Serce znajdzie drogę

Piszesz? Malujesz? Projektujesz statki kosmiczne? Tutaj możesz się podzielić swoimi doświadczeniami.

Moderators: Olka, Hotaru, Hotori, Hypatia

User avatar
nowa
Fan
Posts: 609
Joined: Wed Feb 04, 2004 2:05 pm
Location: b-stok
Contact:

Post by nowa » Wed Nov 24, 2004 5:10 pm

Nie chce mi się komentować poszczególnych scen... Mam dziś podły humor :? To powiem ogólnie...

Jestem... hm, co tu dużo gadać :? - zaskoczona :P Oczywiście takiego obrotu spraw się nie spodziewałam, ale kto się spodziewał? :roll: Alec poświęcił się dla Liz... No dobrze, uroczo, ale... Eh, wiem wiem, miałam sobie coś przygotować, ale nie mam pod ręką nic, czym mogłabym rzucić o ścianę :evil: Naprawdę nie było innego wyjścia? A teraz co? Chcecie sobie poczytac o moich domysłach?
1. Liz wróci do Manticore po Aleca, któremu Psy-Ops już dobrało się do mózgu i mu przypomni :roll: Mogłaby udać, że zabiła Max i Logana, wykonała zadanie, odszukać Aleca i go stamtąd wyciągnąć. Możliwa opcja.
Albo...
2. Liz, Max i Zack, z pomocą Logana oczywiście, zorganizują jakąś akcję ratunkową i odbiją Aleca 8) :roll:
3. Albo się okaże, że Aleca tak naprawdę nie złapali 8) A Liz uda się na ratunek i złapią ją :lol:

Dalej nie będę mówić :roll: Jest wiele różnych opcji i połączeń tych trzech punktów jakie mogłabym tu podac :twisted: Ale dlaczego zdaje mi się, że i tak się to nie sprawdzi? :roll:

Dobra, nie chce mi się więcej pisać :? Pa.
"Wszyscy leżymy w rynsztoku,
ale niektórzy z nas patrzą w gwiazdy."
Image

User avatar
Lizzy88
Nowicjusz
Posts: 105
Joined: Sat Aug 21, 2004 5:49 pm
Contact:

Post by Lizzy88 » Wed Nov 24, 2004 8:37 pm

Znowu komp mi się zawiesił i cały post gdzieś przepadł... :evil: Złośliwość rzeczy martwych... :evil:

Mogę napisać, że po tej części jestem :shock: Co jak co, ale takiego obrotu spraw się nie spodziewałam. :evil: Cholerne Manticore... :evil: F*** them! :evil:

Avy nie za bardzo lubiłam, ale gdyby ona żyła, może to potoczyłoby się inaczej... A tak... :cry::evil:
To chyba jakiś okropny koszmar. Niech się okaże, że go nie złapali, że Liz miała przywidzenia, były jakieś niedopowiedzenia... Cokolwiek... Wolę nie myśleć, co będzie z Aleciem, jeśli naprawdę Manticore go złapało... :evil: Jeśli znowu wypiorą mu mózg... :evil: Nie! :evil:
Kiedy Liz, zaatakowała Max było wielkie "ooo". Myślałam, że może coś jej tam w móźdźku przestawili albo coś takiego, no bo tak ni stąd, ni zowąd?... Potem urywki wspomnień i zaczęły kiełkować podejrzenia... I bum, kompletna załamka. Jeju, czemu ten Alec został w tyle... Czemu musiał to zrobić?... Niby wiem, ale... ja tak nie chcę! :evil::cry:
Jeśli rzeczywiście go złapali, to grupa spróbuje go odbić, co? :roll: Przecież on nie może tam zostać! Wracaj, Alec, szybko, cały i zdrów!
Strasznie dziś rozemocjonowana jestem, ale po takiej części nie mogę inaczej... :evil:

Wracaj szybko, _liz!

P.S. Życzę szybkiego powrotu do zdrowia (i podobnej weny) :twisted:
Mężczyzna uważa, że wie, ale kobieta wie lepiej. - chińskie

_liz
Fan...atyk
Posts: 1041
Joined: Fri Aug 15, 2003 4:07 pm
Location: Wrocław
Contact:

Post by _liz » Fri Nov 26, 2004 5:54 pm

27.

Nadzieja jest jak cukier w herbacie – nawet jeśli jest jej mało, to i tak wszystko osłodzi.

Dzień nie zapowiadał się na najpiękniekszy. Pokłady szarych, kłębiastych chmur blokowały promienie słońca. Chłodnawy wiatr drażnił skórę. Zmrużył oczy. Jego ciało odmawiało posłuszeństwa i nie chciało stać na baczność. Ale dawno wpojone zachowanie, jednak nieustannie się odzywało. Stał posłusznie, czekając na odczyt jego numeru.

Kiedy wychodził na plac, wróciło coś, co wydawało mu się, że dawno zapomniał. Przesunął spojrzeniem wokół. Te same mury, ten sam ponury las. Jego płuca wypełniał zapach ostrego, wręcz zimnego medykamentu. To, jakby miał skręcić się w konwulsjach i zwymiotować. Dostrzegł cała grupę ćwiczących nastolatków. Pamiętał własne treningi, ale teraz czuł się całkiem dziwnie.

Stanął w szeregu, czekając na coporanny apel. Na chwilę przymknął powieki. Oko zabolało gwałtownie. Doskonale wiedział od czego. Ciągle czuł czerwony laser wbijający się w jego siatkówkę. Wzdrygnął się. Mijał drugi dzień jego pobytu w Manticore po schwytaniu. Jakkolwiek znów wpoili w niego papraninę wojskowych zasad niegdyś wymyślonych przez Lydeckera, tak samo ciągle nienawidził tego miejsca. Przeklinał je.

X5-494. Machinalnie odpowiedział jak jak go tego nauczono. Zielone tęczówki wbijały spojrzenie w odległy punkt. Odgłosy danych poleceń, krzyków, czyjeś głosy kotłowały się w jego głowie.

* * *

Stała przy oknie, wgapiając się w ponure Seattle. Teraz wydawało sie jeszcze bardziej zimne i puste. Wyłączyła się z rzeczywistości, skupiając myśli wyłącznie na tym, co za szybą. Obrócenie się w kierunku innym mogłoby przynieść tylko ból i łzy. Chociaż chyba wyczerpała już swój limit na płacz. Ten jeden wieczór, który spędziła w ramionach Guevary, popadając w chorobę sierocą i mamrocząc jedno imię. A potem przez dwa dni susza. Nie mogła już dłużej płakać. Jakby to ją osłabiało, a musiała mieć siły.

Tymczasem pozostali usiłowali znaleźć wyjście z tej sytuacji. Max wkładała w to wszystko najwięcej serca i wysiłku. Ale to przeciez nie jest dziwne. Logan przyglądał się jej neurotycznemu zachowaniu ze spokojem, bo doskonale znał wszystkie motywy. Alec był jej bliski, jak brat, wprawdzie drażniący, ale brat. Chciała pomóc Liz z całego serca. Odczuwała tę mordercza potrzebę zrównania Manticore z ziemią. Miała mnóstwo powodów, które teraz nią kierowały.

I zwróciła się o pomoc do Logana. Wyraz jej twarzy, strach i smutek w oczach nie pozwalały mu odmówić. Zresztą jej nie odmówiłby niczego. Wiedziała o tym i od razu podziękowała, po raz pierwszy decydując się na jego plan.

Logan nie tylko ze względu na Max zgodził się pomóc. Usłyszał od Biggsa historię Aleca i Liz. Coś mu w tym wszystkim przypominało jego i Max. Na pewien czas Manticore odebrało mu ją. Całe dnie spędzał wtedy maniakalnie szukając sposobu uratowania jej. Nie mógł snieść myśli, że już nie będzie stanowiła części jego życia. Życia, które to właśnie ona napędzała. Rozumiał więc Liz.

Wspólnymi siłami starali się pomóc jej i sobie samym. Logan uruchomił wszystkie swoje znajomości, żeby jak najlepiej przeprowadzić plan. Liz potrzebowała ich śmierci, by bez szwanku powrócić do Manticore. W akcie rozpaczy prawie ich zabiła twgo wieczoru, gdy wróciła. Mogli pomóc tylko poświęcając własne zycie. Oficjalnie. Chociaż będą martwi, krew nie zostanie przelana, nikt nie zostanie zraniony. Nie będzie nawet siniaków. Czasami naprawdę przydawały się znajomości Logana. Do tej pory chyba tak naprawdę nikt go nie doceniał.

Poza Max. Ona bezwzględu na okoliczności nie zmieniała swojego stosunku do niego. Nie przeczyła, że wtyczki w różnych wydziałach niejednokrotnie jej pomagały, ale nie tak jak sama obecność Logana. Może to tkwiło w jego aurze, może w przyzwyczajeniu, może w feromonach... Grunt, że był przy niej. Moała wokół siebie sporo znajomych, ale tylko jego obecnośc ją uspokajała i przynosiła słodkawą nadzieję.

Tak. Nadzieja była tym, czego oni wszyscy najbardziej potrzebowali. Każde z osobna. A największą dawkę tej energetyzującej ułudy powinna otrzymać Liz. Max przyglądała się jej od kilku minut. Ta pozycja, to spojrzenie... Jednak X5 byli do siebie podobni nie tylko genetycznie. Tak jak 542 teraz, tak ona sama często staje przy tym samym oknie i wypatruje rozwiązań i odpoczynku za szybą.

Max powróciła spojrzeniem na Logana, który właśnie rozpoczął rozmowę przez telefon. Teraz zapewne dogadywał się ze swoim przyjacielem z policji. Ostatnie kroki przed oficjalnym wymazaniem ich z kart historii. Tak było lepiej. W końcu wyjadą i będą mieli święty spokój. Zack załatwił transport do Kanady. Teraz trzeba było tylko odebrać dokumenty i ogłosić oficjalnie zgony. Kilka słów w telewizji i Max Guevara przestaje istnieć. Logan Cale też. Tragiczna śmierć w wypadku samochodowym.

- Można odebrać akty zgonu – Logan oświadczył odkładając słuchawkę
Max zastygła w bezruchu. Liz powoli się obróciła wbijając w niego nieprzytomne spojrzenie. Więc już mogła TAM wrócić.

* * *

Odłożyła słuchawkę. Meldunek był krótki i zwięzły. Od razu otrzymała rozkaz powrotu do jednostki. To było do przewidzenia. Ich metody potępowania nigdy się nie zmienią. Odwróciła sie. Ciemny wzrok padł na trójkę czekająca na znak. Przytaknęła tylko głową na niezadane pytanie.

Nie miała nastroju na długie pożegnanie. Właściwie jeszcze z nikim nigdy się nie żegnała. A nie chciała teraz odczuwać jeszcze większego bólu i smutku. Chwyciła w dłoń torbę z rzeczami i ruszyła w kierunku drzwi. Czyjeś ciepłe ramiona ją zatrzymały. Zamrugała gwałtownie. Max. Przymknęła powieki wtulając się w objęcia. Tego na pewno nie będzie miała w Manticore.

Po kilku długich sekudnach oderwała się od „siostry”, obracając twarz w stronę blondyna. Jeszcze nie rozmawiali, nie pogodzili się, nic sobie nie wyjaśnili. Trudno było z takim ciężarem go pozostawiać, ale nie miała wyboru. Nie mogąc inaczej zareagować, na chwilę objęła go, jakby tylko w ten sposób potrafiła go przeprosić i pożegnać. Nim Zack zdołał choćby ją uścisnąć, już wychodziła.

Wracała tam, gdzie wszystko się zaczęło. Gdzie czekało zimno, śmierć i koszamry. Ale też tam, gdzie był Alec. Gdzie było jej serce.

c.d.n.
Image

User avatar
onar-ek
Pleciuga
Posts: 887
Joined: Mon Aug 30, 2004 4:40 pm
Location: Białystok
Contact:

Post by onar-ek » Fri Nov 26, 2004 6:40 pm

:cry: :cry: :cry: :cry: :cry:
_liz brak mi słów na to co właśnie przeczytałam... Więc jednak wymazano Alecowi pamięć. Po raz kolejny... To było do przewidzenia, ale jednak miałam jakąś nadzieję, że nie trafi tam znów... Że znów jej nie zapomni... a stało się inaczej :evil: Znów jej nie pamieta, znów tam jest, znów jest żołnierzem :evil:
A najbardziej szkoda mi Liz, że też dziewczyna musi znów przez to przechodzić... A jak już wróci do Manticore to co będzie z nią? Chyba nie trafi tam gdzie Alec? Chyba znów nie zapomni... Chociaż mogłoby się coś takiego wydarzyć a potem obojhe znów na siebie trafią i znów się w sobie zakochają i skończysz ten ff...
A Logan jest super :cheesy: Wymyślił całkiem niezłe wyjście z tej sytuacji...
No i Max :cheesy:

_liz wracaj szybko :twisted:

JA tu chyba kogoś nie rozumiem... Domyślcie się kogo :roll:

User avatar
Elip
Starszy nowicjusz
Posts: 252
Joined: Fri Apr 30, 2004 11:18 am
Location: Z Daleka :P

Post by Elip » Fri Nov 26, 2004 9:25 pm

:( :cry: Aż nie wiem co powiedzieć po tej części. Tak jak onarek mówiła:brak mi słów! Jakoś nie wydaje mi się, żeby Alec stracił pamięć. Tzn wiem, że robili mu te różne straszne rzeczy, ale może znalazł jakiś sposób? Albo Liz znajdzie sposób, żeby mu przypomnieć. A może sam sobie przypomni jak ją zobaczy :lol: Jeszcze chyba 5 części nie?? Bo chyba 32 miały być z tego co pamiętam :D No a w pięciu częściach może się(jak sami się przekonaliśmy)bardzo dużo wydarzyć. Tylko co ta _liz wymyśli...Odnajdą się?? A może nie będą o sobie pamiętać za sprawką Manticore :roll: Oby nie. A jak Liz zamierza uwolnić Aleca? Przecież od razu jej pamięć wyczyszczą nie?? Tak jak Alecowi. No kurczę ta nie wiedza mnie wykończy a jutro w dodatku nie będzie mnie i nie będę mogła przeczytać kolejnej części :(
Wracała tam, gdzie wszystko się zaczęło. Gdzie czekało zimno, śmierć i koszamry. Ale też tam, gdzie był Alec. Gdzie było jej serce.
Piękne zdanie :( :) :roll:

User avatar
{o}
o'Admin
Posts: 1665
Joined: Tue Jul 08, 2003 10:31 am
Location: Opole
Contact:

Post by {o} » Sat Nov 27, 2004 2:06 am

Osobom zdziwionym, że z tematu zniknęło przeszło 20 postów, chciałbym zwrócić uwagę, że skomentowanie opowiadania nie polega na przepisaniu połowy jego treści i poprzedzielaniu jej ochami i achami. Próbowałem dać to subtelnie do zrozumienia, ale jedyną reakcją było "Och?". Dodam jeszcze że zniknęło tylko koło 20 postów, a parę było edytowanych, bo jak przeglądałem ten temat, to normalnie ręce opadały. Z waszych cytatów uzbierałoby się drugie tyle, co samego opowiadania, tymczasem komentarze... Ekhm...
No właśnie - Jakieś Ekhm, :twisted: , :D , Juhu. Interesujących wypowiedzi, czy dyskusji - tyle, co kot napłakął - może uzbierało by się z tych 12 stron 2. 3. No przyjmijmy nawet, że 4 strony :? A nawet, jak już się coś interesującego znajdzie, to oczywiście musi to być poprzedzone dwa, trzy razy dłuższym cytatem :shock:

Czy wy nie potraficie, czy wam się tylko wydaje, że się tak nie da, żeby wiadomo było, o czym się mówi bez zacytowania 4 akapitów? Czy musicie komentować każde zdanie, które wyda się wam śmieszne, czy jakieś tam, za pomocą drugiego zdania, które w sumie nie zawiera niczego ponad "to zdanie było fajne"? Wychodzą wam monstrualnie długie komentarze, a tu nic... Tymczasem dysk twardy zapychacie tym podwajaniem... + juhu, a więc potrajaniem... + indeksowanie, a więc... Baza od tego puchnie, coraz trudniej jest przygotować backup, coraż trudniej go pobrać, wysłać - przeprowadzka bazy danych na inny serwer zajmowała ostatnio około 10 godzin.

Kliknąłem na losowo wybrane fan-fiction z napisem "Tłumaczenie" w tytule. Przejrzałem pierwsze dwie strony bardzo długich postów. I znalazłem 1 (słownie - jeden) cytat z opowiadania - zajął 3 linijki. Losowo wybrałem drugie i znów przejrzałem 2 strony - tym razem znalazłem 2 cytaty - jeden na jedną linijkę - drugi na pięć linijek.
A tutaj w jednym poście znajduję 10 :shock:

Proszę tak nie robić. Proszę też nie robić innych złych rzeczy.
התשׂכח אשׂה עולה מרחם בן בטנה גם אלה תשׂכחנה ואנכי לא אשׂכחך
הן על כפים חקתיך

comprendo.info - co autor miał na myśli - interpretacje piosenek

User avatar
onar-ek
Pleciuga
Posts: 887
Joined: Mon Aug 30, 2004 4:40 pm
Location: Białystok
Contact:

Post by onar-ek » Sat Nov 27, 2004 2:13 am

:cheesy: Nie wiem czy Twój post {o} miał być zabawny, ale właśnie tak go odczytałam :lol: Rozbawił mnie niemal do łez :lol: I broń boże się z Ciebie nie śmieję, nie mogłabym 8), ale hehehe te tłumaczenie... No brak mi słów, aby opisać w tym momencie o co mi chodzi :lol: Ale ja załapałam Twoje wcześniejsze aluzje i chyba sie poprawiłam przynajmniej co do ostatniej wypowiedzi :roll: A zdanie: 'Proszę tak nie robić. Proszę też nie robić innych złych rzeczy.' dosłownie zwaloło mnie z krzesła 8) I mogę powiedzieć teraz jedno 'Ała' :!: Chciałabym zauważyć również, że jesteśmy tutaj grzeczne :twisted:

_liz
Fan...atyk
Posts: 1041
Joined: Fri Aug 15, 2003 4:07 pm
Location: Wrocław
Contact:

Post by _liz » Sat Nov 27, 2004 12:16 pm

Hmm... ja tu tylko piszę, ale w sumie po przeczytaniu postu {o} i przejrzeniu całego tematu od początku, muszę niestety przyznać mu trochę racji. Racja - mnóstwo cytatów. Jakoś nie narzekałam wcześniej na to, bo w sumie i tak pomijałam cały cytat i czytałam tylko sam komentarz. Ale z drugiej strony może czytelnikom łatwiej komentować, gdy popierają to cytatem? Może jednak nie wywołujmy spornej dyskusji, tylko przyjmijmy, że dziewczynom wolno cytować, ale w dużo mniejszych dawkach. 8) Po pierwsze oszczędzi to czytelnikom ślęczenia nad komentarzem, a po drugie {o} nie wpadnie przez nas w nerwicę.
Proszę tak nie robić. Proszę też nie robić innych złych rzeczy
Dobrze... tatusiu... :roll:
Image

User avatar
Lizzy88
Nowicjusz
Posts: 105
Joined: Sat Aug 21, 2004 5:49 pm
Contact:

Post by Lizzy88 » Sat Nov 27, 2004 3:25 pm

{o}, na pewno masz po części rację. Właściwie to większość nowej części można skomentować bez cytatów, ale czasem zdarzają się takie fragmenty, że po prostu nie potrafię ich nie zacytować i potem dodać do nich komentarz. Skrzywienie feedbackera... :roll:

To teraz komentarz... :wink:

Miałam cichą nadzieję, że Alec jednak nie trafił do Manticore... :evil: Jednak trafił i znowu się nim "zajęll"... :evil: Jestem wściekła jak diabli, bo ledwo odzyskuje wpomnienia, a tu trach...
Czy powrót Liz będzie zupełnie taki bez zgrzytu?... Może za nią też się zabiorą, bo kto ich tam wie... :evil: W każdym bądź razie byłaby to katastrofa, bo wystarczy już, że Alec nie pamięta... A tak jej powrót i cała operacja Logana poszłyby na marne... Ktoś musi zachować zimną krew... i oczywiście pamięć :twisted:
Max i Logan... Love them both :cheesy: Inaczej chyba nie mogę... :twisted:
Cztery ostatnie zdanka... :cry: Zwyczajnie, po ludzku pięknie i... smutne... :cry:

_liz, oczywiście sępiki proszą o więcej :twisted:
Last edited by Lizzy88 on Sat Nov 27, 2004 3:26 pm, edited 1 time in total.
Mężczyzna uważa, że wie, ale kobieta wie lepiej. - chińskie

User avatar
nowa
Fan
Posts: 609
Joined: Wed Feb 04, 2004 2:05 pm
Location: b-stok
Contact:

Post by nowa » Sat Nov 27, 2004 3:26 pm

Dobra, {o} ma trochę racji... Rzeczywiście może cytujemy za dużo. Ale czasami nie można się powstrzymaćl; kiedy cos się podoba, musimy dać to autorce do zrozumienia :lol: Poza tym, to jest też wina _liz - szantażowała nas żądając długich komentarzy, a nic tak ich nie wydłuża jak cytaty (taa, i wszystko wyszło na jaw :? ) 8) No i z drugiej strony, ciężko jest mówić o czymś konkretnym nie cytując tego wcześniej - nie każdy zrozumie o co chodzi :?

Ale przejdźmy do kolejnej części. Trochę byłam opóźniona, ale już nadrobiłam :D (postaram się nie cytować za dużo, zobaczymy jak wyjdzie. Ja naprawdę nie chcę robić żadnych złych rzeczy. Wybacz, {o} :P )


Nie spodziewałam się, że będzie opisany pobyt Aleca w Manticore :roll: A jednak _liz nam to zaserwowała... No cóż - nie miło się to czytało (ciekawe jak miło będzie się czytało GOL :roll: ). Onarek mówi, że Alec zapomniał. Znów. Zastanawiam się czy to prawda. Fakt - nie było wzmianki o Liz, ale... Zauważcie, że pamiętał lasery wymazujące mu coś z pamięci... Zastanawiam się, czy mógłby to pamiętać :roll: Może im się nie udało? Mam nadzieję...

Logan miał dobry pomysł. Sama na to wpadłam :twisted: Nie wiem tylko dlaczego, ale pominęłam fakt, że to on sam też miał być zabity, i zaskoczyło mnie, że załatwił też jego akt zgonu... No cóż, ale nie miał wyjścia. Jestem ciekawa co teraz. Kiedy Liz już wyciągnie stamtąd Aleca (nie śmię myśleć, że tego nie zrobi, i oboje znów tam zostaną), to 'powrócą do świata żywych' czy zostaną 'martwi'? :roll: Mutanci zawsze się ukrywali, co to by znaczyło dla Logana? (prawda, że on też się ukrywał jako Eyes Only, ale to co innego).

Liz wraca do Manticore. Nie pozostaje nam nic innego, jak życzyc jej powodzenia :wink: :roll:
"Wszyscy leżymy w rynsztoku,
ale niektórzy z nas patrzą w gwiazdy."
Image

_liz
Fan...atyk
Posts: 1041
Joined: Fri Aug 15, 2003 4:07 pm
Location: Wrocław
Contact:

Post by _liz » Sat Nov 27, 2004 3:46 pm

Ekhm, teraz będziecie usiłowały zwalić winę na mnie? :twisted: Nic z tego. I lepiej już nie roztrząsajmy tego problemu, tylko zróbmy tak, by do niego nie wracać...

Ja nie wiem skąd wam wszystkim (a przynajmniej większości) wzięło się nagle, że Alec nic nie pamięta i że jeszcze Liz wymażą pamięć?! :shock: Zaprzeczać temu nie będę, ale gdzie wyczytaliście lub z czego to wywnioskowaliście? Hmm, może z tej wzmianki o laserze przy Alecu? Jeśli tak, no to rozumiem. Ale skąd pomysły o Liz? Przecież było wspomniane przy całej akcji z podrabianiem aktów zgonu, że to jedyny sposób by Liz wróciła bez szwanku do Manticore, czyli bez odwiedzin na Psy-Ops.

Max i Logan wymyślą coś jeszcze. To znaczy Max wymyśli, a Logan oczywiście się zgodzi na to. Zresztą pojawią się scenu z udziałem tej dwójki wprost zwalające z nóg (no może przesadzam) - które wreszcie ruszają ten związek.

I przede wszystkim powinnyście przeczytać sobie jeszcze raz cytat 27 rozdziału, może was podniesie na duchu. A 28 dostaniecie dzisiaj, ale pod wieczór.
Image

User avatar
aras
Zainteresowany
Posts: 460
Joined: Fri Aug 15, 2003 3:59 pm
Location: Będzin

Post by aras » Sat Nov 27, 2004 6:35 pm

Wydaje mi sie, że Alec'owi nie wymazali pamięci..., tylko po co ten laser... I wogóle to co on sobie teraz myśli, liczy na to że cała paczka przyjdzie i będzie go ratować... Ciekawe co powie jak zobaczy Liz, a może jej nie zobaczy... Z drugiej strony jeśli mu jednak tej pamięci nie wymazali, to jest trochę dziwne, no chyba że nie wiedzą, że Alec i Liz odnaleźli się no i "odzyskali pamięć".
A Liz co ?? Bo to wygląda mi tak jakby ona miała wrócić i tam zostać, tak jakby nie myślała o ucieczce...
Max i Logan...sceny, które rozruszają ten związek..., ciekawe co to takiego będzie...
{o} a możemy pisać od 4 - 6 linijki drugiego akapitu... :lol: och/ach itp. Zgadzam się z _liz, że łatwiej komentować podpierając się cytatem. Trudno się pisze o odczuciach jakie mamy po przeczytaniu jakiejś sceny bez zacytowania choćby kawałka (nie zawsze oczywiście), wtedy może nie być wiadomo o co chodzi.
Wiem, że to nie jest lekcja języka polskiego i moje wypowiedzi nie nadają się choćby na część wypracowania, ale polonistka uczyła mnie aby to co piszę podeprzeć cytatami.
Czytaj między wierszami...

User avatar
nowa
Fan
Posts: 609
Joined: Wed Feb 04, 2004 2:05 pm
Location: b-stok
Contact:

Post by nowa » Sat Nov 27, 2004 6:54 pm

Ja myślę, że {o} chodzi raczej o to, żeby nasze cytaty nie były takie długie :roll: Bo rzeczywiście czasem cytujemy połowę opowiadania :?

PS. Właśnie obejrzałam osławioną wcześniej scenę z Max i Loganem w powtórce DA... :haha: Boże, mam atak histerycznego śmiechu :haha: Zdarzył się cud, a tu nagle Zack... :haha: Nie moge... :roll:
:?

[5 minut później] :shock: :shock: Ale zakończenie :shock:
"Wszyscy leżymy w rynsztoku,
ale niektórzy z nas patrzą w gwiazdy."
Image

_liz
Fan...atyk
Posts: 1041
Joined: Fri Aug 15, 2003 4:07 pm
Location: Wrocław
Contact:

Post by _liz » Sat Nov 27, 2004 8:05 pm

28.

Nienawiśc jest jak Hydra – im więcej głów ścinasz, tym bardziej ją wzmacniasz


Po raz pierwszy powierzyła się jego opiece w tak dosłowny sposób. Oto leżała skulona w jego ramionach i wsłuchiwała się w powolny rytm jego serca. Ludzkiego serca. On nie był żadną chimerą jak ona, stworzoną do zabijania czy przeprowadzania akcji. Nie, on był stworzony do zwykłego życia. Które ona zapesuła.

Może na codzień nawet od samej siebie odpychała tę myśl, ale jednak wielokrotnie miała wrażenie, że zepsuła to, czym on do tej pory żył. Wtargnęła w jego świat, zmuszając do współpracy i narażając na niebezpieczeństwo. To przez nią został postrzelony, to ona przetoczyła swoją krew przez niego i uczyniła go podobnym do siebie, ona poprosiła o porzucenie Seattle. A Logan się zgodził.

I zgodziłby się na wszystko inne, o cokolwiek by go poprosiła. Dlaczego? Nie musiała zadawać tego pytania, znała odpowiedź. Bardzo dobrze. Bo jej własna tak by wyglądała. Unikali nawet wzmianek na ten temat, ale już nie mogli uniknąć samego faktu.

Czuli.

Wzdrugnęła się. Tak, zdecydowanie coś czuła do niego. Już kiedyś się do tego przyznała, ale potem pogrzebała to głeboko w sobie. Teraz jednak to wydobywało się z powrotem. A razem z tym upojnym uczuciem pojawiało się jego zupełne przeciwieństwo. Odradzała sięnienawiść wobec Manticore. Chaotyczne furie i wygłodniała żądza zniszczenia.

Wewnętrzne instynkty mordercze nie pozwalały jej zapomnieć ani spoglądać w przyszłość. Czekała ich ucieczka aż do granicy, a ona potrafiła myśleć tylko o tym jak wydostać z Manticore Liz i Aleca, jak zrównać jednostkę z ziemią.

- Logan? - jej głos był zachrypnięty
Przesunął dłoń po jej ramieniu i mruknął coś. Chyba wybudziła go zprzyjemnego letargu. Uśmiechnęła się lekko.
- Potrzebuję twojej pomocy. Ostatni raz.

* * *

Przechylił szklankę, jednym łykiem wypijając jej zawartość. Miał nadzieję, że to szybko zadziała. Owszem, nie raz wcześniej pił alkohol, ale po raz pierwszy miał zamiar się najzwyczajniej w świecie upić. Liczył na to, że chwilowy brak świadomości da mu choć ułamek ulgi.

Wina uwalniała się w jego wnętrzu w drobnych bańkach, które rozpryskiwały się na mrzawkę wyrzutów. Wszystkie aspekty jego życia obracały się przeciw niemu.

Był złym dowódcą. Pozwolił dwójce X5 wpakować się w kłopoty. Nie zabronił im sprawdzenia fabryki, chociaż mógł przewidzieć jak bardzo to ryzykowne. W ogóle nie wpadł na pomysł by odbić Aleca, gdy Liz była na to zbyt roztrzęsiona. Bez słowa sprzeciwu pozwolił jej dobrowolnie wrócić do piekła, jakim było Manticore. Zawiódł.

Był złym przyjacielem. Nie dostrzegał, że coś rodzi się pomiędzy Aleciem i Liz. Był ślepy na ich prawdziwe uczucia, bo tak bardzo chciał by jego były spełnione. Oskarżył Aleca o zdradę i wykorzystanie Liz. Odwrócił sie od nich, nie chcąc słuchać wyjaśnień. Zawiódł.

- Przestaniesz sie wreszcie zadręczać?
Melodyjny głos rozbrzmiał w jego uszach. Obrócił głowę, wbijając nieco zamglony wzrok w postać drobnej blondynki. Wyglądała na zirytowaną. Pewnie też miała do niego o coś pretensje. Nie zdziwiłoby go to.
- Eh – jęknęła H. siadając na stołku obok
Przyjrzała mu sięuważnie. Znała ten wyraz twarzy. Max często się tak krzywiła, gdy się obwiniała.

Musiała mu wybić z głowy samozadręczanie. Po pierwsze nie miał za co siewinić. Naprawdę sprawdzał się w roli dowódcy i robił o wiele więcej niż powinien. A sprawa Aleca i Liz... Przecież nie mógł wiedzieć, że to się tak skończy, a sam po prostu pragnął być szczęśliwy. Prosto i zwyczajnie. Ktoś musiał mu to uświadomić i oderwać od martwoty.

- Nie możesz się o wszystko winić.
Nie odpowiedział. Bardzo chciał wierzyć w jej słoa, ale był na to zbyt uparty. Sięgnął po kolejnego drinka, gdy Hotaru wyrwała mu szklankę z dłoni.

Pokręciła głową. Potrafił być wkurzający momentami. Nie dawał sobie nic wyjaśnić ani sobie pomóc, chociaż wymagał od innych by mu ufali. I ufali mu we wszystkim, dlaczego on nie potrafił zrobić tego samego?
- W ten sposób im nie pomożesz. Ani sobie.
Zack spojrzał na nią. Ciemnokobaltowe tęczówki roztliły się turkusowymi refleksami, a kąciki ust uniosły w tajemniczym uśmiechu. Co ona planowała?

- Jeszcze nie wszystko stracone. Rozmawiałam z Max.

* * *

Stała wyprostowana, ze wzrokiem wbitym w ścianę, napiętymi mięśniami, zimną krwią. Mechanicznym, typowo informacyjnym tonem zdawała raport, krok po kroku. Oczywiście odpowiednio zmieniając fakty. Namierzenie celu, zbliżenie się, pewne problemy z wytropieniem Eyes Only, zabicie Eyes Only, kilka dni przerwy, cięzka walka z X5-452. Ukończenie misji.

Nie zająknęła się ani razu. Kobieta stojąca tuż przed nią z zadowoleniem wysłuchiwała raportu. Misja się powiodła. Zresztą nie tylko to ja od kilku dni satysfakcjonowało. Usiadła na swoim fotelu, zakładając nogę na nogę i z uśmichem zwycięstwa wpatrując się w Liz.

X5 wciąż nie drgnęła. W końcu nie wydano jej rozkazu, że może wyjśc. Poza tym, gdy opanowanie, rozum i żołnierskie nawyki stanowiły taflę pozoru, jej serce biło niewiarygodnie szybko. Odkąd tylko przekroczyła próg jednostki wyczuła jego obecność. Aleca.

Był tu. Żył. Choćby z tego względu nie mogła się zdradzić ze swoją prawdziwa misją. Dodatkowo zimna kalkulacja pozwoliła jej uniknąć Psy-Ops, a teraz gdy jej przełożona była w iście rozanielonym nastroju na pewno spotkanie z pralnią mózgów nie groziło Liz.

- Doskonale – zimny ton rozbrzmiał w jej uszach – Mam dla ciebie dobrą wiadomość 542.
Liz czuła jak stalowe spojrzenie wbija się w nią. Mimo to nie drgnęła. Nie mogła. Kobieta ponownie się uśmiechnęła dumna ze swojego idealnego żołnierza.
- Kilka dni temu odnaleźliśmy X5.
Serce podjechało jej do gardła, ale pomimo tego czysto zdziwionym tonem i raczej obojętnym powiedziała:
- Sądziłam, że wszyscy nie żyją.
Ale w jej umyśle ciągle kołatało się tylko jego imię. Zacisnęła usta, powstrzymując własny szept.

Wyczuła nutę fascynacji w głosie kobiety, gdy oświadczyła jej o schwytaniu X5. Krew zawrzała. Cokolwiek chciała zrobić jej przełozona, ona będzie musiała udawać, że wykonuje polecenie. Wychodząc z gabientu, mruknęła:
- Kiedyś cię zabiję Renfro.

c.d.n.
Image

User avatar
Elip
Starszy nowicjusz
Posts: 252
Joined: Fri Apr 30, 2004 11:18 am
Location: Z Daleka :P

Post by Elip » Sat Nov 27, 2004 8:49 pm

Zacytowałabym tu słowa _liz, ale niestety nie mogę, bo jeszcze mi komentarz skasują. :evil: Chodzi mi o to, że jak _liz napisała, Manticore wcale nie wymazało pamięci Alecowi :D To w takim razie co oni mu zrobili tym laserem :? A musiałam przeoczyć fragment w którym jest mowa, że jak Liz wykona zadanie to nie czekaja jej żadna kara. I na szczęście Liz też nic nie zrobią :)
Chcąc nie chcąc Max musi się przyznać w koncu, że czuje coś do Logana. Ciekawe co za pomysł wpadł jej do głowy?? Hmm Ta część niestety odpowiedzi nie przynosi, za to pytania się mnożą :lol:
Zack w tym opowiadaniu przypomina mi Maxa. Szalenie zakochany w Liz nie zauważa świata wokół niego. I jeszcze to obwinianie się o wszystko. Wykapały Max :lol:

User avatar
Hotaru
Fan...atyk
Posts: 1081
Joined: Sat Jul 12, 2003 7:58 pm
Location: Krasnalogród ;p
Contact:

Post by Hotaru » Sat Nov 27, 2004 9:37 pm

Akhm. Hm, {o}, rozwiązałeś mimowolnie problem, nad którym zastanawiałam się podczas nieobecności na forum. Co zrobić z cytatami?

Ale jak widać, można komentować bez cytatów :cheesy:

Co jednak nie znaczy, sępiki jedne, że nie moze pojawić się jakiś cytat. Owszem, jeden dwa, krótki, nie za długi. "Przeklejanie" opowiadania nie jest sposobem komentowania. Ochy i achy owszem :wink: O ile wnoszą cos do dyskusji :twisted:

Przyznaję się bez bicia, że czytać skończyłam na 27 części i naprawdę smutno mi się zrobiło, że Liz wraca do tego piekła. Manticore to dla mnie uosobienie piekła. Leżąc w łóżeczku czytałam "Everything made sense" pisane przez Jonty. Opowieść tyczy się dzieciństwa Alec jako 494 w Manticore, czasu po i przed ucieczką w lutym 2009 jego brata bliźniaka. Opowiadanie po prostu wstrząsa. Przypomniało mi się, kiedy tak zajrzałam do 27 części - z powodu uczuc, jakie w Liz budzi Manticore. Chęć zabicia kogoś, aby osiągnąć cel - rozwiązanie rodem z Manticore.

X5... i wszyscy inni przebywający w Manticore byli okalecznie. Zwłaszcza ci, którzy pozostali tam po roku 2009, w tym bliźniacy uciekinierów, którym "dostało" się najbardziej. Zobaczymy, jak to się tyczy do kolejnych części SZD. Znajdę tam ten głęboko wstrząsający rys tragedii czy nie? Przysięgam, że czytając EMS wstydziłam się za własny gatunek - ludzi.
Image

_liz
Fan...atyk
Posts: 1041
Joined: Fri Aug 15, 2003 4:07 pm
Location: Wrocław
Contact:

Post by _liz » Sat Nov 27, 2004 9:43 pm

Dzisiaj mam czas na odpowiadanie na bieżąco...

Masz rację H. że Manticore okaleczało. Odbierali wszystko, co w naszym prostym mniemaniu oznacza życie czy szczęście, nawet to najbardziej płytkie pojęcie. W SZD cała ta tragedia nie zostanie wyrażona jak powinna, skupiłam się na czymś innym. Ale ze względu na swoję nieobecność możesz być niedoinformowana, więc zdradzę, że kolejne opowiadanie x-tremerkowe, które już szykuję "Gravity of love" będzie prequelem SZD, czyli mówiąc krótko ukazuje życie w Manticore, rozwijanie się uczucia własnie w tym piekle i jak rządowa jednostka niszczyła życia - będzie zdecydowanie smutne.

A opowiadanie, o którym wspomniałaś musze dorwać. Masz może jakieś namiary? Musze się wprowadzić w odpowiedni nastrój :roll:
Image

User avatar
Renya
Fan
Posts: 524
Joined: Fri Dec 12, 2003 12:17 am
Location: Brwinów
Contact:

Post by Renya » Sat Nov 27, 2004 10:11 pm

Po przeczytaniu dwóch ostatnich części, zacytuję kawałek piosenki

"i zapomnij o tym, co widziałeś, co słyszałeś, co przeżyłeś, i pomyśl, że to sen, że to wcale nie działo się, tak będzie lepiej".

To jak człowiek może skrzywdzić drugiego człowieka jest przerażające. To co napisałaś _liz w tym opowiadaniu to fikcja, ale każdy z nas wie, że równie przerażające rzeczy dzieją się naprawdę.

User avatar
nowa
Fan
Posts: 609
Joined: Wed Feb 04, 2004 2:05 pm
Location: b-stok
Contact:

Post by nowa » Sat Nov 27, 2004 10:12 pm

Scena z Max i Loganem była urocza. Coraz bardziej zaczynają zbliżać się do siebie. Miłe uzupełnienie tego, co zobaczyłam dziś w serialu (i co przerwał Zack :twisted: )... Ciekawe, co jeszcze zaplanowała Max. Co może zrobić będąc oficjalnym trupem tak, żeby sie nie wydać? 8)

A Zack? Elip ma trochę racji. Może 599 nie do końca przypomina mi Maxa, ale jednak w pewnym stopniu tak :roll: Tak bardzo chciał być szczęśliwy, tak bardzo kochał, że kompletnie go to zaślepiło. Zdawał się nie widzieć świata poza Liz. A teraz o wszystko się obwinia :? Ale był dobrym dowódcą (kolejne zachowanie a'la Max - obiwnia się, ale bez powodu :roll: ). Tego nie można mu nie przyznać. Wbrew wszystkiemu zachował zimną krew, rozsądek na misjach (chociażby wysyłając Liz z Aleciem wtedy, a nie idąc z nią samemu. To że to się akurat najlepszą decyzją nie okazało, to nie jego wina. Nie wiedział). Nie ma powodu żeby się obwiniać :evil: Był i jest dobrym dowódcą, i przede wszystkim dobrym człowiekiem (a raczej "człowiekiem" :roll: ). I wątpię, żeby któreś z mutantów uważało, że zawiódł.
Jak miło, że pojawiła się w tym miejscu H. :D Nasz dobry duszek :wink:

Liz spowrotem w piekle... Wrr :? Ale ma szczęście, że ta... ta... kobieta, Renfro (to ta blondynka z serialu? :roll: Czy się mylę? Czy to poprostu ktoś z mutantów?)... Że jej nic nie zrobiła. Była wręcz zadowolona. Lucky you, Liz :roll: Teraz tylko po Aleca i spadajcie stamtąd :roll: (Co do tego, dlaczego Aleca potraktowano laserem... Może to była taka kara? :roll: :? )
"Wszyscy leżymy w rynsztoku,
ale niektórzy z nas patrzą w gwiazdy."
Image

_liz
Fan...atyk
Posts: 1041
Joined: Fri Aug 15, 2003 4:07 pm
Location: Wrocław
Contact:

Post by _liz » Sun Nov 28, 2004 6:57 pm

Oficjalnie mogę się przyznać, że wczoraj skończyłam już SZD. Ma dokładnie 33 części. Z tego powodu mogę was dzisiaj uraczyć kolejnym rozdziałem...

Zanim, mam taki maleńki spoilerek - nikt nie zwrócił uwagi na groźbę Liz wobec Renfro. Cóż, teoretycznie to nic dziwnego, że Liz obiecuje jej śmierć. W końcu baba kazała ją ściągnąć z powrotem i jeszcze złapała Aleca. Ale zdradzę wam, że Liz ma jeszcze jeden "drobny" powód, by wydawać ten wyrok. Ale o nim dopiero w części 32.



29.

Łzy są kroplami krwi duszy


Przeglądała uważnie teczki z aktami, porównując wszystkie dane. Ciekawe kartoteki. Według nich oboje byli doskonali pod każdym niemalże względem. Dodatkowo badania wskazały, że nadają się idealnie do jej zamierzenia. To mogłoby przynieśc niewyobrażalne korzyści.

Kobieta przesunęła wzrok na zniecierpliwionego mężczyznę. Złośliwy uśmieszek rozpanoszył się na jej ustach. Wiedziała, że ciągle bał się, że podpadnie a ona znana była z niewyobrażalnie efektywnych kar. Odłożyła akta na biurko i rozpierając się w fotelu, zapytała:
- Jak 542 po powrocie?
Męzczyzna wzruszył ramionami, ale odpowiedział:
- Dobrze. Żadnych zmian.

Renfro przytaknęła i tradycyjnie założyła nogę na nogę. Stukając paznokciami o ramię fotela, zastanawiała się nad czymś.
- A ten schwytany X5?
- 494 – od razu poinformował – Wydaje się, że w porządku. Jest w dobrej formie.
Tak. Tych informacji potrzebowała. Tylko zwykłego potwierdzenia, że jej plan może przebiegać bez szwanku. Zresztą w jej mniemaniu nic nie mogło się nie udać. Nawet nie przyszło jej to do głowy. Uniosła spojrzenie na mężczyznę i oświadczyła:
- Baza genów zniszczona. Musieliśmy zaczynać wszystko od nowa. Ale teraz, gdy mamy dwoje X5...

Ranfield się wyprostował. Sposób w jaki ujmowała swój pomysł jednoznacznie określał tylko jeden zamiar.
- Chcesz reprodukować serię X5?
Po chwili milczenia kobieta przytaknęła. Była niezwykle pewna swojego przedsięmwzięcia.
- Mamy dwójkę X5. Badania wykazały, że są zdolni do prokreacji.
To był komfortowy zabieg. Bez niepotrzebnego wydawania pieniędzy na laboratoria i materiały genetyczne. Czysty wpływ natury.

Męzczyzna był pod wrażeniem pomysłu i może by go poparł, gdyby nie zajmował się serią X5 wcześniej. Jeszcze za czasów Lydeckera nadzorował tę serię. I wiele pamiętał. Pokręcił głową i powiedział:
- To nie najlepszy pomysł. Nie z tą dwójką.
Kiedy Renfro spojrzała na niego ze zdumieniem, wziął akta i otworzył na odpowiednim raporcie.

Kobieta uważnie przeczytała zapiski. Zmrużyła oczy, po czym zamknęła teczki i wzruszyła ramionami.
- Oboje już dawno przeszli Psy-Ops. Nie mogą nic pamiętać.
Nawet nie podejrzewała, że to może być kolejny błąd.

* * *

Skręciła na plac. Ten zapach znó ją przytłaczał. Płuca tęskniły za deszczowo-słodkawym powietrzem Seattle. Westchnęła i szybkim krokiem weszła na ogrodzony teren. Znów wszystko od nowa – treningi, męczarnie, zimno.

Skierowała się do szeregu, gdy coś kazało jej obrócić głowe. Tym samym wejściem, przez które ona weszła, wszedł nie kto inny tylko Alec. Zielone tęczówki wydawały się być puste i zimne. Nie było w nich już tych dawnych iskier ani uśmiechu. W ogóle nie patrzył na nią, tylko gdzieś w odległy punkt.

Przeczuwała najgorsze. Zacisnęła pięści i zajęła miejsce w szeregu. Alec też. Wydawało jej się, że apel ciągnie się w nieskończoność. Wszystko się rozmazywało przed oczami. Serce dudniło głośno, przyprawiając ją o ból głowy. Po chwili jej wzrok dostrzegł nadchodzącą Renfro. To nie mogło wróżyć nic dobrego.

Liz usiłowała skupić się na apelu, by nie dać przyłapać na rozproszeniu. Ale myśli ciągle kierowały się w stronę Aleca. Siła powtrzymywała się, by na niego nie spojrzeć, chociaż bardzo chciała. Ponownie poczuć jego bliskośc, usłyszeć jego głos, roztopić się w ramionach. Odzyskać go.

- X5494 i X5542 wystąp!
Automatycznie wykonała krok do przodu, napinając wszystkie mięśnie i koncentrując na postaci znienawidzonej kobiety. Podeszła bliżej, przyglądając im się uważnie.
- 494 czy pamiętasz 542 ze swojego oddziału?

- Nie – padła natychmiastowa i zwięzła odpowiedź
Coś w Liz pękło. Nie. Jedno krótkie słowko a przyniosło ze sobą tyle bólu i niepewności. Przełknęła ślinę, ledwo powstrzymując omdlały krzyk rodzący się w jej gardle. Udawał czy naprawdę nie pamiętał? W umyśle Liz od razu pojawił się czerwony laser z Psy-Ops. Jak mogła nie wziąć pod uwagę, że na pewno go tam zabiorą?
- A ty? - Renfro skierowała do niej pytanie
- Nie – odpowiedziała bez wahania

* * *

Zack zamrugał. Słowa Max jeszcze nie całkiem do niego dotarły. Właściwie wręcz przeciwnie. Zrozumiał doskonale i dlatego był w szoku.
- Oszalałaś? - prawie krzyknął
Guevara wymyślała już rózne rzeczy, miewała najdziwaczniejsze pomysły, ale czegoś takiego jeszcze nie słyszał. I Logan się na to zgodził? Hotaru też? Przestawał chyba ich poznawać.

Max skrzyżowała ramiona. Najwyraźniej mówiła całkiem poważnie.
- Nie. Naprawde chcę to zrobić.
Pokręcił głową. Jej plan był szalony, a wykonanie go graniczyło z cudem. Nie mógł się na to zgodzić, to przecież za duże ryzyko.
- Uda nam się, jeśli wszystkich zbierzemy.
Gwałtownie potrząsnął głową. Nie da się w to wciągnąć, to nie mogło się skończyć dobrze.

- Tak Zack. Wiesz, że się zgodzą. Chcą tego jak my.
Miała rację. Nie znał kogokolwiek, kto był choć raz w Manticore i nie chciał tego miejsca zrównać z ziemią. Ale to wciąż nie zmieniało faktu, że było to niebezpieczne zadanie, w którym mogli zginąć wszyscy.

Cisza. Max czekała na jego odpowiedź. Wiedział czy z nim czy bez i tak porwie się na tę misję. Była bardziej uparta od niego. A wtedy na pewno zginie. Może to jednak miało jakieś szanse? Był rozdarty na pół. Ryzykować czy nie? Ściągnąć zewsząd mutantów, zjednoczyć ich i pomóc Max czy uratować resztę żyć, jakie Guevara chciała narazić na smierć? Co miał do stracenia? Wiele, ale do zyskania jeszcze więcej.

- Zgoda.

c.d.n.
Image

Post Reply

Who is online

Users browsing this forum: No registered users and 12 guests