Znów przez pół dnia nie można było siedostać na forum. Dlatego tym razem wam daruję te komentarze... Tylko tym razem.
Więc miałam rację, że to był Zack Jesssst co wygrałam? Może kolejną część SZD?
Wygrałaś satysfakcję
Mimo iz coraz bardziej zacynam lubic Zacka to ni jak nie mogę strawić tego, że kiedyś będzie on z Liz... Kiedyś znaczy zapewne niedługo... Jak ja to przetrwam?
Wszystko dlatego, że z góry nastawiłyście się na Aleca i Liz. Jeszcze trochę i się wścieknę, pozmieniam wszystko i pozostanie Zack i Liz i tyle. A tak całkiem poważnie, już niesamowicie blisko do połączenia tej dwójki (Z&L), więc szykujcie sięna to psychicznie.
Tylko, że co z Aleciem? Biedak ma te wspomnienia z którymi nie może sobie poradzić później przypomni sobie Liz, a ona zapewne wtedy będzie z Zackiem i co on zrobi? W ogóle to on przypomni sobie to uczucie do Liz tak? To takie smutne...
Hej, hej! Chciałabym zauważyć, że Liz też ma te urywki wspomnień!!! Nie tylko Alec, czytajcie uważnie. Więc oboje się dręczą co jest nie tak, skąd te głosy w głowie itd. A kto powiedział, że on ją sobie przypomnie, gdy ona będzie z Zackiem?
Znacie mnie i wiecie, że mogę zrobić coś odwrotnego. A jak sobie przypomni to uczucie? Hmm... napewno nie ot tak. Raczej pod wpływm...ekhm... silnych emocji.
Czekamy na tę dość przyjemną część
Zaraz ją wkleję...
A sama Liz...hmm nie wiem co ja bym na jej miejscu zrobiła. Z jednej strony musi wykonać zadanie, ale chyba nie będzie jej już tak łatwo jak na początku
Uczepiłyście się tego... Przypomnijcie sobie słowa Liz z samego początku, z Prologu. Była tam mowa o emocjonalności. Potem pojawiły się wzmianki o tym samym "mankamencie" u całej serii X5. Zresztą Liz nie raz wspomina o tym, że chętnie by uciekła z Manticore czy pozabijała tamtych naukowców. Wcześniej nie miała możliwości, bo na zewnątrz nic na nią nie czekało. Ale teraz, gdy powiedzmy, że kogoś ma poza murami Seattle...
I obiecana część, nieco przyjemna.
9.
Jeśli nie ma rozłąki -
nie ma słodyczy spotkania
Alec spojrzał w lustro. Usiłował odczytać własne myśli z zielonego wzroku zatopionego w szkle. Od dwóch dni już go męczyła nieustanna myśl o drobnej brunetce. Na różne sposoby usiłował dotrzeć pamięcią w to zastrzeżone miejsce, ale nie udawało mu się nawet domyślić, dlaczego jej nie pamięta.
Jęknął i obróciła się, chcąc wyjść z łazienki. I wtedy wrócił jego własny szept, który musiał kiedyś wypowiadać.
- Nie zapomnimy. Myśl o czymś innym, a nie uda im się tego wymazać. Ja nie zapomnę...
Cóż za ironia. Zarzekał się kiedyś,że czegoś nie zapomni, a teraz nawet nie pamiętał czego to dotyczyło.
Przeklęty umysł, nie potrafił wykonać tak prostej czynności, jak przypomnienie sobie czegoś. Na dodatek dręczył urywanymi wspomnieniami i przywracaniem obrazu Liz. To zaczynało się robić paranoiczne i przypominać fabułę kiepskiego dramatu psychologicznego. Tylko,że teraz nie mógł przewidzieć co dalej nastąpi i jak się to skończy. Nie miał nawet drobnego elementu, którego mógłby się uchwycić.
A teraz zapewne już się nie dowie kim ona dla niego była, bo jeśli Zack jej nie zabił, to pewnie wróciła do Manticore.
Cały czas żył ze świadomością, że jego przeszłość jako X5 spłonęła doszczętnie razem z główną siedzibą i laboratorium Manticore. Los chyba go jednak nienawidził skoro na każdym kroku podsyłał mu coraz bardziej szokujące skrawki przeszłości.
Nie pozostało mu nic innego jak zepchnąć to w niepamięć i powrócić do tradycyjnego życia w Seattle.
* * *
Przeciągnęła się leniwie, mrucząc jak zaspany kot. To DNA chyba w każdym calu robiło z niej kocurka w ludzkiej postaci. Nawet mleko piła chełpliwie, nie ze względu na to, że syntezowało tryptofan. Uwielbiała je. Chociaż było to inne uzależnienie od tego, które tak ja trzymało tutaj.
Kuszący zapach Seattle sączył się do jej żył i uwalniał najskrytsze pokłady energii i prawdziwego życia. Za murami Manticore się tego nie czuło. Tam, nawet na placach treningowych, roztaczał się jeden i ten sam zapach. Chłód mieszany ze szpitalnymi środkami dezynfekującymi. Splatało sie to ewentualnie z leśnymi świerkami, ale mimo to był to zapach, który przygnębiał.
Tutaj powietrze przesiąknięte było deszczem i słodkawą mandarynką. Po tylu latach w Manticore wydawało się, że tak własnie pachnie wolność. Zapach Seattle przenikał płuca i pozostawiał tam resztki mglistego posmaku. Wiedziała, że jeśli wróci za mury swojego „domu” wciąż będzie czuła tę lekką wolność.
Do takiego powietrza się tęskni. Przymknęła powieki chłonąć zapach poranka. Ale przyniosło to tylko nieoczekiwany a może nawet nieporządany skutek. Momentalnie, wraz z zamknięciem oczu, w jej umyśle pojawił sie obraz intensywnie zielonych tęczówek.
Jęknęła. Sądziła, że postać 494 już jej nie bezie prześladować. Myliła się. Podświadomość ciągle domagała się rozwiązania tej zagadki. Chociaż każda myśl o Alecu przynosiła ze sobą też strach.
Otworzyła szybko oczy, zrzucając z siebie ręcznik. Sięgnęła po ciuchy wiszące na krześle. Zapinając spodnie, uniosła kąciki ust do góry, ledwo tamując śmiech.
Przypomniał jej się ostatni wieczór, gdy Zack usiłował ją przekonać do ucieczki z Manticore. Nie było w tym nic zabawnego do momentu, gdy chciała się go pozbyć w dość niekonwencjonalny sposób. Bardzo n i e k o n w e n c j o n a l n y . Po prostu zaczęła się rozbierać, oświadczając, że weźmie prysznic. Ledwo rozpięła drugi guzik, a Zacka już nie było.
Z drugiej strony to było dość dziwne. Niejeden facet, a zwłaszcza X5 wykorzystałby taką sytuację. I nie miałaby nic przeciwko. Zack był całkiem przystojny i na pewno dobry w t e j grze. Diabelny uśmieszek pojawił sie na jej ustach, gdy wyobraziła sobie jak przyjemnie mogła spędzić noc. Jako X5 byli niesamowicie sprawni i mieli mnóstwo niespożytej energii. Już ona zmazałaby tę niewinność z jego twarzy...
Stop!
Zamarła sięgając po kurtkę. Takie myśli mogły oznaczać tylko jedno – nadchodził „okres godowy”.
Potrząsnęła głową, usiłując pozbyć się tych myśli i wrócić do racjonalnego postępowania. Włożyła na siebie czarną skórkę i od razu poczuła się pewniej. To chwilowe zapomnienie i uczucie gorąca było tradycyjnym sygnałem – jeszcze nie ruja, ale już jej przedsmak. Będzie musiała się pilnować.
* * *
Zamknął szafkę i przesunął wzrok w stronę Max G. Nie wydawała się być zadowolona. Zresztą prawie nigdy nie była. Teraz coś jednak musiało pogorszyć jej humor. Odprowadził ją wzrokiem aż do wyjścia i obrócił się. Miał zamiar uprzyjemnić sobie dzień drobnym flirtem.
Amy, Carol, może Megan, było mu wszystko jedno, bo to tylko niewinna i nic nie znacząca rozrywka. Jeszcze żadnej dziewczynie nie udało się go zatrzymać na dłużej niż 48 godzin. A już tym bardziej zajmować jego myśli dłużej niż tego wymagała sytuacja.
Nie wykonał jednak kroku. Wszystko dokoła zwalniało tempo i rozpływało się w mgłę. Jego mięśnie napięły się a zmysły wyostrzyły. Poczuł to znajome mrowienie w koniuszkach nerwów a jego serce zaczęło bić zdecydowanie za szybko. Zmarszczył brwi i powoli się obrócił. Zielone spojrzenie od razu padło na drobną brunetkę, która całkiem beztrosko weszła do Jam Pony.
Musiała go wyczuć, bo ciemne oczy momentalnie skierowały się w jego stronę. Dziwny błysk roztlił się w jej tęczówkach.
Chyba jej się tu nie spodziewał. Pewnie nie tylko on. Mogła się założyć, że Zack bedzie równie zaskoczony, gdy tylko mu powiedzą o jej „powrocie”. Przesunęła spojrzenie w odległy kraniec Jam Pony, nie mając ochoty na dłuższy kontakt wzrokowy.
Chciała go wyminąć, ale kiedy przechodziła obok, chwycił ją za ramię i jednym ruchem obrócił, przytwierdzając do szafki. Nie pozostawił jej praktycznie możliwości ucieczki, przyciskając do niej własne ciało. Momentalnie zastygła w bezruchu i napięła wszystkie mięśnie.
Miała wrażenie, że osunie się w dół, jeśli nie znajdzie oparcia. W tym momencie przycisnął ją do zimnej ściany, nie odrywając od niej ust. A ona topniała w jego dłoniach.
Jęknęła. Jej ciało szybko się rozgrzewało. Wiedziała, że chodziło mu tylko o wyciągnięcie z niej informacji, może o wysuwanie podejrzeń. Tymczasem ona reagowała jakby co najmniej miał zamiar ją kusić. Zadrżała, gdy jego ręce wsunęły się na jej talię, przyciskając ją mocniej do szafek.
Jego wyraz twarzy błyskawicznie się zmienił, gdy drżenie przebiegło pod jego palcami. Zielone spojrzenie wślizgnęło się na jej twarz. Usta rozchylone, powietrze wydostawało się spomiędzy nich urywanymi oddechami, ciemne oczy były zamglone.
Kąciki Aleca uniosły się nieco do góry. Czego jak czego, ale takiej reakcji się nie spodziewał. Przesunął kciuki zataczając drobne kółka na jej brzuchu, dręcząc tym jej ciało jeszcze bardziej. Kiedy westchnęła, przymykając oczy, miał już pewność co się dzieje.
- Hmm... - mruknął wibrującym głosem – Jesteś strasznie spięta. Ciężkie dni X5?
Otworzyła oczy, wbijając wzrok prosto w jego iskrzące tęczówki. Oh, ale był dumny z tego jak pod nim topniała. Uniosła dłonie i wsparła się o jego ramiona, chcąc go odepchnąć. Ale wyszło jej to dość nieporęcznie i w efekcie przysunęła go jeszcze bliżej.
Pochylił się, jego oddech odbijał się od jasnego policzka. Miał ją przecież zapytać co tu robi, ale ta sytuacja wszystko zmieniała. Nie możliwe było dla niego pozostawić X5 płci przeciwnej przechodzącą ruję. To było zbyt piękne i kuszące, by to przegapić i nie wykorzystać.
Kiedy jego ciało przycisnęło się do niej jeszcze bardziej, a jej palce wbiły się w jego ramiona, wraz z jej jękiem w jego głowie powróciła mglista wizja.
Drobne palce wbijały się w jego ramiona, a jej głowa odchylała przyjemnie do tyłu, gdy przesunął usta po jej szyi smakując cynamonowej skóry. Cichy jęk wydobywający się z jej ust był obezwładniający.
Odsunął się od niej momentalnie, ciągle spoglądając, jak drży i ciężko oddycha. Melodyjny jęk w jego głowie się powtórzył.
To było denerwujące i przerażające. Obrócił się i szybko, bez słowa wyszedł. Najpierw głosy w głowie, potem niespodziewane pojawienie się brunetki, a na koniec jeszcze wizualne wspomnienie. A największą paranoją było to, że w tej „wizji” było wszystko... oprócz twarzy.
c.d.n.