Dziecko w lodówce - the end
Moderators: Olka, Hotaru, Hotori, Hypatia
Część dziewiąta
„Niestety to koniec”
Zachowuje się tak jakby nic się nie stało, całuje mnie ładnie w policzek i rozsiada się w fotelu.
- Jesteś chora?- pyta i ogląda jakąś gazetę . Nie wytrzymuje siadam na łóżku i mówię przez zaciśnięte zęby.
- Widziałam cię.
Nie wie o chodzi, zresztą tego się spodziewałam, ściskam moją małą lodówkę w kieszeni. Przestaje się głupio uśmiechać.
- Nie rozumiem.
- Wczoraj widziałam cię z Tess – mówię lodowatym tonem. Z jego twarzy nie mogę nic wyczytać, nawet powieka mu nie drgnęła.
- Z Tess?- pyta głupio.
- Tak z Tess, widać bardzo przyjemnie wam się rozmawiało- dodaje chłodno, mrużę oczy, zaczynam się zachowywać jak Michael.
- Przyjaźnisz się? Jak widać jesteście bardzo blisko – dodaje najzimniej jak mogę , czuję jak powoli moje policzki płoną. Śmieje się i siada obok mnie .
- Czy to zazdrość Isabel ?- pyta i próbuje mnie pocałować, ale mu nie pozwalam . Jak może sądzić , że ja Isabel Evans mogę być zazdrosna, jako królowa szkolnej społeczności nie mogę sobie na to pozwolić. No dobrze przyznam się do tego, jestem zazdrosna JESTEM CHOLERNIE ZAZDROSNA o te małą zdzirę.
- Kocham tylko ciebie głuptasie – słyszę, mam , mam sucho w , serce mi wali jak oszalałe, nie mogę się uspokoić, uspokoić. – Nie bądź taka i odpowiedz ładnie „ Ja ciebie też Alex”.
- Dobrze, ale powiedz mi najpierw, dlaczego się z nią przyjaźnisz?- nie mogę się powstrzymać od zadania tego pytania i na pewno nie dam za wygraną. Jest zdziwiony tym pytaniem, chętnie bym mu odpowiedziała, że go kocham.
Bo kocham go całym sercem , umieram kiedy nie ma go przy mnie , moja bluzka przykleja się do mojego spoconego ciała, kiedy on mnie dotyka. Co jest w tym chudym chłopaku, że moje ciało tak reaguje? Patrzę w jego piękne oczy i nie mogę się powstrzymać, żeby nie skraść mu pocałunku.
Nie na razie nic mu nie mogę powiedzieć.
- Mon cher Tu dois attender pour le aveu, mon aveu – kończę tę rozmowę. Wiem, że mnie nie zrozumiał, zawsze był słaby z francuskiego, ale właśnie o to mi chodziło. Ktoś puka, Max, z wyrazem niezadowolenia na twarzy.
- Isabel , pozwól na chwilę – prosi . Dzięki Max, mogę wydostać się z łóżka, mam na sobie tylko spodenki, ale to nic. Zostawiam Alexa, który już grzebie w słowniku z francuskiego.
- Mon cher Tu dois attender pour le aveu , mon aveu- powtarzam jeszcze raz i wychodzę.
W kuchni jest Max i Liz, to coś nowego i od razu mi się to nie podoba.
- Powiedziałaś mu?- pyta Max obejmując Liz, która ciekawie mi się przygląda. Kręcę głową, łazi to o te kosmiczne sprawy.
- Pokłóciłaś się z nim?- odzywa się Liz, od razu pokłóciłaś, nie wiem o co im wszystkim chodzi. Ponownie kręcę głową .
- Comme si comme sa – odpowiadam. No jasne nawet Parker nie rozumie, chyba tylko ja uczę się tego pięknego języka.
Nagle zjawia się w kuchni, oczywiście bez pukania Michael i Maria.
- Co jest? Przegapiliśmy jakieś zebranko?- pyta Michael rzucając się na ciastka. Maria wzdycha żałośnie
- U Isabel jest Alex – wyjaśnia Max. Bardzo ci dziękuje braciszku.
- Słyszałeś szanowny przywódco, że Isabel widziała Alexa z Tess – mówi Michael i wpycha sobie do buzi ogromny kawał ciastek i do tego moich ulubionych. Zaraz go chyba walne pięścią w twarz. Liz patrzy na mnie wymownie, Maria otwiera szerzej oczy.
- Oni się przyjaźnią – wyjaśniam krótko.
- Isabel, kiedy zamierzasz mu powiedzieć?- pyta delikatnie Liz. Sama już nie wiem co mam zrobić , akurat teraz wszyscy się tym interesują, TO JEST MOJE ŻYCIE i tylko moje.
- Jak mam to niby zrobić ? Słuchaj Alex, ale ja nie jestem taka jak ty, jestem kosmitą z planety Antar.
- Kim jesteś?- słyszę za sobą znajomy głos, do mojego umysłu powoli dochodzi ten impuls, serce za chwile przestanie mi bić.
Maria zakrywa usta dłonią, Liz patrzy na mnie przerażona, odwracam się przecież musiałam to zrobić . Alex opiera się o drzwi, panuje cisza, słyszę tylko mlaskanie Michaela
- To po sprawie- odzywa się ktoś nieproszony.
- Michael zamknij się – słyszę Marie. Spuszczam wzrok nawet nie chcę na niego patrzeć.
- Isabel, co chodzi?- pyta ponownie Alex.
- To prawda Alex, nie jestem stąd- mówię bardzo cicho, marszczy brwi – Pochodzę z kosmosu, tak jak Michael, Max i Tess. Nadal stoi, chyba nie może w to uwierzyć. Ale ja się nie śmieje, nikt się nie śmieje, a Michael nadal mlaska.
- Isabel on chyba musi to zobaczyć – odzywa się cicho Max.
- Wy żartujecie? – pyta Alex. Podchodzę do stolika i biorę jabłko, patrzę na niego z bólem w oczach i zamykam dłoń. Skupiam się przez chwilę i otwieram dłoń, jabłko jest w częściach. Alex otwiera szerzej oczy, najpierw spogląda na mnie, potem na Liz, która słabo się uśmiecha, na Maxa, Michaela, Marie.
- Jak długo zamierzałaś to ukrywać?- odzywa się końcu lodowatym tonem. Nie wiem, co powiedzieć, łzy spływają mi policzku.
- Alex – próbuje, patrzy na mnie zimno, bez uczucia i trosk. Potem odchodzi milcząc.
C.D.N
„Niestety to koniec”
Zachowuje się tak jakby nic się nie stało, całuje mnie ładnie w policzek i rozsiada się w fotelu.
- Jesteś chora?- pyta i ogląda jakąś gazetę . Nie wytrzymuje siadam na łóżku i mówię przez zaciśnięte zęby.
- Widziałam cię.
Nie wie o chodzi, zresztą tego się spodziewałam, ściskam moją małą lodówkę w kieszeni. Przestaje się głupio uśmiechać.
- Nie rozumiem.
- Wczoraj widziałam cię z Tess – mówię lodowatym tonem. Z jego twarzy nie mogę nic wyczytać, nawet powieka mu nie drgnęła.
- Z Tess?- pyta głupio.
- Tak z Tess, widać bardzo przyjemnie wam się rozmawiało- dodaje chłodno, mrużę oczy, zaczynam się zachowywać jak Michael.
- Przyjaźnisz się? Jak widać jesteście bardzo blisko – dodaje najzimniej jak mogę , czuję jak powoli moje policzki płoną. Śmieje się i siada obok mnie .
- Czy to zazdrość Isabel ?- pyta i próbuje mnie pocałować, ale mu nie pozwalam . Jak może sądzić , że ja Isabel Evans mogę być zazdrosna, jako królowa szkolnej społeczności nie mogę sobie na to pozwolić. No dobrze przyznam się do tego, jestem zazdrosna JESTEM CHOLERNIE ZAZDROSNA o te małą zdzirę.
- Kocham tylko ciebie głuptasie – słyszę, mam , mam sucho w , serce mi wali jak oszalałe, nie mogę się uspokoić, uspokoić. – Nie bądź taka i odpowiedz ładnie „ Ja ciebie też Alex”.
- Dobrze, ale powiedz mi najpierw, dlaczego się z nią przyjaźnisz?- nie mogę się powstrzymać od zadania tego pytania i na pewno nie dam za wygraną. Jest zdziwiony tym pytaniem, chętnie bym mu odpowiedziała, że go kocham.
Bo kocham go całym sercem , umieram kiedy nie ma go przy mnie , moja bluzka przykleja się do mojego spoconego ciała, kiedy on mnie dotyka. Co jest w tym chudym chłopaku, że moje ciało tak reaguje? Patrzę w jego piękne oczy i nie mogę się powstrzymać, żeby nie skraść mu pocałunku.
Nie na razie nic mu nie mogę powiedzieć.
- Mon cher Tu dois attender pour le aveu, mon aveu – kończę tę rozmowę. Wiem, że mnie nie zrozumiał, zawsze był słaby z francuskiego, ale właśnie o to mi chodziło. Ktoś puka, Max, z wyrazem niezadowolenia na twarzy.
- Isabel , pozwól na chwilę – prosi . Dzięki Max, mogę wydostać się z łóżka, mam na sobie tylko spodenki, ale to nic. Zostawiam Alexa, który już grzebie w słowniku z francuskiego.
- Mon cher Tu dois attender pour le aveu , mon aveu- powtarzam jeszcze raz i wychodzę.
W kuchni jest Max i Liz, to coś nowego i od razu mi się to nie podoba.
- Powiedziałaś mu?- pyta Max obejmując Liz, która ciekawie mi się przygląda. Kręcę głową, łazi to o te kosmiczne sprawy.
- Pokłóciłaś się z nim?- odzywa się Liz, od razu pokłóciłaś, nie wiem o co im wszystkim chodzi. Ponownie kręcę głową .
- Comme si comme sa – odpowiadam. No jasne nawet Parker nie rozumie, chyba tylko ja uczę się tego pięknego języka.
Nagle zjawia się w kuchni, oczywiście bez pukania Michael i Maria.
- Co jest? Przegapiliśmy jakieś zebranko?- pyta Michael rzucając się na ciastka. Maria wzdycha żałośnie
- U Isabel jest Alex – wyjaśnia Max. Bardzo ci dziękuje braciszku.
- Słyszałeś szanowny przywódco, że Isabel widziała Alexa z Tess – mówi Michael i wpycha sobie do buzi ogromny kawał ciastek i do tego moich ulubionych. Zaraz go chyba walne pięścią w twarz. Liz patrzy na mnie wymownie, Maria otwiera szerzej oczy.
- Oni się przyjaźnią – wyjaśniam krótko.
- Isabel, kiedy zamierzasz mu powiedzieć?- pyta delikatnie Liz. Sama już nie wiem co mam zrobić , akurat teraz wszyscy się tym interesują, TO JEST MOJE ŻYCIE i tylko moje.
- Jak mam to niby zrobić ? Słuchaj Alex, ale ja nie jestem taka jak ty, jestem kosmitą z planety Antar.
- Kim jesteś?- słyszę za sobą znajomy głos, do mojego umysłu powoli dochodzi ten impuls, serce za chwile przestanie mi bić.
Maria zakrywa usta dłonią, Liz patrzy na mnie przerażona, odwracam się przecież musiałam to zrobić . Alex opiera się o drzwi, panuje cisza, słyszę tylko mlaskanie Michaela
- To po sprawie- odzywa się ktoś nieproszony.
- Michael zamknij się – słyszę Marie. Spuszczam wzrok nawet nie chcę na niego patrzeć.
- Isabel, co chodzi?- pyta ponownie Alex.
- To prawda Alex, nie jestem stąd- mówię bardzo cicho, marszczy brwi – Pochodzę z kosmosu, tak jak Michael, Max i Tess. Nadal stoi, chyba nie może w to uwierzyć. Ale ja się nie śmieje, nikt się nie śmieje, a Michael nadal mlaska.
- Isabel on chyba musi to zobaczyć – odzywa się cicho Max.
- Wy żartujecie? – pyta Alex. Podchodzę do stolika i biorę jabłko, patrzę na niego z bólem w oczach i zamykam dłoń. Skupiam się przez chwilę i otwieram dłoń, jabłko jest w częściach. Alex otwiera szerzej oczy, najpierw spogląda na mnie, potem na Liz, która słabo się uśmiecha, na Maxa, Michaela, Marie.
- Jak długo zamierzałaś to ukrywać?- odzywa się końcu lodowatym tonem. Nie wiem, co powiedzieć, łzy spływają mi policzku.
- Alex – próbuje, patrzy na mnie zimno, bez uczucia i trosk. Potem odchodzi milcząc.
C.D.N
Last edited by Dzinks on Tue Jul 13, 2004 7:45 am, edited 2 times in total.
Mon cher Tu dois attender pour le aveu ...[...]Bo kocham go całym sercem , umieram kiedy nie ma go przy mnie , moja bluzka przykleja się do mojego spoconego ciała, kiedy on mnie dotyka[...]Głowa w lodówce
zaraz sie popłacze, tekaie to wzruszające ;( Ale dobrze ze alex sie w końcu dowiedział prawdy :] Juz sie nie moge doczekać nastepnej cześci ...
Tez bym była :Isabel Evans mogę być zazdrosna, jako królowa szkolnej społeczności nie mogę sobie na to pozwolić. No dobrze przyznam się do tego, jestem zazdrosna JESTEM CHOLERNIE ZAZDROSNA o te małą zdzirę.
Teraz zbliżamy się do końca, to nie jest wspaniałe opowiadanie, jedno z moich gorszych, tysiące pomysłów, ale pustka w głowie. I teraz zbliżamy się do końca.
Część dziesiąta
„Smutek”
Cały czas płacze, nie mogę powstrzymać łez, które po prostu same pojawiają mi się w kącikach oczu. Po cholerę ja to wszystko mówiłam, teraz on nie będzie chciał mnie widzieć do końca życia, przestałam dla niego istnieć.
- Isabel nie martw się, jakoś wam się ułoży – pociesza mnie Liz, nawet nie mogę blado się uśmiechnąć.
- Może ja z nim porozmawiam?- pyta Maria. Kategorycznie się na to nie zgadzam.
- Nie dajcie spokój, to już skończone – dodaje i chowam głowę pod kołdrę. Nawet z stamtąd widzę jak Maria rzuca Liz szybkie spojrzenie. Do pokoju wpada Max i trzaska drzwiami.
- Isabel nie możesz się nad sobą użalać – wrzeszczy, a on nigdy nie wrzeszcz- Musisz z nim porozmawiać.
- Dajcie wy mi wszyscy święty spokój! – teraz z kolei ja krzyczę.
- Kochasz go ?– odzywa się Maria. Milczę, ale po chwili już nie mogę się powstrzymać. Widać jak czekają na moją reakcję, Max trzyma ręce w kieszeni i czeka, w jego bursztynowych oczach, nie one są mętne i nic nie potrafię z nich wyczytać.
- TAK KOCHAM GO NAJBARDZIEJ NA ŚWIECIE!!!!!. Płacze , teraz tak prawdziwie, łzy rzewne, moje serce rozrywa się na kawałki, on się nim bawi, miętosi i sprawia mi coraz większy ból. Liz biegnie do szafy i wyciąga jakieś rzeczy, nie wiem, co ma oznaczać ten gest. Moja ulubiona spódnica i bluzka.
- Ubieraj się Isabel – mówi.
- Nie chce – stawiam na swoim.
- Ubieraj się Isabel – dołącza się Max, potem jeszcze Maria i w pokoju słychać tylko „UBIERAJ SIĘ Isabel!”.
Pojawia się Michael wżerając ogromną kanapkę, którą na pewno zrobiło sobie w mojej kuchni. Gapi się na nich i zapewne myśli, po co oni się tak wydzierają.
- Ubierz się w końcu Isabel – słyszę, tak to naprawdę on powiedział, Michael Guerin, ten z kamiennym sercem i największy Pampoń w Roswell.
- Ta dobra ! Dajcie mi spokój ! Już się ubieram- daję za wygraną- Co mam iść do Alexa? Wszyscy kiwają głowami- I niby co mam mu powiedzieć?
- Tylko szczerość obowiązuje księżniczko lodu – odzywa kończąc kanapkę Pampoń. No dobra wzięłam te wszystkie rzeczy i poszłam do łazienki, ubrałam , uczesałam umalowałam. Tak jak robiłam to zawsze, machinalnie, nie wiem czego mogę się spodziewać. Może Michael miał rację, przecież ja go w ogóle nie znam. Może jest seryjnym gwałcicielem , który wplata się do życia kosmitek takich jak ja, manipuluje ich życiem , a potem niespodziewanie one się w nim zakochują. On tworzy misterium , powoli dociera do ich psychiki, powoli angażuje się w każde wydarzenie, szuka słabych punktów, aby potem móc je wykorzystać. A potem TRZASK i nie ma cię Isabel
- Boże ! O czym ja myślę?.
Wychodzę , muszę się pokazać przed moimi kibicami, którzy wspomagają mnie całym sercem. Michael gwiżdże, Max kiwa głową, Maria i Liz są zachwycone, no cóż, jestem piękna i nic tego nie zmieni, ale zimna także.
27 kwietnia 1999 rok i ja już stoję przed drzwiami domu Alexa. Prawdę mówiąc to już stoję tutaj od dwudziestu minut, bo nie mogę się zdecydować czy mam wejść. A zgadnijcie kto siedzi w samochodzie naprzeciwko. Max, Michael, Maria i Liz wskazują, machają rękami od ponad dwudziestu minut, żebym weszła do środka. No dobra, czas rzucić się na głęboką wodę. Dzwonie i dziwonie i w otwiera ojciec Alexa, on naprawdę jest wysoki, czasem się zastanawiam czy nie grał, kiedyś w NBI
Jest trochę zaskoczony moim widokiem, jak gdyby coś wiedział, ale jednocześnie nie jest do końca pewien.
- Alex jest w swoim pokoju- czyżbym słyszała ironie, wszyscy tutaj uczą się od Michaela. Uśmiecham się słabo i wchodzę do paszczy lwa. Pukam trzy razy, nie słyszę „Proszę” „ Wejdź” „ Otwarte” tylko ciszę. W końcu się decyduje przekroczyć ten próg, serce zaraz wyskoczy mi z piersi, pot oblewa całe moje ciało, wszystko klei się do mojego ciała. Jest tam, siedzi w fotelu i patrzy wprost na mnie.
- Isabel cóż za miła niespodzianka – mówi, ten sarkazm w tonie jego głosu, nie wydawało mi się on naprawdę tam był.
- Alex jestem ci winna wyjaśnienia – mówię , ale wcale na niego nie patrzę – Chciałam ci już wcześniej powiedzieć, nie znosiłam tego kłamstwa, kosztowało mnie to tyle energii…
- Isabel – przerywa mi – Jesteś zakłamana, to spotkanie w lesie, nie przypominam sobie, żeby był tam niedźwiedź. Dobrze, zapomniałem o tym , nie pytałem, bo sądziłem, że sama mi wszystko wyjaśnisz..
- Alex ja chciałam- dodaje. Kręci głową. Dopiero teraz zauważam otwartą walizkę, a w niej rzeczy , wszystkie jego rzeczy. Przez chwilę stoję zdezorientowana, ale po chwili wszystko do mnie dociera.
- Wyjeżdżam- oznajmia cicho. Brakuje mi powietrza w płucach, ale jeszcze zdołałam wymamrotać.
- Dokąd ? Kiedy?
- Wyjeżdżam z Roswell na zawsze, do mamy do Australii – wyjaśnia, patrzy tempo w przestrzeń, jakby sam nie wiedział, co mówi. Chyba umieram, zaraz tutaj padnę trupem.
- Dlaczego Alex?.
- Czy kiedykolwiek usłyszałem od ciebie kocham cię Alex? Czy kiedykolwiek powiedziałam mi to spontanicznie. Nie Isabel, nigdy tego od ciebie nie usłyszałem i chyba teraz wiesz, dlaczego.
Milczę, powoli zaczynam wracać do świata normalności, mogę mu to teraz wyznać, powiedzieć mu jak bardzo go kocham, ale moje zimno bierze górę i nie jestem w stanie powiedzieć.
- Widzisz, znowu to samo, jesteś zimna jak lód, dlatego nic tu po tobie – słyszę te słowa stojąc w drzwiach. Skończyło się , skończyło na zawsze.
C.D.N
Część dziesiąta
„Smutek”
Cały czas płacze, nie mogę powstrzymać łez, które po prostu same pojawiają mi się w kącikach oczu. Po cholerę ja to wszystko mówiłam, teraz on nie będzie chciał mnie widzieć do końca życia, przestałam dla niego istnieć.
- Isabel nie martw się, jakoś wam się ułoży – pociesza mnie Liz, nawet nie mogę blado się uśmiechnąć.
- Może ja z nim porozmawiam?- pyta Maria. Kategorycznie się na to nie zgadzam.
- Nie dajcie spokój, to już skończone – dodaje i chowam głowę pod kołdrę. Nawet z stamtąd widzę jak Maria rzuca Liz szybkie spojrzenie. Do pokoju wpada Max i trzaska drzwiami.
- Isabel nie możesz się nad sobą użalać – wrzeszczy, a on nigdy nie wrzeszcz- Musisz z nim porozmawiać.
- Dajcie wy mi wszyscy święty spokój! – teraz z kolei ja krzyczę.
- Kochasz go ?– odzywa się Maria. Milczę, ale po chwili już nie mogę się powstrzymać. Widać jak czekają na moją reakcję, Max trzyma ręce w kieszeni i czeka, w jego bursztynowych oczach, nie one są mętne i nic nie potrafię z nich wyczytać.
- TAK KOCHAM GO NAJBARDZIEJ NA ŚWIECIE!!!!!. Płacze , teraz tak prawdziwie, łzy rzewne, moje serce rozrywa się na kawałki, on się nim bawi, miętosi i sprawia mi coraz większy ból. Liz biegnie do szafy i wyciąga jakieś rzeczy, nie wiem, co ma oznaczać ten gest. Moja ulubiona spódnica i bluzka.
- Ubieraj się Isabel – mówi.
- Nie chce – stawiam na swoim.
- Ubieraj się Isabel – dołącza się Max, potem jeszcze Maria i w pokoju słychać tylko „UBIERAJ SIĘ Isabel!”.
Pojawia się Michael wżerając ogromną kanapkę, którą na pewno zrobiło sobie w mojej kuchni. Gapi się na nich i zapewne myśli, po co oni się tak wydzierają.
- Ubierz się w końcu Isabel – słyszę, tak to naprawdę on powiedział, Michael Guerin, ten z kamiennym sercem i największy Pampoń w Roswell.
- Ta dobra ! Dajcie mi spokój ! Już się ubieram- daję za wygraną- Co mam iść do Alexa? Wszyscy kiwają głowami- I niby co mam mu powiedzieć?
- Tylko szczerość obowiązuje księżniczko lodu – odzywa kończąc kanapkę Pampoń. No dobra wzięłam te wszystkie rzeczy i poszłam do łazienki, ubrałam , uczesałam umalowałam. Tak jak robiłam to zawsze, machinalnie, nie wiem czego mogę się spodziewać. Może Michael miał rację, przecież ja go w ogóle nie znam. Może jest seryjnym gwałcicielem , który wplata się do życia kosmitek takich jak ja, manipuluje ich życiem , a potem niespodziewanie one się w nim zakochują. On tworzy misterium , powoli dociera do ich psychiki, powoli angażuje się w każde wydarzenie, szuka słabych punktów, aby potem móc je wykorzystać. A potem TRZASK i nie ma cię Isabel
- Boże ! O czym ja myślę?.
Wychodzę , muszę się pokazać przed moimi kibicami, którzy wspomagają mnie całym sercem. Michael gwiżdże, Max kiwa głową, Maria i Liz są zachwycone, no cóż, jestem piękna i nic tego nie zmieni, ale zimna także.
27 kwietnia 1999 rok i ja już stoję przed drzwiami domu Alexa. Prawdę mówiąc to już stoję tutaj od dwudziestu minut, bo nie mogę się zdecydować czy mam wejść. A zgadnijcie kto siedzi w samochodzie naprzeciwko. Max, Michael, Maria i Liz wskazują, machają rękami od ponad dwudziestu minut, żebym weszła do środka. No dobra, czas rzucić się na głęboką wodę. Dzwonie i dziwonie i w otwiera ojciec Alexa, on naprawdę jest wysoki, czasem się zastanawiam czy nie grał, kiedyś w NBI
Jest trochę zaskoczony moim widokiem, jak gdyby coś wiedział, ale jednocześnie nie jest do końca pewien.
- Alex jest w swoim pokoju- czyżbym słyszała ironie, wszyscy tutaj uczą się od Michaela. Uśmiecham się słabo i wchodzę do paszczy lwa. Pukam trzy razy, nie słyszę „Proszę” „ Wejdź” „ Otwarte” tylko ciszę. W końcu się decyduje przekroczyć ten próg, serce zaraz wyskoczy mi z piersi, pot oblewa całe moje ciało, wszystko klei się do mojego ciała. Jest tam, siedzi w fotelu i patrzy wprost na mnie.
- Isabel cóż za miła niespodzianka – mówi, ten sarkazm w tonie jego głosu, nie wydawało mi się on naprawdę tam był.
- Alex jestem ci winna wyjaśnienia – mówię , ale wcale na niego nie patrzę – Chciałam ci już wcześniej powiedzieć, nie znosiłam tego kłamstwa, kosztowało mnie to tyle energii…
- Isabel – przerywa mi – Jesteś zakłamana, to spotkanie w lesie, nie przypominam sobie, żeby był tam niedźwiedź. Dobrze, zapomniałem o tym , nie pytałem, bo sądziłem, że sama mi wszystko wyjaśnisz..
- Alex ja chciałam- dodaje. Kręci głową. Dopiero teraz zauważam otwartą walizkę, a w niej rzeczy , wszystkie jego rzeczy. Przez chwilę stoję zdezorientowana, ale po chwili wszystko do mnie dociera.
- Wyjeżdżam- oznajmia cicho. Brakuje mi powietrza w płucach, ale jeszcze zdołałam wymamrotać.
- Dokąd ? Kiedy?
- Wyjeżdżam z Roswell na zawsze, do mamy do Australii – wyjaśnia, patrzy tempo w przestrzeń, jakby sam nie wiedział, co mówi. Chyba umieram, zaraz tutaj padnę trupem.
- Dlaczego Alex?.
- Czy kiedykolwiek usłyszałem od ciebie kocham cię Alex? Czy kiedykolwiek powiedziałam mi to spontanicznie. Nie Isabel, nigdy tego od ciebie nie usłyszałem i chyba teraz wiesz, dlaczego.
Milczę, powoli zaczynam wracać do świata normalności, mogę mu to teraz wyznać, powiedzieć mu jak bardzo go kocham, ale moje zimno bierze górę i nie jestem w stanie powiedzieć.
- Widzisz, znowu to samo, jesteś zimna jak lód, dlatego nic tu po tobie – słyszę te słowa stojąc w drzwiach. Skończyło się , skończyło na zawsze.
C.D.N
Last edited by Dzinks on Tue Jul 13, 2004 7:46 am, edited 3 times in total.
Mon cher Tu dois attender pour le aveu ...[...]Bo kocham go całym sercem , umieram kiedy nie ma go przy mnie , moja bluzka przykleja się do mojego spoconego ciała, kiedy on mnie dotyka[...]Głowa w lodówce
- Liz_Parker
- Zainteresowany
- Posts: 301
- Joined: Sat Aug 16, 2003 11:23 pm
- Location: z Sanoka
- Contact:
Biedna Isabel... Niech lody jej trochę stopnieją.. I dawaj kolejnom czeńść!! :P:D
Last edited by Liz_Parker on Sat Jun 26, 2004 1:47 am, edited 1 time in total.
"I Have Promises To Keep, And Miles To Go Before I Sleep." ROBERT FROST
"So That's The End. Our Life In Roswell. What A Long Strange Trip It's Been"
"So That's The End. Our Life In Roswell. What A Long Strange Trip It's Been"
Zaczynam pisać ostatnią część głowy, chyba ostatnią, jeżeli będzie
wena to może i nie będzie ostatatnia. jeszcze zobaczymy
wena to może i nie będzie ostatatnia. jeszcze zobaczymy
Mon cher Tu dois attender pour le aveu ...[...]Bo kocham go całym sercem , umieram kiedy nie ma go przy mnie , moja bluzka przykleja się do mojego spoconego ciała, kiedy on mnie dotyka[...]Głowa w lodówce
Macie co chcecie, pozostanie jeszcze krótki epilog
Część jedenasta
„Tant gue c est toi
Je ne sais jamais si tu vas venir
Quand je t'attends je peux m'attendre au pire
Je ne sais jamais si c'est un retard
Ou si c'est moi qui invente une histoire
Peux-tu comprendre le chemin que c'est d'attendre
Peux-tu te rendre comme je le fais sans jamais être là à t'attendre …”
To jednak nie jest ostatnia część
Po tym jak stamtąd wyszłam, nikt się nie odezwał słowem, przegrałam, opowiedziałam im wszystko po kolei nie zagłębiając się w szczegóły. Max się zdenerwował chciał iść do Alexa, Michael najwyraźniej nie uwierzył, ale to już mało mnie interesowało.
Postanowiłam o nim zapomnieć raz na zawsze, spaliłam wszystkie swoje pamiętniki, w których była mowa właśnie o nim. Już nie płakałam, wyszłam na ludzi, chodziłam normalnie do szkoły, a on cały czas przygotowywał się do wyjazdu.
Widziałam te wszystkie spojrzenia, czasami przychodził i mijaliśmy się na korytarzu. Ludzie się dziwili, wszyscy szemrali, chcieli się dowiedzieć, o co nam poszło. Słyszałam różne historie, począwszy od tego, że mój ojciec i brat nie zaakceptował Alexa i podobno go pobili, a także jeszcze bardziej nieprawdopodobne, że jestem w ciąży i Alex ucieka, bo nie chce się wrobić w dziecko. Chodziłam razem z Liz i Marią, które odstraszały dziewczyny, chcące za wszelką cenę dowiedzieć się prawdy. Wiedziałam, że Alex milczy i na pewno nas nie zdradzi o to się nie martwiłam.
Tak cierpiałam, ale tylko przez pierwszych kilka dni, pozostał jeden do jego wyjazdu, dwadzieścia cztery godzin. Od tego nie mogłam się uwolnić, od jego postaci, którą ciągle widziałam. Mój ojciec był Alexem, moja mama była Alexem, Max był Alexem.
Jeszcze tylko jeden dzień, on wyjedzie i wszystko się skończy i będę wolna i znowu będę mogła się zakochać. Już mam takiego jednego na oku, jest nowy.
W nocy nie mogłam spać, miałam koszmar. Stałam obok granilitu, był tam Max, Tess i Michael i jeszcze kilku ludzi, którzy trzymali Alexa. Ja płakałam, ponieważ oni go zabierali, potem zniknął i już nigdy go nie widziałam. To było takie realistyczne, nigdy nie wierzyłam w takie rzeczy, w środku nocy zapragnęłam wejść do jego snu, zobaczyć, co myśli, pożegnać się.
Odwiodłam się szybko od tego pomysłu, zapłakałam w poduszkę, byłam bezsilna i już nie mogłam przestać płakać. Pierwszy raz od kilku dni i chyba ostatni za nim. Kiedy szykowałam się do szkoły, patrzyłam co jakiś czas na zegarek, pozostało kilkadziesiąt minut do jego odlotu.
- Cześć Isabel. Michael, nie wiem, po co przyszedł, jest sam i to jest podejrzane, patrzy na mnie inaczej niż zwykle, to spojrzenie pełne czułości i współczucia. Nie chyba mi się coś pomyliło, on tak nigdy nie patrzy.
- Cześć – odpowiadam obojętnie. Rozsiada się w fotelu i uśmiecha się, tak normalnie-, O co znów chodzi Michael?
- O ciebie – odpowiada.
- O mnie? Nie rozumiem- stwierdzam cicho.
-Isabel, dlaczego nie powiedziałaś mu, że go kochasz?. Chyba dostałam nagłego ataku głuchoty, albo on naprawdę to powiedział. Wytrzeszczam na niego oczy ze zdumienia.
- Skąd wiesz?- mamrocze.
- Rozmawiałem z nim – odpowiada.
- Co?? Michael jak mogłeś? Nie mogę tego pojąć, on z nim rozmawiał.
- Isabel przestań udawać, jeszcze nie jest za późno, możesz jeszcze zmienić jego decyzję – wyjaśnia powoli i spokojnie.
- Michael! Czy ty wiesz, co mówisz? – pytam.
- Samolot odleci z nim lub bez niego, wszystko w tym momencie zależy od ciebie.
- Ja nie chcę tego przezywać od początku – tłumaczę się głupio, fakt jest faktem, mogę sprawić, żebyśmy znowu byli razem.
- Czas Isabel, masz mało czasu – dodaje.
- Ja się muszę…
- ISABEL!!! BIEGNIJ!!. Dlaczego tak mu na tym zależy, dlaczego tak się zmienił. Patrzę na niego nie wiedząc, co zrobić - Ty jesteś nieszczęśliwa, a przy nim odżyłaś, widziałem jak rozkwitasz, jak dojrzewasz, nie psuj tej szansy. Tylko jedno mogę teraz zrobić, uściskać tego twardego Pamponia i pobiec na lotnisko.
Czy nie będzie za późno, może on już odleciał i już nigdy go nie zobaczę. Wzięłam taksówkę i gnałam na tę płytę lotniska. Stanęłam by złapać trochę oddechu, rozglądam się dookoła, a wszędzie pustka. Samolot już jest w górze i odlatuje, już go tutaj nie ma odleciał.
C.d.n.
Część jedenasta
„Tant gue c est toi
Je ne sais jamais si tu vas venir
Quand je t'attends je peux m'attendre au pire
Je ne sais jamais si c'est un retard
Ou si c'est moi qui invente une histoire
Peux-tu comprendre le chemin que c'est d'attendre
Peux-tu te rendre comme je le fais sans jamais être là à t'attendre …”
To jednak nie jest ostatnia część
Po tym jak stamtąd wyszłam, nikt się nie odezwał słowem, przegrałam, opowiedziałam im wszystko po kolei nie zagłębiając się w szczegóły. Max się zdenerwował chciał iść do Alexa, Michael najwyraźniej nie uwierzył, ale to już mało mnie interesowało.
Postanowiłam o nim zapomnieć raz na zawsze, spaliłam wszystkie swoje pamiętniki, w których była mowa właśnie o nim. Już nie płakałam, wyszłam na ludzi, chodziłam normalnie do szkoły, a on cały czas przygotowywał się do wyjazdu.
Widziałam te wszystkie spojrzenia, czasami przychodził i mijaliśmy się na korytarzu. Ludzie się dziwili, wszyscy szemrali, chcieli się dowiedzieć, o co nam poszło. Słyszałam różne historie, począwszy od tego, że mój ojciec i brat nie zaakceptował Alexa i podobno go pobili, a także jeszcze bardziej nieprawdopodobne, że jestem w ciąży i Alex ucieka, bo nie chce się wrobić w dziecko. Chodziłam razem z Liz i Marią, które odstraszały dziewczyny, chcące za wszelką cenę dowiedzieć się prawdy. Wiedziałam, że Alex milczy i na pewno nas nie zdradzi o to się nie martwiłam.
Tak cierpiałam, ale tylko przez pierwszych kilka dni, pozostał jeden do jego wyjazdu, dwadzieścia cztery godzin. Od tego nie mogłam się uwolnić, od jego postaci, którą ciągle widziałam. Mój ojciec był Alexem, moja mama była Alexem, Max był Alexem.
Jeszcze tylko jeden dzień, on wyjedzie i wszystko się skończy i będę wolna i znowu będę mogła się zakochać. Już mam takiego jednego na oku, jest nowy.
W nocy nie mogłam spać, miałam koszmar. Stałam obok granilitu, był tam Max, Tess i Michael i jeszcze kilku ludzi, którzy trzymali Alexa. Ja płakałam, ponieważ oni go zabierali, potem zniknął i już nigdy go nie widziałam. To było takie realistyczne, nigdy nie wierzyłam w takie rzeczy, w środku nocy zapragnęłam wejść do jego snu, zobaczyć, co myśli, pożegnać się.
Odwiodłam się szybko od tego pomysłu, zapłakałam w poduszkę, byłam bezsilna i już nie mogłam przestać płakać. Pierwszy raz od kilku dni i chyba ostatni za nim. Kiedy szykowałam się do szkoły, patrzyłam co jakiś czas na zegarek, pozostało kilkadziesiąt minut do jego odlotu.
- Cześć Isabel. Michael, nie wiem, po co przyszedł, jest sam i to jest podejrzane, patrzy na mnie inaczej niż zwykle, to spojrzenie pełne czułości i współczucia. Nie chyba mi się coś pomyliło, on tak nigdy nie patrzy.
- Cześć – odpowiadam obojętnie. Rozsiada się w fotelu i uśmiecha się, tak normalnie-, O co znów chodzi Michael?
- O ciebie – odpowiada.
- O mnie? Nie rozumiem- stwierdzam cicho.
-Isabel, dlaczego nie powiedziałaś mu, że go kochasz?. Chyba dostałam nagłego ataku głuchoty, albo on naprawdę to powiedział. Wytrzeszczam na niego oczy ze zdumienia.
- Skąd wiesz?- mamrocze.
- Rozmawiałem z nim – odpowiada.
- Co?? Michael jak mogłeś? Nie mogę tego pojąć, on z nim rozmawiał.
- Isabel przestań udawać, jeszcze nie jest za późno, możesz jeszcze zmienić jego decyzję – wyjaśnia powoli i spokojnie.
- Michael! Czy ty wiesz, co mówisz? – pytam.
- Samolot odleci z nim lub bez niego, wszystko w tym momencie zależy od ciebie.
- Ja nie chcę tego przezywać od początku – tłumaczę się głupio, fakt jest faktem, mogę sprawić, żebyśmy znowu byli razem.
- Czas Isabel, masz mało czasu – dodaje.
- Ja się muszę…
- ISABEL!!! BIEGNIJ!!. Dlaczego tak mu na tym zależy, dlaczego tak się zmienił. Patrzę na niego nie wiedząc, co zrobić - Ty jesteś nieszczęśliwa, a przy nim odżyłaś, widziałem jak rozkwitasz, jak dojrzewasz, nie psuj tej szansy. Tylko jedno mogę teraz zrobić, uściskać tego twardego Pamponia i pobiec na lotnisko.
Czy nie będzie za późno, może on już odleciał i już nigdy go nie zobaczę. Wzięłam taksówkę i gnałam na tę płytę lotniska. Stanęłam by złapać trochę oddechu, rozglądam się dookoła, a wszędzie pustka. Samolot już jest w górze i odlatuje, już go tutaj nie ma odleciał.
C.d.n.
Last edited by Dzinks on Tue Jul 13, 2004 7:47 am, edited 2 times in total.
Mon cher Tu dois attender pour le aveu ...[...]Bo kocham go całym sercem , umieram kiedy nie ma go przy mnie , moja bluzka przykleja się do mojego spoconego ciała, kiedy on mnie dotyka[...]Głowa w lodówce
Przypomniała mi się osstatnia scena Bodygarda (czy jak to tam sie pisze) Samolot...miłość ehhh
Dzinks przetłumacz te wszystkie francuzkie słowa, bo mnie to bałdzo ciekawi....plissssssss...a niestety nie umiem tegoż języka
Pampoń naprawdę się zmienił, czyżby...nie...nie, ja nic juz nie mówie, ... ja tylko myślę...zobaczymy jak bedzie dalej
Dzinks przetłumacz te wszystkie francuzkie słowa, bo mnie to bałdzo ciekawi....plissssssss...a niestety nie umiem tegoż języka
Pampoń naprawdę się zmienił, czyżby...nie...nie, ja nic juz nie mówie, ... ja tylko myślę...zobaczymy jak bedzie dalej
- Liz_Parker
- Zainteresowany
- Posts: 301
- Joined: Sat Aug 16, 2003 11:23 pm
- Location: z Sanoka
- Contact:
No ten film to klasyka i takich scen uniesienia. Widzialam ze wzruszeniem wielkimPrzypomniała mi się osstatnia scena Bodygarda (czy jak to tam sie pisze) Samolot...miłość ehhh
OczywiDzinks przetłumacz te wszystkie francuzkie słowa, bo mnie to bałdzo ciekawi....plissssssss...a niestety nie umiem tegoż języka
Mon cher Tu dois attender pour le aveu ...[...]Bo kocham go całym sercem , umieram kiedy nie ma go przy mnie , moja bluzka przykleja się do mojego spoconego ciała, kiedy on mnie dotyka[...]Głowa w lodówce
No ten film to klasyka i takich scen uniesienia. Widzialam ze wzruszeniem wielkimPrzypomniała mi się osstatnia scena Bodygarda (czy jak to tam sie pisze) Samolot...miłość ehhh
Jasne da sie zrobic, ale potem bo teraz nie mam czasu.Dzinks przetłumacz te wszystkie francuzkie słowa, bo mnie to bałdzo ciekawi....plissssssss...a niestety nie umiem tegoż języka
Teraz czas na krotki epilog, pozostanie jeszcze kolejny cykl, ale tytulu nie zdradze
Krótki epilog
Stoję na płycie lotniska nie mogą uwierzyć, że ten cholerny samolot odleciał, przyszłam za późno. Siadam na ziemi, czyli tak to się wszystko skończyło, piękny początek i smutne zakończenie. Ukrywam się, nie chce teraz nikogo widzieć, to wszystko jednak nie miało sensu, a on był draniem, który mnie zostawił, opuścił na zawsze. Może chodzą tędy ludzie i patrzą na mnie, co ta idiotka robi na środku lotniska.
- Jak mogłeś!!!- krzyczę, muszę to zrobić, muszę pozbyć się w końcu tego ciężaru i wreszcie zapomnieć o tych chwilach. Słyszę czyjeś kroki, niech w końcu przejdzie i przestanie się na mnie gapić.
- Isabel – słyszę cichy szept, ale już wiem, do kogo należy. Serce na chwilę przestaje bić, ale moja dusza się raduje. Odwracam się i głos zamiera mi w gardle.
- Alex- powtarzam w myślach, nie jestem w stanie nic powiedzieć, czuję jak ktoś trzyma mój głos na uwięzi. Stoi tam z wszystkimi walizkami, patrzy na mnie , uśmiecha się, a jednak nadal tu jest, nie odleciał.
- Alex – mówię , ktoś puścił, teraz jest czas i miejsce, żeby to powiedzieć, zdobywam się na odwagę i całym swoim sercem wymawiam te dwa słowa.
- Słucham Isabel?
- Kocham cię Alex – wymawiam te słowa głośno i wyraźnie.
- Kocham cię Isabel- on dodaje. Muszę znaleźć się blisko niego i w końcu go pocałować. Namiętnie, rozkosznie, jestem spragniona jego ust- Kocham cię Alex, Je t'aime, T'estimo, Eu te amo, Ja te wolim, Ich liebe dich, Lubim ta, Ja tebe kochaju, Ti amo, Aami tomaake bhaalo baashi… Mogłabym to powtarzać bez końca. Teraz to wiem i nigdy nie przestanę.
Koniec cyklu pierwszego 12:25 2004-06-26
Last edited by Dzinks on Sun Jul 11, 2004 3:33 pm, edited 1 time in total.
Mon cher Tu dois attender pour le aveu ...[...]Bo kocham go całym sercem , umieram kiedy nie ma go przy mnie , moja bluzka przykleja się do mojego spoconego ciała, kiedy on mnie dotyka[...]Głowa w lodówce
Mój drogi Musisz poczekać na moje wyznanie, moje wyznanie- Mon cher Tu dois attender pour le aveu , mon aveu
A to jest fragment piosenki Natashy St- pier Tent gue c'est toiTant gue c est toi
Je ne sais jamais si tu vas venir
Quand je t'attends je peux m'attendre au pire
Je ne sais jamais si c'est un retard
Ou si c'est moi qui invente une histoire
Peux-tu comprendre le chemin que c'est d'attendre
Peux-tu te rendre comme je le fais sans jamais être là à t'attendre …”
Zaczęłam tłumaczyć ale ta cholerna gramatyka
Tent que c'est toi czyli Tak długo jak ty prawdopodobnie, jak przetłumacze całość to dam znać.
Dzięki za miłe słowa, teraz będzie problem bo pracuje, ale jakoś znajdę czas na pisanie
Mon cher Tu dois attender pour le aveu ...[...]Bo kocham go całym sercem , umieram kiedy nie ma go przy mnie , moja bluzka przykleja się do mojego spoconego ciała, kiedy on mnie dotyka[...]Głowa w lodówce
Heh...to już jest koniec....nie ma już nic..czekaj czekaj, ja cytuje, przecież to już koniec szkoły...ble ble ble!!!
Isabel jest najwidoczniej wielojęzyczka, ale ciesze sie , że ko końcu to powiedziała!!!!!Kocham cię Alex, Je t'aime, T'estimo, Eu te amo, Ja te wolim, Ich liebe dich, Lubim ta, Ja tebe kochaju, Ti amo, Aami tomaake bhaalo baashi…
Słodkie słowa, chyba jednak chec sie uczyć francuzkiego, zrezygnuje z głupiego niemca..tylko przerażają mnie te ...ile...13, 12 (?) czesówCytat:
- Mon cher Tu dois attender pour le aveu , mon aveu
Mój drogi Musisz poczekać na moje wyznanie, moje wyznanie
Gosiek napisał
No tak Isabel musiała jednak zrobić na nim wrażenie nie
TAAAAAAAAAAAAAAK ten język jest cudowny, rezygnuj z teggo okropnego niemca i bierz się za francuski to dopiero cudowny język. Czas są prostrze niżw angielskim, przynajmniej moje odczucie.Słodkie słowa, chyba jednak chec sie uczyć francuzkiego, zrezygnuje z głupiego niemca..tylko przerażają mnie te ...ile...13, 12 (?) czesów
No tak Isabel musiała jednak zrobić na nim wrażenie nie
Mon cher Tu dois attender pour le aveu ...[...]Bo kocham go całym sercem , umieram kiedy nie ma go przy mnie , moja bluzka przykleja się do mojego spoconego ciała, kiedy on mnie dotyka[...]Głowa w lodówce
Eh wy to macie intuicję, ale ja nadal milcze.
Dziecko w lodówce z cyklu intymne zwierzenia Isabel 2
No dobra zaczynami następny cykl, chociaż sama nie mam pojęcia jak to się skończy zaczynając następne opowiadanie. Ciekawe czy ten inny tytuł da wam do myślenie, właściwie, na czym opierać będzie się fabuła to ja doskonale wiem, ale wam na razie nie powiem:D.
Wprowadzam także nowość, czyli pojawią się także zwierzenia Alexa i może jak napłynie trochę weny to także innych przedstawicieli Pamponiastwa, Deluci itd.
O właśnie byłabym zapomniała opowiadanie dedykuje: Gosiek, Liz16, Liz_Parker i ~Lenka~.
i tym wszystkim , którzy lubią moje bazgroły
Część pierwsza
„Ciiii”
Alex –ona przez tyle czasu udawała, a ja musiałem się męczyć ze słownikiem z francuskiego. Nie lubię tego języka, a ona lubi, ja nie jestem kosmitą, a ona jest. Ja lubię Michaela, a ona chyba za nim nie przepada. Nie myślcie sobie, że się pogodziłem z tym wszystkim, zapomniałem o tym , iż mnie okłamała.
Właściwie to zapomniałem, przyszedł do mnie Michael i zaczął mi opowiadać jak ona mnie to nie kocha, jaka jest szczęśliwa. Musiałem coś zrobić, byłem wkurzony fakt, ale ja też ją kochałem, chciałem odlecieć i już nigdy nie myśleć o pięknej zimnej księżniczce. Chociaż teraz trochę stopniała, nie będę mówić, co robimy, kiedy jesteśmy sami. Ho ho…
Zawsze się zastanawiam, co w danym momencie myśli Alex, chociaż minęło już tyle czasu od tego feralnego dnia na lotnisku, to ja dalej mam jakieś złe przeczucia. Michael się zmienił teraz jest grzeczny, ułożony, zachowuje się idealnie przy jedzeniu, upodobnił się do Maxa i jeszcze nie ma nic z Pamponia. NIE NIE tak nie jest, muszę was rozczarować, on jest JESZCZE GORSZY, ciągle mi dopieka tymi swoimi odzywkami i unosi brwi, do tego ten uśmieszek. Jest piątkowy wieczór wszyscy siedzimy w Crashdown, czyli ja, Alex, Michale – niestety , Kyle- też niestety, Maria, Liz, Max i jeszcze do kolekcji Tess, która najwyraźniej pogodziła się z tym, iż chodzę z Alexem, teraz patrzy na Kyle i wydaje mi się, że coś z tego będzie.
- Jutro jest impreza w starej mydlarni – rzuca hasło Maria.
Maria, – po co ja to powiedziałam, już widzę jak Michale przewraca oczami, jemu zawsze się coś nie podoba, ale powiem, że mi bardzo zaimponował, to właśnie dzięki niemu oni są razem. Muszę go trochę pod stołem podrażnić
- Idziemy?- pyta Max.
- Trzeba się trochę przygotować, ubranie, makijaż- zaczynam wyliczać.
- Isabel !!- chłopcy już krzyczą , oni się na niczym nie znają, na przykład taki Michael on tylko całe życie by jadł, jadł, jadł i nic więcej nie robił, no z wyjątkiem miziania się z Marią w składziku. Jak to możliwe , że trzyma taką dobrą figurę?
- Maxiu ja idę – oznajmia Liz, o to coś nowego, ona nigdy nigdzie się bez niego nie rusza. Nawet do łazienki.
- Dobra to idziemy. Patrzcie go od razu się zgodził, ja tak nie dam Alexowi, który już mnie trąca pod stołem, chyba wziął przykład z Marii, bo widzę jak wysoki drań już się gotuje, krztusi się tymi frytkami. Liz uśmiecha się do mnie i do Marii, więc się udało, Tess też kiwa głową.
- A zapomniałam – nagle przypomina sobie o czymś Tess – Wieczór poezji jest jutro. Michael wybucha śmiechem razem z Kylem. Patrzę na nich z politowaniem, Tess chyba się obraziła.
- Ja lubię poezje, a kto będzie?- Alex ratuje sytuację. Maria tylko żałośnie wzdycha, Max i Liz jak zwykle zajęci są sobą i wszystko mają daleko, daleko…
- Właśnie ja też lubię – dodaje.
- Jane Trix i Oskar Wilde- wyjaśnia, rzucając mrożące krew w żyłach spojrzenie Krylowi- O siedemnastej.
- Idziemy?- pytam Alexa.
- Z tobą wszędzie – mruczy.
- Michael! Przestań wreszcie!! Cierpliwość Marii się chyba wyczerpała, poskutkowało, Michael przestaje rechotać.
- No, co?
- Jesteś okropny, nie rozumiesz idei!
- Czego?
- Dlaczego ja cię kocham?
Mruga do mnie i odchodzi, ten gamoń znowu przewraca oczami i idzie za nią. Właściwie to sama nie rozumiem, dlaczego ona z nim jest. Muszę pogadać z Maxem, w końcu jest naszym królem, może on przemówi mu do rozumu.
C.D.N no dobra, to tylko taki początek, wstęp, nie wiem czy wam się podobało, ale będzie gorąco. [/b]
Dziecko w lodówce z cyklu intymne zwierzenia Isabel 2
No dobra zaczynami następny cykl, chociaż sama nie mam pojęcia jak to się skończy zaczynając następne opowiadanie. Ciekawe czy ten inny tytuł da wam do myślenie, właściwie, na czym opierać będzie się fabuła to ja doskonale wiem, ale wam na razie nie powiem:D.
Wprowadzam także nowość, czyli pojawią się także zwierzenia Alexa i może jak napłynie trochę weny to także innych przedstawicieli Pamponiastwa, Deluci itd.
O właśnie byłabym zapomniała opowiadanie dedykuje: Gosiek, Liz16, Liz_Parker i ~Lenka~.
i tym wszystkim , którzy lubią moje bazgroły
Część pierwsza
„Ciiii”
Alex –ona przez tyle czasu udawała, a ja musiałem się męczyć ze słownikiem z francuskiego. Nie lubię tego języka, a ona lubi, ja nie jestem kosmitą, a ona jest. Ja lubię Michaela, a ona chyba za nim nie przepada. Nie myślcie sobie, że się pogodziłem z tym wszystkim, zapomniałem o tym , iż mnie okłamała.
Właściwie to zapomniałem, przyszedł do mnie Michael i zaczął mi opowiadać jak ona mnie to nie kocha, jaka jest szczęśliwa. Musiałem coś zrobić, byłem wkurzony fakt, ale ja też ją kochałem, chciałem odlecieć i już nigdy nie myśleć o pięknej zimnej księżniczce. Chociaż teraz trochę stopniała, nie będę mówić, co robimy, kiedy jesteśmy sami. Ho ho…
Zawsze się zastanawiam, co w danym momencie myśli Alex, chociaż minęło już tyle czasu od tego feralnego dnia na lotnisku, to ja dalej mam jakieś złe przeczucia. Michael się zmienił teraz jest grzeczny, ułożony, zachowuje się idealnie przy jedzeniu, upodobnił się do Maxa i jeszcze nie ma nic z Pamponia. NIE NIE tak nie jest, muszę was rozczarować, on jest JESZCZE GORSZY, ciągle mi dopieka tymi swoimi odzywkami i unosi brwi, do tego ten uśmieszek. Jest piątkowy wieczór wszyscy siedzimy w Crashdown, czyli ja, Alex, Michale – niestety , Kyle- też niestety, Maria, Liz, Max i jeszcze do kolekcji Tess, która najwyraźniej pogodziła się z tym, iż chodzę z Alexem, teraz patrzy na Kyle i wydaje mi się, że coś z tego będzie.
- Jutro jest impreza w starej mydlarni – rzuca hasło Maria.
Maria, – po co ja to powiedziałam, już widzę jak Michale przewraca oczami, jemu zawsze się coś nie podoba, ale powiem, że mi bardzo zaimponował, to właśnie dzięki niemu oni są razem. Muszę go trochę pod stołem podrażnić
- Idziemy?- pyta Max.
- Trzeba się trochę przygotować, ubranie, makijaż- zaczynam wyliczać.
- Isabel !!- chłopcy już krzyczą , oni się na niczym nie znają, na przykład taki Michael on tylko całe życie by jadł, jadł, jadł i nic więcej nie robił, no z wyjątkiem miziania się z Marią w składziku. Jak to możliwe , że trzyma taką dobrą figurę?
- Maxiu ja idę – oznajmia Liz, o to coś nowego, ona nigdy nigdzie się bez niego nie rusza. Nawet do łazienki.
- Dobra to idziemy. Patrzcie go od razu się zgodził, ja tak nie dam Alexowi, który już mnie trąca pod stołem, chyba wziął przykład z Marii, bo widzę jak wysoki drań już się gotuje, krztusi się tymi frytkami. Liz uśmiecha się do mnie i do Marii, więc się udało, Tess też kiwa głową.
- A zapomniałam – nagle przypomina sobie o czymś Tess – Wieczór poezji jest jutro. Michael wybucha śmiechem razem z Kylem. Patrzę na nich z politowaniem, Tess chyba się obraziła.
- Ja lubię poezje, a kto będzie?- Alex ratuje sytuację. Maria tylko żałośnie wzdycha, Max i Liz jak zwykle zajęci są sobą i wszystko mają daleko, daleko…
- Właśnie ja też lubię – dodaje.
- Jane Trix i Oskar Wilde- wyjaśnia, rzucając mrożące krew w żyłach spojrzenie Krylowi- O siedemnastej.
- Idziemy?- pytam Alexa.
- Z tobą wszędzie – mruczy.
- Michael! Przestań wreszcie!! Cierpliwość Marii się chyba wyczerpała, poskutkowało, Michael przestaje rechotać.
- No, co?
- Jesteś okropny, nie rozumiesz idei!
- Czego?
- Dlaczego ja cię kocham?
Mruga do mnie i odchodzi, ten gamoń znowu przewraca oczami i idzie za nią. Właściwie to sama nie rozumiem, dlaczego ona z nim jest. Muszę pogadać z Maxem, w końcu jest naszym królem, może on przemówi mu do rozumu.
C.D.N no dobra, to tylko taki początek, wstęp, nie wiem czy wam się podobało, ale będzie gorąco. [/b]
Last edited by Dzinks on Sun Jul 11, 2004 3:19 pm, edited 1 time in total.
Mon cher Tu dois attender pour le aveu ...[...]Bo kocham go całym sercem , umieram kiedy nie ma go przy mnie , moja bluzka przykleja się do mojego spoconego ciała, kiedy on mnie dotyka[...]Głowa w lodówce
Who is online
Users browsing this forum: Google [Bot] and 86 guests