Loonie świetnie podsumowała Zana. Należało mu się, chociaż zbytnio się tym nie przejął. Co ja piszę - nie przejął się w ogóle. Zimny drań. Takiego oblicza Zana nie miałam okazji do tej pory poznać. Aż nadeszło "Etoile" i to zmieniło.– Czyli chamski, zazdrosny, zarozumiały i pojebany. - wtrąciła Loonie
Tylko tego by brakowało, żeby Liz i Rath zginęli tragicznie na środku jezdni potrąceni przez jakąś ciężarówkę wiozącą margarynę do supermarketu Chociaż...the end w stylu "Romea i Julii" mógłby być interesujący...Ale nie w tym opowiadanku. Na to nie pozwalamStali akurat na środku jezdni, za kilka sekund zielone światło mogło zmienić się na czerwone, a kilkadziesiąt samochodów ruszy z zawrotną prędkością
Och. Przez chwilę widziałam te gwiazdy i to niebo. Nieważne, że siedzę sobie w domku, a za oknem światła miasta niwelują gwiezdny blask. Ja widziałam to w swojej wyobraźni. I nie tylko to. Każda scena, każde napisane przez Ciebie zdanie, przesuwa mi się przed oczami.noc przesycona gwiazdami otula ich woalem. Cały szary i ponury Nowy York zatonął pośród atramentowego oceanu.
PS. Mam pytanko. Moze trochę głupie...Pytałam kumpeli, która jako takie pojęcie o języku francuskim ma, jak się wymawia "etoile". Nie wiem, czy dobrze zapamiętałam : to coś w rodzaju <etua> Pewnie palnęłam jakieś głupstwo i okaże się, że to bardziej w stronę <etole>...