A ja naliczyłam 58. Wiesz może _liz czy opowiadanie jest skończone. Czy Erosion jest ostatnim rozdziałem
No tak. Zapomniałam policzyć Trylogię pmiędzy Pierwszą a Drugą serią Polar Novel... Z tego co wiem, kończy się jak na razie na Erosion, ale może uda się namówić autorkę na ciąg dalszy, bo jak dla mnie to kończy się ni w pięć ni w dziewięć.
A oto część kolejna:
XIII
"Że co?"
Westchnęła i potrząsnęła głową. "Zgłosiła mnie do konkursu. Radiowego konkursu -"
"Na randkę?" chciałem zabić Marię. Nie pierwszy raz zresztą.
"- taa... i ja -" zadrżała, wbiła wzrok w podłogę i lekko się uśmiechnęła "I wygrałam."
Przewróciłem oczami. "Musiała się wściec, kiedy powiedziałaś, że nie idziesz."
Spojrzała na mnie, rozchylając usta. Zamrugała. "Nie idę?" zapytała
"A co, chyba nie myślisz, żeby iść?"
"Nie, nie," powiedziała, wzruszając ramionami "To znaczy, jeśli nie chcesz żebym szła..."
Jeśli nie chcesz, żebym szła – "Usiłujesz mną manipulować?" zapytałem wstając z łóżka
"Nie!" przygryzła wargę i otuliła się własnymi ramionami. "Ja tylko – no wiesz, jeśli nie chcesz żebym poszła, to nie pójdę."
To była zwykła drobnostka. Po prostu chciała usłyszeć, że nie chcę, żeby tam szła.
Powinna to wiedzieć od razu.
Przypomniałem sobie Maxa. ...Ona pojawia się w zwolnionym tempie...
To była tylko kwestia czasu.
"Jeśli chcesz iść, to idź" powiedziałem, wpatrując się w nią "Mnie to nie przeszkadza."
Była zaskoczona i jednocześnie zawiedziona. "W porządku" mruknęła "Więc idę"
Potrząsnąłem głową i prychnąłem. "Wszystkojedno" machnąłem ręką.
Obróciłem się do niej plecami i podszedłem do okna. "Na razie."
Błyskawicznie znalazłem się w dole uliczki, nim zdołała mnie powstrzymać.
'Tak powinno być', pomyślałem, idąc samotnie uliczką. 'Tak jest lepiej'.
Sam. Bez wpływów innych i manipulacji. Bez problemów. Z nikim za blisko.
To nie było dobre, ale było już znajome. Pozwalało się skupić.
'Tak. Definitywnie lepiej'.
Poczułem zbliżającą się prawdę, która zaczęła mnie gonić. Ja zacząłem biec,.
* * *
"No dobra, posłuchaj. Wiemy, że malowidła w jaskini to mapa."
"Michael, niczego nie wiemy" Max powiedział
"Wiem to, ok? To znaczy, doskonale to czułem w tej haluzynacji."
Tej samej, w której pojawiła się Liz. Zamknij się, Guerin. Koncentracja.
"Halucynacja jest tu kluczowym słowem" mruknął Max
"Pozwól mu mówić, Max," Isabel wtrąciła "Co się z tobą dzisiaj dzieje?"
"Po co angażować się w coś, co i tak się nie uda?"
Wyżywał się na mnie i myślał o Liz. Żałosne.
'Tak, jakbyś ty robił inaczej, Guerin.'
"Nie wciągaj w to swoich osobistych problemów" warknąłem
"Mówię o twoich bezsensownych poszukiwaniach. Próbować odnaleźć kogoś, kto by mógł nas zranić, o ile w ogóle byśmy go znaleźli."
"Czwart kosmita nie jest zabójcą, jest jednym z nas" powiedziałem
"Słyszałeś jak Hubble mówił o tamtych ofiarach -"
"Nie, słyszałem świra" powiedziałem i skierowałem się do
Isabel "Powiedz mu. Powiedz mu, że musimy znaleźć tego mężczyznę"
Nie powiedziała ani słowa. Znów musiałem robić wszystko sam. Sam.
Jak zwykle.
"W porządku" powiedziałem, wstając. Kafeteria przyprawiła mnie o ból głowy. Jacyś ludzie porozstawiali mikrofony i kręcili się wokół Liz.
"Siedźcie tu sobie ze swoimi wiśniowymi colami i szkolnymi fantazjami. Ja
go znajdę."
* * *
Isabel wyglądała na zaskoczoną, widząc mnie.
"Chyba to rozgryzłem. Wydaje mi się, że umiem odczytać mapę"
powiedziałem, wskazując na jej okno. "Chodź pokażę ci."
"Ale co z koncertem? Alex załatwił nam bilety..."
Ona też – "Cóż, albo koncert albo odkrycie skąd pochodzimy."
"A co z Maxem?"
"Co z Maxem? O ile pamiętam, on nie wydawał się być zainteresowany."
"On się po prostu martwi, Michael," powiedziała "Martwi się o ciebie."
"Taa, słuchaj, jedyny ojciec jakiego potrzebuję to ten, którego szukamy" obróciłem się "Idziemy."
* * *
"Chyba jesteśmy najbliżej biblioteki niż kiedykolwiek byłeś, Michael," Isabel syknęła
Zignorowałem ją. "To jest tu na mapie. Spójrz" wskazałem na papier
"Tę konstelację widziałem we śnie. To Baran. A to" wskazałem kolejną
pozycję "Symbol, który Nasedo zostawił w jaskini. Jeśli weźmiesz mapę i rozmieścisz wszystko dokładnie, reszta symboli wskaże drogę. A ten jeden jest dokładnie tu, przy bibliotece."
"Skąd wiedziałeś jak to wszystko zrobić, Michael?" szepnęła
'Nie wiem'. "Po prostu wiedziałem," mruknąłem składając papier
"Chyba nie powinniśmy tego robić."
"Isabel," starałem się hamować swoją złość i frustrację "Wysłał nam sygnał. Musimy mu odesłać sygnał. W ten sposób go znajdziemy."
"No tak, ale jeśli on jest -"
"Jeśli jest zabójcą?" zapytałem. Przytaknęła.
"Jest tylko jeden sposób, żeby to sprawdzić."
* * *
"Jesteś pewny co do tego?" zapytała
Nasedo może nas stąd zabrać. Zabrać od Liz?
Zamknij się Guerin!
"Bardziej pewien niż czegokolwiek innego w moim życiu."
"Ja tylko -" wyglądała na zdezorientowaną "Nie chcę żeby cię ktoś skrzywdził, Michael."
"Max się myli" powiedziałem. Nie jest człowiekiem. Nie ważne jak bardzo tego chce.
Wiedziałem jak to jest.
Szybko wyrzuciłem tę myśl. "Nasedo jest jedyną osobą, którą mamy."
"Mamy jeszcze siebie" powiedziała cicho "Czy to nie wystarczy?"
Spojrzałem na nią. Ona i Max mieli siebie. Dobre stopnie, ładne samochody. Rodzina, która ich kochała.
Nie, Isabel, to nigdy nie wystarczy.
"Po prostu boję się, że nie znajdziesz tego, czego szukasz" wreszcie to z siebie wyrzuciła "Albo, że znajdziesz i nie będziesz już potrzebował mnie czy Maxa"
Nawet jeśli się z niczym nie zgadzała, wciąż stała przy mnie. Lekko się uśmiechnąłem.
"To nie możliwe" powiedziałem "Ok?"
Pochyliłem się nad linami i podpaliłem je. Ogień unosił się ku niebu.
Zobaczy je. Musiał to zobaczyć.
Nie przyszedł.
* * *
Przesunęła dłonią nad resztką lin i pozbyła się ich.
Nic. Żadnego sygnału. Nie przychodził.
"Myślisz, że jestem głupi?" mruknąłem
"Nie," powiedziała delikatnie, półszeptem. Tak jak mówiła Liz. "Nie głupi."
"Zapomnij. On nie przyjdzie."
"Może nie dziś -"
"Nie, nigdy" powiedziałem "Po mnie nigdy nikt nie przyjdzie."
"Ja przyjdę" szepnęła "Kiedy tylko będziesz mnie potrzebował."
Dlaczego to nie sprawiło, że czułem się lepiej?
* * *
Is wzięła jeepa, ja chciałem iść piechotą.
Wbijałem wzrok w ziemię, idąc. To było lepsze niż patrzenie w puste niebo.
Nie wiem jak daleko zaszłem. Za to wiedziałem, gdzie się zatrzymam.
Pierwsze co zobaczyłem, gdy tylko uniosłem wzrok, to kafeteria.
Po prostu chciałem ją zobaczyć.
Dwie minuty, targowałem się sam ze sobą. Będę cicho. Nawet nie zauważy, że tam jestem.
Ty idioto, Guerin.
Obróciłem się i sięgnąłem po pierwszy szczebelek.
"Michael?" spojrzałem w górę
Była w połowie drabinki.
* * *
Wróciła z powrotem na balkon. Wspiąłem się za nią. No to tyle na temat 'nie dowie się, że tu jestem'.
"Hej" przywitała się, kiedy stanąłem na posadzce. Jej włosy były rozpuszczone. Miała na sobie czarną sukienkę, której nigdy wcześniej nie widziałem.
Wyglądała niesamowicie.
"Hej," wymamrotałem
"Nie spodziewałam się ciebie dzisiaj " powiedziała miękko
"Taa, ja -" czy to był makijaż?
Wyglądała lepiej bez niego.
"- ja też się nie spodziewałem" dokończyłem
"Szłam po ciebie" powiedziała
"Co?" zapytałem, momentalnie unosząc głowę
Nikt nigdy po mnie nie przychodził.
"Michael, dlaczego tak na mnie patrzysz?"
Nie odpowiedziałem. Obserwowała mnie. Wcisnąłem dłonie w kieszenie.
"Więc-" rozchyliłem usta "Szłaś po mnie, żeby co powiedzieć?"
"Max przyszedł mnie zobaczyć dzisiaj" powiedziała
Zamarłem. "Naprawdę?" zapytałem
"Tak" odpowiedziała "I pocałował mnie, Michael."
Ziemia pod moimi nogami się osuwała. Chciałem zeskoczyć stąd na dół.
To tylko kwestia czasu, Guerin.
"Musiałam ci to powiedzieć" mówiła "I coś jeszcze."
Najpierw Nasedo a teraz Liz. Coś kłuło mnie w klatce piersiowej. Ona wciąż mówiła.
"- poszłam na tę randkę, i była... okropna. Michael, ten Doug był całkiem miły, ale on" urwała i wstrzymała oddech "On nie był tobą, Michael -"
Usiłowałem to dosłyszeć poprzez huk w mojej głowie.
"- a potem Kyle i Max zjawili się w moim pokoju, a potem pojawili się ludzie z radia i kazali mi wybierać, więc ja -" zachłysnęła się powietrzem "Zrobiłam to, co chciałeś żebym zrobiła."
Starałem sie zachować spokój. "To znaczy -"
"Pocałowałam Max."
Pocałowała Max.
Najpierw Nasedo a teraz Liz.
"Okay" mruknąłem, odwracając się w stronę drabinki. Miałem wrażenie, ze moje serce eksploduje. "Okay." Sięgnąłem do drabinki.
Chwyciła moje ramię. "Michael, pocałowałam go, bo sądziłam, że TY tego chcesz."
"Co?" zapytałem, patrząc na nią. Mój głos się załamał. "Myślisz, że tego właśnie chcę?"
"Jesteś taki zamknięty w sobie, Michael, i pokłóciliśmy się o tą głupią randkę, i... czuję się, jakbyś mnie na siłę pchał w stronę Maxa, i -" wyglądała na wściekłą i jednocześnie, jakby miała zacząć płakać "- i pomyślałam, że może się uda" jej głos przekształcił się w szept. "Że może uda mi się o tobie zapomnieć."
Przypomniałem sobie, jak Maria pocałowała mnie na konwencie. Po tym całym wrestlingu. A ja odwzajemniłem pocałunek, mając nadzieję, że to pomoże, że uda mi się zapomnieć.
Że nie będzie mi tak bardzo brakowało Liz.
"Ale się nie udało, Michael," szepnęła. Łzy spływały po jej policzkach. "Nie udało się. Chciałam ci to powiedzieć.” urwała
„Nawet jeśli będziesz mnie popychał w jego stronę, nie będę czuła do niego, tego co czuję do ciebie"
Nie mówi poważnie.
Rozchyliła usta, a jej palce zacisnęły się na mojej kurtce.
{Tak, Michael,} usłyszałem w mojej głowie {Mówię poważnie.}
Starałem się oddychać spokojnie. "Jest coś jeszcze, Michael -"
Zawsze było coś jeszcze. Ale juz mnie to nie obchodziło.
Pochyliłem się nad nią...
* * *
Nie pamiętam jak znaleźliśmy się w moim pokoju. Jedna jego dłoń była wmieszana w moje włosy, druga spoczywała na moich plecach.
Chyba mnie uniósł, z dala od drabinki, zaniósł. Oplotłam go nogami.
Jedyne o czym myślałam to, że mnie całował, wreszcie, myślałam, wreszcie we mnie wierzy, nie chciałam żeby przestawał.
Nie chciałam, żeby cokolwiek się zatrzymało. Wszystko wydawało się być tak intensywne, jak wtedy, gdy pocałował mnie pierwszy raz. Jego dłoń przesunęła się po moim ramieniu. Całował moją szyję, a ja czułam jak drobne iskierki skaczą po mojej skórze. A kiedy mnie pocałował -
Nie chciałam, żeby przestał. Wiem, że w myślach wciąż powtarzał moje imię, w kółko i w kółko, a potem setki innych myśli, od których tylko ugięły mi się kolana.
I wszystko widziałam i słyszałam w mojej głowie.
Jeszcze nigdy z nikim nie czułam takiego połączenia. Nie wiedziałam, że to w ogóle możliwe.
Zagłębiłam się w przyjemnym uczuciu jego oddechu odbijającego się od mojej skóry. Przycisnął mnie mocniej do siebie, w pewnym momencie tracąc na chwilę równowagę. Miałam wrażenie, że w coś uderzył
and i held you there, thinking
I would offer you my pulse
If i thought it would be useful
I would give you my breath...
Ani zabrzmiała wprost z odtwarzacza CD. Poczułam jak dłoń Michaela na chwilę opuszcza moje plecy i już po chwili muzyka ucichła. Wciąż czułam jego usta.
Podsunął mnie wyżej, wpijając się w mój obojczyk. Wygięłam plecy w łuk, zaciskając dłoń na jego ramieniu.
{Bożę, Michael -}
To było niesamowite. Naprawdę. Otworzyłam oczy i spojrzałam na niego, chcąc go znów pocałować. Wtedy zobaczyłam jego dłoń na moim ciele.
Jaśniały.
"Michael," szepnęłam
Uniósł głowe, żeby na mnie spojrzeć, łapał gwałtownie oddech.
Wskazałam na jego dłoń. "Spójrz"
Jego dłoń była przyciśnięta do mojej skóry, ale wciąz było widać smugi białego światła. Oderwał dłoń i spojrzał na nią.
Światło było prawie oślepiające. Postawił mnie na ziemię.
"Co to takiego?" zapytałam półszeptem
"Nie wiem" odpowiedział, przyglądając się swoim dłoniom. Obie świeciły.
Ponownie na mnie popatrzył. "To chyba ty."
"Ja?" spojrzałam na niego ze zdumieniem "Dlaczego niby -"
Przesunął dłoń do mojej szyi poczym opuszkami przemierzył fragment skóry, pozostawiając na niej jaśniejące pasmo. "Fajnie" powiedział
"Co?" zapytałam "Co zrobiłeś -"
"Patrz" przysunął mnie do siebie i obrócił tak, że stałam twarzą do lustra.
Stał za mną. Nie mogłam oderwać od niego oczu.
Dotknął palcami mojego policzka i musiałam powstrzymać się, żeby znów nie odpłynąć.
"Obserwuj" szepnął, przesuwając palce po moim policzki i szyi. Nie mogłam w to uwierzyć.
Cztery linie światła podążały za jego palcami, jaśniejąc na mojej skórze.
Zniknęły po kilku sekundach, gdy tylko odsunął rękę.
'Więc tak to wygląda, gdy mnie dotyka'.
{Nie, Liz, tak nie było nigdy wcześniej.}
Obróciłam się i spojrzałam na niego. "Boisz się?" zapytał
"Nie" szepnęłam
"A ja tak" odpowiedział takim samym szeptem
{nie chcę przestać, Michael -}
I ponownie znalazłam się w jego ramionach. Ponownie uniósł mnie do góry, z każdym jego dotykiem przez moją skórę przetaczały się impulsy nerwowe, moje serce, moja krew, całował mnie i czułam się idealnie, pełna, wypełniona światłem. Jęknął i pocałował mnie namiętniej.
Zamknęłam oczy i nagle coś we mnie pękło i zaczęło bić i pomyślałam sobie, że go kocham, nie zwracając uwagi na to, czy słyszał moje myśli czy nie, kocham...
Coś się we mnie otworzyło.
* * *
Gwałtownie otworzyłam oczy i nabrałam głęboko powietrza.
Wszystko wyglądało tak, jak wtedy, gdy komunikowałam się z Michaelem.
Intensywne kolory, takie jakich jeszcze nigdy nie widziałam i ostra, jednocześnie zamglona wizja, jego dotyk na mojej skórze -
Oparłam dłonie o jego klatkę piersiową i odsunęłam się, żeby widzieć go lepiej.
Michael dosłownie świecił. Nie tylko jego ręce. Wszystko w nim pulsowało tym omdlałym światłem. To było piękne. On był piękny. To była -
energia. Kiedy to sobie uświadomiłam, zamarłam.
Widziałam energię przepływającą przez ciało Michaela. Nie wiedziałam skąd to wiedziałam. Po prostu wiedziałam.
{Liz, wszystko ok?}
{Nie -} usiłowałam zrozumieć co się działo. {- Nie ok.} spojrzałam na swoje dłonie, wsparte o jego klatkę piersiową.
Delikatne światło wydobywało sie z obu.
{O Boże.}
{Liz -} teraz był już przestraszony nie na żarty. {- co się dzieje?}
Uniosłam dłoń i dotknęłam jego policzka. Moje opuszki były niesamowicie ciepłe. Osunęłam nieco dłoń.
Cieniutka, świetlista smuga podążyła za moimi palcami. Zadrżał.
{Liz, powiedz co -}postawił mnie na ziemi, a ja obróciłam go w stronę lustra. Spojrzałam na jego odbicie.
"Patrz” szepnęłam
Przesunęłam dłoń po jego skórze. Zajaśniała pod wpływem mojego dotyku. Otworzył usta w zdumieniu.
"Jak to możliwe -"
{Nie wiem,} obserwowałam jego odbicie. {Po prostu mogę to zrobić. Jakie to uczucie?}
{...elektryzujące, chyba. Ciepło. Masz ciepłe dłonie.}
Zupełnie tak jak wtedy, gdy on mnie dotykał.
{Powinniśmy przerwać, Liz.} zachłysnął się powietrzem {Chcesz przestać?}
Odwróciłam się od niego i spojrzałam prosto na niego. "Przestań mnie o to pytać" powiedziałam "Nie zmieniłam zdania."
"Ok" szepnął "Przestanę pytać."
Objął mnie mocno i zamknął moje usta pocałunkiem.
* * *
Delikatnie dotknąłem jej twarzy, przesunąłem opuszki po jej policzku.
Moje ręce stawały się coraz cieplejsze.
Kiedy przesunąłem palce nad jej szyją, jęknęła przyjemnie. Zatrzymałem się. Zaczęła drżeć.
Jej dłoń powoli przesunęła się po moim ramieniu, aż na moją szyję.
Przysunąłem ją bliżej siebie, ciężko oddychając.
Jakby fale energii przedzierały się przez moje ciało. Silniejsze niż wcześniej.
"Liz, co się dzieje?"
Mamrotała moje imię i już nic innego się nie liczyło. Sam nie wiedziałem, jak się powstrzymać.
Zresztą nie chciałem przestawać.
Wsunąłem drugą dłoń na jej plecy. Wygięła plecy, przysuwając się bliżej mnie.
Coś we mnie się otworzyło.
* * *
Jego dłoń znów dotykała mojej skóry. Nie ta, która ogrzewała przyjemnie moją tętnicę na szyi, przez co moje ciało nieustannie drżało. Ta druga dłoń, na mojej sukience. Jęknęłam, przerywając pocałunek.
"Co?" mruknał, usiłując mnie ponownie pocałować. Odsunęłam twarz i spojrzałam w lustro. Uznał to za wyraźną zachętę i zaczął całować moją szyję. Starałam się skupić.
Jego dłoń na mojej sukni wciąż jaśniała. {Michael, jak ty -}
Uniósł głowę i spojrzał w lustro, na moją skuienkę.
Wyglądała tak samo, jak wcześniej. Trochę wygnieciona, ale ogólnie tak samo. Z jednym, małym szczególikiem...
Miejsce, którego dotykał Michael stało się całkowicie przeźroczyste.
"Wow," szepnął w zdumieniu
"Jak ty -"
"Świecisz się" przerwał mi półszeptem
"Co?" zapytałam, patrząc na niego
"Świecisz się" powtórzył, wgapiając się w moje odbicie
Powróciłam wzrokiem do lustra -
Miał rację.
Było to słabe światło; ledwo widzialne. Ale drobne fale energii przepływały przez moje ramiona, plecy, szyję. Wszędzie.
A dłoń Michaela wciąz znajdowała się na moich plecach.
Przesunął dłoń nieco w górę. Sukienka pociemniała, powróciła do dawnego koloru, gdy tylko zabrał dłoń, za to stała się przeźroczysta w miejscu, gdzie zatrzymał dłoń . Za jego dlonią wciąż podążało światło.
"Michael," wymamrotałam "Co ty mi robisz?"
"Nic" szepnął "Wszystko – Sam nie wiem."
Popatrzyłam wprost na niego, opierając dłonie o jego klatkę piersiową.
Tuż nad jego sercem. Spojrzał na mnie.
Czułam jak bicie jego serca przyspiesza. Jego oddech był ciężki.
Skupiłam się, chcąc w ten sposób powrócić materiał na swoje miejsce.
Nic się nie działo.
'To było głupie' pomyślałam
{Nie było.}
Uśmiechnęłam się. {Dzięki.}
Pochylił się, żeby mnie pocałować. Nie broniłam.
Moje usta powoli siniały, ale nie obchodziło mnie to. Moja skóra pulsowała od jakiegoś kosmicznego światła i to też mnie nie obchodziło. Dłoń Michaela była na moich plecach, pozostawiając przyjemne ciepło i tonęłam w tym niesamowitym uczuciu.
Nie chciałam przestawać.
Jego dłoń zamarła na moich plecach. Chciał ją przesunąć, dalej mnie dotykać. Czułam to.
Sięgnęłam do swoich pleców, chwytając jego dłoń i zsuwając ją niżej.
Mruknął z zadowoleniem.
{Jesteś pewna?}
{Tak} pomyślałam
Jego serce biło zatrważająco szybko. Moje usiłowało nadązyć. Jego dłoń przesunęła się po moich plecach, przesuwając z sobą ciepło i mrowiące dreszcze. Druga dłoń błądziła po moim ramieniu, ponownie po szyi, policzku i znów w dół, gdzie pod skórą przebiegała tętnica.
A fala energii targnęła moim ciałem. I kolejna. Kolejna. Szybciej.
Czułam tempo bicia jego. Słyszałam łomot własnego. Oba rytmy wydawały się zgrywać ze sobą. Musiałam pamiętać o oddechu.
{- Michael-}
W końcu nasze serca biły tym samym rytmem.
Szarpnięcie od wewnątrz kolejną dawką energii i nagle coś w nas obojgu -
-otworzyło się.
Kilka rzeczy dziać się naraz.
* * *
Poczułam, że coś dzieje się z moim pokojem. Jak bezdźwięczny grzmot. Tsunami energii, szybsze od moich własnych myśli.
Okno roztrzaskało się.
Wrzący impuls przebiegł przez moje ciało. Michaela też.
Podłoga zadrżała.
Nasze serca stanęły.
* * *
"Liz," Michael powiedział "Liz, wszystko w porządku?"
Otworzyłam oczy.
Stałam na środku pokoju, z ramionami splecionymi wokół jego szyi.
Nabrałam głęboko powietrza.
Moje serce ponownie biło.
"Ta... tak" szepnęłam "Chyba..."
"Usiądź," podprowadził mnie do łóżka, sadzając na nim. Pokój wyglądał tak samo, jak zawsze. Intensywne kolory i szczególiki zniknęły.
Przesunął dłoń nad moim oknem i szyba ponownie była cała.
"Michael, skąd wiedziałeś co zrobić?"
"Nie wiem" odpowiedział, klękając przede mną. "Ale jest naprawione. NA PEWNO wszystko dobrze?"
Położyłam dłoń na własnym sercu. "Tak" nie byłam tego całkiem pewna "Wydaje mi się, że tak."
Usłyszałam szmer za drzwiami. "Liz?" mój ojciec wołał mnie
"Schowaj się!" syknęłam. Michael padł na podłogę. Poprawiłam pościel i wskoczyłam do łóżka. Drzwi się otworzyły.
Muszę zamontować zamek w drzwiach, pomyślałam.
Tato stał na progu. "Wszystko w porządku, skarbie?" zapytał
"Tato?" mruknęłam, naciągając kołdrę po samą szyję.
"Ja tylko -" potrząsnął głową i spojrzał w stronę okna "Wydawało mi się, że coś słyszałem" powiedział
"Mm," mruknełam
"Poczułaś coś? Jakby trzęsienie ziemi?"
"Hm-mm," tylko mruknięcie
"Oh," obrócił głowę w stronę korytarza "Nasz zegarek przestał działać" Sięgnął do włącznika światła i pstryknął. "Światło też nie działa. Dziwne”
Czekałam.
"Cóż" zamykał drzwi "Dobranoc skarbie"
{Liz -}
{Nie ruszaj się, Michael.}
Zaczęłam ponownie oddychac, dopiero gdy kroki ustały. Przechyliłam się przez łóżko. "W porządku?" zapytałam szeptem
{Taa,} pomyślał. Uśmiechał sie, patrząc w moją stronę. {Świetnie.}
Spojrzałam na swój budzik. Nie działał. Elektroniczne cyferki nawet nie mrugały. Tylko pustka.
{Michael, widzisz gdzieś mój zegarek?}
{Twój zegarek? Przecież do wschodu daleko jeszcze.}
{Nie o to chodzi. Po prostu poszukaj, ok?}
Wzruszył ramionami i rozejrzał się. Szybko go znaleźliśmy. Też nie działał.
Spojrzałam na balkon, w stronę tradycyjnego strumienia światełek.
Michael też powędrował tam wzrokiem.
Nie działały.
"Liz, co się stało?" zapytał wyglądając za okno
"Ok" powiedziała powolutku "Wydaje mi się, że wywołaliśmy EMP."
"Co?!" zapytał, obracając się ponownie w moją stronę
Spojrzałam na niego "EMP, Michael," mruknęłam "Elektromagnetyczny Impuls."
c.d.n.