roswell.pl - polski wortal roswelliański. Wszystko o serialach Roswell a także Lost, nowości, fan-fictions, multimedia, tętniące życiem Forum, a także szczypta informacji o UFO.


SIGNIFICANT OTHERS - TRANSKRYPT POLSKI

Zobacz także:[Opis]   [Transkrypt - Eng]   [Transkrypt - Pl]   [Napisy]   [Trailer]   [Co sądzisz?]

(noc, randka w kinie)

Isabel: Nie mogę uwierzyć, że ona za niego wyszła.

Jesse: Kochała go.

Isabel: To prawda. Ona naprawdę, naprawdę go kochała.

Jesse: Nawet pomimo, że był kaleką.

Isabel: I ranny. Był bardzo ranny.

Jesse: Nie troszczyła się o to.

Jesse: Była na tyle dzielna by przez to przejść, wiesz, zobaczyć jak naprawdę dobry był.

Isabel: Wiesz co? Kocham stare filmy. Dobry bohater zawsze łapie złych gości, albo wygrywa wojny albo bierze ślub i żyje długo i szczęśliwie. Chciałabym, żeby prawdziwe życie było takie.

Jesse: Może takie być.

(Później, Isabel dotyka zdjęcie Jesse'go i swoje, i wchodzi do jego snów, gdzie Jesse się jej ośwadcza)

Jesse: Isabel wyjdziesz za mnie?

Isabel: Tak. (w śnie)

Isabel: O mój Boże! O mój Boże!

(Następnego dnia, Isabel ogląda pierścionki i pojawia się duch Alex'a)

Alex: Nie było mnie przez kilka dni a ty już oglądasz pierścionek zaręczynowy?

Isabel: Alex.........Gdzie byłeś? Tęskniłam za tobą.

Alex: Gdybyś tylko tak bardzo mnie kochała kiedy żyłem....

Isabel: Alex....

Alex: Żartuję, żartuję.

(w Crashdown, Liz i jej ojciec kłócą się ze sobą - Michael i reszta ochrony przychodzą na śniadanie)

Liz: Chilli i hot dog.

Pan Parker: Bez frytek?

Liz: Czy ja mówiłam frytki?

Maria: Scrabled, bekon, smażone tosty...

Pan Parker: Już się robi.

Maria: Wiesz co, ja też tu pracuję.

Liz: Dobrze. Może zrobimy rewolucję, spalimy kuchnię i uwolnimy niewolników?

Maria: Sprawiasz, ze życie staje się niemożliwe.

Liz: Cóż może mnie wylać.

Maria: Albo ja mogę zabić ciebie.

Liz: Widzisz spóźniłaś się, ponieważ pracuję 90 godzin w tygodniu, co znaczy, że nie mogę pójść nigdzie ani robić nic. I wiesz co? Prawdopodobnie będę martwa od tego wściekania się pod koniec tygodnia. I jestem ciągle wściekła za to, że chcą mnie wysłać do żeńskiej szkoły.

Maria: Czy to było możliwe, że ty i Max mogliście obrabować jakiś normalny sklep?

Liz: My go nie okradaliśmy!

(Scena przeskakuje na rozmawiających Alex'a i Isabel)

Alex: Isabel znasz tego faceta zaledwie kilka miesięcy.

Isabel: Alex, nie mogę rozmawiaćz tobą o chłopakach.

Alex: Ja nie żyję. Nie mogę być zazdrosnym.

Isabel: No dobra. Myślę, ze prawdą jest to, iż nigdy przedtem tak się nie czułam. To jest pierwszy raz gdy kogoś poznałam i widzę nasz w spólną przyszłość.

Alex: O to troche boli.

(Maria przyjmuje zamówienie od Michaela i jego kolegów)

Maria: Dzień dobry.

Michael: Dzień dobry.

Maria: Nocna zmiana?

Michael: Niekończąca. Czy mam *** dziś?

Maria: Nie masz dziś szkołę. Czy nadal jesteśmy uwówieni na sobotę?

Michael: Jasne. A co jest w sobotę?

Maria: Randka, pamietasz, romantyczna kolacja, tylko ty i ja?

Michael: Racja, a jaki......jaki dzień dziś mamy?

Maria: Czwartek. Musisz się wyspać.

Michael: Potrzebuję pancakes.

Fly: Hej, pancakes brzmi nieźle. Podaj 2 z czarną kawą.

GeorgeHej kotku, jak się masz? Mnie podaj jajka na miękko, z jednej strony wysmarzone, i największą szklankę mleka jaką macie. Drugi raz to samo tylko bez ***, jajka na bekonie, dzięki.

Monk: Francuskie tosty.

Steve: Ja też, z sosem i bekonem.

Monk: I uhm sok z pomarańczy i woda.

Michael: I kawa też.

Maria: Wiesz co, jeśli chcesz się wyspać prawdopodobnie nie powinieneś zamawiać kawy.

Michael: Ze śmietanką, proszę.

Steve: To ona? To twoja dziewczyna?

Michael: To ona.

Fly: Czy kiedykolwiek prosiłeś ją, żebyś nosiła ten mundur poza pracą?

Maria: Hej, w czym pomóc?

Isabel: Tak, miałam to tu podrzucić.

(Chłopaki się śmieją)

Isabel: Czy Michael się śmieje?

Maria: Najwidoczniej. Chcesz sie czegoś napić?

Isabel: Nie.

Isabel: Uhm, czy mogę cię o coś spytać?

Maria: Pytanie?

Isabel: Gdyby Michael poprosił cię o rękę, zgodziłabyś się?

Maria: OH! (Maria upuszcza talerze na podłogę - Michael i koledzy biją brawo)

Maria: Czy jest coś o czym powinnam wiedzieć?

Isabel: Nie, nie, nie. To tylko na moje zajęcia z socjologii.

Maria: Oh, więc college chce wiedzieć czy poślubiłabym kosmitę?

Isabel: No cóż, zapomnij o tym całym kosmicie. udawaj, że go wcale nie ma. Jak myślisz jak długo musi trwać narzeczeństwo zanim będzie bez przeszkód można wziąźć ślub?

Maria: No cóż, czy para naprawdę się kocha?

Isabel: Powiedzmy, że teoretycznie tak.

Maria: Ok, więc, czy wiedzieli od pierwszego wejrzenia, że chcą być razem?

Isabel: Teoretycznie powiedzmy, że tak.

Maria: Ok, więc, opcja jest taka, po pierwszej sekundzie są gotowi na ten krok. (Michael i koledzy znowu się śmieją)

Maria: Ale z drugiej strony, jestem beznadziejnie romantyczna.

(Pan Evans i Jesse rozmawiają)

Pan Evans: Jedynie co mówię, to ot, że Roswell nie jest miejscem, gdzie można przeżyć jakąś ekscytującą prawniczą przygodę.

Jesse: Po Nowym Yorku szukałem raczej spokojniejszej pracy.

Pan Evans: Tak, ale no cóż, to pasuje ale dla faceta w średnim wieku, mającego rodzinę. Musisz się chyba nieźle tu nudzić.

Jesse: Nie, nie bardzo.

Pan Evans: Musi być coś co cię tu tzryma. Kobieta?

Jesse: Czy nie powinniśmy wrócić do tej sprawy?

(Jesse otwiera drzwi i widzi Isabel siedzącą na biurku ojca)

Jesse: Isabel! Miło znów cię widzieć.

Isabel: Panie Ramirez, pana również miło znowu widzieć. cześć tato

Pan Evans: Hej Isabel. Co ty tutaj robisz?

Isabel: No cóż miała trochę wolnego czasu, więc pomyślałam, że przyniosę wam lunch.

Pan Evans: To cudownie. Mój mały aniołek.

Isabel: Uhm cheesburger i ......... O nie, zamienili zamówienia.

Pan Evans: Co to jest?

Isabel: Myślę, że to ogórek, brokuły i coś na chlebie.

Pan Evans: O Boże nie.

Isabel: Tak, i słodka zupa.

pan Evans: Oh...Oh. Chyba przejdę się obok po skrzydełka z kurczaka. Chcecie coś?

Jesse: Jeśli nie ma pan nic przeciw to ja wezmę to?

Pan Evans: Oh, jesteś bardzo, bardzo odważnym człowiekiem. Ok, wracam za minutę.

Jesse: To było sprytne.

Isabel: Muszę z tobą porozmawiać na osobności.

Jesse: W biurze twojego ojca? To ryzykowne. Sexsowne.

Isabel: Jesse muszę z tobą porozmawiać.

Jesse: Taaa, ja też.

Isabel: Jesse, to co chcę ci powiedzieć to to, że jeśli mamy kontynuować ten związek, to musisz wiedzieć, ze chodzi mmi o dzień dzisiejszy. Nie mogę ci obiecać jutra, i musisz to zrozumieć.

Jesse: Oh.

Isabel: Powiesz mi coś?

Jesse: Będę się raczej nie zgadzać z tobą. Panno Evans, chcę..... chcę się z tobą kochać.

Alex: Miło.

Jesse: Mówiąc metamorfozą. Posłuchaj, nawet jeśli znamy sie tylko kilka miesięcy, czuję jakbym cię dobrze znał. Czuję, jakbym wszystko o tobie wiedział. A najważniejsze, jestem dumny, że cię znam. Jestem dumny, ze cię kocham i chcę żeby świat o tym wiedział.

Jesse: Ja nie chcę....nie chcę tego już dłużej ukrywać.

Alex: Ten facet jest dobry.

(Scena przeskakuje na Alex'a i Isabel rozmawiających na ławce)

Isabel: Jestem przeklęta.

Alex: Isabel.

Isabel: Jestem. Jestem przeklętą osobą.

Alex: Nie jesteś.

Isabel: Popatrz co się stało tobie........ zabił cię obcy. A Grant, kolejna osoba z która byłam związana, on też został zabity przez tego głupiego obcego.

Alex: Było tak jak powiedziałaś. Jesse miał sen i ten sen okazuje sie nie być prawdziwym. On nie zamierza ci się oświadczyć. To była tylko myśl pzrelatująca mu przez głowę, więc odpuść sobie.

(Scena przeskakuje na rozmawiających Max'a i Liz)

Liz: Chcę się przeprowadzić.

Max: I co wtedy?

Liz: Zamieszkamy razem? Nie chcesz tego?

Max: Chcę, ale z właściwych powodów.

Liz: A co z byciem razem? Wiesz, moglibyśmy wyjechać dziś wieczór i poszukać czegoś.

Max: Ceny są zbyt wysokie.

Liz: Cóż to znajdziemy pracę.

Max: A twoja rodzina Liz? To załamie twoją mamę i tatę.

Liz: Oni zniszczyli nas.

Max: Liz....

Liz: Naprawdę Max. W każdym razie mój tata. Jak mam pomóc odnaleźć ci twoje dziecko jeśli nawet nie mogę być z tobą?

Max: Jesteś ze mną......Cały czas. Cały czas.

(rodzice Liz rozmawiają)

Pani Parker: Jeff, nie możesz jej trzymać zamkniętej pod kluczem 24 godziny na dobę.

Pan Parker: Już nie wiem kim ona jest. To tak jakby stała się inną osobą.

Pani Parker: Ona nie jest już małą dziewczynką.

Pan Parker: Wiem o tym.

Pani Parker: Więc musisz przestać traktowac ją......

Pan Parker: Nie traktuję jej jak małą dziewczynkę.

Pani Parker: Traktujesz ją jak kryminalistkę.

Pan Parker: Była w więzieniu.

Pani Parker: Tu chodzi o Liz czy o ciebie?

Pan Parker: Tu chodzi o to żeby nasza córka była bezpieczna.

Pani Parker: Czy ty nie rozumiesz? Ty ją od siebie odsuwasz.

(Scena przeskakuje z powrotem na Isabel i Alex'a)

Alex: Jeśli wyciągnie pierścionek z kieszeni nie możesz okazać strachu.

Isabel: Nie odchodź.

Alex: Nie, musisz to zrobić sama. Oko tygrysa. Potrafisz to zrobić. Po prostu powiedz nie. (Jesse podchodzi do Isabel)

Jesse: Myślałem, że mamy spotkać się na balkonie. Czy trochę nie ryzykujemy?Hej?

Isabel: Nie mogę tego zrobić.

Jesse: Czy coś się stało? Czy ktoś się dowiedział?

Isabel: Nie, i nigdy się nie dowiedzą.

Jesse: Chwila, chwila. poczekaj chwilę.

Isabel: Z nami koniec.

Jesse: Isabel my dopiero zaczynamy.

Isabel: Nie dzwoń do mnie. Nie próbuj się ze mną zobaczyć.

Jesse: Muszę wiedzieć co się stało. Co sie zmieniło?

Isabel: Puść mnie.

Jesse: Poczekaj. Posłuchaj mnie. Cokolwiek się stało damy sobię radę.

Isabel: Damy sobie radę, jeśli nie będziemy trzymać się razem.

Jesse: Co to znaczy Isabel? Posłuchaj, musisz mi to wyjaśnić, ok? Jesteś mi winna wyjaśnienie.

Isabel: W porządku. Ok. To do niczego nie prowadzi. My do niczego nie zmierzamy. Mam 18 lat. Chce iść do colleg'u. Chcę żyć. A ty, co ty tu robisz Jesse? Przyjechałeś odwiedzić matkę i nigdy nie wyjechałeś. Ukończyłeś z wyróżnieniem prawo na Harvardzie. Mógłbys pracować dla najbardziej prestiżowych kancelarii w kraju.

Isabel: Jeśli tu zostaniesz, to zaprzepaścisz swoją karierę, ponieważ nie ma przed nami żadnej przyszłości.

Jesse: Kocham cię Isabel.

Isabel: Nie możesz, więc przestań. Po prostu nie.

(Isabel podchodzi do Alex'a i obejmuje go) (Później, Kyle otwiera drzwi i znajduje Isabel stojącą przed drzwiami i płaczącą)

Kyle: Czy pukałaś?

Isabel: Nie.

Kyle: Więc nie jesteś teraz w pracy?

Isabel: Nie.

Kyle: Co ... co się stało? Czy wszystko w porządku? Chodź tu. Chodź. Usiądź. Co się stało? Chcesz wody albo czegoś?

Isabel: Nie.

Kyle: Ok, ok.

Isabel: Nie spóźnisz się do pracy?

Kyle: Oh, olać to. To.....Co się stało?

Isabel: Zerwałam z Jesse'im.

Kyle: Dlaczego?

Isabel: Dlatego, ze nie ma innego wyjścia. Nie mogę. Nie mogę go w to wciągać. Nie mogę.

Kyle: Czego sie boisz? Myślisz, że co się może stać? Że ucieknie? Isabel, czy ktoś komu o tym powiedziałaś uciekł od ciebie? Wymień chociaż jedna osobę.

Kyle: Dopuść go do siebie. Pozwól mu się z tym pogodzić.

Isabel: Nie mogę. Max, Michael i ja po śmierci Alexa zawarliśmy pakt, że nikogo więcej nie dopuścimy. Nigdy.

Kyle: To porozmawiaj z nimi. Jestem pewien, że zrozumieją.

Isabel: Taa, na pewno.

(Scena przeskakuje na rozmawiających Max'a i Michaela)

Michael: Nie możesz się z nią wyprowadzić. Musiałbyś uciec poza stan żeby unikać jej ojca. Czy wiesz, że jeśli to zrobisz będziesz porywaczem?

Max: Sam już nie wiem.

Michael: Pomyśl, może napad z bronią w ręku ****

Max: Zwolnij.

Michael: Co za szybko mówię?

Max: Ja i Liz. ***

Michael: Powrót do ***. Brzmi świetnie.

(Maria wchodzi do mieszkania)

Michael: Chcesz Snaple?

Maria: Gdzie byłeś?

Michael: A gdzie powinienem być?

Maria: Mieliśmy jeść razem lunch w szkole.

Michael: Dziś jest sobota.

Maria: Nie dziś jest piątek. Halo! Jesteś tu?

Michael: Jestem tu. A kiedy jest sobota?

Maria: Czy wy ratowaliście świat przed inwazją obcych?

Michael: Czy to powstrzymałoby cię od wyżywania się nade mną?

Max: Wychodzę.

Michael: Powodzenia. (Maria patrzy na Michaela z wyrzutem)

Michael: Nie patrz tak na mnie.

Maria: Co ja takiego robię? Co robię pozatym, że zastanawiam się gdzie się podział mój chłopak?

Michael: Mówiłem, ze tu jestem.

Maria: Śpisz. Albo właśnie się obudziłeś albo dopiero idziesz spać. Albo jesteś w pracy albo w szkole. Wszędzie jesteś, tylko nie ma cię przy mnie. A nawet jak jesteś ze mną, to tak jak by cię wcale nie było.

Michael: Jestem.

Maria: Nie, nie ma cię.

Michael: Wszystko co robię - praca, szkoła, wszystko po to żeby być z tobą - żeby być lepszym dla ciebie. Więc czego ty ode mnie jeszcze chcesz? Powiedz. Zrobię to.

Maria: Chcę chwili twojego czasu. Kilka chwil. Chcę, żeby jutrzejszy wieczór był fantastyczny.

Michael: Randka?

Maria: Tak. I proszę, wtrzyj ręce.

Michael: Ok, ok. Ty i ja, jutro wieczór, nic oprócz zabawy. Obiecuję.

Maria: Naprawdę?

Michael: Obiecuję, obiecuję.

Maria: Czy mogę dostać Snaple?

Michael: Oh. (Michael zauważa notatkę, którą sobie zostawił o spotkaniu z kumplami na kręglach w sobotę wieczór)

Maria: Co?

Michael: Nie wiem czy zostały zimne, ale sprawdzę. O są.

(Max i Liz rozmawiają w skłądziku)

Max: Chcę porozmawiać z twoim ojcem. Chcę żeby zrozumiał.

Liz: Nie sądzę żeby był teraz zainteresowany rozumieniem czegokolwiek.

Max: Dlaczego, co się stało?

Liz: Nie wiem. Wczorajszej nocy, kiedy wróciłam do domu, rodzice kłócili się o mnie. Mój ojciec był....Nie znałam go od tej strony.

Max: Jakiej strony?

Liz: Zapomnij. To głupie. Nie chcę cię tym obciążać.

Max: Śmiało. Obciąż mnie. Jestem niemal pewien, że podołam temu.

(Nauczyciel otwierz drzwi i widzi Max'a i Liz siedzących na podłodze)

Liz: My tylko rozmawialiśmy.

Nauczyciel: Tak. W składziku.

Nauczyciel:PLiz na zewnątrz! Kiepski ruch Max.

Max: My tylko rozmawialiśmy.

Nauczyciel: Planując napad na bank?

(Isabel jest w kuchni z rodzicami)

Pani Evans: Więc Max mieszka teraz z Michael'em?

Isabel: Mniej więcej. Tylko nocuje.

Pan Evans: Nocuje? Nie trzyma tam swoich rzeczy? Ma łóżko? Płaci czynsz?

Isabel: Czy możemy nie rozmawiać o Max'ie? Ten jeden raz, tylko dziś wieczór. czy jest to możliwe?

Pan Evans: Więc, nie uwierzycie w to, ale będę musiał poszukać sobie nowego prawnika. Znowu.

Pani Evans: Ktoś odchodzi?

Pan Evans: Jesse.

Pani Evans: Co? Kochanie, powiedziałeś, że to najlepszy prawnik jakiego twoja firma miała.

Pan Evans: Najwyraźniej, za dobry dla mojej firmy. Wraca spowrotem do Nowego Yorku.

Pani Evans: Nowy York? Mam nadzieję, że chociaż ci to wyjaśnił. Ale historia. Był jeszcze u mnie dziś po południu. Całkowicie to do niego nie podobne.

Isabel: Wiecie co, zapomniałam kilku książek ze szkoły. Jestem.....Nie jestem.....przepraszam. Zaraz wracam.

Pani Evans: Isabel? Kochanie a co z obiadem?

Isabel: Wrócę.

(Maria i Liz rozmawiają w Crashdown)

Maria: Dobrze sie czujesz?

Liz: Tak, dlaczego pytasz?

Maria: Właśnie robisz szejka z masy serowej i mleka. Kotku co się dzieje? Co co co?

Liz: Nic. Po prostu nie wiem czy bardziej jestem wściekła czy zwariowałam czy co.

Maria: Wściekła jak wściekle wściekła?

Liz: Tak.

Maria: Cóż, ja też nie wiem. Powiedziałaś "zwariowałam". Pomyślałam, że masz na myśli wściekłość jako szaleństwo. Ok, w porządku. jesteś wściekła. Na co?

Liz: Impotencja.

Maria: Czy Max.......

Liz: Nie. Po prostu......czuję się taka bezsilna. Nie wiem czy nie powinnam z tym skończyć.

Maria: Samobójstwo?

Liz: Proszę cię, przestań ok? Ty, moi rodzice, Max, musicie wszyscy przestać, ok?

(max wchodzi do Crashdown)

Pan Parker: Nie! Ty nie! Ty nie! Max wynoś się stąd!

Max: Panie Parker chciałem z panem chwilę porozmawiać .

Pan Parker: Wynoś się stąd zanim sam cię nie wywalę.

Liz: Tato.

Max: Panie Parker, myślę, że gdybyśmy tylko porozmawiali......

Pan Parker: Powiedziałem wyjdź.

Liz: Nie tato. Przestań.

Max: Wszystko w porządku. Wychodzę.

Liz: Nienawidzę cię.(do swojego ojca)

(Isabel puka do domu państwa Ramirez)

Isabel: Pani Ramirez? Cześć.......muszę porozmawiać z pani synem.

Isabel: Jestem Isabel.

Pani Ramirez: Wejdź.

Isabel: Ok

(Jesse i Isabel idą do ogrodu)

Isabel: To jest piękne.

Jesse: To jest duma i radość mojej mamy.

Isabel: Myślałam, że ty tym jesteś.

Jesse: Nie, nie spełniam jej wszystkich oczekiwań. Więc powinniśmy porozmawiać.

Isabel:Czy odłorzysz najpierw te norzyce? Nie chcę cię stracić Jesse.

Jesse: Isabel, to ty ze mną zerwałaś.

Isabel: Wiem.

Jesse: Może powinniśmy jutro pójśc na kolację?

Isabel: Kolację?

Jesse: Myślę, że oboje powinniśmy wyłożyć karty na stół.

(Max i Michael grają kiedy Isabel puka)

Michael: Wejdź. Otwarte. Przegrywasz.

Isabel: Muszę z wami porozmawiać.

Michael: W porządku. Byle szybko. Czeka na mnie wielka noc.

Max: O co chodzi siostrzyczko?

Isabel: Ok, powiem to prosto. I wcale nie uważam, że to taka wielka rzecz, więc, tak czy inaczej, wiecie, po prostu powiem to, a wy powiecie co o tym myślicie. Jest .... jest ktoś komu chcę o nas powiedzieć.

Michael: Cieszę się, że uważasz iż to nic ważnego. Kto?

Isabel: To Jesse Ramirez. Obaj go znacie. On jest.....

Max: Ten prawnik, który pracuje dla ojca?

Isabel: Tak.

Max: A dlaczego chcesz mu o nas powiedzieć?

Isabel: Ponieważ bardzo się do siebie zbliżyliśmy.

Max: Zbliżyliśmy?

Isabel: Tak, zbliżyliśmy.

Max: Znaczy się ty i on, wy ...............

Isabel: Zaangażowaliśmy się.

Michael: Jesteś w ciąży?

Isabel: Nie. My nawet nie spaliśmy ze sobą.

Michael: Czy widział jak używałaś swoich mocy?

Isabel: Nie.

Michael: Więc dlaczego ciągniemy tą rozmowę?

Max: Dlaczego musisz mu powiedzieć?

Isabel: Nie muszę. Chcę. Chcę żeby wiedział, iż jestem z nim całkowicie szczera. Kocham go i chcę żeby wiedział. Nie chcę tego ukrywać. Czy wiecie jakie to dla mnie upokarzające? Przyjść tu i prosić was o pozwolenie na otwartą rozmowę z chłopakiem? Czy przez sekundę możecie to sobie wyobrazić i postawić się w mojej sytuacji?

Michael: Powiem to możliwie jak najprościej. Isabel, cieszę się, że masz chłopaka. Gratulacje. Tyle, kłam na temnat kosmitów.

Isabel: On odejdzie Max. Jeśli nie będę z nim szczera on odejdzie.

Max: Jak długo już ze sobą jesteście, uhm................

Isabel: 3 miesiące. Ale ja go znam. Znam go. To pierwszy raz kiedy się tak czuję. Jestem w nim zakochana i jeśli go stracę to do cholery nie wiem co robię na tej ziemi. To znaczy ty masz Liz, Michael ma Marię. To pirewszy raz gdy ja mam kogoś.

Max: Isabel co jeśli za 3 miesiące albo za 6 zerwiecie ze sobą?

Isabel: Nie zerwiemy.

Max: Skąd to wiesz?

Isabel: A skąd ty wiedziałeś że możesz powiedzieć Liz? Po prostu wiem.

Max: Teraz jednak nie jestem peiwen czy to był dobry pomysł mówiąc to Liz. to zniszczyło jej całe życie.

Isabel: Nie ważne jak bardzo zniszczyło jej całe życie, wciąz macie siebie nawzajem. Czy to nie jest najważniejsza rzecz?

Max: Pomyśl o Jesse'im Isabel. Zgodziliśmy się nikomu o tym nie mówić, po śmierci Alex'a, ponieważ nie chcieliśmy nikogo więcej narażać na takie ryzyko. W chwili gdy powiesz o tym Jesse'mu jego życie się zzmieni............ nazawsze. Stanie się częścią sekretu, o który się nie prosił. Nie możesz mu powiedzieć Isabel. Dla jego bezpieczeństwa.

(Na kręglach)

Maria: To nie jest całkiem to co miałam na myśli.

Michael: Myślałem, że lubisz kotlety z tuńczyka.

Maria: Tak, ale kiedy jestem w nastroju do kotletów tuńczykowych.

Michel: A w jakim jesteś teraz nastroju?

Maria: To pytanie retoryczne. Chcesz obie kanapki teraz czy powinienem zatrzymać je na później, na wypadek gdybyś zapomniał umyć ***?

Maria: Czy ty sobie ze mnie żartujesz?

Maria: Czy ty wogóle o mnie myślisz? Mam na myśli tak wogóle? Jesteśmy ze sobą już 2 lata, i kiedy zaczynam myśleć, że też jesteś - ty nie jesteś.

Michael: Słuchaj....

Głos: Właściciel forda festivy niech się zgłosi do recepcji. Pana światła są włączone.

Michael: Zaraz wracam.

(Scena przeskakuje na zcekających przed restauracją Isabel i Jesse'go)

Jesse: Zimno ci?

Isabel: Tak.

Jesse: Masz.

Isabel: Dziękuję ci.

Jesse: Nie ma za co. Ok, ty tu poczekaj a ja sprawdzę jak długo mamy jeszcze czekać. Zaraz wracam.

Jesse: Jeszcze ok 40 min. To noc $1.50 kung pao burrito. Wiesz, jest takie nowe miejsce, może.......

Isabel: W porządku.

Jesse: Ale to francuska reustauracja.

Isabel: Co?

Jesse: Eiffel jak wieża. To tuż za rogiem. Możemy się przejść. Dobrze sie czujesz?

Isabel: Tak. Chodźmy.

(Scena powraca spowrotem do kręgielni)

Michael: Chcesz coś innego?

Maria: Tak.

Michael: Co?

Maria: Cokolwiek oprócz tego.

Głos: Proszę o uwagę. Właściciel forda festiva proszony jest do recepcji. Pański samochód jest otwarty a pana kurtka zaginęła.

Michael: Zaraz wracam.

Maria: Gdzie idziesz tym razem?

Michael: Boli mnie głowa. Chyba mam jakąś infekcję albo coś.

Michael: Twoja kurtka zginęła?

Fly: Hej chcesz wygrać czy nie?

Michael: Chcę.

Monk: Hej jak tam randka?

Michael: Będę szczęściarzem jeśli ona kiedykolwiek się do mnie jeszcze odezwie.

Kyle: To twoje?

Michael: Hej. Jak nam idzie?

Kyle: Przegrywacie.

Michael: Racja.

Fly: Ostateczny rzut dziecinko. Dobrze wymierz a wygramy.

Kyle: Ok, jakby to było możliwe.

Fly: Hej nie patrz tam. Nie potrzebujesz tych psychologicznych sztuczek.

Steve: Ale jeśli nawalisz......nadal cię kocham stary.

Michael: Dzięki.

Kyle: Hej, hej. Pamiętaj tylko bez tych kosmicznych sztuczek.

Michael: Hej! Cofnij się!

(Michael wygrywa rzut a jego pzryjaciele gratulują mu. Odwraca sie i widzi Marię)

Michael: Zawaliłem to. Popełniłem błąd ponieważ obiecałem chłopakom a potem obiecałem tobie.................

Maria: Bądź cicho.

Michael: Maria.......

Maria: Bądź cicho. Muszę ci coś powiedzieć ok?

Michael: Ok, niech to mam już za sobą.

Maria: W porządku. Któregoś dnia w Crashdown byłeś tam z kolegami, i Isabel zadała mi pytanie, które z początku zignorowałam. Zapytała się mnie: " czy Michael się śmieje?" a ty się śmiałeś. I byłam zazdrosna ponieważ ja po prostu........ Ty nigdy się tak przy mnie nie śmiejesz.

Michael: Ależ tak.

Maria: Nie. Nie tak. Nigdy nie słyszałam byś tak się śmiał jak w tamtym momencie. Coś się stało. Masz przyjaciół, i to jest ważne.

Michael: Jestem zdezorientowany.

Maria: Jestem taką idiotką ponieważ chciałam cię tylko dla siebie a to nie w porządku, ponieważ nigdy nie widziałam cię takiego szczęśliwego jak wtedy, i kocham cię takiego szczęśliwego. Kocham cię.

Michael: Czyli jesteśmy ok?

Maria: Tak, jest ok. A teraz czy zdajesz sobie sprawę z tego, że musisz mnie gdzieś zabrać by wynagrodzić mi tego kotleta z tuńczyka?

(Liz wchodzi od pokoju, jej mama tam na nią czeka)

Liz: Hej mamo.

Pani Parker: Czy wiesz o tym, że nie ma takiej rzeczy, którą byś zrobiła czy myśli którą byś pomyślała, a której ja sama nie robiłam czy myślałam?

Pani Parker: Więc jeśli myślisz że się gdzieś dziś wieczór wymkniesz to może chociaż trzymaj się blisko domu, proszę.

Liz: Ok.

Liz: Hmm czy tata wie?

Pani Parker: W tej chwili to nie jest coś co musi wiedzieć.

Liz: Czy dobrze się czuje?

Pani Parker:Nie. Przechodzi przez piekło.

Liz: Przeze mnie?

Pani Parker:Nie. Przez niego samego.

Liz: Mamo, proszę powiedz mi co się dzieje. Proszę.

Pani Parker: Chodź tu. Kiedy twój ojciec miał 17 lat, miał kłopoty......*** jak zwykli mówić moi rodzice. Palił, pił, włamywał sie do domów....... I miał dziewczynę..........Przede mną. Bardzo ją kochał, a ona jego. I wszyscy myśleli, że będą ze sobą aż do końca.

Lzi: Ale nie byli.

Pani Parker: Ojciec pisał do niej przepiękne wiersze.

Liz: Więc co się stało?

Pani Parker: Twój ojciec prowadził. Był pijany. Zdarzył się wypadek, dziweczyna zginęła. I kochanie on nigdy sobie tego nie wybaczył, i nie sądzę żeby kiedyś to zrobił. A teraz jest przerażony, że znów straci osobę, którą kocha najbardziej na świecie.

(Scena przeskakuje na Alex'a i Isabel)

Isabel: On chce się oświadczyć. Powie mi że albo jestem z nim na zawsze albo wyjedzie na zawsze.

Alex: A co ty odpowiesz?

Isabel: Nie chcę zniszczyć mu życia.

Alex: Nie zniszczyłaś mojego życia Isabel. Sprawiłaś że żyłem.

Isabel: I oprócz tego zabiłam cię.

Alex: Nie, nie zabiłaś. Nie zabiłaś mnie Isabel, i nie zabiłaś także Grant'a. Bylismy ofiarami zbiegu okoliczności. To wszystko. Musisz sobie wybaczyć.

Isabel: Nie potrafię.

Alex: No cóż ja ci wybaczyłem, i odkąd jestem częścią ciebie po prostu to zrobiłaś.

(Liz podchodzi do ojca i zaczyna z nim rozmawiać)

Liz: Potrzebujesz z tym pomocy?

Pan Parker: Dzięki.

Liz: Czy masz jakieś wiersze, które mogłabym przeczytać?

Pan Parker: Co?

Liz: Twoje. Chciałabym przeczytać jednego.

Pan Parker: Ja, uhm wyrzuciłem je. To było dawno temu.

Liz: No cóż, może mógłbyś napisać nowego. Nie nienawidzę cię tato.

Pan Parker: Ty jesteś wierszem Liz. Ty jesteś wierszem.

(Scena przeskakuje na Jese'go i Isabel jedzących kolację)

Jesse: Isabel......

Isabel: Tak.

Jesse: Trudno jest uhmmm mi to powiedzieć.

Isabel: Słucham.

Jesse: Ok. Nie mogę tak dalej.

Isabel: Nie możesz czego?

Jesse: Być z tobą tak. Nie mogę. Nie mogę, ok? I..... i ........... Są rzeczy, których ty nie chcesz i są rzeczy które ja chcę, i okłamujemy się nawzajem...... To znaczy okłamujemy się teraz, jakoś oszukujemy się, że jesteśmy w stanie przez to przejść, cokolwiek to jest.......... Teraz. Czy to co mówię ma jakiś sens?

Isabel: Chcesz się wycofać. Ale co....... co z tym? (Isabel wyciaga z kieszeni marynarki pierścionek)

Jesse: Skąd to masz?

Isabel: Było w twojej marynarce. W twojej marynarce. Chcesz teraz stchórzyć? Tutaj?

Jesse: Stchórzyć? Co.....Oh, nie. Isabel, to jest pierścionek mojej mamy. Poprosiła mnie żebym zastawił go żeby spłacić część kredytu, zabrałem go do jubilera, ale ja....... ja nie mogłem tego zrobić, i .............

Isabel: Oh, o mój Boże. Co ze mną jest nie tak?

Jesse: Znalazłaś to w mojej kieszeni kiedy czekałaś na mnie na zewnątrz?

Isabel: Jestem taką idiotką. jestem taką idiotką.

Jesse: Ohhh. Myślałaś, że chcę ci się.......(Jesse śmieje się)

Jesse: Nic dziwnego, że wyglądałaś tak blado.

Isabel: Nigdy, nigdy nie czułam się tak głupio. Wow. Cóż....... to chyba ulga? Ha.

Jesse: Chyba?

Isabel: Tak. Tak myślę.

Jesse: Ok. Oboje przyśliśmy tun żeby wyłożyc karty na stół, prawda?

Jesse: Miałaś rację........ Na 99% to co powiedziałaś przed tym jak ze mną zerwałaś. Jeśli tu zostanę w Roswell nie mam szans na wielką prawniczą karierę. Żałowałbym do końca życia i to prawda. Zostałem tutaj ponieważ chciałem być z tobą.

Jesse: Ale jedną rzecz źle zrozumiałaś. I to prawda cieszyłbym się żyjąc gdziekolwiek indziej i robiąc cokolwiek jeśli oznaczałoby to, że będę z tobą. Isabel, nigdy przedtem nie spotkałem nikogo takiego jak ty, I nigdy do nikogo tak nie czułem. Więc, Boże pomóż mi......

Jesse: Isabel Evans........wyjdziesz za mnie?

Isabel: Jesse........ja nie mogę. Ja naprawdę, naprawdę chciałabym. Naprawdę chcę, ale nie mogę.

Isabel: Tak mi przykro.

Jesse: Nie. Jest ok. Tylko po prostu czuję się...... naprawdę.......głupio.

Isabel: Wcale nie chciałam, żeby tak wyszło........... Ja................

Jesse: Myślę, że powinienem już iść.

Jesse: Żegnaj Isabel.

Alex: Idź....idź za nim.

Isabel: Nie mogę.

Alex: Isabel przypatrz się co robisz ze swoim życiem! Zatrzymujesz je. Zabijasz je. Ty........ty siedzisz sama przy stoliku. Mnie tu w rzeczywistości nie ma. Musisz iść dalej. Musisz iść dlalej i to od teraz.

Isabel: Jeśli kiedykolwiek będę miała syna nazwę go Alex.

Alex: Dziękuję, to naprawdę........dzięki........a teraz idź!

(Isabel biegnie za Jesse'im i potrąca stół)

Isabel: Oh, przepraszam, tak mi przykro.

Isabel: Ok.

Jesse: Co?

Isabel: Ok. Ok.

Jesse: Ok co?

Isabel: Ok. Chcę wyjśc za ciebie .

Jesse: Isabel....

Isabel: Więc, nie bierz tego do siebie, ale właściwie zmusiłam cię do oświadczyn a potem powiedziałam nie. Chcę wyjść za ciebie ponieważ jeszcze nikogo tak nie kochałam jak ciebie, ponieważ jestem młoda i ponieważ nie wiesz wszystkiego o mnie, ale dowiesz się... kiedyś .........

Isabel: Jesse czy powiesz coś?

Jesse: Mam tylko jedno do powiedzenia, tylko jedno, czy wolno mi pocałować cię publicznie?

Isabel: Tak.

Jesse: Kocham cię Isabel.

(Alex patrzy sie, macha i znika)

Isabel: Ja też cię kocham Jesse.