(list romantyczny na polski. Ocenicie?)
Mogę napisać Ci list? Proszę... pozwól. Wiesz, że kocham pisać listy. Po prostu chciałam, żebyś miał coś po mnie. Taki ekwiwalent pamiątki.
Leżę. Wiesz, że kiedy jeden zmysł przestaje prawidłowo funkcjonować, to inny się wyostrza? Dzięki temu mogę zatopić się w świecie dźwięków. Moje oczy odmawiają posłuszeństwa. Jak cudownie słyszeć deszcz. Krople delikatnie uderzają o parapet. Cały świat zdaje się być pogrążony w moim smutku. Calutki mój wylewa łzy. Jak dobrze mieć towarzysza.
Nadal pochłaniam dźwięki. Receptory słuchowe wniknęły głębiej. Tylko uzbrojona w koncentrację potrafię usłyszeć serce. Moje jeszcze bije. Jeszcze... To chyba znaczy, że nadal mam zaszczyt żyć. Ostatkiem woli zmuszam moje małe serduszko do pracy, do pompowania setek litrów krwi. Ale czy serce to tylko narząd odpowiedzialny za kilka procesów chemicznych? Moje ukrywa jeszcze w sobie uczucia... te najsilniejsze. Aktualnie boli. Powiem więcej- ono krwawi. Bynajmniej nie ma to żadnego związku z czerwono-krwistym płynem tkankowym. Krwawi przez Ciebie.
Pamiętasz dzień, w którym pozwoliłam, abyś zamieszkał w moim sercu? Sprowadziłeś się tam tak nagle... Nagle też zostało opuszczone. Zatrzasnąłeś nawet za sobą drzwi. Do tej pory, przed każdą wizytą w świecie snów, słyszę ten huk. To on nie pozwala zasnąć. To on sprawia, że moja poduszka jest wiecznie mokra. Domek w sercu ledwo stoi. A mimo to czeka właśnie na Ciebie. Tęskni. Nie potrafi dać schronienia nikomu innemu. Nienawidzę Cię za to. Za to, że każdy impuls elektryczny w moim mózgu należy do Ciebie. Za tą pustkę i ciszę w moim świecie. Za to, że nawet nie umiem być na Ciebie zła. Za wspomnienia. Za Twoje słowa, które potrafiły zniszczyć moje tygodniowe plany. Za tą cholerną słabość do Ciebie. Za codzienną analizę wszystkich Twoich gestów, spojrzeń, słów. Za marzenia, bezsilność i pragnienia. Nienawidzę Cię za to, że tak radykalnie zmieniłeś moje życie... i mnie samą.
Do dnia dzisiejszego zastanawiam się, czy warto było to przeżyć. Czy nie lepiej byłoby Cię nigdy nie spotkać. A tym samym żyć w szczęściu pozornym. Bo tak naprawę moje życie bez Ciebie, to nie życie... Powiedz, warto było? To tak jakby sprzedać duszę diabłu za życie, aby przez chwilę móc poczuć się aniołem. Bo tak właśnie się czułam przy Tobie. Byłeś dokładnie taki, jaki chciałam, żebyś był. Czy to możliwe?
Czy jest możliwe, aby jedna osoba była dla drugiej całym światem? Mój już się zawalił... Runął głucho i cicho. A później czułam już tylko gorycz. To Ty pozwoliłeś na destrukcję.
Tak naprawdę, to moja podświadomość wiedziała. Bo ja mam taką magiczną podświadomość, która przeczuwa. Ona się bała. Ten lęk ze środka mnie ucieleśniał się w postaci drobnych ukłuć w sercu. Gdybym wtedy patrzyła na świat przez pryzmat przyszłości, pewnie bym zrozumiała, co oznaczają te skurcze mięśnia sercowego. Bo przecież wszystko się kiedyś kończy, prawda? Ale ja nie chciałam zrozumieć. Z całego serca chciałam żyć chwilą... i przeszłością. Chciałam, żeby pojęcie wieczności stało się możliwe. Moja wieczność trwała 39 dni i 3 godziny. Dokładnie tyle. Chciałam zatrzymać czas i dzień w dzień przeżywać retrospekcję naszych spotkań. Chciałam z tą dziecięcą naiwnością, niczym mała dziewczynka, wierzyć, że świat jest dobry, bo Ty w nim funkcjonujesz. A Ty mi dałeś tą wiarę. Pozwoliłeś kochać i miłość otrzymywać. Dałeś poczucie bezpieczeństwa. Sprawiłeś, że czułam się komuś potrzebna. Byłam z tego taka dumna...
Wiesz co robiłam po naszych spotkaniach, zaraz po powrocie do domu? Szłam do łazienki. Brałam ze sobą tą dużą czerwoną świecę od Ciebie i olejek różany. I zatapiałam się we wspomnieniach. Zaczynały lawirować delikatnie wraz z natężeniem się zapachu róż. Rozkoszowałam się na nowo rozmowami, dotykiem i pocałunkami... subtelnymi, wyjątkowymi. Moje usta już zawsze będą należały tylko do Ciebie. Bo inni mnie tylko mechanicznie dotykali powierzchnią naskórka na swoich wargach, lub języku. Ty mnie pochłaniałeś. Tylko ten jeden zapach potrafi tak manipulować obrazami przeszłości. Zapewne wiesz, dlaczego właśnie on... Dziękuję za te 33 czarne róże. Bo ja się zakochałam właśnie w tych czarnych. Wszystkie zasuszyłam. Dziękuję, że zapach róż kojarzył mi się tylko z Tobą.
Teraz została pustka w sercu, obojętność dla otoczenia i cierpienie. Wiesz, że oczy po wylaniu odpowiedniej ilości łez zaczynają odczuwać ból fizyczny? Takie niewiarygodne uczucie, jakbyś miał piasek w ciałku szklistym...
Czasami oczami wyobraźni widzę, jak stoisz na dziedzińcu mojej szkoły. Tak po prostu. Jak zawsze. Jak gdyby nigdy nic się nie wydarzyło. W jednej ręce trzymasz czarną róże, a drugą mnie
przywołujesz. Widzę Twój uśmiech, tą cudowną iskierkę szczęścia w oczach i nawet staram się przypomnieć dźwięk Twojego głosu. Właśnie w tym momencie dochodzi do mnie, że to tylko wyobraźnia, która jest cudowna, bo potrafi przenosić, ale i znienawidzona, bo przywraca ból. Kiedyś zastanawiałam się dlaczego właśnie w tym momencie przestaję marzyć. Wiesz, że człowiek najszybciej zapomina dźwięki? Obraz Ciebie jeszcze istnieje gdzieś w mojej podświadomości, ale głosu już nie ma. Dlatego tyle razy trzymałam słuchawkę w ręku gotowa na wszystko. Nigdy nie miałam odwagi... Wybacz.
Ja nie chcę nienawidzić. To złe i bardzo silne uczucie. W zestawieniu z miłością niesamowicie wykańcza psychikę ludzką. Ja jestem na to za słaba. Oprócz cierpienia osłabiła mnie jeszcze chemia. Wybaczysz? Ja byłam bliska wybaczyć Tobie...
Wzięłam ich tyle, żeby nie mieć szans. Bo po co dawać sobie szansę? Kiedyś mnie zrozumiesz. Z całego serca nie chcę, żebyś czuł kiedykolwiek to, co ja teraz. Nigdy.
Przepraszam. Za wszystko.
Na Zawsze Twoja
Nienawidzę z Miłości.
Moderators: Olka, Hotaru, Hotori, Hypatia
Hmm... Przede wszystkim ten list równie dobrze mógłby kwalifikować się jako swojego rodzaju twórczość związana z Roswell, bo przecież nie ma żadnych imion. Można tutaj dobrać każdą parę. To plus.
List bardzo nastrojowy. Smutnawy, deszczowy. Ma się wrażenie, że osoba pisząca go płacze. Podoba mi się dobór słów, tworzą dość poetyckie zestawy. Z cała pewnością nadaje się do oddania z polskiego. Ale pomijając to wszystko, w jednym momencie nie mogłam powstrzymać śmiechu:
Myślę, że nie grozi ci ocena niedostateczna
List bardzo nastrojowy. Smutnawy, deszczowy. Ma się wrażenie, że osoba pisząca go płacze. Podoba mi się dobór słów, tworzą dość poetyckie zestawy. Z cała pewnością nadaje się do oddania z polskiego. Ale pomijając to wszystko, w jednym momencie nie mogłam powstrzymać śmiechu:
bezczelne skojarzeniaWiesz co robiłam po naszych spotkaniach, zaraz po powrocie do domu? Szłam do łazienki. Brałam ze sobą tą dużą czerwoną świecę od Ciebie i olejek różany.
Myślę, że nie grozi ci ocena niedostateczna
-
- Nowicjusz
- Posts: 73
- Joined: Fri Jul 30, 2004 11:07 am
- Contact:
Nie zostawiam nigdzie indziej postow poza Gravity, ale wlasnie zrobiłem wyjatek.
Ktos wspomniał, ze moze to się kojarzyć z Roswell. Mnie skojarzyło się odrazu z Liz. No wlasnie. Na początku myslem, ze to jakis pastiz listu romantycznego ( to przez ta biologię- mięsnia srcowego impulsy) ale wsam raz jak na Liz Parker.
Ciekawy. Polonistka będzie zaskoczona!
Ktos wspomniał, ze moze to się kojarzyć z Roswell. Mnie skojarzyło się odrazu z Liz. No wlasnie. Na początku myslem, ze to jakis pastiz listu romantycznego ( to przez ta biologię- mięsnia srcowego impulsy) ale wsam raz jak na Liz Parker.
Ciekawy. Polonistka będzie zaskoczona!
" Well, it's all a mystery, that's all I can say. That's my honest opinion. A mystery..."-James Saunders Alas poor Fred.
Hyh. Chcialam napisac bezblednie, ale zapomnialam o umieszczeniu adresata i nadawcy. O pol oceny w dol Na szczescie tylko pol:) Jestem z siebie dumna. Ciesze sie, ze sie podoba.
Fickow raczej nie zaczne pisac, bo powiem szczerze, ze nie umiem Wole pisac smutne arty, albo historie.
Jeszcze raz dziekuje i pozdrawiam
Fickow raczej nie zaczne pisac, bo powiem szczerze, ze nie umiem Wole pisac smutne arty, albo historie.
Jeszcze raz dziekuje i pozdrawiam
Who is online
Users browsing this forum: No registered users and 2 guests