Życie w rodzinie [by RosDeidre]
Moderator: piter
Elu, prezent dla ciebie w ramach naszej wczorajszej paplaniny o FMaxie Nawiasem mówiąc, jak się nocka udała?
Ach...co jeszcze mogę powiedzieć...ten odcinek to ostatni oddech tego, czym Roswell być MOGŁO, ale nie było...wiele osób uważa że to najlepiej zagrany odcinek Roswell, wszyscy wspieli się na swoje wyżyny ( wygląda na to że JB i SA to wszyscy ), ale nigdy to się już niestety nie powtórzyło. I doprawdy nigdy nie pojmę grupy która uważa że ten odcinek "zniszczył Roswell" i prawdziwą miłość Maxa&Liz. Nigdy nie zrozumiem tych fanów, ktorzy uważali że Roswell powinno być ckliwą, monotonną i smiertelnie nudną bajką o Maxie i Liz migdalących się w schowku na szczotki.
Nan, ty jesteś teraz...przepraszam, ale się pogubiłam- w drugiej klasie liceum? Hm...mówisz że tak strasznie dają wam w kość...ja zapamietałam 2 i 3 klasę LO jako najlepszy okres w życiu, choć chodziłam do takiego, jak to się mówi- renomowanego liceum nie powiem żebym przemęczała się wówczas nad książkami, a na ocenki nie mogłam narzekać...i nie- w zadnym wypadku NIE jestem geniuszem, może tez i dlatego że zadowalałam się średnią powyżej 4,0. Ale początki...bywały różne Mam więc nadzieję że i wam tylko na początku nie dają żyć i torturują przeładowanym podziałem godzin i już wkrótce będziesz mogła odetchnąć
Ach...co jeszcze mogę powiedzieć...ten odcinek to ostatni oddech tego, czym Roswell być MOGŁO, ale nie było...wiele osób uważa że to najlepiej zagrany odcinek Roswell, wszyscy wspieli się na swoje wyżyny ( wygląda na to że JB i SA to wszyscy ), ale nigdy to się już niestety nie powtórzyło. I doprawdy nigdy nie pojmę grupy która uważa że ten odcinek "zniszczył Roswell" i prawdziwą miłość Maxa&Liz. Nigdy nie zrozumiem tych fanów, ktorzy uważali że Roswell powinno być ckliwą, monotonną i smiertelnie nudną bajką o Maxie i Liz migdalących się w schowku na szczotki.
Nan, ty jesteś teraz...przepraszam, ale się pogubiłam- w drugiej klasie liceum? Hm...mówisz że tak strasznie dają wam w kość...ja zapamietałam 2 i 3 klasę LO jako najlepszy okres w życiu, choć chodziłam do takiego, jak to się mówi- renomowanego liceum nie powiem żebym przemęczała się wówczas nad książkami, a na ocenki nie mogłam narzekać...i nie- w zadnym wypadku NIE jestem geniuszem, może tez i dlatego że zadowalałam się średnią powyżej 4,0. Ale początki...bywały różne Mam więc nadzieję że i wam tylko na początku nie dają żyć i torturują przeładowanym podziałem godzin i już wkrótce będziesz mogła odetchnąć
"I know who you are. I can see you. You're swearing now that someday you'll destroy me. Far better women than you have sworn to do the same. Go look for them now." (Atia)
""You...have...a rotten soul" (Cleopatra)
""You...have...a rotten soul" (Cleopatra)
A mówi to ten, który swoją kosmitkę ma na wyłączność. Przynajmniej zgodnie z przydziałami Lizziett.{o} wrote: Dam wam tylko radę. Nie ustalajcie statycznego harmonogramu, kto, kiedy. Co tydzień losujcie kolejność Wtedy będzie sprawiedliwiej. A jaka radość, kiedy ktoś wylosuje weekend...
Lizziett w sprawie nauki w liceum, to u mnie było tak sama. Też chodziłam do jednej z tych tzw 'renomowanych' szkół średnich, ale to co opisuje Nan jest mi zupełnie obce. Nawet w klasie maturalnej nie było tak ciężko. A trzy pierwsze absolutnie nie. Jasne nie był to spacerek po lesie, ale bez przesady. Właściwie wystarczyło odrobić pracę domową i przeczytać trzy ostatnie lekcje. Poza tym luzy.
W kwestii edukacji zapraszam do Veritas.
Można leszcze sklonować - tylko toto się trochę wolno rozwija w tych inkubatorach...
Teraz ja mam wizję lejącej się gromady babć, wrzeszczącej i piszczącej, ciągnącej się wzajemnie za siwe kłaki, i stojącego z boku zdumionego kosmity z oczami
Można leszcze sklonować - tylko toto się trochę wolno rozwija w tych inkubatorach...
Teraz ja mam wizję lejącej się gromady babć, wrzeszczącej i piszczącej, ciągnącej się wzajemnie za siwe kłaki, i stojącego z boku zdumionego kosmity z oczami
התשׂכח אשׂה עולה מרחם בן בטנה גם אלה תשׂכחנה ואנכי לא אשׂכחך
הן על כפים חקתיך
comprendo.info - co autor miał na myśli - interpretacje piosenek
הן על כפים חקתיך
comprendo.info - co autor miał na myśli - interpretacje piosenek
Zawsze wiedziałam, że moja szkoła jest dziwna... Kurczę, 3 ostatnie lekcje + praca domowa I teraz porównać to z 6-oma godzinami francuskiego, do których mamy 3 nauczycieli, i każdy chce co innego, ale za to wszyscy są zgodni co do ilości - DUŻO. Jak to ujęła jedna z pań profesor, "tyramy wszyscy jak parowoziki"...
Lizziett, jaka romantyczna sceneria - schowek na szczotki i wielka miłość W ogóle powinni zrobić z Roswell drugie Smallville albo połączyć oba - do Roswell sprowadziły by się nowe osoby, taki Clark usiłowałby poderwać Liz, a Max mógłby się wtedy wykazać i dać mu po mordzie I jeszcze wepchnąć do tego i Buffy, i Angela, i całą resztę seriali. Wtedy dopiero byłoby wesoło... zamiast samolotów nad Roswell latałyby statki kosmiczne i Clark w pelerynce, po ulicach zaś biegały hordy wampirów, które karmiłyby się u Jeffa Parkera A, a w szkole uczyliby nauczyciele ściągnięci z Bostonu (i już mamy Roswell High ) a konkurencję Jeffowi robiłaby ta z Gilmore Girls, czy, po polskiemu, Kochanych Kłopotów...
{o} - no wiesz... zakładając, że wcześniej używali przestarzałej technologii... teraz mogą mieć lepszą. I nie wymawiając jestem tutaj najmłodsza z tej gromady...
Lizziett, jaka romantyczna sceneria - schowek na szczotki i wielka miłość W ogóle powinni zrobić z Roswell drugie Smallville albo połączyć oba - do Roswell sprowadziły by się nowe osoby, taki Clark usiłowałby poderwać Liz, a Max mógłby się wtedy wykazać i dać mu po mordzie I jeszcze wepchnąć do tego i Buffy, i Angela, i całą resztę seriali. Wtedy dopiero byłoby wesoło... zamiast samolotów nad Roswell latałyby statki kosmiczne i Clark w pelerynce, po ulicach zaś biegały hordy wampirów, które karmiłyby się u Jeffa Parkera A, a w szkole uczyliby nauczyciele ściągnięci z Bostonu (i już mamy Roswell High ) a konkurencję Jeffowi robiłaby ta z Gilmore Girls, czy, po polskiemu, Kochanych Kłopotów...
{o} - no wiesz... zakładając, że wcześniej używali przestarzałej technologii... teraz mogą mieć lepszą. I nie wymawiając jestem tutaj najmłodsza z tej gromady...
Heh Nan, wygląda na to że nasze szkoły w porównaniu z twoją były tak średnio renomowane Serio- nie wiem czy ci współczuć czy podziwiać. W dalszym ciągu mam nadzieję, że straszą was tak tylko na początku, a potem dadzą wam luz...albo cos w tym rodzaju. Ja owszem- trochę się namęczyłam, ale głównie w 1 klasie. W maturalnej oczywiście trzeba się było przyłożyć, ale nie było mowy o tym żeby od czasu do czasu nie móc wyjść do kina czy po lekcjach nie skoczyć na miasto ze znajomymi.
W poprzednich latach kiedy już tylko starannie odrobiłam matematykę i chemię, mogłam już sobie pogratulować choć jeśli mam być szczera to przed lekcjami polskiego odbywały się u nas dantejskie sceny- kobieta miała świra- tylko ja nigdy nie brałam w nich udziału- no chyba że pocieszałam strapionych bo akurat z tym przedmiotem nigdy nie miałam najmniejszych problemów. Za to sytuacja odwracała się przed matematyką- wtedy to Ania biegała po klasie z obłędem w oczach i dostawała szału że koleżanki zamiast ją pocieszać, dyskutują w ławce o jakimś Maxie i jakimś Michaelu.
Ironia losu, czyż nie
A pomysł na serial crossover miodzio Max i Angel w jednym serialu...ach ...pełnia szczęścia.
A co do Clarka i Maxa rywalizującego o względy Liz, to ktoś już wpadł na ten pomysł i nawet popełni fanfic.
W poprzednich latach kiedy już tylko starannie odrobiłam matematykę i chemię, mogłam już sobie pogratulować choć jeśli mam być szczera to przed lekcjami polskiego odbywały się u nas dantejskie sceny- kobieta miała świra- tylko ja nigdy nie brałam w nich udziału- no chyba że pocieszałam strapionych bo akurat z tym przedmiotem nigdy nie miałam najmniejszych problemów. Za to sytuacja odwracała się przed matematyką- wtedy to Ania biegała po klasie z obłędem w oczach i dostawała szału że koleżanki zamiast ją pocieszać, dyskutują w ławce o jakimś Maxie i jakimś Michaelu.
Ironia losu, czyż nie
A pomysł na serial crossover miodzio Max i Angel w jednym serialu...ach ...pełnia szczęścia.
A co do Clarka i Maxa rywalizującego o względy Liz, to ktoś już wpadł na ten pomysł i nawet popełni fanfic.
"I know who you are. I can see you. You're swearing now that someday you'll destroy me. Far better women than you have sworn to do the same. Go look for them now." (Atia)
""You...have...a rotten soul" (Cleopatra)
""You...have...a rotten soul" (Cleopatra)
Wprawdzie nie według RosDeidre, ale Życie w rodzinie:
"Jestem kobietą szczęśliwą. Rano wstaję razem z moim mężem i gdy on goli się w łazience, przygotowuję mu pożywne kanapki do pracy. Potem, gdy całuje mnie w czoło i wychodzi, budzę naszą piątkę dzieciaczków, jedno po drugim, robię im zdrowe śniadanie i głaszcząc po główkach żegnam w progu, gdy idą do szkoły. Zaczynam sprzątanie. Odkurzam, podlewam kwiatki, nucąc wesołe piosenki. Piorę skarpetki i gatki mojego męża w najlepszym proszku, na który stać nas dzięki pracy Mojego męża, i rozwieszam je na sznurku na balkonie. W międzyczasie dzwoni często mamusia mojego męża i pyta o zdrowie swojego dziubdziusia. Teściowa jest kobietą pobożną i katoliczką, znalazłyśmy wiec wspólny punkt widzenia. Po miłej rozmowie, jeśli już skończyłam pranie i sprzątanie, które dają mi tyle radości i poczucie spełnienia się w obowiązkach, idę do kuchni i przygotowuję smaczny obiad dla naszego pracującego męża i ojca, który jest podporą naszej rodziny i dla naszych pięciu pociech. Kiedy już garnki wesoło pyrkoczą na gazie, a mieszkanie jest czyste, pozwalam sobie na chwile relaksu przy płycie z Ojcem Świętym i robię na drutach sweterki i śpioszki dla naszej szóstej pociechy, która jest już w drodze, a którą Pan Bóg pobłogosławił nas mimo przestrzeganego kalendarzyka,co jest jawnym znakiem Jego woli. Nie włączam telewizji, ponieważ płynący z niej jad i bezeceństwo mogłyby zatruć wspaniałą atmosferę naszej katolickiej rodziny. Czasami haftuję tak, jak nauczyłam się z kolorowego pisma dla katolickich pań domu, albowiem kobieta nie umiejąca haftować nie może się w pełni spełnić życiowo. Kiedy moje dzieci wracają ze szkoły radośnie świergocząc, wysłuchuję z uśmiechem, czego dziś nauczyły się w szkole.Opowiadają mi o lekcjach przygotowania do życia w rodzinie, których udziela im bardzo miła pani z przykościelnego kółka różańcowego. Córeczki proszą,abym nauczyła je szyć, ponieważ chcą być prawdziwymi kobietami, nie zaś wynaturzonymi grzesznicami z okładek magazynów, chłopcy natomiast szepczą na ucho, że na pewno nigdy nie popełnią tego strasznego grzechu, który polega na dotykaniu samych siebie, ani nie będą oglądać zdjęć podsuniętych przez samego Szatana. Karcę ich lekko za wspominanie o rzeczach obrzydliwych,lecz jestem szczęśliwa, że wczesne ostrzeżenie uchroni moich dzielnych chłopców przed zboczeniem i abominacją. Mój maź wraca z pracy po południu. Witamy go wszyscy w progu, poczym myje on ręce i zasiada do posiłku, a ja podsuwam mu najlepsze kąski, aby zachował siłę do pracy. Potem mój mąż włącza telewizor i zasiada przed nim w poszukiwaniu relaksu, a ja zmywam talerze i garnki i zabieram jego skarpetki do cerowania, słuchającz uśmiechem odgłosów meczu sportowego w telewizji. Wieczorem kąpię nasze pociechy i kładę je spać. Kiedy wykąpiemy się wszyscy, mój mąż szybko spełnia obowiązek małżeński, ja zaś przeczekuję to w milczeniu, ze spokojem i godnością prawdziwej katoliczki, modląc się w myśli o zbawienie tych nieszczęsnych istot, które urodziły się kobietami, ale którym lubieżność Szatana rzuciła się na mózgi, które w obowiązku szukają wstrętnych i grzesznych przyjemności. Zasypiam po długiej modlitwie i tak mija kolejny szczęśliwy dzień mojego życia."
FRAGMENT Z: Szczęśliwa Kobieta "Przygotowanie do życia w
rodzinie", podręcznik zaaprobowany przez MEN i opłacony z Twoich
podatków
"Jestem kobietą szczęśliwą. Rano wstaję razem z moim mężem i gdy on goli się w łazience, przygotowuję mu pożywne kanapki do pracy. Potem, gdy całuje mnie w czoło i wychodzi, budzę naszą piątkę dzieciaczków, jedno po drugim, robię im zdrowe śniadanie i głaszcząc po główkach żegnam w progu, gdy idą do szkoły. Zaczynam sprzątanie. Odkurzam, podlewam kwiatki, nucąc wesołe piosenki. Piorę skarpetki i gatki mojego męża w najlepszym proszku, na który stać nas dzięki pracy Mojego męża, i rozwieszam je na sznurku na balkonie. W międzyczasie dzwoni często mamusia mojego męża i pyta o zdrowie swojego dziubdziusia. Teściowa jest kobietą pobożną i katoliczką, znalazłyśmy wiec wspólny punkt widzenia. Po miłej rozmowie, jeśli już skończyłam pranie i sprzątanie, które dają mi tyle radości i poczucie spełnienia się w obowiązkach, idę do kuchni i przygotowuję smaczny obiad dla naszego pracującego męża i ojca, który jest podporą naszej rodziny i dla naszych pięciu pociech. Kiedy już garnki wesoło pyrkoczą na gazie, a mieszkanie jest czyste, pozwalam sobie na chwile relaksu przy płycie z Ojcem Świętym i robię na drutach sweterki i śpioszki dla naszej szóstej pociechy, która jest już w drodze, a którą Pan Bóg pobłogosławił nas mimo przestrzeganego kalendarzyka,co jest jawnym znakiem Jego woli. Nie włączam telewizji, ponieważ płynący z niej jad i bezeceństwo mogłyby zatruć wspaniałą atmosferę naszej katolickiej rodziny. Czasami haftuję tak, jak nauczyłam się z kolorowego pisma dla katolickich pań domu, albowiem kobieta nie umiejąca haftować nie może się w pełni spełnić życiowo. Kiedy moje dzieci wracają ze szkoły radośnie świergocząc, wysłuchuję z uśmiechem, czego dziś nauczyły się w szkole.Opowiadają mi o lekcjach przygotowania do życia w rodzinie, których udziela im bardzo miła pani z przykościelnego kółka różańcowego. Córeczki proszą,abym nauczyła je szyć, ponieważ chcą być prawdziwymi kobietami, nie zaś wynaturzonymi grzesznicami z okładek magazynów, chłopcy natomiast szepczą na ucho, że na pewno nigdy nie popełnią tego strasznego grzechu, który polega na dotykaniu samych siebie, ani nie będą oglądać zdjęć podsuniętych przez samego Szatana. Karcę ich lekko za wspominanie o rzeczach obrzydliwych,lecz jestem szczęśliwa, że wczesne ostrzeżenie uchroni moich dzielnych chłopców przed zboczeniem i abominacją. Mój maź wraca z pracy po południu. Witamy go wszyscy w progu, poczym myje on ręce i zasiada do posiłku, a ja podsuwam mu najlepsze kąski, aby zachował siłę do pracy. Potem mój mąż włącza telewizor i zasiada przed nim w poszukiwaniu relaksu, a ja zmywam talerze i garnki i zabieram jego skarpetki do cerowania, słuchającz uśmiechem odgłosów meczu sportowego w telewizji. Wieczorem kąpię nasze pociechy i kładę je spać. Kiedy wykąpiemy się wszyscy, mój mąż szybko spełnia obowiązek małżeński, ja zaś przeczekuję to w milczeniu, ze spokojem i godnością prawdziwej katoliczki, modląc się w myśli o zbawienie tych nieszczęsnych istot, które urodziły się kobietami, ale którym lubieżność Szatana rzuciła się na mózgi, które w obowiązku szukają wstrętnych i grzesznych przyjemności. Zasypiam po długiej modlitwie i tak mija kolejny szczęśliwy dzień mojego życia."
FRAGMENT Z: Szczęśliwa Kobieta "Przygotowanie do życia w
rodzinie", podręcznik zaaprobowany przez MEN i opłacony z Twoich
podatków
"Największy ze wszystkich błędów to dojście do przekonania, że nie popełnia się żadnego." - Thomas Carlyle
Ja to wsadziłam piter. A wiedziałbyś o tym, gdybyś spojrzał na te pogrubione literki widniejące nad avatarem.
Co masz z tym zrobić?, dobre pytanie. Sama nie wiedziałam po przeczytaniu czy mam się śmiać, czy płakać. Po głębszym namyśle, zdecydowałam jednak, że miejsce tego fragmentu jest w Miodzio.
Co masz z tym zrobić?, dobre pytanie. Sama nie wiedziałam po przeczytaniu czy mam się śmiać, czy płakać. Po głębszym namyśle, zdecydowałam jednak, że miejsce tego fragmentu jest w Miodzio.
"Największy ze wszystkich błędów to dojście do przekonania, że nie popełnia się żadnego." - Thomas Carlyle
Mnie też bardzo miło Piter!
A Milla nie powinna ci się kojarzyć ani z Moidzio, ani z życiem w rodzinie, tylko po prostu z tym z Forum.
P.S. Nie wiem czy słyszałeś, ale zdania zaczyna się z wielkiej litery. Jako moderator tego forum, powinieneś świecić przykładem.
A Milla nie powinna ci się kojarzyć ani z Moidzio, ani z życiem w rodzinie, tylko po prostu z tym z Forum.
P.S. Nie wiem czy słyszałeś, ale zdania zaczyna się z wielkiej litery. Jako moderator tego forum, powinieneś świecić przykładem.
"Największy ze wszystkich błędów to dojście do przekonania, że nie popełnia się żadnego." - Thomas Carlyle
Milla ~ Forum. dobra, zapisalem.
ps: slyszalem, ale mialem za malo godzin matematyki i musialem robic zadania zamiast sluchac polonistki
ps2: swiece przykladem.. ale wszyscy i tak pisza zaczynajac od wielkich liter...
EDIT
*BLYSK* - nadeszlo olsnienie! ja pytalem kto mi tu wsadzil ten temat, a Ty mi powiedzialas kto jest autorem Twojego postu..
ps: slyszalem, ale mialem za malo godzin matematyki i musialem robic zadania zamiast sluchac polonistki
ps2: swiece przykladem.. ale wszyscy i tak pisza zaczynajac od wielkich liter...
EDIT
*BLYSK* - nadeszlo olsnienie! ja pytalem kto mi tu wsadzil ten temat, a Ty mi powiedzialas kto jest autorem Twojego postu..
dzien dobry. jestem piter i wszystkich lubie.
Ja bym jednak nie śmiał się, tylko płakał. Cytowany tekst jest głupi i nudny. Jeśli ktoś chce przywalić Kościołowi w formie opowiadania, to niech się chociaż wykaże jakąś pomysłowością. Jak piterek nie skasował, to gdzieś tu się powinien szwędać taki dialog o całowaniu Henryka - to było dobre.
No i widzisz - piterku? Takim oto podstępem Twórczość wdarła się do Miodzio
No i widzisz - piterku? Takim oto podstępem Twórczość wdarła się do Miodzio
התשׂכח אשׂה עולה מרחם בן בטנה גם אלה תשׂכחנה ואנכי לא אשׂכחך
הן על כפים חקתיך
comprendo.info - co autor miał na myśli - interpretacje piosenek
הן על כפים חקתיך
comprendo.info - co autor miał na myśli - interpretacje piosenek
przeczytalem wreszcie ten post Milli. a raczej zaczalem czytac. bo to juz jest dosc stare.. i bardzo szczerze watpie czy znalazlo sie w jakims pdreczniku...
ps: to jest smieszne
ps2: http://www.roswell.pl/forum/viewtopic.php?t=493 oczywiscie, ze nie wykasowalem... nie mam sklonnosci do kasowania zabawnych czesci swojej egzystencji jak niektorzy (nie bede wskazylwal palcami, ale sa adminami, sksowali Miodzio i maja w ksywce nawiasy klamrowe...)
ps3: jak tylko znajde chwile, to wyplenie te chwasty z mojego poletka ... tworczosc... ble...
ps: to jest smieszne
ps2: http://www.roswell.pl/forum/viewtopic.php?t=493 oczywiscie, ze nie wykasowalem... nie mam sklonnosci do kasowania zabawnych czesci swojej egzystencji jak niektorzy (nie bede wskazylwal palcami, ale sa adminami, sksowali Miodzio i maja w ksywce nawiasy klamrowe...)
ps3: jak tylko znajde chwile, to wyplenie te chwasty z mojego poletka ... tworczosc... ble...
dzien dobry. jestem piter i wszystkich lubie.
Ja Ci dam...bleee, piter. Sam się tam produkowałeś i zebrałeś całkiem zasłużone brawka. Wiesz, że mimo to Cię lubię, cholera wie za co co ale podświadomie wyczuwam w Tobie pokrewna duszę - i pamietam jak stanąłeś za mną murem broniąc przed rozjuszoną EmilyluvsRoswell. A i Ty chyba trochę się do nas przywiązałeś bo tkwisz (czt. męczysz się) z nami od tak dawna. Więc coś w nas jest co Cię do nas ciągnie. Pewnie tym stwierdzeniem ściągnęłam na swoją biedną głowę nieszczęście...w postaci pitera.
wciaz bleee
sam sie produkowalem.. to niestety prawda... pomylki mlodosci (:twisted:)
nie wiem jak z tymi pokrewnymi duszami.. chyba troche za malo rozmawiamy, zebym to mogl ocenic..
i za cholere nie pamietam bronienia Cie przed Emilycostam (oczywiscie bronilbym gdyby miala jakies sensowne zarzuty do klocenia sie jestem pierwszy), ale tatus uczyl, zeby nie przeczyc zdecydowanej kobiecie, wiec pewnie masz racje
a ze przywiazalem sie, to niestety prawda... sam nie wiem co mnie tu trzyma.. chyba mi sie wystroj strony podoba.. (no i oczywiscie moj nick na pomaranczowo zawsze dobrze dziala na moja samoocene )
sam sie produkowalem.. to niestety prawda... pomylki mlodosci (:twisted:)
nie wiem jak z tymi pokrewnymi duszami.. chyba troche za malo rozmawiamy, zebym to mogl ocenic..
i za cholere nie pamietam bronienia Cie przed Emilycostam (oczywiscie bronilbym gdyby miala jakies sensowne zarzuty do klocenia sie jestem pierwszy), ale tatus uczyl, zeby nie przeczyc zdecydowanej kobiecie, wiec pewnie masz racje
a ze przywiazalem sie, to niestety prawda... sam nie wiem co mnie tu trzyma.. chyba mi sie wystroj strony podoba.. (no i oczywiscie moj nick na pomaranczowo zawsze dobrze dziala na moja samoocene )
dzien dobry. jestem piter i wszystkich lubie.
Who is online
Users browsing this forum: No registered users and 6 guests