Trzy połówki jabłka- candy
Moderators: Olka, Hotaru, Hotori, Hypatia
Dzisiaj trochę krótko, powiem tylko, że Michael to ma dopiero skomplikowane życie, bardziej niż wszyscy
Część piąta
Maria nadal obserwowała dom, była bezradna nie wiedziała, co ma zrobi, konta były zablokowane, musiała powiadomić banki o swojej sytuacji. Rozejrzała się w około, kilkadziesiąt metrów dalej zobaczyła chłopca, on również obserwował dom. Wyglądał na dwanaście lat, z daleka widziała jego jasne włosy. Nie wiedziała, dlaczego, ale wydawał jej się znajomy. Przypominał jej Harrego, ale to było niemożliwe, on był gdzieś daleko.
Chłopiec dopiero po chwili zauważył kobietę, która także obserwowała dom, zamarł na moment, czy to było możliwe, czy mogło istnieć takie przeznaczenie. Wielkie diamentowe oczy chłopca rozszerzyły się jeszcze bardziej. Przetarł oczy jakby nadal nie dowierzał. Serce Harrego podskoczyło do gardła. Chociaż był daleko, doskonale rozpoznał swoją mamę, którą stracił osiem lat temu. Wtedy miała jasne krótkie blond włosy, doskonale pamiętał jej sylwetkę, to musiała być ona. Musiał to sprawdzić, przekonać się, dotknąć jej ręki. Ona także na niego patrzyła, jej długie blond włosy powiewały na wietrze.
W tej chwili podjął decyzję, ruszył w jej kierunku, przekonany o słuszności wyboru.
Maria nie spuszczała wzroku z chłopca, który zaczął podążać w jej kierunku. Działo się z nią coś dziwnego, czuła bijące skąd ciepło, jej kobieca intuicja mówiła jej , że zaraz może się coś wydarzyć.
Dzieliło ich jeszcze od siebie kilka metrów, Harry przystanął nadal wpatrując się w kobietę. Już wiedział, jego serce unosiło się w obłokach radości, nie był w stanie wypowiedzieć słowa, wszystko w tym momencie przestało się liczyć, bo ona była blisko, wystarczyło tylko zrobić kilka kroków.
Maria była coraz bardziej pełna niepokoju, nie odezwała się słowem, obawiała się, że to, co widzi i czuje to sen, mara, a on nie jest prawdziwy. Musiała podejść bliżej, żeby się przekonać.
Uklękła patrząc w te wielkie niebieskie oczy pełne łez, to był on, Harry jej ukochany syn, którego tak szukała.
- Mamo- szepnął ledwie słyszalnie. Maria uścisnęła go mocno, najmocniej jak umiała, czuła jego bliskość, łzy spływały jej po policzkach, nie dochodziło to do niej, że on jest przy niej, już go nie może stracić. Na jego twarzyczce zagościł wielki uśmiech, zamknął oczy przypominając sobie wspaniałe chwile, jakie razem przeżyli. I nagle
Błysk
- Przyj!!!!!- krzyczał gość w białym fartuchu, ona już nie miała siły, była doszczętnie wyczerpana. Spojrzała na swojego mężczyznę , który pocałował ją w czoło.
- Kochanie jeszcze trochę, już prawie- szepnął.
- Teraz Maria, już widać główkę!!- krzyknął lekarz. Ostatkiem sił, skupiając w sobie resztki mocy i wielkości krzyknęła próbując w ten sposób pomóc dziecku. Wydawało jej się, że jej ciało rozrywane jest na dwie połówki, ból był niesamowity, kiedy wreszcie się skończył Maria opadła wyczerpana na poduszkę, a pokoju słychać było wrzask niemowlaka.
- Gratulacje to chłopiec…
Błysk
Harry otarł łzy i spojrzał zdumiony na matkę, widział swoje własne narodziny i tego mężczyznę o piwnych oczach, to musiał być jego ojciec.
- Mamo tnie wiedziałem gdzie jesteś- zaczął mamrotać. Maria nie mogła powstrzymać łez.
- Kochanie tak mi przykro- zaczęła nadal szlochając – Jak ty wyrosłeś. Harry uśmiechnął się.
- Co się z tobą działo?
- Byłam w śpiączce – wyjaśniła i znowu mocno go przytuliła- Och kochanie mam ci tyle do powiedzenia, musimy iść do banku, a potem wracamy do domu.
- Gdzie?
- Do domu kochanie, do Roswell
C.D.N
Część piąta
Maria nadal obserwowała dom, była bezradna nie wiedziała, co ma zrobi, konta były zablokowane, musiała powiadomić banki o swojej sytuacji. Rozejrzała się w około, kilkadziesiąt metrów dalej zobaczyła chłopca, on również obserwował dom. Wyglądał na dwanaście lat, z daleka widziała jego jasne włosy. Nie wiedziała, dlaczego, ale wydawał jej się znajomy. Przypominał jej Harrego, ale to było niemożliwe, on był gdzieś daleko.
Chłopiec dopiero po chwili zauważył kobietę, która także obserwowała dom, zamarł na moment, czy to było możliwe, czy mogło istnieć takie przeznaczenie. Wielkie diamentowe oczy chłopca rozszerzyły się jeszcze bardziej. Przetarł oczy jakby nadal nie dowierzał. Serce Harrego podskoczyło do gardła. Chociaż był daleko, doskonale rozpoznał swoją mamę, którą stracił osiem lat temu. Wtedy miała jasne krótkie blond włosy, doskonale pamiętał jej sylwetkę, to musiała być ona. Musiał to sprawdzić, przekonać się, dotknąć jej ręki. Ona także na niego patrzyła, jej długie blond włosy powiewały na wietrze.
W tej chwili podjął decyzję, ruszył w jej kierunku, przekonany o słuszności wyboru.
Maria nie spuszczała wzroku z chłopca, który zaczął podążać w jej kierunku. Działo się z nią coś dziwnego, czuła bijące skąd ciepło, jej kobieca intuicja mówiła jej , że zaraz może się coś wydarzyć.
Dzieliło ich jeszcze od siebie kilka metrów, Harry przystanął nadal wpatrując się w kobietę. Już wiedział, jego serce unosiło się w obłokach radości, nie był w stanie wypowiedzieć słowa, wszystko w tym momencie przestało się liczyć, bo ona była blisko, wystarczyło tylko zrobić kilka kroków.
Maria była coraz bardziej pełna niepokoju, nie odezwała się słowem, obawiała się, że to, co widzi i czuje to sen, mara, a on nie jest prawdziwy. Musiała podejść bliżej, żeby się przekonać.
Uklękła patrząc w te wielkie niebieskie oczy pełne łez, to był on, Harry jej ukochany syn, którego tak szukała.
- Mamo- szepnął ledwie słyszalnie. Maria uścisnęła go mocno, najmocniej jak umiała, czuła jego bliskość, łzy spływały jej po policzkach, nie dochodziło to do niej, że on jest przy niej, już go nie może stracić. Na jego twarzyczce zagościł wielki uśmiech, zamknął oczy przypominając sobie wspaniałe chwile, jakie razem przeżyli. I nagle
Błysk
- Przyj!!!!!- krzyczał gość w białym fartuchu, ona już nie miała siły, była doszczętnie wyczerpana. Spojrzała na swojego mężczyznę , który pocałował ją w czoło.
- Kochanie jeszcze trochę, już prawie- szepnął.
- Teraz Maria, już widać główkę!!- krzyknął lekarz. Ostatkiem sił, skupiając w sobie resztki mocy i wielkości krzyknęła próbując w ten sposób pomóc dziecku. Wydawało jej się, że jej ciało rozrywane jest na dwie połówki, ból był niesamowity, kiedy wreszcie się skończył Maria opadła wyczerpana na poduszkę, a pokoju słychać było wrzask niemowlaka.
- Gratulacje to chłopiec…
Błysk
Harry otarł łzy i spojrzał zdumiony na matkę, widział swoje własne narodziny i tego mężczyznę o piwnych oczach, to musiał być jego ojciec.
- Mamo tnie wiedziałem gdzie jesteś- zaczął mamrotać. Maria nie mogła powstrzymać łez.
- Kochanie tak mi przykro- zaczęła nadal szlochając – Jak ty wyrosłeś. Harry uśmiechnął się.
- Co się z tobą działo?
- Byłam w śpiączce – wyjaśniła i znowu mocno go przytuliła- Och kochanie mam ci tyle do powiedzenia, musimy iść do banku, a potem wracamy do domu.
- Gdzie?
- Do domu kochanie, do Roswell
C.D.N
Mon cher Tu dois attender pour le aveu ...[...]Bo kocham go całym sercem , umieram kiedy nie ma go przy mnie , moja bluzka przykleja się do mojego spoconego ciała, kiedy on mnie dotyka[...]Głowa w lodówce
Eh chyba straciłam chwilowo wene do tegoż opowiadania, napisałam pół strony i stoję w miejscu, oczywiście wiem i znam całkowity plan i zakończenie, ale nie mogę zebrać tego do kupy , no cóż tak bywa
Mon cher Tu dois attender pour le aveu ...[...]Bo kocham go całym sercem , umieram kiedy nie ma go przy mnie , moja bluzka przykleja się do mojego spoconego ciała, kiedy on mnie dotyka[...]Głowa w lodówce
Dobra udało mi się napisać tę część, ale nie jest zachwycająca.
Część szósta
Harry był przeszczęśliwy, nie dochodziło jeszcze do niego, że jego mama jest blisko, może jej dotknąć, poczuć ciepło, to było wspaniałe.
- Popatrz cały czas go nosze - powiedział pokazując Marii swój wisiorek.
-Wiesz, jak spałam miałam sny- zaczęła, kiedy jechali nowojorskim metrem. Powoli nauczyła się poznawać świat od nowa, przez te osiem lat trochę się zmieniło w Nowy Yorku- Śnił mi się dom, śniło mi się Roswell.
- W Roswell mieszka tata?- zapytał, patrzył jak twarz matki pochmurniała. Kiedyś był zbyt mały, żeby o to pytać, ale teraz to wszystko było zbyt skomplikowane.
Maria zawahała się przez moment, co mu mogą odpowiedzieć, postanowiła zaryzykować, nie miała pojęcia czy Michael nadal mieszka w Roswell, może się przeprowadził, choć to było mało prawdopodobne, zważywszy na jego trudną sytuację.
- Mieszkał, ale nie wiem czy nadal tam jest - odparła najbardziej swobodnie jak umiała.
- A jeżeli go tam nie będzie?- dodał.
- To zatrzymamy się u mojej ciotki- powiedziała, ale nie pomyślała przez ten cały czas o ciotce, która nie miała od niej żadnego znaku życia.
- Mamo kocham cię – mówi i obejmuje ją, wydaje mu się, że cały czas mu jej brakuje. Maria uśmiecha się.
- Ja też cię kocham, musimy nadrobić stracony czas – stwierdziła.
Właściwie to Maria nie miała bagażu, wydano jej tymczasowy dokument tożsamości, w banku jak zwykle robili problemy. Po długich rozmowach z kierownikiem przedstawieniu mu swojej smutnej historii udało jej się wyjąc z konta trochę pieniędzy na podróż.
Zjedli obiad w restauracji, a potem kupili dwa bilety do Roswell, postanowili pojechać autobusem. To wszystko działo się tak szybko, wracali do znajomego miejsca, które mogło okazać się dla nich zupełnie obce.
Harry myślał o Hariet, zastanawiał się czy jest szczęśliwa, od lat czekała na nowych rodziców, on teraz był szczęśliwy, bo jego życie powoli się zmienia, właściwie to on cały się zmienia, coraz częściej ma doznaje dziwnych wizji, o przestworzach, o wszechświecie, ale ich nie rozumie, na razie nie zamierza o tym nikomu powiedzieć.
Podróż była męcząca, kiedy w końcu dotarli do celu, wydawało im się, że minęła wieczność. Byli w Roswell, w nowej rzeczywistości. Nie mieli dużego bagażu, właściwie to Maria nie zawiadomiła nikogo swoim przyjeździe.
- I co teraz?- zapytał Harry. Maria uśmiechnęła się tajemniczo.
- Chyba powinniśmy iść do cioci Evans – stwierdziła. Miasteczko wcale się nie zmieniło, było takie jak je pamiętała, minęli Crashdown Cafe, UFO centem, Harry był pod dużym wrażeniem.
- Mamo tutaj jest wspaniale!
- Cieszę się, że ci się podoba – odparła Maria, miała tylko wielką nadzieję, że ciotka nie dostanie zawału na jej widok.
- Przepraszam – zagadnęła policjanta, dopiero po chwili zorientowała się, że ma do czynienia z szeryfem Valentim.
- Tak ?- zapytał przyglądając jej się ciekawie. W pierwszej chwili jej nie poznał , ale –
Maria ? To ty? Blondynka uśmiechnęła się.
- Tak to ja , wróciłam – odparła. Szeryf przeniósł spojrzenie na dwunastoletniego chłopca- A to mój syn Harry.
Patrzyła z rozbawieniem jak oczy szeryfa Valntiego rozszerzają się gwałtownie. Harry uśmiechnął się. Valentim przyglądał mu się przez chwile z dziwnym błyskiem w oczach.
- Szeryfie czy moja ciotka nadal tu mieszka?
- Tak i chyba nigdy nie opuści Roswell – powiedział nadal przyglądając się chłopcu.
- Czy tu naprawdę są kosmici ?- zapytał bez namysłu Harry. Valentim lekko się uśmiechnął.
- Jasne, widziałem już jednego – szepnął mu do ucha.
- Musimy już iść – przerwała tę mała konwersację Maria- Do zobaczenia.
- Czołem Harry i uważaj na kosmitów.
Dom ciotki Evans zmienił się zewnętrznie i to w sposób pozytywny. Piękny ogród, Harry był zachwycony. Maria zapukała ostrożnie, na chwilę wstrzymała oddech słysząc kroki. Spojrzała nerwowo na chłopca. W drzwiach stanęła niewysoka kobieta, ciemne blond włosy swobodnie opadały jej na ramiona.
- MARIA !!!- krzyknęła i rzuciła się jej w ramiona, zaczęła ją całować i przytulać- Nie widziałam cię całe wieki, dlaczego nie dawałaś znaku życia?
- Ciociu – zaczęła Maria, ciotka Evans dopiero po chwili zorientowała się, że obok Marii stoi jeszcze ktoś.
- A to kto?
- Mój syn ciociu Harry – odpowiedziała Maria.
- Harry, oh pamiętam, ale on wyrósł – biadoliła ciotka, Harry stał niepewnie, patrząc przerażonym wzrokiem na ciotkę, – Jaki ty jesteś chudy!! Chodź dam ci coś do jedzenia. I tak to się wszystko zaczęło, ciotka znana była ze swoich niesamowitych smakołyków, nie mówiąc już o obiadach. Harry jeszcze nigdy nie jadł takiego obiadu, w sierocińcu karmili dobrze, ale ten obiad to była uczta.
- Mamo mogę iść do miasta?
- Tak idź skarbeczku ja sobie tutaj z mamusią porozmawiam – powiedziała ciotka nie dając Marii dojść do słowa. Harry z ulgą opuścił dom ciotki Evans w progu natknął się na wysokiego bruneta.
- A tyś kto?- zapytał brunet.
- Jestem Harry , przyjechałem niedawno z mamą a ty?. Chłopak zmieszał się, jego matka nie przepadała za dziećmi.
- A twoja mama nazywa się ?
- Maria Deluca – odparł obojętnie Harry. Chłopak uśmiechnął się, jego kuzynka raczyła pojawić się w Roswell po tylu latach. Pamiętał jak wyjeżdżała stąd z kilkumiesięcznym dzieckiem. Brunet wyciągnął rękę.
- Jestem Max, twój kuzyn.
- Super !!!
C.D.N
Część szósta
Harry był przeszczęśliwy, nie dochodziło jeszcze do niego, że jego mama jest blisko, może jej dotknąć, poczuć ciepło, to było wspaniałe.
- Popatrz cały czas go nosze - powiedział pokazując Marii swój wisiorek.
-Wiesz, jak spałam miałam sny- zaczęła, kiedy jechali nowojorskim metrem. Powoli nauczyła się poznawać świat od nowa, przez te osiem lat trochę się zmieniło w Nowy Yorku- Śnił mi się dom, śniło mi się Roswell.
- W Roswell mieszka tata?- zapytał, patrzył jak twarz matki pochmurniała. Kiedyś był zbyt mały, żeby o to pytać, ale teraz to wszystko było zbyt skomplikowane.
Maria zawahała się przez moment, co mu mogą odpowiedzieć, postanowiła zaryzykować, nie miała pojęcia czy Michael nadal mieszka w Roswell, może się przeprowadził, choć to było mało prawdopodobne, zważywszy na jego trudną sytuację.
- Mieszkał, ale nie wiem czy nadal tam jest - odparła najbardziej swobodnie jak umiała.
- A jeżeli go tam nie będzie?- dodał.
- To zatrzymamy się u mojej ciotki- powiedziała, ale nie pomyślała przez ten cały czas o ciotce, która nie miała od niej żadnego znaku życia.
- Mamo kocham cię – mówi i obejmuje ją, wydaje mu się, że cały czas mu jej brakuje. Maria uśmiecha się.
- Ja też cię kocham, musimy nadrobić stracony czas – stwierdziła.
Właściwie to Maria nie miała bagażu, wydano jej tymczasowy dokument tożsamości, w banku jak zwykle robili problemy. Po długich rozmowach z kierownikiem przedstawieniu mu swojej smutnej historii udało jej się wyjąc z konta trochę pieniędzy na podróż.
Zjedli obiad w restauracji, a potem kupili dwa bilety do Roswell, postanowili pojechać autobusem. To wszystko działo się tak szybko, wracali do znajomego miejsca, które mogło okazać się dla nich zupełnie obce.
Harry myślał o Hariet, zastanawiał się czy jest szczęśliwa, od lat czekała na nowych rodziców, on teraz był szczęśliwy, bo jego życie powoli się zmienia, właściwie to on cały się zmienia, coraz częściej ma doznaje dziwnych wizji, o przestworzach, o wszechświecie, ale ich nie rozumie, na razie nie zamierza o tym nikomu powiedzieć.
Podróż była męcząca, kiedy w końcu dotarli do celu, wydawało im się, że minęła wieczność. Byli w Roswell, w nowej rzeczywistości. Nie mieli dużego bagażu, właściwie to Maria nie zawiadomiła nikogo swoim przyjeździe.
- I co teraz?- zapytał Harry. Maria uśmiechnęła się tajemniczo.
- Chyba powinniśmy iść do cioci Evans – stwierdziła. Miasteczko wcale się nie zmieniło, było takie jak je pamiętała, minęli Crashdown Cafe, UFO centem, Harry był pod dużym wrażeniem.
- Mamo tutaj jest wspaniale!
- Cieszę się, że ci się podoba – odparła Maria, miała tylko wielką nadzieję, że ciotka nie dostanie zawału na jej widok.
- Przepraszam – zagadnęła policjanta, dopiero po chwili zorientowała się, że ma do czynienia z szeryfem Valentim.
- Tak ?- zapytał przyglądając jej się ciekawie. W pierwszej chwili jej nie poznał , ale –
Maria ? To ty? Blondynka uśmiechnęła się.
- Tak to ja , wróciłam – odparła. Szeryf przeniósł spojrzenie na dwunastoletniego chłopca- A to mój syn Harry.
Patrzyła z rozbawieniem jak oczy szeryfa Valntiego rozszerzają się gwałtownie. Harry uśmiechnął się. Valentim przyglądał mu się przez chwile z dziwnym błyskiem w oczach.
- Szeryfie czy moja ciotka nadal tu mieszka?
- Tak i chyba nigdy nie opuści Roswell – powiedział nadal przyglądając się chłopcu.
- Czy tu naprawdę są kosmici ?- zapytał bez namysłu Harry. Valentim lekko się uśmiechnął.
- Jasne, widziałem już jednego – szepnął mu do ucha.
- Musimy już iść – przerwała tę mała konwersację Maria- Do zobaczenia.
- Czołem Harry i uważaj na kosmitów.
Dom ciotki Evans zmienił się zewnętrznie i to w sposób pozytywny. Piękny ogród, Harry był zachwycony. Maria zapukała ostrożnie, na chwilę wstrzymała oddech słysząc kroki. Spojrzała nerwowo na chłopca. W drzwiach stanęła niewysoka kobieta, ciemne blond włosy swobodnie opadały jej na ramiona.
- MARIA !!!- krzyknęła i rzuciła się jej w ramiona, zaczęła ją całować i przytulać- Nie widziałam cię całe wieki, dlaczego nie dawałaś znaku życia?
- Ciociu – zaczęła Maria, ciotka Evans dopiero po chwili zorientowała się, że obok Marii stoi jeszcze ktoś.
- A to kto?
- Mój syn ciociu Harry – odpowiedziała Maria.
- Harry, oh pamiętam, ale on wyrósł – biadoliła ciotka, Harry stał niepewnie, patrząc przerażonym wzrokiem na ciotkę, – Jaki ty jesteś chudy!! Chodź dam ci coś do jedzenia. I tak to się wszystko zaczęło, ciotka znana była ze swoich niesamowitych smakołyków, nie mówiąc już o obiadach. Harry jeszcze nigdy nie jadł takiego obiadu, w sierocińcu karmili dobrze, ale ten obiad to była uczta.
- Mamo mogę iść do miasta?
- Tak idź skarbeczku ja sobie tutaj z mamusią porozmawiam – powiedziała ciotka nie dając Marii dojść do słowa. Harry z ulgą opuścił dom ciotki Evans w progu natknął się na wysokiego bruneta.
- A tyś kto?- zapytał brunet.
- Jestem Harry , przyjechałem niedawno z mamą a ty?. Chłopak zmieszał się, jego matka nie przepadała za dziećmi.
- A twoja mama nazywa się ?
- Maria Deluca – odparł obojętnie Harry. Chłopak uśmiechnął się, jego kuzynka raczyła pojawić się w Roswell po tylu latach. Pamiętał jak wyjeżdżała stąd z kilkumiesięcznym dzieckiem. Brunet wyciągnął rękę.
- Jestem Max, twój kuzyn.
- Super !!!
C.D.N
Mon cher Tu dois attender pour le aveu ...[...]Bo kocham go całym sercem , umieram kiedy nie ma go przy mnie , moja bluzka przykleja się do mojego spoconego ciała, kiedy on mnie dotyka[...]Głowa w lodówce
Wow, ta ciotka Marii to Liz?? No bo jeśli jej mąż to Max...... Tylko dręczy mnie (jeśli tą ciocią jest Liz) to dlaczego Maria mówi do niej ciociu....przeciez one były przyjaciółkami. No i teraz czeka nas pewnie najciekawsze.....spotkanie Marii z Michaelem, już się doczekać nie mogę
Proszę szybciutko o następną część
Proszę szybciutko o następną część
CO????????????? Ciotka to ciotka, a Max to jej syn tam wyraźnie pisało, że matka nie przepada za dziećmi. Liz pojawi się w odpowiednim momencie. Jak już powiedziałam, Michael ma o wiele bardziej skomplikowane życieWow, ta ciotka Marii to Liz?? No bo jeśli jej mąż to Max...... Tylko dręczy mnie (jeśli tą ciocią jest Liz) to dlaczego Maria mówi do niej ciociu....przeciez one były przyjaciółkami
Mon cher Tu dois attender pour le aveu ...[...]Bo kocham go całym sercem , umieram kiedy nie ma go przy mnie , moja bluzka przykleja się do mojego spoconego ciała, kiedy on mnie dotyka[...]Głowa w lodówce
No tak, to jest właśnie moje szybkie czytanie Wymyśliałam sobie, że Maria jedzie do Roswell, to pierwsze co odwiedzi Liz....... no i jeszcze Max się pojawił to już wogóle Teraz będę czytała po dwa razy Już chyba nie wytrzymam co do tego Michaela, to jego skomplikowane życie mnie coraz bardziej interesuje
Część siódma
Max wszedł do domu bardzo zadowolony, Harry to był naprawdę mądry chłopak. Już słyszał paplaninę matki w progu. Mówiła cos o odpowiedzialności, o jedzeniu, a potem znowu o odpowiedzialności. Jeden z jej słynnych wywodów.
Max pojawił się w kuchni i lekko się uśmiechnął na widok znajomej twarzy.
- Max!! Dobrze, że jesteś, popatrz, to do nas przyjechał – mówiła ciotka Evans. Maria uśmiechnęła się, jak dobrze widzieć kuzynka.
- Cześć Max, widzę, że urosłeś – stwierdziła.
- Ty też, poznałem twojego syna, fajny dzieciak – zauważył Max.
- Och zapomniałam o czymś, porozmawiajcie sobie prze momencik, ja zaraz wrócę – oznajmiła ciotka i pobiegła na górę, jakby się paliło.
***
Harry spacerował ulicami, to miasto bardzo mu się podobało. Szczególnie zależało mu na tym, by spotkać jedną osobę. Swojego ojca, widział to tylko w swojej wizji. Stanął przed UFO Center, oglądając wszystko bardzo uważnie. Właściwie to nie wierzył w te wszystkie kosmiczne sprawy. To miasteczko spodobało mu się od pierwszej chwili, nie wiedział dlaczego, ale coś go tutaj przyciągało, niewidzialna siła. Czerwona piłka potoczyła się po ulicy i dotknęła nóg Harrego. Chłopiec podniósł ją i rozejrzał się dookoła. Ktoś ciągnął go za
nogawki, Harry spojrzał na prześliczną małą dziewczynkę, mogła mieć około pięciu lat. Przepiękne złociste loczki spływały na jej delikatną twarzyczkę. Wielkie zielone oczy przyglądały się uważnie Harremu, obdarzyła go wesołym uśmiechem.
-To moja piłeczka – oznajmiła.
- Proszę bardzo – oparł Harry. Dziewczynka nie odeszła, nadal intensywnie mu się przyglądała.
- Jak się nazywasz?
- Harry – przedstawił się.
- ALEXIS!!- zawołał dość wysoki mężczyzna podbiegając do dzieci.
- Tatusiu ten chłopiec złapał moją piłeczkę – mówiła dziewczynka. Mężczyzna wziął na ręce dziecko i przyjrzał się Harremu. Chłopiec dopiero po chwili poznał, kim jest ten człowiek.
Serce wyrwało się z naturalnego rytmu, oczy niebezpiecznie zaszkliły. Wiedział już kto stoi obok niego, wysoki i przystojny, zupełnie inny, niż w jego wizji, ale był pewien, że to on. Stał tak prze chwilę nie mogąc wydusić słowa.
- Dziękujemy chłopcu, który milczy – powiedział z lekkim rozbawieniem mężczyzna.
- Jestem Harry – wymamrotał chłopiec.
- Ja Michael, sorry Harry, ale Alexis musi dostać loda, bo inaczej dam nam wspaniały koncert
Chciał go jeszcze o coś zapytać, ale on już odszedł, Alexis pomachała mu energicznie. Michael jeszcze raz się obejrzał, dziwnie się czuł w towarzystwie tego dzieciaka, te wielkie niebieskie oczy przypominał mu kogoś. Odgonił od siebie te absurdalne myśli, na widok drobnej brunetki na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech, ciemne długie włosy spływały jej łagodnie na ramiona.
Harry patrzył jak Michael daje całusa brunetce, Alexis nie była zbyt zadowolona, świadczyło to na pewno, że nie jest jej matką. Musiał stąd odejść, nie mógł na to wszystko patrzeć, on miał córkę, Harry postanowił natychmiast porozmawiać z mamą. Nie mógł powstrzymać płaczu. Myślał, ze teraz już się wszystko ułoży, mama pogodzi się z tatą, wszystko sobie wyjaśnią.
Pomylił się i to bardzo poważnie się pomylił.
Max wyszedł, ciotka Evans pobiegła do sklepu, przecież musiała zrobić zapasy, przybyła Maria, a ona na pewno nie pozwoli jej się wyprowadzić.
Maria postanowiła dzisiaj poszukać pracy, miała wyższe wykształcenie, choć niezbyt duże doświadczenie, nie może przez cały czas być na utrzymaniu ciotki.
- Mamo musimy porozmawiać – oświadczył Harry stając w progu.
- Usiądź i powiedz, co się stało – poprosiła Maria.
- Widziałem tatę – oświadczył.
- Widziałeś Michaela!!!- zapytała, nie mogła pojąć skąd on wie jak wygląda Michael Guerin- Ale przecież…
- Od pewnego czasu widzę różne rzeczy – nie da jej dokończyć. Maria wstała, potem ponownie na niego spojrzała.
- Czyli?
- Mam wizję- wyjaśnił cicho.
- I to właśnie w nich widziałeś ojca?- zapytała kładąc ręce na biodrach, pokiwał głową.
Tego się mogła spodziewać, ta sprawa teraz odżyła, powinna natychmiast porozmawiać z Michaelem. Nie miała zielonego pojęcia jak on zareaguje, minęło tyle czasu. Harry zastanawiał się przez chwilę, czy powiedzieć mamie o tym, czego się jeszcze dowiedział. Po chwili jednak zrezygnował, nie chciał jej jeszcze bardziej martwić.
- Mamo dlaczego opuściłaś Roswell?. Spojrzała na niego, przygnębiło ją to pytanie, miało brzmieć, dlaczego opuściłaś ojca.
- On mnie okłamywał i nie mogłam już dłużej tego znieść- wyjaśniła.
***
Wieczorem ciotka zgodziła się wypuścić ich z domu, podobno Max chodzi na randki, a to do niego nie podobne, bo on nigdy nie umawiał się z żadną dziewczyną. Był dorosły, ale jeszcze nie zdecydował się na wyprowadzę od matki. Jak to mówiła Maria było mu za dobrze.
W Crashdown cafe nie było dużego ruchu. Wybrali pierwszy lepszy stolik, Maria uśmiechała się w duchu patrząc na jej syn nie może się zdecydować, co zamówić najpierw. Patrzyła z podziwem jak zjada dwa ogromniaste hamburgery, frytki i popija colą.
- Najadałeś się ?- zapytała nie mogąc powstrzymać śmiechu, zmarszczył brwi.
- Śmiejesz się ze mnie?
- Nie kochanie oczywiście, że nie. Niespodziewanie uśmiech znikł z jej twarz. W Crashdown pojawili się nowi klienci. Jeden z nich przykuł uwagę Marii.
To był on, z jej snów, z jej wspomnień. To był Michael. Nie patrzyła na niego, patrzyła na małą złotowłosą dziewczynkę, którą trzymał w ramionach.
C.D.N
Max wszedł do domu bardzo zadowolony, Harry to był naprawdę mądry chłopak. Już słyszał paplaninę matki w progu. Mówiła cos o odpowiedzialności, o jedzeniu, a potem znowu o odpowiedzialności. Jeden z jej słynnych wywodów.
Max pojawił się w kuchni i lekko się uśmiechnął na widok znajomej twarzy.
- Max!! Dobrze, że jesteś, popatrz, to do nas przyjechał – mówiła ciotka Evans. Maria uśmiechnęła się, jak dobrze widzieć kuzynka.
- Cześć Max, widzę, że urosłeś – stwierdziła.
- Ty też, poznałem twojego syna, fajny dzieciak – zauważył Max.
- Och zapomniałam o czymś, porozmawiajcie sobie prze momencik, ja zaraz wrócę – oznajmiła ciotka i pobiegła na górę, jakby się paliło.
***
Harry spacerował ulicami, to miasto bardzo mu się podobało. Szczególnie zależało mu na tym, by spotkać jedną osobę. Swojego ojca, widział to tylko w swojej wizji. Stanął przed UFO Center, oglądając wszystko bardzo uważnie. Właściwie to nie wierzył w te wszystkie kosmiczne sprawy. To miasteczko spodobało mu się od pierwszej chwili, nie wiedział dlaczego, ale coś go tutaj przyciągało, niewidzialna siła. Czerwona piłka potoczyła się po ulicy i dotknęła nóg Harrego. Chłopiec podniósł ją i rozejrzał się dookoła. Ktoś ciągnął go za
nogawki, Harry spojrzał na prześliczną małą dziewczynkę, mogła mieć około pięciu lat. Przepiękne złociste loczki spływały na jej delikatną twarzyczkę. Wielkie zielone oczy przyglądały się uważnie Harremu, obdarzyła go wesołym uśmiechem.
-To moja piłeczka – oznajmiła.
- Proszę bardzo – oparł Harry. Dziewczynka nie odeszła, nadal intensywnie mu się przyglądała.
- Jak się nazywasz?
- Harry – przedstawił się.
- ALEXIS!!- zawołał dość wysoki mężczyzna podbiegając do dzieci.
- Tatusiu ten chłopiec złapał moją piłeczkę – mówiła dziewczynka. Mężczyzna wziął na ręce dziecko i przyjrzał się Harremu. Chłopiec dopiero po chwili poznał, kim jest ten człowiek.
Serce wyrwało się z naturalnego rytmu, oczy niebezpiecznie zaszkliły. Wiedział już kto stoi obok niego, wysoki i przystojny, zupełnie inny, niż w jego wizji, ale był pewien, że to on. Stał tak prze chwilę nie mogąc wydusić słowa.
- Dziękujemy chłopcu, który milczy – powiedział z lekkim rozbawieniem mężczyzna.
- Jestem Harry – wymamrotał chłopiec.
- Ja Michael, sorry Harry, ale Alexis musi dostać loda, bo inaczej dam nam wspaniały koncert
Chciał go jeszcze o coś zapytać, ale on już odszedł, Alexis pomachała mu energicznie. Michael jeszcze raz się obejrzał, dziwnie się czuł w towarzystwie tego dzieciaka, te wielkie niebieskie oczy przypominał mu kogoś. Odgonił od siebie te absurdalne myśli, na widok drobnej brunetki na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech, ciemne długie włosy spływały jej łagodnie na ramiona.
Harry patrzył jak Michael daje całusa brunetce, Alexis nie była zbyt zadowolona, świadczyło to na pewno, że nie jest jej matką. Musiał stąd odejść, nie mógł na to wszystko patrzeć, on miał córkę, Harry postanowił natychmiast porozmawiać z mamą. Nie mógł powstrzymać płaczu. Myślał, ze teraz już się wszystko ułoży, mama pogodzi się z tatą, wszystko sobie wyjaśnią.
Pomylił się i to bardzo poważnie się pomylił.
Max wyszedł, ciotka Evans pobiegła do sklepu, przecież musiała zrobić zapasy, przybyła Maria, a ona na pewno nie pozwoli jej się wyprowadzić.
Maria postanowiła dzisiaj poszukać pracy, miała wyższe wykształcenie, choć niezbyt duże doświadczenie, nie może przez cały czas być na utrzymaniu ciotki.
- Mamo musimy porozmawiać – oświadczył Harry stając w progu.
- Usiądź i powiedz, co się stało – poprosiła Maria.
- Widziałem tatę – oświadczył.
- Widziałeś Michaela!!!- zapytała, nie mogła pojąć skąd on wie jak wygląda Michael Guerin- Ale przecież…
- Od pewnego czasu widzę różne rzeczy – nie da jej dokończyć. Maria wstała, potem ponownie na niego spojrzała.
- Czyli?
- Mam wizję- wyjaśnił cicho.
- I to właśnie w nich widziałeś ojca?- zapytała kładąc ręce na biodrach, pokiwał głową.
Tego się mogła spodziewać, ta sprawa teraz odżyła, powinna natychmiast porozmawiać z Michaelem. Nie miała zielonego pojęcia jak on zareaguje, minęło tyle czasu. Harry zastanawiał się przez chwilę, czy powiedzieć mamie o tym, czego się jeszcze dowiedział. Po chwili jednak zrezygnował, nie chciał jej jeszcze bardziej martwić.
- Mamo dlaczego opuściłaś Roswell?. Spojrzała na niego, przygnębiło ją to pytanie, miało brzmieć, dlaczego opuściłaś ojca.
- On mnie okłamywał i nie mogłam już dłużej tego znieść- wyjaśniła.
***
Wieczorem ciotka zgodziła się wypuścić ich z domu, podobno Max chodzi na randki, a to do niego nie podobne, bo on nigdy nie umawiał się z żadną dziewczyną. Był dorosły, ale jeszcze nie zdecydował się na wyprowadzę od matki. Jak to mówiła Maria było mu za dobrze.
W Crashdown cafe nie było dużego ruchu. Wybrali pierwszy lepszy stolik, Maria uśmiechała się w duchu patrząc na jej syn nie może się zdecydować, co zamówić najpierw. Patrzyła z podziwem jak zjada dwa ogromniaste hamburgery, frytki i popija colą.
- Najadałeś się ?- zapytała nie mogąc powstrzymać śmiechu, zmarszczył brwi.
- Śmiejesz się ze mnie?
- Nie kochanie oczywiście, że nie. Niespodziewanie uśmiech znikł z jej twarz. W Crashdown pojawili się nowi klienci. Jeden z nich przykuł uwagę Marii.
To był on, z jej snów, z jej wspomnień. To był Michael. Nie patrzyła na niego, patrzyła na małą złotowłosą dziewczynkę, którą trzymał w ramionach.
C.D.N
Mon cher Tu dois attender pour le aveu ...[...]Bo kocham go całym sercem , umieram kiedy nie ma go przy mnie , moja bluzka przykleja się do mojego spoconego ciała, kiedy on mnie dotyka[...]Głowa w lodówce
WOW, już chyba wszystko mi się rozjaśniło, chyba wiem dlaczego Maria zostawiła Michaela, ale powstrzymam się z moimi przypuszczeniami. Mam tylko pytanie czy ta kobieta koło Michaela to Liz??
Dzinks niecierpliwie czekam na kolejną część, naprawdę robi się coraz ciekawiej Zresztą muszę przyznać, że pierwszy raz czytam opowiadanie o tej parze.
Dzinks niecierpliwie czekam na kolejną część, naprawdę robi się coraz ciekawiej Zresztą muszę przyznać, że pierwszy raz czytam opowiadanie o tej parze.
Tak ta kobieta obok Michaela to Liz, właściwie to nie mam teraz weny na to opowiadanie, brakuje jeszcze tutaj czegoś, tzn o czym nie chciałabym teraz mówić. Niedługo pojawi się kolejna część.
Mon cher Tu dois attender pour le aveu ...[...]Bo kocham go całym sercem , umieram kiedy nie ma go przy mnie , moja bluzka przykleja się do mojego spoconego ciała, kiedy on mnie dotyka[...]Głowa w lodówce
Cz. 9
. Naprawdę przepraszam, ale to, co jestem w stanie teraz napisać oddaje wam.
Nie wiem, co mam o tym wszystkim myśleć, tak mój syn. Myślałem, że najpiękniejsze chwile w życiu są ulotne, nieprawda, one są nadal, istnieją w moim sercu i duszy, ta chwila na pewno nie była ulotna. Patrzyłem na mojego syna, mojego potomka i byłem po prostu szczęśliwy.
Nigdy nie podejrzewałem siebie o coś takiego, kiedy trzymałem ją w ramionach zapominałem o Liz, już teraz nie istniała. Ważna była tylko złotowłosa piękność, ten cudowny zapach jej skóry, rozpłakałem się jak dziecko, serce waliło mi jak oszalałe, ale nie mogłem przestać, patrzyłem na nich i płakałem. A potem wziąłem Aleksis na ręce i wyszedłem i to był błąd.
Czas na chwilę ulatywał, dla niej nie istniał, kiedy trzymał ją w ramionach przypomniała sobie wszystko z najdrobniejszymi szczegółami. A potem spojrzał i uciekł z tym dzieckiem, które na pewno było jego.
- Mamo
- Muszę pomyśleć dziecko, muszę pomyśleć – powiedziała nadal wpatrując się w drzwi, tam był on , zniknął Michael.
Chłopak doskonale wiedział, że sprawi matce ból ,dlatego nie chciał już nic mówić, wziął ją za rękę i oboje wyszli z Crashdown, dla niej serce zakryte było szczelnie ciemnymi chmurami, a dla niego wszystko się otworzyło. Właśnie tak sobie go wyobrażał.
***
- Michael co się stało ?- zapytała Liz patrząc na niego z troską.
- Nic – odparł.
- Jak to nic ?
- Po prostu jestem zmęczony – zbył ją.
***
Rzęsiste krople deszczu uderzały o ziemie, Roswell było uśpione, jakby na coś czekało. Maria leżała w łóżku myśląc o nim. Nawet w myślach nie była w stanie wypowiedzieć jego imienia. Sprawił, że na nowo odżyła, wszystko na nowo wróciło, nawet te kłótnie nie miały najmniejszego sensu. Wszyscy już spali, Harry bez słowa poszedł do siebie, Maria dobrze wiedziała, że prędzej czy później wszystko mu wyjaśni.
Wstała podchodząc do okna, ulice były ciche i puste, wydawało jej się, że ktoś do niej mówi. Ubrała bluzę na nagie ramiona i zeszła z bijącym sercem do kuchni. Kiedy wraca pamięcią do tamtych chwil nie jest w stanie sobie przypomnieć jak znalazła się na ulicy, nie zwracając uwagi na krople deszczu.
Patrzyła przed siebie, patrzyła na sylwetkę oddaloną od niej o kilkanaście metrów. Wydawać się mogło, że jemu tez nie przeszkadzał deszcz. Nie pamiętała także jak znalazła się w jego ramionach, nie pamiętała jego gorących pocałunków. Nie pamiętała, że nie mogła złapać tchu, kiedy dotykał jej mokrych od kropel warg. To podniecenie, jakie zawładnęło jej ciałem, to wszystko istniało, ale kilka lat później nie była w stanie odnaleźć tego w pamięci.
Całował ją łapczywie, namiętnie, tak jakby miała zaraz zniknąć, nie potrafił się opanować, to było silniejsze.
Ale zdołała go od siebie odepchnąć, patrząc mu prosto w oczy.
- Nie mogę Michael- zaczęła. On patrzył na nią jak szalony.
- Po co wróciłaś?
- Ja… Harry , chciałam …
- Łączyło nas coś wyjątkowego- nie przestawał mówić, deszcz się wzmógł, ale oni nie zwracali na to najmniejszej uwagi.
- Michael masz córkę, masz własne życie , nie możemy…
- Ty nic nie rozumiesz- przerwał jej- Alexis to, co innego.
- Miałam wypadek, była w śpiączce, dopiero teraz wszystko jestem w stanie sobie przypomnieć, moje dziecko przez wiele lat wychowywało się w domu dziecka, bez ojca , bez matki. Wiem , co sobie teraz myślisz, że to wszystko moja wina, zawsze byłeś egoistą, zawsze liczyłeś się tylko ty i ta twoja przeszłość. A teraz jestem ja i jest Harry, ale ciebie to w cale nie obchodzi, tylko uciekasz. To był błąd, źle zrobiłam, że wróciłam, Harry i ja możemy ułożyć sobie życie od nowa, gdzie indziej i z dala od ciebie. Sporo ją to kosztowała, ale nareszcie wygarnęła mu wszystko prosto w twarz. Odwróciła się i odeszła.
C.d.n
. Naprawdę przepraszam, ale to, co jestem w stanie teraz napisać oddaje wam.
Nie wiem, co mam o tym wszystkim myśleć, tak mój syn. Myślałem, że najpiękniejsze chwile w życiu są ulotne, nieprawda, one są nadal, istnieją w moim sercu i duszy, ta chwila na pewno nie była ulotna. Patrzyłem na mojego syna, mojego potomka i byłem po prostu szczęśliwy.
Nigdy nie podejrzewałem siebie o coś takiego, kiedy trzymałem ją w ramionach zapominałem o Liz, już teraz nie istniała. Ważna była tylko złotowłosa piękność, ten cudowny zapach jej skóry, rozpłakałem się jak dziecko, serce waliło mi jak oszalałe, ale nie mogłem przestać, patrzyłem na nich i płakałem. A potem wziąłem Aleksis na ręce i wyszedłem i to był błąd.
Czas na chwilę ulatywał, dla niej nie istniał, kiedy trzymał ją w ramionach przypomniała sobie wszystko z najdrobniejszymi szczegółami. A potem spojrzał i uciekł z tym dzieckiem, które na pewno było jego.
- Mamo
- Muszę pomyśleć dziecko, muszę pomyśleć – powiedziała nadal wpatrując się w drzwi, tam był on , zniknął Michael.
Chłopak doskonale wiedział, że sprawi matce ból ,dlatego nie chciał już nic mówić, wziął ją za rękę i oboje wyszli z Crashdown, dla niej serce zakryte było szczelnie ciemnymi chmurami, a dla niego wszystko się otworzyło. Właśnie tak sobie go wyobrażał.
***
- Michael co się stało ?- zapytała Liz patrząc na niego z troską.
- Nic – odparł.
- Jak to nic ?
- Po prostu jestem zmęczony – zbył ją.
***
Rzęsiste krople deszczu uderzały o ziemie, Roswell było uśpione, jakby na coś czekało. Maria leżała w łóżku myśląc o nim. Nawet w myślach nie była w stanie wypowiedzieć jego imienia. Sprawił, że na nowo odżyła, wszystko na nowo wróciło, nawet te kłótnie nie miały najmniejszego sensu. Wszyscy już spali, Harry bez słowa poszedł do siebie, Maria dobrze wiedziała, że prędzej czy później wszystko mu wyjaśni.
Wstała podchodząc do okna, ulice były ciche i puste, wydawało jej się, że ktoś do niej mówi. Ubrała bluzę na nagie ramiona i zeszła z bijącym sercem do kuchni. Kiedy wraca pamięcią do tamtych chwil nie jest w stanie sobie przypomnieć jak znalazła się na ulicy, nie zwracając uwagi na krople deszczu.
Patrzyła przed siebie, patrzyła na sylwetkę oddaloną od niej o kilkanaście metrów. Wydawać się mogło, że jemu tez nie przeszkadzał deszcz. Nie pamiętała także jak znalazła się w jego ramionach, nie pamiętała jego gorących pocałunków. Nie pamiętała, że nie mogła złapać tchu, kiedy dotykał jej mokrych od kropel warg. To podniecenie, jakie zawładnęło jej ciałem, to wszystko istniało, ale kilka lat później nie była w stanie odnaleźć tego w pamięci.
Całował ją łapczywie, namiętnie, tak jakby miała zaraz zniknąć, nie potrafił się opanować, to było silniejsze.
Ale zdołała go od siebie odepchnąć, patrząc mu prosto w oczy.
- Nie mogę Michael- zaczęła. On patrzył na nią jak szalony.
- Po co wróciłaś?
- Ja… Harry , chciałam …
- Łączyło nas coś wyjątkowego- nie przestawał mówić, deszcz się wzmógł, ale oni nie zwracali na to najmniejszej uwagi.
- Michael masz córkę, masz własne życie , nie możemy…
- Ty nic nie rozumiesz- przerwał jej- Alexis to, co innego.
- Miałam wypadek, była w śpiączce, dopiero teraz wszystko jestem w stanie sobie przypomnieć, moje dziecko przez wiele lat wychowywało się w domu dziecka, bez ojca , bez matki. Wiem , co sobie teraz myślisz, że to wszystko moja wina, zawsze byłeś egoistą, zawsze liczyłeś się tylko ty i ta twoja przeszłość. A teraz jestem ja i jest Harry, ale ciebie to w cale nie obchodzi, tylko uciekasz. To był błąd, źle zrobiłam, że wróciłam, Harry i ja możemy ułożyć sobie życie od nowa, gdzie indziej i z dala od ciebie. Sporo ją to kosztowała, ale nareszcie wygarnęła mu wszystko prosto w twarz. Odwróciła się i odeszła.
C.d.n
Mon cher Tu dois attender pour le aveu ...[...]Bo kocham go całym sercem , umieram kiedy nie ma go przy mnie , moja bluzka przykleja się do mojego spoconego ciała, kiedy on mnie dotyka[...]Głowa w lodówce
Kiedy kolejna część ?????
Dodaj w końcu następną część bo padnę z ciekawości!!!!!!!! Całkiem się pogubiłam o co tak naprawdę chodzi. Tyle domysłów kołata mi się w głowie. Napisz następną część. Już wyrobić nie mogę. To rewelacyjne opowiadanie. Genialne wręcz!!!!!!!!!
Cz. 10
Oj Tess, ale ty nie męczysz, zrobiłam to dla ciebie i napisałam kolejną część, chodź wcale nie twierdze, że to genialne opowiadania, raczej przeciętne.
Michale wcale nie spał tej nocy, myślał o tym, co mu powiedziała Maria. Pomyślał, że jest głupi, jest największym idiotą, jaki kiedykolwiek urodził się na tym świecie. Duma nie pozwalała mu na racjonalne myślenie. A Liz nie było.
Maria oddychała bardzo ciężko, właściwie wydawało jej się, że się cały czas dusi, ale przecież nie była chora, nie miała nawet nigdy głupiego zapalenia płuc. Sama siebie mogła okłamać, ale ciało wysyłało sygnały, że on jest, blisko, dotykał ją. Jej ciało nigdy nie kłamało.
Harry nie mógł spać tej nocy, to wszystko, o czym starał się zapomnieć, powracało na nowo, to wszystko było tak bardzo skomplikowane. Wstał, ubrał się i wyszedł w ciemną noc, kilkanaście minut temu słyszał jak mama położyła się do łóżka, łatwo się było domyślić gdzie była.
Ostrożnie zamknął drzwi, odwrócił się, ale natychmiast cofnął się ostrożnie do domu. Uchylił lekko drzwi, miał rację, wcale nie miał przywidzeń, na ulicy stał wujek Max, ale nie był sam, Harry musiał bardzo mocno się wysilić, żeby rozpoznać tę drugą osobę w ramionach swojego wujka. Ciemne włosy, wydawało mu się, że już widział gdzieś tę osobę. Całowali się. Obserwował ich jeszcze przez chwilę, deszcz jeszcze kropił, ale im to najwyraźniej nie przeszkadzało.
Tak to była ona, ta ciemnowłosa dziewczyna, z którą był jego ojciec Michael. Ale co ona robiła w środku nocy z jego wujkiem Maxem. Nawet się nie przejmowali, że ktoś mógłby ich zobaczyć. Harry zamknął szybko drzwi, ponieważ zaczęli zbliżać się w kierunku domu.
Harry wszedł do kuchni, po chwili słyszał jak weszli, ale nie poszli dalej, stali w progu. Bardzo dokładnie słyszał ich rozmowę.
- Max nie mogę tak dłużej – mówiła Liz.
- Teraz będzie nam łatwiej, przecież wróciła jego miłość i dziecko – stwierdził szeptem Max.
- Nie rozumiesz. Musimy mu powiedzieć, im szybciej tym lepiej – dodała.
-A co z dzieckiem, chcesz pogadać z Marią?- zapytał.
- Tak. Max wiesz, że cię kocham.
- Wiem ja ciebie też.
Tej nocy Harry nie usłyszał już nic więcej. Nie zasnął już , wiedział dużo i bardzo się z tego cieszył, bo to oznaczało, że mama i tato jednak mogą się pogodzić. Nad ranem postanowił, że jednak pójdzie do Michael i o wszystkim mu opowie.
Maria obudziła się wcześnie, zrobiła śniadanie, posprzątała cały dom, musiała się czymś zająć, ponieważ cały czas myślałaby o Michaelu. Ciotka pobiegła odwiedzić sąsiadki i dowiedzieć się o wszystkich nowościach, które miały miejsce w Roswell. Max wyszedł wcześnie rano do pracy.
Kiedy Harry szedł do Michaela, Liz stała już pod drzwiami matki Maxa. Była zdenerwowana, wzięła kilka głębokich wdechów i…
Maria usłyszała dzwonek do drzwi, spojrzała na zegarek, dziesiąta, kto chciałby ją odwiedzać, a może to jakiś gość cioci. Otworzyła drzwi, tak to na pewno była ona, dziewczyna Michaela.
- Cześć – wyciągnęła rękę Liz. Maria była kompletnie zaskoczona, nawet się nie poruszyła.
- Cześć.
- Nazywam się Liz Parker i przyszłam pogadać- zaczęła.
- Wejdź – zaprosiła ją do środka. Usiadły w kuchni. Maria czuła się dziwnie, o czym niby miałaby rozmawiać z dziewczyną swojej wielkiej miłości.
- Muszę ci powiedzieć coś bardzo ważnego, od kilku miesięcy nie kocham już Michaela- mówiła szybko, tak jakby chciała się jak najszybciej pozbyć tych słów. Maria była totalnie zbita z tropu, wpatrywała się w tą kobietę i nie miała pojęcia, co ona właściwie do niej mówi.
- Alexis to nie jest nasza córka, Michael ją zaadoptował …
C.D.N Masz co chciałaś chociaż uważam,że kiepsko mi to wyszło
Oj Tess, ale ty nie męczysz, zrobiłam to dla ciebie i napisałam kolejną część, chodź wcale nie twierdze, że to genialne opowiadania, raczej przeciętne.
Michale wcale nie spał tej nocy, myślał o tym, co mu powiedziała Maria. Pomyślał, że jest głupi, jest największym idiotą, jaki kiedykolwiek urodził się na tym świecie. Duma nie pozwalała mu na racjonalne myślenie. A Liz nie było.
Maria oddychała bardzo ciężko, właściwie wydawało jej się, że się cały czas dusi, ale przecież nie była chora, nie miała nawet nigdy głupiego zapalenia płuc. Sama siebie mogła okłamać, ale ciało wysyłało sygnały, że on jest, blisko, dotykał ją. Jej ciało nigdy nie kłamało.
Harry nie mógł spać tej nocy, to wszystko, o czym starał się zapomnieć, powracało na nowo, to wszystko było tak bardzo skomplikowane. Wstał, ubrał się i wyszedł w ciemną noc, kilkanaście minut temu słyszał jak mama położyła się do łóżka, łatwo się było domyślić gdzie była.
Ostrożnie zamknął drzwi, odwrócił się, ale natychmiast cofnął się ostrożnie do domu. Uchylił lekko drzwi, miał rację, wcale nie miał przywidzeń, na ulicy stał wujek Max, ale nie był sam, Harry musiał bardzo mocno się wysilić, żeby rozpoznać tę drugą osobę w ramionach swojego wujka. Ciemne włosy, wydawało mu się, że już widział gdzieś tę osobę. Całowali się. Obserwował ich jeszcze przez chwilę, deszcz jeszcze kropił, ale im to najwyraźniej nie przeszkadzało.
Tak to była ona, ta ciemnowłosa dziewczyna, z którą był jego ojciec Michael. Ale co ona robiła w środku nocy z jego wujkiem Maxem. Nawet się nie przejmowali, że ktoś mógłby ich zobaczyć. Harry zamknął szybko drzwi, ponieważ zaczęli zbliżać się w kierunku domu.
Harry wszedł do kuchni, po chwili słyszał jak weszli, ale nie poszli dalej, stali w progu. Bardzo dokładnie słyszał ich rozmowę.
- Max nie mogę tak dłużej – mówiła Liz.
- Teraz będzie nam łatwiej, przecież wróciła jego miłość i dziecko – stwierdził szeptem Max.
- Nie rozumiesz. Musimy mu powiedzieć, im szybciej tym lepiej – dodała.
-A co z dzieckiem, chcesz pogadać z Marią?- zapytał.
- Tak. Max wiesz, że cię kocham.
- Wiem ja ciebie też.
Tej nocy Harry nie usłyszał już nic więcej. Nie zasnął już , wiedział dużo i bardzo się z tego cieszył, bo to oznaczało, że mama i tato jednak mogą się pogodzić. Nad ranem postanowił, że jednak pójdzie do Michael i o wszystkim mu opowie.
Maria obudziła się wcześnie, zrobiła śniadanie, posprzątała cały dom, musiała się czymś zająć, ponieważ cały czas myślałaby o Michaelu. Ciotka pobiegła odwiedzić sąsiadki i dowiedzieć się o wszystkich nowościach, które miały miejsce w Roswell. Max wyszedł wcześnie rano do pracy.
Kiedy Harry szedł do Michaela, Liz stała już pod drzwiami matki Maxa. Była zdenerwowana, wzięła kilka głębokich wdechów i…
Maria usłyszała dzwonek do drzwi, spojrzała na zegarek, dziesiąta, kto chciałby ją odwiedzać, a może to jakiś gość cioci. Otworzyła drzwi, tak to na pewno była ona, dziewczyna Michaela.
- Cześć – wyciągnęła rękę Liz. Maria była kompletnie zaskoczona, nawet się nie poruszyła.
- Cześć.
- Nazywam się Liz Parker i przyszłam pogadać- zaczęła.
- Wejdź – zaprosiła ją do środka. Usiadły w kuchni. Maria czuła się dziwnie, o czym niby miałaby rozmawiać z dziewczyną swojej wielkiej miłości.
- Muszę ci powiedzieć coś bardzo ważnego, od kilku miesięcy nie kocham już Michaela- mówiła szybko, tak jakby chciała się jak najszybciej pozbyć tych słów. Maria była totalnie zbita z tropu, wpatrywała się w tą kobietę i nie miała pojęcia, co ona właściwie do niej mówi.
- Alexis to nie jest nasza córka, Michael ją zaadoptował …
C.D.N Masz co chciałaś chociaż uważam,że kiepsko mi to wyszło
Mon cher Tu dois attender pour le aveu ...[...]Bo kocham go całym sercem , umieram kiedy nie ma go przy mnie , moja bluzka przykleja się do mojego spoconego ciała, kiedy on mnie dotyka[...]Głowa w lodówce
Who is online
Users browsing this forum: Bing [Bot] and 7 guests