Serce znajdzie drogę

Piszesz? Malujesz? Projektujesz statki kosmiczne? Tutaj możesz się podzielić swoimi doświadczeniami.

Moderators: Olka, Hotaru, Hotori, Hypatia

Post Reply
User avatar
nowa
Fan
Posts: 609
Joined: Wed Feb 04, 2004 2:05 pm
Location: b-stok
Contact:

Post by nowa » Sun Nov 07, 2004 12:57 pm

Wszystko dlatego, że z góry nastawiłyście się na Aleca i Liz.
A nie powinnyśmy? :roll: Z tego co się dobrze orientuję, to jesteś fanką pary xtremerkowej, nie Liz i Zacka (oni mają jakąś nazwę?) :P Nie podejrzewałabym Cię, _liz, o pisanie ficka z założeniem, że Liz będzie z nim :roll: Alec i koniec! :lol:
542 ma kosmate myśli... Ale nawet fajnie czyta się o niegrzecznej Liz, która chce "uniegrzecznić" Zacka.
E tam, ja mam nadzieję, że to rozbieranie się przed Zackiem było tylko oznaką ruji :roll: Chyba wszyscy wiemy dlaczego - Liz ma się kochać w Alecu, nie w Zacku :twisted: Przynajmniej tu...
Trochę to podejrzane... Może szykujesz, _liz, wielkie bum i okaże się, że to nie o Liz chodzi... Teraz to chyba już nic mnie nie zdziwi.
:shock: Ooo nie, tego byłoby już za wiele :haha:
- Nie zapomnimy. Myśl o czymś innym, a nie uda im się tego wymazać. Ja nie zapomnę...
:( A jednak, Alec... Czasem nie warto składać obietnic, kiedy nie wiemy, czy uda nam się ich dotrzymać.
Zamarła sięgając po kurtkę. Takie myśli mogły oznaczać tylko jedno – nadchodził „okres godowy”.
:haha: Kolejny okres godowy w ficku :lol:
Chciała go wyminąć, ale kiedy przechodziła obok, chwycił ją za ramię i jednym ruchem obrócił, przytwierdzając do szafki. Nie pozostawił jej praktycznie możliwości ucieczki, przyciskając do niej własne ciało. Momentalnie zastygła w bezruchu i napięła wszystkie mięśnie.

Miała wrażenie, że osunie się w dół, jeśli nie znajdzie oparcia. W tym momencie przycisnął ją do zimnej ściany, nie odrywając od niej ust. A ona topniała w jego dłoniach.
Oh, ale był dumny z tego jak pod nim topniała. Uniosła dłonie i wsparła się o jego ramiona, chcąc go odepchnąć. Ale wyszło jej to dość nieporęcznie i w efekcie przysunęła go jeszcze bliżej.

Pochylił się, jego oddech odbijał się od jasnego policzka.
Taaak, to była z d e c y d o w a n i e przyjemna część :lol:
"Wszyscy leżymy w rynsztoku,
ale niektórzy z nas patrzą w gwiazdy."
Image

User avatar
onar-ek
Pleciuga
Posts: 887
Joined: Mon Aug 30, 2004 4:40 pm
Location: Białystok
Contact:

Post by onar-ek » Sun Nov 07, 2004 2:41 pm

_liz wrote:
onar-ek wrote:Więc miałam rację, że to był Zack Jesssst co wygrałam? Może kolejną część SZD?


Wygrałaś satysfakcję
No cóż lepsze to niż nic :lol: Ale kolejna część też się pojawiła :twisted:
_liz wrote:Wszystko dlatego, że z góry nastawiłyście się na Aleca i Liz. Jeszcze trochę i się wścieknę, pozmieniam wszystko i pozostanie Zack i Liz i tyle. A tak całkiem poważnie, już niesamowicie blisko do połączenia tej dwójki (Z&L), więc szykujcie sięna to psychicznie.
:shock: Ajj ajj _liz, ale Ty sama nam mówiłaś, że piszesz kolejny fic o Alecu i Liz więc teraz to Ty nic nie zmieniaj co :lol: Wiesz niby dawno to było, ale konspiracja działa i zawsze można zmienić jej nazwę nie :twisted: Więc uważaj :twisted:
_liz wrote:Hej, hej! Chciałabym zauważyć, że Liz też ma te urywki wspomnień!!! Nie tylko Alec, czytajcie uważnie. Więc oboje się dręczą co jest nie tak, skąd te głosy w głowie itd. A kto powiedział, że on ją sobie przypomnie, gdy ona będzie z Zackiem? Znacie mnie i wiecie, że mogę zrobić coś odwrotnego. A jak sobie przypomni to uczucie? Hmm... napewno nie ot tak. Raczej pod wpływm...ekhm... silnych emocji. :roll:
Tak tak wiemy, że Liz też ma takie wspomnienia, ale jakoś więcej piszesz o nich u aleca więc dlatego o nim myślałam. I jakie silne emocje? Czyżby coś sie szykowało? :twisted:
Jeśli nie ma rozłąki -
nie ma słodyczy spotkania
Uwielbiam te Twoje cytaty :cheesy: I Ty nam mówisz, że Liz nie będzie z Aleciem? JAk już po takim czymś mamy same przyjemne myśli :cheesy:
Jęknął i obróciła się, chcąc wyjść z łazienki. I wtedy wrócił jego własny szept, który musiał kiedyś wypowiadać.

- Nie zapomnimy. Myśl o czymś innym, a nie uda im się tego wymazać. Ja nie zapomnę...

Cóż za ironia. Zarzekał się kiedyś,że czegoś nie zapomni, a teraz nawet nie pamiętał czego to dotyczyło.
No właśnie o tym pisałam... Biedny Alec... 'Nie zapomnę...' a zapomniał :cry: Ale sobie przypomni :cheesy:
Momentalnie, wraz z zamknięciem oczu, w jej umyśle pojawił sie obraz intensywnie zielonych tęczówek.

Jęknęła. Sądziła, że postać 494 już jej nie bezie prześladować. Myliła się. Podświadomość ciągle domagała się rozwiązania tej zagadki. Chociaż każda myśl o Alecu przynosiła ze sobą też strach.
Dobrze dobrze im więcej takich myśli tym szybciej przypomni sobie Aleca :cheesy: W ogóle to 'uczucie' które ich łączyło w Manticore jest niesamowite, bo wiemy przecież, że coś takiego tam było/jest nie do pomyślenia i dzięki temu to jest takie romantyczne ech :cheesy:
Przypomniał jej się ostatni wieczór, gdy Zack usiłował ją przekonać do ucieczki z Manticore. Nie było w tym nic zabawnego do momentu, gdy chciała się go pozbyć w dość niekonwencjonalny sposób. Bardzo n i e k o n w e n c j o n a l n y . Po prostu zaczęła się rozbierać, oświadczając, że weźmie prysznic. Ledwo rozpięła drugi guzik, a Zacka już nie było.

Z drugiej strony to było dość dziwne. Niejeden facet, a zwłaszcza X5 wykorzystałby taką sytuację. I nie miałaby nic przeciwko. Zack był całkiem przystojny i na pewno dobry w t e j grze. Diabelny uśmieszek pojawił sie na jej ustach, gdy wyobraziła sobie jak przyjemnie mogła spędzić noc. Jako X5 byli niesamowicie sprawni i mieli mnóstwo niespożytej energii. Już ona zmazałaby tę niewinność z jego twarzy...

Stop!

Zamarła sięgając po kurtkę. Takie myśli mogły oznaczać tylko jedno – nadchodził „okres godowy”.
Jezuuu już się stresuję :roll: Mam nadzieję, że to tylko okres godowy, ale coś mi mówi, że jednek nie tylko... _liz zrób to szybko i bezboleśnie :lol:
Nie wykonał jednak kroku. Wszystko dokoła zwalniało tempo i rozpływało się w mgłę. Jego mięśnie napięły się a zmysły wyostrzyły. Poczuł to znajome mrowienie w koniuszkach nerwów a jego serce zaczęło bić zdecydowanie za szybko. Zmarszczył brwi i powoli się obrócił. Zielone spojrzenie od razu padło na drobną brunetkę, która całkiem beztrosko weszła do Jam Pony.

Musiała go wyczuć, bo ciemne oczy momentalnie skierowały się w jego stronę. Dziwny błysk roztlił się w jej tęczówkach.
Ależ _liz _liz oni będą razem to się czuje i nic nie zmajstruj tylko, aby zrobić inaczej niż podpowiada Ci serducho :lol:
Otworzyła oczy, wbijając wzrok prosto w jego iskrzące tęczówki. Oh, ale był dumny z tego jak pod nim topniała. Uniosła dłonie i wsparła się o jego ramiona, chcąc go odepchnąć. Ale wyszło jej to dość nieporęcznie i w efekcie przysunęła go jeszcze bliżej.

Pochylił się, jego oddech odbijał się od jasnego policzka. Miał ją przecież zapytać co tu robi, ale ta sytuacja wszystko zmieniała. Nie możliwe było dla niego pozostawić X5 płci przeciwnej przechodzącą ruję. To było zbyt piękne i kuszące, by to przegapić i nie wykorzystać.

Kiedy jego ciało przycisnęło się do niej jeszcze bardziej, a jej palce wbiły się w jego ramiona, wraz z jej jękiem w jego głowie powróciła mglista wizja.

Drobne palce wbijały się w jego ramiona, a jej głowa odchylała przyjemnie do tyłu, gdy przesunął usta po jej szyi smakując cynamonowej skóry. Cichy jęk wydobywający się z jej ust był obezwładniający.

Odsunął się od niej momentalnie, ciągle spoglądając, jak drży i ciężko oddycha. Melodyjny jęk w jego głowie się powtórzył.

To było denerwujące i przerażające. Obrócił się i szybko, bez słowa wyszedł. Najpierw głosy w głowie, potem niespodziewane pojawienie się brunetki, a na koniec jeszcze wizualne wspomnienie. A największą paranoją było to, że w tej „wizji” było wszystko... oprócz twarzy.
Yyyy twarzy nie pamięta przez to całe wypranie mu umysłu nie? Tak tak to musi być tak ie widzę innego wyjścia 8) Och cudna część :cheesy: No i jak Liz może być z Zackiem jeśli Alec jest w pobliżu? :cheesy:

_liz tłum krzyczy więcej więcj... Aleca i Liz :twisted:

_liz
Fan...atyk
Posts: 1041
Joined: Fri Aug 15, 2003 4:07 pm
Location: Wrocław
Contact:

Post by _liz » Sun Nov 07, 2004 5:58 pm

Mam dzisiaj fantastyczny humor, a wy napisałyście porządne komentarze :D Ponieważ jutro mam zamiar was przyprawić o ból głowy i zawał serca częścią 11, teraz zamieszczę specjalnie dla was 10.
Z naszej Lizzie niezła diablica jest
Oj owszem. Jeszcze się o tym przekonacie :twisted:

Nie mam obecnie czasu na spory komentarz. Napiszcie duuużo do 10, to odpisze wam wieczorkiem.



10.

Życie jest pustą kartą
i tylko od Ciebie zależy
co na niej zapiszesz



Zimne strumienie spłukiwały gorące krople potu. Ale myśli nie potrafiły z niej wypłukać. Ciągle czuła na sobie ciepłe palce Aleca, jakby wciąz trzymał ja w talii i dociskał do szafek. Jej ciało przeszył dreszcz na samo wspomnienie spragnionego spojrzenia ślizgającego się po jej postaci. Wsunęła twarz pod strumień wody, kidy przypomniała sobie gorący oddech Aleca na swoim policzku.

Przeklęta ruje, przeklęte kocie DNA. Przeklęty Alec...

Oparła się dłońmi o ścianę, pozwalając lodowym perełkom rozpryskiwać się na ropalonej skórze. Przechodziła już rózne ataki tego okresu godowego, mniej lub bardziej intensywne, ale jeszcze nigdy ta obsesja nie roziskrzyła się przez jedno spojrzenie.

A teraz – rano tylko się zaczło, zwykle miała dwa dni na apogeum pragnienia, ale wystarczyła minuta z Aleciem i wydawało jej się, że eksploduje przy kolejnej myśli o nim.

Może wszystko opierało sie na tej tajemnicy, która ich łączyła. Zawsze kusiło to, co niedostępne i pochłaniało to, co nieodgadnione. A fascynacja i strach przed poznaniem wspomnień tylko pogłebiały tę dziwną manię. Fakt, że coś musieli mieć ze sobą wspólnego przyciągał jej myśli jeszcze bardziej w jego stronę. Drażniące do tej pory urywki wspomnień teraz rozbudzały ją jeszcze bardziej, podsyłając kolejne wizje.

Ciepłe dłonie przesunęły się wyżej po jej plecach, przysuwając ją bliżej niego. W jej głowie kołysały się zielone iskry. Wtluliła się w niego, wpijając miękkie usta w gładką skórę jego szyi.

Jęknęła, ponownie zanurzając całe ciało pod kaskadą lodowych kropelek. Nie była w stanie iść na umówione spotkanie, zwłaszcza, że miała sie spotkać z przedstawicielem płci przeciwnej. Musiała coś wykombinować, bo już zdecydowała przyjąć propozycję.

Będzie musiała użyć „tylnych drzwiczek”.

* * *

Max wpatrywała sie w szybę. Pierwszy wieczór od kilku tygodni, gdy nie padało. Uśmiechnęła się lekko, gdy dobiegł ją głos Logana rozmawiającego przez telefon. Zawsze ją uspokajał jego głos. Był miękki i ciepły, przypominał aksamitny szept. Przyjemna odmiana po zimnych wrzaskach i hałasie codzienności.

Lubiła od czasu do czasu posiedzieć w jego mieszkaniu. Ciepło i ten sam niepowtarzalny zapach, które sprawiały, że czuła się bezpieczna.

Przy nim się tak czuła.

Pochyliła głowę, mając nadzieję, że w ten sposób pozbędzie sięnagłych rumieńców. Nie mogła przecież pokazać nawet tak drobnej słabości. Gdyby Logan to zobaczył, mógłby sobie dorobić teorię, swoją drogą słuszną. Ale ona, Max Guevara, musiała pilnować samej siebie.

Ciągle grała dotychczasową rolę „wspólniczki” ewentualnie przyjaciółki, która jest nieświadoma uczucia jakim ją darzy Logan. Ale tak było łatwiej.

Zwlokła się z kanapy i bez słowa wyszła. Już nie raz tak robiła, nawet się nie pożegnała. A Logan był przyzwyczajony do tego, że nie wszystko mu wyjaśniała. Przestał dogłębnie wypytywać i wątpić po bolesnej dla Max sprawie Bena. Pamiętał jaka była wtedy zdruzgotana. Nie chciał jej przywracać do tego stanu.

Max zeszła na dół i wpadła bezpośrednio w ramiona wieczornego Seattle. Przy okazji natknęła się na kogoś jeszcze.

Nie chciała dać się zaskoczyć i bez mrugnięcia zadała pierwszy cios. Ciągle jednak nie doceniała kunsztu drobnej brunetki, która w kilku kolejnych ruchach obezwładniła Max. Przyciskając wykręconą rękę do jej pleców, syknęła wprost do ucha Guevary:
- Jeszcze się nie nauczyłaś? - puściła ją i odsunęła się na krok – Nie przyszłam cię zabić.

Max zmierzyła ją uwaznym wzrokiem, rozmasowując łokieć. Mimo całej determinacji na twarzy Liz malował się też dziwny ogień mieszany ze smutkiem.

- Mam do ciebie sprawę – powiedziała spokojnie
452 zmrużyła oczy. Nie wiedziała czy powinna jej ufać, w końcu miała zadanie zlikwidowania jej. Z drugiej strony Zack ją uprzedził, że może się ta mała jeszcze pojawić, choć w innej sytuacji.

Chciała naprawdę wierzyć. Wierzyć, że możliwe było „uratowanie” tej dziewczyny. To chyba brało się z ciągłego bólu po stracie innych braci i sióstr. Ale nie było pewności, że Liz naprawdę szuka pomocy, to mógł być podstęp.

- O co chodzi? - zapytała niepewnie
Było coś dziwnego w spojrzeniu małej brunetki. Jakiś ogień i pragnienie, które usiłowała ukryć groźnym błyskiem.
- Heh – Liz prychnęła z rozbawieniem – To ty nasłałaś na mnie 599 z tą jego miłosierną misją, więc teraz mogłabyś być milsza.

Oczy Guevary momentalnie się rozjaśniły na samą myśl o tym, że jednak Zack rozmawiał z Liz i może udało mu się przemówić brunetce do rozumu. Kąciki jej ust uniosły się do góry w nadziei i półuśmiechu.

- Przekonał cię? - głos Max kipiał nadzieją
Liz przewróciła oczami i jęknęła. Przebywanie poza Manticore miał zdecydowanie zły wpływ na X5. Stawali się niesamowicie emocjonalni.

Emocjonalni.

To określenie ciągnęło się za nią nawet w „domu”. Coraz bardziej jej się wydawało, że to jednak była genetyczna wada całej serii.

Mimo to nie zmieniła decyzji.

* * *

- Co dokładnie powiedziała? - Zack dopytywał się, niedowierzające temu, co opowiedziała Max
Guevara skrzyżowała ramiona i cmoknęła z politowaniem. Tego tiku nauczyła się od O.C. Jak również tego, że gdy faceci tak gwałtownie reagują, kryje się za tym albo seks albo nienawiść albo uczucie.

Wspominając drobne, idealnie zaokrąglone ciało brunetki, postawiłaby na seks.

Westchnęła i po raz kolejny powiedziała, powoli i wyraźnie, jakby dyktowała notatkę siedmiolatkowi.
- Że chce zapisać swoją kartę życia po swojemu, a nie jak chce Manticore. Dlatego zgadza się na twoją propozycję, ale masz się pospieszyć.

- Zostaje? - Zack prawie się uśmiechnął
Udało mu się nie tylko ochronić innych X5, ale i wyrwać ze szponów Manticore inną przedstawicielkę ich serii. Czuł się, jakby conajmniej uratował komuś życie. To było niemal... uskrzydlające i upajające.

* * *

Pospiesznie weszła na korytarz, wygrzebując z kieszeni kurtki klucze. Jej myśli chaotycznie krązyły, nie pozwalając się skupić. Ale zmysły nie zawodziły. Zatrzymała się i wbiła spojrzenie w postać stojącą kilka kroków dalej.

c.d.n.
Image

User avatar
Lizzy88
Nowicjusz
Posts: 105
Joined: Sat Aug 21, 2004 5:49 pm
Contact:

Post by Lizzy88 » Sun Nov 07, 2004 6:27 pm

Ponieważ jutro mam zamiar was przyprawić o ból głowy i zawał serca częścią 11, teraz zamieszczę specjalnie dla was 10.
Czyżby w części 11. miał się zacząć tak (nie)wyczekiwany związek Zacka i Liz?... :?
Przeklęta ruje, przeklęte kocie DNA. Przeklęty Alec...
Najlepiej wszystko zwalić na geny i facetów. :twisted: Nie bronię samców, ale on mógłby powiedzieć to samo o tej sytuacji... więc to chyba nie tylko kwestia rui...
Oparła się dłońmi o ścianę, pozwalając lodowym perełkom rozpryskiwać się na ropalonej skórze. Przechodziła już rózne ataki tego okresu godowego, mniej lub bardziej intensywne, ale jeszcze nigdy ta obsesja nie roziskrzyła się przez jedno spojrzenie.
Jak już napisałam, to coś więcej niż tylko dążenie do zaspokojenia pragnienia, Niech sobie to uświadomi. Zresztą jeszcze przed rują wykazywała początki obsesji, a teraz to tylko mocniej wychodzi na jaw...
Może wszystko opierało sie na tej tajemnicy, która ich łączyła. Zawsze kusiło to, co niedostępne i pochłaniało to, co nieodgadnione. A fascynacja i strach przed poznaniem wspomnień tylko pogłebiały tę dziwną manię.
Taa, zakazany owoc to silny bodziec, bardzo silny... Ale to chyba nie opiera się tylko tajemnicy... Tajemnica tylko podsyca całą sytuację do niemożliwego stopnia... :twisted:
Ciepłe dłonie przesunęły się wyżej po jej plecach, przysuwając ją bliżej niego. W jej głowie kołysały się zielone iskry. Wtluliła się w niego, wpijając miękkie usta w gładką skórę jego szyi.
Serwowanie takiego czegoś tylko mnie dobija w świetla pary Zack/Liz. Ale za to oni nie mają pewnego wspólnego fragmentu przeszłości... :twisted:
Będzie musiała użyć „tylnych drzwiczek”.
Tylne drzwiczki... Ciekawe... :wink:

Pochyliła głowę, mając nadzieję, że w ten sposób pozbędzie sięnagłych rumieńców. Nie mogła przecież pokazać nawet tak drobnej słabości. Gdyby Logan to zobaczył, mógłby sobie dorobić teorię, swoją drogą słuszną. Ale ona, Max Guevara, musiała pilnować samej siebie.

Ciągle grała dotychczasową rolę „wspólniczki” ewentualnie przyjaciółki, która jest nieświadoma uczucia jakim ją darzy Logan. Ale tak było łatwiej.Pochyliła głowę, mając nadzieję, że w ten sposób pozbędzie sięnagłych rumieńców. Nie mogła przecież pokazać nawet tak drobnej słabości. Gdyby Logan to zobaczył, mógłby sobie dorobić teorię, swoją drogą słuszną. Ale ona, Max Guevara, musiała pilnować samej siebie.
Max powinna wrzucić na luz. W sprawie Liz, dziewczyny, która, co prawda jest X5, ale która chciała ją zabić, jest taka emocjonalna, a wobec Logana gra przyjaciółkę. Na dłuższą metę to się nie uda.
Nie chciała dać się zaskoczyć i bez mrugnięcia zadała pierwszy cios. Ciągle jednak nie doceniała kunsztu drobnej brunetki, która w kilku kolejnych ruchach obezwładniła Max. Przyciskając wykręconą rękę do jej pleców, syknęła wprost do ucha Guevary:
- Jeszcze się nie nauczyłaś? - puściła ją i odsunęła się na krok – Nie przyszłam cię zabić.
Nie wiem, czy Liz byłaby tak bezwględnie ufna, gdyby to ona była na miejscu Max...
Liz przewróciła oczami i jęknęła. Przebywanie poza Manticore miał zdecydowanie zły wpływ na X5. Stawali się niesamowicie emocjonalni.

Emocjonalni.
Raczej ujawniali to, co było głęboko skryte... Okazywanie uczuć nie zawsze jest dobre, ale wcale też nie jest złe.
Udało mu się nie tylko ochronić innych X5, ale i wyrwać ze szponów Manticore inną przedstawicielkę ich serii. Czuł się, jakby conajmniej uratował komuś życie. To było niemal... uskrzydlające i upajające.
Oj, coś Zack za bardzo się uskrzydla pewną drobną brunetką... :wink:
Pospiesznie weszła na korytarz, wygrzebując z kieszeni kurtki klucze. Jej myśli chaotycznie krązyły, nie pozwalając się skupić. Ale zmysły nie zawodziły. Zatrzymała się i wbiła spojrzenie w postać stojącą kilka kroków dalej.
No i znowu powstaje pytanie: kto to? Ja stawiam na Aleca albo Zacka. Sama się zdecydować nie mogę.

No to teraz czekanie na tę przyprawiającą o ból o głowy część 11. Aż się boję, ale cóż... czekam na więcej.
Last edited by Lizzy88 on Sun Nov 07, 2004 6:35 pm, edited 1 time in total.
Mężczyzna uważa, że wie, ale kobieta wie lepiej. - chińskie

User avatar
nowa
Fan
Posts: 609
Joined: Wed Feb 04, 2004 2:05 pm
Location: b-stok
Contact:

Post by nowa » Sun Nov 07, 2004 6:30 pm

Zimne strumienie spłukiwały gorące krople potu. Ale myśli nie potrafiły z niej wypłukać. Ciągle czuła na sobie ciepłe palce Aleca, jakby wciąz trzymał ja w talii i dociskał do szafek. Jej ciało przeszył dreszcz na samo wspomnienie spragnionego spojrzenia ślizgającego się po jej postaci. Wsunęła twarz pod strumień wody, kidy przypomniała sobie gorący oddech Aleca na swoim policzku.

Przeklęta ruje, przeklęte kocie DNA. Przeklęty Alec...
Oj wpadła... Może sobie wmawiać, że to przez ruję, ale wszyscy wiemy, że z pewnością nie tylko :twisted:
Uśmiechnęła się lekko, gdy dobiegł ją głos Logana rozmawiającego przez telefon. Zawsze ją uspokajał jego głos. Był miękki i ciepły, przypominał aksamitny szept. Przyjemna odmiana po zimnych wrzaskach i hałasie codzienności.

Lubiła od czasu do czasu posiedzieć w jego mieszkaniu. Ciepło i ten sam niepowtarzalny zapach, które sprawiały, że czuła się bezpieczna.

Przy nim się tak czuła.
Znowu coś o Max i Loganie, i to jeszcze w takim tonie :D Za mało tu tej pary, zwłaszcza kiedy piszesz o nich tak ciepło i uroczo... Tłum krzyczy więcej? :wink:
- Że chce zapisać swoją kartę życia po swojemu, a nie jak chce Manticore. Dlatego zgadza się na twoją propozycję, ale masz się pospieszyć.

- Zostaje? - Zack prawie się uśmiechnął
Zostaje? :D
Zatrzymała się i wbiła spojrzenie w postać stojącą kilka kroków dalej.
Nie no, tym razem to Alec :twisted:
... Akurat, napewno Zack przyszedł jej pokazać, jak się cieszy :roll: I coś mi się zdaje, że powinnyśmy się przygotowywać psychicznie, od kiedy Zack tak się nią fascynuje, a Liz ma ruję :roll:
"Wszyscy leżymy w rynsztoku,
ale niektórzy z nas patrzą w gwiazdy."
Image

User avatar
onar-ek
Pleciuga
Posts: 887
Joined: Mon Aug 30, 2004 4:40 pm
Location: Białystok
Contact:

Post by onar-ek » Mon Nov 08, 2004 12:55 am

Oj oj nie mam czasu na komantarz... Napiszę tylko, że podobają mi się fragmenty kiedy Liz myśli o Alecu :twisted:

Skomentuję tą część dopiero we wtorek bo jutro mnie nie będzie mam duuużo nauki i parę wejściówek, np. z Doktryn politycznych, czy Wstępu do nauk o państwie i prawie a no i angielski też i francuski... Wszyscy się uwzięli na poniedziałek i wtorek co za życie :roll: 3majcie kciuki ech...

A no i obawiam się, że jednak już sie coś zaczyna dziać między Liz i Zackiem bo to zapewne on do nie przyszedł :?

User avatar
Elip
Starszy nowicjusz
Posts: 252
Joined: Fri Apr 30, 2004 11:18 am
Location: Z Daleka :P

Post by Elip » Mon Nov 08, 2004 10:29 am

Ja po tej części widzę tylko 2 rozwiązania:
Rozwiązanie numer 1(popieram):
Osoba, która przyszła to Alec, który wiedząc o stanie Liz postanowił wykorzystać to do swoich niecnych zamiarów :twisted: , a przy okazji dowiedzieć się czegoś o przeszłości ze wspomnień. Kto wie może liczy na to, że Liz też coś pamięta i mu powie? :roll:
Rozwiązanie numer 2(nie popieram):
Osoba, która przyszła do Liz to Zack, który, jak to sama _liz zauważyła w opowiadaniu niemal uskrzydlony chciał się przekonać na własne oczy i uszy i być 100% pewny, że Liz zmieniła zdanie i postanawia zostać z nimi.
Ja oczywiście wierzę, że tym razem to będzie Alec. :cheesy:
- Jeszcze się nie nauczyłaś? - puściła ją i odsunęła się na krok – Nie przyszłam cię zabić.
Czyli Liz już nie ma zamiaru wykonać zadania. A może ona tylko taki kit nam(im) wciska. Nie, Liz chyba nie byłaby do tego zdolna :lol:

_liz
Fan...atyk
Posts: 1041
Joined: Fri Aug 15, 2003 4:07 pm
Location: Wrocław
Contact:

Post by _liz » Mon Nov 08, 2004 4:42 pm

Czyżby w części 11. miał się zacząć tak (nie)wyczekiwany związek Zacka i Liz?...
Hmm... poczytacie zobaczycie. 8)
Najlepiej wszystko zwalić na geny i facetów
Hehe. To najlepsze wyjście. Która kobieta nigdy nie zwalała nic na facetów? Nie znam takiej. Sama lubię ich obraczać winą. To niesamowicie wygodne i często prawdziwe :roll:
Nie wiem, czy Liz byłaby tak bezwględnie ufna, gdyby to ona była na miejscu Max...
Ależ nikt nie każe Max być ufną. Słowa Liz "Jeszcze się nie nauczyłaś?" dotyczyły raczej samej kwestii, że Guevara nie była w stanie pokonać naszej małej 542. Max nie jest ufna, ale jednocześnie bardzo by chciała zaufać Liz.
Oj wpadła... Może sobie wmawiać, że to przez ruję, ale wszyscy wiemy, że z pewnością nie tylko
No dobrze, wszyscy wiemy, że w tym wszystkim jest coś głebszego. Te wspomnienia, dawne uczucie itd. Jednak wydaje mi się, że gdyby nie ruja, to Liz mimo wszystko prędzej skopała by tyłek Alecowi niż pozwoliła na coś takiego. Niestety była obezwładniona homronami. O czym przekonacie sie dzisiaj.... ups, miałam nic nie sugerować. :lol:

Znowu coś o Max i Loganie, i to jeszcze w takim tonie Za mało tu tej pary, zwłaszcza kiedy piszesz o nich tak ciepło i uroczo... Tłum krzyczy więce
Spokojnie. Max i Logan pojawią się nie raz. Może i w dośc niewielkich dawkach, ale z pewnością rozwinę ich wątek. Zwłaszcza po katastrofalnej 26 (miała być 25, ale rozbiłam jeden z rodziałów na dwa).
A no i obawiam się, że jednak już sie coś zaczyna dziać między Liz i Zackiem bo to zapewne on do nie przyszedł
A co wy na to, gdyby przyszli obaj?! :haha: No dobra ja już nic nie mówię, wy sobie poczytajcie. I dłuuugie komentarze napiszcie! Sprawdzę was :twisted: Ta część z pewnością wam się spodoba, ale jest zakończona w takim momencie, że można praktycznie kląć ze złości lub rozpaczy - tylko nie zaglądać na koniec!!!



11.

Rozkosz zawsze budzi w nas te uczucia,
o których istnieniu nawet nie wiedzieliśmy
Budzi też smutek, który nas nie opuszcza
aż do kolejnego spełnienia


Wstrzymała oddech nieświadomie, kiedy go rozpoznała. Ciemne oczy nie mogły przez dłuższa chwilę się od niego oderwać, badając chełpliwie całe ciało. Ulepszony wzrok pozwalał dostrzec wszystkie szczegóły, które zwykły człowiek zauważał dopiero przy odległości dwóch centymetrów.

Ale jej wprawne oczy nie były w stanie oprzeć się pokusie spoglądania na to idealne ciało. Krew w żyłach Liz zaczęła się stopniowo podgrzewać, kiedy wzrok błądził po jego sylwetce.
- Coś ci się szczególnie podoba? - miękki, hipnotyzujący głos ściągnął jej uwagę
Leniwie i wręcz niechętnie przesunęła spojrzenie wzdłuż całej postaci aż na jego twarz.

Momentalnie zatonęła w malachitowej głębi. I chociaż umysł chciał oderwać wzrok od zielonych oczu i skończyć tę niemą gierkę, ciało i zmysły nie pozwalały na to. To spojrzenie uzależniało z każdą kolejną sekundą, w której mogła się rozkoszować szmaragdowymi tęczówkami, obserwować iskry, jakie tliły się w jego oczach na jej widok.

Przezwycięzyła jednak własne rodzące się pragnienie i nieco drżącym głosem odpowiedziała na wcześniej zadane pytanie:
- Nie widzę nic szczególnego.
Oboje wiedzieli, że mówi to z przyzwyczajenia i raczej marnej chęci zatuszowania swojego stanu. Musiała więc szybko zmienić taktykę.

Ruszyła w kierunku drzwi swojego tymczasowego mieszkania, starając się nie zerkać na niego. Kiedy go mijała, zapytała chłodno i z pewną groźbą:
- Skąd masz ten adres i co tu robisz 494?
Kąciki jego ust uniosły się lekko do góry a on sam obrócił sie za nią.

- Nie trudno było cię namierzyć. Pozostały mi w głowie jeszcze jakieś lekcje z Manticore – mruknął – Co tu robię? Hmm...
Oparł się bokiem o ścianę przy drzwiach, gdy usiłowała je otworzyć. Cała drżała. Doskonale wiedział, dlaczego. Uśmiechnął się dumny z reakcji jej ciała na jego obecność. Smakowicie rysowały się efekty jakie mogłoby przynieśc zbliżenie.

Pochylił się. Jego usta znajdowały się zaledwie kilka milimetrów od jej ucha.
- A co byś chciała, żebym robił? - mruknął uwodzicielskim tonem
Jej dłoń zastygła na klamce. Czuła jak fala za falą gorące dreszcze przesuwają się po koniuszkach jej nerwów.

Alec był naprawdę niesamowity. Podejrzewała, że nawet gdyby nie przechodziła właśnie hormonalnej gorączki i tak drżałaby w jego obecności. Wydzielał chyba za dużo feromonów, które działały niezwykle efektywnie przynajmniej na nią.

To było drażniące. A stałoby się jeszcze bardziej denerwujące, gdyby mu to przyznała wprost. Zebrała strzępki opanowania i warknęła:
- Chciałabym, żebyś dał mi spokój. Spływaj.
Tylko się cicho zaśmiał i płynnym ruchem obrócił ją przodem do siebie. Jedną ręką trzymał ją w pasie przysuwając do siebie. Natomiast druga dłoń przesuneła się leniwie po jej ramieniu.

Ciepły oddech odbił się od jej policzka, kiedy pochylił się, prawie muskając jej usta. Ciemne oczy wypełniły się tęczowymi ognikami. Opanowanie i chłód wyparowały. Zastąpiły je głód, niecierpliwość i fascynacja. Serce Aleca stanęło w miejscu, gdy pragnienie w jej oczach stało się wyraziste.

Wszystko się zatrzymało w miejscu, gdy spojrzał na nią. Jeszcze nikt tak na niego nie patrzył. Z takim pożadaniem i uczuciem... Była niepewna, drżała, ale nie zaprzeczała pragnieniu.

Odepchnął wspomnienie w głab umysłu, koncentrując się na bieżącej chwili i tej drobnej postaci tuż przed nim. Kąciki jego ust powędrowały nieznacznie do góry. Przesunął palce prawej ręki po rumianym policzki i w dół szyi, odgarniając pasma ciemnych włosów.

Przymkneła powieki, ledwo powstrzymując wesrchnienie wydobywające się z jej ust. Boże, każdy jego dotyk zbliżał ją do ekstazy. Myśl o tym jak by się czuła, gdyby doszło do czegoś więcej była nie tyle obezwładniająca co przerażająca.

Jeszcze nigdy nie przechodziła tak silnej rui, która wręcz rozsadzała ją od środka. Podczas każdego „ataku” rosło pragnienie zaspokojenia, ale teraz opierało się to na czymś więcej niż seks. Z nim chodziło o coś więcej.

Ale co było takiego w Alecu, że nie chciała by odchodził?

Przesunął opuszki po jej szyi, a potem na skraj dekoltu. Z fascynacją obserwował jak słabnie i prawie omdlewa przy każdym jego dotyku. I nie chciał przestać jej dotykać. Jego usta dzieliły może dwa milimetry od jej warg.
- Naprawdę chcesz, żebym poszedł? - mruknął a jego głos zawibrował na rozchylonych ustach Liz
Do cholery z opanowaniem i zasadami... Błyskawicznie oplotła ramiona wokół jego szyi, spajając ich usta ze sobą.

Jej usta były delikatne jak bańka mydlana i jednocześnie tak niesamowicie gorące. A smakowała... nigdy wcześniej nie znał tego smaku.

Miękkie wargi poddawały się każdemu żądaniu jego ust, choć to ona rozpoczęła pocałunek. Najpierw gwałotwnie, jakby za chwilę miał nastąpić koniec świata. Potem wolniej, chwytając każdy ułamek sekundy tego połączenia. Liz topniała w jego ramionach, nie opierając się sile zielonookiego. Jęk zaległ w jej gardle, gdy język Aleca rozchylił jej usta.

Każdy zachłanny ruch jego języka w jej buzi osłabiał ją coraz bardziej, powodując, że myśli kierowały się już tylko w jedną stronę, tą o której marzyła „zwierzęca natura”. Skąd wiedział jak ja całować by poddała mu się całkowicie? W Manticore tego nie uczyli.

- Boże... - jęknęła zaciskając powieki, gdy przesunął usta na jej szyję
Chciał ją przycisnąć do drzwi, ale były uchylone i w efekcie wpadli do mieszkania. Nie oderwało ich to od siebie nawet na chwilę. Liz kopnęła nogą drzwi, zatrzaskując je. Wargi Aleca znaczyły wrażliwą skórę jej szyi, jakby chciał ją opieczętować jako swoją własność. Nie broniła. Wręcz przeciwnie, odchylała głową do tyłu, ułatwiając mu dostęp. Wydawało jej się, że sufit wiruje, a to tylko oni przesuwali się wgłąb pomieszczenia.

Drżące dłonie Liz usiłowały rozpiąć jego kurtkę, ale nie mogła sobie poradzić z zamkiem. Zaklęła cicho, szarpiąć za materiał. Alec roześmiał się i na chwilę oderwał od niej, rozpinając za nią swoją kurtkę i zrzucając ją na podłogę. Od razu zsunął skrawek materiału i z jej ramion.

Jego palce przebiegły po nagiej skórze ciemnych ramion, rozkoszując się gęsią skórką jaką u niej wywołał. Wydawało mu się, że za każdym razem, gdy jej dotykał drżała coraz bardziej.

Drobne ciałko wtulone w jego ramiona, drżało. Niesamowicie przyjemne wiedzieć, że to przez niego tak drży, że jego dotyk tak na nią oddziaływuje.

Wspomnienie stawało się coraz wyraźniejsze, ale ponownie je odepchnął, skupiając się na kolejnym pocałunku. Usta Liz miały niezapomniany smak. Upajający, odurzający i lekko słodkawy niczym likier. Mruknął niczym kot, kiedy jej język wyszedł mu na przeciw. Ta drobna batalia o dominację w pocałunku trwała kilka minut, aż Liz skapitulowała odchylając się nieco do tyłu i pozwalając jego ustom ponownie ześlizgnąć się na jej szyję.

Dłonie Aleca przesuwały się po jej plecach, zsuwając coraz niżej i niżej. Jeden impuls i nogi Liz momentalnie oplotły go. Była naprawde lekka, ale mimo to sprowadził ich oboje do poziomu odnajdując w kącie pokoju łóżko.

Przesunęła dłonie powyżej swojej głowy, umożliwiając mu swobodne zsunięcie jej bluzki. Nie miała wątpliwości, że nie będzie żałować tego, gdy zielone tęczówki roziskrzyły się a wzrok Aleca chełpliwie badał każdy milimetr jej ciała. Błysk pragnienia i zachwytu. Jeszcze żaden mężczyzna tak na nią nie patrzył. Może i zawsze o tym wiedziała, ale teraz dosłownie c z u ł a, że jest kobietą.

Synapsy nerwowe przesyłały fale elektryzujących impulsów przez wszystkie koniuszki nerwów, gdy wilgotne usta zaczęły znaczyć gorącą ścieżkę na odsłoniętym ciele. Mięśnie brzucha napięły się, kiedy jego język kreślił ósemki wokół jej pępka.
- Alec... - jęknęła, gdy zanurkował jezykiem w zagłębieniu jej brzucha
Z tym półszeptem wróciło wspomnienie, najbardziej wyraźne...

- Alec – jego imię wydobyło się z jej ust w omdlałym mruknięciu
Jej ciemne oczy były zamglone, jakby odpłynęła świadomością daleko. Ciężko oddychała, ale na jej ustach malował się błogi uśmiech. Wpatrywał się w nią z fascynacją, chcąc zapamiętać każdy szczegół jej ciała.


Wstrzymał oddech i uniósł wzrok, wbijając go w jej twarz. Wspomnienie było wyraźne, bez mgieł i niedomówień. Każdy element wciąz rysował się w jego umyśle.

Ciemne włosy rozsypane na pościeli.

Pasma włosów Liz rozrzucone były w nieładzie na poduszce.

Karmelkowa skóra pokryta drobniutkimi kropelkami potu, które spływały po zagłębieniach jej ciała.

Skóra o barwie mokki zwilżona była słonawymi perełkami mieniącymi się w półmroku.

Pirytowe tęczówki lśniły resztką pragnienia, zmętnione głębią tego dziwnego uczucia.

Spoglądała na niego z wahaniem. Jej oczy szkliły się iskrami namiętności i czegoś jeszcze... czego chyba sama nie pojmowała.

Cała jej drobna postać wiła się pod jego ciałem, błagając o kolejny dotyk. A on po prostu się w nią wpatrywał.

Zastygł. Te same oczy... to samo spojrzenie... ten sam uśmiech... to samo ciało... Uniósł się, przypatrując się jej uważnie. Panika zastępowała niepewność.

To była o n a

Znali się w Manticore. Byli z e s o b ą w Manticore. Wszystko zaczynało wracać w jednym wspomnieniu. Przypomniał sobie chyba wszystko.

- Nie chcę iść – mruknęła
- Nie idź – objął ją mocniej, nie pozwalając wymknąć się z jego ramion
- Złapią nas...


Patrzyła na niego niepewnie. Jej ciało wciąz potrzebowało dotyku, a tak rozbudzone nie mogło czekać. Uniosła się, chcąc go pocałować, ale odsunął się. Ciągle wpatrywał się w nią, jakby zobaczył ducha.

- Co się tu dzieje? - głos Lydeckera był zimny i ostry
Ścisnął mocniej dłoń Liz, mimo że stali na baczność. Wiedzieli, że za chwilę nadejdzie najgorsze. Rozdzielą ich.


Jej spojrzenie wciąz pytało co się dzieje. A on nie potrafił się odezwać ani słowem. W obliczu tak nagłego odzyskania pamięci a razem z nią całego bólu i uczuć nikt nie byłby w stanie inaczej zareagować. Wstał i nie odrywając od niej wzroku zaczął się cofać. Podniósł kurtkę z podłogi. Zielone oczy pociemniały od strachu.

- Odebrali mi cię – szepnął i wyszedł.

c.d.n.
Image

User avatar
Lizzy88
Nowicjusz
Posts: 105
Joined: Sat Aug 21, 2004 5:49 pm
Contact:

Post by Lizzy88 » Mon Nov 08, 2004 5:27 pm

_liz, mogę tylko napisać, że jestem :shock:.

Nie sądziłam, że odzyskanie przez niego wspomnień nastąpi TAK szybko! :shock::shock:
Ale jej wprawne oczy nie były w stanie oprzeć się pokusie spoglądania na to idealne ciało. Krew w żyłach Liz zaczęła się stopniowo podgrzewać, kiedy wzrok błądził po jego sylwetce.
- Coś ci się szczególnie podoba? - miękki, hipnotyzujący głos ściągnął jej uwagę
Mi tak... :twisted: Jej chyba też, a zaprzeczać to ona sobie może... :wink:
Nie trudno było cię namierzyć. Pozostały mi w głowie jeszcze jakieś lekcje z Manticore – mruknął – Co tu robię? Hmm...
Oparł się bokiem o ścianę przy drzwiach, gdy usiłowała je otworzyć. Cała drżała. Doskonale wiedział, dlaczego. Uśmiechnął się dumny z reakcji jej ciała na jego obecność. Smakowicie rysowały się efekty jakie mogłoby przynieśc zbliżenie.

Pochylił się. Jego usta znajdowały się zaledwie kilka milimetrów od jej ucha.
- A co byś chciała, żebym robił? - mruknął uwodzicielskim tonem
Jej dłoń zastygła na klamce. Czuła jak fala za falą gorące dreszcze przesuwają się po koniuszkach jej nerwów.

Alec był naprawdę niesamowity. Podejrzewała, że nawet gdyby nie przechodziła właśnie hormonalnej gorączki i tak drżałaby w jego obecności. Wydzielał chyba za dużo feromonów, które działały niezwykle efektywnie przynajmniej na nią.
Chyba nic odkrywczego nie napiszę, ale ja po prostu kocham takiego uroczego, zniewalającego Aleca. :cheesy: Tacy faceci są nieco niebezpieczni, ale za to jacy interesujący. Lepsze to niż flaki z olejem...
Jeszcze nigdy nie przechodziła tak silnej rui, która wręcz rozsadzała ją od środka. Podczas każdego „ataku” rosło pragnienie zaspokojenia, ale teraz opierało się to na czymś więcej niż seks. Z nim chodziło o coś więcej.

Ale co było takiego w Alecu, że nie chciała by odchodził?
Mam nadzieję, że już niedługo do tego dojdzie. :twisted:
Ciepły oddech odbił się od jej policzka, kiedy pochylił się, prawie muskając jej usta. Ciemne oczy wypełniły się tęczowymi ognikami. Opanowanie i chłód wyparowały. Zastąpiły je głód, niecierpliwość i fascynacja. Serce Aleca stanęło w miejscu, gdy pragnienie w jej oczach stało się wyraziste.

Wszystko się zatrzymało w miejscu, gdy spojrzał na nią. Jeszcze nikt tak na niego nie patrzył. Z takim pożadaniem i uczuciem... Była niepewna, drżała, ale nie zaprzeczała pragnieniu.

Odepchnął wspomnienie w głab umysłu, koncentrując się na bieżącej chwili i tej drobnej postaci tuż przed nim. Kąciki jego ust powędrowały nieznacznie do góry. Przesunął palce prawej ręki po rumianym policzki i w dół szyi, odgarniając pasma ciemnych włosów.

Przymkneła powieki, ledwo powstrzymując wesrchnienie wydobywające się z jej ust. Boże, każdy jego dotyk zbliżał ją do ekstazy. Myśl o tym jak by się czuła, gdyby doszło do czegoś więcej była nie tyle obezwładniająca co przerażająca.
Przesunął opuszki po jej szyi, a potem na skraj dekoltu. Z fascynacją obserwował jak słabnie i prawie omdlewa przy każdym jego dotyku. I nie chciał przestać jej dotykać. Jego usta dzieliły może dwa milimetry od jej warg.
- Naprawdę chcesz, żebym poszedł? - mruknął a jego głos zawibrował na rozchylonych ustach Liz
Do cholery z opanowaniem i zasadami... Błyskawicznie oplotła ramiona wokół jego szyi, spajając ich usta ze sobą.

Jej usta były delikatne jak bańka mydlana i jednocześnie tak niesamowicie gorące. A smakowała... nigdy wcześniej nie znał tego smaku.

Miękkie wargi poddawały się każdemu żądaniu jego ust, choć to ona rozpoczęła pocałunek. Najpierw gwałotwnie, jakby za chwilę miał nastąpić koniec świata. Potem wolniej, chwytając każdy ułamek sekundy tego połączenia. Liz topniała w jego ramionach, nie opierając się sile zielonookiego. Jęk zaległ w jej gardle, gdy język Aleca rozchylił jej usta.

Każdy zachłanny ruch jego języka w jej buzi osłabiał ją coraz bardziej, powodując, że myśli kierowały się już tylko w jedną stronę, tą o której marzyła „zwierzęca natura”. Skąd wiedział jak ja całować by poddała mu się całkowicie? W Manticore tego nie uczyli.

- Boże... - jęknęła zaciskając powieki, gdy przesunął usta na jej szyję
Chciał ją przycisnąć do drzwi, ale były uchylone i w efekcie wpadli do mieszkania. Nie oderwało ich to od siebie nawet na chwilę. Liz kopnęła nogą drzwi, zatrzaskując je. Wargi Aleca znaczyły wrażliwą skórę jej szyi, jakby chciał ją opieczętować jako swoją własność. Nie broniła. Wręcz przeciwnie, odchylała głową do tyłu, ułatwiając mu dostęp. Wydawało jej się, że sufit wiruje, a to tylko oni przesuwali się wgłąb pomieszczenia.

Drżące dłonie Liz usiłowały rozpiąć jego kurtkę, ale nie mogła sobie poradzić z zamkiem. Zaklęła cicho, szarpiąć za materiał. Alec roześmiał się i na chwilę oderwał od niej, rozpinając za nią swoją kurtkę i zrzucając ją na podłogę. Od razu zsunął skrawek materiału i z jej ramion.

Jego palce przebiegły po nagiej skórze ciemnych ramion, rozkoszując się gęsią skórką jaką u niej wywołał. Wydawało mu się, że za każdym razem, gdy jej dotykał drżała coraz bardziej.

Drobne ciałko wtulone w jego ramiona, drżało. Niesamowicie przyjemne wiedzieć, że to przez niego tak drży, że jego dotyk tak na nią oddziaływuje.

Wspomnienie stawało się coraz wyraźniejsze, ale ponownie je odepchnął, skupiając się na kolejnym pocałunku. Usta Liz miały niezapomniany smak. Upajający, odurzający i lekko słodkawy niczym likier. Mruknął niczym kot, kiedy jej język wyszedł mu na przeciw. Ta drobna batalia o dominację w pocałunku trwała kilka minut, aż Liz skapitulowała odchylając się nieco do tyłu i pozwalając jego ustom ponownie ześlizgnąć się na jej szyję.

Dłonie Aleca przesuwały się po jej plecach, zsuwając coraz niżej i niżej. Jeden impuls i nogi Liz momentalnie oplotły go. Była naprawde lekka, ale mimo to sprowadził ich oboje do poziomu odnajdując w kącie pokoju łóżko.

Przesunęła dłonie powyżej swojej głowy, umożliwiając mu swobodne zsunięcie jej bluzki. Nie miała wątpliwości, że nie będzie żałować tego, gdy zielone tęczówki roziskrzyły się a wzrok Aleca chełpliwie badał każdy milimetr jej ciała. Błysk pragnienia i zachwytu. Jeszcze żaden mężczyzna tak na nią nie patrzył. Może i zawsze o tym wiedziała, ale teraz dosłownie c z u ł a, że jest kobietą.
Cieszę się, czytając o Liz i Alecu zbliżających się do siebie, ale myśl o Liz i Zacku przyprawia mnie o ciarki. :x Jak ona po takich sytuacjach z Aleciem, może być z Zackiem??? To chyba będą musiały być naprawdę silne emocje, ale odmienne od tych, których doświadcza przy zielonookim... A może kiedy ruja minie, Liz ochłonie i... Brrr. A może to się stanie jeszcze podczas "okresu godowego"...
- Alec – jego imię wydobyło się z jej ust w omdlałym mruknięciu
Jej ciemne oczy były zamglone, jakby odpłynęła świadomością daleko. Ciężko oddychała, ale na jej ustach malował się błogi uśmiech. Wpatrywał się w nią z fascynacją, chcąc zapamiętać każdy szczegół jej ciała.

Wstrzymał oddech i uniósł wzrok, wbijając go w jej twarz. Wspomnienie było wyraźne, bez mgieł i niedomówień. Każdy element wciąz rysował się w jego umyśle.

Ciemne włosy rozsypane na pościeli.

Pasma włosów Liz rozrzucone były w nieładzie na poduszce.

Karmelkowa skóra pokryta drobniutkimi kropelkami potu, które spływały po zagłębieniach jej ciała.

Skóra o barwie mokki zwilżona była słonawymi perełkami mieniącymi się w półmroku.

Pirytowe tęczówki lśniły resztką pragnienia, zmętnione głębią tego dziwnego uczucia.

Spoglądała na niego z wahaniem. Jej oczy szkliły się iskrami namiętności i czegoś jeszcze... czego chyba sama nie pojmowała.

Cała jej drobna postać wiła się pod jego ciałem, błagając o kolejny dotyk. A on po prostu się w nią wpatrywał.

Zastygł. Te same oczy... to samo spojrzenie... ten sam uśmiech... to samo ciało... Uniósł się, przypatrując się jej uważnie. Panika zastępowała niepewność.

To była o n a

Znali się w Manticore. Byli z e s o b ą w Manticore. Wszystko zaczynało wracać w jednym wspomnieniu. Przypomniał sobie chyba wszystko.

- Nie chcę iść – mruknęła
- Nie idź – objął ją mocniej, nie pozwalając wymknąć się z jego ramion
- Złapią nas...

Patrzyła na niego niepewnie. Jej ciało wciąz potrzebowało dotyku, a tak rozbudzone nie mogło czekać. Uniosła się, chcąc go pocałować, ale odsunął się. Ciągle wpatrywał się w nią, jakby zobaczył ducha.

- Co się tu dzieje? - głos Lydeckera był zimny i ostry
Ścisnął mocniej dłoń Liz, mimo że stali na baczność. Wiedzieli, że za chwilę nadejdzie najgorsze. Rozdzielą ich.
A więc wszystko jasne i niektóre z Twoich sugestii okazały się zwykłym dobijaniem nas. :twisted::wink:
Jak milutko... Byli razem... Kochali się... pod każdym tego słowa znaczeniem... I Mr. L. ich przyłapał... To już nie jest milutkie, pamiętając zwłaszcza o konsekwencjach...
A tak przy okazji to nie zawsze ci z Manticore mają takie obiekcje, jeśli chodzi o tego typu sytuacje... :twisted:
Jej spojrzenie wciąz pytało co się dzieje. A on nie potrafił się odezwać ani słowem. W obliczu tak nagłego odzyskania pamięci a razem z nią całego bólu i uczuć nikt nie byłby w stanie inaczej zareagować. Wstał i nie odrywając od niej wzroku zaczął się cofać. Podniósł kurtkę z podłogi. Zielone oczy pociemniały od strachu.

- Odebrali mi cię – szepnął i wyszedł.
Co on musi czuć. Teraz pewnie ma jeden mętlik w głowie... Niech się otrząśnie, zanim Zack sprzątnie mu Liz sprzed nosa... Co ja mówię. :roll: To się na pewno stanie...

Część przyjemniutka, tylko co teraz będzie dalej???

Wróć szybciutko, _liz!

P.S.
Najlepiej wszystko zwalić na geny i facetów
Hehe. To najlepsze wyjście. Która kobieta nigdy nie zwalała nic na facetów? Nie znam takiej. Sama lubię ich obraczać winą. To niesamowicie wygodne i często prawdziwe
Ja też wolę zwalać winę na facetów... :twisted: Tylko że oni robią dokładnie to samo, jeśli chodzi o nas i powstaje błędne koło. Albo wszyscy są winni albo nikt. Mały galimatias. :twisted:
Mężczyzna uważa, że wie, ale kobieta wie lepiej. - chińskie

User avatar
nowa
Fan
Posts: 609
Joined: Wed Feb 04, 2004 2:05 pm
Location: b-stok
Contact:

Post by nowa » Mon Nov 08, 2004 6:29 pm

I chociaż umysł chciał oderwać wzrok od zielonych oczu...
Czy ja zawsze muszę się pomylić? :haha:
Ale poważnie - byłam pewna, że to będzie Zack, zaskoczyłas mnie, _liz :P MILE :lol:

Yy... No więc... Ta część była... była... śliczna :cheesy: Caluśka, i nawet nie ma czego cytowac, poprostu cała! Każde słowo, cała scena, przebłyski pamięci... Dosłownie wszystko 8)

Też nie spodziewałam się, że Alec tak szybko odzyska wspomnienia :shock: Myślałam, że będziemy musiały trochę poczekać... Hm, znów zaskoczenie :D Ciekawe jak długo będziemy musiały czekać na Liz :twisted:
- Odebrali mi cię
:( To było smutne... Ciekawe, co na to teraz Liz :roll:

No, to by było na tyle... Wiem, krótki komentarz, ale naprawdę, część była za idealna, żeby się czegoś przyczepić, i zbyt... hm, to była jedna scena (za to jaka!) - nie ma się nad czym rozwodzić :P

Czekam na dalej :cheesy:
"Wszyscy leżymy w rynsztoku,
ale niektórzy z nas patrzą w gwiazdy."
Image

User avatar
onar-ek
Pleciuga
Posts: 887
Joined: Mon Aug 30, 2004 4:40 pm
Location: Białystok
Contact:

Post by onar-ek » Tue Nov 09, 2004 5:49 pm

Jezuuu jaka boska część :cheesy: Oj _liz nie ładnie było nas tak stresować 8) Nununu 8)

Więc mimo mojego strachu, że to będzie Zack był to Alec :twisted: Ten Alec :twisted: Zielonooki Alec :twisted: Zniewalający Alec :twisted: Boski Alec :twisted: Yyyy chyba starczy :oops:
Pospiesznie weszła na korytarz, wygrzebując z kieszeni kurtki klucze. Jej myśli chaotycznie krązyły, nie pozwalając się skupić. Ale zmysły nie zawodziły. Zatrzymała się i wbiła spojrzenie w postać stojącą kilka kroków dalej.
:cheesy: Też bym wbiła swoje spojrzenie w 'taką' postać :cheesy:
Alec był naprawdę niesamowity. Podejrzewała, że nawet gdyby nie przechodziła właśnie hormonalnej gorączki i tak drżałaby w jego obecności. Wydzielał chyba za dużo feromonów, które działały niezwykle efektywnie przynajmniej na nią.
No pewni, że i bez tego działałby tak samo przecież to Alec nie :cheesy:
Wszystko się zatrzymało w miejscu, gdy spojrzał na nią. Jeszcze nikt tak na niego nie patrzył. Z takim pożadaniem i uczuciem... Była niepewna, drżała, ale nie zaprzeczała pragnieniu.
Jej usta były delikatne jak bańka mydlana i jednocześnie tak niesamowicie gorące. A smakowała... nigdy wcześniej nie znał tego smaku.
Drobne ciałko wtulone w jego ramiona, drżało. Niesamowicie przyjemne wiedzieć, że to przez niego tak drży, że jego dotyk tak na nią oddziaływuje.
Ech wiemy co teraz nastąpi:
Synapsy nerwowe przesyłały fale elektryzujących impulsów przez wszystkie koniuszki nerwów, gdy wilgotne usta zaczęły znaczyć gorącą ścieżkę na odsłoniętym ciele. Mięśnie brzucha napięły się, kiedy jego język kreślił ósemki wokół jej pępka.
- Alec... - jęknęła, gdy zanurkował jezykiem w zagłębieniu jej brzucha
Z tym półszeptem wróciło wspomnienie, najbardziej wyraźne...

- Alec – jego imię wydobyło się z jej ust w omdlałym mruknięciu
Jej ciemne oczy były zamglone, jakby odpłynęła świadomością daleko. Ciężko oddychała, ale na jej ustach malował się błogi uśmiech. Wpatrywał się w nią z fascynacją, chcąc zapamiętać każdy szczegół jej ciała.

Wstrzymał oddech i uniósł wzrok, wbijając go w jej twarz. Wspomnienie było wyraźne, bez mgieł i niedomówień. Każdy element wciąz rysował się w jego umyśle.

Ciemne włosy rozsypane na pościeli.

Pasma włosów Liz rozrzucone były w nieładzie na poduszce.

Karmelkowa skóra pokryta drobniutkimi kropelkami potu, które spływały po zagłębieniach jej ciała.

Skóra o barwie mokki zwilżona była słonawymi perełkami mieniącymi się w półmroku.

Pirytowe tęczówki lśniły resztką pragnienia, zmętnione głębią tego dziwnego uczucia.

Spoglądała na niego z wahaniem. Jej oczy szkliły się iskrami namiętności i czegoś jeszcze... czego chyba sama nie pojmowała.

Cała jej drobna postać wiła się pod jego ciałem, błagając o kolejny dotyk. A on po prostu się w nią wpatrywał.

Zastygł. Te same oczy... to samo spojrzenie... ten sam uśmiech... to samo ciało... Uniósł się, przypatrując się jej uważnie. Panika zastępowała niepewność.

To była o n a

Znali się w Manticore. Byli z e s o b ą w Manticore. Wszystko zaczynało wracać w jednym wspomnieniu. Przypomniał sobie chyba wszystko.

- Nie chcę iść – mruknęła
- Nie idź – objął ją mocniej, nie pozwalając wymknąć się z jego ramion
- Złapią nas...

Patrzyła na niego niepewnie. Jej ciało wciąz potrzebowało dotyku, a tak rozbudzone nie mogło czekać. Uniosła się, chcąc go pocałować, ale odsunął się. Ciągle wpatrywał się w nią, jakby zobaczył ducha.

- Co się tu dzieje? - głos Lydeckera był zimny i ostry
Ścisnął mocniej dłoń Liz, mimo że stali na baczność. Wiedzieli, że za chwilę nadejdzie najgorsze. Rozdzielą ich.

Jej spojrzenie wciąz pytało co się dzieje. A on nie potrafił się odezwać ani słowem. W obliczu tak nagłego odzyskania pamięci a razem z nią całego bólu i uczuć nikt nie byłby w stanie inaczej zareagować. Wstał i nie odrywając od niej wzroku zaczął się cofać. Podniósł kurtkę z podłogi. Zielone oczy pociemniały od strachu.

- Odebrali mi cię – szepnął i wyszedł.
No i tu famfary bo się wszycy cieszymy baaardzo :cheesy: Ale... Właśnie to 'ale'... Dlaczego on to powiedział i tak po prostu wyszedł? Dlaczego ją zostawił? Wiem wiem już tyle razy _liz tłumaczyła nam, że Alec to X5 i oni byli wychowywani w Manticore a wiemy jak tam jest, ale jeśli 'tam' Alec zakochał się w Liz a ona w nim to czemu ja teraz zostawił? Dlaczego nie próbował jej tego wytłumaczyć? Strach? Ból? Szok? Hmm...
Teraz się boję, że Liz pomyśli sobie, że ALec jej nie chce i rzuci się w objęcia Zacka...

_liz czekam na kolejną część :cheesy:
Wróć szybko :twisted:

_liz
Fan...atyk
Posts: 1041
Joined: Fri Aug 15, 2003 4:07 pm
Location: Wrocław
Contact:

Post by _liz » Tue Nov 09, 2004 6:03 pm

Chyba nic odkrywczego nie napiszę, ale ja po prostu kocham takiego uroczego, zniewalającego Aleca
Wszystkie go takiego uwielbiamy...

Jak ona po takich sytuacjach z Aleciem, może być z Zackiem???
Przekonacie się o tym już wkrótce, a zaczniecie już dzisiaj. Dlatego nic więcej na ten temat nie napiszę jak na razie.
Co on musi czuć. Teraz pewnie ma jeden mętlik w głowie...
No właśnie. Alec nie ma pojęcia jak na to zareagować. Przecież nie spodziwał sie takiego obrotu spraw. Nie wiedział, że ta przeszłość miała taki wygląd. A już najbardziej przeraża go fakt, że może nadal czuć coś taki silnego, co przecież przeminęło.
Też nie spodziewałam się, że Alec tak szybko odzyska wspomnienia Myślałam, że będziemy musiały trochę poczekać
Jeśli tak bardzo tego chcecie, to was pocieszę, że Liz nie prędko sobie przypomni 8)
Teraz się boję, że Liz pomyśli sobie, że ALec jej nie chce i rzuci się w objęcia Zacka...
No właśnie...




12.

Kochać kogoś a potem stracić to jak
kupić szczęście a łzami zapłacić



Przez tych kilka dni co chwilę pragnął dowiedzieć się skąd te urywki wspomnień i dlaczego Liz tak na niego działa. A teraz, kiedy jego własny umysł umożliwił mu poznanie tej tajemnicy, wolałby jej nie znać. Wola, żeby wszystko było proste i nie rozdrapywało starych ran.

Cała drogę powrotną do jego mieszkania, wracały wszystkie wspomnienia. Każde najdrobniejsze słowo, każdy uśmiech, każda chwila. Była jedyną przyczyną, dla której pozostał w Manticore, dzięki której nie wariował.

Pamiętał wszystko. Jak się to zaczęło, jak rozwijało i jak to zakończyli. Wcisnął dłonie głebiej w kieszenie i zacisnął na chwilę powieki, powstrzymując własne łzy. Odebrali mu ją i to w najgorszy możliwy sposób, jaki mógłby mu kiedykolwiek przyjść do głowy. Łatwiej byłoby mu przeboleć śmierć. Ale Manticore wiedziało jak ranić dogłebnie i zabijać uczucia w zarodku.

Psy-Ops.

Piekielny oddział, który z uśmiechem na twarzy zadawał im ból. Jej krzyk ponownie rozbił się w jego głowie. Teraz jużpamietał doskonale – zabrali ich na Psy-Ops. Wymazali im pamięć. Odebrali jedyną wartość. Wspomnienia. Gorzej... Kazali mu patrzeć na to jak ona powoli traci świadomośc i zapomina o każdej chwili z nim spędzonej. A potem zabrali ja na osobny oddział.

- Ja nie zapomnę – krzyczał, gdy czerwony strumień laseru wbijał się w jej źrenicę – Będę pamietać.

Ale nie pamiętał. Poddał się. Pozwolił im z taką łatwością wyrzucić ją ze swojego umysłu. Może zasłużył na tę karę? Nie pamiętał, nie dotrzymał słowa, zostawił ją – nic dziwnego, że nie potrafiła go sobie przypomnieć.

Z kolejnymi oddechami wracała cała paleta dawnych uczuć. Każda struna wewnątrz niego zaczynała drgać, skraplając sopelki lody jakie zaległy na nich.

Nie podejrzewał, że może bardziej nienawidzić manticore niż do tej pory. Ale teraz jego gniew i paląca nienawiść sięgały szczytu i były w stanie zmieść z powierzchni Ziemi to przeklęte miejsce. Miejsce, które mu odebrało nie tylko dzieciństwo czy część prawdziwego życia, ale i głębię pierwszego, silnego uczucia. Odebrali mu jedyną iskrę jego życia.

Skręcił do Crash. Musiał ten ból zagłuszyć czymś mocnym, co uwolni jego myśli chociaż na chwilę od mrocznych błysków z przeszłości.

Łatwo byłoby komuś powiedzieć „wyjaśnij jej, przypomnij”. On sam ledwo to pojmował, nawet nie w pełni odbierał tę prawdę, a miałby jej o wszystkim opowiedzieć? Nie było nawet nadziei, że mu uwierzy, a co dopiero sobie to przypomni. Ona traktowała go jak nowopoznanego X5, który był jej potrzebny jedynie do zmniejszenia presji rui.

Ona.

Ta sama, która wprowadziła w ziemne i bezsensowne życie w Manticore ogień i uczucie. Doskonale pamiętał jak się to w nim rozwijało. Jakby zdarzyło się wczoraj i ciągle to rozpamiętywał.

Pierwszy łyk alkoholu tylko spotęgował głosy wspomnień i wyostrzył obraz. To było przerażające, jednocześnie jej pragnąć i nienawidzić za to, że wróciła. Łaknąć jej widoku i chcieć wymazać z pamięci. Błagać o jej obecność, jej głos, jej zapach i usiłowac zapomnieć o niej. Kochać i chcieć zabić.

To było za wiele nawet jak na niego. Jeszcze nigdy wcześniej nie był tak skołowany i rozdarty. Z jednej strony miał swoje dotychczasowe życie, beztroskie, trochę niebezpieczne, z mnóstwem różnych nieliczących się dziewczyn i bez najdrobniejszego wspomnienia o niej. Po drugiej stronie jawiło się poplątane i mroczne, zupełnie nowe życie ze skrawkami przeszłości i głębią emocji wywoływanych przez Liz.

Naprawdę ciężko było się w tym połapać a jeszcze trudniej podjąć jakąkolwiek decyzję.

Kolejny łyk przyniósł już przyjemne zmaglenie.

* * *

Jej ciało ciągle się trzęsło. Na szczęście tym samym wyziębionym rytmem, co oznaczało, że nie był to atak epilepsji. Raczej dziwne drgawki nerwowe. Ponoć psychiatria stwierdza takie drobne trzęsawki u osób po silnych przejściach emocjonalnych, jak na przykład po stracie kogoś bliskiego.

Tylko czemu ona miała dreszcze?

Chyba z nerwicy, że 494 śmiał przerwać i odejść w takim momencie. Wiedział doskonale, że jej ciąło kołysze się na skraju hormonalnej przepaści, jeszcze bardziej ją rozkołysał, a potem nagle przerwał i uciekł.

I o co do cholery chodziło z tymi słowami „odebrali mi cię”?

Upił się czy popadł w taką ekstazę, że jego umysł odleciał na wyższy pułap, w którym kompletnie nie kontaktował z rzeczywistością. Przez chwilę, gdy patrzył na nią zmętnionym wzrokiem i mamrotał to zdanie, miała wrażenie, że jest świadkiem wizyty na Psy-Ops.

Tylko osoby stojące twarzą w twarz z maniakalnymi psycholami od prania mózgu mogły być tak przerażone i tak silnie chwytać się swoich wspomnień, nie mogąc zorientować sie w rzeczywistości. I przez tę krótką chwilę miała ochotę po prostu go objąć i odegnać ten koszmar.

Wiedziała jak to jest, gdy wracają urywki czegoś, czego kompletnie się nie pamięta lub bolesne wspomnienie czerwonego laseru i własnego krzyku. Mniemała, że to właśnie się stało. Bo co innego mogłoby wyrwać rozgorączkowanego X5 z ramion kobiety ulegającej każdemu jego żądaniu?

Kolejny gorący dreszcz przebiegł po jej ciele. Ugh... Niepotrzebnie kierowała myśli ponownie w stronę przyjemnego zapomnienia. Ciągle czuła na swojej skórze ślady jego ust, palące opuszki palców, wilgotne ścieżki języka.

Zerwała sie z miejsca. W takim stanie nie mogła pozostać sama. Musiała pozbyć się tego napięcia zanim eksploduje. Były dwa wyjścia – wir walki albo inny samiec.

Jęknęła czując, jak wszystko w niej wrze. Było jej już wszystko jedno, którą metodą przyjdzie się jej posłużyć byle zrobić to jak najszybciej. W pośpiechu narzucała na siebie bluzkę i kurtkę. Każda sekunda doprowadzała ją do obłędu.

Szarpnęła za drzwi i wpadła wprost na...
- Zack? - jej głos był nieco zachrypnięty
Błekitne oczy spojrzały na nią ze zdumieniem. Wyglądała jakby jej się gdzieś spieszyło albo jakby uciekała.

- Hej – odpowiedział chłodno i niepewnie
Właściwie nie miał pojęcia, co tu robi. Po rozmowie z Max miał po prostu ochotę osobiście porozmawiać z brunetką. Może by omówić i wyjaśnić wszystkie problemy, może upewnić się czy mówiła prawdę, a może chciał ja tylko zobaczyć?

Nie. Ta ostatnia opcja na pewno odpadała. Ledwo ja znał. Ba, w ogóle jej nie znał. Wiedział tylko, że jest X5-542 i potrzebuje jego pomocy w ucieczce z Manticore. Nie mogło więc być w tym nic więcej jak tylko ewentualna braterska nadopiekuńczość.

Przyjrzał się uważnie jej. Rumieńce na policzkach i obłąkane spojrzenie. Nie było wątpliwości, że Liz przechodziła ruję. I to niesamowicie silną, bo aż nią telepało. Poczuł się trochę nieswojo, gdy jej wzrok zaczął się zachłannie ślizgać po jego ciele. Domyślał się, co jej chodziło po głowie.

- Masz ruję- stwierdził nieco zmieszany
Doskonale wiedział co to znaczy. Nawet za dobrze to znał. Niewiniątkiem w tym wypadku nie był, ale nie podobała mu się myśl, by wykorzystywać tę sytuację. Choć nie przeczył, że coś w nim zaczynało się budzić na widok rozpalonej X5. Nabrał głeboko powietrza i przeklął w duchu hormony.
- Owszem – mruknęła skracając dystans pomiędzy nimi – I co w związku z tym zrobisz?
Nie wierzyła, że to mówi. Że to robi!

Żeby kusić tak bezczelnie dowódcę, nawet jeśli nie był z jej sekcji. Wciąz był dowódcą. Hormony jednak przejmowały nad nią kontrolę i tłumiły rozsądek czy jakiekolwiek zasady. Wiedziała, że kocie DNA w Zacku nie pozostanie na nię obojętne i jeszcze chwila a on też nie będzie mógł się opanować. Przyszło jej zmniejszyć napięcie jednak drugim sposobem. Przyjemniejszym.

Jakoś szczególnie jej to nie przeszkadzało. Zack był całkiem przystojny i nie było powody, by miała go ominąć bez przyglądania mu się. Wyciągnęła dłoń, przesuwając ją po jego torsie. Gwałtowne uderzenie gorąca prawie pchnęło ją wprost w jego ramiona.

Ale 599 złapał ją za rękę, odsuwając od siebie. Chociaż niesamowicie go kusiło by poczuć tę filigranową isotkę w swoich ramionach, miał jednak większe poczucie obowiązków i zasad. To się wcale nie podobało Liz. Była zdecydowanie zbyt rozbudzona, aby nie zareagować na to.
- Nie pozostawiasz mi wyboru – warknęła i cofnęła dłoń – Będe musiała znaleźć Aleca i błagać go by skończył, co zaczął.

Albo to był idealny argument albo Zack nie mógł już się powstrzymać. Nie pozwolił jej odejść. Przeciwnie, błyskawicznie odnalazł jej miękkie usta, tamując dostęp powietrza jednym pocałunkiem.

c.d.n.
Image

User avatar
onar-ek
Pleciuga
Posts: 887
Joined: Mon Aug 30, 2004 4:40 pm
Location: Białystok
Contact:

Post by onar-ek » Tue Nov 09, 2004 6:59 pm

:shock: Yyyyy Zack i Liz teges? :shock: Fuj...

No, ale od początku...
Przez tych kilka dni co chwilę pragnął dowiedzieć się skąd te urywki wspomnień i dlaczego Liz tak na niego działa. A teraz, kiedy jego własny umysł umożliwił mu poznanie tej tajemnicy, wolałby jej nie znać. Wola, żeby wszystko było proste i nie rozdrapywało starych ran.

Cała drogę powrotną do jego mieszkania, wracały wszystkie wspomnienia. Każde najdrobniejsze słowo, każdy uśmiech, każda chwila. Była jedyną przyczyną, dla której pozostał w Manticore, dzięki której nie wariował.

Pamiętał wszystko. Jak się to zaczęło, jak rozwijało i jak to zakończyli. Wcisnął dłonie głebiej w kieszenie i zacisnął na chwilę powieki, powstrzymując własne łzy. Odebrali mu ją i to w najgorszy możliwy sposób, jaki mógłby mu kiedykolwiek przyjść do głowy. Łatwiej byłoby mu przeboleć śmierć. Ale Manticore wiedziało jak ranić dogłebnie i zabijać uczucia w zarodku.

Psy-Ops.

Piekielny oddział, który z uśmiechem na twarzy zadawał im ból. Jej krzyk ponownie rozbił się w jego głowie. Teraz jużpamietał doskonale – zabrali ich na Psy-Ops. Wymazali im pamięć. Odebrali jedyną wartość. Wspomnienia. Gorzej... Kazali mu patrzeć na to jak ona powoli traci świadomośc i zapomina o każdej chwili z nim spędzonej. A potem zabrali ja na osobny oddział.
Tak mi szkoda Aleca... Teraz jest chyba na maxa skołowany... Nie wie co robić, nic nie wiem...
- Ja nie zapomnę – krzyczał, gdy czerwony strumień laseru wbijał się w jej źrenicę – Będę pamietać.

Ale nie pamiętał. Poddał się. Pozwolił im z taką łatwością wyrzucić ją ze swojego umysłu. Może zasłużył na tę karę? Nie pamiętał, nie dotrzymał słowa, zostawił ją – nic dziwnego, że nie potrafiła go sobie przypomnieć.
A zapomnieli :cry: Przeciez to nie jego wina, że jej nie pamiętam. Każdy po wizycie w Psy-Ops tracił 'niepotrzebne' według nich wspomnienia... Najgorsze jest to, że się obwinia o to, że jednak ją zapomniał...
Łatwo byłoby komuś powiedzieć „wyjaśnij jej, przypomnij”. On sam ledwo to pojmował, nawet nie w pełni odbierał tę prawdę, a miałby jej o wszystkim opowiedzieć? Nie było nawet nadziei, że mu uwierzy, a co dopiero sobie to przypomni. Ona traktowała go jak nowopoznanego X5, który był jej potrzebny jedynie do zmniejszenia presji rui.
No tak łatwo jest to nam powiedzieć, ale tylko dlatego, że my tak bardzo chcemy, aby Liz juz tez pamiętała... Tak bardzo...
Ona.

Ta sama, która wprowadziła w ziemne i bezsensowne życie w Manticore ogień i uczucie. Doskonale pamiętał jak się to w nim rozwijało. Jakby zdarzyło się wczoraj i ciągle to rozpamiętywał.

Pierwszy łyk alkoholu tylko spotęgował głosy wspomnień i wyostrzył obraz. To było przerażające, jednocześnie jej pragnąć i nienawidzić za to, że wróciła. Łaknąć jej widoku i chcieć wymazać z pamięci. Błagać o jej obecność, jej głos, jej zapach i usiłowac zapomnieć o niej. Kochać i chcieć zabić.
To musi być naprawdę straszne w jednej sekundzie nic nie pamiętać a w drugiej wiedzieć już wszystko... Od tego możnaby chyba zawriować...
I o co do cholery chodziło z tymi słowami „odebrali mi cię”?

Upił się czy popadł w taką ekstazę, że jego umysł odleciał na wyższy pułap, w którym kompletnie nie kontaktował z rzeczywistością. Przez chwilę, gdy patrzył na nią zmętnionym wzrokiem i mamrotał to zdanie, miała wrażenie, że jest świadkiem wizyty na Psy-Ops.
Liz myśl, myśl...
Zerwała sie z miejsca. W takim stanie nie mogła pozostać sama. Musiała pozbyć się tego napięcia zanim eksploduje. Były dwa wyjścia – wir walki albo inny samiec.
Liz be! Oj be!
Szarpnęła za drzwi i wpadła wprost na...
- Zack? - jej głos był nieco zachrypnięty
Błekitne oczy spojrzały na nią ze zdumieniem. Wyglądała jakby jej się gdzieś spieszyło albo jakby uciekała.

- Hej – odpowiedział chłodno i niepewnie
Właściwie nie miał pojęcia, co tu robi. Po rozmowie z Max miał po prostu ochotę osobiście porozmawiać z brunetką. Może by omówić i wyjaśnić wszystkie problemy, może upewnić się czy mówiła prawdę, a może chciał ja tylko zobaczyć?

Nie. Ta ostatnia opcja na pewno odpadała. Ledwo ja znał. Ba, w ogóle jej nie znał. Wiedział tylko, że jest X5-542 i potrzebuje jego pomocy w ucieczce z Manticore. Nie mogło więc być w tym nic więcej jak tylko ewentualna braterska nadopiekuńczość.

Przyjrzał się uważnie jej. Rumieńce na policzkach i obłąkane spojrzenie. Nie było wątpliwości, że Liz przechodziła ruję. I to niesamowicie silną, bo aż nią telepało. Poczuł się trochę nieswojo, gdy jej wzrok zaczął się zachłannie ślizgać po jego ciele. Domyślał się, co jej chodziło po głowie.

- Masz ruję- stwierdził nieco zmieszany
Doskonale wiedział co to znaczy. Nawet za dobrze to znał. Niewiniątkiem w tym wypadku nie był, ale nie podobała mu się myśl, by wykorzystywać tę sytuację. Choć nie przeczył, że coś w nim zaczynało się budzić na widok rozpalonej X5. Nabrał głeboko powietrza i przeklął w duchu hormony.
- Owszem – mruknęła skracając dystans pomiędzy nimi – I co w związku z tym zrobisz?
Nie wierzyła, że to mówi. Że to robi!
Ja też nie wierzę... Zack? :shock: Czemu właśnie on musiał stanąć w jej progu kidy ona była w takim stanie? Ech...
Ale 599 złapał ją za rękę, odsuwając od siebie. Chociaż niesamowicie go kusiło by poczuć tę filigranową isotkę w swoich ramionach, miał jednak większe poczucie obowiązków i zasad. To się wcale nie podobało Liz. Była zdecydowanie zbyt rozbudzona, aby nie zareagować na to.
- Nie pozostawiasz mi wyboru – warknęła i cofnęła dłoń – Będe musiała znaleźć Aleca i błagać go by skończył, co zaczął.
I w tym momencie Zack powinien wyjść z mieszkana Liz...
Albo to był idealny argument albo Zack nie mógł już się powstrzymać. Nie pozwolił jej odejść. Przeciwnie, błyskawicznie odnalazł jej miękkie usta, tamując dostęp powietrza jednym pocałunkiem.
...ale nie wyszedł :evil: Został i jeszcze ją całował :evil: Jezuuu zaraz coś normalnie rozbiję ze złości 8) I on wcale a wcale przystojny nie jest a co! Alec jest tysiąc razy fajniejszy :cheesy:

No _liz szybciutko kolejną część :cheesy: Acha no i ten 'związek' Liz z Zackiem to prosze szybko i bezboleśnie...

User avatar
Lizzy88
Nowicjusz
Posts: 105
Joined: Sat Aug 21, 2004 5:49 pm
Contact:

Post by Lizzy88 » Tue Nov 09, 2004 7:05 pm

_liz, wpędzisz mnie w paranoję! :twisted: 8)
Kochać kogoś a potem stracić to jak
kupić szczęście a łzami zapłacić
To jest naprawdę piękne... I jakie prawdziwe...
Przez tych kilka dni co chwilę pragnął dowiedzieć się skąd te urywki wspomnień i dlaczego Liz tak na niego działa. A teraz, kiedy jego własny umysł umożliwił mu poznanie tej tajemnicy, wolałby jej nie znać. Wola, żeby wszystko było proste i nie rozdrapywało starych ran.
To było za wiele nawet jak na niego. Jeszcze nigdy wcześniej nie był tak skołowany i rozdarty. Z jednej strony miał swoje dotychczasowe życie, beztroskie, trochę niebezpieczne, z mnóstwem różnych nieliczących się dziewczyn i bez najdrobniejszego wspomnienia o niej. Po drugiej stronie jawiło się poplątane i mroczne, zupełnie nowe życie ze skrawkami przeszłości i głębią emocji wywoływanych przez Liz.

Naprawdę ciężko było się w tym połapać a jeszcze trudniej podjąć jakąkolwiek decyzję.

Wydaje się, że prawda jest taka cenna, ważna, uzdrawia, ale... Łatwo żyć nieskomplikowanym, przewidywalnym życiem, bo budowanie nowego ładu nie zawsze jest łatwe... Czasami nawet bardzo, bardzo trudne. Połapanie się we własnych uczuciach może być naprawdę ciężkie.
Piekielny oddział, który z uśmiechem na twarzy zadawał im ból. Jej krzyk ponownie rozbił się w jego głowie. Teraz jużpamietał doskonale – zabrali ich na Psy-Ops. Wymazali im pamięć. Odebrali jedyną wartość. Wspomnienia. Gorzej... Kazali mu patrzeć na to jak ona powoli traci świadomośc i zapomina o każdej chwili z nim spędzonej. A potem zabrali ja na osobny oddział.

- Ja nie zapomnę – krzyczał, gdy czerwony strumień laseru wbijał się w jej źrenicę – Będę pamietać.
Okropieństwo. Nie dość, że miał świadomość tego, co z nimi zrobią, to jeszcze "zajęli się" nią na jego oczach... Brrr! :evil:
Ale nie pamiętał. Poddał się. Pozwolił im z taką łatwością wyrzucić ją ze swojego umysłu. Może zasłużył na tę karę? Nie pamiętał, nie dotrzymał słowa, zostawił ją – nic dziwnego, że nie potrafiła go sobie przypomnieć.
Alec nie powinien się tak dobijać. Nie miał na to zbyt wielkiego wpływu. Zresztą, czy on ją tak całkowicie zapomniał...? Może pozbyli się jego wspomnienia, ale jakaś maleńka cząstka Liz i tego uczucia pozostała bardzo głęboko w nim... i ujawniła się, kiedy ponownie się spotkali.
Zerwała sie z miejsca. W takim stanie nie mogła pozostać sama. Musiała pozbyć się tego napięcia zanim eksploduje. Były dwa wyjścia – wir walki albo inny samiec.

Jęknęła czując, jak wszystko w niej wrze. Było jej już wszystko jedno, którą metodą przyjdzie się jej posłużyć byle zrobić to jak najszybciej. W pośpiechu narzucała na siebie bluzkę i kurtkę. Każda sekunda doprowadzała ją do obłędu.
Ten inny samiec nie brzmi zbyt przyjemnie... Po kiego diabła Alec ją tak rozgrzał??? Jasne, było miło, fajnie i gorąco, tylko że teraz ona zrobi wszystko, by się zaspokoić... Nieważne z kim.
Szarpnęła za drzwi i wpadła wprost na...
- Zack? - jej głos był nieco zachrypnięty
Błekitne oczy spojrzały na nią ze zdumieniem. Wyglądała jakby jej się gdzieś spieszyło albo jakby uciekała.

Przyjrzał się uważnie jej. Rumieńce na policzkach i obłąkane spojrzenie. Nie było wątpliwości, że Liz przechodziła ruję. I to niesamowicie silną, bo aż nią telepało. Poczuł się trochę nieswojo, gdy jej wzrok zaczął się zachłannie ślizgać po jego ciele. Domyślał się, co jej chodziło po głowie.

- Masz ruję- stwierdził nieco zmieszany
Doskonale wiedział co to znaczy. Nawet za dobrze to znał. Niewiniątkiem w tym wypadku nie był, ale nie podobała mu się myśl, by wykorzystywać tę sytuację. Choć nie przeczył, że coś w nim zaczynało się budzić na widok rozpalonej X5. Nabrał głeboko powietrza i przeklął w duchu hormony.
- Owszem – mruknęła skracając dystans pomiędzy nimi – I co w związku z tym zrobisz?
Nie wierzyła, że to mówi. Że to robi!

Żeby kusić tak bezczelnie dowódcę, nawet jeśli nie był z jej sekcji. Wciąz był dowódcą. Hormony jednak przejmowały nad nią kontrolę i tłumiły rozsądek czy jakiekolwiek zasady. Wiedziała, że kocie DNA w Zacku nie pozostanie na nię obojętne i jeszcze chwila a on też nie będzie mógł się opanować. Przyszło jej zmniejszyć napięcie jednak drugim sposobem. Przyjemniejszym.

Jakoś szczególnie jej to nie przeszkadzało. Zack był całkiem przystojny i nie było powody, by miała go ominąć bez przyglądania mu się. Wyciągnęła dłoń, przesuwając ją po jego torsie. Gwałtowne uderzenie gorąca prawie pchnęło ją wprost w jego ramiona.

Ale 599 złapał ją za rękę, odsuwając od siebie. Chociaż niesamowicie go kusiło by poczuć tę filigranową isotkę w swoich ramionach, miał jednak większe poczucie obowiązków i zasad. To się wcale nie podobało Liz. Była zdecydowanie zbyt rozbudzona, aby nie zareagować na to.
- Nie pozostawiasz mi wyboru – warknęła i cofnęła dłoń – Będe musiała znaleźć Aleca i błagać go by skończył, co zaczął.

Albo to był idealny argument albo Zack nie mógł już się powstrzymać. Nie pozwolił jej odejść. Przeciwnie, błyskawicznie odnalazł jej miękkie usta, tamując dostęp powietrza jednym pocałunkiem.
Błagam, niech ktoś to przerwie, bo inaczej... Niech przyjdzie Max, ktokolwiek, byle tylko ich powstrzymał... Lubię Zacka, ale nie w opcji Zack/Liz, a zwłaszcza nie w łóżkowej opcji... :evil::evil:

Część była ładna, choć dołująca. Z przerażaniem muszę stwierdzić, że czekam na więcej.
A czemu z przerażeniem? Bo nie chcę, żeby to "więcej" zawierało Zacka i Liz w łóżku, w stroju Adama i Ewy, zaspokających żadze. No, ale to nie ja jestem tutaj autorką... :roll:
Mężczyzna uważa, że wie, ale kobieta wie lepiej. - chińskie

_liz
Fan...atyk
Posts: 1041
Joined: Fri Aug 15, 2003 4:07 pm
Location: Wrocław
Contact:

Post by _liz » Tue Nov 09, 2004 7:57 pm

Hehe, nadchodzi wasza ukochana autorka :twisted:

Poratuję (podręczę) was troszeczkę odpowiedzią na te dwa dotychczasowe posty.
Tak mi szkoda Aleca... Teraz jest chyba na maxa skołowany... Nie wie co robić, nic nie wiem...
Tak, tak Alec taki biedny i skłowany i bezradny, jak maleńkie bezbronne dziecko... słodki widoczek, co? 8) Pomyślcie, co będzie przeżywać Liz, którą nadal będą gnębić wspomnienia, a która wciąż nie bedzie wiedziała co się dzieje. Ona nawet w czasie rui ma skołatane myśli. Jej nikt ni pożałuje?
No tak łatwo jest to nam powiedzieć, ale tylko dlatego, że my tak bardzo chcemy, aby Liz juz tez pamiętała... Tak bardzo...
Nic z tego. Liz przypomni sobie Aleca...hmm... no kawałek czasu do tego dnia.
...ale nie wyszedł Został i jeszcze ją całował Jezuuu zaraz coś normalnie rozbiję ze złości I on wcale a wcale przystojny nie jest a co! Alec jest tysiąc razy fajniejszy
:haha: Nie mów tego przy H. bo oberwiesz.
Po kiego diabła Alec ją tak rozgrzał??? Jasne, było miło, fajnie i gorąco, tylko że teraz ona zrobi wszystko, by się zaspokoić... Nieważne z kim.
Oj za płytko pojmujecie Liz! :evil: Nie przeczę, że kierują nią głównie hormony, bo to przez nie w sumie wpakowała się w ramiona Aleca. Gdyby nie ruja prędzej by go skopała niż pozwoliła się nawet pocałować. A sprawa z Zackiem to niby tez hormony, ale też coś wiecej. Liz czuje się odrobinkę "porzucona" i chce odnaleźć ciepło i spokój z kimś, kto jej nie zostawi, gdy mu się będzie to żywnie podobało.
Błagam, niech ktoś to przerwie, bo inaczej... Niech przyjdzie Max, ktokolwiek, byle tylko ich powstrzymał... Lubię Zacka, ale nie w opcji Zack/Liz, a zwłaszcza nie w łóżkowej opcji...
Czyli rozumiem, że kolejnej częsci nie chcecie 8) Ponieważ jest ona dość łóżkowa (chociaż nie przeczę, że Liz nie jest w stanie posunąć się dość daleko). Nie to nie. A skoro nie chcecie kolejnej to i następnej nie będzie, ani następnej itd. A w ogóle to para Zack i Liz utrzymuje się przez większość opowiadania, chociaż raczej jest tylko tłem dla tego co dzieje się pomiędzy Aleciem i Liz.
Image

User avatar
nowa
Fan
Posts: 609
Joined: Wed Feb 04, 2004 2:05 pm
Location: b-stok
Contact:

Post by nowa » Tue Nov 09, 2004 8:00 pm

E tam dziewczyny, przesadzacie :P Mnie sie ta scena podobała 8) Zaczynam myśleć, że ja poprostu lubię takie sceny, nieważne, kto w nich występuje :roll: Z drugiej strony.... może i nie... Może poprostu lubię Zacka? Może trochę, troszeczkę, pasuje mi do Liz? (Nie linczować! :P )
A tym, jak na początku opierwał się Liz
Ale 599 złapał ją za rękę, odsuwając od siebie. Chociaż niesamowicie go kusiło by poczuć tę filigranową isotkę w swoich ramionach, miał jednak większe poczucie obowiązków i zasad.
sprawił tylko, że czuję do niego większy... szacunek.
Liz go skusiła i w większości to jej wina, nie ma co czepiac się do Zacka. Poza tym Liz miała ruję... Jakieś wnioski? :wink:

Nie mam czasu na więcej, może później...
"Wszyscy leżymy w rynsztoku,
ale niektórzy z nas patrzą w gwiazdy."
Image

User avatar
Lizzy88
Nowicjusz
Posts: 105
Joined: Sat Aug 21, 2004 5:49 pm
Contact:

Post by Lizzy88 » Tue Nov 09, 2004 8:14 pm

Tak mi szkoda Aleca... Teraz jest chyba na maxa skołowany... Nie wie co robić, nic nie wiem...


Tak, tak Alec taki biedny i skłowany i bezradny, jak maleńkie bezbronne dziecko... słodki widoczek, co? Pomyślcie, co będzie przeżywać Liz, którą nadal będą gnębić wspomnienia, a która wciąż nie bedzie wiedziała co się dzieje. Ona nawet w czasie rui ma skołatane myśli. Jej nikt ni pożałuje?
Pożałuję jej... kiedy będę miała do tego serce. Na razie żałuję naszego małego, zagubionego dzieciątka.
Czyli rozumiem, że kolejnej częsci nie chcecie Ponieważ jest ona dość łóżkowa (chociaż nie przeczę, że Liz nie jest w stanie posunąć się dość daleko). Nie to nie. A skoro nie chcecie kolejnej to i następnej nie będzie, ani następnej itd. A w ogóle to para Zack i Liz utrzymuje się przez większość opowiadania, chociaż raczej jest tylko tłem dla tego co dzieje się pomiędzy Aleciem i Liz.
Ależ oczywiście, że chcemy! :twisted: Jeszcze parę Zack/Liz mogę znieść, ale po tym, co nam ostatnio zaserwowałaś, zdecydowanie wolę Aleca i Liz. ZDECYDOWANIE. I chyba nic w tym dziwnego, co?
Myśl o Zacku i Liz w intymniejszej sytuacji... No cóż, moim faworytem jest zielonooki. 8)
Dobra, niech to będzie nawet łóżko, bylebyś nam zamieściła kolejną część! :twisted: Obiecuję, że przełknę cokolwiek tam będzie, najwyżej dam upust moim odczuciom w komentarzu. :roll:
Mężczyzna uważa, że wie, ale kobieta wie lepiej. - chińskie

User avatar
nowa
Fan
Posts: 609
Joined: Wed Feb 04, 2004 2:05 pm
Location: b-stok
Contact:

Post by nowa » Tue Nov 09, 2004 10:00 pm

Czyli rozumiem, że kolejnej częsci nie chcecie Ponieważ jest ona dość łóżkowa (chociaż nie przeczę, że Liz nie jest w stanie posunąć się dość daleko). Nie to nie. A skoro nie chcecie kolejnej to i następnej nie będzie, ani następnej itd.
Już możemy się śmiać? :twisted: Bo rozumiem, że to żart? :P Myslę, że mimo wszystko za dobrze nas znasz, _liz, żeby tak uważać :cheesy:
"Wszyscy leżymy w rynsztoku,
ale niektórzy z nas patrzą w gwiazdy."
Image

User avatar
onar-ek
Pleciuga
Posts: 887
Joined: Mon Aug 30, 2004 4:40 pm
Location: Białystok
Contact:

Post by onar-ek » Tue Nov 09, 2004 11:36 pm

_liz wrote:Czyli rozumiem, że kolejnej częsci nie chcecie Ponieważ jest ona dość łóżkowa (chociaż nie przeczę, że Liz nie jest w stanie posunąć się dość daleko). Nie to nie. A skoro nie chcecie kolejnej to i następnej nie będzie, ani następnej itd.
:shock: _liz nie strasz :!: Oczywiście, że chcemy i to bardzo bardzo :!: Po prostu widziwsz sama nas zaraziłaś wirusem 'Alec' i teraz masz tego skutki :twisted: My już nie chcemy nikogo innego tylko jego :twisted: To chyba zrozumiałe co nie :twisted: No _liz sama powiedz :twisted:
_liz wrote:Tak, tak Alec taki biedny i skłowany i bezradny, jak maleńkie bezbronne dziecko... słodki widoczek, co? Pomyślcie, co będzie przeżywać Liz, którą nadal będą gnębić wspomnienia, a która wciąż nie bedzie wiedziała co się dzieje. Ona nawet w czasie rui ma skołatane myśli. Jej nikt ni pożałuje?
No jak nie? :shock: Żałuję, ale to Alec cierpi teraz więcej bo on juz pamięta... Więc Aleca żałuję bardziej 8)
_liz wrote:Nie mów tego przy H. bo oberwiesz.
Jezuuu juz milczę 8) Zamykam buźke i kluczyk wyrzucam :!:

Więc chcemy jeszcze :twisted:

User avatar
Elip
Starszy nowicjusz
Posts: 252
Joined: Fri Apr 30, 2004 11:18 am
Location: Z Daleka :P

Post by Elip » Tue Nov 09, 2004 11:40 pm

komentuję 2 części na raz, bo nie miałam czasu wcześniej skomentować poprzedniej
11
A jednak to on! Aż nie wierzyłam na początu :D
Część z jednej strony śliczna, a z drugiej smutna. :cry:
- Nie chcę iść – mruknęła
- Nie idź – objął ją mocniej, nie pozwalając wymknąć się z jego ramion
- Złapią nas...
- Co się tu dzieje? - głos Lydeckera był zimny i ostry
Ścisnął mocniej dłoń Liz, mimo że stali na baczność. Wiedzieli, że za chwilę nadejdzie najgorsze. Rozdzielą ich.
- Odebrali mi cię – szepnął i wyszedł.
:cry: Bardzo smutne. Liz pewnie pewnie nie będzie pamiętała tego, co przypomniał sobie Alec, on nie będzie chciał jej powiedzieć(nie mam pojęcia dlaczego, ale oni maja takie odskoki od normy) i takim sposobem Liz będzie z Zackiem. To oczywiście takie domysły _liz zapewne szykuje dla nas coś lepszego :twisted:
- Boże... - jęknęła zaciskając powieki, gdy przesunął usta na jej szyję
Chciał ją przycisnąć do drzwi, ale były uchylone i w efekcie wpadli do mieszkania. Nie oderwało ich to od siebie nawet na chwilę. Liz kopnęła nogą drzwi, zatrzaskując je.
Jeju jak sobie to wyobraże, to aż mi się chce :haha:
12
Jejq szkoda mi Aleca. Przypomnieć sobie, że kochał i że przez chorych ludzis tracił ukochaną...I jeszcze ten fragment
- Ja nie zapomnę – krzyczał, gdy czerwony strumień laseru wbijał się w jej źrenicę – Będę pamietać.
:cry:
Yyyyy Zack i Liz teges? Fuj...
popieram 100% Zacka nawet polubiłami już nawet do niego nic nie mam, no ale do Liz nie pasuje. :roll:
Czyli rozumiem, że kolejnej częsci nie chcecie Ponieważ jest ona dość łóżkowa (chociaż nie przeczę, że Liz nie jest w stanie posunąć się dość daleko). Nie to nie. A skoro nie chcecie kolejnej to i następnej nie będzie, ani następnej itd
:haha: :haha: :haha: :haha: :haha: :haha: :haha: :haha: :haha: :haha: :haha: :haha: :haha: :haha: :haha: :haha: Dobre dobre!! Świetny żart _liz. Naprawdę rewelacyjny :haha: :haha: My...:haha:...my nie chcemy kolejnej ...:haha::haha: :haha: cz..części buhahah :haha::haha:

Post Reply

Who is online

Users browsing this forum: No registered users and 27 guests