Nowości

:: Liz Parker

 23.6.2005 | alex
Hej. Ja już jestem po sesji :) I postaram się nadrobić stracony czas... Uznałem, że najbardziej logicznym krokiem będzie zapytanie was, co sądzicie o poszczególnych bohaterach... Co w nich lubicie, a czego nie. Jakie podobały sie wam sytuacje z ich udziałem, a w jakich ich nie trawiliście. Czy zmienił się przez te trzy serie, nie tylko fizycznie, ale i psychiczne... No pytań może być setki, ale tu chodzi najbardziej o waszą wypowiedź. Sami wiecie, co chcecie napisać...
Dziś na pierwszy odstrzał idzie główna bohaterka (kolejność reszty będzie przypadkowa!), czyli Liz Parker.
Tak na wszelki wypadek dodam, że jeżeli ktoś nie wie, kim jest Liz Parker, to zapraszam do działu (to tak półżartem - półserio):
1. Bohaterowie.
2. Aktorzy.
3. Galeria.

Jedna sylwetka - jeden tydzień, żeby było sprawiedliwie. A więc chwytajcie klawiatury...

Dodaj komentarz


Wasze komentarze

| 1 | 2 | 3 | Następne

Whoa, whoa, get out the way with that good inofrmtiaon.
~rtENbHwSqsgmKdOOZ

swietna dziewczyna nikt inny by nie pasowal do tego serialu tak jak przepiekna SHIRI APPLEBY !!!
~marcofox

Ja w sumie nie mam na jej temat jakiegoś konkretnego zdania... Lubię ten serial... Bo chociaż na pierwszy rzut oka wszystko wydaje się być pogmatwane, tak naprawdę jego przekaz jest bardzo prosty. Chodzi tu po prostu o miłość i przyjaźń. Twórcy serialu wiedzieli czym przyciągnąć widzów... Najlepiej zadbać o wątek miłosny i atrakcyjną, młodą obsadę. Ja w gruncie rzeczy nie mam nic przeciwko temu - bo jest na czym oko zawiesić - ale tak naprawdę to nie chciałabym być w skórze tych aktorów.... Dlaczego? Oni są młodzi, u progu (ewentualnej) kariery... i niestety (chociaż może i zdolni i ambitni) już zawsze kojarzyć się będą z tym serialem. Bardzo trudno będzie im dostać rolę w jakimś "konkretnym" filmie. Jeśli jakimś cudem jednak im się to uda, raczej wątpliwą sprawą jest by obsadzono ich w roli głównej. Szkoda...
~xxx

Liz była barwną postacią...jeśli za pare lat wspomne Roswell to napewno bedzie to Liz (!) i ... ,Michael i Max ;-)
*WeRoNiKa*

"A że zmarnowała sobie życie to już pal licho" - nie będę jej współczuć, sama podjęła taką decyzję, jak już napisałam, mogła się chwilę zastanowić.

To nie ona podjęła taką decyzję. Podjął ją Future Max. Ale nich będzie, nie zwalajmy wszystkiego na Maxa. Ona wierzyła mu bezgranicznie. Skoro przybył z przyszłości musiało się stać coś strasznego, że Max, który kochałn ją równie mocno, jak ona jego, postanowił ją poprosić o taką rzecz. Ludzie ginęli, wszyscy, Michael, Isabel. Nie ważne, jak bardzo Liz by się sprzeciwiała, nie mogłaby wziąć na siebie takiej odpowiedzialności. Wyobrażasz sobie życie ze świadomością, że z powodu jej uczucia w przyszłości zginą ludzie. Fakt mogli wymyśleć inny plan, ale nie było na to czasu. Liz zrobiła to co powinna była zrobić. Nie miała wyboru, przynajmniej uczciwego.
Olka

Liz to dziewczyna bardzo zyczliwa, lojalna i skora do pomocy.Najwazniejsza byla dla niej rodzina i przyjaciele, za ktorymi doslownie wskoczylaby w ogien.Czesto zapominala o sobie, majac na uwadze tylko i wylacznie dobro innych.Poza tym byla bardzo inteligentna, spokojna i ulozona.Najwyrazniej holdowala zasadzie, ze "mowa jest srebrem, a milczenie zlotem".I bardzo dobrze, bo bez watpienia jeden,maly gest znaczy wiecej niz 1000 slow.Podsumowujac.. po prostu, cud dziewczyna :)
Vibke

Świetna postać.
Wcale niesztywna tylko inna i miala swój charakter.
Po tym serialu mozna bylo zauwazyc ze wiele dziewczyn stara sie byc do niej podobne.
Odważna, nie bala sie przeciwnosci ktore staly jejna drodze do szczescia z Maxem,a sceny gdze sie obscskiwali byly super.
czy sztywniara potrafi tak fajnie całować? Aż miło było popatrzeć :))
Styl tez miała fajny,zgrabna dziewczyna i do tego mądra. Dobroć, bezinteresowność, wyrozumiałość i oddanie swoim przyjaciołom.
Spokój i romantyzm.
Śliczna postać bez niej ten serial nie miałby takiego klimatu!
Inni bohaterowie tez byli super a głownie "ta zgrana trójka przyjaciół"
"Młode wilki muszą być wolne zwłaszcza wtedy gdy są młode"
secret-mind

To niżej to moje...zapomniałam się zalogować...
LadyM

"Ból i cierpienie są tu jak najbardziej na miejscu" - oczywiście, zgadzam się. Tylko że nagle Max i Tess stali się potworami, bo przez nich cierpi biedna Liz. A czy nie mogła się z tą decyzją trochę zastanowić...przecież Tess nie odleciałaby tak szybko, jeden dzień by jej nie zbawił...

"A że zmarnowała sobie życie to już pal licho" - nie będę jej współczuć, sama podjęła taką decyzję, jak już napisałam, mogła się chwilę zastanowić.

Olka wcale sobei tak do końca tego życia nei zrarnowała ;p po prostu przesunęła w czasie to co było nieuniknione :)
Czips

"cierpiąca Liz, bo Max zdradza ją z Tess - sama wepchnęła go w jej ramiona, więc niech nie zgrywa takiej męczennicy. Wrażliwa i oddana...jakoś mnie to nie przekonuje"

A jak ty byś zareagowała na podobną sytuacją. Zważ na fakt, że "wepchnęła go w jej ramiona" wbrew sobie. Ból i cierpienie są tu jak najbardziej na miejscu. Dopiero bym się zdziwiła, jakby chodziła z dziarsko zadartą głową ciesząc się, że uratowała świat. A że zmarnowała sobie życie to już pal licho. :/ Coś tu jest nie tak.
Olka

Liz...zdecydowanie nie. Byłł czas, że gdybym tylko mogła, usunęłabym ją z serialu(no i co z tego, że to główna bohaterka). Teraz już mi przeszło, Parker jest mi bardziej obojętna. Ale wciąż wiele jej cech mnie denerwuje, w większości zgadzam się pod tym względem z Cichą i Nan. Propozycja z uśmierceniem Michaela, 'wspaniałomyśle' darowanie życia Tess, to jej 'poświęcenie' w TEOTW(błagam, i to ma być ta rozsądna Liz?), Busted(to był chyba najgłupszy odcinek całego serialu), Sean - i ona niby liczyła się z uczuciami innych? Alex - "chciałabym ci powiedzieć, ale to nie jest moja tajemnica", to trzeba było nie prosić go o przysługę, cierpiąca Liz, bo Max zdradza ją z Tess - sama wepchnęła go w jej ramiona, więc niech nie zgrywa takiej męczennicy. Wrażliwa i oddana...jakoś mnie to nie przekonuje
LadyM

Liz jest dla mnie bardzo ciekawą postacią i od początku obdarzyłam ją bardzo dużą sympatią. Poznajemy ją gdy jest zwyklą nastolatką prowadzącą normalne życie. Uważam że stanęła przed bardzo trudnymi sytuacjami i decyzjami. To że wybaczyła Maxowi, to że była taką cudowną przyjaciółką tworzy niesamowitą postać przepelnioną miłością, wiarą i momentami nienawiścią. Uwielbiam śmiech Liz a gdy płakała na ekranie jej płacz udzielal się takze mi. Poruszlyliście fakt tego ze Liz nie chciala zdradzić prawdy Alexowi, ale trzeba zauważyć że ona postąpiła tak ponieważ obiecała MAxowi i calej trójce że ich nie zdradzi. Trzeba zauważyć że było to bardzo trudna stytuacja dla niej i trudno byloby komukolwiek z niej wybrnąć. Ja osobiście bardzo szanuję LIz za to ze wybaczyla Maxowi i przede wszystkim Tess. Myślę że w głębi duszy Liz "zrozumiala tess" i wybaczyła jej. Dla mnie postać Liz jest skomplikowaną postacią ale ja ja bardzo polubilam bez wzgledu na wszystkie jej "odchyły". Uwielbiam także jak pisała w 1 serii pamiętnik, można w nim znaleźć wiele ciekawych wzkazówek
:)

Bardzo dziękuję martuniu :) Każdy z naszych bohaterów miał ciemne i jasne strony. Każdy postępował inaczej. I wydaje mi się, ze każdy moze budzić odmienne emocje. O to przecież chodzi - żeby skłonić do myślenia, dyskusji. Czasem tylko, zanim zacznie się wygłaszać sądy, warto postawić się na miejscu innej osoby. Przeanalizować, co nią powodowało. Spojrzeć szerzej. Nie musimy sie zgadzać z jej postępowaniem, nie musimy go akceptować, nie musimy lubić. Ale krytykę również opierajmy na konkretych argumentach.
caroleen

tak, caroleen, ujęłaś w słowa to wszystko, o czym chciałam napisać, bo ... ja też lubię Liz:) nigdy na nią nie 'najeżdżałam', bo starałam się zrozumieć jej wątpliwości. i powiem ci, caroleen, że ujęłaś to najbardziej ludzko. wiem, że Liz było arcytrudno nie mieć wątpliwości, zresztą Wam na jej miejscu też, bo przecież jej świat tak bardzo się zmienił. a co do FM - skoro kochała Max'a, dlaczego nie miałaby wierzyć Future Max'owi? przecież, to był ten sam Max, tylko trochę starszy i tak samo kochany przez Liz.
pozdrawiam Ciebie, caroleen
martunia

A ja lubię Liz. Wahałam się, czy powinnam cokolwiek pisać, bo głosy są raczej negatywne, ale na szczęście proporcje trochę się wyrównały ;) Ja patrzę na wszystko z perspektywy Liz, idąc tropem jej myślenia. Może dlatego rozumiem?
Jej niezdecydowanie w stosunku do Maxa? Jak łatwo jest oceniać! Tworzycie szczęśliwą parę z kimś, dla kogo zrobilibyście wszystko. Kogo kochacie ponad życie. I nagle ta osoba staje przed wami i mówi, że trzeba to zakończyć. I że to wasza rola. Jak Liz miała nie zaufać FM? Jak mogła nie zgodzić się na jego warunki? Kochała go przecież, był jej najbliższy. Wiedziała również, że on czuje to samo i nie prosiłby o coś takiego bez ważnego powodu. Zawsze była odpowiedzialna, rozsądna. Zrobiła to, co nakazywał jej rozum. I może w tym cały szkopuł...Nie potrafiła się całkiem odsunąć, bo serce czuło dalej tak samo...Nie łatwo wyrzucić z głowy kogoś, kto jest dla nas całym światem. Trzeba być bardzo silnym, aby mimo uczuć, mimo starań drugiej strony, mimo niepewności jutra wytrwać przy swoim. Podziwiam, bo mnie chyba nigdy nie byłoby na to stać.
Pamiętajcie też, że ona zrobiła to całkiem sama. Wbrew temu, co mówicie, Liz nie użalała się nad sobą. Na pewno nie przed innymi. Czasem mówiła głośno, co ją boli, ale głównie walczyła i podejmowała decyzje samodzielnie. Zawsze mając na uwadze dobro innych.
Max i Tess. Wiecie co to jest podświadoma zazdrość? Bardzo ludzkie uczucie :) Nawet kiedy związek zakończył się już dawno i nic nie zostało z emocji widok ekspartnera z nową miłością powoduje czasem ukłucie. A Liz ciągle kochała Maxa. Popatrzmy na to z jej strony – jakież to ludzkie mieć takie pretensje: przecież ona zrobiła to wszystko dla niego, a on ją zranił. Może brzmi to głupio, ale nikt nie powiedział, że ludzie są racjonalni.
Nie wiem też, dlaczego tyle pretensji o Seana. Czy to takie dziwne, że w ten sposób chciała zapomnieć o Maxie? Ile dorosłych osób postępuje identycznie! I doprowadza sprawę dużo dalej niż Liz...
Mam wrażenie, że wiele z was patrzy na Liz bardzo powierzchownie, tak jak powiedziała to Ela. Idealna córka, przyjaciółka, dziewczyna, uczennica. Nic dziwnego, że tak się jej oberwało ;) Nikt nie lubi ideałów, szczególnie takich, które jednak popełniają błędy.
A Liz nie była idealna. Robiła głupoty. Bywała zagubiona, niezdecydowana, za bardzo zakochana, uległa, wystraszona, czasem zbyt liberalna i pewna swego. Ale przecież ona miała kilkanaście lat! Według mnie i tak doskonale dawała sobie radę z rzeczywistością.
Scena, w której zdenerwowała mnie najbardziej to odcinek III serii, w którym Maria zrywa z Michaelem. Rozmowa ich dwóch na łóżku i rozpacz Liz po straconych marzeniach. To była głupota, bo nie widziałam wcześniej u Liz żalu za utraconym życiem. Widziałam ból, strach, niepewność, widziałam rozczarowanie, ale widziałam też miłość, za którą szła z radością. Dla której była w stanie zrobić wszystko
caroleen

Elizabeth Parker niby taka cicha a wzbudz atyle emocji.Co lubię w Parker??Myślę,iż to,że za wszelka cenę dążyła do postawionego przez siebie celu(śmierć Alexa)Była wspaniałą przyjaciółką.Chciała czynić dobro,ale nie zawsze jej to wychodziło.Jednak najbardziej denerwowało mnie jej niezdecydowanie wobec Maxa.Raz z nim chciała byc(zapominała o przeszłosci),a innym już nie,bo twierdziła,że przeszłośc pozostawiła ranę w jej sercu.Chwilami bywała samolubna(ale kto taki nie jest?:))robiła raz siebie cierpiętnice,a raz Matkę Miłosierdzia.Ogólnie lubiłam ją,ale chwilami doprowadzała mnie do szału.(ale nie bardziej niż Max)
Elizabeth

zgadzam się z Lissy. to rzeczywiście zabrzmiało, jakby miała takie hobby i było todla niej przyjemnością. ja powiem tylko jedno, to był niezmiernie trudny dla Liz okres w jej życiu i nie mówmy, że za często płakała, bo ja uważam, że miała ku temu powody.
pozdrawiam zarówno Lissy jak i Czips
martunia

sama doprowadzała się do sytuacji w których jej psyhika wysiadała?...
Nie kumam tego. Raczej całkiem sama się do nich nie doprowadzała. To zabrzmiało prawie, jakby miała takie hobby...
I też nie uważam, że Liz za często płakała. Akurat ona przeżyła dużo sytuacji w których miała do tego prawo. A np. po śmierci Alexa to właśnie ona najmniej płakała.
Lissy

Ela po pierwsze to CZIPS a nie CHIPS :D hehe... no przecież nie pisałam tego na poważnie ;p
No a co do twojego komenta to Liz wcale podświadomie nie ufała Szeryfowi dokładnei pamietam scene jak mówiła, że nie mają wyjścia i Max na pewno by zrobił to samo i że to Max chciał mu już wczesniej zaufać... po za tym można różnie reagowac na różne sytuacje np płaczem jak to zauwazyłaś ale Liz płakała z nadmiarem no i mogła pomyślec zanim sama doprowadzała się do sytuacji w których jej psychika wysiadała, jednak zgodze sie z tym że ta cała sprawaz kosmitami spadła na nią jak grom z jasnego nieba
Czips

Hm........ Ja tam lubię Liz, choc rzeczywiście... jest trochę za sztywna..... I w trzeciej serii to nie była aż taka śwqięta. Mi tam ona pasuje Lubię ja...nawet bardzo:)
Primek1

Oczywiście, że nie jestem sprawiedliwa. Ale nie muszę być, w końcu mamy tu pisać o własnych opiniach i wrażeniach, a ja takie mam wrażenie, na które złożył się, przyznaję, i serial, i opowiadania. A ponieważ jak ostatnio w wielu komentarzach przewijał się motyw "własnego zdania" i ja postanowiłam coś z tym zrobić, za radą pewnych osób >:) Sprawiedliwość bywa zresztą względna i jak widać istnieją nie tylko wielbiciele Liz, ale i jej przeciwnicy.
To, jaka ona jest w moich opowiadaniach to inna sprawa, bo trudno wyeliminować całkowicie główną bohaterkę serialu.
Nan

a dla mnie Liz jet postacia bezbarwna,wiecznie swieta,dobra,rozwazna,najpiekniejsza i ze wszyscy powinni ja kochac....i to ona ma moce...troche przesada....nie podobala mi sie w ostatnim odcinku ze swoim podejscie do Marii...jest dlka mnie mdla...nie lubie takiego typu dziewczyn i tyle....

czy mój komentarz pozostał niezauważony?:)
martunia

Eluś, Nan - czekałam na wasze komantarze ^_^ Jeden wyklucza drugi, drugi wyklucza pierwszy. Zgadzam się z Elą, Nan chyba dałaś się ponieść niechęci jaką żywisz do bohaterki (również z powodu jej wizerunku w opowiadaniach fanów, gdzie na siłę się ją heroizuje, co przyznaję może zniechęcać) i jej pozytywne cechy na siłę starasz się przedtawić, jako te złe. Z drugiej strony w z opisu Eli wynika, że Liz to chodzący anioł, a jeśli nie siódmy cud świata to co najmniej 'zwyczajny' cud ;) Dostrzegam cechy które wymieniłaś, ale nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że to dzięki decyzjom, które podejmowała Liz wszystko skończyło się dobrze. Osoba, którą opisałaś jest bardziej podobna do tej ze wspomnianych przez ciebie fan ficków. Ta serialowa posiadała kilka wad, a jej niezdecydowanie zalicza się do jednej z nich.

Uważam, że ta prawdziwa Liz leży gdzieś po środku. To nastolatka, która rzucona w wir niecodziennych zdarzeń nie zawsze radzi sobie z problemami. Nie uważam też by jej przemiana była jednoliniowa: na początku zdezorientowana nastolatka, potem silna kobieta. Jej obraz bardziej przypomina sinusoidę. Na każdą dobrą decyzję przypadała zła (zwracam tu uwagę na to, że brak decyzji również jest decyzję). To złe strony. Te dobre to determinacja - najbardziej podziwiałam tą Liz, która pojawiła się na ekranie po śmierci Alexa. Liz, która powróciła do stanu sprzed strzelaniany - osoby, która wszystko ma pod kontrolą, a jeśli nie, dąży do tego by odzyskać równowagę, nie toleruje niedomówień i niejasności. Pokochałam ją również za wrażliwość, za to, jak reagowała nie tylko na swoje problemy i najbliższych, ale i Michaela, Isabel i przedewszystkim Tess - nienawidziła jej, ale potrafiła zrozumieć. Także za podejście do Kyle'a, o którym pisała Ela.
Olka

| 1 | 2 | 3 | Następne