T: Polar Novel [by Whiteotter]
Moderators: Olka, Hotaru, Hotori, Hypatia
Cóż... straciłam tymczasowo ochote na dalsze tłumaczenie. Nie przerywam tego na zawsze, ale tymczasowo. Po prostu chce sie skupić na własnych opowiadankach. Za jakiś czas zamieszcze tu kolejną przetłumaczoną część, ale nie będzie już regularności. Z góry prosze o cierpliwość i wybaczenie.
KOMUNIKACJA
"Jesteś pewna?"
"Tak" skłamałam "Jestem pewna."
"No dobra" powiedział "Wiec jak... tego -"
"NIe wiem" od razu powiedziałam. Nienawidzę takiej niezręczności.
Właśnie leżeliśmy na moim łóżku. Usiłowaliśmy się ‘skomunikować’. Michael miał zamknięte oczy. Uśmiechnełam się. Wyglądał uroczo.
Onieśmielająco, ale uroczo.
Jego prawe oko otworzyło się, żeby skontrolować mnie. "Liz..."
"Wybacz" mruknęłam, kładąc głowę na poduszce i ukrywając uśmiech. "Przepraszam bardzo."
Przewrócił oczami. "Po prostu skoncentruj się, dobrze?" przechyłi głowe w lewo, potem w prawo, rozluźniając mięśnie szyi. Usiedliśmy. Po turecku. Westchnął głeboko, kładąc dłonie na kolana. "Powinno się udać."
Koncentracja. Relaks. To w końcu co?
Zamknęłam oczy. Spróbuję się zrelaksować...
I wtedy to się stało.
* * *
{SŁYSZYSZ MNIE?}
Gdybym w wyobraźni też miała błonę bębenkową, już by pękła.
{Tak, Michael, słyszę. Nie musisz wrzeszczeć.}
Zero dopowiedzi. Może go zraniłam.
{Widzisz coś?} teraz brzmiało lepiej. Miękko.
{Jeszcze nie -}
Jak otworzyć oczy, kiedy to nie są twoje oczy?
{Michael, otwórz oczy.}
Otworzył oczy, a ja uniosłam jego głowę i spojrzałam na samą siebie, siedzacą naprzeciwko.
Nieźle...
Podejrzewałam, że Michael widzi rzeczy podobnie jak ja.
Myliłam się.
Jego wizje były...intensywne. I ostre. Widziałam szczegóły, jakich do tej pory nigdy nawet nie zauważyłam. Niesamowite. Jakbym widziała rzeczy z większej perspektywy niż kiedykolwiek. A kolory jakie spostrzegał... zaskakujące.
Głębokie. Soczyste. Niesamowicie jasne.
{Musi widzieć w skali 20/10,} pomyślałam
{Słyszałem} odpowiedział. Czy tam pomyślał. Mniejsza o to.
{Wiec to działa.}
{Tak.}
Czy tak to widział cały czas?
Opuścił głowe i wbił wzrok w kołdrę. Widziałam dokładnie drobne nici i każdy mankament ręcznego wykonywania. Wszystko wydawało się być takie - jasne, wyraźne, piękne. Jeszcze nigdy, przenigdy nie widziałam takich kolorów. Zamknął oczy.
Usłyszałam czyjeś kroki, na zewnątrz, na ulicy. Ulicę stąd. Usłyszałam omdlałe miauczenie, wiedziałam, że dobiegało z daleka.
On słyszał wszystko.
A potem usłyszałam – raczej poczułam – coś innego.
Bicie jego serca.
Już nigdy tego nie zapomnę. Czułam jak jego serce bije, jego klatka piersiowa podnosi się i opada, widziałam jak postrzegał świat dokoła. Podniósł głowe i spojrzał na mnie.
{Wszystko dobrze?}
Nie wiedziałam jak odpowiedzieć. Dobrze?
Wszystko wyglądało tak pięknie.
Łącznie ze mną.
{Liz?}
{Tak, w porządku.}
{Może teraz ja powinienem spróbować.}
{Racja...Jak -}
Poczułam nagle coś w rodzaju – mentalnego szoku – a potem byłam już odłączona. Potężny szok. Nabrałam powietrza i otworzyłam oczy. Jego oczy były wciąż zamknięte, też nabrał głęboko powietrza, zanim na mnie spojrzał.
"Wszystko dobrze?" zapytał.
"Tak" odpowiedziałam, dotykając niezręcznie obojczyka. To było naprawdę dziwne. "Wszystko ok."
"Oddychałaś cały czas, kiedy byłas wyłączona."
"Co?"
Wskazał na mnie. "Twoje ciało" powiedział "Wciąż oddychałaś, kiedy się komunikowaliśmy."
Więc tak to nazywał. Komunikowanie. Maria miałaby ubaw.
Nie, nie miałaby.
Ja nawet nie myślałam o tym, jak o opuszczaniu swojego ciała. "To chyba nie tak" powiedziałam "Nadal wiedziałeś gdzie jestes, kiedy byłes na balkonie, prawda?"
"Kiedy byłas pod prysznicem?"
Starałam się nie przypominac sobie tego. "Um, tak" odpowiedziałam
Zastanawiał się przez chwilę. "Nie pamiętam" odpowiedział "Byłem raczej skupiony na czyms innym."
"W to nie wątpię" mruknęłam. Ale ze mnie naukowiec. Nie wzięłam nawet pod uwage mozliwości, że mogę zapomniec oddychać.
"Ok" powiedział wreszcie "Gotowa?"
"Teraz?"
"Tak" powiedział, marszcząc brwi "Teraz."
"Może powinnismy poczekać -"
"Nienienie" powiedział, unosząc dłonie "Nie. Sama powiedziałaś, że musimy się dowiedzieć. Więc się dowiadujemy."
Czarne albo białe. Teraz albo nigdy. Koniec dyskusji.
Tyle za taką komunikację.
"Ok" zgodziłam się. Wyprostowałam plecy i położyłam dłonie na kolana. Spokojnie uwolniłam pokłady powietrza z płuc, żeby się zrelaksować, zamknęłam oczy.
To zajęło kilka sekund.
* * *
{Liz?}
Zero odpowiedzi. {LIZ?}
{Wszystko dobrze, Michael – a z tobą?}
{Nigdy lepiej. Otwórz oczy.}
Otworzyła, a ja ledwo opanowałem się, żeby nie podskoczyć.
Zaskoczyło mnie, że kolory były tak zmętnione. O wiele bardziej zamglone, niż takie, jakimi widziałem je własnymi oczami. Ale nie to było druzgocące.
Liz kochała wszystko co było w jej pokoju.
Nie wiem jak wyjaśnić skąd to wiedziałem. Po prostu wiedziałem. Jej szafka wyglądała inaczej. Jej pościel też.
Nie, nie wyglądają inaczej, Guerin. To ty je widzisz inaczej. Spojrzałem na pościel i już wiedziałem, że uszyła ją jej babcia.
Skąd mogłem to wiedzieć?
Podniosła oczy znad kołdry i spojrzała na mnie. Moje oczy były zamknięte. Widziałem jak moja klatka piersiowa unosi się i opada.
To było naprawdę dziwne.
{Michael?}
{...co?}
{Czy Max albo Isabel kiedykolwiek mówili o zdolności do czegoś takiego?}
{Nie, nic mi o tym nie wiadomo.}
To ją uszczęśliwiło.
Zdecydowanie dziwne, pomyślałem. Spojrzałem uważniej na pościel, chcac jej dotknąć.
Wyciągnęła swoją dłoń i dotknęła jej. {Dzięki.}
{Nie ma sprawy.}
Miała piękne dłonie.
{Słyszałam to.} uśmiechnęła się.
{Ok -} Mielismy mnóstwo czasu. Teraz już wiedzieliśmy, że to działa. {- wypuść mnie.}
{Jak mam to zrobić?}
{Po prostu, no wiesz – wyrzuć mnie.}
{Wyrzucić cię?}
{Tak. Tak jak to zrobiłas pod prysznicem.}
Upsss. Zły przykład.
{Masz na myśli -}
W ułamku sekundy dowiedziałem się, jak wściekła może być dziewczyna.
{- coś takiego?}
Moje ciało spadło z łóżka i zleciało na podłogę z hukiem. Złapałem gwałtownie powietrze i złapałem się za głowę. "Auł" jęknąłem.
"Michael -" przechyliła się przez skraj łóżka. Najpierw zmartwiona, potem ledwo powstrzymywała śmiech. Bardzo zabawne. "- jesteś cały?"
Spojrzałem na nię. "Następnym razem" powiedziałem "Staraj się tylko szturchnąć." Masowałem tył głowy
"Dobrze" powiedziała zeskakując z łóżka "Omówmy granice."
"Co?"
"Jeśli chcesz mi wejść do głowy, Michael, najpierw zapytaj."
"Ale co jeśli -"
"Nie podlega negocjacji" odpowiedziała wyciągając ręce
Ile bym dał za zrozumienie kobiet.
"W porządku" mruknąłem, wstając. Ciekawe czy mogłaby mi dac trochę lodu na głowę. "Zapytam."
"Dobrze" powiedziała, splatajac ze sobą ręce. "Idę zrobić sobie maseczkę."
"Co?"
"Maseczkę, Michael," powiedziała, kierując się w stronę łazienki "Krem na twarz, który oczyszcza skórę."
"Fuuj."
"Co?" zapytała obracając się "Co w tym złego?"
"Masz na myśli to paskudztwo, które kobiety nakładają na twarze?"
"Cóż tak" odpowiedziała "Robię to raz na kilka tygodni."
"Wychodzę" skierowałem się w stronę okna. Zatrzymała mnie.
"Daj spokój" zaśmiała się, przysuwając się do mnie. Droczyła się ze mną.
"Liz, naprawdę" uniosłem dłonie "Nie jestem na to gotów."
"Oh, ja mam zaakceptować ciebie jako kosmite, a ty nie możesz zaakceptowac maseczki?"
Moja twarz kamienieje. "Jaki ma kolor?"
"Niebieski."
Liz z niebieską twarzą? Widziałem w tym Isabel jednej nocy, kiedy musiałem u nich przenocować. Prawie krzyknąłem i obudziłem wszystkich domowników. Potem Max prawie obudził swojego ojca, nie mogąc powstrzymać smiechu. Dręczył nas tygodniami.
"Cóż -" udawałem, że się zastanawiam. "No dobra." Uśmiechnęła się i wyciągnęła w moją stronę dłoń.
Udałem, że skręcam w lewo i uciekłem w prawo, prosto do okna.
"Do zobaczenia jutro" powiedziałem. Ha! Zmyliłem ją.
No, nie całkowicie. Uderzyła mnie zanim zdołałem całkowicie wyjść.
"No ja myślę" zawołała za mną.
Po barwie jej głosu mogłem stwierdzić, że się uśmiechała.
* * *
Więc się ‘komunikujemy'. Tak to nazywaliśmy.
Kiedy się uspokoiłam, miałam mnóstwo pytań. Czy moglismy robić to zawsze, gdy chcieliśmy? Czy zależało to od bliskości? Czy moglismy się nie komunikowac, kiedy nie chcieliśmy ze sobą rozmawiać?
I co najwazniejsze – czy ktokolwiek nas słyszał?
Trzy razy tak, po czwarte nie. Jeżeli Michael usiłował skomunikować się ze mną, kiedy byłam w domu, a on u siebie, ledwo się słyszeliśmy. A kiedy siedzieliśmy obok siebie, to było idealnie odbierane.
Jeżeli chciałam, żeby mnie nie słyszał, mogłam go zablokować – tak jak zrobiłam to wtedy, gdy Michael wyobrażał sobie mnie pod prysznicem – tylko pochłaniało to duzo energii i koncentracji.
Długo sprzeczalismy się nad sposobem, jak sprawdzić czy inni nas słyszą. W końcu zasugerowałam, żebyśmy wypróbowali to na klientach w Crashdown. No wiecie, {chcesz zostawić DUZY napiwek?}, takie rzeczy. Michael zgodził się, ale pod warunkiem, że będę tego próbowac, kiedy będzie blisko.
"Na wypadek gdyby stało się coś dziwnego" powiedział
Nie mieliśmy jedynie pewności czy Max i Isabell nas przypadkiem nie słyszą, więc Michael powiedział, żebysmy nie robili tego w pobliży nich. Za duże ryzyko.
"Jak bysmy to wyjaśnili? Może to tylko ukryta zdolność. Wtedy może ujawnić się u nich w każdej chwili" powiedział "Nie chce, żeby wiedzieli o czym myślimy."
Musiałam się z tym zgodzić.
Bo myślałam o Michaelu przez cały czas.
To było dziwne, móc się z kims porozumiewać w ten sposób. Nawet nie wiedziałam, że jest – ze mną, chyba tak mogę to ująć, kiedy byłam pod prysznicem, dopóki się nie odezwał. To mnie załamało.
Ale po kilku próbach, nie było już tak źle. Spojrzenie na pewne sprawy z punktu widzenia Michaela pomogło mi go lepiej zrozumieć.
Michael nigdy nie kwestionował mojej zdolności do porozumiewania się, chociaż pytałam go, czy to możliwe. W końcu byłam człowiekiem. A ludzie nie widzą wzajemnie swoich myśli, czy tego co druga osoba robi w tym momencie.
"Kogo to obchodzi, Liz?" powiedział, gestykulujac gwałtownie rękoma. "Może Max cię zmienił, kiedy cię uzdrowił. Może to jakieś moje moce dają o sobie znać. Kto wie?"
No i oczywiście nie mogliśmy o tym powiedziec innym. Jak bysmy im to wyjasnili?
Więc siedzieliśmy cicho.
* * *
"Michael -" Max zaciągnął mnie do jednego z pokoi w trkacie konwentu "- Chce porozmawiac z tobą o czymś... osobistym."
Przyszedł do mnie po radę? Aż mną wstrząsnęło. "Nic nie jest zbyt osobiste."
"Jak ty to robisz z Marią?"
Co?
"Zbyt osobiste."
"Nie, chodzi o to..."
Wiedziałem, że on to powie.
I nie mogłem temu zapobiec.
"...jak się powstrzymałeś? Nie mogę przestac myśleć o Liz..."
Wiedziałem. Chciał ją z powrotem. Chciał Liz.
MOJĄ Liz.
Oczywiście, że jej chce, Guerin.
To Liz.
"...za każdym razem, gdy ją widze, wszystko przesuwa się w powolnych klatkach."
Moje paznokcie wbiły mi się we wnętrze dłoni. Skrzyżowałem ramiona, żeby nie było tego widać.
Chciał jej z powrotem. Tak jak jej powiedziałem.
Nie wiedziałem czy pomóc mu czy go uderzyć.
Kłam najbliżej prawdy...
"Maxwell," powiedziałem "- musisz być silny. Nie możesz dac się prowadzić swojemu – źródłu energii."
Przytaknął.
"Dla mnie też to było trudne -" na chwilę zamilkłem, przypominając ją sobie. Pod prysznicem.
Blisko prawdy, Guerin.
"- Musisz rzucić się w wir czegoś innego. Czegokolwiek innego. Coś co pozwoli ci uwolnić od niej umysł."
Powodzenia.
Wyglądał na zamyślonego. "Rzucić się w coś."
Przytaknąłem, niezłe kłamstwo.
Z własnego doświadczenia wiedziałem, że to nie podziała. Zrobiłem dwanaście rysunków. To tylko pogorszyło sprawę.
Nic nie pomagało.
Prawie było mi go żal.
* * *
Usiłowałem przeżyć jakoś konwent. Może Isabel miała rację – może to było psychiczne popapranie.
Nie. To mysl o Maxie i Liz.
W czym twój problem, Guerin?
Czy nie tego własnie chciałeś?
Wcisnąłem dłonie w kieszenie i zagryzłem wargi. Czułem jak się we mnie gotuje.
Nie bądź głupi, Guerin -
Mój wzrok padł na jakąś matę z dziwacznym napisem. "Pokonaj Kosmitę".
"Co to jest, jakaś mata do wrestlingu?"
"Tak" ktoś powiedział. Obróciłem się. To była Maria. "Przeszkadza ci to?"
Była w niewłaściwym miejscu w niewłaściwym czasie.
Cóż, i tak musiałem się na kims wyżyć.
"Tak, wiesz co robię" powiedziałem "Ślęczę tu, żeby znaleźć przczynę mojej egzystencji. I mam serdecznie dośc panienek takich jak ty i ludzi, których fascynują te porabane pokazy."
"Bez urazy, ale ten porabany pokaz pozwala mi i mojej córce nie umrzeć z głodu."
Jakaś starsza laska. Urocza.
"Mamo to Michael. Michael moja mama"
"Bardzo mi miło" skłamała. I odeszła.
"Wspaniałe pierwsze wrażenie" Maria wymamrotała
Czy ona nigdy tego nie załapie?
"A czemu miałabym chcieć zrobić dobre wrażenie?"
Wyglądała na zranioną. I dobrze.
Ale jednak poczułem się jakoś gorzej.
* * *
Znalazłem Maxa własnie w momencie, kiedy Liz szła w jego stronę. Myśl szybko, Guerin.
Tylko jedna rzecz przyszła mi do głowy.
Podszedłem do budki informacyjnej. "Muł" powiedziałem.
"Co?"
"Kiedy jestes z nią, myśl o mule" syknąłem "Mnie to pomogło."
"Michael, nie potrzebuję takich sztuczek" odpowiedział "Poradzę sobie."
W porządku, Evans, pomyślałem potrząsając głową. Upadaj na dno sam. Wycofałem się.
"Hej" powiedziała do niego "Um, chciałam z tobą porozmawiac o menu, które fundujemy tym przyjezdnym naukowcom."
"Oh, tak, jeśli to ma związek z pracą..."
Związek z pracą?
"...jasne. Tylko jestem...jestem zajęty."
Przerwóciłem oczami. Oh, świetne kłamstwo, Maxwell. Ona mówiła dalej, a oczy Maxa zaszły dziwną mgłą.
Rany. Też tak wyglądałem, kiedy mówiła do mnie?
Prawdopodobnie.
Ponownie zmieszałem się z tłumem. Nikt nie powinien widzieć, że szpieguję Maxa i Liz. Nie miałem ochoty na udzielanie jakichkolwiek odpowiedzi.
I nie przyszedłem do niej tego wieczoru
* * *
"Jeszcze dokładki?"
"Dzięki." Wyglądała na zmęczoną. To Jen, ta Jen od Larry’ego. Para, która widziała strzelaninę.
Ostrzegałam wczoraj Maxa. Dlaczego nie miał zamiaru nic z tym zrobić?
A co niby miałby, Liz?
"To twój ósmy kubek" mówię
"Wyglądam na podrażnioną? Załamaną?"
"Nie, nie wyglądasz...w ogóle" mówię "- Tylko twoje oczy... są czerwone."
"Świetnie. Teraz się zorientuje, że płakałam. Nienawidzi kiedy płaczę."
Podeszłam bliżej. "Larry?"
"Lepiej już pójdę" powiedziała, wstając
Nienawidzi kiedy płaczę.
Wiedziałam co czuła.
"Czekaj" zawołałam i wyjęłam chusteczkę z kieszeni "Masz. To do... oczu" powiedziałam, a ona zatrzymała się "Nie dowie się"
* * *
"Maxwell, musisz mi pokazać kogoś prawdziwego" mruknąłem. Straciłem już dwa dni. "Mam już serdecznie dośc gadania z tymi maniakami. Jesteś w tym. Gdzie są ci prawdziwi?"
"Nie ma prawdziwych" odpowiedział "To pokaz świrów."
Musiał ktoś być. Rozejrzałem się.
"Kto to?"
Max jęknął. Wiedziałem. Trzymał mnie z daleka od tego.
"Nikt."
"Daj spokój, Max, nie -" zauważyłem kogoś innego. Znałem tę twarz -
Wspomnienia z Crashdown. Dzień, w którym postrzelono Liz. On tam był.
"Kręci się tu" Max powiedział "Jestem pewien, że przyjechał tylko na konwent."
Czy wszystko musiałem robić sam?
"Będę miał na niego oko" powiedziałem
* * *
"- zatrzymaliśmy się tu wtedy na śniadanie" Jen powiedziała "Zawsze byliśmy w drodze."
"Bez ślubu?"
"Wiesz jak faceci reagują na takie rzeczy? Są tak pochłonięci swoją obsesją, że zapominają o tobie?"
Michael nie przyszedł do mnie ostatniej nocy.
...tak pochłonięci, że zapominają o tobie...
"Taa" mruknęłam
Mówiła dalej. A ja myślałam o Michaelu. Wrócił na konwent? Pewnie szukał czegoś z jego przeszłości. Sprzed pięćdziesięciu lat.
Czemu nie przyszedł do mnie?
"- chciałam osiąść gdzieś. Naprawdę chcę normalnego faceta" Jen skończyła
Normalnego. Trzymanie za ręce. Chodzenie na randki. Westchnęłam.
"Rozumiem cię."
"Też masz jednego, co? Jedyny w rodzaju?"
"Jedyny w rodzaju? Tak, można tak określić M-"
Prawie wypowiedziałam jego imię. Michael.
Na szczęście Maria była na konwencie. Jen była turystką. Gdybym jej powiedziała -
Nikt nie może wiedzieć, Liz.
"- Maxa."
Teraz to ja chciałam płakać.
* * *
Przedarłem się przez tłum w sali, wściekły na Maxa. Ten koleś z Crashdown powiedział wszystkim co wtedy zaszło.
Oczywiście nikt mu nie uwierzył – miedzy innymi z powodu nagłej wysypki i manii drapania – ale nie w tym rzecz.
Spoważniej, Guerin. Jesteś wściekły o Liz.
Coż, w dużej mierze o to chodziło.
Stał bezczynnie, kiedy tamten facet opowiedział o strzelaninie, o tym jak Liz została postrzelona, o tym jak on ja uratował, wskazał nawet na niego palcem, na miłość boską, stał jak słup soli. Może rzeczywiście to ja musiałem się wszystkim zajmować.
Wiec zrobiłem to co zwykle. Chroniłem go. Znów.
I oddasz mu Liz. Na tacy. Prawda, Guerin?
Chciałem go uderzyć.
Ale gdybym to zrobił, musiałbym się tłumaczyć. A nigdy nie byłem w tym dobry.
Pomyślałem o niej – sposób w jaki zawsze przyciągała mnie do siebie, jak jej włosy opadały na moje ręce, jak mruczała kiedy ja całowałem.
A potem pomyślałem o niej z Maxem. Czerwona fala furii przelała się przeze mnie. Ledwo się kontrolowałem.
Musiałem dac temu upust.
Wcisnąłem dłonie w kieszenie. Kontrola, Guerin.
A potem usłyszałem mamę Marii rozmawiająca przez telefon.
Kilka stłuczonych żeber.
Pomyślałem o Maxie i Liz.
* * *
Cóż, lezenie na macie jest mało interesujące. Byłem stłuczony na kwaśne jabłko. Usiłowałem się podnieść, ale błyskawicznie zrezygnowałem z tego pomysłu.
Przynajmniej w najbliższym czasie nie uderze Maxa.
Ktoś się zbliżał. Zdjął mi maskę.
Maria i jej mama gapiły się na mnie. Maria wyglądała na całkowicie zdziwioną.
"Tylko odpoczywam" mruknęłem. Jej mama coś szepnęła i uciekła
Kobiety.
Wreszcie usiadłem. Maria patrzyła na mnie. Uśmiechnęła się, a jej dłonie wylądowały na mojej twarzy
Chciała mnie pocałować.
Starałem się nie myśleć o Liz.
Jeśli musiała być z Maxem -
Nawet jej nie powstrzymywałem.
Może to podziała.
Pocałowała mnie -
Nie podziałało.
W rzeczywistości było jeszcze gorzej.
Wiedziałeś, że się nie uda, Guerin.
Owszem. Wiedziałem. Myślałem tylko o długich ciemnych włosach, ciemnej skórze, miękkich ustach...
Co ja nam zrobiłem?
Maria oderwała się ode mnie. Spojrzałem jej w oczy. Były ładne.
Tylko nie tego koloru co trzeba.
Liz należy do Maxa, Guerin.
Nie. Nie należy.
Pozwól jej odejść, Guerin.
Sam już nie wiedziałem o czym myślę.
"Muł" wymamrotałem.
"Co?"
"Muł" powiedziałem i zacząłem się podnosić "Myślę o mule"
* * *
Max odchodził. Z jakims facetem. Co jest -
* * *
"Wynoście się stąd. Obaj. Nigdy was tu nie było."
Max ani drgnął. Valenti własnie zastrzelił faceta.
Nie żył.
Facet nie żył, a Max się nie ruszał.
"Max - chodź, spadamy" powiedziałem, wpychając go do jeepa "Facet był wariatem, Max, ok? Nie wiedział o czym mówi."
"Nie wydaje mi się, żeby był wariatem, Michael. Myślę, że ten, który nas szuka zabijał ludzi – mnóstwo ludzi."
Wziąłem kluczyki. "Wsiadaj" powiedziałem
"Ze mną wszystko dobrze, Michael -"
"Wsiadaj"
Ruszyliśmy w kierunku Roswell. Przez jakiś czas nic nie mówił.
"Max, wszystko dobrze?"
"Co? - Taaa" mruknął "W porządku"
Ok. Przytaknąłem.
"Może jutro zadzwonię do Liz" powiedział
Moje dłonie zamarzły na kierownicy.
"Żeby o tym pogadać" dokończył
Zacisnąłem usta. Powiedz mu.
Powiedz mu -
"Tak" powiedziałem "Dobry pomysł"
Było mi niedobrze.
Co teraz zrobisz, Guerin?
c.d.n.
KOMUNIKACJA
"Jesteś pewna?"
"Tak" skłamałam "Jestem pewna."
"No dobra" powiedział "Wiec jak... tego -"
"NIe wiem" od razu powiedziałam. Nienawidzę takiej niezręczności.
Właśnie leżeliśmy na moim łóżku. Usiłowaliśmy się ‘skomunikować’. Michael miał zamknięte oczy. Uśmiechnełam się. Wyglądał uroczo.
Onieśmielająco, ale uroczo.
Jego prawe oko otworzyło się, żeby skontrolować mnie. "Liz..."
"Wybacz" mruknęłam, kładąc głowę na poduszce i ukrywając uśmiech. "Przepraszam bardzo."
Przewrócił oczami. "Po prostu skoncentruj się, dobrze?" przechyłi głowe w lewo, potem w prawo, rozluźniając mięśnie szyi. Usiedliśmy. Po turecku. Westchnął głeboko, kładąc dłonie na kolana. "Powinno się udać."
Koncentracja. Relaks. To w końcu co?
Zamknęłam oczy. Spróbuję się zrelaksować...
I wtedy to się stało.
* * *
{SŁYSZYSZ MNIE?}
Gdybym w wyobraźni też miała błonę bębenkową, już by pękła.
{Tak, Michael, słyszę. Nie musisz wrzeszczeć.}
Zero dopowiedzi. Może go zraniłam.
{Widzisz coś?} teraz brzmiało lepiej. Miękko.
{Jeszcze nie -}
Jak otworzyć oczy, kiedy to nie są twoje oczy?
{Michael, otwórz oczy.}
Otworzył oczy, a ja uniosłam jego głowę i spojrzałam na samą siebie, siedzacą naprzeciwko.
Nieźle...
Podejrzewałam, że Michael widzi rzeczy podobnie jak ja.
Myliłam się.
Jego wizje były...intensywne. I ostre. Widziałam szczegóły, jakich do tej pory nigdy nawet nie zauważyłam. Niesamowite. Jakbym widziała rzeczy z większej perspektywy niż kiedykolwiek. A kolory jakie spostrzegał... zaskakujące.
Głębokie. Soczyste. Niesamowicie jasne.
{Musi widzieć w skali 20/10,} pomyślałam
{Słyszałem} odpowiedział. Czy tam pomyślał. Mniejsza o to.
{Wiec to działa.}
{Tak.}
Czy tak to widział cały czas?
Opuścił głowe i wbił wzrok w kołdrę. Widziałam dokładnie drobne nici i każdy mankament ręcznego wykonywania. Wszystko wydawało się być takie - jasne, wyraźne, piękne. Jeszcze nigdy, przenigdy nie widziałam takich kolorów. Zamknął oczy.
Usłyszałam czyjeś kroki, na zewnątrz, na ulicy. Ulicę stąd. Usłyszałam omdlałe miauczenie, wiedziałam, że dobiegało z daleka.
On słyszał wszystko.
A potem usłyszałam – raczej poczułam – coś innego.
Bicie jego serca.
Już nigdy tego nie zapomnę. Czułam jak jego serce bije, jego klatka piersiowa podnosi się i opada, widziałam jak postrzegał świat dokoła. Podniósł głowe i spojrzał na mnie.
{Wszystko dobrze?}
Nie wiedziałam jak odpowiedzieć. Dobrze?
Wszystko wyglądało tak pięknie.
Łącznie ze mną.
{Liz?}
{Tak, w porządku.}
{Może teraz ja powinienem spróbować.}
{Racja...Jak -}
Poczułam nagle coś w rodzaju – mentalnego szoku – a potem byłam już odłączona. Potężny szok. Nabrałam powietrza i otworzyłam oczy. Jego oczy były wciąż zamknięte, też nabrał głęboko powietrza, zanim na mnie spojrzał.
"Wszystko dobrze?" zapytał.
"Tak" odpowiedziałam, dotykając niezręcznie obojczyka. To było naprawdę dziwne. "Wszystko ok."
"Oddychałaś cały czas, kiedy byłas wyłączona."
"Co?"
Wskazał na mnie. "Twoje ciało" powiedział "Wciąż oddychałaś, kiedy się komunikowaliśmy."
Więc tak to nazywał. Komunikowanie. Maria miałaby ubaw.
Nie, nie miałaby.
Ja nawet nie myślałam o tym, jak o opuszczaniu swojego ciała. "To chyba nie tak" powiedziałam "Nadal wiedziałeś gdzie jestes, kiedy byłes na balkonie, prawda?"
"Kiedy byłas pod prysznicem?"
Starałam się nie przypominac sobie tego. "Um, tak" odpowiedziałam
Zastanawiał się przez chwilę. "Nie pamiętam" odpowiedział "Byłem raczej skupiony na czyms innym."
"W to nie wątpię" mruknęłam. Ale ze mnie naukowiec. Nie wzięłam nawet pod uwage mozliwości, że mogę zapomniec oddychać.
"Ok" powiedział wreszcie "Gotowa?"
"Teraz?"
"Tak" powiedział, marszcząc brwi "Teraz."
"Może powinnismy poczekać -"
"Nienienie" powiedział, unosząc dłonie "Nie. Sama powiedziałaś, że musimy się dowiedzieć. Więc się dowiadujemy."
Czarne albo białe. Teraz albo nigdy. Koniec dyskusji.
Tyle za taką komunikację.
"Ok" zgodziłam się. Wyprostowałam plecy i położyłam dłonie na kolana. Spokojnie uwolniłam pokłady powietrza z płuc, żeby się zrelaksować, zamknęłam oczy.
To zajęło kilka sekund.
* * *
{Liz?}
Zero odpowiedzi. {LIZ?}
{Wszystko dobrze, Michael – a z tobą?}
{Nigdy lepiej. Otwórz oczy.}
Otworzyła, a ja ledwo opanowałem się, żeby nie podskoczyć.
Zaskoczyło mnie, że kolory były tak zmętnione. O wiele bardziej zamglone, niż takie, jakimi widziałem je własnymi oczami. Ale nie to było druzgocące.
Liz kochała wszystko co było w jej pokoju.
Nie wiem jak wyjaśnić skąd to wiedziałem. Po prostu wiedziałem. Jej szafka wyglądała inaczej. Jej pościel też.
Nie, nie wyglądają inaczej, Guerin. To ty je widzisz inaczej. Spojrzałem na pościel i już wiedziałem, że uszyła ją jej babcia.
Skąd mogłem to wiedzieć?
Podniosła oczy znad kołdry i spojrzała na mnie. Moje oczy były zamknięte. Widziałem jak moja klatka piersiowa unosi się i opada.
To było naprawdę dziwne.
{Michael?}
{...co?}
{Czy Max albo Isabel kiedykolwiek mówili o zdolności do czegoś takiego?}
{Nie, nic mi o tym nie wiadomo.}
To ją uszczęśliwiło.
Zdecydowanie dziwne, pomyślałem. Spojrzałem uważniej na pościel, chcac jej dotknąć.
Wyciągnęła swoją dłoń i dotknęła jej. {Dzięki.}
{Nie ma sprawy.}
Miała piękne dłonie.
{Słyszałam to.} uśmiechnęła się.
{Ok -} Mielismy mnóstwo czasu. Teraz już wiedzieliśmy, że to działa. {- wypuść mnie.}
{Jak mam to zrobić?}
{Po prostu, no wiesz – wyrzuć mnie.}
{Wyrzucić cię?}
{Tak. Tak jak to zrobiłas pod prysznicem.}
Upsss. Zły przykład.
{Masz na myśli -}
W ułamku sekundy dowiedziałem się, jak wściekła może być dziewczyna.
{- coś takiego?}
Moje ciało spadło z łóżka i zleciało na podłogę z hukiem. Złapałem gwałtownie powietrze i złapałem się za głowę. "Auł" jęknąłem.
"Michael -" przechyliła się przez skraj łóżka. Najpierw zmartwiona, potem ledwo powstrzymywała śmiech. Bardzo zabawne. "- jesteś cały?"
Spojrzałem na nię. "Następnym razem" powiedziałem "Staraj się tylko szturchnąć." Masowałem tył głowy
"Dobrze" powiedziała zeskakując z łóżka "Omówmy granice."
"Co?"
"Jeśli chcesz mi wejść do głowy, Michael, najpierw zapytaj."
"Ale co jeśli -"
"Nie podlega negocjacji" odpowiedziała wyciągając ręce
Ile bym dał za zrozumienie kobiet.
"W porządku" mruknąłem, wstając. Ciekawe czy mogłaby mi dac trochę lodu na głowę. "Zapytam."
"Dobrze" powiedziała, splatajac ze sobą ręce. "Idę zrobić sobie maseczkę."
"Co?"
"Maseczkę, Michael," powiedziała, kierując się w stronę łazienki "Krem na twarz, który oczyszcza skórę."
"Fuuj."
"Co?" zapytała obracając się "Co w tym złego?"
"Masz na myśli to paskudztwo, które kobiety nakładają na twarze?"
"Cóż tak" odpowiedziała "Robię to raz na kilka tygodni."
"Wychodzę" skierowałem się w stronę okna. Zatrzymała mnie.
"Daj spokój" zaśmiała się, przysuwając się do mnie. Droczyła się ze mną.
"Liz, naprawdę" uniosłem dłonie "Nie jestem na to gotów."
"Oh, ja mam zaakceptować ciebie jako kosmite, a ty nie możesz zaakceptowac maseczki?"
Moja twarz kamienieje. "Jaki ma kolor?"
"Niebieski."
Liz z niebieską twarzą? Widziałem w tym Isabel jednej nocy, kiedy musiałem u nich przenocować. Prawie krzyknąłem i obudziłem wszystkich domowników. Potem Max prawie obudził swojego ojca, nie mogąc powstrzymać smiechu. Dręczył nas tygodniami.
"Cóż -" udawałem, że się zastanawiam. "No dobra." Uśmiechnęła się i wyciągnęła w moją stronę dłoń.
Udałem, że skręcam w lewo i uciekłem w prawo, prosto do okna.
"Do zobaczenia jutro" powiedziałem. Ha! Zmyliłem ją.
No, nie całkowicie. Uderzyła mnie zanim zdołałem całkowicie wyjść.
"No ja myślę" zawołała za mną.
Po barwie jej głosu mogłem stwierdzić, że się uśmiechała.
* * *
Więc się ‘komunikujemy'. Tak to nazywaliśmy.
Kiedy się uspokoiłam, miałam mnóstwo pytań. Czy moglismy robić to zawsze, gdy chcieliśmy? Czy zależało to od bliskości? Czy moglismy się nie komunikowac, kiedy nie chcieliśmy ze sobą rozmawiać?
I co najwazniejsze – czy ktokolwiek nas słyszał?
Trzy razy tak, po czwarte nie. Jeżeli Michael usiłował skomunikować się ze mną, kiedy byłam w domu, a on u siebie, ledwo się słyszeliśmy. A kiedy siedzieliśmy obok siebie, to było idealnie odbierane.
Jeżeli chciałam, żeby mnie nie słyszał, mogłam go zablokować – tak jak zrobiłam to wtedy, gdy Michael wyobrażał sobie mnie pod prysznicem – tylko pochłaniało to duzo energii i koncentracji.
Długo sprzeczalismy się nad sposobem, jak sprawdzić czy inni nas słyszą. W końcu zasugerowałam, żebyśmy wypróbowali to na klientach w Crashdown. No wiecie, {chcesz zostawić DUZY napiwek?}, takie rzeczy. Michael zgodził się, ale pod warunkiem, że będę tego próbowac, kiedy będzie blisko.
"Na wypadek gdyby stało się coś dziwnego" powiedział
Nie mieliśmy jedynie pewności czy Max i Isabell nas przypadkiem nie słyszą, więc Michael powiedział, żebysmy nie robili tego w pobliży nich. Za duże ryzyko.
"Jak bysmy to wyjaśnili? Może to tylko ukryta zdolność. Wtedy może ujawnić się u nich w każdej chwili" powiedział "Nie chce, żeby wiedzieli o czym myślimy."
Musiałam się z tym zgodzić.
Bo myślałam o Michaelu przez cały czas.
To było dziwne, móc się z kims porozumiewać w ten sposób. Nawet nie wiedziałam, że jest – ze mną, chyba tak mogę to ująć, kiedy byłam pod prysznicem, dopóki się nie odezwał. To mnie załamało.
Ale po kilku próbach, nie było już tak źle. Spojrzenie na pewne sprawy z punktu widzenia Michaela pomogło mi go lepiej zrozumieć.
Michael nigdy nie kwestionował mojej zdolności do porozumiewania się, chociaż pytałam go, czy to możliwe. W końcu byłam człowiekiem. A ludzie nie widzą wzajemnie swoich myśli, czy tego co druga osoba robi w tym momencie.
"Kogo to obchodzi, Liz?" powiedział, gestykulujac gwałtownie rękoma. "Może Max cię zmienił, kiedy cię uzdrowił. Może to jakieś moje moce dają o sobie znać. Kto wie?"
No i oczywiście nie mogliśmy o tym powiedziec innym. Jak bysmy im to wyjasnili?
Więc siedzieliśmy cicho.
* * *
"Michael -" Max zaciągnął mnie do jednego z pokoi w trkacie konwentu "- Chce porozmawiac z tobą o czymś... osobistym."
Przyszedł do mnie po radę? Aż mną wstrząsnęło. "Nic nie jest zbyt osobiste."
"Jak ty to robisz z Marią?"
Co?
"Zbyt osobiste."
"Nie, chodzi o to..."
Wiedziałem, że on to powie.
I nie mogłem temu zapobiec.
"...jak się powstrzymałeś? Nie mogę przestac myśleć o Liz..."
Wiedziałem. Chciał ją z powrotem. Chciał Liz.
MOJĄ Liz.
Oczywiście, że jej chce, Guerin.
To Liz.
"...za każdym razem, gdy ją widze, wszystko przesuwa się w powolnych klatkach."
Moje paznokcie wbiły mi się we wnętrze dłoni. Skrzyżowałem ramiona, żeby nie było tego widać.
Chciał jej z powrotem. Tak jak jej powiedziałem.
Nie wiedziałem czy pomóc mu czy go uderzyć.
Kłam najbliżej prawdy...
"Maxwell," powiedziałem "- musisz być silny. Nie możesz dac się prowadzić swojemu – źródłu energii."
Przytaknął.
"Dla mnie też to było trudne -" na chwilę zamilkłem, przypominając ją sobie. Pod prysznicem.
Blisko prawdy, Guerin.
"- Musisz rzucić się w wir czegoś innego. Czegokolwiek innego. Coś co pozwoli ci uwolnić od niej umysł."
Powodzenia.
Wyglądał na zamyślonego. "Rzucić się w coś."
Przytaknąłem, niezłe kłamstwo.
Z własnego doświadczenia wiedziałem, że to nie podziała. Zrobiłem dwanaście rysunków. To tylko pogorszyło sprawę.
Nic nie pomagało.
Prawie było mi go żal.
* * *
Usiłowałem przeżyć jakoś konwent. Może Isabel miała rację – może to było psychiczne popapranie.
Nie. To mysl o Maxie i Liz.
W czym twój problem, Guerin?
Czy nie tego własnie chciałeś?
Wcisnąłem dłonie w kieszenie i zagryzłem wargi. Czułem jak się we mnie gotuje.
Nie bądź głupi, Guerin -
Mój wzrok padł na jakąś matę z dziwacznym napisem. "Pokonaj Kosmitę".
"Co to jest, jakaś mata do wrestlingu?"
"Tak" ktoś powiedział. Obróciłem się. To była Maria. "Przeszkadza ci to?"
Była w niewłaściwym miejscu w niewłaściwym czasie.
Cóż, i tak musiałem się na kims wyżyć.
"Tak, wiesz co robię" powiedziałem "Ślęczę tu, żeby znaleźć przczynę mojej egzystencji. I mam serdecznie dośc panienek takich jak ty i ludzi, których fascynują te porabane pokazy."
"Bez urazy, ale ten porabany pokaz pozwala mi i mojej córce nie umrzeć z głodu."
Jakaś starsza laska. Urocza.
"Mamo to Michael. Michael moja mama"
"Bardzo mi miło" skłamała. I odeszła.
"Wspaniałe pierwsze wrażenie" Maria wymamrotała
Czy ona nigdy tego nie załapie?
"A czemu miałabym chcieć zrobić dobre wrażenie?"
Wyglądała na zranioną. I dobrze.
Ale jednak poczułem się jakoś gorzej.
* * *
Znalazłem Maxa własnie w momencie, kiedy Liz szła w jego stronę. Myśl szybko, Guerin.
Tylko jedna rzecz przyszła mi do głowy.
Podszedłem do budki informacyjnej. "Muł" powiedziałem.
"Co?"
"Kiedy jestes z nią, myśl o mule" syknąłem "Mnie to pomogło."
"Michael, nie potrzebuję takich sztuczek" odpowiedział "Poradzę sobie."
W porządku, Evans, pomyślałem potrząsając głową. Upadaj na dno sam. Wycofałem się.
"Hej" powiedziała do niego "Um, chciałam z tobą porozmawiac o menu, które fundujemy tym przyjezdnym naukowcom."
"Oh, tak, jeśli to ma związek z pracą..."
Związek z pracą?
"...jasne. Tylko jestem...jestem zajęty."
Przerwóciłem oczami. Oh, świetne kłamstwo, Maxwell. Ona mówiła dalej, a oczy Maxa zaszły dziwną mgłą.
Rany. Też tak wyglądałem, kiedy mówiła do mnie?
Prawdopodobnie.
Ponownie zmieszałem się z tłumem. Nikt nie powinien widzieć, że szpieguję Maxa i Liz. Nie miałem ochoty na udzielanie jakichkolwiek odpowiedzi.
I nie przyszedłem do niej tego wieczoru
* * *
"Jeszcze dokładki?"
"Dzięki." Wyglądała na zmęczoną. To Jen, ta Jen od Larry’ego. Para, która widziała strzelaninę.
Ostrzegałam wczoraj Maxa. Dlaczego nie miał zamiaru nic z tym zrobić?
A co niby miałby, Liz?
"To twój ósmy kubek" mówię
"Wyglądam na podrażnioną? Załamaną?"
"Nie, nie wyglądasz...w ogóle" mówię "- Tylko twoje oczy... są czerwone."
"Świetnie. Teraz się zorientuje, że płakałam. Nienawidzi kiedy płaczę."
Podeszłam bliżej. "Larry?"
"Lepiej już pójdę" powiedziała, wstając
Nienawidzi kiedy płaczę.
Wiedziałam co czuła.
"Czekaj" zawołałam i wyjęłam chusteczkę z kieszeni "Masz. To do... oczu" powiedziałam, a ona zatrzymała się "Nie dowie się"
* * *
"Maxwell, musisz mi pokazać kogoś prawdziwego" mruknąłem. Straciłem już dwa dni. "Mam już serdecznie dośc gadania z tymi maniakami. Jesteś w tym. Gdzie są ci prawdziwi?"
"Nie ma prawdziwych" odpowiedział "To pokaz świrów."
Musiał ktoś być. Rozejrzałem się.
"Kto to?"
Max jęknął. Wiedziałem. Trzymał mnie z daleka od tego.
"Nikt."
"Daj spokój, Max, nie -" zauważyłem kogoś innego. Znałem tę twarz -
Wspomnienia z Crashdown. Dzień, w którym postrzelono Liz. On tam był.
"Kręci się tu" Max powiedział "Jestem pewien, że przyjechał tylko na konwent."
Czy wszystko musiałem robić sam?
"Będę miał na niego oko" powiedziałem
* * *
"- zatrzymaliśmy się tu wtedy na śniadanie" Jen powiedziała "Zawsze byliśmy w drodze."
"Bez ślubu?"
"Wiesz jak faceci reagują na takie rzeczy? Są tak pochłonięci swoją obsesją, że zapominają o tobie?"
Michael nie przyszedł do mnie ostatniej nocy.
...tak pochłonięci, że zapominają o tobie...
"Taa" mruknęłam
Mówiła dalej. A ja myślałam o Michaelu. Wrócił na konwent? Pewnie szukał czegoś z jego przeszłości. Sprzed pięćdziesięciu lat.
Czemu nie przyszedł do mnie?
"- chciałam osiąść gdzieś. Naprawdę chcę normalnego faceta" Jen skończyła
Normalnego. Trzymanie za ręce. Chodzenie na randki. Westchnęłam.
"Rozumiem cię."
"Też masz jednego, co? Jedyny w rodzaju?"
"Jedyny w rodzaju? Tak, można tak określić M-"
Prawie wypowiedziałam jego imię. Michael.
Na szczęście Maria była na konwencie. Jen była turystką. Gdybym jej powiedziała -
Nikt nie może wiedzieć, Liz.
"- Maxa."
Teraz to ja chciałam płakać.
* * *
Przedarłem się przez tłum w sali, wściekły na Maxa. Ten koleś z Crashdown powiedział wszystkim co wtedy zaszło.
Oczywiście nikt mu nie uwierzył – miedzy innymi z powodu nagłej wysypki i manii drapania – ale nie w tym rzecz.
Spoważniej, Guerin. Jesteś wściekły o Liz.
Coż, w dużej mierze o to chodziło.
Stał bezczynnie, kiedy tamten facet opowiedział o strzelaninie, o tym jak Liz została postrzelona, o tym jak on ja uratował, wskazał nawet na niego palcem, na miłość boską, stał jak słup soli. Może rzeczywiście to ja musiałem się wszystkim zajmować.
Wiec zrobiłem to co zwykle. Chroniłem go. Znów.
I oddasz mu Liz. Na tacy. Prawda, Guerin?
Chciałem go uderzyć.
Ale gdybym to zrobił, musiałbym się tłumaczyć. A nigdy nie byłem w tym dobry.
Pomyślałem o niej – sposób w jaki zawsze przyciągała mnie do siebie, jak jej włosy opadały na moje ręce, jak mruczała kiedy ja całowałem.
A potem pomyślałem o niej z Maxem. Czerwona fala furii przelała się przeze mnie. Ledwo się kontrolowałem.
Musiałem dac temu upust.
Wcisnąłem dłonie w kieszenie. Kontrola, Guerin.
A potem usłyszałem mamę Marii rozmawiająca przez telefon.
Kilka stłuczonych żeber.
Pomyślałem o Maxie i Liz.
* * *
Cóż, lezenie na macie jest mało interesujące. Byłem stłuczony na kwaśne jabłko. Usiłowałem się podnieść, ale błyskawicznie zrezygnowałem z tego pomysłu.
Przynajmniej w najbliższym czasie nie uderze Maxa.
Ktoś się zbliżał. Zdjął mi maskę.
Maria i jej mama gapiły się na mnie. Maria wyglądała na całkowicie zdziwioną.
"Tylko odpoczywam" mruknęłem. Jej mama coś szepnęła i uciekła
Kobiety.
Wreszcie usiadłem. Maria patrzyła na mnie. Uśmiechnęła się, a jej dłonie wylądowały na mojej twarzy
Chciała mnie pocałować.
Starałem się nie myśleć o Liz.
Jeśli musiała być z Maxem -
Nawet jej nie powstrzymywałem.
Może to podziała.
Pocałowała mnie -
Nie podziałało.
W rzeczywistości było jeszcze gorzej.
Wiedziałeś, że się nie uda, Guerin.
Owszem. Wiedziałem. Myślałem tylko o długich ciemnych włosach, ciemnej skórze, miękkich ustach...
Co ja nam zrobiłem?
Maria oderwała się ode mnie. Spojrzałem jej w oczy. Były ładne.
Tylko nie tego koloru co trzeba.
Liz należy do Maxa, Guerin.
Nie. Nie należy.
Pozwól jej odejść, Guerin.
Sam już nie wiedziałem o czym myślę.
"Muł" wymamrotałem.
"Co?"
"Muł" powiedziałem i zacząłem się podnosić "Myślę o mule"
* * *
Max odchodził. Z jakims facetem. Co jest -
* * *
"Wynoście się stąd. Obaj. Nigdy was tu nie było."
Max ani drgnął. Valenti własnie zastrzelił faceta.
Nie żył.
Facet nie żył, a Max się nie ruszał.
"Max - chodź, spadamy" powiedziałem, wpychając go do jeepa "Facet był wariatem, Max, ok? Nie wiedział o czym mówi."
"Nie wydaje mi się, żeby był wariatem, Michael. Myślę, że ten, który nas szuka zabijał ludzi – mnóstwo ludzi."
Wziąłem kluczyki. "Wsiadaj" powiedziałem
"Ze mną wszystko dobrze, Michael -"
"Wsiadaj"
Ruszyliśmy w kierunku Roswell. Przez jakiś czas nic nie mówił.
"Max, wszystko dobrze?"
"Co? - Taaa" mruknął "W porządku"
Ok. Przytaknąłem.
"Może jutro zadzwonię do Liz" powiedział
Moje dłonie zamarzły na kierownicy.
"Żeby o tym pogadać" dokończył
Zacisnąłem usta. Powiedz mu.
Powiedz mu -
"Tak" powiedziałem "Dobry pomysł"
Było mi niedobrze.
Co teraz zrobisz, Guerin?
c.d.n.
Last edited by _liz on Thu Aug 19, 2004 3:47 pm, edited 1 time in total.
_liz trzymam kciuki za twoje opowiadanka. Nie spiesz się z PN, bo twoja twórczość jest o wiele ważniejsza (przynajmniej dla mnie). Licze na to, ze spożytkujesz ten czas i doczekam się dalszych części Kropele i innych ffCóż... straciłam tymczasowo ochote na dalsze tłumaczenie. Nie przerywam tego na zawsze, ale tymczasowo. Po prostu chce sie skupić na własnych opowiadankach.
Coś mi nie wychodzi wysyłanie dziś postow. Nie wiem czy ten przejdzie, ale spróbuję.Nie zaglądałam przez dłuższy czas i miałam sporo do czytania. Cieszę sie, że kontynuujesz tłumaczenie tego opowiadania. Głównie ze względu na jego polarkowy charakter, ale też i dla jego własnego uroku. Autorka ma dość specyficzne prowadzenie dialogów nie spotykane do tej pory - chodzi mi o te przerywane zdania. Daje to, wg mnie, dość ciekawy efekt, nie mówiąc już o powiewie czegoś nowego.Mam nadzieję, że nie zrezygnujesz z dalszego tłumaczenia i kolejne części będą się pojawiać jak tylko je ukończysz i doszlifujesz.
"Polar Novel" wróci! O to nie musicie się martwić Po prostu jeszcze nie wiem kiedy będe w stanie przepisać tłumaczenie i dokończyć, zwłaszcza, że kolejny rozdział jest cieżki do tłumaczenia, zaczynają sie moje schodki, ze względu na wprowadzenie dość dziwnych postaci i miejsca. Ale postaram sie już niedługo to nadrobić, ok?
A skąd możecie to wiedzieć? A może _liz jednak ma zarys jakiejś polarkowej historyjki i może nawet zaczęła ją pisać?skoro _liz nie pisze polarka,
-
- Gość
- Posts: 38
- Joined: Mon Jun 28, 2004 10:11 pm
- Location: Koło
- Contact:
- lizzy_maxia
- Fan
- Posts: 888
- Joined: Fri Jul 25, 2003 10:01 am
- Location: Łódź, my little corner of the world...
- Contact:
Przyznam się, że nie czytałam jeszcze tego opo. Wieki temu "zniechęciło" mnie słowo "Polar" w tytule Teraz - już spolaryzowana doszczętnie przez Kropelki, chętnie bym się za nie zabrała...Ale widzę, że to jeszcze nie koniec i chwilowo porzuciłaś tłumaczenie...Wiec co, mały szantażyk? Ty kończysz, ja czytam?
Lizzy to świetny pomysł, myślę, że znajdzie się na pewno pewna grupa osób, która z chęcią, chciałaby przeczytać dalszą część tego fflizzy_maxia wrote:Wiec co, mały szantażyk?
Lizzy u mnie też wszystko zaczęło się od Kropelek, to był mój pierwszy polarek, który przeczytałam I tak mnie wciągnął, że teraz czytam różne opowiadania o Liz i Michaelu.
Ekhm... Jakby to ująć... Wróciłam!
Wiem, że sporo musieliście czekać, ale cóż poradzę na to, że nie miałam serca do tego opowiadania ani w sumie czasu na mnie. Teraz też będzie się dość rzadko pojawiało, ale na pewno będzie.
Może mimo wszystko ktoś zechce przeczytać kolejną część Polar Novel. Tutaj pojawia się troszkę francuskiego, ale nie robie tłumaczeń, bo to specyfika czyjejś wypowiedzi. Miłego czytania marudy.
XII
"Babe magnet"
Czekałam na balkonie. Była druga nad ranem. Gdzie on się podziewał?
Michael nie przyszedł do mnie ostatniej nocy. Nawet po tym jak powiedział, że przyjdzie. Czego nie zwykł mówić na codzień.
Było zimno. Otuliłam się szczelniej kocem. Może jednak nie przyjdzie. No dalej, Michael, pomyślałam.
Nie komunikował się ze mną, co też nie powinno mnie dziwić.
To niedorzeczne. Tracę cenny czas na spanie, czekając na faceta, żeby pojawił się w moim oknie. Może po prostu działo się coś z Maxem lub Isabel i Michael musiał im pomóc.
A może chodziło o Marię.
Przygryzłam wargę, starając się odegnać tę myśl. Daj spokój Liz, nie bądź zazdrosna.
Ok. Idę spać.
Zamknęłam okno i od razu poczułam się lepiej. Na kilka sekund. Potem było gorzej, bo i tak mógł otworzyć ten zamek.
Gdyby przyszedł.
Westchnęłam i wgramoliłam się do łóżka.
***
"Okay, powiem tylko, że to do kitu"
"Wyluzuj, w niej tylko rośnie niepewność."
"Dlaczego nie przyszedł? To dalej ten debilizm 'ona należy do Maxa'? Nie mogłaby napisać czegoś innego?"
"On nalezy do --"
"Może się zamkniesz?"
"Czekaj. Coś się dzieje."
***
Mieliście kiedyś sen, który był tak prawdziwy, że wydawał się wam być prawdą? A kiedy się budziliście okazywało się, że to tylko sen?
Byłam na ulicy. W swojej nowej, granatowej koszulce nocnej. Kupiłam ją mając nadzieję, że Michaelowi się spodoba. Oczywiście w obecnej sytuacji mógł jej już nigdy nie zobaczyć.
Stałam przed budynkiem, na którym jaśniał neon. "Babe Magnet". To wyglądało na bar.
Cóż, drink mi dobrze zrobi. Weszłam do środka.
Pierwszym co zobaczyłam był długi blat barowy naprzeciwko ściany. Siedziało przy nim kilkoro ludzi. Druga rzecz, która przykuła mój wzrok to mętna atmosfera otaczająca ludzi.
I wszyscy patrzyli na mnie. Dobijająca cisza.
"Wreszcie" ktoś powiedział "Myśleliśmy, że nigdy tu nie trafisz!"
Ja?
Kilkoro ludzi zaczęło szeptać i wskazywać mnie palcami. "Um -- przepraszam" powiedziałam "Chyba źle trafiłam -"
"Nie" powiedziała barmanka. Rodowita amerykanka z długimi czarnymi włosami. "Jestes dokładnie tu, gdzie powinnaś być. Siadaj." wskazała na stołek barowy
"Um, Nie mam 21." przyznałam się
"Czyż nie jest urocza?" powiedziała jedna z kobiet
"Większość z nich nie jest" barmanka odpowiedziała i wskazała na grupę ludzi na sali, poczym przerzuciła sobie ręcznik przez ramię "Co ci podać?"
Cóż, w końcu to tylko sen. Usiadłam na stołku i rozejrzałam się. Wciąz przyglądali mi się z zaciekawieniem. To było dziwne.
"Więc?" zapytała barmanka "Co ci podać?"
"Uh – co byś mi poleciła?" zapytałam
"Hmm... Dla ciebie --" przyglądała mi sie uważnie, a w chwilę potem wyszczerzyła zęby . "Czekoladowe martini." Sięgnęła po butelki przy ścianie. "Gdzie ja przesiałam tę waniliową wódkę?..."
"Fajna piżamka" powiedziała kobieta siedząca obok mnie. Miała na sobie niesamowitą bluzkę.
"Dzięki" mruknęłam "Um, ładna koszulka." Wyciągnęłam w jej stronę swoją dłoń. "Jestem Liz."
"Wiemy" powiedzieli wszyscy naraz. Kobieta uśmiechnęła się i podała mi dłoń.
"Proszę bardzo" barmanka postawiła przede mną drinka. Sama uniosła swój kieliszek. "Chciałabym wznieść toast -"
Wszyscy unieśli swoje drinki.
"Za Michaela i Liz" powiedziała barmanka w pełni z siebie zadowolona "I za ich polarkową miłość"
"Polarowa miłość" wszyscy krzyknęli.
"Dobre, Whiteotter," ktoś zawołał
Barmanka oblizała usta. "Dzięki" powiedziała
"Uh --" To tylko sen. Zrelaksuj się, Liz. "- dzięki. Miło mieć wsparcie." łyknęłam swojego drinka. Pychota! Napiłam się jeszcze.
"Oh, wspieramy was z całego serca" wtrąciła kobieta obok mnie, ta w ślicznej bluzce "Nazywam się Ivy."
"Ivy jest wielką fanką" Whiteotter powiedziała, polerując szklankę. "To jej bar. Zrobiła go dla ciebie i Michaela."
"Oh, to -- dzięki, to miłe" powiedziałam niepewnie "Umm... Skąd wiecie o mnie i Michaelu?"
"Wszyscy was tu znają" Ivy powiedziała z rozbawieniem "Wszyscy was tu uwielbiają jako parę"
"Nie wszyscy" mruknął ktoś z końca baru
"Sunnie," Whiteotter powiedziała "Cicho"
"Oj, PRZEPRASZAM" powiedziała kobieta z wyrzutem i wstała, krzyżując ramiona. Była w stroju cheerleaderki. Na środku bluzki, różowymi literami było wypisane 'Konwencjonalni'.
Rany, ciekawe kto jej dobierał te kolory.
"Ja tylko mówię tak jak jest" mówiła dalej "Wiecie, ze mam rację. Ja..."
"Cicho!" Ivy krzyknęła. "Nie przejmuj się nią. Naprawdę lubi waszą dwójkę, nawet jeśli otwarcie tego nie przyzna" rzuciła przez ramię "A teraz słuchaj" skierowała sie do mnie "Jeśli chodzi o ciebie i Michaela. Zdecydowaliśmy, że musicie być razem. Zaczynamy nawet kampanię"
"Kampanię?" napiłam się drinka, prawie sie krztusząc "Jak na politycznych konwentach?"
"HA!" cheerleaderka krzyknęła tryumfalnie "Słyszeliście? Powiedziała 'konwencja'! Widzicie?"
Whiteotter przewróciła oczami "Sunnie," powiedziała groźnie, zdejmując ręcznik z ramienia "- ostatni raz ci --"
"Dobra, dobra, dobra" kobieta powiedziała, siadając i przechylając do końca swój kieliszek. Whiteotter uśmiechneła się i podała jej kolejnego drinka.
"Proszę" Whiteotter powiedziała "Przyda ci się."
"Mhm" mruknęła kobieta.
"Jak już mówiłam" Ivy wróciła do tematu "Zaczynamy kampanię. No wiesz, zamęczanie pisarzy i tak dalej."
"Pisarzy" powtórzyłam tępo
"Ivy, ona tylko wpadła na drinka. Nie martw się," wtrąciła się kobieta, siedząca po mojej drugiej stronie "Uda się."
Znałam ten głos. "Przepraszam, ale --" obróciłam się do niej "Czy my się znamy?"
"Cóż, jestem DJ'em. --"
"Ty jesteś LadyJ!" powiedziałam z ekscytacją "Bez przerwy cię słucham! Co wieczór słucham twoich audycji."
"Dziękuję kochanie" odpowiedziała z radością "Cieszę się, że ci się podoba"
"Puszczasz świetną muzykę," mamrotałam. Opanuj się Liz, opanuj... "Niektóre kawałki nasuwają mi myśli o mnie i Michaelu."
"Naprawdę?" uśmiechnęła się
Odwzajemniłam uśmiech. To było niesamowite. Łyknęłam jeszcze trochę mojego drinka i rozejrzałam się po barze. Był niewielki, ale zauważyłam scenę i parkiet.
"Macie muzykę na żywo?" zapytałam
"Co wieczór" Whiteotter odpowiedziała od razu "Głównie jazz. Czasami są komicy, ale to już inna historia."
"A co macie na dzisiaj?" zapytałam z zaciekawieniem
"Wydaje mi się, że dzisiaj śpiewać będzie Maria" LadyJ wyjaśniła
Wyplułam moje martini.
"Maria?" zapytałam, niedowierzając i kaszląc. Zeskoczyłam ze stołka. "Maria jest tutaj?"
"Nienienie. '*Maria*,'" Whiteotter powiedziała śmiejąc się i podkreślając inny akcent przy 'r'. "Jest Francuzką. Brzmi zupełnie inaczej."
"Ah," jęknęłam niepewnie i usiadłam z powrotem "Przepraszam."
"Nie szkodzi" Whiteotter uśmiechnęła się "Podam ci kolejnego drinka."
"Czyżby to nie było jedno z głównych zainteresowań Maxa?" zabrzmiał czyjś głos za moimi plecami. Obróciłam się i zobaczyłam śliczną dziewczynę.
"Liz, to jest Maria" Ivy podkreśliła charakterystyczne 'r' "Maria, Liz."
"Ah, bonjour," przywitała się "Ogromnie się cieszę, że wreszcie tu jesteś. Zostaniesz na występ, non?"
"Ah -- oui," odpowiedziałam "Oczywiście"
"C'est bon" uśmiechnęła się "Zaśpiewam dla ciebie coś specjalnego."
"Dzięki" wyszczerzyłam moje bieluchne ząbki "Jeszcze nikt dla mnie nie śpiewał."
"I nie martw się, ten Michael --" pstryknęła palcami "Będziecie razem w mgnieniu oka."
"Ma rację" Ivy poparła ją
"Całkowitą" LadyJ przytaknęła
"Twój drinka, Maria" Whiteotter podała jej kieliszek
"Merci, mon petit loutre" powiedziała z wdzięcznością "Po tym będę musiała... jak wy to mówicie? Przygotować się do występu?"
"Jak?" zapytała Whiteotter
"Przez rozgrzewkę, mon coeur," wyjaśniła "A jak inaczej?"
"Nieee" Whiteotter z zaskoczeniem powiedziała "Jak ci się udaje od niego uwolnić?"
Patrzyła w miejsce, gdzieś za moimi plecami. Obróciłam się.
Michael stał w drzwiach, rozglądając się ze zmieszaniem.
"Oo la la," Maria westchnęła
Zeskoczyłam ze stołka i podeszłam do niego "Michael"
"Liz?" spojrzał na mnie dziwnie "Co ty tu robisz?"
"Chyba, co TY tu robisz" powiedziałam "To mój sen."
Uważnie zlustrował mnie wzrokiem. Wpatrywał się w moją koszulkę. "O nie" wymamrotał "Jestem całkowicie pewien, ze to mój sen."
"Jestem tu od dwudziestu minut, Michael."
"Nie ważne" mruknął
"Hej, wszyscy --" zawołałam, obracając się "To jest Michael."
"Wiemy" krzyknęli
"Usiądź, Michael," Whiteotter powiedziała
"Chodź usiądź obok mnie!"
"Nie, obok mnie!"
"Tutaj, Michael!"
Michael jęknął zdezorientowany.
"Cicho" Ivy warknęła "On siedzi z Liz."
Kilkoro ludzi coś zaczęło mamrotać z lekkim gniewem.
Michael zerknął na barmankę i skrzyżował ramiona. Znałam tę minę. "Jeśli mnie znasz," zażądał "Czego chcę?"
Whiteotter skrzyżowała ramiona i bez zająknięcia odpowiedziała. "Rum 151 i cola, podwójna dawka waniliowej wódki, dwadzieścia kropel ostrego sosu Scorned Woman."
"Wow" Michael był pod wrażeniem "Siadamy." Podszedł do baru.
"Myślałam, że wolisz Tabasco" szepnęłam
"Scorned Woman jest ostrzejsze" odpowiedział.
Po raz pierwszy zauważyłam, że pozostali mieli podobne drinki. "Przepraszam" zwróciłam siedo kobiety siedzącej obok LadyJ. "Co pijesz?"
"Sutka kosmity" odpowiedziała
Michael prawie się zakrztusił, po czym obrócił w jej stronę. "Że co?" "To było zabawne!" Maria zaczęła się śmiać. Minęła nas i skierowała się do garderoby.
"Sutka kosmity" powtórzyła kobieta. "No wiesz – czysta szkocka, irlandzki krem, likier melonowy? Pychota. Chcesz trochę?" zapytała mnie, kierując swój kieliszek w moją stronę.
Zaczęłam się krztusić ze śmiechu. "Nie" Michael odpowiedział za mnie.
"Oh, uspokój się, Michael," powiedziałam "Napij się czekoladowego martini. Jest pyszne. Możesz nawet poprosić Whiteotter żeby dodała tego... -"
"Scorned Woman" mruknął
"- Scorned Woman do drinka" powstrzymałam śmiech 'Sutek kosmity'. To miejsce było świetne.
"Masz cudowne dłonie" odezwała się kobieta siedząca obok Michaela "Chciałbyś, żebym ci powróżyła?"
"Nie" odpowiedział szorstko "Hej, barmanka, gdzie ten drink?"
"Oh, Michael," powiedziałam "Pozwól jej powróżyć. Jak sie nazywasz?"
"Jestem Minnie," powiedziała, biorąc jego dłoń "No dobrze, zobaczmy. Cóż, w ogóle nie jesteś cierpliwy --"
"Liz" mruknął, ale zignorowałam go
"- zawsze przejmujesz się tym, co musi być zrobione, martwisz się o to --"
"Li-iz -"
"- i oooh, nie lubisz rozczarowywać ludzi --"
"Proszę, ogierze" Whiteotter powiedziała, stawiając przed nim drinka. Ogierze? "Na koszt firmy."
"- i będziesz musiał wybrać pomiędzy tym, co uważasz, że powinieneś zrobić a tym, czego naprawdę chcesz."
Zamarł. "Co to znaczy?" ostro zapytał
Wypuściła jego dłoń i wzruszyła ramionami. "A skąd mam wiedzieć? To twoja dłoń" powiedziała "Przy okazji – fajna obrączka."
"Wszystkojedno" mruknął. Westchnęła. Zabrał swojego drinka i pociągnłą mnie za rękę. "Idziemy."
"Michael – ja się dobrze bawiłam w ich towarzystwie, Michael. Czy ty w ogóle pamiętasz co to zabawa?"
"Nie" odpowiedział krótko, zatrzymując się i spoglądając na mnie. "A nie przyszło ci do głowy, że Isabel może wejść do mojego snu i nas zobaczyć?"
Moje serce stanęło. Czy zawsze musieliśmy uciekać? "Nie" jęknęłam "Ale dlaczego miałaby --"
"Lepiej stąd chodźmy" mruknął, szukając wyjścia
"Ja myślę, że to nie tak, Michael."
"Jasne" powiedział "Ale na wszelki wypadek stąd chodźmy."
"Nawet nie tknąłeś swojego drinka" protestowałam
"W porządku" powiedział, przechylił szklankę i wypił wszystko jednym łykiem. Oblizał usta i spojrzał na puste naczynie. "Wow," mruknął "To było dobre."
"Nie ma za co" Whiteotter zawołała z drugiego krańca pomieszczenia
"Widzisz?" powiedziałam, chwytając go za koszulkę "Michael, wszyscy tutaj są tacy – są mili" szukałam odpowiednich słów "Nie możemy zostać jeszcze trochę? Proszę?"
Rozejrzał się dokoła. "Nie wiem --"
"Poza tym, nie przyszedłeś do mnie wczoraj" zaczęłam go szantażować "Chciałbyś iść gdzieś i o tym porozmawiać?"
Spojrzał na mnie. "Nie" szepnął "Nie chce o tym rozmawiać."
"Więc zostajemy" uśmiechnęłam się "No chodź. Proszę?"
Ponownie rozejrzał się po sali. "Dobrze, ale przy pierwszym dziwnym zjawisku, wychodzimy. Rozumiesz?"
"Rozumiem" przytaknęłam "Chodź, chcę ci kogoś przedstawić."
"Panie i panowie" ktoś zawołał "Proszę o brawa dla naszej ulubionej pary --"
Oślepiające światło padło na nas. Wszyscy zaczęli klaskać. Spojrzałam na scenę. Lady J trzymała mikrofon.
"Kurewsko wspaniale" Michael mruknął
"- mam nadzieję, że zechcą rozpocząć występ Marii krótkim tańcem!" LadyJ powiedziała
"Maria? -" Michael zapytał wstrząśnięty "- wychodzimy."
"Nie, Michael," złapałam go za ramię "To Maria. Francuzka. Spójrz." wskazałam scenę
Maria weszła n podest. Ludzie wciąż klaskali.
"Wow" Michael wydał z siebie tylko to westchnięcie
"Bonjour, mes amis!" powiedziała do mikrofonu "Witajcie w barze Ivy, w Babe Magnet. Bardzo sie cieszę, że Michael i Liz są tutaj --"
"Okay, czy to już kwalifikuje się jako dziwne?" Michael syknął
"- proszę, wy dwoje, zatańczcie. To byłoby tres bon, non?" Michael coś wymamrotał niesłyszalnie. "Co?" zapytałam
"Ja. Nie. Tańczę" powiedział
"Oo, on nie tańczy" Maria zaśmiała się "Jakie to retro. No, zobaczymy."
Skinęła głową, światła zniknęły, a potem zatliły się na parkiecie. Delikatne, niebieskawe światło zapaliło się na scenie, ukazując zespół. To było małe trio – ktoś na perkusji, ktoś na pianinie i Maria. Tylko tyle.
"Wynośmy się" powiedział, łapiąc mnie za rękę i kierując się w stronę wyjścia.
"Nie, Michael, poczekaj --" muzyka rozbrzmiała i oboje zastygliśmy
Prosta, ale prześladująca piosenka. Piękna.
Oboje gapiliśmy się na scenę.
"Może --" urwał i nabrał powietrza "- okay, wyjdziemy po tej piosence, zgoda?"
"Ok" mruknęłam, wgapiając się w scenę. Zaczęła śpiewać.
I flagged a taxi long before
you woke...
Jej głos był miękki – prawie szept. Michael wciąz trzymał mnie za rękę.
...the sun had not yet risen,
morning not yet broke...
Parkiet był pusty.
It lookes like rain,
it looks like rain...
"Może powinniśmy --"
"Ciii..." szepnął. Spojrzałam na niego. Ścisnął moją dłoń.
and every breath I ever took,
every tear I ever wept --
every star I wished upon seemed
nothing until now...
Every prayer I ever said seems
strangely answered now...
Could it be,
I''m in love...
Jeszcze raz mocniej ścisnął moją dłoń, a potem przysunął do siebie. Pchnął mnie lekko w stronę parkietu.
...could it be, I'm in love...
Dotarliśmy do krańca parkietu i zatrzymał się. Spojrzał w lewo, potem w prawo, a potem znó na podłogę. Wahał się.
"Michael...?"
"Nie umiem tańczyć" wymamrotał
"Oh," westchnęłam. Nigdy się nie nauczył. Kiedy miał się uczyć, Liz? "To, um – to proste" szepnęłam "Pokażę ci."
"Wszyscy się na nas gapią" Rozejrzałam się. Miał rację.
"Michael..." przysunęłam się do niego "...to tylko sen. Prawda?"
Spojrzał na mnie. Chwila ciszy. "Prawda" szepnął
"Więc, nie zaszkodzi spróbować" powiedziałam "Prawda?"
Patrzył na mnie. "Prawda" odpowiedział. Wskazał parkiet. "Pokaż mi."
Nabrałam powietrza i zrobiłam kilka kroków do przodu, wciąż trzymając jego dłoń. Zatrzymałam się i obróciłam. "Połóż ręce na mojej talii" szepnęłam, splatając ręce wokół jego szyi.
Przesunął dłoń po moich plecach i musiałam powstrzymać jęknięcie.
To było przyjemne. "- albo tutaj, tak też może być" powiedziałam niepewnie.
"Co teraz" szepnął patrząc na mnie
"Teraz --" uwielbiałam sposób w jaki na mnie patrzył "- teraz kroki. Razem."
"Ok" przysunął mnie bliżej siebie. Szybko. Jęknęłam.
Michael nie ufał przestrzeni, kiedy tańczyliśmy.
"Przepraszam" szepnął, jego usta były ledwie kilka milimetrów od moich
"Nie przepraszaj" szepnęłam w odpowiedzi. Maria znów zaczęła śpiewać.
...I took a drive along the coast
beside the sea
I gazed upon the fading dark
And slowly
Buckled at the knees...
Jego prawa dłoń wciąż tkwiła na moich plecach, ale lewa powoli przesuwała się. Mój policzek, moje ramię, moje palce. Tyle na temat denerwowania się tym, że wszyscy na nas patrzą. Czułam się jak jedyna kobieta na sali.
{Jesteś jedyną kobietą na sali.}
Topniałam.
...the driver, drinking gladly
said "Here is to the day",
It looks like rain...
It looks like rain...
"W porządku?" zapytał półszeptem
"Idealnie" odpowiedziałam. Czułam bicie jego serca.
"To tylko sen" powiedział miękko i pochylił się, żeby mnie pocałować.
Mówił to dla mnie czy dla siebie?
...every star I wished upon seemed
nothing until now
every prayer I ever said seems
strangely answered now
Could it be,
I''m in love..
Odsunął się i spojrzał na mnie.
...could it be, I'm in love...
"Dobranoc Liz" powiedział
...could it be...
"Michael...?"
Wszystko się rozmywało. "Michael!"
...I'm in love...
Wszystko zaczynało blaknąć. Rozejrzałam się dokoła.
Sala była pusta. Nie było Marii, ani zespołu. Barmanka i cała reszta zniknęli.
"Michael?" zawołałam
Wtedy się obudziłam
***
Przyszła do mnie następnego dnia w szkole. Po prostu przyszła w środku dnia.
"Musimy porozmawiać" szepnęła
"Nie rozmawiamy w ciągu dnia, Liz," powiedziałem, odchodząc
"Michael --" podbiegła do mnie "- czy miałeś sen o barze?"
Zatrzymałem się i spojrzałem na nią. Czy ona - "Nie" powiedziałem, przyspieszając
"Jesteś pewien?" szła tuż za mną. "nazywał się Babe Magnet. Michael, no daj spokój --" złapała mnie za ramię "- proszę?"
Zerknąłem na nią. "Nie. Nie miałem" warknąłem "Żadnego snu, żadnego baru, niczego nie było. Tylko pusty sen. Ok?"
Wyglądała na nieco zranioną. "Ok" szepnęła "Przepraszam" Odwróciła się i zaczęła iść wzdłuż korytarza
Cholera, Guerin --
Była trzy kroki dalej, gdy zawołałem ją i obróciła się.
Podszedłem do niej. "Ty um --" wbiłem wzrok w słońce wpadające przez okna. Gapiła się na mnie. Oparłem dłonie na biodrach i zacząłem mówić
"- dobrze wyglądasz w niebieskim" Uśmiechnęła się.
"Podobała ci się?"
"Tak" przyznałem "Podobała. A teraz spływaj, ok?"
"Przyjdziesz wieczorem?" jej dłoń chwyciła moją kurtkę.
Jęknąłem. "Tak" powiedziałem, machając dłonią "Idź."
Uśmiechnęła się, obróciła i pobiegła w głąb korytarza. Poszedłem w przeciwnym kierunku.
Co teraz zrobisz, Guerin?
Nie wiedziałem, ale trzymanie się od niej z daleka nie działało. Ostatnia noc była tego dowodem.
Może nadszedł czas, żeby przestać uciekać?
c.d.n.
Wiem, że sporo musieliście czekać, ale cóż poradzę na to, że nie miałam serca do tego opowiadania ani w sumie czasu na mnie. Teraz też będzie się dość rzadko pojawiało, ale na pewno będzie.
Taaak? Jasne, wszyscy piszecie, że czytacie, tylko ja jakoś nie widzę tego po komentarzach To ja specjalnie dla was piszę kolejne opowiadanko (w tym wypadku "Każda moja łza") i co? Chcecie, żebym przestała pisać? Nie ma sprawy...I tak mnie wciągnął, że teraz czytam różne opowiadania o Liz i Michaelu.
Może mimo wszystko ktoś zechce przeczytać kolejną część Polar Novel. Tutaj pojawia się troszkę francuskiego, ale nie robie tłumaczeń, bo to specyfika czyjejś wypowiedzi. Miłego czytania marudy.
XII
"Babe magnet"
Czekałam na balkonie. Była druga nad ranem. Gdzie on się podziewał?
Michael nie przyszedł do mnie ostatniej nocy. Nawet po tym jak powiedział, że przyjdzie. Czego nie zwykł mówić na codzień.
Było zimno. Otuliłam się szczelniej kocem. Może jednak nie przyjdzie. No dalej, Michael, pomyślałam.
Nie komunikował się ze mną, co też nie powinno mnie dziwić.
To niedorzeczne. Tracę cenny czas na spanie, czekając na faceta, żeby pojawił się w moim oknie. Może po prostu działo się coś z Maxem lub Isabel i Michael musiał im pomóc.
A może chodziło o Marię.
Przygryzłam wargę, starając się odegnać tę myśl. Daj spokój Liz, nie bądź zazdrosna.
Ok. Idę spać.
Zamknęłam okno i od razu poczułam się lepiej. Na kilka sekund. Potem było gorzej, bo i tak mógł otworzyć ten zamek.
Gdyby przyszedł.
Westchnęłam i wgramoliłam się do łóżka.
***
"Okay, powiem tylko, że to do kitu"
"Wyluzuj, w niej tylko rośnie niepewność."
"Dlaczego nie przyszedł? To dalej ten debilizm 'ona należy do Maxa'? Nie mogłaby napisać czegoś innego?"
"On nalezy do --"
"Może się zamkniesz?"
"Czekaj. Coś się dzieje."
***
Mieliście kiedyś sen, który był tak prawdziwy, że wydawał się wam być prawdą? A kiedy się budziliście okazywało się, że to tylko sen?
Byłam na ulicy. W swojej nowej, granatowej koszulce nocnej. Kupiłam ją mając nadzieję, że Michaelowi się spodoba. Oczywiście w obecnej sytuacji mógł jej już nigdy nie zobaczyć.
Stałam przed budynkiem, na którym jaśniał neon. "Babe Magnet". To wyglądało na bar.
Cóż, drink mi dobrze zrobi. Weszłam do środka.
Pierwszym co zobaczyłam był długi blat barowy naprzeciwko ściany. Siedziało przy nim kilkoro ludzi. Druga rzecz, która przykuła mój wzrok to mętna atmosfera otaczająca ludzi.
I wszyscy patrzyli na mnie. Dobijająca cisza.
"Wreszcie" ktoś powiedział "Myśleliśmy, że nigdy tu nie trafisz!"
Ja?
Kilkoro ludzi zaczęło szeptać i wskazywać mnie palcami. "Um -- przepraszam" powiedziałam "Chyba źle trafiłam -"
"Nie" powiedziała barmanka. Rodowita amerykanka z długimi czarnymi włosami. "Jestes dokładnie tu, gdzie powinnaś być. Siadaj." wskazała na stołek barowy
"Um, Nie mam 21." przyznałam się
"Czyż nie jest urocza?" powiedziała jedna z kobiet
"Większość z nich nie jest" barmanka odpowiedziała i wskazała na grupę ludzi na sali, poczym przerzuciła sobie ręcznik przez ramię "Co ci podać?"
Cóż, w końcu to tylko sen. Usiadłam na stołku i rozejrzałam się. Wciąz przyglądali mi się z zaciekawieniem. To było dziwne.
"Więc?" zapytała barmanka "Co ci podać?"
"Uh – co byś mi poleciła?" zapytałam
"Hmm... Dla ciebie --" przyglądała mi sie uważnie, a w chwilę potem wyszczerzyła zęby . "Czekoladowe martini." Sięgnęła po butelki przy ścianie. "Gdzie ja przesiałam tę waniliową wódkę?..."
"Fajna piżamka" powiedziała kobieta siedząca obok mnie. Miała na sobie niesamowitą bluzkę.
"Dzięki" mruknęłam "Um, ładna koszulka." Wyciągnęłam w jej stronę swoją dłoń. "Jestem Liz."
"Wiemy" powiedzieli wszyscy naraz. Kobieta uśmiechnęła się i podała mi dłoń.
"Proszę bardzo" barmanka postawiła przede mną drinka. Sama uniosła swój kieliszek. "Chciałabym wznieść toast -"
Wszyscy unieśli swoje drinki.
"Za Michaela i Liz" powiedziała barmanka w pełni z siebie zadowolona "I za ich polarkową miłość"
"Polarowa miłość" wszyscy krzyknęli.
"Dobre, Whiteotter," ktoś zawołał
Barmanka oblizała usta. "Dzięki" powiedziała
"Uh --" To tylko sen. Zrelaksuj się, Liz. "- dzięki. Miło mieć wsparcie." łyknęłam swojego drinka. Pychota! Napiłam się jeszcze.
"Oh, wspieramy was z całego serca" wtrąciła kobieta obok mnie, ta w ślicznej bluzce "Nazywam się Ivy."
"Ivy jest wielką fanką" Whiteotter powiedziała, polerując szklankę. "To jej bar. Zrobiła go dla ciebie i Michaela."
"Oh, to -- dzięki, to miłe" powiedziałam niepewnie "Umm... Skąd wiecie o mnie i Michaelu?"
"Wszyscy was tu znają" Ivy powiedziała z rozbawieniem "Wszyscy was tu uwielbiają jako parę"
"Nie wszyscy" mruknął ktoś z końca baru
"Sunnie," Whiteotter powiedziała "Cicho"
"Oj, PRZEPRASZAM" powiedziała kobieta z wyrzutem i wstała, krzyżując ramiona. Była w stroju cheerleaderki. Na środku bluzki, różowymi literami było wypisane 'Konwencjonalni'.
Rany, ciekawe kto jej dobierał te kolory.
"Ja tylko mówię tak jak jest" mówiła dalej "Wiecie, ze mam rację. Ja..."
"Cicho!" Ivy krzyknęła. "Nie przejmuj się nią. Naprawdę lubi waszą dwójkę, nawet jeśli otwarcie tego nie przyzna" rzuciła przez ramię "A teraz słuchaj" skierowała sie do mnie "Jeśli chodzi o ciebie i Michaela. Zdecydowaliśmy, że musicie być razem. Zaczynamy nawet kampanię"
"Kampanię?" napiłam się drinka, prawie sie krztusząc "Jak na politycznych konwentach?"
"HA!" cheerleaderka krzyknęła tryumfalnie "Słyszeliście? Powiedziała 'konwencja'! Widzicie?"
Whiteotter przewróciła oczami "Sunnie," powiedziała groźnie, zdejmując ręcznik z ramienia "- ostatni raz ci --"
"Dobra, dobra, dobra" kobieta powiedziała, siadając i przechylając do końca swój kieliszek. Whiteotter uśmiechneła się i podała jej kolejnego drinka.
"Proszę" Whiteotter powiedziała "Przyda ci się."
"Mhm" mruknęła kobieta.
"Jak już mówiłam" Ivy wróciła do tematu "Zaczynamy kampanię. No wiesz, zamęczanie pisarzy i tak dalej."
"Pisarzy" powtórzyłam tępo
"Ivy, ona tylko wpadła na drinka. Nie martw się," wtrąciła się kobieta, siedząca po mojej drugiej stronie "Uda się."
Znałam ten głos. "Przepraszam, ale --" obróciłam się do niej "Czy my się znamy?"
"Cóż, jestem DJ'em. --"
"Ty jesteś LadyJ!" powiedziałam z ekscytacją "Bez przerwy cię słucham! Co wieczór słucham twoich audycji."
"Dziękuję kochanie" odpowiedziała z radością "Cieszę się, że ci się podoba"
"Puszczasz świetną muzykę," mamrotałam. Opanuj się Liz, opanuj... "Niektóre kawałki nasuwają mi myśli o mnie i Michaelu."
"Naprawdę?" uśmiechnęła się
Odwzajemniłam uśmiech. To było niesamowite. Łyknęłam jeszcze trochę mojego drinka i rozejrzałam się po barze. Był niewielki, ale zauważyłam scenę i parkiet.
"Macie muzykę na żywo?" zapytałam
"Co wieczór" Whiteotter odpowiedziała od razu "Głównie jazz. Czasami są komicy, ale to już inna historia."
"A co macie na dzisiaj?" zapytałam z zaciekawieniem
"Wydaje mi się, że dzisiaj śpiewać będzie Maria" LadyJ wyjaśniła
Wyplułam moje martini.
"Maria?" zapytałam, niedowierzając i kaszląc. Zeskoczyłam ze stołka. "Maria jest tutaj?"
"Nienienie. '*Maria*,'" Whiteotter powiedziała śmiejąc się i podkreślając inny akcent przy 'r'. "Jest Francuzką. Brzmi zupełnie inaczej."
"Ah," jęknęłam niepewnie i usiadłam z powrotem "Przepraszam."
"Nie szkodzi" Whiteotter uśmiechnęła się "Podam ci kolejnego drinka."
"Czyżby to nie było jedno z głównych zainteresowań Maxa?" zabrzmiał czyjś głos za moimi plecami. Obróciłam się i zobaczyłam śliczną dziewczynę.
"Liz, to jest Maria" Ivy podkreśliła charakterystyczne 'r' "Maria, Liz."
"Ah, bonjour," przywitała się "Ogromnie się cieszę, że wreszcie tu jesteś. Zostaniesz na występ, non?"
"Ah -- oui," odpowiedziałam "Oczywiście"
"C'est bon" uśmiechnęła się "Zaśpiewam dla ciebie coś specjalnego."
"Dzięki" wyszczerzyłam moje bieluchne ząbki "Jeszcze nikt dla mnie nie śpiewał."
"I nie martw się, ten Michael --" pstryknęła palcami "Będziecie razem w mgnieniu oka."
"Ma rację" Ivy poparła ją
"Całkowitą" LadyJ przytaknęła
"Twój drinka, Maria" Whiteotter podała jej kieliszek
"Merci, mon petit loutre" powiedziała z wdzięcznością "Po tym będę musiała... jak wy to mówicie? Przygotować się do występu?"
"Jak?" zapytała Whiteotter
"Przez rozgrzewkę, mon coeur," wyjaśniła "A jak inaczej?"
"Nieee" Whiteotter z zaskoczeniem powiedziała "Jak ci się udaje od niego uwolnić?"
Patrzyła w miejsce, gdzieś za moimi plecami. Obróciłam się.
Michael stał w drzwiach, rozglądając się ze zmieszaniem.
"Oo la la," Maria westchnęła
Zeskoczyłam ze stołka i podeszłam do niego "Michael"
"Liz?" spojrzał na mnie dziwnie "Co ty tu robisz?"
"Chyba, co TY tu robisz" powiedziałam "To mój sen."
Uważnie zlustrował mnie wzrokiem. Wpatrywał się w moją koszulkę. "O nie" wymamrotał "Jestem całkowicie pewien, ze to mój sen."
"Jestem tu od dwudziestu minut, Michael."
"Nie ważne" mruknął
"Hej, wszyscy --" zawołałam, obracając się "To jest Michael."
"Wiemy" krzyknęli
"Usiądź, Michael," Whiteotter powiedziała
"Chodź usiądź obok mnie!"
"Nie, obok mnie!"
"Tutaj, Michael!"
Michael jęknął zdezorientowany.
"Cicho" Ivy warknęła "On siedzi z Liz."
Kilkoro ludzi coś zaczęło mamrotać z lekkim gniewem.
Michael zerknął na barmankę i skrzyżował ramiona. Znałam tę minę. "Jeśli mnie znasz," zażądał "Czego chcę?"
Whiteotter skrzyżowała ramiona i bez zająknięcia odpowiedziała. "Rum 151 i cola, podwójna dawka waniliowej wódki, dwadzieścia kropel ostrego sosu Scorned Woman."
"Wow" Michael był pod wrażeniem "Siadamy." Podszedł do baru.
"Myślałam, że wolisz Tabasco" szepnęłam
"Scorned Woman jest ostrzejsze" odpowiedział.
Po raz pierwszy zauważyłam, że pozostali mieli podobne drinki. "Przepraszam" zwróciłam siedo kobiety siedzącej obok LadyJ. "Co pijesz?"
"Sutka kosmity" odpowiedziała
Michael prawie się zakrztusił, po czym obrócił w jej stronę. "Że co?" "To było zabawne!" Maria zaczęła się śmiać. Minęła nas i skierowała się do garderoby.
"Sutka kosmity" powtórzyła kobieta. "No wiesz – czysta szkocka, irlandzki krem, likier melonowy? Pychota. Chcesz trochę?" zapytała mnie, kierując swój kieliszek w moją stronę.
Zaczęłam się krztusić ze śmiechu. "Nie" Michael odpowiedział za mnie.
"Oh, uspokój się, Michael," powiedziałam "Napij się czekoladowego martini. Jest pyszne. Możesz nawet poprosić Whiteotter żeby dodała tego... -"
"Scorned Woman" mruknął
"- Scorned Woman do drinka" powstrzymałam śmiech 'Sutek kosmity'. To miejsce było świetne.
"Masz cudowne dłonie" odezwała się kobieta siedząca obok Michaela "Chciałbyś, żebym ci powróżyła?"
"Nie" odpowiedział szorstko "Hej, barmanka, gdzie ten drink?"
"Oh, Michael," powiedziałam "Pozwól jej powróżyć. Jak sie nazywasz?"
"Jestem Minnie," powiedziała, biorąc jego dłoń "No dobrze, zobaczmy. Cóż, w ogóle nie jesteś cierpliwy --"
"Liz" mruknął, ale zignorowałam go
"- zawsze przejmujesz się tym, co musi być zrobione, martwisz się o to --"
"Li-iz -"
"- i oooh, nie lubisz rozczarowywać ludzi --"
"Proszę, ogierze" Whiteotter powiedziała, stawiając przed nim drinka. Ogierze? "Na koszt firmy."
"- i będziesz musiał wybrać pomiędzy tym, co uważasz, że powinieneś zrobić a tym, czego naprawdę chcesz."
Zamarł. "Co to znaczy?" ostro zapytał
Wypuściła jego dłoń i wzruszyła ramionami. "A skąd mam wiedzieć? To twoja dłoń" powiedziała "Przy okazji – fajna obrączka."
"Wszystkojedno" mruknął. Westchnęła. Zabrał swojego drinka i pociągnłą mnie za rękę. "Idziemy."
"Michael – ja się dobrze bawiłam w ich towarzystwie, Michael. Czy ty w ogóle pamiętasz co to zabawa?"
"Nie" odpowiedział krótko, zatrzymując się i spoglądając na mnie. "A nie przyszło ci do głowy, że Isabel może wejść do mojego snu i nas zobaczyć?"
Moje serce stanęło. Czy zawsze musieliśmy uciekać? "Nie" jęknęłam "Ale dlaczego miałaby --"
"Lepiej stąd chodźmy" mruknął, szukając wyjścia
"Ja myślę, że to nie tak, Michael."
"Jasne" powiedział "Ale na wszelki wypadek stąd chodźmy."
"Nawet nie tknąłeś swojego drinka" protestowałam
"W porządku" powiedział, przechylił szklankę i wypił wszystko jednym łykiem. Oblizał usta i spojrzał na puste naczynie. "Wow," mruknął "To było dobre."
"Nie ma za co" Whiteotter zawołała z drugiego krańca pomieszczenia
"Widzisz?" powiedziałam, chwytając go za koszulkę "Michael, wszyscy tutaj są tacy – są mili" szukałam odpowiednich słów "Nie możemy zostać jeszcze trochę? Proszę?"
Rozejrzał się dokoła. "Nie wiem --"
"Poza tym, nie przyszedłeś do mnie wczoraj" zaczęłam go szantażować "Chciałbyś iść gdzieś i o tym porozmawiać?"
Spojrzał na mnie. "Nie" szepnął "Nie chce o tym rozmawiać."
"Więc zostajemy" uśmiechnęłam się "No chodź. Proszę?"
Ponownie rozejrzał się po sali. "Dobrze, ale przy pierwszym dziwnym zjawisku, wychodzimy. Rozumiesz?"
"Rozumiem" przytaknęłam "Chodź, chcę ci kogoś przedstawić."
"Panie i panowie" ktoś zawołał "Proszę o brawa dla naszej ulubionej pary --"
Oślepiające światło padło na nas. Wszyscy zaczęli klaskać. Spojrzałam na scenę. Lady J trzymała mikrofon.
"Kurewsko wspaniale" Michael mruknął
"- mam nadzieję, że zechcą rozpocząć występ Marii krótkim tańcem!" LadyJ powiedziała
"Maria? -" Michael zapytał wstrząśnięty "- wychodzimy."
"Nie, Michael," złapałam go za ramię "To Maria. Francuzka. Spójrz." wskazałam scenę
Maria weszła n podest. Ludzie wciąż klaskali.
"Wow" Michael wydał z siebie tylko to westchnięcie
"Bonjour, mes amis!" powiedziała do mikrofonu "Witajcie w barze Ivy, w Babe Magnet. Bardzo sie cieszę, że Michael i Liz są tutaj --"
"Okay, czy to już kwalifikuje się jako dziwne?" Michael syknął
"- proszę, wy dwoje, zatańczcie. To byłoby tres bon, non?" Michael coś wymamrotał niesłyszalnie. "Co?" zapytałam
"Ja. Nie. Tańczę" powiedział
"Oo, on nie tańczy" Maria zaśmiała się "Jakie to retro. No, zobaczymy."
Skinęła głową, światła zniknęły, a potem zatliły się na parkiecie. Delikatne, niebieskawe światło zapaliło się na scenie, ukazując zespół. To było małe trio – ktoś na perkusji, ktoś na pianinie i Maria. Tylko tyle.
"Wynośmy się" powiedział, łapiąc mnie za rękę i kierując się w stronę wyjścia.
"Nie, Michael, poczekaj --" muzyka rozbrzmiała i oboje zastygliśmy
Prosta, ale prześladująca piosenka. Piękna.
Oboje gapiliśmy się na scenę.
"Może --" urwał i nabrał powietrza "- okay, wyjdziemy po tej piosence, zgoda?"
"Ok" mruknęłam, wgapiając się w scenę. Zaczęła śpiewać.
I flagged a taxi long before
you woke...
Jej głos był miękki – prawie szept. Michael wciąz trzymał mnie za rękę.
...the sun had not yet risen,
morning not yet broke...
Parkiet był pusty.
It lookes like rain,
it looks like rain...
"Może powinniśmy --"
"Ciii..." szepnął. Spojrzałam na niego. Ścisnął moją dłoń.
and every breath I ever took,
every tear I ever wept --
every star I wished upon seemed
nothing until now...
Every prayer I ever said seems
strangely answered now...
Could it be,
I''m in love...
Jeszcze raz mocniej ścisnął moją dłoń, a potem przysunął do siebie. Pchnął mnie lekko w stronę parkietu.
...could it be, I'm in love...
Dotarliśmy do krańca parkietu i zatrzymał się. Spojrzał w lewo, potem w prawo, a potem znó na podłogę. Wahał się.
"Michael...?"
"Nie umiem tańczyć" wymamrotał
"Oh," westchnęłam. Nigdy się nie nauczył. Kiedy miał się uczyć, Liz? "To, um – to proste" szepnęłam "Pokażę ci."
"Wszyscy się na nas gapią" Rozejrzałam się. Miał rację.
"Michael..." przysunęłam się do niego "...to tylko sen. Prawda?"
Spojrzał na mnie. Chwila ciszy. "Prawda" szepnął
"Więc, nie zaszkodzi spróbować" powiedziałam "Prawda?"
Patrzył na mnie. "Prawda" odpowiedział. Wskazał parkiet. "Pokaż mi."
Nabrałam powietrza i zrobiłam kilka kroków do przodu, wciąż trzymając jego dłoń. Zatrzymałam się i obróciłam. "Połóż ręce na mojej talii" szepnęłam, splatając ręce wokół jego szyi.
Przesunął dłoń po moich plecach i musiałam powstrzymać jęknięcie.
To było przyjemne. "- albo tutaj, tak też może być" powiedziałam niepewnie.
"Co teraz" szepnął patrząc na mnie
"Teraz --" uwielbiałam sposób w jaki na mnie patrzył "- teraz kroki. Razem."
"Ok" przysunął mnie bliżej siebie. Szybko. Jęknęłam.
Michael nie ufał przestrzeni, kiedy tańczyliśmy.
"Przepraszam" szepnął, jego usta były ledwie kilka milimetrów od moich
"Nie przepraszaj" szepnęłam w odpowiedzi. Maria znów zaczęła śpiewać.
...I took a drive along the coast
beside the sea
I gazed upon the fading dark
And slowly
Buckled at the knees...
Jego prawa dłoń wciąż tkwiła na moich plecach, ale lewa powoli przesuwała się. Mój policzek, moje ramię, moje palce. Tyle na temat denerwowania się tym, że wszyscy na nas patrzą. Czułam się jak jedyna kobieta na sali.
{Jesteś jedyną kobietą na sali.}
Topniałam.
...the driver, drinking gladly
said "Here is to the day",
It looks like rain...
It looks like rain...
"W porządku?" zapytał półszeptem
"Idealnie" odpowiedziałam. Czułam bicie jego serca.
"To tylko sen" powiedział miękko i pochylił się, żeby mnie pocałować.
Mówił to dla mnie czy dla siebie?
...every star I wished upon seemed
nothing until now
every prayer I ever said seems
strangely answered now
Could it be,
I''m in love..
Odsunął się i spojrzał na mnie.
...could it be, I'm in love...
"Dobranoc Liz" powiedział
...could it be...
"Michael...?"
Wszystko się rozmywało. "Michael!"
...I'm in love...
Wszystko zaczynało blaknąć. Rozejrzałam się dokoła.
Sala była pusta. Nie było Marii, ani zespołu. Barmanka i cała reszta zniknęli.
"Michael?" zawołałam
Wtedy się obudziłam
***
Przyszła do mnie następnego dnia w szkole. Po prostu przyszła w środku dnia.
"Musimy porozmawiać" szepnęła
"Nie rozmawiamy w ciągu dnia, Liz," powiedziałem, odchodząc
"Michael --" podbiegła do mnie "- czy miałeś sen o barze?"
Zatrzymałem się i spojrzałem na nią. Czy ona - "Nie" powiedziałem, przyspieszając
"Jesteś pewien?" szła tuż za mną. "nazywał się Babe Magnet. Michael, no daj spokój --" złapała mnie za ramię "- proszę?"
Zerknąłem na nią. "Nie. Nie miałem" warknąłem "Żadnego snu, żadnego baru, niczego nie było. Tylko pusty sen. Ok?"
Wyglądała na nieco zranioną. "Ok" szepnęła "Przepraszam" Odwróciła się i zaczęła iść wzdłuż korytarza
Cholera, Guerin --
Była trzy kroki dalej, gdy zawołałem ją i obróciła się.
Podszedłem do niej. "Ty um --" wbiłem wzrok w słońce wpadające przez okna. Gapiła się na mnie. Oparłem dłonie na biodrach i zacząłem mówić
"- dobrze wyglądasz w niebieskim" Uśmiechnęła się.
"Podobała ci się?"
"Tak" przyznałem "Podobała. A teraz spływaj, ok?"
"Przyjdziesz wieczorem?" jej dłoń chwyciła moją kurtkę.
Jęknąłem. "Tak" powiedziałem, machając dłonią "Idź."
Uśmiechnęła się, obróciła i pobiegła w głąb korytarza. Poszedłem w przeciwnym kierunku.
Co teraz zrobisz, Guerin?
Nie wiedziałem, ale trzymanie się od niej z daleka nie działało. Ostatnia noc była tego dowodem.
Może nadszedł czas, żeby przestać uciekać?
c.d.n.
_liz jak ja się cieszę, że wkleiłaś kolejną część Jesteś kochana Z przyjemnością poczekam na kolejną.
_liz ile części ma Polar Novel??
_liz nie żartuj, będziemy komentować, tylko nie przestawaj pisać!!!!! Nie możesz._liz wrote:To ja specjalnie dla was piszę kolejne opowiadanko (w tym wypadku "Każda moja łza") i co? Chcecie, żebym przestała pisać? Nie ma sprawy...
_liz ile części ma Polar Novel??
_liz przepraszam, wiem na jakie komentarze czekasz, ale nie wszyscy umieją pisać tak jak lizzy_maxia i nie po każdej części wszystkich twoich opowiadań nasuwają się słowa aby ją skomentować, przynajmniej w moim przypadku, a pisanie , że zgadzam się z tym czy z tamtym już mi sie znudziło. Lubię pisać komentarze jeśli coś spowodowało moje głębsze emocje, a nie zawsze tak jest...może lepiej było się wogóle tu nie logować tylko czytac spokijne i nikt by o tym nie wiedział...
Czytaj między wierszami...
- lizzy_maxia
- Fan
- Posts: 888
- Joined: Fri Jul 25, 2003 10:01 am
- Location: Łódź, my little corner of the world...
- Contact:
Jejku jejku. Widzę, że nie mam wyjścia - od jutra zabieram się za Polar Novel Jak ja nie lubię, jak _liz się na nas wyżywa
O mój Boże, Aras, nie zawstydzaj mnie! Ja nie umiem pisać, o rany! To po prostu jakoś tak wychodzi! Samo z siebie...A i tak mam wrażenie, że tylko _liz chce się te moje epistoły czytaćAras wrote:_liz przepraszam, wiem na jakie komentarze czekasz, ale nie wszyscy umieją pisać tak jak lizzy_maxia
Who is online
Users browsing this forum: No registered users and 56 guests