T: September and other sorrows [by Cherie]
Moderators: Olka, Hotaru, Hotori, Hypatia
Last edited by tigi on Sun Jul 11, 2004 11:31 am, edited 1 time in total.
Tak to naprawe piękna hisoria , tylko dlaczego tak mało tłumaczysz .Czekamy na więcej, intryguje mnie to opowiadanie.
Mon cher Tu dois attender pour le aveu ...[...]Bo kocham go całym sercem , umieram kiedy nie ma go przy mnie , moja bluzka przykleja się do mojego spoconego ciała, kiedy on mnie dotyka[...]Głowa w lodówce
- lizzy_maxia
- Fan
- Posts: 888
- Joined: Fri Jul 25, 2003 10:01 am
- Location: Łódź, my little corner of the world...
- Contact:
Wow. Aż mnie ciarki przeszły. Niesamowite...Dawno nie czytałam, więc teraz zabrałam się za dwie części za jednym zamachem. Bardzo intryguje mnie kwestia tego napadu na bank...Nie, to niemożliwe. Po prostu ich namierzyli i wykorzystali wyimaginowane obrabowanie banku jako pretekst do pozbycia się kosmitów. Tak myślę. Zginęli wszyscy (brrr...to od tego te ciarki ) ...więc czemu Max żyje? Mam nadzieję, że ta zagadka zostanie wkrótce rozwikłana
Przepraszam, że tak długo nie zamieszczałam nowych części. Jeszcze dziś wieczorem albo jutro w południe zamieszczę. Koniec szkoły tuż tuż, do pierwszego wyjazdu jeszcze trochę czasu jest, więc postaram się szybciej zamieszczać.
Hi Anais Nin! It's nice to see you here. You are right. This story is beautiful and full excitements.
Hi Anais Nin! It's nice to see you here. You are right. This story is beautiful and full excitements.
Zgodnie z obietnicą.
Rozdział siódmy
Jest prawie 9:00, kiedy w niedzielny wieczór docieram do domu.
Woda pod prysznicem nie jest nawet gorąca gdy w drzwiach rozlega się pukanie.
Pukanie, które napełnia mnie falą miłości, poprzedzone szmerem obawy.
To moja babcia puka.
- Babciu...- ledwie wypowiadam słowo a ona pchnęła drzwi siadając z rozpędem na kanapie.
- Carla – mówi rozdrażniona – Gdzieś ty była ?
Kocham babcię. Jest taka twarda. Ekscentryczna. Nigdy nie wiem kiedy się zjawi. Tak jak dzisiejszego wieczoru. Nie widziałam jej rok. A ona się zastanawia gdzie ja byłam ?
- Tylko wyjechałam na weekend. – mówię nieśmiało. .
Zsuwa przeciwsłoneczne okulary na czubek nosa, jej lodowate niebieskie oczy patrzą na mnie z nad oprawek z wściekłością.
Czekam. Na zwykłe barwne wyrażenia, które zdają się wyskakiwać z jej języka i żyć własnym życiem.
Jest prawdziwą skarbnicą nonsensu. Z nowojorskim akcentem.
Ale nie mówi nic. Spogląda na mój naszyjnik.
Robię drugie podejście i zaglądam jej w oczy.
Nigdy nie widziałam zdjęcia mojej babci z czasów jej młodości – ale nagle dowiaduję się jak wyglądała.
Błysk uderza mnie z taką intensywnością, że czuję jak kłykcie robią się białe a paznokcie wbijają mi się w dłoń.
Krótko obcięte włosy, różowe. Kolczyki, krótka skórzana spódniczka.
To nie jest moje wspomnienie, uświadamiam sobie na początek. To należy do pana Evansa.
Podrywa się z kanapy i zanim znajduję czas by otworzyć usta, jej palce znajdują się na krysztale, plączą się przy mojej szyi.
- Gdzie to dostałaś ? – syczy do mnie, ledwie słyszalnym głosem.
Nigdy w swoim życiu nie widziałam w niej strachu. Czy tyle gniewu. Aż do teraz.
Ja także się przestraszyłam - W antykwariacie w Albequerqe – mówię drżącym głosem - Dlaczego? Czy to coś dla ciebie znaczy ?
Pan Evans roi się w moim umyśle, zerkając zza zasłony.
Przyglądam się jej, czekając na odpowiedź.
Cisza. Nie wie co powiedzieć.
Ja to robię.
- Należał do ciebie, prawda ? Kiedy byłaś młoda ? – pytam.
Cisza. Te lodowate niebieskie oczy topnieją, kapiąc na jej policzki.
- Czyż nie...Ava – wypluwam z siebie ostatnie słowo i patrzę jak moja babcia mięknie.
Jeśli w tym pokoju kiedyś było powietrze, to teraz znika.
Nie mogę oddychać. Babcia trzyma moja twarz w dłoniach.
I po raz drugi znajduję siebie, spacerującą po czyimś umyśle.
Ona jest młoda i sama. Zan już nie żył kiedy odkryła, że była w ciąży. Narodziny mojego ojca. Ona już wie, że on jest człowiekiem. Czynnik DNA.
Moje narodziny. Pochyla się nad moją kołyską , sprawdzając znaki które udowadniają, że ja także jestem człowiekiem.
Ukrywała sekret przez lata. Jest kosmitką.
Poczekaj.. Brody Davis. Ona jest na pustyni z nim, ale to nie pan Davis. Larek.
Jest ciemno. Zapadam się.
Słyszę pana Evansa wołającego moje imię – Carla - jego głos wydobywa mnie z próżni w której tonę - Zaufaj jej – mówi z daleka.
Czerń.
Najgorętszy płomień nie jest czerwony, ale niebieski.
Właśnie to widzę kiedy wracam z próżni.
Niebieski płomień pozaziemskich oczu mojej babci.
Znajduję się na podłodze a babcia klęczy obok mnie. Jej twarz jest wypełniona udręką i bólem.
- Powiedz mi wszystko – mówi wycierając mi dłonią policzek, trzymając mnie uwięzioną w swoim spojrzeniu.
Więc mówię.
Opowiadam jej o panu Evansie, mojej wycieczce do Roswell. Panu Davis.
Znowu się gniewa kiedy pomaga mi wstać - Cholerny Larek - sapie ze złością – Wstrętny sukinsyn.
No cóż, to otrzeźwia. Wciąż znajduje sens w słowach.
Zaczyna gorączkowo spacerować - Naszyjnik, wybrałeś go sama ? Czy była to dobra robota sprzedawcy, który wcisnął ci towar ?
Przypominam sobie dzień, w którym go kupiłam - Nie wiem, babciu. Wiem tylko, że nie mogłam się oprzeć.
Mówię – Jednak facet trochę przekonywał.
Teraz babcia przeklina – Pieprzony Larek – płacząc opada na kanapę. Siadam obok niej - Nie wiedziałam, że ten gnojek cię wybierze – szlocha w dłonie.
- Już dobrze – uspokajam ją, przyciągając do siebie - Kocham cię. Nie ma znaczenia, kim lub czym jesteś.
Podnosi splamioną łzami twarz – Musimy wydobyć stamtąd Maxa. Ma zdecydowany głos.
cdn.
Rozdział siódmy
Jest prawie 9:00, kiedy w niedzielny wieczór docieram do domu.
Woda pod prysznicem nie jest nawet gorąca gdy w drzwiach rozlega się pukanie.
Pukanie, które napełnia mnie falą miłości, poprzedzone szmerem obawy.
To moja babcia puka.
- Babciu...- ledwie wypowiadam słowo a ona pchnęła drzwi siadając z rozpędem na kanapie.
- Carla – mówi rozdrażniona – Gdzieś ty była ?
Kocham babcię. Jest taka twarda. Ekscentryczna. Nigdy nie wiem kiedy się zjawi. Tak jak dzisiejszego wieczoru. Nie widziałam jej rok. A ona się zastanawia gdzie ja byłam ?
- Tylko wyjechałam na weekend. – mówię nieśmiało. .
Zsuwa przeciwsłoneczne okulary na czubek nosa, jej lodowate niebieskie oczy patrzą na mnie z nad oprawek z wściekłością.
Czekam. Na zwykłe barwne wyrażenia, które zdają się wyskakiwać z jej języka i żyć własnym życiem.
Jest prawdziwą skarbnicą nonsensu. Z nowojorskim akcentem.
Ale nie mówi nic. Spogląda na mój naszyjnik.
Robię drugie podejście i zaglądam jej w oczy.
Nigdy nie widziałam zdjęcia mojej babci z czasów jej młodości – ale nagle dowiaduję się jak wyglądała.
Błysk uderza mnie z taką intensywnością, że czuję jak kłykcie robią się białe a paznokcie wbijają mi się w dłoń.
Krótko obcięte włosy, różowe. Kolczyki, krótka skórzana spódniczka.
To nie jest moje wspomnienie, uświadamiam sobie na początek. To należy do pana Evansa.
Podrywa się z kanapy i zanim znajduję czas by otworzyć usta, jej palce znajdują się na krysztale, plączą się przy mojej szyi.
- Gdzie to dostałaś ? – syczy do mnie, ledwie słyszalnym głosem.
Nigdy w swoim życiu nie widziałam w niej strachu. Czy tyle gniewu. Aż do teraz.
Ja także się przestraszyłam - W antykwariacie w Albequerqe – mówię drżącym głosem - Dlaczego? Czy to coś dla ciebie znaczy ?
Pan Evans roi się w moim umyśle, zerkając zza zasłony.
Przyglądam się jej, czekając na odpowiedź.
Cisza. Nie wie co powiedzieć.
Ja to robię.
- Należał do ciebie, prawda ? Kiedy byłaś młoda ? – pytam.
Cisza. Te lodowate niebieskie oczy topnieją, kapiąc na jej policzki.
- Czyż nie...Ava – wypluwam z siebie ostatnie słowo i patrzę jak moja babcia mięknie.
Jeśli w tym pokoju kiedyś było powietrze, to teraz znika.
Nie mogę oddychać. Babcia trzyma moja twarz w dłoniach.
I po raz drugi znajduję siebie, spacerującą po czyimś umyśle.
Ona jest młoda i sama. Zan już nie żył kiedy odkryła, że była w ciąży. Narodziny mojego ojca. Ona już wie, że on jest człowiekiem. Czynnik DNA.
Moje narodziny. Pochyla się nad moją kołyską , sprawdzając znaki które udowadniają, że ja także jestem człowiekiem.
Ukrywała sekret przez lata. Jest kosmitką.
Poczekaj.. Brody Davis. Ona jest na pustyni z nim, ale to nie pan Davis. Larek.
Jest ciemno. Zapadam się.
Słyszę pana Evansa wołającego moje imię – Carla - jego głos wydobywa mnie z próżni w której tonę - Zaufaj jej – mówi z daleka.
Czerń.
Najgorętszy płomień nie jest czerwony, ale niebieski.
Właśnie to widzę kiedy wracam z próżni.
Niebieski płomień pozaziemskich oczu mojej babci.
Znajduję się na podłodze a babcia klęczy obok mnie. Jej twarz jest wypełniona udręką i bólem.
- Powiedz mi wszystko – mówi wycierając mi dłonią policzek, trzymając mnie uwięzioną w swoim spojrzeniu.
Więc mówię.
Opowiadam jej o panu Evansie, mojej wycieczce do Roswell. Panu Davis.
Znowu się gniewa kiedy pomaga mi wstać - Cholerny Larek - sapie ze złością – Wstrętny sukinsyn.
No cóż, to otrzeźwia. Wciąż znajduje sens w słowach.
Zaczyna gorączkowo spacerować - Naszyjnik, wybrałeś go sama ? Czy była to dobra robota sprzedawcy, który wcisnął ci towar ?
Przypominam sobie dzień, w którym go kupiłam - Nie wiem, babciu. Wiem tylko, że nie mogłam się oprzeć.
Mówię – Jednak facet trochę przekonywał.
Teraz babcia przeklina – Pieprzony Larek – płacząc opada na kanapę. Siadam obok niej - Nie wiedziałam, że ten gnojek cię wybierze – szlocha w dłonie.
- Już dobrze – uspokajam ją, przyciągając do siebie - Kocham cię. Nie ma znaczenia, kim lub czym jesteś.
Podnosi splamioną łzami twarz – Musimy wydobyć stamtąd Maxa. Ma zdecydowany głos.
cdn.
Last edited by tigi on Sun Jul 11, 2004 11:32 am, edited 1 time in total.
- Liz_Parker
- Zainteresowany
- Posts: 301
- Joined: Sat Aug 16, 2003 11:23 pm
- Location: z Sanoka
- Contact:
Babcia kosmitą? Niemożliwe i to jeszcze Ava, no no akcja powoli nabiera tempa już sama nie wiem, co może się wydarzyć. Tłumacz Tigi tłumacz.
Mon cher Tu dois attender pour le aveu ...[...]Bo kocham go całym sercem , umieram kiedy nie ma go przy mnie , moja bluzka przykleja się do mojego spoconego ciała, kiedy on mnie dotyka[...]Głowa w lodówce
- Liz_Parker
- Zainteresowany
- Posts: 301
- Joined: Sat Aug 16, 2003 11:23 pm
- Location: z Sanoka
- Contact:
- Liz_Parker
- Zainteresowany
- Posts: 301
- Joined: Sat Aug 16, 2003 11:23 pm
- Location: z Sanoka
- Contact:
Czy mówiłam, że to moje ukochane opowiadanie ? Mówiłam. Zachęcałam do przeczytania bo naprawdę warto...Wygląda na to, że Carla jest cioteczną wnuczką Maxa, a Ava jest jej babcią. Swoją drogą niesamowitą babcią. Fascynujące.
I proponuję wrócić do pięknego początku, i przypomnieć o czym marzyła Carla nie znając jeszcze historii swojej rodziny:
Kiedy byłam dzieckiem, wierzyłam niemal we wszystko.
W tańczące na wodzie światło księżyca, i we wróżki mieszkające w bzach. I że gdzieś, w czarodziejskim lesie żyją dzikie i wolne jednorożce.
I w kosmitów, cudownych kosmitów.
Cytowałam z pamięci bo tigi, co się stało z pierwszym rozdziałem ?
I proponuję wrócić do pięknego początku, i przypomnieć o czym marzyła Carla nie znając jeszcze historii swojej rodziny:
Kiedy byłam dzieckiem, wierzyłam niemal we wszystko.
W tańczące na wodzie światło księżyca, i we wróżki mieszkające w bzach. I że gdzieś, w czarodziejskim lesie żyją dzikie i wolne jednorożce.
I w kosmitów, cudownych kosmitów.
Cytowałam z pamięci bo tigi, co się stało z pierwszym rozdziałem ?
- Liz_Parker
- Zainteresowany
- Posts: 301
- Joined: Sat Aug 16, 2003 11:23 pm
- Location: z Sanoka
- Contact:
Who is online
Users browsing this forum: No registered users and 30 guests