Liz & Max
Moderator: Galadriela
-
- Gość
- Posts: 1
- Joined: Sun Jul 13, 2003 10:54 am
Liz & Max
Zatytułowałam tak ten temat bo zastanawia mnie od jakiegoś czasu taki problem.
Chodzi mi o relacje między Max’em i Liz. W ostatnich emitowanych przez Polsat odcinkach. To coś zaczęło się od odcinka Ch-Ch-Changes zmiany jakie zaczęły dokonywać się w Liz spowodowane były obecnością Max’a, a właściwie tym, że Liz nie przebaczyła Max’owi do końca i nie zapomniała o Tess i dziecku. Ale czy można o czymś takim zapomnieć i w pełni wybaczyć?
Cały odcinek jest przepełniony emocjami, które kumulują się i w końcu wybuchają w scenie na pustyni. Dopełnienie stanowi moment przy oknie Liz ich właściwie przegnania Max mówi, iż nie da się udawać, że nic się nie stało, że muszą o tym porozmawiać i prosi by aby go nie odtrącała. I na koniec te słowa z ust Max’a których nie słyszymy, a które jedynie widzimy skierowane do Liz „I love You”.
Nie wiem jak dla was, ale dla mnie scena ta jest naprawdę wzruszająca i pamiętam jak pierwszy raz ją widziałam i jak nie mogłam powstrzymać łez.
Czy jednak Liz dobrze wybrała wyjeżdżając? Moim zdaniem tak choć nie wątpliwie było to dla niej bardzo trudne. Podobno czas i odległość leczą rany. Tak wielka miłość jaka isnieje między nimi bardzo komplkuje cała tą sytuacje.
Właściwie to po powrocie Liz nie doszło do tej poważnej rozmowy. Jakoś wszystko się samo z czasem się ułożyło. Choć po tak niezwykłych wydażeniach jak śmierć Max'a jego ponowne narodziny i odzyskanie władzynie sprawiły, że Liz przekonała się o silnej więzi istniejącej miedzy nimi która przywróciła Max'a do życia. A tak naprawdę, że w obliczu takich sytuacji jak śmierć wszystkie nieporozumienia przestaje się liczyć.
Jestem ciekawa co wy czujecie i jakie macie odczucia po tych ostatnio emitowanych odcinkach?
Chodzi mi o relacje między Max’em i Liz. W ostatnich emitowanych przez Polsat odcinkach. To coś zaczęło się od odcinka Ch-Ch-Changes zmiany jakie zaczęły dokonywać się w Liz spowodowane były obecnością Max’a, a właściwie tym, że Liz nie przebaczyła Max’owi do końca i nie zapomniała o Tess i dziecku. Ale czy można o czymś takim zapomnieć i w pełni wybaczyć?
Cały odcinek jest przepełniony emocjami, które kumulują się i w końcu wybuchają w scenie na pustyni. Dopełnienie stanowi moment przy oknie Liz ich właściwie przegnania Max mówi, iż nie da się udawać, że nic się nie stało, że muszą o tym porozmawiać i prosi by aby go nie odtrącała. I na koniec te słowa z ust Max’a których nie słyszymy, a które jedynie widzimy skierowane do Liz „I love You”.
Nie wiem jak dla was, ale dla mnie scena ta jest naprawdę wzruszająca i pamiętam jak pierwszy raz ją widziałam i jak nie mogłam powstrzymać łez.
Czy jednak Liz dobrze wybrała wyjeżdżając? Moim zdaniem tak choć nie wątpliwie było to dla niej bardzo trudne. Podobno czas i odległość leczą rany. Tak wielka miłość jaka isnieje między nimi bardzo komplkuje cała tą sytuacje.
Właściwie to po powrocie Liz nie doszło do tej poważnej rozmowy. Jakoś wszystko się samo z czasem się ułożyło. Choć po tak niezwykłych wydażeniach jak śmierć Max'a jego ponowne narodziny i odzyskanie władzynie sprawiły, że Liz przekonała się o silnej więzi istniejącej miedzy nimi która przywróciła Max'a do życia. A tak naprawdę, że w obliczu takich sytuacji jak śmierć wszystkie nieporozumienia przestaje się liczyć.
Jestem ciekawa co wy czujecie i jakie macie odczucia po tych ostatnio emitowanych odcinkach?
A ja nie wiem. Moja dusza, spragniona wszelkiego, choćby najmniejszego, dramatyzmu, nie mogła wymarzyć sobie czegoś lepszego. I według mnie Liz dobrze postąpiła wyjeżdżając - oboje z Maxem odkryli, co tak naprawdę ważnego i cennego mają w życiu, co tak właściwie jest ich życiem. To bylo coś w rodzaju katharsis, oczyszczenia, pozbycia się tego całego nalotu... I teraz zaczynają od nowa, zupełnie od nowa, uczą się siebie nawzajem...
Katastrofa mogłaby być bardzo blisko....
Mi tak samo podobało sie takie rozwiązanie. Liz dobrze zrobiła wyjeżdzając z Roswell. Tak samo jak Nan i zulugula lubie trochę dramatyzmu i wzruszeń Przeciez nie wiadomo co mogloby sie stać gdyby Liz została w Roswell. Może całkowicie przestałaby panować nad swoimi "mocami" a wtedy mogłoby być niebezpiecznie, prawda?
Rozmawialiśmy na temat Maxa i Liz w komentarzach w Ch-ch-Change. Twórcy serialu potraktowali ich dorosłe problemy bardzo płytko. Przecież "choroba" Liz symbolizowała ból jaki nosiła w sobie po zdradzie Maxa, jego zaangażowaniu się w szukanie syna, przymusowe osunięcie jej od Maxa przez rodziców...Napięcie, stresy, lęki musiały znaleźć gdzieś ujście. To dramatyczne pytanie Liz "dlaczego z nią spałeś"... pozostało bez odpowiedzi. Kto jak kto ale ona miała prawo je zadać i poznać odpowiedź. Max powiedział "musimy o tym porozmawiać"....niestety wybrano inną drogę na "zaleczenie" ale coś co nas boli, a o czym nie mówimy nie znaczy, że nie istnieje....
No tak, czyli Ela napisała już wszystko Liz będzie nosiła to w sobie do końca. Przez cały czas będzie o tym pamiętała. Tak samo Max, też będzie pamiętał o tym do końca życia. I jestem prawie że pewna, że nie będą rozmawiali na ten temat. Nie rozmawia się o takich rzeczach. To za bardzo boli. Wydaje się, że czas leczy rany... Ale nie do końca... To w nich będzie tkwiło, i jestem ciekawa, czy wątek Zana byłby jeszcze kontynouwany... W dalekiej przyszłości. Czy Max spotkałby się z Zanem? Czy Liz by się z nim spotkała? Czy Zan chciałby odnaleźć ojca, prawdziwego ojca i prawdziwą matkę? I co czuła by Liz widząc ***letniego Zana z ojcem, prawdziwym ojcem... I gdyby jeszcze do tego Max i Liz sami mieli syna. Co czułby Max widząc, jak jego i Liz syn rośnie, a on nie mógł tego zapewnić Zanowi...? Eh, trochę sobie pogdybałam... Może nie na temat...
Moim zdaniem wątek Max i Liz został świetnie rozegrany w 3 sezonie z wyjątkiem tego, że Liz pomagała mu szukać syna. Ale trochę mnie denerwuje, że przez cały 2 sezon duszili w sobie uczucia do siebie, a potem po tym wszystkim wracają do swojego związku. (Tak rozumiem jak bardzo się oni kochali ) Ale nie no, najpierw za to, że Tess i Max przytulili się Liz zerwała z nim na dobre, później ma pretęsję, że się z nią przespał "Max jak mogłeś?...Ufałam ci...trzymała swoją czystość dla ciebie." Ona kazała Maxowi się na balu odczepić się od niej. Czego ona chce A Max, Liz zniszczyła 10 lat jego wspomnień, jego myśli o niej . Złamała mu serce. (z punktu widzenia Maxa.) Ona to zrobiła tylko po to by Max dopełnił swoje przeznaczenie, odepchneła go na jakieś 2 kilometry. Moim zdaniem scenarzyści powinni trochę poczekać zanim ta dwójka wróci do siebie 3. Ale w sumie to dobrze, że na koniec 3 sezonu pobrali się . Ale wydaje mi się, że scenarzyści mogliby pokazać trochę wyrzutów sumienia Maxa z powodu, że zranił Tess. A jego samotne poszukiwania syna byłyby czymś boskim. (Uwielbiam ten kawałek, kiedy Max sam jedzie wieczorem swoją nową bryką.) To mogłoby być bardzo ciekawe . A później wielki powrót do najpiękniejszej miłości w Roswell Coś pięknego. Coś zasługuje na
- Graalion
- Mroczny bóg
- Posts: 2018
- Joined: Sat Jul 12, 2003 8:10 pm
- Location: Toruń, gdzie 3 małe kocięta tańczą na kurhanach swych wrogów
- Contact:
Hę? A to niby dlaczego? Nie pamiętasz jak się zakończył 2 sezon? Po tym jak wyszło na jaw co zrobiła Tess, Max raczej nie miał powodu by czuć wyrzuty sumienia. Wcześniej tak, ale nie po tym.wydaje mi się, że scenarzyści mogliby pokazać trochę wyrzutów sumienia Maxa z powodu, że zranił Tess
Cóż, nagle zniknęły wszystkie przeszkody dla których nie mogli być razem. Byli siebie tak spragnieni, że po prostu padli sobie w ramiona.scenarzyści powinni trochę poczekać zanim ta dwójka wróci do siebie 3
"Please, God, make everyone die. Amen."
Wieczorny pacierz Scratch'a ("PvP")
Wieczorny pacierz Scratch'a ("PvP")
Stary nie chce mi się znowu pisać o szczegółach mojej teori. weź poczytaj sobieGraalion wrote:Hę? Nie pamiętasz jak się zakończył 2 sezon? Po tym jak wyszło na jaw co zrobiła Tess, Max raczej nie miał powodu by czuć wyrzuty sumienia.Tajniak wrote: wydaje mi się, że scenarzyści mogliby pokazać trochę wyrzutów sumienia Maxa z powodu, że zranił Tess
http://roswell.xcom.pl/forum/viewtopic. ... 1&start=20
http://roswell.xcom.pl/forum/viewtopic. ... c&start=60 oraz
http://roswell.xcom.pl/forum/viewtopic. ... c&start=40
http://roswell.xcom.pl/forum/viewtopic. ... c&start=40 (na stronie 4 tego forum też jest). W większość z nich są moje posty od których zaczeły się dyskusję i sprzeczości na temat Tess. Ale dobra streszczę ci moję teorię :
Max związał się z Tess. zawsze kiedy byli razem on myślało Liz. Uważam, że był z nią, bo nie chciał zapomnieć o Liz. Tess widziała te obrazy w jego głowie i z rozpaczy chciała zabić Max (nie swojego męża, MAXA EVANSA) Na Antarze on zginąłby, a ona żyłaby z Kivarem, Iz i Michaelem(Którym przywróciliby pamięć z poprzedniego życia) Ale posty lepiej przeczytaj. Moim zdaniem są ciekawe
No racja. Ale Max nawet nie pomyślał chociaż o tym jak bardzo bolała ją zdrada i dzieciak na innej planecieTajniak wrote:scenarzyści powinni trochę poczekać zanim ta dwójka wróci do siebie.Graalion wrote: 3Cóż, nagle zniknęły wszystkie przeszkody dla których nie mogli być razem. Byli siebie tak spragnieni, że po prostu padli sobie w ramiona.
- Graalion
- Mroczny bóg
- Posts: 2018
- Joined: Sat Jul 12, 2003 8:10 pm
- Location: Toruń, gdzie 3 małe kocięta tańczą na kurhanach swych wrogów
- Contact:
Postów nie chciało mi się czytać, więc wypowiem się co do streszczenia. Nie neguję rozpaczy Tess ani tego dlaczego zrobiła to co zrobiła. Chodziło mi o to, że po tym czego Max się dowiedział, raczej nie czułby większych wyrzutów sumienia niż wcześniej. Wręcz przeciwnie. Stąd scenarzyści raczej słusznie czegoś takiego nie pokazali.
"Please, God, make everyone die. Amen."
Wieczorny pacierz Scratch'a ("PvP")
Wieczorny pacierz Scratch'a ("PvP")
Who is online
Users browsing this forum: No registered users and 7 guests