Serce znajdzie drogę
Moderators: Olka, Hotaru, Hotori, Hypatia
To byłoby takie romantyczne... Zabijają się, bo nie mogą bez siebie żyć... Niech _liz lepiej nie naśladuje Szekspira... Ja sobie nie wyobrażam np. że oni giną, potem w GOL mamy całą smutną i romantyczną historię... Dno rozpaczy... Ledwo nas przybije jednym, to kolejna tortura... Ja temu stanowczo mówię NIE, choć nie mam tu wiele do gadania
Ech, będzie jak będzie. I tak trzeba się z tym pogodzić
P.S. Za samobójstwo zazwyczaj idzie się do piekła. Ciekawe, jakby mogłoby wypaść ewentualne porównanie owego piekła z Manticore - przez któregoś z nich... Interesująca perspektywa...
Ech, będzie jak będzie. I tak trzeba się z tym pogodzić
P.S. Za samobójstwo zazwyczaj idzie się do piekła. Ciekawe, jakby mogłoby wypaść ewentualne porównanie owego piekła z Manticore - przez któregoś z nich... Interesująca perspektywa...
Mężczyzna uważa, że wie, ale kobieta wie lepiej. - chińskie
Hmm... Dzisiaj przedostatnia część, tak? Cóż, zakończy się jak zakończy i nic na to nie poradzicie. Romeo i Julia? Broń Boże! Nie zrozumcie mnie źle... Uwielbiam Szekspira. Naprawdę! Tak bardzo, że przygotowuję o nim prezentację na maturę ustną z polskiego (a dokładniej mówiąc o adaptacjach filmowych jego sztuk). Ale w całej jego twórzczości właśnie tej jednej sztuki n i e n a w i d z ę Po prostu nienawidzę. Może dlatego, że mam jej już powyżej uszu i innych zachwycających się nią. Ale ona od pierwszego przeczytania mi się nie podobała. Aż mnie mdli jak słysze Romeo i Julia... (Uwielbiam za to "sen nocy letniej" i "Poskromienie złośnicy")
Wracając do opowiadania - w części dzisiejszej zaczyna się rysować ten obraz Manticore o którym wspomniała Hotaru wcześniej. No i przede wszystkim wyjaśnia się ten motyw odnośnie Renfro, czyli kolejny powód dla którego Liz chce ją zabić. Mam nadzieję, że ta część was... troszkę przygnębi, ale wywoła liczne komentarze
32.
Chimerą nie jest tylko istota powstała z genetycznej zabawy;
chimera jest także miłość, bo określa się tym mianem
sto róznych złudzeń i emocji
Uniosła głowę, nasłuchując donośnego alarmu i usiłując dosłyszeć głosy żołnierzy i strażników.
- Pewnie ktoś usiłował uciec – mruknął Alec
Już nie raz słyszał te syreny i nigdy nic się nie stało, oprócz tego, że któryś oddział się pomniejszał o jakąś pojedyńczą osobę.
Liz pokręciła głową z niedowierzaniem. Nawet w takiej sytuacji potrafił myśleć o jednym, nie przejmując się tym, co na zewnątrz. Usiłowała się unieśc, ale błyskawicznie ją powstrzymał, obracając ich ciała.
- Nie – szepnął – Ty nie uciekasz.
* * *
X5 i X4 kolejno likwidowały strażników i innych żołnierzy, którzy pojawiali się na drodze. Takie było ich zadanie. Zaatakowali Manticore z dwóch stron, rozłamując w ten sposób wewnątrzną obronę jednostki i zmuszając ich do panicznego działania na oba kierunki.
Manticore szkoliło swoich żołnierzy, swoje serie, ale nie oddziały, które pilnowały obiektu. Oni byli jedynie przygotowywani do przeciwdziałania ucieczkom. Przynajmniej ci, którzy zostali tutaj po przejęciu władzy przez Renfro. Ona z góry zakładała, że nikt nie zaatakuje Manticore, że nikt nawet o nim nie wie. I to był słaby punkt, który wykorzystali.
W czasie gdy Michael i Zack razem ze swoimi grupami przedzierali się do środka i zwracali swoją uwagę, pozostali dostawali się do środka przez ogrodzenie od strony placów. Max razem z Biggsem skierowali się do głównego budynku, likwidując zaledwie kilku strażników. Oni mieli jeden zasadniczy cel – resztki laboratorium. Wiadome było, że bazy z genami już dawno zostały zniszczone, ale tam ciągle znajdowały się sektory badające mutantów i bawiące się ich materiałem genetycznym. Guevara przede wszystkim miała zamiar zrównać z powierzchnią ziemi Psy-Ops. Centrum piekła, najgorsza z tortur i kar.
To byłoby jak zniszczenie największego potwora, jaki prześladował wszystkich, którzy kiedykolwiek się znaleźli w Manticore. To do czego ich stworzyli, teraz zaczynało im się wreszcie podobać. Posmak krwi. Jednocześnie przerażające, ale dawało im siły. Max pamiętała jak kiedyś Ben określił ich mianem zabójców, którzy tylko tłumią swoje instynkty. Bała się tego i odpychała z całych sił tę możliwość. Teraz wykorzystała to jako swoją siłę.
Cała akcja była nieludzka. Mordowali nie tylko naukowców, którzy spaprali im życie, ale i żołnierzy, którzy nie mieli z tym nic wspólnego. Przewidywała również, że na drodze staną im młodsze oddziały. Dzieci. Które nie mają o niczym pojęcia, tylko chcą spełnić swoje zadanie. I oni, atakujący, nie będą mieli innego wyjścia. Sytuacja była typowo zimną kalkulacją – jedni albo drudzy. A wszystko przez Manticore. Dlatego musiała je zniszczyć od zarodka po każdy inny najdrobniejszy element.
H. poprowadziła swój oddział w kierunku lewego skrzydła. Miała do uwolnienia wszystkich mutantów, ale chciała zacząć od tych najbliższych jej. Lewe skrzydło. Tam dawniej znajdowały się ich cele. Na pozór mało prawdopodobne, aby ich tam umieszczono, ale coś jej podpowiadało, że tam ich znajdzie. Gdzie wszystko się zaczęło.
Rozejrzała się dokoła, kiedy korytarz rozbiegł się. Prawe skrzydło, lewe skrzydło. Czasu nie było. Trzy proste ruchy dłonią i sama z trójką innych skręciła w lewo, posyłając resztę do skrzydła, w którym zapewne znajdowali się dawni bywalcy Manticore, których miała zadanie uwolnić. Sama skierowała się do celi 285. Pusto. Skoro nie było tutaj jego, pozostawała tylko możliwość, że oboje są w dawnej celi Liz. Hotaru zacisnęła pięści, licząc na to, że przeczucie jej nie zawiedzie.
* * *
To wszystko było dziwaczne. Jakby stanowiło zbyt realistyczny sen. Zawsze wydawało jej się, że tylko w snach mogą dziać się takie rzeczy. Że tylko w wyobraźni wróci tutaj, do tego lodowatego piekła, które odebrało jej wszystko i chciało zabić w niej każdą cząstkę prawdziwego życia. I to w dodatku w swojej dawnej celi. Albo Renfro nie miała o niczym pojęcia albo posiadała popaprane poczucie humoru. I na dodatek miała tu ze sobą Aleca. Najbardziej niesamowite wydawało jej się wtulanie w jego ciepłe ciało, poddawanie jego dotykowi, gdy dokoła syreny wyły, a na zewnątrz coś się działo.
Znała go na tyle, by wiedzieć, że jest zdolny do takiego działania, ale jednak coś silnie kazało jej stanąc na baczność i czekać aż drzwi się otworzą. Zupełnie jakby lada chwila mógł tu ponownie wpaść Lydecker, nakryć ich i przechodziliby ponownie ten sam ból.
Nie chciała. Bała się. Nie tego, że mogą ich złapać. Tylko tego bólu, jaki mogłoby to sprowadzić. Pamiętała wciąz ten szok, gdy zobaczyła zimny wzrok Lydeckera a potem przerażenie, czekając na wyrok. Wciąz czuła jak serce w jej piersi staje, gdy wypowiadał rozkaz. W jej głowie zakręciło się na samo wspomnienie Psy-Ops. I pamiętała coś gorszego niż rozkaz Lydeckera. On kazał im wymazać pamięc, naprawić ich i rozdzielić. I wyszedł. A przyszedł ktoś inny. Może zapomniała całe zajście na Psy-Ops, ale tej jednej postaci zapomnieć nie mogła. Renfro. To jej psychotyczna rządza uczynienia z nich bezwzględnych morderców wydawał przerażający rozkaz.
To ona wpadła na makabryczny pomysł rozszarpania ich wnętrza. Zmusiła Aleca do obserwowania całego zabiegu psycholi z Psy-Ops na Liz. Krok po kroku. Jak szykowali ją, jak płakała, jak szpetała jego imię, jak usiłowała się wyrwać, aż po krzyk, gdy czerwony laser wbijał się w jej źrenicę. Ona sama pamiętała jego krzyk i łzy. A przecież on nigdy nie płakał. On był zawsze silny. Dla niej. Nie dlatego, że Manticore tak go wyszkoliło, czy dlatego, że drobna słabośc mogła przynieść karę. On był silny dla niej, by nie traciła wiary.
Już tamtego dnia Liz poprzysięgła zemstę na Renfro. Kiedy blond suka odebrała jej Aleca po raz drugi i jeszcze śmiała się z tego tryumfalnie cieszyć, wydała wyrok ostateczny. Wreszcie udowodni jej, że nauki wojskowego piekła nie poszły do końca na marne. Przekona ją o tym własnymi rękami. Skręcając jej kark. I nic nie cofnie jej zamiaru. Renfro musiała zginąć. A ona musiała to widzieć.
Alec spojrzał na nią uważnie. Ciemne oczy wypełniały się powoli migotliwymi łzami, a dłonie zaciskały się w pięści. Już przed kilkoma sekundami przestał ją całować, czując, ze coś jest nie tak. Wyraz jej miny wyjaśniał wszystko. Przypomniał jej się tamten wieczór, gdy ich złapali. Sytuacja rozgrywała się całkiem podobnie. Momentalny ból przeszył jego ciało. Nienawidził przypominać sobie tamtego wieczoru. Nienawidził tego, że do tego doszło. Nienawidził tego, że nie udało mu się jej obronić i tak łątwo zapomniał. Nienawidził tego, że nie skręcił karku Lydeckerowi i Renfro, gdy mógł. A najbardziej nienawidził, że wciąż pamiętał jej krzyk i smak własnych łez.
Momentalnie objął ją, tuląc do siebie mocno, jakby za chwilę miała się rozpłynąc lub odejść. Jej ramiona zaplotły się wokół jego szyi. Zamkneła oczy, czując gorący oddech na swojej szyi. Za co ich to spotkało? Nie sam fakt, że kiedyś ich rozdzielono. Dlaczego ich życie tak wyglądało, dlaczeo nie wolno im nigdy było kochać, dlaczego musieli być zimni i cierpieć. Nie wolno im było być ludzkimi, tylko dlatego, że ci, którzy śmieli nazywać siebie ludźmi postanowili zabawić się w wojsko.
- Wy jak zwykle tylko jedno byście robili – ciepły głos rozbrzmiał w zimnej celi
Oboje spojrzeli w stronę otwartych drzwi. W ułamku sekundy wszystko straciło kolor, jakby znów pojawiła się dawna wizja. Ale gdy tylko dostrzegli, że to nie Lydecker ani Renfro, ulga zaczęła wypełniac żyły i osłabiać ich. Krótkowłosa blondynka o atramentowych tęczówkach spoglądała na nich z jasnym uśmiechem. Liz poderwała się z miejsca, rzucając się dziewczynie na szyję.
- H. - uścisk był króciutki, ledwo sekundowy – Co ty tu robisz?
- Ratuję wasze transgeniczne tyłki. - wyjaśniła, unosząc brew kiedy Alec niechętnie wciągnął na siebie koszulkę – Z cała eksadrą mutantów.
Liz i Alec wyprostowali się i spojrzeli na nią jak na wariatkę. Żadnemu z nich raczej nigdy nieprzyszło do głowy, że ktokolwiek może chcieć ich ratować, a co dopiero cała gromada mutantów. H. roześmiała się.
- Max i Zack zorganizowali misję ratunkową połączoną z krwawą wendettą. Ten alarm to oczywiście przez nas. - powiedziała dumnie – A teraz szybko, musimy uciekać.
Bez słowa sprzeciwu czy wahania wybiegli za nią. Kierowali się w tym samym kierunku, na pamięć znali już rozkład tego miejsca.
Kiedy blondynka skręciła na główny korytarz i w stronę wyjścia, Liz się zatrzymała. Dostrzegła w głebi korytarza walczących X6, a daleko na placu X5. Ona jednak musiała iść gdzie indziej. Miała jeszcze jedną sprawę do załatwienia. Dawno złożoną obietnicę. Alec i H. spojrzeli na nią z zapytaniem.
- Muszę dorwać Renfro – mruknęła
c.d.n.
Wracając do opowiadania - w części dzisiejszej zaczyna się rysować ten obraz Manticore o którym wspomniała Hotaru wcześniej. No i przede wszystkim wyjaśnia się ten motyw odnośnie Renfro, czyli kolejny powód dla którego Liz chce ją zabić. Mam nadzieję, że ta część was... troszkę przygnębi, ale wywoła liczne komentarze
32.
Chimerą nie jest tylko istota powstała z genetycznej zabawy;
chimera jest także miłość, bo określa się tym mianem
sto róznych złudzeń i emocji
Uniosła głowę, nasłuchując donośnego alarmu i usiłując dosłyszeć głosy żołnierzy i strażników.
- Pewnie ktoś usiłował uciec – mruknął Alec
Już nie raz słyszał te syreny i nigdy nic się nie stało, oprócz tego, że któryś oddział się pomniejszał o jakąś pojedyńczą osobę.
Liz pokręciła głową z niedowierzaniem. Nawet w takiej sytuacji potrafił myśleć o jednym, nie przejmując się tym, co na zewnątrz. Usiłowała się unieśc, ale błyskawicznie ją powstrzymał, obracając ich ciała.
- Nie – szepnął – Ty nie uciekasz.
* * *
X5 i X4 kolejno likwidowały strażników i innych żołnierzy, którzy pojawiali się na drodze. Takie było ich zadanie. Zaatakowali Manticore z dwóch stron, rozłamując w ten sposób wewnątrzną obronę jednostki i zmuszając ich do panicznego działania na oba kierunki.
Manticore szkoliło swoich żołnierzy, swoje serie, ale nie oddziały, które pilnowały obiektu. Oni byli jedynie przygotowywani do przeciwdziałania ucieczkom. Przynajmniej ci, którzy zostali tutaj po przejęciu władzy przez Renfro. Ona z góry zakładała, że nikt nie zaatakuje Manticore, że nikt nawet o nim nie wie. I to był słaby punkt, który wykorzystali.
W czasie gdy Michael i Zack razem ze swoimi grupami przedzierali się do środka i zwracali swoją uwagę, pozostali dostawali się do środka przez ogrodzenie od strony placów. Max razem z Biggsem skierowali się do głównego budynku, likwidując zaledwie kilku strażników. Oni mieli jeden zasadniczy cel – resztki laboratorium. Wiadome było, że bazy z genami już dawno zostały zniszczone, ale tam ciągle znajdowały się sektory badające mutantów i bawiące się ich materiałem genetycznym. Guevara przede wszystkim miała zamiar zrównać z powierzchnią ziemi Psy-Ops. Centrum piekła, najgorsza z tortur i kar.
To byłoby jak zniszczenie największego potwora, jaki prześladował wszystkich, którzy kiedykolwiek się znaleźli w Manticore. To do czego ich stworzyli, teraz zaczynało im się wreszcie podobać. Posmak krwi. Jednocześnie przerażające, ale dawało im siły. Max pamiętała jak kiedyś Ben określił ich mianem zabójców, którzy tylko tłumią swoje instynkty. Bała się tego i odpychała z całych sił tę możliwość. Teraz wykorzystała to jako swoją siłę.
Cała akcja była nieludzka. Mordowali nie tylko naukowców, którzy spaprali im życie, ale i żołnierzy, którzy nie mieli z tym nic wspólnego. Przewidywała również, że na drodze staną im młodsze oddziały. Dzieci. Które nie mają o niczym pojęcia, tylko chcą spełnić swoje zadanie. I oni, atakujący, nie będą mieli innego wyjścia. Sytuacja była typowo zimną kalkulacją – jedni albo drudzy. A wszystko przez Manticore. Dlatego musiała je zniszczyć od zarodka po każdy inny najdrobniejszy element.
H. poprowadziła swój oddział w kierunku lewego skrzydła. Miała do uwolnienia wszystkich mutantów, ale chciała zacząć od tych najbliższych jej. Lewe skrzydło. Tam dawniej znajdowały się ich cele. Na pozór mało prawdopodobne, aby ich tam umieszczono, ale coś jej podpowiadało, że tam ich znajdzie. Gdzie wszystko się zaczęło.
Rozejrzała się dokoła, kiedy korytarz rozbiegł się. Prawe skrzydło, lewe skrzydło. Czasu nie było. Trzy proste ruchy dłonią i sama z trójką innych skręciła w lewo, posyłając resztę do skrzydła, w którym zapewne znajdowali się dawni bywalcy Manticore, których miała zadanie uwolnić. Sama skierowała się do celi 285. Pusto. Skoro nie było tutaj jego, pozostawała tylko możliwość, że oboje są w dawnej celi Liz. Hotaru zacisnęła pięści, licząc na to, że przeczucie jej nie zawiedzie.
* * *
To wszystko było dziwaczne. Jakby stanowiło zbyt realistyczny sen. Zawsze wydawało jej się, że tylko w snach mogą dziać się takie rzeczy. Że tylko w wyobraźni wróci tutaj, do tego lodowatego piekła, które odebrało jej wszystko i chciało zabić w niej każdą cząstkę prawdziwego życia. I to w dodatku w swojej dawnej celi. Albo Renfro nie miała o niczym pojęcia albo posiadała popaprane poczucie humoru. I na dodatek miała tu ze sobą Aleca. Najbardziej niesamowite wydawało jej się wtulanie w jego ciepłe ciało, poddawanie jego dotykowi, gdy dokoła syreny wyły, a na zewnątrz coś się działo.
Znała go na tyle, by wiedzieć, że jest zdolny do takiego działania, ale jednak coś silnie kazało jej stanąc na baczność i czekać aż drzwi się otworzą. Zupełnie jakby lada chwila mógł tu ponownie wpaść Lydecker, nakryć ich i przechodziliby ponownie ten sam ból.
Nie chciała. Bała się. Nie tego, że mogą ich złapać. Tylko tego bólu, jaki mogłoby to sprowadzić. Pamiętała wciąz ten szok, gdy zobaczyła zimny wzrok Lydeckera a potem przerażenie, czekając na wyrok. Wciąz czuła jak serce w jej piersi staje, gdy wypowiadał rozkaz. W jej głowie zakręciło się na samo wspomnienie Psy-Ops. I pamiętała coś gorszego niż rozkaz Lydeckera. On kazał im wymazać pamięc, naprawić ich i rozdzielić. I wyszedł. A przyszedł ktoś inny. Może zapomniała całe zajście na Psy-Ops, ale tej jednej postaci zapomnieć nie mogła. Renfro. To jej psychotyczna rządza uczynienia z nich bezwzględnych morderców wydawał przerażający rozkaz.
To ona wpadła na makabryczny pomysł rozszarpania ich wnętrza. Zmusiła Aleca do obserwowania całego zabiegu psycholi z Psy-Ops na Liz. Krok po kroku. Jak szykowali ją, jak płakała, jak szpetała jego imię, jak usiłowała się wyrwać, aż po krzyk, gdy czerwony laser wbijał się w jej źrenicę. Ona sama pamiętała jego krzyk i łzy. A przecież on nigdy nie płakał. On był zawsze silny. Dla niej. Nie dlatego, że Manticore tak go wyszkoliło, czy dlatego, że drobna słabośc mogła przynieść karę. On był silny dla niej, by nie traciła wiary.
Już tamtego dnia Liz poprzysięgła zemstę na Renfro. Kiedy blond suka odebrała jej Aleca po raz drugi i jeszcze śmiała się z tego tryumfalnie cieszyć, wydała wyrok ostateczny. Wreszcie udowodni jej, że nauki wojskowego piekła nie poszły do końca na marne. Przekona ją o tym własnymi rękami. Skręcając jej kark. I nic nie cofnie jej zamiaru. Renfro musiała zginąć. A ona musiała to widzieć.
Alec spojrzał na nią uważnie. Ciemne oczy wypełniały się powoli migotliwymi łzami, a dłonie zaciskały się w pięści. Już przed kilkoma sekundami przestał ją całować, czując, ze coś jest nie tak. Wyraz jej miny wyjaśniał wszystko. Przypomniał jej się tamten wieczór, gdy ich złapali. Sytuacja rozgrywała się całkiem podobnie. Momentalny ból przeszył jego ciało. Nienawidził przypominać sobie tamtego wieczoru. Nienawidził tego, że do tego doszło. Nienawidził tego, że nie udało mu się jej obronić i tak łątwo zapomniał. Nienawidził tego, że nie skręcił karku Lydeckerowi i Renfro, gdy mógł. A najbardziej nienawidził, że wciąż pamiętał jej krzyk i smak własnych łez.
Momentalnie objął ją, tuląc do siebie mocno, jakby za chwilę miała się rozpłynąc lub odejść. Jej ramiona zaplotły się wokół jego szyi. Zamkneła oczy, czując gorący oddech na swojej szyi. Za co ich to spotkało? Nie sam fakt, że kiedyś ich rozdzielono. Dlaczego ich życie tak wyglądało, dlaczeo nie wolno im nigdy było kochać, dlaczego musieli być zimni i cierpieć. Nie wolno im było być ludzkimi, tylko dlatego, że ci, którzy śmieli nazywać siebie ludźmi postanowili zabawić się w wojsko.
- Wy jak zwykle tylko jedno byście robili – ciepły głos rozbrzmiał w zimnej celi
Oboje spojrzeli w stronę otwartych drzwi. W ułamku sekundy wszystko straciło kolor, jakby znów pojawiła się dawna wizja. Ale gdy tylko dostrzegli, że to nie Lydecker ani Renfro, ulga zaczęła wypełniac żyły i osłabiać ich. Krótkowłosa blondynka o atramentowych tęczówkach spoglądała na nich z jasnym uśmiechem. Liz poderwała się z miejsca, rzucając się dziewczynie na szyję.
- H. - uścisk był króciutki, ledwo sekundowy – Co ty tu robisz?
- Ratuję wasze transgeniczne tyłki. - wyjaśniła, unosząc brew kiedy Alec niechętnie wciągnął na siebie koszulkę – Z cała eksadrą mutantów.
Liz i Alec wyprostowali się i spojrzeli na nią jak na wariatkę. Żadnemu z nich raczej nigdy nieprzyszło do głowy, że ktokolwiek może chcieć ich ratować, a co dopiero cała gromada mutantów. H. roześmiała się.
- Max i Zack zorganizowali misję ratunkową połączoną z krwawą wendettą. Ten alarm to oczywiście przez nas. - powiedziała dumnie – A teraz szybko, musimy uciekać.
Bez słowa sprzeciwu czy wahania wybiegli za nią. Kierowali się w tym samym kierunku, na pamięć znali już rozkład tego miejsca.
Kiedy blondynka skręciła na główny korytarz i w stronę wyjścia, Liz się zatrzymała. Dostrzegła w głebi korytarza walczących X6, a daleko na placu X5. Ona jednak musiała iść gdzie indziej. Miała jeszcze jedną sprawę do załatwienia. Dawno złożoną obietnicę. Alec i H. spojrzeli na nią z zapytaniem.
- Muszę dorwać Renfro – mruknęła
c.d.n.
Rzeczywiście, ta część wieje czymś... smutnym? przerażającym? Jakoś nie potrafię tego dokładnie sprecyzować, ale z pewnością to nie jest nic dobrego...
Zacznę od Renfro... Zasłużyła sobie na Co jak co, ale nie przypuszczałam, że to ona wpadła na ten okropny pomysł To jest po prostu okrutne Nie dość, że zostali rozdzieleni i poddani praniu mózgu, to jeszcze a) Alec widział, co robią Liz; b) Liz miała świadomość, że Alec jest świadkiem tej całej tortury. W pełni popieram pomysł Liz i nie mam ż a d n e j litości. Renfro sobie w pełni na to zasłużyła. Już widzę jej wyraz twarzy, kiedy 542, która wcześniej posłusznie "wykonała" zadanie, obraca się przeciwko niej...
I jeszcze płaczący Alec... Nie będę się tu pastwić, że faceci nie płaczą Nie potrafię sobie wyobrazić jego bólu, jej bólu, i c h bólu. To było zwyczajnie nieludzkie. Aż się boję czytać GOL, bo skoro sam opis tej sytuacji był okropny, to jaka będzie ta sytuacja nie-w-perspektywie wspomnień?
Co do Manticore... Można tylko nienawidzić. Ten ogrom szkód i zła, jaki wyrządzili swoim wychowankom... Kojarzy mi się to z WW2. Wtedy też działy się rzeczy straszne, okrutne i... bezsensowne. Oczywiście, trudno porównać obie sprawy, w końcu Manticore to wymysł scenarzystów, ale takich chorych, popapranych ludzi na świecie nie brakuje. I to jest najgorsze.
I ich akcja... Chwalić nie będę ani ganić. To okropne, że czasami, aby przetrwać czy zapewnić sobie bezpieczeństwo, trzeba zabijać z zimną krwią. Nawet takie dzieci-mutanty. Prawo dżungli. Smutne, ale... Cała masakra była przerażająca, co prawda to prawda, ale ja ich sądzić nie będę, bo nie wiem, jak zachowałabym się na ich miejscu...
No to teraz została tylko jedna część... Smutno mi, bardzo smutno... Zdaje mi się, że jeszcze wczoraj _liz zamieściła pierwszą część... Trudno, takie życie...
Zacznę od Renfro... Zasłużyła sobie na Co jak co, ale nie przypuszczałam, że to ona wpadła na ten okropny pomysł To jest po prostu okrutne Nie dość, że zostali rozdzieleni i poddani praniu mózgu, to jeszcze a) Alec widział, co robią Liz; b) Liz miała świadomość, że Alec jest świadkiem tej całej tortury. W pełni popieram pomysł Liz i nie mam ż a d n e j litości. Renfro sobie w pełni na to zasłużyła. Już widzę jej wyraz twarzy, kiedy 542, która wcześniej posłusznie "wykonała" zadanie, obraca się przeciwko niej...
I jeszcze płaczący Alec... Nie będę się tu pastwić, że faceci nie płaczą Nie potrafię sobie wyobrazić jego bólu, jej bólu, i c h bólu. To było zwyczajnie nieludzkie. Aż się boję czytać GOL, bo skoro sam opis tej sytuacji był okropny, to jaka będzie ta sytuacja nie-w-perspektywie wspomnień?
Co do Manticore... Można tylko nienawidzić. Ten ogrom szkód i zła, jaki wyrządzili swoim wychowankom... Kojarzy mi się to z WW2. Wtedy też działy się rzeczy straszne, okrutne i... bezsensowne. Oczywiście, trudno porównać obie sprawy, w końcu Manticore to wymysł scenarzystów, ale takich chorych, popapranych ludzi na świecie nie brakuje. I to jest najgorsze.
I ich akcja... Chwalić nie będę ani ganić. To okropne, że czasami, aby przetrwać czy zapewnić sobie bezpieczeństwo, trzeba zabijać z zimną krwią. Nawet takie dzieci-mutanty. Prawo dżungli. Smutne, ale... Cała masakra była przerażająca, co prawda to prawda, ale ja ich sądzić nie będę, bo nie wiem, jak zachowałabym się na ich miejscu...
No to teraz została tylko jedna część... Smutno mi, bardzo smutno... Zdaje mi się, że jeszcze wczoraj _liz zamieściła pierwszą część... Trudno, takie życie...
Mężczyzna uważa, że wie, ale kobieta wie lepiej. - chińskie
Ech te wspomnienie Lizzy88 Mi się zdaje, że wczoraj zaczynałam czytać SLAFG... To był mój pierwszy ff X-Tremerków wraz z FN i od tamtej pory zaraziłam się wirusem-Alec Pamiętam jak powstawał RFSLAFG... Ech te wspomnienia, wspomnienie... Jakoś mi dziś smutkawo tak Może dlatego, że już dzis kończymy SZD? A może dlatego, że pada deszcz a to zawsze mnie zasmuca...
No, ale wracając do ff... No tak Alec nawet w chwili usłyszenia alarmu nic sobie z tego nie robił Był z Liz i tylko to się liczyło Typowy samiec co? Ale jaki uczuciowy A potem te odczucia Liz. Te wspomnienia płaczącego Aleca, cierpiącego Aleca... Te fragmenty jeszcze bardziej pogrążają mnie w jakiejś melancholii... Ale fragment...
A ta całą akcja transgenicznych mimo, iż moim zdaniem jest jak najbardziej słuszna budzi jakąś grozę... Czytając to czułam się tak jakbym była w pustym pomieszczceniu i dochodziły do mnie stłumione, przerażające odgłosy...
I jeszcze pozostała mi do skomentowania Renfro Naprawdę nie dziwię się Liz, że chce się zemścić. Sama też bym tak zrobiła gdyby ktoś pokroju Renfro tyle namieszał w moim życiu. Więc 3mam kciuki za Liz oby dorwała ta wredną s***
_liz po raz ostatni w tym ff piszę słowa sępiki krzyczą o więcej bo po ostatniej części już tak nie napiszę Ale czekam na tą ostatnia część wracaj szybko
PS.Możesz mi pogratulować _liz koło z francuskiego zaliczone To była tylko część pisemna czeka mnie jeszcze ustna, ale i tak się cieszę
PPS.Hmmm nawet długi wyszedł ten komentarz
No, ale wracając do ff... No tak Alec nawet w chwili usłyszenia alarmu nic sobie z tego nie robił Był z Liz i tylko to się liczyło Typowy samiec co? Ale jaki uczuciowy A potem te odczucia Liz. Te wspomnienia płaczącego Aleca, cierpiącego Aleca... Te fragmenty jeszcze bardziej pogrążają mnie w jakiejś melancholii... Ale fragment...
...jest świetny Uwielbiam H. zawsze potrafi człwoieka rozbawić Polubiłam ta postać dzięki SLAFG, dzięki SZD lubie ją jeszcze bardziej. Mam nadzieję, że w GOL'u też się pojawi no bo przecież była w tym samym oddziale co Liz i Alec Widzisz _liz tak łatwo się od tej postaci nie uwolnisz Stworzyłaś ją już jakiś czas temu a ona nadal Cię przesladuje I oby tak było dalej Uwielbiamy blondyneczkę prawda sępiki?- Wy jak zwykle tylko jedno byście robili – ciepły głos rozbrzmiał w zimnej celi.
A ta całą akcja transgenicznych mimo, iż moim zdaniem jest jak najbardziej słuszna budzi jakąś grozę... Czytając to czułam się tak jakbym była w pustym pomieszczceniu i dochodziły do mnie stłumione, przerażające odgłosy...
I jeszcze pozostała mi do skomentowania Renfro Naprawdę nie dziwię się Liz, że chce się zemścić. Sama też bym tak zrobiła gdyby ktoś pokroju Renfro tyle namieszał w moim życiu. Więc 3mam kciuki za Liz oby dorwała ta wredną s***
_liz po raz ostatni w tym ff piszę słowa sępiki krzyczą o więcej bo po ostatniej części już tak nie napiszę Ale czekam na tą ostatnia część wracaj szybko
PS.Możesz mi pogratulować _liz koło z francuskiego zaliczone To była tylko część pisemna czeka mnie jeszcze ustna, ale i tak się cieszę
PPS.Hmmm nawet długi wyszedł ten komentarz
Tak, Alec i jego sposób 'myślenia'.Nie – szepnął – Ty nie uciekasz.
I tu koniec śmiechu.
Przeklęte Manticore. Resztę napisali już moi poprzednicy więc nie będę się powtarzać. Ostatecznie to trzeba było skończyć.
Po tej dawce wspomnień trudno jej się dziwić, choć Liz skręcająca komukolwiek kark... Trudno mi to sobie wyobrazić mimo iż pamiętam część 17.Muszę dorwać Renfro
Tylko, że najgorsze w tym wszystkim jest jedno. Można zniszczyć takie miejsce. Skonczyć z ludźmi, którzy je tworzyli i tworzą. Ale i tak kiedyś pojawią się następni.
"Dałem ci przyjaźń, milczenie, wczoraj swoją krew. Czego chcesz dzisiaj? Nerki?!" (Alex)
Eh, a ja w przeciwieństwie do niektórych mam dzisiaj wyśmienity humor. W szkole dawno nie było tak miło - tylko pięć lekcji, z niczego nie pytali, na chemii doświadczenia, ciekawa pogawędka z Księciuniem (czyli młodym księdzem, z którym mam religię), nawet babka od niemieckiego była uśmiechnięta (co jej się rzadko zdarza). Dodatkowo idę dzisiaj na dalsze mikołajkowe zakupy i po świąteczne kartki - właśnie, może komuś wysłać świąteczne życzenia? Korzystacie więc obecnie z mojego genialnego humorku.
Przechodząc do opowiadania - widzicie, coraz ciekawsze i dłuższe wychodzą wam komentarze, nawet gdy nie cytujecie. Jestem z was dumna
P.S: A mnie ciągle prześladuje piosenka, o której pisałam na Komnacie (nikt się nie udziela jak na razie w świątecznym temacie tam, wrrr)
Feed the world
Feed the world
Let them know it's Christmastime
Przechodząc do opowiadania - widzicie, coraz ciekawsze i dłuższe wychodzą wam komentarze, nawet gdy nie cytujecie. Jestem z was dumna
Taki klimat czeka w GOL, które jeszcze silniej obrazuje Manticore. I nie ma w tym ani odrobiny pozytywnego światła. Obraz będzie budowany różnie, z perspektywy ogólnej a także przez spojrzenie bohaterów. Sama już się powoli boję pisania tego ff, bo po trzech rozdziałach napisanych mam nieustannie wrażenie, że sama jestem w Manticore i za chwilę usłyszę czyjś krzyk...Rzeczywiście, ta część wieje czymś... smutnym? przerażającym? Jakoś nie potrafię tego dokładnie sprecyzować, ale z pewnością to nie jest nic dobrego
H. ma to do siebie, że jest wzorowana na prawdziwej Mlecznej Wróżce. Hotaru użyczyła swoich cech tej bohaterce i teraz tak samo jak nie potrafię się uwolnić od H i jej twórczości, równie ciężko jest się jej "pozbyć" z opowiadań. Kiedy zrodził się w mojej chorej wyobraźni pomysł na kolejny ff crossoverkowy, od razu zaczęła plątać się tam blondyneczka Ale staram się na razie o tym nie myśleć i uniknąć jej pojawienia się.Uwielbiam H. zawsze potrafi człwoieka rozbawić
age - to jest właśnie cała puenta tego opowiadania, a właściwie tej serii (GOL i SZD razem wzięte); mozna zniszczyć jedno, ale wiadomo, że może powstać i zapewne powstanie drugie, to jak walka z wiatrakami; słowa age w bardzo podobnej formie pojawią się w ostatniej części SZD, którą otrzymacie dzisiaj, ale wieczorkiem...Tylko, że najgorsze w tym wszystkim jest jedno. Można zniszczyć takie miejsce. Skonczyć z ludźmi, którzy je tworzyli i tworzą. Ale i tak kiedyś pojawią się następni
P.S: A mnie ciągle prześladuje piosenka, o której pisałam na Komnacie (nikt się nie udziela jak na razie w świątecznym temacie tam, wrrr)
Feed the world
Feed the world
Let them know it's Christmastime
Ja się nie zaliczam do tych, którzy mają złe humory. Też dzisiaj idę po prezenty. Aj ile muszę kupić. Psiapsióle, siostrom i koleżance z ławki Uwielbiam kupowiać prezenty, ale nigdy nie wiem co kupić
_liz ty się boisz pisać, a ja trochę boję się czytać GOL. Cały klimat będzie zapewne smutny. Już w czytając SZD można było znienawidzić Manticore, a co będzie czytając o pobycie w nim?? Chyba wyjdę z siebie I boję się jeszcze o Liz. Musiała się zemścić i ją nawet rozumiem, ale bardzo ryzykuje. Żeby jej się teraz nic nie stało Trzymam kciuki
A propo H. to właśnie widzę, że się ciągle pląta po opowiadaniach _liz. I bardzo dobrze
_liz ty się boisz pisać, a ja trochę boję się czytać GOL. Cały klimat będzie zapewne smutny. Już w czytając SZD można było znienawidzić Manticore, a co będzie czytając o pobycie w nim?? Chyba wyjdę z siebie I boję się jeszcze o Liz. Musiała się zemścić i ją nawet rozumiem, ale bardzo ryzykuje. Żeby jej się teraz nic nie stało Trzymam kciuki
A propo H. to właśnie widzę, że się ciągle pląta po opowiadaniach _liz. I bardzo dobrze
33.
Trzeba kochać, trzeba nienawidzić, trzeba walczyć, trzeba umieć silnie przeżywać. To może uczynić życie gorzkim, ale bez tego życie nic nie jest warte.
Biegła. Mijała walczących mutantów, którzy zmierzali swoje siły już nie tylko ze strażnikami, ale i z młodszymi oddziałami wytworzonych serii. Tymi samymi, z którymi ona miała treningi. Byli nastolatkami, nawet dziećmi i walczyli. Wiedziała, że tak to się skończy. Manticore dorpowadziło do masakry, która była chyba straszniejsza niż cokolwiek innego. Zabijali się między sobą i to młodszych od siebie. Ale byli doprowadzeni do ostateczności.
Ostateczność była tym, co pobudzało instynkty mordercze, które wszczepiono im juz w zarodku. Smak krwi pobudzał tylko i dodawał sił. Nią też teraz powodowała tylko żądza mordu. Kierowała się wprost do biura Renfro. Zabić. Nie wściec się, nawrzucać, nagrozić, szantażować czy porzucić na pastwe losu innych mutantów. Chciała ją sama zabić. Uwolnić z siebie tego potwora, którego ta kobieta tak troskliwie pielęgnowała.
Alec nie odstępował jej na krok. I nie broniła mu. To nie miało sensu. Był zbyt uparty na to, by w obecnej sytuacji sprzeczać się z nim. Poza tym tylko jego obecność mogła ją jeszcze bardziej zmotywować. Oboje mieli takie same powody do chęci zniszczenia tego marnego życia. Tak, jak uczył Lydecker. Masz cel, zrób wszystko by go osiągnąć. Nie ma przeszkód, musisz je umieć obejść. Pokonać. W tym wypadku pokonanie oznaczało śmierć.
H. zmierzała w tym czasie na plac, by odszukać Zacka. Za murami już wszystko prawie ucichło. Jeszcze kilkoro walczyło, ale stanowili zaledwie garstkę. Kobaltowe oczy bez problemu odnalazły postać wysokiego blondyna, którzy uwaznym wzrokiem ogarniał cały teren, wydając kolejne rozkazy. Dowodzenie miał we krwi, to było widać. Szybkim krokiem podeszła do niego. Kiedy jeden z X5 skończył krótki raport o przejęciu wieży strzelniczej, Zack wydał rozkaz pozostania na miejscu aż do polecenia opuszczenia placówki. Gdy mutant odszedł, blondynka szybko stanęła przed 599.
Uśmiechnęła się, widząc pytanie i napięcie w spojrzeniu chłopaka.
- Znalazłam ich. Żyją. - powiedziała
Przez chwilę Zack zdawał się nie dowierzać, po czym nagle z prawdziwą ulgą odetchnął, roześmiał się i wykonał coś, czego się nie spodziewała. Płynnym ruchem objął ją w pasie, uniósł z łatwością do góry i obracając ich oboje wkółko, pocałował ją.
* * *
Wyjęła z szuflady pistolet i schowała go do kieszeni marynarki. Już wiedziała, że nie mają najmniejszych szans. Takiego ataku się nie spodziewała. Nie była na to gotowa. Nawet nie miała pojęcia, że tylu mutantów jest na wolności. Nigdy nie słuchała Lydeckera, uważała, że lepiej zna się na tym wszystkim, a jego metody i tak nie przynosiły rezultatu. Jednak w czymś był dobry - wyszkolił swoje „dzieci”.
Skierowała się do tylnego wyjścia, ale gdy tylko otworzyła drzwi, pod jej nogi sturlało się zakrwawione ciało Ranfielda. Przełknęła ślinę i wykonała obrót o sto osiemdziesiąt stopni, zatrzaskując za sobą drzwi. Pozostało jej głowne wyjście. Może jej nie dopadną, może uda jej sie wymknać.
Ledwo wyszła na korytarz i już nie miała drogi ucieczki. Obróciła głowe w lewo. Na końcu korytarza stała ciemnowłosa znajoma dziewczyna, którą kiedyś usilnie z Lydeckerem chcieli znaleźć. X5452. Czekała na nią, nie było wątpliwości. Renfro błyskawicznie skręciła w drugą stronę. Ale to nie była najlepsza decyzja. Wręcz gorsza. Dwójka jedynych X5, którzy znajdowali się w Manticore od lat. X5542 i niedawno złapany X5494. Żadza mordu w oczach drobnej brunetki była dość przerażająca, nawet jak na nią.
Wszyscy mutanci chcieli ją z pewnością zabić, ale ta jedna dziewczyna była w jakiś sposób bardziej niebezpieczna. Angażowała w swoją chęć zabicia cała masę uczuć i furii. To one mieszane z adrenaliną i odwiecznym instynktem morderczym wypełniały teraz jej żyły. Nie krew, nie genetyczne ulepszenia, tylko gęsta i wrząca substancja nieludzkiej nienawiści.
Tego powinni sięobawiać od początku. Wszyscy, którzy mieli cokolwiek wspólnego z tworzeniem nie tylko serii X5 ale wszystkich innych. Ich „dzieci” prędzej czy później obróciłyby się przeciwko nim. A im więcej ich powstawało, tym większa byłaby ich zemsta. Im dłużej przebywalibyt tutaj, tym bardziej łaknęliby krwi swoich stwórców. Ale teraz pojawił się jeszcze inny motyw. Liz nie chciała jej zabić tylko dlatego, że zniszczyli jej życie. Ona ciągle miała w głowie tę dawną sprawę, o której sama Renfro zapomniała dawno temu. Jeden wieczór, jeden rozkaz, którym sama podpisała na siebie ostateczny wyrok.
Nim sięgnęła do kieszeni jej ciało uderzyło o podłogę. Liz poruszała sie niesamowicie szybko i sprawnie. Wystarczył jeden cios, by kobieta uderzyła o podłogę. Ale X5 szybko ją podniosła i kolejnymi ruchami posłała na odłegłość, tuż pod nogi Guevary. Od dawna Max nikogo nie zaatakowała z taką agresją jak teraz jej. Krew wypłynęła z nosa Renfro wąską strużką.
Nerwowo sięgnęła do kieszeni marynarki, by wyjąć z niej pistolet. Szarpała się przez chwilę, nie mogąc wyjąć broni, aż padł strzał.
* * *
Renfro osunęła się w dół ściany, pozostawiając na szarym tynku rozmazane ślady krwi. Przez chwilę Liz, Alec i Max wpatrywali się z zaskoczeniem w martwe ciało, nie wiedząc co się właściwie stało. Przesunęli spojrzenia w stronę gabinetu, a którego musiał paść strzał. Perfekcyjny strzał, prosto w serce. Tylne drzwi były otwarte, a tuż przy drzwiach, którymi przed chwilą na korytarz wypadła Renfro stał wysoki X4.
Michael trzymał w dłoni broń, wbijając spojrzenie w ciało prześladowczyni, która razem z Lydeckerem od lat tkwiła na jego liście. Liście tych, których najbardziej chciał zabić. Psychologowie mówili ludziom, że zemsta nic nie daje tylko wypala życie i czyni je pustym. Ale on nie był człowiekiem. Był mutantem i jego w pełni satysfakcjonowało, że wreszcie pozbył się swojego odwiecznego koszmaru. Swojego i innych.
Przez chwilę trójka X5 wpatrywała się w niego. Ale żadne nie szykowało sięna wyrzuty czy oskarżenia. Żadne z nich nie miała mu za złe tego co zrobił, wiedząc, co musiał przejść. Serie X4 i X5 były chyba tymi seriami, które najwięcej przeszły w czasie pobytu w Manticore. Zresztą każdy z mutantów miał własne i te same powody, by zabić z zimna krwią wszystkich pracowników wojskowego piekła.
- Wychodzimy – Max rzuciła krótko
Od razu drgnęli i pobiegli w stronę wyjścia. Nie było sensu pozostawać tu dłużej. Już nadszedł czas by się oderwac od miejsca strachu i zgubionego dzieciństwa, zapomnieć koszmar i spoglądać jak zamienia się w popiół na ich oczach.
* * *
Zginęło kilkoro. Ledwie kilkoro. Dla nich to był wielki sukces. Stali równym rządkiem na pagórku, w głebi lasu, przyglądając się, jak następuje wybuch. Piękny, barwny wybuch, który oznaczał zniszczenie wszelkiego przekleństwa, które ich dotąd prześladowało. Wszelkiego najdrobniejszego śladu ich dawnego strachu i bólu. Iskry pożaru odbijały się w oczach ich wszystkich, hipnotyzując.
Wychodziło na to, że to był już koniec. Całkowity koniec. Większość z nich wróci do swoich do tej pory ustalonych żyć i zapomnieć o tym, co było. Naprawdę zapomnieć. Nie dławić w sobie wszystkiego, ale odrzucić w przeszłość, jakby nigdy tego nie było. Michael mógł wypełnić swoją zemstę i wreszcie uspokoić swoje demony.
H. mogła się skoncentrować na życiu i tym, co najwyraźniej się w niej rodziło, tam głęboko, co poznali na razie tylko Alec i Liz. Zack wreszcie udowodnił samemu sobie, że jest wart tego, co inni o nim myślą. Jest dobrym dowódcą. I jeszcze lepszym przyjacielem. Jak Max, które tera mogła zadzwonić do Logana i spokojnie wyjechać do Kanady.
Wyjadą. Ona i Logan. Podejrzewała, że ktoś jeszcze opuści to miasto. Alec i Liz. Ci, którzy stoczyli tu niemal najtrudniejszą walkę, choć najmniej krwawą. Ich życie odnalazło spokój i słodki posmak, który dawniej przykrywały gorzkie łzy. Tych dwoje wreszcie się odnalazło, po długiej i męczącej drodze. Oni wszyscy mogli się obrócić teraz plecami do tego miejsca i odejść nie obawiając się, że kiedyś mogliby tu wrócić.
Jedyne co mogło przerażać to fakt, że takie miejsca jak Manticore jeszcze mogły powstać. Ale to już nie była ich wojna. Przynajmniej nie na razie...
The End
Trzeba kochać, trzeba nienawidzić, trzeba walczyć, trzeba umieć silnie przeżywać. To może uczynić życie gorzkim, ale bez tego życie nic nie jest warte.
Biegła. Mijała walczących mutantów, którzy zmierzali swoje siły już nie tylko ze strażnikami, ale i z młodszymi oddziałami wytworzonych serii. Tymi samymi, z którymi ona miała treningi. Byli nastolatkami, nawet dziećmi i walczyli. Wiedziała, że tak to się skończy. Manticore dorpowadziło do masakry, która była chyba straszniejsza niż cokolwiek innego. Zabijali się między sobą i to młodszych od siebie. Ale byli doprowadzeni do ostateczności.
Ostateczność była tym, co pobudzało instynkty mordercze, które wszczepiono im juz w zarodku. Smak krwi pobudzał tylko i dodawał sił. Nią też teraz powodowała tylko żądza mordu. Kierowała się wprost do biura Renfro. Zabić. Nie wściec się, nawrzucać, nagrozić, szantażować czy porzucić na pastwe losu innych mutantów. Chciała ją sama zabić. Uwolnić z siebie tego potwora, którego ta kobieta tak troskliwie pielęgnowała.
Alec nie odstępował jej na krok. I nie broniła mu. To nie miało sensu. Był zbyt uparty na to, by w obecnej sytuacji sprzeczać się z nim. Poza tym tylko jego obecność mogła ją jeszcze bardziej zmotywować. Oboje mieli takie same powody do chęci zniszczenia tego marnego życia. Tak, jak uczył Lydecker. Masz cel, zrób wszystko by go osiągnąć. Nie ma przeszkód, musisz je umieć obejść. Pokonać. W tym wypadku pokonanie oznaczało śmierć.
H. zmierzała w tym czasie na plac, by odszukać Zacka. Za murami już wszystko prawie ucichło. Jeszcze kilkoro walczyło, ale stanowili zaledwie garstkę. Kobaltowe oczy bez problemu odnalazły postać wysokiego blondyna, którzy uwaznym wzrokiem ogarniał cały teren, wydając kolejne rozkazy. Dowodzenie miał we krwi, to było widać. Szybkim krokiem podeszła do niego. Kiedy jeden z X5 skończył krótki raport o przejęciu wieży strzelniczej, Zack wydał rozkaz pozostania na miejscu aż do polecenia opuszczenia placówki. Gdy mutant odszedł, blondynka szybko stanęła przed 599.
Uśmiechnęła się, widząc pytanie i napięcie w spojrzeniu chłopaka.
- Znalazłam ich. Żyją. - powiedziała
Przez chwilę Zack zdawał się nie dowierzać, po czym nagle z prawdziwą ulgą odetchnął, roześmiał się i wykonał coś, czego się nie spodziewała. Płynnym ruchem objął ją w pasie, uniósł z łatwością do góry i obracając ich oboje wkółko, pocałował ją.
* * *
Wyjęła z szuflady pistolet i schowała go do kieszeni marynarki. Już wiedziała, że nie mają najmniejszych szans. Takiego ataku się nie spodziewała. Nie była na to gotowa. Nawet nie miała pojęcia, że tylu mutantów jest na wolności. Nigdy nie słuchała Lydeckera, uważała, że lepiej zna się na tym wszystkim, a jego metody i tak nie przynosiły rezultatu. Jednak w czymś był dobry - wyszkolił swoje „dzieci”.
Skierowała się do tylnego wyjścia, ale gdy tylko otworzyła drzwi, pod jej nogi sturlało się zakrwawione ciało Ranfielda. Przełknęła ślinę i wykonała obrót o sto osiemdziesiąt stopni, zatrzaskując za sobą drzwi. Pozostało jej głowne wyjście. Może jej nie dopadną, może uda jej sie wymknać.
Ledwo wyszła na korytarz i już nie miała drogi ucieczki. Obróciła głowe w lewo. Na końcu korytarza stała ciemnowłosa znajoma dziewczyna, którą kiedyś usilnie z Lydeckerem chcieli znaleźć. X5452. Czekała na nią, nie było wątpliwości. Renfro błyskawicznie skręciła w drugą stronę. Ale to nie była najlepsza decyzja. Wręcz gorsza. Dwójka jedynych X5, którzy znajdowali się w Manticore od lat. X5542 i niedawno złapany X5494. Żadza mordu w oczach drobnej brunetki była dość przerażająca, nawet jak na nią.
Wszyscy mutanci chcieli ją z pewnością zabić, ale ta jedna dziewczyna była w jakiś sposób bardziej niebezpieczna. Angażowała w swoją chęć zabicia cała masę uczuć i furii. To one mieszane z adrenaliną i odwiecznym instynktem morderczym wypełniały teraz jej żyły. Nie krew, nie genetyczne ulepszenia, tylko gęsta i wrząca substancja nieludzkiej nienawiści.
Tego powinni sięobawiać od początku. Wszyscy, którzy mieli cokolwiek wspólnego z tworzeniem nie tylko serii X5 ale wszystkich innych. Ich „dzieci” prędzej czy później obróciłyby się przeciwko nim. A im więcej ich powstawało, tym większa byłaby ich zemsta. Im dłużej przebywalibyt tutaj, tym bardziej łaknęliby krwi swoich stwórców. Ale teraz pojawił się jeszcze inny motyw. Liz nie chciała jej zabić tylko dlatego, że zniszczyli jej życie. Ona ciągle miała w głowie tę dawną sprawę, o której sama Renfro zapomniała dawno temu. Jeden wieczór, jeden rozkaz, którym sama podpisała na siebie ostateczny wyrok.
Nim sięgnęła do kieszeni jej ciało uderzyło o podłogę. Liz poruszała sie niesamowicie szybko i sprawnie. Wystarczył jeden cios, by kobieta uderzyła o podłogę. Ale X5 szybko ją podniosła i kolejnymi ruchami posłała na odłegłość, tuż pod nogi Guevary. Od dawna Max nikogo nie zaatakowała z taką agresją jak teraz jej. Krew wypłynęła z nosa Renfro wąską strużką.
Nerwowo sięgnęła do kieszeni marynarki, by wyjąć z niej pistolet. Szarpała się przez chwilę, nie mogąc wyjąć broni, aż padł strzał.
* * *
Renfro osunęła się w dół ściany, pozostawiając na szarym tynku rozmazane ślady krwi. Przez chwilę Liz, Alec i Max wpatrywali się z zaskoczeniem w martwe ciało, nie wiedząc co się właściwie stało. Przesunęli spojrzenia w stronę gabinetu, a którego musiał paść strzał. Perfekcyjny strzał, prosto w serce. Tylne drzwi były otwarte, a tuż przy drzwiach, którymi przed chwilą na korytarz wypadła Renfro stał wysoki X4.
Michael trzymał w dłoni broń, wbijając spojrzenie w ciało prześladowczyni, która razem z Lydeckerem od lat tkwiła na jego liście. Liście tych, których najbardziej chciał zabić. Psychologowie mówili ludziom, że zemsta nic nie daje tylko wypala życie i czyni je pustym. Ale on nie był człowiekiem. Był mutantem i jego w pełni satysfakcjonowało, że wreszcie pozbył się swojego odwiecznego koszmaru. Swojego i innych.
Przez chwilę trójka X5 wpatrywała się w niego. Ale żadne nie szykowało sięna wyrzuty czy oskarżenia. Żadne z nich nie miała mu za złe tego co zrobił, wiedząc, co musiał przejść. Serie X4 i X5 były chyba tymi seriami, które najwięcej przeszły w czasie pobytu w Manticore. Zresztą każdy z mutantów miał własne i te same powody, by zabić z zimna krwią wszystkich pracowników wojskowego piekła.
- Wychodzimy – Max rzuciła krótko
Od razu drgnęli i pobiegli w stronę wyjścia. Nie było sensu pozostawać tu dłużej. Już nadszedł czas by się oderwac od miejsca strachu i zgubionego dzieciństwa, zapomnieć koszmar i spoglądać jak zamienia się w popiół na ich oczach.
* * *
Zginęło kilkoro. Ledwie kilkoro. Dla nich to był wielki sukces. Stali równym rządkiem na pagórku, w głebi lasu, przyglądając się, jak następuje wybuch. Piękny, barwny wybuch, który oznaczał zniszczenie wszelkiego przekleństwa, które ich dotąd prześladowało. Wszelkiego najdrobniejszego śladu ich dawnego strachu i bólu. Iskry pożaru odbijały się w oczach ich wszystkich, hipnotyzując.
Wychodziło na to, że to był już koniec. Całkowity koniec. Większość z nich wróci do swoich do tej pory ustalonych żyć i zapomnieć o tym, co było. Naprawdę zapomnieć. Nie dławić w sobie wszystkiego, ale odrzucić w przeszłość, jakby nigdy tego nie było. Michael mógł wypełnić swoją zemstę i wreszcie uspokoić swoje demony.
H. mogła się skoncentrować na życiu i tym, co najwyraźniej się w niej rodziło, tam głęboko, co poznali na razie tylko Alec i Liz. Zack wreszcie udowodnił samemu sobie, że jest wart tego, co inni o nim myślą. Jest dobrym dowódcą. I jeszcze lepszym przyjacielem. Jak Max, które tera mogła zadzwonić do Logana i spokojnie wyjechać do Kanady.
Wyjadą. Ona i Logan. Podejrzewała, że ktoś jeszcze opuści to miasto. Alec i Liz. Ci, którzy stoczyli tu niemal najtrudniejszą walkę, choć najmniej krwawą. Ich życie odnalazło spokój i słodki posmak, który dawniej przykrywały gorzkie łzy. Tych dwoje wreszcie się odnalazło, po długiej i męczącej drodze. Oni wszyscy mogli się obrócić teraz plecami do tego miejsca i odejść nie obawiając się, że kiedyś mogliby tu wrócić.
Jedyne co mogło przerażać to fakt, że takie miejsca jak Manticore jeszcze mogły powstać. Ale to już nie była ich wojna. Przynajmniej nie na razie...
The End
-> to prawie ja a nie łatwo mnie wzruszyć
W sumie to nawet nie wiem co napisać. Pozostaje mi tylko za sposób w jaki została napisana ta część(pozostałe też, ale ta w szczególności). Wszystkie moje przemyślenia po poprzedniej cześci i oczywiście dużo więcej znalazły się w tej.
Tylko w jednym momencie zrobiłam złośliwy grymas na kształt uśmiechu.
I zakończnie, kiedy stojąc w równym rządku patrzyli na wybuch. Prawie to widziałam.
A poza tym Zack i H.
Więc jeszcze raz i czekam na GOL.
wyszkolił swoje „dzieci” (...) Ich „dzieci” prędzej czy później obróciłyby się przeciwko nim.
W sumie to nawet nie wiem co napisać. Pozostaje mi tylko za sposób w jaki została napisana ta część(pozostałe też, ale ta w szczególności). Wszystkie moje przemyślenia po poprzedniej cześci i oczywiście dużo więcej znalazły się w tej.
Tylko w jednym momencie zrobiłam złośliwy grymas na kształt uśmiechu.
Nie wiem jak na to wpadła. Chyba w ogóle straciła możliwość logicznego myślenia.Wyjęła z szuflady pistolet i schowała go do kieszeni marynarki.(...) Może jej nie dopadną, może uda jej sie wymknać.
I zakończnie, kiedy stojąc w równym rządku patrzyli na wybuch. Prawie to widziałam.
A poza tym Zack i H.
Więc jeszcze raz i czekam na GOL.
"Dałem ci przyjaźń, milczenie, wczoraj swoją krew. Czego chcesz dzisiaj? Nerki?!" (Alex)
Jeeezuu, to było wspaniałe! I wcale nie przesadzam!
Zack i Hotaru... Brawo! To wprawdzie dopiero początek, ale już coś się tam kiełkuje... Cieszę się, bo sobie na to zasłużyli, w szczególności on.
Hehe, nie myślałam, że to Michael załatwi Renfro Chociaż na to samo wyszło... Wreszcie dostała to, na co sobie zasłużyła... Nieźle jej musiała adrenalina skakać przed śmiercią... Troje X5 pałających żądżą zemsty... Tylko nie ktoś nie myśli, że to okrucieństwo. Ja okrutna? W życiu No może czasami...
Końcóweczka była śliczniutka... Życzę im powodzenia Z całego serca. Nawet nie potrafię sobie wyobrazić tych uczuć ulgi i tym podobnych, które ich ogarnęły po zniszczeniu Manticore... Nowy początek. Jak napisały age i _liz, mogą przyjść następni, ale pociesza mnie fakt, że bohaterowie mają siebie nawzajem, mogą na siebie liczyć, wspierają się w trudnych chwilach. W jedności siła. Jeśli przybyłoby nowe zagrożenie, razem łatwiej stawiliby temu czoła.
Całość była ogólnie świetna, żadnego przeciągania, napięcie aż buchało, a także tyle możliwości związanych z zakończeniem... Nienawidzę, kiedy autorzy przeciągają zakończenia. Kiedyś czytałam opo, które kończyło się przez 10 części, dawno po tym, jak już opadło napięcie... Katastrofa...
Normalnie chciało mi się płakać... Głównie dlatego że zakończenie było iście mistrzowskie (i ja tutaj nikogo nie podbechtuję, to szczera prawda) Właściwie to sam fakt końca tego opo też trochę mnie smuci, ale nie za bardzo, gdyż pocieszył mnie dzisiejszy świetny update SYP 2 Chandra dopadnie mnie podczas czytania sami-wiecie-czego.
Wielkie i dla Ciebie, _liz. Teraz sępiki czekają na GOL
Zack i Hotaru... Brawo! To wprawdzie dopiero początek, ale już coś się tam kiełkuje... Cieszę się, bo sobie na to zasłużyli, w szczególności on.
Hehe, nie myślałam, że to Michael załatwi Renfro Chociaż na to samo wyszło... Wreszcie dostała to, na co sobie zasłużyła... Nieźle jej musiała adrenalina skakać przed śmiercią... Troje X5 pałających żądżą zemsty... Tylko nie ktoś nie myśli, że to okrucieństwo. Ja okrutna? W życiu No może czasami...
Końcóweczka była śliczniutka... Życzę im powodzenia Z całego serca. Nawet nie potrafię sobie wyobrazić tych uczuć ulgi i tym podobnych, które ich ogarnęły po zniszczeniu Manticore... Nowy początek. Jak napisały age i _liz, mogą przyjść następni, ale pociesza mnie fakt, że bohaterowie mają siebie nawzajem, mogą na siebie liczyć, wspierają się w trudnych chwilach. W jedności siła. Jeśli przybyłoby nowe zagrożenie, razem łatwiej stawiliby temu czoła.
Całość była ogólnie świetna, żadnego przeciągania, napięcie aż buchało, a także tyle możliwości związanych z zakończeniem... Nienawidzę, kiedy autorzy przeciągają zakończenia. Kiedyś czytałam opo, które kończyło się przez 10 części, dawno po tym, jak już opadło napięcie... Katastrofa...
Normalnie chciało mi się płakać... Głównie dlatego że zakończenie było iście mistrzowskie (i ja tutaj nikogo nie podbechtuję, to szczera prawda) Właściwie to sam fakt końca tego opo też trochę mnie smuci, ale nie za bardzo, gdyż pocieszył mnie dzisiejszy świetny update SYP 2 Chandra dopadnie mnie podczas czytania sami-wiecie-czego.
Wielkie i dla Ciebie, _liz. Teraz sępiki czekają na GOL
Last edited by Lizzy88 on Thu Jan 27, 2005 8:49 pm, edited 1 time in total.
Mężczyzna uważa, że wie, ale kobieta wie lepiej. - chińskie
Ech
No nie spodziewałam sie tego, że to jednak Michael zabije tą zdzirę, że tak brzydko napiszę... Ale i dobrze. Michael jak zwykle uroczy
Liz i Alec Dzięki Ci _liz za takie zakończenie JEsteś mistrzynią w rozczulaniu i doprowadzaniu do pasji ludzi Nareszczcie będą mogli być razem. Odnaleźli się mimo wszystko, mimo rozdzielenia, mimo wyprania im pamięci... To... to takie romantyczne Wiesz, że to w sumie podnosi człowieka na duchu? Może to i jest tylko fikcja, ale dzięki niej więcej rzeczy wydaje się możliwych... Alec i Liz razem
No i Zack i H.... A wiesz, że coś mi zaświtało, że jednak oni skończą razem Pisałaś kiedyś, że Zacka ktoś pocieszy no i tylko H. mi się z tym kojarzyła i proszę Cieszę się, że to ona Chociaż nadal kojarzę ją z Biggsem
Wygrali swoją wojnę... Pokonali Manticore... Pokonali prześladujące ich demony. Jednak ostatnie zdanie doskonale nam uświadamia, że takich szleńców jak tam jest więcej na świecie... To smutne, że tyle osób musiało zginąć przez te potwory... No, ale nasi ulubieńcy wygrali
_liz Chciałam ci bardzo, ale to bardzo podziękować za ten ff, który stał się ostatnimi czasy częścią mojego dnia. Który nie raz doprowadzał mnie do łez, a czasami bawił. Dziękuję Ci za zakończenie, które jest cudowne. Dzięki za cierpliwość. Dzięki za X-Tremerki
PS.Więc jak te wyzwamnie co do artów jest nadal aktualne?
No nie spodziewałam sie tego, że to jednak Michael zabije tą zdzirę, że tak brzydko napiszę... Ale i dobrze. Michael jak zwykle uroczy
Liz i Alec Dzięki Ci _liz za takie zakończenie JEsteś mistrzynią w rozczulaniu i doprowadzaniu do pasji ludzi Nareszczcie będą mogli być razem. Odnaleźli się mimo wszystko, mimo rozdzielenia, mimo wyprania im pamięci... To... to takie romantyczne Wiesz, że to w sumie podnosi człowieka na duchu? Może to i jest tylko fikcja, ale dzięki niej więcej rzeczy wydaje się możliwych... Alec i Liz razem
No i Zack i H.... A wiesz, że coś mi zaświtało, że jednak oni skończą razem Pisałaś kiedyś, że Zacka ktoś pocieszy no i tylko H. mi się z tym kojarzyła i proszę Cieszę się, że to ona Chociaż nadal kojarzę ją z Biggsem
Wygrali swoją wojnę... Pokonali Manticore... Pokonali prześladujące ich demony. Jednak ostatnie zdanie doskonale nam uświadamia, że takich szleńców jak tam jest więcej na świecie... To smutne, że tyle osób musiało zginąć przez te potwory... No, ale nasi ulubieńcy wygrali
_liz Chciałam ci bardzo, ale to bardzo podziękować za ten ff, który stał się ostatnimi czasy częścią mojego dnia. Który nie raz doprowadzał mnie do łez, a czasami bawił. Dziękuję Ci za zakończenie, które jest cudowne. Dzięki za cierpliwość. Dzięki za X-Tremerki
PS.Więc jak te wyzwamnie co do artów jest nadal aktualne?
Jeju aż w szoku jestem. Pierwszy raz ostatnia część opowiadania tak mi się podobała. Ta scena kiedy jest ten wybuch, a oni stoją na tym pagórku...poprostu piękna. Nawet nie prubóję sobie wyobrazić jak wielką ulgę(?) musieli oni poczuć. W końcu byli tak NAPRAWDĘ wolni, a Liz i Alec byli tak naprawdę razem. I bardzo się cieszę, że nikogo nie uśmierciłaś. Chodzi mi tu oczywiście o głównych bohaterów. I jeszcze bardziej się cieszę, że to nie Liz zabiła tą...tą(grrrr) KOBIETĘ. Cieszę się, że zrobił to Michael.
Zack i H.?? Powiem jedno. NIE PASUJĄ DO SIBIE. Wogóle. Ale i tak się cieszę, że są razem.
I cytat najpiękniejszy ze wszystkich.
No to i ja dziękuję Ci _liz za to opowiadanie Była wspaniałe, nie raz wzruszające i nie raz zabawne. Poprostu twoje _liz.
Czekamy na następnę
Zack i H.?? Powiem jedno. NIE PASUJĄ DO SIBIE. Wogóle. Ale i tak się cieszę, że są razem.
I cytat najpiękniejszy ze wszystkich.
No to i ja dziękuję Ci _liz za to opowiadanie Była wspaniałe, nie raz wzruszające i nie raz zabawne. Poprostu twoje _liz.
Czekamy na następnę
No tak, konkurs Hmm... nie mam nic przeciwko niemu. Zasady są proste:
- ja nie biorę udziału, tylko oceniam
- każdy może wykonać banerek do opowiadania
- nie musi być na arcie tytuł czy autor, wystarczy by kategoria się zgadzała (czyli Liz/Alec, lub Liz/Zack, Liz/Zack/Alec, Max/Logan)) i sytuacja (czyli coś kojarzącego się z akcją tego opowiadania), można wpleść własne słowa, cytaty itp.
- rozmiary dzieła dowolne, ale najlepiej zamieszczane w postaci linku
- każdy może wykonać tyle banerków ile mu się żywnie podoba (im więcej tym lepiej i większe szanse na wygraną)
- termin: począwszy od dnia dzisiejszego 03.12.2004 do 9.01.2005 (ewentualnych zmian w terminie mogę dokonać na bieżąco, ale nigdy nie będzie to skracanie tylko ewentualne przedłużenie)
Co będzie oceniane:
- pomysłowość (lubię ciekawe inwencje)
- wykonanie
- zgodność z tematem
Nagroda:
- przyznaję trzy miejsca i za każde jest nagroda (tak samo było w przypadku Kropel Pustyni)
Wracając bezpośrednio do opowiadania - dziękuje za komentarze baaardzo, cieszy mnie, że podobało wam się opowiadanie i denerwowało; mam nadzieję, że jeszcze co nieco tu napiszecie i oczywiście czekam teraz na komentarze do GOL, które własnie się pojawiło....
- ja nie biorę udziału, tylko oceniam
- każdy może wykonać banerek do opowiadania
- nie musi być na arcie tytuł czy autor, wystarczy by kategoria się zgadzała (czyli Liz/Alec, lub Liz/Zack, Liz/Zack/Alec, Max/Logan)) i sytuacja (czyli coś kojarzącego się z akcją tego opowiadania), można wpleść własne słowa, cytaty itp.
- rozmiary dzieła dowolne, ale najlepiej zamieszczane w postaci linku
- każdy może wykonać tyle banerków ile mu się żywnie podoba (im więcej tym lepiej i większe szanse na wygraną)
- termin: począwszy od dnia dzisiejszego 03.12.2004 do 9.01.2005 (ewentualnych zmian w terminie mogę dokonać na bieżąco, ale nigdy nie będzie to skracanie tylko ewentualne przedłużenie)
Co będzie oceniane:
- pomysłowość (lubię ciekawe inwencje)
- wykonanie
- zgodność z tematem
Nagroda:
- przyznaję trzy miejsca i za każde jest nagroda (tak samo było w przypadku Kropel Pustyni)
Wracając bezpośrednio do opowiadania - dziękuje za komentarze baaardzo, cieszy mnie, że podobało wam się opowiadanie i denerwowało; mam nadzieję, że jeszcze co nieco tu napiszecie i oczywiście czekam teraz na komentarze do GOL, które własnie się pojawiło....
hej, hej, jeszcze ja!
No więc... Przede wszystkim, cieszę się że nikt nie zginął
Renfro dostała za swoje. Dobrze jej tak! Nie spodziewałam się, że zabiją ją Michael, w ogóle tu to mnie _liz zaskoczyłaś, no ale... Co za różnica? Aby zginęła, wredna zdzira! (Nie to, żebym była jakaś nieczuła )
Ostatnia scenka... Poprostu mnie ujęła. Widzę ten tłum mutantów obserwujących wybuch ich "domu". A raczej więzienia. Może sobie nie wyobrażam co tak naprawdę mogli czuć, ale napewno poczuli się wolni. I bardzo dobrze.
Pięknie to _liz zakończyłaś. I przynajmniej zaoszczędziłaś nam jakichś niespodziewanych wrażen (np. śmierci bohaterów czy coś)
Dziękujemy za SZD _liz
No więc... Przede wszystkim, cieszę się że nikt nie zginął
A nie mówiłyśmy, że H. będzie z Zackiem? Mówiłyśmy Wprawdzie to tylko jeden pocałunek, taki początek, ale to już cośPłynnym ruchem objął ją w pasie, uniósł z łatwością do góry i obracając ich oboje wkółko, pocałował ją.
Renfro dostała za swoje. Dobrze jej tak! Nie spodziewałam się, że zabiją ją Michael, w ogóle tu to mnie _liz zaskoczyłaś, no ale... Co za różnica? Aby zginęła, wredna zdzira! (Nie to, żebym była jakaś nieczuła )
Ostatnia scenka... Poprostu mnie ujęła. Widzę ten tłum mutantów obserwujących wybuch ich "domu". A raczej więzienia. Może sobie nie wyobrażam co tak naprawdę mogli czuć, ale napewno poczuli się wolni. I bardzo dobrze.
Pięknie to _liz zakończyłaś. I przynajmniej zaoszczędziłaś nam jakichś niespodziewanych wrażen (np. śmierci bohaterów czy coś)
Dziękujemy za SZD _liz
"Wszyscy leżymy w rynsztoku,
ale niektórzy z nas patrzą w gwiazdy."
ale niektórzy z nas patrzą w gwiazdy."
Matko dobrze, że wszystko tak się skończyło... Już się bałam, że nam zaserwujesz jakieś sadystyczne zakończenie, ale jednak nie... Ufff... Żeby nie taki jeden potwór nie miałabym się czy przzejmować, nie??
Ehh, Liz i Alec wreszcie razem, Max i Logan jadą do Kanady, między H. i Zackiem coś tam iskrzy, czego chcieć więcej??
Dzięki _liz 2 grudnia ogłaszamy oficjalnie dniem SZD
No dobrze, więc ja też już coś zrobiłam:
Nie jest może najlepsze, ale ja zanim zrobię coś naprawdę fajnego musze zrobić 2000 gorszych
Nie jest może najlepsze, ale ja zanim zrobię coś naprawdę fajnego musze zrobić 2000 gorszych
Last edited by ~Lenka~ on Sat Dec 04, 2004 12:47 pm, edited 2 times in total.
Najpierw się wytłumaczę, brak wstawiania moich trzech groszy jest spowodowany zbliżającym się końcem semestru, a co za tym idzie - cotygodniowymi kolosami.
No dobrze więc przejdźmy do rzeczy - Max pocałowała Logana i na tym właściwie koniec bo to opowiadanie nie ma więcej części... Cieszę się oczywiście, że tak się stało ale mam nadzieję że w serialu zrobią to choć kilka razy... Aha no i wcześniej Max leżała w jego ramionach hmm chciałabym to zobaczyć .
Liz doskonale zagrala swoją rolę, podziwiam ja że wytrzymała będąc tak blisko Alec'a , hmm a ta ich późniejsza prokreacja... czy gdyby przyłapał ich ktoś inny niż H. dostaliby za to " w skórę " ??, przecież tylko wypełniali rozkaz . Szkoda, że to Michael zabił Renfro , to miała być zemsta Liz..., nie podoba mi się to.
Co do Michael'a no tak on rzeczywiście na motorze jeździł , ale na mutanta to mi jakoś nie pasuje...
Fajnie, że H. pocaowała Zack'a , a jeszcze lepiej, że w nieopisanej przyszłości coś z tego będzie.
Po ostatnich częściach a zwłasza po wspomnieniach Alec'a na temat Psy-Ops nie wiem czy mam ochote czytać GOL bo wydaje mi się, że będzie bardzo przygnebiające ...., nic tylko płakać .
No dobrze więc przejdźmy do rzeczy - Max pocałowała Logana i na tym właściwie koniec bo to opowiadanie nie ma więcej części... Cieszę się oczywiście, że tak się stało ale mam nadzieję że w serialu zrobią to choć kilka razy... Aha no i wcześniej Max leżała w jego ramionach hmm chciałabym to zobaczyć .
Liz doskonale zagrala swoją rolę, podziwiam ja że wytrzymała będąc tak blisko Alec'a , hmm a ta ich późniejsza prokreacja... czy gdyby przyłapał ich ktoś inny niż H. dostaliby za to " w skórę " ??, przecież tylko wypełniali rozkaz . Szkoda, że to Michael zabił Renfro , to miała być zemsta Liz..., nie podoba mi się to.
Co do Michael'a no tak on rzeczywiście na motorze jeździł , ale na mutanta to mi jakoś nie pasuje...
Fajnie, że H. pocaowała Zack'a , a jeszcze lepiej, że w nieopisanej przyszłości coś z tego będzie.
Po ostatnich częściach a zwłasza po wspomnieniach Alec'a na temat Psy-Ops nie wiem czy mam ochote czytać GOL bo wydaje mi się, że będzie bardzo przygnebiające ...., nic tylko płakać .
Czytaj między wierszami...
No tak to ja znów coś mam Ech dobrze jest odpocząć od nauki... A podczas odpoczywania bawię sie photoshopem więc jak mnie coś naszło to zrobiłam Heh chciałabym zadedykować to Hotaru bo wiem jak lubi Zacka mam nadzieję, że się jej spodoba
Nooo róbcie arty bo z kim ja tu mam rywalizować? Ze sobą?
EDIT: Echem powyższe zdanie pisałam nie widząć artu mojej drogiej Lenki Teraz widzę i tłumaczę, że MY nie mamy z kim rywalizować, więc róbcie te arty
Nooo róbcie arty bo z kim ja tu mam rywalizować? Ze sobą?
EDIT: Echem powyższe zdanie pisałam nie widząć artu mojej drogiej Lenki Teraz widzę i tłumaczę, że MY nie mamy z kim rywalizować, więc róbcie te arty
Last edited by onar-ek on Sun Dec 05, 2004 3:16 pm, edited 3 times in total.
Who is online
Users browsing this forum: No registered users and 62 guests