Niewidzialne obrazy

Piszesz? Malujesz? Projektujesz statki kosmiczne? Tutaj możesz się podzielić swoimi doświadczeniami.

Moderators: Olka, Hotaru, Hotori, Hypatia

_liz
Fan...atyk
Posts: 1041
Joined: Fri Aug 15, 2003 4:07 pm
Location: Wrocław
Contact:

Post by _liz » Fri Jun 04, 2004 3:25 pm

liz, takie małe pytanko..Ty robisz jakiś certyfikat?
Tak. To certyfikat Cambridge, nazywany u nas FCE (jak można sie domyślić z języka angielskiego). Dlatego uwaga:

JUTRO PROSZĘ TRZYMAĆ ZA MNIE KCIUKI OD GODZINY 12:00 !!!
Niedawno wróciłam z uniwerku -
A można wiedzieć na jaki uniwerek sie fatygowałaś? :roll:

Banerki niesamowicie mi się podobają, zresztą jak zawsze. :roll: Sama też coś stworzyłam, ale daleko tym "wytworom" do doskonałości i do takieog poziomu jak twój Lizzy. Możecie je sobie obejrzeć tu:
http://republika.pl/blog_wx_23710/14081 ... zyniew.jpg
http://republika.pl/blog_wx_23710/14081 ... azkijp.jpg


Elip wszystkiego najnajnajnajlepszego :tort: Duzo zdrówka, usmiechu na codzień, pogody ducha, wiary w siebie, żebyś nie zaznała szarej rzeczywistości tylko cieszyła się barwną codziennością :wink: Specjalnie dla ciebie (a przy okazji dla innych) wczoraj zamiast uczyć sie fizyki, napisałam kolejną część Obrazów.



X

Jej oddech staje się płytki. A może to mój oddech ledwo wydobywa się z moich płuc? Nagle w powietrzu jest o wiele za dużo tlenu, co za chwilę spowoduje karuzelę naszej równowagi.

Tylko które z nas padnie pierwsze? Jeśli to ona zemdleje, będę w stanie ją złapać. A jeżeli ja...

Nie, to nie o to chodzi.

Liczę na to, ze właśnie jej ciało osłabnie i powoli osunie się w dół, umożliwiając mi chwycenie jej w ostatniej chwili. Żeby móc zatrzymać ją w moich ramionach. Ciepłe i miękkie ciało, które topi się w moich dłoniach; ciemna skóra, która odbija się od mojej pościeli; zmącone oczy szukające niespokojnie mojej twarzy; wilgotne usta...

‘Opanuj się Guerin!’ potrząsam głową i szybkimi krokami podchodzę do okna, żeby wpuścić tu trochę cucącej rzeczywistości. „Nie” mówi cicho „Nie burz tego”. Przyglądam się jej uważnie.

Niczym gwałtowna fala spienionych wspomnień, wraca do mnie przeszłość. Nie ta sprzed kilkunastu minut, ale ta odległa...

* * *

„Widziałem ją dzisiaj” mówi z tym tępym uśmiechem na twarzy „Wyglądała świetnie” przymykam powieki, kierując twarz ku słońcu „A jej głos jest tak miękki, że mnie samemu ugięły się nogi”

Przed oczami pojawia mi się jej obraz. Ten wyimaginowany. Przecież jej nigdy nie widziałem, nie słyszałem jej głosu, nie czułem jej zapachu... Może to on ma taką zdolność do malowania słowami obrazów? A może to moje puste wnętrze domaga się widzieć coś innego niż krew, broń, narkotyki? Widzieć coś tak czystego, ze aż niebezpiecznego lub bardziej realistycznie: coś tak niebezpiecznego, że aż uzależniającego.

Za pierwszym razem, gdy tylko zaczął o niej mamrotać, nie obchodziło mnie to. Za drugim razem zacząłem się zastanawiać, co to za jedna. Przy trzeciej rozmowie zacząłem ją sobie wyobrażać. Potem było już gorzej...

Teraz sobie uświadamiam, ze straciłem nad tym kontrolę. Już nie potrzebuję opowieści, żeby jej postać do mnie wróciła i prześladowała mnie nocami. To nie jest zwykła fascynacja i chęć poznania. Ale przecież nie przyznam nawet sam przed sobą, że się...

„Przestań o niej nawijać” mamroczę rozkazującym tonem. Słucha. Czasami sam nie wiem, kto powinien być szefem w tym całym cyrku. Nie ważne, teraz po prostu chcę, żeby przestał o niej mówić. Nie dlatego, że chcę się uwolnić od wizji ciemnowłosej i ciemnookiej dziewczyny, ale dlatego że muszę się nią smakować w ciszy. Bez myśli o przyjacielu, który pragnie jej równie mocno co ja.

Powracam myślami do niej. Musi być idealna. Nie taka jak to wszystkie dziewczyny dokoła, które skracają spódnice, żeby ułatwić nam sprawę czy te, które wyglądają bardziej męsko niż my. Musi być tajemnicza i jednocześnie niesamowicie otwarta. Musi przyciągać jak magnes, ale tak, abym się aż bał do niej zbliżyć. Musi być rzeczywista i jednocześnie wyglądać niczym barwny obraz.

* * *

To ona.

Ta sama siła, jak w moich snach. Ten sam pejzaż i mgliste światło. I ten sam zapach...

To ona.

Ten sam wyraz twarzy. To samo gibkie ciało. Ten sam uśmiech, a raczej półuśmiech.

To ona.

Tak nieuchwytna jak wtedy. Ale bardziej rzeczywista, bardziej tajemnicza, bardziej delikatna, bardziej idealna...

Dwa kroki i jestem przy niej. Ale to nie ja... To dawny Michael, ten sprzed czterech a może nawet pięciu lat. Ten niedojrzały szczeniak, który nie umie się kontrolować, a po każdej bójce szuka snu w ramionach jakiejś długonogiej, tlenionej blondynki. Ten sam, który kieruje się tylko zmysłami.

Moja dłoń biegnie wzdłuż jej ramienia, dotyka szyi i wślizguje się na policzek. Jej głowa odchyla się przyjemnie do tyłu, a powieki momentalnie przymykają się.

Dawny Michael – zły Michael – gwałtowny Michael.

Moje usta wpijają się w jej szyję, chcąc ją oznaczyć tak, żeby każdy wiedział do kogo należy. W ułamku sekundy w moim umyśle pojawia się myśl, że to za szybko, że ona tak nie chce, że jest inną osobą niż ja...

Ale ta myśl szybko znika, bo jej dłonie wsuwają się pod moją koszulkę, a paznokcie powoli wbijają się w moją skórę.

Ona jest z tej samej gliny co ja.

W niej też tkwi tamta nastolatka szukająca okruchów prawdziwego życia i zdobywająca szlify namiętności.

Mruknięcie, które wydobywa się z jej ust, wibruje na moich ustach, co powoduje, że pragnę jej jeszcze bardziej. Posmakować jej krwi. Z pewnością słodko-ostra... Jej dłonie przesuwają się wyżej po moim torsie, podciągając moją koszulkę do góry.

Bip-bip-bip!

Cholerny telefon z cholernym dzwonkiem. Zwykła maszyna a potrafi wyprowadzić człowieka z równowagi. Nie tylko z równowagi... z transu też.

Jej oczy otwierają się momentalnie, a ciało odsuwa ode mnie. Telefon nadal brzęczy... ale nadal go nie odbieram i nie odbiorę.

„Lepiej mnie odprowadź do domu” mówi dźwięcznie. Usiłuję doszukać się smutku, żalu, złości, czegokolwiek w jej głosie, co dałoby mi pojęcie o sytuacji. Nic. Naturalnie, czysto, prosto, ewentualnie z drobną nutą pobudzenia.

Nie odpowiadam, tylko przytakuję, chociaż ona tego nie widzi. Bębnienie o parapet przypomina mi, że na piechotę nie możemy iść. Jest pewne wyjście, ale... Nie, musze znaleźć inne rozwiązanie.

Piechotą – odpada, bo... bo pada.

Taksówka – jestem spłukany, a ona przyszła bez portfela.

Nocleg – to zły pomysł, w zasadzie najgorszy.

Nie mam innego wyjścia, jak tylko... „Mogę cię odwieźć na motorze, jeśli chcesz”. Nie jeździłem na nim spory kawał czasu. Ciekawe czy jeszcze pamiętam jak to się robi. W zasadzie, gdy go używałem to też rzadko jeździłem. Raczej się nim tylko chwaliłem. „Inne opcje raczej odpadają” mówię jakby sam do siebie.

Wciąga na siebie spodnie, mam wrażenie, że lekko się uśmiecha „Dawno nie jeździłam” mówi, przekładając sweter przez głowę. Zabawne... Nie przejmuje się farbą na ciele. Maria od razu pobiegła by pod prysznic i zastosowała porządną dawkę kremu, o ile w ogóle dałaby się pomalować. No i nie wsiadłaby na mój motor.

Liz podchodzi do tego tak, jakby była to zwykła przejażdżka rowerem po skwerze. Nawet ja tak tego nie traktuję. Motor stał się kolejnym elementem mojej odepchniętej przeszłości, zwłaszcza, że dostałem go od całego gangu. O ile się nie mylę, to Jesse sam go składał. I zawsze tylko ja na nim jeździłem.

Nie...

Raz jechała ze mną Isabel. Jeden jedyny raz, kiedy zajechaliśmy za daleko. Za szybko, za gwałtownie, za daleko. Dlatego nigdy nie byliśmy razem.

„Jeździłaś już kiedyś?” pytam, nie mogąc w to uwierzyć. Nawet nie umiem sobie jej wyobrazić na motorze. Uśmiecha się i poprawia sweter „Nic wielkiego” mówi „Jechałam ze dwa, może trzy razy z takim jednym” urywa, a ja nie pytam o więcej. Nie muszę wiedzieć.

Biorę dłoń Liz tak, aby nie wzbudzić ponownego napięcia między nami i jednocześnie móc ją wyprowadzić na dwór.

* * *

Patrzę jak drzwi jej pokoju się zamykają. Teraz moja kolej, aby zamknąć za sobą drzwi wejściowe.

Deszcz ciężkimi kroplami rozbija się o motor i o całą resztę tego świata, łącznie ze mną. Coś jest nie tak...

Ja i moje głupie przeczucia! Nienawidzę tego, bo najczęściej się sprawdzają i sprowadzają na mnie kłopoty. Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko wsiąść na tę maszynę i wrócić do siebie.

I czekać na rano, aby znów ją zobaczyć...

Coś wisi w powietrzu i nie pozwala mi wrócić od razu do mojego mieszkania. Jakby czekało na mnie coś, czego nie chcę zobaczyć.

Może chodzi o te farby, o tę noc, o nią?

Nie!

Przyspieszam. Wszystkie duchy przeszłości i nie wyrzucone łzy wsiąkają w moją skórę. Ten zapach...

Jeszcze dwie ulice i będę na miejscu, a nie wiem czy chcę... czy powinienem.

Zatrzymuję się. Wyłączam silnik. Czekam.

Na grom, na szok, na dzień, na krew, kto wie na co... Rozglądam się. Nic nowego, wszystko wygląda tak samo jak wcześniej. Chyba jestem przewrażliwiony.

* * *

Dwa kroki i trafię na mój korytarz. Minę drzwi tej szurniętej dziewczyny i trafię do swojego mieszkania. Otworzę je, położę się na kanapie nie zdejmując butów i nie zasnę.

Jeden krok.

Korytarz.

Stop!!!

Wrastam w podłogę, a mój wzrok skupia się tylko na postaci pry drzwiach do mojego mieszkania.

„Maxwell?”
c.d.n.
Last edited by _liz on Wed Aug 18, 2004 7:35 pm, edited 1 time in total.
Image

User avatar
lizzy_maxia
Fan
Posts: 888
Joined: Fri Jul 25, 2003 10:01 am
Location: Łódź, my little corner of the world...
Contact:

Post by lizzy_maxia » Fri Jun 04, 2004 4:41 pm

_liz wrote:JUTRO PROSZĘ TRZYMAĆ ZA MNIE KCIUKI OD GODZINY 12:00 !!!
Masz to jak w banku, podobnie jak dostanie wymarzonej ocenki A :cheesy:
_liz wrote:A można wiedzieć na jaki uniwerek sie fatygowałaś?
Łódzki oczywiście :D Ludu od groma :? Załatwiłabym wszystko raz dwa, bo miałam napisane już podanie i zapłacone, ale musiałam jeszcze z koleżankami łazić od banku do dziekanatu i z powrotem jakieś dwa razy :lol: , bo one załatwiały wszystko na miejscu, zamiast sobie spokojnie w domku usiąśc i wypisać co potrzeba. Złożyłam papiery na dwa kierunki - etnologię (ustna historia, pisemny niemiecki - muszę sobie niemiecki przypomnieć, bo certyfikat robiłam rok temu :wink: ) i bibliotekoznawstwo (rozmowa kwalifikacyjna :roll: ) - jak widać zmieniłam zdanie w ostatniej chwili (miała być historia, a wcześniej też historia sztuki :? ), ale mam nadzieję, że ta zmiana wyjdzie mi na dobre :)

_liz, ładne banerki :) A skoro już o banerkach mowa, to mam dla Was obiecany arcik, na razie w stylistyce akwarelowej, ale spróbuję jeszcze coś pokombinować ze szkicem węglem :P Zapraszam tutaj-->
http://img71.photobucket.com/albums/v21 ... _Sleep.jpg

Dzisiejsza część, jak dla mnie, zdominowana jest przez dwa momenty :wink: :

1.
Bip-bip-bip! Cholerny telefon z cholernym dzwonkiem.
2.
„Maxwell?”
Ale nie o tym konkretnie chciałam pisać... "Niewidzialne obrazy" są wyjątkowe, ale - co nietrudno zauważyć - nie zmuszają mnie do aż takich refleksji jak przy Kropelkach, ponieważ Kropelki były mi o wiele bliższe tematycznie. Natomiast w tym opowiadanku - owszem, sam "związek" niewidomej Liz i Michaela - malarza jest niezwykle interesujący, jednak otoczka przeszłości - choć tajemnicza (-->czy Liz to "ona"?), jednak nie zawojowała mojego serca, bo z reguły nie przepadam za mafijna tematyką :lol: To nie była żadna krytyka, tylko uzasadnienie, dlaczego Kropelki zajmują pierwsze miejsce w moim rankingu opowiadań _liz :cheesy:

User avatar
Elip
Starszy nowicjusz
Posts: 252
Joined: Fri Apr 30, 2004 11:18 am
Location: Z Daleka :P

Post by Elip » Fri Jun 04, 2004 4:57 pm

JUTRO PROSZĘ TRZYMAĆ ZA MNIE KCIUKI OD GODZINY 12:00 !!!
Obiecuję, że nie puszczę!!!
Specjalnie dla ciebie (a przy okazji dla innych) wczoraj zamiast uczyć sie fizyki, napisałam kolejną część Obrazów.
Mam nadzieję, że nie dostaniesz jakiejś niskiej oceny :roll:

_liz strasznie ci dziękuję za życznia no i oczywście za tą część, która oczywiście wspaniała. Max się pojawił-będą kłopoty :? Może dowiemy się coś więcej o ich przeszłości? No dobra jestem ciekawska...i...i...i co z tego?? :cmok: za życzenia

Zaraz idę świętować i jescze raz :cmok:
Last edited by Elip on Wed Jun 09, 2004 12:11 pm, edited 1 time in total.

User avatar
aras
Zainteresowany
Posts: 460
Joined: Fri Aug 15, 2003 3:59 pm
Location: Będzin

Post by aras » Fri Jun 04, 2004 8:42 pm

Bez wstępu
Liczę na to, ze właśnie jej ciało osłabnie i powoli osunie się w dół, umożliwiając mi chwycenie jej w ostatniej chwili. Żeby móc zatrzymać ją w moich ramionach. Ciepłe i miękkie ciało, które topi się w moich dłoniach; ciemna skóra, która odbija się od mojej pościeli
/ rozmarzenie/
Moje usta wpijają się w jej szyję, chcąc ją oznaczyć tak, żeby każdy wiedział do kogo należy. W ułamku sekundy w moim umyśle pojawia się myśl, że to za szybko, że ona tak nie chce, że jest inną osobą niż ja...

Ale ta myśl szybko znika, bo jej dłonie wsuwają się pod moją koszulkę, a paznokcie powoli wbijają się w moją skórę.
/ bardzo powoli opadająca szczęka/
Jej dłonie przesuwają się wyżej po moim torsie, podciągając moją koszulkę do góry.
/zamyślenie, zrozumienie/
Nocleg – to zły pomysł, w zasadzie najgorszy.
/:twisted: /
„Mogę cię odwieźć na motorze, jeśli chcesz”.
/zazdrość, ale super/
Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko wsiąść na tę maszynę i wrócić do siebie.
/ zwątpienie, a niech to :x /
Wrastam w podłogę, a mój wzrok skupia się tylko na postaci pry drzwiach do mojego mieszkania.

„Maxwell?”
/ dlaczego mi się to nie podoba :roll: /
Czytaj między wierszami...

User avatar
Dzinks
Starszy nowicjusz
Posts: 163
Joined: Fri Jan 16, 2004 1:42 pm
Location: Przemyśl
Contact:

Post by Dzinks » Sat Jun 05, 2004 10:15 am

No tak też mi się nie podoba to ostatnie słowo. Zresztą jak już mówiłam podoba mi się to opowiadanie. Znikam teraz do nauki 8)
Mon cher Tu dois attender pour le aveu ...[...]Bo kocham go całym sercem , umieram kiedy nie ma go przy mnie , moja bluzka przykleja się do mojego spoconego ciała, kiedy on mnie dotyka[...]Głowa w lodówce

User avatar
Olka
Redaktor
Posts: 1365
Joined: Tue Jul 08, 2003 1:14 pm
Contact:

Post by Olka » Sat Jun 05, 2004 3:33 pm

No, i co ja mam powiedzieć? Na początku czytałam, potem przestałam, a potem... (jeszcze do tego wrócę). Gdy _liz zaczęła to opowiadanie nie byłam pewna, co z tego wyniknie. Zobaczyłam tylko, że to nastepny polarek (za dużo tego!), ale skoro autorstwa _liz, to trzeba było przeczytać. Więc zaczęłam i pochwaliłam, bo nie zapowiadało się to na kolejne "romansidło" (w jak najb. pozytywny znaczeniu tego słowa), a choć je lubię, brakowało mi czegoś innego. Przeczytałam jeszcze 2 odcinki i mnie zmogło. Pierwszy raz stwierdziłam, że mi się niechce i mnie to nie interesuje. Nie narzekałam, bo nadal było w czym wybierać, więc czytałam dalej tyle że inne opowiadania, bądź też uczyłam się na maturę. A wczoraj pomyślałam: "jesteś przesiąknięta polaryzmem(niezależnie od woli), romantyzmem (dobrowolnie :)) i Bóg wie, czym jeszcze i choć ci się to podoba, potrzebujesz odskoczni". Przypomniałam sobie wtedy o "obrazach" i o słowach _liz ze wstępu, że to nie jest kolejny typowy polar, a miłosnych motylków w brzuchu, od 1-ego wejrzenia, tu nie uświadczymy. Postanowiłam ponownie zerknąć do tego tematu. I nie żałuję, bo ten ff faktycznie jest inny i choć brakuje tu moich ulubionych wątków, to się cieszę, bo mogę wreszcie odpocząć. Nabrać oddechu przed kolejnym zachłyśnieęciem się (fantastycznymi) "Kroplami pustyni", czy (genialnym) dreamerkiem spod znaku "Spin" (czyż powroty do ulubionych ff nie są piękne?).
_liz wrote:„Lepiej mnie odprowadź do domu” mówi dźwięcznie. Usiłuję doszukać się smutku, żalu, złości, czegokolwiek w jej głosie, co dałoby mi pojęcie o sytuacji. Nic. Naturalnie, czysto, prosto, ewentualnie z drobną nutą pobudzenia.
_liz wrote:„Maxwell?”
I to właśnie mnie przyciąga - powiało świerzością! Tylko mi nie mówcie, że niespodziewane pojawienie się kogoś jest jak chleb powszedni. Owszem jest, ale mnie chodzi o to, co będzie potem :twisted:
Tak więc czekam na kolejne odcinki. Tymczasem podrzucam :arrowd: fanarcik (jak dobrze mieć znowu komputer!) http://img71.photobucket.com/albums/v21 ... om/no1.jpg

_liz
Fan...atyk
Posts: 1041
Joined: Fri Aug 15, 2003 4:07 pm
Location: Wrocław
Contact:

Post by _liz » Sat Jun 05, 2004 7:14 pm

JUŻ PO PIERWSZEJ CZĘŚCI EGZAMINU! MOŻECIE PUŚCIĆ KCIUKI... I DZIĘKUJĘ ZA DUCHOWE WSPARCIE!


Olka mam zamiar dotrzymac umowy i nie zrobić z tego kolejnego romansidła. Może i pomiedzy Michaelem i Liz "dochodzi do czegoś", ale nie mam ochoty na typowo polarkowe rozwiązanie. I nie zrobię też totalnego obrotu, czyli skierowania Liz w stronę Maxa. Chociaż pan Evans odegra tutaj dość ważną rolę... Mam zatem nadzieję, że nadal co jakiś czas będziesz tu wpadać :wink: A twój arcik baaardzo mi sie podoba, zresztą jak wszystkie :haha:
Image

_liz
Fan...atyk
Posts: 1041
Joined: Fri Aug 15, 2003 4:07 pm
Location: Wrocław
Contact:

Post by _liz » Sat Jun 12, 2004 4:18 pm

XI

Czas staje w miejscu. Wszystkie sekundy i milionowe ułamki chwil zawieszają się i koagulują, tworząc gęste bańki nie podlegające sile grawitacji.

Byłbym w stanie uchwycić jedną z tych mętnych kropli, które przepływają w powietrzu tuż obok mnie. Ale nie robię tego, bo moje palce zesztywniały, a mięśnie rozpuściły się.

Mój wzrok tkwi w postaci oddalonej zaledwie o kilka kroków. Nie jestem w stanie nawet mrugnąć.

To on.

Max.

Moja przeszłość.

Nie zmienił się prawie w ogóle. Może trochę schudł, wydoroślał. Ale poza tym to wciąż ten sam dzieciak z ciągotami do buntu i popisów. Ciemne oczy, nieco zmęczone, mimo to nadal pełne życia. Twarz spokojna, odrobinę pochmurna i starsza o te kilka lat. Włosy... dłuższe niż kiedyś i to znacznie, chociaż wątpię aby mógł je wiązać w kucyk.

I ta skórzana kurtka, która zawsze przyprawiała mnie o mdłości, bo była na niego za duża. Teraz pasuje idealnie. Zwłaszcza do tej jego pozy: dłonie wbite w kieszenie, prawe ramię wsparte o ścianę.

Odrywa się od ściany, a ja przypominam sobie o oddechu. „Hej Michael” jego głos też się nie zmienił. Wszędzie bym go poznał.

On nie wyjmuje dłoni z kieszeni. Ja szukam klucza od drzwi. Żaden z nas nic więcej nie mówi. To takie głupie powiedzieć do siebie po imieniu, a potem nie mówić nic.

Uważacie pewnie, że powinienem go zapytać, co tu robi.

Nie.

Tego właśnie nie powinienem mówić. Bo odpowiedź jest prosta. Wyszedł z więzienia i przyszedł do swojego najlepszego przyjaciela. O ile jeszcze nim jestem.

Nie jestem.

Nie powinienem być.

On nie powinien mnie już uważać za przyjaciela.

Nie zareagowałem wtedy w Bloodyend. Nie przyszedłem na jego rozprawę. Zostawiłem resztę grupy na pastwę losu. Nie odwiedziłem go ani razu, nie odpowiedziałem na żaden z jego listów. Przyjaciele tak nie robią.

Nie zapytam też skąd ma ten adres, bo to zbyt oczywiste. Isabel.

Otwieram drzwi i bez słowa wpuszczam go do środka. Zapowiada się naprawdę długa noc.

* * *

Czekam niecierpliwie aż zagotuje się woda i będę mógł zająć czymś ręce. Tymczasem siedzimy w milczeniu. W zasadzie to on siedzi, a ja stoję oparty o kuchenny blat.

Mam wrażenie, ze minuty zamieniają się w godziny. A te godziny w dobijającą wieczność.

Rozgląda się dokoła, jakby musiał zapamiętać tu każdy zakamarek, żeby móc to potem odtworzyć w pamięci. Tak jakby już nigdy miało go tutaj nie być.

Taa... Jestem bezdusznym potworem, który za chwilę wrzuci go z tego mieszkania i zabroni mu pojawiać się w okolicy. Wiem, sam sobie taką opinię wyrobiłem.

Ciszę przerywa mój upragniony gwizd czajnika. Obracam się błyskawicznie plecami do Maxa i staram jak najwolniej zaparzyć herbatę. „Odkąd to pijesz herbatę?” Zastygam z czajnikiem w dłoni. Przemówił. I to dość żartobliwym tonem.

Nie odpowiadam. Bo nie wiem czy słowa, ze wszystko się zmieniło są tu odpowiednie. Podaję mu jego kubek i siadam naprzeciw niego z własnym.

„Isabel powiedziała i, ze tu teraz mieszkasz” mówi, a ja tylko przytakuję. Ostrzegała mnie, ż eon niedługo wyjdzie. Założę się, ze ten telefon przed godziną to też jej sprawa. I za to powinienem ją wielbić. Uratowała sytuację po raz kolejny. Gdyby nie jej telefon... wolę sobie tego nawet nie wyobrażać.

Pije herbatę – on chyba też zmienił nawyki. Może udało mu się trochę wydorośleć? „Nie mogłem czekać do rana, żeby się z tobą spotkać” nie Maxwell, nie wywołuj we mnie poczucia winy „Najlepszy przyjacielu” dodaje

Zaciskam powieki i ściskam mocniej kubek. „Nie mogłem Max, nie byłem w stanie” przyznaję cicho. „Wiem” gwałtownie mi przytakuje „Rozumiem”

A ja wiem, że nie rozumie. A nawet jeśli... to i tak ma do mnie żal. Najlepszy przyjaciel. Znamy się od dziecka, zawsze razem pakowaliśmy się w kłopoty, zawsze razem z nich wychodziliśmy... Aż we mnie coś trzasnęło i już nie byłem w stanie dźwigać tego ciężaru ani przyjmować na siebie odpowiedzialności.

„Mimo wszystko” wbija wzrok w podłogę „Chciałbym znów spotkać się ze wszystkimi” i gorący napój zatrzymuje się w moim gardle.

Chcieć a móc...

On sądzi, ze wszystkim się zająłem, że nadal się spotykamy, że jest jak dawniej. Nie wiem które określenie bardziej do niego pasuje: marzyciel czy głupiec?

„Nie ma już spotkań” mówię i odstawiam kubek na blat. Patrzy na mnie z niezrozumieniem i lekkim zdziwieniem „Ale Issy mówiła...” Potrząsam gwałtownie głową. Mnie też to mówiła. Wzdycham. Chyba jednak musze go uświadomić. „Oni się spotykają” mówię podkreślając oni, a on wygląda jakby chciał zadać pytanie, więc mu przerywam dodając „Beze mnie”

Ten wzrok zaraz mnie obezwładni całkowicie. Niezrozumienie, wyrzuty, żal, smutek, gniew, nie wiem co jeszcze tłoczy się w jego umyśle.

Nie, nie będę miał wyrzutów! Co on sobie wyobrażał? Że wszystko będzie jak dawniej? To nierealne.

Wstaję, chcąc dla pozoru dolać sobie herbaty. To nawet nie pozór, bo w gardle strasznie mi zaschło. „Wiesz co nie pozwoliło mi zwariować?” pyta. Nie wiem, ale może lepiej nie wiedzieć? „Trzy myśli” mówi „O Isabel i o was, moich przyjaciołach”

Określiłbym to pieprzeniem, ale znam go i wiem, ze gdy on mówi takie słowa są one prawdą. Obracam się do niego przodem i lekko uśmiecham „A trzecia myśl?” pytam z rozbawieniem. Uśmiecha się, ale wygląda na nieco zmieszanego.

Dlaczego mam dziwne przeczucie, ze nie powinienem był zadawać tego pytania dla własnego dobra?

„Umm...” unika mojego wzroku „Tamta dziewczyna” mamrocze. Ale usłyszałem to wyraźnie, doskonale. Zastygam w bezruchu „Te oczy widziałem co wieczór” przełykam gorzką ślinę i zamykam drzwi od pracowni, żeby przypadkiem nie dostrzegł u mnie tych oczu.

I nie wiem dlaczego tak reaguję...

c.d.n.
Last edited by _liz on Wed Aug 18, 2004 7:36 pm, edited 1 time in total.
Image

User avatar
aras
Zainteresowany
Posts: 460
Joined: Fri Aug 15, 2003 3:59 pm
Location: Będzin

Post by aras » Sat Jun 12, 2004 6:40 pm

Moje pierwsze myśli to - dziwne to ich pierwsze, po tylu latach spotkanie, a drugie - a niby jak miało by wyglądać :roll: .
Pewnie się okaże, że Liz to "ta" dziewczyna....
W tych momentach wzrosła trochę moja adrenalinka
Założę się, ze ten telefon przed godziną to też jej sprawa.(...)Gdyby nie jej telefon... wolę sobie tego nawet nie wyobrażać.
„Wiesz co nie pozwoliło mi zwariować?” pyta. Nie wiem, ale może lepiej nie wiedzieć? „Trzy myśli”(...)„Tamta dziewczyna” mamrocze.(...)„Te oczy widziałem co wieczór” przełykam gorzką ślinę i zamykam drzwi od pracowni, żeby przypadkiem nie dostrzegł u mnie tych oczu.
w tym ostatnim momencie to nawet zachciało mi się śmiać...., a powinno mi być żal Michael'a. :roll:
Czytaj między wierszami...

User avatar
lizzy_maxia
Fan
Posts: 888
Joined: Fri Jul 25, 2003 10:01 am
Location: Łódź, my little corner of the world...
Contact:

Post by lizzy_maxia » Sun Jun 13, 2004 5:56 pm

Taaak...to spotkanie, niespodziewane, ale jednak przeczuwane...spotkanie z Maxem, musiało być dla Michaela niewiarygodnie trudne...Tyle lat i ciążąca przeszłość...Myśl o przyjaźni jako o definitywnie zakończonej...a tu pojawia się Max i zwraca sie do niego "najlepszy przyjacielu"...i jeszcze Liz... jak zareaguje Max, jeżeli dowie się o niej...jeżeli marzenia i myśl podtrzymująca go od "zwariowania", jak to sam ujął, nabierze realnych kształtów...

_liz
Fan...atyk
Posts: 1041
Joined: Fri Aug 15, 2003 4:07 pm
Location: Wrocław
Contact:

Post by _liz » Tue Jun 15, 2004 7:08 pm

Pewnie się okaże, że Liz to "ta" dziewczyna....
Może tak... a może nie... :roll:
jak zareaguje Max, jeżeli dowie się o niej...jeżeli marzenia i myśl podtrzymująca go od "zwariowania", jak to sam ujął, nabierze realnych kształtów...
To rzeczywiście dośc ciekawe. Ale może jeszcze ciekawsze jest jak zareaguje Max jeśli jego marzenie, które chroniło go od szaleństwa okaże się być równiez marzeniem jego najlepszego przyjaciela? :roll: Kolejną część powinnam zamieścić już jutro. Akurat będę musiała jakoś zrelaksować się po ostatnim cieżkim dniu w szkole - ostatnie zaliczenia (akurat historia, która bardzo lubię i nie mam problemów, ale jednak jakiś stres jest).
Image

_liz
Fan...atyk
Posts: 1041
Joined: Fri Aug 15, 2003 4:07 pm
Location: Wrocław
Contact:

Post by _liz » Wed Jun 16, 2004 4:20 pm

Tak jak obiecałam...



XII


On chyba zasnął. Na pewno zasnął. Nigdy nie miał kłopotów ze spaniem. Za to ja nie zmrużyłem oka. Dziwnie duszne powietrze ciążyło mi na powiekach, ale niespokojne lęki nie pozwalały zasnąć. Teraz dobija mnie jeszcze upływający czas.

Moja codzienna rutyna będzie musiała się obudzić i zajść swoimi obowiązkami. Paraliż jednak nie pozwoli mi na to, aby normalnie funkcjonować. A jeśli wróci? A jeśli pójdzie z Isabel do pracy i odczyta mój grafik? A jeśli przyjdzie znów do mnie?

‘Podnieś się Guerin’ wewnętrzny głos usiłuje zwyciężyć nad moimi nerwami. A jednak wątpię, aby mu się to udało. Nie mogę nawet odebrać rzeczywistego obrazu mojego otoczenia. Wciąż widzę jego postać.
Niczym przeklęty duch... Mara nawiedzająca mnie i ciągnąca za sobą w otchłań. Jaki mam wybór?

Spróbuję znów uciec, zatrzeć za sobą ślady i znaleźć nowy punkt zaczepienia dla mojej marnej egzystencji?

A może zostanę, stawię czoło własnym koszmarom i pozwolę im wodzić się za nos, gnębić, odebrać sobie to, co uzyskałem?

Lub też po prostu obejdę to szerokim łukiem, nie spoglądając nawet na niego, tłumiąc śmiech i wracając do źródła mojego spokoju.

Czuję jak krew przytakuje moim myślom i pobudza ciało do życia. Spoglądam na rozmyte cyfry zegara. I znów wstaję przed czasem. To też robi się monotonne...

* * *

Powinienem już wychodzić, ale nie mogę oderwać wzroku od płótna. Pustego płótna.

Nie...

Nie całkowicie pustego. Jest na nim kilka nieregularnych dowodów mojego... naszego opętania. Dwa wiśniowo-purpurowe opuszki odciśnięte na białym materiale. Na podłodze resztki błękitu.

Mam wrażenie, że jest znów tutaj. Przymykam oczy i czuję jej ciepłe dłonie na swoim policzku.

Dość!

* * *

Śpi. Musi odzyskać siły po tym, jak ja w nocy wyczerpałem.

I znów zachowuję się, jakby wszystko było moją winą. To dlatego, że to najłatwiejsze. Z góry wiem, ze i tak wszystko jest moją winą i od razu jestem na to uodporniony. Nic nie jest w stanie mnie zaskoczyć, nikt nie może mnie pogrążyć bardziej.

Za Bloodyend też ja jestem winien. Nie wiem dlaczego. Po prostu jestem. Jestem winien wszystkiemu, bo...

Nie umiałem żyć normalnie, tylko wplątałem się w to wszystko.

Nie uciekłem od tego, gdy jeszcze mogłem.

Nie byłem nigdy naprawdę dobrym przyjacielem.

Nie powstrzymałem siebie ani Isabel przed popełnieniem jednego z największych błędów.

Nie byłem przy Maxie, gdy mnie potrzebował.

Nie zdążyłem na czas w Bloodyend.

Nie opiekowałem się resztą grupy.

Nie jestem w stanie spojrzeć nikomu w oczy.

Winien jak cholera. Powinni mnie skazać na potępienie i kilka lat katorg. Albo odwrócić się ode mnie.

Kawa smakuje gorzej niż zawsze. Gorzka do bólu i mocna, aż kręci się w głowie. Jak to mówią – siekiera. Oj, siekiera by mi się przydała. Żebym raz na zawsze odrąbał od siebie i swojego życia ten cień przekleństwa wleczący się za mną.

„Co cię gnębi?” miękki i rozespany głos. Nawet nie słyszałem jak wychodzi z pokoju.

Jakim prawem ona zadaje mi to pytanie?

Jakim prawem wie, że coś jest nie tak?

Jakim prawem jej głos gorącymi igiełkami podniecenia przebija moje komórki?

Jakim prawem jej drobne ciałko tak świetnie wygląda w tej koszulce?

Jakim prawem na skrawkach jej skóry wciąż są ślady farby?

Nabieram głęboko powietrza, żeby nie zatracić zmysłów i nie wydrzeć sobie samemu kontroli. Samobójczo piję dalej kawę. Nie odpowiadam, bo nie chce odpowiedzieć. Musiałbym wtedy przyznać się do winy. A wystarczy mi, ze sam siebie obwiniam, kolejni kaci są mi niepotrzebni.

Za to w pełni zdeterminowany przyglądam się jej, gdy skulona na krześle czeka na jakieś słowo z mojej strony. Ciekawe czy to naprawdę ta wymarzona dziewczyna Maxa?

Nigdy mi nie mówił jak ja poznał, więc może...

„O co chodzi?” pyta cicho, ale z lekkim zdenerwowaniem. Odstawiam pusty już kubek. Nie patrzę na nią, jakby to w ogóle robiło jakąś różnicę „O przyjaciela” mówię

Na jej ustach maluje się lekki uśmiech, prawie nieuchwytny „Zawiódł?” z jej ust pada ciepłe pytanie. „Nie. To ja zawiodłem” odpowiadam „Zawsze zawodzę”

Odgarnia dłonią pasemko włosów. Nigdy nie podejrzewałem, ze tak zwykły, powszedni ruch może być tak subtelny. „W moim życiu tylko dwie osoby mnie nigdy nie zawiodły” mówi półszeptem, przymykając powieki. „Kto?” to brzmi tak złośliwie, pewnie dlatego, ze nie wierzę. Unosi nieco twarz, kierując pusty wzrok w moją stronę „Ty”

Ślina zatrzymuje mi się w gardle, mięśnie sztywnieją, oczy szukają na jej twarzy cienia kpiny. Jak to ja? Przecież ja się nią tylko opiekuję...

Na usta pcha mi się jeszcze jedno oczywiste pytanie. „A ta druga osoba?” nic nie poradzę na swoją ciekawość

„Też chłopak” przyznaje i smutnieje nieco „Miał na imię Kyle”

c.d.n.
Image

User avatar
lizzy_maxia
Fan
Posts: 888
Joined: Fri Jul 25, 2003 10:01 am
Location: Łódź, my little corner of the world...
Contact:

Post by lizzy_maxia » Wed Jun 16, 2004 5:44 pm

„Miał na imię Kyle”
:jaw:
Czyżby zbieg okoliczności? :wink:
Jakim prawem jej drobne ciałko tak świetnie wygląda w tej koszulce?
Jakim prawem, _liz, piszesz tak cholernie dobre opowiadania :?: :twisted: 8)

User avatar
tigi
Zainteresowany
Posts: 372
Joined: Fri Aug 01, 2003 6:30 pm
Location: Poznań
Contact:

Post by tigi » Thu Jun 17, 2004 1:53 pm

Jakim prawem, _liz, piszesz tak cholernie dobre opowiadania :?: :twisted: 8)
Popieram. Masz wspaniały talent. :wink:

Czytam "Obrazy" i podobają mi się, choć brak wątku Max&Liz. Nie przepadam za polarkami (wogle nie czytam, choć wyjatki się zdarzają, np. opowiadania autorstwa _liz) to jednak w tym opowiadaniu nie przeszkadza mi że to właśnie Michael i Liz są głównymi bohaterami. Może dlatego że są tylko przyjaciółmi i nic więcej ich nie łączy?
W każdym razie opowiadanko jest śliczne. :P

User avatar
Dzinks
Starszy nowicjusz
Posts: 163
Joined: Fri Jan 16, 2004 1:42 pm
Location: Przemyśl
Contact:

Post by Dzinks » Thu Jun 17, 2004 8:30 pm

Ja też nie przepadam za Polarami, naprawdę mnie to nie intryguje, ale te twoje Polary są inne i fascynujące.
Masz rację, nie można cały czas pisać Polarów, trzeba napisać coś innego.
Mon cher Tu dois attender pour le aveu ...[...]Bo kocham go całym sercem , umieram kiedy nie ma go przy mnie , moja bluzka przykleja się do mojego spoconego ciała, kiedy on mnie dotyka[...]Głowa w lodówce

User avatar
aras
Zainteresowany
Posts: 460
Joined: Fri Aug 15, 2003 3:59 pm
Location: Będzin

Post by aras » Sat Jun 19, 2004 12:28 am

lizzy_maxia wrote:
„Miał na imię Kyle”
:jaw:
Czyżby zbieg okoliczności? :wink:
, coś mi się nie chce wierzyć w te zbiegi okoliczności, choć na Kyle'a bym nie wpadła, a może _liz zrobiła to specjalnie :jezyk:
Czytaj między wierszami...

User avatar
nowa
Fan
Posts: 609
Joined: Wed Feb 04, 2004 2:05 pm
Location: b-stok
Contact:

Post by nowa » Sat Jun 19, 2004 9:19 am

A ja pomimo wszystko chyba bym wolała ten zbieg okoliczności... To by była jakaś odmiana, jakieś... Wiecie, jak to nas _liz zawsze zaskakuje, wolałabym żeby wszystko okazało się Jednym Wielkim Zbiegiem Okoliczności, niż żeby jak to się wszyscy domyślają :roll: W sumie sama nie wiem czemu. No bo przecież jak ciekawie mogłoby się narobić, gdyby Liz okazała się miłością Maxa, która teraz... ee... powiedzmy "ma coś" do Michael'a... I nasypałoby się kłopotami, niedomówieniami, tajemnicami itd... To co zawsze wciąga, a jednak...
:cheesy:
"Wszyscy leżymy w rynsztoku,
ale niektórzy z nas patrzą w gwiazdy."
Image

User avatar
aras
Zainteresowany
Posts: 460
Joined: Fri Aug 15, 2003 3:59 pm
Location: Będzin

Post by aras » Sun Jun 20, 2004 12:30 am

nowa wrote: No bo przecież jak ciekawie mogłoby się narobić, gdyby Liz okazała się miłością Maxa
, teraz jeśli już to okaże się miłością Kyle'a , choć z drugiej strony
„W moim życiu tylko dwie osoby mnie nigdy nie zawiodły
, może Max był jej miłością , ale zawiódł ją, tylko pytanie kim był Kyle :roll: :twisted: .
Czytaj między wierszami...

User avatar
nowa
Fan
Posts: 609
Joined: Wed Feb 04, 2004 2:05 pm
Location: b-stok
Contact:

Post by nowa » Sun Jun 20, 2004 11:29 am

tylko pytanie kim był Kyle
może przyjacielem...
:cheesy:
"Wszyscy leżymy w rynsztoku,
ale niektórzy z nas patrzą w gwiazdy."
Image

_liz
Fan...atyk
Posts: 1041
Joined: Fri Aug 15, 2003 4:07 pm
Location: Wrocław
Contact:

Post by _liz » Mon Jun 21, 2004 3:29 pm

teraz jeśli już to okaże się miłością Kyle'a , choć z drugiej strony

może Max był jej miłością , ale zawiódł ją, tylko pytanie kim był Kyle
Ale gdybacie... :haha: W sumie o to chodzi w tym opowiadanku. Jest sporo niewyjaśnionych spraw dotyczących przeszłości. Tutaj wszystkie opcje mogą sie sprawdzić. Od tych najlogiczniejszych po te najbardziej absurdalne i zaskakujące.


W tym tygodniu może uda mi sie napisać jeszcze jedną część, ale od piątku bedziecie musieli poczekać dwa tygodnie na dalsze części - no wiecie, wakacje... :roll:



XIII

To imię brzmi niesamowicie znajomo. Może nawet zbyt znajomo. Ale przecież jest wielu ludzi o tym imieniu.

Nie moja jednak wina, że mnie kojarzy się wyłącznie z postacią Kyla Valentiego. Nie moja wina, ze powraca wspomnienie wiecznie uśmiechniętego siedemnastolatka z nieokiełznaną burzą hormonów i jednocześnie buddyjskim spokojem.

Czasami się zastanawiam... Nie! ZastanawiaŁEM. Zastanawiałem się kiedyś czy to czasem on nie jest moim przyjacielem. Ale zawsze dochodziłem do wniosku, że nie. Może dlatego, ze byliśmy zbyt podobni.

Obaj zbyt zamknięci w sobie, obaj z dystansem do świata, obaj poirytowani naszym „przełożonym”. I dlatego wobec siebie nigdy nie byliśmy szczerzy. A raczej byliśmy, tylko rzadko mieliśmy szansę, żeby porozmawiać.

Dlaczego?

Byliśmy zwartą grupą, ale i tak mieliśmy podział wewnętrzny. Sam nie wiem kto to zapoczątkował... Isabel mi wyjaśniła kiedyś, ze Kyle ani żaden inny z chłopaków woli się ze mną nie „bratać”, bo ja byłem zarezerwowany jako wyłączny przyjaciel Maxa. To chyba najbardziej irytowało – egoizm Maxa.

Ale teraz na pewno nie o niego chodzi. Przecież Kyle powiedziałby, ze ma dziewczynę, a Max nigdy by nie próbował mu jej odbić.

Słodka ulga usypia moją czujność.

„Kyle Valenti” miękki i gorzki szept wypływa z jej ust, a gardło ściska się

Tak samo ściska się mój umysł. Przecież to nie miał być on, to nie mógł być on...

* * *

W zawrotnym tempie przez mój umysł przepływają słowa i obrazy. Już kiedyś podejrzewałem, że Liz w jakiś sposób, jakąś niewidzialną nicią jest powiązana ze mną, z moją przeszłością.

Tylko, że do tej pory podejrzewałem, że chodzi o Maxa. Że ona jest tą jego idealną dziewczynką. Nigdy mi przez myśl nie przeszło, że ona może nawet wiedzieć o istnieniu Kyla.

„Kyle?” usiłuję nie załamać głosu „Valenti?”

Przytakuje. Ale chyba nie rozumie, ze nie pytam z czystej ciekawości. Teraz to przeistoczyło się w otwartą walkę z przeszłością i ze wspomnieniami. Musze się bronić, bo to one same wytoczyły mi proces. W mojej głowie wydzwania jego głos.

A teraz wszystkie obrazy się mieszają i zlewają w jedną, barwną maź. Kyle, Max, Liz... gdzieniegdzie wcisnęły się jeszcze wizje Isabel i reszty znajomych.

Nie, to nie może być prawda. Najpierw nie mogłem związać się z myślą, że ona może być tą dziewczyną... tą wyidealizowaną dziewczyną z fantazji Maxa, w której z czasem się zakochałem.

O!

Wreszcie to przyznałem... przed samym sobą.

Tak to jest, gdy bez przerwy słyszy się opowieści o niesamowitej dziewczynie. W końcu samemu zaczyna się ją wyobrażać. I tak wpadłem w niezdrową fascynację wyimaginowaną nastolatką.

Teraz najciężej jest sobie uświadomić, że była jeszcze związana z Kylem. Na dodatek nie wiem w jaki sposób związana. Może po prostu się znali, może byli przyjaciółmi, a może...

„Kim był dla ciebie?” ostre pytanie pada z moich ust. Nie wiem dlaczego tak gwałtownie reaguję.

Kim bardziej się przejmuję? Osobą Kyla czy Liz?

Kuli się na dźwięk pytania i zaciska usta. Jakby bała się udzielić mi odpowiedzi albo jakby nie chciała odgrzebywać bardziej przeszłości.

Powinienem zamknąć się i dać jej odrobinę przestrzeni, żeby nie czuła się osaczona.

Powinienem... ale tego nie zrobię.

Może dlatego, ze nie leży to w mojej naturze? Może dlatego, że potrzebuję tej odpowiedzi?

„Kim?” mój zimny głos przeraża powoli mnie samego, a co dopiero ją. Musze się pohamować nim zrobię coś gorszego. Oplata dłońmi kolana i przekręca twarz tak, aby nie patrzeć w moją stronę. Czuję się głupio. Myśl, że boi się mnie lub nie ufa mi...

„On był...” szepcze nie starając się nawet skierować pustego wzroku w moją stronę „Przyjacielem” kończy trochę smutno i dodaje żałośnie „Był”

Od razu zaciskam powieki. Wiem, że był. I wiem dlaczego już nie jest. Przesuwam swoje krzesło bliżej jej i wyciągam rękę w jej stronę. Moja dłoń dotyka jej ramienia. Lekkie drżenie. „Przepraszam” mamroczę. Chyba trochę przesadziłem z tym chłodem i żądaniem. Moja dawna natura zaczęła się we mnie odzywać.

Kiedy nie wracałem do przeszłości, wyzbywałem się wszystkiego co było, łącznie z samym sobą. Ale teraz gdy wszystko barwi się przeszłością, znów zaczynam żyć.

Drobne ramiona zaciskają się wokół mojej szyi, a ciepłe ciało wtula w moje. Niesamowite uczucie. Jeśli już raz się tego spróbuje, jeśli chociaż raz utonie w czyichś ramionach, to chce się ją tak trzymać zawsze. Czuć drżenie jej ciała, jej gładką skórę, zapach jej włosów... Ciepłe, lekko wilgotne usta wpijają się w moją szyję. I nie chce żeby przestawała!

Nie mogę jednak ukrywać przed nią prawdy. Przymykam powieki i mówię „Znałem go”. Sztywnieje, a jej oddech na chwilę zatrzymuje się. Usta nie odrywają od mojej szyi, tylko tkwią w jednym punkcie. Prawda... Tylko żeby nie pociągnęła ona za sobą kolejnych wyznań, bo możemy trafić na niebezpieczny teren.

„Skąd” pyta, nie odrywając ode mnie swego ciała

To długa historia...

c.d.n.
Image

Post Reply

Who is online

Users browsing this forum: No registered users and 34 guests