Aura

Wszystko nie w temacie.

Moderators: Galadriela, Olka

Post Reply
User avatar
pablo
Gość
Posts: 31
Joined: Thu Jul 24, 2003 1:33 pm
Location: Wałbrzych

Aura

Post by pablo » Wed Dec 10, 2003 8:05 pm

Co myślicie na temat aury?? Czy istnieje coś takiego i czy można nauczyć się postrzegać aurę u ludzi? Czy warto zakupić "Podręcznik badania aury"? http://www.merlin.com.pl/sklep/sklep/st ... =bro1,1799,

User avatar
{o}
o'Admin
Posts: 1665
Joined: Tue Jul 08, 2003 10:31 am
Location: Opole
Contact:

Post by {o} » Thu Dec 11, 2003 4:41 pm

Odpowiem od końca:
Nie warto.
Można.
Istnieje.
!@#$%^&*()^&%#$.

A może teraz taka historia (prawdziwa):

Wychodzący po Mszy św. z kościoła Robert dostrzegł za ławkami znieruchomiałą sylwetkę dziewczyny. Z rękami zwieszonymi wzdłuż ciała, przypominała niezręcznie ustawionego manekina o gipsowej zakurzonej twarzy z zastygłym na niej wyrazem czegoś nieokreślonego. Spojrzenie szarych oczu, z których umknął wszelki wyraz, utkwione było w jakimś punkcie nieskończoności. Rozpoznał znajome rysy. Przystanął. Chciał krzyknąć: "Żaneto! Żaneetooo! Uciekaj!" Ale ludzki potok porwał go z sobą; wargi pozostały nieme, a nogi uniosły go dalej...
Zaledwie kilka tygodni wcześniej Robert rozmawiał z Żanetą o swoich wątpliwościach, które zrodziły się już na pierwszych zajęciach kursu bioenergoterapii, prowadzonego przez dwóch wąsaczy w ramach Stowarzyszenia Koegzystencji, Ekologii, Radiestezji i Nauki. Wkrótce okazało się, że tylko nazwa i statut miały związek z ekologią oraz nauką, stanowiąc doskonały parawan dwutorowej działalności. Pierwszy tor - to proceder "uzdrawiania" przynoszący bioenergoterapeutom niezłe zyski, drugi - to oficjalnie prowadzony kurs radiestezji oraz różnych form medycyny niekonwencjonalnej. Niektóre z tych form, jak się po pewnym czasie okazało, miały wiele wspólnego z okultyzmem. Nawet więcej - wszystko.

Kolejne zajęcia dostarczały nowych zastrzeżeń wobec czegoś, co wymykało się ludzkiemu poznaniu, a co było jednak nie do zaakceptowania dla człowieka z Odnowy w Duchu Świętym. Kilka osób z grupy modlitewnej (łącznie z ich opiekunem w sutannie) uczestniczyło w tym kursie poznając tajniki wiedzy mającej, jak się później okazało, niewiele wspólnego z Chrystusem. Bioenergoterapeuta - co ciekawe - był jakby poza podejrzeniami; codziennie uczestniczył w porannej Mszy św., ale Robert, który otarł się o ruch New Agę, dostrzegał coraz więcej sprzeczności w pozornie "chrześcijańskiej" działalności wąsaczy i ich "stowarzyszenia". Podzielił się swoimi wątpliwościami z Żanetą, ostrzegając ją przed nadmierną ufnością wobec "nauczycieli", ale po tej rozmowie zaczęła go unikać.

Wkrótce Robert wziął udział w III Ogólnopolskim Kongresie Odnowy w Duchu Świętym na Jasnej Górze. Ponad sto tysięcy pielgrzymów, spotkanie z o. Ricardo, świadectwo niezwykłych uzdrowień (a zwłaszcza widziany z bliska człowiek, który zostawił swój wózek inwalidzki i zdumiony szedł powoli o własnych siłach, aby złożyć świadectwo wszechmocy Boga), a także modlitwy kapłana nad chorymi - wszystko to wywarło niezatarte wrażenie na Robercie. Zobaczył, jak uzdrawia Jezus Zmartwychwstały. Razem ze wszystkimi wołał: "Jezus żyje!" Po powrocie z Częstochowy odszedł z grupy "terapeutycznej", Żanetą w niej pozostała.

Minął rok od czasu, kiedy japo raz ostatni widział. Aż tu nagle pojawiła się spokojna, radosna, jakże odmieniona. Oto siedzi przed nim i - tego jest zupełnie pewien - dziwny jej letarg jest już czasem bezpowrotnie minionym. Opowiada z przejęciem: "Byłam w Medjugorie i tam Pan mnie dotknął. Zobaczyłam kapłana, który modlił się nad chorym człowiekiem, którego Jezus uzdrowił. Zastanawiałam się, dlaczego tylko modli się nad nim, a nie używa energii, jak znani nam bioenergoterapeuci i wtedy zrozumiałam prawdę. W moim sercu coś Ťzaskoczyłoť. Pan dał mi zrozumienie, że mam przestać się tym zajmować".

Żanetą po powrocie do kraju rozstała się z bioenergoterapeutami, chociaż nie przyszło jej to łatwo; dwa lata była z tymi ludźmi, subtelnie izolowana od wpływu osób spoza grupy. Nagle została sama z całym bagażem kryzysów i wątpliwości, bez żadnych przyjaźni. "Pewnego dnia jadąc autobusem - kontynuuje relację - poczułam, że mam jechać na rekolekcje. Tam poznałam kapłana, który zaczął mnie prowadzić. Tłumaczył mi, że bioenergoterapia jest złą rzeczą. Z początku jeszcze buntowałam się, nie potrafiłam zaakceptować prawdy, którą mi Bóg ukazywał. Wtedy zaczęły się różne kryzysy, takie mocne uderzenia, że nie potrafiłam tego udźwignąć. Nie tylko napięcia psychiczne, ale występowały jakieś dziwne dreszcze... Modlili się za mnie ludzie z Odnowy w Duchu Świętym".

Leży przede mną list kapucyna, o. Ksawerego, potwierdzający świadectwo Żanety i ubogacający je: "Rozpoczęły się manifestacje Złego Ducha. W czasie modlitwy wstawienniczej Żanetą dusiła się, trzęsła, wykrzywiała twarz. Objawy te nasilały się w momencie używania egzorcyzmu prostego. Było nad nią kilka takich modlitw. Równocześnie nasilała się konfrontacja duchowa..."

Po namaszczeniu chorych jakaś nagła choroba przykuła ją do łóżka; temperatura, zawroty głowy, szczególnie złe samopoczucie. Kiedy stan zdrowia trochę się poprawił, poszła do kościoła... i nie mogła wejść do niego.

"Nasuwały się różne wątpliwości - mówi Żanetą nie precyzując ich rodzaju. - Odczuwałam również coś takiego, jakbym miała wyjść z ciała i... i chciało mi się wymiotować, i miałam dreszcze. Nie wiedziałam, co się dzieje." Żanetą mówi z trudem, pokonując jakieś wewnętrzne opory: "Psychicznie nie mogłam tego w ogóle opanować. Było to dla mnie trudne i kiedy weszłam do kościoła, to zaraz coś mnie cofało; moje nogi odmawiały posłuszeństwa. Nie wiem. Po prostu trudno mi to określić. Sama byłam zdziwiona, że tak się ze mną dzieje... Jeszcze był taki przypadek, że kiedy chciałam zamoczyć dłoń w wodzie święconej, żeby się przeżegnać, poczułam silny niepokój..."

"Żaneta - pisze o. Ksawery - nie mogła chodzić na Msze św. Kiedy szła do Komunii, robiło sięjej słabo, na "Credo" coś ją dusiło, nie mogła wypowiedzieć imienia Jezusa w takich momentach. Kiedy wzięła przypadkowo do ręki kropidło (metalowe z wodą święconą) doznała duszności..."

Relacja o. Ksawerego, który uważnie obserwował Żanetę i badał jej reakcje, powinna skłonić nawet ludzi wiary do głębokich przemyśleń. A przecież były to tylko pewne oznaki, w większości widoczne na zewnątrz, natomiast świat udręki i strachu, niezwykłych doznań, rozpoczynał się kiedy gasły ostatnie promyki dnia.

"W nocy chciałam zasnąć - wspomina Żaneta wyciszonym, lecz spokojnym głosem - i... nie mogłam. Nie mogłam spać dlatego, że coś do mnie podchodziło, dotykało mego ciała, jak również słyszałam różne głosy, a także głos bioenergoterapeuty: ŤDlaczego ty mi to robisz...?ť Później, po modlitwach wstawienniczych, były takie ataki: ŤWracaj do domu, to ci nie pomoże. Po co tutaj jesteś, lepiej, żebyś spakowała się i pojechała...ť Nie mogłam jednak tego zrobić. Czułam, że toczy się we mnie walka, i to taka walka, nad którą nie potrafiłam zapanować, ale wiedziałam też, że jest jeszcze ktoś, kto o mnie walczy".

Oddajmy znowu głos o. Ksaweremu: "Ponieważ ataki się nasilały, a objawy nie ustępowały, czy raczej ustępowały na krótki czas po modlitwie, udałem się z Żaneta do bardziej doświadczonych w tej dziedzinie osób..."

Scenerię oczekiwanego starcia za Złym Duchem mogę sobie wyobrazić. W ciszy opustoszałego kościoła, grupa skupionych ludzi z Odnowy w Duchu Świętym, animatorzy, ksiądz. I Żaneta. Niespokojna, lecz ufna, bo zawierzyła Wszechmogącemu.

"Gdy wyrzekłam się bioenergoterapii - wspomina skupiona Żaneta - i wszystkich rzeczy z tym związanych, wystąpiły silne dreszcze, a nawet zaczęło mną rzucać. Po pewnym czasie straciłam przytomność, ale byłam świadoma, że Jezus przychodzi, że dotyka mnie zamykając otwarte czakrany i przerywając wszystko, co było związane z bioenergoterapią. Kiedy odzyskałam świadomość, czułam, że Jezus jest ze mną, ponieważ ogarnął mnie wielki spokój i pamiętam, że nie chciało mi się nic robić; po prostu leżałam na podłodze i chciałam tak leżeć. Było dla mnie niewytłumaczalne, że Pan przyszedł i dotknął mojego serca, że uwolnił mnie od tej zmory". Żaneta mówi coraz szybciej, jakby obrazy tłoczyły się w jej pamięci. "No i wtedy dostałam do ręki Pismo święte i powiedziano mi, że nigdzie indziej prawdy nie znajdę, że mam się kierować Pismem świętym. To było takie zakończenie i chciałam Panu podziękować za to, co dla mnie zrobił, ponieważ wiem teraz, że On jest Prawdą i uwalnia każdego człowieka, który tego chce, który chce przyjąć Jezusa".

Można byłoby spuentować ten krótki reportaż mówiąc o miłosierdziu Chrystusa. Można byłoby pogratulować tej młodej kobiecie przyszłej drogi; pragnie bowiem poświęcić się ewangelizacji... Można byłoby, gdyby nie fakt, że Żaneta to zaledwie jedna z setek tysięcy zagrożonych osób. To zagrożenie w chwili obecnej jest rzeczywistością potęgującą się - dosłownie - z każdym dniem. Bioenergoterapeuci, o których mowa, znakomicie prosperują rozbudowując swoje punkty usługowe. Robert dalej widuje ich w kościele, jeżdżą nawet do Medjugorie, buszująpo różnych placówkach usługowych, Urzędzie Miejskim...

Nikt z rozmówców Roberta nie wierzy, że kontakt z energią "uzdrawiaczy" może być groźny. Ostatni fragment listu o. Ksawerego wyjawia, że Żaneta wpadła w niewidoczne i misternie tkane sidła, a pętla uzależnienia zaciskała się coraz mocniej na niej fizycznie i psychicznie. Czy oddziaływał na jej świadomość i podświadomość dobrodusznie wyglądający przywódca sekty? Jakie znaczenie miały takie drobiazgi, jak hipnoza, akupresura, bioenergoterapia, naenergetyzowana żywność, joga, otwarte (na Złe Duchy) czakrany...?

Rok temu było w Polsce ponad pięć tysięcy bioenergoterapeutów. Dziś jest pięćdziesiąt tysięcy, a z każdym miesiącem przybywa ich coraz więcej. Organizowane są tygodniowe kursy, po których otrzymuje się dyplom terapeuty, przepraszam: "bioenergoterapeuty". Mam ulotkę przyniesioną przez żonę z supersamu (setki ludzi ją dostawało!). Ulotka jest tak spreparowana, że gdybym nie znał historii Żanety, pewnie •podskoczyłbym z radości; po TYGODNIU kursu będę leczył raki i kręgosłupy, i rozum, i wszystko inne. Będę pomagał ludziom! Wszystkim, którzy się zgłoszą i dadzą stówę albo dwie.

Nie dajmy się zwariować... Nikt nie prowadzi statystyk, ilu ludzi, którzy przeszli przez ręce "uzdrowicieli", zapada potem na znacznie cięższe komplikacje, lub... staje się pensjonariuszami zakładów psychiatrycznych. Ten połów naiwnych na wielką skalę dopiero się w Polsce rozpoczyna.

Jeśli kiedykolwiek zechcemy skorzystać z usług "uzdrawiaczy" przeróżnego pochodzenia lub rozpocząć kurs bioenergoterapii, wspomnijmy na świadectwo Żanety i wielu innych. Są bowiem energie, o których nic nie wiemy, są też fałszywi prorocy, którym nadmiernie ufamy, a których nawet krótkotrwałe oddziaływanie na nasz organizm i specjalna "obróbka" mózgu powoduje tak wielkie zniewolenie, że żadne światło Prawdy nie dociera już później do świadomości.

W straszliwej zawierusze zła, przewalającego się przez nasz kraj, trzymajmy się oburącz Pana Jezusa, abyśmy nie stracili Go nigdy z oczu serca. Tylko On jest prawdziwym Panem, Mistrzem, Zbawicielem.
התשׂכח אשׂה עולה מרחם בן בטנה גם אלה תשׂכחנה ואנכי לא אשׂכחך
הן על כפים חקתיך

comprendo.info - co autor miał na myśli - interpretacje piosenek

User avatar
Graalion
Mroczny bóg
Posts: 2018
Joined: Sat Jul 12, 2003 8:10 pm
Location: Toruń, gdzie 3 małe kocięta tańczą na kurhanach swych wrogów
Contact:

Post by Graalion » Thu Dec 11, 2003 5:58 pm

No no no, niezła propaganda :shock: . Jestem pod wrażeniem.

Związek tej opowieści z tematem jest chyba raczej bardzo pośredni.
"Please, God, make everyone die. Amen."
Wieczorny pacierz Scratch'a ("PvP")

User avatar
{o}
o'Admin
Posts: 1665
Joined: Tue Jul 08, 2003 10:31 am
Location: Opole
Contact:

Post by {o} » Thu Dec 11, 2003 7:03 pm

Dlaczego pośredni?
התשׂכח אשׂה עולה מרחם בן בטנה גם אלה תשׂכחנה ואנכי לא אשׂכחך
הן על כפים חקתיך

comprendo.info - co autor miał na myśli - interpretacje piosenek

User avatar
Graalion
Mroczny bóg
Posts: 2018
Joined: Sat Jul 12, 2003 8:10 pm
Location: Toruń, gdzie 3 małe kocięta tańczą na kurhanach swych wrogów
Contact:

Post by Graalion » Thu Dec 11, 2003 9:30 pm

A gdzie w nim są aury?
"Please, God, make everyone die. Amen."
Wieczorny pacierz Scratch'a ("PvP")

User avatar
{o}
o'Admin
Posts: 1665
Joined: Tue Jul 08, 2003 10:31 am
Location: Opole
Contact:

Post by {o} » Thu Dec 11, 2003 10:52 pm

Oj - widać, że nie orientujesz się w tej tematyce. To wszystko jest ze sobą powiązane i obraca się wokół swoistej energii - możesz to nazwać chi, ki, qi, prana, kundalini, bioenegią, biopolem, czy aurą właśnie... Oddziaływanie/odbieranie tą energią/tej energii/na tę energię to wszelkiej maści bioenergoterapie, reiki, radiestezje, wahadełka, jasnowidzenia itd.
התשׂכח אשׂה עולה מרחם בן בטנה גם אלה תשׂכחנה ואנכי לא אשׂכחך
הן על כפים חקתיך

comprendo.info - co autor miał na myśli - interpretacje piosenek

User avatar
Graalion
Mroczny bóg
Posts: 2018
Joined: Sat Jul 12, 2003 8:10 pm
Location: Toruń, gdzie 3 małe kocięta tańczą na kurhanach swych wrogów
Contact:

Post by Graalion » Fri Dec 12, 2003 12:35 am

Cóż, wprawdzie dla mnie energia ki i aura to co innego, ale w porządku, niech ci będzie :roll:
"Please, God, make everyone die. Amen."
Wieczorny pacierz Scratch'a ("PvP")

User avatar
{o}
o'Admin
Posts: 1665
Joined: Tue Jul 08, 2003 10:31 am
Location: Opole
Contact:

Post by {o} » Fri Dec 12, 2003 11:29 am

Ludzie to jeszcze dzielą - wychodzi na to, że człowiek ma z 5 ciał :lol: No ale w każdym razie budulcem aury jest płynąca energia.
התשׂכח אשׂה עולה מרחם בן בטנה גם אלה תשׂכחנה ואנכי לא אשׂכחך
הן על כפים חקתיך

comprendo.info - co autor miał na myśli - interpretacje piosenek

Post Reply

Who is online

Users browsing this forum: No registered users and 44 guests