2 sezon - najsmutniejszy
Moderator: ALEX_WHITMAN
Forum rules
Strefa wolna - można spoilerować.
Strefa wolna - można spoilerować.
2 sezon - najsmutniejszy
Według mnie w 2 sezonie zdarzyło się wiele najsmutniejszych rzeczy. Max i Liz nie byli razem, pojawiła się na dobre Tess i niestety okazała się potem zdrajczynią Zginął Alex- jedna z najzabawniejszych i żywszych postaci
- Sadie_Frost
- Starszy nowicjusz
- Posts: 181
- Joined: Fri Aug 15, 2003 5:42 pm
- Location: Warszawa
- Contact:
- Sadie_Frost
- Starszy nowicjusz
- Posts: 181
- Joined: Fri Aug 15, 2003 5:42 pm
- Location: Warszawa
- Contact:
uh...to bardzo_superowskie zielone coś nalezy, obok gumowych wampirów z Buffy(ach co to była za scena gdy po namietnym pocałunku boski Angel zamienił się w straszydło ) do kultowych efektów specjalnych
nie byłam wielbicielka 2 sezonu, uwazam ze w poodzi kosmicznych historii i zakręconych sytuacji zgubili to, co w tym serialu najbardziej cenne i ujmujące. Bliskość. Wrazliwość...subtelność uczuć łączacych bohaterów. Ale to prawda, mimo wszystko to właśnie ten sezon jest najsmutniejszy...najbardziej bolesny. Patrzymy jak bohaterowie są stopniowo odzierani ze złudzeń, z wiary, z zaufania. Jak traca niewinnosć. Max, Michael, Isabel, Maria, Liz i Kyle, patrzacy w niebo w ślad za Tess, to juz nie ci sami ludzie, których zegnaliśmy w Destiny. Nigdy nie będą tacy sami.
nie byłam wielbicielka 2 sezonu, uwazam ze w poodzi kosmicznych historii i zakręconych sytuacji zgubili to, co w tym serialu najbardziej cenne i ujmujące. Bliskość. Wrazliwość...subtelność uczuć łączacych bohaterów. Ale to prawda, mimo wszystko to właśnie ten sezon jest najsmutniejszy...najbardziej bolesny. Patrzymy jak bohaterowie są stopniowo odzierani ze złudzeń, z wiary, z zaufania. Jak traca niewinnosć. Max, Michael, Isabel, Maria, Liz i Kyle, patrzacy w niebo w ślad za Tess, to juz nie ci sami ludzie, których zegnaliśmy w Destiny. Nigdy nie będą tacy sami.
"I know who you are. I can see you. You're swearing now that someday you'll destroy me. Far better women than you have sworn to do the same. Go look for them now." (Atia)
""You...have...a rotten soul" (Cleopatra)
""You...have...a rotten soul" (Cleopatra)
Nie będą tacy sami, bo wreszcie chyba coś zrozumieli. Że niebezpieczeństwo moshe nadejść nie tylko z zewnątrz, ale takze z wewnątrz (i tu nie mam zamiaru krytykowac Tess za to ze zyła). Przedewszystkim chodzi o to że chyba nigdy nie zdawali so sprawy ze moshe kogos z ich grupy kiedys zabraknac, a jak sie jush to stalo (Alex) to zbytnio nie mogli znalezc sie w tym calym swiecie. A grupa sie podzieliła...
Czy najsmutniejszy? Nie wiem, chyba tak. I zgodzę się z Lizziett, że z całą pewnością było w nim dużo zamieszania, parę niepotrzebnych odcinków i mnóstwo momentów odzierających bohaterów ze złudzeń. To był jakby szok mający wprowadzić ich w bardziej dorosły świat. Ten krok w bardziej brutalne życie. Czasami bohaterowie wręcz stawali się cyniczno-sarkastyczni. To co przeszli m.in. w drugiej serii miało moim zdaniem na to wpływ.
"...I'm a member of that group of... outsiders. So... thank you, Roswell... Thank you for... for letting me live among you...Thank you for giving me a home... "
Zgadzam się ale początek tych zmian, które nastąpią ogladaliśmy już w Destiny, gdzie wraz z wiedzą o swoim pochodzeniu, kończy się etap dzieciństwa i niewinności...Odpowiedzialność jaką zaczynają odczuwać, chęć chronienia siebie i przyjaciół jest początkiem drogi w dorosłość. Trudną, niebezpieczną, wymagającą poświęceń...2 sezon o tym opowiada...
Zgadzam się z opinią że drugi sezon był najsmutniejszy, przyniósł nam wiele smutków, wzruszeń, ale także powodów do refleksji...
Jak dla mnie najtrudniej było 'przejść' przez TEOTW, od tego odcinka całe moje spojrzenie na Maxa i Liz uległo zmianie.
Ciężkim przeżyciem była też śmierć Alexa, bo bardzo lubiłam tę postać
Wielka wojna pomiędzy Maxem i Isabel, to też były bardzo smutne chwile...
No i na koniec Tess, muszę przyznać że na początku nawet ją lubiłam i nie przeszkadzała mi jej obecność, ale kiedy sprawy pomiędzy nią a Maxem się rozwinęły wtedy już nie mogłam jej ścierpieć
Jak dla mnie najtrudniej było 'przejść' przez TEOTW, od tego odcinka całe moje spojrzenie na Maxa i Liz uległo zmianie.
Ciężkim przeżyciem była też śmierć Alexa, bo bardzo lubiłam tę postać
Wielka wojna pomiędzy Maxem i Isabel, to też były bardzo smutne chwile...
No i na koniec Tess, muszę przyznać że na początku nawet ją lubiłam i nie przeszkadzała mi jej obecność, ale kiedy sprawy pomiędzy nią a Maxem się rozwinęły wtedy już nie mogłam jej ścierpieć
Z jednej strony jestem zwolenniczką "naturalnoości" scenariusza, z drugiej wiem, że przeważnie śmierćbohatera oznacza, że trzeba było się jakoś pozbyć postaci, bo czekała na nią już bardziej intratna rola gdzie indziej (rzadziej mają na to wpływ "problemy osobiste" aktora/ aktorki). Tu wracając do Alexa... To był jakiś zwrot akcji. Max zbutnował przeciwko sobie chyba wszystkich, z wyjątkiem Tess, ale wiemy dobrze czemu tak uparcie przy nim trwała . Jednak mile zaskoczył mnie fakt, że młody Hanks pojawił się w III serii. Nie zniknął od tak sobie, nie zapadł się pod ziemię, jego śmierć była w miarę logiczna i scenarzyści nawet nieźle to wykombinowali. I tak... ja też płakałam jak bóbr na scenie jego pogrzebu. Pamiętam jak wtedy śpiewała Majandra... Izzabel wyglądała o wiele starzej przez ból... Jeszcze raz chylę czoła przed charakteryzatorami, którzy potrafili powiedzieć "pas" w scenach, które zamiast niezniszczalnego "Maxa Factora" (przepraszam za pseudo reklamę ) wymagają zwykłego, koszmarnego, zdradzającego prawdziwy ból, bez-makijażowego wyglądu.
"...I'm a member of that group of... outsiders. So... thank you, Roswell... Thank you for... for letting me live among you...Thank you for giving me a home... "
(Jak zwykle mam opóźnienie) Drugi sezon... Jak dla mnie najbardziej pokręcony... Może dlatego, że oglądałam go w najbardziej "rozstrzelony" sposób, skacząc po odcinkach i wątkach... Najsmutniejszy... No może i coś w tym jest, tylko że ja bym to zamieniła na "najbardziej skomplikowany". W końcu właśnie tutaj okazuje się, że jedna z nich jest zdrajczynią (Kwiat_w mnie zabije...), Alex nie żyje, Liz odeszła od Maxa (!), a Kyle nagle zaczyna zmieniać oblicze...W dodatku te wszystkie wątki kosmiczne (gandarium, duplikaty, Skórowie, granilith, Larek, Laurie...)... Mój ulubieniec Nicholas... Sorensen-błyskawica, Jim traci pracę (kolejna nowość), pojawia się kolejny kandydat do ręki... ee, tego, na randki... Sean... To się nazywa natłok akcji i emocji... Można by powiedzieć, że Katims coś przeczxwał i dlatego aż tyle wątków upchnął w II sezonie...
Who is online
Users browsing this forum: No registered users and 2 guests