Niewidzialne obrazy
Moderators: Olka, Hotaru, Hotori, Hypatia
- lizzy_maxia
- Fan
- Posts: 888
- Joined: Fri Jul 25, 2003 10:01 am
- Location: Łódź, my little corner of the world...
- Contact:
Smutne. I to bardzo. Coś czuję, że niewiele będzie w tym opo fragmentów 'do śmiechu'. Ale cóż, _liz przecież ostrzegała przed tym .Metanol to silna trucizna. Śmiertelna dawka to 1 g na 1 kg ciała. Nawet dużo mniejsza dawka powoduje silne zatrucie i utratę wzroku.Metanol często jest mylony (z tragicznym skutkiem) z etanolem, czyli takim 'zwykłym' alkoholem, który można pić (ale się nie powinno ). Mamy więc opowiadanie spełniające funkcję dydaktyczną . Mnie ciekawi, czy Liz nieświadomie się go napiła czy takiego dokonała wyboru w związku z jakimiś kłopotami w życiu osobistym (np. nieszczęśliwa miłość, utrata ukochanego...może pojawi się we wspomnieniach Max? Tak mi tylko teraz przyszło to do głowy...). To drugie rozwiązanie ... heh, to jak samobójstwo...Liz nazwała to "błędami młodości", więc chyba jednak ten pierwszy powód.
Heh. Napisałam, że to będzie polarek... ale jak zwykle odczytujecie to wszystko zbyt dosłownie! Niektórym wydaje się, że jak polarek to od razu Michael i Liz będą razem, sweet love itd. A przecież wcale tak nie musi być. A może tylko jedno z nich zakocha się w drugim? A może wcale sie nie zakochają tylko popełnią jakiś błąd (przez ten magnetyzm)? A może tylko się do siebie zbliżą i zostaną przyjaciółmi? A może oboje uśmiercę? A moze... jest mnóstwo możliwości. Nie powiedziałam, że będą razem i zakończę to happy endemNie wiem ale po tej części, jakoś mi się nie podoba, że to ma być polarek. Gdyby sobie nawzajem pomogli i tylko tyle to ok, ale polarek , nie wiem ale to uczucie, które miałoby sie między nimi zrodzić to mi jakoś na miłość nie pasuje
Jak ja lubię takie smakowite pochlebstwa, które nie odnoszą się bezpośrednio do mnie tylko do mojego opowiadaniaOpowiadanie zaczęłaś bardzo ciekawie, od razu przykuwając uwagę czytelniczki, takiej jak ja
Słusznie. Ale zauważ, że nie dla wszystkich ludzi to takie... normalne (w pewnyms topniu). Niktórzy w ogóle nie potrafią tego zrozumiec i dlatego jest to dla nich jakaś tajemnica. A jeżeli chodzi o postać Michaela... może w tym wszystkim kryje się coś jeszcze? Może on widzi Liz tak jak chce ją zobaczyć? Może kogoś mu przypomina... Skojarzcie to zdanie z ostatniej części, gdzie Michael mówi, że ma wrażenie, iż Liz jakoś wiąże się z jego przeszłością... to może być prawda. Ale ostrzegam - odrzućcie wszelkie reinkarnacje i kosmiczne sprawy. To bardziej... hmm... przyziemne.Nie jest to nic mistycznego tylko zwykła konieczność przetrwania
Ostrzegałam... I rzeczywiście za wiele do śmiechu nie będzie. Ale nie zrobię z tego tragedii na miarę znienawidzonego przeze mnie Titanica Do definicji metanolu dodam od siebie (wkład profilu musi być - to już tradycja) - nazywa sie go alkoholem metylowym, otrzymywany katalitycznie z tlenku węgla i wodoru, pierwszorzędowy alkohol afalityczny; jak Lizzy wspomniała często myli się go z etanolem, a skutki są takie, że w najlepszym przypadku traci sie jedynie wzrok, a w najgorszym...Coś czuję, że niewiele będzie w tym opo fragmentów 'do śmiechu'. Ale cóż, _liz przecież ostrzegała przed tym
Zdecydowanie zrobiła to nieświadomie - to moge powiedzieć wprost, nie ukrywając niczego. Natomiast nie oznacza to jednocześnie, że nie miała żadnych kłopotów w życiu osobistym... i moge powiedzieć, że pojawi się Max, ale niekoniecznie jako utracony ukochany W tym tygodniu nie mam już sprawdzianów ani dodatkowego angielskiego, wiec moze uda mi się już jutro a najpóxniej pojutrze wrzucić kolejną część....Mnie ciekawi, czy Liz nieświadomie się go napiła czy takiego dokonała wyboru w związku z jakimiś kłopotami w życiu osobistym (np. nieszczęśliwa miłość, utrata ukochanego...może pojawi się we wspomnieniach Max?
skoro tak to dlaczego napisałaś że "Solenoid" to nie polarek skoro są w nim Michael i Liz, mimo że jako terapełta (albo lekarz) i pacjętkaNapisałam, że to będzie polarek... ale jak zwykle odczytujecie to wszystko zbyt dosłownie! Niektórym wydaje się, że jak polarek to od razu Michael i Liz będą razem, sweet love itd. A przecież wcale tak nie musi być.
a nie alifatyczny ( jeśli nie to sorry, mogę nie znać wszystkich, ja nie byłam na fakultecie )pierwszorzędowy alkohol afalityczny
Czytaj między wierszami...
Spokojnie. Po co ten nerwy? Już wyjaśniam moje mniemanie o polarku. W moim przypadku polar następuje wtedy, kiedy "dochodzi" do czegoś pomiedzy Michaelem i Liz. Nie musi to być trwałe, ale ma pojawić się jakiś magnetyzm. NIe "lubienie się" jak w Solenoidzie, ale coś głebszego, chociazby z jednej strony. Tutaj do tego może dojść... i teraz wyjaśniam, że jeśli może dojść nie znaczy, że Michael i Liz będą razem, że oboje będą coś czuć itd. Mam nadzieję, ze teraz wszystko jasne. A jeśli nie to już nie wiem jak to wyjaśnić...skoro tak to dlaczego napisałaś że "Solenoid" to nie polarek skoro są w nim Michael i Liz, mimo że jako terapełta (albo lekarz) i pacjętka
racja alifatyczny , co nie znaczy że afalitycznych nie ma...eh... niestety można się łatwo pomylić, chociażby w pisownia nie alifatyczny
- lizzy_maxia
- Fan
- Posts: 888
- Joined: Fri Jul 25, 2003 10:01 am
- Location: Łódź, my little corner of the world...
- Contact:
Ekhem...Przepraszam, że się tak pałętam z tymi moimi prymitywnymi pracami, ale pomyślałam, że skoro zrobiłam coś dla Kropelek, to powinnam też pomyśleć o "Niewidzialnych obrazach". Tym sposobem powstało takie cuś (Liz z odcinka "Ch-ch-changes" wydała mi się najodpowiedniejsza - ten moment przed lustrem w szkole - ma wtedy takie dziwne oczy; powinnam jeszcze dołączyć Michaela, ale nie znalazłam pasującego mi zdjęcia) :
Lizzy chyba mianuję cię moim osobistym grafikiem Co ty na to? Za ten baner też muszę ci podziękować Rzeczywiście całkiem pasuje Wzamian wklejam już dzisiaj (a podkreślam, że jest czwartek, a kolejna część miała być w weekend) kolejną część. Mam nadzieję, że się wam spodoba...
Aha i jeszcze jedno. W tej części pojawia się mała retrospekcja, ale forma opowieści jest taka sama, więc sięnie pogubcie.
V
Zimne krople spływają strumieniem po moim ciele. Nie wiem czy woda budzi mnie i sprowadza do życia, czy może wypłukuje ze mnie całą energię dzienną. Łudzę się, że prysznic jednak zmusi moje ciało do prawidłowego działania.
Malowałem całą noc. Dopiero o piątej nad ranem stwierdziłem, że mój obraz jest ukończony, a moje wnętrze opróżnione.
Myliłem się.
Lodowe krople zalewają moje oczy, powodując barwne światełka w moim umyśle. Kolorowe kwadraciki powoli znikają w czarnej otchłani, z której powoli wyłania się twarz dziewczyny. ‘Wyrzuć ją z myśli’
Zakręcam wodę i wychodzę spod prysznica. Ostrożnie stawiając każdy krok, jakby jeden gwałtowny ruch mógł mnie sprowadzić do ziemi i przygnieść. Lustro. Ten sam ja, ten sam moment, ta sama godzina.
Tu nie chodzi o jej kalectwo, nie chodzi o te oczy ani o ten pieprzony metanol, który odebrał jej fragment życia. To tkwi we mnie. Wciąż mam wrażenie, że ją znam. Nigdy jej nie widziałem, ale ją znam. W myślach przerzucam wszystkie fotografie, które kiedykolwiek pojawiły się w moich dłoniach. Nie, tam jej nie ma. Ale wiem, że znam jej obraz...
Ciemne włosy, ciemne oczy, drobna, zgrabna, z niesamowitym uśmiechem, który...
‘A jej uśmiech jest taki... nie wiesz co o tym myśleć’ głos odbija się w moim umyśle. Stary głos, zapomniany głos. Pamiętam go.
* * *
„Jest niezwykła” słyszę jego słowa i przewracam oczami. „Nie ma takich dziewczyn” kwituję krótko. A on nawet nie zwraca na to uwagi, tylko uśmiecha się jeszcze bardziej na wspomnienie o niej „Ona jest”
Patrzę na niego jak na kretyna. Bo jest kretynem. Jak można stwierdzić, że dziewczyna, że ktokolwiek jest niesamowity? Ludzie to chodzący popaprańcy i z każdym coś jest nie tak. W niej też coś jest nie tak, na pewno.
„W niej nie ma nic pokręconego” mówi i rozkłada się na trawniku. Zamykam oczy i potrząsam głową. Nic pokręconego? W takim razie na pewno jest nienormalna. Inaczej nie da się przeżyć w tym świecie.
Ja nigdy nie spotkałem dziewczyny, która by mi odpowiadała. Owszem, spotykałem się z wieloma. Na kilka dni były w porządku, ale na dłużej nigdy. Potrafiły tylko zawracać głowę swoją osobą i nudziły przy każdej możliwej okazji. I żadna nie miała w sobie czegoś co by mnie zwaliło z nóg. Nie mówię o wyglądzie, bo trafiałem różne sztuki, ale coś w sobie...
„Jej oczy. Michael te oczy są tak piękne, że aż niebezpieczne” mówi i wgapia się w niebo. Co się z nim dzieje? Nigdy się tak nie zachowywał. „W końcu piękne czy niebezpieczne?” pytam tępo. A on szczerzy się jeszcze bardziej.
„U niej piękno i niebezpieczeństwo zlewają się w jedno” odpowiada i zamyka oczy. I nie wiem co się ze mną dzieje, ale też przymykam powieki, usiłując sobie wyobrazić jak może wyglądać piękno i niebezpieczeństwo w jednej postaci. Nic z tego, nie mam aż tak rozbudowanej wyobraźni.
„Jak wygląda?” pytam, oczekując typowej męskiej odpowiedzi. A on uśmiecha się ponownie i mówi „Inaczej” On się chyba cofa w rozwoju... „Ciemne włosy, ciemne oczy, skóra złocista...” już mnie mdli
„A jej uśmiech jest taki... sam nie wiesz co o tym myśleć” Tak. Taki uśmiech umiem sobie wyobrazić. Taki dwuznaczny, wprowadzający w błąd i wywołujący niepewność. Uśmiecham się, bo rzeczywiście dziewczyna z takim uśmiechem jest intrygująca i warta bliższej znajomości.
Patrzę na niego. To wygląda tak abstrakcyjnie – chłopak w barwach gangu, który rozkłada się na trawie i marzy o ślicznej księżniczce. Parskam śmiechem, a on tylko otwiera jedno oko i patrzy na mnie.
„Gdybyś ją widział Michael, nie potrafiłbyś zapomnieć. Prześladowałaby cię dzień i noc.” Prześladowała? Nic z tego, żadna panienka nie jest w stanie zająć mojego umysłu na dłużej niż kilka godzin. „Słuchaj” mówię „Znajdę ci jeszcze dzisiaj taką laskę, że zapomnisz o... jakkolwiek jej na imię...”
„Nie” odpowiada gwałtownie, jakby usiłował mi tego zabronić „Tu nie chodzi o urodę. W niej coś jest. Po prostu i nieskomplikowanie, coś w niej jest”
Świetnie. W jakiejś grzecznej dziewczynce z dobrego domu mój najlepszy przyjaciel odnalazł swoją drugą połówkę. Marny scenariusz podrzędnego filmu.
* * *
Ten uśmiech. Ten opis... ‘Nie’ głos mojego własnego ja odzywa się we mnie.
Spoglądam ponownie w lustro. „Michael” do rzeczywistości sprowadza mnie głos Marii, która bez pukania wchodzi do łazienki. Nie patrzę na nią, tylko wzdycham ciężko.
„Michael to niesamowite” mówi. Obracam powoli głowę, wpatrując się w jej rozpromienioną twarz. Podchodzi, bierze ręcznik i wycierając nim moją skórę, mówi „Przerażające, ale niesamowite”.
Macie czasem głupie wrażenie, że jesteście nie w temacie?
I jak tu jej odpowiedzieć, kiedy nie wiem o czym ona mówi. Mrużę oczy i łapię jej dłonie, zatrzymując ich ruch. „O czym mówisz?” pytam, nie zastanawiając się jak to brzmi. Uśmiecha się i kręci głowa, jakbym był małym chłopcem usilnie domagającym się cukierka.
Ludożerka, chce cukierka...
„Obraz” mówi i znów zaczyna wycierać moje ciało „Twój nowy obraz” Teraz rozumiem. Ledwo wstała rano, to ją od razu poniosło do mojej pracowni. Hmm... pewnie chciała sprawdzić co mnie tak dręczyło, że oddałem się malowaniu a nie spędzaniu nocy z nią.
Odkłada ręcznik i wsuwa swoje dłonie na moje ciało. Opiera policzek o mój tors i mówi melodyjnie „Te oczy... Michael skąd w tobie taka wizja?”
Teraz powraca wszystko. A już byłem bliski wymazania jej z myśli. Najwyraźniej jestem skazany na te prześladowania. Zwłaszcza, że za godzinę muszę u niej być, inaczej Trish mnie zabije.
Maria mówi rozmarzonym głosem „Chciałabym, żebyś kiedyś mnie też tak namalował. Z taką fascynacją i strachem”
Szok. Pierwszy raz wyciągnęła jakąś głębię z mojego obrazu i pierwszy raz rzeczywiście pokazała swoją melancholijna naturę. Obejmuję ją i uśmiecham się. Nie wiem co powinienem jej odpowiedzieć, ale nie mogę obiecać, że kiedyś tak ją namaluje. Że w ogóle kiedyś uwiecznię ją na płótnie.
Moje palce zaciskają się na jej ciele, a w głowie powstaje kolejna wizja. Dłoń. Nie moja, nie Marii. Dłoń Liz. Wyciągnięta przed siebie, jakby czegoś szukała. A może kogoś. Bezradna i zdeterminowana jednocześnie. ‘Dość’
Odsuwam się i szybko przemywam twarz kolejną porcją zimnej wody. Jeszcze kilka minut stagnacji i spóźnię się do mojego kata...
c.d.n.
Aha i jeszcze jedno. W tej części pojawia się mała retrospekcja, ale forma opowieści jest taka sama, więc sięnie pogubcie.
V
Zimne krople spływają strumieniem po moim ciele. Nie wiem czy woda budzi mnie i sprowadza do życia, czy może wypłukuje ze mnie całą energię dzienną. Łudzę się, że prysznic jednak zmusi moje ciało do prawidłowego działania.
Malowałem całą noc. Dopiero o piątej nad ranem stwierdziłem, że mój obraz jest ukończony, a moje wnętrze opróżnione.
Myliłem się.
Lodowe krople zalewają moje oczy, powodując barwne światełka w moim umyśle. Kolorowe kwadraciki powoli znikają w czarnej otchłani, z której powoli wyłania się twarz dziewczyny. ‘Wyrzuć ją z myśli’
Zakręcam wodę i wychodzę spod prysznica. Ostrożnie stawiając każdy krok, jakby jeden gwałtowny ruch mógł mnie sprowadzić do ziemi i przygnieść. Lustro. Ten sam ja, ten sam moment, ta sama godzina.
Tu nie chodzi o jej kalectwo, nie chodzi o te oczy ani o ten pieprzony metanol, który odebrał jej fragment życia. To tkwi we mnie. Wciąż mam wrażenie, że ją znam. Nigdy jej nie widziałem, ale ją znam. W myślach przerzucam wszystkie fotografie, które kiedykolwiek pojawiły się w moich dłoniach. Nie, tam jej nie ma. Ale wiem, że znam jej obraz...
Ciemne włosy, ciemne oczy, drobna, zgrabna, z niesamowitym uśmiechem, który...
‘A jej uśmiech jest taki... nie wiesz co o tym myśleć’ głos odbija się w moim umyśle. Stary głos, zapomniany głos. Pamiętam go.
* * *
„Jest niezwykła” słyszę jego słowa i przewracam oczami. „Nie ma takich dziewczyn” kwituję krótko. A on nawet nie zwraca na to uwagi, tylko uśmiecha się jeszcze bardziej na wspomnienie o niej „Ona jest”
Patrzę na niego jak na kretyna. Bo jest kretynem. Jak można stwierdzić, że dziewczyna, że ktokolwiek jest niesamowity? Ludzie to chodzący popaprańcy i z każdym coś jest nie tak. W niej też coś jest nie tak, na pewno.
„W niej nie ma nic pokręconego” mówi i rozkłada się na trawniku. Zamykam oczy i potrząsam głową. Nic pokręconego? W takim razie na pewno jest nienormalna. Inaczej nie da się przeżyć w tym świecie.
Ja nigdy nie spotkałem dziewczyny, która by mi odpowiadała. Owszem, spotykałem się z wieloma. Na kilka dni były w porządku, ale na dłużej nigdy. Potrafiły tylko zawracać głowę swoją osobą i nudziły przy każdej możliwej okazji. I żadna nie miała w sobie czegoś co by mnie zwaliło z nóg. Nie mówię o wyglądzie, bo trafiałem różne sztuki, ale coś w sobie...
„Jej oczy. Michael te oczy są tak piękne, że aż niebezpieczne” mówi i wgapia się w niebo. Co się z nim dzieje? Nigdy się tak nie zachowywał. „W końcu piękne czy niebezpieczne?” pytam tępo. A on szczerzy się jeszcze bardziej.
„U niej piękno i niebezpieczeństwo zlewają się w jedno” odpowiada i zamyka oczy. I nie wiem co się ze mną dzieje, ale też przymykam powieki, usiłując sobie wyobrazić jak może wyglądać piękno i niebezpieczeństwo w jednej postaci. Nic z tego, nie mam aż tak rozbudowanej wyobraźni.
„Jak wygląda?” pytam, oczekując typowej męskiej odpowiedzi. A on uśmiecha się ponownie i mówi „Inaczej” On się chyba cofa w rozwoju... „Ciemne włosy, ciemne oczy, skóra złocista...” już mnie mdli
„A jej uśmiech jest taki... sam nie wiesz co o tym myśleć” Tak. Taki uśmiech umiem sobie wyobrazić. Taki dwuznaczny, wprowadzający w błąd i wywołujący niepewność. Uśmiecham się, bo rzeczywiście dziewczyna z takim uśmiechem jest intrygująca i warta bliższej znajomości.
Patrzę na niego. To wygląda tak abstrakcyjnie – chłopak w barwach gangu, który rozkłada się na trawie i marzy o ślicznej księżniczce. Parskam śmiechem, a on tylko otwiera jedno oko i patrzy na mnie.
„Gdybyś ją widział Michael, nie potrafiłbyś zapomnieć. Prześladowałaby cię dzień i noc.” Prześladowała? Nic z tego, żadna panienka nie jest w stanie zająć mojego umysłu na dłużej niż kilka godzin. „Słuchaj” mówię „Znajdę ci jeszcze dzisiaj taką laskę, że zapomnisz o... jakkolwiek jej na imię...”
„Nie” odpowiada gwałtownie, jakby usiłował mi tego zabronić „Tu nie chodzi o urodę. W niej coś jest. Po prostu i nieskomplikowanie, coś w niej jest”
Świetnie. W jakiejś grzecznej dziewczynce z dobrego domu mój najlepszy przyjaciel odnalazł swoją drugą połówkę. Marny scenariusz podrzędnego filmu.
* * *
Ten uśmiech. Ten opis... ‘Nie’ głos mojego własnego ja odzywa się we mnie.
Spoglądam ponownie w lustro. „Michael” do rzeczywistości sprowadza mnie głos Marii, która bez pukania wchodzi do łazienki. Nie patrzę na nią, tylko wzdycham ciężko.
„Michael to niesamowite” mówi. Obracam powoli głowę, wpatrując się w jej rozpromienioną twarz. Podchodzi, bierze ręcznik i wycierając nim moją skórę, mówi „Przerażające, ale niesamowite”.
Macie czasem głupie wrażenie, że jesteście nie w temacie?
I jak tu jej odpowiedzieć, kiedy nie wiem o czym ona mówi. Mrużę oczy i łapię jej dłonie, zatrzymując ich ruch. „O czym mówisz?” pytam, nie zastanawiając się jak to brzmi. Uśmiecha się i kręci głowa, jakbym był małym chłopcem usilnie domagającym się cukierka.
Ludożerka, chce cukierka...
„Obraz” mówi i znów zaczyna wycierać moje ciało „Twój nowy obraz” Teraz rozumiem. Ledwo wstała rano, to ją od razu poniosło do mojej pracowni. Hmm... pewnie chciała sprawdzić co mnie tak dręczyło, że oddałem się malowaniu a nie spędzaniu nocy z nią.
Odkłada ręcznik i wsuwa swoje dłonie na moje ciało. Opiera policzek o mój tors i mówi melodyjnie „Te oczy... Michael skąd w tobie taka wizja?”
Teraz powraca wszystko. A już byłem bliski wymazania jej z myśli. Najwyraźniej jestem skazany na te prześladowania. Zwłaszcza, że za godzinę muszę u niej być, inaczej Trish mnie zabije.
Maria mówi rozmarzonym głosem „Chciałabym, żebyś kiedyś mnie też tak namalował. Z taką fascynacją i strachem”
Szok. Pierwszy raz wyciągnęła jakąś głębię z mojego obrazu i pierwszy raz rzeczywiście pokazała swoją melancholijna naturę. Obejmuję ją i uśmiecham się. Nie wiem co powinienem jej odpowiedzieć, ale nie mogę obiecać, że kiedyś tak ją namaluje. Że w ogóle kiedyś uwiecznię ją na płótnie.
Moje palce zaciskają się na jej ciele, a w głowie powstaje kolejna wizja. Dłoń. Nie moja, nie Marii. Dłoń Liz. Wyciągnięta przed siebie, jakby czegoś szukała. A może kogoś. Bezradna i zdeterminowana jednocześnie. ‘Dość’
Odsuwam się i szybko przemywam twarz kolejną porcją zimnej wody. Jeszcze kilka minut stagnacji i spóźnię się do mojego kata...
c.d.n.
Last edited by _liz on Wed Aug 18, 2004 7:25 pm, edited 1 time in total.
_liz, bardzo się cieszymy i dziękujemy (inni chyba się z tym zgodzą), że znalazłaś czas i wcześniej zamieściłam następną część Niewidzialnych obrazów
Ten chłopak z retrospekcji to zapewne Max, tylko jak wpłynął na życie Liz??? Mam nadzieję, że niedługo się dowiemy
No i że następna część będzie w weekend, mimo wszystko.
Ten chłopak z retrospekcji to zapewne Max, tylko jak wpłynął na życie Liz??? Mam nadzieję, że niedługo się dowiemy
No i że następna część będzie w weekend, mimo wszystko.
- lizzy_maxia
- Fan
- Posts: 888
- Joined: Fri Jul 25, 2003 10:01 am
- Location: Łódź, my little corner of the world...
- Contact:
Z miłą chęcią, tylko muszę jeszcze podszlifować swoje umiejętności Cieszę się, że i ten banner Ci się podobał. Chciałam tylko zwrócić uwagę na to "rozmycie"- nie wiem, jak to jest w rzeczywistości, nie jestem lekarzem, ale wydaje mi się, że osoby, które tracą wzrok, tracą go stopniowo, poprzez właśnie takie 'rozmycie', rozlanie się kolorów tak jakby właśnie wypłynęły z przypadkowo potrąconej puszki farby..._liz wrote:Lizzy chyba mianuję cię moim osobistym grafikiem . Co ty na to?
_liz uwielbiam "Ani mru mru", mają zayeeeeee...chane teksty Moja reakcja, gdy zobaczyłam to w Twoim opo - wybuch histerycznego śmiechu , aż siostra się na mnie dziwnie popatrzyła, ale kiedy przeczytałam jej ten fragment śmiała się razem ze mnąLudożerka, chce cukierka...
Hmmm.... pomyślałam o tym samym, że to Max...Ale co z tym gangiem? Będziemy mieć Maxa - przestępcę ? Liz mówiła o "błędach młodości" - gangsterskie środowisko doskonale nadaje się do popełniania takich błedów Jestem BARDZO ciekawa, jak dalej rozwinie się akcjaLiz16 wrote:Ten chłopak z retrospekcji to zapewne Max, tylko jak wpłynął na życie Liz???
Oczywiście, że się cieszymy!_liz, bardzo się cieszymy i dziękujemy (inni chyba się z tym zgodzą)
Ha Ha Ha! Jak to przeczytałam to tak mnie naleciało na Ani mru mru, że obejżałam wszystkie jakie tylko miałam na kompie. A tak między nami to Toffik to moje ulubione przedstawienie.Ludożerka, chce cukierka...
Co do tego Maxa to też odrazu o tym pomyślałam, no bo gangi-błędy młodości to tak do siebie pasuje.
P.S.Toffik nie wygłupiaj się normalnie idź!!!
- lizzy_maxia
- Fan
- Posts: 888
- Joined: Fri Jul 25, 2003 10:01 am
- Location: Łódź, my little corner of the world...
- Contact:
A myślicie, że dlaczego nazwałam swoją koszatniczkę Tofik? Oczywiście gdy ktoś pyta, odpowiadam, że to pochodna "toffi"Elip wrote:Toffik nie wygłupiaj się normalnie idź!!!
Ja wiem, że to nie na temat i zaraz mnie powieszą za karę albo co, ale muszę spytać: Elip, skąd Ty to ściągnęłaś Ja uwielbiam otwarcie supermarketuElip wrote:Jak to przeczytałam to tak mnie naleciało na Ani mru mru, że obejżałam wszystkie jakie tylko miałam na kompie
Dziewczyny, jak Wam się podoba zrobiony przeze mnie bannerek do tego opo?
Możesz podszlifować wykonująć jeszcze kilka banerków do tych opowiadańZ miłą chęcią, tylko muszę jeszcze podszlifować swoje umiejętności
A myślałam, ze tylko ja mam taką manię widze, ze jest nas więcej. "Toffik" oraz "Chińska restauracja" to moje ulubione. Ale nie miałam jak wpleść tutaj kilku innych fajnych tekstów ("Nasz klient nasz pannnn" czy "Clooney - brzydal") Ale przyznaję, że Ani Mru Mru są za***_liz uwielbiam "Ani mru mru", mają zayeeeeee...chane teksty
Może Max A może nie Max Czy przestępcę? No nie wiem czy tak do końca można to okreslić przestępczością, ale nie zajmujmy się takimi szczególikami teraz. Ha! Ale nie jest powiedziane, że Liz też należała do tych "gangsterskich środowisk" Wszystko w kolejnych częściach. A następna już w sobotę (prawdopodobnie).pomyślałam o tym samym, że to Max...Ale co z tym gangiem? Będziemy mieć Maxa - przestępcę ? Liz mówiła o "błędach młodości" - gangsterskie środowisko doskonale nadaje się do popełniania takich błedów
P.S: Licze, że oprócz mojego Osobistego Grafika Lizzy inni też zechcą chociazby dla zabawy wykonać jakieś banerki, niekoniecznie do tego opowiadanka.
- Galadriela
- Zainteresowany
- Posts: 333
- Joined: Sun Jul 13, 2003 1:41 pm
- Contact:
- lizzy_maxia
- Fan
- Posts: 888
- Joined: Fri Jul 25, 2003 10:01 am
- Location: Łódź, my little corner of the world...
- Contact:
Chińską restaurację i Hannavalda (bardziej w stronę Małysza) miałam na 100dniówce
Przekonałam się dzisiaj, że nie trzeba znowu aż tak bardzo znać się na tych wszystkich graficznych programach, żeby mieć przy robieniu artów niezłą zabawę, więc pobawcie się i Wy
Właśnie taki mam zamiar Pojawił się jednak na mojej artystycznej drodze problem z formatem *psd Ale to się da jakoś załatwić (mam nadzieję )...._liz wrote:Możesz podszlifować wykonująć jeszcze kilka banerków do tych opowiadań
O. Czyżbym więc już została zatrudniona? Dzięki, _liz . Potem będę się chwalić (w artystycznym światku ), że zaczynałam jako Osobisty Grafik do opowiadań _liz_liz wrote:Licze, że oprócz mojego Osobistego Grafika Lizzy inni też zechcą chociazby dla zabawy wykonać jakieś banerki, niekoniecznie do tego opowiadanka.
Przekonałam się dzisiaj, że nie trzeba znowu aż tak bardzo znać się na tych wszystkich graficznych programach, żeby mieć przy robieniu artów niezłą zabawę, więc pobawcie się i Wy
Dziękuję Ten do Niewidzialnych Obrazów jest lepszy od tego do Kropelek, ale ćwiczenie czyni mistrzaGaladriela wrote:Co do bannerka to bardzo mi się podoba
O nie! To wszystko przez was miałam umieścić kolejną część jutro, a tymczasem naszła mnie wena i napisałam kolejne epizodzik...TO WSZYSTKO PRZEZ _LIZ!!!:
VI
Belle, C’est un mot qu’on dirait invente pour elle
Quand elle danse et qu’elle met son corps a jour tel
Un oiseau qui etend ses ailes ses ailes poyr s’envoler
Alors je sens l’enfer s’ouvrir sous mes pieds
„Dlaczego tak na mnie patrzysz?” zadaje pytanie, a ja nadal zachowuje się, jakbym jej nie słyszał. Pogrążony we własnym świecie. Czy rzeczywiście jakoś inaczej się jej przyglądam?
Mrugam gwałtownie, wyrywając się z zamyślenia. „Coś mówiłaś?” pytam, jakbym dopiero co wstał z łóżka. Śmieje się. To jakby kryształki dźwięków rozbiły się o taflę szkła i przesiąkają teraz przez moją skórę. „Michael, naprawdę mnie zadziwiasz”.
O co tym razem jej chodzi?
To miało być jakimś komplementem czy też uszczypliwym mruknięciem? Spoglądam na nią i znów jej uśmiech zakręca moje myśli w spirale. Tym razem wiem, że to czysty uśmiech, bez drugiego znaczenia.
„jaka jest pogoda?” pyta i kieruje twarz w stronę okna. Po co to pytanie? Tak wyrwane znikąd. „Ładna” odpowiadam krótko. Chyba powiedziałem to za chłodno, bo wzdryga się. Podciąga kolana pod brodę i oplata je ramionami.
Bum!
To jak ten moment na zdjęciu. Ta sama pozycja, ten sam wyraz twarzy. Nawet włosy tak samo układają się na jej ramionach. Chciałbym mieć teraz chociażby ołówek i skrawek papieru, żeby to naszkicować. Byłoby w tym dużo ostrych kresek i rozmytego mroku.
Palce mi cierpną. „Ostatnio wyszłam tylko na pogrzeb” mówi nieco smętnie, ale nie z jakąś szczególną boleścią.
A w moim umyśle rodzi się wizja. Delikatne światło odbijające się od jej skóry... „Chcesz wyjść?” nawet nie kontroluję swoich słów.
* * *
„Opowiedz mi coś o sobie” prosi, kładąc się na trawie
Nie odpowiadam. Dziwnie się czuję ponownie tu siadając. Po jaką cholerę zabrałem ją właśnie tutaj? W miejsce, którego od kilku lat nie odwiedzałem. Od tamtej nocy...
Ale czułem, że musze ją tutaj przyprowadzić. Wszystko przez te piekielne głosy w mojej głowie. Podpowiadają mi, że to jest dziewczyna przez którą to wszystko zaszło. A rozum odpycha to przeczucie jak najdalej. Przechylam głowę i patrzę na nią.
Twarz skierowana ku słońcu. Zupełnie jak...
„A co chcesz wiedzieć?” pytam, chcąc zmienić tor biegu własnych myśli. Wzrusza ramionami „Cokolwiek”. Jej głos nie jest jednak tak obojętny. W ułamku sekundy uświadamiam sobie, że ją ciekawi moja osoba. Tylko dlaczego?
„Jaką szkołę skończyłeś?” pyta. Banalne pytanie, to i prosta, wręcz głupia odpowiedź „Liceum” mówię. „A potem?”. Potem nie było nic. Były wieczne ucieczki od rzeczywistości, od bólu, od dawnych znajomych, od wszystkiego. Jednocześnie wydaje mi się, że to był koniec mojego prawdziwego życia.
„Potem nic” odpowiadam i urywam źdźbło trawy
Cisza. Tylko jakieś szmery tlą się w mojej głowie, aż przebija je jej głos „Od czego tak uciekasz?”
* * *
„Gdzie oni są?” pytam ostro, ale nie odpowiada mi, tylko wbija wzrok w chodnik. „Gdzie?!” po jasnym policzku spływa łza. We mnie wzbiera fala gniewu. Jestem pewien, że byłbym w stanie ją zadusić, jeśli mi nic nie powie. Czy ona nie rozumie, jakie to ważne? „Gdzie?!”
„Bloodyend” słowo wypada jednym echem z jej ust. Momentalnie zrywam się, żeby tam biec. A ona woła za mną. Nie słucham, tylko idę szybkim krokiem. Musze zdążyć, zanim będzie za późno.
To wszystko przestało być zabawą. Teraz to była poważna sprawa, a on zdawał się tego nie rozumieć. Był przywódcą, a zachowywał się jak dzieciak. Przyspieszam. Buzująca krew powoduje, że zaczynam naprawdę biec.
Już blisko... Dam radę... Błysk czerwono-granatowych lamp zatrzymuje mnie w miejscu. Znika cała siła.
Spóźniłem się.
Wykonuję dwa kroki do przodu i zatrzymuję się przy siatce. Asfalt nasiąka krwią. Mój mętny wzrok szuka na ziemi znajomej twarzy. Dwa ciała.
Pierwszy – Nardo. Wielokrotnie odgrażaliśmy się, że poderżniemy jemu i jego bandzie gardła. Ale nie podejrzewałem, że ktokolwiek z nas naprawdę byłby w stanie to zrobić. A jednak... Był wrogiem, powinienem czuć ulgę, a czuję się winny...
Przesuwam wzrok kilka kroków dalej. Leży drugi. Moje palce zaciskają się na siatce tak mocno, że jeszcze chwila a pęknie naskórek i ze mnie też wytoczy się krew. Valenti... Dlaczego on? Przecież nie on miał się bić. Nie on, tylko...
Jest. Zaciska powieki. Wiem, że zaraz przetrze oczy – zawsze tak robi. Nie, nie zrobi tego. Jakiś policjant skuł mu ręce i prowadzi go do radiowozu.
Spod moich opuszków wypływają strużki krwi.
* * *
„Od niczego nie uciekam” odpowiadam szorstko i wbijam palce w ziemię, jakbym chciał wyrwać kiściami trawę. Cztery lata zakopywałem to wszystko bardzo głęboko i zlewałem swoje życie z szarą rzeczywistością innych.
Nie chciałem już mieć własnego życia, bo to oznaczałoby powrót do przeszłości. Do tamtej nocy i do tych kilku kolejnych.
„Ciebie też dręczy przeszłość?” pyta, ale brzmi to raczej jak stwierdzenie. I znów kłujące uczucie dziwacznego powiązania wpaja się w moje wnętrze. Ale nie patrzę na nią, tylko wgapiam się w ziemię. Ma tyle racji...
Uciekam od tej przeszłości, mimo że kroczy za mną i nie chce mnie uwolnić. Powraca zawsze, gdy widzę Isabel, kiedy przechodzę koło tego miejsca, kiedy widzę kogo z dawnych znajomych. A w szczególności wwierca we mnie wspomnienia w każde święta, kiedy dostaję list.
List od mojej przeszłości – od mojego dawnego najlepszego przyjaciela, który zmarnował swoje życie. Nie odpowiedziałem na żaden z tych listów.
Nigdy.
Przekręca się na brzuch i odwraca ode mnie twarz. „Czy wszystkie nastolatki tak schrzaniły sobie życie, czy tylko ja?” pytanie retoryczne, bo każdy z nas czymś sobie komplikuje marną egzystencję. „Zachciało się dziewczynie iść swoimi ścieżkami” mruczy z goryczą i kpiną „Nie chciałam być jak matka, a właśnie tak skończyłam”
c.d.n.
Last edited by _liz on Wed Aug 18, 2004 7:27 pm, edited 1 time in total.
Śliczna część ślicznego opowiadanka
Genialna fabuła! Na drodze uciekającego przed przeszłością Michaela staje Liz, której los nie szczędził cierpień... Cudowne... Cały temat jest taki orginalny i taki... świeży... W tej części _liz odsłania rąbęk tajemnicy przeszłości Michaela, wyraźnie zarysowane są jego uczucia. Poznajemy nowego Michaela. Z niecierpliwością czekam na dalsze części, tym bardziej, że ma to być polarek
Genialna fabuła! Na drodze uciekającego przed przeszłością Michaela staje Liz, której los nie szczędził cierpień... Cudowne... Cały temat jest taki orginalny i taki... świeży... W tej części _liz odsłania rąbęk tajemnicy przeszłości Michaela, wyraźnie zarysowane są jego uczucia. Poznajemy nowego Michaela. Z niecierpliwością czekam na dalsze części, tym bardziej, że ma to być polarek
- lizzy_maxia
- Fan
- Posts: 888
- Joined: Fri Jul 25, 2003 10:01 am
- Location: Łódź, my little corner of the world...
- Contact:
Część...dziwna...
I jestem ciekawa, na czyim pogrzebie była Liz Ale może to po prostu ot tak, nic nie znaczący fakt? Coś mi się wydaje, że chyba nie...
PS. Elip, dzięki, w życiu bym nie pomyślała, że w Kaazie jest "Ani mru mru"! Używam jej zwykle do ściągania piosenek i filmów (teraz 'męczę się' z Dirty Dancing Havana Nights - zachciało mi się, to teraz muszę znosić to ciągłe "oczekiwanie"
Oj tak. I popieram Aras - nie za często, bo przez "Broken Souls" ledwo przebrnęłam...co oczywiście nie znaczy, że mi się nie podobało , ale takie opowiadania powinno się czytać w spokoju, a nie wtedy, kiedy nad uchem brzęczy ci tysiące innych efektów dżwiękowych, z telewizorem na czele A słuchawek nie mozesz założyć, bo co chwilę ci się wiesza winampAras wrote:_liz - zaczynasz pisać jak Hotaru
Posłużę się tym opisem przy robieniu nowego bannerka (o ile znajdę odpowiednie zdjęcie)...To jak ten moment na zdjęciu. Ta sama pozycja, ten sam wyraz twarzy. Nawet włosy tak samo układają się na jej ramionach. Chciałbym mieć teraz chociażby ołówek i skrawek papieru, żeby to naszkicować. Byłoby w tym dużo ostrych kresek i rozmytego mroku.
I jestem ciekawa, na czyim pogrzebie była Liz Ale może to po prostu ot tak, nic nie znaczący fakt? Coś mi się wydaje, że chyba nie...
PS. Elip, dzięki, w życiu bym nie pomyślała, że w Kaazie jest "Ani mru mru"! Używam jej zwykle do ściągania piosenek i filmów (teraz 'męczę się' z Dirty Dancing Havana Nights - zachciało mi się, to teraz muszę znosić to ciągłe "oczekiwanie"
Eee... chyba raczej nie. Nie potrafię posługiwać sie takim stylem jak Hotaru. Każda z nas ma odmienny sposób pokazywania historii. A że akurat używam retrospekcji... no to może tylko to przypominać opowiadanka Hotaru. Takie "skoki" w czasie jeszcze sie zdarzą, ale nie martwcie się nie będa częste. Po prostu wolę w ten sposób pokazać przeszłość niż w ciągłym opowiadaniu dialogowym._liz - zaczynasz pisać jak Hotaru
Aaa! Tigi dziękuję bardzo. Ty czytająca moje opowiadanie o Michaelu i Liz... jeszcze w to nie moge uwierzyć Ale mam nadzieję, że dalsze części również ci sie spodobają.Bardzo podoba mi się to opowiadanie. _Liz bardzo dobrze oddajesz ich uczucia, historię,i nawet podoaba mi się retrospekcja. Choć jest to opowiadanie o znajomości Liz i Michaela - to będę czytać.
Oj sporo bedzie takich dziwnych części. Na tym polega to opowiadanie. Ono samo w sobie jest dziwne.Część...dziwna...
A przypomnij sobie pierwszą częśćI jestem ciekawa, na czyim pogrzebie była Liz
Lizzy może dzisiejszy opis bardziej ci sie przyda Jest znacznie rozbudowany i więcej w nim uczuć... zresztą przeczytasz i sama zdecydujeszPosłużę się tym opisem przy robieniu nowego bannerka
VII
Dziś wziąłem ze sobą blok i węgiel. Nie wiem dlaczego, ale czuję, że będą mi potrzebne. Może uda mi się coś narysować. Może uda mi się JĄ namalować.
Nie wie, że cały czas ściskam to w rękach. Nie jestem pewien czy nawet wie, że tu jestem. Cały czas leży skulona w łóżku, z twarzą skierowaną w stronę okna. Nie odzywa się.
Usiłowałem rozpocząć rozmowę, ale ani drgnęła. Przez myśli przeszło mi, że może się obraziła. Tylko nie wymyśliłem powodu. Może ma żal o to, że wczoraj wzbudziłem niepotrzebne wspomnienia. Dawny ból.
Byłem przekonany, że tylko we mnie rozdrapały się dawne rany. Chyba jednak nie...
Ale przez jej milczenie pogłębiam się we własnej czeluści. Czuję jak moje żyły wypełnia ropa, która za kilka sekund utworzy zatory i nie przepuści krwi. Zwoje mojego mózgu już są przytłoczone ołowiem gorzkich wspomnień. Oczy powoli tracą kontakt z rzeczywistością i odpływają w inny świat.
Wracają głosy i obrazy dawno utracone. Znów te przeklęte wyrzuty sumienia. Sam nie wiem, czy czuję się winny śmierci dwojga ludzi i katastrofalnego życia najlepszego przyjaciela, czy też tego, że odrzuciłem to wszystko i pozostawiłem innych ich własnemu losowi.
Potrząsam głową. Musze to wszystko z siebie wyrzucić zanim pogrążę się jeszcze bardziej.
Spoglądam na łóżko i na drobną postać zwiniętą w kłębek. Przez okno wpadają promienie słońca i ślizgają po jej skórze. Widzę tylko skrawek jej policzka i ramię. ‘Przekręć się’ zaciskam dłonie na bloku.
Ciche jęknięcie wydobywa się z jej ust. A ja zastygam w bezruchu. Oto bowiem niepozorne ciało obraca się i teraz leży przodem do mnie.
Jasna twarz, przymknięte powieki, lekko rozchylone usta, pasemko włosów opada na policzek. Nie wiem czy zrobiła to specjalnie czy to przypadek, ale kołdra zsunęła się niżej. Wstrzymuję oddech. Szyja nieco napięta, odsłonięte ramiona, ramiączko koszulki zsunięte.
Śpi...
Momentalnie zasycha mi w gardle, a moje mięśnie napinają się. Mój wzrok przesuwa się wzdłuż jej ciała. Palce delikatnie chwytają węgiel. ‘Tylko się nie zbudź’
Pierwsza linia delikatna i niepewna, jakbym bał się, że ostrzejsze ruchy mogłyby to zniszczyć. Powoli jednak rodzi się we mnie coś innego. Dziwne uczucia zaczynają przejmować nade mną kontrolę i szarpać mną.
Kolejne kreski stawiam gwałtownie, co chwilę powracając na nią wzrokiem. Zatrzymuję ruch dłonie i opuszkami rozmazuję węgiel na linii jej policzka, szyi i ramienia, tworząc efekt cienia. Znów powracam do kreślenia rysów jej twarzy. Teraz spokojniej, smakując każde zagłębienie i zaokrąglenie.
Delikatnie zarysowuję kontur jej ust, opuszkiem wskazującego palca wypełniając je ciemnawą barwą. Wyobrażam sobie, że mój palec przesuwa się naprawdę po jej wargach. Za ostro je nakreśliłem, trzeba złagodzić. I podkreślić rozchylenie.
„Michael?” moja dłoń zastyga
* * *
Unoszę wzrok znad kartki. Otworzyła oczy i wlepia opustoszałe źrenice we mnie. Znów wykorzystuje te swoje dziwne zdolności, żeby mnie przejrzeć i wybić z rytmu.
„Co robisz?” pyta. Nagle się do mnie odzywa? A może dobijająca cisza spowodowała, że poczuła się zbyt samotna i wolała odezwać się do mnie niż niemo wyczekiwać na coś. Przełykam ślinę i staram się odwrócić wzrok, ale nie mogę. To jak magnes.
Unosi się, a kołdra opada jeszcze niżej, odsłaniając fragment nogi. Zaciskam powieki i kieruję twarz w stronę drzwi. „Michael” jej głos miękko odbija się od moich uszu. Za miękko... Potrzebuję czegoś co mnie otrząśnie i poderwie. Coś co mnie wyniesie z tego dusznego pokoju, a ona mnie tu trzyma i nie pozwala odetchnąć nicością.
„Rysuję” odpowiadam krótko, chłodno i półprzytomnie. Nadal na nią nie patrzę. Słyszę tylko szelest kołdry i ciche stąpnięcie. Chyba wstaje. Staram się nie myśleć o tym, ani o jej reakcji, ani o tym co zamierza. A już najbardziej staram się nie myśleć o krótkiej, jedwabnej koszulce i opuszczonym ramiączku.
Staje przede mną, a ja zaciskam powieki tak mocno, jak tylko potrafię. Jej palce dotykają kartki i przesuwają się wyżej. Muska moją dłoń. Silny impuls od razu mnie przeszywa i powoduje, że spoglądam na nią.
Uśmiecha się. „Pokaż mi jak rysujesz” mówi i wyjmuje kartki z moich rak, rozkładając moje ramiona na boki. Czujecie czasami dziwne napięcie we wszystkich nerwach ciała? Takie, które może spowodować atak serca? W obecnej chwili takie spotęgowane napięcie przeze mnie przepływa.
„Liz co ty robisz?” w gardle całkowicie mi zaschło. A ona siada na moich kolanach i wtula się we mnie, odchylając głowę na bok. Ponownie sięga po kartki, jednocześnie tworząc z moich ramion zamkniętą wokół niej pętlę. Sięga dłonią do mojej prawej ręki, szukając węgla.
To się nie dzieje... nie dzieje... Pozwalam jej chwycić skrawek brudzącego artyzmu. Toksyny – ona w jakiś sposób wtłacza we mnie trucizny, które mnie osłabiają i całkowicie się jej poddaję. Kładę swoje palce na jej drobnej dłoni, żeby prowadzić ją po kartce.
Powoli, wzdłuż linii jej ciała. Czuję jak lekko drży. Po raz pierwszy.
Najwyraźniej nie było to zamierzone, bo stara się to zataić w śmiechu. „Co rysujemy?” pyta ciepło, pozwalając dalej prowadzić swoje palce w odpowiednim kierunku.
„Ciebie” odpowiadam tak cicho, jak tylko się da. Zatrzymuje dłoń i wstrzymuje oddech. Modlę się w duszy, żeby nie wstała. Teraz jest dobrze, kiedy jest tak blisko. ‘Michael weź się w garść’ Nigdy się tak nie zachowywałem. To tak jakby ona mnie zmieniała albo jakby wreszcie tworzyła we mnie jakiś sens.
Mięknie i opiera się plecami o moje ciało. Przymyka powieki. „Michael” to jęknięcie wzbudza niepokój „Nawet nic o mnie nie wiesz”
„Powiedz mi” mówię. Westchnięcie, rezygnacja. Wstaje, zostawiając węgielek w mojej dłoni. Wyciąga przed siebie rękę, kieruje się w stronę drzwi, jakby uciekała przede mną. „Mam ochotę na herbatę” mówi
c.d.n.
Last edited by _liz on Wed Aug 18, 2004 7:28 pm, edited 1 time in total.
Who is online
Users browsing this forum: No registered users and 45 guests