Światłocień
Moderators: Olka, Hotaru, Hotori, Hypatia
Światłocień
Kategoria: Alex/Isabel
Notka: Tak, wreszcie stargazer. Znalazłam w sobie odrobinkę weny na tę magię. Przyznam się od razu, że ciągle czuję się w tym temacie niepewnie, więc proszę o wyrozumiałość. Temat – chyba się zachłysnęłam artystycznym bakcylem przy „Niewidzialnych obrazach”, bo tutaj też będzie sporo malowania, mam nadzieję, że nie popadnę w monotonię i monotematyczność. I teraz sedno sprawy – to opowiadanko będzie proste, nieskomplikowane i dość realistyczne. Nie znajdziecie tu tragicznych, rzewnych scen rozpaczy (jak w dreamerkach) ani pełnych napięcia i lodu scysji (jak w candy). Alex i Isabel byli naturalni i banalni (w pozytywnym sensie), więc to opowiadanko takie będzie. No dobrze, momentami będzie odrobinę smutne... Miłego czytania.
Opowiadanko dedykuję Lizzy_Maxia. Mam nadzieję, że się nie zawiedziesz i z uśmiechem będziesz spoglądać w gwiazdy.
I
Kliknął Enter. Powoli na monitorze zaczęły pojawiać się drobne gwiazdy, z których powstawały pełne fragmenty pastelowych wzorów. W końcu wyświetliła się cała strona internetowa. Bajeczne barwy, niczym pełne życia i czyjeś niesamowicie niebieskie oczy na samej górze. Ile razy by tu nie wchodził, żeby coś zmienić czy usunąć, wciąż wydawało mu się, że ona naprawdę na niego patrzy. Chwilę wpatrywał się w głębię lazuru, a potem wrócił do pracy. Stosował różne techniki, mieszał skrawki rozmaitych dzieł i chociaż efekt powalał na kolana, on i tak nie był zadowolony. Powtarzał sobie, że ona zrobiłaby to lepiej. Ale nie mogła przecież wykonać tego za niego. Wreszcie, po długich miesiącach zarywanych nocy i projektowania w ciemności, zdecydował się. Teraz wystarczyło wprowadzić pierwszy zapisek...
~*~
Wstała. Odgarnęła jasne kosmyki i spojrzała na podłogę, na której klęczała przeszło dwie godziny. Jęknęła. To wciąż było nie to. „Ok, potworze” mruknęła „Nie chcesz po dobroci, to spróbujemy inaczej” wyjęła z kieszenie frotkę i płynnymi ruchami związała kaskadę włosów. Podwinęła rękawy i chwyciła do ręki pędzel. Znów klęknęła, już nie zwracając uwagi na to, że jej spodnie były całkowicie wybrudzone. Sięgnęła po puszkę z farbą.
Najpierw powoli zanurzyła w substancji pędzel, a następnie szybkimi wręcz opętanymi ruchami zaczęła ją rozprowadzać na olbrzymim fragmencie płótna. Zielone pasma wiły się niczym węże pośród cytrynowych plam. Wszystko było w totalnym nieładzie. Dopiero, gdy ruchy dziewczyny spowolniały i stały się bardziej płynne, nieskładna mozaika zaczęła zlewać się w całość. Wcześniej nałożony błękitny podkład nieco wyblakł przybierając barwę ciepłej popieli. Wtedy otworzyła kolejną puzkę. Wystarczyły jej trzy zgrabne ruchy i zielonkawe kłębowisko miało swoją podstawę. Dziewczyna otarła dłonią pot, pozostawiając na własnej skórze plamy farby. Rzuciła pędzel za siebie, nie przejmując się hukiem jaki spowodował przy spotkaniu z podłogą. Jej smukłe palce zacisnęły się wokół drobnego pędzelka. Teraz pochylała się nad płótnem niczym nad najbardziej delikatnym dzieckiem. Wydawało się, że ledwo muskała pędzelkiem fragmenty obrazu.
Chyba nieświadomie wsunęła pędzelek za ucho. Podniosła się, wciąż nie odrywając oczu od malowidła. Lekki uśmiech zadrgał w kącikach jej ust. O tak, była z siebie zadowolona. Pukanie do drzwi oderwało ją na chwilę od tego podziwiania. Obeszła płótno na około i przeszła całą połowę olbrzymiego pomieszczenia. „Idę, idę” krzyknęła, gdy pukanie się powtórzyło.
Na progu stała niewysoka brunetka w eleganckiej spódnicy i białej bluzce, ściskając w ręce aktówkę. Brunetka spojrzała na dziewczynę. Widząc na jej bluzce ślady zielonej farby, a na czole ciemne plamki, uśmiechnęła się i zapytała nieco kąśliwie „Znowu drzewo?”. Błękitne oczy blondynki zmrużyły się . „Pirania” syknęła w stronę rozbawionej brunetki, a potem dodała głośno „Też się cieszę, że cię widzę Elizabeth”. Brunetka przełożyła aktówkę do prawej dłoni, a lewą wyciągnęła pędzelek zza ucha blondynki. Przyjrzała się zielonym oraz srebrnym śladom i powiedziała „Czyli jednak drzewo”. Blondynka wyrwała jej pędzel i z niezwykła dumą, a nawet radością oznajmiła „Poczekaj aż je zobaczysz”.
Obie weszły do przestronnego pomieszczenia. Brunetka pochyliła się nieco nad wskazanym płótnem. Rzeczywiście było na co popatrzeć. Lekko poszarzałe niebo, dokładnie takie, jakie dało się uchwycić tylko o zmroku. I na tle tego nieco posmutniałego oceanu ogromne drzewo. Pochylone, najwyraźniej dość stare, ale wciąż przykuwało wzrok. Soczyście zielone drobne listki zdawały się naprawdę poruszać, choć były nierzeczywiste. Kilkanaście odcieni zielonego koloru przeplatało się gdzieniegdzie z cytrynowymi iskrami. Na dodatek każdy z listków mienił się srebrem jakby odbijał resztki promieni słońca. Brunetka aż rozchyliła usta w zachwycie i szepnęła „Piękne.” Gdy wyprostowała się i spojrzała na rozpromienioną blondynkę, powiedziała „Ale to wciąż tylko drzewo”. Uśmiech dziewczyny lekko zgasł. Skrzyżowała ramiona i zapytała złośliwie „Liz, jesteś prawnikiem czy krytykiem?”. Brunetka roześmiała się „Gdybym była krytykiem sztuki, to byś głodowała”.
Usiadły przy stoliku. Liz jeszcze raz spojrzała w kierunku obrazu, a potem zawołała „Isabel Evans, jak zatytułowałaś to płótno?” Blondynka pojawiła się z dwoma kubkami kawy, siadając naprzeciwko brunetki. Łyknęła czarnego napoju i powiedziała z rozmarzeniem i smutkiem „Przemijanie”. Liz powstrzymała śmiech „Namaluj jeszcze jedno drzewo, a będziesz je mogła nazwać Żegnaj Gotówko”. Isabel posłała jej nieco chłodne spojrzenie. Napiła się jeszcze kawy i powiedziała z dumą „Jak na razie dostaję sporo kasy za te drzewa”.
Liz uśmiechnęła się szczerze i pokręciła głową. Już miała zapytać o termin wystawy, gdy coś sobie przypomniała. Wiedziała, ze nie powinna o to pytać, bo po pierwsze Isabel uwielbiała dręczyć ciekawskich. A po drugie, gdyby dowiedziała się, że ktoś ze znajomych zapomniał o jej wystawie, to nie dałaby mu spokoju do końca życia. Pełna radości, energii i wizji Isabel Evans, która w wolnych chwilach potrafiła zmrozić strumieniem słów. Wiele osób określało ją mianem nieskomplikowanej i prostej. Tylko ci, którzy znali ją naprawdę, wiedzieli, że można ją różnie postrzegać, ale absolutnie nie można jej nazwać prostą. Isabel była niezwykle złożoną istotą.
* * *
„Alexie Whitman oderwij swoje palce od klawiatury i pozmywaj naczynia” blondynka krzyknęła tak głośno, że szklanki na stole zadrżały.
Chłopak skrzywił się, słysząc głos własnej siostry. Jego palce szybko przemieszczały się po klawiaturze, a ciemne oczy błądziły po ekranie. Kątem oka zerknął na zegarek. Zaklął cicho. Musiał się streszczać, jeszcze chwila a się spóźni. Błyskawicznie wyłączył komputer i zbiegł na dół. W połowie drogi do drzwi przystanął i zapytał „Dlaczego ty nie zmyjesz?” Dziewczyna uniosła do góry dłonie „Malowałam paznokcie” powiedziała beztrosko.
Przewrócił oczami i wyszedł. Jeśli się nie pospieszy to znów się spóźni, a to oznaczało, ze znów zbierze od szefa i może nawet wyleci z pracy. W sumie było to jego jedyne zajęcie, musiał skądś czerpać pieniądze. Odkładał każdy grosz, żeby zrealizować swoje marzenie...
Dosłownie w biegu zdjął bluze, żeby założyć poszarzałą koszulę z napisem Alex Whitman. Otworzył drzwi i chwycił drewniany kijek. W tym momencie odezwał się za nim zimny głos „Wreszcie na czas panie Whitman”. Chłopak nie odpowiedział, tylko kiwnął potulnie głową i skierował się w stronę sali. „Tylko dzisiaj się pospiesz, bo o siódmej jest otwierana wystawa”. Alex tylko przytaknął. Mechanicznie zmywał podłogę, mając w głowie jedynie obraz monitora komputerowego. Mamrocząc pod nosem przesuwał się po pomieszczeniu. Nagle przystanął.
Obraz.
Wbił wzrok w niewielkie płótno. Już nie potrafił odwrócić spojrzenia. Wsparł się na kiju od mopa i z rozmarzeniem zatonął w soczystych barwach. Obraz przedstawiał zachód słońca, ale mimo wszystko różnił się od tych wszystkich tradycyjnych malowideł. Był piękny i jednocześnie przerażający. „Przepraszam” czyjś głos zabrzmiał obok niego „Czy mógłby pan jeszcze przetrzeć tamte szyby?” Chłopak nawet nie drgnął, jakby nie słyszał głosu. „Przepraszam!” już nieco natrętniej ktoś mu przeszkodził. Oderwał wzrok i przeniósł go na osobę stojącą obok. Kobieta. Nie, dziewczyna. Była piękna. Niczym dzieło sztuki i poezja. Tak piękna, że bał sie do niej odezwać i zbliżyć. „Umm...” wymamrotał „Przepraszam, ja tylko... ten obraz...” Dziewczyna spojrzała na płótno i lekko się uśmiechnęła.
„Podoba się panu?” zapytała z zaciekawieniem. Uchwycił błysk w jej oczach i już wiedział, że się zakochał. Uważał się za beznadziejnego. Bo kto normalny zakochuje się w nieznajomej dziewczynie w ciągu ułamka sekundy? Ale nie była to zwykła miłostka i fascynacja ciałem. On czuł, że jej wnętrze jest jego domem, jego nadzieją, jego życiem. Przytaknął jej. „Cóż, dla mnie to dość typowy motyw” zerknęła na obraz „Zachód słońca. Taki sam jak inne”. Alex uniósł głowę i powiedział niezwykle gwałtownie „Nie. To jest zachód z wyobraźni autora, z jego duszy, a nie zwykły pejzażyk”. Dziewczyna zmrużyła oczy „Używa tradycyjnych barw. Nie widzę tu nic nowego”. Dziwna burza rozpętała się w chłopaku. To nie był tylko jakiś tam obraz! „A te odcienie? Ta krwawa czerwień? Ten zachód to całe wnętrze artysty. Spokojny błękit, trochę smutnego granatu, radosne złoto, dumna purpura i bolesna czerwień. To powinno mieć tytuł Dusza”
Kobieta spojrzała na niego uważnie. Wydawała się być dość zaniepokojona. Jej jasna skóra schłodniała kryjąc w sobie nuty złota i alabastru. „Po prostu proszę przetrzeć te szyby” powiedziała cicho i odeszła.
Odprowadził ją wzrokiem. W niej było coś, co przypominało mu... Właśnie co? Tego sam nie wiedział.
c.d.n.
Notka: Tak, wreszcie stargazer. Znalazłam w sobie odrobinkę weny na tę magię. Przyznam się od razu, że ciągle czuję się w tym temacie niepewnie, więc proszę o wyrozumiałość. Temat – chyba się zachłysnęłam artystycznym bakcylem przy „Niewidzialnych obrazach”, bo tutaj też będzie sporo malowania, mam nadzieję, że nie popadnę w monotonię i monotematyczność. I teraz sedno sprawy – to opowiadanko będzie proste, nieskomplikowane i dość realistyczne. Nie znajdziecie tu tragicznych, rzewnych scen rozpaczy (jak w dreamerkach) ani pełnych napięcia i lodu scysji (jak w candy). Alex i Isabel byli naturalni i banalni (w pozytywnym sensie), więc to opowiadanko takie będzie. No dobrze, momentami będzie odrobinę smutne... Miłego czytania.
Opowiadanko dedykuję Lizzy_Maxia. Mam nadzieję, że się nie zawiedziesz i z uśmiechem będziesz spoglądać w gwiazdy.
I
Kliknął Enter. Powoli na monitorze zaczęły pojawiać się drobne gwiazdy, z których powstawały pełne fragmenty pastelowych wzorów. W końcu wyświetliła się cała strona internetowa. Bajeczne barwy, niczym pełne życia i czyjeś niesamowicie niebieskie oczy na samej górze. Ile razy by tu nie wchodził, żeby coś zmienić czy usunąć, wciąż wydawało mu się, że ona naprawdę na niego patrzy. Chwilę wpatrywał się w głębię lazuru, a potem wrócił do pracy. Stosował różne techniki, mieszał skrawki rozmaitych dzieł i chociaż efekt powalał na kolana, on i tak nie był zadowolony. Powtarzał sobie, że ona zrobiłaby to lepiej. Ale nie mogła przecież wykonać tego za niego. Wreszcie, po długich miesiącach zarywanych nocy i projektowania w ciemności, zdecydował się. Teraz wystarczyło wprowadzić pierwszy zapisek...
~*~
Wstała. Odgarnęła jasne kosmyki i spojrzała na podłogę, na której klęczała przeszło dwie godziny. Jęknęła. To wciąż było nie to. „Ok, potworze” mruknęła „Nie chcesz po dobroci, to spróbujemy inaczej” wyjęła z kieszenie frotkę i płynnymi ruchami związała kaskadę włosów. Podwinęła rękawy i chwyciła do ręki pędzel. Znów klęknęła, już nie zwracając uwagi na to, że jej spodnie były całkowicie wybrudzone. Sięgnęła po puszkę z farbą.
Najpierw powoli zanurzyła w substancji pędzel, a następnie szybkimi wręcz opętanymi ruchami zaczęła ją rozprowadzać na olbrzymim fragmencie płótna. Zielone pasma wiły się niczym węże pośród cytrynowych plam. Wszystko było w totalnym nieładzie. Dopiero, gdy ruchy dziewczyny spowolniały i stały się bardziej płynne, nieskładna mozaika zaczęła zlewać się w całość. Wcześniej nałożony błękitny podkład nieco wyblakł przybierając barwę ciepłej popieli. Wtedy otworzyła kolejną puzkę. Wystarczyły jej trzy zgrabne ruchy i zielonkawe kłębowisko miało swoją podstawę. Dziewczyna otarła dłonią pot, pozostawiając na własnej skórze plamy farby. Rzuciła pędzel za siebie, nie przejmując się hukiem jaki spowodował przy spotkaniu z podłogą. Jej smukłe palce zacisnęły się wokół drobnego pędzelka. Teraz pochylała się nad płótnem niczym nad najbardziej delikatnym dzieckiem. Wydawało się, że ledwo muskała pędzelkiem fragmenty obrazu.
Chyba nieświadomie wsunęła pędzelek za ucho. Podniosła się, wciąż nie odrywając oczu od malowidła. Lekki uśmiech zadrgał w kącikach jej ust. O tak, była z siebie zadowolona. Pukanie do drzwi oderwało ją na chwilę od tego podziwiania. Obeszła płótno na około i przeszła całą połowę olbrzymiego pomieszczenia. „Idę, idę” krzyknęła, gdy pukanie się powtórzyło.
Na progu stała niewysoka brunetka w eleganckiej spódnicy i białej bluzce, ściskając w ręce aktówkę. Brunetka spojrzała na dziewczynę. Widząc na jej bluzce ślady zielonej farby, a na czole ciemne plamki, uśmiechnęła się i zapytała nieco kąśliwie „Znowu drzewo?”. Błękitne oczy blondynki zmrużyły się . „Pirania” syknęła w stronę rozbawionej brunetki, a potem dodała głośno „Też się cieszę, że cię widzę Elizabeth”. Brunetka przełożyła aktówkę do prawej dłoni, a lewą wyciągnęła pędzelek zza ucha blondynki. Przyjrzała się zielonym oraz srebrnym śladom i powiedziała „Czyli jednak drzewo”. Blondynka wyrwała jej pędzel i z niezwykła dumą, a nawet radością oznajmiła „Poczekaj aż je zobaczysz”.
Obie weszły do przestronnego pomieszczenia. Brunetka pochyliła się nieco nad wskazanym płótnem. Rzeczywiście było na co popatrzeć. Lekko poszarzałe niebo, dokładnie takie, jakie dało się uchwycić tylko o zmroku. I na tle tego nieco posmutniałego oceanu ogromne drzewo. Pochylone, najwyraźniej dość stare, ale wciąż przykuwało wzrok. Soczyście zielone drobne listki zdawały się naprawdę poruszać, choć były nierzeczywiste. Kilkanaście odcieni zielonego koloru przeplatało się gdzieniegdzie z cytrynowymi iskrami. Na dodatek każdy z listków mienił się srebrem jakby odbijał resztki promieni słońca. Brunetka aż rozchyliła usta w zachwycie i szepnęła „Piękne.” Gdy wyprostowała się i spojrzała na rozpromienioną blondynkę, powiedziała „Ale to wciąż tylko drzewo”. Uśmiech dziewczyny lekko zgasł. Skrzyżowała ramiona i zapytała złośliwie „Liz, jesteś prawnikiem czy krytykiem?”. Brunetka roześmiała się „Gdybym była krytykiem sztuki, to byś głodowała”.
Usiadły przy stoliku. Liz jeszcze raz spojrzała w kierunku obrazu, a potem zawołała „Isabel Evans, jak zatytułowałaś to płótno?” Blondynka pojawiła się z dwoma kubkami kawy, siadając naprzeciwko brunetki. Łyknęła czarnego napoju i powiedziała z rozmarzeniem i smutkiem „Przemijanie”. Liz powstrzymała śmiech „Namaluj jeszcze jedno drzewo, a będziesz je mogła nazwać Żegnaj Gotówko”. Isabel posłała jej nieco chłodne spojrzenie. Napiła się jeszcze kawy i powiedziała z dumą „Jak na razie dostaję sporo kasy za te drzewa”.
Liz uśmiechnęła się szczerze i pokręciła głową. Już miała zapytać o termin wystawy, gdy coś sobie przypomniała. Wiedziała, ze nie powinna o to pytać, bo po pierwsze Isabel uwielbiała dręczyć ciekawskich. A po drugie, gdyby dowiedziała się, że ktoś ze znajomych zapomniał o jej wystawie, to nie dałaby mu spokoju do końca życia. Pełna radości, energii i wizji Isabel Evans, która w wolnych chwilach potrafiła zmrozić strumieniem słów. Wiele osób określało ją mianem nieskomplikowanej i prostej. Tylko ci, którzy znali ją naprawdę, wiedzieli, że można ją różnie postrzegać, ale absolutnie nie można jej nazwać prostą. Isabel była niezwykle złożoną istotą.
* * *
„Alexie Whitman oderwij swoje palce od klawiatury i pozmywaj naczynia” blondynka krzyknęła tak głośno, że szklanki na stole zadrżały.
Chłopak skrzywił się, słysząc głos własnej siostry. Jego palce szybko przemieszczały się po klawiaturze, a ciemne oczy błądziły po ekranie. Kątem oka zerknął na zegarek. Zaklął cicho. Musiał się streszczać, jeszcze chwila a się spóźni. Błyskawicznie wyłączył komputer i zbiegł na dół. W połowie drogi do drzwi przystanął i zapytał „Dlaczego ty nie zmyjesz?” Dziewczyna uniosła do góry dłonie „Malowałam paznokcie” powiedziała beztrosko.
Przewrócił oczami i wyszedł. Jeśli się nie pospieszy to znów się spóźni, a to oznaczało, ze znów zbierze od szefa i może nawet wyleci z pracy. W sumie było to jego jedyne zajęcie, musiał skądś czerpać pieniądze. Odkładał każdy grosz, żeby zrealizować swoje marzenie...
Dosłownie w biegu zdjął bluze, żeby założyć poszarzałą koszulę z napisem Alex Whitman. Otworzył drzwi i chwycił drewniany kijek. W tym momencie odezwał się za nim zimny głos „Wreszcie na czas panie Whitman”. Chłopak nie odpowiedział, tylko kiwnął potulnie głową i skierował się w stronę sali. „Tylko dzisiaj się pospiesz, bo o siódmej jest otwierana wystawa”. Alex tylko przytaknął. Mechanicznie zmywał podłogę, mając w głowie jedynie obraz monitora komputerowego. Mamrocząc pod nosem przesuwał się po pomieszczeniu. Nagle przystanął.
Obraz.
Wbił wzrok w niewielkie płótno. Już nie potrafił odwrócić spojrzenia. Wsparł się na kiju od mopa i z rozmarzeniem zatonął w soczystych barwach. Obraz przedstawiał zachód słońca, ale mimo wszystko różnił się od tych wszystkich tradycyjnych malowideł. Był piękny i jednocześnie przerażający. „Przepraszam” czyjś głos zabrzmiał obok niego „Czy mógłby pan jeszcze przetrzeć tamte szyby?” Chłopak nawet nie drgnął, jakby nie słyszał głosu. „Przepraszam!” już nieco natrętniej ktoś mu przeszkodził. Oderwał wzrok i przeniósł go na osobę stojącą obok. Kobieta. Nie, dziewczyna. Była piękna. Niczym dzieło sztuki i poezja. Tak piękna, że bał sie do niej odezwać i zbliżyć. „Umm...” wymamrotał „Przepraszam, ja tylko... ten obraz...” Dziewczyna spojrzała na płótno i lekko się uśmiechnęła.
„Podoba się panu?” zapytała z zaciekawieniem. Uchwycił błysk w jej oczach i już wiedział, że się zakochał. Uważał się za beznadziejnego. Bo kto normalny zakochuje się w nieznajomej dziewczynie w ciągu ułamka sekundy? Ale nie była to zwykła miłostka i fascynacja ciałem. On czuł, że jej wnętrze jest jego domem, jego nadzieją, jego życiem. Przytaknął jej. „Cóż, dla mnie to dość typowy motyw” zerknęła na obraz „Zachód słońca. Taki sam jak inne”. Alex uniósł głowę i powiedział niezwykle gwałtownie „Nie. To jest zachód z wyobraźni autora, z jego duszy, a nie zwykły pejzażyk”. Dziewczyna zmrużyła oczy „Używa tradycyjnych barw. Nie widzę tu nic nowego”. Dziwna burza rozpętała się w chłopaku. To nie był tylko jakiś tam obraz! „A te odcienie? Ta krwawa czerwień? Ten zachód to całe wnętrze artysty. Spokojny błękit, trochę smutnego granatu, radosne złoto, dumna purpura i bolesna czerwień. To powinno mieć tytuł Dusza”
Kobieta spojrzała na niego uważnie. Wydawała się być dość zaniepokojona. Jej jasna skóra schłodniała kryjąc w sobie nuty złota i alabastru. „Po prostu proszę przetrzeć te szyby” powiedziała cicho i odeszła.
Odprowadził ją wzrokiem. W niej było coś, co przypominało mu... Właśnie co? Tego sam nie wiedział.
c.d.n.
Wiecie co? Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek w swoim życiu przeczytała ficka poświęconego parze Stargezers Ogólne opowiadania, z TĄ parą między innymi owszem, oczywiście, ale ff, gdzie wszystko dotyczy Alexa i Isabell - nigdy. I pewnie jeszcze długo bym się nie zabrała, no ale cóż... _liz mnie do tego zmusza Wierzę, że to będzie kolejna perełka, bo już mi się spodobało (tylko Alex chyba trochę przesadza z tą miłością od pierwszego wejrzenia "On czuł, że jej wnętrze jest jego domem, jego nadzieją, jego życiem"... Bla bla bla, nie wierzę w takie rzeczy...)
Wierzę w Ciebie _liz, nie zawiedź mnie
Wierzę w Ciebie _liz, nie zawiedź mnie
Zaraz, zaraz, zaraz... A gdzie tam pojawiło się imię Isabel przy postaci Alexa, hę? Nie jest przecież powiedziane, że ta "domniemana miłość od pierwszego wejrzenia" to właśnie panna Evans. O nie, tak prosto nie pójdzie! Powiedziałam, że to nieskomplikowane opowiadanko, ale nie róbmy z tego nudnej bajeczki czy stereotypowej komedii romantycznej. Z drugiej strony nawet jeśli by to była Isabel (czego wcale nie powiedziałam), to zauważmy, że Alex kochał się w nij w serialu nawet jej dobrze nie znając, więc...
No mam nadzieję, że nie zawiodę, chociaż ostrzegałam, że to moje pierwsze kroczki w tej kategorii i możliwe jest potknięcie.
No mam nadzieję, że nie zawiodę, chociaż ostrzegałam, że to moje pierwsze kroczki w tej kategorii i możliwe jest potknięcie.
Dobra dobra, _liz, "Iskry" też były Twoimi pierwszymi Candy kroczkami, a wyszło Ci takie dzieło Ja jako Candy fanka byłam w pełni zadowolona i czekam na kolejne tego typu opowiadanko
Eee... ja przepraszam... Nie Isabell? No no, przejechałam się Zbyt się rozpędziłam, fakt, nie było napisane, że to Is Hmm... No to rozbudziłaś moją ciekawość i chęć przeczytania kolejnej części jeszcze bardziej, teraz muszę zobaczyć, kto jest tą tajemniczą dziewczyną
Eee... ja przepraszam... Nie Isabell? No no, przejechałam się Zbyt się rozpędziłam, fakt, nie było napisane, że to Is Hmm... No to rozbudziłaś moją ciekawość i chęć przeczytania kolejnej części jeszcze bardziej, teraz muszę zobaczyć, kto jest tą tajemniczą dziewczyną
- lizzy_maxia
- Fan
- Posts: 888
- Joined: Fri Jul 25, 2003 10:01 am
- Location: Łódź, my little corner of the world...
- Contact:
No i powoli dotarłam w swojej forumowej podróży do tego...no cóż, CUDA, jak to ujęła Gosiek CUDA, bo:
1) jest o Stargazers, czyli parze, którą lubię bardzo bardzo bardzo (...i jeszcze tak ze 20 razy... )
2) jest zadedykowane mnie! _liz...o rany...Brak. Mi. Słów. Ale coś postaram się z siebie wykrzesać
3) och, _liz (żeby nie było wątpliwości, to będzie odnośnie części pierwszej ). Kiedy przeczytałam, że znów będzie o malowaniu, lekko zmarszczyłam czoło - przecież dopiero co skończyły się "Niewidzialne obrazy"! Jednak grymas ten zniknał wraz z pierwszymi słowami fika. A już scena w galerii!! Podbiła moje serce Nawet jeśli ta tajemnicza nieznajoma nie okaże się być Isabel Właśnie, Isabel - trochę dziwne, że maluje...Ale to, ze obdarzyłaś takimi artystycznymi zdolnościami Michaela w "Obrazach", też było nieco dziwne Mimo to, do Michaela..no nie wiem...jakoś to mi bardzij pasowało niż do Issy...Ale powoli zaczynam i ją widzieć w tej roli
Na koniec (_liz, sama ocenisz, czy to epistoła czy nie ) tradycyjnie dodam, że z niecierpliwością - i dumna jak paw z powodu...patrz punkt drugi - czekam na kolejną część
1) jest o Stargazers, czyli parze, którą lubię bardzo bardzo bardzo (...i jeszcze tak ze 20 razy... )
2) jest zadedykowane mnie! _liz...o rany...Brak. Mi. Słów. Ale coś postaram się z siebie wykrzesać
Dziękuję dziękuję DZIĘKUJĘ bardzo bardzo BARDZO Miło mi, że zdecydowałaś się jednak napisać to opowiadanie...że zrealizowałaś moja prośbę sprzed...czy ja wiem? kilku miesięcy? Nie poganiałam Cię, bo rozumiem, że to było dla Ciebie - autorki fików przede wszystkim polarkowych, czyli pełnych kontrastów - trudne zadanie. Bo też para Alex + Isabel jest parą inną, na swój sposób magiczną. Gwiazdy...kocham gwiazdy i zawsze spoglądam w niebo z tęsknotą (z uśmiechem też)...nie za Obcymi Cywilizacjami jakby się mogło wydawać, tylko za romantycznymi chwilami, których kiedyś chciałabym, właśnie pod rozgwieżdżonym niebem, doświadczyć...Ach, te marzenia Patrzę na nie i jednocześnie widzę Alexa i Is...Często słabo, niewyraźnie...Ale po tym opowiadaniu - tak sądzę - mój wzrok się wyostrzyOpowiadanko dedykuję Lizzy_Maxia. Mam nadzieję, że się nie zawiedziesz i z uśmiechem będziesz spoglądać w gwiazdy.
3) och, _liz (żeby nie było wątpliwości, to będzie odnośnie części pierwszej ). Kiedy przeczytałam, że znów będzie o malowaniu, lekko zmarszczyłam czoło - przecież dopiero co skończyły się "Niewidzialne obrazy"! Jednak grymas ten zniknał wraz z pierwszymi słowami fika. A już scena w galerii!! Podbiła moje serce Nawet jeśli ta tajemnicza nieznajoma nie okaże się być Isabel Właśnie, Isabel - trochę dziwne, że maluje...Ale to, ze obdarzyłaś takimi artystycznymi zdolnościami Michaela w "Obrazach", też było nieco dziwne Mimo to, do Michaela..no nie wiem...jakoś to mi bardzij pasowało niż do Issy...Ale powoli zaczynam i ją widzieć w tej roli
Ja nie wiem czy wierzę. Ale chciałabym...Jeśli czegoś takiego doświadczę, wtedy uwierzę, że jest możliwa "miłość od pierwszego wejrzenia". Ale zgadzam się z Nową - te jesgo słowa...tak banalne i zarazem podniosłe...na nie chyba mimo wszystko za wcześnie. A ton poniższej wypowiedzi pana Whitmana:nowa wrote:Alex chyba trochę przesadza z tą miłością od pierwszego wejrzenia "On czuł, że jej wnętrze jest jego domem, jego nadzieją, jego życiem"... Bla bla bla, nie wierzę w takie rzeczy..
przypomniał mi ton mojego kumpla Napisałam, że na "miłość od pierwszego wejrzenia" jest za wcześnie - ale przecież bohaterowie są już...dorośli. To już nie szesnastolatki mające mleko pod nosem Prawda? Ja takie odniosłam wrażenie. Owszem, są młodzi...Ale już pracują, Alex sprząta, Is wystawia swoje prace w galeriach...No chyba, że wcześnie zaczęli "życie zawodowe" I w zasadzie takie niespodziewane porywy serca mogą zdarzyć się w każdym momencie...Ale mimo to myślę, że Alex zachował się trochę niedojrzale, wypowiadając w myślach te słowa:Uważał się za beznadziejnego. Bo kto normalny zakochuje się w nieznajomej dziewczynie w ciągu ułamka sekundy?
Jezu, ale ja się czepiam! Szczegółów, głupich kilku zdań :/ Wymażcie sobie te moje dywagacje gumką myszkąOn czuł, że jej wnętrze jest jego domem, jego nadzieją, jego życiem.
Na koniec (_liz, sama ocenisz, czy to epistoła czy nie ) tradycyjnie dodam, że z niecierpliwością - i dumna jak paw z powodu...patrz punkt drugi - czekam na kolejną część
Mnie by tam wcale nie ździwiło gdyby się okazało, że Alex zakochał sie w Izabel w tak szybkim tempie, czy w serialu było inaczej ?? To samo tyczy się jego zachowania, nierozumiem zdziwienia niektórych osób .
Pary Isabel&Alex poprostu nie znoszę, ciekawe czy to się zmieni...
Pary Isabel&Alex poprostu nie znoszę, ciekawe czy to się zmieni...
Czytaj między wierszami...
PRZEŚLICZNE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Kiedy czytałam to opowiadanie (dokładniej opis malowania obbrazu) to widziałam go Przepiękny. Zastanawiałam się czy sama malowałas w wyobraźni czy tez widziałas takowy obraz W jedynym nmiejscu: (o siostrze blondynce) myślałm, że to Issy nią jest, ale na szczęście tak nie jest Mam też pytanko Co cię konkretnie natchnęło na "Swiatłocień" ????? I bardziej podstawe pytanko czyli: Co dalej????
Kiedy czytałam to opowiadanie (dokładniej opis malowania obbrazu) to widziałam go Przepiękny. Zastanawiałam się czy sama malowałas w wyobraźni czy tez widziałas takowy obraz W jedynym nmiejscu: (o siostrze blondynce) myślałm, że to Issy nią jest, ale na szczęście tak nie jest Mam też pytanko Co cię konkretnie natchnęło na "Swiatłocień" ????? I bardziej podstawe pytanko czyli: Co dalej????
Spokojnie, spokojnie... Ja lubię kiedy ludzie czepiają się szczególików w moich opowiadaniach, bo wtedy mam pewność, że uwaznie przeczytali i jednak odrobinkę ich to zainteresowało.
nowa - a nie Isabel Chociać bardzo do niej podobna. Przyznam szczerze, że zastosowałam ten chwyt specjalnie Podejrzewałam, że od razu ją uzancie za Issy. A postać ślicznej blondynki po prostu tylko pomoże mi naprowadzić Alexa na pannę Evans.
Lizzy - ja cię chyba ochrzczę mianem mojego ulubionego "epistologa" Zadedykowałam opowiadanko tobie nie tylko ze względu an to, że ty o nie prosiłaś, ale również dlatego, że bardzo mi się kojarzysz z tą parą... nie wiem dlaczego, tak jakoś. Może jest w tobie ta magiczne nutka? Co do malowania - nie chciałam, żeby to było takie jak "Niewidzialne obrazy", ale jednak wizja malującej Isabel mnie nie opuszczała ani na chwilkę. Więc zrobiłam z niej artystkę, która nie szuka w obrazach odzwierciedlenia rzeczywistości (jak to robił Michael), ale malując przelewa na płótno siebie, nie mając o tym pojęcia. A Alex nie nadaje sie nakrytyka, tylko zaskakująco dobrze odczytuje te obrazy, jej obrazy... To jednak bedzie troszke inna sztuka niż w "NO".
aras - mam nadzieję, że polubisz Alexa i Issy Miłośc od pierwszego wejrzenia... hmm... Po pierwsze patrząc na Alexa, można powiedzieć że jest do tego zdolny. Ale teraz z drugiej storny weźcie pod uwagę, że już wam przyznałam, że ta dziewczyna to nie Isabel. W drugiej części ktoś zacznie Alexa uświadamiać, że coś takiego jak miłość od pierwszego wejrzenia jest tylko pustym wyrażeniem, a liczy się coś innego...
Anita - jeju ile pytań Kiedy piszęff wszystkie sceny mam w wyobraźni, łącznie z samym wyrazem twarzy bohaterów w danej chwili. Obraz, który tworzyła Isabel też wykreował mój umysł, nie był to opis żadnego autentycznego dzieła (chociaz kto wie, może gdzieś takie istnieje). Siostra blondynka to nie Isabel, ale też ktoś znany A na "Światłocień" natchnęło mnie konkretnie... yyy... no chyba nic konkretnie. Po prostu szukałam pomysłu na Stargazer i kombinowałam rózne fabuły, aż tu nagle przyszło mi do głowy coś takiego. Żeby nie było, że to opowiadanko bedzie całkowicie słodkie, pogodne itd. to powiem wam, że będzie troszke smutku, bo jedno z bohaterów... a nie powiem! A co dalej? A dalej następna część.
Następną część wkleję w przyszłym tygodniu albo w weekend. Chyba wytrzymacie?
nowa - a nie Isabel Chociać bardzo do niej podobna. Przyznam szczerze, że zastosowałam ten chwyt specjalnie Podejrzewałam, że od razu ją uzancie za Issy. A postać ślicznej blondynki po prostu tylko pomoże mi naprowadzić Alexa na pannę Evans.
Lizzy - ja cię chyba ochrzczę mianem mojego ulubionego "epistologa" Zadedykowałam opowiadanko tobie nie tylko ze względu an to, że ty o nie prosiłaś, ale również dlatego, że bardzo mi się kojarzysz z tą parą... nie wiem dlaczego, tak jakoś. Może jest w tobie ta magiczne nutka? Co do malowania - nie chciałam, żeby to było takie jak "Niewidzialne obrazy", ale jednak wizja malującej Isabel mnie nie opuszczała ani na chwilkę. Więc zrobiłam z niej artystkę, która nie szuka w obrazach odzwierciedlenia rzeczywistości (jak to robił Michael), ale malując przelewa na płótno siebie, nie mając o tym pojęcia. A Alex nie nadaje sie nakrytyka, tylko zaskakująco dobrze odczytuje te obrazy, jej obrazy... To jednak bedzie troszke inna sztuka niż w "NO".
aras - mam nadzieję, że polubisz Alexa i Issy Miłośc od pierwszego wejrzenia... hmm... Po pierwsze patrząc na Alexa, można powiedzieć że jest do tego zdolny. Ale teraz z drugiej storny weźcie pod uwagę, że już wam przyznałam, że ta dziewczyna to nie Isabel. W drugiej części ktoś zacznie Alexa uświadamiać, że coś takiego jak miłość od pierwszego wejrzenia jest tylko pustym wyrażeniem, a liczy się coś innego...
Anita - jeju ile pytań Kiedy piszęff wszystkie sceny mam w wyobraźni, łącznie z samym wyrazem twarzy bohaterów w danej chwili. Obraz, który tworzyła Isabel też wykreował mój umysł, nie był to opis żadnego autentycznego dzieła (chociaz kto wie, może gdzieś takie istnieje). Siostra blondynka to nie Isabel, ale też ktoś znany A na "Światłocień" natchnęło mnie konkretnie... yyy... no chyba nic konkretnie. Po prostu szukałam pomysłu na Stargazer i kombinowałam rózne fabuły, aż tu nagle przyszło mi do głowy coś takiego. Żeby nie było, że to opowiadanko bedzie całkowicie słodkie, pogodne itd. to powiem wam, że będzie troszke smutku, bo jedno z bohaterów... a nie powiem! A co dalej? A dalej następna część.
Następną część wkleję w przyszłym tygodniu albo w weekend. Chyba wytrzymacie?
- lizzy_maxia
- Fan
- Posts: 888
- Joined: Fri Jul 25, 2003 10:01 am
- Location: Łódź, my little corner of the world...
- Contact:
Łeee, ja nie wytrzymam Żartuję. Zawsze wytrzymuję, a czasem nawet przegapiam A, no i moze w tym miejscu...krótka wiadomość dla _liz. Niekiedy, nawet gdy widzę, że jest nowa część czegoś, nie czytam jej, bo czekam na odpowiednią chwilę i nastrój...Niekiedy czytam, ale nie komentuję, bo do komentowania to ja muszę mieć ciszę jak makiem zasiał (wyłączając dżwięki wydobywające z Winampa, bo to mi - nie powiem - nawet pomaga) i bezwględny spokój._liz wrote:Następną część wkleję w przyszłym tygodniu albo w weekend. Chyba wytrzymacie?
Nie "ciekawe". To ma się zmienić Nie pojmuję, jak można ich nie znosić? Alex i Isabel to jedna z najbardziej lubianych par...nie jest niekonwencjonalna, jak Polarki, i wg mnie do niczego u nich nie można się przyczepić...To znaczy można, ale to nie jest nic takiego, co mogłoby być powodem "nieznoszenia" Przypuszczam, ze chodzi Ci Aras, o tę naiwność Alexa...ale nie mam teraz siły, by brać Stargazers w obronęaras wrote:Pary Isabel&Alex poprostu nie znoszę, ciekawe czy to się zmieni...
No proszę, _liz zrobi to za mnie Teraz tym bardziej nie mogę się czekać następnej części! Byłoby ciekawie, gdyby tą osobą okazała się Issy...A potem scenariusz z cyklu: Love born from friendship..._liz wrote:W drugiej części ktoś zacznie Alexa uświadamiać, że coś takiego jak miłość od pierwszego wejrzenia jest tylko pustym wyrażeniem, a liczy się coś innego...
A nie ochrzcisz, bo listów od dłuższego czasu nie piszę (choć wiem, że powinnam do tego wrócić) Pozostały mi tylko komentarze do Twoich opowiadań_liz wrote:Lizzy - ja cię chyba ochrzczę mianem mojego ulubionego "epistologa"
Magiczna nutka? Tylko ciekawe, kogo bardziej...Alexa czy Isabel? Chyba prędzej Alexa - skryta, nieśmiała, zakompleksiona - to cała ja Kojarzę Ci się ze Stargazers...wow, miło słyszeć coś takiego Może powód tkwi w mojej obecnej sygnaturce?_liz wrote:Zadedykowałam opowiadanko tobie nie tylko ze względu an to, że ty o nie prosiłaś, ale również dlatego, że bardzo mi się kojarzysz z tą parą... nie wiem dlaczego, tak jakoś. Może jest w tobie ta magiczne nutka?
PS. Aras, ta kelnerka miała na imię Courtney, a "wnuczka sobowtóra Michaela" to Laurie Dupree.
trafiłaś w dziesiątkę ..., jak widze Alex'a to mnie mdli, on jest taki nudny w tym swoim uwielbieniu dla Isabel, mam wrażenie że się poniża, za życia Isabel nie doceniała go zbytnio i to chyba dlatego jest taki mój stosunek do niego, rozumiem że inni mogą sądzić inaczej ale niestety w moim przypadku jest tak jak jest .Przypuszczam, ze chodzi Ci Aras, o tę naiwność Alexa
Czytaj między wierszami...
- lizzy_maxia
- Fan
- Posts: 888
- Joined: Fri Jul 25, 2003 10:01 am
- Location: Łódź, my little corner of the world...
- Contact:
A mnie się właśnie taki Alex podoba. Skromny, nieśmiało zabiegający o miłość Isabel, sympatyczny, wrażliwy chłopak...Chciałabym takiego poznać w prawdziwym życiu. Bo nie każdy jest przebojowym i pewnym siebie człowiekiem. Ta prostolinijność Alexa wcale nie jest dla mnie nudna! Ale cóż, są osoby, które wolą postaci kontrowersyjne, typowych bad boy'ów (czy to też nie jest już schematyczne?), buntowników w stylu Jamesa Deana i porywy serca, a nie interesuje ich prosta, a przecież jakże piękna miłość przeciętnego chłopaka, który potrafi kochać całym sercem. A że przewidywalna? Nigdy nie mów nigdy, bo...nigdy nic niewiadomo Wrócę jeszcze do miłości od pierwszego wejrzenia - to ryzykowna rzecz, bo w większości przypadków staje się początkiem banalnej love story...i rzadko kiedy udaje się z niej wykreować (w filmach, serialach, książkach) naprawdę wartą uwagi historię. W przypadku Roswell - może odrobinę przesadzono, ale na Boga, to jest serial dla młodzieży Sprawa następna: czy Alex się poniża? A któż z nas, chociaż raz w życiu, nie zrobił czegoś podobnego, nie żebrał o miłość, nie przemknęło mu przez myśl, że zrobiłby wszystko, byleby tylko ta jedna, jedyna, wybrana osoba zwróciła na niego uwagę? No chyba, że mu przesadna duma nie pozwalała Everybody needs somebody to love Isabel - to fakt - Alexa nie doceniała...Inaczej. Doceniła go za późno. Alexa i jego czyste uczucie. I tak to się dzieje - ślepi, przegapiamy to, co ważne, albo orientujemy się zbyt późno...wtedy, kiedy już nic nie można zrobić.
Eh... Wybaczcie, że dopiero dzisiaj zamieszczam kolejną część, ale jakoś nie miałam czasu wcześniej. Na kolejną porcję tego opowiadanka chyba trochę poczekacie, bo niestety zaczyna się rok szkolny i będe miała sporo nauki (niestety )
Co do miłości w tym opowiadaniu - to nie będzie żadna komedia romantyczna ani nic w tym rodzaju, chociaż może na razie to tak wygląda. Jak już powiedziałam, ta dziewczyna to nie Isabel. Alex pozna Issy dopiero teraz. A co będzie dalej... to innym razem
II
Przez kilka dni przychodził do pracy o wiele za wcześnie, mając nadzieję, że spotka dziewczynę, która nie opuszczała jego myśli od tamtego pamiętnego spotkania. Ale nie widział jej już ani razu. Po dłuższych zastanawianiach dochodził do wniosku, że się jej nie dziwi. Bo jaka dziewczyna przy zdrowych zmysłach chciałaby zadawać się ze zwykłym sprzątaczem, w dodatku ani trochę nie przypominającym przystojnego mężczyzny. Chyba jednak bardziej złościł się na samego siebie, że pozwolił się wpuścić własnym uczuciom w taką pułapkę. Ale taką już miał naturę. Ilekroć spotykał śliczną dziewczynę o pięknych oczach, od razu wydawało mu się, że się zakochiwał. „Nie zakochałeś się Alex” siostra z mądrością doświadczonego człowieka powtarzała mu w kółko. W jej mniemaniu miłość polegała na czymś więcej niż zauroczeniu fizycznym. „Powiedziała do ciebie ledwo trzy zdania, a ty twierdzisz, że jest twoją pokrewną duszą. Jesteś popaprany” skomentowała jego opowieść o kobiecie z galerii. Słowa siostry chyba nie za bardzo dotarły do jego świadomości, bo przed oczami wciąż miał tamtą dziewczynę. „Jeśli spotkasz kiedyś dziewczynę, z którą będzie ci się świetnie gadać ale równie dobrze milczeć i przy której poczujesz w żołądku lekkość i mrowienie... wtedy prawdopodobnie będzie to oznaczało, że się zakochałeś” powiedziała, nakładając kolejną warstwę lakieru na paznokcie.
Chłopak tylko tępo przytaknął. On nigdy nie wierzył w żadne motylki w żołądku, znowu jego siostra nienawidziła kiedy ktoś twierdził, że wierzy w miłość od pierwszego wejrzenia. Zwykła wtedy mówić, że miłość jest wtedy gdy chodzisz pod oknem dziewczyny przez dwadzieścia minut, nie mogąc zebrać odwagi by do niej wejść, a nie kiedy w ciągu jednej sekundy masz ochotę mieć z nią dzieci. Alex spojrzał na siostrę. Zastanawiało go czasami skąd ona tyle wie o uczuciach, gdy praktycznie cały czas siedzi w domu. Wychodzi tylko na imprezy, a nie podejrzewał aby na nich można było się tego wszystkiego nauczyć.
Wstał i bez słowa ruszył w kierunku wyjścia. Nim zdołał chwycić klamkę, siostra zdążyła powiedzieć jeszcze sporo „Jeśli nie będziesz mógł od dziewczyny oderwać wzroku, a twój umysł będzie się zastanawiał nad tym jak ma ona na imię a nie nad tym kiedy weźmiecie ślub, wtedy masz szanse na zakochanie się. Takie prawdziwe.”
* * *
Był zaledwie parę kroków od galerii, gdy zauważył stojącą na ulicy karetkę i grupę gapiów. Momentalnie zatrzymał się. Chociaż jego nogi tkwiły w miejscu, mięśnie ciągnęły go w stronę pojazdu. Udało mu się tam dojść, mimo własnych zawrotów głowy. Zawsze bał się lekarzy, pielęgniarek, szpitali i całej reszty medycznego asortymentu. Jego oczy bezradnie usiłowały przebić się przez głowy innych ludzi, żeby dostrzec co się stało. Docierały do niego jedynie drobne szepty „To chyba ta malarka... taka młoda dziewczyna... a taka śliczna”
Nie czekając na nic, ani nie kontrolując własnego ciała, przedarł się przez tłum i wbiegł po schodkach do wnętrza galerii. Oczywiście na progu przywitał go szef z kwaśną miną, wygłaszając kolejne kazanie. Żadne ze słów jednak nie docierało do chłopaka. Łapiąc oddech, wymamrotał jedynie pytanie „Kogo zabrała karetka?”. Mężczyzna na chwilkę zamarł a potem powiedział tak naturalnym tonem, jakby to było normalne wydarzenie „Malarkę”. Przed oczami chłopaka przemieściły się błyskawicznie drobne urywki wieczoru, w którym zatonął w odmęcie barw, a potem w iskrzących oczach dziewczyny, która wydawała się być mu niezwykle bliska. Dziwny niepokój zaczął drażnić koniuszki jego nerwów. „Jaką? Jak wyglądała?” mężczyzna zmarszczył czoło na taki nagły atak pytań. Z wyraźną niechęcią odpowiedział „Wysoka, jasne włosy, jasna cera, młodziutka, bardzo ładna” wypowiadał te słowa jakby recytował listę zakupów. Nie zorientował się nawet, gdy chłopak obrócił się na pięcie i wybiegł. Zbiegał po schodkach jak szalony, potrącając ludzi na chodniku i zapominając łapać oddechu. Coś go pchało w stronę szpitala, w którym prawdopodobnie była dziewczyna. Jednocześnie bardzo dziwne uczucie niepewności zaczęło go spowalniać. On nawet nie wiedział, czy spotkana wtedy dziewczyna była malarką. Poza tym w tej galerii wielu artystów miało swoje wystawy. Musiał się jednak przekonać czy to ona. Musiał ją zobaczyć.
'Cause you know that you're so beautiful and so untouchable
And I want to get in so bad, and I don't know how
No I don't know how
Korytarz szpitalny był zatłoczony. Pomiędzy pacjentami czekającymi na przyjęcie, przemieszczały się zabiegane pielęgniarki i zamyślenie lekarze. Gdzieś tam na samym krańcu korytarza było przejście do skrzydła pooperacyjnego i kolejnych innych miejsc, w których nigdy nie chciał się znaleźć. Dopadł blatu recepcji, gdzie siedziała jakaś niezbyt przyjemna kobieta w niebieskim kitlu. Zmierzyła go surowym wzrokiem. „Um... szukam dziewczyny.” mamrotał Alex. Kobieta zapytała zimno „Nazwisko”. Nazwisko. Ale on nie znał jej nazwiska. On chciał po prostu zobaczyć dziewczynę, która od kilku dni nie opuszczała jego myśli. „Śliczna młoda dziewczyna. Jest malarką. Przywieźli ją przed chwilą”. Recepcjonistka spojrzała na niego jak na wariata i z całą obojętnością, skierowała się do stojącej obok niego kobiety, która oczywiście podała wszystkie dane, które były potrzebne do zlokalizowania pacjenta. Pozostało mu tylko jedno... Ostrożnie, powolnym krokiem starał się przemieścić pomiędzy tłumem ludzi. Pchnął szklane drzwi, które otwierały korytarz z salami, w których leżeli pacjenci. Teraz tylko musiał znaleźć ją. Tylko jak, skoro nie znał nawet jej imienia. Otwierał po chichu wszystkie kolejne drzwi, zaglądając do wnętrza sal i szukając swojej zguby.
Zbliżał się już do końca korytarza, gdy usłyszał za sobą kroki. Obrócił się i z przerażeniem spojrzał na dwóch lekarzy, który szli tuż za pielęgniarzem, prowadzącym... Alex nie potrafił tego nazwać. Dla niego było to zwykłe łóżko na kółkach, na którym zawsze przewożono pacjentów. Szybko otworzył najbliższe drzwi, udając, ze wchodzi do środka w odwiedziny. Lekarze nawet nie zwrócili na niego uwagi. Za to jego umysł, który nieustannie szukał z rozpaczą najmniejszego śladu dziewczyny, wychwycił błyskawicznie urywki rozmowy „Musi bardziej uważać. Najmniejszy uraz może ją doprowadzić do śmierci... Podałem jej krioprecypitat. Na szczęście na czas ją dowieźli.” mówił jeden z lekarzy. „Właściwie co się stało?” zapytał drugi mężczyzna „Przecież jest malarką, chyba nie skaleczyła się pędzlem...” To zdanie przykuło uwagę Alexa, który zatrzymał się w pół kroku pomiędzy drzwiami a korytarzem. Kątem oka uchwycił salę, do której właśnie wwieziono dziewczynę. Odczekał.
* * *
Dziewczyna rozejrzała się uważnie. Światło padało tak, jak powinno. Wszystko wyglądało na idealnie rozmieszczone. Prawie wszystko... Ciągle nie odpowiadał jej sposób w jaki powieszono podłużną taflę szkła, na której widniały barwne fale, przypominające zorzę. Jęknęła. Jej cykl malowideł na szkle, pod tytułem „Noc polarna” zajął jej mnóstwo czasu w wykonaniu, a gdy już uzyskała upragniony efekt, ktoś chciał to popsuć przez nieodpowiednie umieszczenie tego w galerii. Pod tym względem była perfekcjonistką. Lubiła, gdy wszystko było poukładane i zapięte na ostatni guzik. Czasami jej przyjaciółka mawiała, że ona sama jest idealna w każdym szczególe swojego ciała i duszy. Nie lubiła takiego postrzegania jej. Wiele osób traktowało ją niczym księżniczkę, czasami nazywali ją nawet Lodową Księżniczką, bo nigdy nie pozwalała się nikomu do siebie zbliżyć, trzymała ludzi na dystans. A ona po prostu bała się wpuścić innych do swojego życia, bo gdyby poznali prawdę, mogliby uciec.
Jęknęła. Podeszła do szklanego dzieła i delikatnie ujęła jego brzegi. Chciała je przesunąć tam, gdzie było mniej światła i tliły się tylko niebieskie lampki, które wieczorem miały rozświetlić całą salę na wernisaż. Jednak uparte szkło ani drgnęło. Westchnęła i szarpnęła trochę mocniej.
Trzask i brzęk rozległy się w całej sali, a ona poczuła tylko ciepło na swojej ręce. Spojrzała na prawe przedramię. Jej jasna, prawie przeźroczysta skóra przypominała teraz biały krem oblany polewą truskawkową lub ogromną masą ketchupu.
Krew.
Szybko uniosła dłoń, aby krew nie spływała w dół. Zerwała z szyi apaszkę, próbując nią podwiązać tętnicę. Przyjrzała się uważnie ranom. Kilka dość głębokich rozcięć. Słabymi, chwiejnymi krokami dotarła do drzwi. Otworzyła je i ledwie wyszeptała do stojącej w korytarzu kobiety „Proszę wezwać pogotowie”. Nagle zrobiło jej się niezwykle słabo, przed oczami pojawiły się czarne plamki, błyskawicznie rozmazując obraz rzeczywistości. Poczuła jak jej ciało ugina się, a umysł odpływa daleko.
* * *
Lekarze odeszli. Chłopak rozejrzał się niepewnie, poczym podszedł do drzwi, za którymi przed chwilą zniknęła dziewczyna. Malarka. Młoda. Nie było mowy o pomyłce. To na pewno była ona. Wyciągnął dłoń, żeby chwycić za klamkę. I zastygł. Dopiero teraz dotarły do niego racjonalne myśli. Po co tu przyszedł? Kim on właściwie dla niej jest? Nawet nie jest jej znajomym. Nie zna jej imienia. Nie wiedział o niej nic. Zaskakująco szybko zniknęły też uczucia, które do tej pory go tu ciągnęły. Jednak powoli otworzył drzwi. Leżała koło okna, a jasne promienie padały prosto na jej twarz. Jasne włosy rozsypane były na poduszce, a na pościeli widniała delikatna, smukła dłoń. Poczuł się lepiej. To jednak była ona. Ta sama. Wykonał już pewniejszy krok do przodu. Był coraz bliżej łóżka. Przeszedł obok, zatrzymując się przy oknie. Wbił wzrok w przeciwny budynek, który było widać przez zabrudzoną szybę. „Wreszcie cię znalazłem” wyszeptał jakby sam do siebie i wykonał spokojny obrót o sto osiemdziesiąt stopni.
Zamarł.
Gęsta kaskada złocistych włosów na poduszce, jasna skóra, o alabastrowym odcieniu, piękne rysy, rozchylone miękkie usta... Ale to nie była ona. To nie była dziewczyna, która spotkał w galerii. Z rezygnacją oparł się o parapet. Powinien się cieszyć, że to nie ona, że jej nic nie jest, jednak wciąż czuł rozżalenie. Podświadomie wiedział, że tamtej już nigdy nie spotka. Chciał już wyjść, gdy jego wzrok mimowolnie przesunął się na śpiącą dziewczynę. Przechylił nieco głowę. Musiał przyznać, że była bardzo ładna. Klasyczna uroda. I z każdą kolejną sekundą, w której na nią patrzył, coraz bardziej tonął w jej osobie, nie mogąc się oderwać. Wyglądała jak najdelikatniejsza z róż, położona na białym marmurze i skąpana w złocistym świetle dnia. Wydawało mu się przez chwilkę, że patrzy na obraz. I widział w tym portrecie tę samą głębię, którą dostrzegł wtedy, wpatrując się w „Zachód słońca”. Spokój, melancholia i pozorna nuda, kryły w sobie burzę emocji. Czuł bijące od niej życie, takie samo, jakie odkrył w palecie barw autora tamtego obrazu. Alex pomyślał sobie nawet, że gdyby znał tamtego malarza to szybko by do niego zadzwonił, żeby ten mógł uchwycić to co tkwiło w tej dziewczynie. „Ciekawe jak ma na imię” szepnął cicho, nie odrywając wzroku od niej.
„Jeśli nie będziesz mógł od dziewczyny oderwać wzroku, a twój umysł będzie się zastanawiał nad tym jak ma ona na imię a nie nad tym kiedy weźmiecie ślub, wtedy masz szanse na zakochanie się. Takie prawdziwe.”
Słowa siostry przebiły się przez jego rozmarzone i uśpione myśli. Nie mógł oderwać wzroku od śpiącej dziewczyny, ale nie czuł tego, co czuł przy tamtej. Teraz był bardziej pochłonięty tym, co tkwi w środku jasnowłosej malarki. Na chwilę nawet zapomniał, że szukał tu zupełnie innej osoby. Drzwi się otworzyły i do środka weszła jakaś drobna brunetka. Nawet na niego nie spojrzała, tylko od razu wylądowała przy łóżku śpiącej dziewczyny. Dopiero po chwili zareagowała na obecność chłopaka. „Jesteś znajomym Isabel?” zapytała z lekkim uśmiechem. „Isabel” powtórzył miękko jej imię. I wtedy szmer odwrócił jego uwagę. Dziewczyna budziła się. Delikatnie jęknęła i usiłowała otworzyć oczy. Alex zerwał się z miejsca i wyszedł, nim którakolwiek z nich zdążyła zareagować. Idąc korytarzem, wciąż mamrotał jej imię. Ale gdy tylko wyszedł poza teren szpitala myśli o dziewczynie szybko odpłynęły.
c.d.n.
Krioprecypitat – substancja wyizolowana z roztworu przez obniżenie temperatury. W ten sposób otrzymuje się czynnik VIII krzepnięcia (antyhemofilowy). Zatrzymuje krwawienie przy afibrynogenemii i hemofilii A.
Afibrynogenemia – o tym będzie w kolejnych częściach i wyjaśnione „ludzkim” językiem; więc spokojnie
Co do miłości w tym opowiadaniu - to nie będzie żadna komedia romantyczna ani nic w tym rodzaju, chociaż może na razie to tak wygląda. Jak już powiedziałam, ta dziewczyna to nie Isabel. Alex pozna Issy dopiero teraz. A co będzie dalej... to innym razem
II
Przez kilka dni przychodził do pracy o wiele za wcześnie, mając nadzieję, że spotka dziewczynę, która nie opuszczała jego myśli od tamtego pamiętnego spotkania. Ale nie widział jej już ani razu. Po dłuższych zastanawianiach dochodził do wniosku, że się jej nie dziwi. Bo jaka dziewczyna przy zdrowych zmysłach chciałaby zadawać się ze zwykłym sprzątaczem, w dodatku ani trochę nie przypominającym przystojnego mężczyzny. Chyba jednak bardziej złościł się na samego siebie, że pozwolił się wpuścić własnym uczuciom w taką pułapkę. Ale taką już miał naturę. Ilekroć spotykał śliczną dziewczynę o pięknych oczach, od razu wydawało mu się, że się zakochiwał. „Nie zakochałeś się Alex” siostra z mądrością doświadczonego człowieka powtarzała mu w kółko. W jej mniemaniu miłość polegała na czymś więcej niż zauroczeniu fizycznym. „Powiedziała do ciebie ledwo trzy zdania, a ty twierdzisz, że jest twoją pokrewną duszą. Jesteś popaprany” skomentowała jego opowieść o kobiecie z galerii. Słowa siostry chyba nie za bardzo dotarły do jego świadomości, bo przed oczami wciąż miał tamtą dziewczynę. „Jeśli spotkasz kiedyś dziewczynę, z którą będzie ci się świetnie gadać ale równie dobrze milczeć i przy której poczujesz w żołądku lekkość i mrowienie... wtedy prawdopodobnie będzie to oznaczało, że się zakochałeś” powiedziała, nakładając kolejną warstwę lakieru na paznokcie.
Chłopak tylko tępo przytaknął. On nigdy nie wierzył w żadne motylki w żołądku, znowu jego siostra nienawidziła kiedy ktoś twierdził, że wierzy w miłość od pierwszego wejrzenia. Zwykła wtedy mówić, że miłość jest wtedy gdy chodzisz pod oknem dziewczyny przez dwadzieścia minut, nie mogąc zebrać odwagi by do niej wejść, a nie kiedy w ciągu jednej sekundy masz ochotę mieć z nią dzieci. Alex spojrzał na siostrę. Zastanawiało go czasami skąd ona tyle wie o uczuciach, gdy praktycznie cały czas siedzi w domu. Wychodzi tylko na imprezy, a nie podejrzewał aby na nich można było się tego wszystkiego nauczyć.
Wstał i bez słowa ruszył w kierunku wyjścia. Nim zdołał chwycić klamkę, siostra zdążyła powiedzieć jeszcze sporo „Jeśli nie będziesz mógł od dziewczyny oderwać wzroku, a twój umysł będzie się zastanawiał nad tym jak ma ona na imię a nie nad tym kiedy weźmiecie ślub, wtedy masz szanse na zakochanie się. Takie prawdziwe.”
* * *
Był zaledwie parę kroków od galerii, gdy zauważył stojącą na ulicy karetkę i grupę gapiów. Momentalnie zatrzymał się. Chociaż jego nogi tkwiły w miejscu, mięśnie ciągnęły go w stronę pojazdu. Udało mu się tam dojść, mimo własnych zawrotów głowy. Zawsze bał się lekarzy, pielęgniarek, szpitali i całej reszty medycznego asortymentu. Jego oczy bezradnie usiłowały przebić się przez głowy innych ludzi, żeby dostrzec co się stało. Docierały do niego jedynie drobne szepty „To chyba ta malarka... taka młoda dziewczyna... a taka śliczna”
Nie czekając na nic, ani nie kontrolując własnego ciała, przedarł się przez tłum i wbiegł po schodkach do wnętrza galerii. Oczywiście na progu przywitał go szef z kwaśną miną, wygłaszając kolejne kazanie. Żadne ze słów jednak nie docierało do chłopaka. Łapiąc oddech, wymamrotał jedynie pytanie „Kogo zabrała karetka?”. Mężczyzna na chwilkę zamarł a potem powiedział tak naturalnym tonem, jakby to było normalne wydarzenie „Malarkę”. Przed oczami chłopaka przemieściły się błyskawicznie drobne urywki wieczoru, w którym zatonął w odmęcie barw, a potem w iskrzących oczach dziewczyny, która wydawała się być mu niezwykle bliska. Dziwny niepokój zaczął drażnić koniuszki jego nerwów. „Jaką? Jak wyglądała?” mężczyzna zmarszczył czoło na taki nagły atak pytań. Z wyraźną niechęcią odpowiedział „Wysoka, jasne włosy, jasna cera, młodziutka, bardzo ładna” wypowiadał te słowa jakby recytował listę zakupów. Nie zorientował się nawet, gdy chłopak obrócił się na pięcie i wybiegł. Zbiegał po schodkach jak szalony, potrącając ludzi na chodniku i zapominając łapać oddechu. Coś go pchało w stronę szpitala, w którym prawdopodobnie była dziewczyna. Jednocześnie bardzo dziwne uczucie niepewności zaczęło go spowalniać. On nawet nie wiedział, czy spotkana wtedy dziewczyna była malarką. Poza tym w tej galerii wielu artystów miało swoje wystawy. Musiał się jednak przekonać czy to ona. Musiał ją zobaczyć.
'Cause you know that you're so beautiful and so untouchable
And I want to get in so bad, and I don't know how
No I don't know how
Korytarz szpitalny był zatłoczony. Pomiędzy pacjentami czekającymi na przyjęcie, przemieszczały się zabiegane pielęgniarki i zamyślenie lekarze. Gdzieś tam na samym krańcu korytarza było przejście do skrzydła pooperacyjnego i kolejnych innych miejsc, w których nigdy nie chciał się znaleźć. Dopadł blatu recepcji, gdzie siedziała jakaś niezbyt przyjemna kobieta w niebieskim kitlu. Zmierzyła go surowym wzrokiem. „Um... szukam dziewczyny.” mamrotał Alex. Kobieta zapytała zimno „Nazwisko”. Nazwisko. Ale on nie znał jej nazwiska. On chciał po prostu zobaczyć dziewczynę, która od kilku dni nie opuszczała jego myśli. „Śliczna młoda dziewczyna. Jest malarką. Przywieźli ją przed chwilą”. Recepcjonistka spojrzała na niego jak na wariata i z całą obojętnością, skierowała się do stojącej obok niego kobiety, która oczywiście podała wszystkie dane, które były potrzebne do zlokalizowania pacjenta. Pozostało mu tylko jedno... Ostrożnie, powolnym krokiem starał się przemieścić pomiędzy tłumem ludzi. Pchnął szklane drzwi, które otwierały korytarz z salami, w których leżeli pacjenci. Teraz tylko musiał znaleźć ją. Tylko jak, skoro nie znał nawet jej imienia. Otwierał po chichu wszystkie kolejne drzwi, zaglądając do wnętrza sal i szukając swojej zguby.
Zbliżał się już do końca korytarza, gdy usłyszał za sobą kroki. Obrócił się i z przerażeniem spojrzał na dwóch lekarzy, który szli tuż za pielęgniarzem, prowadzącym... Alex nie potrafił tego nazwać. Dla niego było to zwykłe łóżko na kółkach, na którym zawsze przewożono pacjentów. Szybko otworzył najbliższe drzwi, udając, ze wchodzi do środka w odwiedziny. Lekarze nawet nie zwrócili na niego uwagi. Za to jego umysł, który nieustannie szukał z rozpaczą najmniejszego śladu dziewczyny, wychwycił błyskawicznie urywki rozmowy „Musi bardziej uważać. Najmniejszy uraz może ją doprowadzić do śmierci... Podałem jej krioprecypitat. Na szczęście na czas ją dowieźli.” mówił jeden z lekarzy. „Właściwie co się stało?” zapytał drugi mężczyzna „Przecież jest malarką, chyba nie skaleczyła się pędzlem...” To zdanie przykuło uwagę Alexa, który zatrzymał się w pół kroku pomiędzy drzwiami a korytarzem. Kątem oka uchwycił salę, do której właśnie wwieziono dziewczynę. Odczekał.
* * *
Dziewczyna rozejrzała się uważnie. Światło padało tak, jak powinno. Wszystko wyglądało na idealnie rozmieszczone. Prawie wszystko... Ciągle nie odpowiadał jej sposób w jaki powieszono podłużną taflę szkła, na której widniały barwne fale, przypominające zorzę. Jęknęła. Jej cykl malowideł na szkle, pod tytułem „Noc polarna” zajął jej mnóstwo czasu w wykonaniu, a gdy już uzyskała upragniony efekt, ktoś chciał to popsuć przez nieodpowiednie umieszczenie tego w galerii. Pod tym względem była perfekcjonistką. Lubiła, gdy wszystko było poukładane i zapięte na ostatni guzik. Czasami jej przyjaciółka mawiała, że ona sama jest idealna w każdym szczególe swojego ciała i duszy. Nie lubiła takiego postrzegania jej. Wiele osób traktowało ją niczym księżniczkę, czasami nazywali ją nawet Lodową Księżniczką, bo nigdy nie pozwalała się nikomu do siebie zbliżyć, trzymała ludzi na dystans. A ona po prostu bała się wpuścić innych do swojego życia, bo gdyby poznali prawdę, mogliby uciec.
Jęknęła. Podeszła do szklanego dzieła i delikatnie ujęła jego brzegi. Chciała je przesunąć tam, gdzie było mniej światła i tliły się tylko niebieskie lampki, które wieczorem miały rozświetlić całą salę na wernisaż. Jednak uparte szkło ani drgnęło. Westchnęła i szarpnęła trochę mocniej.
Trzask i brzęk rozległy się w całej sali, a ona poczuła tylko ciepło na swojej ręce. Spojrzała na prawe przedramię. Jej jasna, prawie przeźroczysta skóra przypominała teraz biały krem oblany polewą truskawkową lub ogromną masą ketchupu.
Krew.
Szybko uniosła dłoń, aby krew nie spływała w dół. Zerwała z szyi apaszkę, próbując nią podwiązać tętnicę. Przyjrzała się uważnie ranom. Kilka dość głębokich rozcięć. Słabymi, chwiejnymi krokami dotarła do drzwi. Otworzyła je i ledwie wyszeptała do stojącej w korytarzu kobiety „Proszę wezwać pogotowie”. Nagle zrobiło jej się niezwykle słabo, przed oczami pojawiły się czarne plamki, błyskawicznie rozmazując obraz rzeczywistości. Poczuła jak jej ciało ugina się, a umysł odpływa daleko.
* * *
Lekarze odeszli. Chłopak rozejrzał się niepewnie, poczym podszedł do drzwi, za którymi przed chwilą zniknęła dziewczyna. Malarka. Młoda. Nie było mowy o pomyłce. To na pewno była ona. Wyciągnął dłoń, żeby chwycić za klamkę. I zastygł. Dopiero teraz dotarły do niego racjonalne myśli. Po co tu przyszedł? Kim on właściwie dla niej jest? Nawet nie jest jej znajomym. Nie zna jej imienia. Nie wiedział o niej nic. Zaskakująco szybko zniknęły też uczucia, które do tej pory go tu ciągnęły. Jednak powoli otworzył drzwi. Leżała koło okna, a jasne promienie padały prosto na jej twarz. Jasne włosy rozsypane były na poduszce, a na pościeli widniała delikatna, smukła dłoń. Poczuł się lepiej. To jednak była ona. Ta sama. Wykonał już pewniejszy krok do przodu. Był coraz bliżej łóżka. Przeszedł obok, zatrzymując się przy oknie. Wbił wzrok w przeciwny budynek, który było widać przez zabrudzoną szybę. „Wreszcie cię znalazłem” wyszeptał jakby sam do siebie i wykonał spokojny obrót o sto osiemdziesiąt stopni.
Zamarł.
Gęsta kaskada złocistych włosów na poduszce, jasna skóra, o alabastrowym odcieniu, piękne rysy, rozchylone miękkie usta... Ale to nie była ona. To nie była dziewczyna, która spotkał w galerii. Z rezygnacją oparł się o parapet. Powinien się cieszyć, że to nie ona, że jej nic nie jest, jednak wciąż czuł rozżalenie. Podświadomie wiedział, że tamtej już nigdy nie spotka. Chciał już wyjść, gdy jego wzrok mimowolnie przesunął się na śpiącą dziewczynę. Przechylił nieco głowę. Musiał przyznać, że była bardzo ładna. Klasyczna uroda. I z każdą kolejną sekundą, w której na nią patrzył, coraz bardziej tonął w jej osobie, nie mogąc się oderwać. Wyglądała jak najdelikatniejsza z róż, położona na białym marmurze i skąpana w złocistym świetle dnia. Wydawało mu się przez chwilkę, że patrzy na obraz. I widział w tym portrecie tę samą głębię, którą dostrzegł wtedy, wpatrując się w „Zachód słońca”. Spokój, melancholia i pozorna nuda, kryły w sobie burzę emocji. Czuł bijące od niej życie, takie samo, jakie odkrył w palecie barw autora tamtego obrazu. Alex pomyślał sobie nawet, że gdyby znał tamtego malarza to szybko by do niego zadzwonił, żeby ten mógł uchwycić to co tkwiło w tej dziewczynie. „Ciekawe jak ma na imię” szepnął cicho, nie odrywając wzroku od niej.
„Jeśli nie będziesz mógł od dziewczyny oderwać wzroku, a twój umysł będzie się zastanawiał nad tym jak ma ona na imię a nie nad tym kiedy weźmiecie ślub, wtedy masz szanse na zakochanie się. Takie prawdziwe.”
Słowa siostry przebiły się przez jego rozmarzone i uśpione myśli. Nie mógł oderwać wzroku od śpiącej dziewczyny, ale nie czuł tego, co czuł przy tamtej. Teraz był bardziej pochłonięty tym, co tkwi w środku jasnowłosej malarki. Na chwilę nawet zapomniał, że szukał tu zupełnie innej osoby. Drzwi się otworzyły i do środka weszła jakaś drobna brunetka. Nawet na niego nie spojrzała, tylko od razu wylądowała przy łóżku śpiącej dziewczyny. Dopiero po chwili zareagowała na obecność chłopaka. „Jesteś znajomym Isabel?” zapytała z lekkim uśmiechem. „Isabel” powtórzył miękko jej imię. I wtedy szmer odwrócił jego uwagę. Dziewczyna budziła się. Delikatnie jęknęła i usiłowała otworzyć oczy. Alex zerwał się z miejsca i wyszedł, nim którakolwiek z nich zdążyła zareagować. Idąc korytarzem, wciąż mamrotał jej imię. Ale gdy tylko wyszedł poza teren szpitala myśli o dziewczynie szybko odpłynęły.
c.d.n.
Krioprecypitat – substancja wyizolowana z roztworu przez obniżenie temperatury. W ten sposób otrzymuje się czynnik VIII krzepnięcia (antyhemofilowy). Zatrzymuje krwawienie przy afibrynogenemii i hemofilii A.
Afibrynogenemia – o tym będzie w kolejnych częściach i wyjaśnione „ludzkim” językiem; więc spokojnie
- lizzy_maxia
- Fan
- Posts: 888
- Joined: Fri Jul 25, 2003 10:01 am
- Location: Łódź, my little corner of the world...
- Contact:
Mądrą Alex ma siostrę, mądrą Ehhh, gdyby tak każdy facet miał taką siostrę, która potrafiłaby wytłumaczyć mu czym jest miłość Jeżeli Alex "zakochiwał się" w każdej ślicznej napotkanej dziewczynie, to za przeproszeniem, niedojrzały z niego gość Dobrze, że ktoś (czytaj: Na Razie Bezimienna Siostra) wreszcie przemówiła mu do rozumu.
Owa nieznajoma zupełnie nieświadomie przyczyniła się do tego, że Alex natrafił na Isabel. Ja myślałam raczej, że zostaną sobie przedstawieni...Ale cóż, takie rozwiązanie (Whitman błądzący po miejskim szpitalu - jak to określiłaś - "w poszukiwaniu swojej zguby") jest chyba bardziej niezwykłe i romantyczne
Owa nieznajoma zupełnie nieświadomie przyczyniła się do tego, że Alex natrafił na Isabel. Ja myślałam raczej, że zostaną sobie przedstawieni...Ale cóż, takie rozwiązanie (Whitman błądzący po miejskim szpitalu - jak to określiłaś - "w poszukiwaniu swojej zguby") jest chyba bardziej niezwykłe i romantyczne
Musi bardziej uważać. Najmniejszy uraz może ją doprowadzić do śmierci
Aha, widzę, że szykuje się jakieś (dziedziczne? hemofilia jest dziedziczna, a afibrynogenemia, to nie wiem) choróbsko...Biedna IssyAfibrynogenemia – o tym będzie w kolejnych częściach i wyjaśnione „ludzkim” językiem; więc spokojnie
Uciec? Przypuszczam, że z powodu choroby , bo wprowadzenie do tego opo kosmicznego wątku (proszę, nie!) narobiłoby mnóstwo niepotrzebnego zamieszania. Nie dziwię się takiemu stosunkowi Is do innych. Wiele osób, będących w podobnej sytuacji (choroba), tak postępuje, gdyż boi się odtrącenia. To smutne, bo zazwyczaj nie bierze się to "od tak", z wnętrza danej osoby, ale ma swoje źródło w innych...Zawikłałam, a chodziło mi o to, że ludzie są niekiedy okrutni i jedna maleńka uwaga może zranić do żywego. Więc niekoniecznie ta pozorna niechęć i obojętność chorej osoby bierze się z jej sposobu bycia, ale z przykrych doświadczeń.Wiele osób traktowało ją niczym księżniczkę, czasami nazywali ją nawet Lodową Księżniczką, bo nigdy nie pozwalała się nikomu do siebie zbliżyć, trzymała ludzi na dystans. A ona po prostu bała się wpuścić innych do swojego życia, bo gdyby poznali prawdę, mogliby uciec.
- lizzy_maxia
- Fan
- Posts: 888
- Joined: Fri Jul 25, 2003 10:01 am
- Location: Łódź, my little corner of the world...
- Contact:
Powiem tylko tyle, ze to opowiadanie jest naprawde super.
Osobiście nie znossze czytać opisów, ale te są tak wciągające, że oczu nie można oderwać
Opis Isabel, gdy patrzył na nią Alex jest takie poetyckie, że aż miałam łezkę w oku....powaga
Bede to czytać :] choć w odstępach czasowych, bo muszę mieć nastruj...ale bede
PS: Banerek zaj*** ... dlaczego ja takich nie umiem ;(
Osobiście nie znossze czytać opisów, ale te są tak wciągające, że oczu nie można oderwać
Opis Isabel, gdy patrzył na nią Alex jest takie poetyckie, że aż miałam łezkę w oku....powaga
Bede to czytać :] choć w odstępach czasowych, bo muszę mieć nastruj...ale bede
PS: Banerek zaj*** ... dlaczego ja takich nie umiem ;(
Przede wszystkim dziękuję Lizzy za banerek. Cóż, rzeczywiście bardzo krwisty, ale podoba mi się. Po obecnie dodanych rozdziałach rzeczywiście pasuje idealnie, ale po kolejnych (które muszę najpierw napisać) chyba będziesz musiała wykonać nowy banerek
No właśnie. A takie "przedstawianie sobie" jest tradycyjne i typowe. Mnie samej by to nie odpowiadało, więc wymyśliłam coś takiego. Możliwe, że tajemnicza dziewczyna, której szukał Alex jeszcze się pojawi, ale jak wtedy na nią będzie patrzył Whitman, tego jeszcze nie wiem...Ja myślałam raczej, że zostaną sobie przedstawieni...Ale cóż, takie rozwiązanie (Whitman błądzący po miejskim szpitalu - jak to określiłaś - "w poszukiwaniu swojej zguby") jest chyba bardziej niezwykłe i romantyczne
Boże broń! Miałabym tutaj wprowadzać wątek kosmiczny?! A w życiu! Ucieczka i izolacja Isabel jest spowodowana tylko i wyłącznie chorobą i przykrymi doświadczeniami. Ale o tym też w kolejnych częściach.Uciec? Przypuszczam, że z powodu choroby , bo wprowadzenie do tego opo kosmicznego wątku (proszę, nie!) narobiłoby mnóstwo niepotrzebnego zamieszania
Będziesz to czytać w odstępach czasowych, bo tak będę zamieszczać kolejne części Kto wie kiedy pojawi się kolejna. Ja sama nie wiem czy jeszcze we wrześniu...Bede to czytać :] choć w odstępach czasowych, bo muszę mieć nastruj
Who is online
Users browsing this forum: Google [Bot] and 95 guests