Szkoda, że dopiero teraz taka dreamerowska część kieedy już przestałam sie czuć dreamerką
ale do ślicznej blondynki, która dołączyła do TC tydzień temu. Jest oczywiście z serii X5. Nie mam nic do niej, ale jak dla mnie, zbyt często zerkała na Aleca. Oczywiście nie jestem zazdrosna. Co to, to nie. Zazdrość? Najpierw trzeba mieć jakieś prawa do niego. A ja po prostu nie czuję się, jakbym miała jakieś prawa do Aleca. Zupełnie.
No tak i tutaj mamy blond lady, żeby nie napisać brzydziej
Asha zawiesiła oko na Alecu jestem ciekawa czy coś z tym nie zrobisz H. bo znając życie chyba cos się jeszcze musi bardziej pokomplikować zanim zakończysz FN
Zupełnie jak w chwili, kiedy wyrzucałam Maxowi...
Zamykam oczy. Zupełnie nie wiem, skąd ta myśl przyszła... ale tkwi we mnie. Dwa miesiące temu wypowiedziałam wiele strasznych, raniących słów, na wspomnienie których teraz się rumienię ze wstydu. On sobie na to nie zasłużył. A przynajmniej teraźniejszy Max. Ten inny Max spowodował taki zamęt w moich uczuciach.
Co tak naprawdę wiedział? Czy moje pochodzenie było mu znane?
Chyba tak. Kiedyś musiałam stawić czoła Nancy. Zwłaszcza kiedy to przyszło do chęci posiadania dzieci. Ciąża zabiłaby dziecko i mnie.
Przyszły Max nie mówił nic o dzieciach. Mówił o martwych Michaelu i Isabel... ale nie mówił nic o dzieciach.
Ani o bracie.
Ani o bratankach czy bratanicach. Czy w tamtej przyszłości znałam Biggsa?
Więc jednak Liz doszła do wniosku, ze tak naprawdę to nie ten Max ją tak bardzo zranił... Smutne...
No i te dzieci... To straszne, że Liz nigdy nie będzie mogła mieć dzieci...
Wzdycham cicho, kiedy obejmuje mnie jeszcze mocniej. Jest ciepły. Mój osobisty, prywatny grzejnik. I nawet posiada... gałkę do sterowania.
Moja reakcja na ten fragment gdy przeczytałam go po raz pierwszy kilka dni temu... Spadłąm z krzesła... Dosłowinie i nabawiłam się siniaka który już powolutku zaczyna znikać, ale ale fakt faktem, że był... I teraz tak se myślę H. czy to nie był zamach na moje życie? Jeszcze kolka takich scenek a naprawdę coś sobię zrobię i co wówczas? Szykuj prawnika
Myślę o tym, że Max z przyszłości przyszedł do mnie. Przyszedł do mnie, ponieważ wiedział, że jestem w stanie bezlitośnie zranić kogoś, kogo kochałam nad życie. Nie dlatego, że żałował naszej miłości. Nigdy tego nie wypowiedział. Nic w tym tonie. Żałował tego, co musiał zrobić... nawet zatańczył ze mną ostatni taniec... kochając mnie do ostatniego ułamka chwili swojego istnienia. A ja nawet nie potrafiłam tego uszanować ani docenić, oskarżając go w duchu o cały koszmar w moim życiu, o wszystkie rany, oskarżając o wiele rzeczy, których nie zrobił... i wyładowując to na Maxie z teraźniejszości. Ale czułam się zbyt zraniona w swej dumie, w swym sercu, by to wówczas zrozumieć. Nie potrafiłam przyjąć, że pewne rzeczy powinny być zrobione bez względu na to, jak bolą, ponieważ w rezultacie ci, których kocham, będą mieć szanse dożyć spokojnej starości. Miłość jest bezinteresowna. Miłość nie zazdrości. Miłość jest wówczas, kiedy wystarcza ci sam fakt, że kochana osoba istnieje. Nie musi należeć do ciebie...
Kto potrzebował to zrozumieć? Ja czy Max?
Kto potrzebował dorosnąć i zrozumieć swoje błędy?
Niestety, ja sama. I uświadomiła mi to blondyna, której w dodatku nie lubię. Uświadomiła mi, jak głęboko we mnie tkwi X5. Ktoś, kto jest bezlitosny. Ktoś, kto zranił świadomie osoby, które kochał. Ktoś, kto nie miał wiary w wiernych przyjaciół, kto nie dał im nawet cienia szansy, kto uciekł jak tchórz nie podejmując żadnej próby naprawienia tego... oprócz jednej właściwie. Ale z Kyle'm nie miałam żadnych obaw. Wiedziałam dobrze, że on mnie nie oskarży.
"Po prostu ktoś uświadomił mi dzisiaj, jaka jestem naprawdę." mówię w końcu, czując, jak po moich policzkach spływają łzy. Znów potrafię płakać.
Smutne... Tylko tyle napiszę...
H. czekam na kolejne części jak zawsze
![Twisted Evil :twisted:](./images/smilies/icon_twisted.gif)