Nie z tej bajki - 13
Moderators: Olka, Hotaru, Hotori, Hypatia
Ciekawska_o. Trafiłaś w sedno. Dokładnie o to mi chodziło, o te "dwie twarze". Michael już jako młody chłopak był zafascynowany dwiema stronami charakteru swojej przyjaciółki i co wiecej, był dumny, że tylko on zna jej marzenia, pragnienia, w ogóle - tę mała dziewczynkę, która mieszka w jednym ciele razem z prawdziwą diablicą. Ale z drugiej strony Amon z pewnością by się nie odsłoniła, gdyby Michael nie rozumiał tego rozdwojenia. Na co dzień, Michael - normalny facet, a nocą Rath - kochający wyścigi, pragnący szybkości i adrenaliny jak sama Amon.
Tylko, że oboje mają jeszcze te swoje drugie twarze, schowane od świata - te zwyczajne, borykające sie z włąsnymi demonami. W przypadku Michaela to poczucie zawodou, jaki sprawił niegdyś Liz. chciał uwolnic ją od uzależnienia od humorków matki, od tego koszmaru. Teraz chce zarówno odpokutować to, pomagając je w sprawie Nicholasa, jak i byc może odbudować przyjaźń i być może coś więcej między nimi.
Relacja z Vivien.. powiedzmy, że to osoba pełna sprzeczności. Chyba nawet bardziej niż córka.
ADka - zdania nie zmienię w trakcie pisania. Zresztą, lada chwila zabieram się za dwie finałowe części. To opowiadanie pisałam z myślą o pewnym zakończeniu... Więc nie zmienię zdania. Zobaczycie później, o co mi chodzi.
_liz - całkiem nieźle śledzisz mój tok myślenia Tylko, że Max 2 nie był przyrodnim bratem Isabel. Po prostu został adoptowany (czyt. poniżej).
Dzisiaj dwie części, świeżo przepisane. Mam nadzieję, że wyjaśnią ostatecznie "koligacje rodzinne". Kóko ujmując, było tak: było sobie dwóch przyrodnich braci, nie wiedzących z początku o swoim istnieniu. Każdy z nich trafił do adopcji, do innej rodziny. Max 1, ten młodszy, został bratem Liz-Amon przez adopcję. Max 2, ten starszy, został bratem Is.
Kolejne części oczywiście już nieługo, muszę znaleźć tylko chwilkę na przepisanie. Vivien znowu powróci na scenę. Zobaczymy, czy tym razem wzbudzi waszą niechęć, współczucie czy sympatię. Zepsuta kuchenka mikrofalowa gwarantowana.
Aha, czy muszę koneicznie pisać, że daję dwie części od razu, ponieważ są ciekawe komentarze? Diabełek ze mnie...
11.
Rath zniknął równie szybko, jak sie pojawił, zostawiając zdenerwowanego Maxa samego. Bębnił palcami o blat stołu, nie wiedząc czy ma się śmiać, czy ma płakać. Wydawało się, że los zakpił sobie z niego.
To chyba nie t a sławna Amon, prawda? Córką Nicholasa?
Oblewał go zimny pot ze strachu na sama myśl o sławnej dziewczynie z Florydy. Niebezpieczna psychopatka, nade wszystko wielbiąca jazdę i niebezpieczeństwo. Opowieści o jej wyczynach dotarły nawet do jego uszu. No i kumplowała się niegdyś z Rathem.
Czekał już kilka dobrych minut, kiedy dostrzegł niewysoką brunetkę. Ciemne włosy spływały na ramiona w lekkich falach. Paradoksalnie, ubrana na czarno - bojówki, top, płaskie mocne buty - zwracała na siebie znacznie więcej męskiej uwagi niż jakakolwiek roznegliżowana dziewczyna w tym klubie. Może to była aura wokół niej, może coś w wyrazie jej twarz albo - na Boga! - zupełnie złote oczy. Przechyliła nieznacznie głowę, rozmawiając z jakąś dziewczyną. Zaśmiała się. Swobodnie, radośnie, pełnią życia. Sam tembr jej głosu sprawił, że jego dżinsy stały się zdecydowanie za ciasne.
Skończyła rozmowę i powoli szła w jego stronę. Zaskoczony tym niespodziewanym zwrotem akcji, przesunął wzrok wzdłuż jej postaci. Miała zdecydowanie miłe ciało, przyjemnie zaokrąglone we właściwych miejscach. Jej chód był miękki, zmysłowy. Poruszała się spokojnie i pewnie, z pozoru zupełnie nieświadoma, jakie wrażenie wywołuje na otaczających ją i śliniących się do niej facetach.
Ale jej oczy... W jej oczach lśniło rozbawienie i delikatna aluzja świadomości, jak i obietnicy, co się może wydarzyć. Patrzyła zdecydowanie jakby dopiero wstała z ciepłego łóżka, obudzona uważnymi dłońmi kochanka. Zadrżał. Przed oczyma mignął mu fragment delikatnej skóry szyi, kiedy siadała naprzeciwko.
Lewy kącik jej ust uniósł się nieco, kiedy kelner postawił przed nią szklankę z kolorową zawartością.
- Co dla pana?
Potrząsnął głową, niezdolny wydobyć z siebie głosu.
- Coś naprawdę mocnego. - Amon krótko odprawiła go. Człowieczek szybko ulotnił się. Dziewczyna pochyliła się nad stołem w jego stronę. Zafascynowany ruchem delikatnego różowego języka w lekko rozchylonych ustach, niemal podskoczył, kiedy miękko, melodyjnie mruknęła.
- Cześć, Max. Jestem Amon.
Przełknął. Z d e c y d o w a n i e wiedziała, jakie wrażenie sprawiała na innych. A już w szczególności na nim.
- Nie martw się o siostrę. Sony zabrał ją... na zwiedzanie klubu.
Is? Psiakrew. Zupełnie wyleciała mu z głowy. Kto by zresztą o to się martwił?
- To, co mam do przekazania, dotyczy ciebie, nie jej. - pochyliła się jeszcze bliżej. Przez opary klubowego dymu dotarł do niego jej zapach. Pachniała jak truskawki z bita śmietaną... odurzająco, słodko, kusząco. Miał ochotę po nią sięgnąć. - Zaproponuję to tylko raz i nie będę wracała do tematu.
Z miłą chęcią powitałby wszelkie propozycje dotyczące ich współpracy... zwłaszcza bliższej współpracy.
- Rzecz dotyczy Nicholasa Parkera. O ile mi wiadomo, znasz go już od kilku lat...
Liz przeczesała dłonią włosy, patrząc za oddalającym się Maxem. Jakkolwiek facet wydawał się już załatwiony na amen, tak po usłyszeniu nazwiska jej "ojca" otrzeźwiła natychmiast. Cholera... to był jej błąd.
Westchnęła i podniosła szklankę z nietkniętą zawartością. Poruszyła lekko i lód zadźwięczał ścianki. Miły dźwięk. Kojący. Niemal kojarzył się z jej matką.
- Co powiedział?
Sony usiadł naprzeciwko z na wpół opróżnionym którymś tam z kolei kuflem piwa. Po kolorze poznała, że mocne. Ale nie było tego po nim widać. Metabolizm i waga robiły swoje.
- Zająłeś się Is?
- Tak. Mamy jej zgodę. - uniósł ironicznie kufel. Dziewczyna była dokładnie taka, jak mówiła Amon. W cholerę, nie przypuszczał, że potrafi tak dobrze manipulować innymi. Coraz bardziej podobała mu się nowa szefowa klubu. Daleko zajdzie. Miał nadzieję, że razem z nim.
- Dobrze.
Odstawiła szklankę i oparła się o siedzenie.
-Powiedział, że nie chce mieszać się w czyjeś rodzinne sprawy.
Parsknął śmiechem.
- CO on pieprzy?
- Kto to wie?
- Wyciągnęłaś argument morderstwa jego brata?
- Mam jeszcze trochę oleju w głowie, nie wszystko wlałam w motor.
- On najwyraźniej nie ma ni kropelki. Nie dotarło do niego, że ty go i n f o r m u j e s z o tym, ze wytoczysz proces Nicholasowi i oferujesz mu kupę kasy w przypadku pomocy? Że niezależnie od tego, po której stronie się opowie, zrobisz to i tak?
Wzruszyła ramionami.
- Jego problem. Teraz, kiedy mam niezbite dowody, ze Nicholas wiedział o istnieniu biologicznego rodzeństwa Maxa na co najmniej cztery lata przed jego śmiercią, a mimo to podpisał oświadczenie o braku innych potencjalnym spadkobierców... To się nazywa składanie fałszywych zeznań i wyłudzenie, co jest poważnym zarzutem w przypadku eks-sędziego. Jeśli facet będzie miał szczęście, nie pójdzie siedzieć.
Sony pokręcił głową.
- Ty naprawdę go nienawidzisz, nieprawdaż?
Uniosła szklankę w geście toastu, po czym wypiła zawartość duszkiem.
- Facet odebrał mi to, co było dla mnie najcenniejsze. Teraz ja zrobię to jemu. Najpierw go zrujnuję i wdepczę w ziemię. Potem zatańczę na jego grobie...
12.
- Max, tylko pomyśl! Tyle kasy! - Is szczebiotała, rozradowana. Max siedział ponuro na miejscu pasażera i patrzył się na mijane budynki, rozświetlone reklamowymi neonami.
- Zamknij się wreszcie! Słyszałem! - warknął.
Zahamowała z głośnym piskiem opon, po czym zjechała na bok. Odwróciła się do niego.
- O co ci chodzi?
- Jak to o co? To śmierdzi! Cała ta sprawa cuchnie na mile!
Wzniosła oczy do góry.
- Pieniądze, zwłaszcza tak duże, zawsze śmierdzą.
Trzasnął otwartą dłonią w tapicerkę.
- Dobrze wiesz, ze nie o to chodzi!
- Doprawdy? - spytała złośliwie - Więc oświeć mnie, której części nie rozumiem. Nie chcesz forsy, która należy się tobie jak psu miska. Legalnej kasy.
Posłał jej mordercze spojrzenie.
- A może chcesz przegapić szansę dokopania Nicholasowi? Przypomnij mi, dlaczego miałabym darzyć faceta sympatią. To dupek, nie pamiętasz? - zacisnęła zęby na samo wspomnienie, jak po raz pierwszy spotkała eks-sędziego - A może mam ci przypomnieć pewną noc, jak wróciliśmy z tatą wcześniej z wakacji? Mam ci przypomnieć widok dwóch nagich pijanych ciał w gabinecie taty? Chryste, Max, ojciec przez lata mu pomagał. Nicholas doszedł do stanowiska tylko dzięki niemu... A on spał z naszą matką za plecami ojca. I najwyraźniej jeszcze odebrał ci pieniądze!
- I? - spytał po chwili.
- Odmawiając pomocy Amon, sprawiasz, że Nicholas wygra.
Tylko westchnął.
- I co z twoim bratem? Z bratem, którego nigdy nie poznałeś... a mogłeś, gdyby ten sukinsyn miał choć trochę serca i przyznał, że jego własny adoptowany syn wygląda jak twoja młodsza wersja. Teraz jest już za późno.
- Właśnie. Jest już za późno! - wrzasnął - Nie rozumiesz? Po i tak już wygrał! Po co pchać się w to bagno? Po co rozdrapywać rany, skąd go znamy? Chcesz wciągnąć w to rodziców!
- Max! - potrząsnęła nim - Obudź się! Mamy wreszcie okazję dokopania mu. Nie dociera to do ciebie? Jesteś zaślepiony bólem, braciszku. Romans matki nie musi wyjść na jaw. Sam fakt, że ciebie znał, że wiedział o twojej adopcji... to wystarczy.
- Co?! - wyjąkał.
Is westchnęła ciężko. Wreszcie. Wreszcie zaczynało coś docierać do tego zakutego łba.
- Gdybyś ją słuchał, zamiast gapić się na jej biust, to byś wiedział o tym.
Twarz Maxa ozdobił szeroki uśmiech.
- Niczego sobie.. - mruknął z uznaniem.
- Nie wątpię... - skomentowała sucho - I odkąd wydaje się, że do ciebie nic poza tym nie dotarło, wyjaśnię krótko. Ona tak czy siak wystąpi o ponowny podział masy spadkowej, odkąd okazuje się, że na świecie chodzi jeszcze jeden spadkobierca jej brata. Jej to wisi, bo i tak ma gwarantowaną połowę jego kasy. Przy podziale spadku Nicholas podpisał zeznanie, że nie wie nic o innych ewentualnych spadkobiercach. To było konieczne, testament tamtej nadzianej babuni mówił wyraźnie, że dziedziczyć po nim może k a ż d e rodzeństwo. Więc Nicholas popełnił świadome przestępstwo. Złożył fałszywe zeznanie, co więcej, złożył w celu przywłaszczenia sobie części majątku, którą powinieneś odziedziczyć ty. W najgorszym razie dostaniesz połowę z kasy Nicholasa, bo jest jeszcze Vivien, matka Maxa. W najlepszym wypadku dostaniesz całą jego kasę plus odszkodowanie.
- Co jeśli nie był moim bratem? Podobieństwo może być przypadkowe.
- Nie mówiła ci? - zdziwiła się - Sony powiedział, że dokopała się do wszystkich dokumentów. Nie ma żadnych wątpliwości. Macie tego samego biologicznego ojca. Każdy z was trafił do tej samej agencji adopcyjnej, co bardzo ułatwił sprawę Amon. Twój przyrodni młodszy brat poprzez adopcję stał się bratem Amon... - urwała nagle i przyjrzała się Maxowi z zupełnie innej perspektywy - Podoba ci się ta mała.
- Nie żartuj sobie! - warknął - To... moja siostra.
Pokręciła głową.
- Ona była siostra Maxa, nie twoją. Jesteście sobie właściwie obcymi ludźmi.
- Ja i tamten Max też! - burknął - Nie chcę tej forsy.
- Ha! Jakby to cokolwiek obchodziło Amon. Jej nie chodzi o oddanie tobie kasy, to nie instytucja dobroczynna. Ona chce zrobić coś, o czym marzyliśmy od dawna. Jeśli się przyłączymy. Możemy tylko na tym skorzystać. Pomyśl o tym...
- Is... przestań truć. Nie chcę, to chore.
- Co jest w tym chorego? Nie jesteście rodziną, ani w prawnym, ani w biologicznym sensie. Wiec przestać ty truć. Kto wie, co będzie? Może dostaniesz dużo kasy, zemścisz się na Nicholasie i przelecisz tę małą.
Wykrzywił twarz w ponurym grymasie. Nie mógł podzielić się z siostrą niesamowitym wrażeniem, jakie wywarła na nim Amon. Słyszał niesamowite opowieści o niej... i przekonał się na własnej skórze, jak bardzo jest szalona, nieokiełzana i niestety, cholernie inteligentna. Nie chciał mieć jej za wroga. I był tylko jeden sposób na to: stanąć po jej stronie.
Tylko, że oboje mają jeszcze te swoje drugie twarze, schowane od świata - te zwyczajne, borykające sie z włąsnymi demonami. W przypadku Michaela to poczucie zawodou, jaki sprawił niegdyś Liz. chciał uwolnic ją od uzależnienia od humorków matki, od tego koszmaru. Teraz chce zarówno odpokutować to, pomagając je w sprawie Nicholasa, jak i byc może odbudować przyjaźń i być może coś więcej między nimi.
Relacja z Vivien.. powiedzmy, że to osoba pełna sprzeczności. Chyba nawet bardziej niż córka.
ADka - zdania nie zmienię w trakcie pisania. Zresztą, lada chwila zabieram się za dwie finałowe części. To opowiadanie pisałam z myślą o pewnym zakończeniu... Więc nie zmienię zdania. Zobaczycie później, o co mi chodzi.
_liz - całkiem nieźle śledzisz mój tok myślenia Tylko, że Max 2 nie był przyrodnim bratem Isabel. Po prostu został adoptowany (czyt. poniżej).
Dzisiaj dwie części, świeżo przepisane. Mam nadzieję, że wyjaśnią ostatecznie "koligacje rodzinne". Kóko ujmując, było tak: było sobie dwóch przyrodnich braci, nie wiedzących z początku o swoim istnieniu. Każdy z nich trafił do adopcji, do innej rodziny. Max 1, ten młodszy, został bratem Liz-Amon przez adopcję. Max 2, ten starszy, został bratem Is.
Kolejne części oczywiście już nieługo, muszę znaleźć tylko chwilkę na przepisanie. Vivien znowu powróci na scenę. Zobaczymy, czy tym razem wzbudzi waszą niechęć, współczucie czy sympatię. Zepsuta kuchenka mikrofalowa gwarantowana.
Aha, czy muszę koneicznie pisać, że daję dwie części od razu, ponieważ są ciekawe komentarze? Diabełek ze mnie...
11.
Rath zniknął równie szybko, jak sie pojawił, zostawiając zdenerwowanego Maxa samego. Bębnił palcami o blat stołu, nie wiedząc czy ma się śmiać, czy ma płakać. Wydawało się, że los zakpił sobie z niego.
To chyba nie t a sławna Amon, prawda? Córką Nicholasa?
Oblewał go zimny pot ze strachu na sama myśl o sławnej dziewczynie z Florydy. Niebezpieczna psychopatka, nade wszystko wielbiąca jazdę i niebezpieczeństwo. Opowieści o jej wyczynach dotarły nawet do jego uszu. No i kumplowała się niegdyś z Rathem.
Czekał już kilka dobrych minut, kiedy dostrzegł niewysoką brunetkę. Ciemne włosy spływały na ramiona w lekkich falach. Paradoksalnie, ubrana na czarno - bojówki, top, płaskie mocne buty - zwracała na siebie znacznie więcej męskiej uwagi niż jakakolwiek roznegliżowana dziewczyna w tym klubie. Może to była aura wokół niej, może coś w wyrazie jej twarz albo - na Boga! - zupełnie złote oczy. Przechyliła nieznacznie głowę, rozmawiając z jakąś dziewczyną. Zaśmiała się. Swobodnie, radośnie, pełnią życia. Sam tembr jej głosu sprawił, że jego dżinsy stały się zdecydowanie za ciasne.
Skończyła rozmowę i powoli szła w jego stronę. Zaskoczony tym niespodziewanym zwrotem akcji, przesunął wzrok wzdłuż jej postaci. Miała zdecydowanie miłe ciało, przyjemnie zaokrąglone we właściwych miejscach. Jej chód był miękki, zmysłowy. Poruszała się spokojnie i pewnie, z pozoru zupełnie nieświadoma, jakie wrażenie wywołuje na otaczających ją i śliniących się do niej facetach.
Ale jej oczy... W jej oczach lśniło rozbawienie i delikatna aluzja świadomości, jak i obietnicy, co się może wydarzyć. Patrzyła zdecydowanie jakby dopiero wstała z ciepłego łóżka, obudzona uważnymi dłońmi kochanka. Zadrżał. Przed oczyma mignął mu fragment delikatnej skóry szyi, kiedy siadała naprzeciwko.
Lewy kącik jej ust uniósł się nieco, kiedy kelner postawił przed nią szklankę z kolorową zawartością.
- Co dla pana?
Potrząsnął głową, niezdolny wydobyć z siebie głosu.
- Coś naprawdę mocnego. - Amon krótko odprawiła go. Człowieczek szybko ulotnił się. Dziewczyna pochyliła się nad stołem w jego stronę. Zafascynowany ruchem delikatnego różowego języka w lekko rozchylonych ustach, niemal podskoczył, kiedy miękko, melodyjnie mruknęła.
- Cześć, Max. Jestem Amon.
Przełknął. Z d e c y d o w a n i e wiedziała, jakie wrażenie sprawiała na innych. A już w szczególności na nim.
- Nie martw się o siostrę. Sony zabrał ją... na zwiedzanie klubu.
Is? Psiakrew. Zupełnie wyleciała mu z głowy. Kto by zresztą o to się martwił?
- To, co mam do przekazania, dotyczy ciebie, nie jej. - pochyliła się jeszcze bliżej. Przez opary klubowego dymu dotarł do niego jej zapach. Pachniała jak truskawki z bita śmietaną... odurzająco, słodko, kusząco. Miał ochotę po nią sięgnąć. - Zaproponuję to tylko raz i nie będę wracała do tematu.
Z miłą chęcią powitałby wszelkie propozycje dotyczące ich współpracy... zwłaszcza bliższej współpracy.
- Rzecz dotyczy Nicholasa Parkera. O ile mi wiadomo, znasz go już od kilku lat...
Liz przeczesała dłonią włosy, patrząc za oddalającym się Maxem. Jakkolwiek facet wydawał się już załatwiony na amen, tak po usłyszeniu nazwiska jej "ojca" otrzeźwiła natychmiast. Cholera... to był jej błąd.
Westchnęła i podniosła szklankę z nietkniętą zawartością. Poruszyła lekko i lód zadźwięczał ścianki. Miły dźwięk. Kojący. Niemal kojarzył się z jej matką.
- Co powiedział?
Sony usiadł naprzeciwko z na wpół opróżnionym którymś tam z kolei kuflem piwa. Po kolorze poznała, że mocne. Ale nie było tego po nim widać. Metabolizm i waga robiły swoje.
- Zająłeś się Is?
- Tak. Mamy jej zgodę. - uniósł ironicznie kufel. Dziewczyna była dokładnie taka, jak mówiła Amon. W cholerę, nie przypuszczał, że potrafi tak dobrze manipulować innymi. Coraz bardziej podobała mu się nowa szefowa klubu. Daleko zajdzie. Miał nadzieję, że razem z nim.
- Dobrze.
Odstawiła szklankę i oparła się o siedzenie.
-Powiedział, że nie chce mieszać się w czyjeś rodzinne sprawy.
Parsknął śmiechem.
- CO on pieprzy?
- Kto to wie?
- Wyciągnęłaś argument morderstwa jego brata?
- Mam jeszcze trochę oleju w głowie, nie wszystko wlałam w motor.
- On najwyraźniej nie ma ni kropelki. Nie dotarło do niego, że ty go i n f o r m u j e s z o tym, ze wytoczysz proces Nicholasowi i oferujesz mu kupę kasy w przypadku pomocy? Że niezależnie od tego, po której stronie się opowie, zrobisz to i tak?
Wzruszyła ramionami.
- Jego problem. Teraz, kiedy mam niezbite dowody, ze Nicholas wiedział o istnieniu biologicznego rodzeństwa Maxa na co najmniej cztery lata przed jego śmiercią, a mimo to podpisał oświadczenie o braku innych potencjalnym spadkobierców... To się nazywa składanie fałszywych zeznań i wyłudzenie, co jest poważnym zarzutem w przypadku eks-sędziego. Jeśli facet będzie miał szczęście, nie pójdzie siedzieć.
Sony pokręcił głową.
- Ty naprawdę go nienawidzisz, nieprawdaż?
Uniosła szklankę w geście toastu, po czym wypiła zawartość duszkiem.
- Facet odebrał mi to, co było dla mnie najcenniejsze. Teraz ja zrobię to jemu. Najpierw go zrujnuję i wdepczę w ziemię. Potem zatańczę na jego grobie...
12.
- Max, tylko pomyśl! Tyle kasy! - Is szczebiotała, rozradowana. Max siedział ponuro na miejscu pasażera i patrzył się na mijane budynki, rozświetlone reklamowymi neonami.
- Zamknij się wreszcie! Słyszałem! - warknął.
Zahamowała z głośnym piskiem opon, po czym zjechała na bok. Odwróciła się do niego.
- O co ci chodzi?
- Jak to o co? To śmierdzi! Cała ta sprawa cuchnie na mile!
Wzniosła oczy do góry.
- Pieniądze, zwłaszcza tak duże, zawsze śmierdzą.
Trzasnął otwartą dłonią w tapicerkę.
- Dobrze wiesz, ze nie o to chodzi!
- Doprawdy? - spytała złośliwie - Więc oświeć mnie, której części nie rozumiem. Nie chcesz forsy, która należy się tobie jak psu miska. Legalnej kasy.
Posłał jej mordercze spojrzenie.
- A może chcesz przegapić szansę dokopania Nicholasowi? Przypomnij mi, dlaczego miałabym darzyć faceta sympatią. To dupek, nie pamiętasz? - zacisnęła zęby na samo wspomnienie, jak po raz pierwszy spotkała eks-sędziego - A może mam ci przypomnieć pewną noc, jak wróciliśmy z tatą wcześniej z wakacji? Mam ci przypomnieć widok dwóch nagich pijanych ciał w gabinecie taty? Chryste, Max, ojciec przez lata mu pomagał. Nicholas doszedł do stanowiska tylko dzięki niemu... A on spał z naszą matką za plecami ojca. I najwyraźniej jeszcze odebrał ci pieniądze!
- I? - spytał po chwili.
- Odmawiając pomocy Amon, sprawiasz, że Nicholas wygra.
Tylko westchnął.
- I co z twoim bratem? Z bratem, którego nigdy nie poznałeś... a mogłeś, gdyby ten sukinsyn miał choć trochę serca i przyznał, że jego własny adoptowany syn wygląda jak twoja młodsza wersja. Teraz jest już za późno.
- Właśnie. Jest już za późno! - wrzasnął - Nie rozumiesz? Po i tak już wygrał! Po co pchać się w to bagno? Po co rozdrapywać rany, skąd go znamy? Chcesz wciągnąć w to rodziców!
- Max! - potrząsnęła nim - Obudź się! Mamy wreszcie okazję dokopania mu. Nie dociera to do ciebie? Jesteś zaślepiony bólem, braciszku. Romans matki nie musi wyjść na jaw. Sam fakt, że ciebie znał, że wiedział o twojej adopcji... to wystarczy.
- Co?! - wyjąkał.
Is westchnęła ciężko. Wreszcie. Wreszcie zaczynało coś docierać do tego zakutego łba.
- Gdybyś ją słuchał, zamiast gapić się na jej biust, to byś wiedział o tym.
Twarz Maxa ozdobił szeroki uśmiech.
- Niczego sobie.. - mruknął z uznaniem.
- Nie wątpię... - skomentowała sucho - I odkąd wydaje się, że do ciebie nic poza tym nie dotarło, wyjaśnię krótko. Ona tak czy siak wystąpi o ponowny podział masy spadkowej, odkąd okazuje się, że na świecie chodzi jeszcze jeden spadkobierca jej brata. Jej to wisi, bo i tak ma gwarantowaną połowę jego kasy. Przy podziale spadku Nicholas podpisał zeznanie, że nie wie nic o innych ewentualnych spadkobiercach. To było konieczne, testament tamtej nadzianej babuni mówił wyraźnie, że dziedziczyć po nim może k a ż d e rodzeństwo. Więc Nicholas popełnił świadome przestępstwo. Złożył fałszywe zeznanie, co więcej, złożył w celu przywłaszczenia sobie części majątku, którą powinieneś odziedziczyć ty. W najgorszym razie dostaniesz połowę z kasy Nicholasa, bo jest jeszcze Vivien, matka Maxa. W najlepszym wypadku dostaniesz całą jego kasę plus odszkodowanie.
- Co jeśli nie był moim bratem? Podobieństwo może być przypadkowe.
- Nie mówiła ci? - zdziwiła się - Sony powiedział, że dokopała się do wszystkich dokumentów. Nie ma żadnych wątpliwości. Macie tego samego biologicznego ojca. Każdy z was trafił do tej samej agencji adopcyjnej, co bardzo ułatwił sprawę Amon. Twój przyrodni młodszy brat poprzez adopcję stał się bratem Amon... - urwała nagle i przyjrzała się Maxowi z zupełnie innej perspektywy - Podoba ci się ta mała.
- Nie żartuj sobie! - warknął - To... moja siostra.
Pokręciła głową.
- Ona była siostra Maxa, nie twoją. Jesteście sobie właściwie obcymi ludźmi.
- Ja i tamten Max też! - burknął - Nie chcę tej forsy.
- Ha! Jakby to cokolwiek obchodziło Amon. Jej nie chodzi o oddanie tobie kasy, to nie instytucja dobroczynna. Ona chce zrobić coś, o czym marzyliśmy od dawna. Jeśli się przyłączymy. Możemy tylko na tym skorzystać. Pomyśl o tym...
- Is... przestań truć. Nie chcę, to chore.
- Co jest w tym chorego? Nie jesteście rodziną, ani w prawnym, ani w biologicznym sensie. Wiec przestać ty truć. Kto wie, co będzie? Może dostaniesz dużo kasy, zemścisz się na Nicholasie i przelecisz tę małą.
Wykrzywił twarz w ponurym grymasie. Nie mógł podzielić się z siostrą niesamowitym wrażeniem, jakie wywarła na nim Amon. Słyszał niesamowite opowieści o niej... i przekonał się na własnej skórze, jak bardzo jest szalona, nieokiełzana i niestety, cholernie inteligentna. Nie chciał mieć jej za wroga. I był tylko jeden sposób na to: stanąć po jej stronie.
Hotaru jesteś królową poprawiania mojego nastroju! Wróciłam sobie własnie ze szkoły, wpadłam na forum, by się zrelaksować i od razu, jednym tchem przeczytałam kolejne części "Nie z tej bajki".
Obie króciutkie, ale bardzo treściwe. Zauważyłam, że nic nie pada wprost, wszystkie wypowiedzi są aluzjami i ocenami prawdopodobnego planu Liz, a mimo wszystko już wiadomo na czym ma on polegać (przynajmniej w większej części). Oczywiście nie zdziwiło mnie, że Amon totalnie obezwładniła Maxa 2 swoją osobowością - to było od dawna wiadome Isabel... Hmm, toretycznie w tej części powinna się spodobać, ponieważ przystanęła na prozpozycję Liz itd. ale jakoś ciągle krzywię się, gdy o niej czytam. Ta dziewczyna ma jakiś wypaczony system wartości i lekko "zaróżowiony" mózg (czyt. przypomina mi Barbie). Sam Max tworzy dość ciekawą postać, a zwłaszcza podoba mi się, że dość niechętnie chce stanąc po stronie Liz, że się waha itp.
Mówiąc krótko - świetne części, czekam na dalej. Mój jedyny zarzut - brak Michaela
Obie króciutkie, ale bardzo treściwe. Zauważyłam, że nic nie pada wprost, wszystkie wypowiedzi są aluzjami i ocenami prawdopodobnego planu Liz, a mimo wszystko już wiadomo na czym ma on polegać (przynajmniej w większej części). Oczywiście nie zdziwiło mnie, że Amon totalnie obezwładniła Maxa 2 swoją osobowością - to było od dawna wiadome Isabel... Hmm, toretycznie w tej części powinna się spodobać, ponieważ przystanęła na prozpozycję Liz itd. ale jakoś ciągle krzywię się, gdy o niej czytam. Ta dziewczyna ma jakiś wypaczony system wartości i lekko "zaróżowiony" mózg (czyt. przypomina mi Barbie). Sam Max tworzy dość ciekawą postać, a zwłaszcza podoba mi się, że dość niechętnie chce stanąc po stronie Liz, że się waha itp.
Mówiąc krótko - świetne części, czekam na dalej. Mój jedyny zarzut - brak Michaela
Dwie części!? Czyli rzeczywiście dobrze się spisaliśmy!
Uff... dziękuję za rozwiązanie zagadki!
Wiem, wiem sama to zamieszanie wprowadziłam, ale...
I jestem very happpy iż Max, pozostał Maxem, czyli nie stał się zaraz "demonem zemsty". Cały serialowy Max - spokojny, wrażliwy... i czuły na kobiece wdzięki Liz HA! To lubię!
To czekam...
Uff... dziękuję za rozwiązanie zagadki!
Wiem, wiem sama to zamieszanie wprowadziłam, ale...
I jestem very happpy iż Max, pozostał Maxem, czyli nie stał się zaraz "demonem zemsty". Cały serialowy Max - spokojny, wrażliwy... i czuły na kobiece wdzięki Liz HA! To lubię!
To czekam...
"Żal jest potrzebny, żałując swoich pomyłek, uczymy się na błędach. Ale na Boga, nie pozwól, by rządził twoim życiem. Zwłaszcza, że nigdy nie będziesz pewna, że zobaczysz następny wschód słońca."
Hotaru "Freak Nation"
Hotaru "Freak Nation"
- ciekawska_osoba
- Fan
- Posts: 773
- Joined: Sun Jul 13, 2003 11:35 am
- Location: Rybnik
- Contact:
o ja nie mogę! dwie kolejne cześci!!! jak się cieszę - tylko szkoda, ze za chwilę muszę isć na zajęcia - ale jak się wrócę to zaraz siądę i połknę je:)
Hotaru cieszę się, ze dobrze odebrałam to co chciałaś przekazać z tymi "dwiema twarzami" - zawsze mi się wydawałow serialu, że Liz pomimo iż kochała Maxa a Maria Michaela to ci dwoje najbardziej się rozumieli, bardziej chyba byli do siebie podobni niż im się to wydawało i przez to potrafili się najlepiej dogadać ze soba niż z ukochanymi. Nie ma to jak pokrewna dusza (niezależniue czy z więzią uczuciową czy przyjacielską)
Hotaru cieszę się, ze dobrze odebrałam to co chciałaś przekazać z tymi "dwiema twarzami" - zawsze mi się wydawałow serialu, że Liz pomimo iż kochała Maxa a Maria Michaela to ci dwoje najbardziej się rozumieli, bardziej chyba byli do siebie podobni niż im się to wydawało i przez to potrafili się najlepiej dogadać ze soba niż z ukochanymi. Nie ma to jak pokrewna dusza (niezależniue czy z więzią uczuciową czy przyjacielską)
"We shall never forget and never forgive. And never ever fear. Fear is for the enemy. Fear and bullets."
Hm, siedzę sobie na zajęciach i piszę scenę imprezy... i tak się zastanawiam, dlaczego nazwałam to opowiadanie Nie z tej bajki... uśmiejecie się niedługo, jak ja dzisiaj. Ale to jeden z ostatnich rozdziałów, więc troszeczkę przed tym przeczytacie.
Jeszcze niestety nie przepisałam ani jednego kolejnego rozdziału, mam nadzieję, że na jutro trochę wstukam do worda. Mam co prawda zajęcia na 7.30, ale potem jest inauguracja wydziałowa i od 9 są dziekanki, czyli można się na trochę urwać. Nei wiem tylko jeszcze, czy te dziekanki potrwaja wystarczająco długo, bym dorwała sie do internetu.
_liz - Is miała być tutaj nieciekawą, głupią blondynką. Zapowiadałam to. Więc możesz jej spokojnie nie lubić. Ja też jej tutaj nie lubię. Michael... będzie się pojawiać co jakiś czas do samego końca, do ostatniego rozdziału, do ostatniego akapitu wręcz... Max, i owszem, ciekawa postać. Jak ciekawa, też dowiecie sie aż do ostatniego rozdziału i akapitu
ciekawska_osobo - zaczynasz nadawać na tych samych falach chyba po FN. Co do akcji serialowej... to i owszem, mieli ze sobą więcej wspólnego niż się wydawało na pierwszy rzut oka, ale scenarzyści nie za bardzo pozwolili się temu rozwinąć. A szkoda. Chociaż maleńka przyjaźń... Scena oddania pamietnika mogłaby być doskonałym początkiem nowej relacji, wzbogacającej serial... a tu klops.
Jeszcze niestety nie przepisałam ani jednego kolejnego rozdziału, mam nadzieję, że na jutro trochę wstukam do worda. Mam co prawda zajęcia na 7.30, ale potem jest inauguracja wydziałowa i od 9 są dziekanki, czyli można się na trochę urwać. Nei wiem tylko jeszcze, czy te dziekanki potrwaja wystarczająco długo, bym dorwała sie do internetu.
_liz - Is miała być tutaj nieciekawą, głupią blondynką. Zapowiadałam to. Więc możesz jej spokojnie nie lubić. Ja też jej tutaj nie lubię. Michael... będzie się pojawiać co jakiś czas do samego końca, do ostatniego rozdziału, do ostatniego akapitu wręcz... Max, i owszem, ciekawa postać. Jak ciekawa, też dowiecie sie aż do ostatniego rozdziału i akapitu
Dokładnie. Lubie komentarze, motywuja mnie do pracy... A jak nie widzę żadyhc uwag, to mi się nie chce... zabierać do przepisywania. Pisać i tak bym pisała. Tylko przepisywanie jest zmorą, chyba, ze bezpośrednio piszę na komputerze, co mi się zdarza.ADka wrote:Dwie części!? Czyli rzeczywiście dobrze się spisaliśmy!
ciekawska_osobo - zaczynasz nadawać na tych samych falach chyba po FN. Co do akcji serialowej... to i owszem, mieli ze sobą więcej wspólnego niż się wydawało na pierwszy rzut oka, ale scenarzyści nie za bardzo pozwolili się temu rozwinąć. A szkoda. Chociaż maleńka przyjaźń... Scena oddania pamietnika mogłaby być doskonałym początkiem nowej relacji, wzbogacającej serial... a tu klops.
13.
Vivien cicho zamknęła drzwi wejściowe. Nie było jednak ku temu potrzeby; głośna muzyka wydobywająca się z głośników domowego systemu stereo skutecznie zagłuszyłaby najazd Gwardii Narodowej. Zdecydowanie, jeśli Liz już wydawała na cos s w o j e pieniądze, to wydawała je na to, z czego chciała korzystać.
Jakoś nie udało się jej opanować wybryku córki. Kiedy już myślała, że udało się wykorzenić młodzieńczą fascynacje motorami, pragnienie szybkości i adrenaliny znów odezwało się w Liz. Tym razem było tak silne, że nawet nie stała się ukrywać swojej pasji. Odzyskane prawo jazdy, odpowiedni podpis kuratora... i Amon powróciła w pełnej krasie. Podejrzewała wręcz, że nigdy nie zniknęła. Przyczaiła się gdzieś w ciemnym kąciku i czekała na odpowiednią sposobność, by się wychylić, by pokazać swoje oblicze.
Westchnęła i postawiła zakupy na kuchennym stole. Rzuciła okien na stos korespondencji, którą Liz beztrosko rzuciła na sam środek. Rachunek, rachunek, rachunek... jakaś reklama, głupie pismo z administracji...
- A to co?
Rozdarła zaciekawiona kopertę.
-Jezu! - wymamrotała, czytając pospiesznie krótkie pismo... czy też wyrok sądowy, uznający Elizabeth Parker za osobę pełnoletnią, w pełni odpowiedzialną za siebie w świetle prawa, w p e ł n i zdolną do czynności prawnych, a więc i sprawną umysłowo.
On mnie zabije! - jęknęła w duchu, przypominając sobie swoje wcześniejsze spotkanie. Zabije mnie jak psa.
Osunęła się na krzesło i drżącymi dłońmi objęła głowę. Co za koszmar znowu wkraczał w jej życie?
Zadrżała, uświadamiając sobie rozmaite konsekwencje tego wyroku. Żadnego leczenia psychiatrycznego bez jej zgody. Żadnych informacji o leczeniu w ogóle - pieprzona tajemnica lekarska. Wystarczyło jedno "nie" Liz, by nie miała w tej sprawie nic do powiedzenia. A Liz dobitnie pokazała po powrocie z kliniki, co o tym sądzi. Najpierw znikała, kiedy teoretycznie powinna być w domu... nie odzywała się przez całe godziny, zamykając się w sobie. Wszystko, co chciała osiągnąć przez umieszczenie jej w klinice, wydawało się być jedynie mrzonką. Co najgorsze, wszystko to, co osiągnęła przed pobytem w klinice, wydawało się odpłynąć w siną dal zapomnienia. Zniknęło gdzieś ciche porozumienie, uśmiech Liz przeznaczony tylko dla niej. Nawet przestała sprawdzać, czy coś wypiła. O tak, wiedziała dobrze, dlaczego Liz zawsze czekała na jej powrót z pracy. Teraz... zupełnie jakby odpuściła sobie to. To bolało. Własne dziecko przestało w nią wierzyć. Ostateczny dowód miała przed sobą. Suche, sądowe pismo informowało dobitniej niż krzyk, że Liz już nie chce jej opieki, że lepiej będzie jej samej.
Słone łzy spłynęły po jej twarzy. Otarła je niecierpliwym ruchem. Na żal było już za późno. Ale być może nie było za późno, by odzyskać choć trochę względów córki.
Ile sekund mieści się w godzinie?
Nieskończenie wiele, skontastowała Liz, bębniąc palcami o poręcz fotela. Po złożeniu odpowiednich papierów, ona i jej adwokat - Jesse Ramirez, postanowili zaczekać, na "przyjęcie wniosku". Oczywiście papiery spełniały wszelkie wymogi formalne, ale urzędnicy bywali nieraz głupsi i bardziej ograniczeni niż organizmy jednokomórkowe. Więc musiała upewnić się, że wszystko przebiegało zgodnie z planem.
Poprzedniego dnia, kiedy tylko dostała do ręki wyrok sądowy, udali się do prokuratury, by złożyć zawiadomienie o przestępstwie. Oskarżenia o składanie fałszywych zeznań, wyłudzenie i zatajenie przed sądem istotnych dla sprawy informacji, było bardzo poważnym oskarżeniem wobec kogoś, kto przez wiele lat pracował w sądzie stanowym. Nawet jeśli wyrok nakaże mu tylko zapłatę grzywny - co niestety mogło się wydarzyć - Nicholas będzie miał ogromne kłopoty zawodowe. Środowisko prawnicze rządziło się swoimi prawami. Nicholas raczej już nie mógł liczyć na to, że kiedyś powróci na stołek sędziego. Jako prawnik... mógłby oczywiście wrócić do prowadzenia praktyki, ale nie sądziła, by inni prawnicy na to pozwolili. Nicholas nie był lubiany w środowisku. Wątpiła, by przepuścili okazję do pokazania mu tego. Większość szacownego gremium Rady Adwokackiej Florydy miała z nim na pieńku i nawet nie chciała wiedzieć, dlaczego. Obojętnie gdzie odbędzie się rozprawa, nie mógł więc liczyć na wsparcie czy solidarność zawodową.
Bawiła się kluczykami do motoru. Ramirezowi nie podobało się, jak przyjechała do sądu, ani tym bardziej jej strój. Co prawda nie był to kombinezon, ale i tak ubranie odbiegało poważnie od powszechnie akceptowalnego w tej instytucji.
Lewe ramie lekko pobolewało. Zbytnio nadwerężyła je poprzedniej nocy. Dużo jeździła, a przecież kierowanie rozpędzona maszyną wymagało mocnych ramion. Z całą pewnością Nicholas wiedział, co robił, łamiąc jej rękę. Ale bywała złośliwa. Rehabilitacja, usztywniacze, unikanie wysiłku poza jazdą i z efektami skomplikowanego urazu dało się żyć. Nico mógł iść do diabła.
- Pani Parker? - z sekretariatu wysunęła się starsza kobieta. Elegancka klasyczna garsonka, nieskazitelny kok i idealnie dobrane okulary... to nie była urzędniczka. Widziała już gdzieś to oblicze. Tylko gdzie?
Ramirez napiął się. Teraz już wyglądał jak sztywny kij.
- To ja! - Liz podniosła się spokojnie z fotela. Objawy zdenerwowania zniknęły bez śladu. Cóż, życie z prawnikiem pod jednym dachem może nauczyć wiele.
- Dzień dobry. Nazywam się Amanda Orisford i jestem...
- ...sekretarzem Rady Adwokackiej Stanu Floryda. - skinęła głową. Orisford była wciąż czynnym adwokatem, specjalizowała siew prawie rodzinnym. Była bardzo dobra. Prowadziła wiele głośnych spraw, zarówno jako obrońca z urzędu, jak i z prywatnej praktyki. - Spotkałyśmy się cztery lata temu, czwartego lipca. - wyjaśniła, widząc zdumione spojrzenie adwokat.
Zapowiadał się ciekawy dzionek...
Vivien cicho zamknęła drzwi wejściowe. Nie było jednak ku temu potrzeby; głośna muzyka wydobywająca się z głośników domowego systemu stereo skutecznie zagłuszyłaby najazd Gwardii Narodowej. Zdecydowanie, jeśli Liz już wydawała na cos s w o j e pieniądze, to wydawała je na to, z czego chciała korzystać.
Jakoś nie udało się jej opanować wybryku córki. Kiedy już myślała, że udało się wykorzenić młodzieńczą fascynacje motorami, pragnienie szybkości i adrenaliny znów odezwało się w Liz. Tym razem było tak silne, że nawet nie stała się ukrywać swojej pasji. Odzyskane prawo jazdy, odpowiedni podpis kuratora... i Amon powróciła w pełnej krasie. Podejrzewała wręcz, że nigdy nie zniknęła. Przyczaiła się gdzieś w ciemnym kąciku i czekała na odpowiednią sposobność, by się wychylić, by pokazać swoje oblicze.
Westchnęła i postawiła zakupy na kuchennym stole. Rzuciła okien na stos korespondencji, którą Liz beztrosko rzuciła na sam środek. Rachunek, rachunek, rachunek... jakaś reklama, głupie pismo z administracji...
- A to co?
Rozdarła zaciekawiona kopertę.
-Jezu! - wymamrotała, czytając pospiesznie krótkie pismo... czy też wyrok sądowy, uznający Elizabeth Parker za osobę pełnoletnią, w pełni odpowiedzialną za siebie w świetle prawa, w p e ł n i zdolną do czynności prawnych, a więc i sprawną umysłowo.
On mnie zabije! - jęknęła w duchu, przypominając sobie swoje wcześniejsze spotkanie. Zabije mnie jak psa.
Osunęła się na krzesło i drżącymi dłońmi objęła głowę. Co za koszmar znowu wkraczał w jej życie?
Zadrżała, uświadamiając sobie rozmaite konsekwencje tego wyroku. Żadnego leczenia psychiatrycznego bez jej zgody. Żadnych informacji o leczeniu w ogóle - pieprzona tajemnica lekarska. Wystarczyło jedno "nie" Liz, by nie miała w tej sprawie nic do powiedzenia. A Liz dobitnie pokazała po powrocie z kliniki, co o tym sądzi. Najpierw znikała, kiedy teoretycznie powinna być w domu... nie odzywała się przez całe godziny, zamykając się w sobie. Wszystko, co chciała osiągnąć przez umieszczenie jej w klinice, wydawało się być jedynie mrzonką. Co najgorsze, wszystko to, co osiągnęła przed pobytem w klinice, wydawało się odpłynąć w siną dal zapomnienia. Zniknęło gdzieś ciche porozumienie, uśmiech Liz przeznaczony tylko dla niej. Nawet przestała sprawdzać, czy coś wypiła. O tak, wiedziała dobrze, dlaczego Liz zawsze czekała na jej powrót z pracy. Teraz... zupełnie jakby odpuściła sobie to. To bolało. Własne dziecko przestało w nią wierzyć. Ostateczny dowód miała przed sobą. Suche, sądowe pismo informowało dobitniej niż krzyk, że Liz już nie chce jej opieki, że lepiej będzie jej samej.
Słone łzy spłynęły po jej twarzy. Otarła je niecierpliwym ruchem. Na żal było już za późno. Ale być może nie było za późno, by odzyskać choć trochę względów córki.
Ile sekund mieści się w godzinie?
Nieskończenie wiele, skontastowała Liz, bębniąc palcami o poręcz fotela. Po złożeniu odpowiednich papierów, ona i jej adwokat - Jesse Ramirez, postanowili zaczekać, na "przyjęcie wniosku". Oczywiście papiery spełniały wszelkie wymogi formalne, ale urzędnicy bywali nieraz głupsi i bardziej ograniczeni niż organizmy jednokomórkowe. Więc musiała upewnić się, że wszystko przebiegało zgodnie z planem.
Poprzedniego dnia, kiedy tylko dostała do ręki wyrok sądowy, udali się do prokuratury, by złożyć zawiadomienie o przestępstwie. Oskarżenia o składanie fałszywych zeznań, wyłudzenie i zatajenie przed sądem istotnych dla sprawy informacji, było bardzo poważnym oskarżeniem wobec kogoś, kto przez wiele lat pracował w sądzie stanowym. Nawet jeśli wyrok nakaże mu tylko zapłatę grzywny - co niestety mogło się wydarzyć - Nicholas będzie miał ogromne kłopoty zawodowe. Środowisko prawnicze rządziło się swoimi prawami. Nicholas raczej już nie mógł liczyć na to, że kiedyś powróci na stołek sędziego. Jako prawnik... mógłby oczywiście wrócić do prowadzenia praktyki, ale nie sądziła, by inni prawnicy na to pozwolili. Nicholas nie był lubiany w środowisku. Wątpiła, by przepuścili okazję do pokazania mu tego. Większość szacownego gremium Rady Adwokackiej Florydy miała z nim na pieńku i nawet nie chciała wiedzieć, dlaczego. Obojętnie gdzie odbędzie się rozprawa, nie mógł więc liczyć na wsparcie czy solidarność zawodową.
Bawiła się kluczykami do motoru. Ramirezowi nie podobało się, jak przyjechała do sądu, ani tym bardziej jej strój. Co prawda nie był to kombinezon, ale i tak ubranie odbiegało poważnie od powszechnie akceptowalnego w tej instytucji.
Lewe ramie lekko pobolewało. Zbytnio nadwerężyła je poprzedniej nocy. Dużo jeździła, a przecież kierowanie rozpędzona maszyną wymagało mocnych ramion. Z całą pewnością Nicholas wiedział, co robił, łamiąc jej rękę. Ale bywała złośliwa. Rehabilitacja, usztywniacze, unikanie wysiłku poza jazdą i z efektami skomplikowanego urazu dało się żyć. Nico mógł iść do diabła.
- Pani Parker? - z sekretariatu wysunęła się starsza kobieta. Elegancka klasyczna garsonka, nieskazitelny kok i idealnie dobrane okulary... to nie była urzędniczka. Widziała już gdzieś to oblicze. Tylko gdzie?
Ramirez napiął się. Teraz już wyglądał jak sztywny kij.
- To ja! - Liz podniosła się spokojnie z fotela. Objawy zdenerwowania zniknęły bez śladu. Cóż, życie z prawnikiem pod jednym dachem może nauczyć wiele.
- Dzień dobry. Nazywam się Amanda Orisford i jestem...
- ...sekretarzem Rady Adwokackiej Stanu Floryda. - skinęła głową. Orisford była wciąż czynnym adwokatem, specjalizowała siew prawie rodzinnym. Była bardzo dobra. Prowadziła wiele głośnych spraw, zarówno jako obrońca z urzędu, jak i z prywatnej praktyki. - Spotkałyśmy się cztery lata temu, czwartego lipca. - wyjaśniła, widząc zdumione spojrzenie adwokat.
Zapowiadał się ciekawy dzionek...
Mam chyba szósty zmysł, który pozwala mi wyczuwać kolejne części opowiadań Hotaru "Nie z tej bajki"...
Przyznam szczerze, że ta część troszkę mnie zaniepokoiła. Mówiąc ściślej zaniepokoił mnie fakt, że już kompletnie nie mam pojęcia co może dziać sie dalej! Rozważałam wszelkie możliwości, ale po dzisiejszym 13 rozdziale wszystko mi się rozwiało i teraz z rozdrażnieniem i niecierpliwością będę czekać na dalej. Po raz kolejny powróciłabym do sprawy Vivien. Czy ona miała ciężkie dzieciństwo czy jest cofnięta w rozwoju?! Przepraszam, że tak podchodzę do tej postaci i może się to wydawać dość agresywne, ale jak czytam o tej kobiecie to aż mną wstrząsa. Kim trzeba być, żeby tak traktować własne dziecko? Ja wiem, że są różne patologie, że była słaba psychicznie (ona praktycznie nie miała psychiki) i bała się Nicholasa, ale za taką matkę to ja bym serdecznie podziękowała...
Teraz nie pozostaje mi nic innego jak czekać na następne części. A w ogóle to mniej więcej ile ich będzie? (żebym wiedziała ile herbatek na uspokojenie sobie przygotować )
Przyznam szczerze, że ta część troszkę mnie zaniepokoiła. Mówiąc ściślej zaniepokoił mnie fakt, że już kompletnie nie mam pojęcia co może dziać sie dalej! Rozważałam wszelkie możliwości, ale po dzisiejszym 13 rozdziale wszystko mi się rozwiało i teraz z rozdrażnieniem i niecierpliwością będę czekać na dalej. Po raz kolejny powróciłabym do sprawy Vivien. Czy ona miała ciężkie dzieciństwo czy jest cofnięta w rozwoju?! Przepraszam, że tak podchodzę do tej postaci i może się to wydawać dość agresywne, ale jak czytam o tej kobiecie to aż mną wstrząsa. Kim trzeba być, żeby tak traktować własne dziecko? Ja wiem, że są różne patologie, że była słaba psychicznie (ona praktycznie nie miała psychiki) i bała się Nicholasa, ale za taką matkę to ja bym serdecznie podziękowała...
Teraz nie pozostaje mi nic innego jak czekać na następne części. A w ogóle to mniej więcej ile ich będzie? (żebym wiedziała ile herbatek na uspokojenie sobie przygotować )
Vivien, Vivien.... Cóż, nie wiadomo jaką w rzeczywistości kobietą jest matka Liz. Fakt niezaprzeczalny - jest słaba psychicznie. Może trudne dzieciństwo? Jak na razie to nie zasługuje na miano matki. Ale żal mi jej. Sprawia wrażenie wystraszonej, wręcz zaszczutej! Biedne stworzenie!
Hotaru! Dlaczegóż ją tak dręczysz?!
Hotaru! Dlaczegóż ją tak dręczysz?!
"Żal jest potrzebny, żałując swoich pomyłek, uczymy się na błędach. Ale na Boga, nie pozwól, by rządził twoim życiem. Zwłaszcza, że nigdy nie będziesz pewna, że zobaczysz następny wschód słońca."
Hotaru "Freak Nation"
Hotaru "Freak Nation"
- ciekawska_osoba
- Fan
- Posts: 773
- Joined: Sun Jul 13, 2003 11:35 am
- Location: Rybnik
- Contact:
No ho ho ale sie działo - wreszcie przeczytałam - nie raczej połknęłam kolejne częsci.
Iss dobrze kombinuje, kasa kasą ale słodsza ejst zemsta a dzięki Amon mają tę możliwość.
Vibien, też jej nie rozumiem, choć wydaje mi się, ze ta zastraszona kobnieta może jeszcze zaskoczyć - coś mi się wydaje, ze koniec końców mogłaby jeszce pomóc Amon w walce z Nicolasem. Ciekawe czy faktycznie tak się stanie.....
Iss dobrze kombinuje, kasa kasą ale słodsza ejst zemsta a dzięki Amon mają tę możliwość.
Vibien, też jej nie rozumiem, choć wydaje mi się, ze ta zastraszona kobnieta może jeszcze zaskoczyć - coś mi się wydaje, ze koniec końców mogłaby jeszce pomóc Amon w walce z Nicolasem. Ciekawe czy faktycznie tak się stanie.....
"We shall never forget and never forgive. And never ever fear. Fear is for the enemy. Fear and bullets."
Taa... Moderatorem w Twórczości jest m.in Hotaru więc - apel do szanownej reszty - zostawcie tego posta, aż go nie przeczyta osoba już wcześniej wymieniona! I można go będzie usunąć!
Hotaru! Ja się wcale nie upominam, ja nalegam! Czy Ty wogóle o tym opowiadanku pamiętasz jeszcze?!
Pojawił się Max i co.... Dlaczego mnie dręczysz?
Czy ja sie dowiem co będzie dalej?!
Puk, puk.... I tak Ci nie dam spokoju!
Hotaru! Ja się wcale nie upominam, ja nalegam! Czy Ty wogóle o tym opowiadanku pamiętasz jeszcze?!
Pojawił się Max i co.... Dlaczego mnie dręczysz?
Czy ja sie dowiem co będzie dalej?!
Puk, puk.... I tak Ci nie dam spokoju!
"Żal jest potrzebny, żałując swoich pomyłek, uczymy się na błędach. Ale na Boga, nie pozwól, by rządził twoim życiem. Zwłaszcza, że nigdy nie będziesz pewna, że zobaczysz następny wschód słońca."
Hotaru "Freak Nation"
Hotaru "Freak Nation"
No, teraz to ja już siedzę cicho! W takim wypadku (kuracja) to ja poczekam i dłużej! Pss.....
"Żal jest potrzebny, żałując swoich pomyłek, uczymy się na błędach. Ale na Boga, nie pozwól, by rządził twoim życiem. Zwłaszcza, że nigdy nie będziesz pewna, że zobaczysz następny wschód słońca."
Hotaru "Freak Nation"
Hotaru "Freak Nation"
No tak a ja jak zawsze ze spóźnionym.... No, ale heh po co pisać źle o sobie?
Dopiero teraz dorwałam się do tego ff bo: po pierwsze kiedyś nie czytałam polarków I sama nie wiem dlaczego I po drugie miałam ograniczona ilość czasu ostatnio a już od jakiegoś czasu chciałam się za ten ff zabrać Ale dziś mi się udało
H. kocham Twoje ff Na początku troszkę się gubiłam, ale już teraz wszystko(chyba ) zrozumiałam
Uwielbiam postać Amon i Ratha I uwielbiam o nich czytać
Dziwna jest ta postac Vivian... Już nie wspomnęł o Nicholasie
Nie powiem, że i postać Maxa spodobała mi się w tym ff Mam tylko jedno pyatnie Czy Max2(czyli ten co żyje) wygląda tak samo jak Max1? Bo jakoś tak to sobie wyobrażam...
H. kcem jeszcze Kiedy nowa część?
Dopiero teraz dorwałam się do tego ff bo: po pierwsze kiedyś nie czytałam polarków I sama nie wiem dlaczego I po drugie miałam ograniczona ilość czasu ostatnio a już od jakiegoś czasu chciałam się za ten ff zabrać Ale dziś mi się udało
H. kocham Twoje ff Na początku troszkę się gubiłam, ale już teraz wszystko(chyba ) zrozumiałam
Uwielbiam postać Amon i Ratha I uwielbiam o nich czytać
Dziwna jest ta postac Vivian... Już nie wspomnęł o Nicholasie
Nie powiem, że i postać Maxa spodobała mi się w tym ff Mam tylko jedno pyatnie Czy Max2(czyli ten co żyje) wygląda tak samo jak Max1? Bo jakoś tak to sobie wyobrażam...
H. kcem jeszcze Kiedy nowa część?
Who is online
Users browsing this forum: No registered users and 14 guests