Nowości

:: Control

 17.7.2004 | luki
W tym odcinku bez wątpienia główną postacią jest Max, którego postawa może budzić spore kontrowersje. Bo Control chyba najlepiej pokazuje egozim "króla", tak bardzo krytykowany przez wielu, a przez innych (szczególnie przez fanki Evansa) usprawiedliwiany. Oczywiście, Max miał swoje racje i swój szczytny cel, ale dążenie do niego "po trupach" to stanowoczo za dużo. Cierpieli przez to prawie wszyscy: Langley, Isabell, Liz, pani Evans... A jedno "przepraszam" na końcu odcinka to chyba stanowczo zbyt mało.

Dodaj komentarz


Wasze komentarze

Poprzednie | 1 | 2 | 3 | 4 | Następne

Zaraz będzie news...
{o}

Chat ma jednak najwyższy wskaźnik. Całe 0.
Ale to i tak najlepsza stronka pod słońcem.
age

Age, przejrzałas działy...a byłaś na forum ? Tam dopiero jest ciekawie :)
Ela

W ramach buntu zacznijmy komentować tutaj.:)
age

No i co ? Nikt z naszego kierownictwa nie doda newsa kolejnego odcinka ?
Ela

Ale szkoda, że umarł. Zawsze sie zastanawiałam jak wyglądałoby jego spotkanie z Liz. No i może mina Maxia przy tej okazji. :)
age

Aha, było tu jeszcze wspomniane, że obie ziemskie wersje Zana były dobra, także ta nowojorska. Moim zdanie to za daleko idące stwierdzenie. O nowojorskim Zanie tak naprawdę nic nie wiemy. Poznaliśmy go tylko przez chwilę, w czasie początkowej rozmowy i ze wspomnień Avy (zresztą zakochanej w nim). Bardzo możliwe, że był równie wredny jak Rath i Lonnie.
Graalion

Doszłam więc do takich wniosków(to jeszcze nie podsumowanie):
1. Max działał tak spontanicznie i desperacko, że się mu
mu się chyba na chwilę wyłączył kosmiczny zasilacz :). ALbo scenarzysta zasnął nad swoją pracą i trochę pominął.
2.Loonie jest chyba kosmitką z planety Antar. Loonie, opisujesz to wszystko tak jakbyś tam była :O Jestem pod olbrzymim wrażeniem.
3.Zrobiło mi się żal Naseda Kal'a (chyba dobrze odmieniam): Okazało się, że powstali tylko po to by bronić, strzec i opiekować się królem. Nie mieli własnego życia. Już wiem czemu Tess taka była(WSZYSTKO ROZUMIEM, HURRA!!!). Wychowywał ją transmutant- ktoś kompletnie bezuczuciowy. Oczywiście, wczesniej znałam wytłumaczenie "Tess była taka nie inna bo zajmował się nią Nasedo" ale teraz bardziej to do
dotarło....nie maiła z kgo brać przykładu.
4.Maxio to szczęściarz, w czepku (raczej w inkubatorze:) urodzony. Tacy fajni rodzice(Michael i Tess nie mieli już takiego farta), kochająca dziewczyna(Isabel miała już więcej problemów. Tess też). W dodatku przywódca i król(to ma swoje dobre i złe strony). Max nie chciał zosatwiać swoich bliskich, ale nie pomyślał o drugiej opcji- polecę na Antar i już nie wrócę. Rozumiem syn, to naprawdę ważne. Ale ja sama nie wiem po czyjej stronie stanąć- to co robił Max było ważne, ale jego bliscy...osoby, które go kochały i cierpiały z powodu jego decyzji.....
Strasnzie trudna sprawa. To co było dla mnie takie oczywiste, teraz jest zbyt skomplikowane i już nie takie pewne. Zastanawiam się nad jednym- Czy Max obowiał się o swojego syna, myśląc tylko o Kivarze i jego spółce, czy bał się też Tess? Bo dla mnie ona nie była żadnym zagrożeniem. W końcu to jej syn, a przecież miała w sobie jakieś ucuzica macierzyńskie....
anka^^

Doszłam więc do takich wniosków(to jeszcze nie podsumowanie):
1. Max działał tak spontanicznie i desperacko, że się mu
mu się chyba na chwilę wyłączył kosmiczny zasilacz :). ALbo scenarzysta zasnął nad swoją pracą i trochę pominął.
2.Loonie jest chyba kosmitką z planety Antar. Loonie, opisujesz to wszystko tak jakbyś tam była :O Jestem pod olbrzymim wrażeniem.
3.Zrobiło mi się żal Naseda Kal'a (chyba dobrze odmieniam): Okazało się, że powstali tylko po to by bronić, strzec i opiekować się królem. Nie mieli własnego życia. Już wiem czemu Tess taka była(WSZYSTKO ROZUMIEM, HURRA!!!). Wychowywał ją transmutant- ktoś kompletnie bezuczuciowy. Oczywiście, wczesniej znałam wytłumaczenie "Tess była taka nie inna bo zajmował się nią Nasedo" ale teraz bardziej to do
dotarło....nie maiła z kgo brać przykładu.
4.Maxio to szczęściarz, w czepku (raczej w inkubatorze:) urodzony. Tacy fajni rodzice(Michael i Tess nie mieli już takiego farta), kochająca dziewczyna(Isabel miała już więcej problemów. Tess też). W dodatku przywódca i król(to ma swoje dobre i złe strony). Max nie chciał zosatwiać swoich bliskich, ale nie pomyślał o drugiej opcji- polecę na Antar i już nie wrócę. Rozumiem syn, to naprawdę ważne. Ale ja sama nie wiem po czyjej stronie stanąć- to co robił Max było ważne, ale jego bliscy...osoby, które go kochały i cierpiały z powodu jego decyzji.....
Strasnzie trudna sprawa. To co było dla mnie takie oczywiste, teraz jest zbyt skomplikowane i już nie takie pewne. Zastanawiam się nad jednym- Czy Max obowiał się o swojego syna, myśląc tylko o Kivarze i jego spółce, czy bał się też Tess? Bo dla mnie ona nie była żadnym zagrożeniem. W końcu to jej syn, a przecież miała w sobie jakieś ucuzica macierzyńskie....
anka^^

Obawiam się, że właśnie po raz niewiadomoktóry przejrzałam wszystkie działy na tej stronce, a w każdym razie sporą ich część. :)
age

A wiec nie tylko ja tu siedzę, czekając na newsa ze zdjęciem Kivara? Miło, że mam towarzystwo. :)
age

Olka, nie zaczynaj :)
Ela

I doszliśmy do tematu funduszy. Racja. Sprowadźmy Roswell do pieniędzy. Proponuję zacząć od małego Zana. Ile proponował Kivar?
age

Jak nie wiadomo o co chodzi, chodzi o kasę ;)
Olka

Być może wysłanie lojalnych obrońców było niemożliwe. Transmutanci raczej nie byli prawdziwymi Obcymi, zostali stworzeni jak roboty. K4 zostali odrodzeni jako hybrydy, ale bez pamięci i niezbyt silni. A obrońcy silni być musieli. W dodatku nie wiadomo wiele o procesie któremu została poddana K4, może był on tak drogi że mozna nim było poddać tylko Królewską Czwórkę.
Graalion

Hmm..trochę w tej fabule niekonsekwencji, moim zdaniem. Bo rzeczywiście, zgadzam się z Kwiatem, że niby skąd Max miał wiedzieć czy w ogóle doleci na Antar, w jakim czasie, gdzie chciał się uczyć latać...i skąd wiedział czy jak już zastanie Zana na Antarze, to wróci ? Przecież on tej planety nie znał...w tym kontekście to zachowanie Maxa mnie faktycznie zastanwia...
Hotori

Courtney była Skórem i należała do bandy Nicholasa i Kavaara, a nie wydaje mi się żeby opinie uzurpatora na temat obalonego ex władcy były szczególnie wiarygodne. Jeśli nie chcesz uwierzyć w słowa matki Zana, bo posądzasz ją i emocjonalne podejście to dlaczego tak łatwo wierzysz Kavaarowi&CO skoronależy ich posadzać o to samo? Zapominasz też o Lareku, który daleki był od niechęci do Zana- przeciwnie był mu oddany i wspominał o Zanie jakie młodym wladcy ktory chciał najlepiej dla swojego ludu, ale nie zawsze wybierał ku temu słuszną drogę.
Uważam że prawda o Zanie leży gdzieś po środku. I jeszcze jeden szczegól- nie wiem czy ktoś zauważył, ale Zan był jedynym z K- 4 którego OBA klony, mimo niewątpliwych wad, reprezentowały jednak dobrą stronę natury. Przyjżyj się Rathowi, Lonnie i Tess, dla których "sprzątniecie" kogoś, kto im ufał, kogoś z najblizszego kręgu, znaczyło tyle co zgniecenie muchy.
A co do Langleya i Nasedo. Myslę że jest w tym pewna wyrochowana metoda. Można było posłać z K-4 lojalnych, oddanych obrońców- zapewne nie brakowało ich zwolenników- zastanów się- gdyby ich nie mieli, po co Kavaar miałby wysilać się na ściganie ich po jakiejś pipidówie zwanej Ziemia, marnowanie czasu, energii i środków, wysyłania za nimi tabunów Skórów i pieron wie czego jeszcze. A dlatego, że pewnie nad glową wisiało mu widmo powstania- a może ono już trwało- wzniecionego przez zwolenniów K- 4. Pozbywając się się jej wytrąciłby im broń z ręki.
Jakim cudem sen z oczu miałby im spędzać 4 dzieciaków nie mająca na Antarze żadnego poparcia? Wniosek- oni je tam mieli.
Wracając do obrońców- owszem, mogli znaleść tych lojalnych, wiernych i kochających- ale emocje czasami przejmują nad tobą władzę, dyktują ci jak postąpić często wbrew zdrowemu rozsądkowi, chłodne, logiczne rozumowanie nie jest wówczas łatwe...nie jesteś maszyną, nie spełnisz rozkazu 17 letniego smarkacza wiedząc że przyniesie jemu i innym ból. Ze nie ma racji, jest zbyt młody by zrozumieć, chce kochać, zamiast ślepo podążać za przeznaczeniem, nie chce wracać na planetę, do ktorej nie tęskni.
Kochająca, oddana osoba mogłaby to zrozumieć.
Dlatego znacznie bezpiecznej jest posłać z nimi pozbawionych emocji strażników zaprogramowanych na to by służyć, bronić i strzec przeznaczenia.
~Lonnie

No wlasnie Anka przypomniala nam, ze to nie Ojciec wyrzucil Maxa, ale Max sam odszedl. Nie wiemy czy jego ojcie rzeczywiscie by sie do tego posuna, choc ja bym sie nie dziwil.
Aniu nie, w Depertue Max jej nie rozgryzl, dopiero w 4AAAB Max dowiaduje sie prawdy i jak mozemy sobie przyponiec jest z tego powodu bardzo nie mily dla samotnej matki;(
Max w tej serii ma jakas tendencje do niemyslenia. Wczesniej mowil, ze gdy znalazl UFO (w sklepie) to nie mial zamiaru odlatywac od razu lecz najpierw nauczyc sie latac. Pytanie gdzie chcial trzymac to UFO? Pod luzkiem? W szufladzie z bielizna? A uczyc sie latac chcial gdzie? na autstradzie? Stadionie? A moze mial nadzieje ze znajdzie w UFO ksiazke pt "Jak nauczyc sie latac w 5 min i doleciec do Antaru calo i bezpiecznie w drugie 5 minut"???

Jeszcze slowo na temat transmutantow. Czy nikogo nie dziwi, ze Zan mogl liczyc tylko na obstawe zaprogramowana genetycznie do jego obrony? Nie mial zadnych lojalnych towarzyszy na Antarze? (nie Licze Michaela) Jak to mozliwe przeciesz jak twierdzila jego mamusia wszysy go kochali! Krolowa mamusi jest chyba jedyna osoba, ktora tak uwaza, bo wszyscy inni kosmici najwyrazniej nie przepakdaja za Zanem (Courtney) albo wrecz go nienawidza (Kivar i teraz doszedl Kal).
Kwiat_W

Rodzice nie wyrzucili Maxa z domu, ojciec powiedział tylko, że nie zniesie kłamstw w swoim domu. Chciał weidzieć o co chodzi, a uwierzcie mi na pewno nie przewidywał wersji "Tato, jestem kosmitą." A jak widzicie mama Maxa martwiła się o niego i jak tylko znalazła numer telefonu, od razu zadzwoniła. Max popełnił kilka błędów, ale ważny był dla niego jeden cel: Uratowanie syna.
A teraz pytanie do Lukiego- co powinnien zrobić Max? Jeśli nie wystarczy "Przepraszam" to co powinnien zrobić? Niektórzy oczekują tylko żalu i takiego słówka. Chyba Liz to wystarczało....
Kwiat_W, a czy oni nie dowiedzieli się prawdy o niby-chorobie dziecko w Depertue? Bo mi się wydaje, że wtedy Max domyślił się, że Tess go okłamała. A pzoa tym to był mały błąd w scenariuszu- wcześniej K4 długo przygotowywała się przed odlotem, pożegnania i zatarcie po sboie śladu. A teraz co? Szybki lot i już? No chyba, że można byłoby usprawiedliwić to desperacją Maxa...
A co do egoizumu, to zmieniłam zdanie- Max nie myślał wtedy o sobie a o synku.
To tyle.
anka^^

Niby czego byś im nie zrobił? Co takiego Max zrobił swoim rodzicom? Że nie dzwonił do nich? Wyrzucając go z domu jak dla mnie dali do zrozumienia, że nie zależy im na kontaktach z nim.
Masz dobrych rodziców? Ja też. Gdybym to ja napadł na sklep i nie mógł powiedzieć o co chodzi, jakoś nie wyobrażam sobie by mój ojciec dał mi takie ultimatum. A gdyby tak zrobił, również czułbym się w pewien sposób skrzywdzony i nie szukałbym z rodzicami kontaktu. Przynajmniej przez pierwszy miesiąc czy dwa.
Graalion

Takie traktowanie rodziców przez Maxa owszem, jest dziwne, a raczej niezrozumiałe. Pamiętajmy, że oni (z naciskiem na matkę) również nie wykazali się dobrą wolą. Gdybym ja zachowywała się jak Max, to wierzcie mi, moi rodzice nie stali by z boku udając, że robią wszystko by utzrymać kontakt, a tak naprawdę nie robiąc nic. Wogóle cała ta sytuacja była zbyt przerysowana i nie sądzę, żeby taki obrót sprawa mógł mieć w rzeczywistości wogóle miejsce. Scenarzysta się nie popisał!
Dalej obstaję przy tym, by nie robić z Maxa maniaka, a Langleya aniołka. Przyznam jednak rację Kwiatowi, że chłopka nie myślał (trudno mu się dziwić w takiej sytuacji), ale prawde mówiąc nie wiem, co bym zrobiła. To jednak nie zmienia faktu, że wina leży po jego stronie. Ale jak mówiłam świat nie dzieli się na winnych i niewinnych. To coś raczej jak: winni i ci którzy nie mieli innego wyjścia. I nie rozważam tu morderców, którzy zabili ofiarę bo nie mieli wyjścia jeśli chcieli pozostac nieuchwytni. Mam właśnie na myśli takie przypadki jak Max, który myślę, że po prostu bał się powiedzieć Liz, że odlatuje. Kto by się nie bał? To był jego błąd, że przedłożył swój strach nad uczucia innych, ale można mu to raz wybaczyć, skoro przez większość swojego życia robił dokładnie odwrotnie.
I teraz najważniejsze - zadanie domowe. Pomaszerujcie w stronę rodziców i zapytajcie wprost, które z nich nie zdecydowałoby się oddać za was życia? Możecie mieć z nimi na pieńku, mogą was często wkurzać... ale to wasi rodzice, którzy darzą was bezwarunkową miłością (pomijam przypadki skrajene, bo bywają i takie). A właśnie nią kierował się Max.
Olka

Isc tokiem myslenia maxa?? To troche trudne, zeby nie powiedziec NIMOZLIWE! bo on nie myslal. Chcial pojechac po syna i wrocic z ni na ziemie? Puk, puk! Przeciez wtedy zabilby syna bo przeciesz on nie moze zc w ziemskiej atmosferze (a przynajmniej tak im sie powinno wydawac;P). Najlepszym rozwiazaniem jest wylecec na Antar i nic nikomu nie mowic??? A czy on w ogole wie ile na Antar sie leci? I skad ta pewnosc, ze wroci? Prawda jest taka ze nie myslal o Liz i reszczie. No nie wiem jak wy ale ja by wlal aby ktos sie ze mna pozegnal,zeby powiedzia co moze sie z nim stac, dlaczego moze juz nie wrocic. Rozumem ze ratowal syna... przepraszam, WYDAWALO mu sie, ze go ratuje, bo przeciesz nie mial na toNAJMNIEJSZYCH SZANS!!! Ale mogl choc przez chwile pomyslec o bliskich na ziemi, o tym co beda przezywali nie wiedzac gdzie jest. Na koncu odcinka zaluje, ze wszystko zawalil.. z synem, Liz, Kalem, nie wiem czy Is tez mial na mysli.

Teraz o matce. Ja mam dobrych rodzicow, wiec nigdy bym im czegos takiego nie zrobil, nie wiem jakich wy macie rodzicow skoro takie traktowanie byloby dla was niczym dziwnym. Ojciec go wyrzucil? No a co mial zrobic? Postawic go do kata? Dac szlaban? Przeciesz okazalo sie ze jego syn to grozny przestepca!!! A przynajmniej nie mozna bylo mu juz ufac po takim wybryku i ukrywaniu prawdy. Max nie byl juz dzieckiem i mial do kad psc wiec na smierc go nie skazali. Za to on stara sie chyba udowodnic, ze sobie na to zasluzyl... juz pisalem... kilka odcinkow temu mowil jakie to on i Is mieli szczescie ze trafili na takich rodzicow, a teraz co? Trudno zadzwonic???
Kwiat_W

Dobra, spróbuję teraz zrozumieć Maxa...Tylko myślę głośno...Załóżmy, że Max zadzwoniłby do matki z domu Lagleya, żeby ją uspokoić ... i co miałby jej powiedzieć ? "Mamo właśnie wybieram się w towarzystwie swojego anioła stróża, który nagle okazał się mordercą na małą wycieczkę na Antar bo szukam swojego syna, poczętego z inną, taką jak ja kosmitką" - bo tak pewnie miałoby to wyglądać. Lub skłamać. Odpada, Max nigdy nie kłamał. Wybrał wariant ostrożniejszy, wolał nie mówić nic...zauważmy nie powiedział nikomu, ani Isabel, ani Michaelowi. I wreszcie Liz. Dzwoni w momencie gdy statek unosi się w górę...Wyobraźmy sobie czy ktokolwiek powiedziałby ukochanej dziewczynie, co właśnie ma zamiar w tej chwili zrobić ? I co by się z nią działo gdyby jej to oznajmił ? Moim zdaniem myślał o niej, nie chciał jej tylko martwić swoją decyzją.
Powiedział Langleyowi..."polecę tam, zabiorę syna i wracamy". Taki miał cel, i jak sądził po powrocie, wyjaśniłby wszystkim swoje powody.
Nie usprawiedliwiam go, staram się iść jego tokiem myślenia. Doszedł w poszukiwaniach tak daleko, nadarzyła się okazja, która mogła się nie powtórzyć, wykorzystał ją, nie dla siebie, dla ratowania swojego dziecka. Szczytny cel, i ktoś zawsze przy tym będzie cierpiał. On wybrał mniejsze zło.
Ela

Ale dyskusja się wywiązała...ja nie chcę czepiać się Maxa. Uważam, że każdy ma parwo do odrobiny egoizmu. Czemu Max ma wiecznie być doskonałym bohaterem, i musi wszystko robić dla innych ? W tej sytuacji miał prawo do takiego zachowania:)
Co do Michaela- rozumiem jego zachowanie(jak zawsze). Ja też bym się obraziła, gdyby moja prawie siostra powiedziała mi o ślubie przez moją dziewczynę...A Kal ? Trochę mu wspólczuję, mimo wszystko. Uważam, że on podobnie jak Max miał prawo do swojego życia.
Hotori

Ja caly czas jestem przeciw pani Evans... i nie chodzi mi tu tylko o sprawe Isabel (to tez ale to jest tylko 40% calosci)
Nie lubie Maxa od samego poczatku serialu , ale w tym wypadku opowaidam sie za nim! Po pierwsze on ma 18 lat (tak jest dorosly powiedzmy ) Ale zwroccie uwage na to jak wychowywali go rodzice...ciepelko , wieczorne kolacyjki wspolne , rozmowy mial w nich oparcie itp. A tu nagle zostaje wywalony z domu tylko dlatego ze nie chcial powiedziec ojcu o co tak naprawde chodzilo ! A Pani Evans co ??? A nic ! Ani slowem sie nie sprzeciwila..potem tylko sie wypytuje co z Maxiem!

Natomiast jesli chodzi o Isabell to moim zdaniem tym slubem wcale na nikiim sie nie odgrywala! W koncu zaczela zyc wlasnym zyciem a nie mamusi , braciszka i Michela! Is tez jest pelnoletnia i miala prawo decydowac o sobie! Skoro sie naprawde zakochala to ta decyzja nalezala wylacznie do niej..Rozumiem troske matki ale az takiej bezczelnosci , intryg i kretactwa zrozumiec nie moge!
A najsmieszniejsze jest to ze w sprawie Isabel miala duzo do powiedzenia (a wlasciwie do zrobienia jak tu plany pokrzyzowac) Ale jak tatus Maxa wywalil to nic..tylko mina zbitego psa !
Nina*

Poprzednie | 1 | 2 | 3 | 4 | Następne