Serce znajdzie drogę
Moderators: Olka, Hotaru, Hotori, Hypatia
Cieszy mnie, że banerek się wam podoba Mam niesamowicie dobry humor dzisiaj (pewnie dlatego, że 4 dni wolnego przede mną), więc wy też z niego skorzystacie. Chyba wiadomo jak... Oto kolejna część:
13.
Jesteś odpowiedzialny nie tylko za uczucia,
które żywisz wobec innych, ale również
za uczucia jakie w innych budzisz
Racjonalne myśli ciągle odbijały się w jego głowie, ale nie potrafił ich słuchać. Ciało i zmysły miały przewagę. Dlaczego dał się w to wciągnąć? Nie mógł się powstrzymać czy może argument Aleca przeważył szalę? Myśl, że Liz mogłaby stać się kolejną ofiarą zielonookiego uwodziciela drażniła go. Wolał jej sam pilnować by nie wpadła w sidła 494.
Przestał sie nad tym zastanawiać, gdy jej biodra uniosły się i otarły o niego leniwie. Doprowadzała go do szału każdym swoim ruchem. Jakby w tej drobnej postaci mieściło się więcej zmysłowości niż w jakiejkolwiek innej istocie. A najzabawniejsze było to, że poza okresem rui zdawała sie tego nie zauważac w sobie.
Z każdą kolejną sekunda tracił coraz bardziej głowę dla tej diabelnej osóbki z twarza anioła. Słodkie mruknięcia wydobywające się z jej ust, tylko go pobudzały.
Ciepłe dłonie przebiegały niecierpliwie po jej ciele a ona usiłowała wtulić się głębiej w każdy jego dotyk. Przyjemne dreszczyki przeskakiwały po koniuszkach jej nerwów malując na ustach rozkoszny uśmiech. Zaskakujące jak szybko można było zrzucić z siebie bluzkę w tym samym dniu za sprawą tego samego motywu.
Ale doznania były całkiem inne. Każdy dotyk Zacka był delikatny i nęcący, jakby bał się, że może ją stłuc niczym porcelanową figurkę. Jego usta były ciepłe i cierpliwe, lekko skubiąc skórę jej szyi. Pozostawiał w niej niedosyt a jednocześnie sprawiał, że wszystko w niej się uspokajało. Zupełnie jakby to miał być jej pierwszy raz.
A nie był. W zasadzie nie pamiętała kiedy był „ten pierwszy raz”, ale wiedziała, że był.
Teraz dzięki Zackowi znów czuła się jak niewinna dziewczyna. W dodatku niezwykle ceniona i szanowana. Była pewna, że tak właśnie wygląda wymarzone zbliżenie każdej romantycznej dziewczyny.
Dopiero kiedy oplotła go nogami, mocniej wpił usta w jej szyję. Dłonie zaczęły zsuwać się niżej. Ciało Liz zaczęło żywiej reagować. Krew ponownie wrzała, a oddech urywał się w małych obłoczkach. Przymknęła powieki, poddając się powolutku pieszczotom Zacka.
Gdy poczuła jak rozpina zamek jej spodni wszystko zaczęło chaotycznie wirować i wydzierać się wewnątez jej umysłu. Jakby włączył się w niej jakiś alarm. Zacisnęła mocno powieki chcąc to w sobie zagłuszyć i wracać zmysłami do ciepłego ciała blondyna. Ale dotyk jego palców w pobliżu jej centrum momentalnie kazał umysłowi krzyczeć 'Alec'.
Jednym ruchem zrzuciła z siebie Zacka, spychając go na podłogę a sama usiadła na łóżku, ciężko oddychając i z furią usiłując odepchnąć od siebie tę nagłą myśl. Jak można było w takim momencie myśleć o zielonookim, pragnąć go? Miała świadomość, że była z Zackiem a mimo to chciała by był to Alec.
Zaklęła cicho potrząsając głową. Powoli wszystko wracało do normy, a ona łapiąc oddech przejmowała kontrolę nad swoim ciałem. Przesunęła spojrzenie w stronę podłogi obok łóżka i Zacka, który leżał tam i wpatrywał się w nią w szoku.
Widząc jego minę i wyobrażając sobie, jak musiał się zdziwić, gdy go z siebie zepchnęła, nie mogła powstrzymać lekkiego śmiechu. Przechyliła się w jego stronę i rozbawionym tonem zapytała:
- Nic ci nie jest?
Spojrzał na nią uważnie, po czym niepewnie, odpowiedział, podnosząc się:
- Wszystko ok.
Przesunęła się, umożliwiając mu położenie się obok niej. Cóż, był tym nieco zaskoczony ale bez słowa zajął miejsce tuż przy niej. Drobne ciało szybko skuliło się obok niego, wtulając w jego ramiona. Uśmiechnął się, obejmując ją.
Naprawde dziwna dziewczyna. Wydawało się, że wiesz jak zareaguje a tymczasem ona zupełnie cię zaskakiwała. Ale musiał przyznac, że było to niesamowite uczucie, trzymac ją tak blisko siebie, czuć ciepło i drżenie jej ciała, miękki oddech odbijający się od jego klatki piersiowej.
Nie potrafiła znaleźć racjonalnego powodu, dla którego wtulała się w niego. Jakoś momentalnie przeszło jej pragnienie a komórki ciała wystygły. Teraz potrzebowała odpoczynku i spokoju myśli. A przy Zacku w dziwny sposób czuła się bezpieczna. Czuła, że może odpłynąć myślami daleko, a on bedzie czuwał i pilnował jej. Tak jakby był jej dowódcą, jej opiekunem, naprawdę jej bratem. No, może z tym bratem to nie do końca, skoro prawie mu się oddała...
- Zack – szepnęła miękko przesuwając dłoń po jego brzuchu – Dlaczego mi pomagasz?
Nabrał powietrza. Już raz mu zadała to pytanie, a on wykpił się wtedy swoim dowództwem. Owszem, to też miało wpływ, ale coraz bardziej pochłaniało go coś całkiem innego. Mruknął coś i wzruszył ramionami. Po co miał udzielać odpowiedzi na pytanie, skoro sam tej odpowiedzi nie znał.
Przesunął spojrzeniem po niewielkim mieszkanku i od razu zmienił temat.
- Znalazłem ci mieszkanie.
Uśmiechnęła się i uniosła swoje ciało, przekręcając się tak by spoglądać wprost w jego oczy. Lśniące tęczówki miały barwę niesamowicie błękitną. I były tak spokojne. Odgarnął dłonią jej włosy.
- Blisko Jam Pony i mieszkania Max. Alec też mieszka całkiem blisko.
Ten argument akurat jej się zbytnio nie spodobał, ale tylko przewróciła oczami. To, co było między nią a 494, nie musiało zamartwiać i Zacka. W zasadzie nie mogła tego nawet określać takim mianem, prędzej dziwnym napięciem pomiędzy nimi niż czymkolwiek innym.
- Ja też mam niedaleko mieszkanie – dodał
Perlisty śmiech wydobył sie z jej ust. Pochyliła się i pocałowała go. Delikatnie, ledwo spajając ich wargi, leniwie i sennie.
* * *
Zamknął szafkę i obrócił się żeby wyjśc. Jego myśli ciągle krążyły wokół wsrpomnień o drobnej brunetce, mimo że już dwa dni minęły od pamiętnego wieczoru, w którym to wróciło. Od tamtej pory jej nie widział i wielbił za to Blue Lady, za to, że trzymała z daleka od niego ten chodzący emocjonalny koszmar.
Starał sie usunąc z myśli świadomosć kim dla niego była Liz. Wolał wmawiać sobie i innym, że nic się nie zmieniło. A zwłaszcza sobie. Wciąż był skołowany. Sam nie wiedział co powinien czuć. Powinien się zatopić w tym dawnym uczuciu i udawać, że jest jak dawniej? Czy powinien żyć tak, jak zaczął po ucieczce z Manticore?
Jak na zawołanie w wejściu do Jam Pony pojawiła się drobna brunetka. Zniknęły z jej twarzy ślady hormonalnej gorączki czy fascynacji. Zupełnie jakby wymazała go ze swojej pamięci. Jego i to, jak reagowała na każdy jego dotyk.
Zapomniała. Więc dlaczego on miał się w tym rozpamiętywać i traktować ją jak kogoś na kształt bardzo bliskiej osoby? To było zupełnie alogiczne.
Tylko, że ciągle jej obecnośc wywoływała drobne fale dreszczy dręczące cały jego układ nerwowy i osłbiające zmysły. Wciąż działa niczym naroktyk... Wbił dłonie w kieszenie kurtki i wyminął ją bez słowa.
- Nie zostawiaj mnie – szepnęła przez łzy
Liz potrząsnęła głową, wyrzucając swój własny płacz z umysłu. Czuła, że 494 o coś ją obwinia lub za coś nienawidzi. Mało ją to obchodziło. Chyba...
c.d.n.
13.
Jesteś odpowiedzialny nie tylko za uczucia,
które żywisz wobec innych, ale również
za uczucia jakie w innych budzisz
Racjonalne myśli ciągle odbijały się w jego głowie, ale nie potrafił ich słuchać. Ciało i zmysły miały przewagę. Dlaczego dał się w to wciągnąć? Nie mógł się powstrzymać czy może argument Aleca przeważył szalę? Myśl, że Liz mogłaby stać się kolejną ofiarą zielonookiego uwodziciela drażniła go. Wolał jej sam pilnować by nie wpadła w sidła 494.
Przestał sie nad tym zastanawiać, gdy jej biodra uniosły się i otarły o niego leniwie. Doprowadzała go do szału każdym swoim ruchem. Jakby w tej drobnej postaci mieściło się więcej zmysłowości niż w jakiejkolwiek innej istocie. A najzabawniejsze było to, że poza okresem rui zdawała sie tego nie zauważac w sobie.
Z każdą kolejną sekunda tracił coraz bardziej głowę dla tej diabelnej osóbki z twarza anioła. Słodkie mruknięcia wydobywające się z jej ust, tylko go pobudzały.
Ciepłe dłonie przebiegały niecierpliwie po jej ciele a ona usiłowała wtulić się głębiej w każdy jego dotyk. Przyjemne dreszczyki przeskakiwały po koniuszkach jej nerwów malując na ustach rozkoszny uśmiech. Zaskakujące jak szybko można było zrzucić z siebie bluzkę w tym samym dniu za sprawą tego samego motywu.
Ale doznania były całkiem inne. Każdy dotyk Zacka był delikatny i nęcący, jakby bał się, że może ją stłuc niczym porcelanową figurkę. Jego usta były ciepłe i cierpliwe, lekko skubiąc skórę jej szyi. Pozostawiał w niej niedosyt a jednocześnie sprawiał, że wszystko w niej się uspokajało. Zupełnie jakby to miał być jej pierwszy raz.
A nie był. W zasadzie nie pamiętała kiedy był „ten pierwszy raz”, ale wiedziała, że był.
Teraz dzięki Zackowi znów czuła się jak niewinna dziewczyna. W dodatku niezwykle ceniona i szanowana. Była pewna, że tak właśnie wygląda wymarzone zbliżenie każdej romantycznej dziewczyny.
Dopiero kiedy oplotła go nogami, mocniej wpił usta w jej szyję. Dłonie zaczęły zsuwać się niżej. Ciało Liz zaczęło żywiej reagować. Krew ponownie wrzała, a oddech urywał się w małych obłoczkach. Przymknęła powieki, poddając się powolutku pieszczotom Zacka.
Gdy poczuła jak rozpina zamek jej spodni wszystko zaczęło chaotycznie wirować i wydzierać się wewnątez jej umysłu. Jakby włączył się w niej jakiś alarm. Zacisnęła mocno powieki chcąc to w sobie zagłuszyć i wracać zmysłami do ciepłego ciała blondyna. Ale dotyk jego palców w pobliżu jej centrum momentalnie kazał umysłowi krzyczeć 'Alec'.
Jednym ruchem zrzuciła z siebie Zacka, spychając go na podłogę a sama usiadła na łóżku, ciężko oddychając i z furią usiłując odepchnąć od siebie tę nagłą myśl. Jak można było w takim momencie myśleć o zielonookim, pragnąć go? Miała świadomość, że była z Zackiem a mimo to chciała by był to Alec.
Zaklęła cicho potrząsając głową. Powoli wszystko wracało do normy, a ona łapiąc oddech przejmowała kontrolę nad swoim ciałem. Przesunęła spojrzenie w stronę podłogi obok łóżka i Zacka, który leżał tam i wpatrywał się w nią w szoku.
Widząc jego minę i wyobrażając sobie, jak musiał się zdziwić, gdy go z siebie zepchnęła, nie mogła powstrzymać lekkiego śmiechu. Przechyliła się w jego stronę i rozbawionym tonem zapytała:
- Nic ci nie jest?
Spojrzał na nią uważnie, po czym niepewnie, odpowiedział, podnosząc się:
- Wszystko ok.
Przesunęła się, umożliwiając mu położenie się obok niej. Cóż, był tym nieco zaskoczony ale bez słowa zajął miejsce tuż przy niej. Drobne ciało szybko skuliło się obok niego, wtulając w jego ramiona. Uśmiechnął się, obejmując ją.
Naprawde dziwna dziewczyna. Wydawało się, że wiesz jak zareaguje a tymczasem ona zupełnie cię zaskakiwała. Ale musiał przyznac, że było to niesamowite uczucie, trzymac ją tak blisko siebie, czuć ciepło i drżenie jej ciała, miękki oddech odbijający się od jego klatki piersiowej.
Nie potrafiła znaleźć racjonalnego powodu, dla którego wtulała się w niego. Jakoś momentalnie przeszło jej pragnienie a komórki ciała wystygły. Teraz potrzebowała odpoczynku i spokoju myśli. A przy Zacku w dziwny sposób czuła się bezpieczna. Czuła, że może odpłynąć myślami daleko, a on bedzie czuwał i pilnował jej. Tak jakby był jej dowódcą, jej opiekunem, naprawdę jej bratem. No, może z tym bratem to nie do końca, skoro prawie mu się oddała...
- Zack – szepnęła miękko przesuwając dłoń po jego brzuchu – Dlaczego mi pomagasz?
Nabrał powietrza. Już raz mu zadała to pytanie, a on wykpił się wtedy swoim dowództwem. Owszem, to też miało wpływ, ale coraz bardziej pochłaniało go coś całkiem innego. Mruknął coś i wzruszył ramionami. Po co miał udzielać odpowiedzi na pytanie, skoro sam tej odpowiedzi nie znał.
Przesunął spojrzeniem po niewielkim mieszkanku i od razu zmienił temat.
- Znalazłem ci mieszkanie.
Uśmiechnęła się i uniosła swoje ciało, przekręcając się tak by spoglądać wprost w jego oczy. Lśniące tęczówki miały barwę niesamowicie błękitną. I były tak spokojne. Odgarnął dłonią jej włosy.
- Blisko Jam Pony i mieszkania Max. Alec też mieszka całkiem blisko.
Ten argument akurat jej się zbytnio nie spodobał, ale tylko przewróciła oczami. To, co było między nią a 494, nie musiało zamartwiać i Zacka. W zasadzie nie mogła tego nawet określać takim mianem, prędzej dziwnym napięciem pomiędzy nimi niż czymkolwiek innym.
- Ja też mam niedaleko mieszkanie – dodał
Perlisty śmiech wydobył sie z jej ust. Pochyliła się i pocałowała go. Delikatnie, ledwo spajając ich wargi, leniwie i sennie.
* * *
Zamknął szafkę i obrócił się żeby wyjśc. Jego myśli ciągle krążyły wokół wsrpomnień o drobnej brunetce, mimo że już dwa dni minęły od pamiętnego wieczoru, w którym to wróciło. Od tamtej pory jej nie widział i wielbił za to Blue Lady, za to, że trzymała z daleka od niego ten chodzący emocjonalny koszmar.
Starał sie usunąc z myśli świadomosć kim dla niego była Liz. Wolał wmawiać sobie i innym, że nic się nie zmieniło. A zwłaszcza sobie. Wciąż był skołowany. Sam nie wiedział co powinien czuć. Powinien się zatopić w tym dawnym uczuciu i udawać, że jest jak dawniej? Czy powinien żyć tak, jak zaczął po ucieczce z Manticore?
Jak na zawołanie w wejściu do Jam Pony pojawiła się drobna brunetka. Zniknęły z jej twarzy ślady hormonalnej gorączki czy fascynacji. Zupełnie jakby wymazała go ze swojej pamięci. Jego i to, jak reagowała na każdy jego dotyk.
Zapomniała. Więc dlaczego on miał się w tym rozpamiętywać i traktować ją jak kogoś na kształt bardzo bliskiej osoby? To było zupełnie alogiczne.
Tylko, że ciągle jej obecnośc wywoływała drobne fale dreszczy dręczące cały jego układ nerwowy i osłbiające zmysły. Wciąż działa niczym naroktyk... Wbił dłonie w kieszenie kurtki i wyminął ją bez słowa.
- Nie zostawiaj mnie – szepnęła przez łzy
Liz potrząsnęła głową, wyrzucając swój własny płacz z umysłu. Czuła, że 494 o coś ją obwinia lub za coś nienawidzi. Mało ją to obchodziło. Chyba...
c.d.n.
A my wiemy z kim_liz wrote:
W zasadzie nie pamiętała kiedy był „ten pierwszy raz”, ale wiedziała, że był.
Kurcze - Liz i Zack...
No trudno, jakoś to przeżyje Tylko troszku mi go szkoda. Liz się opamięta, wróci do Aleca, a Zack zostanie na lodzie... NO BO CHYBA LIZ SIĘ OPAMIĘTA, CO?? Ale chyba nie zakatrupisz Zacka??
O, dopiero po tej części naprawdę bardziej polubiłam Zacka. Niby w serialu był chłodny, bezwzględny i stanowczy (przynajmniej tak go odbierałam), a tu... Bije z jego postaci jakieś takie ciepło... Sprawia miłe wrażenie. I Liz czuje sie przy nim bezpieczna...
I Liz chyba też go woli, skoro jak sama stwierdziła - jest z Zackiem a myśli o zielonookim Dobrze że w porę się opamiętała (Nie)wiadomo, do czego by doszło, gdyby nie ten 'alarm'. A potem mogłaby tego żałować...
Ale mimo wszystko czytając to uśmiechnęłam sięNie potrafiła znaleźć racjonalnego powodu, dla którego wtulała się w niego. Jakoś momentalnie przeszło jej pragnienie a komórki ciała wystygły. Teraz potrzebowała odpoczynku i spokoju myśli. A przy Zacku w dziwny sposób czuła się bezpieczna. Czuła, że może odpłynąć myślami daleko, a on bedzie czuwał i pilnował jej. Tak jakby był jej dowódcą, jej opiekunem, naprawdę jej bratem.
Jednak wolę Aleca, nie ma coGdy poczuła jak rozpina zamek jej spodni wszystko zaczęło chaotycznie wirować i wydzierać się wewnątez jej umysłu. Jakby włączył się w niej jakiś alarm. Zacisnęła mocno powieki chcąc to w sobie zagłuszyć i wracać zmysłami do ciepłego ciała blondyna. Ale dotyk jego palców w pobliżu jej centrum momentalnie kazał umysłowi krzyczeć 'Alec'.
Jednym ruchem zrzuciła z siebie Zacka, spychając go na podłogę a sama usiadła na łóżku, ciężko oddychając i z furią usiłując odepchnąć od siebie tę nagłą myśl. Jak można było w takim momencie myśleć o zielonookim, pragnąć go? Miała świadomość, że była z Zackiem a mimo to chciała by był to Alec.
I Liz chyba też go woli, skoro jak sama stwierdziła - jest z Zackiem a myśli o zielonookim Dobrze że w porę się opamiętała (Nie)wiadomo, do czego by doszło, gdyby nie ten 'alarm'. A potem mogłaby tego żałować...
Ooj, obawiam się że może nie być tak łatwo Osobiście modliłabym się, żeby _liz nie zakatrupiła ALECATylko troszku mi go szkoda. Liz się opamięta, wróci do Aleca, a Zack zostanie na lodzie... NO BO CHYBA LIZ SIĘ OPAMIĘTA, CO?? Ale chyba nie zakatrupisz Zacka??
"Wszyscy leżymy w rynsztoku,
ale niektórzy z nas patrzą w gwiazdy."
ale niektórzy z nas patrzą w gwiazdy."
Troszeczkę mi ulżyło... Troszeczkę...
Alec ją o coś obwinia lub za coś nienawidzi... Liz wyciąga naprawdę wspaniałe wnioski, choć to jej subiektywne odczucia...
Część naprawdę dobra, a przy okazji mały cliffhangerek.
_liz, sępiki czekają na więcej!
Czuję, że w Zacku coś się kiełkuje. Co mu zależy na tym, czy Liz padnie ofiarą Aleca? Mógł ostrzeć wszystkie inne dziewczyny... I gdyby była to swego rodzaju braterska troska, nie uległby jej, tylko jakoś zadbał, żeby Alec jej nie skrzywdził...Racjonalne myśli ciągle odbijały się w jego głowie, ale nie potrafił ich słuchać. Ciało i zmysły miały przewagę. Dlaczego dał się w to wciągnąć? Nie mógł się powstrzymać czy może argument Aleca przeważył szalę? Myśl, że Liz mogłaby stać się kolejną ofiarą zielonookiego uwodziciela drażniła go. Wolał jej sam pilnować by nie wpadła w sidła 494.
Przedtem myślałam, że takie coś przyprawi mnie o wymioty, ale nie. Nie posunęli się bardzo daleko, ale fajna była ta część. To chyba przez moją rosnącą sympatię do Zacka. Co ja piszę? Chcę Liz z Aleciem, ale 599 budzi we mnie coraz bardziej pozytywne uczucia. Tak jak ~Lence~, będzie mi żal Zacka. X-tremer górą, ale on może się w to zaangażować tak na prawdziwie, a tu bum!Przestał sie nad tym zastanawiać, gdy jej biodra uniosły się i otarły o niego leniwie. Doprowadzała go do szału każdym swoim ruchem. Jakby w tej drobnej postaci mieściło się więcej zmysłowości niż w jakiejkolwiek innej istocie. A najzabawniejsze było to, że poza okresem rui zdawała sie tego nie zauważac w sobie.
Z każdą kolejną sekunda tracił coraz bardziej głowę dla tej diabelnej osóbki z twarza anioła. Słodkie mruknięcia wydobywające się z jej ust, tylko go pobudzały.
Ciepłe dłonie przebiegały niecierpliwie po jej ciele a ona usiłowała wtulić się głębiej w każdy jego dotyk. Przyjemne dreszczyki przeskakiwały po koniuszkach jej nerwów malując na ustach rozkoszny uśmiech. Zaskakujące jak szybko można było zrzucić z siebie bluzkę w tym samym dniu za sprawą tego samego motywu.
Kobieca intuicja? He, he. Mam nadzieję, że niedługo się dowie. Ciekawe, co wtedy powie...A nie był. W zasadzie nie pamiętała kiedy był „ten pierwszy raz”, ale wiedziała, że był.
Serduszka nie oszukasz... Potrzeba to jedno, uczucia to drugie...Zacisnęła mocno powieki chcąc to w sobie zagłuszyć i wracać zmysłami do ciepłego ciała blondyna. Ale dotyk jego palców w pobliżu jej centrum momentalnie kazał umysłowi krzyczeć 'Alec'.
Jednym ruchem zrzuciła z siebie Zacka, spychając go na podłogę a sama usiadła na łóżku, ciężko oddychając i z furią usiłując odepchnąć od siebie tę nagłą myśl. Jak można było w takim momencie myśleć o zielonookim, pragnąć go? Miała świadomość, że była z Zackiem a mimo to chciała by był to Alec.
Liczę na to, że wkrótce nasz biedny misio wróci do względnej równowagi... Niech ochłonie i "pomoże" Liz w odzyskaniu wspomnień. Tylko to by było za proste, co? Będzie siedział cicho jak myszka czy walczył do utraty tchu? Czas pokaże.Zamknął szafkę i obrócił się żeby wyjśc. Jego myśli ciągle krążyły wokół wsrpomnień o drobnej brunetce, mimo że już dwa dni minęły od pamiętnego wieczoru, w którym to wróciło. Od tamtej pory jej nie widział i wielbił za to Blue Lady, za to, że trzymała z daleka od niego ten chodzący emocjonalny koszmar.
Starał sie usunąc z myśli świadomosć kim dla niego była Liz. Wolał wmawiać sobie i innym, że nic się nie zmieniło. A zwłaszcza sobie. Wciąż był skołowany. Sam nie wiedział co powinien czuć. Powinien się zatopić w tym dawnym uczuciu i udawać, że jest jak dawniej? Czy powinien żyć tak, jak zaczął po ucieczce z Manticore?
Co chyba??? Co???- Nie zostawiaj mnie – szepnęła przez łzy
Liz potrząsnęła głową, wyrzucając swój własny płacz z umysłu. Czuła, że 494 o coś ją obwinia lub za coś nienawidzi. Mało ją to obchodziło. Chyba...
Alec ją o coś obwinia lub za coś nienawidzi... Liz wyciąga naprawdę wspaniałe wnioski, choć to jej subiektywne odczucia...
Część naprawdę dobra, a przy okazji mały cliffhangerek.
_liz, sępiki czekają na więcej!
Mężczyzna uważa, że wie, ale kobieta wie lepiej. - chińskie
Jeszcze jedno... tak mi się skojarzyło...
Nieładnie.
Zapewne chodzi tu o Liz, co? I to święta prawda - Liz będąc z Zackiem myśli o Alecu, nie posuwa się za daleko bo myśli o Alecu, ale jednak po tym jak, kurczę, myśli o Alecu, cytuję:Jesteś odpowiedzialny nie tylko za uczucia,
które żywisz wobec innych, ale również
za uczucia jakie w innych budzisz
Daje coś Zackowi do zrozumienia tym wszystkim, a przecież... do licha, myśli o AlecuPerlisty śmiech wydobył sie z jej ust. Pochyliła się i pocałowała go. Delikatnie, ledwo spajając ich wargi, leniwie i sennie.
Nieładnie.
"Wszyscy leżymy w rynsztoku,
ale niektórzy z nas patrzą w gwiazdy."
ale niektórzy z nas patrzą w gwiazdy."
Ależ mi ulżyło... Byłam taka zdenerwowana co do tej części a tu prosze uff
Oj dobrze znam ten cytat należy do grona moich ulubionych
Co do Zacka to naprawdę zaczynam lubić tą postać, ale nie jako partnera Liz. On chyba zaczyna coś czuć do tej drobnej brunetki i chyba się rozczaruje na koniec. Mam taką nadzieję, że się jednak rozczaruje bo mimo, iż go lubię wolę Aleca, ale to chyba zrozumiałe co
_liz sępiki krzyczą o więcej
Jesteś odpowiedzialny nie tylko za uczucia,
które żywisz wobec innych, ale również
za uczucia jakie w innych budzisz.
Oj dobrze znam ten cytat należy do grona moich ulubionych
Ale my wiemy racja dziewczyny? Wiemy wiemW zasadzie nie pamiętała kiedy był „ten pierwszy raz”, ale wiedziała, że był.
Dwa słowa: BRAWO LIZ Tak 3maj heh Strasznie spodobała mi się ta część i jeszcze mnie rozbawiła Cały ten fragment 'zbliżenia' Zacka i Liz czytałam z kwaśną minką i kiedy byli już blisko ona robi cos takiego I jak tu nie podziękować ci _liz jak to się wszystko skończyło?Gdy poczuła jak rozpina zamek jej spodni wszystko zaczęło chaotycznie wirować i wydzierać się wewnątez jej umysłu. Jakby włączył się w niej jakiś alarm. Zacisnęła mocno powieki chcąc to w sobie zagłuszyć i wracać zmysłami do ciepłego ciała blondyna. Ale dotyk jego palców w pobliżu jej centrum momentalnie kazał umysłowi krzyczeć 'Alec'.
Jednym ruchem zrzuciła z siebie Zacka, spychając go na podłogę a sama usiadła na łóżku, ciężko oddychając i z furią usiłując odepchnąć od siebie tę nagłą myśl. Jak można było w takim momencie myśleć o zielonookim, pragnąć go? Miała świadomość, że była z Zackiem a mimo to chciała by był to Alec.
Co do Zacka to naprawdę zaczynam lubić tą postać, ale nie jako partnera Liz. On chyba zaczyna coś czuć do tej drobnej brunetki i chyba się rozczaruje na koniec. Mam taką nadzieję, że się jednak rozczaruje bo mimo, iż go lubię wolę Aleca, ale to chyba zrozumiałe co
Nie potrafiła znaleźć racjonalnego powodu, dla którego wtulała się w niego. Jakoś momentalnie przeszło jej pragnienie a komórki ciała wystygły. Teraz potrzebowała odpoczynku i spokoju myśli. A przy Zacku w dziwny sposób czuła się bezpieczna. Czuła, że może odpłynąć myślami daleko, a on bedzie czuwał i pilnował jej.
Albo mi się zdaje, albo Liz traktuje Zacka już jak swojego chłopaka... Jakby się już znali niewiadomo ile... Tylko niech nie pomyli poczucia bezpieczeństwa z miłością...Perlisty śmiech wydobył sie z jej ust. Pochyliła się i pocałowała go. Delikatnie, ledwo spajając ich wargi, leniwie i sennie.
Biedny Alec... Mam nadzieję, że wszystko sobie szybciutko poukłada i będzie już okZamknął szafkę i obrócił się żeby wyjśc. Jego myśli ciągle krążyły wokół wsrpomnień o drobnej brunetce, mimo że już dwa dni minęły od pamiętnego wieczoru, w którym to wróciło. Od tamtej pory jej nie widział i wielbił za to Blue Lady, za to, że trzymała z daleka od niego ten chodzący emocjonalny koszmar.
Starał sie usunąc z myśli świadomosć kim dla niego była Liz. Wolał wmawiać sobie i innym, że nic się nie zmieniło. A zwłaszcza sobie. Wciąż był skołowany. Sam nie wiedział co powinien czuć. Powinien się zatopić w tym dawnym uczuciu i udawać, że jest jak dawniej? Czy powinien żyć tak, jak zaczął po ucieczce z Manticore?
Jak na zawołanie w wejściu do Jam Pony pojawiła się drobna brunetka. Zniknęły z jej twarzy ślady hormonalnej gorączki czy fascynacji. Zupełnie jakby wymazała go ze swojej pamięci. Jego i to, jak reagowała na każdy jego dotyk.
Zapomniała. Więc dlaczego on miał się w tym rozpamiętywać i traktować ją jak kogoś na kształt bardzo bliskiej osoby? To było zupełnie alogiczne.
Tylko, że ciągle jej obecnośc wywoływała drobne fale dreszczy dręczące cały jego układ nerwowy i osłbiające zmysły. Wciąż działa niczym naroktyk... Wbił dłonie w kieszenie kurtki i wyminął ją bez słowa.
_liz sępiki krzyczą o więcej
- Galadriela
- Zainteresowany
- Posts: 333
- Joined: Sun Jul 13, 2003 1:41 pm
- Contact:
Ja tylko na chwilkę bez wiekszego komentarza. Narazie powiem tylko, że bardzo mi się podoba.
Widzę, że wątek Liz i Zacka wywołal spore niezadowolenie. A ja powiem tak chociaż uwielbiam Aleca, to nie mam nic przeciwko Liz i Zackowi. Przystojny, władczy, ma autorytet, jest zdecydowany i niewątpliwie przystojny. Co tu się dziewczyynie dziwić (zwłaszcza, że to było podczas tych dni). Boję się tylko, że _liz wywinie jakiś numer i zrobi coś Zackowi.
Ciąg dalszy (lub raczej to co powinnam napisać wcześniej pojawi się jutro)
Widzę, że wątek Liz i Zacka wywołal spore niezadowolenie. A ja powiem tak chociaż uwielbiam Aleca, to nie mam nic przeciwko Liz i Zackowi. Przystojny, władczy, ma autorytet, jest zdecydowany i niewątpliwie przystojny. Co tu się dziewczyynie dziwić (zwłaszcza, że to było podczas tych dni). Boję się tylko, że _liz wywinie jakiś numer i zrobi coś Zackowi.
Ciąg dalszy (lub raczej to co powinnam napisać wcześniej pojawi się jutro)
Kompik nigdzie nie pojechał, więc mogę komentować na bierząco
Ufffff na szczęście do niczego większego nie doszło A już myślałam, że Liz i Zack...Ale zmieńmy temat.
Ufffff na szczęście do niczego większego nie doszło A już myślałam, że Liz i Zack...Ale zmieńmy temat.
- Znalazłem ci mieszkanie.
H A H A H A ! ! ! Ah już widzę te niespodziewane spotkania...przypadkowe spojrzenia...częste "wpadanie" na siebie...No to kiedy Liz się przeprowadza??Alec też mieszka całkiem blisko.
Po tym fragmencie naszły mnie jakieś takie dziwne myśli Tak wpadło mi do głowy, że _liz nie skończy może tego opowiadania szczęśliwym zakończeniem i znowu będziemy płakać na koniec Całe to Manticore chyba tak łatwo nie odpuści no i Zacka też Liz raczej ot tak nie zostawi. Eh _liz co ty szykujesz??- Nie zostawiaj mnie – szepnęła przez łzy
No wlasnie...ale nie wyszedł Został i jeszcze ją całował Jezuuu zaraz coś normalnie rozbiję ze złości I on wcale a wcale przystojny nie jest a co! Alec jest tysiąc razy fajniejszy
Nie mów tego przy H. bo oberwiesz.
Ja tam wole Zacka... Alec to taki duzy dzieciak. Chociaz nie powiem, daje wieksze pole do wyobrazni
Nie martw się Mleczna Wróżko sępikami. One po prostu przechodzą obecnie tę najgorszą najgłębszą fazę zawirusowania x-tremerowym bakcylem. Pamiętasz, ja też przez to przechodziłam Ale niedługo wszystko się w nich ułagodzi (w niektórych już zaczęło się uspokajać) i zaczną inaczej spoglądać na Zacka. Natomiast Alec jest dużym dzieckiem jak każdy facet...
Miałam dzisiaj nie zamieszczać kolejnej części z czystego lenistwa, ale co mi tam... Macie sępiki. A! Pamiętacie, jak na początku, w notce autorskiej wspomniałam, że moga pojawić się postacie z Roswell, ale w dośc nietypowych rolach?! Dzisiaj pojawia się pierwsza postać I nie stwarza zbyt miłego wrażenia, hehe.
14.
Jak długo żyjesz, jak wysoko się wzbijesz
Uśmiechy oddane, łzy wypłakane
Tak to będzie wyglądać...
Muzyka sączyła się i ginęła wśród głośnego harmideru. Jak co wieczór Crash było oblegane. Teraz jeszcze bardziej, bo wszyscy świętowali. W zasadzie jeszcze nie wiedzieli co, ale to Max ich zaprosiła na wyraźną prośbę Zacka. Najwyraxniej było coś, o czym nie wiedziała.
Przesunęła spojrzenie w stronę stołu bilardowego. Sketchy usiłował pokonać w grze Aleca, co oczywiście było niemożliwym osiągnięciem. Do tej pory jeszcze nikt go nie pokojnał, nawet ona. Marne szanse Sketchy. Zerknęła na 494. Nie zdziwiło jej ani odrobinę, że na jego ustach tkwił tradycyjny uśmieszek, bo oto przylepiła się do niego jakas panienka.
Max przewróciła oczami i powróciła myślami do siedzącego z nią Logana. Też przyszedł. W zasadzie wykpił się chęcią rozerwania się, ale za dobrze go znała. Logan z własnej woli w klubie i tylko w celach rozrywkowych? Bujda na resorach. Ale udawała, że mu wierzy, bo jego autentyczny powód ją przerażał. Przyszedł by spędzić z nią czas. Miłe, ale... Uśmiechnęła się lekko. Na jeden wieczór mogła porzucić wszelkie „ale”.
Alec zaśmiał się, gdy Sketchy ponownie spudłował. Odsunął się na chwilę od blondynki i podszedł bliżej stołu. Przyjrzał się uważnie rozłożeniu bil, decydując się do rozegrania tego po najlepszej linii.
Blondynka zachichotała i cmoknęła go w policzek „na szczęście”. Wyszczerzył swoje białe ząbki i pochylił się nad stołem. Wycelował kij w białą bilę i po chwili usłyszał już tylko jęk Sketchego i pisk zachwytu blondyneczki. Uśmieszek nasunął się momentalnie na jego usta.
- Ktoś jeszcze twierdzi, że mnie pokona? - jego ton był tryumfalny
- Ja chętnie spróbuję – czyjś aksamitny głos przykuł jego uwagę
Przesunął zielony wzrok po blacie stołu bilardowego aż zatrzymał go na ciemnych biodrówkach osoby stojącej przy krawędzi. Powolutku jego spojrzenie prześlizgnęło się w górę, obejmując cała postać.
Idealnie proporcjonalne, drobne, przyjemnie krągłe ciało. Głaska, karmelowa skóra. Fale ciemnych włosów spływających na ramiona. Orzechowe tęczówki mieniące się mrocznymi ognikami. Rozchylone usta w lekkim, półkpiącym uśmieszku.
Wyprostował sięi nie odrywając od niej wzroku rzucił kij w jej kierunku. Złapała go jedną ręką i przeszła na drugą stronę stołu.
- Hej Liz – Sketchy powitał ją z bladym uśmiechem na twarzy
W normalnej sytuacji prychnęłaby i minęła go bez słowa, jak to zwykła robić do tej pory w Jam Pony. Ale jakoś nie chciała mu rujnować wieczoru, który w końcu był też j e j wieczorem. Lekko się uśmiechnęła w odpowiedzi.
Alec układał bile, chociaż kątem oka ciągle obserwował drobną brunetkę. Dziwne uczucie w żołądku powróciło, wywracając całe jego wnętrze do góry nogami. Nie miał pojęcia co ona tu robi ani tym bardziej, co chciała osiągnąć przez grę z nim.
Tymczasem blondynka w dość kiczowatej zielonej sukience podeszła do Liz kręcąc niemiłosiernie biodrami. Zachichotała i wyciągnęła dłoń w stronę brunetki, przedstawiając się.
- Maria. Ale wszyscy mówią mi 'Ria.
542 zmierzyła ją uważnym wzrokiem. Jasna, różana skóra paskudnie przyćmiona przez zielonkawą, błyszczącą sukienkę. Platynowe włosy krótko przycięte i z wywiniętymi końcówkami. A niesamowicie pełne usta pływały w błyszczyku.
Liz prychnęła i spojrzała na Aleca. Sądziła, że ma jednak jakiś gust. Ta, z pewnością nieletnia, panienka reprezentowała ten gorszy gatunek słodkiej lali na jedną noc. Mógł się bardziej postarać.
Alec podszedł, stając pomiędzy obiema dziewczynami. Choć mogło mu to schelbiać, to nie miał ochoty na kobiecą walkę, zwłaszcza, że wiedział, kto by wygrał.
- Nie przejmuj się 'Ria. Liz miała ciężkie dzieciństwo – uniósł lewy kącik ust do góry
Brunetka przewróciła oczami, ale nie mogła powstrzymać własnego uśmiechu.
Urodziła się w laboratorium, w wieku dziewięciu lat uczyła się, jak jednym ruchem ręki skręcić człowiekowi kark, nie sypiała prawie wcale, spędzała długie chwile z psycholami na Psy-Ops. Tak, można to było określić mianem cięzkiego dzieciństwa.
Oparła sięo kij i przechylając na bok głowę, zapytała:
- O co gramy? Jakas konkretna stawka?
Alec przyglądał jej się chwilę az w jego oczach pojawił się diabelski błysk. Pochylił się i szepnął jej coś na ucho. Jej powieki lekko się przymknęły i mrukneła coś nierozumiałego.
- Chciałbyś – ocknęła się wreszcie i rzuciła mu ostre spojrzenie
- Wiem, że TY byś chciała – uśmiechnął się niewinnie
Liz udała, że tego nie słyszy. Pochyliła się nad stołem, szykując do strzału. Zastygła na chwilę, czując na sobie przeszywający wzrok. To było rozpraszające, ale musiała się skupić. Chwila zimnej kalkulacji i... idealnie rozbiła bile, jednym ruchem posyłając trzy do łuz.
Uniosła się i z tryumfalnym uśmiechem spojrzała na Aleca. Też się uśmiechał. Chociaż miała wrażenie, że z całkiem innego powodu. Poczuła jak krew zaczyna w niej szybciej krążyć a wszystko przesiąkało zielonym kolorem. Napięła mięśnie i przeszła na drugi bok stołu, odpychając blondynkę.
- Odsuń się Rybie Usta – mruknęła przechylając się przez krawędź stołu
Kolejnym uderzeniem posłała jedną z kul wprost do łuzy.
- Widzę, że nastąpił cud – czyjś głos oderwał ją od gry – Ktoś wreszcie pokonuje Aleca.
Liz uśmiechnęła się, widząc Zacka. Jego ramię powędrowało wokół niej, a usta musnęły przelotnie jej wargi.
Zielonooki zamarł, napinając wszystkie mięśnie. Nie odrywał od nich wzroku, uwaznie śledząc każdy ruch. Nie podobało mu się to ani odrobinę. A zwłaszcza to, że Liz najwyraźniej to odpowiadało. Gdzieś w głębi niego coś się gotowało ze złości i miało ochotę rzucić się na Zacka. W ogóle jak to możliwe, że tak sie zachowywali, skoro znali się ledwie tydzień?
Nie! Nie znali się. On jej nie znał. Zack jej nie znał. Wiedział o niej tyle, co Max o manicure. Zack nie miał pojęcia jaka ona jest naprawdę, co tkwi w jej wnętrzu, jak potrafi kochać i nienawidzić, ile wycierpiała. Zack nie wiedział, co kiedyś przeszła i jak się zmieniła tylko dzięki uczuciu. Zack nie wiedział jaki to ból patrzeć na nią i nie móc jej mieć.
Stop.
Alec nabrał głęboko powietrza, usiłując uwolnić się od tych myśli. Dręczyły go, jakby był o nią... zazdrosny. Prawie prychnął. Z pewnością nie był zazdrosny. Mógł mieć mnóstwo dziewczyn, a ta nie była wcale szczególna.
Może tylko pod jednym względem – kiedyś go kochała.
- Idę poszukać Max, zaraz wracam – Zack usmiechnął się po raz nie wiadomo już który
Liz powróciła do gry. Szykowała się do kolejnego uderzenia, kiedy jej wzrok nieznacznie skierował sie w stronę Aleca. Łapki blondyny wędrowały po jego ciele, a on się nawet nie odsunął. Jej różowe usta były coraz bliżej niego, a w Liz coś sie zaczynało buntować. Niekontrolowanie wykonała strzał i... spudłowała.
Wyprostowała się i rzuciła Alecowi mordercze spojrzenie, jakby to była jego wina. Nie zdziwiło jej, że on był tym rozbawiony. Jego chyba wszystko bawiło, a już zwłaszcza to, co miało związek z dziewczynami.
Podeszła do niego, nie zwracając uwagi na to, że praktycznie zdeptała Marię. Z kwaśnym uśmiechem i rozdrażnionym głosem oznajmiła:
- Twój ruch.
Chyba powinna to inaczej sformułować... Momentalnie Alec przyparł ja do stołu, wyjmując z jej dłoni kij i kładąc go na blacie. Usta wygięły się w półuśmieszku.
Liz jęknęła , odchylając lekko głowe do tyłu. Powinna go odepchnąć, pokazać mu gdzie jego miejsce, dać do zrozumienia, że ma tego serdecznie dość. Ael nie potrafiła unieść nawet ręki. Jej spojrzenie jedynie padło na zszokowaną blondynkę, która wgapiała się w nich z otwartymi ustami, po czym przesunęła wzrok ponownie na Aleca.
- I co zrobisz teraz? - zapytał półszeptem
c.d.n.
Na takie pytania nie odpowiadam. Powinnyście się przyzwyczaić, że mogę zrobić wszystko. Dosłownie wszystko!!!Tylko troszku mi go szkoda. Liz się opamięta, wróci do Aleca, a Zack zostanie na lodzie... NO BO CHYBA LIZ SIĘ OPAMIĘTA, CO?? Ale chyba nie zakatrupisz Zacka??
Yyy... chyba nie zrozumiałam... jaki cliffhangerek? Gdzie tam był cliffhangerek?Część naprawdę dobra, a przy okazji mały cliffhangerek
Nie powiem, bo się załamiecie I pamiętajcie, że nawet jeśli w środku opowieści coś się zaczyna ładnie układać, to w moich ff na długo tak nie pozostaje...Eh _liz co ty szykujesz??
Miałam dzisiaj nie zamieszczać kolejnej części z czystego lenistwa, ale co mi tam... Macie sępiki. A! Pamiętacie, jak na początku, w notce autorskiej wspomniałam, że moga pojawić się postacie z Roswell, ale w dośc nietypowych rolach?! Dzisiaj pojawia się pierwsza postać I nie stwarza zbyt miłego wrażenia, hehe.
14.
Jak długo żyjesz, jak wysoko się wzbijesz
Uśmiechy oddane, łzy wypłakane
Tak to będzie wyglądać...
Muzyka sączyła się i ginęła wśród głośnego harmideru. Jak co wieczór Crash było oblegane. Teraz jeszcze bardziej, bo wszyscy świętowali. W zasadzie jeszcze nie wiedzieli co, ale to Max ich zaprosiła na wyraźną prośbę Zacka. Najwyraxniej było coś, o czym nie wiedziała.
Przesunęła spojrzenie w stronę stołu bilardowego. Sketchy usiłował pokonać w grze Aleca, co oczywiście było niemożliwym osiągnięciem. Do tej pory jeszcze nikt go nie pokojnał, nawet ona. Marne szanse Sketchy. Zerknęła na 494. Nie zdziwiło jej ani odrobinę, że na jego ustach tkwił tradycyjny uśmieszek, bo oto przylepiła się do niego jakas panienka.
Max przewróciła oczami i powróciła myślami do siedzącego z nią Logana. Też przyszedł. W zasadzie wykpił się chęcią rozerwania się, ale za dobrze go znała. Logan z własnej woli w klubie i tylko w celach rozrywkowych? Bujda na resorach. Ale udawała, że mu wierzy, bo jego autentyczny powód ją przerażał. Przyszedł by spędzić z nią czas. Miłe, ale... Uśmiechnęła się lekko. Na jeden wieczór mogła porzucić wszelkie „ale”.
Alec zaśmiał się, gdy Sketchy ponownie spudłował. Odsunął się na chwilę od blondynki i podszedł bliżej stołu. Przyjrzał się uważnie rozłożeniu bil, decydując się do rozegrania tego po najlepszej linii.
Blondynka zachichotała i cmoknęła go w policzek „na szczęście”. Wyszczerzył swoje białe ząbki i pochylił się nad stołem. Wycelował kij w białą bilę i po chwili usłyszał już tylko jęk Sketchego i pisk zachwytu blondyneczki. Uśmieszek nasunął się momentalnie na jego usta.
- Ktoś jeszcze twierdzi, że mnie pokona? - jego ton był tryumfalny
- Ja chętnie spróbuję – czyjś aksamitny głos przykuł jego uwagę
Przesunął zielony wzrok po blacie stołu bilardowego aż zatrzymał go na ciemnych biodrówkach osoby stojącej przy krawędzi. Powolutku jego spojrzenie prześlizgnęło się w górę, obejmując cała postać.
Idealnie proporcjonalne, drobne, przyjemnie krągłe ciało. Głaska, karmelowa skóra. Fale ciemnych włosów spływających na ramiona. Orzechowe tęczówki mieniące się mrocznymi ognikami. Rozchylone usta w lekkim, półkpiącym uśmieszku.
Wyprostował sięi nie odrywając od niej wzroku rzucił kij w jej kierunku. Złapała go jedną ręką i przeszła na drugą stronę stołu.
- Hej Liz – Sketchy powitał ją z bladym uśmiechem na twarzy
W normalnej sytuacji prychnęłaby i minęła go bez słowa, jak to zwykła robić do tej pory w Jam Pony. Ale jakoś nie chciała mu rujnować wieczoru, który w końcu był też j e j wieczorem. Lekko się uśmiechnęła w odpowiedzi.
Alec układał bile, chociaż kątem oka ciągle obserwował drobną brunetkę. Dziwne uczucie w żołądku powróciło, wywracając całe jego wnętrze do góry nogami. Nie miał pojęcia co ona tu robi ani tym bardziej, co chciała osiągnąć przez grę z nim.
Tymczasem blondynka w dość kiczowatej zielonej sukience podeszła do Liz kręcąc niemiłosiernie biodrami. Zachichotała i wyciągnęła dłoń w stronę brunetki, przedstawiając się.
- Maria. Ale wszyscy mówią mi 'Ria.
542 zmierzyła ją uważnym wzrokiem. Jasna, różana skóra paskudnie przyćmiona przez zielonkawą, błyszczącą sukienkę. Platynowe włosy krótko przycięte i z wywiniętymi końcówkami. A niesamowicie pełne usta pływały w błyszczyku.
Liz prychnęła i spojrzała na Aleca. Sądziła, że ma jednak jakiś gust. Ta, z pewnością nieletnia, panienka reprezentowała ten gorszy gatunek słodkiej lali na jedną noc. Mógł się bardziej postarać.
Alec podszedł, stając pomiędzy obiema dziewczynami. Choć mogło mu to schelbiać, to nie miał ochoty na kobiecą walkę, zwłaszcza, że wiedział, kto by wygrał.
- Nie przejmuj się 'Ria. Liz miała ciężkie dzieciństwo – uniósł lewy kącik ust do góry
Brunetka przewróciła oczami, ale nie mogła powstrzymać własnego uśmiechu.
Urodziła się w laboratorium, w wieku dziewięciu lat uczyła się, jak jednym ruchem ręki skręcić człowiekowi kark, nie sypiała prawie wcale, spędzała długie chwile z psycholami na Psy-Ops. Tak, można to było określić mianem cięzkiego dzieciństwa.
Oparła sięo kij i przechylając na bok głowę, zapytała:
- O co gramy? Jakas konkretna stawka?
Alec przyglądał jej się chwilę az w jego oczach pojawił się diabelski błysk. Pochylił się i szepnął jej coś na ucho. Jej powieki lekko się przymknęły i mrukneła coś nierozumiałego.
- Chciałbyś – ocknęła się wreszcie i rzuciła mu ostre spojrzenie
- Wiem, że TY byś chciała – uśmiechnął się niewinnie
Liz udała, że tego nie słyszy. Pochyliła się nad stołem, szykując do strzału. Zastygła na chwilę, czując na sobie przeszywający wzrok. To było rozpraszające, ale musiała się skupić. Chwila zimnej kalkulacji i... idealnie rozbiła bile, jednym ruchem posyłając trzy do łuz.
Uniosła się i z tryumfalnym uśmiechem spojrzała na Aleca. Też się uśmiechał. Chociaż miała wrażenie, że z całkiem innego powodu. Poczuła jak krew zaczyna w niej szybciej krążyć a wszystko przesiąkało zielonym kolorem. Napięła mięśnie i przeszła na drugi bok stołu, odpychając blondynkę.
- Odsuń się Rybie Usta – mruknęła przechylając się przez krawędź stołu
Kolejnym uderzeniem posłała jedną z kul wprost do łuzy.
- Widzę, że nastąpił cud – czyjś głos oderwał ją od gry – Ktoś wreszcie pokonuje Aleca.
Liz uśmiechnęła się, widząc Zacka. Jego ramię powędrowało wokół niej, a usta musnęły przelotnie jej wargi.
Zielonooki zamarł, napinając wszystkie mięśnie. Nie odrywał od nich wzroku, uwaznie śledząc każdy ruch. Nie podobało mu się to ani odrobinę. A zwłaszcza to, że Liz najwyraźniej to odpowiadało. Gdzieś w głębi niego coś się gotowało ze złości i miało ochotę rzucić się na Zacka. W ogóle jak to możliwe, że tak sie zachowywali, skoro znali się ledwie tydzień?
Nie! Nie znali się. On jej nie znał. Zack jej nie znał. Wiedział o niej tyle, co Max o manicure. Zack nie miał pojęcia jaka ona jest naprawdę, co tkwi w jej wnętrzu, jak potrafi kochać i nienawidzić, ile wycierpiała. Zack nie wiedział, co kiedyś przeszła i jak się zmieniła tylko dzięki uczuciu. Zack nie wiedział jaki to ból patrzeć na nią i nie móc jej mieć.
Stop.
Alec nabrał głęboko powietrza, usiłując uwolnić się od tych myśli. Dręczyły go, jakby był o nią... zazdrosny. Prawie prychnął. Z pewnością nie był zazdrosny. Mógł mieć mnóstwo dziewczyn, a ta nie była wcale szczególna.
Może tylko pod jednym względem – kiedyś go kochała.
- Idę poszukać Max, zaraz wracam – Zack usmiechnął się po raz nie wiadomo już który
Liz powróciła do gry. Szykowała się do kolejnego uderzenia, kiedy jej wzrok nieznacznie skierował sie w stronę Aleca. Łapki blondyny wędrowały po jego ciele, a on się nawet nie odsunął. Jej różowe usta były coraz bliżej niego, a w Liz coś sie zaczynało buntować. Niekontrolowanie wykonała strzał i... spudłowała.
Wyprostowała się i rzuciła Alecowi mordercze spojrzenie, jakby to była jego wina. Nie zdziwiło jej, że on był tym rozbawiony. Jego chyba wszystko bawiło, a już zwłaszcza to, co miało związek z dziewczynami.
Podeszła do niego, nie zwracając uwagi na to, że praktycznie zdeptała Marię. Z kwaśnym uśmiechem i rozdrażnionym głosem oznajmiła:
- Twój ruch.
Chyba powinna to inaczej sformułować... Momentalnie Alec przyparł ja do stołu, wyjmując z jej dłoni kij i kładąc go na blacie. Usta wygięły się w półuśmieszku.
Liz jęknęła , odchylając lekko głowe do tyłu. Powinna go odepchnąć, pokazać mu gdzie jego miejsce, dać do zrozumienia, że ma tego serdecznie dość. Ael nie potrafiła unieść nawet ręki. Jej spojrzenie jedynie padło na zszokowaną blondynkę, która wgapiała się w nich z otwartymi ustami, po czym przesunęła wzrok ponownie na Aleca.
- I co zrobisz teraz? - zapytał półszeptem
c.d.n.
Tylko na jeden? Przydałoby się na więcej... Logan się stara, a ona...Max przewróciła oczami i powróciła myślami do siedzącego z nią Logana. Też przyszedł. W zasadzie wykpił się chęcią rozerwania się, ale za dobrze go znała. Logan z własnej woli w klubie i tylko w celach rozrywkowych? Bujda na resorach. Ale udawała, że mu wierzy, bo jego autentyczny powód ją przerażał. Przyszedł by spędzić z nią czas. Miłe, ale... Uśmiechnęła się lekko. Na jeden wieczór mogła porzucić wszelkie „ale”.
Alec zaśmiał się, gdy Sketchy ponownie spudłował. Odsunął się na chwilę od blondynki i podszedł bliżej stołu. Przyjrzał się uważnie rozłożeniu bil, decydując się do rozegrania tego po najlepszej linii.
Blondynka zachichotała i cmoknęła go w policzek „na szczęście”. Wyszczerzył swoje białe ząbki i pochylił się nad stołem. Wycelował kij w białą bilę i po chwili usłyszał już tylko jęk Sketchego i pisk zachwytu blondyneczki.
No właśnie!Tymczasem blondynka w dość kiczowatej zielonej sukience podeszła do Liz kręcąc niemiłosiernie biodrami. Zachichotała i wyciągnęła dłoń w stronę brunetki, przedstawiając się.
- Maria. Ale wszyscy mówią mi 'Ria.
542 zmierzyła ją uważnym wzrokiem. Jasna, różana skóra paskudnie przyćmiona przez zielonkawą, błyszczącą sukienkę. Platynowe włosy krótko przycięte i z wywiniętymi końcówkami. A niesamowicie pełne usta pływały w błyszczyku.
Liz prychnęła i spojrzała na Aleca. Sądziła, że ma jednak jakiś gust. Ta, z pewnością nieletnia, panienka reprezentowała ten gorszy gatunek słodkiej lali na jedną noc. Mógł się bardziej postarać.
Zaskoczyłaś mnie z taką Marią - nierozgarniętym blond bimbem. TEGO z pewnością się nie spodziewałam. Ale zobaczymy, jak to będzie z "lalunią" dalej...
Ta jego pewność siebie... Kto by pomyślał, że jeszcze niedawno był zbity z tropu i to bardzo? Uważaj Alec, bo możesz zostać znokautowany i to niekoniecznie w bilardzie...Uśmieszek nasunął się momentalnie na jego usta.
- Ktoś jeszcze twierdzi, że mnie pokona? - jego ton był tryumfalny
Czyżby aluzja do jej niedawnego stanu...?Oparła sięo kij i przechylając na bok głowę, zapytała:
- O co gramy? Jakas konkretna stawka?
Alec przyglądał jej się chwilę az w jego oczach pojawił się diabelski błysk. Pochylił się i szepnął jej coś na ucho. Jej powieki lekko się przymknęły i mrukneła coś nierozumiałego.
- Chciałbyś – ocknęła się wreszcie i rzuciła mu ostre spojrzenie
- Wiem, że TY byś chciała – uśmiechnął się niewinnie
:lol::lol: Nie ma co liczyć na pozytywniejsze relacje Liz/'Ria? A co tam, jeśli on taka pozostanie, to nic nie szkodzi. Przynajmniej mi...Napięła mięśnie i przeszła na drugi bok stołu, odpychając blondynkę.
- Odsuń się Rybie Usta – mruknęła przechylając się przez krawędź stołu
BTW, moja koleżanka mówiła na nią Podwójne Usta Murzyna. :lol:
Alec jest zazdrosny i niech nawet nie próbuje zaprzeczać... I niech nie zgrywa świętego, bo oni też krótko się znali (teoretycznie) i wcale nie zachowywali lepiej niż Zack/Liz...- Widzę, że nastąpił cud – czyjś głos oderwał ją od gry – Ktoś wreszcie pokonuje Aleca.
Liz uśmiechnęła się, widząc Zacka. Jego ramię powędrowało wokół niej, a usta musnęły przelotnie jej wargi.
Zielonooki zamarł, napinając wszystkie mięśnie. Nie odrywał od nich wzroku, uwaznie śledząc każdy ruch. Nie podobało mu się to ani odrobinę. A zwłaszcza to, że Liz najwyraźniej to odpowiadało. Gdzieś w głębi niego coś się gotowało ze złości i miało ochotę rzucić się na Zacka. W ogóle jak to możliwe, że tak sie zachowywali, skoro znali się ledwie tydzień?
Nie! Nie znali się. On jej nie znał. Zack jej nie znał. Wiedział o niej tyle, co Max o manicure. Zack nie miał pojęcia jaka ona jest naprawdę, co tkwi w jej wnętrzu, jak potrafi kochać i nienawidzić, ile wycierpiała. Zack nie wiedział, co kiedyś przeszła i jak się zmieniła tylko dzięki uczuciu. Zack nie wiedział jaki to ból patrzeć na nią i nie móc jej mieć.
Stop.
Alec nabrał głęboko powietrza, usiłując uwolnić się od tych myśli. Dręczyły go, jakby był o nią... zazdrosny. Prawie prychnął. Z pewnością nie był zazdrosny. Mógł mieć mnóstwo dziewczyn, a ta nie była wcale szczególna.
Może tylko pod jednym względem – kiedyś go kochała.
Czemu się poddał? Nie będzie jej miał, jeśli się nie postara. O ile rozumiem jego wcześniejsze zachowanie, to teraz mnie wnerwia. Zamiast rozwodzić się nad tym, jak Zack NIE zna Liz, powinien coś zrobić. Taktyka zaprzeczania jeszcze nikomu niczego dobrego nie przyniosła. Ale... będę miała satysfakcję, kiedy będzie męczył się z zazdrości, widząc Zacka i Liz razem. Może wtedy coś zrozumie...
Ona też jest zazdrosna... Jak długo będą się bawić w kotka i myszkę?Liz powróciła do gry. Szykowała się do kolejnego uderzenia, kiedy jej wzrok nieznacznie skierował sie w stronę Aleca. Łapki blondyny wędrowały po jego ciele, a on się nawet nie odsunął. Jej różowe usta były coraz bliżej niego, a w Liz coś sie zaczynało buntować. Niekontrolowanie wykonała strzał i... spudłowała.
Bum! Liz w patowej sytuacji. Ha, ha, jak z tego wyjdzie?Podeszła do niego, nie zwracając uwagi na to, że praktycznie zdeptała Marię. Z kwaśnym uśmiechem i rozdrażnionym głosem oznajmiła:
- Twój ruch.
Chyba powinna to inaczej sformułować... Momentalnie Alec przyparł ja do stołu, wyjmując z jej dłoni kij i kładąc go na blacie. Usta wygięły się w półuśmieszku.
Liz jęknęła , odchylając lekko głowe do tyłu. Powinna go odepchnąć, pokazać mu gdzie jego miejsce, dać do zrozumienia, że ma tego serdecznie dość. Ael nie potrafiła unieść nawet ręki. Jej spojrzenie jedynie padło na zszokowaną blondynkę, która wgapiała się w nich z otwartymi ustami, po czym przesunęła wzrok ponownie na Aleca.
- I co zrobisz teraz? - zapytał półszeptem
Ta część była taka... rozluźniająca, w miarę spokojna, trochę zaskakująca (Maria), ale to chyba cisza przed burzą, prawda?
Mężczyzna uważa, że wie, ale kobieta wie lepiej. - chińskie
Jak miło widzieć kolejną część SZD _liz rozpieszczej nas tak jeszcze
Tak kiedyś go kochała i jeszcze to sobie przypomni Musi to sobie przypomnieć...
_liz tłum krzyczy więcej
Hyhy Taaa Liz pojawiła się w odpowiednim miejscu i o odpowiedniej porze- Ktoś jeszcze twierdzi, że mnie pokona? - jego ton był tryumfalny
- Ja chętnie spróbuję – czyjś aksamitny głos przykuł jego uwagę.
Jak to jej? Chodzi o to, że może Zack chce przedstawić ją jako swoją dziewczynę? Jezuuu tylko nie toAle jakoś nie chciała mu rujnować wieczoru, który w końcu był też j e j wieczorem.
Buahahaha niezłe Nie spodziewałam sie zobaczyć tu Marii i to w takiej roli Umiesz zaskakiwać _liz- Maria. Ale wszyscy mówią mi 'Ria.
542 zmierzyła ją uważnym wzrokiem. Jasna, różana skóra paskudnie przyćmiona przez zielonkawą, błyszczącą sukienkę. Platynowe włosy krótko przycięte i z wywiniętymi końcówkami. A niesamowicie pełne usta pływały w błyszczyku.
Oni są tacy uroczy razem Tak tak więc Alec nadal ma wpływy na Liz Oby tak dalejOparła sięo kij i przechylając na bok głowę, zapytała:
- O co gramy? Jakas konkretna stawka?
Alec przyglądał jej się chwilę az w jego oczach pojawił się diabelski błysk. Pochylił się i szepnął jej coś na ucho. Jej powieki lekko się przymknęły i mrukneła coś nierozumiałego.
- Chciałbyś – ocknęła się wreszcie i rzuciła mu ostre spojrzenie
- Wiem, że TY byś chciała – uśmiechnął się niewinnie
Ajjjj więc jednak to prawda... Do tej pory żyłam jeszcze nadzieją, że może coś się zmieni, ale jak oni już tak publicznie to... Ech... No i Alec jest zazdrosny Tak 3mać- Widzę, że nastąpił cud – czyjś głos oderwał ją od gry – Ktoś wreszcie pokonuje Aleca.
Liz uśmiechnęła się, widząc Zacka. Jego ramię powędrowało wokół niej, a usta musnęły przelotnie jej wargi.
Zielonooki zamarł, napinając wszystkie mięśnie. Nie odrywał od nich wzroku, uwaznie śledząc każdy ruch. Nie podobało mu się to ani odrobinę. A zwłaszcza to, że Liz najwyraźniej to odpowiadało. Gdzieś w głębi niego coś się gotowało ze złości i miało ochotę rzucić się na Zacka. W ogóle jak to możliwe, że tak sie zachowywali, skoro znali się ledwie tydzień?
Nie! Nie znali się. On jej nie znał. Zack jej nie znał. Wiedział o niej tyle, co Max o manicure. Zack nie miał pojęcia jaka ona jest naprawdę, co tkwi w jej wnętrzu, jak potrafi kochać i nienawidzić, ile wycierpiała. Zack nie wiedział, co kiedyś przeszła i jak się zmieniła tylko dzięki uczuciu. Zack nie wiedział jaki to ból patrzeć na nią i nie móc jej mieć.
Stop.
Alec nabrał głęboko powietrza, usiłując uwolnić się od tych myśli. Dręczyły go, jakby był o nią... zazdrosny. Prawie prychnął. Z pewnością nie był zazdrosny. Mógł mieć mnóstwo dziewczyn, a ta nie była wcale szczególna.
Może tylko pod jednym względem – kiedyś go kochała.
Tak kiedyś go kochała i jeszcze to sobie przypomni Musi to sobie przypomnieć...
To jest to co sępiki lubią najbardziej 'Niebezpieczne zbliżenia' pomiędzy Aleciem i Liz, która nie może mu sie oprzeć Ciekawe co będzie dalej... Przyjdzie Zack i przerwie tą wspamiałą chwilę? Czy może Liz się opamięta i pośle zielonookiego w diabły? Obydwu pierwszych wersji nie chcemy Najlepiej byłoby gdyby Alec pocałował Liz a ona sobie wszytsko przypomniała i... Ehem chyba tez mam duszę romantyczki tak jak nowa, ale co tam pomarzyć zawsze możnaPodeszła do niego, nie zwracając uwagi na to, że praktycznie zdeptała Marię. Z kwaśnym uśmiechem i rozdrażnionym głosem oznajmiła:
- Twój ruch.
Chyba powinna to inaczej sformułować... Momentalnie Alec przyparł ja do stołu, wyjmując z jej dłoni kij i kładąc go na blacie. Usta wygięły się w półuśmieszku.
Liz jęknęła , odchylając lekko głowe do tyłu. Powinna go odepchnąć, pokazać mu gdzie jego miejsce, dać do zrozumienia, że ma tego serdecznie dość. Ael nie potrafiła unieść nawet ręki. Jej spojrzenie jedynie padło na zszokowaną blondynkę, która wgapiała się w nich z otwartymi ustami, po czym przesunęła wzrok ponownie na Aleca.
- I co zrobisz teraz? - zapytał półszeptem
_liz tłum krzyczy więcej
Jejq _liz z tą 'Rią to wypaliłaś. Normalnie z krzesła spadłam Jak napisałaś na początku o postaci z roswell to bardzo byłam ciekawa kto to taki, ale w trakcie czytania części jakoś mi to wyleciało z głowy i się nie zastanawiałam nad tą blondi z "rybimi ustami" a tu nagle
Dobre dobre- Maria. Ale wszyscy mówią mi 'Ria.
Aj te ich przekomarzanie się Jak ja to lubię Co on mógł jej tam szepnąć Naprawdę nie mam zielonego pojęcia....Oparła sięo kij i przechylając na bok głowę, zapytała:
- O co gramy? Jakas konkretna stawka?
Alec przyglądał jej się chwilę az w jego oczach pojawił się diabelski błysk. Pochylił się i szepnął jej coś na ucho. Jej powieki lekko się przymknęły i mrukneła coś nierozumiałego.
- Chciałbyś – ocknęła się wreszcie i rzuciła mu ostre spojrzenie
- Wiem, że TY byś chciała – uśmiechnął się niewinnie
Ha ktoś tu jest zazdrosny. Aż miło popatrzeć jak Alec stara sie opanować widząc Liz z Zackiem...Liz uśmiechnęła się, widząc Zacka. Jego ramię powędrowało wokół niej, a usta musnęły przelotnie jej wargi.
Zielonooki zamarł, napinając wszystkie mięśnie. Nie odrywał od nich wzroku, uwaznie śledząc każdy ruch. Nie podobało mu się to ani odrobinę. A zwłaszcza to, że Liz najwyraźniej to odpowiadało. Gdzieś w głębi niego coś się gotowało ze złości i miało ochotę rzucić się na Zacka.
No tak ona go kiedyś kochała. A że on ją kochał to nawet w myślach się nie przyzna. Bo ją kochał nie?? Napewno ją kochałMoże tylko pod jednym względem – kiedyś go kochała.
No właśnie Liz. Co teraz zrobisz?? Mam takie dziwne wrażenie, że nie będzie miała okazji nic zrobić, bo przeszkodzi im Zack. Liz co prawda też mogłaby go spławić, ale chyba jednak jest to mało prawdopodobne, skoro jak to napisała _liz, nie mogła nawet poruszyć ręką. eh...biedaczka- Twój ruch.
Chyba powinna to inaczej sformułować... Momentalnie Alec przyparł ja do stołu, wyjmując z jej dłoni kij i kładąc go na blacie. Usta wygięły się w półuśmieszku.
Liz jęknęła , odchylając lekko głowe do tyłu. Powinna go odepchnąć, pokazać mu gdzie jego miejsce, dać do zrozumienia, że ma tego serdecznie dość. Ael nie potrafiła unieść nawet ręki. Jej spojrzenie jedynie padło na zszokowaną blondynkę, która wgapiała się w nich z otwartymi ustami, po czym przesunęła wzrok ponownie na Aleca.
- I co zrobisz teraz? - zapytał półszeptem
Hmm, zdecydowanie was rozpieszczam. Ale ciii... oficjalnie przyjmijmy, że utrzymuję was przy życiu póki FN nie wróci do częstszego uaktualniania
A w części, którą wam za chwilkę wkleję jest jeden z moich ulubionych cytatów. Naprawdę idealnie oddaje praktycznie cały sens wszystkich części dotyczących wspomnień Aleca i Liz. Zobaczycie sami...
15.
Jak Jakub z Aniołem, tak jak z tym wspomnieniem
mocuję się, lecz nadaremnie
bo ono silniejsze ode mnie i
słodsze nieskończenie...
- I co zrobisz teraz? - zapytał półszeptem
Jęknęła tylko i wbiła wzrok w Sketchego, jakby szukała u niego pomocy. Momentalnie zamknęła powieki, kiedy poczuła ciepłe dłonie na swojej talii. Na swojej skórze. Spokojna do tej pory krew zdawała się występować z brzegów żył i oblewać ją całą, powodując rumieńce na policzkach. Ciało drżało lekko.
Alec przysunął się bliżej, choć jakkolwiek był blisko wciąż mu było mało. Piekielnica. Jak to robiła, że gdyby on chciał o niej zapomnieć i traktować jak inne, powodowała w nim przeciwne reakcje. Wzbudzała uczucia. Dziwne uczucia, których sam nie pojmował. Nawet teraz nie chodziło o wystraszenie jej, zdobycie dominacji czy inne przyziemne pragnienie. Liczyła się bliskość i to, jak od razu topniała w jego dłoniach.
Jeszcze żadna dziewczyna nie reagowała tak silnie na niego. U Liz to wszystko brało się z tych najgłębej schowanych pokładów, które tylko on umiał wyciągać. I mimo że to dawało mu pewną władzę, w ogóle tego nie czuł. Przeciwnie, sam reagował na nią jak nigdy wcześniej.
A raczej tak j a k w c z e ś n i e j, jeszcze za czasów jego pobytu w Manticore.
Oparła dłonie o jego klatkę piersiową usiłując go odepchnąć. Ale nawet nie stawiła lekkiego oporu. Przecież miała siłę i pewność, że może go nieźle skopać, a mimo to nie potrafiła nawet go od siebie odsunąć.
- Alec przestań – szepnęła i otworzyła oczy
- Przestać co? - zapytał najniewinniej
Obie dłonie przesunął w górę i w dół po odsłoniętym brzuchu, rozkoszując się tym niesamowitym drżeniem jakie w niej budził.
Nienawidziła tego, że tak łatwo się poddawała, że nie umiała się oprzeć. To było okropne mieć jeszcze świadomość, że przyszła tu z Zackiem. Że była z Zackiem. A Alec to widział, wiedział. Mimo to chciał napawać się jej słabością. Skąd w nim to pragnienie?
Dlaczego patrzyła na nią tak inaczej niż patrzyli inni? W zielonym spojrzeniu było coś więcej niż płytka żądza czy chęć tryumfu. I to ją przerażało.
- Nie patrz tak na mnie – szepnęła
- Jak? - spytał z rozbawieniem
- Tak, jak to robisz teraz.
- Nie podoba ci się jak na ciebie patrzę?
- Nie... to znaczy tak... przestań!
Usiłowała się odchylić do tyłu, ale na nic jej się to nie zdało, bo Alec pochylił się razem z nią. A może i bardziej niż ona, bo jego usta prawie musnęły jej policzek.
- Alec – jęknęła
Gorący oddech odbił się od delikatnej skóry.
- Lubisz jęczeć moje imię, prawda?
Wiedziała, że gdyby stał obok Zack lyb chociażby Max, gdyby zielonooki nie był tak blisko, gdyby nie obezwładniały jej zmysły, to prawdopodobnie zdzieliłaby go czymś ciężkim. Nie potrafiłą jednak nawet zaprzeczyć. Przymknęła powieki kompletnie nie kontrolując kolejnego westchnienia jego imienia.
- Alec – miękki szept wydobył się z jej ust, kiedy musnął ustami jej szyję
Wibrujący, cichy śmiech przesunął się po gładkiej skórze.
Boże, dlaczego to było takie trudne oprzeć mu się? Ruja przecież minęła, Liz miała więc pełną kontrolę nad sobą. Chociaż nie... To on miał kontrolę nad nią.
Przecież była z Zackiem. To on się chciał nią opiekować, przy nim czuła się bezpiecznie i spokojnie, przy nim wierzyła, że ucieczka z Manticore jest możliwa. To Zack dawał jej wiarę i siłę, prawda? Na myśl o błękitnookim blondynie nie przyszła jednak siła, tylko strach, że wróci i zastanie ją w takiej sytuacji z Aleciem. I ją zostawi wtedy na pastwę losu...
- Alec – jej głos był drżący i błagalny
494 uniósł głowę, wbijając szmaragdowe spojrzenie w jej twarz. Miał wrażenie, że ciemne tęczówki są przyćmione łzami.
- Proszę – jęknęła
Wszystko się w nim roztrzaskało, gdy zobaczył łzę spływającą po jej policzkach. Nie przypominał sobie by kiedykolwiek wcześniej płakała. A teraz... Zmiękł.
Wyraz jego spojrzenia zmienił się błyskawicznie. Teraz wydawało się, że to on jest przerażony i niepewny. I tak było. Wiedział, że Liz się go boi, boi tego jak na nią działał, nie rozumiała tego. On znał przyczynę, ten jeden powód zakopany głęboko w jej świadomości. Ale jego też to przerażało. Myśl, że to uczucie mogłoby się w nim odrodzić, że mogłoby mu na kims tak bardzo zależeć. A może i gorzej... Może to uczucie w nim nigdy nie umarło?
A ona nie chciała tej niepewności i pragnienia, wolała bezpieczeństwo przy boku Zacka. Prawie płakała błagając go o ten wybór.
Odsunął się na krok, uwalniając ją i sprowadzając chłód na jej ciało. Zielony wzrok z nieopanowanym smutkiem i bólem spoglądał na nią, wiedząc że za chwilę odzyska kontrolę i wróci myślami do Zacka. Alec nie miał pojęcia dlaczego sama myśl o tym tak bardzo bolała.
Liz odzyskiwała kontrolę nad swoim ciałem i zmysłami. Krew powoli stygła a oddech stawał się równomierny i pełny. Uniosła wciąż zmętniony wzrok na niego. Dziwnie się czuła bez jego bliskości, zupełnie jakby coś zgubiła, straciła. A przecież sama chciała by ją zostawił w spokoju. Kolejne głęboko przerażające uczucie. Nawet nie wiedziała, że ma w sobie taką gamę emocji, które uwalniał Alec. Tak, tylko Alec, ale przecież była z Zackiem.
Błyskawicznie otrząsnęła się z zamyślenia i oderwała spojrzenie od przygaszonych oczu 494. Nabrała głęboko powietrza.
- Jestem z Zackiem – powiedziała cicho
Jakby to miało być usprawiedliwienie. Może i było, tylko co chciała tym usprawiedliwić?
- Jestem z Zackiem – powtórzyła szeptem, po czym odeszła szybko na główną salę zapewne w poszukiwaniu 599
- Byłaś ze mną – mruknął sam do siebie, odprowadzając ją wzrokiem
* * *
Ugh, co sie z nią działo? Dopiero teraz, gdy była z dala od Aleca, miała pełną ochotę skręcić mu kark. No dobrze, może nie pozbawiłaby zielonookiego życia, ale skopałaby mu tyłek. W Manticore nauczyli ja jak sobie z takimi radzić.
W ogóle co on sobie wyobrażał? Za kogo on się uważał? Potrząsnęła głową i rozejrzała się dokoła. Gdzieś w tym tłumie był Zack i musiała go znaleźć. M u s i a ł a. Chciała jak najszybciej odzyskać spokój, który odebrał Aleca i niepokojąco gorące uczucia jakie w niej budził.
- Liz – jak na zawołanie usłyszała za sobą upragniony głos
Obróciła się z lekkim uśmiechem. Zack siedział przy stoliku z Max i kimś jeszcze. Brunetka uważnym wzrokiem zmierzyła okularnika o niezwykle tajemniczym spojrzeniu. Ale nic nie powiedziała, tylko podeszła i bez słowa zajęła jedno z wolnych miejsc.
- Pokonałaś Aleca? - Zack zapytał z niemałym zaciekawieniem
- Na to wygląda – odpowiedziała półuśmiechem
Max chrząknęła ostentacyjnie. Co się działo z facetami w pobliżu tej małej? Najpierw Alec, teraz Zack. Spojrzała uważnie na Logana, jakby obawiała się, że on tez padnie ofiarom uroku brunetki. Ale ku jej wyraźnemu zadowoleniu Logan spoglądał na Liz z czystym zaciekawieniem powodowanym podejrzliwością.
- A tak – Zack mruknął – To jest nasz znajomy, Logan. On załatwił tak szybko mieszkanie.
Liz skinęła głowa, powstrzymując uśmieszek nasuwający się na jej usta. Zdecydowanie za dużo nawyków typu Aleca nabierała. Ale nie mogła wytrzymać widząc te ich ukradkowe porozumiewawcze spojrzenia i próby utrzymania niewinności na twarzach. Nie byli nawet świadomi jej wiedzy.
Nie chciała się bawić w tę grę. Skoro już się zdecydowała by zostać i powierzyć się opiece tych X5, to wymagało to obustronnego zaufania i szczerości. I miała zamiar ich do tego zmusić.
- W takich czasach tak błyskawiczne załatwianie spraw? - ironia mieszała sie z udawaną ciekawością – Masz chyba znajomych na wysokich szczeblach.
Logan lekko się uśmiechnął, ale nie odpowiedział. Nie ufał jej. Za to ona miała wyraźny zamiar przekonania ich do swojej lojalności, chociaż w dośc nietypowy sposób. Pochyliła się nieco w jego stronę.
- Ah, tak. Przecież Eyes Only może wszystko.
Cała trójka zamarła. Zack od razu zaprzeczył ruchem głowy, zanim Guevara zdążyła go oskarżyć o wyjawienie tajemnicy. Spojrzeli na Liz, czekając na wyjaśnienia. Westchnęła. Byli strasznie znerwicowani.
- Dajcie spokój. Chyba nie sądziliście, że Manticore wysłało mnie tylko do zabicia Max. Oni wiedzą też o tobie, Logan.
c.d.n.
Logan i Max będą mieli sporo takich króciutkich ale treściwych scenek. Chociaż planuję ich wątek rozszerzyć przy okazji pewnej akcji... ale do tego jeszcze daleko. Za to poczekacie cierpliwie, bo będzie to chyba porządne rozwinięcie i dość satysfakcjonujące.Logan się stara, a ona...
Przykro mi, ale za Marią nie przepadam więc tak jakoś wyszło. W żadnym wcześniej ff jej nie skopałam ani nic, to tutaj się chociaż odrobinkę wyżyję. Dalej jej nie będzie. Była wykorzystana tylko do tego jednego rozdziału. Ale za to pojawi się inna postać kobieca z Roswell, która też zbyt ważnej rólki nie odegra, ale będzie dłużej na "tapecie" niż Maria. Ah, no i pojawi się też ktoś jeszcze znany z Roswell również w nietypowej roli. Ale to dopiero koło 30 części. Podsumowując, czekają was jeszcze dwie postacie z Roswell.Zaskoczyłaś mnie z taką Marią - nierozgarniętym blond bimbem. TEGO z pewnością się nie spodziewałam. Ale zobaczymy, jak to będzie z "lalunią" dalej...
Alec cały czas nie ma pojęcia co robić i dlaczego podchodzi do pewnych spraw tak a nie inaczej. Taki młynek... Oj, podejrzewam, że zostałby znokautowany bez mrugnięcia, gdyby tylko Liz potrafiła się opanować. Chociaż wreszcie od niej dostanie, ale nie w kolejnej części.Ta jego pewność siebie... Kto by pomyślał, że jeszcze niedawno był zbity z tropu i to bardzo? Uważaj Alec, bo możesz zostać znokautowany i to niekoniecznie w bilardzie...
Hehe. Żadne z tych. A już na pewno Liz się nie opamięta. Początkowo planowałam, że odzyskałaby rozum i zdzieliła zielonookiego czymś ciężkim, ale pisząc wpadł mi do głowy całkiem inny pomysł. Reakcja, której sam Alec się nie spodziewał i która jego zbiła z tropu.Ciekawe co będzie dalej... Przyjdzie Zack i przerwie tą wspamiałą chwilę? Czy może Liz się opamięta i pośle zielonookiego w diabły?
A w części, którą wam za chwilkę wkleję jest jeden z moich ulubionych cytatów. Naprawdę idealnie oddaje praktycznie cały sens wszystkich części dotyczących wspomnień Aleca i Liz. Zobaczycie sami...
15.
Jak Jakub z Aniołem, tak jak z tym wspomnieniem
mocuję się, lecz nadaremnie
bo ono silniejsze ode mnie i
słodsze nieskończenie...
- I co zrobisz teraz? - zapytał półszeptem
Jęknęła tylko i wbiła wzrok w Sketchego, jakby szukała u niego pomocy. Momentalnie zamknęła powieki, kiedy poczuła ciepłe dłonie na swojej talii. Na swojej skórze. Spokojna do tej pory krew zdawała się występować z brzegów żył i oblewać ją całą, powodując rumieńce na policzkach. Ciało drżało lekko.
Alec przysunął się bliżej, choć jakkolwiek był blisko wciąż mu było mało. Piekielnica. Jak to robiła, że gdyby on chciał o niej zapomnieć i traktować jak inne, powodowała w nim przeciwne reakcje. Wzbudzała uczucia. Dziwne uczucia, których sam nie pojmował. Nawet teraz nie chodziło o wystraszenie jej, zdobycie dominacji czy inne przyziemne pragnienie. Liczyła się bliskość i to, jak od razu topniała w jego dłoniach.
Jeszcze żadna dziewczyna nie reagowała tak silnie na niego. U Liz to wszystko brało się z tych najgłębej schowanych pokładów, które tylko on umiał wyciągać. I mimo że to dawało mu pewną władzę, w ogóle tego nie czuł. Przeciwnie, sam reagował na nią jak nigdy wcześniej.
A raczej tak j a k w c z e ś n i e j, jeszcze za czasów jego pobytu w Manticore.
Oparła dłonie o jego klatkę piersiową usiłując go odepchnąć. Ale nawet nie stawiła lekkiego oporu. Przecież miała siłę i pewność, że może go nieźle skopać, a mimo to nie potrafiła nawet go od siebie odsunąć.
- Alec przestań – szepnęła i otworzyła oczy
- Przestać co? - zapytał najniewinniej
Obie dłonie przesunął w górę i w dół po odsłoniętym brzuchu, rozkoszując się tym niesamowitym drżeniem jakie w niej budził.
Nienawidziła tego, że tak łatwo się poddawała, że nie umiała się oprzeć. To było okropne mieć jeszcze świadomość, że przyszła tu z Zackiem. Że była z Zackiem. A Alec to widział, wiedział. Mimo to chciał napawać się jej słabością. Skąd w nim to pragnienie?
Dlaczego patrzyła na nią tak inaczej niż patrzyli inni? W zielonym spojrzeniu było coś więcej niż płytka żądza czy chęć tryumfu. I to ją przerażało.
- Nie patrz tak na mnie – szepnęła
- Jak? - spytał z rozbawieniem
- Tak, jak to robisz teraz.
- Nie podoba ci się jak na ciebie patrzę?
- Nie... to znaczy tak... przestań!
Usiłowała się odchylić do tyłu, ale na nic jej się to nie zdało, bo Alec pochylił się razem z nią. A może i bardziej niż ona, bo jego usta prawie musnęły jej policzek.
- Alec – jęknęła
Gorący oddech odbił się od delikatnej skóry.
- Lubisz jęczeć moje imię, prawda?
Wiedziała, że gdyby stał obok Zack lyb chociażby Max, gdyby zielonooki nie był tak blisko, gdyby nie obezwładniały jej zmysły, to prawdopodobnie zdzieliłaby go czymś ciężkim. Nie potrafiłą jednak nawet zaprzeczyć. Przymknęła powieki kompletnie nie kontrolując kolejnego westchnienia jego imienia.
- Alec – miękki szept wydobył się z jej ust, kiedy musnął ustami jej szyję
Wibrujący, cichy śmiech przesunął się po gładkiej skórze.
Boże, dlaczego to było takie trudne oprzeć mu się? Ruja przecież minęła, Liz miała więc pełną kontrolę nad sobą. Chociaż nie... To on miał kontrolę nad nią.
Przecież była z Zackiem. To on się chciał nią opiekować, przy nim czuła się bezpiecznie i spokojnie, przy nim wierzyła, że ucieczka z Manticore jest możliwa. To Zack dawał jej wiarę i siłę, prawda? Na myśl o błękitnookim blondynie nie przyszła jednak siła, tylko strach, że wróci i zastanie ją w takiej sytuacji z Aleciem. I ją zostawi wtedy na pastwę losu...
- Alec – jej głos był drżący i błagalny
494 uniósł głowę, wbijając szmaragdowe spojrzenie w jej twarz. Miał wrażenie, że ciemne tęczówki są przyćmione łzami.
- Proszę – jęknęła
Wszystko się w nim roztrzaskało, gdy zobaczył łzę spływającą po jej policzkach. Nie przypominał sobie by kiedykolwiek wcześniej płakała. A teraz... Zmiękł.
Wyraz jego spojrzenia zmienił się błyskawicznie. Teraz wydawało się, że to on jest przerażony i niepewny. I tak było. Wiedział, że Liz się go boi, boi tego jak na nią działał, nie rozumiała tego. On znał przyczynę, ten jeden powód zakopany głęboko w jej świadomości. Ale jego też to przerażało. Myśl, że to uczucie mogłoby się w nim odrodzić, że mogłoby mu na kims tak bardzo zależeć. A może i gorzej... Może to uczucie w nim nigdy nie umarło?
A ona nie chciała tej niepewności i pragnienia, wolała bezpieczeństwo przy boku Zacka. Prawie płakała błagając go o ten wybór.
Odsunął się na krok, uwalniając ją i sprowadzając chłód na jej ciało. Zielony wzrok z nieopanowanym smutkiem i bólem spoglądał na nią, wiedząc że za chwilę odzyska kontrolę i wróci myślami do Zacka. Alec nie miał pojęcia dlaczego sama myśl o tym tak bardzo bolała.
Liz odzyskiwała kontrolę nad swoim ciałem i zmysłami. Krew powoli stygła a oddech stawał się równomierny i pełny. Uniosła wciąż zmętniony wzrok na niego. Dziwnie się czuła bez jego bliskości, zupełnie jakby coś zgubiła, straciła. A przecież sama chciała by ją zostawił w spokoju. Kolejne głęboko przerażające uczucie. Nawet nie wiedziała, że ma w sobie taką gamę emocji, które uwalniał Alec. Tak, tylko Alec, ale przecież była z Zackiem.
Błyskawicznie otrząsnęła się z zamyślenia i oderwała spojrzenie od przygaszonych oczu 494. Nabrała głęboko powietrza.
- Jestem z Zackiem – powiedziała cicho
Jakby to miało być usprawiedliwienie. Może i było, tylko co chciała tym usprawiedliwić?
- Jestem z Zackiem – powtórzyła szeptem, po czym odeszła szybko na główną salę zapewne w poszukiwaniu 599
- Byłaś ze mną – mruknął sam do siebie, odprowadzając ją wzrokiem
* * *
Ugh, co sie z nią działo? Dopiero teraz, gdy była z dala od Aleca, miała pełną ochotę skręcić mu kark. No dobrze, może nie pozbawiłaby zielonookiego życia, ale skopałaby mu tyłek. W Manticore nauczyli ja jak sobie z takimi radzić.
W ogóle co on sobie wyobrażał? Za kogo on się uważał? Potrząsnęła głową i rozejrzała się dokoła. Gdzieś w tym tłumie był Zack i musiała go znaleźć. M u s i a ł a. Chciała jak najszybciej odzyskać spokój, który odebrał Aleca i niepokojąco gorące uczucia jakie w niej budził.
- Liz – jak na zawołanie usłyszała za sobą upragniony głos
Obróciła się z lekkim uśmiechem. Zack siedział przy stoliku z Max i kimś jeszcze. Brunetka uważnym wzrokiem zmierzyła okularnika o niezwykle tajemniczym spojrzeniu. Ale nic nie powiedziała, tylko podeszła i bez słowa zajęła jedno z wolnych miejsc.
- Pokonałaś Aleca? - Zack zapytał z niemałym zaciekawieniem
- Na to wygląda – odpowiedziała półuśmiechem
Max chrząknęła ostentacyjnie. Co się działo z facetami w pobliżu tej małej? Najpierw Alec, teraz Zack. Spojrzała uważnie na Logana, jakby obawiała się, że on tez padnie ofiarom uroku brunetki. Ale ku jej wyraźnemu zadowoleniu Logan spoglądał na Liz z czystym zaciekawieniem powodowanym podejrzliwością.
- A tak – Zack mruknął – To jest nasz znajomy, Logan. On załatwił tak szybko mieszkanie.
Liz skinęła głowa, powstrzymując uśmieszek nasuwający się na jej usta. Zdecydowanie za dużo nawyków typu Aleca nabierała. Ale nie mogła wytrzymać widząc te ich ukradkowe porozumiewawcze spojrzenia i próby utrzymania niewinności na twarzach. Nie byli nawet świadomi jej wiedzy.
Nie chciała się bawić w tę grę. Skoro już się zdecydowała by zostać i powierzyć się opiece tych X5, to wymagało to obustronnego zaufania i szczerości. I miała zamiar ich do tego zmusić.
- W takich czasach tak błyskawiczne załatwianie spraw? - ironia mieszała sie z udawaną ciekawością – Masz chyba znajomych na wysokich szczeblach.
Logan lekko się uśmiechnął, ale nie odpowiedział. Nie ufał jej. Za to ona miała wyraźny zamiar przekonania ich do swojej lojalności, chociaż w dośc nietypowy sposób. Pochyliła się nieco w jego stronę.
- Ah, tak. Przecież Eyes Only może wszystko.
Cała trójka zamarła. Zack od razu zaprzeczył ruchem głowy, zanim Guevara zdążyła go oskarżyć o wyjawienie tajemnicy. Spojrzeli na Liz, czekając na wyjaśnienia. Westchnęła. Byli strasznie znerwicowani.
- Dajcie spokój. Chyba nie sądziliście, że Manticore wysłało mnie tylko do zabicia Max. Oni wiedzą też o tobie, Logan.
c.d.n.
_liz uwielbiamy Cię Sępiki są happy z nowej części
Ok _liz śępik Onarek prosi o więcej
No za to powinien oberwać Ach ten Alec tak cholernie zniewalający i bezczelny na dodatek- Lubisz jęczeć moje imię, prawda?
No tak takiego zakończenia się nie spodziewałam... Myślałam, że raczej Liz czymś go zdzieli Ale, ale to jest raczej smutne zakończenie tego momentu...- Alec – jej głos był drżący i błagalny
494 uniósł głowę, wbijając szmaragdowe spojrzenie w jej twarz. Miał wrażenie, że ciemne tęczówki są przyćmione łzami.
- Proszę – jęknęła
Wszystko się w nim roztrzaskało, gdy zobaczył łzę spływającą po jej policzkach. Nie przypominał sobie by kiedykolwiek wcześniej płakała. A teraz... Zmiękł.
Wyraz jego spojrzenia zmienił się błyskawicznie. Teraz wydawało się, że to on jest przerażony i niepewny. I tak było. Wiedział, że Liz się go boi, boi tego jak na nią działał, nie rozumiała tego. On znał przyczynę, ten jeden powód zakopany głęboko w jej świadomości. Ale jego też to przerażało. Myśl, że to uczucie mogłoby się w nim odrodzić, że mogłoby mu na kims tak bardzo zależeć. A może i gorzej... Może to uczucie w nim nigdy nie umarło?
A ona nie chciała tej niepewności i pragnienia, wolała bezpieczeństwo przy boku Zacka. Prawie płakała błagając go o ten wybór.
Odsunął się na krok, uwalniając ją i sprowadzając chłód na jej ciało. Zielony wzrok z nieopanowanym smutkiem i bólem spoglądał na nią, wiedząc że za chwilę odzyska kontrolę i wróci myślami do Zacka. Alec nie miał pojęcia dlaczego sama myśl o tym tak bardzo bolała.
Nie wiem czemu, ale miałąm ochotę się popłakać czytając to... Może dlatego, że właśnie zobaczyłam sobie 2 ostatnie odcinki 6 ostatniej serii Dawson's Creek, które sobie ściągnęłam i tam umarła Jen i smutkawo mi tak jakoś... Dlaczego DC miało 6 sezonów a Roswell tylko 3?Błyskawicznie otrząsnęła się z zamyślenia i oderwała spojrzenie od przygaszonych oczu 494. Nabrała głęboko powietrza.
- Jestem z Zackiem – powiedziała cicho
Jakby to miało być usprawiedliwienie. Może i było, tylko co chciała tym usprawiedliwić?
- Jestem z Zackiem – powtórzyła szeptem, po czym odeszła szybko na główną salę zapewne w poszukiwaniu 599
- Byłaś ze mną – mruknął sam do siebie, odprowadzając ją wzrokiem
Dlaczego? Bo go kocha nawet jeśli o tym nie wiem... Serducho jej podpowiada reagując tak na zielonookiego może się domyśli w końcu, miejmy nadziejęUgh, co sie z nią działo? Dopiero teraz, gdy była z dala od Aleca, miała pełną ochotę skręcić mu kark. No dobrze, może nie pozbawiłaby zielonookiego życia, ale skopałaby mu tyłek. W Manticore nauczyli ja jak sobie z takimi radzić.
W ogóle co on sobie wyobrażał? Za kogo on się uważał? Potrząsnęła głową i rozejrzała się dokoła. Gdzieś w tym tłumie był Zack i musiała go znaleźć. M u s i a ł a. Chciała jak najszybciej odzyskać spokój, który odebrał Aleca i niepokojąco gorące uczucia jakie w niej budził.
No tak miałam rację, że to chodziło o Logana... Więc MAnticore wie, że Eyes Only to on... Ciekawe co będzie teraz jak Liz nie wykona swojej misji... Czyżby wysłali kogoś nowego? Może to będzie ta tajemnicza postać z Roswell ta późniejsza? Hmmm....- Ah, tak. Przecież Eyes Only może wszystko.
Cała trójka zamarła. Zack od razu zaprzeczył ruchem głowy, zanim Guevara zdążyła go oskarżyć o wyjawienie tajemnicy. Spojrzeli na Liz, czekając na wyjaśnienia. Westchnęła. Byli strasznie znerwicowani.
- Dajcie spokój. Chyba nie sądziliście, że Manticore wysłało mnie tylko do zabicia Max. Oni wiedzą też o tobie, Logan.
Ok _liz śępik Onarek prosi o więcej
Jak ja nienawidzę tego grata w moim pokoju potocznie zwanym komputerem. Ostatnią część zdążyłam jakimś cudem przeczytać rano, po czym moje kochany pudło....wyłączyło się ! Samo ot tak!! Na pół dnia. Ale dorwałam dziada i mam nadzieję, że zdążę skomentować
Ależ on...grrr...wkurzający.- Lubisz jęczeć moje imię, prawda?
Nie spodziewałam się takiej reakci Liz. Mogła go zdzielić po głowie, wydrzeć się, odepchnąć go, wepchnąć do jakigoś pokoju na boku i....(dobra szaleję )ale że z trudem powstrzyma łzy Znowu nas _liz zaskoczyła- Alec – jej głos był drżący i błagalny
494 uniósł głowę, wbijając szmaragdowe spojrzenie w jej twarz. Miał wrażenie, że ciemne tęczówki są przyćmione łzami.
- Proszę – jęknęła[...]
Odsunął się na krok, uwalniając ją i sprowadzając chłód na jej ciało.
- Byłaś ze mną – mruknął sam do siebie, odprowadzając ją wzrokiem
Ja też miałam Może dlatego, że to Alec jest no. On jeszcze chwilę temu niewątpliwie pewny siebie i zadowolony(no ok miał powody), teraz taki...smutny. No to i mi się smutno zrobiło nie??Nie wiem czemu, ale miałąm ochotę się popłakać czytając to
O-ooo- Dajcie spokój. Chyba nie sądziliście, że Manticore wysłało mnie tylko do zabicia Max. Oni wiedzą też o tobie, Logan.
Heh. To samo napisała H. po tej częsci - że powinien dostać czymś ciężkim. Nie martwcie się, jeszcze zarobi...No za to powinien oberwać Ach ten Alec tak cholernie zniewalający i bezczelny na dodatek
Hm, obawiam się, że jeszcze nie raz was zaskoczę. Tak, to raczej gwarantowane zaskoczenie, zwłaszcza, że częsci będzie około 30. Lubię zmieniac oczywiste rozwiązania na inne. Przecież każdy czytając podejrzewał, że Alex dostanie od Liz, albo ktoś im przeszkodzi... tylko tak proste rozwiązania nie zawsze mi sie podobają.Nie spodziewałam się takiej reakci Liz. Mogła go zdzielić po głowie, wydrzeć się, odepchnąć go, wepchnąć do jakigoś pokoju na boku i....(dobra szaleję )ale że z trudem powstrzyma łzy Znowu nas _liz zaskoczyła
Pft... proś, proś, a i tak nie będzie ci dane... jak na razie.Ok _liz śępik Onarek prosi o więcej
Who is online
Users browsing this forum: No registered users and 1 guest