The Journey Home - Powrót do Domu - KONIEC
Moderators: Olka, Hotaru, Hotori, Hypatia
The Journey Home - Powrót do Domu - KONIEC
Tytuł jakiś taki podwójny mi wyszedł... No nic, do rzeczy.
Tytuł: The Jorney Home. Albo jak kto woli - Powrót do Domu
Kategoria: hmmm... PG-13 A poza tym - wszyscy. I to - dosłownie. A nawet więcej niż wszyscy... także każdy może czytać, Dreamerek, Polarek, Candy, no, może tylko poza Rebel.
Żadnego streszczenia nie daję. Dodam tylko, że rzecz dzieje się w przyszłości. Po Graduation, z jedną, malutką zmianą...
Komentarz własny: na dysku jakoś niepokojąco mało miejsca mi zostało... Opowiadania własne mają tą przewagę nad tłumaczeniami, że do pisania nadają się autobusy i takie cudowne wynalazki jak szkolne okienka. Powiem tylko, że trochę nietypowy temat mi się wybrał, jak na mnie, rzecz jasna...
Podziękowania: jak zawsze muszą być.
Maddie - za przysłowiowego bata
Iwonie - kotuś, za wszystko!
Lukiemu - za to, że wytrzymał moje utyskiwania i że zrobił obrazek. "Jak plakat filmowy"
Specjalne podziękowania dla Audrey - mojej Muzy przez duże M, która musi siedzierć mi na ramieniu i podpowiadać...
Jeszcze gwoli formalności obrazek:
i...
The Journey Home - Powrót do Domu
Prolog + Część 1
Jennie:
(...)Oczywiście na półce stała ostatnia buteleczka sosu. Pewnie nie zdążyli wyłożyć kolejnych pudeł z tą obrzydliwą przyprawą. Kątem oka zauważyłam postać wysokiego chłopaka nadchodzącego z przeciwnej strony niż ja i najwyraźniej w świecie kierującego się również w kierunku ostatniej buteleczki sojowego świństwa! Przyśpieszyłam nieco kroku, ale chłopak był szybszy i wyciągnął rękę po buteleczkę. Nie wiem, co we mnie wstąpiło. Nigdy tak się nie zachowywałam, ale... byłam na zakupach, czego nie znosiłam z całego serca, a ten oto chłopak zabierał mi sprzed nosa coś, czego również nie lubiłam. Myśl, że wystarczy poczekać czy też nawet pójść do ludzi z obsługi i powiedzieć, że na półce zabrakło produktu, który chciałam kupić, nawet we mnie nie zaświtała. Błyskawicznie znalazłam się przy chłopaku i chwyciłam buteleczkę, którą trzymał jeszcze w ręku.
-Przepraszam bardzo, ale zależy mi na tym! – powiedziałam z furią. Przypuszczam, że mój głos brzmiał tak, jakby ktoś przeciągał nożem po szkle, ale nic mnie to nie obchodziło. Chciałam mój sos.
Zdziwiony chłopak puścił buteleczkę. Nie spodziewałam się, że tak łatwo ustąpi. Stałam o krok od niego, przyciskając do siebie zdobycz tak, jakby on zaraz miał mi ją wydrzeć. W zasadzie powinnam była się wtedy odwrócić i po prostu uciec, ale widać wszelka logika była wówczas ze mną na bakier. Zamiast tego tkwiłam nieruchomo w miejscu, mętnie myśląc, że chyba robię coś nie tak, i jednocześnie przyglądałam się chłopakowi. Był wysoki, dobrze zbudowany, i miał ciemne włosy. Nie krótkie ani nie długie, jakieś takie pośrodku. Ale ładne.
-Ja...yh... nie wiedziałem, że... – zaczął, najwyraźniej oszołomiony gwałtowną napaścią na siebie, i podniósł na mnie wzrok.
Wszystkie myśli wyleciały wtedy z mojej głowy i przez chwilę zapomniałam jak się oddycha. Buteleczka z sosem wypadła mi z ręki i rozbiła się na podłodze, ale nawet nie zwróciłam na to uwagi.
Oto bowiem patrzyła na mnie para jasnych, bursztynowych oczu, takich samych jak moje. Takich samych jak oczy mojego ojca, Maxa Evansa.(...)
CDN...?
Tytuł: The Jorney Home. Albo jak kto woli - Powrót do Domu
Kategoria: hmmm... PG-13 A poza tym - wszyscy. I to - dosłownie. A nawet więcej niż wszyscy... także każdy może czytać, Dreamerek, Polarek, Candy, no, może tylko poza Rebel.
Żadnego streszczenia nie daję. Dodam tylko, że rzecz dzieje się w przyszłości. Po Graduation, z jedną, malutką zmianą...
Komentarz własny: na dysku jakoś niepokojąco mało miejsca mi zostało... Opowiadania własne mają tą przewagę nad tłumaczeniami, że do pisania nadają się autobusy i takie cudowne wynalazki jak szkolne okienka. Powiem tylko, że trochę nietypowy temat mi się wybrał, jak na mnie, rzecz jasna...
Podziękowania: jak zawsze muszą być.
Maddie - za przysłowiowego bata
Iwonie - kotuś, za wszystko!
Lukiemu - za to, że wytrzymał moje utyskiwania i że zrobił obrazek. "Jak plakat filmowy"
Specjalne podziękowania dla Audrey - mojej Muzy przez duże M, która musi siedzierć mi na ramieniu i podpowiadać...
Jeszcze gwoli formalności obrazek:
i...
The Journey Home - Powrót do Domu
Prolog + Część 1
Jennie:
(...)Oczywiście na półce stała ostatnia buteleczka sosu. Pewnie nie zdążyli wyłożyć kolejnych pudeł z tą obrzydliwą przyprawą. Kątem oka zauważyłam postać wysokiego chłopaka nadchodzącego z przeciwnej strony niż ja i najwyraźniej w świecie kierującego się również w kierunku ostatniej buteleczki sojowego świństwa! Przyśpieszyłam nieco kroku, ale chłopak był szybszy i wyciągnął rękę po buteleczkę. Nie wiem, co we mnie wstąpiło. Nigdy tak się nie zachowywałam, ale... byłam na zakupach, czego nie znosiłam z całego serca, a ten oto chłopak zabierał mi sprzed nosa coś, czego również nie lubiłam. Myśl, że wystarczy poczekać czy też nawet pójść do ludzi z obsługi i powiedzieć, że na półce zabrakło produktu, który chciałam kupić, nawet we mnie nie zaświtała. Błyskawicznie znalazłam się przy chłopaku i chwyciłam buteleczkę, którą trzymał jeszcze w ręku.
-Przepraszam bardzo, ale zależy mi na tym! – powiedziałam z furią. Przypuszczam, że mój głos brzmiał tak, jakby ktoś przeciągał nożem po szkle, ale nic mnie to nie obchodziło. Chciałam mój sos.
Zdziwiony chłopak puścił buteleczkę. Nie spodziewałam się, że tak łatwo ustąpi. Stałam o krok od niego, przyciskając do siebie zdobycz tak, jakby on zaraz miał mi ją wydrzeć. W zasadzie powinnam była się wtedy odwrócić i po prostu uciec, ale widać wszelka logika była wówczas ze mną na bakier. Zamiast tego tkwiłam nieruchomo w miejscu, mętnie myśląc, że chyba robię coś nie tak, i jednocześnie przyglądałam się chłopakowi. Był wysoki, dobrze zbudowany, i miał ciemne włosy. Nie krótkie ani nie długie, jakieś takie pośrodku. Ale ładne.
-Ja...yh... nie wiedziałem, że... – zaczął, najwyraźniej oszołomiony gwałtowną napaścią na siebie, i podniósł na mnie wzrok.
Wszystkie myśli wyleciały wtedy z mojej głowy i przez chwilę zapomniałam jak się oddycha. Buteleczka z sosem wypadła mi z ręki i rozbiła się na podłodze, ale nawet nie zwróciłam na to uwagi.
Oto bowiem patrzyła na mnie para jasnych, bursztynowych oczu, takich samych jak moje. Takich samych jak oczy mojego ojca, Maxa Evansa.(...)
CDN...?
Last edited by Nan on Sat Jul 30, 2005 9:14 am, edited 11 times in total.
A po co na końcu ten znak zapytania?
Jak miło, że napisałaś coś nowego. Napisałaś, że dysk zapełniłaś, czyżby to opowiadanie było tak długie? Jeśli tak, to bardzo mnie to cieszy. Brakowało mi Twoich opowieści.
Jak na razie w pierwszej części z kosmicznej paczki przedstawiłaś postacie Liz i Is. I zrobiłaś to tak, że mnie zafrasowałaś. Wygląda na to, że ułożyły sobie życie zdala od Roswell (co akurat nie jest takie dziwne) i zerwały kontakt z pozostałymi ( ). Co takiego się stało, że Liz ma dziecko, o którym nie wiedzą dziadkowie? Chyba wszystko wyjaśnisz w dalszych częściach, prawda Nan?
Jak miło, że napisałaś coś nowego. Napisałaś, że dysk zapełniłaś, czyżby to opowiadanie było tak długie? Jeśli tak, to bardzo mnie to cieszy. Brakowało mi Twoich opowieści.
Jak na razie w pierwszej części z kosmicznej paczki przedstawiłaś postacie Liz i Is. I zrobiłaś to tak, że mnie zafrasowałaś. Wygląda na to, że ułożyły sobie życie zdala od Roswell (co akurat nie jest takie dziwne) i zerwały kontakt z pozostałymi ( ). Co takiego się stało, że Liz ma dziecko, o którym nie wiedzą dziadkowie? Chyba wszystko wyjaśnisz w dalszych częściach, prawda Nan?
No właśnie! Powtórze po Renyi : a po co na końcu ten znak zapytania?!
To było tytułem wstępu!
A teraz
HA! Gdybyś Nan wiedziała, jak bardzo się cieszę, że znowu coś napisałaś! Wchodzę i widzę, autor Nan! HA! Tylko od razu mówię, nie zgadzam się na "dawkowanie" Twojej prozy raz na dwa miesiące, albo coś koło tego! Wnoszę protest już na początku! I proszę mi się tu nie zasłaniać szkołą!:cheesy:
Oki, Jennie jest bezbłędna - jak na razie, ale gdy ma się takiego ojca... Opis zakupów w supermarkcie i ta cała scenka z ciąganiem Chrisa!
A właśnie czyżbyś uśmierciła Maxa? Ech... Ale nic to, na scenę wkracza następne pokolenie i widzę, bardzo różniące się od siebie.
Alex, "urocza" osóbka
Chris/Zan i tu musze zacytować
O Liz i Isabell, potem, przy następnych odsłonach.
Tylko ten znak zapytania przy CDN
To było tytułem wstępu!
A teraz
HA! Gdybyś Nan wiedziała, jak bardzo się cieszę, że znowu coś napisałaś! Wchodzę i widzę, autor Nan! HA! Tylko od razu mówię, nie zgadzam się na "dawkowanie" Twojej prozy raz na dwa miesiące, albo coś koło tego! Wnoszę protest już na początku! I proszę mi się tu nie zasłaniać szkołą!:cheesy:
Oki, Jennie jest bezbłędna - jak na razie, ale gdy ma się takiego ojca... Opis zakupów w supermarkcie i ta cała scenka z ciąganiem Chrisa!
A właśnie czyżbyś uśmierciła Maxa? Ech... Ale nic to, na scenę wkracza następne pokolenie i widzę, bardzo różniące się od siebie.
Alex, "urocza" osóbka
Chris/Zan i tu musze zacytować
Taa... te półdługie włoski Maxia...Był wysoki, dobrze zbudowany, i miał ciemne włosy. Nie krótkie ani nie długie, jakieś takie pośrodku. Ale ładne.
O Liz i Isabell, potem, przy następnych odsłonach.
Tylko ten znak zapytania przy CDN
"Żal jest potrzebny, żałując swoich pomyłek, uczymy się na błędach. Ale na Boga, nie pozwól, by rządził twoim życiem. Zwłaszcza, że nigdy nie będziesz pewna, że zobaczysz następny wschód słońca."
Hotaru "Freak Nation"
Hotaru "Freak Nation"
Najpierw otworzyłam je na stronie, ale opis mnie nie przekonał a nowe imiona zrobiły swoje. Wyłączyłam. Kilka minut później weszłam na forum i pomyślałam, że przeczytam komentarze innych. Pomogło. I całe szczęście, bo przegapiłabym naprawdę dobre opowiadanie, a te ostatnio są coraz rzadsze. Albo zamykam je zbyt szybko.
Postać Jennie jest jak na razie najwyraźniejsza(z nowych postaci), ale myślę, że Alex i Chris... może nawet w następnej części.
Życie Isabel potoczyło się w sposób, który chyba nie bardzo mnie zaskoczył. Dlaczego? Nie wiem. Chyba o prostu dlatego, że to Isabel- silna, ale mimo pozorów nie zawsze ze wszystkim sobie radzi. Przynajmniej pamiętała o Alexie.
Liz pali? Jestem w szoku.
Ale czekam na ciąg dalszy. Może pojawią się w końcu Maria i Michael? I okaże się, że 'młode pokolenie' jest liczniejsze?
Max nie żyje? Nie wiem co o tym myśleć.
PS. Mam nadzieję, że ten znak zapytania to tylko tak na zachęte dla nas- komentujących.
Postać Jennie jest jak na razie najwyraźniejsza(z nowych postaci), ale myślę, że Alex i Chris... może nawet w następnej części.
Życie Isabel potoczyło się w sposób, który chyba nie bardzo mnie zaskoczył. Dlaczego? Nie wiem. Chyba o prostu dlatego, że to Isabel- silna, ale mimo pozorów nie zawsze ze wszystkim sobie radzi. Przynajmniej pamiętała o Alexie.
Liz pali? Jestem w szoku.
Ale czekam na ciąg dalszy. Może pojawią się w końcu Maria i Michael? I okaże się, że 'młode pokolenie' jest liczniejsze?
Max nie żyje? Nie wiem co o tym myśleć.
PS. Mam nadzieję, że ten znak zapytania to tylko tak na zachęte dla nas- komentujących.
"Dałem ci przyjaźń, milczenie, wczoraj swoją krew. Czego chcesz dzisiaj? Nerki?!" (Alex)
Ja jestem w szoku z powodu tego, że już nei pamiętam jak wygląda Chris, oczywiście oprócz wzmianki że wygląda jak Maz Evans .
Opowiadanie bardzo mi się podoba (oczym oczywiście już wiesz), i czekam na następne częśći (o czym MAM nadzieje, że wiesz).
Opowiadanie bardzo mi się podoba (oczym oczywiście już wiesz), i czekam na następne częśći (o czym MAM nadzieje, że wiesz).
Ha! A więc dostawa ośmiorniczki już przyszła! Wiedziałam, że to pomoże!Specjalne podziękowania dla Audrey - mojej Muzy przez duże M, która musi siedzierć mi na ramieniu i podpowiadać...
Jestem beznadziejna, jeśli chodzi o pisanie komentarzy, dlatego najczęściej tego nie robię. No, ale postanowiłam sie przełamać
Podobało mi się i....to wszystko, bo nic więcej nie przychodzi mi do głowy. Ja oczywiscie czekam na Marię, ale miło, że w opowiadaniu występuje "Alex"...no i co, że jako kto inny, ale jest Alex! Ju-hu!
Znak zapytania na końcu uznaję za zbędny
Podobało mi się i....to wszystko, bo nic więcej nie przychodzi mi do głowy. Ja oczywiscie czekam na Marię, ale miło, że w opowiadaniu występuje "Alex"...no i co, że jako kto inny, ale jest Alex! Ju-hu!
Znak zapytania na końcu uznaję za zbędny
"I have never had a love like this before, neither has he so..."
Nan , cóż mam ci napisać ? Pewnie to co już wiesz- że zawsze radują mnie twoje opowiadania, bo są pisane z lekkością, zręcznością i przyjemnie się je czyta
Cóż,Zan- aż mi się przypomina mój fick Ale nie będę się tu reklamować...Intryga zawiązała się interesująco, i już przeczuwam, że Max jednak żyje...i może/cicha nadzieja/ Michael ?
A poza tym muszę ci powiedzieć, że mam to samo co Jennie-nie cierpię zakupów !
Cóż,Zan- aż mi się przypomina mój fick Ale nie będę się tu reklamować...Intryga zawiązała się interesująco, i już przeczuwam, że Max jednak żyje...i może/cicha nadzieja/ Michael ?
A poza tym muszę ci powiedzieć, że mam to samo co Jennie-nie cierpię zakupów !
'' It is easier to forgive an enemy than to forgive a friend''
William Blake
William Blake
Ja się tak nie bawię! Napisałam długaśny komentarz i zamiast się zamieścić, to on sie skasował. Co to miało być, nie może odnaleźć strony!? Chwilę później nie miał z tym problemów!!!!
Wdech.... wydech... wdech... wydech...
W telegraficznym skrócie:
Bardzo mi się podoba. Stop. Chwilowy niepokój z powoddu kategorii - wszystkie = Dreamer, Polar, Candy. Stop. Czy Max naprawdę nie żyje? Stop. A może się z Liz zgubili inie mogli potem odnaleźć? Stop. Co za zbieg okoliczności, że Chris jest w Las Cruces. Stop. Czyżby tam studiował? Stop.
Reszty nie da się telegraficznie.
Moją uwagę zwróciło to, że Chris/Zan nie opierał się, kiedy Jennie ciągnęła go ze sobą do domu. Czyżby on też ją rozpoznał? Przecież Max zostawił mu wspomnienie, zakładam, że o sobie... a może Max żyje, odnalazł Zana i... Nie, to chyba zbyt fantastyczne. W każdym razie, bardzo mi się podobała reakcja Liz na jego widok. Powitała go jak zaginionego syna, którego po latach odzyskała, a przecież wszyscy wiemy, że raczej nie była zbyt związana z Zanem, zanim Max go oddał. No chyba, że to jest ta zmiana o której wspomniałaś, ale wątpię. Ta zmiana to pewie to, że zamiast wyjechać razem, rozdzielili się zgodnie z pierwotnym planem.
Acha, jeszcze jedno. Mała rada dla Isaboring. Kiedy twoja czternastoletnia córka zaczyna się spotykać z dorosłym mężczyzną, zawiadamiasz policję. A kiedy informuje cię, że wychodzi na całonocną imprezę, zamykasz ją w pokoju, z którego nie da się wyjść oknem. Następnie wysyłasz smarkulę do szkoły z internatem, jednej z tych katolickich, prowadzonych przez zakonnice.
Dzieki Nan, jak na razie świetne.
Wdech.... wydech... wdech... wydech...
W telegraficznym skrócie:
Bardzo mi się podoba. Stop. Chwilowy niepokój z powoddu kategorii - wszystkie = Dreamer, Polar, Candy. Stop. Czy Max naprawdę nie żyje? Stop. A może się z Liz zgubili inie mogli potem odnaleźć? Stop. Co za zbieg okoliczności, że Chris jest w Las Cruces. Stop. Czyżby tam studiował? Stop.
Reszty nie da się telegraficznie.
Moją uwagę zwróciło to, że Chris/Zan nie opierał się, kiedy Jennie ciągnęła go ze sobą do domu. Czyżby on też ją rozpoznał? Przecież Max zostawił mu wspomnienie, zakładam, że o sobie... a może Max żyje, odnalazł Zana i... Nie, to chyba zbyt fantastyczne. W każdym razie, bardzo mi się podobała reakcja Liz na jego widok. Powitała go jak zaginionego syna, którego po latach odzyskała, a przecież wszyscy wiemy, że raczej nie była zbyt związana z Zanem, zanim Max go oddał. No chyba, że to jest ta zmiana o której wspomniałaś, ale wątpię. Ta zmiana to pewie to, że zamiast wyjechać razem, rozdzielili się zgodnie z pierwotnym planem.
Acha, jeszcze jedno. Mała rada dla Isaboring. Kiedy twoja czternastoletnia córka zaczyna się spotykać z dorosłym mężczyzną, zawiadamiasz policję. A kiedy informuje cię, że wychodzi na całonocną imprezę, zamykasz ją w pokoju, z którego nie da się wyjść oknem. Następnie wysyłasz smarkulę do szkoły z internatem, jednej z tych katolickich, prowadzonych przez zakonnice.
Dzieki Nan, jak na razie świetne.
"Największy ze wszystkich błędów to dojście do przekonania, że nie popełnia się żadnego." - Thomas Carlyle
Milla, czasami tak się dzieje, zwłaszcza na RF- wyświetla się "Nie może odnaleźć strony" po czym po wejściu na stronę główną okazuje się że twój post się zapisał
Hm, Nan hm...jestem zaintrygowana jednak postanowiłas pozostać przy dobrej starej Liz? Chwała ci za to troche niepokoję się o Maxa, bo znając twój sadyzm gotowaś uśmiercić go w kwiecie wieku i pozostawić Liz jako wdowę w wieku 22 lat. A może nie? (miejmy nadzieję, miejmy nadzieję) I co z Michaelem...czy może obaj panowie jak przystało na prawdziwych mężczyzn wojują gdzieś na Antarze? I ten Chris...zawsze intrygowało mnie dlaczego Zan junior to zawsze skóra zdjęta z ojca...nic z matki
I czy może zainspirowały cię "Nobody Son" i "His father's son" Midwest Max, czy pomysł narodził się "sam z siebie"?
Ściskam mocno i dzięki
Hm, Nan hm...jestem zaintrygowana jednak postanowiłas pozostać przy dobrej starej Liz? Chwała ci za to troche niepokoję się o Maxa, bo znając twój sadyzm gotowaś uśmiercić go w kwiecie wieku i pozostawić Liz jako wdowę w wieku 22 lat. A może nie? (miejmy nadzieję, miejmy nadzieję) I co z Michaelem...czy może obaj panowie jak przystało na prawdziwych mężczyzn wojują gdzieś na Antarze? I ten Chris...zawsze intrygowało mnie dlaczego Zan junior to zawsze skóra zdjęta z ojca...nic z matki
I czy może zainspirowały cię "Nobody Son" i "His father's son" Midwest Max, czy pomysł narodził się "sam z siebie"?
Ściskam mocno i dzięki
Gee, imię tej kobiety jest takie inspirujące Czego tu jeszcze nie było? Isaboring, Isabitch, Isawhore, Isaboo? Inne nie cieszą się takim powiedzeniem. Tess tradycyjnie jest Gerbil ( czy ktoś może mi wreszcie wytłumaczyć co to znaczy? ) a Nan w jej obecnym stanie ducha zapewne niebywale rozraduje LizbotMała rada dla Isaboring
"I know who you are. I can see you. You're swearing now that someday you'll destroy me. Far better women than you have sworn to do the same. Go look for them now." (Atia)
""You...have...a rotten soul" (Cleopatra)
""You...have...a rotten soul" (Cleopatra)
Jest jeszcze Isame , ale ja używam tylko Isaboring i to wyłącznie w odnieśeniu do Isabel 3-sezonowej. Wcześniej ją lubiłam, była dość interesującą postacią, ale później...Lizziett wrote:Gee, imię tej kobiety jest takie inspirujące Czego tu jeszcze nie było? Isaboring, Isabitch, Isawhore, Isaboo? Inne nie cieszą się takim powiedzeniem. Tess tradycyjnie jest Gerbil ( czy ktoś może mi wreszcie wytłumaczyć co to znaczy? ) a Nan w jej obecnym stanie ducha zapewne niebywale rozraduje Lizbot
Liz nazywana jest często Lizard, czyli jaszczurka.
A co do osławionego Gerbil to jest to chyba wydra. (Ze słownika - niewielkie zwierzę futerkowe z długim ogonem, niektórzy trzymają je jako zwierzęta domowe). Do definicji pasuje też łasica i fretka, ale biorąc pod uwagę negatywne znaczenie tego przydomka, skłaniałabym się raczej ku tej wydrze.
"Największy ze wszystkich błędów to dojście do przekonania, że nie popełnia się żadnego." - Thomas Carlyle
Lizard to się Nan powinno spodobać przyznam się że jeszcze się z tym nie spotkałam...Liz- jaszczurka? Hm...czy na pewno mówimy o tej samej Liz?
A szukając gerbila przewertowałam wiele słowników, ale jakoś nigdzie nie mogłam na to trafić. Podobno po raz pierwszy pojawiło się to na F4F zaraz jak tylko Tess pojawiła się w serialu i miało stanowić przytyk do wyglądu i głosu EdR. Nie wiem co jedno i drugie ma wspólnego z wydrą
Isaboring zawsze gdy przypominam sobie "Graduation" i scenę gdy Max "zrzeka się tronu" na pustyni, nie mogę powstrzymac się od prychnięcia. I nie mam tu bynajmniej na myśli Maxa, który obok Liz, Michaela i Kyle'a był jedyną postacią ktorą dało się lubić na końcu 3 sezonu ( no zreanimowali trochę biedaczka po "Changes" ) tylko Isabel i Marię ich perfekcyjne pełne zgrozy "So now it is my fault?! " (nie Iziu skądże. Małe tornado w pokoju było jak najbardziej wskazane) i "So now I'm not invited???! This is perfect, this is just perfect end of this whole stupid situation " ( czy ktoś tu wspominał coś o dokuczliwym kosmicznym bałaganie?)
Ech...
A szukając gerbila przewertowałam wiele słowników, ale jakoś nigdzie nie mogłam na to trafić. Podobno po raz pierwszy pojawiło się to na F4F zaraz jak tylko Tess pojawiła się w serialu i miało stanowić przytyk do wyglądu i głosu EdR. Nie wiem co jedno i drugie ma wspólnego z wydrą
Isaboring zawsze gdy przypominam sobie "Graduation" i scenę gdy Max "zrzeka się tronu" na pustyni, nie mogę powstrzymac się od prychnięcia. I nie mam tu bynajmniej na myśli Maxa, który obok Liz, Michaela i Kyle'a był jedyną postacią ktorą dało się lubić na końcu 3 sezonu ( no zreanimowali trochę biedaczka po "Changes" ) tylko Isabel i Marię ich perfekcyjne pełne zgrozy "So now it is my fault?! " (nie Iziu skądże. Małe tornado w pokoju było jak najbardziej wskazane) i "So now I'm not invited???! This is perfect, this is just perfect end of this whole stupid situation " ( czy ktoś tu wspominał coś o dokuczliwym kosmicznym bałaganie?)
Ech...
"I know who you are. I can see you. You're swearing now that someday you'll destroy me. Far better women than you have sworn to do the same. Go look for them now." (Atia)
""You...have...a rotten soul" (Cleopatra)
""You...have...a rotten soul" (Cleopatra)
Isaboring nie mogę...a Isame ?O, to bez żartów- wprost stworzone dla mojej egipskiej Isabel !
A wracając do dzieła Nan - ja też zaczęłam się zastanawiać, dlaczego Zan zawsze musi być dokładną kopią ojca(nie żebym cos komuś zarzucała )...Hm, po prostu to trochę dziwne, żeby nie odziedziczyl nic z Liz. Zresztą wszystkie te dzieci (choćby słodka Sophie) mają fenotyp Maxa, zwłaszcza jeśli chodzi o sławne, bursztynowe oczy...
Ale muszę wam przyznać, że ja zaczynam zrywać z ta tendencją...no nic, nie istotne Tu przecież chodzi o Chrisa/Zana, więc kontynuuję...Otóż zaskoczylo mnie , że córka Liz tak od razu postanowiła zabrać Chrisa do domu. Nie pomyślala o konsekwencjach (bo będę Nan, prawda? )...No owszem- zawsze miła, trochę zgorzkniała Liz okazała się jak zwykle opanowana mimo tego małego wypadku w kuchni. Ale kiedy ochłonie, kiedy zacznie rozmyślać, co zrobi ? Czy konfrontacja bolesnych wspomnień z realiami , może być łatwa ? Z pewnością nie. Oj, czekamy, czekamy Nan...
A wracając do dzieła Nan - ja też zaczęłam się zastanawiać, dlaczego Zan zawsze musi być dokładną kopią ojca(nie żebym cos komuś zarzucała )...Hm, po prostu to trochę dziwne, żeby nie odziedziczyl nic z Liz. Zresztą wszystkie te dzieci (choćby słodka Sophie) mają fenotyp Maxa, zwłaszcza jeśli chodzi o sławne, bursztynowe oczy...
Ale muszę wam przyznać, że ja zaczynam zrywać z ta tendencją...no nic, nie istotne Tu przecież chodzi o Chrisa/Zana, więc kontynuuję...Otóż zaskoczylo mnie , że córka Liz tak od razu postanowiła zabrać Chrisa do domu. Nie pomyślala o konsekwencjach (bo będę Nan, prawda? )...No owszem- zawsze miła, trochę zgorzkniała Liz okazała się jak zwykle opanowana mimo tego małego wypadku w kuchni. Ale kiedy ochłonie, kiedy zacznie rozmyślać, co zrobi ? Czy konfrontacja bolesnych wspomnień z realiami , może być łatwa ? Z pewnością nie. Oj, czekamy, czekamy Nan...
'' It is easier to forgive an enemy than to forgive a friend''
William Blake
William Blake
No i ładnie
Renya - znak zapytania polega na tym, że kolejne części są uzależnione od was. Jak będzie się podobało, to zamieszczę dalej, nie to nie "Pisać każdy może, ja po prostu mam talent" Pewnie, że wszystko się wyjaśni - tyle że później
ADkA - znak zapytania już odpracowałam wyżej I możesz być spokojna, że tym razem będzie częściej. Dlatego właśnie przez jakiś czas nic nie zamieszczałam, żeby stworzyć sobie pewną rezerwę. Na jakiś czas mi starczy. Co powiesz na co-niedzielne umieszczanie?
Owszem, następne pokolenie wkracza, i to wkracza przebojowo. Zwłaszcza Alex
Onar-ek - A ja czekam na komentarz W każdym razie miło, że przeczytałaś.
Age - a wiesz, całkowicie cię rozumiem. Też nie lubię opowiadań takich... przyszłościowych, i na samym początku zaznaczyłam, że to nietypowe jak dla mnie W dodatku tym razem zatrzymałam się przy Isabel, choć za nią nie przepadam. Tyle że nie da jej się tu wykluczyć...
Maddie - przyszła, przyszła... ośmiorniczka, mam na myśli. I powiedzmy że wiem, że ci się podoba
Cicha - a w żadnym wypadku! Nie waż się więcej mówić, że jesteś beznadziejna w pisaniu komentarzy. Tylko nie przerywaj czytania zbyt szybko... Chciałam nie robić głównego bohatera, i staram się tego trzymać, więc czytaj, bo pewnie znajdziesz i coś dla siebie
Hotori - z czym ty mi tu wyskakujesz, co? Może żyje, może nie... Moja wyobraźnia męczyła się nad logicznym połączeniem przez dłuższy czas i nadal kuleje.
Więc jednak egipskie Roswell, co?
I mówię, geny dominujące, z oczkami tym bardziej, bo Isabel też miała ciemnawe i podobnież włoski ciemnieją, widzę to po sobie
Nawiasem mówiąc, zaczynam mieć wątpliwości. Chyba muszę przestać myśleć...
Milla - spokojnie, wypiszesz się przy kolejnej części Bardzo się cieszę, że się podoba. Stop. Kategorie są w porządku. Jestem konserwatystką z polotem liberalistów. Stop. Max nie żyje? Ja wiedziałam, że to najbardziej zastanawia... Stop. Lubię zbiegi okoliczności. Stop.
Być może część II co nieco wyjaśni. Z Liz i w ogóle. Jeśli ktoś wpadnie na to, czemu Liz wita go z radością to chyba sobie pogratuluję, a jak nie to wracam do dalszego pochłaniania książek. Książki óczą To samo tyczy się Is.
Dobrze myśli, Milluś. Rozdzielili się i mają za swoje.
Lizziett - i to jest najbardziej zastanawiające, tu krytykuję Liz, a tu o niej piszę. I ja - sadystyczna? Nigdy w życiu. Po prostu mordowanie ludzi daje ciekawsze efekty... Nie no, dobrze. Sadyzm to by był, gdybym wydała Liz za Nicholasa. Czego przecież nie robię...
Z mamusi miał na początku. Może po prostu geny Maxa były zbyt dominujące może to ulepszona genetyka królewska. Nawiasem mówiąc - bardzo przydatna sprawa.
Nobody Son i His Father's Son... a kiedy ona to pisała? Ja to znam jedynie z obrazków, nic więcej. I jeśli pisała to już w czasie roku szkolnego, to ze dwie osoby mogą poświadczyć, że mój pomysł powstał wcześniej, bo w połowie wakacji
PS: Lizbot rzeczywiście mi się podoba a Isaboring bije rekordy. Stanowczo najlepsza odmiana... Lizarda już słyszałam, ale opinię zachowam dla siebie I taak, Tess jako Norka... tfu, fretka
A skoro już tak krytykujemy - to wiadoma scena z Graduation istotnie była moim punktem wyjścia. Max zrzekający się tronu. Taaak, jasne, jakby ten tron kiedykolwiek widział na oczy. Nie mówiąc już o siedzeniu. Powinien napisać takie oświadczenie i przybić gwoździami na wszystkich słupach w mieście, i jeszcze plakat zostawić tam, gdzie był granilith. A Valenti albo Jesse mieli zadzwonić do Khivara z informacją, że ma Maxowe błogosławieństwo na rządzenie. Ta abdykacja to normalnie tak na miejscu i przy takiej publice...
Na koniec z innej beczki (nie byłabym sobą, gdybym nie wtrąciła dygresji).
Wczoraj na fakultetach z historii pani profesor urządziła nam próbną maturę ze starożytności. Zadania były beznadziejne, a jednym z nich występowała sobie para ludzików, którzy sprzeczali się kto był ważniejszy - Persja czy Babilonia. Jeden ludzik był rodzaju żeńskiego i nosił imię Martyna, drugi zaś, dla równowagi, był chłopcem i nazywał się Maks... Czy muszę dodawać coś więcej?
Renya - znak zapytania polega na tym, że kolejne części są uzależnione od was. Jak będzie się podobało, to zamieszczę dalej, nie to nie "Pisać każdy może, ja po prostu mam talent" Pewnie, że wszystko się wyjaśni - tyle że później
ADkA - znak zapytania już odpracowałam wyżej I możesz być spokojna, że tym razem będzie częściej. Dlatego właśnie przez jakiś czas nic nie zamieszczałam, żeby stworzyć sobie pewną rezerwę. Na jakiś czas mi starczy. Co powiesz na co-niedzielne umieszczanie?
Owszem, następne pokolenie wkracza, i to wkracza przebojowo. Zwłaszcza Alex
Onar-ek - A ja czekam na komentarz W każdym razie miło, że przeczytałaś.
Age - a wiesz, całkowicie cię rozumiem. Też nie lubię opowiadań takich... przyszłościowych, i na samym początku zaznaczyłam, że to nietypowe jak dla mnie W dodatku tym razem zatrzymałam się przy Isabel, choć za nią nie przepadam. Tyle że nie da jej się tu wykluczyć...
Maddie - przyszła, przyszła... ośmiorniczka, mam na myśli. I powiedzmy że wiem, że ci się podoba
Cicha - a w żadnym wypadku! Nie waż się więcej mówić, że jesteś beznadziejna w pisaniu komentarzy. Tylko nie przerywaj czytania zbyt szybko... Chciałam nie robić głównego bohatera, i staram się tego trzymać, więc czytaj, bo pewnie znajdziesz i coś dla siebie
Hotori - z czym ty mi tu wyskakujesz, co? Może żyje, może nie... Moja wyobraźnia męczyła się nad logicznym połączeniem przez dłuższy czas i nadal kuleje.
Więc jednak egipskie Roswell, co?
I mówię, geny dominujące, z oczkami tym bardziej, bo Isabel też miała ciemnawe i podobnież włoski ciemnieją, widzę to po sobie
Nawiasem mówiąc, zaczynam mieć wątpliwości. Chyba muszę przestać myśleć...
Milla - spokojnie, wypiszesz się przy kolejnej części Bardzo się cieszę, że się podoba. Stop. Kategorie są w porządku. Jestem konserwatystką z polotem liberalistów. Stop. Max nie żyje? Ja wiedziałam, że to najbardziej zastanawia... Stop. Lubię zbiegi okoliczności. Stop.
Być może część II co nieco wyjaśni. Z Liz i w ogóle. Jeśli ktoś wpadnie na to, czemu Liz wita go z radością to chyba sobie pogratuluję, a jak nie to wracam do dalszego pochłaniania książek. Książki óczą To samo tyczy się Is.
Dobrze myśli, Milluś. Rozdzielili się i mają za swoje.
Lizziett - i to jest najbardziej zastanawiające, tu krytykuję Liz, a tu o niej piszę. I ja - sadystyczna? Nigdy w życiu. Po prostu mordowanie ludzi daje ciekawsze efekty... Nie no, dobrze. Sadyzm to by był, gdybym wydała Liz za Nicholasa. Czego przecież nie robię...
Z mamusi miał na początku. Może po prostu geny Maxa były zbyt dominujące może to ulepszona genetyka królewska. Nawiasem mówiąc - bardzo przydatna sprawa.
Nobody Son i His Father's Son... a kiedy ona to pisała? Ja to znam jedynie z obrazków, nic więcej. I jeśli pisała to już w czasie roku szkolnego, to ze dwie osoby mogą poświadczyć, że mój pomysł powstał wcześniej, bo w połowie wakacji
PS: Lizbot rzeczywiście mi się podoba a Isaboring bije rekordy. Stanowczo najlepsza odmiana... Lizarda już słyszałam, ale opinię zachowam dla siebie I taak, Tess jako Norka... tfu, fretka
A skoro już tak krytykujemy - to wiadoma scena z Graduation istotnie była moim punktem wyjścia. Max zrzekający się tronu. Taaak, jasne, jakby ten tron kiedykolwiek widział na oczy. Nie mówiąc już o siedzeniu. Powinien napisać takie oświadczenie i przybić gwoździami na wszystkich słupach w mieście, i jeszcze plakat zostawić tam, gdzie był granilith. A Valenti albo Jesse mieli zadzwonić do Khivara z informacją, że ma Maxowe błogosławieństwo na rządzenie. Ta abdykacja to normalnie tak na miejscu i przy takiej publice...
Na koniec z innej beczki (nie byłabym sobą, gdybym nie wtrąciła dygresji).
Wczoraj na fakultetach z historii pani profesor urządziła nam próbną maturę ze starożytności. Zadania były beznadziejne, a jednym z nich występowała sobie para ludzików, którzy sprzeczali się kto był ważniejszy - Persja czy Babilonia. Jeden ludzik był rodzaju żeńskiego i nosił imię Martyna, drugi zaś, dla równowagi, był chłopcem i nazywał się Maks... Czy muszę dodawać coś więcej?
Nan no wiesz, ja tu tak sobie ''wyskakuję'' , bo coś przeczuwam i jak sądzę, nie głupie te moje podejrzenia
Hm...co do Egiptu- to ma ktoś jeszcze wątpliwości czy to piszę ?! Ile razy mówiłam, że tak Ale nie chcę tego tak, hm ''odwalić'' ...także ostro pracuję, a rozdziałów jest już 15 (nie zapominajmy, że chyba już coś koło roku mija od kiedy Klątwa zaczęła żyć we mnie)...
całuski Nan i czekamy na dalsze części !
Hm...co do Egiptu- to ma ktoś jeszcze wątpliwości czy to piszę ?! Ile razy mówiłam, że tak Ale nie chcę tego tak, hm ''odwalić'' ...także ostro pracuję, a rozdziałów jest już 15 (nie zapominajmy, że chyba już coś koło roku mija od kiedy Klątwa zaczęła żyć we mnie)...
całuski Nan i czekamy na dalsze części !
'' It is easier to forgive an enemy than to forgive a friend''
William Blake
William Blake
To się wkopałam Heh, ale już się zabieram do roboty Poobiecywałam wszystkim komentarze a teraz musze nadrabiać zaległości Już zaliczyłam SZD, teraz zabierma się za TJH a potem za FN...Nan wrote:Onar-ek - A ja czekam na komentarz W każdym razie miło, że przeczytałaś.
No, ale do rzeczy Jak zaczynałam czytać ten ff pomyślałam sobie 'cholerka znów coś o dzieciach?' jakoś nie przemawiają do mnie te 'przyszłościowe' ff, ale mogę teraz napisać, że co do tego ff się myliłam Postać Jennie jest świetna. Taka wyrazista. Od razu zapada w pamięć. Isabel jak to ona... Doskonale dobrałaś jej zajęcie. Może pozostać perfekcjonistką w każdym calu. A jej Alex... No powiem tylko 'typowa nastolatka z wielkiego miasta' Jakoś nie przypadła mi do gustu, ale zobaczymy co będzie dalej. Liz... Liz to w ogóle moja ulubiona kobieca bohaterka z Roswell Podoba mi się tutaj... Czyli jest dobrze Ale mały szok nastąpił gdy przeczytałąm, że Liz pali... Wyglądałąm tak -> Heh No i Zan-Chris przyznam się, że w pierwszej chwili, gdy Jennie spotkała go w sklepie i był ten opis podobnych oczu nie skojarzyłam, że to chodzi o niego Nie wiem czemu, ale zaczęłam sie zastanawiać kim on jest a to było takie oczywiste...
I jeszcze coś mnie ciekawi Napisałaś, że każdy może to czytać w tym 'polarki' czyżby było coś między Liz i Michaelem? Jeśli tak to już jestem happy
Podsumowując Masz moje błogosławieństwo
PS.Hmm coś mi dużo tego wyszło...
Ha, Nan, z opowiadania na opowiadanie jesteś coraz lepsza. Przyznam że chłonęłam je niemal na bezdechu, i jestem pełna podziwu dla autorki. Pisane lekko, z dużą dozą humoru, postacie tak bardzo nam znajome i bliskie...Trochę szokująca Alex i bezsilna wobec dorastającej zbyt szybko córki, matka. Isabel - na zewnątrz przebojowa, nowoczesna, w środku troszkę niepoukładana i niekonsekwentna wobec swojej jedynaczki. Propozycja Milli z zakonną szkołą dla rozwydrzonego bachora, godna jest polecenia Nanuś
I wiesz czym jestem zaskoczona ? Wykreowaną postacią Liz. Wydawało mi się że ostatnio trzymasz sie od niej z daleka ...i proszę, tyle w niej ciepła i wrażliwości, i jednocześnie wiele wewnętrzenej siły - odważyła się na coś co mocno zaważyło na jej życiu.
I zastanawia mnie co się stało że rozpadł się przyjaźń i miłość, a życie tych dwóch kobiet jest tak bardzo samotne.
I wiesz czym jestem zaskoczona ? Wykreowaną postacią Liz. Wydawało mi się że ostatnio trzymasz sie od niej z daleka ...i proszę, tyle w niej ciepła i wrażliwości, i jednocześnie wiele wewnętrzenej siły - odważyła się na coś co mocno zaważyło na jej życiu.
I zastanawia mnie co się stało że rozpadł się przyjaźń i miłość, a życie tych dwóch kobiet jest tak bardzo samotne.
Bloki z lat siedemdziesiątych mają pewną zadziwiającą właściwość. W jednym pokoju słychać wszystko to, co robi się w drugim - począwszy od pisania na klawiaturze a skończywszy na przekładaniu płyt, za to przez ściany nie przechodzą na przykład dźwięki radia... Tata przez cały dzień gwizdał dzisiaj Kasię Kowalską, która wychodzi mi już uszami
Hotori, no to sobie poczekasz na stuprocentową pewność...
Więc Klątwa żyje, co? Milusio, ale gdybyś to przeniosła w czasy Aleksandra Wielkiego, to bym cię chyba ozłociła Napadło mnie i to tak dosyć... dosyć...
Onarek - widać że mało kto lubi przyszłościowe opowiadania. Coś w tym jest... Więc czemu ja to w ogóle piszę?! Mniejsza z tym Przyznam, że przy Jennie staram się, żeby jakoś wyszła.
Polarek - na razie jeszcze Michaela nie było... "Długa droga przede mną" i tak dalej.
Za błogosławieństwo pięknie dziękuję
PS: Hm, bardzo dobrze, że dużo ci wyszło
Elu - dzięki za wizytę Podobno ćwiczenie czyni mistrza. Liczę na to, że kiedyś dojdę do dobrego poziomu i...
Propozycję Milli obiecuję rozpatrzeć Zresztą, nie tylko tą propozycję obiecuję rozpatrzeć. I słowo honoru, że sama się sobie dziwię z tą Liz. Dlaczego znowu ona? Może dlatego, że co by nie mówić, to jednak była kluczową postacia i nie da się tego zmienić. W jakiś sposób usiłuję się tego trzymać, mniej czy bardziej udanie. Ale nic, w którymś momenie delikatnie sobie odbiję.
Tymczasem zgodnie z zapowiedzią - co niedzielni odcinek (pora na kolejny serial, po Złotopolskich, Na dobre i na złe i kolejnej porcji skoków narciarskich, może nic was nie odciągnie od monitora )
Część 2
(...) Liz
Chris nie wiedział o nas nic. Trudno będzie mu uwierzyć.
-Nie śpisz jeszcze? – podniosłam gwałtownie głowę na dźwięk głosu Jennie. Stała w drzwiach, jej postać odcinała się jasną plamą na ciemnym tle przedpokoju.
-To chyba raczej ja powinnam zadać ci to pytanie – uśmiechnęłam się lekko, choć za plecami miałam okno i Jennie nie mogła widzieć mojej twarzy.
-Jesteś na mnie zła? – zapytałam po chwili. Wzruszyła ramionami.
-Trochę – mruknęła. Czyli była na mnie wściekła, na swój sposób rzecz jasna.
-Jennie, posłuchaj – wstałam z miejsca i podeszłam do niej. – Wiem, że masz mi za złe, że nie powiedziałam ci całej prawdy, i masz do tego wszelkie prawo. Ale spróbuj później mnie zrozumieć, dobrze? Wierz mi, wcale nie było łatwo.
Jennie skinęła głową z wahaniem.
-Połóż się – poleciła mi, tak jakby to ona była matką a ja córką. – I nie pal już dzisiaj, dobrze? – dodała ciszej.
Skinęłam głową bez słowa.
Hotori, no to sobie poczekasz na stuprocentową pewność...
Więc Klątwa żyje, co? Milusio, ale gdybyś to przeniosła w czasy Aleksandra Wielkiego, to bym cię chyba ozłociła Napadło mnie i to tak dosyć... dosyć...
Onarek - widać że mało kto lubi przyszłościowe opowiadania. Coś w tym jest... Więc czemu ja to w ogóle piszę?! Mniejsza z tym Przyznam, że przy Jennie staram się, żeby jakoś wyszła.
Polarek - na razie jeszcze Michaela nie było... "Długa droga przede mną" i tak dalej.
Za błogosławieństwo pięknie dziękuję
PS: Hm, bardzo dobrze, że dużo ci wyszło
Elu - dzięki za wizytę Podobno ćwiczenie czyni mistrza. Liczę na to, że kiedyś dojdę do dobrego poziomu i...
Propozycję Milli obiecuję rozpatrzeć Zresztą, nie tylko tą propozycję obiecuję rozpatrzeć. I słowo honoru, że sama się sobie dziwię z tą Liz. Dlaczego znowu ona? Może dlatego, że co by nie mówić, to jednak była kluczową postacia i nie da się tego zmienić. W jakiś sposób usiłuję się tego trzymać, mniej czy bardziej udanie. Ale nic, w którymś momenie delikatnie sobie odbiję.
Tymczasem zgodnie z zapowiedzią - co niedzielni odcinek (pora na kolejny serial, po Złotopolskich, Na dobre i na złe i kolejnej porcji skoków narciarskich, może nic was nie odciągnie od monitora )
Część 2
(...) Liz
Chris nie wiedział o nas nic. Trudno będzie mu uwierzyć.
-Nie śpisz jeszcze? – podniosłam gwałtownie głowę na dźwięk głosu Jennie. Stała w drzwiach, jej postać odcinała się jasną plamą na ciemnym tle przedpokoju.
-To chyba raczej ja powinnam zadać ci to pytanie – uśmiechnęłam się lekko, choć za plecami miałam okno i Jennie nie mogła widzieć mojej twarzy.
-Jesteś na mnie zła? – zapytałam po chwili. Wzruszyła ramionami.
-Trochę – mruknęła. Czyli była na mnie wściekła, na swój sposób rzecz jasna.
-Jennie, posłuchaj – wstałam z miejsca i podeszłam do niej. – Wiem, że masz mi za złe, że nie powiedziałam ci całej prawdy, i masz do tego wszelkie prawo. Ale spróbuj później mnie zrozumieć, dobrze? Wierz mi, wcale nie było łatwo.
Jennie skinęła głową z wahaniem.
-Połóż się – poleciła mi, tak jakby to ona była matką a ja córką. – I nie pal już dzisiaj, dobrze? – dodała ciszej.
Skinęłam głową bez słowa.
Last edited by Nan on Sat May 28, 2005 1:07 pm, edited 1 time in total.
Who is online
Users browsing this forum: No registered users and 21 guests