Krople pustyni

Piszesz? Malujesz? Projektujesz statki kosmiczne? Tutaj możesz się podzielić swoimi doświadczeniami.

Moderators: Olka, Hotaru, Hotori, Hypatia

User avatar
Galadriela
Zainteresowany
Posts: 333
Joined: Sun Jul 13, 2003 1:41 pm
Contact:

Post by Galadriela » Wed Apr 07, 2004 3:38 pm

Galadrielo - wiem kiedy wychodzić z forum, żeby mnie twój wzrok nie zabił Mam nadzieję, ze zbyt się nie potłukłaś przy spadaniu z krzesła. A włosy Michaela takie, bo... no bo takie.
No powiedziałabym raczej, że wiesz kiedy umieścić nową część opowiadanka. Od razu się humor poprawił.No już przeczytam kolejną część. Na szczęscie dla mnie nie było w niej takich tekstów jak w poprzedniej, bo miałabym twarde lądowanie. Poza tym ta część miała w sobie coś innego. Coś poruszającego. Na przyklad rozmowa Liz z Marią. Wydarzenie, które je zbliżyło. I znowu się łezka w oku zakręciła.
„Wiesz” mówi do mnie cicho „Wiem jak to jest nie móc być z kimś kogo kochasz” nawet na nią nie patrzę. Ona mówi dalej „Nie tak jak ty. Ale...” urywa i wzdycha. Słyszę jak wstaje, połyka kostkę czekolady.„Wiesz mam takiego kolegę” mówi, a ja słucham choć nie chcę „Znam go od kilku lat. No i wiesz kumplujemy się i tak dalej. Przyjaźnimy. Tylko...” wzdycha ponownie „Ja go chyba coś więcej niż lubię”
Jeśli dobrze myślę chodzi tu o ta osobę, o której myślę. Jeśli tak naprawdę jest, to niech żyje spostrzegawczość. Od razu wiadomo o kogo chodzi, podkreślam, że to jest jak najbardziej mój domysł. Trochę to zamotane,ale ważne, że wiem o co chodzi.
Image

User avatar
lizzy_maxia
Fan
Posts: 888
Joined: Fri Jul 25, 2003 10:01 am
Location: Łódź, my little corner of the world...
Contact:

Post by lizzy_maxia » Wed Apr 07, 2004 4:08 pm

Galadriela ma rację. Ta część jest bardzo, ale to bardzo poruszająca. Nie umiałabym odnaleźć innego słowa. Jest wazna szczególnie dla mnie i szczególnie dzisiaj..._liz, czy Ty siedzisz w mojej głowie? :lol: Potrzebowałam dzisiaj czegoś takiego, wiesz? Dokładnie czegoś takiego. Nie potrafię określić, czy to ma na mnie wpływ pozytywny czy nie, ale wiem, że było i jest mi potrzebne. Eh, powtarzam się.
„Wiesz” mówi do mnie cicho „Wiem jak to jest nie móc być z kimś kogo kochasz” (...) „Znam go od kilku lat. No i wiesz kumplujemy się i tak dalej. Przyjaźnimy. Tylko...” wzdycha ponownie „Ja go chyba coś więcej niż lubię”
Doskonale rozumiem obawy Marii o to, że takie wyznanie może wszystko popsuć, zniszczyć przyjaźń, która też jest przecież pięknym, szlachetnym i bardzo wartościowym uczuciem.
Takie myślenie prowadzi do samodestrukcji.
Nie. Ono prowadzi do destrukcji przyjaźni. W końcu chyba lepsza przyjaźń niż żeby potem miały z tego wyniknąć jakieś nieporozumienia. Jest jednak jedno "ale". Jeśli nie spróbujesz, nigdy nie dowiesz się, czy on być może nie czuje tego samego. I też się boi reakcji drugiej strony.
Myśląc racjonalnie – ma cholera rację. Wyobraźcie sobie, że wasz najlepszy przyjaciel wyznaje wam miłość. Wszystko się zmienia. Wprost wywraca do góry nogami. Rozmowy już nie są takie same. Jest ciężko. Ale jest jeszcze ciężej nie móc powiedzieć tej osobie, co się czuje.
"Może kiedyś" - mówi Maria. Ale z każdym dniem będzie coraz trudniej to zrobić. Bo do tego potrzeba ogromnej odwagi. Trzeba zaryzykować. Po takim wyznaniu relacje między dwojgiem ludzi zmienią się. Ale czy diametralnie? To zależy, od stanowiska tej drugiej strony. Jak przyjmnie taką wiadomość. Czy kiedykolwiek brała coś takiego pod uwagę? Czy zastanawiała się chociaż kiedyś nad tą samą kwestią? Czy zrozumie? Czy jeżeli wie, że nic więcej poza przyjaźnią nie da się z tego wykrzesać, to czy będzie potrafiła wrócić z tym do porządku dziennego? Moze nie zapomnieć, ale przynajmniej starać się, żeby było tak jak dawniej?
„Dbał o mnie, traktował mnie jak siostrę” mówię „Ale ja kochałam go bardziej niż brata...” przerywam, żeby nabrać powietrza i wytoczyć kolejne łzy „...a potem ten straszny dzień. Powiedzieli mi, dosłownie na dzień dobry, że... że był wypadek”
Znamy już powód, dla którego Liz skryła się za murem niedostępności. Bała się, że coś takiego może się powtórzyć. Pokocha kogoś, a potem będzie żałować, że w porę nie powiedziała mu o swoich uczuciach. Bo będzie już za późno. Za póżno, zeby cokolwiek zmienić. Bo jego już nie będzie. A wyrzuty sumienia nie dadzą jej spokoju. Będzie się obwiniać, choć to nie będzie jej wina.
Kłębisz w sobie to wszystko. Piętrzysz stosy niepotrzebnych uczuć i myśli idących w kierunku tego kogoś. Aż czarka się przepełnia i nagle wszystko wylatuje. Co gorsza wylatuje do twojego wnętrza. Wytwarza ropę, która zatruwa cię i powoduje wymioty. Krztusisz się własnym światem wewnętrznym. Przytłacza cię to tak bardzo, ze pozostaje ci jedno...Żyletka.
Dziękuję Ci _liz za tę część. Choć nieświadomie - bardzo mi pomogłaś. Dziękuję :)PS. Czyżby ten kolega Marii to był Michael? Gdyby tak, wydarzenia mogłyby potoczyć się naprawdę interesująco :wink: Ale co wybrałaby Liz w takiej sytuacji? Lojalność wobec przyjaciółki, czy uczucie, które (po)łączy ją z Michaelem? Zdoła poświęcić się dla dobra Marii?

User avatar
Issy
Starszy nowicjusz
Posts: 192
Joined: Thu Nov 13, 2003 4:58 pm

Post by Issy » Wed Apr 07, 2004 7:42 pm

_liz ta część była genialna, zresztą jak wszystkie inne. Galadriela i Lizzy mają rację, bardzo poruszająca i tak zmienna nastrojowo. Inna od tamtych. Naprawdę pokazuje życie Liz, nie tylko te dobre (odkąd poznała Marię) strony. Wreszcie wiemy co ją tak blokuje.
Pokocha kogoś, a potem będzie żałować, że w porę nie powiedziała mu o swoich uczuciach. Bo będzie już za późno
Całkowicie się z tym zgadzam. Wydaje mi sie też, że Liz boi się otwierać na nowe uczucia, bo nie chce znów cierpieć. Nie chce znów kogoś stracić, kogoś na kim będzie jej tak bardzo zależeć. Jeśli (załózmy) byłaby z Michaelem, a nagle coś sie stało, to ona by już tego nie przeżyła. :( Smutne, ale niestety prawdziwe.Ta część była dość mroczna, na swój sposób. Taka przepełniona bólem, smutkiem i czarnymi myślami. I jednocześnie tak pisana z głębi serca. Ten moment z żyletką i cała ta reszta... Wiem, że to nie moja sprawa, ale skąd czerpałaś inspiracje do tego _liz? :roll:Nie moge sie doczekac kolejnej części. Ciekawe o czym tym razem bedzie. I co Maria zrobi w związku ze swoją sytuacją, bo podejrzewam, ze wszyscy wiemy o kim mówiła. No i co z tym zrobi Liz. No a przede wszystkim co zrobi sam obiekt, czyli w moim mniemaniu Michael. Nie trzymaj nas długo w niepewności _liz :wink:
Image

_liz
Fan...atyk
Posts: 1041
Joined: Fri Aug 15, 2003 4:07 pm
Location: Wrocław
Contact:

Post by _liz » Wed Apr 07, 2004 8:03 pm

Wpadłam na chwilkę, ale jak zobaczyłam te odpowiedzi, stwierdziłam, ze nie mogę ich zostawić bez odpowiedzi własnej do jutra.Galadrielo - ta częśc miała być inna pod poprzednich. Życie nie jest złożone z samych przyjemnych (ciasteczkowych) chwil, dlatego chciałam, zeby to opowiadanie też takie było. Nie wiedziałam, że jednak wywoła aż przysłowiową łezkę w oku. Jednak to mnie bardzo cieszy :roll: O jaką osobę chodzi dowiecie się w następnej części (czyli jutro)Issy - słusznie zauważyłaś, że Liz boi się nie tylko tego, że nie zdązy powiedzieć co czuje, ale równiez tego, że będzie ponownie cierpiała. nie zniosłaby, gdyby znów pozwoliła komuś się do siebie zbliżyć, a potem go straciła. Stąd jej funkcja obronna.Lizzy - nie siedze w twojej głowie, ale jeśli trafiłam ta częścią aż tak głęboko to nie wiem czy powinnam się cieszyć czy też smucić. Dlaczego? Bo jeślki odebrałaś to tak silnie, jak podejrzewam, to znaczy, ze masz "kryzys" w swoim życiu (nie rozpisujmy się nad szczegółami). A co gorsza masz podobny do mojego. Issy zapytała skąd inspiracja do tego opo i niestety musze powiedzieć, że z życia. Z mojego zycia. A skoro ten moment mojej egzystencji tak wiąże się z twoją, to naprawdę wiem co czujesz (no wiesz o co mi chodzi). Dlatego przesyłam całuski dla twojej umęczonej duszy i serducha :cmok: Odpowiedź na pytania, które dotyczą Marii i jej "obiektu" znajdziecie w kolejnych częściach i gwarantuję, że na wszystkie uzyskasz odpowiedź. Po części miałaś tez rację odnośnie powodu Liz do izolowania się i zamykania za tym "drutem kolczastym".
Dziękuję Ci _liz za tę część. Choć nieświadomie - bardzo mi pomogłaś. Dziękuję
Jestem dumna z tego, że pomogłam ci w jakikolwiek sposób mimo iż, rzeczywiście nie byłam świadoma tego, ze tak będzie. co do momentu żyletki... wiem, ze taka sytuacja naprawde często się pojawia, ale Liz ma do tego inne podejście. Ona mówi, że to prowadzi do żyletki, ale własnie przez nasze samodestruktywne myśli. Dlatego trzeba umieć sobie radzić z samym sobą i odłozyć tę żyletkę chociaż do momentu, gdy będziemy pewni, że życie jest naprawdę schrzanione... (namotałam, ale chyba wiadomo co mam na myśli)A na podsumowanie powiem wam, że oczywiście Marii chodzi o Michaela. Ale co z tego wyniknie dowiecie sie wkrótce. No, to koniec mojej dzisiejszej epistoły. Jutro kolejna :roll: + kolejna część.
Image

User avatar
lizzy_maxia
Fan
Posts: 888
Joined: Fri Jul 25, 2003 10:01 am
Location: Łódź, my little corner of the world...
Contact:

Post by lizzy_maxia » Wed Apr 07, 2004 8:22 pm

Może na początek uspokoję Was, że absolutnie nic sobie zrobić nie zamierzam (żyletkom mówimy nie :wink: ). Kryzys...Ja to mam kryzys chyba od urodzenia :roll: Ale tak na poważnie - jestem w kropce...nie będę się Wam tutaj do końca 'uzewnętrzniać', bo mógłby to przeczytać ktoś niepowołany 8) Moze to głupio zabrzmi, ale cieszę się, że nie jestem sama. I że Ty, _liz, masz podobny problem. (heh, beznadziejnie zabrzmiało - oczywiście życzę Ci, żebyś go jak najszybciej rozwiazała i żebyś potem nie żałowała swojej decyzji). Dzięki za buziaki - taki rodzaj otuchy jak najbardziej mi się dzisiaj przydał :cmok: I nie smuć się - czytając tę część, czułam się tak niezwykle...Nie, nie było mi smutno, więc i Ty nie masz powodu, by się smucić, że tak głęboko trafiłas w moją duszę. I znowu brak mi słów...chyba limit na dzisiaj wyczeprałam :roll: Anyway, już się nie mogę doczekać jutra :cheesy: Jezeli każda część będzie tak ... w magiczny sposób związana z moimi myślami...to będę dla Ciebie pełna podziwu (zresztą, co ja mówię - już jestem pełna podziwu :) ).

_liz
Fan...atyk
Posts: 1041
Joined: Fri Aug 15, 2003 4:07 pm
Location: Wrocław
Contact:

Post by _liz » Thu Apr 08, 2004 4:34 pm

No to, zeby magia nie zniknęła... kolejna część :wink:


Część piąta
Last edited by _liz on Wed Aug 18, 2004 7:58 pm, edited 1 time in total.
Image

User avatar
Issy
Starszy nowicjusz
Posts: 192
Joined: Thu Nov 13, 2003 4:58 pm

Post by Issy » Thu Apr 08, 2004 5:03 pm

Issy zapytała skąd inspiracja do tego opo i niestety musze powiedzieć, że z życia. Z mojego zycia
Taaak? :shock: To u ciebie pod szkołą czeka na ciebie Michael (lub Brendan Fehr)?! :shock: Ja tez tak chcę :haha:A ta częśc _liz oczywiście świetna. W jeszcze innym nastroju niż poprzednie. W sumie ja to się nawet nie spodziewałam, że Michael przyjdzie z tym do Liz. A jej reakcja...
Jeśli myślicie, ze jestem zdziwiona, to się mylicie. Jestem w szoku aż mi mowę odebrało!
Nie dziwię się.A te jej wątpliwości to mnie się wydaje, ze wcale nie z powodu wyrzutów, że zniszczyłaby ich przyjaźń. Ona chyba jednak czuje tę drobną nutkę zazdrości. Boi sie, że on byłby z Maria. A jesli zerwie z De Lucą kontakto, to momentalnie pomiędzy nimi może się urwac kontakt, a ona chyba tego bardzo nie chce. Liz najwyraźniej na nim zależy. Mimo, że uwaza go za psychopatę.
I nie chce mi się zaprzeczać czy śmiać, bo on ma wszystkie predyspozycje do bycia psycholem
:haha: w sumie ma Liz rację
Ja się dziwię, że populacja rasy ludzkiej wciąż się zwiększa. Przy takim podejściu wszyscy kochają się nie tak, jak trzeba. Jedna wielka, porąbana, naćpana rodzinka.
Smutne, ale prawdziwe. Wszyscy naprawde kochają nie te osoby co trzeba, a tak mi się przynajmniej wydaje. :?I najwazniejszy moment - końcówka. To drzenie Liz i przymykanie powiek to nie tik, ani drgawki przedśmiertne. Ona po prostu się zauroczyła a może i coś wiecej. Dlatego jej odebrało mowę, mimo że broniła się, ze to z powodu tego, ze Michael Guerin podziękował (chociaż to pewnie też powód). Ale na koniec jednak ponownie włączyła te swoją "funkcję obronną":
Pobudka!Liz Kretynko Parker ocuć się! Tu woła twoje życie. Twoje ukochane, puste, szare, nudne i powykręcane życie. Nie ułatwię ci nic.Musze się opamiętać.Pamiętaj – ręce w kieszeni, bezczelność, opryskliwość, szarlotka. Przypominaj to sobie i nie daj się wrzucić z rozbiegu w kosmiczną przestrzeń w jakiej dławi się Tess. Nie daj się zamotać w tę przeklętą pajęczynkę słodkiego zauroczenia.
Ale mam nadzieję, że jednak sienie opamięta i spróbuje. Może Michael nie kocha Marii, bo czuje coś do Liz, ale nie chciał o tym mówić?
Image

User avatar
lizzy_maxia
Fan
Posts: 888
Joined: Fri Jul 25, 2003 10:01 am
Location: Łódź, my little corner of the world...
Contact:

Post by lizzy_maxia » Thu Apr 08, 2004 5:06 pm

„Jestem psychopatą, który cię śledził, a dzisiaj przyszedłem cię zamordować i posiekać twoje ciało na kawałeczki, a potem zjeść”
:lol: uwielbiam te jego teksty zaprawione dużą dawką sarkazmu, ale nie w złym tego słowa znaczeniu. Zupełnie jak...nevermind...Maria się odważyła..."Może kiedyś" okazało się być najbliższą z możliwych przyszłością. Nie spodziewałam się tego, przynajmniej nie tak szybko. Wiedziałam, że chodzi o Michaela...aż dziw bierze, że Liz się nie domyśliła :roll:
Przecież mówiła o koledze. Nawet mi przez myśl nie przeszło, że może chodzić o niego. I pomyśleć, że to był mój pomysł.
Ale Michael..No tak, tego też można się było spodziewać (w końcu to polarek :wink: )...kocha Marię "nie tak, jak ona by chciała". To jedna z najgorszych rzeczy, jakie może usłyszeć zakochana osoba...bez wzajemności...Ale PRZYJAŹŃ też jest niezwykle cenna. Kto wie, czy nie bardziej od miłości. Życie jest takie skomplikowane. Chcemy, żeby było tak, jak sobie zaplanowaliśmy w naszych marzeniach, a tymczasem wszystko odwraca się do góry nogami. Maria zaryzykowała, choć wiedziała, że prawda może okazać się bolesna. Teraz wszystko zależy od Michaela. Nie od tego co jej powie, ale jak. Bo nieważne jakich słów użyje, to i tak ją zrani. Mimo to musi dobrać je rozsądnie, bo niektóre słowa ranią bardziej i pozostawiają głęboko w duszy ślad na wiele wiele lat. A Liz...hmm...
Ale boję się żyć z poczuciem winy, że zniszczyłam ich przyjaźń. A może boję się czegoś innego? Tylko czego?
...nie może się obwiniać o to, że zniszczyła przyjaźń Marii i Michaela. No bo nie wiedziała, że to o niego chodzi. Doradziła przyjaciółce tak, jak w takich sytuacjach zwykle się radzi. A swoją drogą - czy nie istnieją już inne dobre rady niż 'Porozmawiaj i powiedz, co czujesz'?. Fakt, rozmowa lekarstwem na wszystko. Ale to jest tak piekielnie trudne i potrzeba do tego ogromnych pokładów odwagi. Jedno słowo może zmienić wszystko. Niekoniecznie na lepsze.
Nie daj się zamotać w tę przeklętą pajęczynkę słodkiego zauroczenia.
Zauroczenia. Ha! :twisted:
Issy wrote:Może Michael nie kocha Marii, bo czuje coś do Liz, ale nie chciał o tym mówić?
Też mi to przyszło na myśl. No bo dlaczego przyszedł poradzić się właśnie jej? Dopiero co się poznali...

User avatar
aras
Zainteresowany
Posts: 460
Joined: Fri Aug 15, 2003 3:59 pm
Location: Będzin

Post by aras » Thu Apr 08, 2004 11:11 pm

jupi zdażyłam przeczytać jeszcze dzisiaj, kolejny miodzio polarek ^_^całkiem nowa Liz (no może nie całkiem) , Michael też nie typowy , Maria - córeczka bogatych rodziców :roll: , no a Tess i Liz przyjaciółkami to jest najlepsze :haha:ja miałam jednak nadzieje że może Maria kocha się w Max'ie - który się jeszcze nie pojawił, albo jeszcze w kimś innym ( zawsze mam nadzieje na coś czego ne ma :? )bardzo jestem ciekawa odpowiedzi _liz na pytanie Issy "To u ciebie pod szkołą czeka na ciebie Michael (lub Brendan Fehr)?! " :wink:jak na mój gust to po Michaelu juz dawno widać że czuje miętę przez rumianek do Liz, co do samej Liz to ona sama zaczyna się dopiero przyznawać przed samą sobą do tego że ją "wzięło" :mrgreen:
Czytaj między wierszami...

_liz
Fan...atyk
Posts: 1041
Joined: Fri Aug 15, 2003 4:07 pm
Location: Wrocław
Contact:

Post by _liz » Fri Apr 09, 2004 3:27 pm

[u:6dcc2d4fe5]Issy[/u:6dcc2d4fe5] - [quote:6dcc2d4fe5]To u ciebie pod szkołą czeka na ciebie Michael (lub Brendan Fehr)?! [/quote:6dcc2d4fe5] No ależ oczywiście 8) Codziennie na mnie czeka i odprowadza mnie do domu. a wieczorami chodzimy na spacery. W ogóle to dzisiaj jestem z nim umówiona...[u:6dcc2d4fe5]Lizzy[/u:6dcc2d4fe5] - masz rację. Życie jest skomplikowane. Taki sznureczek. Kochasz jego - on kocha tamtę - a tamta jeszcze innego - który kocha ciebie. no i nic tylko się zadźgać. Co Michael zrobił dowiecie sie w dzisiejszej części. Ale moge od razu powiedzieć, ze nie zostawił jej na pastwę tego wszystkiego. Co do rad... istnieję na pewno lepsze rady, ale w takiej sytuacji wszystkie nasze dobre pomysły znikają i pozostaję te puste słowa "porozmawiaj". A Michael przyszeł do Liz, bo... on sam nie wie dlaczego. :roll:[u:6dcc2d4fe5]aras[/u:6dcc2d4fe5] - Maria nie kocha sie w Maxie :haha: Ale to dopiero początek ff. Zrobię tu takie zawirowania, że nawet się nie będziecie mogły połapać :twisted: Pojawi się Max, pojawi się Sean, nawet Isabel. Odpowiedzi na pytanie Issy już udzieliłam 8) Co do tego przyznawanie przed samą sobą, ze ją "wzięło" to dopiero w tym odcinku to do niej trafi...


Część szósta
Last edited by _liz on Wed Aug 18, 2004 7:59 pm, edited 1 time in total.
Image

User avatar
lizzy_maxia
Fan
Posts: 888
Joined: Fri Jul 25, 2003 10:01 am
Location: Łódź, my little corner of the world...
Contact:

Post by lizzy_maxia » Fri Apr 09, 2004 3:47 pm

Jejq...Przeczytałam, ale nic mądrego teraz nie napiszę. Mogę tylko powiedzieć, że mi się podobało. Wrócę wieczorkiem, przeczytam jeszcze raz i może coś mnie najdzie :) Na odchodnym przytoczę jeszcze fragment, który w tej części urzekł mnie najbardziej:
„Nie rozumiem” mówi cicho, odrywając ode mnie wzrok „Nie rozumiem... Nie wiem, jak można mnie kocha攄Ale ja wiem” szepczę, wciąż patrząc na niego
Na koniec powiem tak: Liz się "wymsknęło" coś, co do tej pory powoli rodziło się w jej podświadomości. I to w takiej chwili! Ciekawe, co pomyślał Michael...W tak krótkim czasie usłyszał dwa takie wyznania. Hmm.

User avatar
Issy
Starszy nowicjusz
Posts: 192
Joined: Thu Nov 13, 2003 4:58 pm

Post by Issy » Fri Apr 09, 2004 4:05 pm

No ależ oczywiście Codziennie na mnie czeka i odprowadza mnie do domu. a wieczorami chodzimy na spacery. W ogóle to dzisiaj jestem z nim umówiona...
:shock: _liz naprawdę? Kurde, ale ci dobrze! A moze poznasz mnie z nim? Albo zaproś go tutaj do nas na forum :roll:
Pojawi się Max, pojawi się Sean, nawet Isabel.
No to będzie ciekawie... :twisted:Ta częśc oczywiście podobała mi sie jak zwykle. Podtrzymuje klimat ostatniej części. Liz zaczyna wreszcie dostrzegać, że jednak coś czuje do Michaela i chyba nie jest to zwykłe zauroczenie. I jeszcze ten lęk, kiedy usłyszała o pocałunku.
Powinnam chwycić te srebrną łyżeczkę, która była ogniwem w budowaniu tej katorgi, wbić ją sobie w pierś i wydrzeć nią serce. Łyżeczka jest tępa to będzie bardziej bolało.
Wiem, ze to okropne, ale ten moment mnie rozbawił. No łyżeczka jest tępa, to będzie bardziej bolało :haha:
Stworzyliśmy własny mechanizm. On na mnie nie patrzy – mój wzrok tkwi na nim. Patrzy na mnie – a moje spojrzenie odnajduje posadzkę. Inaczej się nie da.
Tak to jest, że jak sie coś do kogoś czuje to niepotrafi sie patrzeć mu prosto w oczy. To taka obawa, ze wtedy ta druga osoba mogłaby poznać co czujemy,a my tego byśmy bardzo nie chcieli. Ale z tego również wynika, że Michael także musi coś czuc, skoro unika tego kontaktu wzrokowego. Hmm... 8)
Ciekawe czy on ma ciepłą skórę?Ciekawe czy jego ramiona mogłyby mnie ogrzać?Ciekawe czy choć raz mógłby spojrzeć mi w oczy, a ja nie uciekłabym wzrokiem?Ciekawe jak smakują jego usta?
Liz chyba jednak wpadła po uszy, skoro nachodza ją takie myśli. Chciałaby dotknąć jego skóry. Chciałaby, żeby ja objął. Chciałaby, zeby mogli na siebie patrzeć bez strachu. Chciałaby, żeby ją pocałował. I jedno jej się spełniło. Wreszcie spojrzeli sobie w oczy i ona wtedy juz nie potrafiła się powstrzymać:
„Nie rozumiem” mówi cicho, odrywając ode mnie wzrok „Nie rozumiem... Nie wiem, jak można mnie kocha攄Ale ja wiem” szepczę, wciąż patrząc na niego
Lizzy ma rację. To piękny moment.Ciekawa jestem co na to Michael. Dwie osoby wyznają mu miłość w tak krótkim czasie. Aż mu współczuję... Jego świat musiał zostać wywrócony do góry nogami.
Image

User avatar
lizzy_maxia
Fan
Posts: 888
Joined: Fri Jul 25, 2003 10:01 am
Location: Łódź, my little corner of the world...
Contact:

Post by lizzy_maxia » Fri Apr 09, 2004 4:27 pm

No dobra, nie mogłam się powstrzymać, po przeczytaniu postu Issy :)
Issy wrote:Tak to jest, że jak sie coś do kogoś czuje to niepotrafi sie patrzeć mu prosto w oczy. To taka obawa, ze wtedy ta druga osoba mogłaby poznać co czujemy,a my tego byśmy bardzo nie chcieli.
To takie skrępowanie na początku znajomości. "Oczy są zwierciadłem duszy", a wzrok zakochanej osoby można poznać na odległość. Ale "patrzenie w oczy" jest nieodzownym elementem w kontaktach międzyludzkich. Więc czemu tak bardzo wstydzimy się tego? Oczy to przecież element ludzkiego ciała, tak jak nogi czy ręce :wink: Jednak istnieje ogromna róznica - dzięki nim możemy zobaczyć, jakie wrazenie wywołujemy na drugiej osobie. A to powoduje, że boimy się ujrzeć tę reakcję, bo mogłaby być dla nas krzywdząca, moglibyśmy zrozumieć, że nie jest tak, jak w naszych marzeniach. Ale im bardziej się poznajemy, im więcej wypowiadamy słów, tym łatwiej jest podnieść wzrok do tej pory wytrwale wpatrujący się w ziemię.Wrócę jeszcze do tego cytatu:
„Nie rozumiem” mówi cicho, odrywając ode mnie wzrok „Nie rozumiem... Nie wiem, jak można mnie kocha攄Ale ja wiem” szepczę, wciąż patrząc na niego
Michael nie zdawał sobie sprawy z tego, że ktokolwiek kiedykolwiek mógłby go pokochać. Z pewnością miał swoje powody, żeby tak sądzić. Ale rzeczywistość nas zaskakuje. Coś, co do tej pory wydawało się nam niedorzeczne, nagle staje się realne. Marzenia skryte głęboko w kokonach myśli zaczynają przeobrażać się w piękne motyle. _liz, czy zdołasz przemycić w tym opowiadanku to, jak czuje się Michael? Bardzo mnie to interesuje. Wiem, że narracja prowadzona jest przez Liz, ale moze w jakiejś rozmowie z nią?
Issy wrote:Albo zaproś go tutaj do nas na forum
Jestem ZA :!: :cheesy:

User avatar
Olka
Redaktor
Posts: 1365
Joined: Tue Jul 08, 2003 1:14 pm
Contact:

Post by Olka » Fri Apr 09, 2004 8:57 pm

A mnie się zrobiło smutno... Liz traci swoją ochronną powłokę i chociaż może to jej wyjść na dobre (a znając _liz pewnie tak będzie :roll: ), to nie zawsze się tak dzieje. Gdy człowiek przeżyje coś strasznego misternie, kawałek po kawałku, tka pajęczą sieć, która będąc tak mocną jest jednocześnie bardzo delikatna, a jeden precyzyjny cios może ją zniszczyć. A wtedy człowkiekowi jest się trudniej podnieść. Kiedy sięgasz dna (rozpaczy) masz dwa wyjścia: możesz się odbić, albo dać się pogrzebać. I wcale nie zależy to od sił zewnętrznych, a od samego siebie. Jeśli człowiek sam nie dojdzie do tego, by spróbować sobie pomóc, chociażby przyjmójąc pomoc od innych, i uzna, że bezpieczniej jest na dnie, nikt i nic już na to nie poradzi... bo życie nie jest ani Polar, ani Dreamer, ani Candy o (najczęściej) pozytywnym i wiecznie optymistycznym zakończeniu

User avatar
aras
Zainteresowany
Posts: 460
Joined: Fri Aug 15, 2003 3:59 pm
Location: Będzin

Post by aras » Fri Apr 09, 2004 9:55 pm

przepraszam za moje "cytaty" ale nie miałam pojęcia jakich wy klawiszy używacie zeby to wyszło tak jak powinno, a wstyd mi było spytać :oops: (takiego banału nie wiedzieć), to się już nie powtórzy, już ja się o to postaram :mrgreen:
Czuję się teraz jak cegła. Nie! Jak pustak. Ciężki, betonowy, pusty w środku.
- w takiej chwili przypominać mi o projekcie z budownictwa :cry:
„Nie rozumiem... Nie wiem, jak można mnie kocha攄Ale ja wiem” szepczę, wciąż patrząc na niego
:jaw: -bardzo bardzo bardzo zaskoczyło mnie że Liz przyznała się (w jakimś stopniu) do swoich uczuć przed Michael'em, z drugiej strony, hmm to mi przypomina moment gdy Maria uciekła jak powiedziała Michael'owi że go kocha :roll: :wink:to jutro kolejna część tak ?? całe szczęscie że pojawiają się dzień po dniu :D
Czytaj między wierszami...

_liz
Fan...atyk
Posts: 1041
Joined: Fri Aug 15, 2003 4:07 pm
Location: Wrocław
Contact:

Post by _liz » Sun Apr 11, 2004 3:15 pm

Przykro mi bardzo, że ani wczoraj ani dzisiaj nie napisałam kolejnej części, ale nie byłam i nadal nie jestem w stanie. Ledwo przytomna, resztką sił pisze ten post z prośbą o cierpliwość. Jak tylko wykuruję się z tej paskudnej choroby, pd razu wkleje dalsze części - w których zaczną się tzw. schodki. Cierpliwości...
Image

User avatar
lizzy_maxia
Fan
Posts: 888
Joined: Fri Jul 25, 2003 10:01 am
Location: Łódź, my little corner of the world...
Contact:

Post by lizzy_maxia » Mon Apr 12, 2004 6:49 pm

Wracaj do zdrowia, _liz!Jak ja to zawsze mówię - poczekam ile trzeba. Nigdzie mi się nie śpieszy :wink: I właściwie to dobrze się złożyło, bo nie mam teraz głowy do czegokolwiek poza nauką :cry: A przynajmniej tak powino być...Za miesiąc...wiadomo co :( A ja jeszcze w polu, eh...Aras, nie ma się czego wstydzić :) Jesteśmy prawie jak rodzina - śmiało pytaj o wszystko, czego nie wiesz. Do tego m.in. służy "Pomoc".

User avatar
nowa
Fan
Posts: 609
Joined: Wed Feb 04, 2004 2:05 pm
Location: b-stok
Contact:

Post by nowa » Tue Apr 13, 2004 10:28 am

Hmm.... Ja właściwie nie czytałam "Kropel pustyni"... Tylko jak, tak zupełnie niechcący, zupełnie... zerknęłam na tą śliczną końcóweczkę ostatniej części... Już teraz się nie powstrzymam :wink:_liz, szybko wracaj do zdrowia, bo ja już czekam na następną część... :)
"Wszyscy leżymy w rynsztoku,
ale niektórzy z nas patrzą w gwiazdy."
Image

lonnie
Starszy nowicjusz
Posts: 138
Joined: Sun Dec 28, 2003 4:05 pm
Location: Łomża
Contact:

Post by lonnie » Tue Apr 13, 2004 7:21 pm

tak sie zbieram i zbieram mniej wiecej od tygodnia zeby cos napisac... i doszlam do wniosku ze chyba nic mądrego nie wymyslilam wiec nie bede sie zbyt długo rozwodzic :roll:opowiadanko cudne.. :D ciekawie sie rozwija :D w kazdym razie jest coraz fajniejsze... :cheesy: no i Liz sie wymskneło to co czuje do Michaela... ^_^ no i w tym momencie to miałam ochote Cie zamordowac _liz... :evil: ja wiem ze ty lubisz przerywac w takich momentach ale... :evil: no w kazdym razie nie bede nikogo mordowac :twisted: no bo pomyslmy logicznie jakbym tego dokonala to niebyłoby komu skonczyc tego opowiadania no i wszystkich innych i oczywiście pisac innych.. :twisted: tak wiec bede ci zyczyc _liz szybciutkiego powrotu do zdrowia :cmok: i dałabym Ci jeszcze kwiatuszek na osłode zycia ^_^ ale niestety wśrod ikonek niemamy kwietuszkow ale jest koniczynka wiec podaruje ci koniczynke :gl: w kazdym razie szysbkiego powrotu do zdrowia... pozdrawiamojejciu ale namotałam :roll:

_liz
Fan...atyk
Posts: 1041
Joined: Fri Aug 15, 2003 4:07 pm
Location: Wrocław
Contact:

Post by _liz » Wed Apr 14, 2004 3:16 pm

Dziękuję wam moje kochane za życzenia - skutkuja, bo czuję sie już dużo lepiej :cmok: Dzięki wam! W zamian za taką troskliwość mam dal was kolejną częśc kropelek. Ale od razu uprzedzam, ze ta częśc jest stanem przejściowym - na pewno tego tak nie zostawię. Czego? No zorientujecie się... Powiem wprost - nie uznaję "stopy przyjacielskiej". A teraz zapraszam do czytania... A jak będe już całkiem zdrowa to poodpisuję na wszystkie posty :D


Część siódma
Last edited by _liz on Wed Aug 18, 2004 8:00 pm, edited 1 time in total.
Image

Post Reply

Who is online

Users browsing this forum: No registered users and 31 guests