Przypomnij nam tak ogólnie Hotaru skąd wzięło się imię Elizabeth (nawiasem mówiąc moja imienniczka )Ale wydaje mi się że Serena przede wszystkim kochała Marco, bo zastępował jej nieżyjącego syna. To że przeznaczyła go na obrońce świadczy o jej głębokim patriotyźmie i miłości do krolewskiej pary a zwłaszcza królowej...czyżby Max nie był jej takim ulubieńcem jak Liz ?Kiedy ściagałam odcinki, przewinęło mi się często imię - Anna... Kto to jest ?I czekamy z ogromną ciekawością jaką postać Marco nam nam "wyczarujesz"A tak w ogóle, czytając GAW miałam zawsze wrażenie, że Serena to wszystko, już po latach osiemdziesiątych robiła tak po cichu właśnie dla Liz... no i nie zapominajmy, skąd to imię: Elizabeth!
The Gravity Series: Gravity Always Wins [by RosDeidre] cz.45
Moderators: Olka, Hotaru, Hotori, Hypatia
Nie Hotaru, nie chodzi mi o odcinek w którym Marco uczy Liz i Maxa jak mają korzystać ze swoich darów...a przede wszystkim daru intuicji..tamten jest ósmy. No nic, siódmy bedzie niespodzianką, także dla mnie...nie wiem jakie są następne odcinki, od dziesiatego w wzwyż ale w jak do tej pory siódmy jest wg mnie najbardziej grający na emocjach. Przynajmnie w oryginale. Skończyłam dzisiaj go o drugiej nad ranem i mam nadzieję, że wsparcie Lizziett pomogło. Wrzucę go jutro albo we wtorek.
Fotki właśnie oglądam.Anna - to kontakt w obozie wroga. Również obrońca...Spoiler!!!! (napisany na czarno - jak chcesz przeczytać, to zaznacz!)A skąd się wzięło imię ELizabeth? To Serena nazwała tak Zilię... bo Zilia była tak naprawdę pierwszą hybrydą, jaką wychowywała szefowa obrońców (chociaż nie przez długi czas). Elizabeth - ponieważ brzmiało podobnie do Zilii, no i Elizabeth było imieniem wielkiej królowej na Ziemi (chodziło chyba o Elżbietę Wielką - WB).Koniec Spoileru No nic, skoro to nie ta część, to idę na stronę RosDeidre (jak zwykle nie mam na dysku z podziałem na częśći... chyba muszę zmienic definitywnie sposób ściagania ff), sprawdzić, czym nas niebawem uraczysz!
Z lękiem przekazuję kolejną część. Wywarła na mnie ogromne wrażenie, pełna pasji, kipiąca od uczuć i emocji, po przeczytaniu której pisarstwo RosDeidre stało się dla mnie niedościgłym wzorem do naśladowania...
[b:c6c9d4a626]Gravity Always Wins - część 7 [/b:c6c9d4a626]
Drzwi się otworzyły i do mieszkania wszedł Max. Zostawił plecak na stole w kuchni i Liz słysząc jego miękkie kroki w przedpokoju zadrżała, wiedziała, że teraz przyjdzie do niej.
Przewróciła się na łóżku i zobaczyła wysoką sylwetkę wchodzącą do ciemnej sypialni. Zrobiło jej się gorąco, jak zawsze gdy był tak blisko.
- Hej – szepnęła.
- Hej - odpowiedział cicho, siadając na krawędzi łóżka. Gładził ją lekko po włosach odgarniając je z twarzy – Czekasz ?
- Nie umiałabym zasnąć – roześmiała się gardłowo kiedy pochylił się muskając jej usta. Całował ją niezwykle czule, łagodnie, powoli rozchylając wargi. Objęła dłońmi jego twarz i przyciągnęła do siebie.
- Tęskniłem za tobą - szeptał przy jej policzku, ciepły oddech owiał skórę.
- Umm...- mruczała pogłębiając pocałunek, języki rozpoczęły powolny, zmysłowy taniec.
Czuła na sobie jego ślizgającą się energię kiedy otwierał się do niej a ona odpowiadała mu drżeniem. Całował ją łapczywiej, coraz bardziej zachłannie i wolno kładł się na niej. Zaskoczyło ją, że nawet nie zdjął kurtki i butów tylko od razu rozpoczął tę dręczącą grę. A teraz potęgował ją, roztaczając powoli i ostrożnie na całe jej ciało tę napierającą energię, aż wnikała w najwrażliwsze miejsca. Czuła przez skórę jej wrzenie, zachęcała do otworzenia się przed nim...kusiła by zbliżyła się bardziej niż znajdowały się ich ciała.
I dokładnie wiedziała jak bardzo jej pragnie – po twardym wzniesieniu dżinsów ocierających się o jej udo. Świadomość jego gotowości, kiedy naciskał na nią tak nisko, zaczęła szybko przyspieszać jej oddech.
Gorejąca energia przebiegała po niej intensywnymi falami dopraszając się do otworzenia ich dusz, a w tym czasie tak desperacko zdobywał jej wargi głębokimi, pożądliwymi pocałunkami. Języki przylgnęły do siebie mocno, jego ręka igrała przy tasiemce jej spodni by zsunąć je niżej. Jak to możliwe żeby wszystko tak strasznie szybko się nasilało ?
- Liz – jęknął – Wpuść mnie, skarbie. Proszę – błagał dysząc miękko, a ona pomału topniała w swoim postanowieniu. Jak mogła się przed nim wzbraniać kiedy tak jej potrzebuje, kiedy ona pragnie tego bardziej niż powietrza ?
Więc otworzyła ich więź szeroko i poczuła eksplozję niemal rozpruwającą piersi. Nie była przygotowana na napierającą tak mocno energię Maxa – silniejszą jak nigdy przedtem. Był ekscytujący i upojny, i zdążyła tylko zachłysnąć się oddechem, tylko cicho krzyknąć gdy ich dusze gwałtownie się rozpostarły.
Moja miłości...westchnął miękko, Tęskniłem za tobą tak bardzo...tak bardzo.
Ja także, szeptała cichutko, gładząc go po twarzy, kiedy języki rozpaczliwie się splatały.
Nie mogłem się uczyć. Siedziałem tam i marzyłem o tobie, skarżył się.
Och, a ja mu muszę powiedzieć, pomyślała szybko.
Pocałunki Maxa się wyciszyły Powiedzieć mi, o czym ? zapytał a ona miała wrażenie jak gdyby ją na czymś przyłapał.
- Chryste, Max - jęknęła - Nie podsłuchuj.
Wiesz, kochanie na czym to polega. Kiedy jesteśmy otwarci, mam wstęp wolny, uśmiechnął się.
Uniósł się na łokciach i spotkał jej wzrok. Nawet w ciemnościach poznała jak zmieniły się jego oczy, jakie były wzburzone, przesłonięte wielkimi, czarnymi źrenicami. Już te krótkie pocałunki zostawiły na jego twarzy rumieńce i potargały włosy. I wyglądał przy tym tak niesłychanie zmysłowo.
Gładziła łagodnie miękki policzek czując pod palcami lekki zarost. Pocałował ją w czoło i znowu spojrzał uważnie.
- Powiedz – nalegał.
Przegryzła wargę, wolno zsunęła go z siebie. Położył się na boku i patrzył na nią – Nie chcesz zdjąć butów ? - zaproponowała.
- Nie za bardzo. Co się dzieje ?
- Och – myśli biegły jak szalone, było trudniej niż sobie wyobrażała. Sądziła wcześniej, że prawda wypłynie sama z siebie, bez wysiłku. A teraz leżał tak blisko i czekał. Z trudem przełknęła i przewróciła się na wznak żeby nie spotkać jego spojrzenia. Słyszała w ciemnościach miękki oddech i zdała sobie sprawę jakie to ciężkie i przytłaczające.
- Właśnie dzisiaj o czymś się dowiedziałam – powiedziała ledwie słyszalnym szeptem.
- Tak... – zachęcał, gładząc ją po włosach.
- No więc...to coś naprawdę zabawnego... – ciągnęła i czuła jak głęboko się rumieni, Dobry Boże...a my jesteśmy tak zupełnie połączeni...jeszcze nie zespoleni, ale złączeni. Czyżby już nie wiedział ? Szybko zerknęła na niego, ale na twarzy miał tylko wyraz zaciekawienia, czekał i wydawało się, że nie zna jej myśli.
- Liz, skarbie – przesuwał miękko dłonią po jej włosach – O czym chcesz mi powiedzieć ?
- Boże, Max. Nie wiem dlaczego, ale to strasznie trudne – poczuła napływające do oczu łzy, chociaż to było śmieszne. Przecież był jej mężem...a nawet kimś więcej, partnerem. Więc zdobyła się na odwagę.
- Właśnie dzisiaj dowiedziałam się dlaczego tak ciągle jesteśmy siebie spragnieni. Jest na to specyficzne wytłumaczenie.
Rzuciła na niego spłoszone spojrzenie ale wydawał się bardzo spokojny. Oparł policzek na jej poduszce, podłożył pod niego rękę i patrzył na nią z taką miłością, że ponownie ją ośmielił.
- Dobrze byłoby wiedzieć – odpowiedział.
- Tak...cóż...to jest...że my jesteśmy...Boże, Boże. Dlaczego to takie trudne ?
- Że jesteśmy...- podpowiadał.
- Bo Tess mówiła, że jesteśmy...w okresie jakiegoś cyklu godowego...Czymś w rodzaju kosmicznego popędu...do tych spraw - dokończyła zakrywając twarz rękami. Policzki płonęły a z niej całej aż tryskało zakłopotanie.
Leżała z zakrytymi oczami nadsłuchując co powie, jednak on milczał - Max? – zapytała niepewnie nie patrząc na niego.
Wtedy usłyszała obok siebie leciutki śmiech – Liz, dziecinko...czemu się wstydzisz ?
- Nie wiem – jęknęła.
- To przecież ja. Jestem twoim mężem, kochankiem,...i jestem z tobą od pięciu lat.
- Tak.
- A poza tym, już wcześniej zacząłem podejrzewać, że coś takiego się dzieje.
- Podejrzewałeś ?
- Troszkę, ale tak naprawdę zaczęło do mnie dochodzić od kilku dni, kiedy tak strasznie wszystko się nasiliło.
- To prawda.
- I było dla mnie wskazówką – szepnął, umilkł i odwrócił ją do siebie – Myślę, że nie ma nic piękniejszego niż dzielenie tego z tobą. A ja to uwielbiam.
- Nie sądzisz...że to niesamowite ? – spytała, z ociąganiem spotykając jego spojrzenie. Zaskoczona zobaczyła miękki uśmiech i tyle miłości w oczach.
- Ależ skąd – podniósł się, szybko rozwiązał buty i zrzucił je obok łóżka – Byłoby niesamowite gdybym kochał się z tobą w butach. To dopiero byłoby dziwaczne – roześmiał się.
A potem zsunął z ramion kurtkę, powiesił na oparciu łóżka, odwrócił i znów pochylił się nad nią. Słyszała bicie jego serca przy swojej piersi gdy zniżył się by ją tkliwie pocałować.
Nic, co dzieje się między nami nie może być niczym innym jak tylko pięknem, kochanie, zapewniał. Nic. Zwłaszcza coś takiego.
Wiem. Tylko tak trudno było wyjaśnić...
- Nie było trudno – odpowiedział kładąc się całym ciałem na niej. Był tak bardzo pobudzony gdy naciskał sobą na jej udo. Przesunęła się wygodnie, szybko wyciągnęła mu koszulę ze spodni i włożyła ręce pod materiał, chcąc czuć go bliżej. Dotykała rozpalonej skóry – gorętszej niż zwykle, tym bardziej, że noc była taka chłodna. Prowadziła dłonie wzdłuż pleców, czuła pod nimi napięte mięśnie.
Wsunął udo między jej nogi, oparł się mocniej i objął ją czule pod plecami. Mościła się pod nim, pamiętając jak bardzo tęskniła za dotykiem jego nagiej skóry na sobie. Nareszcie. Napierał biodrami całując chciwie...tak zachłannie. Języki gwałtownie do siebie przylgnęły, pożądanie zaczęło intensywnie rosnąć.
Jezu, ale jesteśmy napaleni, jęknęła bezwiednie, nie mogąc się opanować. Max znieruchomiał i usłyszała przy policzku głęboki, gardłowy śmiech.
- Mówisz to w taki sposób, że teraz ja czuję się speszony.
- Max!
- Ale to stwierdzenie jest piekielnie podniecające – mruczał, całując delikatną skórę poniżej szyi, przesuwając językiem wzdłuż obojczyka.
A ta flanelowa piżama jest niepotrzebna, tłumaczył rozpinając ją szybko Zupełnie niepotrzebna.
Czuła muskanie ciepłych palców na mostku kiedy rozchylał ją szeroko. Opadła na boki wystawiając ją na chłód zimnego powietrza i w ciemnościach usłyszała jak łapie miękko oddech. Pochylił się przesuwając ustami po wypukłości piersi, otulając wargami nabrzmiałą brodawkę. Pieścił ją językiem, gorącym oddechem owiewał skórę.
Twoja koszula, Max, nerwowo zaczęła rozpinać guziki. Czuła na sobie jego szeroką klatkę piersiową, rozgrzewał ją a serce wybijało gorączkowy rytm przy jej sercu...i przysięgłaby, że biją teraz razem w zwariowanej harmonii.
Max był w stanie tylko zamknąć oczy i upajać się nią...wirowało mu w głowie od doznań jakie w nim wzbierały. I nawet teraz, kiedy wiedział co nimi kierowało – objawione tak wyraźnie – bolesne pożądanie męczyło go jeszcze bardziej.
Sięgnął w głąb ich dusz, gotowy do jednoczenia...by głęboko i ostatecznie się zespolić. Otworzyli się do siebie chwilę wcześniej, zatrzymało ich tylko onieśmielenie poznaną prawdą ...więc teraz pochwycił ją i oto miał przed sobą. Cała ona...i patrzył na zachwycającą barwę jej duszy. Z pewnością nie składała się z jednego koloru ale wielu, nakładających się na siebie – i także ją czuł – bo ich dusze od dłuższego czasu migotały razem.
Powstrzymał ruch bioder i zagubił się w rozkoszy. To było odurzające, pierwotne...i zmysłowe jak diabli. Duchowe i święte. Tyle przeżyć na raz, tak intensywnych, że nie potrafiłby ich nawet wyrazić.
Mógł jedynie ciężko westchnąć kiedy czuł jak splatają się razem, jak jednoczą; oddychać krótkimi zachłyśnięciami jeszcze i jeszcze... tak zaspokojony, tak ukochany. To zawsze z nim robiła Liz.
Ale teraz ciało desperacko zaczęło się dopominać odreagowania i pociągnął ją na siebie. Zdjął jej spodnie wzdłuż bioder, wsunął palce w jedwabną bieliznę. Była wilgotna i ciepła, tak zachwycająca gdy ją pieścił. Drugą ręką przytrzymywał ją za pośladki i pochłaniał wargami usta. Poczuł małą, spragnioną dłoń błądzącą przy pasku. Palce nacierały niżej, gładziły brzuch, tak daleko jak mogła dotrzeć do niego przez spodnie, więc przetoczył ją na bok. Teraz ręka bez przeszkód powędrowała jeszcze niżej, naciskając i pocierając go gorączkowo. Ta pieszczota wydobyła z niego krzyk, który tłumił chowając twarz w jej gęstych włosach.
Max...proszę. Chcę więcej, dyszała.
Szybko rozpiął spodnie i kiedy ona zsuwała je w dół, on rozebrał ją do końca. Podjęła przerwaną pieszczotę, obejmując go mocno i nie był w stanie o niczym innym myśleć, poza jednym, Boże...moja słodka Liz...Liz...Liz.
Uspokoił jej rękę, błyskawicznie ściągnął spodenki, inaczej byłoby po wszystkim zanim się jeszcze zaczęło.
Położył się na nią, wniknął tak łatwo. Pożądanie uczyniło ją śliską i drżała kiedy ją sobą wypełnił. Tworząca się między nimi energia była nieprawdopodobnie intensywna, przewyższała wszystko co Liz do tej pory pamiętała, piętrzyła się i gromadziła, kiedy szli razem dalej.
Ta noc była czymś w rodzaju wierzchołka, jakimś punktem kulminacyjnym, i kiedy zaczął zadawać pchnięcia, coś zaczęło wzbierać. Wszystko co mogła zrobić to odpowiedzieć mu tym samym, napierając na niego mocno, pragnąc jeszcze więcej – jak gdyby mogło być coś więcej poza tym co sobie dawali. A przecież dusze zostały zespolone...a teraz pozostawało tylko fizyczne wyzwolenie.
Więcej...chcę więcej...więcej, te słowa wybijały się w jej głowie jak monotonny śpiew. Ogromny zawód, bo pomimo że szybko dostosował się do jej pragnienia, czuła że to nie wystarczy. Nigdy nie potrzebowała go tak bardzo jak teraz. Nigdy. I z tego jej rozpaczliwego pożądania zaczęło wyłaniać się coś niesłychanie pierwotnego, coś nieziemskiego.
Coś zupełnie obcego.
Max wcisnął twarz w jej włosy, Ja też to czuję, krzyknął, Ja także.
Owinęła go nogami, przyciągając bliżej, głębiej.
I wtedy dzika, obca istota zawyła w niej przytłaczając zmysły. Max ją zmieniał – przekształcał. Dyszała miękko, jeszcze i jeszcze, kiedy zanurzał się w niej uderzając gorączkowo. Nigdy nie byli tak gwałtowni wobec siebie, tak pierwotni w swoim pożądaniu.
Dziwna energia – nigdy takiej nie czuła – zaczęła się w niej głęboko zbierać, wirować, przelewać przez ciało.
- Zillia – jęknął powoli przy jej uchu a rosnąca energia spotężniała. Nawet nie pytała dlaczego ją w ten sposób woła, nawet nie myślała, że może jest częścią tego rytuału. Czasami zwracał się tak do niej, w chwilach najczulszych. Ale teraz, jak rozumiała, było inaczej – w tym momencie stawali się całkowicie inni, obcy i zupełnie nieludzcy – Zan – szepnęła mu do ucha a on drżał w jej ramionach. Poczucie tego imienia na wargach sprawiło jej radość i znowu wyszeptała jak w modlitwie - Zan...
Jakby coś obcego zaczęło przedzierać się przez nią i poczęła miękko dygotać. Max kołysał ją w ramionach, tulił do siebie, łagodząc ruch bioder. Czuła go w sobie, wypełniał ją sobą zupełnie, pomimo, że był tak spokojny.
Dreszcze, początkowo delikatne wstrząsały nią coraz mocniej...teraz drżała tak, że niemal nie potrafiła nad tym panować. Z niepokojem patrzył jej w oczy. Potrząsnęła głową, ciężko przełykając – Nie, Max...nic mi nie jest...idź dalej - Nie mogła powiedzieć nic więcej bo prądy przebiegały przez nią i ją męczyły.
- Zan – poprawił z niskim jękiem i ledwie rozpoznawała jego głos, był aż gęsty z emocji.
Strach zaczął przytłaczać jej myśli, i znów uważnie jej się przyglądał. Gdzieś głęboko, w bursztynowych oczach jarzyło się coś, czego nigdy wcześniej nie widziała, a jego oddech rósł, stawał się coraz cięższy i rozszalały.
Opuszkami palców gładziła miękki, gorący policzek. Silny rytm ciała stał się wolniejszy, poruszał się w niej łagodnie, chociaż pożądanie dziko narastało.
- Zillia – jęknął jej do ucha - Nie rozumiesz, najdroższa ?
Płakała, bo pojęła co się stało a on instynktownie także to wiedział.
- Budzimy się, kochanie – odetchnął jej w szyję. Z łkaniem wplotła palce w jego miękkie włosy – teraz już tak bardzo potargane.
Wspomnienia błyskały szybko, jedno po drugim.
Wielkie, złociste pole energii, nuciło wokół niej, i otulając...kochało ją. Złote światło było tak znajome...jak Max, i jego energia tylko strzelała przez nią, dookoła niej, podobnie jak wtedy, kiedy kochali się poprzez ich dusze. Ale to nie był Max – wydawał się kompletnie inny...to był Zan. I widziała parę pięknych, ciemnych oczu, wielkich i pełnych uczucia – bezdennych w swoich czeluściach, i tak obcych. Nie skupiała się na innych cechach, tylko na wspomnieniu tych wielkich, czarnych oczu, wypełnionych miłością do niej. Tak nieludzkich, tak niepodobnych do niczego co widziała w tym życiu, aż zapierały oddech.
Otworzyła oczy, pragnąc się w nich odnaleźć i zapatrzyć, i natknęła się na wzrok Maxa. Jednak rozpoznała w tych ślicznych, bursztynowych głębiach dokładnie to samo – wyraźnie coś w nim się zmieniało. Bardzo delikatnie położył dłoń między jej piersiami, pod rozsuniętymi palcami biło jej serce i poczuła jak coś z niej uwalnia. Otwórz.
Co on jej robi ?
Niespodziewanie wspomnienia znów przelały się przez nią i zobaczyła go w kształcie płonącej energii. Ale zaraz dostrzegła drugą sylwetkę – swoją – i wpatrywała się jak spotykają się te dwie ściany ognia, jak podrywają się w górę i z rykiem tworzą szalejący płomień. Zachłysnęła się oddechem bo w tej chwili coś odmieniało się w ich duszach. Miała wrażenie, że nawet łzy ją palą od nagromadzonej energii, wytryskujące nagle jak fala uderzeniowa.
Max oderwał dłoń od jej piersi, objął ją wsuwając ręce pod plecy bo wszystko pulsowało w nim i pędziło z porażającą siłą. A ona mogła jedynie krzyczeć, ciągle i ciągle, kiedy rozkosz przedzierała się przez nią i gdy jego ciałem wstrząsały dreszcze. Poczuła w sobie wylewające się ciepło – i nawet to miało posmak niezwykłości – lekko ją parzyło.
A kiedy było po wszystkim, płakała z ulgą w jego ramionach. Nie była już tą samą kobietą – jej mąż przeprowadził ją na drugą stronę i oddzielił od tamtej mocno. Wreszcie.
Liz Evans była teraz bardziej obca niż kiedykolwiek w życiu.
Cdn.
[b:c6c9d4a626]Gravity Always Wins - część 7 [/b:c6c9d4a626]
Drzwi się otworzyły i do mieszkania wszedł Max. Zostawił plecak na stole w kuchni i Liz słysząc jego miękkie kroki w przedpokoju zadrżała, wiedziała, że teraz przyjdzie do niej.
Przewróciła się na łóżku i zobaczyła wysoką sylwetkę wchodzącą do ciemnej sypialni. Zrobiło jej się gorąco, jak zawsze gdy był tak blisko.
- Hej – szepnęła.
- Hej - odpowiedział cicho, siadając na krawędzi łóżka. Gładził ją lekko po włosach odgarniając je z twarzy – Czekasz ?
- Nie umiałabym zasnąć – roześmiała się gardłowo kiedy pochylił się muskając jej usta. Całował ją niezwykle czule, łagodnie, powoli rozchylając wargi. Objęła dłońmi jego twarz i przyciągnęła do siebie.
- Tęskniłem za tobą - szeptał przy jej policzku, ciepły oddech owiał skórę.
- Umm...- mruczała pogłębiając pocałunek, języki rozpoczęły powolny, zmysłowy taniec.
Czuła na sobie jego ślizgającą się energię kiedy otwierał się do niej a ona odpowiadała mu drżeniem. Całował ją łapczywiej, coraz bardziej zachłannie i wolno kładł się na niej. Zaskoczyło ją, że nawet nie zdjął kurtki i butów tylko od razu rozpoczął tę dręczącą grę. A teraz potęgował ją, roztaczając powoli i ostrożnie na całe jej ciało tę napierającą energię, aż wnikała w najwrażliwsze miejsca. Czuła przez skórę jej wrzenie, zachęcała do otworzenia się przed nim...kusiła by zbliżyła się bardziej niż znajdowały się ich ciała.
I dokładnie wiedziała jak bardzo jej pragnie – po twardym wzniesieniu dżinsów ocierających się o jej udo. Świadomość jego gotowości, kiedy naciskał na nią tak nisko, zaczęła szybko przyspieszać jej oddech.
Gorejąca energia przebiegała po niej intensywnymi falami dopraszając się do otworzenia ich dusz, a w tym czasie tak desperacko zdobywał jej wargi głębokimi, pożądliwymi pocałunkami. Języki przylgnęły do siebie mocno, jego ręka igrała przy tasiemce jej spodni by zsunąć je niżej. Jak to możliwe żeby wszystko tak strasznie szybko się nasilało ?
- Liz – jęknął – Wpuść mnie, skarbie. Proszę – błagał dysząc miękko, a ona pomału topniała w swoim postanowieniu. Jak mogła się przed nim wzbraniać kiedy tak jej potrzebuje, kiedy ona pragnie tego bardziej niż powietrza ?
Więc otworzyła ich więź szeroko i poczuła eksplozję niemal rozpruwającą piersi. Nie była przygotowana na napierającą tak mocno energię Maxa – silniejszą jak nigdy przedtem. Był ekscytujący i upojny, i zdążyła tylko zachłysnąć się oddechem, tylko cicho krzyknąć gdy ich dusze gwałtownie się rozpostarły.
Moja miłości...westchnął miękko, Tęskniłem za tobą tak bardzo...tak bardzo.
Ja także, szeptała cichutko, gładząc go po twarzy, kiedy języki rozpaczliwie się splatały.
Nie mogłem się uczyć. Siedziałem tam i marzyłem o tobie, skarżył się.
Och, a ja mu muszę powiedzieć, pomyślała szybko.
Pocałunki Maxa się wyciszyły Powiedzieć mi, o czym ? zapytał a ona miała wrażenie jak gdyby ją na czymś przyłapał.
- Chryste, Max - jęknęła - Nie podsłuchuj.
Wiesz, kochanie na czym to polega. Kiedy jesteśmy otwarci, mam wstęp wolny, uśmiechnął się.
Uniósł się na łokciach i spotkał jej wzrok. Nawet w ciemnościach poznała jak zmieniły się jego oczy, jakie były wzburzone, przesłonięte wielkimi, czarnymi źrenicami. Już te krótkie pocałunki zostawiły na jego twarzy rumieńce i potargały włosy. I wyglądał przy tym tak niesłychanie zmysłowo.
Gładziła łagodnie miękki policzek czując pod palcami lekki zarost. Pocałował ją w czoło i znowu spojrzał uważnie.
- Powiedz – nalegał.
Przegryzła wargę, wolno zsunęła go z siebie. Położył się na boku i patrzył na nią – Nie chcesz zdjąć butów ? - zaproponowała.
- Nie za bardzo. Co się dzieje ?
- Och – myśli biegły jak szalone, było trudniej niż sobie wyobrażała. Sądziła wcześniej, że prawda wypłynie sama z siebie, bez wysiłku. A teraz leżał tak blisko i czekał. Z trudem przełknęła i przewróciła się na wznak żeby nie spotkać jego spojrzenia. Słyszała w ciemnościach miękki oddech i zdała sobie sprawę jakie to ciężkie i przytłaczające.
- Właśnie dzisiaj o czymś się dowiedziałam – powiedziała ledwie słyszalnym szeptem.
- Tak... – zachęcał, gładząc ją po włosach.
- No więc...to coś naprawdę zabawnego... – ciągnęła i czuła jak głęboko się rumieni, Dobry Boże...a my jesteśmy tak zupełnie połączeni...jeszcze nie zespoleni, ale złączeni. Czyżby już nie wiedział ? Szybko zerknęła na niego, ale na twarzy miał tylko wyraz zaciekawienia, czekał i wydawało się, że nie zna jej myśli.
- Liz, skarbie – przesuwał miękko dłonią po jej włosach – O czym chcesz mi powiedzieć ?
- Boże, Max. Nie wiem dlaczego, ale to strasznie trudne – poczuła napływające do oczu łzy, chociaż to było śmieszne. Przecież był jej mężem...a nawet kimś więcej, partnerem. Więc zdobyła się na odwagę.
- Właśnie dzisiaj dowiedziałam się dlaczego tak ciągle jesteśmy siebie spragnieni. Jest na to specyficzne wytłumaczenie.
Rzuciła na niego spłoszone spojrzenie ale wydawał się bardzo spokojny. Oparł policzek na jej poduszce, podłożył pod niego rękę i patrzył na nią z taką miłością, że ponownie ją ośmielił.
- Dobrze byłoby wiedzieć – odpowiedział.
- Tak...cóż...to jest...że my jesteśmy...Boże, Boże. Dlaczego to takie trudne ?
- Że jesteśmy...- podpowiadał.
- Bo Tess mówiła, że jesteśmy...w okresie jakiegoś cyklu godowego...Czymś w rodzaju kosmicznego popędu...do tych spraw - dokończyła zakrywając twarz rękami. Policzki płonęły a z niej całej aż tryskało zakłopotanie.
Leżała z zakrytymi oczami nadsłuchując co powie, jednak on milczał - Max? – zapytała niepewnie nie patrząc na niego.
Wtedy usłyszała obok siebie leciutki śmiech – Liz, dziecinko...czemu się wstydzisz ?
- Nie wiem – jęknęła.
- To przecież ja. Jestem twoim mężem, kochankiem,...i jestem z tobą od pięciu lat.
- Tak.
- A poza tym, już wcześniej zacząłem podejrzewać, że coś takiego się dzieje.
- Podejrzewałeś ?
- Troszkę, ale tak naprawdę zaczęło do mnie dochodzić od kilku dni, kiedy tak strasznie wszystko się nasiliło.
- To prawda.
- I było dla mnie wskazówką – szepnął, umilkł i odwrócił ją do siebie – Myślę, że nie ma nic piękniejszego niż dzielenie tego z tobą. A ja to uwielbiam.
- Nie sądzisz...że to niesamowite ? – spytała, z ociąganiem spotykając jego spojrzenie. Zaskoczona zobaczyła miękki uśmiech i tyle miłości w oczach.
- Ależ skąd – podniósł się, szybko rozwiązał buty i zrzucił je obok łóżka – Byłoby niesamowite gdybym kochał się z tobą w butach. To dopiero byłoby dziwaczne – roześmiał się.
A potem zsunął z ramion kurtkę, powiesił na oparciu łóżka, odwrócił i znów pochylił się nad nią. Słyszała bicie jego serca przy swojej piersi gdy zniżył się by ją tkliwie pocałować.
Nic, co dzieje się między nami nie może być niczym innym jak tylko pięknem, kochanie, zapewniał. Nic. Zwłaszcza coś takiego.
Wiem. Tylko tak trudno było wyjaśnić...
- Nie było trudno – odpowiedział kładąc się całym ciałem na niej. Był tak bardzo pobudzony gdy naciskał sobą na jej udo. Przesunęła się wygodnie, szybko wyciągnęła mu koszulę ze spodni i włożyła ręce pod materiał, chcąc czuć go bliżej. Dotykała rozpalonej skóry – gorętszej niż zwykle, tym bardziej, że noc była taka chłodna. Prowadziła dłonie wzdłuż pleców, czuła pod nimi napięte mięśnie.
Wsunął udo między jej nogi, oparł się mocniej i objął ją czule pod plecami. Mościła się pod nim, pamiętając jak bardzo tęskniła za dotykiem jego nagiej skóry na sobie. Nareszcie. Napierał biodrami całując chciwie...tak zachłannie. Języki gwałtownie do siebie przylgnęły, pożądanie zaczęło intensywnie rosnąć.
Jezu, ale jesteśmy napaleni, jęknęła bezwiednie, nie mogąc się opanować. Max znieruchomiał i usłyszała przy policzku głęboki, gardłowy śmiech.
- Mówisz to w taki sposób, że teraz ja czuję się speszony.
- Max!
- Ale to stwierdzenie jest piekielnie podniecające – mruczał, całując delikatną skórę poniżej szyi, przesuwając językiem wzdłuż obojczyka.
A ta flanelowa piżama jest niepotrzebna, tłumaczył rozpinając ją szybko Zupełnie niepotrzebna.
Czuła muskanie ciepłych palców na mostku kiedy rozchylał ją szeroko. Opadła na boki wystawiając ją na chłód zimnego powietrza i w ciemnościach usłyszała jak łapie miękko oddech. Pochylił się przesuwając ustami po wypukłości piersi, otulając wargami nabrzmiałą brodawkę. Pieścił ją językiem, gorącym oddechem owiewał skórę.
Twoja koszula, Max, nerwowo zaczęła rozpinać guziki. Czuła na sobie jego szeroką klatkę piersiową, rozgrzewał ją a serce wybijało gorączkowy rytm przy jej sercu...i przysięgłaby, że biją teraz razem w zwariowanej harmonii.
Max był w stanie tylko zamknąć oczy i upajać się nią...wirowało mu w głowie od doznań jakie w nim wzbierały. I nawet teraz, kiedy wiedział co nimi kierowało – objawione tak wyraźnie – bolesne pożądanie męczyło go jeszcze bardziej.
Sięgnął w głąb ich dusz, gotowy do jednoczenia...by głęboko i ostatecznie się zespolić. Otworzyli się do siebie chwilę wcześniej, zatrzymało ich tylko onieśmielenie poznaną prawdą ...więc teraz pochwycił ją i oto miał przed sobą. Cała ona...i patrzył na zachwycającą barwę jej duszy. Z pewnością nie składała się z jednego koloru ale wielu, nakładających się na siebie – i także ją czuł – bo ich dusze od dłuższego czasu migotały razem.
Powstrzymał ruch bioder i zagubił się w rozkoszy. To było odurzające, pierwotne...i zmysłowe jak diabli. Duchowe i święte. Tyle przeżyć na raz, tak intensywnych, że nie potrafiłby ich nawet wyrazić.
Mógł jedynie ciężko westchnąć kiedy czuł jak splatają się razem, jak jednoczą; oddychać krótkimi zachłyśnięciami jeszcze i jeszcze... tak zaspokojony, tak ukochany. To zawsze z nim robiła Liz.
Ale teraz ciało desperacko zaczęło się dopominać odreagowania i pociągnął ją na siebie. Zdjął jej spodnie wzdłuż bioder, wsunął palce w jedwabną bieliznę. Była wilgotna i ciepła, tak zachwycająca gdy ją pieścił. Drugą ręką przytrzymywał ją za pośladki i pochłaniał wargami usta. Poczuł małą, spragnioną dłoń błądzącą przy pasku. Palce nacierały niżej, gładziły brzuch, tak daleko jak mogła dotrzeć do niego przez spodnie, więc przetoczył ją na bok. Teraz ręka bez przeszkód powędrowała jeszcze niżej, naciskając i pocierając go gorączkowo. Ta pieszczota wydobyła z niego krzyk, który tłumił chowając twarz w jej gęstych włosach.
Max...proszę. Chcę więcej, dyszała.
Szybko rozpiął spodnie i kiedy ona zsuwała je w dół, on rozebrał ją do końca. Podjęła przerwaną pieszczotę, obejmując go mocno i nie był w stanie o niczym innym myśleć, poza jednym, Boże...moja słodka Liz...Liz...Liz.
Uspokoił jej rękę, błyskawicznie ściągnął spodenki, inaczej byłoby po wszystkim zanim się jeszcze zaczęło.
Położył się na nią, wniknął tak łatwo. Pożądanie uczyniło ją śliską i drżała kiedy ją sobą wypełnił. Tworząca się między nimi energia była nieprawdopodobnie intensywna, przewyższała wszystko co Liz do tej pory pamiętała, piętrzyła się i gromadziła, kiedy szli razem dalej.
Ta noc była czymś w rodzaju wierzchołka, jakimś punktem kulminacyjnym, i kiedy zaczął zadawać pchnięcia, coś zaczęło wzbierać. Wszystko co mogła zrobić to odpowiedzieć mu tym samym, napierając na niego mocno, pragnąc jeszcze więcej – jak gdyby mogło być coś więcej poza tym co sobie dawali. A przecież dusze zostały zespolone...a teraz pozostawało tylko fizyczne wyzwolenie.
Więcej...chcę więcej...więcej, te słowa wybijały się w jej głowie jak monotonny śpiew. Ogromny zawód, bo pomimo że szybko dostosował się do jej pragnienia, czuła że to nie wystarczy. Nigdy nie potrzebowała go tak bardzo jak teraz. Nigdy. I z tego jej rozpaczliwego pożądania zaczęło wyłaniać się coś niesłychanie pierwotnego, coś nieziemskiego.
Coś zupełnie obcego.
Max wcisnął twarz w jej włosy, Ja też to czuję, krzyknął, Ja także.
Owinęła go nogami, przyciągając bliżej, głębiej.
I wtedy dzika, obca istota zawyła w niej przytłaczając zmysły. Max ją zmieniał – przekształcał. Dyszała miękko, jeszcze i jeszcze, kiedy zanurzał się w niej uderzając gorączkowo. Nigdy nie byli tak gwałtowni wobec siebie, tak pierwotni w swoim pożądaniu.
Dziwna energia – nigdy takiej nie czuła – zaczęła się w niej głęboko zbierać, wirować, przelewać przez ciało.
- Zillia – jęknął powoli przy jej uchu a rosnąca energia spotężniała. Nawet nie pytała dlaczego ją w ten sposób woła, nawet nie myślała, że może jest częścią tego rytuału. Czasami zwracał się tak do niej, w chwilach najczulszych. Ale teraz, jak rozumiała, było inaczej – w tym momencie stawali się całkowicie inni, obcy i zupełnie nieludzcy – Zan – szepnęła mu do ucha a on drżał w jej ramionach. Poczucie tego imienia na wargach sprawiło jej radość i znowu wyszeptała jak w modlitwie - Zan...
Jakby coś obcego zaczęło przedzierać się przez nią i poczęła miękko dygotać. Max kołysał ją w ramionach, tulił do siebie, łagodząc ruch bioder. Czuła go w sobie, wypełniał ją sobą zupełnie, pomimo, że był tak spokojny.
Dreszcze, początkowo delikatne wstrząsały nią coraz mocniej...teraz drżała tak, że niemal nie potrafiła nad tym panować. Z niepokojem patrzył jej w oczy. Potrząsnęła głową, ciężko przełykając – Nie, Max...nic mi nie jest...idź dalej - Nie mogła powiedzieć nic więcej bo prądy przebiegały przez nią i ją męczyły.
- Zan – poprawił z niskim jękiem i ledwie rozpoznawała jego głos, był aż gęsty z emocji.
Strach zaczął przytłaczać jej myśli, i znów uważnie jej się przyglądał. Gdzieś głęboko, w bursztynowych oczach jarzyło się coś, czego nigdy wcześniej nie widziała, a jego oddech rósł, stawał się coraz cięższy i rozszalały.
Opuszkami palców gładziła miękki, gorący policzek. Silny rytm ciała stał się wolniejszy, poruszał się w niej łagodnie, chociaż pożądanie dziko narastało.
- Zillia – jęknął jej do ucha - Nie rozumiesz, najdroższa ?
Płakała, bo pojęła co się stało a on instynktownie także to wiedział.
- Budzimy się, kochanie – odetchnął jej w szyję. Z łkaniem wplotła palce w jego miękkie włosy – teraz już tak bardzo potargane.
Wspomnienia błyskały szybko, jedno po drugim.
Wielkie, złociste pole energii, nuciło wokół niej, i otulając...kochało ją. Złote światło było tak znajome...jak Max, i jego energia tylko strzelała przez nią, dookoła niej, podobnie jak wtedy, kiedy kochali się poprzez ich dusze. Ale to nie był Max – wydawał się kompletnie inny...to był Zan. I widziała parę pięknych, ciemnych oczu, wielkich i pełnych uczucia – bezdennych w swoich czeluściach, i tak obcych. Nie skupiała się na innych cechach, tylko na wspomnieniu tych wielkich, czarnych oczu, wypełnionych miłością do niej. Tak nieludzkich, tak niepodobnych do niczego co widziała w tym życiu, aż zapierały oddech.
Otworzyła oczy, pragnąc się w nich odnaleźć i zapatrzyć, i natknęła się na wzrok Maxa. Jednak rozpoznała w tych ślicznych, bursztynowych głębiach dokładnie to samo – wyraźnie coś w nim się zmieniało. Bardzo delikatnie położył dłoń między jej piersiami, pod rozsuniętymi palcami biło jej serce i poczuła jak coś z niej uwalnia. Otwórz.
Co on jej robi ?
Niespodziewanie wspomnienia znów przelały się przez nią i zobaczyła go w kształcie płonącej energii. Ale zaraz dostrzegła drugą sylwetkę – swoją – i wpatrywała się jak spotykają się te dwie ściany ognia, jak podrywają się w górę i z rykiem tworzą szalejący płomień. Zachłysnęła się oddechem bo w tej chwili coś odmieniało się w ich duszach. Miała wrażenie, że nawet łzy ją palą od nagromadzonej energii, wytryskujące nagle jak fala uderzeniowa.
Max oderwał dłoń od jej piersi, objął ją wsuwając ręce pod plecy bo wszystko pulsowało w nim i pędziło z porażającą siłą. A ona mogła jedynie krzyczeć, ciągle i ciągle, kiedy rozkosz przedzierała się przez nią i gdy jego ciałem wstrząsały dreszcze. Poczuła w sobie wylewające się ciepło – i nawet to miało posmak niezwykłości – lekko ją parzyło.
A kiedy było po wszystkim, płakała z ulgą w jego ramionach. Nie była już tą samą kobietą – jej mąż przeprowadził ją na drugą stronę i oddzielił od tamtej mocno. Wreszcie.
Liz Evans była teraz bardziej obca niż kiedykolwiek w życiu.
Cdn.
Last edited by Ela on Mon Jul 12, 2004 1:37 pm, edited 1 time in total.
Czekałam na tą część... Zamieścić arta z Marco i Tess po takiej części poświęconej Maxowi i Liz byłoby wręcz świetokradztwem... i chyba moja biedna dyskietka to wyczuła, bo plik skopiował się w połowie Ale przynajmniej mam jeden na zapas bo w edycji są jeszcze co najmniej dwa... Więc - jutro będziecie mieli pierwszy art. Dzisiaj... dzisiaj niech będzie poświęcone Maxowi i Liz...Elu - ściągnęłam trochę zdjęć Farella z tej strony, do której podałaś link... Niektóre są bardzo... inspirujące? Niestety, nie za wiele ich jest. Tzn. tych dobrych. Próbowałam poszukać jeszcze innych, dzisiaj też... Ten pan ma strasznie mało dobrych zdjęć. Albo i też nie tak wiernych fanów i fanki jak Jason Behr
Taaak... RosDeidre marnuje się jako agent literacki... a może publikuje jakieś swoje książki, zbiory opowiadań lub cokolwiek innego? Wiesz coś może? Jestem bardzo ciekawa, czy pisze o kimkolwiek innym... i to z takim pietyzmem, ciepłem i erotyzmem zawartym w z pozoru zwykłych słowach...pisarstwo RosDeidre stało się dla mnie niedościgłym wzorem do naśladowania...
Ślicznie... Cudem wytrwałam dzisiejszy dzień, który był szalenie skomplikowany pod wieloma względami i na wszystkich płaszczyznach i przeczytałam sobie piękną część... Łatwo zrobić z tego coś obrzydliwego i niesmacznego, ale tutaj jest inaczej. Sacrum i profanum...Dzięki Eluś.A teraz pytanie techniczne, dotyczące Collina... Czy Colin Farrell (a może przez jedno "l", licho wie) jest synem Mike'a Farrella...? Tego drugiego uwielbiam, jeden z tych wspaniałych, ciepłych aktorów... Tak się tylko zastanawiam, zbieg okoliczności czy też pokrewieństwo. I pytam się was, bo, szczerze mówiąc, nie bardzo chce mi się szukać i wgłębiać Może któraś z was wie
Nie wiem Hotaru czy RosDeidre napisała cos innego poza tym co znamy. A z publikacji wiadomo, że miała zamiar wydać Gravity Series. Do licha, nie wpadło nam do głowy by ją o to zapytać a pytanie jest bardzo ciekawe. Bo nie sądzę by ktoś, kto pisze z taką pasją poprzestawał tylko na tematyce Roswell.I Nanuś nie znam zupełnie Mike'a Farella, przybliż nam troszkę jego sylwetkę - gdzie grał - to może coś się mi się skojarzy A co do twórczości Colina...także nie za wiele o nim wiem. Kompletna ignorantka. Zainteresowałam się nim dopiero po GAW i wskazaniu na niego przez Deidre.
Ukłony dla Ros Deidre oraz Eli! To jest wprost nieprawdopodobne! Trzeba mieć ogrom talentu by coś takiego stworzyć. Nie raz już przekonałam się o talencie Ros Deidre, ale gdy czytam kolejne jej cudeńko nigdy nie mogę wyjść z zachwytu!Naprawdę jestem pod wrażeniem!Dzięki Elu za tłumaczenie!
"Żal jest potrzebny, żałując swoich pomyłek, uczymy się na błędach. Ale na Boga, nie pozwól, by rządził twoim życiem. Zwłaszcza, że nigdy nie będziesz pewna, że zobaczysz następny wschód słońca."
Hotaru "Freak Nation"
Hotaru "Freak Nation"
RosDeidre - Ela, Lizziett and the other readers of GAW wanted more art with Marco and Tess. They ask me to do this.The question was: Colin Farell or another actor? I think Farell is not bad... So, I made this banner. I hope that you are not angry that I made this art without your agreement.I will be working tomorrow with other pictures. Can I use title "GAW" in my work?No dobrze, można by powiedzieć, mamy, co chcemy. Poniżej jest art... na niezbyt pewnym serwerze, niestety, ponieważ sudety mają od wczoraj przerwę techniczną aż do piątku. Mam nadzieje, że wy również widzicie co trzeba Co do C. Farella... Czy on przypadkiem nie grał w "Win A Date With Ted Hamilton"? Przewinął się ostatnio przez mój dysk ten film, bardzo lekka komedia romantyczna... Teraz dopiero skojarzyłam (kiedy filmu już nie mam), że filmowy Ted jest podobny do Farella... A szkoda, bo gdyby to był on, miałabym niezłe źródło djęć - wystarczyłoby się pobawić w screny.< tu był banner, a teraz go nie ma >
Last edited by Hotaru on Wed May 26, 2004 5:06 pm, edited 1 time in total.
Pewnie jest śliczny, Hotaru ale ja go nie widzę... Dlaczego? I jeszcze jedno, proponuję powtórzyć wiadomość dla RosDeidre na PM lub mailem. Na pierwszej stronie GAW jest jej wpis i namiary. Bo niedługo może się zgubić wśród innch postów.Acha i cudny ten art z Maxem i Liz...Adka, dzięki za komentarz...i uznanie. Boże, co ja przeszłam z tą częścią, a swoją drogą jaka szkoda, że Deidre nie pisze w naszym języku.
Last edited by Ela on Wed May 26, 2004 5:01 pm, edited 1 time in total.
...te trzy zdania czytałam chyba przez dziesięć minut w kółko, bo tylko w ten sposón mogłam się w pełni nimi nasycićNiespodziewanie wspomnienia znów przelały się przez nią i zobaczyła go w kształcie płonącej energii. Ale zaraz dostrzegła drugą sylwetkę – swoją – i wpatrywała się jak spotykają się te dwie ściany ognia, jak podrywają się w górę i z rykiem tworzą szalejący płomień. Zachłysnęła się oddechem bo w tej chwili coś odmieniało się w ich duszach
Wrażenia....chyba typowe dla tych jakich doświadcza się przy czytaniu opowiadań Deidre, we wszystkich ich przejawach...zachwyt połączony z niedowierzaniem, że mozna stworzyć coś tak pieknego...lęk na myśl, dokąd zaprowadzą cię ona i uczucia, które wzbudza swoją historią...leciutki niepokój, czy świat i obszary w który się zagłębiasz, nie jest zbyt intymny, by samemu w nim przebywać wahanie, przed zetknięciem z tak nagimi, żywymi, pulsującymi emocjami...pytanie, czy już za chwilę pewna granica nie zostanie przekroczona...i ukojenie, gdy jedna pozostajesz po tej mglistej, pełnej niedopowiedzeń stronie...i przede wszystkim podziw, podziw również dla ciebie Elu i twojego perfekcyjnego tłumaczenia
Pytałaś, czy czytałam "Music Exit"- jasne że czytałam i było mi żal, że było takie krótkie...RosDeidre ma niezwykły dar tworzenia nowych postaci i wypełniania ich życiem i prawdziwymi emocjami...tak jest z Marco, tak jest i z Sereną...Nie da się ukryć, lubi też prowokować, wystarczy wspomnieć słynną scenę uwodzenia Maxa w "AN" (po której Ela miała dość ), fakt że zrobiła z Maxa alkoholika w "TWS", czasami jej prowokacje okazuje sie jednak zbyt...prowokujące jak dla mnie, jak chociażby w "CTT" przy którejś tam z rzędu namiętnej scenie Maxa i Michaela powiedziałam jednak basta
Po zachęcających komentarzach Hotaru, przemogłam się i przeczytałam "The Summer Solistice" i...nominowałam je na roswellfanatics w kategorii "The Best Michael Portrayal" chociaż to również opowiadanie Slash, a takich unikam, to jednak nie sądze, żeby ktokolwiek czuł się zniesmaczony po jego lekturze, zwłaszcza że ma oznaczenie R, czyli żadnych hard-corów i ech...magia RossDeidre działa.
Co do publikacji jej twórczości, to słyszałam że po więcej niż entuzjastycznym przyjęciu "Boys..." miała zamiar obrócić ich w orginalną historię i wydać.
Hotaru, umieram z ciekawości żeby zobaczyć twój fanart i ten pomysł z wyłuskaniem podobieństwa pomiedzy Maxem a Marco uważam za świetny...wystarczyłoby skupić się na oczach i przez te wszystkie nowe fotki Jasona i arty z HEA- nic na to nie poradzę, ale wciąż widzę Maxa w "GAW" jak Jasona na fotkach z Tribeca.
A co do Collina...wiem, że wystąpił w "Telefonie", "SWACIE" i jeszcze takim dość nowym filmie z Pacino, tytułu nie pamiętam....wiem też że gra w "Aleksandrze" i mam ubaw po pachy, bo Olimpias( matkę Aleksandra) gra Angelina Jolie, młodsza od niego o rok
"I know who you are. I can see you. You're swearing now that someday you'll destroy me. Far better women than you have sworn to do the same. Go look for them now." (Atia)
""You...have...a rotten soul" (Cleopatra)
""You...have...a rotten soul" (Cleopatra)
Pięknie napisane Lizziett! Trafiłaś w dziesiątkę z opisem przeżyć związanych z twórczośćią RosDeidre!
Ogłądałam dzisiaj zwiastun "Aleksandra" z Collinem i ... no, cóż mogę powiedzieć, że niezbyt dobrze mu w blond włosach.
Tak, do postaci Marca, chyba przydałby się ktoś bardziej magiczny, chociaż Deidre ma tutaj decydujące zdanie.
ADka
Ogłądałam dzisiaj zwiastun "Aleksandra" z Collinem i ... no, cóż mogę powiedzieć, że niezbyt dobrze mu w blond włosach.
Tak, do postaci Marca, chyba przydałby się ktoś bardziej magiczny, chociaż Deidre ma tutaj decydujące zdanie.
ADka
I think I may have finally gotten this to let me post! I've been having problems... let's see if it will go up.
I'm so glad you're enjoying the story still. I have gathered that Colin Farrell isn't your favorite choice! I tried posting on this a few weeks ago--not sure if it went through--but he's not exactly how Marco looks. He's not nearly tall enough, but he has the dark looks I always had in mind. I'm fine if you want to play with "potential Marco's" as he is NOT Marco for me. He's a way to see the guy I'm picturing. Actually the actor from ER who plays Luka is a good approximation in some ways. Still not completely. So I'd love to see other banners, and YES! Feel free to use GAW in title. Thanks so much for asking. I *love* that you guys are loving the story.
I think someone asked about my own writing or something? I have been working on a novel for about a year that is done now. I am hoping that in coming months I will find a publisher! We shall see. But I'll keep you posted, for sure.
Take care and I'll be back soon!
RosD
I'm so glad you're enjoying the story still. I have gathered that Colin Farrell isn't your favorite choice! I tried posting on this a few weeks ago--not sure if it went through--but he's not exactly how Marco looks. He's not nearly tall enough, but he has the dark looks I always had in mind. I'm fine if you want to play with "potential Marco's" as he is NOT Marco for me. He's a way to see the guy I'm picturing. Actually the actor from ER who plays Luka is a good approximation in some ways. Still not completely. So I'd love to see other banners, and YES! Feel free to use GAW in title. Thanks so much for asking. I *love* that you guys are loving the story.
I think someone asked about my own writing or something? I have been working on a novel for about a year that is done now. I am hoping that in coming months I will find a publisher! We shall see. But I'll keep you posted, for sure.
Take care and I'll be back soon!
RosD
Yes, Yes, Yes!!!
Serwer działa. Oto najnowszy banner z GAW!
RosDeidre - thanks for your agreement!
Serwer działa. Oto najnowszy banner z GAW!
RosDeidre - thanks for your agreement!
Przyznać się, kto tłumaczył RosDeidre nasze posty??I am hoping that in coming months I will find a publisher! We shall see.
Last edited by Hotaru on Thu Jun 03, 2004 1:57 pm, edited 8 times in total.
Już to przerabiałam. Jak człowiek ma parszywy dzień w pracy to na forum spotykają go miłe niespodzianki. Piękny komentarz Lizziett cieszący moje serce i wizyta u nas RosDedre. Cudownie. Nie wiem Hotaru kto tłumaczy jej nasze posty (nie ja, może Nan ? ) ale jak przypuszczam ma może jakiegoś słownikowego tłumacza. Zauważyłyście...podpowiedziała nam drugą postać Marco jaką widzi w swojej wyobraźni ? To Goran Visnjic – nawiasem mój ulubiony aktor z ER. Ech, ona ma zmysł do aktorów. Te oczy. I co zaskakuje, moim zdaniem w pewien sposób typem urody przypomina troszkę Colina Farrella. Weszłam na stronę gdzie jest sporo jego zdjęć. Co o nim sądzicie ?
A swoją drogą dlaczego RosDeidre ma takie kłopoty z wejściem na naszą stronę ?
Hotaru, dzięki za śliczny banerek...wiele można się doszukać w nim nastrojów Marco, kiedy spogląda na Tess. A ona ze swoim tajemniczym uśmieszkiem i spuszczonymi oczami, dokładnie kojarzy mi się z postacią Tess z GAW.
Lizziet lub Nan, błagam, napiszcie coś od nas RosDeidre...(ekm, kłania się moja pisownia po angielsku ). Wypadałoby by jej podziękować za odwiedzenie nas i pogratulować za bliskie wydanie powieści. Ciekawe jaka to powieść i co z wydaniem Gravity Series.
A swoją drogą dlaczego RosDeidre ma takie kłopoty z wejściem na naszą stronę ?
Hotaru, dzięki za śliczny banerek...wiele można się doszukać w nim nastrojów Marco, kiedy spogląda na Tess. A ona ze swoim tajemniczym uśmieszkiem i spuszczonymi oczami, dokładnie kojarzy mi się z postacią Tess z GAW.
Lizziet lub Nan, błagam, napiszcie coś od nas RosDeidre...(ekm, kłania się moja pisownia po angielsku ). Wypadałoby by jej podziękować za odwiedzenie nas i pogratulować za bliskie wydanie powieści. Ciekawe jaka to powieść i co z wydaniem Gravity Series.
I checked back to see the banner!! I love it!!! Great work! I am copying to keep on my hard drive. Wow. That Tess really is the GAW Tess!! And the pics of Goran are great too! That first one is VERY like how I see Marco in my head.
You are all awesome! I love the banners and pics. Thank you for sharing them!!!
Hugs, Deidre
You are all awesome! I love the banners and pics. Thank you for sharing them!!!
Hugs, Deidre
Grrrr.... Nie widzę!!!! Zaczynam się robić zła. Masz rację, Elu, jak człowiek ma parszywy dzień, to na forum super. A jak odwrotnie - to odwrotnie. ZSzlag człowieka trafia, mam ochotę walnąć czymś o ścanę i aż żałuję, że nie ma, kryształowego lustra, żeby je rozbić w drobny mak
Nie ja tłumaczyłam posty Deidre. Albo sama zrozumiała albo ruszyła umysłem i użyła translatora. to akurat ostatnia moja myśl, moja skleroza działa bardzo dobrze i nie zawodzi.
I bardzo dobrze, ten drugi bardziej pasuje mi na Marca niż Collin. Nie wiem, dlaczego go tak nie lubię.
Niech Lizziett jej coś napisze. Przepraszam bardzo, ale dzisiaj to ja prędzej kogoś zamorduję niż napiszę coś normalnego.
Nie ja tłumaczyłam posty Deidre. Albo sama zrozumiała albo ruszyła umysłem i użyła translatora. to akurat ostatnia moja myśl, moja skleroza działa bardzo dobrze i nie zawodzi.
I bardzo dobrze, ten drugi bardziej pasuje mi na Marca niż Collin. Nie wiem, dlaczego go tak nie lubię.
Niech Lizziett jej coś napisze. Przepraszam bardzo, ale dzisiaj to ja prędzej kogoś zamorduję niż napiszę coś normalnego.
Nan, widzę że ktoś ci potężnie nadepnął na odcisk?
RosDeidre we are so glad to see you here. A lot of people on this board love your stories and adore your way of writing, the overwhelming magic you created in stories which are far to good to be available just on the web site. So we became curious if person so gifted like you doesn't considerate the option of publishing her own, orginal story. Ela mentioned once that you are going to publish "Gravity Trilogy"...it would be awesome...we can only wish that show had followed some of your wonderful plotlines. We love Tess you've created you did wonderful job with her unlike JK and his bunch of writers who were able to do only horrible crap called the end of seson 2.
And about Marco- personally I'm used to seeing him as Colin Farell, for me he is a perfect embodiment of "da-man" whose Marco undeniably is But some of us, like Nan, find Goran more suitable
Thank you for your writing and...we are curious about your book- can you tell us what this is going to be about?
Hotaru- ten baner jest CUDNY.
RosDeidre we are so glad to see you here. A lot of people on this board love your stories and adore your way of writing, the overwhelming magic you created in stories which are far to good to be available just on the web site. So we became curious if person so gifted like you doesn't considerate the option of publishing her own, orginal story. Ela mentioned once that you are going to publish "Gravity Trilogy"...it would be awesome...we can only wish that show had followed some of your wonderful plotlines. We love Tess you've created you did wonderful job with her unlike JK and his bunch of writers who were able to do only horrible crap called the end of seson 2.
And about Marco- personally I'm used to seeing him as Colin Farell, for me he is a perfect embodiment of "da-man" whose Marco undeniably is But some of us, like Nan, find Goran more suitable
Thank you for your writing and...we are curious about your book- can you tell us what this is going to be about?
Hotaru- ten baner jest CUDNY.
"I know who you are. I can see you. You're swearing now that someday you'll destroy me. Far better women than you have sworn to do the same. Go look for them now." (Atia)
""You...have...a rotten soul" (Cleopatra)
""You...have...a rotten soul" (Cleopatra)
Yeah, well, I don't know why I don't like Collin... He jyst doesn't fit in my eyes for someone like Marco. Marco's more... I don't know, he's different, more... mature... than Collin. For me C. is like a big child, and I prefer Goran - definetly!!! I know that C. was the "prototype" of M. but he's not my type any more And yeah, I now, I'm strange, I'm used to that
And this Tess is interesting... Well, you know, it's a little stunning to see that after being such a villan in AS&AN, now she's one of the good ones. I think that I'm still under the spell od AS, but what I can say? You know my feelings for it, I think...
A owszem, Lizziett, ktoś mi na mnie nadepnął i to potężnie.
And this Tess is interesting... Well, you know, it's a little stunning to see that after being such a villan in AS&AN, now she's one of the good ones. I think that I'm still under the spell od AS, but what I can say? You know my feelings for it, I think...
A owszem, Lizziett, ktoś mi na mnie nadepnął i to potężnie.
A wiecie, że dzisiaj piątek I jeśli nie jestem tak kiepska z matematyki, jak sądzę, to z dużym prawdopodobieństwem cieszyć się będziemy dzisiaj kolejną częścią GAW
Ten pan powyżej też jest całkiem niezły Juz sobie ściągnęłam fotki na dysk twardy Jutro udostępnię kolejne dwa fanarty - wciąż z Calinem i Emilie; jeden wymaga tylko dodania napisów, drugi trochę więcej pracy. Mam nadzieję, że zdążę, zanim wyjdę z domu.
Ten pan powyżej też jest całkiem niezły Juz sobie ściągnęłam fotki na dysk twardy Jutro udostępnię kolejne dwa fanarty - wciąż z Calinem i Emilie; jeden wymaga tylko dodania napisów, drugi trochę więcej pracy. Mam nadzieję, że zdążę, zanim wyjdę z domu.
Ja miałam taką środę (dzieki pani od controllingu, mniejsza o co poszło)... która przerodziła się w część czwartku... Więc lepiej niech Ela zamieści już kolejną część, by poprawić humor Nan, inaczej Nan będzie miała skopany weekendNan wrote:A owszem, Lizziett, ktoś mi na mnie nadepnął i to potężnie.
Who is online
Users browsing this forum: No registered users and 14 guests