Nieokiełznany żywioł

Piszesz? Malujesz? Projektujesz statki kosmiczne? Tutaj możesz się podzielić swoimi doświadczeniami.

Moderators: Olka, Hotaru, Hotori, Hypatia

Post Reply
User avatar
Athaya
Zainteresowany
Posts: 298
Joined: Sun Jun 20, 2004 2:14 pm
Location: Kalisz

Nieokiełznany żywioł

Post by Athaya » Wed Aug 25, 2004 5:11 pm

Opowiadanie jest o Avie z NY. Można by powiedzieć, że to "nowe" życie Avy. Tylko gdzieś o cztery lata później po śmierci jej ukochanego Zana, Vilandry i Ratha dokładnie, kiedy dziewczyna kończy dwadzieścia lat. Mieszka sama w Melinie. Brak pieniędzy zmuszą ja do podjęcia pracy. I zmienienia całego swojego życia, które wcale nie okazuje się być łatwym...
Miłego czytania:cheesy:






CZ. - 1

NOWY JORK
Słychać było gwar ludzkich głosów, przejeżdżające samochody, dźwięk syreny policyjnej zapewne bezskutecznie próbowali złapać złodziei, tu i ówdzie przejeżdżały żółte taksówki, trąbiły samochody.
Oto Broklyn dzielnica kolorowych, i przestępców jak twierdzili niektórzy.
Nawet najodważniejsi się tutaj rzadko zapuszczali.
Wokół ogromne wieżowce, trochę zaniedbane, a między nimi malutki obskurny bar. Szyby wyglądały jakby nie myte były, co najmniej od stu lat, odrapana niebieska farba, którą został pokryty. Na zardzewiałych zawiasach przy każdym podmuchu skrzypiał szyld z wypłowiałym napisem BAR SAMA. Zbierały się tutaj same szumowiny i niczego nie warci ludzie. W tej chwili z impetem wyszła z niego niepozorna postać. Za nią ciągnął się jeszcze okrzyk byłego szefa.
- I nie wracaj tutaj! - Usłyszała na odchodnym. Ava wyszła z tego okropnego szlamu ze łzami w oczach. Drobna blondynka, o niebieskich oczach, jasnych włosach do pasa - teraz związanych w koka. Miała na sobie jedną ze starych za małych już na nią bluzek, za krótką spódniczkę i podarte kabaretki, i kozaczki. Oraz wyraz wściekłości na twarzy. Do tej chwili tam pracowała. Zarabiała psie pieniądze odkąd jej przyjaciele zginęli. Nie chciała być z szefem, więc ją wywalił na zbity pysk. Przecież nie będzie się k*** z jakimś starym pierdlem! Naprawdę się wściekła. Zabrała ostatnią paczkę jedzenia, która się jej należała i rozmyślając szła do domu. Po drodze wymyślała przekleństwa i wszystko, co przyszło jej do głowy na tego dupka. Nie patrzyła na drogę ani gdzie idzie skręciła za róg i w padła na przeszkodę, której tam być nie powinno...
David Sons szedł szybkim krokiem. Już był spóźniony na spotkanie z ważnym klientem. Jeszcze nigdy mu się to nie zdarzyło. Był sam na siebie za to wściekły. Skręcił za róg i wielkim impetem wpadł na coś. Raczej na kogoś. Zaklął siarczyście.
Ava omal się nie przewróciła, ale od haniebnego upadku uratował ją ten ktoś. Spojrzała w górę z zamiarem zmycia głowy temu, kto się napatoczy, ale zapomniała o świecie, kiedy napotkała wpatrzone w nią oczy. Nagle wszystko wokół przestało istnieć. Brązowe tęczówki okalane niewielkim czarnym pasem. Teraz widać było w nich iskierki wściekłości. Wpatrywała się w nie jak za hipnotyzowana. Robiło się jej to gorąco i na przemian zimno, oblała się rumieńcem. Ava zastanowiła się jak to się dzieje, że po ziemi chodzą TAKIE cuda... I trzymał ją w ramionach. Wspaniałe uczucie! Nie czuła tego nawet przy Zanie! Jednak ostry głos wybawcy szybko sprowadził ją na ziemię
- No i popatrz, co narobiłaś - Warknął i natychmiast ją odsunął od siebie przy okazji pobieżnie się jej przyglądając. I ku własnemu zdziwieniu nie potrafił oderwać od niej wzroku.
David przyglądał się tej dość egzotycznie wyglądającej dziewczynie! Ładna, nie dałby jej nawet osiemnastki! Co tam sam miał dwadzieścia dwa lata?.. Wspaniałe kształty i spojrzał na nowiusieńką marynarkę... Znajdowała się na niej kolorowa mozaika z jedzenia! Zgroza! Teraz uprzytomnił sobie, iż ma spotkanie. Po kontrakcie! I to przez dziewczynę. Ale za to, jaką! Pieprzyć kontrakt!
- Sory, niezdara ze mnie! - Ava zaczęła wycierać marynarkę chusteczką przy okazji używając troszeczkę mocy. Bez większego rezultatu. Co się dzisiaj ze mną dzieje - Pomyślała
- Przestań! Jeszcze pogorszysz wygląd tego... No to kontrakt mam z głowy - mrukną
Cała wesołość ze spotkania uleciała z niej jak bańka. Po raz kolejny przekonała się jak ludzie są nie życzliwi. W oczach Avy nagle pojawiły się łzy. Nie dość, że straciła pracę to jeszcze to. Po jej policzku potoczyła się wielka łza.
- No, no nie płacz, choć tu jest pewien bar, ja stawiam - zaoferował się
- Dobrze - odparła dziewczyna i ruszyła za nim
Ten dzień zapowiada się ciekawie... Pomyślał David trzymając gładką dłoń dziewczyny.
Stanęli przed barem. Poprawka przed restauracją!. Ava spojrzała na Davida zdziwiona. Czyżby zmierzał tutaj jeść? Przecież jej tutaj nie wpuszczą na bank! Spojrzała na swój odrapany strój i porównała się z przystojniakiem. Nie w tym życiu!.
Tuż obok przeszła para ze zdziwieniem patrząc na Avę. Oczywiście zareagowała w sposób dobrze znany Avę. Obrzydzeniem. Sama je w tej chwili czuła do siebie.
David jakby nie zauważając jej dylematu wziął za rękę i wszedł do środka.
Wszystkie oczy zwróciły się na nich. Czy coś nie tak? Może to przez marynarkę. Po chwili wahania zrozumiał, jaka jest przyczyna zdziwienia i to niemałego gości. Cudo stojące obok niego.
Podszedł do nich kelner dyskretnie dając do zrozumienia, iż "młoda dama" nie może wejść dalej w takim stroju. Zazgrzytał zębami. Trzeba coś z tym zrobić. Okręcił się na pięcie i wyszedł na ulicę.
Ava czuła się podle. Wyrwała rękę i zwyczajnie uciekła. Rozległ się grzmot i zaraz potem lunęło. David zaklął pod nosem. Wsiadł w swego nowiuśkiego dżipa i ruszył na poszukiwanie dziewczyny. Po kilkunastu minutach odnalazł niepozorną figurkę kulącą się pod nie dającym wiele ochrony przed deszczem daszkiem sklepu.
Zatrzymał się i wysiadł. Staną w strugach deszczu i popatrzał na nieszczęśliwe stworzenie. Ona też spojrzała na niego.
- Jedź, bo twoje spotkanie ci przepadnie! - Powiedziała z płaczem. Miała tego wszystkiego dosyć. Już nie powstrzymywała płynących potokiem łez.
- Nie - odparł stanowczo i stał tak chwilę. Zaraz potem porwał ją w ramiona i za nim zdążyła zaprotestować wsadził do samochodu. Nie zwracał uwagi, że tapicerka się zniszczy. Liczyła się tylko ona. Wyglądała groteskowo. Smutna, ociekająca wodą, rozmazany makijaż i w ogóle kupka nieszczęścia. Dodał gazu i pomknęli na farmę jego rodziców za miastem. Zastanawiał się co spowodowało, że zabrał ją ze sobą. Skupił się na drodze. Ale przychodziło mu to z ogromną trudnością. Jego wzrok wciąż powracał do skąpo osłoniętych nóg dziewczyny.
- Nawet nie wiem jak masz na imię - Powiedział odpędzając od siebie niebezpieczne myśli
- Jestem Ava... A ty?
- David Sons przyszły udziałowiec Metropolitan New York. - Na razie pracuję tam tylko, to firma mojego ojca. Mam dwadzieścia dwa lata. Nie mam żony - Dodał pokazując rząd równych zębów. Dziewczyna niepewnie oddała uśmiech.
- Ja do niedawna pracowałam u Sama... Ale on chciał... - Nie dokończyła zdania bo bała się, że znów zacznie psioczyć na tego skurwysyna. - I już tam nie pracuję... - Zakończyła. Nie wspomniała o swym prawdziwym pochodzeniu. Bała się. A dokładnie w tym momencie do jej uszu doleciał dźwięk zgrzytnięcia zębami. Czemu on się tak denerwuje? - Zapytała w duchu.
David zmełł przekleństwo w ustach. Gdyby tylko dostał tego faceta w swoje ręce chyba by go zabił. Nikt nie może bezkarnie robić takich rzeczy - Myślał. U niego będzie bezpieczna. Będzie się mógł nią opiekować i chronić. Chronić przed nim samym. Z niewesołymi myślami zajechał przed dom.
Ava oniemiała. Mówił, że ma dom, ale to nie dom to pałac!
- To wszystko twoje? - Spojrzała na Davida pytająco
- Tak odziedziczyłem to po rodzicach - Powiedział unosząc kąciki ust.
- Możemy wejść do środka teraz? - Spytała niepewnie Ava zupełnie nie mając pojęcia jak się zachować.
- Oczywiście, masz klucze i otwórz drzwi do swego nowego domu - Odpowiedział chłopak.
Jej oczy zrobiły się okrągłe ze zdziwienia. Zaraz potem na ustach zagościł uśmiech.
Porwała klucze i pobiegła otworzyć drzwi.
- Oto zaczyna się nowe życie duplikata Avy - Pomyślała i otwarła drzwi do swego nowego domu...

CDN.
Image

User avatar
Athaya
Zainteresowany
Posts: 298
Joined: Sun Jun 20, 2004 2:14 pm
Location: Kalisz

Post by Athaya » Thu Sep 30, 2004 10:19 am

Ciężkie rzeźbione w motywy roślinne drzwi otworzyły się z cichutkim, przyjemnym dla ucha zgrzytem. Ava uśmiechnęła się. Wiedziała, że David podąża tuż za nią. Weszła do holu i spojrzała w górę. Dużo schodów, lśniąca emanująca ciepłem poręcz, kilka okien umieszczonych wysoko by nadawały pomieszczeniu miły ciepły wyraz. Czyste i schludne ściany, pełno kwiatów. Po prostu cool. Rozmyślania dziewczyny przerwała gospodyni domu pani Sons, która przybyła by powitać syna. Zatrzymała się jak wryta i z niesmakiem spojrzała na Avę. No tak jak zwykle. - Pomyślała i spojrzała niepewnie na Davida. Ten podszedł do matki i przytulił ją.
- Mamo, chciałbym ci przedstawić Avę... Moją przyjaciółkę.... - Powiedział. Kobieta niezbyt była z tego faktu zadowolona, ale uprzejmie się przywitała. Uśmiechnęła się, ale ten gest nie objął oczu. Te pozostały zimne. David by przerwać tę krępującą ciszę zaproponował
- Mamo czy Ava może zająć dawny pokuj Amelii? - Spytał
Martha najpierw zgromiła wzrokiem syna a zaraz potem kulturalnie odparła.
- Oczywiście... Nan cię zaprowadzi - Tu zadzwoniła maleńkim dzwoneczkiem i po chwili pojawiła się starsza służąca, która przyjaźnie się uśmiechnęła do Avy. - Obiad za godzinę... Możesz wybrać coś z rzeczy Amelii, ona się wyprowadziła. - Tym zdaniem dała do zrozumienia, iż ta rozmowa jest zakończona. Natychmiast się wycofała.
- Przepraszam za tamto...
- To nic przyzwyczaiłam się, - Ava posłała chłopakowi uśmiech i ruszyła za Nan.
Po drodze mijała niezliczoną ilość pokoi zastanawiając się, do czego im są one potrzebne. W końcu dotarła do odpowiednich drzwi i weszła. Odetchnęła z ulgą, bo była w przekonaniu, że pokuj urządzono w po bardzo "dziewczęcemu", czego wprost nie znosiła. Był zwyczajny i urządzony ze smakiem. I była łazienka! Ava natychmiast weszła do środka i rozejrzała się. Było wszystko od przyborów do kąpieli na kosmetykach kończąc. Pozbyła się mokrych ubrań, odkręciła wodę w wannie i po chwili zanurzyła się w gorącej wodzie. Co za luksus? W melinie tego nie było. Zamknęła oczy i odprężyła. Zapomniała o Bożym świecie. Po jakimś czasie coś wyrwało ja z błogiego stanu. Słyszała dziwny dźwięk. Pukanie. Pewno to znowu ten dupek nie pozwala jej odpocząć. Z niechęcią otwarła oczy. Znajdowała się w pięknej łazience w domu Davida. Ufff... Co za ulga? Z wielkim oporem wyszła z wanny i przykryła ręcznikiem. Czuła się jak nowo narodzona. Podeszła do lustra i spojrzała na swoja żałosną twarz. Makabra! Najpierw powyjmowała wszystkie kolczyki, potem dokładnie umyła twarz wodą. Również zastosowała te wszystkie toniki i inne duperele do oczyszczenia twarzy. O niebo lepiej!. Rozwiązała włosy, które opadły złocistą kaskadą na plecy. No tak, do pasa. Stanowczo za długie. Coś z tym trzeba zrobić. Ale nie teraz. Było by podejrzane gdyby nagle zmieniła kolor z blondi na inny. Przejechała ręka nad włosami tym samym je susząc. Wspaniale.
Nie słyszała nikogo po drugiej stronie, więc wyszłaby poszukać czegoś do ubrania. I tu czekała na nią niespodzianka. Na łóżku leżały jasno brązowe bojówki, biała niezbyt obcisła bluzeczka, i bielizna. Kto to przyniósł? - Zastanawiała się ubierając na siebie rzeczy. Zabawne, pasowały jak ulał. Coraz bardziej się jej tutaj podobało. Teraz odnaleźć Davida i coś zjeść a będzie spokój. Otwarła drzwi i o mało, co nie wpadła właśnie na chłopaka. Zarumieniła się.
David stał jak oniemiały. Znikła dziewczyna wamp a pojawił się anioł! Cudownie seksowny anioł. Uśmiechną się. Teraz matka przestanie urządzać te dziwne sceny. Nareszcie.
- I jak się czujesz? - Zapytał całkiem maskując swe odczucia
- Super! Kąpiel była boska! - Ava się rozpromieniła. - A teraz jestem głodna jak wilk, więc zaprowadź mnie do kuchni...
- Oczywiście - David roześmiał się. Była taka spontaniczna. Wspaniała.
Zanim dotarli do kuchni Ava dowiedziała się wiele o życiu rodzinnym chłopaka. Ojciec miał firmę, którą notabene miał przejąć David, matka prowadziła sieć sklepów. Nadziane i nudne snoby... Oprócz Davida oczywiście. Przy okazji przyjrzała mu się. Ciemna karnacja, śliczne brązowe oczy, doskonałe mięśnie, wąskie biodra, wspaniale umięśnione nogi obute w obcisłe jeansy. Aż miało się ochotę go schrupać żywcem. Avie zrobiło się gorąco. Zapanuj nad sobą! - Strofowała się. Na nic jej wysiłki. I zanim zdążyła odwrócić wzrok spojrzał na nią David. Nie uciekła wzrokiem - to nie leżało w jej naturze, ale zadrżała. I to wcale nie z powodu zimna.
Zanim się obejrzała doszli do drzwi, za, którymi na pewno znajdowała się wymarzona kuchnia i jedzenie.
Ava jadła. Normalnie jak człowiek. To najbardziej zdumiało Davida. Ale pochłaniała góry jedzenia wszystko doprawiając sosem, tabasco. Zadziwiające. Pochłonęła tego dużo.
- Chodźmy do salonu...
- Ok. - Odparła Ava.
I udali się z powrotem. Gdy weszli do ogromnego pomieszczenia dziewczyna oniemiała. Wspaniale tu było! Ale jej radość przygasił widok wypacykowanej, i ubranej jak na wystawę dziewczyny zachowującej się talk, że aż obrzydzenie brało. Zaraz się porzygam! - Podsumowała w myślach Ava. No, ale dobra, trzeba się zachowywać normalnie. Nie mogła sobie odmówić by nie stworzyć na jej kostiumie niedużej czarnej plamki. Uśmiechnęła się zjadliwie.
- Avo chciałbym ci przedstawić Ane Marie naszą wieloletnią przyjaciółkę - Powiedział
- Och Davidzie nie musisz być aż tak skromny, dlaczego jeszcze nikomu nie powiedziałeś o naszych zaręczynach? - Zagruchała lala podchodząc do chłopaka i pocałowała go delikatnie w usta. Ava zacisnęła powieki. No nie znowu. Nie zostanie tutaj ani chwili dłużej. Kolejny kłamca. Co się z nią stało przecież wyczuwała takich na kilometry? Cholera! To był błąd, że wsiadła do tego samochodu. Kiedy otwarła ponownie oczy napotkała zimne spojrzenie lali. Miała ochotę zrobić jej coś złego, tylko siłą woli się powstrzymała. Pani Sons również była zadowolona. I dziewczyna wiedziała, dlaczego. To z jej powodu.
- Davidzie pamiętasz o przyjęciu... Tym, co jest dziś wieczorem? Koniecznie dziś musisz zastąpić ojca, ponieważ on jest teraz w Dallas...
- Oczywiście matko... Pamiętam - Powiedział krzywiąc się nieznacznie. Widział, że musi zaprosić Ane, ale wcale mu to nie pasowało. Chciał, Avy... I tylko to się w tej chwili liczyło...
Ava odwróciła się na pięcie i po prostu wyszła. Nie mogła tam dłużej ustać. Bała się, że powie coś nie tak albo, co gorsza użyje mocy i zmiecie rywalkę z powierzchni świata. Nie tego nie mogła zrobić! Z impetem wparowała do pokoju i trzasnęła drzwiami.
- Muszę coś wymyślić! - Pomyślała.
Podeszła do szafy. Poprawka garderoby. I z lubością zaczęła przebierać masę rzeczy.
- Czy ta dziewczyna nie miała za grosz gustu! - Odezwała się do siebie. Była zła. Od godziny kopała w garderobie i nic. Wszystko takie samo i nudne. Nagle między rzeczami zauważyła jakiś papier. Zaciekawiona podeszła do niego i przyjrzała się uważniej. W środku cos było. Schyliła się i wzięła ową rzecz i wyszła z "szafy". Ostrożnie zaczęła odwijać szeleszczący papier. Był tam piękny jasno niebieski materiał. Ostrożnie podniosła go do góry. Wtedy ku jej zdumieniu okazało się, że to suknia! Wieczorowa. Zbawienie dla Avy. Spojrzała na zegarek. Pół godziny do rozpoczęcia zabawy! A ona jeszcze nie gotowa! Porwała suknie i buty, które znalazła wcześnie i weszła do łazienki. To będzie mocne wejście.
PÓŁ GODZINY PÓŹNIEJ WIECZÓR:
David właśnie rozmawiał z inwestorem o akcjach. Jakoś nie bardzo mógł się skupić. Jego myśli wciąż powracały do Avy. Nie potrafił sobie tego wcale wytłumaczyć. Na jego nieszczęście japończyk dopadł go w holu, kiedy miał iść po dziewczynę. Już zastanawiał jak się wykręcić z tego pasztetu. Ana krążyła wokół niego niczym sęp, który czeka na to by dopaść padliny. Rozmawiała z gośćmi, posyłała czarujące uśmiechy. Robiła do niego słodkie oczka. A o nie reagował. Po raz pierwszy w życiu nie interesowała go kobieta ta, która tu stała. Z zamyślenia wyrwała go kompletna cisza. Rozejrzał się wokoło by zlokalizować źródło. I wtedy jego wzrok padł na kobietę schodzącą po schodach. Aż otwarł usta ze zdziwienia. Niebieska suknia do ziemi, szczelnie opinająca ciało dziewczyny, rozcięcie materiału na biuście. Bogini! Uśmiechała się trochę nieśmiało, ale wolnym krokiem podeszła do oniemiałego Davida po drodze zgarniając kieliszek szampana.
- Dobry wieczór - Powiedziała do japończyka, który ukazał bielutkie zęby w szerokim uśmiechu i szarmancko się skłonił
- Panie Sons nie wiedziałem, że pana narzeczona jest aż tak piękna...
- Ja też nie - Odparł dumny David i delikatnie położył dziewczynie rękę na plecach. I tu przeżył kolejny szok. Było tylko przyjemne w dotyku ciało dziewczyny. I nic więcej. Ogarnęło go pożądanie.
Ava przyglądała się mężczyźnie stojącym tuż obok. Ubrany z niedbałą elegancją, diablo przystojny. Wywoływał w niej uczucia, o których wcale nie chciała myśleć. Wcale nie chciała patrzeć na jego tors, ale jej oczy wciąż tam powracały. Po prostu musiała. Wiedziała, że przyjęcie będzie bardzo ciekawe. Jej miłe chwile przerwała Ana, która podeszła do niej i syknęła
- Odczep się od Davida... On jest mój!
- Na pewno? - Spytała Ava z kpiącym uśmiechem
- Tak, nikt cię tutaj nie prosił... Wracaj na ulicę. Tam skąd przyszłaś! - Warknęła Ana
- Zapominasz, że to David mnie zaprosił... - Tu znacząco zawiesiła głos i z przyjemnością obserwowała jak Ana jeszcze bardziej się wścieka. I odchodzi. Ava wróciła do rozmowy. Dalsza część wieczoru mijała bardzo przyjemnie. Dziewczyna była bardzo zadowolona. W pewnym momencie przystojniak poprosił ją do tańca. Z ochotą się zgodziła. Popłynęła muzyka. Ava omal się w niej nie zatraciła.
- Jestem zazdrosny - Szepną David
-, O co??? - Ava nie bardzo rozumiała, o co mu chodzi?
-, Dlaczego ubrałaś tę suknię... Wszyscy na ciebie patrzą... A chciałbym tylko ja... - Wyznał schrypniętym głosem. Od samego jego brzmienia dziewczynie zrobiło się gorąco i poczuła dreszcz przechodzący po plecach. Czuła, że Dawid powolutku wodzi palcami po jej plecach. Były takie gorące. Pieszczota niewinna a doprowadzała Avę do szaleństwa.
Nagle ku zdumieniu gości, do domu wpadł zdyszany i cały w sadzy człowiek
- Pali się! Stajnia się pali! - Krzykną i potem pochylił się by złapać oddech


Hej.... Jeśli mogła bym prosić to zostawcie swój sad jak przeczytacie to opo nawet jeśli się nie spodoba :oops: Dzięki :D
Image

User avatar
Athaya
Zainteresowany
Posts: 298
Joined: Sun Jun 20, 2004 2:14 pm
Location: Kalisz

Post by Athaya » Thu Sep 30, 2004 10:21 am

Cz. – 3
Przez nieznośnie długa chwilę wszyscy stali i wpatrywali się w łapiącego oddech mężczyznę, a sekundę później obecni mężczyźni rzucili się do drzwi i znikli. Kobiety natomiast nadal stały ja wryte niektóre na wet pomdlały.
Ava wpatrywała się w wpół otwarte drzwi jak zaczarowana nie rozumiejąc do końca, co się w tej chwili dzieje.
Po niemal sekundzie otrząsnęła się i wybiegła na zewnątrz, przystanęła i szukała stajni, która jakoby miała się palić i zobaczyła ogromną pomarańczową łunę ognia nad lasem.
Niewiele myśląc zrzuciła buty i nie bacząc na to, iż rani stopy pobiegła w stronę palącej się stajni.
Wiał silny wiatr i szarpał jej sukienkę, gałęzie drzew zahaczały o włosy psując misterną fryzurę, wiele razy potykała się i na powrót wstawała.
Była brudna i zmęczona, kiedy dotarła do stajni a raczej ogromnej ściany ognia. Krzyk uwiązł jej w gardle, kiedy zobaczyła wybiegających ludzi z szalejącego żywiołu.
Wśród niech nie widziała Davida.
Miała złe przeczycie, że on został w środku, a myśl o tym spowodowała, że nie bacząc na potworne gorąco weszła do pomieszczenia i wołała go
- David! David! – Lecz huk płomieni zagłuszał jej własny głos.
W przerażeniu rozglądała się dookoła osłaniając się dłońmi przed płomieniami. Nigdzie go nie było widać i do dziewczyny zaczęła docierać miażdżąca prawda, że David nie żyje.
Kiedy jednak odwróciłaby uciekać jej wzrok odnalazł coś, a po chwili widziała, co to, a raczej, kto?
- David? – Wrzasnęła ponownie i zapominając o istnieniu innych ludzi odwaliła płonącą belkę swoją mocą i natychmiast znalazła się przy chłopaku.
Był straszliwie poparzony i do tego nieprzytomny.
Zebrało się jej na płacz, ale z wściekłością otarła niechciane łzy i już miała się podnieść, gdy nagle dookoła zrobiło się chłodniej.
Zdziwiona rozejrzała się dookoła pewna, że to strażacy robią swoje i wreszcie panują nad ogniem.
Ale wtedy zaczęło się dziać coś dziwnego, ponieważ pojawiło się delikatne światło, z którego wynurzyły się trzy wysokie postacie.
A czas jakby staną w miejscu.
Patrząca na to zjawisko Ava nie wierzyła własnym oczom, to byli oni...
Jej rodzina Zan, który musiał zginąć, nieokrzesany mający swoje odbicia Rath i Lonnie, która była dla niej jak siostra, choć nie okazywała tego po sobie. Uśmiechali się a Zan spoglądał na nieprzytomnego Davida z dozą nieufności, chociaż był martwy.
- Hej mała, – Rath uśmiechną się obrzucając ją przy okazji pożądliwym spojrzeniem
- Nawet po śmierci myślisz fiutem a nie głową! – Warknęła Lonnie, po czym dostał od niej w głowę.
- Nie sycz mała, bo ci przyłożę! – Odgryzł się i pokazał jej język
- Do diabła! Czy wy nawet w takiej chwili nie możecie przestać się ze sobą żreć? Ava potrzebuje naszej pomocy? Choć nie kumam, po co tu się pchałaś – Zan cedził słowa przez zęby - Muszę Go uratować! – Ava wskazała na leżącego na ziemi – I nie wyskakuj mi tu z pouczeniami! Sam się nie mogłeś zdecydować czy chcesz mnie czy tamtą! - Warknęła
- Dobra ziomale, przestańcie gderać i zacznijmy wreszcie działać inaczej z człowieka zostanie kupka popiołu – Odezwała się Lonnie, po czym podniosła dłoń do góry.
W tym samym czasie na zewnątrz rozległ się grzmot i niemal od razu lunęło jak z cebra.
Dookoła rozlegał się syk spowodowany zetknięciem się wody z ogniem, który w oczach zaczął maleć.
- Błagam pomóżcie mu! – Prosiła zrozpaczona Ava i stwierdziła, że już nie patrzy, na Zana z cielęcą miłością właściwie to nie czuła nic w stosunku do niego. Jej myśli zaprzątał w tej chwili David
- No, no wstrzymaj te szlochy słodziutka... Nie przybyliśmy tutaj na wakacje... Pomożemy – Odezwał się miękko Rath, lecz w jego głosie słychać było pogardliwą nutkę – Zan bierz się za ogiera a my w tym czasie osłonimy małą – Dokończył z kpiącym uśmiechem
- Tak jest! – Kąciki ust Zana zadrgały w uśmiechu, kiedy podchodził do Davida.
Ani chwili nie zwlekając przyklękną obok ciała i uniósł dłonie do góry.
Po chwili zaczęło wydobywać się z nich jasne światło i obejmować całą postać Dawida.
Jego rany w widoczny sposób zaczęły się zasklepiać i w końcu znikły. Jednak człowiek nadal pozostał nieprzytomny.
- Teraz wszystko zależy od tych zacofanych lekarzy... Powinien się obudzić jutro rano...
- Dziękuję! – Teraz nie mogła powstrzymać potoku łez.
Zan podszedł do niej i zbliżył dłoń do jej policzka i delikatnie pogłaskał, co Ava odczuła jak powiew delikatnego wietrzyku.
Uśmiechną się do niej.
- Musisz iść... Żyj i przywróć dobre imię hybrydom Królewskiej Czwórki z NY i naszego domu na Antar – Powiedział
- Będę... – Ava płakała
- Uważaj na siebie złotko – Rath uśmiechną się i Ava oddała mu uśmiech
- Och nie zmuszaj mnie do tego! Wiesz jak mnie mdli przy pożegnaniach! A co mi tam! – Cześć mała! – Lonnie posłała jej całusa
Byli dla niej kochani!
Ale od teraz zaczyna się jej nowe życie. Z Davidem...
- No... Zwijaj swe ciałko na zewnątrz mała inaczej się trochę spieczesz!
- Idę... Żegnajcie – Rzuciła im ostatnie spojrzenie i z mozołem nie be wysiłku zaczęła ciągnąć Davida za nogi w stronę wyjścia.
Mozolnie, ale krok po kroku udało się jej.
Skrajnie wyczerpana pozwoliła się sobą zając innym nie puszczała jednak ręki ukochanego.
Oboje zostali natychmiast przewiezieni do szpitala.
Nikt nie widział zapalających się świateł samochodu ani złego uśmiechu na twarzy kobiety siedzącej za kierownicą, kiedy opuszczała posiadłość Sonsów.
- Będziesz mój! – Szeptała z wściekłością.
Cdn.
Image

User avatar
Athaya
Zainteresowany
Posts: 298
Joined: Sun Jun 20, 2004 2:14 pm
Location: Kalisz

Post by Athaya » Fri Oct 08, 2004 6:56 pm

Cz. - 4



Patrzyła na Davida, który leżał w stodole i krzyknęła. Wtedy też obudziła się i ze zdziwieniem stwierdziła, że jest w szpitalu otoczona masą przeróżnych dziwnych urządzeń. Poruszyła się lekko by sprawdzić czy jest cała, ból który odczuła powiedział jej, że na pewno jeszcze nie umarła. Przypomniała sobie o ukochanym i z trudem zwlokła się z łóżka. Koniecznie musiała go odszukać i chronić przed niebezpieczeństwami, głównie przed wydrą. Domyślała się bowiem czyja to sprawka ten pożar i nie zamierzała tak tego zostawić. Teraz trzeba tylko odnaleźć Jego.
Czuła ból na całym ciele przy każdym kroku, mijała ludzi, którzy dziwnie się jej przyglądają jakby ze smutkiem czy tez politowaniem. Nie chciała tego widzieć wic spuściła głowę i szła dalej. Nawet lekarze nie zdołali jej zatrzymać bo wciąż im się wyrywała... Myśl o Davidzie dodawała jej sił by iść dalej.
- Gdzie on leży? Gdzie jest David Sons! - Mówiła.
I wreszcie jeden z lekarzy zlitował się i wskazał jej odpowiednią salę po czym przezornie się wycofał a wraz z nim cały personel. Dziewczyna zapukała niepewnie, kiedy nie otrzymała odpowiedzi nacisnęła klamkę i po prostu weszła do środka.
- Ty! – Krzyknęła widząc Ane przy łóżku ukochanego
- Ja – Powiedziała tamta z szyderczym uśmiechem – Wiedziałam, że przyjdziesz, że nie pozwolisz mi go tak łatwo zabić – Mówiła Ana szyderczo.
Wtedy Ava zaważyła coś w postaci kobiety... I to spostrzeżenie zmroziło jej krew w żyłach. Kaszalot miał wyraźnie zaznaczone na twarzy odchodzące płaty skóry! Ona jest SKÓREM!!! Ava była przerażona ponieważ życie Davida było w śmiertelnym niebezpieczeństwie i nie miała pojęcia co teraz ma zrobić. Przenosiła wzrok to na nieprzytomnego to na Ane i wtedy przyszła jej do głowy pewna myśl.
- A jednak... Ty obślizgłe monstrum – Zaczęła z kiepskim uśmiechem
- Milcz głupia! – Krzyknęła kosmitka, ale nie panowała już nad sobą i wystrzeliła promień mocy stronę Avy. Ta na szczęście zdarzyła się uchylić od ciosu
- Idź do diabła dziwko! – Krzyknęła i w tej samej sekundzie Ana poleciała prosto na ścianę i zakończyła swe życie zamieniając się w proch.
Ava odetchnęła i podeszła do łóżka na którym leżał całkiem nieświadomy tego co zaszło David. Położyła mu swoją dłoń na jego dłoni zapragnęła by nagle się obudził. Lecz nic takiego się nie stało. Westchnęła cichutko i położyła swoją głowę na jego klacie. Zasnęła.
Nie widziała, tego co się działo wokoło bo nagle pojawiła się delikatna jasność z, której wyłoniła się Lonnie. Dziewczyna z kpiącym uśmieszkiem przyglądała się parze. Niewiele się zastanawiając podeszła i dotknęła palcem ręki chłopaka i w tej samej chwili wzdłuż jego ramienia przeszedł maleńki błysk i znikną. Lonnie się uśmiechnęła i z perlistym śmiechem rozpłynęła się w powietrzu.
David otwarł niepewnie oczy i rozejrzał się dookoła zastanawiając się gdzie jest, z ulgą stwierdził że znajduję się w szpitalu. Zaraz potem zobaczył jasną główkę Avy i uśmiechną się czule. Teraz wiedział już, że kocha ją ponad życie. Poruszył się a w tedy ona również się rozbudziła i spojrzała na niego z miłością .
- Jak się czujesz – Zapytała
- Jakby mnie pociąg przejechał – Zakpił chłopak z uśmiechem i pogładził ją po policzku. Ava przybliża się do niego i całuje leciutko w usta. Wtedy David unosi rękę i przyciąga ją do siebie, niewinny całus zamienia się w gorącą i namiętną pieszczotę.
- No ładnie! – Nagle do sali wpada lekarz i groźnie patrzy na Avę
- Panie doktorze! Niech pan da spokój!
- Powinna pani już leżeć.....
- Ona zostanie ze mną – Odezwał się stanowczo David i przyciągną Avę do siebie.
Lekarz spojrzał na oboje z powątpiewającym uśmiechem, ale nic nie powiedział tylko najzwyczajniej w świecie wyszedł. David i Ava bardzo długo rozmawiali między innymi o ślubie, aż w końcu zasnęli. Nie trwało to jednak długo ponieważ obudzili się w nocy i po prostu leżeli przytuleni do siebie. David nie pozostał jednak obojętny na wdzięki ukochanej i pocałował ją. Całował wszędzie doprowadzając ją do ekstazy.
- Tym razem to ja będę na górze – Powiedziała Ava
Oboje oddali się miłości zapominając o Bożym świecie. Kiedy nagle do sali weszła pielęgniarka
- Ojej! – Krzyknęła
CDN.
Image

User avatar
onar-ek
Pleciuga
Posts: 887
Joined: Mon Aug 30, 2004 4:40 pm
Location: Białystok
Contact:

Post by onar-ek » Fri Oct 08, 2004 7:32 pm

A ja już to czytałam tylko pod innym pseudonimem :wink:
Więc Athaya i Anita19 to to samo wnioskuję z tego 8)
Opowiadanko fajne, bardzo sympatycznie przedstawiona jest Ava no i Davidek :cheesy:
Mam tylko jedno ale Athaya gdzie dalsze części? 8) Bom ciekawa co będzie się działo dalej :cheesy:

User avatar
Athaya
Zainteresowany
Posts: 298
Joined: Sun Jun 20, 2004 2:14 pm
Location: Kalisz

Post by Athaya » Tue Nov 02, 2004 10:28 pm

Witam znów...
Ta i kolejne części was zaskoczą :P Jedyny powód to Hotaru i _Liz...
Zaraziły mnie opowiadaniami o x-seri i dlatego moje skierowałam w tę samą stronę.
I.... LICZĘ na długie i wnikliwe komentarze! Inaczej nie zamieszczę następnej części.
A teraz zapraszam i życzę miłego czytania.


Cz. - 5


- Ojej! – Usłyszeli krzyk kobiety.
Szybciej niż wiatr David zsuną Avę i schował za siebię, po czym posłał kobiecie nieco przewrotny uśmieszek. Ta zarumieniła się po sam czubek głowy i tak jak weszła tak szybko wyszła. Natomiast młodzi roześmiali się głośno.


David odwrócił się zajrzał jej głęboko w oczy i spoważniał. Po chwili pochylił się i znów zaczął ją całować. Była tak piękna i tak niewinna, że nie potrafił się powstrzymać. Dziewczyna ochoczo do niego przylgnęła i zamknęła oczy. I wtedy stało się coś dziwnego...


Ava odetchnęła z ulgą, kiedy pielęgniarka wybiegła. Sama czuła, jak jej twarz płonie ze wstydu. W następnej chwili już się śmiała wraz z Davidem, a w głowie kołatały jej słowa, których wcale nie chciała słuchać, ale powracały raz za razem


„Powiedz mu, kim jesteś naprawdę...”


Przymknęła oczy i oddała się pocałunkowi, który on zaczął. Wiedziała, że teraz nadarza się jedyna okazja, by pokazać, kim jest i skąd pochodzi. Pogłębiła pocałunek i uwolniła moc. Z pod powiek spłynęła jedna samotna łza.


~ Błysk~
Odległa galaktyka, planeta, pałac, jezioro
Piękna kobieta w bieli, Ava
Królowa? Antar, dom,
Szybki oddech, cichutkie skrzypienie przy każdym zetknięciu się stopy ze śniegiem,
Obowiązek, misja, poświęcenie, Blue Lady,
Strach, strach,
Śmierć, Zan, wrogowie, odgłos skuterów
Cios za ciosem, bieg, bicie serca,
Rath, Lonnie, rodzina, samotność
Nieustanna ucieczka,
Kanały, płacząca dziewczyna, wielka strata,
Samotność, samotność
Obowiązek, królowa, poświęcenie, zagubiona, misja,
„Nie jestem człowiekiem”
„Zmutowany genetycznie”
Ava
I...
~Błysk~


Ava oderwała się od chłopaka, zebrała prześcieradła i odsuwała się krok za krokiem, aż plecami zetknęła się z zimna ścianą. Wyciągnęła dłoń i skierowała ja na ukochanego. W oczach miała łzy. Więc jednak on też jest wrogiem, dlaczego?! Przecież ona nic nie zrobiła, chciała jedynie rozpocząć zupełnie nowe życie u Jego boku, ponieważ go pokochała.

„Więc do cholery dlaczego!”

Myśli przelatywały przez jej głowę w tępię ekspresu i znikały. Płakała, ale zachowała czujność. Z wysiłkiem uniosła głowę i spojrzała na Davida. On też na nią bardzo uważnie patrzał. Jednak w jego zachowaniu było coś dziwnego. Zdradzały go znacznie szybsze ruchy i czujność i rozbiegany wzrok wciąż powracający do niej.

- David? – Spytała szeptem

-, Kto? – Nastroszył się.

Czy to kolejny omam, którym go karmią? Jak to możliwe, znajduje się w ciepłym pomieszczeniu, sam, na wygodnym wyrku żadnych czujników i przede wszystkim straży! Jak? Oooo! Nie, nie pozwoli na to...
Chłopak wyskoczył z łóżka jak proca i zanim piękne dziewczę, którą widział przed sobą się spostrzegła dopadł do niej i przygwoździł do ściany. Musiał się dowiedzieć, czego od niego chce.

„Obowiązek”

-, Kim jesteś? – Warknął nie spuszczając z niej wzroku

Oczy Avy zamieniły się w spodki kiedy zobaczyła jak on się porusza. Był niemal niewidoczny i strasznie szybki, a teraz chciał ją udusić! Przecież nic mu nie zrobiła, więc o co chodzi...

- David... To ja Ava... Puść mnie! – Krzyknęła ze łzami w oczach

- Nie znam Cię – Kiedy to mówił jego palce mocniej zacisnęły się na alabastrowej szyi.

„Poświęcenie”

W oczach dziewczyny pojawiły się łzy, które utorowały sobie drogę w dół i rozpłynęły się w powietrzu. Płakała... Koszmar zbędnego życia znów powrócił. Pochyliła głowę i poddała się tym ukochanym palcom coraz to mocniej zacieśniającym się na jej szyi. Zamknęła oczy i czekała na śmierć. I wtedy przypomniała sobie o swojej mocy. Nadal z pochyloną głową otwarła je ponownie i z wysiłkiem wyciągnęła dłoń i wysłała moc.

„Misja”


Obojgiem rzuciło i znaleźli się na podłodze ciężko dysząc. Jednak on zwalił z siebie dziewczynę i znów zaatakował lecz napotkał jedynie wiązkę energii, która odepchnęła go. Daleko. Odpoczął chwilkę i znów zaatakował. Teraz to Ava znalazła się na ziemi. Po długich sekundach znów stanęła na nogach podtrzymując strzępki prześcieradła i wzrokiem zranionego zwierzęcia chwytała jego każdy najdrobniejszy ruch tak by móc w porę się obronić przed nadludzko szybkimi ciosami...


Zaatakował, a ona się obroniła poruszając jedynie dłonią. Podniósł się i znów na nią natarł. Tym razem udało mu się powalić wroga na ziemię i poczuł swego rodzaju satysfakcję. Zaraz jednak jękną z bólem kiedy jego ciało zetknęło się ze ścianą. Zrobiła coś dziwnego. Zamknęła oczy. Poczuł...


~Błysk~
Nowy Jork
Niepozorna dziewczyna
Miłość
Kawiarnia
Dawid?
Kim?....
~Błysk~


Otwarła oczy i oddychała szybko... Patrzała w jego oczy w których przez chwilę zobaczyła dziwny błysk, który znikł. I nagle jego oczy spojrzały jakby przytomniej zobaczyła tą dawną miłość, którą ją darzył. A może jednak nie? Może on tylko udaje. Znów się rozpłakał i skryła twarz. Płakała.

- Ava? Co...

- Ani słowa! Wytłumacz mi co widziałam – Krzyknęła – Ten, śnieg, czułam twój strach, było tam mnóstwo dzieci, kim ty jesteś? Kim ty jesteś? – Mówiła


Nic nie rozumiał o czym ona mówiła. Chyba bredzi. Widać ten pożar tak na nią wpłyną. Musi się nią koniecznie zaopiekować.


Zbliżyła się do niego i pocałowała, znów. On widział dziwne rzeczy, nie rozumiał ich. Ogromny zimny budynek, ktoś wybija szyby, wybiega mnóstwo dzieci. Ucieczka, strach. Co się dzieje? O co w tym wszystkim cho....

Każdy jest wrogiem, wy musicie jedynie go zlikwidować


Oderwała się od niego. Teraz widziała w jego oczach wyraźnie widać było zrozumienie plus ta czujność. Znów był tym kimś. Kiedy wyciągnął dłoń by jej dotknąć odsunęła się i spięła w sobie. Nie chciała przezywać tego co przed chwilą. Tak bardzo go kochała


CDN.
Image

User avatar
Athaya
Zainteresowany
Posts: 298
Joined: Sun Jun 20, 2004 2:14 pm
Location: Kalisz

Post by Athaya » Sun Nov 14, 2004 8:26 pm

Cz. – 6



Chciał cofnąć rękę, ale ta jakby przyciągana magnesem znalazła się na jej policzku. Przesuną rękę czując jego gładkość. W następnej sekundzie ich spojrzenia się zderzyły i nie potrafił oderwać wzroku. Oczy miała niesamowicie niebieskie i mógłby przysiąc, że gdzieś już je widział, ale gdzie? Jak to możliwe, że oni się znają?!

- Ava? – Szepnął

- David? To ty? Czy… Czy wciąż jesteś tym kimś? – Spytała również szeptem.

W jego oczach przez sekundę pojawił się dziwny błysk, ale znikną i nie potrafiła go zinterpretować. Człowiek... Chyba, w którym się zakochała stała się nagle dla niej kimś obcym, kogo się bała....

-... Nie wiem... Nie wiem czy to ja... Nie pamiętam.... Pomóż mi! Proszę!

Złapał się za głowę i przysiadł na podłodze. Płakał i ciężko dyszał jak po biegu. Nie wiedziała, co zrobić. Patrzała na jego cierpienie i nie potrafiła nawet wydusić słowa! I co robić! Co robić?

***

Drzwi sali otwarły się cichutko i stanęła w nich niewysoka postać. Mężczyzna czy raczej chłopak wpatrywał się w dwie postacie skulone w najdalszym rogu szpitalnej sali i na jego ustach zagościł uśmiech. Pojawił się on po raz pierwszy od ponad 4 lat. Wreszcie ją znalazł. I tu niespodzianka. Miała faceta, ale to dobrze powinna sobie ułożyć życie i znikać z NY zanim Kavaar ją odnajdzie i zabije. Bo tylko ona została z hybryd. A wolałby tak się nie stało. Zrobił krok do przodu, a podłoga zatrzeszczała głośno. I w następnej sekundzie zanim cokolwiek zdołał zrobić mężczyzna kucający przy Avie przygniatał go do ściany. Zacisną zęby i spróbował go potraktować mocą, ale ten jakby to wiedział rzucił go na ziemię, aż mu wszystkie kości zgruchotały.

- Ava błagam powiedz temu... – Nawet nie potrafił go nazwać – Żeby przestał! – Krzyknął

Podniosła głowę i spojrzała na leżącą postać. Nie, nie to nie możliwe! Przecież oni go zabili, on nie żył! Więc jak do wszystkich diabłów tu się znalazł!

- Nicolas? – Spytała w zdumieniu

- Tak to ja... – Powiedział nie spuszczając wzroku z koguta – Ekhm... Myślę, że powinieneś usiąść, bo zamierzam was wyprowadzić z tego bałaganu – Zakończył

***

Zabrzmiało to, co najmniej groźnie, ale posłusznie odsunął się i skierował się do Avy, która też się podniosła. Nieco niepewnie podała mu rękę i wstała podtrzymując prześcieradła. Następnie zagarniając po drodze ubranie skierowała się do łazienki. Kiedy zamknęła drzwi oparła się o nie ciężko i westchnęła? Nicolas wrócił z martwych, więc to oznacza poważne kłopoty przez duże P. Kavaar nadal gdzieś tam żyje i czyha na jej własne życie? Nie dobrze. Poprawka bardzo niedobrze. Spojrzała w lustro i doszła do wniosku, że nie lubi tego przedmiotu. Ukazywało ono zbyt wiele jej wad. Teraz jednak musi się ubrać i coś zrobić z włosami. Zmieni ich kolor, żeby nikt jej nie poznał. Tak dobry pomysł. Ubrała się i przemyła twarz wodą zaważyła na szyi leciutkie ślady po niedawnej walce i pokręciła ze smutkiem głową. Wyszła do sali i napotkała jego oczy. Uśmiechnęła się, postanowiła go bezgranicznie kochać ze względu na to, kim jest. Podeszła do niego i ich ręce się splotły.

- Idziemy – Zakomenderowała

- Mądra dziewczynka – Westchną Nicolas z uśmiechem

- Przyznaję ci rację – Poparł do David i spojrzał, na Avę z kpiącym uśmieszkiem.

Wyglądała tak słodko i co najważniejsze była jego. Jedynie musiał się dowiedzieć, czym była i skąd pochodziła. Teraz muszą się ewakuować stąd, choć nie czuł ani nie widział żadnego zagroże....
Usłyszał syreny policyjnych samochodów. Niedobrze! Obejrzał się i wyczulił słuch. Odgłos kilkudziesięciu ciężkich samochodów? „Delta jeden na stanowiska...” Dosłyszał. I stanął jak wryty.

- Ladyecker – Powiedział, a włosy na karku mu się zjeżyły. Odczuł wielki nieokreślony strach.

-, Co jest? – Ava mocno zaniepokoiła się nagłą zmianą, jaka w nim zaszła

- Jesteśmy w wielkim niebezpieczeństwie i musimy natychmiast zniknąć – Położył szczególny nacisk na słowo „natychmiast”

Nicolas zmarszczył brwi słysząc te słowa. Ten David był jakiś dziwny i jemu się to nie spodobało. Najwyraźniej mała wplątała się w coś nowego. Och, co za świat! Same problemy. Rozmyślał. Rozejrzał się dookoła I zastanowiło go to, że jedna pielęgniarka nie spuszczała z nich wzroku ani na sekundę. Hmm... Czyżby....

- Ona mi się nie podoba – Powiedział do Davida i wskazał pielęgniarkę w białym kitlu.

Ava spojrzała na nią i nie zaważyła niczego, co było by dziwne. Zwykła korpulentna pielęgniarka. Wiec, o co chodzi. I nagle usłyszała trzask i kilka strzałów. Spojrzała pytająco na Nicolasa.

- Postawiłem ludzi by pilnowali, bo wiedziałem, że ten wojskowy tu jest – Rzekł i zaczęli biec- Myślę, że to ma związek z tobą David.

„Ze mną? Ale co ja takiego zrobiłem? I czego... On chce!” Zastanawiał się milionowy raz od momentu usłyszenia tego głosu. Musiał to koniecznie wyjaśnić choćby nawet dziś. Niestety nie miał ani sekundy więcej, ponieważ nagle drzwi przed nimi się otwarły i na oddział wbiegło kilkunastu mięśniaków zmierzając prosto na nich.

- No cóż... Czas na zabawę – Odparł kpiąco Nicolas i wysłał moc ich stronę i powalając na ziemię niczym najzwyklejsze domino.
Posypały się strzały wiec David popchnął Avę za róg sali szpitalnej a sam z szybkością światła natarł na żołnierzy. Cios dłoń odtrąca broń, cios w brzuch sprawia, że żołnierz pochyla się do przodu a by następnej chwili leżeć na plecach po otrzymaniu sierpowego w szczękę. Akcja była tak szybka, że żaden z następnych nie wiedział, co się dzieje.

Ava aż otwarła usta, kiedy zobaczyła, co robi David. To najwyraźniej wskazywało na to, iż on NIE JEST człowiekiem, a on musi mu pomóc. Niewiele myśląc wybiegła i wyciągnęła dłoń w stronę kolejnego nadbiegającego żołnierza posyłając go na ścianę. Zbiegiem okoliczności na salę wpadł Ladyecker i był mimowolnym świadkiem tego i następnych ciosów Avy. Niestety jego oddział został w przeciągu kilku sekund został rozgromiony, a on sam również został powalony przez X5. Uciekli.

- Macie ich złapać! Chcę mieć te... Dziewczynę – Powiedział ciężko oddychając.

Znaleźli się na samym dole i wybiegli na zewnątrz. Tutaj znów powalili kilku żołnierzy i wsiedli do jednego z landrowerów. Odjechali.

- Uff... Dawno się tak nie ubawiłem – Westchną Nicolas. – Jedziemy najpierw do Meliny i pozbędziemy się wozu. Potem się zobaczy.

CDN.
Image

User avatar
Cicha
Nowicjusz
Posts: 125
Joined: Sun Jun 20, 2004 10:17 pm

Post by Cicha » Mon Nov 15, 2004 5:13 pm

ok. Byłam. Zobaczyłam. Przeczytałam....podobało mi się i czekam na cd.
Nie umiem pisac komentarzy, ani o moich przemysleniach (jesli takowe w ogóle istnieją... :wink: ) i często tego unikam. No ale teraz mogę jeszcze do tych czynnosci wymienionych na początku dodać : Skomentowałam :cheesy:
"I have never had a love like this before, neither has he so..."

User avatar
onar-ek
Pleciuga
Posts: 887
Joined: Mon Aug 30, 2004 4:40 pm
Location: Białystok
Contact:

Post by onar-ek » Sat Dec 11, 2004 11:08 pm

Więc zamieszczam nową część bo Atheya, czy jak kto woli Anita nie może nie wiedzieć czemu :roll:

Notka od Anity:Sorki za tak długą przerwę, ale mam mały natłok nauki, a po za tym nieco zwątpiłam nieco w swoje umiejętności. I nic włożyć nie mogę na stronki! Ale wróciłam. Mało komentarzy. Radzę grzecznie się postarać. Wolno wam wszystko spekulować itd. Aha mam pytanie czy ktoś z was wie jak ma na imię syn Tingi z DA? Bo nie pamiętam.
A teraz życzę miłego czytania.


Cz.-7

Czarny landrover przemierzał wąskie uliczki Nowego Jorku nie zatrzymując się ani na minutę. Siedząca w jego wnętrzu trojka niezwykłych milczała. Jednak w głowach każdego z osobna kłębiło się tysiące myśli. Maszyna jechała szybko prowadzona pewną ręką mutanta. Kierowała się do Seattle. Tak przynajmniej się wydawało, lecz po niespełna trzech godzinach jazdy zatrzymali się na przedmieściach. Wysiedli i ruszyli z powrotem i wtedy jasno włosa kobieta zatrzymała się spoglądając na auto. Po chwili wyciągnęła dłoń w kierunku czarnego metalowego pudła i uwolniła moc. Znikły koła, a karoseria jakby wykruszała się by po chwili stać jedynie wrakiem luksusowego rządowego samochodu.

***
Ava oddychała szybko. To był dla niej zbyt duży wysiłek jak na jeden raz a po za tym nie była pewna czy potrafi takie rzeczy robić. Potrafiła. Wspaniale no, więc mają przed sobą nieobliczalną i nie znającą swych możliwości kosmitkę. Bosko. Odwróciła się do pozostałych i napotkała wpatrzone w siebie bardzo zdziwione na pograniczu przerażenia czekoladowe oczy Davida.

- Mówiłam, że nie jestem zwykłym człowiekiem....

- Mówiłaś - Powiedział

***

Nicolas przewrócił oczami i westchną głośno widząc tamtych. Miał serdecznie dość dzisiejszego dnia i w ogóle całego tego ziemskiego życia. Przeżył a to było najważniejsze. Teraz musi pozwolić żyć swojej siostrze i nie dopuścić do spotkania z Kavaarem.

- Chodźmy już! - Westchną

Chłopak i dziewczyna spojrzeli na niego potem na siebie, po czym ich dłonie jakby kierowane przyciąganiem splotły się w uścisku. Ruszyli za Nicolasem, który zdawał się znać miasto na wylot. Prowadził ich drogami, dróżkami, zaułkami, zręcznie omijając wszelkie straże i temu podobne indywidua. Niemniej uchronić przed małymi latającymi kamerkami się nie dał. Zakrywali wtedy twarze i szli dalej. Miasto nie przedstawiało sobą zbyt pięknego widoku. Masa ludzi, która nie mając się gdzie podziać po puszczenie impulsu elektromagnetycznego w dwa tysiące piątym straciła wszystko. Cały dobytek oraz zaufanie do siebie nawzajem. To był pierwszy rok po ataku, wszystko wokół było chaosem niemal nie do pokonania. Jednak ci sprytni podnosili się po upadku i tworzyli wszystko od nowa.
Po wyczerpującym marszu cała trójka stanęła przed kratą, z której wydobywały się niezbyt przyjemne zapachy. Nicolas wysuną się na przód i rozejrzał się po ciemnym zaułku, po czym odwalił wielką, ciężką kratę zakrywającą wejście. Skrzywił się nieznacznie schodząc na dół i ponaglając resztę. Kiedy znaleźli się na dole "zamkną" wejście i dał znak do dalszej drogi?
***

Coś chlupało mu pod nogami i śmierdziało obrzydliwie. Wolał jednak nie pytać, czym to jest. Szli wolno pogrążeni w ciemności. Mmm... Przynajmniej tak mogłoby się wydawać. David widział w ciemności, więc chronił Avę przed upadkiem. Swoją drogą był to słodki ukochany ciężar, który mógłby nosić do końca świata na rękach. Kiedy ich ciała się stykały czół dreszcz, który nią wstrząsał za każdym razem i uśmiechał się? Niewiniątko w skórze wampa plus kosmiczne pochodzenie. Co dziwne wcale mu to nie przeszkadzało? Czół wewnętrznie, że ona jest jego drugą połową. Kochał ją. Uff... Wreszcie sam sobie to przyznał. Czuł na duszy lekkość i wesołość mimo obecnej sytuacji.

- Ostrożnie - Mrukną, kiedy znów uchronił ja przed upadkiem

- Dzięki - Odparła cichutko

- Jesteśmy już niedaleko - Odezwał się Nicolas zirytowany przedłużającą się ciszą i otaczającym go smrodem. W dodatku ci z tyłu gruchali w najlepsze. Zgroza.

I jakieś dwieście metrów później dotarli do ściany. Kolejne sto metrów i znaleźli się na suchym gruncie w mrocznym pomieszczeniu. Dziewczyna uniosła dłoń powodując tym zapalanie się starych kwarcówek, a i te nie dawały należytego światła. Ava miała łzy w oczach. Znów widziała ich Zane'a, Ratha, Loni... To oni czwórka wyrzutków, mająca tylko siebie. Śmiali się rozmawiali. Byli, istnieli, a teraz ich nie ma.... Otarła zdradziecką łzę i skierowała się do jednej z wnęk.


Chciał iść za nią, ale chłopaczek zatrzymał go i pokręcił głową. Westchną i rozejrzał się dookoła. Aż gwizdnął. Piekielnie grube ściany, tytanowa stal w stropach itd. Kryjówka nie do wykrycia. I wtedy zobaczy to... Cztery równej wielkości niecki. Uniósł brew zastanawiając się, co to.
Tymczasem Nicolas oczyścił z grubsza kanapę i walną się na nią by przekimać, choć trochę.
David usiadł na tej samej kanapie nie spuszczając wzroku z tego czegoś.

- To są kokony - Usłyszał jej aksamitny głos i odwrócił się

- Opowiesz mi? - Spytał łagodnie

Cdn.

User avatar
Athaya
Zainteresowany
Posts: 298
Joined: Sun Jun 20, 2004 2:14 pm
Location: Kalisz

Post by Athaya » Mon Oct 03, 2005 11:23 am

Z racji faktu, że część 21 tego opowiania drgnęła wreszcie z miejsca, powstało dziewiędź części seqela i jedna kolejnego to ja wam daje jedną część. 8)
Miłego czytania.



Cz. - 8


Kiwnęła głową. Odgarnęła kosmyk włosów i przysiadła na brzeżku kanapy tym razem z niepewnym wyrazem na twarzy.


- Urodziłam się.... Wyklułam się tutaj w ściekach w 1947. Robił się wtedy w Roswell statek... Ja, Zane, Lonnie, Rath jesteśmy duplikatami Królewskiej Czwórki z Roswell. Oni są prawdziwi, a my nie... Stworzono nas na wypadek gdyby tamta czwórka nie przeżyła. Odpad genetyczny i to wszystko - W jej oczach pojawiły się łzy, z których jedna potoczyła się po jej policzku rozpływając się w nicość. - Mieszkaliśmy na Antar jednej z planet Układu w kształcie litery V. Byłam królową. Chyba... Istnieje Liz, mówią, że to ona jest prawdziwa, więc nie wiem, kim ani czym jestem. Mój... Nasz opiekun wcale się nami nie interesował - Zacisnęła usta, a jej oczy pociemniały
- Mów dalej - Łagodny głos wbił się w jej myśli

Wolniutko zbliżył się do niej.

- Nicolas jest sługą Kavaara... On panuje teraz w moim domu i wiem, że chciał zabić tych, z Roswell, ale się nie udało... Moc, która posiadam to zmiana materii oraz... Mieszanie w umysłach ludzkich - Dodała cicho i jakby z zawstydzeniem.

- Mieszanie w umysłach? - Jego głos zdradzał ciekawość

- Tak - Kiwnęła głową i zamknęła oczy.

Zanim cokolwiek zdążył zrobić w pomieszczeniu pojawili się wojskowi i chcieli zabrać Avę. Ruszył jej na ratunek i kiedy zamierzył się na jednego za zdziwieniem stwierdził, że patrzy na zimną odrapaną ścianę. Uniósł brew i spojrzał na dziewczynę w zdumieniu

- Jak?... - Tylko to przeszło mu przez gardło
- Nie wiem, to potrafię - Wstała i nerwowo zaczęła chodzić w kółko nie mogąc znaleźć sobie miejsca.

Pokręcił głową, podszedł do niej i przytulił.

- Będzie OK. Dopóki jesteś ze mną nic ci nie będzie. - Zawyrokował David

Spojrzał jej teraz w oczy przyciągany widokiem kuszących ust pocałował ją delikatnie. Ava lekko zarzuciła mu ręce na szyję i przywarła cało sobą do niego i z ochotą oddała pocałunek.

Nicolas otworzył oczy i przeciągnął się a jego wzrok padł na miziającą się parę. Skrzywił się z niesmakiem

- Litości - Westchnął. Zebrał się z kanapy z zamiarem poszukania czegoś do jedzenia - Muszę coś zjeść - Mruknął, kiedy jego wysiłki spełzły na niczym.

Ava i David ze śmiechem oderwali się od siebie i ruszyli do wyjścia podążając za wciąż narzekającym Nicolasem.

Przemierzając obskurne uliczki NY Ava pomyślała po raz drugi, że zaczyna nowe życie. Po raz drugi i miała nadzieję, że już ostatni, ale co tam! Do trzech razy sztuka. Za żadne skarby nie zgodziłaby się na to by wrócić do tego dawnego i niemiłego życia. O nie! Fakt brakowało jej Zana i reszty, lecz przez życie trzeba iść dalej i nie oglądać się na przeszłość nie rzadko niemiłą.

- Wchodzimy? - Pytanie Nico wyrwało ją z zamyślenia. Zapach jedzenia był bardzo kuszący, więc nie kazała się prosić dwa razy i weszła natychmiast. Jedzenie, mimo, że skromne smakowało wyśmienicie. Zjadła wszystko. Jednak coś nie dawał jej spokoju. Oprócz inności Davida oczywiście

- Co teraz?

- Musimy wam załatwić jakiś transport. Kavaar i ci żołnierze to niezbyt przyjemne towarzystwo... - Mówił Nico między jednym a drugim kęsem

- Niby gdzie mamy wyjechać - Dziewczyna nie dawał za wygraną
-Do Seattle - Odezwał się jak dotąd milczący Dav
CDN.
Image

Post Reply

Who is online

Users browsing this forum: No registered users and 65 guests