Nowości

:: Maria Deluca

 28.7.2005 | alex
Maria, Maria, Maria... Mam pytanie: od czego zacząć? Od jej walorów wokalnych czy od jej przecudownego charakteru :))) Przperasza, zgóry, że nie umieściłem tego newsa tydzień temu, ale akurat jeździłem stopem po Niemczech (musiałem sie pochwalić :P) i nie miałem w tym dniu dostępu do neta :( Ale tu nie o mnie.
Maria Deluca... słynna córka Amy Deluci (czyli wiemy po kim odziedziczyła charakterek i poczucie humoru :) Tzw gorąca krew (albo jakiś tekst pomyliłem :P) A tak na serio, to zastanawiam się czy jest ktoś kto nie lubi Marii, albo ewentualnie ona go drażni. Ja, gdy myślę o Marii, przypominają mi się jej "teksty" (będzie fajny news - po serii z bohaterami) i jej piosenki np. fenomenalne wykonanie piosenki Phila Collinsa "In The Air Tonight". Pamiętacie? A "Amaznig Grace" na pogrzebie Alexa :((( Ja bym powiedział: MIODZIO :)))
No, a co wy powiecie?

P.S Mam neta w końcu, na jakiś czas, więc postaram się nadrobić zaległości.

Dodaj komentarz


Wasze komentarze

Poprzednie | 1 | 2 |

Fajnie śpiewa no i jest wspaniałą przyjaciółką!!Sama mam taką i dlatego podziwiam Marie za jej ciepło!
*WeRoNiKa*

A mnie sie to wykonanie piosenki i tak nie podobało. Wiem że musiało takie być ze względu na okoliczności, ale cóż mogę powiedzieć - po prostu mi sie nie podobało.
Graalion

Tak zaśpiewać Amazing Grace to prawdziwa aktorska sztuka:/
Czips

"Jakoś nigdy mnie nie przekonał jej śpiew, a juz najmniej wyspiewane trzęsącym się głosem "Amazing Grace" na pogrzebie Alexa."-jej głos tak brzmiał,ponieważ płakała śpiewając,to jeszcze bardziej pokazało jak bardzo cierpiała.
Elizabeth

1) Proszę, DeLuca, nie Deluca. I z tego co wiem, tego nazwiska sie nie odmienia, a jeśli już to raczej nie "Deluci".
2) Jakoś nigdy mnie nie przekonał jej śpiew, a juz najmniej wyspiewane trzęsącym się głosem "Amazing Grace" na pogrzebie Alexa.
3) Za to charakterek miał naprawdę niezły. Podobnie jak Kyle, była komediową opoką serialu. Pewnie, zdarzało sie że mnie porządnie wnerwiała. Ale z drugiej strony - który z bohaterów tego nie robił?
Graalion

Ja bardziej miałam na myśli jej powrót w sensie ponownego zaangażowania się w "kosmiczne sprawy" w Graduation, a nie z Nowego Jorku. Chociaż nie lubię takiego gdybania. Może by została, może jednak poczułaby, że czegoś jej brakuje... Nie wiadomo.
megg

Hmm... nie zgodze sie tak do końca z Megg w kwestii jej powrotu. Maria wróciła, bo jej menagerka okazła sie wredną ***** bo chciała z Marii zrobić drugą Britney Spears co pannie Deluca niezbyt sie spodobało. Ciekawe co by było gdyby jej "kariera" przebiegała po jej myśli. Wróciłaby? Wątpie... :p
Elisabeth jak to woda sodowa udeżyła jej do głowy? Po pierwsze nie miała z czego bo kariery nei zrobiła, a po drugie sądze że wcale nei zrobiła się jakaś rozrzutna czy zadufanba w sobie.
No i co do rozstań i powrotów Michaela i Marii to sądze że niesprawiedliwe jest wytyczanie kto zawinił, bo wina leżała po obydwóch stronach.
Czips

Heh Maria Deluka według mnie jest osobą z mocnym charakterkirm, potrafi być radosna, smutna, zazdrosna o Michaela. Nie zerwała by z nim gdyby nie Bili ta ciota. Ma wspaniały głos do teraz słucham jej muzy na kompie. Jednym słowem jest w dechce. Chociaż Michael ja wkurzał i nie opiekował sie nią zabardzo ciągle go kochała nawt po rozstaniu wszyscy wiemy ze sie kochali swiadczy o tym naprzyklas wspolna noc przed nowym yorkiem.
~olcik

No pewnie, że chwała jej za to! :))
megg

"A poza tym- w końcu i tak wróciła. Wybrała życie- ucieczkę rezygnując z marzeń o śpiewaniu, z szans na inne życie, z kontaktów z matką po raz kolejny, być może na zawsze. I zrobiła to z miłości i dla przyjaźni."-i chwała jej za to,że wybrała miłośc i przyjaźń,bo tego nie zastąpi nic...
Elizabeth

Maria to moja absolutnie ulubiona postać z Roswell. I także postać bardzo, ale to bardzo podobna do mnie, naprawdę mogłam się z nią utożsamiać. Była wspaniałą przyjaciółką dla Liz, która zawsze mogła na nią liczyć. Jej związek z Michaelem był bardzo burzliwy, bo oboje mieli bardzo wybuchowe charakterki ;) Ale czym byłby ten serial, gdyby się ciągle nie kłócili i nie godzili, nie rozstawali i nie wracali do siebie? Była gotowa wiele dla niego poświęcić, chociaż bardzo częśto przez niego płakała. I chociaż Michaela uwielbiam, to nie zapominajmy, że w I i II sezonie nieraz zachowywał się wobec niej jak totalny idiota (sprawa Courtney, czy jak jej tam, chociażby).

Oczywiście kochałam te jej zabawne, bezczelne teksty i złośliwe poczucie humoru. To dzięki niej serial był tak zabawny, a ja konałam ze śmiechu przed telewizornią ;) Miała fenomenalny głos, najbardziej urzekly mnie w jej wykonaniu piosenki z "Viva Las Vegas" i oczywiście Amazing Grace, przy którym już wiele razy ryczałam jak nienormalna.

A co do III sezonu... Kiedy zerwała z Michaelem pod zgubnym wpływem Billy'ego-Z-Obleśnym-Zarostem moją pierwszą myślą było "Ty skończona idiotko, jak mogłaś zostawić TAKIEGO faceta, który w dodatku dla Ciebie został na tej planecie?" Ale potem to przemyślałam i stwierdziłam, że jestem dla niej niesprawiedliwa, i że w gruncie rzeczy ją...rozumiem. Maria przez całe życie miała jedno, wielkie marzenie- śpiewać. Musiała jednak zapomnieć o sobie, swoich pragnieniach, planach i wplątać się w "kosmiczny bałagan". A takie zapomnienie o sobie i swoich potrzebach nigdy się na dłuższą metę nie udaje. Sama dobrze wiem, jak to jest "więdnąć, rozpadać się" w jakimś miejscu, marzyć o innym życiu, "bo przecież musi być coś lepszego niż Roswell". Tak więc uważam, że nie można mieć jej za złe próby spełnienia marzeń, wyjazdu do NY. Cicha napisała, że niektórzy uważają, że Maria zrobila źle, bo chciała dla siebie czegoś więcej niż tylko Michaela. Prawda jest taka, że sama miłośc czasami nie wystarcza, żeby być szczęśliwym. Taka decyzja musiała być dla niej bardzo trudna, ale postanowila zawalczyć o siebie, o prawdziwą Marię. I miała do tego prawo.

Chociaż oczywiście spełnianie marzeń to jedno, a to, że się z nim przespała, a potem odrzuciła to zupełnie co innego. I tego nie rozumiem.

A poza tym- w końcu i tak wróciła. Wybrała życie- ucieczkę rezygnując z marzeń o śpiewaniu, z szans na inne życie, z kontaktów z matką po raz kolejny, być może na zawsze. I zrobiła to z miłości i dla przyjaźni.

A tak jeszcze na marginesie- uwielbiałam jej styl ubierania i fryzury. No, oprócz tej z I sezonu ;P
megg

Zajeła się swoją karierą,niewiedziała ,że jej przyjaciółka może umrzeć,wtedy to ją nie interesowało,co prawda przeprosiła za to Parker.W odc. Changes Michael powiedział jej pare słów prawdy.Wydaje mi się,że właśnie to przemówiło jej do rozsądku.
Co do potraktowania Guerina.Przypomnij sobie odcinek Behind the Music,Changes,lub nawet Samuel Rising,dawała mu nadzieję,a potem wszystko niszczyła.
"Hmmm...czy on czasem nie potraktował jej tak lub nawet gorzej 2 czy 3 razy"-podaj mi przykład.Za każdym razem gdy Michael zrywał z Marią robił,to dla jej dobra.To właśnie ON chciał,żeby zaczeła życie od nowa,bez niego,bez tego co go otacza,jednak ona protestowała,brneła w całą sytuację dalej,a gdy już jej się to znudziło,była zmęczona wpewnym sensie,powiedziała "papa"
"Ale czy nie miała prawa ich o to oskarżyć?"-jak mogła ich oskarżać skoro dobrowalnie "wkręciła" się w sprawy kosmitów.Max czy też Michael do niczego jej nie zmuszali.I nie można porównywać sytuacji Marii do sytuacji Liz.Parker mogła umrzeć,a Maria była tylko zmęczona tym co się działo.
A sprzeciwić Michaelowi umiała się zawsze,niebyła kruchą Parker,żeby nie umieć powiedzieć NIE.
Jak pisałam wcześniej DeLuca jest zaraz po Michaelu jedną z moich ulubionych postaci,jednak staram się zauważyć jej potknięcia i błędy,a w 3 serii trochę się tego nazbierało i nie umiem przejśc obok tego obojętnie.
Elizabeth

Wkraczam do akcji, bo dopiero jak zamiesciłam mój komentarz pojawił się wpis Elizabeth.

'Nie wiedziała co tak naprawdę chcę od życia,od siebie,od Michaela.Oskarżała kosmitów,o to co się dzieje w jej życiu,ale przecież sama w to weszła(mogła się przecież usunąć w cień po dowiedzeniu sie prawdy)'
Ale czy nie miała prawa ich o to oskarżyć? Wyjechała do NY aby odnaleźć czego tak naprawdę pragnie, ale wróciła. Przecież dokładnie o to samo chodziło z Liz i jej wyjazdem do Vermont - sama przyznała, że straciła kontrolę nad swoim życiem, a wyjazd i życie zdala od kosmitów (a w szczególności Maxa) miało jej pomóc się odnaleźć. Gdyby DeLuca została w Roswell i nie starała się spełnić swojego marzenia skończyłaby jak Liz w Changes tyle, że bez mocy, które pomogły jej to wyrzucić z siebie. Maria dusiłaby to w sobie.

'Gdy miała szansę zostać znaną pioosenkarką woda sodowa uderzyła jej do głowy.'
Tego nie rozumiem. Gdyby woda sodowa uderzyła jej do głowy śpiewałaby każdy marny tekścić, jaki by jej podsunęli i zdecydowałaby się ciągnąć ten 'show' dalej. Właśnie nie sprzedała siebie i swojej muzyki, bo zrezygnowała.

'Zapomniała,że ma przyjaciół,liczyła się tylko kariera,była zaślepiona.Nigdy jej nie zapomnę w jaki sposób potraktowała wtedy Michaela,to było okropne'.
Stały zarzut, który mnie denerwuje. Jak go potraktowała? Hmmm...czy on czasem nie potraktował jej tak lub nawet gorzej 2 czy 3 razy? Zawsze jego marzeniem był powrót do domu i często to marzenie stawiał przed Marią, a co się dzieje, gdy to Maria raz jedyny chce i ma szansę spełnić jedno ze swoich marzeń? Niektórzy fani (mówię niektórzy, bo już to kilka razy słyszałam) ją atakują, bo chciała czegoś więcej niż Michaela. Gdyby żyła tylko Michaelem wkrótce umieszczona zostałaby w jego cieniu i prawdopodobnie stałaby się Liz Parker z początku III serii, która nie potrafiła się chłopakowi sprzeciwić (Aż do Changes.).
Co do przyjaźni: Nie wiem czy można jej coś zarzucić pod tym względem w III sezonie. Była przy Liz gdy jej potrzebowała i gdy Max był w LA, pomagała Isabel przy ślubie, kiedy tego potrzebowała, była z Liz gdy umarł Max. Gdzie to zaślepienie? Nie mogę bardziej odpowiedzieć dopóki nie usłyszę konkretów tego 'zaślepienia'.
Cicha

Maria DeLuca... taak... moze nie jest moją ulubioną bohaterką, ale jedyną do której nic nie miałam i dla której zawsze załamywałam ręce. Strasznie wkurzała mnie jej fryz z I sezonu, ale każdy ma takie odchyły, nawet ja :D Podziwiałam ją za jej oddanie Liz i jej miłość do Michaela, dla którego zrobiła by wszystko. Gdy ją wspominam zawsze pierwsza myśl jaka przebiega mi przez głowe to Maria wybiegająca z CrashDown z krzykiem w zielonym stroju haha... pikne to było. Jej śpiew tez był fajny, bo nei boski znowu, ale Amazing Grace mnie rozwaliła do teraz kiedy słucham ścieżki dzwiękowej z Roiswell to łezka kręci mi się w oku zwłaszcza że słyszalny tam jest też płacz. Czy była taka zdecydowana? Może w stosunku do Michaela ale tak ogólnie... Bardzo mi sie podobała kiedy tak zawzięcie szukała Enigmy... Teraz przypomniałam sobie że jedną rzecza mnie wkurzyła, kiedyzostawiła wszystkich i pojechała do LA robić kariere, wiem że to było jej marzenie i te sprawy, ale sądze że nei powinna zostawiać przyjaciół i chłopaka tylko dla mniemrawej sławy. A jej usta? Hmm.. mnie sie tam podobały zwłaszcza w komplecie z fryzurą z III sezonu
Czips

Ja powiem tak: Maria to tak ogólnie mówiąc moja ulubiona postać w serialu. Wiem, że gdybym poznała taką osobę na żywo to na pewno bardzo bym ją polubiła.

Nieraz skrzywdzona ciągle szła dalej i ciągle walczyła o to w co wierzyła (np. związek z Michaelem, który raczej do łatwych nie należał.). Wspaniałe poczucie humoru, którym częsty próbowała rozluźnić napiętą sytuację. Wspaniała przyjaciółka, chociaż były momenty w których, moim zdaniem, inni bohaterowie traktowali ją zbyt z góry.
Wydaje mi się jednak, że postać Marii z czasem trwania serialu i mijającymi seriami była coraz bardziej spłaszczana przez Katimsa :/
To teraz sobie poczekam na resztę komentarzy, żeby jej pobronić :)
Cicha

Po Michaelu jedna z moich ulubionych postaci.Gdyby nie ona na mojej twarzy rzadziej gościł by uśmiech przy oglądaniu Roswell;-).Była oddaną przyjaciółką,,wesoła,cieszyła się życiem.W 1i2 serii była the best,jednak w trzeciej juz nie wszystko było takie wspaniałe.Tak jak większość bohaterów zmieniła się,ale na gorsze.Nie wiedziała co tak naprawdę chcę od życia,od siebie,od Michaela.Oskarżała kosmitów,o to co się dzieje w jej życiu,ale przecież sama w to weszła(mogła się przecież usunąć w cień po dowiedzeniu sie prawdy).Gdy miała szansę zostać znaną pioosenkarką woda sodowa uderzyła jej do głowy.Zapomniała,że ma przyjaciół,liczyła się tylko kariera,była zaślepiona.Nigdy jej nie zapomnę w jaki sposób potraktowała wtedy Michaela,to było okropne.W sumie przez całą 3 serię nie wiedziała czego chce,dopiero w ostatnich scenach w Graduation zdecydowała się pozostać w "kosmicznym bałaganie".
Co do jej głosu,bardzo lubiłam jak śpiewa,a na pogrzebie Alexa,to właśnie przez jej śpiew się rozryczałam jak nienormalna.
Elizabeth

Maria - moja ulubiona bohaterka. nigdy jakoś specjalnie mi nie podpadła. Zawsze wiedziała co ma robić, była zdecydowana. Gdyby nie DeLuca Liz Parker prawdopodobnie pogubiła by się w swoim świecie.
Teksty Marii zawsze poprawiały mi humor: mogłam się z nich śmiać i śmiać ... :) (naj to chyba cola z arszenikiem :) )
A głos faktycznie Maria miała świetny. Po prostu - perełka :)
Co do sprawy z Michaelem - no cóż. Ja mogę powiedzieć, że w tym związku wszystkie kłótnie powodowane były bardziej przez JEGO niż JĄ, bo, tak jak już powiedziałam, Maria wiedziała czego chce.
Jedyne co mnie w niej wkurzało to te ostro czerwone pomalowane usta, ale to taki drobiażdżek:)
słowem - DeLuca DeBest :)
martunia

Poprzednie | 1 | 2 |