M:: Czytelnia literatury światowej #2
Moderators: Olka, Hotaru, Hotori, Hypatia
No cóz, nie bez przyczyny jest drugim w kolejności (po "Aftermath" Breathless a obok "Revelations" EmilyluvsRoswell) najbardziej uhonorowanym i obsypanym nagrodami opowiadaniem.
RosDeidre a Emily? Jakoś tak się składa że przeczytałam wszystkie ich opowiadania (no dobra- minus pół "Crazy..."RosDeidre ) i nalezą do tych autorek na ktorych nowe dzieła czekam z nadzieją i niecierpliwością. Jeśli chodzi o różnice to sa one mniej więcej takie same jak między jawą a snem. u Deidre wszystko wydaje się być utkane z marzeń, intuicji, wrażeń i odczuć; ulotne, kruche. Impresjonistyczne. Baśń i legenda w połączeniu z sf i zwykłą, ludzka wrażliwością. Widać to zwłaszcza na przykładzie "Antarian Series"....inspiracje i odniesienia do malarstwa, sztuki, literatury i poezji, filmu. Słynne "Otwórz oczy" i "Vanilla Sky" I wreszcie, wszystko zdaje się spowijać jakaś nieuchwytna atmosfera tęsknoty i melancholii...coś co naprawde trudno jest wychwycić i wskazać na konkretny przykład, ale to tam JEST i towarzyszy ci do końca. Hipnotyzuje. Szczególny rys postaci. Z jednej strony prawdziwe i niepapierowe- z drugiej- eteryczne, subtelne, na poły baśniowe- patrz Liz w "The Winter Solistice", patrz Max wszędzie
Poetycki, plastyczny, zmysłowy i wyrafinowany język. Tematy kontrowersyjne, ktorych wielu innych nie tyka kijem (Max i Tess w AN), budzące skrajne emocje, poruszone z ogromną wrażliwością i taktem- przy lekturze "Boys..." paliłam cegłę tak co pięć minut ( aż kofany braciszek spytał czemu mam taką głupią minę ) ale musiałam przeczytać do końca.
A Emily? Realizm, realizm i jeszcze raz realizm. Deidre nie zaprzata sobie glowy rozczochranymi wlosami Maxa ani kremem do piersi Liz. Tak się zastanawiam czy jej bohaterowie wogóle jedzą, w każdym razie napewno nie Max- chyba że jest to nektar i ambrozja U Emily to wszystko jest- czasami do bólu prawdziwe, wraz z cała urzekającą ferią drobiazgowych opisów najzwyklejszych, codziennych zajęć. A przecież cieszy.
Podobnie jest u Mockinbird...zobaczycie jak opisuje St. Petersburg Miodzio.
RosDeidre a Emily? Jakoś tak się składa że przeczytałam wszystkie ich opowiadania (no dobra- minus pół "Crazy..."RosDeidre ) i nalezą do tych autorek na ktorych nowe dzieła czekam z nadzieją i niecierpliwością. Jeśli chodzi o różnice to sa one mniej więcej takie same jak między jawą a snem. u Deidre wszystko wydaje się być utkane z marzeń, intuicji, wrażeń i odczuć; ulotne, kruche. Impresjonistyczne. Baśń i legenda w połączeniu z sf i zwykłą, ludzka wrażliwością. Widać to zwłaszcza na przykładzie "Antarian Series"....inspiracje i odniesienia do malarstwa, sztuki, literatury i poezji, filmu. Słynne "Otwórz oczy" i "Vanilla Sky" I wreszcie, wszystko zdaje się spowijać jakaś nieuchwytna atmosfera tęsknoty i melancholii...coś co naprawde trudno jest wychwycić i wskazać na konkretny przykład, ale to tam JEST i towarzyszy ci do końca. Hipnotyzuje. Szczególny rys postaci. Z jednej strony prawdziwe i niepapierowe- z drugiej- eteryczne, subtelne, na poły baśniowe- patrz Liz w "The Winter Solistice", patrz Max wszędzie
Poetycki, plastyczny, zmysłowy i wyrafinowany język. Tematy kontrowersyjne, ktorych wielu innych nie tyka kijem (Max i Tess w AN), budzące skrajne emocje, poruszone z ogromną wrażliwością i taktem- przy lekturze "Boys..." paliłam cegłę tak co pięć minut ( aż kofany braciszek spytał czemu mam taką głupią minę ) ale musiałam przeczytać do końca.
A Emily? Realizm, realizm i jeszcze raz realizm. Deidre nie zaprzata sobie glowy rozczochranymi wlosami Maxa ani kremem do piersi Liz. Tak się zastanawiam czy jej bohaterowie wogóle jedzą, w każdym razie napewno nie Max- chyba że jest to nektar i ambrozja U Emily to wszystko jest- czasami do bólu prawdziwe, wraz z cała urzekającą ferią drobiazgowych opisów najzwyklejszych, codziennych zajęć. A przecież cieszy.
Podobnie jest u Mockinbird...zobaczycie jak opisuje St. Petersburg Miodzio.
"I know who you are. I can see you. You're swearing now that someday you'll destroy me. Far better women than you have sworn to do the same. Go look for them now." (Atia)
""You...have...a rotten soul" (Cleopatra)
""You...have...a rotten soul" (Cleopatra)
Wprawdzie pytanie nie było skierowane do mnie, ale wtrącę swoje trzy grosze.
Oczywiście nie powiem nic nowego, mogę tylko całkowicie się zgoddzić z Lizziett. Ja odbieram to w ten sposób. RozDeidre pisze stylem lirycznym, czytając jej opowiadania ma się wręcz w niektórych momentach wrażenie, że czyta się wiersz. Emily to proza, realia życia, prawdziwe uczucia, bohaterowie, którzy mają swoje wady, którzy popełniają błędy i muszą żyć z ich konsekwencjami.
Chyba właśnie dlatego RosDeidre nie należy do ścisłego grona moich ulubionych autorek. O ile bardzo cenię jej dzieła i czytam je z prawdziwą przyjemnością, to jednak brakuje mi w nich tej odrobiny realizmu. Pamiętam, że kiedy pół roku temu czytałam Gravity Series parę razy złapałam się na myśleniu, że przecież nie można żyć samą miłością.
Co do tego, że Mockingbird bliżej do Emily niż do RosDeidre... hmmm... nigdy się nad tym nie zastanawiałam, ale teraz kiedy o tym wspomniałaś to powiedziałabym raczej, że stoi ona pośrodku. W jej opowiadaniach, może za wyjątkiem If I Fall, realizm i magia wspaniale się balansują. To dlatego jest moją ulubioną autorką. Jej opowiadania przedstawiają wyjątkową i pełną magii miłość w zetknięciu z prawdziwym światem, tak często okrutnym dla związku Maxa i Liz. Ale to oczywiście moja prywatna opinia.
Oczywiście nie powiem nic nowego, mogę tylko całkowicie się zgoddzić z Lizziett. Ja odbieram to w ten sposób. RozDeidre pisze stylem lirycznym, czytając jej opowiadania ma się wręcz w niektórych momentach wrażenie, że czyta się wiersz. Emily to proza, realia życia, prawdziwe uczucia, bohaterowie, którzy mają swoje wady, którzy popełniają błędy i muszą żyć z ich konsekwencjami.
Chyba właśnie dlatego RosDeidre nie należy do ścisłego grona moich ulubionych autorek. O ile bardzo cenię jej dzieła i czytam je z prawdziwą przyjemnością, to jednak brakuje mi w nich tej odrobiny realizmu. Pamiętam, że kiedy pół roku temu czytałam Gravity Series parę razy złapałam się na myśleniu, że przecież nie można żyć samą miłością.
Dlaczego miałoby cię ono wykończyć nerwowo? Czyżbyś sugerowała, że jest w nim coś smutnego?to opowiadanie chyba wykończy mnie nerwowo i juz widzę że zajmie wysokie miejsce w rankingu ...a Mockinbird bliżej raczej do Emily niż RosDeidre.
Co do tego, że Mockingbird bliżej do Emily niż do RosDeidre... hmmm... nigdy się nad tym nie zastanawiałam, ale teraz kiedy o tym wspomniałaś to powiedziałabym raczej, że stoi ona pośrodku. W jej opowiadaniach, może za wyjątkiem If I Fall, realizm i magia wspaniale się balansują. To dlatego jest moją ulubioną autorką. Jej opowiadania przedstawiają wyjątkową i pełną magii miłość w zetknięciu z prawdziwym światem, tak często okrutnym dla związku Maxa i Liz. Ale to oczywiście moja prywatna opinia.
Ależ bardzo się cieszę Milla że wyraziłaś swoją opinię. Przepraszam za niezręczne pytanie - oczywiście skierowane było także do wszystkich - a w wypadku Lizziett, wiem, że kocha te dwie autorki i je rozumie.
Wypowiedziałam się na temat ich pisarstwa w pokoiku Parallax, w podobnym tonie jak Lizziett stwierdzając na koniec, że pomimo różnic, obie łączy cudownie budowanie klimatu i podobne wyrabianie w nas wrażliwości...
Być może nie jestem obiektywna - za mało przeczytałam f-f innych pisarek - dlatego tak lubię czytać Wasze recenzje, dotyczące także autorek.
Widziałam Waszą listę top opowiadań...
Może teraz lista ulubionych autorek - z uzasadnieniem, proszę.
Wypowiedziałam się na temat ich pisarstwa w pokoiku Parallax, w podobnym tonie jak Lizziett stwierdzając na koniec, że pomimo różnic, obie łączy cudownie budowanie klimatu i podobne wyrabianie w nas wrażliwości...
Być może nie jestem obiektywna - za mało przeczytałam f-f innych pisarek - dlatego tak lubię czytać Wasze recenzje, dotyczące także autorek.
Widziałam Waszą listę top opowiadań...
Może teraz lista ulubionych autorek - z uzasadnieniem, proszę.
Aniu, zapomniałaś o ulubionym omlecie Maxa z serem i jalapenosTak się zastanawiam czy jej bohaterowie wogóle jedzą, w każdym razie napewno nie Max
No tak, jak mogłam zapomnieć o omlecie ale nie ma co winić Deidre...to pewnie wpływ samego serialu- tam zawsze kiedy pokazywali posiłek Max grzebał widelcem w talerzu i wzdychał chociaż z drugiej strony kiedyś miał ochotę na placek wiśniowy a Michael powiedział że kupi mu wiadro- byleby tylko stąd wyszli
Mój top pisarek opowiadań? ahem...nie będzie tak rozbudowany jak opowiadań.
1. RosDeidre- za wszystko, ale ze szczególnym uwzględnieniem "Antarian Sky"...za niepowtarzalny klimat, intensywne emocje, piękno języka, poezję, magię i sposób w jaki tworzy bohaterów...wydobywając z nich to co najpiekniejsze, usuwając w cień ich wady i skazy- a nawet i o nich pisząc z pełną ciepła wyrozumiałością.
2. EmilyluvsRoswell- za wszystko- ale zwłaszcza "Revelations". Za to że w każdym z jej opowiadań udaje jej się wskrzesić Roswell choćby tylko na chwilę...za to że gdyby to ona, a nie pewne osoby, pisały dla serialu, doczekalibyśmy się 4 serii bez większych bólów . Za sposób w ajki opisuje relacje między bohaterami. I przede wszystkim- za Liz i Maxa- to chyba własnie jej udało się najlepiej uchwycić ich serialową esencję.
3. Ashton- za wszystko Ktoś napisał że w żadnym innym opowiadaniu Max&Liz nie mają takiej chemii jak w "Kiss the Flame". Chociaż moim faworytem jest "Time will tell". Dziewczyna pisze niesamowitym językiem- żywym, błyskotliwym, bogatym i zmysłowym (a zadne z jej opo nie wykracza poza katergorię R), konstruuje misterne fabuły i buduje niezwykły nastrój. Przyznam że niewiele opowiadań zawiera taką dawkę suspensu, intrygi i napięcia..choć pewnie gdyby to ona pisała dla serialu, snulibyśmy się jak zombie od soboty do soboty po zawieszeniu w jakim pozostawiałaby nas po każdym odcinku
4. Max&LizBeliever (Josephine)- trudno uwierzyć że dziewczyna ktorej rodowitym językiem nie jest angielski potrafi zdobyć się na takie pisarstwo w tym własnie języku...lekkie, poetyckie, ulotne i subtelne...mroczne. "Lethal Whispers" lub "Broken Wings" to czysta magia pomieszana ze smutkiem i samotnością.
5. Majesty- druga Ashton. Jak kończy rozdział to człowiek ma ochotę walnąć łbem o ścianę a potem przehibernować do następnego I chyba nie bez powodu nazywają ją "Queen of Angst"...przy takim "Serendipity" należy sobie zabezpieczyć kontener chusteczek, nieco mniejszy ( ale tylko trochę) przy "To hell and back"..."Flagellation" mimo całego swojego mroku przywołuje niewinną atmosferę 1 sezonu i słodko- gorzkich uniesień M&L...a "Genesis"...cóż...to tak powinni wygladać bohaterowie Roswell radzący sobie z bólem, gniewem, przeciwnościami losu panie Katims...nalezało to przestudiować zanim wysmażyło się "Busted" albo "It to late it is to bad".
poza tym: Kath7 ( za "Burn for me" i "Sins of a father"), Mockinbird i Anais Nin.
Mój top pisarek opowiadań? ahem...nie będzie tak rozbudowany jak opowiadań.
1. RosDeidre- za wszystko, ale ze szczególnym uwzględnieniem "Antarian Sky"...za niepowtarzalny klimat, intensywne emocje, piękno języka, poezję, magię i sposób w jaki tworzy bohaterów...wydobywając z nich to co najpiekniejsze, usuwając w cień ich wady i skazy- a nawet i o nich pisząc z pełną ciepła wyrozumiałością.
2. EmilyluvsRoswell- za wszystko- ale zwłaszcza "Revelations". Za to że w każdym z jej opowiadań udaje jej się wskrzesić Roswell choćby tylko na chwilę...za to że gdyby to ona, a nie pewne osoby, pisały dla serialu, doczekalibyśmy się 4 serii bez większych bólów . Za sposób w ajki opisuje relacje między bohaterami. I przede wszystkim- za Liz i Maxa- to chyba własnie jej udało się najlepiej uchwycić ich serialową esencję.
3. Ashton- za wszystko Ktoś napisał że w żadnym innym opowiadaniu Max&Liz nie mają takiej chemii jak w "Kiss the Flame". Chociaż moim faworytem jest "Time will tell". Dziewczyna pisze niesamowitym językiem- żywym, błyskotliwym, bogatym i zmysłowym (a zadne z jej opo nie wykracza poza katergorię R), konstruuje misterne fabuły i buduje niezwykły nastrój. Przyznam że niewiele opowiadań zawiera taką dawkę suspensu, intrygi i napięcia..choć pewnie gdyby to ona pisała dla serialu, snulibyśmy się jak zombie od soboty do soboty po zawieszeniu w jakim pozostawiałaby nas po każdym odcinku
4. Max&LizBeliever (Josephine)- trudno uwierzyć że dziewczyna ktorej rodowitym językiem nie jest angielski potrafi zdobyć się na takie pisarstwo w tym własnie języku...lekkie, poetyckie, ulotne i subtelne...mroczne. "Lethal Whispers" lub "Broken Wings" to czysta magia pomieszana ze smutkiem i samotnością.
5. Majesty- druga Ashton. Jak kończy rozdział to człowiek ma ochotę walnąć łbem o ścianę a potem przehibernować do następnego I chyba nie bez powodu nazywają ją "Queen of Angst"...przy takim "Serendipity" należy sobie zabezpieczyć kontener chusteczek, nieco mniejszy ( ale tylko trochę) przy "To hell and back"..."Flagellation" mimo całego swojego mroku przywołuje niewinną atmosferę 1 sezonu i słodko- gorzkich uniesień M&L...a "Genesis"...cóż...to tak powinni wygladać bohaterowie Roswell radzący sobie z bólem, gniewem, przeciwnościami losu panie Katims...nalezało to przestudiować zanim wysmażyło się "Busted" albo "It to late it is to bad".
poza tym: Kath7 ( za "Burn for me" i "Sins of a father"), Mockinbird i Anais Nin.
"I know who you are. I can see you. You're swearing now that someday you'll destroy me. Far better women than you have sworn to do the same. Go look for them now." (Atia)
""You...have...a rotten soul" (Cleopatra)
""You...have...a rotten soul" (Cleopatra)
-
- Gość
- Posts: 38
- Joined: Mon Jun 28, 2004 10:11 pm
- Location: Koło
- Contact:
Ranking autorek? Co tam ranking...
RosDeidre. Jej opowiadania można czytać masochistycznie i w ramach gnębienia się. Sprawdzone, działa jak diabli. A poza tym ma cudowny styl.
Josephin. Z banalnego i wydawałoby się oklepanego tematu potrafi zrobić coś pięknego.
Majesty. Ta to ma wyobraźnię. I nerwy. I dołożyć do tego talent. Wychodzi coś takiego, że można czytac zamiast krymianłu późno w nocy i potem bać się wyjść z domu w obawie przed Pierce'm.
Tammy. Może mało znana, zresztą jest nastawiona głównie na Candy, ale mimo wszystko pisze pięknie. Od razu zaznaczam, że nie czytałam żadnego jej opowiadania Candy, tylko Rebel. Hm, co prawda moje ulubione opowiadania jej autorstwa wcale nie jest Rebel, klasyfikuje się chyba jako Dreamer, ale coś w nim było.
Emily... nie zrozumcie mnie źle, ale czasami wolę coś chłodniejszego. Ona jak nikt inny nadaje sie na zimowe wieczory.
Deejonaise. Z niechęcią przyznaję, że nie potarfię przestać jej cenić... Wyobraźnię ma ogromną, talent również, i jeszcze jedną, niezwykel ważną zaletę. Mianowicie tempo. Ale pomimo bubli, jakimi były dla mnie Opowieści z Serii Daleko Od Szosy, to jednak nie potrafię jej znielubić. To przez Regarding Max i Eyes Like Mine.
Anais. A tak sobie, z sympatii... No fakt, pisać to pisze ładnie.
Midway Max. Jedna z najlepszych autorek jak dla mnie. Spod jej klawiatury wychodzą cuda typu "My Beloved Wife" Co poradzić, że to jedno z moich ukochanych opowiadań. A "My Beloved Max" depcze mu po piętach. I zapomniałam, czyj ebyło "Searching for Liz Parker". Chyba też jej... Chylę głowę, choc czytałam tylko "Searching", "Discovering" ani tego trzeciego juz nie.
Breathless... Nigdy nie zapomnę jej "A Walk In A Park". Płakałam ze śmiechu a chwilę potem chciałam odgryźć Maxowi głowę. No i początkowe rodziały Aftermath... tego 60 już nie czytałam.
I w życiu nie umiałabym ustawić ich w kolejnosci. Może pierwsze miesjce... a co do reszty to nie da rady ich jakoś ustawić. U każdej coś mnie zachwyca i coś mi przeszkadza, ale to brakujące z kolei odnajduję u kolejnej...
RosDeidre. Jej opowiadania można czytać masochistycznie i w ramach gnębienia się. Sprawdzone, działa jak diabli. A poza tym ma cudowny styl.
Josephin. Z banalnego i wydawałoby się oklepanego tematu potrafi zrobić coś pięknego.
Majesty. Ta to ma wyobraźnię. I nerwy. I dołożyć do tego talent. Wychodzi coś takiego, że można czytac zamiast krymianłu późno w nocy i potem bać się wyjść z domu w obawie przed Pierce'm.
Tammy. Może mało znana, zresztą jest nastawiona głównie na Candy, ale mimo wszystko pisze pięknie. Od razu zaznaczam, że nie czytałam żadnego jej opowiadania Candy, tylko Rebel. Hm, co prawda moje ulubione opowiadania jej autorstwa wcale nie jest Rebel, klasyfikuje się chyba jako Dreamer, ale coś w nim było.
Emily... nie zrozumcie mnie źle, ale czasami wolę coś chłodniejszego. Ona jak nikt inny nadaje sie na zimowe wieczory.
Deejonaise. Z niechęcią przyznaję, że nie potarfię przestać jej cenić... Wyobraźnię ma ogromną, talent również, i jeszcze jedną, niezwykel ważną zaletę. Mianowicie tempo. Ale pomimo bubli, jakimi były dla mnie Opowieści z Serii Daleko Od Szosy, to jednak nie potrafię jej znielubić. To przez Regarding Max i Eyes Like Mine.
Anais. A tak sobie, z sympatii... No fakt, pisać to pisze ładnie.
Midway Max. Jedna z najlepszych autorek jak dla mnie. Spod jej klawiatury wychodzą cuda typu "My Beloved Wife" Co poradzić, że to jedno z moich ukochanych opowiadań. A "My Beloved Max" depcze mu po piętach. I zapomniałam, czyj ebyło "Searching for Liz Parker". Chyba też jej... Chylę głowę, choc czytałam tylko "Searching", "Discovering" ani tego trzeciego juz nie.
Breathless... Nigdy nie zapomnę jej "A Walk In A Park". Płakałam ze śmiechu a chwilę potem chciałam odgryźć Maxowi głowę. No i początkowe rodziały Aftermath... tego 60 już nie czytałam.
I w życiu nie umiałabym ustawić ich w kolejnosci. Może pierwsze miesjce... a co do reszty to nie da rady ich jakoś ustawić. U każdej coś mnie zachwyca i coś mi przeszkadza, ale to brakujące z kolei odnajduję u kolejnej...
Nie no skądże gdzież bym śmiała...nie ubawiłam się tak od czasów "Spin"Dlaczego miałoby cię ono wykończyć nerwowo? Czyżbyś sugerowała, że jest w nim coś smutnego?
Własnie przeczytałam 25 rozdział i znowu przyleciałam tu ochłonąć. Ludzie może to ja zaczynam wariować? Kiedy to ostatnio działo się ze mna coś takiego podczas lektury opowiadania? Hm..."Antarian Sky"?..."Everything to you"?..."Serendipity"? Hm...
No tak, zupełnie zapomniałam wspomnieć o Breathless- najsłynniejsza autorka Dreamer, obciach z mojej strony..owszem, tez ją cenię, ale z trochę innych powodów- powód nr.1 to "Downfall" powód nr.2-"Maxeo and Lizziett" czyli dreamerowy klasyk.
"A Walk in the park"..choćby nie wiem co, choćby nie wiem jak...za nic na świecie się nie skuszę- powód jest jeden nie trawię opowiadań z Maxem playboyem w roli glównej. Choćby były nie wiem jak zabawne i błyskotliwe- NIE, duże czerwone nie. Dla mnie Max Evans zawsze pozostanie tym uroczym, niesmiałym, wrażliwym chłopakiem, takim go pokochałam i nie zamierzam zmieniać przyzwyczajeń.
Co do Midwest Max- poznałam jej krótkie opowiadania już na crashdown ( pisała je jako Karen) , na samym początku mojej znajomości z opowiadaniami półtora roku temu...nie czytałam ani "Liz Parker Series" ani "My Beloved Series" ale wtedy pomyślałam że ona naprawdę "czuje" roswelliańskich bohaterów i wszystko to co dzieje się między nimi, jak mało który autor na tamtej stronie.
A co do "Daleko od szosy" czyli "Road Series" Deejonaise..wiesz, to i tak znacznie lepsze niz to co nam zafundowali w 3 sezonie, przynajmniej z psychologicznego punktu widzenia...Dee świetnie wyczuwa bohaterów, a relacje miedzy nimi są u niej bardzo bogate i żywe...ta cała sprawa z rodzicami poznającymi prawdę, początkową wrogością Philipa w stosunku do Liz...nie protestowałabym gdyby niektóre z tych wątków i scen wykorzystano w serialu. Jednak podstawowym grzechem jest kompletny brak orginalności. Niestety. Wszystko to już gdzieś było. Max u FBI, zjazd kosmitów na Ziemi, ciąże, porwania, postrzelenia i wreszcie wątek ktorego nieznoszę najbardziej- publiczne ujawnienie prawdy o Obcych i herbatka u prezydenta
Klęską jest dla mnie natomiast "Yours"...juz nie czytam, czasami tylko zerkam więc mniej więcej się orientuję co się dzieje...totalne rozczarowanie...a zaczęło się świetnie, intrygjąco i pieknie...śledztwo po smierci Alexa, ktore ramię w ramie prowadzą Max i Liz, cała grupa wspiera sie wzajemnie zamiast skakać do gardeł- czego fani tak nie znosili w 2 sezonie, Tess jako postać tragiczna, ofiara a nie zabójczyni...moglo to być naprawdę fantastyczne realistyczne opowiadanie...ale nie, trzeba tam było wrzucić Liz jako kapłankę wznosząca modły przed Granilithem, statek kosmiczny, Kavaara i despotyczny mamogram.
Ja podziekuję
"I know who you are. I can see you. You're swearing now that someday you'll destroy me. Far better women than you have sworn to do the same. Go look for them now." (Atia)
""You...have...a rotten soul" (Cleopatra)
""You...have...a rotten soul" (Cleopatra)
Wiesz co Lizziett, aż poleciałam sprawdzić co było w 25 części, że aż tak cię poruszyło. No tak, całkiem zrozumiałe. Innocent to zdecydowanie niezwykłe opowiadanie. Pamiętam, że nie mogłam się oderwać, kiedy czytałam to po raz pierwszy. Planowałam, że zajmie mi to z tydzień, może troszkę więcej. Ale nie. Jak zaczęłam w piątek po południu, tak skończyłam w niedzielę wieczorem. Zarwałam dwie noce, przez cały weekend spałam łącznie jakieś osiem godzin. Po prostu przykleiło mnie do ekranu. I to, zeby jeden raz mi wystarczył, nic z tego, regularnie do tego wracam. Na RF mają taką kategorię przy nagrodach, opowiadanie, które możesz czytać na okrągło. Dla mnie to właśnie Innocent, nieraz wracam do calości (już rozsądniej rozłożoniej), a czasami do pewnych wyjątkowych fragmentów. Nie wspominając o tym jaką mam frajdę przy tłumaczeniu. Frajda to chyba nie było odpowiednie słowo, biorąc pod uwagę emocje wywoływane przez to opowiadanko ale wiecie o co mi chodzi.
A teraz moje ulubione autorki. Nie potrafię sklasyfikować poza miejscem pierwszym, które należy bezspornie do... *fanfary*...:
Mockingbird - za Innocent, za If I Fall, za Begin Again, za wszystko (z małym wyjątkiem Stained, którego jeszcze nie czytałam, ale przeczytam). Za Maxa jakiego wszyscy kochamy, za Liz która nie jest świętą męczennicą, lecz prawdziwą osobą popełniającą błędy, za najpiękniejsze opisanie związku tych dwojga, za magię i za realizm, za to że jej opowiadania docierają do mnie jak żadne inne. Za całokształt.
A teraz dalsze miejsca, których nie jestem w stanie uszeregować. Każdą z tych autorek lubię za co innego.
Breathless - przede wszystkim za Captive Hearts, za to, że czytając to opowiadanie płakałam nad losem bohaterów, ale były też chwile kiedy śmiałam się do łez. Za Ellie, za Maxa z pierwszego sezonu. W dalszej kolejności za Dawnfall, za A Walk in the Park no i już dobrze, także ze Maxeo i Lizziett, które zachwycało mnie do premiery ich sztuki, by potem dość mocno zmienić klimaty i przez to mój odbiór opowiadania.
Majesty - czy muszę mówić za co? Za gwałtowne emocje, za wzbudzenie pragnienia ochrony bohaterów (przede wszystkim Maxa), za niemożność usiedzenia przed ekranem i chęć wskoczenia i samemu zrobienie krzywdy złemu typowi, nie ważne czy to Tess, czy Pierce. I za to, że czytając jej opowiadania są momenty, kiedy nie jestem w stanie czytać dalej, muszę odejść od komputera by się chwilę uspokoić bo nie jestem w stanie znieść ani minuty dłużej. No i za to, że od czasu , kiedy zaczęłam ją czytać, kupuję więcej chusteczek.
Deejonaise - za When Love Is't Enough i to by wystarczyło, ale jest jeszcze Regarding Max, jest jeszcze Growing Series i co tu dużo mówić jeszcze parę cholernie dobrych opowiadań.
EmilyLuvsRoswell - przede wszystkim za Revelations, za Home Series. Za jej prozę, za realizm, za autentycznych bohaterów, niedoskonałych, ale może dlatego tak bilskich.
Blue*Soul - pewnie jej nie znacie, ale pisze wspaniale. Za No Regrets. Za zbuntowaną Liz, która za szorstką fasadą kryje wrażliwą duszę, za Maxa, który jest wszystkim tym czego ona potrzebuje.
Pathos - za To Have and to Hold. Za Liz, która nie wymagała od Maxa, by wybrał między miłością do niej lub syna. Za małego Xana, który chciał tylko żeby ktoś zabrał go ze sobą do domu. Za Maxa, który był mężczyzną z gwiazd i za jego 'tylko wspomnienie'.
Kath7, javagin, RosDeidre, max and liz believer
A teraz jeszcze dwa słowa. Lizziett napisałaś, że nie przeczytasz A Walk in the Park ba Max jest tam playboyem. Ja bym to jednak ujeła troszkę inaczej. On BYŁ playboyem. Wszystko się zmienia, kiedy Max gryzie go w tyłek O przeszłości Maxa wiadomo z innych źródeł.
I wreszcie, skoro zaczęłaś to się dołączę. Nie wiedziałam gdzie mam wyładować swoją frustrację. Yours. Mam dokładnie te same odczucia. Zapowiadało się tak wspaniale, już widziałam w głowie jak to opowiadanie mogłoby swobodnie zastąpić końcówkę drugiego sezonu. A tymczasem mamy: Liz kapłankę, która oczywiście Maxa skreśla na samym wstępie, i żeby oczyścić sie z grzechów (związek z Maxem) poświęca swoje dziecko, bo tylko w ten sposób The Great Ona przyjmie ją z powrotem na służbę. Dwa słońa, palące skórę każego, kto narazi się na ich światło, jakieś olbrzymi robaki, larwy i tym podobne polujace na ludzi. Nie wiem, czemu to dalej czytam. Może dlatego, że jeszcze nigdy nie zostawiłam w połowie opowiadania Dee, ale jeśli sprawy dalej bedą się tak rozwijać, to tak się stanie. Jak na razie to chcę, żeby Max ratował syna i OLAŁ Liz, nawet gdyby go na klęczkach błagała żeby przyjął ją z powrotem. Znając jednak Dee, to pewnie Max skończy na kolanach błagając Liz żeby łaskawie przyjęła go z powrotem i o błogosławieństwo O Wielkiego. Ciekawe, czy będzie to przed czy po tym jak ta dwójka zamorduje mu syna. Wszyscy na RF zachwycają się poświęceniem Liz, niech samą siebie poświęca, a nie Charliego
A teraz moje ulubione autorki. Nie potrafię sklasyfikować poza miejscem pierwszym, które należy bezspornie do... *fanfary*...:
Mockingbird - za Innocent, za If I Fall, za Begin Again, za wszystko (z małym wyjątkiem Stained, którego jeszcze nie czytałam, ale przeczytam). Za Maxa jakiego wszyscy kochamy, za Liz która nie jest świętą męczennicą, lecz prawdziwą osobą popełniającą błędy, za najpiękniejsze opisanie związku tych dwojga, za magię i za realizm, za to że jej opowiadania docierają do mnie jak żadne inne. Za całokształt.
A teraz dalsze miejsca, których nie jestem w stanie uszeregować. Każdą z tych autorek lubię za co innego.
Breathless - przede wszystkim za Captive Hearts, za to, że czytając to opowiadanie płakałam nad losem bohaterów, ale były też chwile kiedy śmiałam się do łez. Za Ellie, za Maxa z pierwszego sezonu. W dalszej kolejności za Dawnfall, za A Walk in the Park no i już dobrze, także ze Maxeo i Lizziett, które zachwycało mnie do premiery ich sztuki, by potem dość mocno zmienić klimaty i przez to mój odbiór opowiadania.
Majesty - czy muszę mówić za co? Za gwałtowne emocje, za wzbudzenie pragnienia ochrony bohaterów (przede wszystkim Maxa), za niemożność usiedzenia przed ekranem i chęć wskoczenia i samemu zrobienie krzywdy złemu typowi, nie ważne czy to Tess, czy Pierce. I za to, że czytając jej opowiadania są momenty, kiedy nie jestem w stanie czytać dalej, muszę odejść od komputera by się chwilę uspokoić bo nie jestem w stanie znieść ani minuty dłużej. No i za to, że od czasu , kiedy zaczęłam ją czytać, kupuję więcej chusteczek.
Deejonaise - za When Love Is't Enough i to by wystarczyło, ale jest jeszcze Regarding Max, jest jeszcze Growing Series i co tu dużo mówić jeszcze parę cholernie dobrych opowiadań.
EmilyLuvsRoswell - przede wszystkim za Revelations, za Home Series. Za jej prozę, za realizm, za autentycznych bohaterów, niedoskonałych, ale może dlatego tak bilskich.
Blue*Soul - pewnie jej nie znacie, ale pisze wspaniale. Za No Regrets. Za zbuntowaną Liz, która za szorstką fasadą kryje wrażliwą duszę, za Maxa, który jest wszystkim tym czego ona potrzebuje.
Pathos - za To Have and to Hold. Za Liz, która nie wymagała od Maxa, by wybrał między miłością do niej lub syna. Za małego Xana, który chciał tylko żeby ktoś zabrał go ze sobą do domu. Za Maxa, który był mężczyzną z gwiazd i za jego 'tylko wspomnienie'.
Kath7, javagin, RosDeidre, max and liz believer
A teraz jeszcze dwa słowa. Lizziett napisałaś, że nie przeczytasz A Walk in the Park ba Max jest tam playboyem. Ja bym to jednak ujeła troszkę inaczej. On BYŁ playboyem. Wszystko się zmienia, kiedy Max gryzie go w tyłek O przeszłości Maxa wiadomo z innych źródeł.
I wreszcie, skoro zaczęłaś to się dołączę. Nie wiedziałam gdzie mam wyładować swoją frustrację. Yours. Mam dokładnie te same odczucia. Zapowiadało się tak wspaniale, już widziałam w głowie jak to opowiadanie mogłoby swobodnie zastąpić końcówkę drugiego sezonu. A tymczasem mamy: Liz kapłankę, która oczywiście Maxa skreśla na samym wstępie, i żeby oczyścić sie z grzechów (związek z Maxem) poświęca swoje dziecko, bo tylko w ten sposób The Great Ona przyjmie ją z powrotem na służbę. Dwa słońa, palące skórę każego, kto narazi się na ich światło, jakieś olbrzymi robaki, larwy i tym podobne polujace na ludzi. Nie wiem, czemu to dalej czytam. Może dlatego, że jeszcze nigdy nie zostawiłam w połowie opowiadania Dee, ale jeśli sprawy dalej bedą się tak rozwijać, to tak się stanie. Jak na razie to chcę, żeby Max ratował syna i OLAŁ Liz, nawet gdyby go na klęczkach błagała żeby przyjął ją z powrotem. Znając jednak Dee, to pewnie Max skończy na kolanach błagając Liz żeby łaskawie przyjęła go z powrotem i o błogosławieństwo O Wielkiego. Ciekawe, czy będzie to przed czy po tym jak ta dwójka zamorduje mu syna. Wszyscy na RF zachwycają się poświęceniem Liz, niech samą siebie poświęca, a nie Charliego
Co do jednego. Powiedz co cię w szczególności interesuje to podam linki, bo jak powiedziała Nan, jeśli się nie wie gdzie szukać danego opowiadania, to jest ogrom tytułów do przekopania.
Zaraz, poprawiam. Wszystkie z wyjątkiem jednego, nie ma tam Eyes Like Mine, ale tego nigdzie nie ma, bo Dee wycofała to opowiadanie z sieci i wydaje je jako książkę. Ale jakby co to Nan i ja mamy to w prywatnych zbiorach. Ja mam pierwszą internetową wersję, a Nan poprawioną do wydania.
Zaraz, poprawiam. Wszystkie z wyjątkiem jednego, nie ma tam Eyes Like Mine, ale tego nigdzie nie ma, bo Dee wycofała to opowiadanie z sieci i wydaje je jako książkę. Ale jakby co to Nan i ja mamy to w prywatnych zbiorach. Ja mam pierwszą internetową wersję, a Nan poprawioną do wydania.
O czym to tak? A o tym, że wszystko dzieje się w latach 1950-1970. Dee nie boi się lat i za to ją kocham. Ale odradzam, bo ty kochasz Michaela. A tam... Bogu dzięki, że czytałam to w wersji książkowej. Zasze mogłam myśleć, że Christian (cholera, nie pamiętam... Coś na "Ch"... może Christopher? ) to nie był Michael... A w sumie to uwielbiam to opowiadanie. Historyczne, bez dwóch zdań. Mój drugi ukochany okres historyczny (no co, starożytny Egipt, wiek XX czy też Jagiellonowie - trzeci okres... żadna różnica. Ale nikt nie był chętny zrobić z Maxa tego starszego brata Zygmunta Augusta, a z takiej Katarzyny, jego siostry, na przykład Isabel. A szkoda, bo wszystko by się tak cudnie zgadzało... Max jako król, Isabel księżniczką... nawet wygląd miały zbliżony. Chyba. Dobrze, już się przymykam...). Wracając do Eyes - trzysta stron maltretowania Maxa. Przyznaję, że pod koniec na oślep macałam ręką po biurku w poszukiwaniu chusteczek i zaschło mi w gardle.
Poza tym Deidre również nosi się z zamiarem uksiążkowienia GAWa...
A co do linków - niby wszystko na RF, ale Tammy tam nie spotkałam. W ogóle na RF widziałam jedno - słownie jedno - opowiadanie Rebel. A przecież można to zrobić tak pięknie, niby Rebel, a jednak Dreamer...
A! Rany, trzeci raz coś dopisuję... szampański wieczór, nie ma co.
To już wiecie, dlaczego nie czytałam Yours... Odrzuciło mnie, bo niestety przypadkiem zerknęłam do którejś tam z kolei części. Daleko Od Szosy - mój stosunek jest wiadomy. Taaa, inwazja kosmitów. Niedobrze mi. Zasypana jaskinia i trzy trupy - kurde, jak to ma być kryminał, to ja żądam trupa w prologu, a nie w połowie! Mam już taki nieznośny zwyczaj, który moje koleżanki nazywają trup w prologu...
Poza tym Deidre również nosi się z zamiarem uksiążkowienia GAWa...
A co do linków - niby wszystko na RF, ale Tammy tam nie spotkałam. W ogóle na RF widziałam jedno - słownie jedno - opowiadanie Rebel. A przecież można to zrobić tak pięknie, niby Rebel, a jednak Dreamer...
A! Rany, trzeci raz coś dopisuję... szampański wieczór, nie ma co.
To już wiecie, dlaczego nie czytałam Yours... Odrzuciło mnie, bo niestety przypadkiem zerknęłam do którejś tam z kolei części. Daleko Od Szosy - mój stosunek jest wiadomy. Taaa, inwazja kosmitów. Niedobrze mi. Zasypana jaskinia i trzy trupy - kurde, jak to ma być kryminał, to ja żądam trupa w prologu, a nie w połowie! Mam już taki nieznośny zwyczaj, który moje koleżanki nazywają trup w prologu...
Nan- a jednak przeczytam Tak, kocham Michaela. Ale ja ty to polecasz i tyle innych, moich ukochanych czechosłowaków to muszę. Tak na marginesie, ostatnio w moich fickach upodobałam sobie maltretowanie moich ulubieńców. Więc chyba nie powinno być zle. A zresztą, czyż kiedyś (no oprócz Magii Pierwszej Gwiazdki) napisałam opowiadanie, które kończy się happy endem ?
'' It is easier to forgive an enemy than to forgive a friend''
William Blake
William Blake
Och. No to ci się spodoba. Maltretowanie bohaterów. W takim razie czytaj sobie Deejonaise, tyle że ona na ogół maltretuje Maxa. W Regarding Max (na podstawie Regarding Henry, puszczali to nawet niedawno w TV) odstrzeliwuje Maxowi kawałek mózgu. No co, nieco drastyczne. A potem wpędza go w śpiączkę. A potem... nie. Nie napiszę co potem.
W Daleko Od Szosy znowu przysypuje Maxa i Liz jaskinią. A przy okazji pod tą jaskinią zabija Tess i dwoje dzieci.
W When Love Isn't Enough niemal zabija Maxa, a przedtem głodzi go i każe mu spać pod mostem. Niemal.
W Eyes rozdziela ich w kółko i wpędza go w alkoholizm. Brr. Miał powody, biedak.
W The Way Love Goes z kolei Liz zdradza Maxa. O, to chyba dlatego tak nagle znielubiłam Liz, właśnie mnie olśniło. TAKIEGO faceta dla jakiegoś chłysatka. Nienormalna kobieta. A potem rzecz jasna wpędza kogoś do szpitala. Zakończenia do tej pory jej nie darowałam.
I poczytaj też Majesty... Wiem, miałam się rozpisywać na jej temat. I będę, będę...
W Daleko Od Szosy znowu przysypuje Maxa i Liz jaskinią. A przy okazji pod tą jaskinią zabija Tess i dwoje dzieci.
W When Love Isn't Enough niemal zabija Maxa, a przedtem głodzi go i każe mu spać pod mostem. Niemal.
W Eyes rozdziela ich w kółko i wpędza go w alkoholizm. Brr. Miał powody, biedak.
W The Way Love Goes z kolei Liz zdradza Maxa. O, to chyba dlatego tak nagle znielubiłam Liz, właśnie mnie olśniło. TAKIEGO faceta dla jakiegoś chłysatka. Nienormalna kobieta. A potem rzecz jasna wpędza kogoś do szpitala. Zakończenia do tej pory jej nie darowałam.
I poczytaj też Majesty... Wiem, miałam się rozpisywać na jej temat. I będę, będę...
Jeśli lubisz maltretowanych bohaterów to Majesty, Majesty i jeszcze raz Majesty. Moim zdaniem przewyższa pod tym względem nawet Deejonaise.
Jeśli może coś doradzić to zacznij od Serendipity (Every Path Leads To You). Nic nie przebije tego opowiadania pod względem natężenia maltretowania Maxa. Pamiętaj tylko o dużym zapasie chusteczek. W dalszej kolejności opowiadania tej samej autorki To Hell and Back, Flagellation. Wiesz co najlepiej przeczytaj wszystko co napisała Majesty. Ale wyszczególnię jeszcze jedno, uważane za autorkę za opowiadanie zabawkę, pisząc je odprężała sie po swoich poważnych opowiadaniach, ale coż... ja bym tego zabawką nie nazwala The Kindness of Strangers, jest naprawdę świetne.
Oczywiście bardzo wysoko są też wymienione przez Nan opowiadania Dee:
Regarding Max. Nan pamietaj, że odstrzelenie kawałka mózgu było pomysłem scenarzystów filmu, a nie Dee. Tak na marginesie to film też świetny. Według mnie najlepsza rola Harrisona Forda.
When Love Isn't Enough, które moim zdaniem jest najlepszym opowiadaniem tej autorki.
No, na początek to chyba wystarczy.
Jeśli może coś doradzić to zacznij od Serendipity (Every Path Leads To You). Nic nie przebije tego opowiadania pod względem natężenia maltretowania Maxa. Pamiętaj tylko o dużym zapasie chusteczek. W dalszej kolejności opowiadania tej samej autorki To Hell and Back, Flagellation. Wiesz co najlepiej przeczytaj wszystko co napisała Majesty. Ale wyszczególnię jeszcze jedno, uważane za autorkę za opowiadanie zabawkę, pisząc je odprężała sie po swoich poważnych opowiadaniach, ale coż... ja bym tego zabawką nie nazwala The Kindness of Strangers, jest naprawdę świetne.
Oczywiście bardzo wysoko są też wymienione przez Nan opowiadania Dee:
Regarding Max. Nan pamietaj, że odstrzelenie kawałka mózgu było pomysłem scenarzystów filmu, a nie Dee. Tak na marginesie to film też świetny. Według mnie najlepsza rola Harrisona Forda.
When Love Isn't Enough, które moim zdaniem jest najlepszym opowiadaniem tej autorki.
No, na początek to chyba wystarczy.
Hotori, ale tu nie chodzi o maltretowanie. Michael w "Eyes like mine" jest co prawda bratem Maxa- jak to często bywa w opowiadaniach AU, ale jest równocześnie bardzo, ale to naprawdę bardzo złym człowiekiem, jednym słowem, rasowym czarnym charakterem co zresztą straszliwie mnie uwierało podczas lektury...co w sumie jest trochę dziwne, bo to w końcu tylko opowiadanie AU- przyzwyczaiłam się że w tego typu historiach za czarny charakter bardzo często robi Kyle, mimo że w serialu był śwetnym facetem...ale mimo wszystko...Michael...jakoś nie mogłam tego przełknąc, więc wątpię że ty jako jego zagożała fanka byłabyś w stanie, choć zawsze możesz spróbować- to jednak bardzo epickie, literackie opowiadanie.Nan- a jednak przeczytam Tak, kocham Michaela. Ale ja ty to polecasz i tyle innych, moich ukochanych czechosłowaków to muszę. Tak na marginesie, ostatnio w moich fickach upodobałam sobie maltretowanie moich ulubieńców. Więc chyba nie powinno być zle
A teraz będę smęcić na mój ulubiony- ostatnio- temat, czyli "Innocent", więc radzę kryć się co wrażliwszym
I pomysleć że kiedys z powątpiewaniem patrzyłam na towarzyszący temu opowiadaniu imponujący zestaw wszystkich możliwych nagród i na pełne euforii komentarze. Ale teraz...to opowiadanie jest....poprostu niezwykłe...trudno mi do czegokolwiek go porównać i chyba to najlepiej swiadczy o jego klasie...w pewien sposób przypomina "Revelations", z uwagi na ciepło, wrażliwość i niezwykłą żywość z jaką oddano uczucia bohaterów i relacje pomiędzy nimi...to bez wątpienia najlepsze opowiadanie CC jakie czytałam, zakochujesz się w bohaterach równie mocno jak autorka, wraz z nimi smiejesz się, płaczesz, przeżywasz wzloty, i upadki, tracisz i odzyskujesz nadzieję.
Ech...ale dla mnie chyba najwspanialszy jest sposób w jaki opisała bohaterów, a szczególnie- główną czwórkę, Liz, Maxa, Marię i Michaela- i wcale mnie nie dziwi że i za nich zgarnęła nagrody.
Wiem, że to Liz jest jej ulubiona bohaterką, ale nie manifestuje tego nachalnie, nie robi z niej świętej męczennicy otoczonej przez stado pełzających robali (czyt. Maxa, Isabel, Marię i Michaela), którzy zasługują tylko na to by wdeptała ich w błoto. Jest wspaniałą, niezależną i bardzo kochającą kobietą, ale popełnia błędy- i to bardzo poważne, ma chwile słabości , wątpi i błądzi. Max- przysięgam człowiek sam nie wie czy strugnąć go czymś po głowie za ten tępy upór czy wyściskać na śmierć- poprostu....Max którego znamy i kochamy Lekko wiedżmowata, zgorzkniała, niezawodna Maria i Michael...Michael to materiał na osobny poemat ...nie będę się rozpisywać ani spoilerować- sami się przekonacie jak Milla pośle pierwsze rozdziały...powiem tylko- facet zasługuje na wieniec laurowy
No i jeszcze jest Sophie...najlepsze dziecko- obok Lexie z "Pilgrim souls", z jakim miałam się okazję spotkać w opowiadaniach...wrażliwe, mądre, jednocześnie urocze i z tzw. charakterkiem...jednym slowem żadnych przesłodzonych dzieciątek doprowadzających człowieka do szału ckliwym gaworzeniem...co jest częstym grzechem w opowiadaniach Dreamer.
Dobra, uciekam...mam nadzieję że nie zadręczyłam was na śmierć...choć pocieszę się że Nan tez miała taką fazę- z 'Eyes Like mine"
"I know who you are. I can see you. You're swearing now that someday you'll destroy me. Far better women than you have sworn to do the same. Go look for them now." (Atia)
""You...have...a rotten soul" (Cleopatra)
""You...have...a rotten soul" (Cleopatra)
Elu nawet nie wiesz jak bym chciała Tym bardziej, że mam już gotowych 12 rozdziałów, ale naprawdę nic na to nie poradzę. Ciągle nie udało mi sie skontaktować z Mockingbird Sama już nie wiem co robić.Ela wrote:Lizziett opisuje "Innocent" w formie zwiastunów, a jej zachwyt nad nim jeszcze bardziej rozbudza nasz apetyt....Niech się ktoś nad nami zlituje...Milla, wrzuć chociaż pierwszy rozdział....
Who is online
Users browsing this forum: No registered users and 42 guests