Serce znajdzie drogę

Piszesz? Malujesz? Projektujesz statki kosmiczne? Tutaj możesz się podzielić swoimi doświadczeniami.

Moderators: Olka, Hotaru, Hotori, Hypatia

User avatar
nowa
Fan
Posts: 609
Joined: Wed Feb 04, 2004 2:05 pm
Location: b-stok
Contact:

Post by nowa » Sat Oct 30, 2004 3:26 pm

Nie myślałam że kiedyś to powiem, ale piter - jesteś... fenomenalny :haha: Co do tytułu ... Zrozum rozum, jak nie twój - tak źle i tak niedobrze :haha: (wiem wiem, w każdym Twoim poście jest podtekst :P )
"Wszyscy leżymy w rynsztoku,
ale niektórzy z nas patrzą w gwiazdy."
Image

User avatar
{o}
o'Admin
Posts: 1665
Joined: Tue Jul 08, 2003 10:31 am
Location: Opole
Contact:

Post by {o} » Sat Oct 30, 2004 8:46 pm

Jego podteksty to plagiat. prawda jest taka, że sam nic nie umie wymyśleć.
התשׂכח אשׂה עולה מרחם בן בטנה גם אלה תשׂכחנה ואנכי לא אשׂכחך
הן על כפים חקתיך

comprendo.info - co autor miał na myśli - interpretacje piosenek

inti
Fan
Posts: 681
Joined: Sun Dec 21, 2003 3:03 am
Location: wawa centralna, peron 2, sektor 3

Post by inti » Sat Oct 30, 2004 9:15 pm

Jego podteksty to plagiat. prawda jest taka, że sam nic nie umie wymyśleć.
To prawda. U mnie natomiast podtekssty jeśli są to nie planowane. Mam je w podświadomości i czasmi same wychodzą.

Ps. Piter nie martw się podtekst nie jest obiawem inteligencji;]

User avatar
piter
Wieczna zrzęda
Posts: 1724
Joined: Thu Aug 07, 2003 2:57 pm
Location: warszawa
Contact:

Post by piter » Sun Oct 31, 2004 12:25 am

Hotaru wrote:piter, a ty co tu robisz?
myszka mi sie omsknela...
a poza tym lubie Jessice A. i zaciekawilo mnie coscie z nia zrobili... niestety przestalo mnie ciekawic juz w polowie prologu (ale zeby nie bylo - doczytalem go do konca 8))
nowa wrote:piter - jesteś... fenomenalny
dziekuje, wiem.
{o} wrote:blablabla... typowe gadanie {o}... blablabla
bardzo mnie interesuje w jaki sposob plagiatem nazwiesz poprzedni post.. :? bo jak dla mnie, to podtekst tam zawarty jest calkowicie moj. wlasny. objety prawami autorskimi.
inti wrote:Ps. Piter nie martw się podtekst nie jest obiawem inteligencji;]
ps. inti, nie martw sie, bo chociaz podteksty SA objawem inteligencji, to jestem pewien, ze znajdziesz sobie cos w czym bedziesz dobry...

ps2:
_liz wrote:kategoria: crossover (Alec/Liz, Zack/Liz, Max/Logan)
hm... musze powiedziec, ze Max pchajacy wozek inwalidzki ze swoim nowym chlopakiem to ciekawa wizja... :mrgreen: adoptuja jakiegos malego pol-kosmite? :roll:
dzien dobry. jestem piter i wszystkich lubie.

inti
Fan
Posts: 681
Joined: Sun Dec 21, 2003 3:03 am
Location: wawa centralna, peron 2, sektor 3

Post by inti » Sun Oct 31, 2004 12:50 am

ps. inti, nie martw sie, bo chociaz podteksty SA objawem inteligencji, to jestem pewien, ze znajdziesz sobie cos w czym bedziesz dobry...
nie martwie się i dziękuje, że we mnie jeszcze wierzysz ale nadal uważam, że podteksty o niczm nie świadczą. Każdy może napisac krótkie albo długie (jak komu wygodniej - ty mimo wszystko jesteś zwolennikiem tych pierwszych) zdanie bez konkretnego rozwinięcia...

np. ja pisząc: "Piter" - ile myślisz, ze mam na myśli podtekstów?

_liz
Fan...atyk
Posts: 1041
Joined: Fri Aug 15, 2003 4:07 pm
Location: Wrocław
Contact:

Post by _liz » Sun Oct 31, 2004 11:09 am

piter, inti... miło, że wpadliście i przyprawiliście o zawał połowę czytelników, w tym Hotaru, ale wasze pseudointeligentne rozmówki możecie prowadzić w innym temacie, bo ten raczej nie jest do tego przeznaczony.

Zmartwię was, małe sępiki. _liz nie napisała 14 części.
Teraz to ja ciebie zmartwię H. Napisałam 14 częśc i zaczęłam 15 8) A ty mi lepiej powiedz jak po 12 i 13 trzyma się twoja psychika.

Nie podoba wam się, że autorzy piszą i piszą? Hmm, mogę zwolnić tempo i w ogóle nic nie pisać i wtedy bedziecie płakać. Wybór należy do was. Albo będę pisać tylko bardzo rzadko zamieszczać i tylko H. na bieżąco dostawać będzie kolejne rozdziały.

Aras nie martw się, w nadchodzących częściach Max G. i Logan też się pojawią, chociaż po 14 części ich wątek zostanie bardziej rozbudowany.

Obiecana część (pamiętajcie, żeby czytać uważnie, bo już z tego rozdziału można wywnioskować te "komplikacje").


2.

Przeszłość nie wraca jak żywe zjawisko
w dawnej postaci – jednak nie umiera


Alec posłał promienny uśmiech mijającej go blondynce. Dzień zaczynał mu się całkiem przyjemnie, od kolejnego prawdopodobnego flirtu. Jeśli nie trafi na rozjuszoną Guevarę, uzna to za święto. Otworzył szafkę i wyciągnął z niej rękawiczki rowerowe. Był w trakcie zapinania drugiej, gdy zmysły stanęły na baczność i ściągnęły jego uwagę w stronę wejścia.

Max ściskała kierownicę od roweru, mówiąc coś do stojącej obok dziewczyny. Zielone spojrzenie przesunęło się na postać filigranowej brunetki. Najwyraźniej była nową pracowniczką, bo nigdy wcześniej jej nie widział tu, a miał idealna pamięć do ślicznych dziewczyn. Ale mimo że żadne konkretne wspomnienie nie wracało, miał nieodparte wrażenie, że jednak skądś ją zna.

Przesunął wzrokiem uważnie po całej postaci. Karmelowa skóra, długie włosy, spływające miękkimi falami na ramiona i niesamowicie mroczne oczy odcieniu pirytu. Coś w niej było. Coś znajomego. Nie tylko sposób poruszania się – każdy jej ruch był płynny, koci, wyważony, używała tyle siły ile było potrzeba, bez gwałtowności i pośpiechu. Jej postać niosła ze sobą znajome uczucia.

Nie mógł sobie przypomnieć skąd to zna. Skąd JĄ zna. Już kiedyś przerabiał podobną sytuację, gdy Manticore wymazało mu z pamięci sprawę Berrisforda. Długo potem nawet nie wracała świadomość o tym, co zaszło. Psy-Ops gościło go tyle razy, że już sam nie rozróżniał uczuć, które nabywał z czasem od tych wspomnień, jakie zagrzebał najgłębiej w pamięci. Może ta brunetka była jakąś dawną sprawą, którą prowadził jeszcze za czasów Manticore i którą prawdopodobnie spartaczył.

Zamknął szafkę i nie odrywając wzroku od dziewczyny, podszedł w jej stronę. Zignorował Max, nawet nie witając się z nią, za to wyciągnął dłoń w stronę brunetki.
- Alec McDowell.
Ciemne oczy przesunęły się na niego z zaciekawieniem.

Zastygła w bezruchu. Ta twarz... uśmieszek... niesamowicie zielone tęczówki... ten zapach... To było tak bliskie. A mimo tego wrażenia umysł nie przytaczał żadnych konkretnych obrazów czy słów. Nie było nic wyrazistego oprócz dręczącego przeczucia.

Jasny uśmiech nieco przygasł, kiedy myśli wciąż usiłowały znaleźć wspomnienie. Podała Alecowi swoją dłoń i miękkim głosem przedstawiła się:
- Liz Parker.
Jeszcze na chwilę zatonęła wzrokiem w zielonych tęczówkach, po czym bez słowa odeszła.

Alec odprowadził ją wzrokiem. Max, którą już nudziły wszystkie jego podboje i próby uwiedzenia kolejnych dziewczyn, przewracała raz po raz oczami. Widziała już różne sztuczki, ale takiego „łowienia” spojrzeniem nie była jeszcze świadkiem. Przez chwilę miała wrażenie, że to Alec ulega ciemnym oczom. Ktokolwiek był tu dominujący, nie zależało jej na tym, by obserwować ich słodkie chwile rozpoznania.

Zielone tęczówki jeszcze przez dłuższą chwilę prześwietlały ciało brunetki. Nie należała z całą pewnością do tych słodkich dziewczątek bez mózgu, które kręciły dolnymi partiami swojego ciała by sobie zapewnić dobrą zabawę. Chociaż pozory kreśliłyby ją jako niepewną bezbronną istotkę, widział w niej coś więcej. Tego małego chochlika czającego się pod skórą filigranowej osóbki.

Wystarczyło spojrzeć w jej oczy i od razu było widać ogniki niebezpieczeństwa. Liz nie była prostą osobą, którą można poznać dogłębnie po kilku minutach rozmowy. Wręcz przeciwnie, należała do tego rodzaju osób, które trzeba było rozgryźć.

Takie lubił najbardziej. Owszem, schlebiało mu, gdy te proste zabawne dziewczyny zwracały na niego uwagę. Stanowiło jednak niesamowite wyzwanie zawrócić w głowie takiej dziewczynie jak Liz. Sam wysiłek potęgował adrenalinę. A kiedy po zwycięstwie nadchodził czas na najsłodszą nagrodę, przyjemniej się ją czerpało. Nie mógł przepuścić możliwości zwrócenia uwagi tej drobnej brunetki.

Alec nie wiedział jednak, że t a bastylia była naprawdę nie do zdobycia. Może gdyby była zwykłym człowiekiem, jedną z wielu pospolitych mieszkańców Seattle, dałaby się nawet pouwodzić. Jako żołnierz nie mogła zawierać bliższych kontaktów bez wyraźnego pozwolenia dowódcy.

Liz prychnęła cicho, otwierając swoją szafkę. Wciąż czuła na sobie wzrok zielonookiego. Doskonale wiedziała co mu chodzi po głowie. Może i żyła praktycznie w ciągłym odosobnieniu, ale miała pojęcie o takich sprawach. Z tym się chyba każdy rodził. W zasadzie mogłaby sobie pozwolić na drobną rozrywkę skoro już była za murami Manticore. Oni i tak sądzili, że jest bezwzględnie posłuszna i bez rozkazu nawet nie kichnie. Ona chyba jednak miała jakiś genetyczny mankament, bo przewrotna natura wielokrotnie ciągnęła ją w stronę tego, co w jednostce było zakazane.

Czego Manticore nie widzi, tego im nie żal.

Nie. Przede wszystkim zadanie. Zwłaszcza, że nieco ją niepokoiło to uczucie znajomości z zielonookim. Nie mogła ulegać emocjom. To w końcu był ten jej „mankament”, musiała go w sobie zwalczać.

* * *

Przewróciła się na brzuch, wbijając wzrok w fotografie rozłożone na podłodze. Nie musiała już na nie spoglądać, znała je na pamięć. To chyba była kolejna cecha X5 – pamięć fotograficzna. Chociaż tymczasowa. Tak. Pamięć fotograficzna idealna, ale do czasu wizyty w Psy-Ops.

Dlatego większości tak bardzo zależało na wykonywaniu bezbłędnym zadań. Nie chodziło o pochwałę ze strony dowódców, ale o to, by nie usunięto skrawków pechowej misji. Nowe serie posłusznie wypełniały polecenia na co dzień, czasami miała wrażenie, że ich to fascynuje i napawa dumą. Ale ona, pozostałość po wadliwej serii X5, wciąż miała ochotę skręcić karki wszystkim tym maniakom. Stwarzała pozory, brała aktywny udział w treningach, udawała radość na wzmiankę o kolejnych zadaniach – tylko po to, by nie kazali psychopatom z Psy-Ops zmieniać świadomości jej mózgu i wyprać kilku niepotrzebnych fragmencików pamięci.

Przesunęła spojrzenie na drugie zdjęcie. Wcześniej sobie tego nie uświadamiała, dopiero teraz dotarła do niej ironia, jaką posługiwała się kobieta, która przydzieliła jej to zadanie. Cóż za złośliwe zrządzenie losu, gdy dawny żołnierz Manticore ginie z rąk „siostry”. W dodatku z tej samej serii. To nie było zabawne, to było...

Chore.

Nigdy nie uważała pracowników swojego „domu” za naukowców i inteligentnych, cywilizowanych ludzi. Rzadko nawet klasyfikowała ich do tego gatunku. Okrucieństwo i bezwzględność stanowiły chyba podstawę ich życia. Żeby zabijać własne „dzieci”. I to w ten sposób.

Jakoś nie podobała jej się myśl, że będzie musiała zabić kogoś takiego, jak ona sama. Ale nie było innego wyjścia. Jeśli tego nie zrobi, już zadbają o nią po powrocie do tego stopnia, że nie będzie w stanie przez kilka kolejnych tygodni otworzyć oczu. Mordercze treningi, wieczne krzyki i poniżanie, a na dokładkę podwieczorki na Psy-Ops. Nie. Nie marzyła o tym ani przez chwilkę. Dlatego lepiej było przez ułamek sekundy cierpieć, widząc śmierć kogoś bliskiego, niemal członka rodziny, niż potem w ogóle tego nie pamiętać.

Przekręciła się na plecy, wbijając wzrok w sufit. Dziwnie wróciła do niej myśl o tym zielonookim Alecu. To uczucie jakie z niej wydobył, z tych pokładów utajonych przez Psy-Ops. Może był jedną z jej misji, która najwyraźniej źle poprowadziła? To było całkiem logiczne.

Jęknęła i wróciła znów do swojego planu. Dużo więcej czasu wymagało zabicie X5. Nie można było ot tak spaść z nieba i stoczyć walkę. Za duże ryzyko. Przy tak wymagającym i równie niebezpiecznym przeciwniku trzeba było poświęcić trochę czasu i wysiłku. Obserwować i odnajdywać słabe punkty. Ale gdy już rozprawi się z X5, będzie mogła spokojnie odetchnąć przy zabijaniu tego zwykłego człowieka. A potem...

A potem znów Manticore.

Piekielny zaklęty krąg.

c.d.n.
Image

User avatar
piter
Wieczna zrzęda
Posts: 1724
Joined: Thu Aug 07, 2003 2:57 pm
Location: warszawa
Contact:

Post by piter » Sun Oct 31, 2004 11:21 am

dobra, pseudointeligentych rozmowek dosc. tylko pytanie do wiernych fanek.

czy Wy wszystkie jestescie juz po drugim sezonie Dark Angela? bo jak nie, to ta mania na tle Aleca wydaje sie byc troche naciagana...

i jeszcze jedno: czy to jest mania na tle Aleca czy moze tego aktora? bo jezeli wybieracie bramke numer 2, to musze Was zmartwic... musicie zaczac ogladac IV sezon Smallville :mrgreen:
dzien dobry. jestem piter i wszystkich lubie.

User avatar
nephit
Zainteresowany
Posts: 383
Joined: Fri Aug 22, 2003 10:58 pm
Contact:

Post by nephit » Sun Oct 31, 2004 1:05 pm

_liz wrote:Nie podoba wam się, że autorzy piszą i piszą? Hmm, mogę zwolnić tempo i w ogóle nic nie pisać i wtedy bedziecie płakać. Wybór należy do was.
Zalalem sie lzami na sama mysl...

piter jaka mania? naliczylem jedynie jakies 5 banerow z jego fotka.
Collect some stars to shine for you.

User avatar
onar-ek
Pleciuga
Posts: 887
Joined: Mon Aug 30, 2004 4:40 pm
Location: Białystok
Contact:

Post by onar-ek » Sun Oct 31, 2004 2:59 pm

Echem więc...
Nie podoba wam się, że autorzy piszą i piszą? Hmm, mogę zwolnić tempo i w ogóle nic nie pisać i wtedy bedziecie płakać. Wybór należy do was. Albo będę pisać tylko bardzo rzadko zamieszczać i tylko H. na bieżąco dostawać będzie kolejne rozdziały.
Kto tak napisał? No kto? _liz my się cieszymy, że tak nas rozpieszczasz i dajesz nowe rozdzialiki :twisted: Więc oby tak dalej :wink:
czy Wy wszystkie jestescie juz po drugim sezonie Dark Angela? bo jak nie, to ta mania na tle Aleca wydaje sie byc troche naciagana...
Ja jestem po 2 sezonie :cheesy: Parę odcinków nie udało mi sie obejrzeć, ale resztę taaak :cheesy:

Co do ff:
Nie mógł sobie przypomnieć skąd to zna. Skąd JĄ zna. Już kiedyś przerabiał podobną sytuację, gdy Manticore wymazało mu z pamięci sprawę Berrisforda. Długo potem nawet nie wracała świadomość o tym, co zaszło. Psy-Ops gościło go tyle razy, że już sam nie rozróżniał uczuć, które nabywał z czasem od tych wspomnień, jakie zagrzebał najgłębiej w pamięci. Może ta brunetka była jakąś dawną sprawą, którą prowadził jeszcze za czasów Manticore i którą prawdopodobnie spartaczył.
Zastygła w bezruchu. Ta twarz... uśmieszek... niesamowicie zielone tęczówki... ten zapach... To było tak bliskie. A mimo tego wrażenia umysł nie przytaczał żadnych konkretnych obrazów czy słów. Nie było nic wyrazistego oprócz dręczącego przeczucia.
Czyli yyy oni się znają? No bo skoro Alec dołączył bo Max później a wcześniej był w Manticore i Liz tam chyba też wtedy była więc... _liz co Ty chcesz nam powiedzieć? Że oni wcześniej się znali? Jezuuu może jeszcze się w sobie zakochali a potem im to usunęli z pamięci, np.po jakiejś nieudanej akcji jak się dowiedzieli o tym uczuciu co?
Myslę wedle Twojej rady i mi dłużej to robię tym mniej wiem... :roll:
Przesunęła spojrzenie na drugie zdjęcie. Wcześniej sobie tego nie uświadamiała, dopiero teraz dotarła do niej ironia, jaką posługiwała się kobieta, która przydzieliła jej to zadanie. Cóż za złośliwe zrządzenie losu, gdy dawny żołnierz Manticore ginie z rąk „siostry”. W dodatku z tej samej serii. To nie było zabawne, to było...

Chore.
Myśląc dalej wymyśliłam coś takiego: Liz musi się pozbyć Zacka. Jak napisałaś później X5 tak łatwo zabić nie wolno, więc ona chcąc się do niego zbliżyć zwiąrze się z nim i mamy tutaj wątek pary Liz-Zack...

Jejq moja teoria nabiera sensu, ale zobaczymy czy Ty myślałaś tak samo...

A co do drugiej jej ofiary to ma być człowiek tak? Więc może to Logan bo Manticore dowiedziało się kim on tak naprawdę jest i jak dużo o nich wie?

Tyle pytań...

Ok czekam na następne części jeszcze niecierpliwiej niż dotychczas :cheesy:

_liz chcemy więcej :cheesy:

_liz
Fan...atyk
Posts: 1041
Joined: Fri Aug 15, 2003 4:07 pm
Location: Wrocław
Contact:

Post by _liz » Sun Oct 31, 2004 3:04 pm

_liz co Ty chcesz nam powiedzieć? Że oni wcześniej się znali?
No brawo onar-ek! :shock: Jestem pod wrażeniem twojej spostrzegawczości. A myślałam, że będziecie potrzebować kolejnych części by do tego dojść. A jednak... Znali się, tyle wam mogę powiedzieć. Więcej niestety nie. :twisted:
Liz musi się pozbyć Zacka. Jak napisałaś później X5 tak łatwo zabić nie wolno, więc ona chcąc się do niego zbliżyć zwiąrze się z nim i mamy tutaj wątek pary Liz-Zack...
Hehe. Już troszkę przesadzasz. Nie powiem kogo ma zabić Liz (może zgadłaś, a może nie), ale para Zack-Liz na pewno nie powstanie w ten sposób.

Kolejna część po kolejnych komentarzach (zaczynam stosować metody H., czyli szantaż) 8)
Image

User avatar
onar-ek
Pleciuga
Posts: 887
Joined: Mon Aug 30, 2004 4:40 pm
Location: Białystok
Contact:

Post by onar-ek » Sun Oct 31, 2004 3:09 pm

No brawo onar-ek! :shock: Jestem pod wrażeniem twojej spostrzegawczości. A myślałam, że będziecie potrzebować kolejnych części by do tego dojść. A jednak... Znali się, tyle wam mogę powiedzieć. Więcej niestety nie. :twisted:
Jesssssst chociaż jedno zgadłam :twisted:
Jak mam wypoczęty umysł to normalnie myślę :twisted:
Jeśli nie tak to będzie z tym Zackiem to qrcze pomyslę jeszce nad tym, może kolejne części mi pomogą :twisted:

Ludzie wstawajcie i piszcie te komentarze ja kcem kolejną część :cheesy:
Qrcze to dopiero 2część a ja już się wciągnęłam :roll: Ech _liz Ty to potrafisz napisać dobre ff które już od początq maxymalnie wciąga 8)

User avatar
aras
Zainteresowany
Posts: 460
Joined: Fri Aug 15, 2003 3:59 pm
Location: Będzin

Post by aras » Sun Oct 31, 2004 3:09 pm

Aras nie martw się, w nadchodzących częściach Max G. i Logan też się pojawią, chociaż po 14 części ich wątek zostanie bardziej rozbudowany.
_liz dzięki za te słowa.
Oglądałam wczoraj D.A., macie rację, jest coś w spojrzeniu Alec'a/Ben'a, a może nie Alec'a/Ben'a tylko tego aktora. Patrzyłam jak głupia w oczy Max ale to nic nie dało :roll: :mrgreen: , a może chodzi o to, że on jest facetem, bo wg. mnie Logan też ma przyciągający wzrok.
Coś w niej było. Coś znajomego.
- gdy to przeczytałam, zaczęłam się zastanawiac, skąd o ją może znać, może mu się przyśniła..., i pomyśleć, że to ja zapomniałam, że Liz też jest z Manicore :wink: .
Wystarczyło spojrzeć w jej oczy i od razu było widać ogniki niebezpieczeństwa.
- jakiego niebezpieczeństwa ??, o co chodzi??
Takie lubił najbardziej. Owszem, schlebiało mu, gdy te proste zabawne dziewczyny zwracały na niego uwagę. Stanowiło jednak niesamowite wyzwanie zawrócić w głowie takiej dziewczynie jak Liz. Sam wysiłek potęgował adrenalinę. A kiedy po zwycięstwie nadchodził czas na najsłodszą nagrodę, przyjemniej się ją czerpało.
i znowu przypomina mi Sebastiana... :roll: .
W zasadzie mogłaby sobie pozwolić na drobną rozrywkę skoro już była za murami Manticore.
no no niegrzeczna Liz, kto by pomyślał :? .
Nie. Przede wszystkim zadanie.
- hmm, a już myślałam, że będzie fajnie. No ale przecież będzie, chyba tylko nie tak szybko jak myślałam. W takim razie ciekawe co sprawi że zmieni zdanie i zechce się nimi pobawić, a może nie będzie się bawić :roll: .
Stwarzała pozory, brała aktywny udział w treningach, udawała radość na wzmiankę o kolejnych zadaniach – tylko po to, by nie kazali psychopatom z Psy-Ops zmieniać świadomości jej mózgu i wyprać kilku niepotrzebnych fragmencików pamięci.
skoro tak to czemu nie zwieje, skoro ma okazję...??
Jakoś nie podobała jej się myśl, że będzie musiała zabić kogoś takiego, jak ona sama. Ale nie było innego wyjścia. Jeśli tego nie zrobi, już zadbają o nią po powrocie do tego stopnia, że nie będzie w stanie przez kilka kolejnych tygodni otworzyć oczu. Mordercze treningi, wieczne krzyki i poniżanie, a na dokładkę podwieczorki na Psy-Ops. Nie. Nie marzyła o tym ani przez chwilkę. Dlatego lepiej było przez ułamek sekundy cierpieć, widząc śmierć kogoś bliskiego, niemal członka rodziny, niż potem w ogóle tego nie pamiętać.
- no to czemu nie zwiewasz :!: :!: :evil: .
do pitera - nie mam mani na punkcie Alec'a, ewentualnie jak bym miała jakąś mieć to na punkcie Logana, ale takiej też nie posiadam.
A tak wowóle to co oni tu robią... :wink: .
Czytaj między wierszami...

_liz
Fan...atyk
Posts: 1041
Joined: Fri Aug 15, 2003 4:07 pm
Location: Wrocław
Contact:

Post by _liz » Mon Nov 01, 2004 7:11 pm

Wiem, że forum było niedostępne i nie było możliwe pisanie komentarzy. A ponieważ nie wiem kiedy będę miała czas na zamieszczenie kolejnej części, dzisiaj dostajecie kolejną. Tutaj też obowiązuje uwazne czytanie, bo pojawiają się urywki wspomnień. Aha, Aras spodoba ci się bo spory fragment jest o Loganie i Max.


3.

Tam nieskończoność, wieczność, nicość – brzmienia
które są dla mnie tajemniczym ruchem,
a każde w mózg mój uderza piorunem,
i mózg druzgota, i w zgliszcza zamienia



Oparła się plecami o szafki. Jej wzrok odprowadzał do wyjścia Max. Uważnie wychwytywała każdy ruch jej ciała wyobrażając sobie, jakie mogłaby zadawać ciosy. Czasami lubiła tak przewidywać akcje innych, może stąd właśnie powstawała jej zdolność do pokonania każdego.

Poza tym od pierwszego spotkania Guevara pozostawiła raczej ponure wrażenie. Zamknięta w sobie i w dodatku tak chłodna. Jakby ciągle miała zły humor. Ciekawe co by zrobiła, gdyby musiała tyle lat przeżyć w Manticore. Tam by ją nauczyli... Nie życzyła jej ani jednego roku dłużej w tym miejscu. I tak Max za dużo przeszła. Ale powinna nauczyć się cieszyć z tego życia, które sobie wywalczyła.

Ciemne oczy powędrowały w stronę przeciwległej ściany. Alec stał w podobnej pozycji co ona, wbijając zielone spojrzenie prosto w nią. Na chwilę wszystko się zatrzymało, gdy doszło do bezpośredniego kontaktu wzrokowego. Jak przeklęte deja vu wrócił w jej głowie głos wspomnienia, którego nie pamiętała wcześniej.

- 542 przestań się na niego gapić, tylko zadaj cios!

Ten głos rozpoznałaby wszędzie. Chyba żadna osoba z X5 nie zapomni nigdy lodowych głosek Lydeckera. Był dźwięk, ale ciągle nie wiedziała czego dotyczy wspomnienie, bo żaden obraz nie zagościł w jej umyśle.

Jeszcze kilka długich sekund spoglądali na siebie, aż Liz oderwała się od szafki i obróciła do niego plecami. Nie drgnęła nawet, kiedy dystans pomiędzy nimi się skrócił. Otworzyła własną szafkę i sięgnęła po niewielkie pudełeczko. Momentalnie odstawiła je, gdy poczuła ciepły oddech na swojej szyi.

- Nie musisz się tak skradać i tak cię czuję – mruknęła bez większego entuzjazmu
- Czujesz? - wydawał się nie być tym zaintrygowany, ale raczej zadowolony
Przewróciła oczami i zamknęła drzwiczki. Przesunęła powoli swoje ciało, stając twarzą do niego. Lewy kącik ust unosił się w nieznacznym uśmieszku. Był tak pewny siebie, że aż miała ochotę mu zburzyć ten ład. Z drugiej strony, widząc wyraz jego twarzy, prawie się uśmiechnęła.

Pozostała jednak przy opcji ostudzenia jego zapałów. W ciemnych oczach pojawił się figlarny błysk, a po chwili z ust wypadła miękka wypowiedź.
- Aha. Czuję. Co znaczy, A musisz wziąć prysznic, B popracować nad techniką.
Teraz to jej usta znaczył tryumfalny uśmieszek. Kiedy on analizował słowa, ona już odchodziła. Westchnął z rozbawieniem i pokręcił głową.

To powoli przybierało całkiem inne barwy niż powinno. Zwłaszcza, gdy razem z jej głosem wróciło to drażniące uczucie. Dawno nie powracało do niego z taką siłą żadne wspomnienie zakopane przez Psy-Ops. Wzdrygnął się. Na samą myśl o tym miejscu przypominał mu się zawsze obecny czerwony laser i jego własny krzyk.

Krzyczała z całych sił. Znał ten rodzaj wrzasku powodowanego nie tylko bólem fizycznym. I za chwilę jego też zmuszą do tego krzyku.

W głowie echem odbił się czyjś rozpaczliwy krzyk. Tym razem nie jego. Kogoś, kto odwiedzał Psy-Ops tuż przed nim. Ale to było nielogiczne. Nie mógł słyszeć przez idealnie wyciszane ściany, a nigdy nie był przy tym, jak ci psychole „zajmowali się” kimś innym.

Co się działo z jego umysłem? Chyba nadchodził jakiś poważny kryzys. Nigdy wcześniej nie miał aż takich przebłysków świadomości. Tak jak chciał czasami pamiętać wszystko, równie mocno bał się to poznać.

A teraz znajomy krzyk. Był pewien, że to nie iluzja, że to było prawdziwe wspomnienie. Tylko gdyby mógł jeszcze sobie przypomnieć czego dotyczyło. Krzyk znów rozbił się w jego czaszce, az zacisnął powieki. Odchylił głowę do tyłu, uderzając o zimną szafkę.
- Odejdź – syknął
I momentalnie ustał gnębiący go wrzask, przynosząc niestety grobową ciszę. Potrząsnął głową, pozbywając się resztek koszmarnej pół-wizji.

* * *

Logan spoglądał z fascynacją i lekkim rozbawieniem na Max, która właśnie usiłowała ugotować makaron na spaghetti. Nie mógł powiedzieć, że usiłowała. Z cała pewnością gotowała. Zabawne było jednak, że z napięciem wbijała wzrok w zegarek, chcąc najwyraźniej być dokładną co do sekundy z wyjęciem makaronu.

To bywało urocze, to jej ciągle żołnierskie przyzwyczajenia. Jak ta niezmierna dokładność. Chociaż przyznawał, że czasami to bywało drażniące. Nie te drobne zwyczaje, które nie miały większego znaczenia, ale jej największe i najgorsze zachowanie. Dystans.

Nie dziwiło go początkowo, że unika „odkrywania się” i jest raczej sceptycznie nastawiona do pewnych spraw. Po tym co przeszła w dzieciństwie i całym jej ciężkim życiu opartym na ciągłej ucieczce, takie skrycie w sobie było gwarancją przetrwania. Ale czasami brakowało mu jej miękkiego uśmiechu i beztroskiego zachowania.

Jeszcze rok temu, kiedy z każdym dniem się do siebie zbliżali, udało mu się przebić ten pancerz. Wyszło mu to na tyle dobrze, że momentami to właśnie Max stanowiła dobrego ducha, który podtrzymywał ich kontakt. To ona nie traktowała go jak nieporęcznego kaleki i dawała mu czasem w kość, to ona robiła złośliwe docinki w stosunku do jego manii ratowania świata, to ona go wyciągnęła na weekend z dala od Seattle.

Nie biorąc pod uwagę tego, że kiedyś dosłownie przetoczyła przez niego swoją krew, naprawdę była jego życiem. To było dość dziwne, wiedzieć co tak naprawdę się między nimi dzieje i jednocześnie unikać tego jak ognia. Ale oboje wmawiali sobie i innym dokoła, że nic nie ma między nimi prócz przyjaźni i współpracy.

I tak wszyscy wiedzieli swoje. Dosłownie wszyscy. Nawet Zack i Alec, którzy raczej unikali wszelkich obserwacji rozwijającego się uczucia.

Ale teraz znów wszystko się pokomplikowało. Utrzymywali kontakt, jak widać nawet od czasu do czasu jadali razem kolacje, ale ciągle udawali sami przed sobą, że to nic więcej. Tak było po prostu łatwiej.

- Odłóż rozmyślania nad ratowaniem świata i zabierz się za ten sos – rzuciła pogodnie Max
Tak. Cała Guevara. Uśmiechnął się pod nosem. To był jej nieodparty urok. A czasami miał wrażenie, że każdy X5 ma swój indywidualny charakterek.

Max była typem zdystansowanej, czasem nawet ponurej i wiecznie odpowiedzialnej dziewczyny, która chyba tylko w towarzystwie O.C. była w stanie zaszaleć i poddać się beztrosce. A propos beztroski, na myśl od razu nasuwał się Alec. On chyba żył w poczuciu ciągłej dominacji i nie obawiał się niczego. Chociaż z drugiej strony miał prawo tak ostro używać życia po długim pobycie w Manticore. Mimo całej swojej powagi, Logan jak małe dziecko wyczekiwał tylko na jedno... Ale wiedział, że prędzej piekło zamarznie nim zielonooki kogokolwiek potraktuje poważnie.

Zack też miał swoją indywidualną osobowość. Chyba nieco bardziej skomplikowaną niż pozostała dwójka. On zawsze żył nie tylko w strachu o siebie samego, ale też o pozostałych. Ogromna odpowiedzialność pilnować i chronić praktycznie gromadki innych osób. W dodatku to wyczerpujące i nieziemsko trudne zadanie zapanować nad kilkoma X5. Momentami Logan wręcz go podziwiał i... współczuł mu.

* * *

Nie miała ochoty spędzać wieczoru na studiowaniu po raz chyba już setny planu akcji. Była tu na misji, ale musiała też odetchnąć. Nie co dzień mogła uwolnić się od obserwacji Manticore i skorzystać ze swoistej swobody. Przebieg akcji miała w małym paluszku, zatem mogła jeden wieczór poświęcić na banalne i całkowicie niepotrzebne spacerowanie po wieczornym Seattle.

Kiedy dotarła do parku, nie mogła się powstrzymać przed wskoczeniem na huśtawkę. Mogło to wyglądać głupio, ale nigdy w życiu nie miała szansy się ot tak po prostu pohuśtać.

c.d.n.
Image

User avatar
nowa
Fan
Posts: 609
Joined: Wed Feb 04, 2004 2:05 pm
Location: b-stok
Contact:

Post by nowa » Mon Nov 01, 2004 8:00 pm

Ciekawe co by zrobiła, gdyby musiała tyle lat przeżyć w Manticore. Tam by ją nauczyli...

Tu sobie pomyślałam - więc to nie Max, Liz nie wie że jest z Manticore :shock: (a podejrzewałam, że to Max... Max i Logan, sądząc po ostatniej części - nie skomentowałam bo w czoraj nie miałam czasu, a dziś.. wiadomo)

Ale tu...
Nie życzyła jej ani jednego roku dłużej w tym miejscu. I tak Max za dużo przeszła. Ale powinna nauczyć się cieszyć z tego życia, które sobie wywalczyła.
Nie, czyli jednak wie... No dobrze, więc możliwe że to Max... Eh :roll:
542 przestań się na niego gapić, tylko zadaj cios!
Też przy czytaniu poprzedniej części się domyśliłam, o co chodziło :P Widac nie jesteśmy takie ciemne :lol:
Czyli... O Matko :roll: Jakie to słodkie 8) Znali się wcześniej, kochali się w sobie, a potem wymazano im to z pamięci? 8) Heh :roll:

Fragment przemyśleń Logana o Max też był uroczy :D W końcu widać, że i między nimi coś się dzieje...
to ona robiła złośliwe docinki w stosunku do jego manii ratowania świata, to ona go wyciągnęła na weekend z dala od Seattle.

Nie biorąc pod uwagę tego, że kiedyś dosłownie przetoczyła przez niego swoją krew, naprawdę była jego życiem.
A tu - ten fragmencik mi się podobał :cheesy: Chociaz raz wiedziałam dobrze, o czym czytam :wink: To było w I sezonie 8) (I tu do tego kogoś, kto zadał pytanie, czego dotyczy nasza mania - nie pamiętam który to z Was :roll: - sama się temu tak naprawdę dziwię, ja NIE oglądałam II sezonu DA :roll: Ale spójrzcie tylko na jego fotki, czy on nie jest śliczny? :lol: Poza tym, można tez lubić bohatera literackiego :P )
Kiedy dotarła do parku, nie mogła się powstrzymać przed wskoczeniem na huśtawkę. Mogło to wyglądać głupio, ale nigdy w życiu nie miała szansy się ot tak po prostu pohuśtać.
:( Podoba mi się, że opisujesz tu dokładniej życie 'produktów' Manticore. To dodaje uroku... I rob się jakieś... smutniejsze...

Cezkam na dalej...
"Wszyscy leżymy w rynsztoku,
ale niektórzy z nas patrzą w gwiazdy."
Image

User avatar
aras
Zainteresowany
Posts: 460
Joined: Fri Aug 15, 2003 3:59 pm
Location: Będzin

Post by aras » Mon Nov 01, 2004 8:03 pm

Aras spodoba ci się bo spory fragment jest o Loganie i Max.
no to dobrze, że poczekałam, jak zobaczyłam ,że jesteś na forum. Miałam nadzieję, że coś zamieścisz, a tu jeszcze coś co lubię najbardziej :cmok: :cheesy: .
Uważnie wychwytywała każdy ruch jej ciała wyobrażając sobie, jakie mogłaby zadawać ciosy.
co mamy przez to rozumieć hmm :roll: , chyba nie to co mi przychodzi do głowy :? .
Ciekawe co by zrobiła, gdyby musiała tyle lat przeżyć w Manticore.
to zdanie mnie zainteresowało, ale żeby wiedzieć"w którą stronę" myśleć musiałabym zerknąć do poprzednich części :wink: .
No i mam
Jakoś nie podobała jej się myśl, że będzie musiała zabić kogoś takiego, jak ona sama.
tylko, którego z nich tyczy się to zdanie, bo z wcześniejszych pogadanek to wywnioskowałam, że raczej nie Alec'a i, że Liz nie wie, że on jest mutantem(chyba). Zostaje Zack i Max, a dlaczego wydaje mi się, że to ma być Max :? :cry: :cry: .
Co do poprzedniego zdania, a może jednak o Zacka tu chodzi, bo nie weim co mam rozumieć pod pojęciem - tyle lat - tzn. tyle co Liz czy wogóle ileś :? . Choć patrząc na to
powinna nauczyć się cieszyć z tego życia, które sobie wywalczyła.
to chyba znaczy to tyle co Liz.
- Odejdź – syknął
I momentalnie ustał gnębiący go wrzask
fajnie też bym tak chciała, to mutanci mają jeszcze jakieś nadprzyrodzone zdolności :roll: .
No dobra, więc zapewne słyszał krzyk Liz tylko nie wiadomo jakim sposobem, co do reszty,... nic nie wymyślę.
przyznawał, że czasami to bywało drażniące. Nie te drobne zwyczaje, które nie miały większego znaczenia, ale jej największe i najgorsze zachowanie. Dystans.
a on to może miał inne zachowanie :x .
To było dość dziwne, wiedzieć co tak naprawdę się między nimi dzieje i jednocześnie unikać tego jak ognia. Ale oboje wmawiali sobie i innym dokoła, że nic nie ma między nimi prócz przyjaźni i współpracy.
no właśnie, może się to kiedyś zmieni :evil: .
Tak było po prostu łatwiej.
jak dla mnie to w tym nie ma nic łatwego, raczej trudno jest bo trzeba się pilnować :roll: .
Mimo całej swojej powagi, Logan jak małe dziecko wyczekiwał tylko na jedno... Ale wiedział, że prędzej piekło zamarznie nim zielonooki kogokolwiek potraktuje poważnie.
a co go to obchodzi, niech lepiej zacznie działać w innej sprawie :evil: :evil: .
Mogło to wyglądać głupio, ale nigdy w życiu nie miała szansy się ot tak po prostu pohuśtać.

no a Liz korzysta z życia, kiedy może i chwała jej za to, ja też czasami jeszcze się huśtam (po 22:00 :mrgreen: ).
Może mi ktoś powiedzić czy między Max a Loganem doszło do jakiegoś szczerego wyznania uczuć np. w drugim sezonie :?: :roll: .
Czytaj między wierszami...

User avatar
onar-ek
Pleciuga
Posts: 887
Joined: Mon Aug 30, 2004 4:40 pm
Location: Białystok
Contact:

Post by onar-ek » Tue Nov 02, 2004 10:45 am

Jakie długie komentarze :cheesy: _liz będzie z nas dumna :cheesy:
Ciemne oczy powędrowały w stronę przeciwległej ściany. Alec stał w podobnej pozycji co ona, wbijając zielone spojrzenie prosto w nią. Na chwilę wszystko się zatrzymało, gdy doszło do bezpośredniego kontaktu wzrokowego. Jak przeklęte deja vu wrócił w jej głowie głos wspomnienia, którego nie pamiętała wcześniej.

- 542 przestań się na niego gapić, tylko zadaj cios!

Ten głos rozpoznałaby wszędzie. Chyba żadna osoba z X5 nie zapomni nigdy lodowych głosek Lydeckera. Był dźwięk, ale ciągle nie wiedziała czego dotyczy wspomnienie, bo żaden obraz nie zagościł w jej umyśle.
To ja już nie moge sie doczekać kiedy ona sobie wszystko przypomni :cheesy: Wiem wiem do tego pewnie jeszcze długa droga, ale... Ja już tego kcem 8) Napisałaś _liz, że oni się wcześniej znali oj coś mi sie wydaje, że bardzo dobrze się znali :twisted: No bo wiadomo, że w Manticore wszelkie głębsze uczucia nie wchodzą w grę więc dowódcy postanowili wymazać im to z pamięci jak się o tym dowiedzieli ciekawa jestem tylko w jakich okolicznościach, ale tego też się pewnie dowiemu troszkę później...
- Nie musisz się tak skradać i tak cię czuję – mruknęła bez większego entuzjazmu
- Czujesz? - wydawał się nie być tym zaintrygowany, ale raczej zadowolony
Przewróciła oczami i zamknęła drzwiczki. Przesunęła powoli swoje ciało, stając twarzą do niego. Lewy kącik ust unosił się w nieznacznym uśmieszku. Był tak pewny siebie, że aż miała ochotę mu zburzyć ten ład. Z drugiej strony, widząc wyraz jego twarzy, prawie się uśmiechnęła.

Pozostała jednak przy opcji ostudzenia jego zapałów. W ciemnych oczach pojawił się figlarny błysk, a po chwili z ust wypadła miękka wypowiedź.
- Aha. Czuję. Co znaczy, A musisz wziąć prysznic, B popracować nad techniką.
Teraz to jej usta znaczył
:twisted: Ech _liz te Twoje poczucie humoru :twisted: Coś zaczyna iskrzyć pomiędzy nimi, wiem wiem, że to dopiero malutka tyci tyci iskierka, ale to już coś :cheesy: Chyba zanim się znajdą bądź przypomną sobie conieco to Liz będzie wówczas z Zackiem. Ja lubię tą postać, ale wolę Aleca i qrcze nie chce, aby Liz była z Zackiem :roll:
To powoli przybierało całkiem inne barwy niż powinno. Zwłaszcza, gdy razem z jej głosem wróciło to drażniące uczucie. Dawno nie powracało do niego z taką siłą żadne wspomnienie zakopane przez Psy-Ops. Wzdrygnął się. Na samą myśl o tym miejscu przypominał mu się zawsze obecny czerwony laser i jego własny krzyk.

Krzyczała z całych sił. Znał ten rodzaj wrzasku powodowanego nie tylko bólem fizycznym. I za chwilę jego też zmuszą do tego krzyku.

W głowie echem odbił się czyjś rozpaczliwy krzyk. Tym razem nie jego. Kogoś, kto odwiedzał Psy-Ops tuż przed nim. Ale to było nielogiczne. Nie mógł słyszeć przez idealnie wyciszane ściany, a nigdy nie był przy tym, jak ci psychole „zajmowali się” kimś innym.

Co się działo z jego umysłem? Chyba nadchodził jakiś poważny kryzys. Nigdy wcześniej nie miał aż takich przebłysków świadomości. Tak jak chciał czasami pamiętać wszystko, równie mocno bał się to poznać.

A teraz znajomy krzyk. Był pewien, że to nie iluzja, że to było prawdziwe wspomnienie. Tylko gdyby mógł jeszcze sobie przypomnieć czego dotyczyło. Krzyk znów rozbił się w jego czaszce, az zacisnął powieki. Odchylił głowę do tyłu, uderzając o zimną szafkę.
- Odejdź – syknął
No właśnie Alec też zaczyna coś sobię przypominać. Niewiele, ale jednak cuś :cheesy: To musi być okropne uczucie słyszeć coś czego się nie pamięta a w czym tak naprawdę brało się udział... Coś jak amnezja u ludzi, jeden przedmiot potrafi przywrócić jakieś wspomnienie i wiesz, że ty tam byłeś, ale ni jak nie może4sz sobie tego przypomnieć... To straszne...
Max była typem zdystansowanej, czasem nawet ponurej i wiecznie odpowiedzialnej dziewczyny, która chyba tylko w towarzystwie O.C. była w stanie zaszaleć i poddać się beztrosce. A propos beztroski, na myśl od razu nasuwał się Alec. On chyba żył w poczuciu ciągłej dominacji i nie obawiał się niczego. Chociaż z drugiej strony miał prawo tak ostro używać życia po długim pobycie w Manticore. Mimo całej swojej powagi, Logan jak małe dziecko wyczekiwał tylko na jedno... Ale wiedział, że prędzej piekło zamarznie nim zielonooki kogokolwiek potraktuje poważnie.

Zack też miał swoją indywidualną osobowość. Chyba nieco bardziej skomplikowaną niż pozostała dwójka. On zawsze żył nie tylko w strachu o siebie samego, ale też o pozostałych. Ogromna odpowiedzialność pilnować i chronić praktycznie gromadki innych osób. W dodatku to wyczerpujące i nieziemsko trudne zadanie zapanować nad kilkoma X5. Momentami Logan wręcz go podziwiał i... współczuł mu.
Doskonała charakterystych choaciaż wczystko z czasem się zmieni przynajmniej co do aleca tak myślę :cheesy:
Nie miała ochoty spędzać wieczoru na studiowaniu po raz chyba już setny planu akcji. Była tu na misji, ale musiała też odetchnąć. Nie co dzień mogła uwolnić się od obserwacji Manticore i skorzystać ze swoistej swobody. Przebieg akcji miała w małym paluszku, zatem mogła jeden wieczór poświęcić na banalne i całkowicie niepotrzebne spacerowanie po wieczornym Seattle.
Tak tak mała Lizzy zaczyna się powolutku buntować i pozwala sobie na odrobinę swobody :twisted: Czekam z utęsknieniem, aż się zbuntuje na maxa :cheesy:
Kiedy dotarła do parku, nie mogła się powstrzymać przed wskoczeniem na huśtawkę. Mogło to wyglądać głupio, ale nigdy w życiu nie miała szansy się ot tak po prostu pohuśtać.
Doskonale rozumiem Liz :cheesy: Sama uwielbiam huśtawki :twisted:

To tyle ode mnie :twisted: Mam super humorek po ostatniej części WTRBTF :twisted: Nareszcie wszystko się wyjaśniło :twisted: Życie jest pięknie...

_liz czekam na kolejną cząść o taaaak niecierpliwie :lol:

_liz
Fan...atyk
Posts: 1041
Joined: Fri Aug 15, 2003 4:07 pm
Location: Wrocław
Contact:

Post by _liz » Tue Nov 02, 2004 4:36 pm

Tak, _liz jest baaardzo dumna ze swoich małych sępików. komentujcie tak dalej, a niczego wam nie zabraknie i będę częściej uaktualniać. 8)
Tu sobie pomyślałam - więc to nie Max, Liz nie wie że jest z Manticore (a podejrzewałam, że to Max... Max i Logan, sądząc po ostatniej części - nie skomentowałam bo w czoraj nie miałam czasu, a dziś.. wiadomo)

Ale tu...

Nie, czyli jednak wie... No dobrze, więc możliwe że to Max... Eh
Hehe. Dzisiaj się dowiecie o kogo chodziło, bo dojdzie do konfrontacji. :twisted:

Aras - jesteś tu chyba jedyną prawdziwą wielbicielką Logana i Max. Specjalnie dla ciebie zdradzę, że ich "związek" będzie się rozwijał i nie zostawię go w martwym punkcie.
To ja już nie moge sie doczekać kiedy ona sobie wszystko przypomni Wiem wiem do tego pewnie jeszcze długa droga, ale... Ja już tego kcem
Hmm... spory kawałek czasu zanim Liz sobie przypomni, zwłaszcza, że dopiero dostajecie część 4, a ona przypomina sobie (spoiler) w części 18. Żeby was jeszcze dobić i podsycić, zdradzę, że wcześniej o wszystkim przypomina sobie Alec... (eh, chyba nie powinnam tego zdradzać, ale co tam)
Ja lubię tą postać, ale wolę Aleca i qrcze nie chce, aby Liz była z Zackiem
Ale Liz będzie z Zackiem czy tego chcesz czy nie 8)

Co do niepamięci głownych bohaterów - to naprawdę drażniące przy kimś przypominać sobie coś, słyszeć głosy i jednocześnie nie móc tego z niczym połączyć, nie kojarzyć. A zresztą jeszcze sporo o tym napiszę.

Dzisiaj rozdział 4, w którym dochodzi do konfrontacji Liz z X5, na którą poluje. Oczywiście dochodzi do ujawnienia, że Liz jest X5. Ale zaczynam spokojnie - od huśtania...



4.

Dziwnej trwogi dreszcze mną zatrzęsły
dreszcze mrożące krew w żyłach, bolesne



Alec wcisnął dłonie w kieszenie kurtki i nabrał głęboko powietrza. Wieczorne Seattle było wręcz upajające. W dzień miało się ochotę błagać Boga, by odebrał wzrok i uniemożliwił spoglądanie na zrujnowane szczątki niegdyś świetnego miasta. Ale kiedy zapadał zmierzch... Żadne inne miejsce na świecie nie miało tego klimatu. Nie był typem outsidera, który jak jakiś romantyczny idiota wzdychał nad pięknem gwiazd, ale prosto i zwyczajnie lubił co jakiś czas wybrać się wieczorem na spacer.

Po za tym raczej nie miał lepszych perspektyw do spędzenia tego wieczoru. Zack był od dwóch dni za miastem, więc nie miał z kim toczyć rozluźniających kłótni. Max była z Loganem, wmawiając pewnie samej sobie, że to tylko spotkanie w interesach.

Bawiło go, jak Max bała przyznać się przed samą sobą i kimkolwiek innym, że Logan jest kimś więcej niż przydatnym znajomym. Tyle razy jemu wyrzucała, że igra uczuciami kolejnych dziewczyn i ucieka przed możliwością zakochania się. On przynajmniej był z tym szczery, ona dość obłudna.

A propos kolejnych dziewczyn... Przechodził akurat koło parku, gdy dostrzegł w ciemności znajomą postać. Drobna brunetka niczym mała dziewczynka bujała się na jednej z huśtawek. Nie mógł powstrzymać uśmiechu. Czyli jednak wieczór mógł być bardziej udany niż podejrzewał. Bezszelestnie podszedł do niej, chcąc tym razem ją zaskoczyć.
- Braki z dzieciństwa? - zapytał, pochylając się nad jej uchem
Od razu się zatrzymała, przechylając głowę do tyłu, by zobaczyć kto śmiał ją tak podejść.

Jakoś szczególnie jej nie zdziwił zielony wzrok utkwiony w niej. Zaskoczyło ją jedynie, że nie usłyszała jego kroków. Nawet gdy odpływała daleko myślami, zmysły wciąż działały na najwyższych obrotach. Wychwytywała każdy ruch wykonywany przez ludzi. Nie odrywała spojrzenia od niego, gdy siadał na huśtawce obok. Chyba jednak huśtanie przeszkodziło jej w usłyszeniu jego kroków. Przesunęła wzrok przed siebie i ponownie zaczęła się delikatnie bujać. Alec i jego huśtawka nawet nie drgnęli. Tylko uważnie się przypatrywał jak jej włosy falują na wietrze. Już gdzieś to widział...

- Niewiarygodne. Włosy praktycznie zasłaniają ci twarz, a mimo to pokonałaś go jednym ciosem. Też tak chcę.

Potrząsnął głową, odsyłając własny głos głęboko w niepamięć. Uśmiechnął się, kiedy z jej ust wydobył się istnie dziecięcy chichot.
- Zachowujesz się, jakbyś nigdy się nie huśtała – powiedział rozbawionym głosem
Faktem było, że sam po raz pierwszy siedział na czymś takim jak huśtawka. Ale ona nie wiedziała o tym i nie musiała się dowiedzieć. W końcu w oczach wszystkich dokoła, nie licząc Max, Zacka, Logana i O.C. był tradycyjnym chłopakiem wychowanym w dobie nowych czasów.

- Może się nie huśtałam? - odpowiedziała miękko – Może jesteś właśnie świadkiem mojego pierwszego razu?
Ciemne oczy przesunęły się po jego twarzy nim znów odleciała do góry z huśtawką. To nie była zbieżność w dobieranych słowach. Celowo tak ujęła tę myśl. Kto by się spodziewał, że takie niepozorne maleństwo jest w stanie wypowiedzieć tak „dorosłą” aluzję.
- Nie jesteś za młoda na pierwszy raz, dziecko?
Uniósł brew i spojrzał na nią wyzywająco. Nie odpowiedziała, nawet nie zerknęła na niego, ale uchwycił poczerwieniałe policzki, kiedy mijała go zbów wybijając się w górę.

Czyli jednak można było ją czymś zawstydzić. ON był w stanie ją zawstydzić, a zdawałoby się, że użył nie nie znaczącego stwierdzenia. Po kilku chwilach nogi Liz zahaczyły o ziemię, stopując huśtawkę. Przesunęła wzrok na Aleca, przypatrując mu się dziwnie. Oparła głowę o łańcuch huśtawki i zapytała:
- Kim jesteś?

Zmarszczył brwi. Niepokoiło go to pytanie. Zupełnie jakby mogła przewidzieć, przeczuć, że jest kimś innym niż zwykły, przeciętny człowiek.
- Co masz na myśli? - wolał by to raczej było banalne pytanie
Przewróciła oczami. A wydawał się być taki błyskotliwy...
- Gdzie się urodziłeś? Dlaczego pracujesz w Jam Pony? Jak ma na imię twoja dziewczyna?
Kamień spadł mu z serca. Czyli jednak chodziło jej o tę typową historyjkę „urodziłem się, żyję, jestem”. Zaśmiał się i rozluźnił mięśnie.

Gdzie się urodził? Laboratorium Manticore. Dlaczego Jam Pony? Przepustka do sektorów i łatwy dostęp do „dofinansowania”. Dziewczyna? Która z kolei, bo sporo ich było?
- Nic szczególnego – odpowiedział z udawaną obojętnością i wzruszył ramionami – Urodziłem się w okolicach Seattle. Pracować gdzieś trzeba. A dziewczyna to nie dla mnie.
- Wolisz chłopców? - zapytała tamując śmiech

Nie dał się jednak podejść. Uśmieszek panoszący się na jego ustach wcale nie drgnął. Potrząsnął z rozbawieniem głową w odpowiedzi na złośliwe pytanko.
- Jesteś pewien? - przechyliła się nieco w jego stronę
Alec mruknął i wykonał ten sam ruch, skracając odległość pomiędzy nimi. Praktycznie czuła jego oddech na swoim policzku, gdy szepnął zmysłowo:
- Mam ci to udowodnić?

Momentalnie się odsunęła. I nie wiedziała sama dlaczego. To nie był strach. Chociaż wizja tego „dowodu” znacznie przyspieszyła rytm jej serca. Powodem raczej było to drażniące uczucie, które wywoływał będąc w pobliżu.

Popadała w paranoję.

Do tego stopnia dziwne mrowienie w koniuszkach nerwów nie dawało jej spokoju, że przestała się skupiać na tym, co najważniejsze – na zadaniu. To błyskawicznie włączyło w podświadomości alarm. Trzeba było działać szybko, nim całkiem pokrzyżuje jej to plany. Istniała przecież możliwość, że przy takim obrocie spraw, straci szansę na wygraną w tej walce. Musiała działać póki jej zmysły nie osłabły. Potrzebowała tylko odpowiedniej okazji.

Los najwyraźniej jej sprzyjał. W momencie, gdy przez jej umysł przebiegła ta myśl, telefon Aleca zaczął wygrywać melodyjkę. Zielonooki jęknął i odebrał:
- Co jest Max? - nie podejrzewał, że Liz wychwytywała każdy wyraz – Już idę.
Poderwał sie z huśtawki. Po wykonaniu dwóch kroków zorientował się, że brunetka wciąż tu była.

Obrócił głowę i z lekkim zmieszaniem rzucił:
- Musze iść. Na razie.
- Pa – odpowiedziała beztrosko i zaczęła się huśtać

Gdy kroki oddaliły się na jakieś sto metrów, zatrzymała się i jednym skokiem zeskoczyła z huśtawki. Obrót o kąt stu osiemdziesięciu stopni. Źrenice wyłapały postać Aleca daleko w mroku. Nie było innego wyjścia...

* * *

Alec ciągle miał wrażenie, że ktoś ich obserwuje. Kilkakrotnie obracał się, ale jego ulepszony genetycznie wzrok nikogo nie wychwytywał. Chyba zaczynał popadać w paranoję. Od czasu opuszczenia Manticore ciągle obracał się za siebie, obawiając się, że chcą go tam z powrotem ściągnąć.

Dręczyło go też ciągle uczucie dziwnej pustki, jakby coś po drodze zgubił, zostawił, zapomniał. Ale z czasem tak przyzwyczaił się do tego, że zapomniał o tym. A teraz ponownie to czuł. Z tym, że była już pewna różnica. Miał wrażenie, że pewne elementy łączą się w całość. Rany, znów zaprzątał sobie głowę niepotrzebnymi sprawami, które nawet nie miały głębszego sensu. Teraz musiał się skupić na akcji, bo jeden zły krok i oboje z Max mogli wpaść.

Swoją droga Logan naprawdę ma tupet, żeby przerywać kolacją z Max i prosić ją o kradzież jakiś akt akurat tego wieczoru. Pilne, ważne, bla bla bla, zależy od tego sukces Eyes only, bla bla bla. Facet czasami naprawdę nie miał wyczucia.

Cóż, zwinęli akta, nie narobili szkód, strażnicy nawet się nie zorientowali, że ktoś był w budynku. Teraz trzeba było bezpiecznie wrócić. Ale oboje wyczuwali, że nie są sami, a tym bardziej bezpieczni. Czyli jednak ktoś ich obserwował, podążał za nimi krok w krok, śledził najmniejszy ruch. Zatrzymali się. Alec wykonał dwa ruchy dłonią i po chwili Max pobiegła wzdłuż uliczki a on w przeciwnym kierunku, przemykając tuz pod ścianami.

Max dotarła do samego końca alejki. Nic. Cisza. Chyba jednak nie było żadnego szpiega. W tym momencie z dachu budynku zeskoczyła jakaś postać, lądując miękko na obu nogach. Guevara błyskawicznie obróciłą się, przyjmując pozycję do walki. Kiedy zobaczyła ciemne włosy i takie same oczy, rozluźniła się nieco, ale syknęła w półpytaniu:
- Ty?
W odpowiedzi została posłana na ziemię jednym mocnym wykopem. Nie dała Max możliwości przygotowania do obrony, tylko trzeba ciosami ją oszołomiła.

Gniew i adrenalina szybko poprawiły zmysły Max. Oddawała cios za ciosem, unikając dość zgrabnie kolejnych uderzeń brunetki. Ale nie udało jej się nawet drasnąć niepozornego ciałka. Zupełnie jakby ta przewidywała jej każdy ruch lub była dużo lepsza w walce. Kilka razy jeszcze oberwała, skupiając myśli nie na tym, co trzeba. Ona działała po swojemu, już dawno przestała posługiwać się taktyką Manticore. Tak jednak działała drobna brunetka. Czyli w jednym Manticore było dobre – w szkoleniu.

Odgłosy walki momentalnie ściągnęły w mroczną uliczkę Aleca. Stanął jak wryty, widząc Max walczącą z...
- Liz? - jego głos przerwał akcje obu dziewczyn
Max obserwowała uwaznie brunetkę, która na chwilę przesunęła na niego wzrok.

Zielone tęczówki mącił szok i ten błysk niebezpieczeństwa, który przeciwnikom kazał się bać. Ale brunetka nie wydała się zbyt przejęta. Nie zmieniając pozycji, rzuciła tylko chłodno:
- Nie mieszaj się Alec.

Gdyby znała go trochę dłużej niż dwa dni lub wiedziała skąd naprawdę pochodzi, nie powiedziałaby czegoś takiego. To tylko pogarszało sytuację. W jednym momencie odpłynęła świadomość, że to niesamowita dziewczyna, z która jakieś dwie godziny temu flirtował. Teraz była przeciwnikiem i to, jak widać, bardzo dobrym. Bez uprzedzenia wykonał szybki, płynny ruch prawą noga, podcinając łydkę Liz i powalając ją tym samym na ziemię.

- Znów cię podszedł 542. Jesteś dobra, ale on jest szybki. Pamiętaj o tym.

Z furią uniosła wzrok na niego. Które z nich było bardziej wściekłe, trudno określić. Zaciskając pięści i powoli okrążając ją, zapytał:
- Kim jesteś?

- To X5 – padła odpowiedź z głębi uliczki

c.d.n.
Image

User avatar
onar-ek
Pleciuga
Posts: 887
Joined: Mon Aug 30, 2004 4:40 pm
Location: Białystok
Contact:

Post by onar-ek » Tue Nov 02, 2004 5:01 pm

No i znów mam duużo do napisania chyba coś się ze mną dzieje 8)
_liz wrote:Tak, _liz jest baaardzo dumna ze swoich małych sępików. komentujcie tak dalej, a niczego wam nie zabraknie i będę częściej uaktualniać.
Tak tak będziemy :cheesy: Czuję się pochwalona a co :cheesy:
_liz wrote:Żeby was jeszcze dobić i podsycić, zdradzę, że wcześniej o wszystkim przypomina sobie Alec... (eh, chyba nie powinnam tego zdradzać, ale co tam)
:shock: yyyyy :shock: Więc Alec się dowie pierwszy tak... Więc co jeszcze powiesz _liz? Może wówczas Liz będzie z Zackiem?
A propos kolejnych dziewczyn... Przechodził akurat koło parku, gdy dostrzegł w ciemności znajomą postać. Drobna brunetka niczym mała dziewczynka bujała się na jednej z huśtawek. Nie mógł powstrzymać uśmiechu. Czyli jednak wieczór mógł być bardziej udany niż podejrzewał. Bezszelestnie podszedł do niej, chcąc tym razem ją zaskoczyć.
- Braki z dzieciństwa? - zapytał, pochylając się nad jej uchem
Od razu się zatrzymała, przechylając głowę do tyłu, by zobaczyć kto śmiał ją tak podejść.

Jakoś szczególnie jej nie zdziwił zielony wzrok utkwiony w niej. Zaskoczyło ją jedynie, że nie usłyszała jego kroków. Nawet gdy odpływała daleko myślami, zmysły wciąż działały na najwyższych obrotach. Wychwytywała każdy ruch wykonywany przez ludzi. Nie odrywała spojrzenia od niego, gdy siadał na huśtawce obok. Chyba jednak huśtanie przeszkodziło jej w usłyszeniu jego kroków. Przesunęła wzrok przed siebie i ponownie zaczęła się delikatnie bujać. Alec i jego huśtawka nawet nie drgnęli. Tylko uważnie się przypatrywał jak jej włosy falują na wietrze. Już gdzieś to widział...

- Niewiarygodne. Włosy praktycznie zasłaniają ci twarz, a mimo to pokonałaś go jednym ciosem. Też tak chcę.

Potrząsnął głową, odsyłając własny głos głęboko w niepamięć. Uśmiechnął się, kiedy z jej ust wydobył się istnie dziecięcy chichot.
Oj więc Liz wpadła już Alecowi w oko, a nawet w dwa :lol: I to bosko zielone 8)
No tak ogromnie jestem ciekawa jak to z nimi było, ale jak trzeba czekac poczekam...
- Zachowujesz się, jakbyś nigdy się nie huśtała – powiedział rozbawionym głosem
Faktem było, że sam po raz pierwszy siedział na czymś takim jak huśtawka. Ale ona nie wiedziała o tym i nie musiała się dowiedzieć. W końcu w oczach wszystkich dokoła, nie licząc Max, Zacka, Logana i O.C. był tradycyjnym chłopakiem wychowanym w dobie nowych czasów.

- Może się nie huśtałam? - odpowiedziała miękko – Może jesteś właśnie świadkiem mojego pierwszego razu?
Ciemne oczy przesunęły się po jego twarzy nim znów odleciała do góry z huśtawką. To nie była zbieżność w dobieranych słowach. Celowo tak ujęła tę myśl. Kto by się spodziewał, że takie niepozorne maleństwo jest w stanie wypowiedzieć tak „dorosłą” aluzję.
- Nie jesteś za młoda na pierwszy raz, dziecko?
Uniósł brew i spojrzał na nią wyzywająco. Nie odpowiedziała, nawet nie zerknęła na niego, ale uchwycił poczerwieniałe policzki, kiedy mijała go zbów wybijając się w górę.

Czyli jednak można było ją czymś zawstydzić. ON był w stanie ją zawstydzić, a zdawałoby się, że użył nie nie znaczącego stwierdzenia. Po kilku chwilach nogi Liz zahaczyły o ziemię, stopując huśtawkę. Przesunęła wzrok na Aleca, przypatrując mu się dziwnie.
Uwielbiam ich takich :cheesy: Oj po prostu uwielbiam i chyba każdy wie o co mi chodzi nie :cheesy:
- Nic szczególnego – odpowiedział z udawaną obojętnością i wzruszył ramionami – Urodziłem się w okolicach Seattle. Pracować gdzieś trzeba. A dziewczyna to nie dla mnie.
- Wolisz chłopców? - zapytała tamując śmiech

Nie dał się jednak podejść. Uśmieszek panoszący się na jego ustach wcale nie drgnął. Potrząsnął z rozbawieniem głową w odpowiedzi na złośliwe pytanko.
- Jesteś pewien? - przechyliła się nieco w jego stronę
Alec mruknął i wykonał ten sam ruch, skracając odległość pomiędzy nimi. Praktycznie czuła jego oddech na swoim policzku, gdy szepnął zmysłowo:
- Mam ci to udowodnić?
Właśnie takich :twisted: Alec jak zawsze uroczy z gotową ripostą na każdy temat :cheesy: Qrcze myśli człopak i to intensywnie, ale lepiej nie wnikać czym :lol: 8) :oops:
- Ty?
W odpowiedzi została posłana na ziemię jednym mocnym wykopem. Nie dała Max możliwości przygotowania do obrony, tylko trzeba ciosami ją oszołomiła.

Gniew i adrenalina szybko poprawiły zmysły Max. Oddawała cios za ciosem, unikając dość zgrabnie kolejnych uderzeń brunetki. Ale nie udało jej się nawet drasnąć niepozornego ciałka. Zupełnie jakby ta przewidywała jej każdy ruch lub była dużo lepsza w walce. Kilka razy jeszcze oberwała, skupiając myśli nie na tym, co trzeba. Ona działała po swojemu, już dawno przestała posługiwać się taktyką Manticore. Tak jednak działała drobna brunetka. Czyli w jednym Manticore było dobre – w szkoleniu.
Więc to jednak chodzi o Max i zapewne Logana... Dobrze, że nie o Aleca :lol:

Zastanawia mnie tylko jedno skoro Liz już jakoś zauważyła Aleca i napewno się jej podoba to czemu będzie z Zackiem? Tyle pytań zero odpowiedzi przynajmniej na razie 8)
Zielone tęczówki mącił szok i ten błysk niebezpieczeństwa, który przeciwnikom kazał się bać. Ale brunetka nie wydała się zbyt przejęta. Nie zmieniając pozycji, rzuciła tylko chłodno:
- Nie mieszaj się Alec.

Gdyby znała go trochę dłużej niż dwa dni lub wiedziała skąd naprawdę pochodzi, nie powiedziałaby czegoś takiego. To tylko pogarszało sytuację. W jednym momencie odpłynęła świadomość, że to niesamowita dziewczyna, z która jakieś dwie godziny temu flirtował. Teraz była przeciwnikiem i to, jak widać, bardzo dobrym. Bez uprzedzenia wykonał szybki, płynny ruch prawą noga, podcinając łydkę Liz i powalając ją tym samym na ziemię.
Więc Liz nie wiedziała, że Alec to transgeniczny i na dodatek X5. Hmm ciekawe 8)
Zaciskając pięści i powoli okrążając ją, zapytał:
- Kim jesteś?

- To X5 – padła odpowiedź z głębi uliczki
Czyżby powrócił Zack?

No no _liz coraz bardziej jestem ciekawa co będzize dalej :twisted: Pisz pisz dla swoich sępików :twisted:

User avatar
aras
Zainteresowany
Posts: 460
Joined: Fri Aug 15, 2003 3:59 pm
Location: Będzin

Post by aras » Tue Nov 02, 2004 6:40 pm

Aras - jesteś tu chyba jedyną prawdziwą wielbicielką Logana i Max.
wcale mi to nie przeszkadza, przynajmniej nie ma nalotu sygnaturek z tą parą albo z samym Loganem :cheesy: , i jeszcze
Specjalnie dla ciebie zdradzę, że ich "związek" będzie się rozwijał i nie zostawię go w martwym punkcie.
to tak jakby te fragmenty o ich rozwijającym się "związku" też były dla mnie bo nikomu innemu na nich nie zależy , jak miło :D .
Alec wcisnął dłonie w kieszenie kurtki i nabrał głęboko powietrza. Wieczorne Seattle było wręcz upajające.
:roll: i zaraz spotka Liz.
Max była z Loganem, wmawiając pewnie samej sobie, że to tylko spotkanie w interesach.
dzięki za to "wmawiając".
Bawiło go, jak Max bała przyznać się przed samą sobą i kimkolwiek innym, że Logan jest kimś więcej niż przydatnym znajomym. Tyle razy jemu wyrzucała, że igra uczuciami kolejnych dziewczyn i ucieka przed możliwością zakochania się. On przynajmniej był z tym szczery, ona dość obłudna.
:haha: , jak ja lubię takie fragmenty, chyba wszystkie możliwe będę cytować. Jakoś tak nie przyszło mi do głowy porównywać Max i Alec'a :mrgreen: .
Przechodził akurat koło parku, gdy dostrzegł w ciemności znajomą postać.
no oczywiście fanfary dla mnie. A z drugiej strony zaczynam się zastanawiać, czy to że spotykamy w życiu takich ludzi a nie innych jest gdzieś zapisane w gwiazdach, i dochodzę do wniosku, że chyba jest :roll: :? .
- Może się nie huśtałam? - odpowiedziała miękko – Może jesteś właśnie świadkiem mojego pierwszego razu?
(...)
Nie jesteś za młoda na pierwszy raz, dziecko?
to jest właśnie denerwujące w facetach :evil: - podteksty :evil: . A z drugiej strony :cheesy: , oni to robią zawsze, czy jak chcą zworcić swoją uwagę, czy jak chcą wkurzyć :roll: ??
Gdzie się urodził? Laboratorium Manticore. Dlaczego Jam Pony? Przepustka do sektorów i łatwy dostęp do „dofinansowania”. Dziewczyna? Która z kolei, bo sporo ich było?
:haha: , nie mam pytań, jak bym miała zły humor to by mi się w mgnieniu oka poprawił ^_^ .
A dziewczyna to nie dla mnie.
- ma to oznaczać - stały związek jest nie dla mnie, czy nie chcę mieć dziewczyny wcale :? .
Źrenice wyłapały postać Aleca daleko w mroku. Nie było innego wyjścia...
no no no, więc jednak Max... :roll: .
Alec ciągle miał wrażenie, że ktoś ich obserwuje. Kilkakrotnie obracał się, ale jego ulepszony genetycznie wzrok nikogo nie wychwytywał.
a to ciekawe, zmysły mu zawodzą ^_^ .
Swoją droga Logan naprawdę ma tupet, żeby przerywać kolacją z Max i prosić ją o kradzież jakiś akt akurat tego wieczoru.
co nie, też tak uważam...
Facet czasami naprawdę nie miał wyczucia.
eh, żeby to było tylko czasmi :( .
Zupełnie jakby ta przewidywała jej każdy ruch lub była dużo lepsza w walce.
czym dłużej w Manticore tym lepiej :roll: . Całe szczęście, że
Bez uprzedzenia wykonał szybki, płynny ruch prawą noga, podcinając łydkę Liz i powalając ją tym samym na ziemię.
.
- To X5 – padła odpowiedź z głębi uliczki
co, Zack wrócił :? ....
Czytaj między wierszami...

User avatar
nowa
Fan
Posts: 609
Joined: Wed Feb 04, 2004 2:05 pm
Location: b-stok
Contact:

Post by nowa » Tue Nov 02, 2004 7:51 pm

onar-ek wrote:Więc to jednak chodzi o Max i zapewne Logana... Dobrze, że nie o Aleca
I tu się z Tobą siostro (z gangu RFSLAFG... Hm, gang wciąż działa, czy zmieniamy nazwę na RFSZD? :cheesy: ) nie zgadzam :P Nie uważasz, że to byłoby urocze, gdyby Liz miała się pozbyć Aleca? :lol: Ma go zabić a się zakochuje... hm... zdaje się że widziałam już gdzieś taki motyw 8) No nic... taka była moja pierwsza myśl, potem że to Max i Logan (kiedy dowiedziałam się jeszcze o człowieku), potem ktoś podsunął Zacka i byłam gotowa się skłonić, ale jednak troche mi nie pasował... No cóż...
Kiedy zobaczyła ciemne włosy i takie same oczy, rozluźniła się nieco, ale syknęła w półpytaniu:
- Ty?
W odpowiedzi została posłana na ziemię jednym mocnym wykopem. Nie dała Max możliwości przygotowania do obrony, tylko trzeba ciosami ją oszołomiła.

Gniew i adrenalina szybko poprawiły zmysły Max. Oddawała cios za ciosem, unikając dość zgrabnie kolejnych uderzeń brunetki
Nieładnie :? Najpierw wzbudzić delikatne zaufanie wroga, a potem... Max widocznie się trochę rozluźniła, a wtedy Liz zaatakowała :? No ale jeszcze się napewno nauczy co jest w życiu ważne :P Tylko czekać, aż Alec jej to pokaże :cheesy: (jejku, nie mogę się tego doczekać :roll: Jakie to romantyczne - zimna i z pozoru nieczuła Liz, nie znająca prawdziwego życia, i Alec, który uczy ją funkcjonować od podstaw... uczy czuć :lol: Fajnie :twisted: )

Więc Alec przypomni sobie szybciej... HM :roll: Kurczę, macie czasem takie uczucie, że wszystko w Was wrze i krzyczy, żeby tylko dowiedzieć się, co dalej? Ja właśnie tak mam :roll:
Cytat:
Aras - jesteś tu chyba jedyną prawdziwą wielbicielką Logana i Max.
wcale mi to nie przeszkadza, przynajmniej nie ma nalotu sygnaturek z tą parą albo z samym Loganem
Hm... Ja osobiście oglądając DA przy każdym odcinku zastanawiam się, KIEDY :twisted: Kiedy w końcu dojdzie do CZEGOŚ :twisted: Też lubią tą parę, naprawdę... Ale nie lubię, kiedy przez cały film mamy tylko czekać, a czasem nawet się niedoczekać :roll:
- To X5 – padła odpowiedź z głębi uliczki
Mówicie, że Zack? Może i Zack :roll: Jestem dziś naprawdę podejrzliwa i jestem skłonna węszyć podstęp :twisted: Może to nie Zack? 8) A może i Zack... :roll:
"Wszyscy leżymy w rynsztoku,
ale niektórzy z nas patrzą w gwiazdy."
Image

Post Reply

Who is online

Users browsing this forum: No registered users and 3 guests