The Journey Home - Powrót do Domu - KONIEC

Piszesz? Malujesz? Projektujesz statki kosmiczne? Tutaj możesz się podzielić swoimi doświadczeniami.

Moderators: Olka, Hotaru, Hotori, Hypatia

Post Reply
Magea
Fan
Posts: 536
Joined: Sun Sep 19, 2004 8:06 pm
Location: Wrocław
Contact:

Post by Magea » Sat Feb 26, 2005 5:51 pm

Nan w pewnym sensie zazdroszcze Ci ja niegdy przenigdy nie mam snów nic mi sie nie śni a jesli nawet już to tego nie pamiętam kompletnie .. :(
Co do tej częsci .. wszystko po nich spłynęło myśłam że będą sięc cieszyć skakać pod sufit radosc będzie nie pochamowana a tu nic .. wszyscy jacyś skryci zamknięci w sobie .. Tylko Isabel jakby miała jakiś promyczek radości .. Maria mniej mówi jakby zamknęła się w sobie .. Kylie gada ja kawaler z długoletni starzem .. Micheal to wogóle mało mówił a teraz jeszcze mniej .. a Alex to wszystko bawi .. mnie by chyba też bawiło ..

Nie powinieneś teraz modlić się do swojego grubego bóstwa gdzieś w jakiejś samotni?
Co, twoje dawne bóstwo Enrique Ingesias
Maria i Kylie 100% rodzeństwo ... śmiać mi z nich chce ... Maria suchała Ingesuasa nie wierze ... :lol:
-Ja ci powiem, co teraz będzie – powiedział udając, że nie słyszał mojego komentarza. – Najpierw pojawiłaś się ty, później Isabel, a teraz pozostali będą tu ściągać – Michael, Max i Liz... I nagle okaże się, że wszyscy wrócili do domu przez przypadek i znowu przez przypadek coś się stanie i cała kołomyja przez przypadek zacznie się od nowa.
Kylie jako wróźka to by chyba na życie zrobił ... I mam takie wrażenie że on niechce by to zaczęło sie wyszystko od nowa ... woli do tego nie wracac a najlepiej by było gdyby wszystko było tak samo jak przed przyjazdem Marii ...
Ogólnie pisząc .. ta częsc kompletnie mnie zaskoczyła ... :shock:
:)

User avatar
Renya
Fan
Posts: 524
Joined: Fri Dec 12, 2003 12:17 am
Location: Brwinów
Contact:

Post by Renya » Sat Feb 26, 2005 7:27 pm

Nareszcie!! Myślałam, że się nie doczekam tego zajzdu w Roswell. Byłam naprawdę ciekawa jak wyobrazisz sobie scenę pierwszego spotkania. Czy będą zachowywać się jak dawniej, czyli swobodnie sobie porozmawiają i pozwierzają, czy będę się zachowywać sztywno, tak jak obcy sobie ludzie. W końcu minęło te 20 lat, a człowiek się zmienia. Na razie "rozmowy" nie było, raptę parę zdań, a już się pojawiły niedomówienia i fałszywe wyobrażenia. A brakuje przecież jeszcze Liz z dzieciakami. No cóż, wyprostujesz te "imaginacje" czy jeszcze trochę pogmatwasz? :?

User avatar
maddie
Fan
Posts: 970
Joined: Sat Jul 12, 2003 5:47 pm
Location: Kostrzyn k/Poznania
Contact:

Post by maddie » Sat Feb 26, 2005 8:15 pm

No to mamy pierwszy zgrzyt i to jeszcze przed przyjazdem Liz, Jennie i Chrisa. Było chyba za różowo jak dla autorki :cheesy:. Odcinek mi się podobał - jak zwykle zresztą, i mam nadzieje, że końcówka ferii ci minie dobrze i nie wyładujesz się na tych odc. które teraz piszesz :).
I mam takie wrażenie że on niechce by to zaczęło sie wyszystko od nowa ... woli do tego nie wracac a najlepiej by było gdyby wszystko było tak samo jak przed przyjazdem Marii ...
Tak właśnie myślę sobie, że on może boi się dlatego, że gdyby doszło do jakiegoś starcia kosmici-kosmici lub kosmici-FBI to on nie miałby szans w takim pojedynku, czyli właściwie byłby na takim poziomie jak Alex. Co może przynieść powtórzenie historii...
Image

Magea
Fan
Posts: 536
Joined: Sun Sep 19, 2004 8:06 pm
Location: Wrocław
Contact:

Post by Magea » Sat Feb 26, 2005 9:39 pm

Tak właśnie myślę sobie, że on może boi się dlatego, że gdyby doszło do jakiegoś starcia kosmici-kosmici lub kosmici-FBI to on nie miałby szans w takim pojedynku, czyli właściwie byłby na takim poziomie jak Alex. Co może przynieść powtórzenie historii...
maddie ja Cię proszę ty nie wywołuj wilka z lasu .. przecież Nan dała nam do zrozumienia że mamy się cieszyć że mamy tylko jednego trupa w tym opowiadaniu .... więc nie kracz ! :twisted:
I jeszcze o tym zapomniałam napisac :
Najpierw pojawiłaś się ty, później Isabel, a teraz pozostali będą tu ściągać – Michael, Max i Liz...
Jakby uwieżyc w dar jasnowidzenia Kylia to Max przecież nie żyje .. a on go wymienił ............ :wink: :twisted:
:)

User avatar
maddie
Fan
Posts: 970
Joined: Sat Jul 12, 2003 5:47 pm
Location: Kostrzyn k/Poznania
Contact:

Post by maddie » Sat Feb 26, 2005 10:07 pm

Dobra, dobra, to ja już zamilknę (choć nie na wieki) :cheesy:.
PS. Aniu pamiętaj! JEDEN trup! (zawsze może zabraknąć Ośmiorniczki w sklepach, więc pamiętaj 8) )
Image

Magea
Fan
Posts: 536
Joined: Sun Sep 19, 2004 8:06 pm
Location: Wrocław
Contact:

Post by Magea » Sat Feb 26, 2005 10:11 pm

W kwesti więcej niż jednego trupa możesz umilknąc na wieki .. 8)
Atak na sklepy w celu wykupienia ośmiorniczki ...
:)

User avatar
ADkA
Fan
Posts: 555
Joined: Fri Mar 12, 2004 10:07 am
Location: g.Śląsk
Contact:

Post by ADkA » Sun Feb 27, 2005 3:29 am

:roll: Tak się zastanawiam, w kwestii tego trupa, to czy to musiał być akurat Max? Powszechnie znana od jakiegoś czasu :wink: jest awersja Nan do Liz, więc dlaczegóż nie można było jej uśmiercić... Nie, żebym do niej coś miała, ale dlaczgo Max? :twisted: Wiem, że po 16 rozdziale nie ma już co tutaj wnosić jakichkolwiek reklamacji, ale co mi tam. :cheesy: Mogę się popowtarzać!
I gdzie się podział Kyle? W tym opowiadaniu jakiś szacowny lama mi się tu wyłania, taa... ten sen Michaela :wink: , w dodatku jakiś taki apatyczny... :wink: No, ale to może wrażenie po dzisiejszym rozdziale, w którym to została zraniona jego męska duma... Przypatrzę się temu uważniej w przyszłości...
Właściwie to spodziewałam się takiej reakcji na ich wspólnym spotkaniu, jedyną która się nie zmieniła w moich oczach została Isabell, z jej myślami, że nie tak to było zaplanowane... Natura "faszystki" nie uleciała gdzieś w kosmos :wink:

A trup się pojawił na razie jeden i to we wspomnieniach... :twisted: Obiecanki, cacanki... :wink:
"Żal jest potrzebny, żałując swoich pomyłek, uczymy się na błędach. Ale na Boga, nie pozwól, by rządził twoim życiem. Zwłaszcza, że nigdy nie będziesz pewna, że zobaczysz następny wschód słońca."
Hotaru "Freak Nation"

User avatar
Ela
Fan...atyk
Posts: 1844
Joined: Tue Jul 15, 2003 5:55 pm

Post by Ela » Sun Feb 27, 2005 5:05 pm

No tak, znamy naturę ludzką i nie trudno było się domyślić, że po prawie dwudziestu latach oddalenia, ludzie niewiele mają ze sobą wspólnego. Czas zrozbił swoje, nie wiadomo czy nie zachowali wobec siebie dawnych uraz, spraw które wloką się za nimi z przeszłości, przeciez nie wiemy do końca dlaczego tak nagle się rozstali...a co najważniejsze dlaczego nie utrzymywali ze sobą kontaktu.
Jestem pewna, że tama pęknie gdy do Roswell przyjedzie Liz z córką, i Chrisem.
Nan, jak zwykle czyta się wyśmienicie, zostawiłam sobie dzisiaj te dwie części w charakterze podwieczorkowego przysmaku. :D
Image

User avatar
Nan
Hybryda
Posts: 2781
Joined: Sat Jul 12, 2003 6:27 pm
Location: Warszawa

Post by Nan » Tue Mar 01, 2005 10:47 pm

Właściwie to nie powinno mnie tu być, ale że przez cały dzień mam wrażenie, że wcielam się w zbitego psa, jakoś trzeba poprawić sobie humor.
O Ośmiorniczkach mi nie krakać. Od kilku dni usiłuję napisać punkt widzenia Chrisa i co usiądę, to po pół godzinie mam jedno zdanie dobre i dziesięć skasowanych :?
Szczerze mówiąc to wszystkie spotkania "po latach" są nieco zabawne - czasami te wszystkie lata w ogóle znikają, a czasami zaraz po wymianie ogólników zapada niezręczna cisza, kiedy nie bardzo wiadomo, co powiedzieć. Zresztą, to by było zbyt proste, gdyby wszyscy padli sobie w ramiona. I mała rada - ja naprawdę bardzo lubię Liz, tylko czytanie opowiadań zrobiło swoje. Gdy za bardzo zaczynam się na niej wyżywać, wystarczy wspomnieć mi o Antarian Sky. Złagodnieję.
A co do Kyle'a - zwracam uwagę, że on cały czas tkwił w Roswell, od tych dziewiętnastu lat. Nieco inne podejście do kosmitów miała Maria, i bardziej uwypuklił to jej wyjazd do LA, a inaczej patrzy na to Kyle. Wciąż obracał się w tym samym środowisku, spotykał ludzi, którzy też o tym wiedzieli, zna Evansów, którzy stracili oboje dzieci, a przynajmniej tak sądzili, zna Parkera... A kosmici w końcu zmienili dość znacznie życie panów Valenti. Może rzeczywiście lepiej byłoby, gdyby ta historia nie zaczynała się od początku.

Rany, chyba lepiej będzie, jak już odpuszczę sobie dzisiaj wszelkie matematyki i powtórki... A wy czytajcie sobie bonusowyodcinek 17.

Liz:
(...)Jennie otworzyła oczy.
-Dojeżdżamy już? – zapytała. Jechaliśmy starą autostradą – tą samą, którą kiedyś dawno temu pokazał mi Max. Wolałam wjechać do miasta od tej milszej strony, choć nie byłam pewna, czy ten odcinek drogi jeszcze istniał. Ku mojej uldze – owszem, i to nawet był w całkiem niezłym stanie. Na szczęście nigdzie w pobliżu nie plątał się żaden koń...
Autostrada była wyżej niż miasto, leżące jakby w dolince między pagórkami, i rozpościerał się z niej doskonały widok na całe Roswell. W milczeniu patrzyliśmy na panoramę, na kilka wysokich budynków, rozciągające się szeroko osiedla pełne domków, na zielone plamy parków, których jakby trochę przybyło. A jednak... a jednak poczułam coś w rodzaju ulgi widząc znowu Roswell.
W milczeniu wjechaliśmy w granice miasta. Zwolniłam nieco nie tylko z powodu ograniczenia prędkości, ale i dlatego, że nie byłam pewna, czy odnajdę się wśród tych wszystkich nowych ulic. Zadziwiające, jak w ciągu dwudziestu lat może zmienić się miasto, które wydawało się być jak konserwa... dla mnie jednak było to wygodne. Nowe twarze, nowe ulice i budynki sprawiały, że ktoś, kto dopiero przyjechał nie był od razu widocznym miasto dawało mu możliwość kamuflażu, przynajmniej do czasu, gdy nie spotka kogoś, kto pomimo starannego maskowania i tak cię przeniknie. Przynajmniej na razie było mi to na rękę – wiedziałam, że nie zdołam ukryć się przed wszystkimi, którzy być może zostali w Roswell, ale miałam choć cień nadziei, że nie będę musiała spotykać ich na samym początku.
Miasto zmieniało się błyskawicznie, rozrastało się i doroślało, a w samym środku jak niewzruszony pomnik stało Crashdown... Stare, dobre Crashdown z latającym spodkiem nad wejściem.
(...)
Last edited by Nan on Mon Jul 25, 2005 9:57 pm, edited 1 time in total.
Image

Magea
Fan
Posts: 536
Joined: Sun Sep 19, 2004 8:06 pm
Location: Wrocław
Contact:

Post by Magea » Wed Mar 02, 2005 6:20 pm

Miałam nadzieję, że akurat nie będzie miała ochoty uszczęśliwić mnie opowieścią o szóstym zębie swojego trzeciego wnuczka.
A myślałam że ten dzien zalicze do ponurych .. jednak nie ... hihihihi
:)

User avatar
Ela
Fan...atyk
Posts: 1844
Joined: Tue Jul 15, 2003 5:55 pm

Post by Ela » Fri Mar 04, 2005 4:22 pm

To jedna z najlepszych części, Aniu. Doskonale, konsekwentnie prowadzony wątek, ciepła, wzruszająca, bez smętków ale było w tym coś co chwytało za serce. Powrót do domu. Ze wszystkich przyjaciół najszczęśliwszy chyba dla Liz. Z dwojgiem dzieci Maxa - co mnie mile zakoczyło to to, że przedstawiła je jakby oboje należeli do niej...i nic nie mówiąc o śmierci męża. Ale zapewne na pierwsze i drugie jeszcze przyjdzie czas. Teraz jest czas na odpoczynek i refleksje, wrócą wspomnienia i poczucie bezpieczeństwa. Dla wszystkich tak pokaleczonych przez życie.
Dzięki :D
Image

User avatar
Nan
Hybryda
Posts: 2781
Joined: Sat Jul 12, 2003 6:27 pm
Location: Warszawa

Post by Nan » Sat Mar 05, 2005 4:05 pm

Zastanawiające, ale ostatnimi czasy zaczynam się dopasowywać do mojego avatarka na stronie - Hard Candy. Co prawda odnosiło się to na początku do Counting Crows, ale teraz ze zdumieniem odkryłam, że znowu zmieniam front! Niewiarygodne. Ja? Ja?! Cóż... Z tego wniosek chyba jeden - że nawet jeśli miałam jakieś ponure plany związane z Michaelem czy też Marią, to teraz uległy one zmianie...
No nic. Część 18.Na razie Isabel.

Isabel:
(...)-Słucham, dział stylistyki – powiedziałam do słuchawki i ugryzłam się w język. Spaczenie zawodowe, chyba za długo pracuję w jednej firmie; mam już nawyk odbierania służbowych telefonów.
-Od kiedy to macie w domu dział stylistyki? – zdziwił się głos po drugiej stronie, wprawiając mnie w zaskoczenie. Głos był niewątpliwie damski i byłam pewna, że już go kiedyś słyszałam, ale nie byłam w stanie przypomnieć sobie do kogo należał. Przypomniałam sobie coś mglistego, ale nie mogłam odgadnąć kim była ta osoba, choć miałam niesamowicie denerwujące wrażenie, że jestem o krok i że powinnam doskonale wiedzieć. – Długo cię nie było, Isabel.
-Kto mówi? – zapytałam. Nie miałam pojęcia, kto to może być. W każdym razie ktoś, kto musiał mnie chyba znać...
-Nie poznajesz starych znajomych, Isabel – roześmiała się kobieta. – A ja nie wiedziałam, że aż tak mi się zmienił głos... To ja, Liz.
Zamurowało mnie. Liz...? Liz Parker? Nie, niemożliwe...
(...)
Last edited by Nan on Mon Jul 25, 2005 9:59 pm, edited 1 time in total.
Image

Magea
Fan
Posts: 536
Joined: Sun Sep 19, 2004 8:06 pm
Location: Wrocław
Contact:

Post by Magea » Sat Mar 05, 2005 7:52 pm

Nan ja przeoczyłam to w jakiejś części, że Liz jest blondynką .. czy ty dopiero teraz o tym wspomniałaś... ??
:)

User avatar
Nan
Hybryda
Posts: 2781
Joined: Sat Jul 12, 2003 6:27 pm
Location: Warszawa

Post by Nan » Sat Mar 05, 2005 8:08 pm

A gdzieś już wcześniej o tym wspominałam, być może w okolicach pojawienia się Chrisa, nie jestem pewna. Tak jakoś mimochodem. W każdym razie na początku :wink:
Image

Magea
Fan
Posts: 536
Joined: Sun Sep 19, 2004 8:06 pm
Location: Wrocław
Contact:

Post by Magea » Sat Mar 05, 2005 8:28 pm

Może napoczątku ... jakoś nie zapamiętałam tego szczegółu ... dlatego teraz to mną trochę wstrząsneło .. Liz blondynka .... :shock:
:)

User avatar
Renya
Fan
Posts: 524
Joined: Fri Dec 12, 2003 12:17 am
Location: Brwinów
Contact:

Post by Renya » Sat Mar 05, 2005 8:57 pm

Rzeczywiście ciężko jest sobie wyobrazić Liz jako blondynkę i to w dodatku palącą jak lokomotywa :cheesy:

Ta pierwsza rozmowa Is z pozostałymi trochę jej nie wyszła. Przeżyła rozczarowanie, zbyt wiele zmian zaszło w życiu jej dawnych przyjaciół, żeby mogli szybko i bez zastrzeżeń zaakceptować powrót do kosmicznej przeszłości. Natomiast mam nadzieję, że rozmowa z Liz, tudzież z Chrisem i Jennie, będzie bardziej owocna i dłuższa. I przy okazji więcej się dowiemy o bohaterach, nie mówiąc już o tym, że może coś się wydarzy.
I kiedy wreszcie Is uświadomi swoją nadąsaną córunię o kosmicznych przodkach? Dzięcię jak przeżyje szok, to może zacznie zachowywać się normalnej. A jej bardzo by się to przydało :lol: i Is zresztę też.

Hotori
Obserwator Słów
Posts: 1509
Joined: Sat Jul 26, 2003 4:11 pm
Location: Lublin

Post by Hotori » Sun Mar 06, 2005 1:09 pm

No, jakoś nadrobiłam i ...szok. Liz jest blondynką ? A, fe !
Poza tym mam taką ogólną obserwację... w większości opowiadań, gdy nasza paczka spotyka się po latach, to okazuje się że nikt nie może się ze soba dogadać, wszyscy sa połamani , zniszczeni i co tam jeszcze...nawet ja tak robię ! I sama nie wiem skąd ta tendencja...wbrew pozorom , serial Katimsa była czasami naładowany bardzo pozytywnie. Ale w sumie nie dziwie się, bo już jakoś ten tytuł " Powrót do domu'' sugerował taki przebieg akcji...a może potem będzie jeszcze kolejny powrót ? Na Antar ? 8)
Co do zmiany frontów- no widzisz Nan, a ja się w całości przerzuciłam na Dremaer, no i oczywiście częsciowo trwam przy Candy... :wink:
'' It is easier to forgive an enemy than to forgive a friend''

William Blake

User avatar
ADkA
Fan
Posts: 555
Joined: Fri Mar 12, 2004 10:07 am
Location: g.Śląsk
Contact:

Post by ADkA » Sun Mar 06, 2005 2:51 pm

:roll: Ciekawe, jak to się stało, że przeoczyłam rozdział 17? No, ale stało się, za to dziś miałam "dzień dziecka" pochłaniając dwa rozdziały jednocześnie... :cheesy:
Ciekawe jak to jest dowiedzieć się o śmierci osoby najbliższej i w tej samej chwilii stanąć z nią twarzą w twarz? Niezły szok, no nie? Współczuję Isabell.
Nan, tak kapitalnie poprowadziłaś ten wątek, że nie wiem co powiedzieć, by tego nie spłycić.. :oops:
Liz blondynką... Hmm.. Prawdopodobnie nikt na to nie zwrócił uwagi , z bardzo prostej przyczyny, dotychczas wygląd Liz nie był tak istotny, tym razem jednakże widzieliśmy ją oczami Iss. To daje do myślenia!
Chociaż z drugiej strony, gdy wszyscy są już w domu, przyjdzie czas na głębsze przyjrzenie się bohaterom...
Taa... Nan, ciekawe co nam zaserwujesz? :wink:
Teraz ciekawam, jak Iss zareaguję.. Czy rzuci się na Chrisa, czy skamienieje? Jak ich przyjmie reszta? :roll:
ale teraz ze zdumieniem odkryłam, że znowu zmieniam front!
Hi, hi.. człowiek zmiennym jest! :cheesy: Czyli wszystko w najlepszym porządku!
"Żal jest potrzebny, żałując swoich pomyłek, uczymy się na błędach. Ale na Boga, nie pozwól, by rządził twoim życiem. Zwłaszcza, że nigdy nie będziesz pewna, że zobaczysz następny wschód słońca."
Hotaru "Freak Nation"

User avatar
Nan
Hybryda
Posts: 2781
Joined: Sat Jul 12, 2003 6:27 pm
Location: Warszawa

Post by Nan » Thu Mar 10, 2005 7:05 pm

Mam nadzieję, że żaden z profesorów z mojej szkoły nie weźmie mi za złe opisanie tego poniżej (to, żeby byli stałymi bywalcami jest szalenie wątpliwe :mrgreen: ale ponieważ {o} jest tu przedstawicielem kasty "wyższej"... :wink: )

Hm, nasza klasa normalnie liczy sobie 30 osób - a dziś było 12, po sześć z każdej grupy... :shock: Chyba jakaś nienormalna jestem, że wagary nie zawsze mi leżą. Zresztą, cytując moją wychowawczynię - "niech ktoś powie, że w szkole nic się nie dzieje". No rzeczywiście, dzisiaj jeden nauczyciel zrobił kawał pozostałym i zamknął pokój nauczycielski dla palących od środka na klucz, a potem nie można było tych drzwi otworzyć, ani od środka, ani od wewnątrz :lol: Kilkoro nauczycieli spędziło tam całą lekcję i dużą przerwę, pogrzebano żywcem również kilka dzienników :cheesy: Nawet okno na nic by się nie przydało, bo to pierwsze piętro... co prawda koło szkoły są istne zaspy, ale wyrzucanie przez okno dzienników mogłoby być źle odczytane. Wychowawczyni, dusząc się ze śmiechu, pozbawiona torby i dziennika (uwięzionych w środku), pozwoliła nam pójść i popatrzeć - to było cudowne, pani z administracji z wielkim śrubokrętem dłubie w zamku, obok leży łom i wielki młotek, drzwi nie dało się nawet wyważyć, jakieś solidne po tym remoncie szkoły :D Przepędzono nas natychmiast, ale co się naśmialiśmy to nasze. Zatrzaśnięcie się uczniów w toalecie było bardziej kameralne, a to - było coś! Trzeba było widzieć tłumek zainteresowanych uczniów, stojących w grzecznym półkolu koło drzwi, wpatrujących się z nadzieją w ręce woźnego - może nie uda mu się otworzyć i jeszcze jedna lekcja przepadnie...! Takie momenty w szkole są absolutnie bezcenne :lol: Mamy tą wyższość nad nieobecnymi 18 osobami :cheesy:
I właśnie z okazji uwolnienia nauczycieli z pokoju nauczycielskiego - część 19.
PS: Nie no, na Antar nie wracam, za bardzo kojarzy mi się z rybami. Faktem jest jednak, że Powrót jeszcze trochę się pociągnie... Gdyby tylko wrzucić ich do tego Roswell to by było za proste. Acz być może bardziej życiowe, choć w końcu nie jest to opowieść biograficzna o prawdziwych ludziach, tylko... autobiograficzna kosmitów :wink:


(...)
Michael:
Mała Liz Parker. Może już nieco wyrosła, ale dla mnie wciąż pozostawała tą samą Liz w zielonym kretyńskim mundurku. Najpierw jej nie znosiłem i uważałem za zło wcielone, w końcu gdyby nie ona, to żylibyśmy sobie spokojnie i łagodnie, nie wychylając nosa zza drzwi. Potem mój stosunek do niej zmienił się gdy zobaczyłem, że nie tylko nie zamierza się od nas odczepić, ale i poczuła się jak jedna z nas. A w końcu stała się nawet kumpelką, tyle że na sam koniec. Co teraz? Pewnie jest jakimś biologiem, który paprze się nie wiadomo w czym, zawsze miała fioła na tym punkcie. Isabel mówiła, że Liz przyjechała z kimś. Były tylko dwie możliwości – przyjechała z Maxem albo bez. Dlaczego więc miałbym być zaskoczony, skoro Liz przyjechała z Maxem? I dlaczego Isabel nie powiedziała mi normalnie, że przyjechał Max? Zaraz, była jeszcze trzecia możliwość – że Liz przyjechała nie z Maxem, a z kimś innym... (...)
Last edited by Nan on Mon Jul 25, 2005 10:04 pm, edited 2 times in total.
Image

Magea
Fan
Posts: 536
Joined: Sun Sep 19, 2004 8:06 pm
Location: Wrocław
Contact:

Post by Magea » Thu Mar 10, 2005 9:21 pm

he he he .. Nie no napisze tyle Michael powrócił --> Wracamy do domu .. :D
:)

Post Reply

Who is online

Users browsing this forum: No registered users and 4 guests