Star Wars
Moderators: Galadriela, Olka
Wczoraj wreszcie miałam okazję zapoznać się z wiekopomnym dziełem pod wielce wymownym tytułem "Zemsta Shitów" eee..."Zemsta Sithów".
Obcowanie z tym arcydziełem przyprawiło mnie o kilku godzinny ból głowy i pare głębokich refleksji.
Przyznaję się bez bicia- nigdy nie byłam fanką "Gwiezdnych Wojen" ale stare epizody miały swój nieziemsko kiczowaty urok, klimat pokoleniowej legendy i oczywiście- Hana Solo W nowych epizodach niczego z tego nie uświadczysz, za to uraczą cię ogłuszające wybuchy, oślepiające błyski, dialogi które można by wpisać do Księgi Rekordów Guinessa jako najgorsze dialogi w historii kina, konstrukcja psychologiczna postaci na poziomie wypracowania niedorozwiniętego gimnazialisty i stężenie absurdów potężniejsze niż u "Monty Pytona" tylko że podawane ze śmiertelną powagą.
Obcujemy z niezapomnianymi sentencjami typu "Ani ja się boję" lub "Anakin ty łamiesz mi serce", bądź "Jesteś taka piękna. To dlatego że jestem zakochana. Nie to dlatego że ja jestem zakochany. Czy miłość cię oślepiła?" przy których Esmeralda skrzyżowana z Niewolnicą Izaurą mogłaby się schować. Wewnętrzna przemiana głównego bohatera jest utrzymana na poziomie Teletubisiów. To znaczy Anakin w jednej chwili zawodzi rozpaczliwie "Co ja zrobiłem?!" po tym jal cieżko zranił innego wojownika, by w dwie minuty później- dosłownie- wyrżnąć w pień grupkę małych dzieci. Panu Lucasowi chyba coś się pomyliło. To że Hayden Christensen będzie rzucał posępne spojrzenia spode łba co pięć sekund a co dziesięć po jego policzku spłynie glicerynowa łza, nie oznacza jeszcze że widzowie bez mrugnięcia okiem kupią jego wewnętrzną przemianę i straszliwe wewnętrzne rozdarcie. Ale co tam, ogłupi się ich jeszcze jednym hukiem. Może jeszcze uwierzą w dwóch gości naparzających się przez godzinę w wulkanicznych oparach, albo kobietę która po urodzeniu dwójki dzieci "straciła chęć do życia" albo przełkną gościa który straszliwie okaleczywszy swojego przyjaciela zamiast nieszczęśnika dobić rżnie jakieś podniosłe gadki suto zakrapiane glicerynowymi łzami.
Ręce opadają.
Obcowanie z tym arcydziełem przyprawiło mnie o kilku godzinny ból głowy i pare głębokich refleksji.
Przyznaję się bez bicia- nigdy nie byłam fanką "Gwiezdnych Wojen" ale stare epizody miały swój nieziemsko kiczowaty urok, klimat pokoleniowej legendy i oczywiście- Hana Solo W nowych epizodach niczego z tego nie uświadczysz, za to uraczą cię ogłuszające wybuchy, oślepiające błyski, dialogi które można by wpisać do Księgi Rekordów Guinessa jako najgorsze dialogi w historii kina, konstrukcja psychologiczna postaci na poziomie wypracowania niedorozwiniętego gimnazialisty i stężenie absurdów potężniejsze niż u "Monty Pytona" tylko że podawane ze śmiertelną powagą.
Obcujemy z niezapomnianymi sentencjami typu "Ani ja się boję" lub "Anakin ty łamiesz mi serce", bądź "Jesteś taka piękna. To dlatego że jestem zakochana. Nie to dlatego że ja jestem zakochany. Czy miłość cię oślepiła?" przy których Esmeralda skrzyżowana z Niewolnicą Izaurą mogłaby się schować. Wewnętrzna przemiana głównego bohatera jest utrzymana na poziomie Teletubisiów. To znaczy Anakin w jednej chwili zawodzi rozpaczliwie "Co ja zrobiłem?!" po tym jal cieżko zranił innego wojownika, by w dwie minuty później- dosłownie- wyrżnąć w pień grupkę małych dzieci. Panu Lucasowi chyba coś się pomyliło. To że Hayden Christensen będzie rzucał posępne spojrzenia spode łba co pięć sekund a co dziesięć po jego policzku spłynie glicerynowa łza, nie oznacza jeszcze że widzowie bez mrugnięcia okiem kupią jego wewnętrzną przemianę i straszliwe wewnętrzne rozdarcie. Ale co tam, ogłupi się ich jeszcze jednym hukiem. Może jeszcze uwierzą w dwóch gości naparzających się przez godzinę w wulkanicznych oparach, albo kobietę która po urodzeniu dwójki dzieci "straciła chęć do życia" albo przełkną gościa który straszliwie okaleczywszy swojego przyjaciela zamiast nieszczęśnika dobić rżnie jakieś podniosłe gadki suto zakrapiane glicerynowymi łzami.
Ręce opadają.
"I know who you are. I can see you. You're swearing now that someday you'll destroy me. Far better women than you have sworn to do the same. Go look for them now." (Atia)
""You...have...a rotten soul" (Cleopatra)
""You...have...a rotten soul" (Cleopatra)
Lizziett ty po prostu nie zrozumiałaś tego filmu
W sumie nie jestem mega fanką Gwiezdnych Wojen, więc nawet mi się nie chce odpierać zarzutów... No dobra, może jeden lub dwa
Zgadzam się jednak, że sceny z Amidalą przerosły nawet Isaurę! Ale Hyden nadrabiał tym razem nie miną, a brwiami i soczewkami A że lubię te wszystkie współczesne efekty specjalne film mi się nawet podobał. Chyba najbardziej ze wszystki dziewięciu, bo mnie jakoś urok i kiczowatość poprzednicz części (mówię o pierwszych sześciu) nie rusza, a wręcz odstrasza. Chociaż przyznam, że pierwsza część sagi (siódma, jeśli chodzi i chronologię kręcenia) również mi się podobała. Mały Ani był całkiem, całkiem.
W sumie nie jestem mega fanką Gwiezdnych Wojen, więc nawet mi się nie chce odpierać zarzutów... No dobra, może jeden lub dwa
Tylko, że to nie były dwie minutu. Fakt trochę za szybko po sobie pojawiły się sekwencje rzezi niewiniątek i scena, kiedy Anakin nadal ma duszę i wątpliwości, ale tak właśnie działa ciemna strona mocy, kiedy zrobisz ten jeden krok w niewłaściwym kierunku, dopada cię, a ty zatracasz się w sobie i pozwalasz jej sobą kierować.by w dwie minuty później- dosłownie- wyrżnąć w pień grupkę małych dzieci.
Widać nie oglądasz za wiele anime A tak na poważnie, owszem to uproszczenie, ale zważ na fakt, że cała konstrukcja Gwiezdnej Sagi jest prosta, jak budowa cepa, więc jakiego szoku musieliby doznać fani Star Warsów gdyby nagle usłyszeli, że przyczyną śmierci Amidali był wylew krwi do mózgu, połączony z paraliżem i zaburzeniami mowy na skutek powikłań po porodowychalbo kobietę która po urodzeniu dwójki dzieci "straciła chęć do życia"
Jedi nie zabijają, jeśli nie muszą, a że to czasem o wiele okrutniejsze niż śmierć, to już inna bajka...albo przełkną gościa który straszliwie okaleczywszy swojego przyjaciela zamiast nieszczęśnika dobić
Zgadzam się jednak, że sceny z Amidalą przerosły nawet Isaurę! Ale Hyden nadrabiał tym razem nie miną, a brwiami i soczewkami A że lubię te wszystkie współczesne efekty specjalne film mi się nawet podobał. Chyba najbardziej ze wszystki dziewięciu, bo mnie jakoś urok i kiczowatość poprzednicz części (mówię o pierwszych sześciu) nie rusza, a wręcz odstrasza. Chociaż przyznam, że pierwsza część sagi (siódma, jeśli chodzi i chronologię kręcenia) również mi się podobała. Mały Ani był całkiem, całkiem.
No to pewnie dlatego ja nie znoszę Jedi a więc całe Gwiezdne Wojny dla mnie leżą. Osobiście kibicowałabym Sithom, bo oni kierują się w życiu pasją, nawet jeśli czasem sprowadza ich na złą drogę, to lepsze już to niż kompletnie nic nie odczuwać. Mam gdzieś Jedi wraz z ich "równowagą wewnętrzną", "nie uleganiem emocjom" i fruwającym w powietrzu przemądrzałym zielonym nietoperzemJedi nie zabijają, jeśli nie muszą, a że to czasem o wiele okrutniejsze niż śmierć, to już inna bajka...
Miałam wrażenie że Obi Wan jest inny, wydawało mi się że kocha Anakina jak brata ( poza tym ja UWIELBIAM Ewana McGregora) ale i tu się rozczarowałam.
Ech ja zdaję sobie sprawę że Lucas nie Bergman a "Star Wars" to nie "Przełamując fale", ale pewne granice przyzwoitości w dziedzinie znośnych dialogów czy wiarygodnych psychologicznie postaci, powinny być zachowane. W starej trylogii mieliśmy to jako tako nakreślone: był szlachetny młodzieniec z białych rajstopach, dziarska niewiasta z jajami i uroczy drań który w decydującym momencie potrafił zdobyć się na bohaterstwo. W nowej mamy Haydena roniącego glicerynowe łzy i rzucającego mroczne spojrzenia z czeluści kaptura na tle straszliwych obrazów zniszczenia i przy wtórze patetycznej muzyki.
"I know who you are. I can see you. You're swearing now that someday you'll destroy me. Far better women than you have sworn to do the same. Go look for them now." (Atia)
""You...have...a rotten soul" (Cleopatra)
""You...have...a rotten soul" (Cleopatra)
- Graalion
- Mroczny bóg
- Posts: 2018
- Joined: Sat Jul 12, 2003 8:10 pm
- Location: Toruń, gdzie 3 małe kocięta tańczą na kurhanach swych wrogów
- Contact:
Jedi obdarzeni są olbrzymią mocą. Dlatego nie mogą sobie pozwolic na poddawanie sie emocjom. One bowiem szybko prowadzą ich na Ciemną Stronę. Sithowie nie wkraczają na złą drogę "czasem". Oni kierują się wyłącznie własnym interesem i pragnieniem władzy. Wrażliwość na Moc to swego rodzaju wyróżnienie, ale też i brzemię. Bowiem stając sie Jedi musisz wznieść sie ponad zwykłe ludzkie uczucia i rozterki. Nie można być Sithem i nie być złym. Moc w ten sposób właśnie deprawuje.
Również moim zdaniem przemiana Anakina nastapiła zbyt gwałtownie. Wprawdzie niby stopniowo oddawał się Ciemnej Stronie już od 2 epizodu, jednak przed zabicie mistrza Windu stał jeszcze po Jasnej Stronie. Palpatine użył Padme jako dźwigni nacisku, stąd rozumiem dlaczego Anakin zgodził się na Ciemną Stronę. Ale jego przyjście bylo zbyt całkowite jak na ten jeden moment, powinno być to bardziej rozłożone w czasie. Wytłumaczyć to można rzeczywiście jedynie w ten sposób, że tak właśnie działa Ciemna Strona - jak raz sie jej poddasz, opanowuje cię całkowicie i od razu.
Co dalej. Śmierć Amidali. Tu uważam że się czepiasz. Poród jest bardzo wyczerpującym procesem i zabiera matce wiele sił. Osłabia też bardzo organizm. O stanie medycyny w Republice wiemy o wiele za mało by móc decydować czy coś takiego było możliwe czy też nie. Może nastąpiły powikłania, które u nas by taką kobietę zabiły. Może medycyna Republiki potrafi tam takie obrażenia leczyć, ale pod warunkiem że pacjent ma wolę by wyzdrowieć. Czemu nie? Szok po przejściu Anakina na Ciemną Stronę, po tym co zrobił był dla niej szokiem samym w sobie.
Niektórzy naczekają, że film jest zbyt widowiskowy, że za bardzo opiera się na efektach specjalnych. Heh, spróbowałby tylko Lucas narzucić surowość epizodów 4-6 (surowość z punktu widzenia naszych czasów). To dopiero zostałby zjechany. Dziś kreci sie filmy inaczej niż kiedyś. "Żandarma z St. Tropez" do dziś wspominam z sentymentem i uważam za bardzo dobry film, ale kiedy puszczają go w tv, nie wytrzymam dłużej niż pół godziny. W o ile większym stopniu dotyczy to gatunku SF, zawsze przecież w b. dużym stopniu opierającymsie na efektach specjalnych.
Mnie najbardzie podobało się pozbycie się niemal wszystkich Jedi. Do tej pory bowiem idea całego tego wyprodukowania armii klonów z rozkazu Palpatine'a, tylko po to by walczyły z zapoczątkowanym przez niegosamego spiskiem, wydawała mi się dość dziwna. Czegoś mi brakowało w tej układance, jakiegoś motywu. I oto proszę - nagle wszystko wskakuje na swoje miejsce. Jeden rozkaz Palpatine'a ... i klony nagle zaczynają mordować niczego sie nie spodziewających Jedi. Cudowna scena, wprost miodzio. Scena jak Anakin zaczyna mordować dzieci też była świetna, tyle ze nastepowała za szybko po tym jak był on jeszcze po Jasnej Stronie, co nieco osłabiło jej wymowę. No i ciekawie roztrzygnął sie pojedynek Anakina z Obi-Wanem. Przecież Anakin był wybrańcem, nosił w sobie wielką siłę, a poza tym przejście na Ciemną Stronę jeszcze go wzmocniło. A jednak to doświadczenie i opanowanie Obi-Wana zwyciężyło, jego oddanie mocy i ideałom Zakonu. Gdy teraz będę oglądał epizod 4, zupełnie inaczej spojrzę na pojedynek Vadera i Obi-Wana, który tym razem wygrał uczeń.
Również moim zdaniem przemiana Anakina nastapiła zbyt gwałtownie. Wprawdzie niby stopniowo oddawał się Ciemnej Stronie już od 2 epizodu, jednak przed zabicie mistrza Windu stał jeszcze po Jasnej Stronie. Palpatine użył Padme jako dźwigni nacisku, stąd rozumiem dlaczego Anakin zgodził się na Ciemną Stronę. Ale jego przyjście bylo zbyt całkowite jak na ten jeden moment, powinno być to bardziej rozłożone w czasie. Wytłumaczyć to można rzeczywiście jedynie w ten sposób, że tak właśnie działa Ciemna Strona - jak raz sie jej poddasz, opanowuje cię całkowicie i od razu.
Co dalej. Śmierć Amidali. Tu uważam że się czepiasz. Poród jest bardzo wyczerpującym procesem i zabiera matce wiele sił. Osłabia też bardzo organizm. O stanie medycyny w Republice wiemy o wiele za mało by móc decydować czy coś takiego było możliwe czy też nie. Może nastąpiły powikłania, które u nas by taką kobietę zabiły. Może medycyna Republiki potrafi tam takie obrażenia leczyć, ale pod warunkiem że pacjent ma wolę by wyzdrowieć. Czemu nie? Szok po przejściu Anakina na Ciemną Stronę, po tym co zrobił był dla niej szokiem samym w sobie.
Niektórzy naczekają, że film jest zbyt widowiskowy, że za bardzo opiera się na efektach specjalnych. Heh, spróbowałby tylko Lucas narzucić surowość epizodów 4-6 (surowość z punktu widzenia naszych czasów). To dopiero zostałby zjechany. Dziś kreci sie filmy inaczej niż kiedyś. "Żandarma z St. Tropez" do dziś wspominam z sentymentem i uważam za bardzo dobry film, ale kiedy puszczają go w tv, nie wytrzymam dłużej niż pół godziny. W o ile większym stopniu dotyczy to gatunku SF, zawsze przecież w b. dużym stopniu opierającymsie na efektach specjalnych.
Mnie najbardzie podobało się pozbycie się niemal wszystkich Jedi. Do tej pory bowiem idea całego tego wyprodukowania armii klonów z rozkazu Palpatine'a, tylko po to by walczyły z zapoczątkowanym przez niegosamego spiskiem, wydawała mi się dość dziwna. Czegoś mi brakowało w tej układance, jakiegoś motywu. I oto proszę - nagle wszystko wskakuje na swoje miejsce. Jeden rozkaz Palpatine'a ... i klony nagle zaczynają mordować niczego sie nie spodziewających Jedi. Cudowna scena, wprost miodzio. Scena jak Anakin zaczyna mordować dzieci też była świetna, tyle ze nastepowała za szybko po tym jak był on jeszcze po Jasnej Stronie, co nieco osłabiło jej wymowę. No i ciekawie roztrzygnął sie pojedynek Anakina z Obi-Wanem. Przecież Anakin był wybrańcem, nosił w sobie wielką siłę, a poza tym przejście na Ciemną Stronę jeszcze go wzmocniło. A jednak to doświadczenie i opanowanie Obi-Wana zwyciężyło, jego oddanie mocy i ideałom Zakonu. Gdy teraz będę oglądał epizod 4, zupełnie inaczej spojrzę na pojedynek Vadera i Obi-Wana, który tym razem wygrał uczeń.
"Please, God, make everyone die. Amen."
Wieczorny pacierz Scratch'a ("PvP")
Wieczorny pacierz Scratch'a ("PvP")
uraczą cię ogłuszające wybuchy, oślepiające błyski, dialogi które można by wpisać do Księgi Rekordów Guinessa jako najgorsze dialogi w historii kina, konstrukcja psychologiczna postaci na poziomie wypracowania niedorozwiniętego gimnazialisty i stężenie absurdów potężniejsze niż u "Monty Pytona" tylko że podawane ze śmiertelną powagą.
Obcujemy z niezapomnianymi sentencjami typu "Ani ja się boję" lub "Anakin ty łamiesz mi serce", bądź "Jesteś taka piękna. To dlatego że jestem zakochana. Nie to dlatego że ja jestem zakochany. Czy miłość cię oślepiła?" przy których Esmeralda skrzyżowana z Niewolnicą Izaurą mogłaby się schować. Wewnętrzna przemiana głównego bohatera jest utrzymana na poziomie Teletubisiów. To znaczy Anakin w jednej chwili zawodzi rozpaczliwie "Co ja zrobiłem?!" po tym jal cieżko zranił innego wojownika, by w dwie minuty później- dosłownie- wyrżnąć w pień grupkę małych dzieci. Panu Lucasowi chyba coś się pomyliło. To że Hayden Christensen będzie rzucał posępne spojrzenia spode łba co pięć sekund a co dziesięć po jego policzku spłynie glicerynowa łza, nie oznacza jeszcze że widzowie bez mrugnięcia okiem kupią jego wewnętrzną przemianę i straszliwe wewnętrzne rozdarcie. Ale co tam, ogłupi się ich jeszcze jednym hukiem. Może jeszcze uwierzą w dwóch gości naparzających się przez godzinę w wulkanicznych oparach, albo kobietę która po urodzeniu dwójki dzieci "straciła chęć do życia" albo przełkną gościa który straszliwie okaleczywszy swojego przyjaciela zamiast nieszczęśnika dobić rżnie jakieś podniosłe gadki suto zakrapiane glicerynowymi łzami.
Ręce opadają.
Lizziett- jak zwykle powalasz mnie na kolana, a twoje uwagi zasługują na Oskara w dziedzinie recenzji, Bóg mi świadkiem
'' It is easier to forgive an enemy than to forgive a friend''
William Blake
William Blake
Jeśli na dzisiejszych uroczystościach przed Grobem Nieznanego Żołnierza grali przez chwilę muzykę z Gwiezdnych Wojen, to coś w tym musi być...
התשׂכח אשׂה עולה מרחם בן בטנה גם אלה תשׂכחנה ואנכי לא אשׂכחך
הן על כפים חקתיך
comprendo.info - co autor miał na myśli - interpretacje piosenek
הן על כפים חקתיך
comprendo.info - co autor miał na myśli - interpretacje piosenek
Xander... zabiiiijjjjjj !
OK
Lizziett:
1) Marne dialogi i pretensjonalne teksty: "Podobno rankiem widać Wenus" - "Dziwne... myslałem, ze z nia tancze" - No comment
No tak Lucas to nie Bergman, nie ma zaburzeń kompulsywnych i wielkiej chęci udowadniania wszystkim, ze nastąpił upadek morlany. Coś nowego ?! Taaaa... Niech się Erich Fromm ze swoim "Byc czy mieć" schowa. Viva Bergman ! Viva Roswell ! Viva Koronkowe Stringi !
2) Dwóch gości "naparzajacych" się w oparach wulkanicznych - Mam Ci tłumaczyc czym jest Bushido ? Kodeks Jedi ? Walka ? No thanks, wole zjeśc kanapke.
3) Porównanie do Esmeraldy i Niewolnicy Izaury. Przepraszam bardzo... ale w jakim serialu para głównych bohaterów stawia czoło przeciwnościa losu aby po rozstaniach i powrotach być nareszcie razem. Nihilizm z happy endem.
4) Ilośc Absurdów ? Skoro Max z przyszłosci skontaktował sie z Liz z przeszłosci... to Liz z przyszłosci miałaby pewien bagaż doświadczen... ale nie... przeciez nie byłoby takiej przyszłosci skoro Oni sie pobrali na koncu a Tess zginęła... ale nie...
Ciąg przyczynowo-skutkowy. Odsyłam: Phillip K. Dick "Dr Futurity"
5) Najbardziej rozśmieszył mnie zarzut, ze Obi Wan pozostawił Anakina konajacego. Ok Lizziett, pobawimy sie w gre o nazwie "Jak to działa ?". "Zemsta Sithów" jest prequelem Gwiezdnej Trylogii, tak ? Aha... czyli opisuje wydarzenia majace miejsce przed tymi opisanymi w Trylogii, tak ? Aha, ok. Obi Wan zabija Anakina = Nie ma Anakina = Nie ma Vadera = Nie ma Imperium = Nie ma z kim walczyc = Nie ma rebeliantów = Nie ma fabuły ?! Per saldo, zróbmy tak, zabijmy: Maxa, Tess, Issy i Michalea. Napewno powstałby świetny serial: "Roswell - w kregu tajemnic"...
Tadadadaadad dadadada... W dzisiejszym odcinku: Liz staje przed kolejnym niebezpieczenstwem... Ma dzisiaj klasówke a zapomniała potórzyc rozdziału o Napolenie, jak uniknie kolejnej opresji... przekonamy sie juz o 17:45 na kanale TV DULL-DULLER-DULLEST
OK
Lizziett:
1) Marne dialogi i pretensjonalne teksty: "Podobno rankiem widać Wenus" - "Dziwne... myslałem, ze z nia tancze" - No comment
No tak Lucas to nie Bergman, nie ma zaburzeń kompulsywnych i wielkiej chęci udowadniania wszystkim, ze nastąpił upadek morlany. Coś nowego ?! Taaaa... Niech się Erich Fromm ze swoim "Byc czy mieć" schowa. Viva Bergman ! Viva Roswell ! Viva Koronkowe Stringi !
2) Dwóch gości "naparzajacych" się w oparach wulkanicznych - Mam Ci tłumaczyc czym jest Bushido ? Kodeks Jedi ? Walka ? No thanks, wole zjeśc kanapke.
3) Porównanie do Esmeraldy i Niewolnicy Izaury. Przepraszam bardzo... ale w jakim serialu para głównych bohaterów stawia czoło przeciwnościa losu aby po rozstaniach i powrotach być nareszcie razem. Nihilizm z happy endem.
4) Ilośc Absurdów ? Skoro Max z przyszłosci skontaktował sie z Liz z przeszłosci... to Liz z przyszłosci miałaby pewien bagaż doświadczen... ale nie... przeciez nie byłoby takiej przyszłosci skoro Oni sie pobrali na koncu a Tess zginęła... ale nie...
Ciąg przyczynowo-skutkowy. Odsyłam: Phillip K. Dick "Dr Futurity"
5) Najbardziej rozśmieszył mnie zarzut, ze Obi Wan pozostawił Anakina konajacego. Ok Lizziett, pobawimy sie w gre o nazwie "Jak to działa ?". "Zemsta Sithów" jest prequelem Gwiezdnej Trylogii, tak ? Aha... czyli opisuje wydarzenia majace miejsce przed tymi opisanymi w Trylogii, tak ? Aha, ok. Obi Wan zabija Anakina = Nie ma Anakina = Nie ma Vadera = Nie ma Imperium = Nie ma z kim walczyc = Nie ma rebeliantów = Nie ma fabuły ?! Per saldo, zróbmy tak, zabijmy: Maxa, Tess, Issy i Michalea. Napewno powstałby świetny serial: "Roswell - w kregu tajemnic"...
Tadadadaadad dadadada... W dzisiejszym odcinku: Liz staje przed kolejnym niebezpieczenstwem... Ma dzisiaj klasówke a zapomniała potórzyc rozdziału o Napolenie, jak uniknie kolejnej opresji... przekonamy sie juz o 17:45 na kanale TV DULL-DULLER-DULLEST
Eee. przesadzasz Ja bym raczej powiedziała, że nie grzeszą mądrością, ale... i tak się je fajnie ogląda Dodam, że najlepiej ogląda się (jeśli chodzi o mnie) część nakręconą niedawno. Przytoczę tu pewną prawdę wyznawaną przez większość przeciętnych kinomanów. Film ogląda się dla: a) fabuły, b) bo zebrał pochlebne recenzje, c) dla aktorów/reżyserów/scenarzystów, d) dla efektów specjalnych, e) bo znudziły nam się imprezy/czytanie książek/siedzenie przed komputerem itp. W przypadku tej części głównym impulsem, który popchnął mnie do kina był podpunkt c (Hyden rulez! ) no i nie ukrywam, że lubię widowiskowe efekty sci-fi.
Gwiezdne wojny??? Odpowiem krotko... Wspaniala seria.
Osobiscie ogladalem wszystkie 6 epizodów. Ale w moim sercu króluje Zemsta Sithów. Te filmy powinny mieć duża doze efektów Sci - Fi co w Zemscie Sithów bylo doskonale osiagniete a przy tym fabula ma jak najbardziej sens i jest uwielbiana przez szerokie grono widzow.
No i oczywiscie niezapomniane walki na miecze swietlne. Wspaniala rzecz
Osobiscie ogladalem wszystkie 6 epizodów. Ale w moim sercu króluje Zemsta Sithów. Te filmy powinny mieć duża doze efektów Sci - Fi co w Zemscie Sithów bylo doskonale osiagniete a przy tym fabula ma jak najbardziej sens i jest uwielbiana przez szerokie grono widzow.
No i oczywiscie niezapomniane walki na miecze swietlne. Wspaniala rzecz
Roswell 4ever
- Beauty_Has_Come
- Zainteresowany
- Posts: 407
- Joined: Mon Feb 01, 2010 6:37 pm
- Location: Kraina baśni
Re: Star Wars
Gwiezdne wojny darzę szczególnym sentymentem, niezależnie od upływającego czasu. Od pierwszego wejrzenia ta kosmiczna saga przypadła mi do gustu
Jednak ze wszystkich części najbardziej lubię tę Starą Trylogie ( częsci IV, V, VI). Mimo, iż efekty specjalnie były wówczas na niższym poziomie niż obecnie, to wyszło to na dobre filmowi. W Nowej Trylogii bardzo zdominowały akcję, odsuwając historię na dalszy plan - czasem miałam wrażenie, że niektóre sceny powstały tylko po to, aby usprawiedliwić pokazywanie "różnych wymyslnich trików jakie umiemy już zrobić".
Obsada... Bliżej mi do odważnego Luke'a, zawadiackiego Hana Solo (świetny, przekonujący Ford) i zaciętej księżniczki Lei. Kiedy ich miejsca zajęły inne postacie, to już nie było to samo. Dobrze, że pojawił się Yoda
Jednak ze wszystkich części najbardziej lubię tę Starą Trylogie ( częsci IV, V, VI). Mimo, iż efekty specjalnie były wówczas na niższym poziomie niż obecnie, to wyszło to na dobre filmowi. W Nowej Trylogii bardzo zdominowały akcję, odsuwając historię na dalszy plan - czasem miałam wrażenie, że niektóre sceny powstały tylko po to, aby usprawiedliwić pokazywanie "różnych wymyslnich trików jakie umiemy już zrobić".
Obsada... Bliżej mi do odważnego Luke'a, zawadiackiego Hana Solo (świetny, przekonujący Ford) i zaciętej księżniczki Lei. Kiedy ich miejsca zajęły inne postacie, to już nie było to samo. Dobrze, że pojawił się Yoda
Re: Star Wars
Jeden z pierwszych "dorosłych" filmów, który oglądałem
__________________
Zobacz tutaj na ofertę wirówki do miodu
__________________
Zobacz tutaj na ofertę wirówki do miodu
Who is online
Users browsing this forum: No registered users and 12 guests