Shattered like a falling glass
Moderators: Olka, Hotaru, Hotori, Hypatia
Czemu żadziej? Buuuu ja nie chcę .... To opowiadanko jest COOL ! _Liz bardzo bym chciała komentować tak jak inni, ale czasem sklecenie mądrego zdania mi nie wychodzi i sama nie rozumiem dlaczego Ale dziś spróbuję na tylę na ilę będę w stanie
A myślałam, że będzie to ktoś ze świty roswellowskiejna początku kiedy Liz wchodziła do mieszkania! A tu niespodzianka Boski Alec i to w dodatku bez koszuli! Mmmm.... Supcio. Przechodzimy powolutku do konkretów No, no, ale omało nie padłam ze śmiechu kiedy Alec powiedział "czasmi stoi" Ubaw! Natomiast zimnokrwista Liz nie dała się ponieść uczuciom czy raczej doznaniom Bardzo jestem cikawa jak Alec sobie da ztym rade
Eh czekam "cierpliwie" na następne części
Mam ndzieję, że napisałam coś mądrego....... _ Liz życzę ci byś nadl miała wene i po raz kolejny BŁAGAM zamieszczaj 2! części Plissssss....
A myślałam, że będzie to ktoś ze świty roswellowskiejna początku kiedy Liz wchodziła do mieszkania! A tu niespodzianka Boski Alec i to w dodatku bez koszuli! Mmmm.... Supcio. Przechodzimy powolutku do konkretów No, no, ale omało nie padłam ze śmiechu kiedy Alec powiedział "czasmi stoi" Ubaw! Natomiast zimnokrwista Liz nie dała się ponieść uczuciom czy raczej doznaniom Bardzo jestem cikawa jak Alec sobie da ztym rade
Eh czekam "cierpliwie" na następne części
Mam ndzieję, że napisałam coś mądrego....... _ Liz życzę ci byś nadl miała wene i po raz kolejny BŁAGAM zamieszczaj 2! części Plissssss....
A skad wiesz, że nie dopiszę własnego zakońćzenia??A jak mnie zamordujesz, to nigdy się nie dowiesz, co będzie dalej
Ha! I tak przeczytałam!Poza tym to nieuczciwe zaglądac na koniec części, nie czytając jej od początku.
Ile jest z Koszalina do Bolesławca? Bo jestem gotowa sie zapożyczyć, nie musi być społecznej zbiórki, sama zdobędę kaskę...Proszę nie słuchać H. Popadła w obłęd z rozpaczy i tyle. Ale nie martw się nasza kochana Hotaru. Zaopiekuję się tobą, wynajmę lekarza, zapłacę za psychotropy.... a wieczorami będę ci czytać najdrastyczniejszcze części, w których gnębię bohaterów
W poszukiwaniu darmowej opieki medycznej czy w celu zamordowania mnie? A droga jest dośc daleka. Dość bardzo daleka...Ile jest z Koszalina do Bolesławca? Bo jestem gotowa sie zapożyczyć, nie musi być społecznej zbiórki, sama zdobędę kaskę...
Ha! I tak kolejną częśc dostaniesz dopiero w weekend a i tak nie poprawi ci ona samopoczucia. Ale zaraz ci jakoś to zrekompensuję - czekaj na pm.Ha! I tak przeczytałam!
Chyba utworzę specjalną Fundację Dla Zdruzgotanych i Psychicznie Wycieńczonych Czytelników, a Hotaru bedzie pierwszą ofiarą... chciałam powiedzieć, pierwszą osobą, której pomogę
Mam tu coś dla fanek Aleca Fajniutka stronka gdzie możemy nawet zobaczyć jego mieszkanko
--> http://alec494.egoism.jp/
--> http://alec494.egoism.jp/
Cóż za zacięta wymiana zdań Hotaru nam wariuje, troche przykro Bo wiesz, H., nie daj się, my tu się uzależniliśmy od Freak Nation No chyba że po zamknięciu Hotaru w jakimś zakładzie dla "Zdruzgotanych i Psychicznie Wycieńczonych Czytelników", kolejne części FN zamieści nam _liz, która jak wiem je posiada, to wtedy co się stanie mnie już... nie interere (ostatnio uwielbiam te wyrażenie ) (No dobrze, bez urazy, ja sobie żartuję )
Część... która to już? XV - wpsaniała Boska. Tak jakos przeczuwałam, że raczej do niczego nie dojdzie... No pomijając, że do czegoś tam doszło - napalona Liz i Alec bez koszulki (z czymś, co czasem mu staje Myślałam, że spadnę z krzesła) to... zaskakująca i ciekawa mieszanka
A zakończenie mnie.... rozdrażniło. Jacy ci ludzie podli "Nie zatrudniamy mutantów" i ta petycja... Boże... To mi przypomina jakieś prześlodowania chrześcijan, albo lepiej, Żydów Albo mojej koleżanki z klasy, na którą się ostatnio uwzięto (mówię poważnie choć aż tak źle jak tu nie jest )
Część... która to już? XV - wpsaniała Boska. Tak jakos przeczuwałam, że raczej do niczego nie dojdzie... No pomijając, że do czegoś tam doszło - napalona Liz i Alec bez koszulki (z czymś, co czasem mu staje Myślałam, że spadnę z krzesła) to... zaskakująca i ciekawa mieszanka
A zakończenie mnie.... rozdrażniło. Jacy ci ludzie podli "Nie zatrudniamy mutantów" i ta petycja... Boże... To mi przypomina jakieś prześlodowania chrześcijan, albo lepiej, Żydów Albo mojej koleżanki z klasy, na którą się ostatnio uwzięto (mówię poważnie choć aż tak źle jak tu nie jest )
"Wszyscy leżymy w rynsztoku,
ale niektórzy z nas patrzą w gwiazdy."
ale niektórzy z nas patrzą w gwiazdy."
Przerzucacie sie z Hotaru aluzjami do kolenych części swoich opowiadań drażniąc mnie do granic ciekawości. A Ty jeszcze wyskakujesz z tym poronionym pomysłem, rzadszej aktualizacji. Radzę Ci, usiądź sobie, spokojnie przemyśl ten pomysł, i... zmień zdanie. To tak po dobroci.
A opowiadanie? Sceny scenami, ale nagonka na mutantów poruszyła mnie. Nie ma to jak statystyczna przeciętność, nuda nad nudami dająca fałszywe poczucie bezpieczeństwa. Myślę od razu o polowaniu na czarownice za czasów wspaniałej Inkwizycji (i nie tylko). Z historii wiadomo, że tłum zadowoli się każdą krwią. Mutantów na pierwszy rzut oka nie da się przecież odrożnić od "normalnych" ludzi. Wystarczy więc tylko oskarżenie jakiegoś nadgorliwca, kogoś przestraszonego, wroga. Ona jest czzarownicą=ona jest mutantką=ona jest Żydówką skojarzenia mało przyjemne, tylko słowa, ale zabójcze.
A opowiadanie? Sceny scenami, ale nagonka na mutantów poruszyła mnie. Nie ma to jak statystyczna przeciętność, nuda nad nudami dająca fałszywe poczucie bezpieczeństwa. Myślę od razu o polowaniu na czarownice za czasów wspaniałej Inkwizycji (i nie tylko). Z historii wiadomo, że tłum zadowoli się każdą krwią. Mutantów na pierwszy rzut oka nie da się przecież odrożnić od "normalnych" ludzi. Wystarczy więc tylko oskarżenie jakiegoś nadgorliwca, kogoś przestraszonego, wroga. Ona jest czzarownicą=ona jest mutantką=ona jest Żydówką skojarzenia mało przyjemne, tylko słowa, ale zabójcze.
Renya Hotaru ma zdecydowanie na ciebie zły wpływ. Zaczynasz reagować równie agresywnie co ona. Jeszcze trochę i naprawdę założycie tę spółkę czy cokolwiek to ma być. A je nie ulegnę, nie ulegnę, nie ulegnę...Radzę Ci, usiądź sobie, spokojnie przemyśl ten pomysł, i... zmień zdanie. To tak po dobroci.
Tak. Ten tekst był celowy. Dwuznaczny. Nie mogłam się oprzeć, zwłaszcza, że sama przechodzę cięzki okres - co może potwierdzić Hotaru. A jeśli spodobał się wam ten tekst, to poczekajcie na lizaki...- Bo tobie zawsze wszystko zwisa – syknęła
Głowa Alec'a przesunęła się. Zbliżył swoje usta do jej szyi. Jego język wysunął się, dotykając koniuszkiem jej skóry. Gorący oddech odbił się od naskórka i usłyszała ten niski, uwodzicielski ton:
- Czasami stoi...
Nie powinnam spoilerować, ale ponieważ nie zamieszczę dzisiaj kolejnej części, to chociaż wzamian zdradzę wam troszkę co będzie się działo dalej. Po pierwsze - nie myślcie sobie nawet, że wszystko się ułoży prościutko. Po drugie - niech wam się nawet nie wydaje, że niczym was nie zaskoczę. Po trzecie - spodziewajcie się pojawienia w tekście jeszcze dawnych znajomych z RoswellA myślałam, że będzie to ktoś ze świty roswellowskiejna początku kiedy Liz wchodziła do mieszkania!
Nagonki na mutantów jeszcze się pojawią i co więcej będą miały znaczny wpływ na przebieg akcji.
A co do Hotaru... Dajmy jej spokojnie ochłonąć, przyzwyczaić się do myśli, że musi żyć z takim a nie innym rozdziałem 27. Może to ją natchnie do dalszych części FN, na które oczywiście wszyscy (czyt. JA) czekamy. Obecnie staram się nieco ją uspokoić i przekupić...yyy... chciałam powiedzieć poprawić samopoczucie biednej chorej H. wysyłając jej dwie pierwsze części mojego kolejnego opowiadanka. Poza tym i tak wiem Hotaru, że mnie uwielbiasz (to torszkę przypomina słynny tekst z twojej 39, ale ja ci nie napiszę, że mnie...)
- lizzy_maxia
- Fan
- Posts: 888
- Joined: Fri Jul 25, 2003 10:01 am
- Location: Łódź, my little corner of the world...
- Contact:
Huh. To ja Nie wiem, czy tęskniliście, pewnie nie, ale tak czy siak - ja nie zapomniałam ani o forum, ani o opowiadankach _liz. I chociaż mam teraz więcej czasu niż kiedykolwiek...to ani trochę nie potrafię nim rozsądnie gospodarować i w zasadzie nie robię absolutnie nic pożytecznego Przez pewien okres w ogóle nie miałam ochoty wchodzić na forum...ta przygnębiająca, wszechobecna czerń (mam tu na myśli layout) drażniła mnie coraz bardziej, bo za wszelką cenę chciałam pozbyć się smutku goszczącego w moim sercu...w związku z czym czarna skórka mogła jedynie pogorszyć mój depresyjny stan...
Wczoraj wreszcie się przemogłam i całe popołudnie spędziłam przed ekranem, z wypiekami na twarzy czytając od samego początku SLAFG Jakże to wciągająca lektura, a niejaki Alec faktycznie jest uzależniającym mężczyzną Aż chciałoby się przy nim znaleźć i spojrzeć w te jego zielone oczęta...Nie dziwię się, że żadna nie może się oprzeć jego urokowi...Chyba po raz pierwszy spotkałam się w opowiadaniu z tak seksowną istotą
Crossoverek podoba mi się, ciekawe połączenie dwóch różnych, ale tak naprawdę to podobnych światów, bo w obu "króluje" inność i strach przed poznaniem przez resztę ludzkości swojej tajemnicy. Bohaterowie nakreśleni ze znawstwem (gdybym jeszcze mogła tylko prosić o ciut więcej wnętrza Max i dużo, dużo więcej Logana, bo jak na razie jego postać jest tylko niewyraźnym tłem ). Zdarzyło mi się kilkakrotnie obejrzeć Dark Angel, co prawda robiłam to z przyjemnością, ale jednak nie wciągnęłam się na tyle, by z zapartym tchem śledzić akcję serialu. Przypuszczam, że po przeczytaniu kilku crossoverków zmienię swoje nastawienie i zacznę uważniej obserwować to, co dzieje się na ekranie telewizora, chociażby po to, by dokładniej przyjrzeć się bohaterom i spróbować odnaleźć w nich cechy opisane w ff.
_liz, kiedy jedną ze swoich bohaterek uczyniłaś Hotaru...przyznam, że byłam nie tylko zszokowana , ale jednocześnie odrobinę zniesmaczona (Hotaru, nie bierz tego do siebie ). Pomyślałam: "OK, zadedykowałaś to opo Hotaru, bo wiele jej zawdzięczasz, to miłe. Ale czy to już nie lekka przesada?". Szybko się jednak przyzwyczaiłam do pojawiającego się w tekście znajomego mi z forum imienia, co więcej! bardzo polubiłam tę postać
Sama Liz...Chwilami zupełnie jej nie poznaję. I nie wiem, czy po prostu aż tak bardzo się zmieniła pod wpływem nowych znajomych czy nigdy dotąd (w Roswell) nie było jej dane pokazać pazurków Zrobiła się z niej prawdziwa dziewczyna z charakterkiem Z cichego, grzecznego niewiniątka przeistoczyła się nieomal w kobietę wampa No, może odrobinkę przesadzam, ale nie ma wątpliwości, że "tu zaszła zmiana" Hormony w niej buzują, a na widok Aleca traci głowę, o co do tej pory bym tej dziewczyny nie podejrzewała Ale cóż, własciwie to trudno się jej dziwić...Ucieczka od tej całej, kosmicznej otoczki, miała byc odcięciem nie tylko od ludzi, ale także od grzecznej natury samej siebie. Jednak w rezultacie, powtarzane jak zaklęcie słowa o zaczęciu nowego życia, nie przyniosły oczekiwanego skutku, bo znowu nie jest zwyczajnie...Z deszczu pod rynnę, można by wręcz powiedzieć Jakie to dziwne zrządzenie losu (albo raczej pióro naszej _liz to sprawiło ), że Liz zaopiekowali się własnie mutanci
_liz, dzięki, że serwujesz nam tę kosmiczno-genetyczną mieszankę Być może wezmę się niedługo za "Freak Nation" i "Długą drogę do domu" autorstwa Hotaru na dokładkę Wiesz, tak sobie myślę, że właściwie...to całkiem przyjemnie wyjrzeć zza Roswellowskiego płotu i poszerzyć swoje horyzonty o nowe doznania w postaci nowych bohaterów Spojrzeć na to wszystko z zupełnie innej perspektywy. Tak jak Liz zaczynała dusić się w suchym i pustynnym klimacie Nowego Meksyku, tak i my chyba potrzebowaliśmy odetchnąć innym, nasyconym nowymi możliwościami, powietrzem
Wczoraj wreszcie się przemogłam i całe popołudnie spędziłam przed ekranem, z wypiekami na twarzy czytając od samego początku SLAFG Jakże to wciągająca lektura, a niejaki Alec faktycznie jest uzależniającym mężczyzną Aż chciałoby się przy nim znaleźć i spojrzeć w te jego zielone oczęta...Nie dziwię się, że żadna nie może się oprzeć jego urokowi...Chyba po raz pierwszy spotkałam się w opowiadaniu z tak seksowną istotą
Crossoverek podoba mi się, ciekawe połączenie dwóch różnych, ale tak naprawdę to podobnych światów, bo w obu "króluje" inność i strach przed poznaniem przez resztę ludzkości swojej tajemnicy. Bohaterowie nakreśleni ze znawstwem (gdybym jeszcze mogła tylko prosić o ciut więcej wnętrza Max i dużo, dużo więcej Logana, bo jak na razie jego postać jest tylko niewyraźnym tłem ). Zdarzyło mi się kilkakrotnie obejrzeć Dark Angel, co prawda robiłam to z przyjemnością, ale jednak nie wciągnęłam się na tyle, by z zapartym tchem śledzić akcję serialu. Przypuszczam, że po przeczytaniu kilku crossoverków zmienię swoje nastawienie i zacznę uważniej obserwować to, co dzieje się na ekranie telewizora, chociażby po to, by dokładniej przyjrzeć się bohaterom i spróbować odnaleźć w nich cechy opisane w ff.
_liz, kiedy jedną ze swoich bohaterek uczyniłaś Hotaru...przyznam, że byłam nie tylko zszokowana , ale jednocześnie odrobinę zniesmaczona (Hotaru, nie bierz tego do siebie ). Pomyślałam: "OK, zadedykowałaś to opo Hotaru, bo wiele jej zawdzięczasz, to miłe. Ale czy to już nie lekka przesada?". Szybko się jednak przyzwyczaiłam do pojawiającego się w tekście znajomego mi z forum imienia, co więcej! bardzo polubiłam tę postać
Sama Liz...Chwilami zupełnie jej nie poznaję. I nie wiem, czy po prostu aż tak bardzo się zmieniła pod wpływem nowych znajomych czy nigdy dotąd (w Roswell) nie było jej dane pokazać pazurków Zrobiła się z niej prawdziwa dziewczyna z charakterkiem Z cichego, grzecznego niewiniątka przeistoczyła się nieomal w kobietę wampa No, może odrobinkę przesadzam, ale nie ma wątpliwości, że "tu zaszła zmiana" Hormony w niej buzują, a na widok Aleca traci głowę, o co do tej pory bym tej dziewczyny nie podejrzewała Ale cóż, własciwie to trudno się jej dziwić...Ucieczka od tej całej, kosmicznej otoczki, miała byc odcięciem nie tylko od ludzi, ale także od grzecznej natury samej siebie. Jednak w rezultacie, powtarzane jak zaklęcie słowa o zaczęciu nowego życia, nie przyniosły oczekiwanego skutku, bo znowu nie jest zwyczajnie...Z deszczu pod rynnę, można by wręcz powiedzieć Jakie to dziwne zrządzenie losu (albo raczej pióro naszej _liz to sprawiło ), że Liz zaopiekowali się własnie mutanci
_liz, dzięki, że serwujesz nam tę kosmiczno-genetyczną mieszankę Być może wezmę się niedługo za "Freak Nation" i "Długą drogę do domu" autorstwa Hotaru na dokładkę Wiesz, tak sobie myślę, że właściwie...to całkiem przyjemnie wyjrzeć zza Roswellowskiego płotu i poszerzyć swoje horyzonty o nowe doznania w postaci nowych bohaterów Spojrzeć na to wszystko z zupełnie innej perspektywy. Tak jak Liz zaczynała dusić się w suchym i pustynnym klimacie Nowego Meksyku, tak i my chyba potrzebowaliśmy odetchnąć innym, nasyconym nowymi możliwościami, powietrzem
Lizzy! Zawsze tak wiernie pisałaś przy opowiadaniach _liz epistoły a tak długo się tu nie pojawiałaś, że myślałam, że może nie mogłas wybaczyć _liz połączenia magicznego świata Roswell z mutantami skaczącymi po ścianach i wyrażałaś swoją niechęć do crossoverków strajkiem Naprawdę takie rozwiązanie przeszło mi przez głowę Ale widzę że jest wręcz przeciwnie! Witamy z powrotem
"Wszyscy leżymy w rynsztoku,
ale niektórzy z nas patrzą w gwiazdy."
ale niektórzy z nas patrzą w gwiazdy."
Lizzy nawet nie wiesz jak mi brakowało twoich epistoł. Eh... Dziękuję, że wreszcie się odezwałaś w tym temacie. Przyznam szczerze, że początkowo podejrzewałam to, co nowa - że crossoverki nie przypadły ci do gustu i po prostu omijasz je szerokim łukiem. Cieszy mnie, że się myliłam
Widze, że jednak pojawienie się Aleca w opowiadaniu wciąga chyba każdego, kto się za to zabierze. Tak to już nieodparty urok zielonookiego Lizzy ja nie chcę nic "krakać", ale zaraziłam cię polarkowaniem, więc może i x-tremerki zalezą ci za skórę, zwłaszcza, że szykuję jeszcze jedno opowiadanko z tej kategorii
Postać Liz została od początku do końca zaplanowana. Mamy obraz jej "przeobrażenia" w dziewczynę z Seattle i bądź co bądź dziewczynę Aleca. Ale gwarantuję, że pojawią się momenty, w których będzie jeszcze przebłyskiwać ta dawna Liz (przynajmniej już niedługo, kiedy po pewnym wydarzeniu będzie się o coś obwiniać). ale w sumie dochodzi tutaj do całkowitego oderwania sie do dawnej grzenej Lizzy, za którą ją wszyscy uważali w Roswell. Panna Parker nawet będzie miała szansę się nieźle wyżyć - ale już nie będę spoilerować. A jeżeli chcesz zobaczyć zupełnie odmienioną Liz, to poczekaj na opowiadanie "Serce znajdzie drogę", gdzie będzie ona kims zupełnie nowym...
Jesli chodzi o Max i Logana, to niestety w tym opowiadanku za wiele o nich nie będzie. Owszem, kilka razy staram się pokazać uczucia panny Guevary do Eyes Only, ale jest to jedynie wspomniane i ukazane z jej perspektywy. Ale tu ponownie cię (a może i innych) pocieszę - w planowanym i wspomnianym już przed chwilą nowym opowiadaniu ta para zostanie całkiem ładnie zobrazowana i poświęcę im sporo uwagi.
Polecam naprawdę opowiadania Hotaru, a zwłaszcza "Freak Nation", które trafiło u mnie na listę najbardziej uzależniających czynników na świecie. Zaczynasz to czytać i ciągle chcesz więcej, eh...
A skoro już wspomniałam o nowym pomyśle na opowiadanie... Oto banerek do "Serce znajdzie drogę":
Serce
Widze, że jednak pojawienie się Aleca w opowiadaniu wciąga chyba każdego, kto się za to zabierze. Tak to już nieodparty urok zielonookiego Lizzy ja nie chcę nic "krakać", ale zaraziłam cię polarkowaniem, więc może i x-tremerki zalezą ci za skórę, zwłaszcza, że szykuję jeszcze jedno opowiadanko z tej kategorii
Postać Liz została od początku do końca zaplanowana. Mamy obraz jej "przeobrażenia" w dziewczynę z Seattle i bądź co bądź dziewczynę Aleca. Ale gwarantuję, że pojawią się momenty, w których będzie jeszcze przebłyskiwać ta dawna Liz (przynajmniej już niedługo, kiedy po pewnym wydarzeniu będzie się o coś obwiniać). ale w sumie dochodzi tutaj do całkowitego oderwania sie do dawnej grzenej Lizzy, za którą ją wszyscy uważali w Roswell. Panna Parker nawet będzie miała szansę się nieźle wyżyć - ale już nie będę spoilerować. A jeżeli chcesz zobaczyć zupełnie odmienioną Liz, to poczekaj na opowiadanie "Serce znajdzie drogę", gdzie będzie ona kims zupełnie nowym...
Jesli chodzi o Max i Logana, to niestety w tym opowiadanku za wiele o nich nie będzie. Owszem, kilka razy staram się pokazać uczucia panny Guevary do Eyes Only, ale jest to jedynie wspomniane i ukazane z jej perspektywy. Ale tu ponownie cię (a może i innych) pocieszę - w planowanym i wspomnianym już przed chwilą nowym opowiadaniu ta para zostanie całkiem ładnie zobrazowana i poświęcę im sporo uwagi.
Polecam naprawdę opowiadania Hotaru, a zwłaszcza "Freak Nation", które trafiło u mnie na listę najbardziej uzależniających czynników na świecie. Zaczynasz to czytać i ciągle chcesz więcej, eh...
A skoro już wspomniałam o nowym pomyśle na opowiadanie... Oto banerek do "Serce znajdzie drogę":
Serce
- lizzy_maxia
- Fan
- Posts: 888
- Joined: Fri Jul 25, 2003 10:01 am
- Location: Łódź, my little corner of the world...
- Contact:
Absolutnie nie była to żadna odmiana strajku Jakżeby zresztą mogła być, kiedy ja ledwie wczoraj zajrzałam do tego temaciku _liz, Ty też tak myślałaś? A nie pamiętasz już, jak się ekscytowałam planowanym przez Ciebie crossoverkiem na Komnacie Hotaru? Hmm, może "ekscytacja" to za wiele powiedziane, ale bądź co bądź - byłam ciekawa Byłam ciekawa, jak Ci ta serialowa krzyżówka wyjdzie i nie zawiodłam się Mogę tylko żałować, ze nie śledziłam SLAFG od początku Chociaż czytanie wszystkiego 'na raz' też ma swój urok.nowa wrote:tak długo się tu nie pojawiałaś, że myślałam, że może nie mogłas wybaczyć _liz połączenia magicznego świata Roswell z mutantami skaczącymi po ścianach i wyrażałaś swoją niechęć do crossoverków strajkiem
To bardzo prawdopodobne Zresztą, już mi się podoba i może być tylko lepiej! Coś czuję, ze <moje serce też znajdzie drogę> do Twojego następnego opowiadanka Zwłaszcza, że będzie więcej Max i Logana_liz wrote:Lizzy ja nie chcę nic "krakać", ale zaraziłam cię polarkowaniem, więc może i x-tremerki zalezą ci za skórę, zwłaszcza, że szykuję jeszcze jedno opowiadanko z tej kategorii
Nie mogłam się powstrzymać
_Liz !!!!
Ty robisz to specjalnie! nie dość że spojlerujesz to piszesz już następne opo! Sama tak robię (piszę kilka opowiadań naraz) ...
"Urok Aleca" Na mnie też podziałał
A racik do "Serca.." jest prześliczny i już widnieję u mnie na kompie jako tapetkta:D.
Powodzenia w pisaniu
To tyle...
_Liz !!!!
Ty robisz to specjalnie! nie dość że spojlerujesz to piszesz już następne opo! Sama tak robię (piszę kilka opowiadań naraz) ...
"Urok Aleca" Na mnie też podziałał
A racik do "Serca.." jest prześliczny i już widnieję u mnie na kompie jako tapetkta:D.
Powodzenia w pisaniu
To tyle...
Cytacik na początek
Lizzy_maxia gdzieś była jak cię nie było!! Nie ważne gdzie, ważne, że jesteś
Ludzie tu narzekają, że nie komentujemy, ale jak tu komentować jak nauka goni! Ale obecnie moja boląca noga jest moim wybawieniem i dzięki niej mogę poleniuchować w domku
P.S. _liz bardzo fajny banerek
Jezu następna fanka Aleca.~Lenka~ wrote:Chyba uwielbiam to opowiadanie tak samo jak Aleca!
Lizzy_maxia gdzieś była jak cię nie było!! Nie ważne gdzie, ważne, że jesteś
Ludzie tu narzekają, że nie komentujemy, ale jak tu komentować jak nauka goni! Ale obecnie moja boląca noga jest moim wybawieniem i dzięki niej mogę poleniuchować w domku
Ja dostałam ataku śmiechu. Jakoś mnie tak wzięło, że aż się popłakałam a moja siostra patrzyła na mnie jak na...hmm...wariatkęlizzy_maxia wrote:_liz, kiedy jedną ze swoich bohaterek uczyniłaś Hotaru...przyznam, że byłam nie tylko zszokowana , ale jednocześnie odrobinę zniesmaczona
P.S. _liz bardzo fajny banerek
- lizzy_maxia
- Fan
- Posts: 888
- Joined: Fri Jul 25, 2003 10:01 am
- Location: Łódź, my little corner of the world...
- Contact:
Gdzie byłam? W dołku I jakoś ciężko mi było przestać kopać...Miło mi, że jeszcze mnie pamiętacieElip wrote:Lizzy_maxia gdzieś była jak cię nie było!! Nie ważne gdzie, ważne, że jesteś
Właśnie...bannerki...czy ja mogłabym...yyy...jakiś wykonać do tego opo? Pytam, bo tak...hmm...bo jest tu Hotaru, a to ona jest specjalistką od artów...
- lizzy_maxia
- Fan
- Posts: 888
- Joined: Fri Jul 25, 2003 10:01 am
- Location: Łódź, my little corner of the world...
- Contact:
No, no. Widzę, że urok Aleca zaczyna wciągac wszystkich (wszystkie). To chyba naprawdę jakiś wirus albo klątwa. Tak, zdecydowanie to jakieś zaklęcie - ktokolwiek spojrzy na zielonookiego i wypowie jego imię, pogrąża się w upojeniu i już nie może zapomnieć o Alecu W ciągu kilku dni połowa czytaniczek zmieniła swoje sygnaturki na te, przedstawiające Aleca. Czyli misja moja i Hotaru udała się - zarazić innych.
Jak to co tak urzeka w Alecu? Wszystko! Malachitowe spojrzenie wywołujące przyejmne drżenie, ten obezwładniający uśmieszek, hipnotyzujący głos, sposób poruszania się... eh, wszystko...
Ponieważ mam dobry humor (jestem właśnie po sesji z Bradem - tak, Hotaru chyba zaraz powstanie kilka nowych części opowiadań, wiesz jak Brad na mnie działa) i bardzo duzo komentarzy napisałyście, mam dla was nagrodę. Widzicie, komentowanie popłaca... Oto i nagroda:
XVI
Zegar tykał miarowo, powoli wprawiając Liz w stan sennej hipnozy. Cisza miała oznaczać spokój, tymczasem tylko ją rozdrażniała. Jeszcze kilka minut i rzuci się na ten przeklęty zegar jak na największego wroga. Przymknęła powieki, wyobrażając sobie, że roztrzaskuje mechanizm, rozkręca trybiki i skacze po metalowych resztkach. Drzwi spokojnie się otworzyły, skrzypiąc.
Po raz pierwszy nikt nimi nie trzaskał. Liz w zachwycie się uniosła i usiadła na kanapie, wlepiając spojrzenie w Hotaru. Blondynka uśmiechneła się lekko i rzuciła kluczyki na stół.
- Ty nie u Alec'a? - rzuciła niewinne pytanie w stronę brunetki
Otworzyła lodówkę i wyciągnęła sobie pudełko z zimną pizzą. Położyła je na blacie i wyjęła sobie kawałek zmarzniętego ciasta z za dużą ilością ketchupu.
- Czemu miałabym być u niego? - Liz zdziwiła się i zapytała z niezrozumieniem
Hotaru przełknęła pierwszy kęs i uśmiechając się kpiąco, posłała jej wymowne spojrzenie.
Brunetka przewróciła oczami. Dlaczego wszyscy posądzali ją o związek z najgorętszym mutantem jakiego znała? Owszem, troszkę czasu ze sobą spędzali i raczej nie było wątpliwości, że dobrze się czuli w swoim towarzystwie. No dobrze, czasami nie potrafili się opanować i praktycznie pożerali się wzrokiem, ale to nie było nic poważnego. Ot, zwykłe przywiązanie i zabawa.
- Nie potrafisz mu się oprzeć – Hotaru ugryzła kolejny fragment pizzy
- Coś wiesz na temat jego obezwładniającego uroku, prawda? - Liz uniosła lewy kącik ust w złośliwym uśmieszku
Przebywanie z Aleciem czegoś ją nauczyło.
Blondynka odrzuciła resztkę zimnego ciasta do pudełka i przełkneła. Trochę spochmurniała. Nie lubiła mówić na temat tego, co było między nią i 494. Nie zaprzeczała, że to były najgorętsze trzy tygodnie, ale teraz mdliło ją na samą myśl. To jakby była z bratem. Skrzywiła się w niesmaku i odpowiedziała chłodno:
- Było minęło. - przyjrzała się uważnie Liz – A w ogóle to skąd wiesz o tym?
Brunetka wyszczerzyła zęby. Oparła się plecami o kanapę, ziewnęła i z obojętnością i jednoczesnym rozbawieniem wyjaśniła.
- Jakoś musieliście się poznać. A nie kryjmy, że jesteś idealnie stworzoną blondynką, więc i tak by cię nie przepuścił. To oczywiste.
Hotaru pokręciła głową i uśmiechnęła się. Podobał jej się tok myślenia zhybrydyzowanej dziewczyny. Potrafiła w błyskawiczny sposób przeanalizować dane, połączyć fakty i wysunąć odpowiednie wnioski. Jednocześnie zaskakiwało ja, że z taką obojętnością mówiła o specyficznym zachowaniu Alec'a – przeskakiwaniu z kwiatka na kwiatek. Podejrzewała, że brunetka mimo wszystko bardzo się przywiązała do zielonookiego mutanta.
- Nie przeszkadza ci to? - zapytała z zaciekawieniem – Że tak zmienia dziewczyny.
Liz wzruszyła ramionami. W zasadzie troszkę ja to drażniło, gdy widziała te długonogie panny kręcące się wokół niego. Ale obiecała sobie, że nie będzie go naciskać ani niczego oczekiwać.
- Nie przeczę, że przywiązałam się do niego w jakiś dziwny sposób, ale to nic poważnego. Mnie samej przyda się coś innego niż stały związek.
Nie chciała wracać do sytuacji przypominającej jej związek z Maxem. To były piękne, niezapomniane chwile. Tylko niesamowicie bolało, że chłopak, którego tak bardzo kochała zadał jej tyle cierpienia. Sam uciekał od swojego życia i problemów. Umierał ze strachu, gdy przychodziło do wypełniania jego roli dowódcy. I spychał ten ciężar na nią, ciągając ją wszędzie, wymagając poświęcenia i milczenia. W miłości też taki był. Kochał ją, wynosił na piedestał i czekał, że ona będzie w euforii nawet przez sen mamrotała jego imię. Z Aleciem świetnie się bawiła. Otaczał ją opieką, dawał poczucie bezpieczeństwa i jednocześnie dreszczyk emocji. Na pewno schlebiało mu, że uwielbiała szeptać jego imię, ale nie oczekiwał, że będzie omdlewała z uczucia w jego ramiona. Ten „związek” był o wiele zdrowszy i bardziej realistyczny.
Transgeniczna blondynka wyszła z kuchni i rozparła się w drugim końcu kanapy. Kobaltowe oczy uważnie wbiły się w ciało Liz. Uśmiechnęła się lekko i zapytała:
- Jaki był ten Max? Oprócz tego, ze to dupek.
Oczy brunetki rozszerzyły się w zdumieniu. Błyski rozbawienia szybko rozproszyły niepewność. Jaki był? Wspaniały, wkurzający, wierny, zdradliwy, smutny, radosny, poważny, odpowiedzialny...
- Popadał z jednej skrajności w drugą. - powiedziała, wracając do niechcianych wspomnień – Potrafił zagłaskać na śmierć i jednocześnie ranił do żywego. Bał się tego kim jest.
- Heh. No, ale z czasem musiał sie nauczyć z tym żyć – Hotaru wiedziała, że to ciężkie, ale po pewnym czasie dało się z tym pogodzić
Liz potrząsnęła głową. Mogły upływać lata, ale to jedno na pewno w Maxie by się nie zmieniło. Dorastał, tylko ten jeden strach w nim pozostawał.
Brunetka oparła głowę o kanapę i zwracając oczy do sufitu powoli traciła dobry nastrój. Nie psuł jej się, to była raczej dołująca melancholia.
- Max mnie kochał. Od zawsze – powiedziała smutnym tonem, jakby żałowała tej straty – To mnie ujęło. Zaczęłam zakochiwać się w nim. Po pewnym czasie już nie można nas było rozłączyć. Nazywali nas nawet pokrewnymi duszami.
Oczy Hotaru pociemniały, ale był to odcień głębi oceanu. Jakby w niej też był smutek. Lata w Manticore nie pozwoliły jej doznać takich uczuć. Po ucieczce też nie potrafiła tak mocno zagłębić się w tym, by kogoś mocno pokochać. Chyba w to nawet nie wierzyła. A mimo wszystko cząstka niej pragnęła przeżyć tak niesamowitą miłość.
- Ja też usilnie wierzyłam w naszą nierozłączność – ton Liz drgał na skraju goryczy i przygnębienia – Tak mocno, że wielokrotnie ryzykowałam życie za niego czy jego bliskich.
- Bliskich? - blondynka wciągnęła się w tę historię
Liz kiwnęła głową. Żałowała późniejszego powrotu do Maxa i wszystkiego co dla niego oddała, ale nigdy nie żałowała swojego poświęcenia dla pozostałych. Na swój dziwny sposób jej potrzebowali.
- Isabel, siostra Maxa. Michael ich najbliższy przyjaciel, tez praktycznie jak brat. - lekko się uśmiechnęła – O Isabel też można powiedzieć, że została stworzona idealnie. Nieskazitelna uroda, bystry umysł. I mnóstwo miłości do brata. A Michael... cóż to cały Guerin. Cynizm i Metallica to jego jedyna podstawa życiowa. W rzeczywistości dałby się posiekać za tamtą dwójkę.
Tak, Królewska Trójka oddałaby za siebie życie, bez siebie nie umieliby przetrwać. I byli wdzięczni za pomoc Liz. Nigdy jednak nie dali jej odczuć, że zrobiliby dla niej to samo. Bo by nie zrobili... Byli jednak ludzie, którzy zasłoniliby ją własnym ciałem, jeżeli przyszłaby na to pora.
- Byli jeszcze Maria, Kyle i Alex – powiedziała półszeptem – O Marii już ci mówiłam. Jest szalona i... troszkę nerwowa – wzdrygnęła się na samą myśl o huraganie DeLuca – Kyle. Cóż, Kyle to taka ludzka odmiana Alec'a.
Brwi blondynki uniosły się do góry. Ktoś podobny do Alec'a? Ciekawiło ją pod jakim względem. Może to dlatego tak ją od razu przyciągnęło do zielonookiego. Liz natomiast nie mogła powstrzymać uśmiechu i ciągnęła dalej:
- Chodzący nadmiar testosteronu. W dodatku buddysta – roześmiała się
Hotaru zaskoczyła ta zmiana barwy głosu. Taki przeskok nastroju. Kiedy mówiła o stronie kosmitów aż było słuchać jak pęka jej wnętrze. Opowieść o ludzkich znajomych wydobywała światło. A może to wcale nie chodziło DNA tylko o same osoby, o ich podejście, o charakter?
- A Alex?
Twarz Liz momentalnie pobladła i spochmurniała. Uśmiech zastygł i rozpłynął się, oczy pociemniały i wypełniły się łzami. Wciąż bolało tak bardzo... Przełknęła ślinę i zdławionym głosem powiedziała:
- Był moim przyjacielem. Zmarł rok temu. - nie patrzyła na Hotaru, ale wyczuła, że robi jej się głupio – Został zamordowany. - wypowiadała słowa sucho, gorzko i z trudem – Przez Tess.
Tess. To imię nic nie mówiło transgenicznej blondynce, ale jakoś dziwnie miała wrażenie, że wspomniana morderczyni ma coś wspólnego z całym kosmicznym zamieszaniem. Liz nienawidziła wypowiadać tego imienia. Z trzech względów: Najcięższym było to, że odebrała jej najlepszego przyjaciela na zawsze. Pozostałe dwa dotyczyły Maxa. Kosmiczna blond Barbie siłą chciała oderwać go od niej, poza tym odebrała jej ostatnią nadzieję na powodzenie tej miłości.
- To ona była przeznaczona Maxowi. - praktycznie wypluła te słowa – Ona odeszła z jego dzieckiem. Ona zapoczątkowała rozpad mojego życia.
Cokolwiek jeszcze leżało na sercu Liz, dzisiaj nie miała juz zamiaru tego z siebie wyciągać. Psycholodzy twierdzą, ze wyrzucenie z siebie takich ciężarów pomaga. Jej nie. Tylko pogłębiało rany i zalewało żółcią wnętrze.
Hotaru pochyliła nieco głowię. Nie chciała doprowadzić Liz do takiego stanu. W tej sytuacji jednak nie dało się tego odwrócić. Mogła jednak odwdzięczyć się jej zaufaniem za zaufanie.
- CeCe była dla mnie jak siostra – mruknęła
Nigdy wcześniej nie wyciągała z siebie tych smętnych uczuć. Manticore nauczyło ją, żeby zdławić w sobie wszystko. Przyzwyczaiła się do życia ze swoimi problemami pogrzebanymi wewnątrz.
- Miała numer 508. Ja mam 512. - powoli typowo informacyjny ton przełamywał się w bardzo dźwięczny i smutny – Nieustannie stykam się ze śmiercią. W Manticore widziałam na własne oczy jak Lydecker zabił dwójkę X5.
Może sytuacja była całkiem odmienna od tej w Roswell, ale uczucia pozostawały te same. Jednostki takie jak Manticore mogły uczyć opanowania, bezwzględności i spychania emocji na plan ostatni, jednak nie potrafili ich naprawdę wymazać. A rany zadane w dzieciństwie były najtrwalsze.
- Wszystkie X5 są dla mnie jak rodzeństwo. Teraz w każdej chwili mogę stracić kogoś z bliskich.
* * *
Liz dawno nie przeprowadzała takiej rozmowy. To było mimo wszystko wyczerpujące. Mogłaby otulić się kocem, zamknąć powieki i od razu odpłynęłaby myślami daleko w senny świat. Hotaru też wyglądała na wycieńczoną. Ją jednak bardziej osłabiały wydzierające się wewnątrz uczucia i strach. To przywiązanie o jakim mówiła było naprawdę nie do zerwania. Można narzekać na bliskich, nawet ich nienawidzić, ale w obliczu ich straty stajemy się bezsilni i zdruzgotani.
Nagle Hotaru zerwała się i wybiegła do drugiego pokoju. Dziewczyna chyba nigdy wcześniej nie mówiła o tym co czuje, więc było logiczne, że chciała uciec i powrócić dopiero ze swoim opanowanym umysłem. Może nerwy jej nie wytrzymały i nie chciała by Liz była świadkiem jej załamania? Raczej nie. Wróciła po chwili niosąc w dłoni niewielkie pudełko. Wręczyła je Liz. Brunetka spojrzała na nią ze zdumieniem. Trzeba było chyba naprawdę być X5, żeby w takiej chwili wyskakiwać z prezentem. Rozpakowała zawiniątko, wyjmując z niego nowiutką komórkę. Albo chęć ułatwienia jej życia albo kontrolowania.
- To dla mnie? - upewniła się
Hotaru z dumą przytaknęła.
Liz nie trzeba było dwa razy powtarzać. Od razu wstukała z pamięci jakiś numer. Po pierwszym sygnale z radością wręcz wydarła się w telefon:
- DeLuca, zgadnij kto dzwoni ze swojej nowej komórki?!
Hotaru rozbawiła nagła euforia Liz. Zachowywała się wręcz jak dziecko, chwalące się swoją nową zabawką. Zniknęła niepewność, smutek i strach, które jeszcze przed kilkoma sekundami trawiły jej serce. Uśmiech pojawił się na twarzy. Gdy jednak brunetka usłyszała zdenerwowany głos przyjaciółki po drugiej stronie linii, jej mina ponownie spoważniała. Z kolejno upływającymi minutami, w których wsłuchiwała się w nerwowo wypowiadane potoki słów, stawała się coraz bardziej przestraszona.
- Nie... - z jej ust wydobyło się omdlewające przerażenie
c.d.n.
Jak to co tak urzeka w Alecu? Wszystko! Malachitowe spojrzenie wywołujące przyejmne drżenie, ten obezwładniający uśmieszek, hipnotyzujący głos, sposób poruszania się... eh, wszystko...
Lizzy że też w ogóle pytasz? Oczywiście, że możesz zrobić banerek. Hotaru jest bohaterką opowiadania i jej też nie bronię tworzyć jeśli ma ochotę, ale ona jest zajęta własnymi ff. Zatem spokojnie możesz zrobić nawet kilka banerków, bo i tak zapewne przyćmią te moje. A tak w ogóle to byłoby całkiem fajnie, gdybyś skusiła się na sygnaturkę z Aleciem - wtedy byłby już praktycznie komplet "zarażonych"Właśnie...bannerki...czy ja mogłabym...yyy...jakiś wykonać do tego opo?
Ponieważ mam dobry humor (jestem właśnie po sesji z Bradem - tak, Hotaru chyba zaraz powstanie kilka nowych części opowiadań, wiesz jak Brad na mnie działa) i bardzo duzo komentarzy napisałyście, mam dla was nagrodę. Widzicie, komentowanie popłaca... Oto i nagroda:
XVI
Zegar tykał miarowo, powoli wprawiając Liz w stan sennej hipnozy. Cisza miała oznaczać spokój, tymczasem tylko ją rozdrażniała. Jeszcze kilka minut i rzuci się na ten przeklęty zegar jak na największego wroga. Przymknęła powieki, wyobrażając sobie, że roztrzaskuje mechanizm, rozkręca trybiki i skacze po metalowych resztkach. Drzwi spokojnie się otworzyły, skrzypiąc.
Po raz pierwszy nikt nimi nie trzaskał. Liz w zachwycie się uniosła i usiadła na kanapie, wlepiając spojrzenie w Hotaru. Blondynka uśmiechneła się lekko i rzuciła kluczyki na stół.
- Ty nie u Alec'a? - rzuciła niewinne pytanie w stronę brunetki
Otworzyła lodówkę i wyciągnęła sobie pudełko z zimną pizzą. Położyła je na blacie i wyjęła sobie kawałek zmarzniętego ciasta z za dużą ilością ketchupu.
- Czemu miałabym być u niego? - Liz zdziwiła się i zapytała z niezrozumieniem
Hotaru przełknęła pierwszy kęs i uśmiechając się kpiąco, posłała jej wymowne spojrzenie.
Brunetka przewróciła oczami. Dlaczego wszyscy posądzali ją o związek z najgorętszym mutantem jakiego znała? Owszem, troszkę czasu ze sobą spędzali i raczej nie było wątpliwości, że dobrze się czuli w swoim towarzystwie. No dobrze, czasami nie potrafili się opanować i praktycznie pożerali się wzrokiem, ale to nie było nic poważnego. Ot, zwykłe przywiązanie i zabawa.
- Nie potrafisz mu się oprzeć – Hotaru ugryzła kolejny fragment pizzy
- Coś wiesz na temat jego obezwładniającego uroku, prawda? - Liz uniosła lewy kącik ust w złośliwym uśmieszku
Przebywanie z Aleciem czegoś ją nauczyło.
Blondynka odrzuciła resztkę zimnego ciasta do pudełka i przełkneła. Trochę spochmurniała. Nie lubiła mówić na temat tego, co było między nią i 494. Nie zaprzeczała, że to były najgorętsze trzy tygodnie, ale teraz mdliło ją na samą myśl. To jakby była z bratem. Skrzywiła się w niesmaku i odpowiedziała chłodno:
- Było minęło. - przyjrzała się uważnie Liz – A w ogóle to skąd wiesz o tym?
Brunetka wyszczerzyła zęby. Oparła się plecami o kanapę, ziewnęła i z obojętnością i jednoczesnym rozbawieniem wyjaśniła.
- Jakoś musieliście się poznać. A nie kryjmy, że jesteś idealnie stworzoną blondynką, więc i tak by cię nie przepuścił. To oczywiste.
Hotaru pokręciła głową i uśmiechnęła się. Podobał jej się tok myślenia zhybrydyzowanej dziewczyny. Potrafiła w błyskawiczny sposób przeanalizować dane, połączyć fakty i wysunąć odpowiednie wnioski. Jednocześnie zaskakiwało ja, że z taką obojętnością mówiła o specyficznym zachowaniu Alec'a – przeskakiwaniu z kwiatka na kwiatek. Podejrzewała, że brunetka mimo wszystko bardzo się przywiązała do zielonookiego mutanta.
- Nie przeszkadza ci to? - zapytała z zaciekawieniem – Że tak zmienia dziewczyny.
Liz wzruszyła ramionami. W zasadzie troszkę ja to drażniło, gdy widziała te długonogie panny kręcące się wokół niego. Ale obiecała sobie, że nie będzie go naciskać ani niczego oczekiwać.
- Nie przeczę, że przywiązałam się do niego w jakiś dziwny sposób, ale to nic poważnego. Mnie samej przyda się coś innego niż stały związek.
Nie chciała wracać do sytuacji przypominającej jej związek z Maxem. To były piękne, niezapomniane chwile. Tylko niesamowicie bolało, że chłopak, którego tak bardzo kochała zadał jej tyle cierpienia. Sam uciekał od swojego życia i problemów. Umierał ze strachu, gdy przychodziło do wypełniania jego roli dowódcy. I spychał ten ciężar na nią, ciągając ją wszędzie, wymagając poświęcenia i milczenia. W miłości też taki był. Kochał ją, wynosił na piedestał i czekał, że ona będzie w euforii nawet przez sen mamrotała jego imię. Z Aleciem świetnie się bawiła. Otaczał ją opieką, dawał poczucie bezpieczeństwa i jednocześnie dreszczyk emocji. Na pewno schlebiało mu, że uwielbiała szeptać jego imię, ale nie oczekiwał, że będzie omdlewała z uczucia w jego ramiona. Ten „związek” był o wiele zdrowszy i bardziej realistyczny.
Transgeniczna blondynka wyszła z kuchni i rozparła się w drugim końcu kanapy. Kobaltowe oczy uważnie wbiły się w ciało Liz. Uśmiechnęła się lekko i zapytała:
- Jaki był ten Max? Oprócz tego, ze to dupek.
Oczy brunetki rozszerzyły się w zdumieniu. Błyski rozbawienia szybko rozproszyły niepewność. Jaki był? Wspaniały, wkurzający, wierny, zdradliwy, smutny, radosny, poważny, odpowiedzialny...
- Popadał z jednej skrajności w drugą. - powiedziała, wracając do niechcianych wspomnień – Potrafił zagłaskać na śmierć i jednocześnie ranił do żywego. Bał się tego kim jest.
- Heh. No, ale z czasem musiał sie nauczyć z tym żyć – Hotaru wiedziała, że to ciężkie, ale po pewnym czasie dało się z tym pogodzić
Liz potrząsnęła głową. Mogły upływać lata, ale to jedno na pewno w Maxie by się nie zmieniło. Dorastał, tylko ten jeden strach w nim pozostawał.
Brunetka oparła głowę o kanapę i zwracając oczy do sufitu powoli traciła dobry nastrój. Nie psuł jej się, to była raczej dołująca melancholia.
- Max mnie kochał. Od zawsze – powiedziała smutnym tonem, jakby żałowała tej straty – To mnie ujęło. Zaczęłam zakochiwać się w nim. Po pewnym czasie już nie można nas było rozłączyć. Nazywali nas nawet pokrewnymi duszami.
Oczy Hotaru pociemniały, ale był to odcień głębi oceanu. Jakby w niej też był smutek. Lata w Manticore nie pozwoliły jej doznać takich uczuć. Po ucieczce też nie potrafiła tak mocno zagłębić się w tym, by kogoś mocno pokochać. Chyba w to nawet nie wierzyła. A mimo wszystko cząstka niej pragnęła przeżyć tak niesamowitą miłość.
- Ja też usilnie wierzyłam w naszą nierozłączność – ton Liz drgał na skraju goryczy i przygnębienia – Tak mocno, że wielokrotnie ryzykowałam życie za niego czy jego bliskich.
- Bliskich? - blondynka wciągnęła się w tę historię
Liz kiwnęła głową. Żałowała późniejszego powrotu do Maxa i wszystkiego co dla niego oddała, ale nigdy nie żałowała swojego poświęcenia dla pozostałych. Na swój dziwny sposób jej potrzebowali.
- Isabel, siostra Maxa. Michael ich najbliższy przyjaciel, tez praktycznie jak brat. - lekko się uśmiechnęła – O Isabel też można powiedzieć, że została stworzona idealnie. Nieskazitelna uroda, bystry umysł. I mnóstwo miłości do brata. A Michael... cóż to cały Guerin. Cynizm i Metallica to jego jedyna podstawa życiowa. W rzeczywistości dałby się posiekać za tamtą dwójkę.
Tak, Królewska Trójka oddałaby za siebie życie, bez siebie nie umieliby przetrwać. I byli wdzięczni za pomoc Liz. Nigdy jednak nie dali jej odczuć, że zrobiliby dla niej to samo. Bo by nie zrobili... Byli jednak ludzie, którzy zasłoniliby ją własnym ciałem, jeżeli przyszłaby na to pora.
- Byli jeszcze Maria, Kyle i Alex – powiedziała półszeptem – O Marii już ci mówiłam. Jest szalona i... troszkę nerwowa – wzdrygnęła się na samą myśl o huraganie DeLuca – Kyle. Cóż, Kyle to taka ludzka odmiana Alec'a.
Brwi blondynki uniosły się do góry. Ktoś podobny do Alec'a? Ciekawiło ją pod jakim względem. Może to dlatego tak ją od razu przyciągnęło do zielonookiego. Liz natomiast nie mogła powstrzymać uśmiechu i ciągnęła dalej:
- Chodzący nadmiar testosteronu. W dodatku buddysta – roześmiała się
Hotaru zaskoczyła ta zmiana barwy głosu. Taki przeskok nastroju. Kiedy mówiła o stronie kosmitów aż było słuchać jak pęka jej wnętrze. Opowieść o ludzkich znajomych wydobywała światło. A może to wcale nie chodziło DNA tylko o same osoby, o ich podejście, o charakter?
- A Alex?
Twarz Liz momentalnie pobladła i spochmurniała. Uśmiech zastygł i rozpłynął się, oczy pociemniały i wypełniły się łzami. Wciąż bolało tak bardzo... Przełknęła ślinę i zdławionym głosem powiedziała:
- Był moim przyjacielem. Zmarł rok temu. - nie patrzyła na Hotaru, ale wyczuła, że robi jej się głupio – Został zamordowany. - wypowiadała słowa sucho, gorzko i z trudem – Przez Tess.
Tess. To imię nic nie mówiło transgenicznej blondynce, ale jakoś dziwnie miała wrażenie, że wspomniana morderczyni ma coś wspólnego z całym kosmicznym zamieszaniem. Liz nienawidziła wypowiadać tego imienia. Z trzech względów: Najcięższym było to, że odebrała jej najlepszego przyjaciela na zawsze. Pozostałe dwa dotyczyły Maxa. Kosmiczna blond Barbie siłą chciała oderwać go od niej, poza tym odebrała jej ostatnią nadzieję na powodzenie tej miłości.
- To ona była przeznaczona Maxowi. - praktycznie wypluła te słowa – Ona odeszła z jego dzieckiem. Ona zapoczątkowała rozpad mojego życia.
Cokolwiek jeszcze leżało na sercu Liz, dzisiaj nie miała juz zamiaru tego z siebie wyciągać. Psycholodzy twierdzą, ze wyrzucenie z siebie takich ciężarów pomaga. Jej nie. Tylko pogłębiało rany i zalewało żółcią wnętrze.
Hotaru pochyliła nieco głowię. Nie chciała doprowadzić Liz do takiego stanu. W tej sytuacji jednak nie dało się tego odwrócić. Mogła jednak odwdzięczyć się jej zaufaniem za zaufanie.
- CeCe była dla mnie jak siostra – mruknęła
Nigdy wcześniej nie wyciągała z siebie tych smętnych uczuć. Manticore nauczyło ją, żeby zdławić w sobie wszystko. Przyzwyczaiła się do życia ze swoimi problemami pogrzebanymi wewnątrz.
- Miała numer 508. Ja mam 512. - powoli typowo informacyjny ton przełamywał się w bardzo dźwięczny i smutny – Nieustannie stykam się ze śmiercią. W Manticore widziałam na własne oczy jak Lydecker zabił dwójkę X5.
Może sytuacja była całkiem odmienna od tej w Roswell, ale uczucia pozostawały te same. Jednostki takie jak Manticore mogły uczyć opanowania, bezwzględności i spychania emocji na plan ostatni, jednak nie potrafili ich naprawdę wymazać. A rany zadane w dzieciństwie były najtrwalsze.
- Wszystkie X5 są dla mnie jak rodzeństwo. Teraz w każdej chwili mogę stracić kogoś z bliskich.
* * *
Liz dawno nie przeprowadzała takiej rozmowy. To było mimo wszystko wyczerpujące. Mogłaby otulić się kocem, zamknąć powieki i od razu odpłynęłaby myślami daleko w senny świat. Hotaru też wyglądała na wycieńczoną. Ją jednak bardziej osłabiały wydzierające się wewnątrz uczucia i strach. To przywiązanie o jakim mówiła było naprawdę nie do zerwania. Można narzekać na bliskich, nawet ich nienawidzić, ale w obliczu ich straty stajemy się bezsilni i zdruzgotani.
Nagle Hotaru zerwała się i wybiegła do drugiego pokoju. Dziewczyna chyba nigdy wcześniej nie mówiła o tym co czuje, więc było logiczne, że chciała uciec i powrócić dopiero ze swoim opanowanym umysłem. Może nerwy jej nie wytrzymały i nie chciała by Liz była świadkiem jej załamania? Raczej nie. Wróciła po chwili niosąc w dłoni niewielkie pudełko. Wręczyła je Liz. Brunetka spojrzała na nią ze zdumieniem. Trzeba było chyba naprawdę być X5, żeby w takiej chwili wyskakiwać z prezentem. Rozpakowała zawiniątko, wyjmując z niego nowiutką komórkę. Albo chęć ułatwienia jej życia albo kontrolowania.
- To dla mnie? - upewniła się
Hotaru z dumą przytaknęła.
Liz nie trzeba było dwa razy powtarzać. Od razu wstukała z pamięci jakiś numer. Po pierwszym sygnale z radością wręcz wydarła się w telefon:
- DeLuca, zgadnij kto dzwoni ze swojej nowej komórki?!
Hotaru rozbawiła nagła euforia Liz. Zachowywała się wręcz jak dziecko, chwalące się swoją nową zabawką. Zniknęła niepewność, smutek i strach, które jeszcze przed kilkoma sekundami trawiły jej serce. Uśmiech pojawił się na twarzy. Gdy jednak brunetka usłyszała zdenerwowany głos przyjaciółki po drugiej stronie linii, jej mina ponownie spoważniała. Z kolejno upływającymi minutami, w których wsłuchiwała się w nerwowo wypowiadane potoki słów, stawała się coraz bardziej przestraszona.
- Nie... - z jej ust wydobyło się omdlewające przerażenie
c.d.n.
- lizzy_maxia
- Fan
- Posts: 888
- Joined: Fri Jul 25, 2003 10:01 am
- Location: Łódź, my little corner of the world...
- Contact:
Och nie.
To znaczy... tak, cudownie, że następna część, ale...ja akurat wychodzę Ale żeby nie odejść tak bez słowa zostawiam ten komentarz, a w nim obiecuję, że gdy tylko będę mogła (czyli w poniedziałek, bo wyjeżdżam na weekend) przeczytam i skomentuję.
To znaczy... tak, cudownie, że następna część, ale...ja akurat wychodzę Ale żeby nie odejść tak bez słowa zostawiam ten komentarz, a w nim obiecuję, że gdy tylko będę mogła (czyli w poniedziałek, bo wyjeżdżam na weekend) przeczytam i skomentuję.
Hmm, jestem temu coraz bliższa Wyczaruję sobie coś, kiedy wrócę. Jejku, chyba się nie doczekam tego poniedziałku_liz wrote:. A tak w ogóle to byłoby całkiem fajnie, gdybyś skusiła się na sygnaturkę z Aleciem - wtedy byłby już praktycznie komplet "zarażonych"
Ech kolejna część a już myślałam, że się nie zlitujesz
Co do banerka to prawda, że śliczny? Zrobiła mi go Lenka która jest wielka
Ok teraz do tej części:
Tak sobie myślę, że wszyscy mutanci mieli naprawdę ograniczone zycie szczególnie te uczuciowe... Byli stworzeni jako maszyny do zabijania i nikt sie nie przejmował tym, że oni również czują, że są ludzmi z ulepszoną genetyką...
Chyba się troszke rozpisałam, ale to dlatego, iż bardzo przypadła mi do serca ta część mimo, iż nie występował w niej Alec Cieszę się, że Liz spotkała na swojej drodze kogos takiego jak Hotaru.
_liz tłum krzyczy więcej więcej
PS.Do wszystkich czytelników komunikat: piszcie dużo komentarzy to _liz znów nas pochwali i nagrodzi
Co do banerka to prawda, że śliczny? Zrobiła mi go Lenka która jest wielka
Ok teraz do tej części:
Ech cóż miała za szczęście ta dziewczyna No, ale jeśli Alec jest dla nie jak brat to rzeczywiście biedaczka może się z tym czuć źle...Blondynka odrzuciła resztkę zimnego ciasta do pudełka i przełkneła. Trochę spochmurniała. Nie lubiła mówić na temat tego, co było między nią i 494. Nie zaprzeczała, że to były najgorętsze trzy tygodnie, ale teraz mdliło ją na samą myśl. To jakby była z bratem.
Ech jeszcze gdzieś głęboko tkwi we mnie dusza dreamerki i po prostu płakać mi się chce gdy czytam o cierpieniu Liz no i domysślam się co mógłby w tm czasie przeżywać Max i... ...i jakaś malutka cząstka mnie nie może pogodzić się z tym, że oni juę nie będą razem nawet w opowiadaniu... Ale gdy tylko pomyslę o Alecu w moim serduszq pojawiają się promyki i te dreamerowe chmurki przechodząNie chciała wracać do sytuacji przypominającej jej związek z Maxem. To były piękne, niezapomniane chwile. Tylko niesamowicie bolało, że chłopak, którego tak bardzo kochała zadał jej tyle cierpienia. Sam uciekał od swojego życia i problemów. Umierał ze strachu, gdy przychodziło do wypełniania jego roli dowódcy. I spychał ten ciężar na nią, ciągając ją wszędzie, wymagając poświęcenia i milczenia. W miłości też taki był. Kochał ją, wynosił na piedestał i czekał, że ona będzie w euforii nawet przez sen mamrotała jego imię.
No i właśnie o to mi chodzi- Max mnie kochał. Od zawsze – powiedziała smutnym tonem, jakby żałowała tej straty – To mnie ujęło. Zaczęłam zakochiwać się w nim. Po pewnym czasie już nie można nas było rozłączyć. Nazywali nas nawet pokrewnymi duszami.
A kto o zdrowych zmyśłach nie chciałby przeżyć czegoś takiego?Oczy Hotaru pociemniały, ale był to odcień głębi oceanu. Jakby w niej też był smutek. Lata w Manticore nie pozwoliły jej doznać takich uczuć. Po ucieczce też nie potrafiła tak mocno zagłębić się w tym, by kogoś mocno pokochać. Chyba w to nawet nie wierzyła. A mimo wszystko cząstka niej pragnęła przeżyć tak niesamowitą miłość.
Tak sobie myślę, że wszyscy mutanci mieli naprawdę ograniczone zycie szczególnie te uczuciowe... Byli stworzeni jako maszyny do zabijania i nikt sie nie przejmował tym, że oni również czują, że są ludzmi z ulepszoną genetyką...
Czytając te zdania uświadomiłam sobie, że Liz i H. mogą zostać naprawdę dobrymi przyjaciółkami i cieszę się z tego bardzo bo polubiłam H. Zaufały sobie, potrafiły podzielić sie najbardziej bolesnymi wspomnieniami i jak widać nie było to łatwe ani dla Liz ani dla Hotaru...Nigdy wcześniej nie wyciągała z siebie tych smętnych uczuć. Manticore nauczyło ją, żeby zdławić w sobie wszystko. Przyzwyczaiła się do życia ze swoimi problemami pogrzebanymi wewnątrz.
Czyżby w niedługim czasie nastąpiło spotkanie Liz z jej przeszłością? Jestem bardzo ciekawa kolejnej części więc na nią czekam mam nadzieję, że tylko do jutraGdy jednak brunetka usłyszała zdenerwowany głos przyjaciółki po drugiej stronie linii, jej mina ponownie spoważniała. Z kolejno upływającymi minutami, w których wsłuchiwała się w nerwowo wypowiadane potoki słów, stawała się coraz bardziej przestraszona.
- Nie... - z jej ust wydobyło się omdlewające przerażenie.
Chyba się troszke rozpisałam, ale to dlatego, iż bardzo przypadła mi do serca ta część mimo, iż nie występował w niej Alec Cieszę się, że Liz spotkała na swojej drodze kogos takiego jak Hotaru.
_liz tłum krzyczy więcej więcej
PS.Do wszystkich czytelników komunikat: piszcie dużo komentarzy to _liz znów nas pochwali i nagrodzi
Who is online
Users browsing this forum: No registered users and 1 guest