Cold rain

Piszesz? Malujesz? Projektujesz statki kosmiczne? Tutaj możesz się podzielić swoimi doświadczeniami.

Moderators: Olka, Hotaru, Hotori, Hypatia

User avatar
lizzy_maxia
Fan
Posts: 888
Joined: Fri Jul 25, 2003 10:01 am
Location: Łódź, my little corner of the world...
Contact:

Post by lizzy_maxia » Sat Mar 06, 2004 9:09 pm

Ale jego kolory duszy zupełnie wyblakły, a echem o puste wnętrze odbijał się tylko ten listopadowy deszcz.
Tylko perliste i lekkie preludium listopadowego deszczu rozbrzmiewało w ich uszach.
Znów poruszyłaś moje serce. Gama dźwięków i barwa tęcza.
Przestraszyła go reakcja własnej duszy, własnego serca, wzrok Liz...
On sam nie potrafił wyjaśnić nagłego drgania w swoim sercu.
Coś się zmieniło. Do tej pory Michael nie widział w niej nikogo szczególnego. Po śmierci Marii dostrzegł w Liz nie tylko ogromny smutek, spowodowany tym wydarzeniem, ale uderzyła go też jej pięna dusza.
W całym tym srebrno-mokrym przybraniu Liz wydała mu się niezwykle piękna. Nie poruszała go zwykła uroda, powierzchowność, nie wyróżniał jej rysów. On widział jej prawdziwe piękno - jej wnętrze, duszę

User avatar
Renya
Fan
Posts: 524
Joined: Fri Dec 12, 2003 12:17 am
Location: Brwinów
Contact:

Post by Renya » Sat Mar 06, 2004 9:52 pm

Jak się okazało mam pewne zaległości w czytaniu.
Dziękuję za kolejne części opowiadania. Mają niesamowity nastrój, tak jak i deszczowa pogoda, którą wykorzystałaś jako tło historii. Taka szaruga wspaniale współgra z emocjami bohaterów, podkreśla ich smutek.

User avatar
aras
Zainteresowany
Posts: 460
Joined: Fri Aug 15, 2003 3:59 pm
Location: Będzin

Post by aras » Sun Mar 07, 2004 12:12 am

No to zaczynam :"– Zapewnij to swojej dziewczynie, a w kilka dni stanie na nogi
- Ona nie jest... – Guerinem już zaczęła targać lekka irytacja "- :haha: - to było świetne
"(...)dotarły do niego słowa Liz, że sobie poradzi."- chyba w zagłodzeniu się na śmierć :? " I już miał zignorować wszystko i wrócić do gapienia się na okno, ale powróciły słowa lekarza i wiedza, że dziewczyna jest teraz zupełnie sama.(...) I co ja mam do cholery robić? " - jak to co :evil: , właśnie to "- Chodź. Nie możesz zostać sama nawet na kilka tych dni. " :cheesy: :cheesy:
razem przez kilka dni ^_^
Czytaj między wierszami...

_liz
Fan...atyk
Posts: 1041
Joined: Fri Aug 15, 2003 4:07 pm
Location: Wrocław
Contact:

Post by _liz » Sun Mar 07, 2004 4:47 pm

zajavka wrote:_liz, dziękuję ci za kolejne piękne opowiadanie. Na tobie zawsze można polegać :D Cieszy mnie to, że w tym opowiadaniu i Maria, tak szykanowana wraz z Maxem w wielku polarkach, ma swoją rolę w połączeniu Michela i Liz. Że tak naprawdę piszaąc o tej dwójce, odkrywasz prawdziwe oblicze Marii. Przyjaciółki, gotowej na wszystko by pomóc przyjaciołom. Dla której nie było żadnych barier, gdy chodziło o pomoc jej bliskim.
Ciesze sie zajavko, że to zauważyłaś. Właśnie o to mi chodziło. W większości polarków Max lub Maria (albo oboje) byli mieszani z błotem i każdy czekał tylko aż umra, wyjada albo zostaną pokazani w złym świetle. A przeciez tak samo max dla Liz, jak i Maria dla Michaela odgrywali ważną rolę (chyba że w ff wychodzi się z założenia, że się jeszcze nie znają). Tu wprawdzie tragedia łączy Michaela i Liz, ale ma tez na celu pokazanie, że ich ewentualny związek wcale nie oznacza zapomnienia o Marii.
Mają niesamowity nastrój, tak jak i deszczowa pogoda, którą wykorzystałaś jako tło historii. Taka szaruga wspaniale współgra z emocjami bohaterów, podkreśla ich smutek
Masz rację Renya - deszczowa pogoda oddaje świetnie ich uczucia i żale. Dodatkowo tworzy niezła aranżację dźwiękową :wink:


COLD RAIN VI
Image

User avatar
Issy
Starszy nowicjusz
Posts: 192
Joined: Thu Nov 13, 2003 4:58 pm

Post by Issy » Sun Mar 07, 2004 5:30 pm

:cry: :cry: :cry: płakałam ze wzruszenia, kiedy Michael płakał. Ta część jest niesamowita. Ten wstęp, gdzie Liz jest zła sama na siebie, ze nocuje u niego. No a potem ta scena Michaela przy oknie, wspomnienie o Marii. Eh...
Otchłań pochłonęła go. Miał wrażenie, że tonie w ponurej rzeczywistości, że spada w dół, a wszystko zostaje w górze i oddala się. Potem jego serce przestaje bić, a dusza uwięziona zostaje w lepkiej pajęczynie bólu. Z dołu dobiegało tylko głośne, spotęgowane odbijanie się deszczu o dno kanionu, w który spadał. Już nie było barw, nawet tych szarych. Tylko czerń. Ani jedna iskierka światła nie docierała do niego, ani jeden płomień nadziei. Dłużej nie potrafił wytrzymać. Kap... jedna słona i niezwykle gorąca łza spłynęła po jego policzku. Kap... druga kropla zamgliła jego bystre oczy. Wybudziły się w nim dźwięki żalu i rozpaczy.
Bardzo przerażająca wizja, ale chyba w pełni oddaje to jak Michael się wtedy czuł. Biedak. Naprawde pokazałaś _liz, jak im zależało na Marii. No i wreszcie taka przełomowa scena z udziałem Michaela i Liz.
Michael czuł się niezwykle dobrze w jej ramionach. Nie musiał się ukrywać, nie musiał udawać. Wiedział, że ona rozumie, że czuje to samo, że wie. Tym razem to ona była opoką, ona była silna, a on wreszcie mógł dać upust swoim rozterkom. Po raz pierwszy w życiu zbliżyli się tak do siebie. Żadnych barier, ani niedomówień. Czyste, wręcz krystaliczne uczucie bez skaz. Obmyte listopadowym deszczem i ich własnymi łzami.
Cudne Liz :hearts:
Image

User avatar
lizzy_maxia
Fan
Posts: 888
Joined: Fri Jul 25, 2003 10:01 am
Location: Łódź, my little corner of the world...
Contact:

Post by lizzy_maxia » Sun Mar 07, 2004 7:46 pm

Tak...zbierało mi się na płacz...łezki już już miały wypłynąć, ale _liz skończyła tę część i nie mogłam się wypłakać :cry: Ta scena była niesamowicie wzruszająca. Czekam na dalszy ciąg tej przepięknej gry uczuć w wykonaniu _liz! :D

User avatar
Issy
Starszy nowicjusz
Posts: 192
Joined: Thu Nov 13, 2003 4:58 pm

Post by Issy » Sun Mar 07, 2004 8:07 pm

W temacie o "Etoile" _liz napisała coś odnośnie "Cold rain":
Poza tym chcę się w pełni oddac "Cold rain" bo do ostatnich części tego deszczowego ff musze wykorzystać cały swój wewnętrzny zasób.
W takim razie w następnych częściach, pewnie możemy się spodziewać jeszcze piękniejszych scena, barwniejszych i więcej gry na naszych uczuciach. "Cold rain" jest niesamowite, chyba na zawsze je zapamiętam.
Image

User avatar
aras
Zainteresowany
Posts: 460
Joined: Fri Aug 15, 2003 3:59 pm
Location: Będzin

Post by aras » Sun Mar 07, 2004 10:18 pm

"(...)wtulił się w jej drobne ciało, a jego łzy zwilżyły jej obojczyk. Usiedli na podłodze i oparli o ścianę. Michael wciąż opierał głowę o jej ramie, a ona delikatnie wczesywała palce jednej dłoni w jego włosy a drugą ocierała jego łzy. Michael czuł się niezwykle dobrze w jej ramionach. Nie musiał się ukrywać, nie musiał udawać. Wiedział, że ona rozumie, że czuje to samo, że wie. Tym razem to ona była opoką, ona była silna, a on wreszcie mógł dać upust swoim rozterkom. " - nawet nie przypuszczałam że Liz tak szybko "odwdzięczy" się Michael'owi, a on wreszcie pozwoli wyjść swoim uczuciom na światło dzienne :cry:
Czytaj między wierszami...

zajavka
Zainteresowany
Posts: 373
Joined: Mon Sep 15, 2003 5:58 pm

Post by zajavka » Sun Mar 07, 2004 11:03 pm

Kolejna część pełna emocji, uczuć, cierpienia i deszczu. Michael i Liz powoli odnajdują się w tym co się stało i znajdują ukojenie w swojej obecności. Mnie ciekawi jedno, _liz?? Bardzo sugestywnie nakreśliłaś postacie i cierpienie Liz I Michaela. Czytając, czuję ich ból z powodu straty Marii i ulgę, gdy czują swoiją obecność. Niedługo zdadzą sobie sprawę, że są dla siebie czymś więcej niż tylko przyjaciółmi, połączonych wspólnym cierpieniem. Czy gdy Liz uświadomi sobie, że kocha Miachael nie poczuje winy, że kocha chłopaka Marii. Że narusza coś czego powinna ?? Że jest nieuczciwa wobec Marii?? Z Michaelem podobnie. Czy bedą gotowi stworzyć związek bez poczucia winy z powodu Marii? Bardzo mnie ciekawi jak sobie poradzisz z tym problemem. A muszę przyznać, że nie jest łatwy...
Jam jest kielich bez dna. Jam jest śmierć bez grobu. Jam jest imię bez imienia.

User avatar
aras
Zainteresowany
Posts: 460
Joined: Fri Aug 15, 2003 3:59 pm
Location: Będzin

Post by aras » Sun Mar 07, 2004 11:13 pm

zajavka - przecież _Liz napisała "ewntualny zwiazek" Michael'a i Liz co znaczy że niekoniecznie do niego dojdzie :roll:
Czytaj między wierszami...

_liz
Fan...atyk
Posts: 1041
Joined: Fri Aug 15, 2003 4:07 pm
Location: Wrocław
Contact:

Post by _liz » Mon Mar 08, 2004 4:33 pm

Zajavko poruszyłas bardzo ciekay temat (jak dla mnie). Problem poczucia winy wobec Marii jest tutaj bardzo ważny i Michael z Liz będa musieli sie z nim zmierzyć. Z jakimi skutkami? To w dalszych częściach... Ale miałam ogromny kłopot ze sobą, bo nie wiedziałam jak to rozegrać, na którą stronę przechylić szalę. Co prawda Michael i Liz zazwyczaj kierują sie instynktem i sercem, jednak gnębiąca i nieodłączna myśl o Marii nie pozwala na tak łatwe podjęcie decyzji. Oni już w tym moemencie mają duże problemy z przyznaniem się do uczucia i z wybraniem właściwej drogi, a co siestanie, kiedy sobie uświadomią, że łączy ich coś więcej niż "przyjacielskie wsparcie". Nie będe ukrywać, że dojdzie miedzy nimi do bardzo "elektryzującego" momentu, ale nie musi on od razu oznaczać, że pozostaną w takiej relacji... Trudny orzech do zgryzienia, ale w pewien sposób udało mi się go rozgryźć. Wy to rozwiązanie poznacie później...
Teraz częśc, w której oboje juz naprawde zaczynają sobie uświadamiac swoją sytuację i poznają wzajemne uczucia.


COLD RAIN VII
Image

User avatar
Issy
Starszy nowicjusz
Posts: 192
Joined: Thu Nov 13, 2003 4:58 pm

Post by Issy » Mon Mar 08, 2004 6:44 pm

Niesamowity odcinek Liz... :cry: A końcówka aż wywołała we mnie drgania - tak chciałam, żeby jednak jej usta wylądowały gdzie indziej. Może nieco króciutka częśc, ale nic nie traci na wartości, przynajmniej w moich oczach. Co poza tym? Hmm...
Problem poczucia winy wobec Marii jest tutaj bardzo ważny i Michael z Liz będa musieli sie z nim zmierzyć. Z jakimi skutkami?
O właśnie, będa musieli sie z tym zmierzyć, tylko z jakim skutkiem? Chyba wszyscy wiemy z jakim skutkiem byśmy chcieli, ale Liz zawsze jakoś tak ujmuje wszystko, ze nas zaskakuje i pozostawia niedosyt, nawet gdyby otwarcie napisała, że są lub nie sa ze sobą. No czekam na dalszą część, aby poznać te skutki :cheesy:
Nie będe ukrywać, że dojdzie miedzy nimi do bardzo "elektryzującego" momentu
Tymi słowami niesamowicie spotęgowałas moją ciekawość i bicie serca, bo az sobie nie moge wyobrazić tego momentu elektryzującego :roll:
A odnośnie tej części:
Liz nic nie mówiła do niego, po prostu była przy nim i wszystko rozumiała. Miał nawet wrażenie, że chłonęła jego ból, chcąc go odciążyć albo łączyła się z nim w tym cierpieniu tak, że nie czuł własnego żalu i rozpaczy.
Myśl o Liz. Taka odmienna od tych wszystkich pozostałych bezpiecznych myśli. W wyobraźni wykreował jej obraz i stwierdził w myślach, że uwielbia to. I to go przestraszyło. Myśl, że może mu się podobać Liz, że może się przy niej czuć tak dobrze, tak spokojnie.
Michael sobie chyba własnie uświadomił, co czuje do Liz. Albo co zaczyna czuć.
Niczym żywioły – zimna woda, która w każdej chwili mogła zmyć z powierzchni wszystko lub zatopić w oceanie niepewności, pełna niebezpieczeństwa i tajemnicy, tkana błękitnymi nutami zatopionymi w bystrym wzroku kontra ogień wypełniony piekielnymi ognikami, mogący spalić jednym zerknięciem, barwy mroku i nocy zamknięte w orzechowych tęczówkach
O rany! :shock: takiego opisu oczu czy spojrzenia jeszcze nie spotkałam. Niesamowite i chyba nieźle oddaje charakter obojga bohaterów.
Liz miała wrażenie, że właśnie tonie w odmętach górskiego potoku i umiera, ale nieprzenikniona i lodowata głębia zaczyna ją otulać i nie pozwala upaść na dno. O parapet znów zaczął uderzać deszcz, ale nie usłyszała tego. Wciąż była w toni jego spojrzenia, czując jak wszystkie możliwe barwy i odcienie jej wnętrza mieszają się, tworząc kunsztowny i mistyczny pejzaż jej uczuć. Bajeczna muzyka zaczęła rozpływać się w jej sercu, uwalniając umysł od wszystkiego co przyziemne.
Heh. No i Liz też trafiło... co widac było w scenie "prawie pocałunku". A już byłam pewna, ze dojdzie do niego, a tu _liz jak zwykle spłatała figla i nie ma pocałunku tylko czułe buzi w czoło i ucieczka. Teraz pewnie zarówno Michael, jak i Liz zupełnie popadną w paranoję, nie wiedząc co robić.

Ok, kończe już, bo przesadziłam z tym pisaniem...
No i oczywiście czekam na kolejną część, mam nadzieję, ze szybko ją zamieścisz :cheesy:
Image

User avatar
aras
Zainteresowany
Posts: 460
Joined: Fri Aug 15, 2003 3:59 pm
Location: Będzin

Post by aras » Mon Mar 08, 2004 10:37 pm

"rozmowa" bez słów -piękna, bardzo dobrze mi sie ją czytało i te opisy..., porównania..., teraz mogą się unikać choć kto wie :?
jestem zachwycona
Czytaj między wierszami...

_liz
Fan...atyk
Posts: 1041
Joined: Fri Aug 15, 2003 4:07 pm
Location: Wrocław
Contact:

Post by _liz » Wed Mar 10, 2004 8:45 pm

Wybaczcie drobne opóźnienie, ale chciałam tę część jeszcze doszlifować. Dlaczego? Hmm... moment przełomowy powinien być chyba bardziej rozinięty, więc go rozwinęłam... mimo to nadal nie bardzo jestem zadowolona z efektu, ale tak już to pozostawię, bo jeszcze bardziej popsuję :wink:

COLD RAIN VIII
Image

User avatar
aras
Zainteresowany
Posts: 460
Joined: Fri Aug 15, 2003 3:59 pm
Location: Będzin

Post by aras » Wed Mar 10, 2004 9:10 pm

scena zbliżenia gdy Michael wędruje dłonia po twarzy Liz i dokładnie opisany pocałunek są przepiękne...,ale sceny gdy Liz i Michael "tłumaczą" się przed sobą ze swoich uczuć... :? zbyt szybkie w porównaniu do wolnej akcji wczesniejszych części, choć zakończenie "odpokutuje" te "grzechy" (ucieczka Michael'a):wink:
Czytaj między wierszami...

User avatar
Hotaru
Fan...atyk
Posts: 1081
Joined: Sat Jul 12, 2003 7:58 pm
Location: Krasnalogród ;p
Contact:

Post by Hotaru » Wed Mar 10, 2004 9:17 pm

Liz, pisząc tą część zdecydowanie miałaś natchnienie.
Co do tych drobnych szczegółów, które mi przeszkadzają... to już została część uchwycona:
aras wrote: zbyt szybkie w porównaniu do wolnej akcji wczesniejszych części
Po drugie: brak mysli Liz o Maxie. Zakochana w nim, powinna chociaż jedną myśl poświecić chocia ztemu, iż od niego nie ma praktycznie żadnego wsparcia, żadnego gestu... po prostu nic. Ale moze taki był twój zamiar? Zepchnąć Maxa na margines?
Image

User avatar
Issy
Starszy nowicjusz
Posts: 192
Joined: Thu Nov 13, 2003 4:58 pm

Post by Issy » Wed Mar 10, 2004 9:24 pm

Cóz, jak dla mnie to te rozmyślania są dobre. MOże w porównaniu do wczesniejszej akcjo za gwałtowne, ale przeciez nie może się wszystko dziać monotonnie. Gdyby teraz przez kilka epiozodów mieli sięunikać i zastanawiac jedną myśl dziennie - to byłoby to nudne. A przeciez po tym "prawie pocałunku" myśli się w nich kotłowały razem z uczuciami. Ja sama gdybym była w takiej sytuacji to nieustannie bym o tym rozmyślała: co robić? jak siezachować? lojalność czy miłość? i nie rozciągałabym tego na kilka dni, ale od razu po ucieczce zaczęła się gnębić, tak jak to zrobiła Liz. Takie jest moje zdanie. Podoba mi się zwłaszcza to, że Michael zdecydował się iść za głosem serca. W większości ff spotykałam się z tym, że to on wszystkiego unikał i nie chciał się wiązać i wymyślał najrózniejsze preteksty, aby nie byc z ta ukochaną osobą. A tutaj to on pierwszy się decyduje - w końcu poszedł do Liz i czekał na nią. I tu dochodzimy do najbardziej niesamowitego momentu! _liz to było piękne! było.... jest!
Chłopak uniósł swoja prawą dłoń i odgarnął jej włosy za ucho, jak to ona zwykła zawsze robić. Potem koniuszkami palców musnął jej czoło przesuwając się w dół, zatrzymując na dłużej na policzku, potem opuszkami dotknął jej miękkich ust. Z każdym jego dotykiem jej oczy migotały lub zachodziły mgłą niezbadanie głębokiego mroku. Jej własna dłoń wsunęła się na jego obojczyk przesuwając do szyi. Pod palcami Liz przebiegło niezwykłe ciepło, a potem poczuła jego tętno. Po chwili jej własne krążenie zgrało się z tempem jego krwi. Opuszki palców chłopaka opuściły różowe wargi Liz pozostawiając gorące odciski. Lecz jego dłoń znów powróciła na jej policzek, delikatnie przysuwając twarz dziewczyny w swoim kierunku. Pochylił się, a krople wody spłynęły z jego włosów na czoło i w dół twarzy, wzdłuż szyi aż na gorącą dłoń Liz. Ich usta zetknęły się ze sobą wywołując ogromne napięcie. Miękko, jakby ustami dotykali delikatnych płatków kwiatowych, smakując się wzajemnie. Wargi Liz rozchyliły się lekko, pozwalając Michaelowi na swobodę i całkowicie poddając się sile jego pocałunku. Czuła każdy ruch jego warg, a każdy nerw przesyłał błyskawiczną informację do jej serca i umysłu o przyjemnym mrowieniu połączonym z upajającą lekkością. Fala gorąca wypełniła jej żyły, jednocześnie wytłaczając z oczu krystaliczne łzy. Usta Michaela niesamowicie dotykały jej własnych, jakby potrafił poruszyć każdy najdrobniejszy nerw, jakby chciał wywołać drżenie całego jej ciała. Zamknęła oczy, chcąc wiecznie czuć posmak jego ust. Michael z niezwykłą sobie pasją całował perłowe usta dziewczyny. Były tak miękkie i wrażliwie, jakby całował bańkę mydlaną. Ale ona nie miała smaku, ani nie drżała, a Liz tak. Z każdym zetknięciem ich ust, z każdym ich ruchem organizm dziewczyny przeszywały konwulsje. Nie chciał przerwać tego pocałunku. Nurzał się w odmętach spokoju i tajemniczego zachwytu, którego jeszcze nie było mu dane zaznać, aż do tej chwili. Usta obojga zdawały się spajać, w obawie, że zostaną rozłączone. Tylko co jakiś czas chłodne kropelki srebrzystego deszczu przesiąkały prze ich wargi, zwilżając je lub pojąc słodkim i sennym listopadem. Dopiero kiedy całkowicie zabrakło im tchu, Michael odsunął się od niej powoli.
To najdłuższa i najbardziej obrazowa scena pocałunku, jaką kiedykolwiek czytałam w którymkolwiek ff. Scena poetycka... Ciekawa jestem jak potoczy się to wszystko dalej? W końcu Michael uciekł, ale czy na zawsze?
Image

_liz
Fan...atyk
Posts: 1041
Joined: Fri Aug 15, 2003 4:07 pm
Location: Wrocław
Contact:

Post by _liz » Wed Mar 10, 2004 9:36 pm

A uprzedzałam, że sama nie jestem całkowicie zadowolona z efektu. Własnie o te sceny z rozmyślaniem mi chodziło. Ale ilekroć chciałam je podreperowac to wychodziło jeszcze gorzej. Czy sa za szybkie w stostunku do akcji? No może i macie rację... taka niestety była moja wizja tego wszystkiego. Dopiero potem doznałam olśnienia i wena na mnie spłynęła (:haha:) czego efektem jest scena pocałunku. Issy chyba dobrze zauwazyła, ze to jedna z rzadkich scen dłuuuugiego opisu pocałunku. To dlatego, ze wizja tego "przełomu" dręczyła mnie przez kilka dni i nocy, aż przelałam to na papier...
brak mysli Liz o Maxie. Zakochana w nim, powinna chociaż jedną myśl poświecić chocia ztemu, iż od niego nie ma praktycznie żadnego wsparcia, żadnego gestu... po prostu nic. Ale moze taki był twój zamiar? Zepchnąć Maxa na margines?
Hmmm :? W tym ff Max nie odgyrwał zbyt ważnej roli, prawdopodobnie dlatego, że nie miał takiej odgyrwać. Taki był mój plan. Wszedzie gdzie znów wtrącała się postac Maxa, wszystko się zbyt komplikowało a ta sytuacja jest wystarczająco "nienormalna". Dlatego nie ma wzmianki o obawie przed jego uczuciami. Poza tym przyjęłam założenie, że Liz udało się pogodzić z myślą i tym, że Max już się w jej życiu nie pojawi. Moze to bład z mojej strony, ale nie mam zamiaru go naprawiać (może w innym ff) A jak sie to dalej potoczy? Myślę, że... deszczowo. :roll:
Image

User avatar
aras
Zainteresowany
Posts: 460
Joined: Fri Aug 15, 2003 3:59 pm
Location: Będzin

Post by aras » Wed Mar 10, 2004 9:46 pm

deszczowo oznacza że będzie duzo płaczu :? , dobra nic już nie gdybam i podejrzewam, czekam :)
Czytaj między wierszami...

User avatar
Renya
Fan
Posts: 524
Joined: Fri Dec 12, 2003 12:17 am
Location: Brwinów
Contact:

Post by Renya » Wed Mar 10, 2004 9:52 pm

_Liz, to jak dotąd Twoje najbardziej poetyckie opowiadanie. Jest piękne.

Jak Hotaru, uważam że powinnaś napisać coś o Maxie, postać Liz będzie wtedy pełniejsza, ale sama wybierzesz rozwiązanie.

Post Reply

Who is online

Users browsing this forum: No registered users and 11 guests