Muzyka a film - interpretacje utworów z Roswell cd. #1
Moderator: LEO
{0} - to co napisałeś o dziedziach dzisiaj, to przerażająca rzeczywistość. Ja na ulicach widuję 10 latki w spodniach a'la Anastasja, z pasemkami, pierceingiem i pełnym makijażem wręcz przypominającym barwy wojenne. Coś jak Gibson w Bravehearcie
Odkąd pamiętam dzieci zawsze bawiły się w dorosłych. W ruch szły kosmetyki mamy i przybory toaletowe taty. Ale to były zabawy. Dziś to życie. Kiedyś, w Komnacie pisaliśmy o tym, jak dzieci wychowywało się dawniej, a jak robi sie to dziś. Chociaż w zasadzie dziś dzieci wychowuje komputer i jakieś krwawe bajki. Nic już nie ma swojego czasu. Zanim dorośniemy stajemy się starzy.
Anioły to jeden z moich ulubionych tematów. Zwłaszcza anioły niedoskonałe. Pragniemy wierzyć, że nie jesteśmy sami.
NAN - o samym tytule już pisałam wcześniej nawet chyba w tym temacie. Natomiast sama treść Concrete angel kojarzy mi się pod względem linii melodycznej z "dawson creek", a pod kątem treści przyrównuję ją do przepięknej piosenki Savage Garden. Ale ta piosenka potem. Concrete Angel kojarzy mi się tak a nie inaczej z dwóch powodów. Opowiada bardzo dosadnie, realnie, o bólu, który trzeba pokonywać na codzień. Jest piękna ale słuchając ją widzę maltretowaną nastolatkę, nie Liz. Mam nadzieję, że moja wersja nie zrazi Cię do moich postów czy mojej osoby. Prędzej już widzę Michaela. Może to daltego, że "Two beds and a coffe machine" również traktuje o bólu i psychicznym znęcaniu się nad kobietą, która już nie mogąc wytrzymać ucieka z dzieckiem przed siebie, bez celu, paląc mosty. Concrete Angel - ta piosenka wręcz krzyczy do ludzi, którzy spotykają sie każdego dnia, by uwazniej patrzyli na siebie. Może pod tym względem dotyczy Roswell? Może mówi o tym, że nic nie jest tak jak nam się wydaje, że każdy ma sekrety, że każdy cierpi, że każdy boi się i wstydzi do tego przyznać. Może mówi o tym, że mimo wszystko jest coś, co każe jej trwać: marzenia, że kiedyś będzie lepiej. I może właśnie dlatego oprócz poprzedniej interpretacji tytułu można dodać inną: jest piękna i delikatna w stosunku do tego, co ją spotyka, ale to marzenia dają jej skrzydła i sprawiają, że marzenia stają się tak namacalne jak rzeczywistość i dzięki nim trzyma się jeszcze ziemi zamiast odlecieć gdzieś, gdzie nie będzie już więcej uderzeń i siniaków... I chyba tak...kolejny poziom odczytania słów.. nikt nie zdążył jej zrozumieć, a marzenia dodały jej odwagi. Ale nie do życia. Nikt nie chciał usłyszeć, ludzie wolą się nie angażować. Potem jest za późno. Pozostaje posąg... postać anioła, który był, ale którego już nie ma...
Czuję, że ten post to bełkot Za wiele płaszczyzn, brak spójności... za dużo interpretacji jednego, w zasadzie dwóch słów... tematu... Kto to napisał: Śpieszmy się kochać ludzi - tak szybko odchodzą? Jakiś Polak. Albo Polka.
Two Beds And A Coffee Machine
And she takes another step
Slowly she opens the door
Check that he is sleeping
Pick up all the broken glass and furniture on the floor
Been up half the night screaming now it's time to get away
Pack up the kids in the car
Another bruise to try and hide
Another alibi to write
Another ditch in the road
You keep moving
Another stop sign
You keep moving on
And the years go by so fast
Wonder how I ever made it through
And there are children to think of
Baby's asleep in the backseat
Wonder how they'll ever make it through this living nightmare
But the mind is an amazing thing
Full of candy dreams and new toys and another cheap hotel
Two beds and a coffee machine
But there are groceries to buy
And she knows she'll have to go home
Another ditch in the road
You keep moving
Another stop sign
You keep moving on
And the years go by so fast
Wonder how I ever made it through
Another bruise to try and hide
Another alibi to write
Another lonely highway in the black of night
But there's hope in the darkness
You know you're going to make it
Another ditch in the road
Keep moving
Another stop sign
You keep moving on
And the years go by so fast
Silent fortress built to last
Wonder how I ever made it
NAN, mam nadzieję, że widzisz teraz podobieństwo. Jeśli ta dziewczynkla potrafiłaby przezwyciężyć ból, los bywa na tyle okrutny, że pewnie by ją uczynił bohaterką piosenki savage garden. Od przeznaczenia czasami ciężko uciec. Ta dziewczynka c piosenki McBride musi walczyć najpierw o sibie. jeśli wygra w nagrodę los postawi ją na starcie w walce o dzieci i los podobny do tego, jaki mógłby spotkać ją. Potem ucieczka, tłumaczenia... krok po kroku wydostawanie się ze strachu i pokonanie największych przeszkód - samej siebie. Kolejna droga do miejsca, które może dać schronienie. Ale ta kobieta, która wyrosła już z jedwabnych wstążek próbuje, ponieważ ma o kogo się martwić. Dzieci są korzeniami. Nie myśli się już o sobie. i tylko pragnie się, by dziecięcy umysł zapomniał i skupił się na marzeniach, dlatego nie wolno ich ograniczać, nie wolno zakazać śnić. Dziecko ma więcej siły niż dorosły, ponieważ nie rozumie, ponieważ zapomina, ponieważ nie przywiązuje uwagi. Pod warunkiem, że jest wystarczająco małe.
Odkąd pamiętam dzieci zawsze bawiły się w dorosłych. W ruch szły kosmetyki mamy i przybory toaletowe taty. Ale to były zabawy. Dziś to życie. Kiedyś, w Komnacie pisaliśmy o tym, jak dzieci wychowywało się dawniej, a jak robi sie to dziś. Chociaż w zasadzie dziś dzieci wychowuje komputer i jakieś krwawe bajki. Nic już nie ma swojego czasu. Zanim dorośniemy stajemy się starzy.
Anioły to jeden z moich ulubionych tematów. Zwłaszcza anioły niedoskonałe. Pragniemy wierzyć, że nie jesteśmy sami.
NAN - o samym tytule już pisałam wcześniej nawet chyba w tym temacie. Natomiast sama treść Concrete angel kojarzy mi się pod względem linii melodycznej z "dawson creek", a pod kątem treści przyrównuję ją do przepięknej piosenki Savage Garden. Ale ta piosenka potem. Concrete Angel kojarzy mi się tak a nie inaczej z dwóch powodów. Opowiada bardzo dosadnie, realnie, o bólu, który trzeba pokonywać na codzień. Jest piękna ale słuchając ją widzę maltretowaną nastolatkę, nie Liz. Mam nadzieję, że moja wersja nie zrazi Cię do moich postów czy mojej osoby. Prędzej już widzę Michaela. Może to daltego, że "Two beds and a coffe machine" również traktuje o bólu i psychicznym znęcaniu się nad kobietą, która już nie mogąc wytrzymać ucieka z dzieckiem przed siebie, bez celu, paląc mosty. Concrete Angel - ta piosenka wręcz krzyczy do ludzi, którzy spotykają sie każdego dnia, by uwazniej patrzyli na siebie. Może pod tym względem dotyczy Roswell? Może mówi o tym, że nic nie jest tak jak nam się wydaje, że każdy ma sekrety, że każdy cierpi, że każdy boi się i wstydzi do tego przyznać. Może mówi o tym, że mimo wszystko jest coś, co każe jej trwać: marzenia, że kiedyś będzie lepiej. I może właśnie dlatego oprócz poprzedniej interpretacji tytułu można dodać inną: jest piękna i delikatna w stosunku do tego, co ją spotyka, ale to marzenia dają jej skrzydła i sprawiają, że marzenia stają się tak namacalne jak rzeczywistość i dzięki nim trzyma się jeszcze ziemi zamiast odlecieć gdzieś, gdzie nie będzie już więcej uderzeń i siniaków... I chyba tak...kolejny poziom odczytania słów.. nikt nie zdążył jej zrozumieć, a marzenia dodały jej odwagi. Ale nie do życia. Nikt nie chciał usłyszeć, ludzie wolą się nie angażować. Potem jest za późno. Pozostaje posąg... postać anioła, który był, ale którego już nie ma...
Czuję, że ten post to bełkot Za wiele płaszczyzn, brak spójności... za dużo interpretacji jednego, w zasadzie dwóch słów... tematu... Kto to napisał: Śpieszmy się kochać ludzi - tak szybko odchodzą? Jakiś Polak. Albo Polka.
Two Beds And A Coffee Machine
And she takes another step
Slowly she opens the door
Check that he is sleeping
Pick up all the broken glass and furniture on the floor
Been up half the night screaming now it's time to get away
Pack up the kids in the car
Another bruise to try and hide
Another alibi to write
Another ditch in the road
You keep moving
Another stop sign
You keep moving on
And the years go by so fast
Wonder how I ever made it through
And there are children to think of
Baby's asleep in the backseat
Wonder how they'll ever make it through this living nightmare
But the mind is an amazing thing
Full of candy dreams and new toys and another cheap hotel
Two beds and a coffee machine
But there are groceries to buy
And she knows she'll have to go home
Another ditch in the road
You keep moving
Another stop sign
You keep moving on
And the years go by so fast
Wonder how I ever made it through
Another bruise to try and hide
Another alibi to write
Another lonely highway in the black of night
But there's hope in the darkness
You know you're going to make it
Another ditch in the road
Keep moving
Another stop sign
You keep moving on
And the years go by so fast
Silent fortress built to last
Wonder how I ever made it
NAN, mam nadzieję, że widzisz teraz podobieństwo. Jeśli ta dziewczynkla potrafiłaby przezwyciężyć ból, los bywa na tyle okrutny, że pewnie by ją uczynił bohaterką piosenki savage garden. Od przeznaczenia czasami ciężko uciec. Ta dziewczynka c piosenki McBride musi walczyć najpierw o sibie. jeśli wygra w nagrodę los postawi ją na starcie w walce o dzieci i los podobny do tego, jaki mógłby spotkać ją. Potem ucieczka, tłumaczenia... krok po kroku wydostawanie się ze strachu i pokonanie największych przeszkód - samej siebie. Kolejna droga do miejsca, które może dać schronienie. Ale ta kobieta, która wyrosła już z jedwabnych wstążek próbuje, ponieważ ma o kogo się martwić. Dzieci są korzeniami. Nie myśli się już o sobie. i tylko pragnie się, by dziecięcy umysł zapomniał i skupił się na marzeniach, dlatego nie wolno ich ograniczać, nie wolno zakazać śnić. Dziecko ma więcej siły niż dorosły, ponieważ nie rozumie, ponieważ zapomina, ponieważ nie przywiązuje uwagi. Pod warunkiem, że jest wystarczająco małe.
"Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą"... Jan Twardowski w wierszu "śpieszmy się", dedykowanym Annie Kamieńskiej...
Leo - proszę mi raz na zawsze skończyć z tym "zrażaniem". Naprawdę przypominam kogoś, kto się wścieka, rzuca w monitor i klnie na czym świast stoi gdy ktoś przedstawi inną interpretację piosenki...? Przecież o to właśnie mi chodziło... O tą inną wizję, o to inne spojrzenie... (przy piosence Plumb ja i Hotori miałyśmy zupełnie inne skojarzenia i jakoś nie pałamy do siebie nienawiścią z tego powodu.)
A ja będę taka niegrzeczna i dorzucę tutaj wiersz Małgorzaty Hillar, bo mi tak jakoś ogólnie pasuje do naszej tematyki... To znaczy do naszych ostatnich rozważań.
Małgorzata Hillar - My z drugiej połowy XX wieku
My z drugiej połowy XX wieku
rozbijający atomy
zdobywcy księżyca
wstydzimy się
miękkich gestów
czułych spojrzeń
ciepłych uśmiechów
Kiedy cierpimy
wykrzywiamy lekceważąco wargi
Kiedy przychodzi miłość
wzruszamy pogadrliwie ramionami
Silni cynicznie
z ironicznie zmrużonymi oczami
Dopiero późną nocą
przy szczelnie zasłoniętych oknach
gryziemy z bólu ręce
umieramy z miłości
Leo - proszę mi raz na zawsze skończyć z tym "zrażaniem". Naprawdę przypominam kogoś, kto się wścieka, rzuca w monitor i klnie na czym świast stoi gdy ktoś przedstawi inną interpretację piosenki...? Przecież o to właśnie mi chodziło... O tą inną wizję, o to inne spojrzenie... (przy piosence Plumb ja i Hotori miałyśmy zupełnie inne skojarzenia i jakoś nie pałamy do siebie nienawiścią z tego powodu.)
A ja będę taka niegrzeczna i dorzucę tutaj wiersz Małgorzaty Hillar, bo mi tak jakoś ogólnie pasuje do naszej tematyki... To znaczy do naszych ostatnich rozważań.
Małgorzata Hillar - My z drugiej połowy XX wieku
My z drugiej połowy XX wieku
rozbijający atomy
zdobywcy księżyca
wstydzimy się
miękkich gestów
czułych spojrzeń
ciepłych uśmiechów
Kiedy cierpimy
wykrzywiamy lekceważąco wargi
Kiedy przychodzi miłość
wzruszamy pogadrliwie ramionami
Silni cynicznie
z ironicznie zmrużonymi oczami
Dopiero późną nocą
przy szczelnie zasłoniętych oknach
gryziemy z bólu ręce
umieramy z miłości
Wiersze. Poezja. Moje życie. Ja od dwana chciałam wrzucić tu wiersz i go zinterpretować. Więc już to robię.
Krzysztof Kamil Baczyński '' O mój ty smutku cichy''
O mój ty smutku cichy,
smutku gwiazdek maleńkich,
nazywałem, szukałem,
brałem ciebie do ręki.
Jak to się ciało twarde
tak w piasek w glinę
zamienia w moich dłoniach,
pragnienie każde - w winę.
Jak to się- kiedy dotknę-
kwiat przeobraża w ciemność,
a poszum drzew- w głuchotę,
a chmury- w grzmot nade mną.
Jak to ja nieobaczny
mijam, sam sobie błahy,
i rzeżbę zanim zacznę,
marmur wypełniam strachem.
Jak to ja nasłuchuję
błyskawic w niebie trwogi.
Jakże to ja nazywam
każde czynienie- Bogiem ?
Otom strzęp oderwany
od drzewa wielkich pogód,
sam swym oczom nie znany,
obcy swojemu Bogu.
Oto słyszę, jak w popiół
przemieniam się i kruszę.
I coraz mniejszy ciałem,
wierzę we własną duszę.
To mój ukochany wiersz, ktory jest dla mnie jak modlitwa. Co wieczór czytam go sobie do poduszki. Jak pewnie wielu z was kochani się zorientowało, jestem zafascynowana twórczością Baczyńskiego. Myślę, że gdyby nie stracił życia w tak niesprawiedliwy i bolseny sposób, dziś byłby -nie waham się tego powiedzieć- większy od Miłosza. On przepięknie i wzruszjaco potrafił wyrazić cierpienie miłości. Przezył takie cierpienie. I nie tylko takie. Jego pełna emocji poezja, to skutek bolesnego i szybkiego dojrzewania, do jakiego zmusiła go i wielu jego rówieśników wojna. Czasami...kiedy go czytam...widzę jego młodą twarz. Jego oczy. Jego gorącą miłość do ojczyzny , do Polski. I jego rozdarte kulą serce. I pytam :'' Dlaczego ?''...
Krzysztof Kamil Baczyński '' O mój ty smutku cichy''
O mój ty smutku cichy,
smutku gwiazdek maleńkich,
nazywałem, szukałem,
brałem ciebie do ręki.
Jak to się ciało twarde
tak w piasek w glinę
zamienia w moich dłoniach,
pragnienie każde - w winę.
Jak to się- kiedy dotknę-
kwiat przeobraża w ciemność,
a poszum drzew- w głuchotę,
a chmury- w grzmot nade mną.
Jak to ja nieobaczny
mijam, sam sobie błahy,
i rzeżbę zanim zacznę,
marmur wypełniam strachem.
Jak to ja nasłuchuję
błyskawic w niebie trwogi.
Jakże to ja nazywam
każde czynienie- Bogiem ?
Otom strzęp oderwany
od drzewa wielkich pogód,
sam swym oczom nie znany,
obcy swojemu Bogu.
Oto słyszę, jak w popiół
przemieniam się i kruszę.
I coraz mniejszy ciałem,
wierzę we własną duszę.
To mój ukochany wiersz, ktory jest dla mnie jak modlitwa. Co wieczór czytam go sobie do poduszki. Jak pewnie wielu z was kochani się zorientowało, jestem zafascynowana twórczością Baczyńskiego. Myślę, że gdyby nie stracił życia w tak niesprawiedliwy i bolseny sposób, dziś byłby -nie waham się tego powiedzieć- większy od Miłosza. On przepięknie i wzruszjaco potrafił wyrazić cierpienie miłości. Przezył takie cierpienie. I nie tylko takie. Jego pełna emocji poezja, to skutek bolesnego i szybkiego dojrzewania, do jakiego zmusiła go i wielu jego rówieśników wojna. Czasami...kiedy go czytam...widzę jego młodą twarz. Jego oczy. Jego gorącą miłość do ojczyzny , do Polski. I jego rozdarte kulą serce. I pytam :'' Dlaczego ?''...
'' It is easier to forgive an enemy than to forgive a friend''
William Blake
William Blake
NAN - zacznę od przeprosin. Widocznie za często miewam do czynienia z niepoważnymi osobami, bądź też z osobami, które swoje zdanie traktują jak świętość i czekają na wyznawców. Wolność słowa istnieje, owszem, ale ludzie pragną słyszeć podobne myśli do swoich. Nie jestem wyjątkiem. Myślimy podobnie, dlatego jestem na forum i za każdym razem pisząc posta w innym temacie chcę, by inni wiedzieli, iż szanuję prawo do wolnej wypowiedzi, pod warunkiem, że ma ona swoje granice przyzwoitości
Poza tym widzę, że poznajesz mnie już po samych postach nie potrzebując do tego żądnego mojego identyfikatora Nie wiem czemu wczoraj mnie nie rozpoznało to forum... za długo chyba byłam na nim nieaktywna i dlatego mnie rozłączyło... ale tak to jest, jak się robi kilka rzeczy naraz.
Co do wierszy... JAK NAJBARDZIEJ! - pod warunkiem że powiążesz to z muzyką i to z muzyką pasującą do Roswell Ale wydaje m,i się, że nie bedzie problemu, a ja chętnie wstąpię w progi poezji.
DZiękuję za odnalezienie autora cytatu... to piękna sentencja i chyba dosyć znana. Co do wiersza... To jest właśnie ta NOC, o której tyle piszemy. Wiersz jest taki prosty. Za dnia jesteśmy inni, na pokaz, twardzi, cudzym ideałom wierni ( my czterej pancerni - matko, przepraszam za rozbicie nastroju, ale tak jakoś się zrymowało i nasunęła się dalsza część - żart) ... A w nocy, kiedy nikt nie widzi pozwalamy sobie na pielęgnowanie zapomnianych cech, które na codzień przeszkadzają w brutalnym życiu.
HOTORI - KKB to jeden z moich ulubionych poetów. Może dlatego, że pisze o bólu i tworzył podczas wojny. Ten wiersz jest faktycznie warty uwagi i ... opowiada o kimś, kto ma ... strasznie niskie poczucie własnej wartości. We wsłasnym bólu czuje się bezpieczny i odnaleziony, ponieważ go zna tak dobrze, jak najlepszego przyjaciela. Przerażenie sprawia, iż boi się wyciągnąć dłoń i dotknąć obrazu, marzenia, bo ono zniknie. Więc cierpi, woli patrzeć na obraz, niż pozwolić sobie zniszczyć wszystko, niż pozwolić sobie na to, by móc na marzenie nie patrzyć. Krąży jak satelita wokół słońca. Człowiek jest człowiekiem i niczym więcej jak prochem gdy umiera. Musimy mieć duszę, chociażnby dlatego, że nikt jej jeszcze nie odnalazł, ale z tych samych powodów wątpimy w raj jednocześnie bojąc się potępienia na wieczność. Swoimi obawam czasami nieobacznie zarażamy innych. Watpliwości nazywamy niepewnością i staramy się ukryć nasz strach pod nazwą przeznaczenia.
Samotny, inny, nieznany nawet własnemu Bogu.. zapomniany?
czym byłaby ludzkość bez umiejętności pisania poezji? tworzenia muzyki z pojedyńczych dźwięków? Samotnością.
Są ludzie, którzy nie potrafią mówić prosto. Oni potrzebują cudzych słów, by usłyszeć o czym sami myślą. i to dlatego 3 wersy mówią czasami więcej niż jedno "wybacz"czy "pomóż"...
Poza tym widzę, że poznajesz mnie już po samych postach nie potrzebując do tego żądnego mojego identyfikatora Nie wiem czemu wczoraj mnie nie rozpoznało to forum... za długo chyba byłam na nim nieaktywna i dlatego mnie rozłączyło... ale tak to jest, jak się robi kilka rzeczy naraz.
Co do wierszy... JAK NAJBARDZIEJ! - pod warunkiem że powiążesz to z muzyką i to z muzyką pasującą do Roswell Ale wydaje m,i się, że nie bedzie problemu, a ja chętnie wstąpię w progi poezji.
DZiękuję za odnalezienie autora cytatu... to piękna sentencja i chyba dosyć znana. Co do wiersza... To jest właśnie ta NOC, o której tyle piszemy. Wiersz jest taki prosty. Za dnia jesteśmy inni, na pokaz, twardzi, cudzym ideałom wierni ( my czterej pancerni - matko, przepraszam za rozbicie nastroju, ale tak jakoś się zrymowało i nasunęła się dalsza część - żart) ... A w nocy, kiedy nikt nie widzi pozwalamy sobie na pielęgnowanie zapomnianych cech, które na codzień przeszkadzają w brutalnym życiu.
HOTORI - KKB to jeden z moich ulubionych poetów. Może dlatego, że pisze o bólu i tworzył podczas wojny. Ten wiersz jest faktycznie warty uwagi i ... opowiada o kimś, kto ma ... strasznie niskie poczucie własnej wartości. We wsłasnym bólu czuje się bezpieczny i odnaleziony, ponieważ go zna tak dobrze, jak najlepszego przyjaciela. Przerażenie sprawia, iż boi się wyciągnąć dłoń i dotknąć obrazu, marzenia, bo ono zniknie. Więc cierpi, woli patrzeć na obraz, niż pozwolić sobie zniszczyć wszystko, niż pozwolić sobie na to, by móc na marzenie nie patrzyć. Krąży jak satelita wokół słońca. Człowiek jest człowiekiem i niczym więcej jak prochem gdy umiera. Musimy mieć duszę, chociażnby dlatego, że nikt jej jeszcze nie odnalazł, ale z tych samych powodów wątpimy w raj jednocześnie bojąc się potępienia na wieczność. Swoimi obawam czasami nieobacznie zarażamy innych. Watpliwości nazywamy niepewnością i staramy się ukryć nasz strach pod nazwą przeznaczenia.
Samotny, inny, nieznany nawet własnemu Bogu.. zapomniany?
czym byłaby ludzkość bez umiejętności pisania poezji? tworzenia muzyki z pojedyńczych dźwięków? Samotnością.
Są ludzie, którzy nie potrafią mówić prosto. Oni potrzebują cudzych słów, by usłyszeć o czym sami myślą. i to dlatego 3 wersy mówią czasami więcej niż jedno "wybacz"czy "pomóż"...
"...I'm a member of that group of... outsiders. So... thank you, Roswell... Thank you for... for letting me live among you...Thank you for giving me a home... "
Ja jestem jak pies policyjny... A może raczej wojskowy, przepraszam, skojarzenie z Szarikiem i pancernymi... ekhe, ekhe...
Poezja i muzyka są w końcu ze sobą specione, w końcu powstało tyle pięknych poematów tworzonych przy muzyce...
"Muzyka to najsubtelniejsza forma przekazu, można stwierdzić, że żadna dziedzina sztuki nie porusza ani nie wpływa na podświadomość tak, jak muzyka" jak stwierdził Dawid Crossby...
Poczucie własnej słabości i kruchości, w końcu tak nie wiele trzeba, by człowiek stał się niczym... Potrzebuje podpory, czy to w innej osobie, czy to w wierze w anioły, w coś, co pozwoli mu bezpiecznie przetrwać...No i teraz przyło mi na myśl "Everything" Lifehouse... Kurczowo trzymamy za rękę tego kogoś, który zna naszą duszę, przy kim nie wstydzimy się łez...
You calm the storms
You give me rest
You hold me in your hands
You won't let me fall
Tylko co będzie, gdy ta druga osoba zawiedzie, gdy okaże się, że potraktowała zaufanie jak garstkę popiołów...?
"I coraz mniejszy ciałem,
wierzę we własną duszę"
Dlatego wolimy zaszyć się w bezpiecznym pancerzyku nieczułości, z klapkami na oczach, bojąc się, że gdy wyciągniemy do kogoś rękę, to ten ktoś wyciągnie nas z naszego schronienia, wystawi na widok publiczny... A potem wyrzucamy sobie, że "gdyby wtedy..." Noc jest schronieniem, które pozwala udawać, że nas nie ma, że śnimy o sukcesach, awansach i lśniących samochodach a nie o uczuciu i zwykłym uśmiechu...
Poezja i muzyka są w końcu ze sobą specione, w końcu powstało tyle pięknych poematów tworzonych przy muzyce...
"Muzyka to najsubtelniejsza forma przekazu, można stwierdzić, że żadna dziedzina sztuki nie porusza ani nie wpływa na podświadomość tak, jak muzyka" jak stwierdził Dawid Crossby...
Poczucie własnej słabości i kruchości, w końcu tak nie wiele trzeba, by człowiek stał się niczym... Potrzebuje podpory, czy to w innej osobie, czy to w wierze w anioły, w coś, co pozwoli mu bezpiecznie przetrwać...No i teraz przyło mi na myśl "Everything" Lifehouse... Kurczowo trzymamy za rękę tego kogoś, który zna naszą duszę, przy kim nie wstydzimy się łez...
You calm the storms
You give me rest
You hold me in your hands
You won't let me fall
Tylko co będzie, gdy ta druga osoba zawiedzie, gdy okaże się, że potraktowała zaufanie jak garstkę popiołów...?
"I coraz mniejszy ciałem,
wierzę we własną duszę"
Dlatego wolimy zaszyć się w bezpiecznym pancerzyku nieczułości, z klapkami na oczach, bojąc się, że gdy wyciągniemy do kogoś rękę, to ten ktoś wyciągnie nas z naszego schronienia, wystawi na widok publiczny... A potem wyrzucamy sobie, że "gdyby wtedy..." Noc jest schronieniem, które pozwala udawać, że nas nie ma, że śnimy o sukcesach, awansach i lśniących samochodach a nie o uczuciu i zwykłym uśmiechu...
LeO- WIDZĘ, ŻE CO TU SIĘ NIE RUSZĘ, TO JAKAŚ BRATNIA DUSZA. Zajmowałam się poezją Baczyńskiego, cóż- wyrażę się- zawodowo przez dwa lata. Ale jego wiersze uwielbiałam już jako dziecko, może dlatego, że do jej czytania zachęcali mnie rodzice, którzy też sa bardzo mocno związani z nie tyle poezją, co z nauką...a że w tamtych czasach omawianie tego typu wierszy w szkole mogło być jedynie marzeniem, ja robiłam to w domu. Ale zrouzmienie tej poezji, zajęło mi jeszcze długie lata...
Co do poezji i wiązania jej z naszym tematem - uważam, że nawet jeśli treść utworu nie będzie w jakiś sposób oddawać sytuacji serialowych, to i tak warto je tu omówić. Dlaczego ? Bo w moim odczuciu ten temat ma poruszać wszelkie emocje i uczucia, ma wylewać myśli naszych dusz. Tak więc pzowolicie, że teraz omówię jeden z najpiękniejszych miłosnych wierszy K. Kamila Baczyńskiego.
Co do poezji i wiązania jej z naszym tematem - uważam, że nawet jeśli treść utworu nie będzie w jakiś sposób oddawać sytuacji serialowych, to i tak warto je tu omówić. Dlaczego ? Bo w moim odczuciu ten temat ma poruszać wszelkie emocje i uczucia, ma wylewać myśli naszych dusz. Tak więc pzowolicie, że teraz omówię jeden z najpiękniejszych miłosnych wierszy K. Kamila Baczyńskiego.
'' It is easier to forgive an enemy than to forgive a friend''
William Blake
William Blake
Właściwie istnieją dwa, najpiękniejsze miłosne wiersze Baczyńskiego, dlatego pierwszt chciałabym przedstwić wam w całości, a z drugiego najpiękniejszą dedykację jak w życiu widziałam.
Zacznę od dedykacji.
K.K. Baczyński. '' Erotyk''
dedykacja :
'' Jeden dzień- a na tęsknotę- wiek,
jeden gest- a już orkanów pochód,
jeden krok- a otoś tylko jest
w każdy czas- duch czekający w prochu.
Mojej najdroższej Basi- Krzysztof. ''
'' Pragnienia ''
Co dzień kochając cię płaczę,
tęsknię za tobą- patrząc,
oczy mi popieleją,
wiedzą, że nie zoabaczą.
A z ciebie gorycz płynie
jak w niebo dym spokojny,
dzień jak liść kruchy się zwinie,
i ptak, co w śpiew niezbrojny.
Przysiadają na mnie modlitwy
przelotne, ach, przelotne.
Elementarne bitwy
trwożne, samotne.
Uczę się ciała na pamięć
i umiem. Widać dusza
jest jeszcze, która kłamie,
a we mnie śmierć porusza.
Po snów kipieli ciemnej
szukam cię, tak się spalam,
ręce mi nadaremne
jak ptak, co gniazdo kala.
I może by w milczeniu
i w cierpieniu by może,
cóż, kiedy nocy grożę
niedowidzeniu.
I takim ci ja hardy
jak ręce, co rycerzom
przypinają kokardy,
w których siłę nie wierzą.
I takim ci ja mocarz,
że kiedy słów nie trzeba
nie umiem stworzyć nieba
miłością w oczach.
'' Jeden dzień- a na tęsknotę- wiek. '' Miłość, szczególnie ta okupiona cierpieniem, tęskni gwałtownie i bezgranicznie. Ta fraza w piękny sposób oddaje tę prawdę. Albo : '' Po snów kipieli ciemnej szukam cię, tak się spalam. Ręce mi nadaremne, jak ptak co gniazdo kala''. Kiedy czytam kolejne wersy wszystko - litery, treść- układają mi się w obraz. Widzę na nim kobietę i mężczyznę. Mężczyzna nachyla się, zeby złożyć na wargach ukochanej pocałunek. A ona się odsuwa. Coś staje , tam, w miejscu tej małej odległości pomiedzy ich waragami. Coś, co przeszywa jak nóż..zimny i ostry...Ona się odwraca. Łzy zawisły na jej powiekach. I wiatr huśta nimi, jakby chciał je osuszyć. A potem ona znika i nastaje ciemność. Głucha, straszna, wolająca ciszą. A oan nadla stoi w miejscu, nachylony do pocałunku, w którym umarł.
Zacznę od dedykacji.
K.K. Baczyński. '' Erotyk''
dedykacja :
'' Jeden dzień- a na tęsknotę- wiek,
jeden gest- a już orkanów pochód,
jeden krok- a otoś tylko jest
w każdy czas- duch czekający w prochu.
Mojej najdroższej Basi- Krzysztof. ''
'' Pragnienia ''
Co dzień kochając cię płaczę,
tęsknię za tobą- patrząc,
oczy mi popieleją,
wiedzą, że nie zoabaczą.
A z ciebie gorycz płynie
jak w niebo dym spokojny,
dzień jak liść kruchy się zwinie,
i ptak, co w śpiew niezbrojny.
Przysiadają na mnie modlitwy
przelotne, ach, przelotne.
Elementarne bitwy
trwożne, samotne.
Uczę się ciała na pamięć
i umiem. Widać dusza
jest jeszcze, która kłamie,
a we mnie śmierć porusza.
Po snów kipieli ciemnej
szukam cię, tak się spalam,
ręce mi nadaremne
jak ptak, co gniazdo kala.
I może by w milczeniu
i w cierpieniu by może,
cóż, kiedy nocy grożę
niedowidzeniu.
I takim ci ja hardy
jak ręce, co rycerzom
przypinają kokardy,
w których siłę nie wierzą.
I takim ci ja mocarz,
że kiedy słów nie trzeba
nie umiem stworzyć nieba
miłością w oczach.
'' Jeden dzień- a na tęsknotę- wiek. '' Miłość, szczególnie ta okupiona cierpieniem, tęskni gwałtownie i bezgranicznie. Ta fraza w piękny sposób oddaje tę prawdę. Albo : '' Po snów kipieli ciemnej szukam cię, tak się spalam. Ręce mi nadaremne, jak ptak co gniazdo kala''. Kiedy czytam kolejne wersy wszystko - litery, treść- układają mi się w obraz. Widzę na nim kobietę i mężczyznę. Mężczyzna nachyla się, zeby złożyć na wargach ukochanej pocałunek. A ona się odsuwa. Coś staje , tam, w miejscu tej małej odległości pomiedzy ich waragami. Coś, co przeszywa jak nóż..zimny i ostry...Ona się odwraca. Łzy zawisły na jej powiekach. I wiatr huśta nimi, jakby chciał je osuszyć. A potem ona znika i nastaje ciemność. Głucha, straszna, wolająca ciszą. A oan nadla stoi w miejscu, nachylony do pocałunku, w którym umarł.
'' It is easier to forgive an enemy than to forgive a friend''
William Blake
William Blake
NAN - ty cwana bestio - i nie ma niespodziewajki
Spokój skrzypiec i głosu... prawie monotnia, której tak bardzo boimy się na codzień. Monotonia to szarość i nijakość. To "nicość" jak ta z "niekończącej się historii" - pożera wszystko. Obojętnie przechodzimy stopniowo nad wszystkim. To sposób, żeby przejść w ogóle, żeby gdzieś dojść. Ale nie da sie schować do schowka na miotły emocji, bo to zbyt delikatny materiał i tak jak mięśnie - nieużywany ulegaja atrofii. No i ... pozbywając się serca osiągamy cel. tylko co z tego, skoro nie potrafimy sie z tego cieszyć? Zaczynamy w myślach modlitwę, by ktoś nas tam odnalazł. I by po drodze nie zgubił tego samego co my, bo dwie puste jak łupiny pękniętego orzecha dusze, nie stworzą całego owocu...
A słowa... no cóż... poeta pisał:"... i przed narodem niosąc oświaty kaganek..." Światło jest niezbędne. Noc jest sensem słów tak jak i ludzkie prawo do błądzenia oraz potrzeba ciepła drugiej osoby, która odegna strach i poda rękę. Jak interpertować resztę? Nie ma co interpretować. Ta piosenka to Max i Liz. I już. Przykład, że sensem życia jednej osoby jest druga osoba. Stare małżeństwa... ile w nich miłości... i gdy odchodzi jedno, drugie z bólu, samotności, lęku przed nią podąża w tym samym kierunku...
Monotonny rytm... początek jak droga bez światła... ale w końcu krzyk, który mówi: nie odchodź. Czekałam na Ciebie i tylko z Tobą jest sens istnieć dalej.
Lifehouse - EVERYTHING
(w nieco okrojonej wersji, jako że pełna była już wcześniej )
Find me here
Speak to me
I want to feel You
I need to hear You
You are the Light
That's leading me
To the place
where
I find peace
again
You are the Strength
That keeps me walking
You are the Hope
That keeps me trusting
You are the Life
To my soul
You are my Purpose
You're Everything
And how can I
Stand here with You
And not be moved by You
Would You tell me
How could it be
Any better than this
You calm the storms
Won’t You give me rest
You hold me in Your Hands
You won't let me fall
You still my heart
And You take my breath away
Would You take me in
take me deeper now
And how can I...
And how can I...
'Cause You're all I want
You're all I need
You're Everything
Everything
You're all I want
You're all I need
You're Everything
Everything
You're all I want
You're all I need
You're Everything
Everything
You're all I want
You're all I need
You're Everything
Everything
And how can I...
And how can I...
And how can I...
Would You tell me
How could it be
Any better than this
Ps.: tak się przejęłam tą piosenką i Roswell, że gdy usłyszałam ją w Smalville w scenie, w której Lana tańczyła z tym swoim blondynkiem miałam ochotę napisać jawny protest do autorów tak marnej podróby emocji! najlepszy był jednak efekt; kompletna katastrofa moim zdaniem; nietrafnie dobrany tekst do sytuacji i do pary (Lana z tego co się orientuję nigdy nie była pewna co do tego chłopaka i myśłała nad tym supercałym, a chłopak bardziej intensywnie myśłał o wojaczce niż o niej, więc to jakieś nieporozumienie). Poza tym chwyt w stylu puszczania płyty Lifehouse na pustym parkiecie wydał mi sie wręcz tandetny. Podać piosenkę elegancko, a ją po prostu puścić na antenie, to zasadnicza rżnica, która w tym przypadku wręcz ukłuła mnie w oczy.
rany... ale ja się robie złośliwa na starość ...
aha - NAN - jeśli mój styl Ci się jeszcze nie znudził to przyjmuję indywidualne zamówienia na interpretacje Jeśli ktoś chce to czytać...
Spokój skrzypiec i głosu... prawie monotnia, której tak bardzo boimy się na codzień. Monotonia to szarość i nijakość. To "nicość" jak ta z "niekończącej się historii" - pożera wszystko. Obojętnie przechodzimy stopniowo nad wszystkim. To sposób, żeby przejść w ogóle, żeby gdzieś dojść. Ale nie da sie schować do schowka na miotły emocji, bo to zbyt delikatny materiał i tak jak mięśnie - nieużywany ulegaja atrofii. No i ... pozbywając się serca osiągamy cel. tylko co z tego, skoro nie potrafimy sie z tego cieszyć? Zaczynamy w myślach modlitwę, by ktoś nas tam odnalazł. I by po drodze nie zgubił tego samego co my, bo dwie puste jak łupiny pękniętego orzecha dusze, nie stworzą całego owocu...
A słowa... no cóż... poeta pisał:"... i przed narodem niosąc oświaty kaganek..." Światło jest niezbędne. Noc jest sensem słów tak jak i ludzkie prawo do błądzenia oraz potrzeba ciepła drugiej osoby, która odegna strach i poda rękę. Jak interpertować resztę? Nie ma co interpretować. Ta piosenka to Max i Liz. I już. Przykład, że sensem życia jednej osoby jest druga osoba. Stare małżeństwa... ile w nich miłości... i gdy odchodzi jedno, drugie z bólu, samotności, lęku przed nią podąża w tym samym kierunku...
Monotonny rytm... początek jak droga bez światła... ale w końcu krzyk, który mówi: nie odchodź. Czekałam na Ciebie i tylko z Tobą jest sens istnieć dalej.
Lifehouse - EVERYTHING
(w nieco okrojonej wersji, jako że pełna była już wcześniej )
Find me here
Speak to me
I want to feel You
I need to hear You
You are the Light
That's leading me
To the place
where
I find peace
again
You are the Strength
That keeps me walking
You are the Hope
That keeps me trusting
You are the Life
To my soul
You are my Purpose
You're Everything
And how can I
Stand here with You
And not be moved by You
Would You tell me
How could it be
Any better than this
You calm the storms
Won’t You give me rest
You hold me in Your Hands
You won't let me fall
You still my heart
And You take my breath away
Would You take me in
take me deeper now
And how can I...
And how can I...
'Cause You're all I want
You're all I need
You're Everything
Everything
You're all I want
You're all I need
You're Everything
Everything
You're all I want
You're all I need
You're Everything
Everything
You're all I want
You're all I need
You're Everything
Everything
And how can I...
And how can I...
And how can I...
Would You tell me
How could it be
Any better than this
Ps.: tak się przejęłam tą piosenką i Roswell, że gdy usłyszałam ją w Smalville w scenie, w której Lana tańczyła z tym swoim blondynkiem miałam ochotę napisać jawny protest do autorów tak marnej podróby emocji! najlepszy był jednak efekt; kompletna katastrofa moim zdaniem; nietrafnie dobrany tekst do sytuacji i do pary (Lana z tego co się orientuję nigdy nie była pewna co do tego chłopaka i myśłała nad tym supercałym, a chłopak bardziej intensywnie myśłał o wojaczce niż o niej, więc to jakieś nieporozumienie). Poza tym chwyt w stylu puszczania płyty Lifehouse na pustym parkiecie wydał mi sie wręcz tandetny. Podać piosenkę elegancko, a ją po prostu puścić na antenie, to zasadnicza rżnica, która w tym przypadku wręcz ukłuła mnie w oczy.
rany... ale ja się robie złośliwa na starość ...
aha - NAN - jeśli mój styl Ci się jeszcze nie znudził to przyjmuję indywidualne zamówienia na interpretacje Jeśli ktoś chce to czytać...
"...I'm a member of that group of... outsiders. So... thank you, Roswell... Thank you for... for letting me live among you...Thank you for giving me a home... "
No widzisz, Leo - ty jesteś złośliwa, a ja cwana Zwyrodnialce
Lifehouse... Ja oczywiście szalenie lubię głos Jasona Wade'a (jak już zresztą pisałam). Pamiętacie początek końcowej sceny przy pierwszych dźwiękach piosenki? Wschód słońca nad pustynią. Może i banalne, ale coś w sobie ma. Nawet nawiązując do słów... (zaraz, to był wschód...? A może to był zachód, to niebo było takie purpurowe...Nie szkodzi, i tak pasuje). Obojętność... Sztywne pancerzyki kryjące pod spodem wszystkie emocje i uczucia, ciasno obejmujące człowieka. Z czasem człowiek staje się jednym, wielkim pancerzem, który niczego nie chroni, bo jest pusty w środku, ta otoczka, pierwotnie ochronna, zniszczyła to, co najważniejsze. I takie pancerzyki mają jedną wadę - topią się pod wpływem drugiego człowieka - nie jego pancerzyka, tylko tego, co jest w środku. I wtedy te dwie istoty, które wyszły z tych ochronek, potrzebują siebie nazwajem, by wzajemmnie dawać sobie siłę do radzenia sobie wśród "zakutych", do wyzwalania ich... Jednak gdy jedna z tych istot niknie - druga usycha, staje się popiołem, bo przecież jej pancerzyk już się stopił...
Cały problem polega na tym, by te dwie istoty odnalazły się wzajemnie.
A gdzie jest Ela? Dlaczego ona nic tutajnie pisze...?
Leo, ty potworku. Jasne, że mi się nie znudziło, wręcz przeciwnie, też masz pomysły... To ja chcę "Breathing" Lifehouse. Według mnie to jest ich najpiękniejsza piosenka z przecudownymi słowami...
Lifehouse... Ja oczywiście szalenie lubię głos Jasona Wade'a (jak już zresztą pisałam). Pamiętacie początek końcowej sceny przy pierwszych dźwiękach piosenki? Wschód słońca nad pustynią. Może i banalne, ale coś w sobie ma. Nawet nawiązując do słów... (zaraz, to był wschód...? A może to był zachód, to niebo było takie purpurowe...Nie szkodzi, i tak pasuje). Obojętność... Sztywne pancerzyki kryjące pod spodem wszystkie emocje i uczucia, ciasno obejmujące człowieka. Z czasem człowiek staje się jednym, wielkim pancerzem, który niczego nie chroni, bo jest pusty w środku, ta otoczka, pierwotnie ochronna, zniszczyła to, co najważniejsze. I takie pancerzyki mają jedną wadę - topią się pod wpływem drugiego człowieka - nie jego pancerzyka, tylko tego, co jest w środku. I wtedy te dwie istoty, które wyszły z tych ochronek, potrzebują siebie nazwajem, by wzajemmnie dawać sobie siłę do radzenia sobie wśród "zakutych", do wyzwalania ich... Jednak gdy jedna z tych istot niknie - druga usycha, staje się popiołem, bo przecież jej pancerzyk już się stopił...
Cały problem polega na tym, by te dwie istoty odnalazły się wzajemnie.
A gdzie jest Ela? Dlaczego ona nic tutajnie pisze...?
Leo, ty potworku. Jasne, że mi się nie znudziło, wręcz przeciwnie, też masz pomysły... To ja chcę "Breathing" Lifehouse. Według mnie to jest ich najpiękniejsza piosenka z przecudownymi słowami...
Who is online
Users browsing this forum: No registered users and 2 guests