Majandra Delfino

M&M (4)

Poprzednia część Wersja do czytania Następna część

Max ziewając wszedł do pokoju. Michael właśnie oglądał "Animki".

—Widziałeś go? Widziałeś?!- krzyknął do przyjaciela, nie odwracając się nawet w jego kierunku, dziwnie wymachując rękoma.
Max tylko spojrzał na Michaela i uśmiechnął się ironicznie.
"-Jednego dnia wariuje z zazdrości, drugiego zupełnie o tym zapomina"- pomyślał.
Ale Michael wcale nie zapomniał o przyczynie zazdrości. Po prostu rano dzwoniła Maria i opowiedziała całe zdarzenie z Jessim. Najchętniej porachowałby mu teraz wszystkie kości, ale najpierw musiał obejrzeć "Animki".

—Widzę, że już ci lepiej- odezwał się Max, wyciągając mleko, płatki i butelkę tabasco.

—No- Michael odpowiedział wyczerpująco jak zwykle.

—Co z dzisiejszym obiadem?- spytał Max- Margarita z podwójnym serem?
Max po kilku tygodniach z Michaelem zaczął przejmować jego nawyki.

—Beze mnie- Guerin wstał po sok i znów rzucił się na kanapę.

—Wychodzisz?- zdziwił się Max.

—Nie zachowuj się jak jakaś cholerna mamuśka- Michael wkurzył się, nie wiadomo czemu.

—Michael, uspokój się- powiedział swoim nieziemsko spokojnym głosem Max- Chciałem tylko zapytać, ale ok.

—Zaprosiła mnie na kolację- rzucił po chwili do "niby" obojętnego Maxa.

—Maria? To chyba dobrze.

—To nie jest zwykła kolacja.

—Dlaczego?

—Bo to jej matka mnie zaprosiła.

—Uuuu- Max popatrzył na chłopaka ze współczuciem.

—No właśnie, też tak pomyślałem...

—Drrr, drrr- Max sięgnął do kieszeni.

—Halo? Tak......Już jedziemy!
Szybko skoczył po kurtkę.

—Michael wstawaj, jedziemy, Maria została porwana!


Chłopcy wpadli do pokoju Liz. Dziewczyna już tam siedział razem z Isabel i tulącym ją Alexem.

—Liz- Max szybko poszedł w jej kierunku i przyciągnął do siebie.

—Max!- krzyknęła.

—Teraz opowiedz dokładnie jak to się stało- uspokajał ją.

—Więc, Maria nocowała u mnie, rodzice wyjechali do przyjaciół. Poszłam na chwilę do łazienki, żeby się umyć i nagle usłyszałam krótki krzyk, gdy wybiegłam już jej nie było, a okno zostało otwarte. Boże, tak się o nią martwię!- wtuliła się w Maxa.

—A nie wiesz kto to mógł być?- spytał Alex, który teraz korzystając z okazji przysunął się do Isabel.

—Nie mam pojęcia- płaczliwym głosem zaprzeczyła.

—Na pewno coś widziałaś!- wkurzył się Michael.

—Nie krzycz na nią- Max stanął w obronie dziewczyny.
Michael nie odezwał się tylko chodził niespokojnie po pokoju. Zapadła chwila ciszy.

—Jadę jej szukać- wyrwał się Michael.

—I co?- spytała Isabel- Nawet nie wiemy kto ją porwał.

—W którym kierunku jechać- dorzuciła Liz.

—To Kavar- powiedział Michael- To on ją porwał.
Wszyscy popatrzyli na niego.

—Skąd wiesz?- spytała Isabel.

—Teraz to nie ważne- powiedział szybko- Nie mamy czasu.

—Ja jadę- i wyszedł z pokoju.


—Jessi, ale naprawdę nie rozumiem o co ci chodzi- mówiła Maria, szukając czegoś w kieszeniach, widocznie bardzo potrzebnego.

—Kochanie, nie martw się tym zupełnie- odezwał się Jessi skręcając na drogę prowadzącą do skał.

—Ale gdzie my jedziemy?- próbowała nie panikować.
W końcu znalazł w jednej z kieszeni poszukiwany olejek. Odkręcił go drżącymi rękoma. Jessi nie odpowiedział na postawione pytanie, tylko uśmiechnął się do siebie. Maria siedziała na tylnym siedzeniu i zastanawiała się gorączkowo, jak wydostać się z tej opresji.
"-Dlaczego Jessi mnie porwał? Może dla okupu? A może wkurzył się za to, co się stało wczoraj?"
Spojrzała ciekawie na chłopaka, zastanawiając się nad przyczyną.
"....Nama lentia, Vilandra ke..."
Spojrzała za okno z przerażeniem.
"Vilandra? Skąd on o niej wie?"
Postanowiła dowiedzieć się o nim czegoś więcej, ale nie mogła dać po sobie znać, że coś kojarzy.

—Jessi, czy chodzi o to, jak cię wczoraj potraktowaliśmy?- Maria rozpoczęła "śledztwo", chociaż jej stan psychiczny nie pozwalał nawet na wysmarkanie nosa.

—Wczoraj nic się nie stało- padła bezbarwna odpowiedź.
"To chyba zły pomysł, można go rozdrażnić"- pomyślała.
Spojrzała na chłopaka i spróbowała jeszcze raz dowiedzieć się, co myśli.
"......XXXXXXXXX........"
Nie usłyszała nic poza szumem, jak w zepsutym odbiorniku.
Jessi uśmiechnął się do niej z lusterka.
"Czy on już wie??!!"




Michael wskoczył do jeepa Maxa. Nie pofatygował się nawet aby poprosić chłopaka o kluczyki. Przyłożył dłoń do stacyjki. Isabel, Alex, Liz i max szybko wsiedli za nim.

—Przecież ty nie masz prawa jazdy- zaprotestował Max.
Michael odpowiedział mocnym szarpnięciem i silnym naciśnięciem na gaz.

—Ale gdzie mamy jechać?- dopytywała się Liz.
Michael nie chciał odpowiadać. Max wyciągnął rękę i samochód gwałtownie zahamował.

—Co ty, do cholery, wyprawiasz?!- krzyknął Mich.

—Jeżeli w tej chwili nie powiesz co wiesz, nigdzie nie pojedziesz! Rozumiesz?!- Evans warknął władczym tonem.

—Tak jest wasza wysokość!- tamten zasalutował ironicznie- Ale jeżeli on zrobi coś Marii, to będzie twoja wina!- wyskoczył na Maxa.

—Michael, jeżeli mamy uratować Marię, to musisz nam powiedzieć o co chodzi!- wtrąciła się Isabel.
Michael opowiedział im niechętnie o swoim śnie.

—Trzeba było tak od razu- szepnął Alex.

—To są magazyny, jakieś pięć kilometrów za skałami- zakończył Michael.

—Jesteś pewien?- zapytał Max.

—Tak!
Ruszyli pełnym gazem.


—Gdzie jesteśmy?- Maria patrzyła na trzymającego jej ramię Jessiego.

—Po co mnie tu przywiozłeś? Dlaczego to robisz? O co chodzi?- dopytywała się dziewczyna.
Nagle Jessi zatrzymał się i spojrzał jej głęboko i przenikliwie w oczy. Chciała się wyrwać, ale to było silniejsze od niej samej. On zajrzał do jej duszy, głębiej niż ktokolwiek, niż Michael...Widział co czuła: strach, ból, miłość, nienawiść- wszystko. Uśmiechnął się i.... pocałował namiętnie, z dziwną mocą. Przez chwilę się szamotała, ale ten pocałunek działał jak narkoza. Wszystko zaczęło się mieszać, wirować. Zobaczyła jak Jessi znów się uśmiechnął- jak zwycięzca. Potem znalazła się w jakiejś bliżej nieokreślonej przestrzeni.


—To tutaj!- krzyknęła Isabel, gdy zatrzymali się przed magazynami.
Wyskoczyli z samochodu.

—Są trzy magazyny- zauważył Max.

—Ty z Liz idźcie tu, Alex, Isabel tam, a ja sprawdzę ten ostatni- szybko pokierował Michael.
Max nie dyskutował, razem z Liz pobiegli we wskazanym kierunku.
Michael ostrożnie wszedł do budynku. Skupił wszystkie swoje zmysły na jednym celu- Marii. Wyszedł na sam środek magazynu i nagle usłyszał hałas w bocznym pomieszczeniu. Skierował sę tam cicho. Wszedł do środka i zobaczył Marię siedzącą na krześle w samym środku pokoju. Podbiegł do niej i przykucnął. Chciał chwycić ją w ramiona, ale dziewczyna wyrwała się. Była jakaś dziwna. Miała mętne, ciemnofioletowe oczy. Michael poczuł za plecami czyjąś obecność, odwrócił się gwałtownie.

—Jessi! A może Kavar?! Wiedziałem, że to ty!
Już wyciągnął rękę żeby go zabić, ale w tym momencie do Jessiego podbiegła Maria. Zarzuciła mu ręce na szyję i przytuliła się. Michael nie rozumiał co się dzieje.

—Maria! Odsuń się!- krzyknął.

—Teraz już zawsze będziemy razem!- Kavar szepnął do ucha dziewczyny, ale tak, żeby Mich mógł to usłyszeć.
Michael poczuł, że ma gęsią skórkę.

—Michael, tam jej.....- wysapał Alex, ale szybko urwał, gdy zobaczył dziwną scenę.
Za Alexem weszła Liz, Isabel i Max. Stanęli jak wryci.
Co robić?







Poprzednia część Wersja do czytania Następna część