Nowości

:: Szeryf Jim Valenti

 26.8.2005 | alex
Uznałem, że on będzie ostatnią osobą jaką ocenimy. Hm... Jim Valenti jest dla mnie bardzo pozytywnym bohaterem, ale nie zawsze tak było... Pamiętacie pierwsze odcinki I serii. Jej, ja się go naprawdę bałem (jak wczułem się w rolę), gdyż uważałem, że jest bezwzględnym Alienofobem i zrobi wszystko by zniszczyć "Naszych".
Jednak z czasem zmienił się i to na wielkie 5+, aczkolwiek wolałem go jako szeryfa niż jako wokalistę (mimo, że nieźle śpiewał). W III serii jakoś mało był taki... Wiecie o co mi chodzi?
Ale najbardziej miło wspominam jego romans z Amy DeLucą :D
Ok. To były moje krótkie spostrzeżenia, jakie są wasze opinie...
Jak już wspomniałem, to ostatni omawiany bohater :|

Dodaj komentarz


Wasze komentarze

ja go lubiłam od początku :D
Olka

Ja tam lubię szeryfa. Oczywiście nie od początku... Bo kto na początku go lubił :P. Ale od końcówki pierwszej serii :). Najlepszy był odcinek z Amy, jak Maria z Liz przyszły do domu Marii, a tu Valenti :D... Pozdroffka
stokrotka

ja tam go lubie on jest poprostu cool lepszy od tess
Joaśka

Nie jest tajemnicą, że Jim nie był moim faworytem, ale jego postać jako jedyna w całym serialu przeszła ogromną przemianę, musiała sobie radzić (lepiej lub gorzej) z bardziej ludzkimi problemami niż pozostali bohaterowie, a przy tym scenarzystom udało się nic nie spieprzyć (pardon) w jego roli.
I tak na początku obserwujemy człowieka pozornie silnego. Człowieka, który za wszelką cenę dąży do poznania prawdy o naszych kosmitach, a my obserwując go widzimy w nim tego złego - kolejnego typowiego przedstawiciela władz, jakiego obraz serwują nam filmy dla młodych ludzi, którzy z różnych powodów wchodzą w konflikt z prawem. A potem dowaidujemy się, że za jego dążeniem do poznania prawdy stoi nie tylko chęć zaspokojenia ciekawości, ale przede wszystkim dramat rodzinny i wydarzenia, które zrujnowały życie osobie, którą kochał najbardziej - jego ojca. Widzimy człowieka, który stracił żonę i który samotnie zmaga się z problemami, jakie wynikają z wychowywania dorastającego syna. Kiedy Kyle słusznie zauważa, że traci swojego ojca w podobny sposób, jak kiedyś jego dziadek stracił Jima, szeryf czuje się zagubiony między rolą ojca, a chęcią rozwiązania sprawy kosmitów, która początkowo wydawała mu się jednoznaczna, ale kiedy zaczął zagłębiać się w świat Evansów powoli, podświadomie zaczynał rozumieć, że mit złych kosmitów nijak tutaj pasuje. Powoli zaczyna im ufać. Przełom w jego życiu następuje, kiedy Max ratuje Kyle'a przed śmiercią. Jeśli Jim miał jeszcze jakieś wątpliwości, co do chęci zaufania kosmitom, rozpływają się one w jednej chwili. Po tym wydażeniu Jim znajduje się w kolejnej trudnej sytuacji - stoi pomiędzy Kylem a Maxem, łagodząc ich wzajemną niechęć aż do momentu, kiedy obaj zaczynają siebie tolerować. W międzyczasie zawala mu się świat - traci posadę szeryfa. Dla człowieka od zawsze związanego z pracą to tragedia tym większa, że jako stróż prawa traci posadę właśnie je łamiąc. Wybór między dobrem a złem jest prosty. Jim jednak musiał dokonywać wyboru między dobrem, a dobrem - pomóc Maxowi, czy trwać przy zasadach których zawsze strzegł. Niestety kwestia działania w imię wyższego dobra nigdy nie daje oczekiwanej satysfakcji i tak było w przypadku Jima. Wraz z utratą pracy zawalił się cały jego świat i mogliśmy obserwować, jak powoli daje się wpuścić w sidła niemocy. Choć Kylowi początkowo pomysł z założeniem zespołu muzycznego przez ojca nie wydawał się czymś jego godnym, chłopak dostrzegł jednak, że dla Jima ponownie zaczął się liczyć fakt, że jest potrzebny. To go uzdrawia. W końcu Valenti odradza się i znów staje się na tyle silny by walczyć o swoje nawet, kiedy Kyle postanawia uciekać razem z Maxem, Isabel, Michaelem i pozostałymi.
Olka

Wydaje mi sie że Valenti stracił najwiecej ze wszytskich wtajemniczonych ziemian na znajomosci z kosmitami. Stracil prace, poniekad dobre imie a na koncu stracil syna - kto wie czy nie na zawsze(tego sie raczej juz nie dowiemy). Nic wiec dziwnego ze w III serii byl taki bez zycia i raczej bezpłciowy aczkolwiek wykonanie piosenki z Maria baaardzo mi sie podoba. W I serii podobal mi sie bardzo. Byl takim czarnym charakterem - z typu takich co zawsze predzej czy pozniej nawracaja sie na dobra droge i staja po stronie glownych bohaterow. Wcale mu sie nie dziwie ze byl taki cięty na Maxa i cala reszte. No bo niby skad mial wiedziec ze kosmici sa dobrzy? Zreszta pewnie wydawalo mu sie ze stoi po dobrej stronia az do czasu uratowania Kyla przez Maxa. CZym byla by pierwsza seria bez zlego szeryfa??
W II serii byl bardziej aktywny, tam "wazyly" sie jego losy.
Najbardziej podobal mi sie W HW - kiedy spotkal po jakims tam czasie Amy - poczatki ich romansu; W Departure moment kiedy powiedzial:
Isabel (handing the tape to Valenti): This is for our parents. Will you give it to them as soon as you're sure we're gone?
Valenti: I will
Isabel: Thank you.
Valenti hugs Isabel and Tess goodbye and then turns to Max.
Max (to Valenti): Look, I need you to protect Liz, Maria and Kyle.
Valenti: With my life. It's been an honor to know you Max. It's been an honor.
They hug
Max: Same here
ten moment uwielbiam no i to o czym wspomniala juz Liz47 w VLV.. ;D
Aga

www.totalcountry103.com - to jest coś w tym stylu - prawdziwe, klasyczne, amerykańskie country
Liz47

a jego piosenki mi się podobały:D
Liz47

ja nie odważyłabym się powiedzieć, że w pierwszym sezonie go nie lubiłam... oczywiście nie byłam jego fanką bo bądź co bądź był wrogiem naszej paczki, ale jeszcze zanim został dopuszczony do tajemnicy polubiłam go i przeczuwałam, że będzie można kiedyś na nim polegać, że on w gruncie rzeczy też chce pomóc... a potem był tatusiem dla wielu osób:) też mi się podobał w VLV jak zrobił awanturę, wyszedł z Kyle'em, wszyscy jeszcze wstrząśnięci, a Tess:
- jak to dobrze, że ja nie mam taty...
po chwili:
- Tess, chyba nie każesz mi wchodzić na górę jeszcze raz!!??
i Tess w podskokach na dół:P
Liz47

też go widziałam w "Buffy".... przeglądałam wszystkie kanały z nudów a tu taka niespodzianka.... szkoda, że jego los w "Buffy" był śmiertelny=(((
Anca=)

Szeryf...za wiele o nim nie napiszę. Wiem tyle- był wsparciem dla Maxa i reszty, jak dla mnie był "ojcem" tej grupy. Lubiłam go ;-).

A nie do tematu- właśnie leciała "Buffy" i można było zobaczyć Jasona w roli nieodszłego wampira.
~Kaja

Na początku go nie lubiłam...chyba nie trzeba mówić czemu. ;-) Później był fajny - taki opiekuńczy szeryf i tatuś. :-) Fajne były sceny kiedy gadał z Kylem i nie rozumiał go...albo jak ogladali razem mecze... :-p Był taki dobry dla Tess i dla całej reszty...Świetnie się zachowywał w obecności Amy... :-p Ogólnie bardzo fajna postać. :-)
*Tess*

Szeryf to postać którą bardzo lubie i ma ona szczególne wpływy na losy Maxa i reszty...w I serii mojej ulubionej był tak bardzo wiarygodny i dociekliwy że oglądając Roswell wierzyłem w każde jego słowo...to facet który ma głowe na karku i radzi sobie z przeciwnościami losu jest wbrew pozorom zabawny i to właśnie od niego się zaczyna cała akcja...to on jeden nie wierzy Liz i Marii kiedy składają zeznania to on jeden jest przeczulony na punkcie Maxa i to wreszcie on jeden miał "nosa" do obcych przez wzgląd na jego ojca...piękna scena kiedy postrzelił Kyla i prosi Maxa o pomoc następna dobra scena kiedy Liz prosi go o pomoc wszystko co robił było przemyślane i okryte częściowo tajemnicą jest to jedna z postaci dzięki której Roswell żyło i cały czas było napędzane dużą dawką obawy o "Naszych"
mateo

o, ja też chcę żabkę! mimo wszystko jestem fanką ;))
Maria_DeLuca

ah, zapomniałam ... a czy nie dałoby się omówić jeszcze Jesse'go ?:D bądź co bądź, był widoczny w calej 3 serii :P
katemusic

Valenti.... no cóż tu się raczej nie rozpiszę, bo jaki był, każdy wie...w sumie to była postać bardzo przejrzysta - albo nienawidził alienów, albo ich kochał ;) nie no, kochał to chyba za dużo powiedziane, ale wiecie o co mi chodzi...jak już chronił, to nawet za cenę życia :) i wbrew pozorom jego postac podobała mi się i w 1 i w 2 serii...w 3 tez, ale zgodzę sie, że faktycznie w tej 3 serii był jakiś taki...nie-szeryfowski ;)
katemusic

Rzeczywiscie mam podobne odczucia do Jima, w 1 serii to byl postrach wszytskiego, w ogole jego twarz bardziej nadaje sie na tego 'złego'.. a tu taka niespodziewanka pdo koniec 1 sezonu.
inti

Najlepsze urywki ? - Jim&Maria, nie jako kochankowie(oby nigdy!), ale jakby prawie zastepował jej ojca ! :D ale lubiłam to, jak traktował Tess. W ich domu brakowało "pani domu", a ona stała się dla niego drugim dzieckiem, córką i zajęła domem. wprowadziła w jego życie trochę ciepła i chyba pozwoliła mu się otworzyć ;)) dodatkowe = jak pomagał kosmitom w - bodajże - Off The Menu. świetny był! :D aha, i to jak straszył Marię :P jak on na nią wpływał.. (1. sezon) :D
Maria_DeLuca

ze mna było podobnie... ta postać mnie nie intrygowała tak jak pozostali i oczywiście bardziej przystojni bohaterowie... nie twierdze, że szeryfowi czegos brakowało ale jak dla mnie jest za stary... hahahaha
Anca=)

Jak większość niezbyt za nim przepadałam w I sezonie, w II wręcz przeciwnie. Pomagał głównym bohaterom, był właściwie jedyną dorosłą osobą, na którą mogli liczyć. Pamiętacie jak chcieli go pozbawić posady za włóczenie się po lesie z nastolatkami? Jego romans z Amy przyprawiał mnie o ataki niepowstrzymanej wesołości ;D, szkoda, że nic z tego nie wynikło. Fajne były jego relacje z synem, potem też z Tess. Kiedy pogodził się z ojcem to aż się normalnie wzruszyłam... ;) Pamiętacie, kiedy w VLV wpadł do hotelu i zrobił całemu towarzystwu awanturę? Fajne to było :)) No a w III sezonie... :/- skończył się jego związek z Amy, przestał być szeryfem, zaczął śpiewać w barze jakieś dziwne piosenki i w ogóle się zrobił jakiś taki.... No ale taki już "urok" III sezonu i genialnych pomysłów scenarzystów....
P.S. Czy on musi być ostatni? Moglibyśmy jeszcze omówić Amy i Seana i Jesse'go... No bo jak nie, to co my będziemy robić???
megg

O Williamie Sadlerze (właśnie Jimie Valentim w "Roswell") jest w ŚS! To kolejny portret na życzenie. Plus oczywiście 5 część (przedostatnia) plakatu z Liz i Maxem.
Agatka

W pierwszej serii także chwilami się go bałam,myślałam,ze w końcu dopnie swego i uda mu się zagrozić naszym kosmitom.Jednak gdy Max uzdrowił Kylea stał się ich przyjacielem.Był uparty,dążył do celu,potrafił się odwdzięczyć.
Jego słabośc do Amy zawsze mnie bawiła.Szkoda,ze z ich związku też nic nie wyszło:/
Ogólnie lubiłam go,ale jak w większość bohaterów w trzeciej serii przeszedł przemianę.Nie był już taki uparty i nie dążył do celu(chodzi mi o to,że po stracie posady zamknął się jakby w sobie),to juz mi się tak nie podobało.
Co do spostrzeżenia Nan,zgadzam się,bardzo dobrze mu w brodzie.:-)
Elizabeth

Jim Valenti, jedna z postaci któe były mi obojętne... rzeczywiście miło było sie pośmiać z jego występów w trupą cuntry czy z miłosnych uniesień z Amy DeLuca, jednak był mi jak już wspomniałam, niczym szczególnym mnei nei zraził ale tez do siebei nei przekonał... na początku I seri sądziłam że to będzie zły charakter w serialu, noa tu niespodzianka, podobało mi sie to jak zaopiekował się Tess i jak w końcu pojednał sie z ojcem, żal mi go było za to kiedy przez kosmitów stracił swoje stanowisko szeryfa, był do niego bardzo odpowiedni że tak powiem... zabawne tez w nim było to jak sie załamał i zaczął robić w drewnie... ten kij bejsbolowy... cóż więcej moge o nim pwoiedzieć? chyba nic.. bo nigdy nie zagłębiałam sie w jego postać.. nei było czego analizować :) to by było na tyle...
Czips

O, szeryf Valenti. To ja na temat/nie na temat :) Ostatni numer Świata Seriali, otwieram na stronie z tymi... pocztówkami i widzę zarośniętego faceta. Hm... ale jakiś taki znajomy. Aż mi się nie chciało wierzyć, że to nasz szeryf Valenti. Ale znacznie lepiej mu z tą brodą :P
Nan