M :: Czytelnia literatury światowej
Moderators: Olka, Hotaru, Hotori, Hypatia
Hotaru, dostałam PM od pewnej dziewczyny z RF. Pamięta, że czytała opowiadanie, którego szukasz, ale autora niestety nie mogła sobie przypomnieć. Podała mi natomiast link do Forum, gdzie jak to powiedziała ktoś na pewno bedzie to znał.http://www.polarattraction.com/viewtopi ... Próbowałam sie tam zarejstrować, żeby zapytać, ale coś mnie nie chce przyjąć, może wyczuli, że jestem Dreamerką i polar to nie moja działka. W każdym razie odsyłam cię tam, podobno jest tam multum opowiadań polar. Przykro mi, że nie mogłam być bardziej pomocna. Życzę powodzenia.
"Największy ze wszystkich błędów to dojście do przekonania, że nie popełnia się żadnego." - Thomas Carlyle
Nan myślałam o twoim komentarzu, że nie ma opowiadań w których po zmianie przyszłości jest gorzej niż przed. Szczerze mówiąc, to przypominam sobie w tej chwili tylko jedno. Time Runs Both Ways napisane przez Assilem_1. Nawiasem mówiąc jest to świetne opowiadanie. Już przy pierwszym rozdziale sięgasz po husteczki. Otóż zaczyna sie, kiedy Liz próbuje popełnic samobójstwo po śmierci Alexa i Maxa, obu zabiła Tess. Ratuje ją Michael i staje się jej oparciem. Trochę denerwujące jest to, że autorka robi z Michaela świętego,a z Maxa drania. Ale opowiadanie jest dobre, głębokie i poruszające. Niestety utknęło w martwym punkcie i autorka nie jest chyba pewna co z nim dalej zrobić.A teraz chciałabym gorąco polecić jedno z moich ukochanych opowiadań. Zdecydowanie należy do mojej gorącej piątki.Innocent mockingbird39.Jeśli się nie mylę to Lizziett pisała o tym opowiadaniu jakiś czas temu, ale chyba wspomniała, że go nie czytała i opiera się o podsumowanie. Więc zdecydowałam się wspomnieć o nim jeszcze raz, tym razem jako relacja z pierwszej ręki.Gdybym miała do czegoś to przyrównać to chyba do Revelations. Ja w każdym razie czytałam z równie zapartym tchem, wczuwając się w niezwykły klimat tej opowieści, aż do ostatniej linijki epilogu.Akcja zaczyna się w roku 2012 w St.Petersburgu w Rosji. Liz mieszka tam razem ze swoja ośmioletnią córką. Pracuje jako adwokat w firmie Dior, odnosi sukcesy, spotyka się z jakimś Francuzem, itp. Oczywiście ojcem jej córki jest Max, ale ani on, ani nikt z Roswell nie ma o tym pojęcia. Tylko Maria zna sekret Liz. Tymczasem Max jest w więzieniu, gdzie spędził ostatnie dziewięć lat za zamordowanie Langley'a. (tak Cal jest zły i to on wrobił Maxa) Liz pewnie żyłaby sobie w tej Rosji dalej, ale pojawia się u niej Michael i mówi, że Max'owi wyczerpały się apelacje. Prosi Liz o pomoc, ta z oporami ale sie zgadza.W międzyczasie dowiadujemy z wspomnień co się stało w przeszłości między Max'em i Liz. Obecna sytuacja jest wynikiem błędów popełnionych przez nich oboje. Żadne nie jest bez winy i szybko to sobie uświadamiają. Żeby wyciągnąć Maxa z więzienia muszą działać wszyscy razem. Maria jej jedyną oporną, to ona całą winę zwala na Maxa , ale nawet ona w końcu sie obudziła.Jedna uwaga, to całkowicie opowiadanie w stylu Dreamer, więc jeśli oczekujesz, że Max i Liz będą się przez niemal całość nienawidzić i ranić nawzajem to opowiadanie nie dla ciebie.
"Największy ze wszystkich błędów to dojście do przekonania, że nie popełnia się żadnego." - Thomas Carlyle
Czytałam "Time Runs..." i spodobało mi się, a owszem. Ale czytałam to dość dawno...Innocent - faktycznie Lizziett o nim wspominała - utkwił mi w pamięci ten St. Petersburg...A ja tymczasem siedzę sobie w twórczości Majesty i, można powiedzieć, pławię się. Nikt mi nie powie, że Antarian Sky, a już tym bardziej Antarian Nights, było pogodne i radosne, bo dla mnie wcale nie było. I mniej więcej takie jest podobieństwo z dziełami Majesty - tymi dłuższymi, bo z krótszych jakoś zniosłam tylko Arms Wide Open. O Flagellation już pisałam, ale to w pełni zasługuje na swój tytuł! Nic dziwnego, że to jest NC-17, pod względem... eeee.... scen... bije na głowę Rambo i te takie tam inne... Istne biczowanie dla zbolałego Dreamersa. A na koniec dobić - to się nazywa.Ale z kolei przeczytałam wczoraj Serenidipity i zdaje się, że to o tym opowiadaniu Lizziett mówiła, że Kivar/Kavar, jak zwał tak zwał, i Tess tak urządzili Maxa, że ani nóżką, ani łapką nie mógł poruszyć. W pewnym momencie pomyślałam, że Max jest kotem - z siedmioma życiami. A już w pewnym momencie to kompletnie ogłupiałam, gdy przeczytałam, że, obrazowo mówiąc, Max był trupem przez trzy tygodnie... I to właśnie opowiadanie jest typu 'zamienił stryjek siekierkę na kijek', to znaczy później było jeszcze gorzej niż przedtem i trzeba było coś z tym zrobić. I jeszcze jedno - to jest jedno z niewielu opowiadań, w których na końcu tak właściwie wszystko się zaczyna... A jednak mi się spodobało.
Milla czytałam "Times..." i przyznaję że mi się podobało. Nie mogę jednak powiedzieć, żeby w moim odczuciu autorka robiła z Maxa takiego szczególnego drania...przecież właściwie od samego początku pobytu Liz w drugim "przedziale czasowym", sugerowane jest że Tess nagina mu umysł....biedny chłopak co chwilę gdzieś się rozpłaszcza i pociera obolałą główkę, nie mogąc sobie przypomnieć co też właściwie powiedział przed chwilą i dlaczego wszyscy są na niego wściekli A "Innocent" zostawia, sobie na wakację- to podobno grzech nie znać tego opo, ale teraz zupełnie nie mam czasu na takie rozkoszne tasiemce.Wiem że zdobyło wszystkie możliwe nagrody i że doskonale oodaje meandry osobowości czwórki głównych bohaterów.Nan, opowiadanie w o którym pisałam że Max "ani łapką ani nóżką ruszyć nie mógł" to "To hell and back" Majesty do znalezienia na stronie owej autorki, albo na roswellfanatics. W stopniu angstowatości VER VERY VERY ANGSTY Akcja rozpoczyna sie po epi "Panacea"- kolejna z prób naprostowania 3 sezonu, w chwili gdy "Max zowu zaczął być Maxem". Po śmierci Maxa Liz pogrążona jest w depresji i apatii. Postanawia kontynuować misję zmarłego ukochanego i odnaleść jego syna. W tym celu jedzie do Los Angeles, na spotkanie z Kalem Langleyem. Ale jeśli jej się wydaje, że załatwi to po cichu, to grubo się myli. Na ogonie siedzi jej bowiem nie kto inny, jak tylko Michael Stonewall Guerin. Jedym z kolejnych powodów, dla których fani chcieli oberwać głowę Katimsowi, był fakt że nie przyłożył się należycie do kwestii żalu Michaela po śmierci Maxa, swojej życiowej opoki wywlekającej go z rozlicznych g....u nas na x.comie też była o tym mowa. Tak więc w każdym opo które ma coś wspólmego z "Panacea" albo "CHDB", Michael jest przejęty że Rany Boskie, zaraz na drugim miejscu po Liz Tak więc Liz jedzie sobie do tego Los Angeles, a za nią Michael przejęty że Rany Boskie. Na miejscu odkrywają wstrząsającą prawdę...i ażeby to jedną...To jedno z najlepszych opowiadań Majesty, bardzo mroczne i i bardzo wciągające...chociaz z racji faktu że autorka nie znosi Tess jak zarazy, niektóre fragmenty mogą budzić niesmak, a scena w obserwatorium śnić się po nocach jak koszmar
"I know who you are. I can see you. You're swearing now that someday you'll destroy me. Far better women than you have sworn to do the same. Go look for them now." (Atia)
""You...have...a rotten soul" (Cleopatra)
""You...have...a rotten soul" (Cleopatra)
Matko święta, kiedy ja to przeczytam... Majesty kocha maltretować Maxa... Dobrze, w poniedziałek wieczorem... Po chemii... A przeczytam, z całą pewnością - zawsze byłam ciekawa, kto by pierwszy zabił tego drugiego - Michael Stonewall tego zimnego drania Kala czy zimny drań Kal Michaela Stonewalla... I do tego Liz na zmianę czepiająca się ramienia Michaela by zostawił biednego człowieczka i miotająca iskry z oczu by zabić tego potwora. W sumie to jednak każde opowiadanie Majesty można tak posumować...Innocent - nie czytałam, ale przeczytam (jak zresztą całą masę innych opowiadań).No i koniec. The Way Love Goes już skończone. Aż mi troszeczkę dziwnie... i, tak po cichutku, to jednak spodziewałam się czegoś więcej po Dee, że wymyśli coś oryginalniejszego na koniec... Chyba wciąż nie jestem przekonana co do powrotu Maxa i Liz. I teraz ogłoszenia parafialne jak ja to lubię Czytałam sobie wczoraj nominacje - na razie tylko czytałam. Ale porównywałam sobie zwycięzców... Raz Antarian Sky dostało nagrodę, ale już w tej chwili nie jestem pewna. Chyba najciekawszy pomysł... W trzeciej edycji nagrodę za najbardziej oryginalną postać dostała Breathless za Max the Dog z A Walk In The Park - i dostałam napadu śmiechu. Cały czas usiłuję wpoić naszemu Lukiemu że to pies był tam najlepszy Love By Any Other Name jest szalenie częsato nominowane, podobnie jak Revelations. I coś wszyscy rzucili się na "Not So Little" i to drugie, "The Good Things Come-Coś-Tam-Dalej". Czytałam oba ale jakoś mnie nie zachwyciły... Dołożyli nową kategorię, z najbardziej romantyczną/namiętną sceną, a w kategorii 'historyczny' królują Uphill Battle i Eyes Like Mine - moje ukochane 'Color of Love'... Choć względy lojalności skłaniają mnie do Anais Ogólnie rzecz biorąc bardzo ciekawa lekturka. Głosowanie w czerwcu (tak na wyrost - w końcu głosować może każdy).No i teraz to, o czym pisałam w temacie Jasona. Wczoraj na Jedynce leciał film, który obejrzałam ze względu na tytuł: "Serenidipity", ale była tam również urocza ślizgaweczka - ta z Antarian Sky Chyba nie muszę mówić, że to był główny walor całego filmu, który momentami był strasznie głupi...
Ja nie policzę, ile razy odchodziłam zrezygnowana od komputera... zagraniczne wcale nie oznacza lepsze - tylko po prostu jest ich więcej, a więc i proporcjonalnie więcej talentów zajmuje się tym tematem.Ale niestety, jest też więcej tych gorszych opowiadań. Czasami po przeczytaniu jakiegoś streszczenia w Archiwum Polarattraction zaczynam się wczytywać w tekst, a potem złość mnie zalewa, że poświęciłam tyle czasu, a autor tak skopał doskonale zapowiadającą się historię...Czyli - wszystko zależy od punktu widzenia.Czasem mam dziwne wrażenie, jakby nasi co bardziej znani i utalentowani autorzy ucichli na forum (Hotori - where are you??? - ostatni post z 16.12.2003!!!), a do "młodzieży" czyli autorów publikujących od niedawna nie do końca mogę się przekonać... uprzedzenia - być może - nie jestem chodzącym ideałem... ale mimo wszystko zajrzę na xcom czasem. Tak wyłowiłam m.in. Dzieci i cytryny.Nawiasem - czy ktokolwiek tłumaczył nasze polskie opowiadania na inny język? Czy też uważacie, że nasz polski jezyk w czytelni literatury swiatowej nie ma szans?Olka wrote:chcą odbierać na wyższych falach
I dlatego tak broniłyśmy się przed pakowaniem wszystkich opow. na xcom. Bałyśmy się żeby nie zginęły w powodzi miernoty i tandety. Weszłam tam na moment i kiedy zobaczyłam coś takiego, szybko wyszłamMichael i Maria Liz i Max Nie chce znać swojego szczęścia Nie chce wiedzieć co to znaczy Nie mam czasu na radości Ani życia w cud miłościmi wystarczy potępienie żywot straszny i okrutny w samotności i odchłani samiutkiego piekła świataktóry stworzył mnie takiego który pragnie uwolnienia Łukasz Koper
Tak, wielu szybko wychodzi... czasem nawet zanim wejdzie na dobre. Ale ja mimo wszystko wchodzę:1. linki skońćzonych opowiadań - wiadomo2. profile wg autorówI drugi powód mnie tam trzyma nieco dłużej niż na tych kilkanaście sekund. Bo mimo wszystko mamy wszystko podane jak na talerzu. To prawda - nie jest to forum, nie widzimy niczego prócz tekstu, zero komentarzy... Ale mimo wszystko są opowiadania, są autorzy, których warto poczytać. I pochwalić potem po przeczytaniu.
Zgadzam się i niestety muszę przyznać, że ff na xcomie stają się coraz mniej interesujące... Przynajmniej większość. Kidyś naprawdę było inaczej, jak tylko zaczynałam czytać... Albo to moje wymagania się zwiększyły Cóż, ostatnio przerzuciłam się na Dreamerki <--- szok, bo ja NIGDY nie czytałam Dreamerkowych opowiadań... Przynajmniej nie z wyboru, najwyżej przypadkiem. Ale od kiedy tak niesamowicie wciągnęłam się w przepiękne "Broken Wings" by Anais Nin and Max and Liz Believer to nie mogę się oderwać od tej kategorii ficków... Obecnie czekam na dalsze części tego smutnego, ale jakże ślicznego opowiadania, a przy okazji zaczytuję się w "Maxeo and Lizziet" by Breathless i.... stwierdzam, ze jest genialne! Romantyczne, a zarazem takie ciekawe i... jakie śmieszne chwilami. Ta historia z Maxem jako gejem - dobitna Eee... odeszłam chyba od obecnego tematu LOL
Hotaru - dzięki Kal ciągle siedzi mi w pamięci, ale troszeczkę nie mam czasu, kiedyś to dokończę.Hotori - ba. Nie odpowiada na maile, a szkoda, wielka szkoda, że jej nie ma. No i wychodzi, że forum jest jeszcze chronione jako-tako przed napływem 'taniej siły roboczej'. Czasami chce mi się zgrzytać zębami... Nie spotkałam jeszcze żadnego opowiadania polskiego tłumaczonego na angielski. A szkoda, bo i u nas trafiają się istne perełki. Wyobraźcie sobie na przykład tłumaczenia naszej świątecznej serii... Przecież to było coś wspaniałego - i pełne ciepła opowiadania Hotori, i moje ulubione "Świąteczne bajanie" Graaliona... Na pewno spodobałby się na przykład na RF. Ba, nie tylko nasze świąteczne opowiadania... Te nagradzane również. Pomyślcie, wydłubać z tłumu tych najlepiej władających językiem Kraju Hamburgera vel Herbaty i poprosić grzecznie, by poświęcili swój czas i przetłumaczyli te nagrodzone ff. W końcu należą one tak jakby do... 'polskiego kanonu', do tych naj z naj A potem utworzyć np. taki temat na RF i innych bazach ff, zresztą - nie jeden, a kilka, i publikować. "Dobre bo polskie" Rej z całą pewnością by to poparł Pewnie, i wśród zagranicznych są tandety - ale właśnie dlatego z błyskiem w oku czytam nominacje do nagród. Zawsze można wyłowić coś ciekawego. Kto szuka nie błądzi, chyba że mu źle powiedzą.
Przetłumaczenie z polskiego na angielski to trudna rzecz, szczególnie dla jednej osoby. Ale nie straconego. Możnaby to zrobić w dwójkę, lub trójkę. Co ty na to, masz trochę czasu w wakacje? Ostatnie dwa dni były straszne. Tak to już jest po chorobie, potem masa do nadrobienia. Ale wreszcie znalazłam moment, żeby zajrzeć na RF i znalazłam zakończenie TWLG. Niestety muszę się z toba zgodzić Nan, trochę się rozczarowałam. Po przeczytaniu rozdziału 19 pogodziłam się już z myślą, że Max bedzie z Liz. Przez 8 lat nie poszedł do łóżka z żadną kobietą, to już lekka przesada , mam wrażenie, że Dee chciała za wszelką cenę ich ze sobą połączyć i przekonać do tego czytelników, no bo skoro przez 8 lat z nikim nie był, to jedyną nadzieją dla Maxa na prawdziwy związek jest Liz. A więc nie miałam wyboru, musiałam się pogodzić z tym, że ci dwoje skończą razem, ale jakby tego było mało to oni po ośmiu latach jakby nigdy nic ot tak się pogodzili i zaczęli tam, gdzie wcześniej skończyli. No dobrze wyrzuciłam z siebie to, co miałam na wątrobie. Koniec z końcem, chodzi o to, że po raz pierwszy nie czytałam zakończenia opowiadania Dee z satysfakcją.A szkoda, bo i u nas trafiają się istne perełki. Wyobraźcie sobie na przykład tłumaczenia naszej świątecznej serii... Przecież to było coś wspaniałego - i pełne ciepła opowiadania Hotori, i moje ulubione "Świąteczne bajanie" Graaliona... Na pewno spodobałby się na przykład na RF. Ba, nie tylko nasze świąteczne opowiadania... Te nagradzane również. Pomyślcie, wydłubać z tłumu tych najlepiej władających językiem Kraju Hamburgera vel Herbaty i poprosić grzecznie, by poświęcili swój czas i przetłumaczyli te nagrodzone ff
"Największy ze wszystkich błędów to dojście do przekonania, że nie popełnia się żadnego." - Thomas Carlyle
A pewnie, syzyfowa praca dla jednej osoby. W wakacje z zasady mam dużo czasu Może pora wypracować sobie ten angielski w drugą stronę, z ang na pol to już nic w porównaniu z tym co kiedyś, a teraz może odwrotnie I jestem niepocieszona, że jeszcze nie trafiłam na ciekawy ff po francusku... Chyba na RF napadnę te, które z całą pewnością władają francuskim. Albo ja nie umiem czytać ff po francusku, albo trafiłam na jakieś badziewia, czego odżałować nie umiem. I mówi się, że to język miłości, akurat, chyba kuchni... Jeszcze raz ponawiam moją prośbę - jakby coś wam wpadło w łapki, to ja chętnie zerknę. Stron mają dużo, ale nie z tym, co mnie interesuje.No i mam wrażenie, że Dee tak jakby... przeraziła się własną opowieścią, jej, powiedziałabym, rozmachem... i postanowiła zakończyć tak, żeby wilk był syty i owca cała Ten cały mały Gavin... i racjonalna Liz pod prysznicem - no szał. I żal mi tej Carrie. Na jej miejscu bym się nieźle wkurzyła. Poza tym to takie jakieś... Prowadzał się z tymi blond Pamelami i tylko po to, żeby popatrzeć i powkurzać Marię - sssuper. Na początku TWLG myślałam, że przebije nawet Eyes Like Mine, ale nie. Przeciwnie, jest daleko w tyle. Jakoś tak, jakby ktoś ciachnął to w połowie i doczepił zakończenie z innej bajki.
Who is online
Users browsing this forum: No registered users and 67 guests