Ojej, zaledwie kilka dni mnie nie było, a rozgadaliście się w najlepsze. Odpowiem na pytania wybiórczo, co mi do głowy przyjdzie.
Co do typu osobowości jestem lekkim cholerykiem, ale nie pieklę się o byłe duperelę. Jak mnie ktoś zdenerwuje milknę kwitując komentarze delikwenta wymownym spojrzeniem, do czasu... Kiedy, nazwijmy tegoż delikwenta baranem zrobi on o jeden krok za dużo, wtedy podnoszę głos i nikt mnie nie powstrzyma dopóki nie wyleję żółci. A powiem wam, że to męczące, bo potem zawsze robię się głodna jak wilk i pędzę do sklepu po mój stały zestaw odstresowujący - litr coli, duże chipsy paprykowe i tabliczka czekolady
Życie przeszłością - nigdy go nie doświadczyłam, zawsze żyłam chwilą teraźniejszą. To też nie najlepiej. Nie wyciągam wniosków z popełnianych błędów. Pall licho czyichś, ale również i własnych.
Rodzeństwo. Ani przekleństwo, ani błogosławieństwo. Miło jest mieć z kim dorastać, postraszyć złych kolegów starszym bratem, czy mieć świadomość, że zawsze jest któs do kogo możesz się zwrócić. Ale mój brat nie jest też błogosławieństwem. Nigdy nie byliśmy przyjaciółmi - wiadomo, z równania mała siostra + duży brat wychodzą nam kłótnie i bójki wieku dziecięcego. Potem się to tonuje, rękoczyny przechodzą w niebyt, ale pozostają kłótnie. A te choć są rzadkie, mimo wszystko wraz z wiekiem rosną. Oboje jesteśmy bardzo uparci, rzadko dochodzimy do kompromisu. W dodatku mój brat ma tak odmienne poglądy na życie, że czasem mnie przeraża jego bezczynność i lekceważenie wszystkiego wokół oraz wieczne powtarzanie jego ulubionych słów "Wieeeeeem" (w domyśle, "ale nic mnie to nie obchodzi)" i "Zaraz" (w domyśle, "zrobię o co mnie prosisz, gdy skończę swoje i nie zapomnę, o co prosiłaś"). Ale jako rodzina zawsze się wspieramy. Nie wyobrażam sobie, by ktoś mógł nas podzielić.
Rodzinę mam nieliczną. Tzn. drzewo genealogiczne, jakie znalazłam u babci ma ogromną koronę, ale moja wiedza o rodzinie ogranicza się do rodzeństwa moich rodziców i ich rodziców
![Smile :)](./images/smilies/icon_smile.gif)
Za to jesteśmy silni. Nie wyobrażam sobie żeby miało zabraknąć którejś z moich babć (jednego dziadka nie znałam, drugi umarł wiele lat temu i bardzo to przeżyłam...), cioć, czy któregoś z wójków. Śmiesznie to nawet brzmi, gdy tak ich nazywam, bo całe życie mówiłam im (wójkom i ciotkom) po imieniu. Są dla mnie, jak najlepsi znajomi. Problem pojawia się chyba tylko z mężem siostry mojej mamy - ciężko by znaleźć kogokolwiek w naszej rodzinie, kto by go akceptował, a moja babcia, czyli mama mojej mamy i ciotki kilka lat temu zaczęła otwarcie pałać do niego nienawiścią. Taki to symatyczny szwagier
Z kim mam lepszy kontakt? Trudne pytanie. Z moją mamą dzielę się większością informacji i spraw, które mnie dotyczą (w pierwszej kolejności dzielę się nimi z przyjaciółką
![Smile :)](./images/smilies/icon_smile.gif)
). Ale z moją mamą kłócę się częściej niż z kimkolwiek innym. Nie na poważnie, zwykle są to bzdety, ale zważywszy na moje poglądy i upodobania i obserwując moją mamę ciężko obcej osobie stwierdzić, że jesteśmy spokrewnione. Różnimy się chyba w każdym calu. Ale i tak najpoważniejsze sprzeczki dotyczą tego, jak się noszę. Mama najchętniej usunęłaby czerń z palety kolorów i tu jest pies pogrzebany
![Cool 8)](./images/smilies/icon_cool.gif)
Mimo to nadal jestem skłonna więcej powiedzieć mamie niż tacie, chociaż jestm oczkiem w jego głowie. Modelowy przykład ukochanej córeczki tatusia. Niemal nigdy się nie kłócimy. Autorytet mojego taty w rodzinie jest niepdważalny. Zresztą częściej się z nim zgadzam, więc nie ma podstaw do sprzeczek. A kiedy się zdarzają (raz na rok, albo i rzadziej) zwykle kończy się to moim płaczem. I to jest najgorsze, bo łzy wyzwalają się automatycznie, gdy tatko podniesie głos. Wygląda to komicznie, bo potrafię na niego krzyczeć ze strugami łez na policzkach. Potem zaczynam się jąkać i wszystko wraca do normy. Ciężko by się było nie roześmiać na mój widok, nawet rozzłoszczonemu tacie.
Ulubiony kolor... hmm... let's think... How 'bout
pink ?
![Laughing :lol:](./images/smilies/icon_lol.gif)
(wiem, wiem to fioletowy, ale mojego 'ulubionego' nie było
![Smile :)](./images/smilies/icon_smile.gif)
)
Miesiąc bez telewizora minąłby jak z bicza strzelił. Nigdy nie przywiązywałam się do tego pudła zbyt mocno. No chyba, że podczas, gdy Polsat emitował Roswell. Kiedy wyjechałam na miesiąc wakacji za granicę, mama nagrywała mi odcinki i relacjonowała co tydzień wydarzenia przez telefon
![Smile :)](./images/smilies/icon_smile.gif)
Z komputerem byłoby gorzej. A to dlatego, że Roswell jest moją pasją, a z tego powodu jestem przywiązana do strony. No i mam wielu cybernetycznych znajomych, z którymi rozmów bardzo by mi brakowało.
Dlaczego jest tak, że kobieta-mężczyzna nie mogą żyć bez swojej drugiej połowy?
Bo samotność to przygnębiająca rzecz. Potrzebna człowiekowi od czasu do czasu, ale nie służąca mu w dłuższych okresach czasu.
No i proszę, jednak nie było wybiórczo. Wybaczcie tą przydługą gadaninę, nie mogłam się oprzeć - pod moją nieobecność padło wiele ciekawych pytań
![Smile :)](./images/smilies/icon_smile.gif)
No, ale czas na mnie...
Ciekawość - pierwszy stopień do piekła, czy poznania świata?