Liz & Max
Moderator: Galadriela
Denerwuje mnie to, że Max (może to wina scenarzystów) od razu przyjął wersję. "Tess to zdrajczyni, bo zabiła Alexa. Muszę ją znaleźć, zabić i odzyskać syna" Od odlotu Tess, jedyne co robił to, spotykał się z Liz i próbował znaleźć statek kosmiczny. Nawet się nie zastanawiał "Dlaczego" Dlaczego Tess to zrobiła. Przecież ona go kochałam, na Ziemi miała rodzinę (Valentich i resztę królewskiej czwórki), miała coś co uważała za "Dom". No i oczywiście, Max wogóle nie myśląc o Tess w 3 sezonie, nie wpadł na to, że skoro Liz widziała pierdoły(no dobra wspomnienia ) w jego głowie kiedy byli razem, to znaczy, że Tess też je widziała. A skoro nasz kochany Max myślał ciągle o Liz to, chyba mógł wpaść na to, że Tess widziała co się dzieje w jego mózgownicy, kiedy byli razem. Nawet w "Deperture". Max pocałował Tess, a ona widziała jego pocałunak z Liz. Mógłby sobie to przypomnieć. No ale po co? Wszystko się pięknie mu ułożyło. Był znowu ze swoję ulubioną dziewczynką.
Max: "Po co mam myśleć dziewczynie która chciała mnie zabić. Teraz jest dobrze, jestem z Liz ". W "Deprture" Tess mogła jeszcze zmienić zdanie, ale niby dlaczego. Dom miała bardziej na Antarze niż na Ziemi, a Isabel i Michael polecieliby z nią i przeżyliby na Antarze. A los Max (nie jej męża z Antaru Zana tylko Maxa Evansa) raczej mało ją obchodził. Po co jej był chłopak, który pomimo że miał żonę, syna wciąż myślał (i nawet się całował) z inną kobietą. Zana(Męża) na Ziemi nigdy by nie odzyskała. Na Antarze miała malutki cień szansy, więc postanowiła odlecieć. Jeśli nawet nic by z tego nie wyszło i tak byłoby jej lepiej na Antarze niż na Ziemi.
Max: "Po co mam myśleć dziewczynie która chciała mnie zabić. Teraz jest dobrze, jestem z Liz ". W "Deprture" Tess mogła jeszcze zmienić zdanie, ale niby dlaczego. Dom miała bardziej na Antarze niż na Ziemi, a Isabel i Michael polecieliby z nią i przeżyliby na Antarze. A los Max (nie jej męża z Antaru Zana tylko Maxa Evansa) raczej mało ją obchodził. Po co jej był chłopak, który pomimo że miał żonę, syna wciąż myślał (i nawet się całował) z inną kobietą. Zana(Męża) na Ziemi nigdy by nie odzyskała. Na Antarze miała malutki cień szansy, więc postanowiła odlecieć. Jeśli nawet nic by z tego nie wyszło i tak byłoby jej lepiej na Antarze niż na Ziemi.
- brendanferhfan
- Zainteresowany
- Posts: 480
- Joined: Fri Feb 13, 2004 4:52 pm
Wbrew niektórym teoriom Liz nie była przeznaczona Maxowi. Natomiast Zan -Avie tak. I w pewnym sensi musieli się nawet ziemsko dopełniać (czego niesety nie było w serialu). Liz i Max = Dowson Joey... dla mnie to to samo. Identyczni, z tymi samymi naiwnymi problemami. Świetny dobór partnerów. Drobna niechwiejność Liz czy Maxa sprawiało zwykle rozstania. A że kobiety z natury trudniej przebaczają, ciągnelo sie nam przez kilka serii postać "urażonej Liz". Dla mnie są prawie identyczni. Skłonni dla poświęceń. Ślepo zakochani. Łatwo przewidywali. Kiedyś tą pare lubiłam, ale zmieniłam zdanie. Brakuje im czegoś... Bez tego są po prostu nudni.
Ale trzeba przyznać że Shiri i Jason, ślicznie wyglądają, i ładnie to zagrali. Trzeba to przyznać. Gdyby trafili nam sie inni akorzy (broń boże!) ta para byłaby już... naprawde okropna. Gdyby nie smutne oczy Maxa, i pełna wyrazu Liz. Byłoby źle.
Ale trzeba przyznać że Shiri i Jason, ślicznie wyglądają, i ładnie to zagrali. Trzeba to przyznać. Gdyby trafili nam sie inni akorzy (broń boże!) ta para byłaby już... naprawde okropna. Gdyby nie smutne oczy Maxa, i pełna wyrazu Liz. Byłoby źle.
w sumie wszystko co napisałeś to prawda, tyle że ja nie oglądam "jeziora marzeń"więc raczej nic o tym nie powiem. Ale reszta to prawda: świetny dobór aktorów, wkórzejący związek - wiecznie zakochanych wiecznie urażonych ale trochę ciekawego tam było - "ch-ch-change" ach to było piękne (to wzruszenie)
W Maxie denerwuje mnie to, że nie umiał wybrać między swoim przeznaczeniem z przeszłości a Liz (no może trochę przesadziłe, ale trochę ciągnęło go do Tess, ale głównie dlatego bo mu pomagała w trudnych chwilach. Raczej za to była dla niego ważna) A potem Katims wszystko spier... popsuł
W Maxie denerwuje mnie to, że nie umiał wybrać między swoim przeznaczeniem z przeszłości a Liz (no może trochę przesadziłe, ale trochę ciągnęło go do Tess, ale głównie dlatego bo mu pomagała w trudnych chwilach. Raczej za to była dla niego ważna) A potem Katims wszystko spier... popsuł
Tak sobie przeglądam i ...
Mam juz serdecznie dosyć, mieszania przeznaczenia do relacji Maxa i Liz. Czego zawsze wszyscy się czepiają Maxa, a Michaela i Isabell jakoś nie... Biedna Tess, jej mąż ją odrzucił dla jakiejś ziemianki, a ona tak się starała, taka dobra i zawsze rozumiejąca Tess... Uff... Niedobrze sie robi! Zan, Ava - to było, gdzieś daleko, teraz byli Max i Tess, dwie zupełnie obce sobie osoby... A serce nie sługa, nie da się go do niczego zmusić...
Co do "Jeziora marzeń" i podobieństwa par, różnica jest taka, że Liz i Max nie byli przyjaciółmi od najmłodszych lat i było jasne, że będą/są parą, mającą dobre i złe chwile,, a w DC dwójka D&J zawsze się mijali, gdy on chciał to ona nie, i odwrotnie i nawet gdy wreszcie, już, już... byli ze sobą (uff...) to bęc i znowu nici, no prócz jednego numerku.... Nie trwało to przez pare sezonów... I według mnie nasza roswellowska para nie miała naiwnych problemów, za to D&J tak...
Ale cóż, każdy może postrzegać to inaczej!
.. i tu się nie zgodzę...brendanferhfan wrote:Wbrew niektórym teoriom Liz nie była przeznaczona Maxowi. Natomiast Zan -Avie tak. [..]Liz i Max = Dowson Joey... dla mnie to to samo. Identyczni, z tymi samymi naiwnymi problemami.
Mam juz serdecznie dosyć, mieszania przeznaczenia do relacji Maxa i Liz. Czego zawsze wszyscy się czepiają Maxa, a Michaela i Isabell jakoś nie... Biedna Tess, jej mąż ją odrzucił dla jakiejś ziemianki, a ona tak się starała, taka dobra i zawsze rozumiejąca Tess... Uff... Niedobrze sie robi! Zan, Ava - to było, gdzieś daleko, teraz byli Max i Tess, dwie zupełnie obce sobie osoby... A serce nie sługa, nie da się go do niczego zmusić...
Co do "Jeziora marzeń" i podobieństwa par, różnica jest taka, że Liz i Max nie byli przyjaciółmi od najmłodszych lat i było jasne, że będą/są parą, mającą dobre i złe chwile,, a w DC dwójka D&J zawsze się mijali, gdy on chciał to ona nie, i odwrotnie i nawet gdy wreszcie, już, już... byli ze sobą (uff...) to bęc i znowu nici, no prócz jednego numerku.... Nie trwało to przez pare sezonów... I według mnie nasza roswellowska para nie miała naiwnych problemów, za to D&J tak...
Ale cóż, każdy może postrzegać to inaczej!
"Żal jest potrzebny, żałując swoich pomyłek, uczymy się na błędach. Ale na Boga, nie pozwól, by rządził twoim życiem. Zwłaszcza, że nigdy nie będziesz pewna, że zobaczysz następny wschód słońca."
Hotaru "Freak Nation"
Hotaru "Freak Nation"
Nie jestem fanem "Jeziora Marzeń" więc sie nie wypowiem, ale chyba domyślam się dlaczego ludzie zawsze czepiają się Maxa, a Is i Michaela zostawiają w spokoju. moim zdaniem chodzi tu to, że oni razem dorastali i niemają zamiaru być razem i chyba ludzie to rozumieją. Natomiast Tess nie wychowała się niemal jak siostra u boku Maxa. pojawiła się Roswell później. Jak sama napisałaś pokrzywdzona... itd po za tym Max był królem Antaru i spoczywała na nim odpowiedzialność znacznie większa niż na Michaelu i Isabel.
Jeśli się mylą poprawcie mnie
Jeśli się mylą poprawcie mnie
Dobra, czyli jak sie Michael i Is znali od "podstawówki" to ich już przeznaczenie nie obejmuje, bo to juz byłoby to hm.. kazirodztwo? A gdy Maxowi wpierają obcą mu osobę i każą mu wyrzec sie swojej miłości to juz jest wszystko w porządku?
No bo takie mam wrażenie, że tak to zainteresowane strony rozumieją... Czy nie wydaję się wam się, że to coś nie tak... Tamci (M&I) mają wybór, Max nie. On ma obowiązki! A jego zastępca i siostra-księżniczka, już nie? On ma wyrzec się siebie i Liz, byleby dopiełnić przeznaczenia, a tamci, chociaż też mają to powiedziane, nie, bo się znają "jak łyse konie"
Coż, w jakimś sensie żal mi Tess, bo jej to Nasedo wpajał od majego, te bujdy o przeznaczeniu, ale bez przesady...
Ale dziś mam gadane...
No bo takie mam wrażenie, że tak to zainteresowane strony rozumieją... Czy nie wydaję się wam się, że to coś nie tak... Tamci (M&I) mają wybór, Max nie. On ma obowiązki! A jego zastępca i siostra-księżniczka, już nie? On ma wyrzec się siebie i Liz, byleby dopiełnić przeznaczenia, a tamci, chociaż też mają to powiedziane, nie, bo się znają "jak łyse konie"
Coż, w jakimś sensie żal mi Tess, bo jej to Nasedo wpajał od majego, te bujdy o przeznaczeniu, ale bez przesady...
Ale dziś mam gadane...
"Żal jest potrzebny, żałując swoich pomyłek, uczymy się na błędach. Ale na Boga, nie pozwól, by rządził twoim życiem. Zwłaszcza, że nigdy nie będziesz pewna, że zobaczysz następny wschód słońca."
Hotaru "Freak Nation"
Hotaru "Freak Nation"
- Graalion
- Mroczny bóg
- Posts: 2018
- Joined: Sat Jul 12, 2003 8:10 pm
- Location: Toruń, gdzie 3 małe kocięta tańczą na kurhanach swych wrogów
- Contact:
Nie za bardzo rozumiem. Czy ktoś twierdzi, że Max był zły, bo nie poszedł za "przeznaczeniem"? Przecież nikt tu nie oskarża Maxa za to, że zakochał sie w Liz, a nie w Tess. Tak jak nie można oskarżać Tess tylko za to, że kochała Maxa/Zana.
"Please, God, make everyone die. Amen."
Wieczorny pacierz Scratch'a ("PvP")
Wieczorny pacierz Scratch'a ("PvP")
- brendanferhfan
- Zainteresowany
- Posts: 480
- Joined: Fri Feb 13, 2004 4:52 pm
Bo to temat o tytule "Max & Liz"Czego zawsze wszyscy się czepiają Maxa, a Michaela i Isabell jakoś nie...
Nie chodziło mi o to że powinni być razem, ale o porównanie tych dwóch par i ich prawdziwe bądź nie "przeznaczenie". Dla mnie nazywanie Maxa i Liz - przeznaczeniem jest głupotą. Nie wierze w takie rzeczy - więc to może dlatego. Ale wiem, wiem... to przecież domysły fanów. Co z tego że "kosmici" zgineli, i jest tylko "ich ludzka odmiana". Na podstawie serialu moge stwierdzić że oni w nich żyją (jakby to tak ładnie ująć). A w szczególności niektóre cechy charakteru. Ale nie emocje.Zan, Ava - to było, gdzieś daleko, teraz byli Max i Tess, dwie zupełnie obce sobie osoby... A serce nie sługa, nie da się go do niczego zmusić...
Jedyne o co mi w tym chodziło to porównanie "nudności i pokrewnego myślenia". (Jesli tak to można określić)Co do "Jeziora marzeń" i podobieństwa par, różnica jest taka,
Nie miałabym nic przeciwko gdyby zszedł na złą droge, i zakochał się od pierwszego wejrzenia. Byłoby ciiekawiejA gdy Maxowi wpierają obcą mu osobę i każą mu wyrzec sie swojej miłości to juz jest wszystko w porządku?
Śmieszne... Nikt nie powiedział mu nigdy że ma taki obowiązek, I i M też nie. Max jakos sie nie spisał zbyt dobrze w roli króla ani na Ziemi ani na Antarze. Zawsze był za ślepy żeby dostrzec zdrajce. (Ja tak to odebrałam)On ma obowiązki! A jego zastępca i siostra-księżniczka, już nie?
Graalion- nikt chyba go o to nie oskarżył.
max był po prostu niekonsekwentny. od początku serialu truli, że zakochał się w liz jeszcze jako dzieciak, wzdychał do niej przez wiele lat, naraził siebie, michaela i isabel na niebezpieczeństwo ratując ją, jednym słowem wszystko kręciło się wokół liz. aż tu nagle pojawia się tess z tym całym "przeznaczeniem" i co robi max? odstawia liz i podąża nową ścieżką. liz cierpi, ale co może zrobić, w końcu tu chodzi o jego przeznaczenie. potem okazuje się, że tess jest be i max wraca do liz. jakby nigdy nic. co z tego, że ją zranił, że przespał się z tess, która zaszła w ciążę i do tego zabiła alexa. jakoś nie trudził się by cokolwiek jej wyjaśnić. czy po prostu był aż takim egoistą i nie zdawał sobie sprawy jak bardzo zranił liz
The best kind of kiss is the one where you have to stop because you can't help but smile.
Pięknie to spointowałaś, Magea
Na ten temat mogłabym napisac esej, ale ponieważ wiem, ze nikomu nie chciałoby się go czytać, ograniczę się
Max i Liz byli piękną, doskonale dobraną i kochającą się parą. Mimo wszystko. Można dyskutować na temat tego, czy byli zbyt cukierkowi czy nie, czy robili głupoty czy nie, ale to, że się kochali i byli dla siebie całym światem jest dla mnie oczywiste. I właściwie, choć niektórych nie pochwalam, jestem w stanie logicznie uzasadnić 99% zachowań i sytuacji dotyczących tej pary. Jeżeli nie czymś sensownym, to choćby błędami w scenariuszu Cały ich urok polegął właśnie an tym, że potrafili pokonac przeciwności i wybaczyć błędy. Ich miłość pokonywała wszystko. Tyle, jeśli chodzi o ocenę ich związku.
Zastanawia mnie za to inna rzecz. Wszyscy mówią, że to Liz była taka biedna- bo Tess, bo Alex, bo kosmici...I w sumie mają trochę racji. Ale spójrzmy z innej strony . Liz doskonale radziła sobie sama. Miała silną wolę, charyzmę, była błyskotliwa i spostrzegawcza. Potrafiła wymyślić wyjście z najgorszych opresji, nie licząc się z ceną jaką będzie musiałą za to zapłacić. Taką widzieliśmy ją w filmie i taka jest nawet w większość ff- silna, dumna i niepokonana. A Max? Bez Liz stawał się nikim. Przestawał myśleć logicznie, popełniał błędy, nie potrafił niemal samodzielnie oddychać. Czy to nie ciekawe zestawienie?
Tylko proszę nie dorabiać do tego zbędnych teorii!! Max dalej jest najwspanialszą postacią serialu
Na ten temat mogłabym napisac esej, ale ponieważ wiem, ze nikomu nie chciałoby się go czytać, ograniczę się
Max i Liz byli piękną, doskonale dobraną i kochającą się parą. Mimo wszystko. Można dyskutować na temat tego, czy byli zbyt cukierkowi czy nie, czy robili głupoty czy nie, ale to, że się kochali i byli dla siebie całym światem jest dla mnie oczywiste. I właściwie, choć niektórych nie pochwalam, jestem w stanie logicznie uzasadnić 99% zachowań i sytuacji dotyczących tej pary. Jeżeli nie czymś sensownym, to choćby błędami w scenariuszu Cały ich urok polegął właśnie an tym, że potrafili pokonac przeciwności i wybaczyć błędy. Ich miłość pokonywała wszystko. Tyle, jeśli chodzi o ocenę ich związku.
Zastanawia mnie za to inna rzecz. Wszyscy mówią, że to Liz była taka biedna- bo Tess, bo Alex, bo kosmici...I w sumie mają trochę racji. Ale spójrzmy z innej strony . Liz doskonale radziła sobie sama. Miała silną wolę, charyzmę, była błyskotliwa i spostrzegawcza. Potrafiła wymyślić wyjście z najgorszych opresji, nie licząc się z ceną jaką będzie musiałą za to zapłacić. Taką widzieliśmy ją w filmie i taka jest nawet w większość ff- silna, dumna i niepokonana. A Max? Bez Liz stawał się nikim. Przestawał myśleć logicznie, popełniał błędy, nie potrafił niemal samodzielnie oddychać. Czy to nie ciekawe zestawienie?
Tylko proszę nie dorabiać do tego zbędnych teorii!! Max dalej jest najwspanialszą postacią serialu
Przecież Max wcale nie odszedł od Liz, tylko ona odeszła od niego na pustyni. Później bez przerwy starał się, żeby znów byli razem, Liz ciągle go odrzucała i była zdecydowana, że już nie będą razem. I jeszcze w końcu w End of the world zdradziła go z Kyle'm (tak wyglądało to ze strony Maxa). Chyba po tym wszystkim nie miała obowiązku być jej wierny.LadyM wrote:i co robi max? odstawia liz i podąża nową ścieżką.
A czy Max nie poznała Liz dopiero w liceum. Bo wydaje mi się, że Liz tak mówiła w The pilot.
- Primek1
- Starszy nowicjusz
- Posts: 155
- Joined: Mon Jul 11, 2005 10:20 pm
- Location: Z KrAiNy CiEnIa :D :P
- Contact:
Mi się zdaje że to Liz poznała Maxa dopiero w liceum, a Max znał ją z widzenia od dziecka. Nie jestem pewny na 100%.
******************************************************
A wracając do Jeziora Marzeń(sory jeżeli się komuś naraże, ale bym chciał sie dowiedzieć) jest jakieś dobre forum o tym serialu? Bo bardzo go lubię, tak samo jak roswell.
******************************************************
A wracając do Jeziora Marzeń(sory jeżeli się komuś naraże, ale bym chciał sie dowiedzieć) jest jakieś dobre forum o tym serialu? Bo bardzo go lubię, tak samo jak roswell.
- Weronika Evans
- Starszy nowicjusz
- Posts: 139
- Joined: Tue Nov 16, 2004 9:25 pm
Re: Liz & Max
Pięknie się rozpisaliście na temat Maxa i Liz...Mimo że to bardzo stare posty aż mi się łezka w oku zakręciła widząc tylu fanów ML.
Skoro za pare dni zobaczymy pilota może przypomnimy sobie jak to się zaczeło...
Here in this lonely place
Tangled up in our embrace
There’s nothing I’d like
Better than to fall
But I fear I have nothing to give
But I fear
I have nothing to give
I have so much to lose
I have nothing to give
We have so much to lose...
Skoro za pare dni zobaczymy pilota może przypomnimy sobie jak to się zaczeło...
Here in this lonely place
Tangled up in our embrace
There’s nothing I’d like
Better than to fall
But I fear I have nothing to give
But I fear
I have nothing to give
I have so much to lose
I have nothing to give
We have so much to lose...
"I felt like Jason Behr and I had such a unique chemistry.
He just walked in and we started reading together, it was just there." - Shiri
He just walked in and we started reading together, it was just there." - Shiri
Who is online
Users browsing this forum: No registered users and 10 guests