Cold rain
Moderators: Olka, Hotaru, Hotori, Hypatia
Jeszcze raz sobie to przeczytałam i znów stwierdzam, że całe opo pięknie sie komponuje. Te wszystkie kolejne części są niesamowite. Ten nastrój, i to jak wszystko opisujesz działa na wyobraźnię. W tej części też. Rzeczywiście troszkę mogło rozbawić to jak Michael rozkazuje, ale z drugiej strony mnie to bardziej rozczuliło. Tak troskliwy Michael - szorstki, ale troskliwy. Aż się nie moge doczekać kolejnej części!! Wrzuć ją jak najprędzej
Hmmm... Ta część będzie bardzo uboga w opisy uczuć itp. Ale musiała taka być, aby w następnych epizodach barwy nastrojów mogły lać sie strumieniem (a tak będzie...chyba...) Jakoś chyba przeżyjecie ten odcinek.
COLD RAIN III
COLD RAIN III
- lizzy_maxia
- Fan
- Posts: 888
- Joined: Fri Jul 25, 2003 10:01 am
- Location: Łódź, my little corner of the world...
- Contact:
O rany. Trzy części za jednym zamachem. Zaczynam nie nadążać I znów jestem pod wrażeniem.
PS.
Słowami malujesz piękne obrazy. To darDawniej wychwytywał wszystkie barwy, wszystkie odcienie, całą aurę otoczenia. Teraz wzrok miał wypalony łzami i widział jedynie szarą rzeczywistość spowitą w mrok i pajęczynę. Przez sekudnę wydawało mu się jednak, że postać drobnej dziewczyny staje się bardziej wyraźna na tle rozmytych deszczem krajobrazów.
No ładnie, idealny początek bliższej znajomości Ani za grosz kokieterii i romantyzmu (żartuję. czasami realizm jest o wiele lepszy).Zawartość treści żołądkowej Parker wylądowała na trawniku.
Nie mam wątpliwości, że tak właśnie będzie. Masz do tego talentaby w następnych epizodach barwy nastrojów mogły lać sie strumieniem
PS.
Loonie...Pięknie napisane. Nic dodać nic ująć.wcale nie trzeba kogos stracic zeby pokazac mu jak bardzo sie kocha... trzeba po prostu zyc ze swiadomoscia tego ze kiedys tej osoby moze zabraknac...a wtedy w kazdym gescie slowie we wszystkim co sie robi widac jak bardzo sie kocha...
"- No to ja już pójdę. – skierowała swoje nogi w stronę drzwi
- Gdzie! – warknął Michael z kuchni "
" Jedz.
- Nie mam ochoty. – mruknęła Liz i odsunęła od siebie miskę
- Jedz. – powiedział z naciskiem
- Nie traktuj mnie jak pięcioletniej dziewczynki. – oburzyła się Parker
- To się nie zachowuj jak pięcioletnie rozkapryszone dziecko. Jedz!
( cóż mnie jednak ton Michael'a śmieszy)
"Ta część będzie bardzo uboga w opisy uczuć "
nie zgadzam się
"Liz przestań wreszcie robić z siebie męczennicę – najwyraźniej Michael właśnie dawał upust swojej furii – Nie jesz, nie spisz, nie odzywasz się, znikasz na całe dnie... A może chcesz dołączyć do Marii?"
"poczuł jak dłoń Liz z ogromnym impetem uderza o jego policzek. Zapiekło, zaszczypało, potem nawet pojawił się ból."
- Gdzie! – warknął Michael z kuchni "
" Jedz.
- Nie mam ochoty. – mruknęła Liz i odsunęła od siebie miskę
- Jedz. – powiedział z naciskiem
- Nie traktuj mnie jak pięcioletniej dziewczynki. – oburzyła się Parker
- To się nie zachowuj jak pięcioletnie rozkapryszone dziecko. Jedz!
( cóż mnie jednak ton Michael'a śmieszy)
"Ta część będzie bardzo uboga w opisy uczuć "
nie zgadzam się
"Liz przestań wreszcie robić z siebie męczennicę – najwyraźniej Michael właśnie dawał upust swojej furii – Nie jesz, nie spisz, nie odzywasz się, znikasz na całe dnie... A może chcesz dołączyć do Marii?"
"poczuł jak dłoń Liz z ogromnym impetem uderza o jego policzek. Zapiekło, zaszczypało, potem nawet pojawił się ból."
Czytaj między wierszami...
Kolejna niesamowita część. Liz wcale nie była gorsza od innych czy mnie zabarwiona emocjonalnie. ael z tego co napisałaś w swojej wypowiedzi kolejne części będą jeszcze bardziej rozbudowane w to.
Mnie tez rozbawiły te scenki, kiedy Michael ją zmusza do jedzenia. A to:
A teraz czekam na dalszą część, zapewne bardzo wzruszającą.
Mnie tez rozbawiły te scenki, kiedy Michael ją zmusza do jedzenia. A to:
ślinianki, amylaza, treść do przełyku, amylaza trzustkowa i jelitowa... Liz wychodzi twój profil (niech żyje bio-chem!!!)Z obrzydzoną miną otworzyła usta a potem wepchnęła pokarm do środka. Poczuła jak język staje się miękki, ślinianki zaczynają wytwarzać amylazę, a potem podniebienie gładko przesuwa treść do przełyku. Liz nawet jakby usłyszała echo jedzenia uderzającego o ścianki pustego żołądka, a potem cały prysznic amylazy trzustkowej i jelitowej. Krew zaczęła szybciej krążyć
A teraz czekam na dalszą część, zapewne bardzo wzruszającą.
- lizzy_maxia
- Fan
- Posts: 888
- Joined: Fri Jul 25, 2003 10:01 am
- Location: Łódź, my little corner of the world...
- Contact:
I ja też czekam Wszystkie czekamy na następną, na pewno super ciekawą częśćlizzy_maxia wrote:Czekam i ja. Z niecierpliwością i ciekawością. Oby jak najszybciej!A teraz czekam na dalszą część
Last edited by liz on Fri Mar 05, 2004 8:31 pm, edited 1 time in total.
Lizzy to zapewne dlatego, że jak już wyżej napisałam Liz jest na profilu biologiczno-chemicznym i chyba właśnie przerabia układ pokarmowy ale dzięki temu całkiem zabawny i niezwykle...ekhm... obrazowy fragmencikCzytajac te fragmenty, poczułam się jak na biologii
Szybko to znaczy już!Oby jak najszybciej!
Ciekawi mnie bardzo to:
mamy wziąc parasole, żeby nie zmoknąć? No, ale czekam czekam niecierpliwie na dalszą część.w następnych epizodach barwy nastrojów mogły lać sie strumieniem
Dziękuję LizzySłowami malujesz piękne obrazy
Owszem jestem na bio-chemie, ale przerabiam obecnie układ krwionośny a tak mnie jakoś naszło na napisanie czegoś w tym styluto zapewne dlatego, że jak już wyżej napisałam Liz jest na profilu biologiczno-chemicznym i chyba właśnie przerabia układ pokarmowy
Tak prosicie to dam wam kolejną część zanim wyjdę. Będziecie miały co czytać. Moim zdaniem ta część rozpoczyna owo "malowanie barwami i dźwiękami uczuć".
COLD RAIN IV
Uuuu.... kolejna część, jak wspaniele. Musiałam chwilkę poczekac, pozamykac wszystkie inne okienka, wyłączyć muzykę i dopiero zabrałam się za czytanie kolejnej części. Nie wiem dlaczego, po prostu do tego opo trzeba mieć nastrój. A ta część była śliczna!
Spodobała mi się scena początkowa Liz przy oknie:
Epizod miodzio!
Spodobała mi się scena początkowa Liz przy oknie:
A potem ta scenka końcowa. No trzeba się nazywać Liz i mień nie po kolei w głowie (w sensie pozytywnym), żeby w taką ulewę iść w samej koszulceDłoń sama powracała do okna, jakby chciała przez nie przepłynąć. Liz miała nawet w pewnym momencie wrażenie, że srebrzysta maź, z której utworzone zostało okno, oblepia jej palce. Opuszki przykleiły się do szyby, a kłębuszek pary wydobył się z jej ust i odbił o okno
Epizod miodzio!
o tak! odczułam to już na początku tej części. I aż mnie ciarki przechodzą na myśl o kolejnejta część rozpoczyna owo "malowanie barwami i dźwiękami uczuć".
fantastyczna czesc
dzieki lizzy a nic dodac nic ujac bo to sama prawda
heh i faktycznie leja sie strumieniamiw następnych epizodach barwy nastrojów mogły lać sie strumieniem
Cytat:wcale nie trzeba kogos stracic zeby pokazac mu jak bardzo sie kocha... trzeba po prostu zyc ze swiadomoscia tego ze kiedys tej osoby moze zabraknac...a wtedy w kazdym gescie slowie we wszystkim co sie robi widac jak bardzo sie kocha...
Lonnie...Pięknie napisane. Nic dodać nic ująć.
dzieki lizzy a nic dodac nic ujac bo to sama prawda
faktycznie nastroj trzeba miec ja zazwyczaj jak czytam to opo to albo dziwnym trafem wypada na plycie akorat "November rain" albo sama wlanczamwyłączyć muzykę i dopiero zabrałam się za czytanie kolejnej części. Nie wiem dlaczego, po prostu do tego opo trzeba mieć nastrój
chyba z dwuch powodow po 1. lubie ta piosenke i ogolnie zespol a po 2. wkoncu ten ff zastal nia zainspirowany a co sie z tym laczy na jej podstawie powstal
A ja z nieco innej choinki. Kiedyś dyskutowałyśmy, dlaczego tak podabają mi się polarki i naturalnie wyciagnełam na powierzchnię temat podobieństwa charakterów Liz i Michaela.
Deszcz... w tym opowiadaniu ciągle pada, deszcz, łzy, woda, towarzyszą non stop relacjom Michael-Liz. I w momencie kiedy po raz czwarty czytam o deszczu na zewnątrz, po raz czwarty mam przed oczyma prolog i pierwszą część poetyckiego Lethal Whispers. Nei wiem, czy pisałaś Cold rain pod silną presją tego opo, ale w jakiś sposób kojarzą mi się razem. Może napiszę na wyrost... Tam również tragedia w tle była spoiwem, które połączyło wszystkich bohaterów w jedną grupę.
Śmierć Marii... smutne, ale w jak dla mnie "przemowa" Michaela do Marii na cmentarzu nie była tak prejmująca. Nie czułam tego żalu, ogromu jego straty... owszem, cos smutnego tliło się w moim umyśle. Ale dopiero maleńkie fragmenciki o wodzie z fontanny czy wybuch Michaela, strofujacego roztrzęsioną Liz przemówił do mnie naprawdę. W takich momentach właśnie czułam, że Marii naprawdę nie ma, że odeszła nagle, bezpowrotnie i nigdy już nie wróci, obojętnie, jak bardzo staraliby się temu zaprzeczyć czy o tym zapomnieć.
Ostatnia część najbardziej nasuwa mi określenie poetyckości/obrazowości/emocji ukazanych przez wrażenia, opisy. Mam nadzieję, iż ciąg dalszy będzie równie udany... Mimo kilku drażniących mnie szczegółów, jestem zachwycona tym opowiadaniem i czekam z drżeniem serca, co napiszesz!
Nasuwa mi się pytanie, co w takiej sytuacji zrobiłby Michael, gdyby uznał, iż musi iść? On zawsze słuchał przede wszystkim siebie, potem innych. Robił to, co mu podpowiadało serce/charakter (z róznym skutkiem ).Issy wrote:No trzeba się nazywać Liz i mień nie po kolei w głowie (w sensie pozytywnym), żeby w taką ulewę iść w samej koszulce.
Deszcz... w tym opowiadaniu ciągle pada, deszcz, łzy, woda, towarzyszą non stop relacjom Michael-Liz. I w momencie kiedy po raz czwarty czytam o deszczu na zewnątrz, po raz czwarty mam przed oczyma prolog i pierwszą część poetyckiego Lethal Whispers. Nei wiem, czy pisałaś Cold rain pod silną presją tego opo, ale w jakiś sposób kojarzą mi się razem. Może napiszę na wyrost... Tam również tragedia w tle była spoiwem, które połączyło wszystkich bohaterów w jedną grupę.
Śmierć Marii... smutne, ale w jak dla mnie "przemowa" Michaela do Marii na cmentarzu nie była tak prejmująca. Nie czułam tego żalu, ogromu jego straty... owszem, cos smutnego tliło się w moim umyśle. Ale dopiero maleńkie fragmenciki o wodzie z fontanny czy wybuch Michaela, strofujacego roztrzęsioną Liz przemówił do mnie naprawdę. W takich momentach właśnie czułam, że Marii naprawdę nie ma, że odeszła nagle, bezpowrotnie i nigdy już nie wróci, obojętnie, jak bardzo staraliby się temu zaprzeczyć czy o tym zapomnieć.
Ostatnia część najbardziej nasuwa mi określenie poetyckości/obrazowości/emocji ukazanych przez wrażenia, opisy. Mam nadzieję, iż ciąg dalszy będzie równie udany... Mimo kilku drażniących mnie szczegółów, jestem zachwycona tym opowiadaniem i czekam z drżeniem serca, co napiszesz!
Hmm... Hotaru bardzo ciekawy komentarz. Nie wiem jak _liz siędo niego ustosunkuję, ale oto moje zdanie: podzielam twoje zdanie o swoistym podobieństwie Michaela i Liz. Może tak na zewnątrze na codzień tego nie widać, ale jednak chyba coś w tym jest. Co do deszczu, to _liz napisała, że będzie to motyw przewodni i praktycznie w każdym epizodzie się pojawi. Poza tym o ile sięorientuję w opowiadanku jest listopad, więc pora roku tez wymusz deszcz Przemowa Michaela do Marii może nie była wzniosła ani pełna żalu, ale przecież idąc na cmentarz i rozmawiając z ta utraconą osobę nie odgryw się sceny iście szekspirowskiej, mówi sięswoimi słowami i to raczej mało bogatym słownictwem. Ciekawi mnie jedno:
Hotaru piszesz ślicznie nawet posty nie wspomnęo opowiadankach (patrz - mój ostatni komentarz do Etoile) . Ciekawi mnie więc, co cię drażni w tym opo. Może są jakieś szczególy, których nie zauważyliśmy?Mimo kilku drażniących mnie szczegółów, jestem zachwycona tym opowiadaniem i czekam z drżeniem serca, co napiszesz!
- lizzy_maxia
- Fan
- Posts: 888
- Joined: Fri Jul 25, 2003 10:01 am
- Location: Łódź, my little corner of the world...
- Contact:
Issy, w końcu to "cold rain", parasole niezbędne, jeśli nie chce się wyglądać tak jak Liz, czyli jak zmokła kuramamy wziąc parasole, żeby nie zmoknąć?
A propo's deszczu....Nie sądziłam, że można go tak pięknie opisać, jak to zrobiła _liz
Tytuł mówi sam za siebieDeszcz... w tym opowiadaniu ciągle pada, deszcz, łzy, woda, towarzyszą non stop relacjom Michael-Liz.
BTW. Też zaczęłam pisać opowiadanko. Od deszczu. Taka pogoda ma chyba w sobie jakąś magię, aurę tajemniczości i smutku zarazem. Deszcz. W dzieciństwie mówiono mi, że to łzy aniołów. Woda. Oczyszczenie. "Zimny potop omyje nas" (K. K. Baczyński). Katharsis. Może właśnie poprzez deszcz ukazany jest w tym opo nie tylko smutek i cierpienie po stracie Marii, ale takze oczyszczenie...Może w końcu przez strugi deszczu i "struny łez" (K.K.B.) przebije się słońce...Nowe uczucie.
Oj, ale posypało się komentarzy. Co do nastroju to nie tylko przy czytaniu jest on potrzebny. W trakcie pisania również. Nie można do tego opo zasiąść z biegu i pisać na kolanie albo w trakcie lekcji. Ja przynajmniej tak nie potrafię i kolejne części powstają wieczorami, kiedy siadam przy oknie (no deszcz akurat nie pada). Chyba najlepszy wydźwięk to opowiadanko będzie miało własnie w listopadzie...
Hotaru jestem pod ogromnym wrażeniem twojego komentarza, zreszta jak zawsze... Michael i Liz sa do siebie podobni. Ich dusze są podobnie skonstruowane - ja to tak postrzegam. Masz rację, że zawsze robią to co im podpowiada instynkt, intuicja, bez wzglęfu na to jakie są konsekwencje. Oni działają sercem.
Deszcz... mówiłam, że całe opowiadanie roztacza się wokół deszczu i wciąz ma on swoje odzwierciedlenie w nastroju lub tez w poszczególnym opisie. Ale ff nie był niestetu w żadnym stopniu inspirowany Lethal Whispers z tego powodu, że nie miałam okazji czytać tego ff Za to w stu procentah jest on zdominowany przez November rain, o czym świadczą cytaty z tego utworu (który swoją drogą nalezy do moich ulubionych). I perliste i lekkie preludium listopadowego deszczu będzie grało swoją symfonię do końca, az po ostatni wers opowiadania.
Chętnie też poznam te drobne szczegóły, które cię drażniły. To dla mnie wazne, bo dzięki temu w przyszłości będe mogła je poprawić i wystrzegac się ich ponownie.
Hotaru jestem pod ogromnym wrażeniem twojego komentarza, zreszta jak zawsze... Michael i Liz sa do siebie podobni. Ich dusze są podobnie skonstruowane - ja to tak postrzegam. Masz rację, że zawsze robią to co im podpowiada instynkt, intuicja, bez wzglęfu na to jakie są konsekwencje. Oni działają sercem.
Deszcz... mówiłam, że całe opowiadanie roztacza się wokół deszczu i wciąz ma on swoje odzwierciedlenie w nastroju lub tez w poszczególnym opisie. Ale ff nie był niestetu w żadnym stopniu inspirowany Lethal Whispers z tego powodu, że nie miałam okazji czytać tego ff Za to w stu procentah jest on zdominowany przez November rain, o czym świadczą cytaty z tego utworu (który swoją drogą nalezy do moich ulubionych). I perliste i lekkie preludium listopadowego deszczu będzie grało swoją symfonię do końca, az po ostatni wers opowiadania.
Bardzo dziękuję. Powiem szczerze, że zawsze podziwiałam twoją zdolność do malowania uczuć i tworzenia nastroju przesyconego poetyckim pejzażem uczuć. Tez mam nadzieję, że dalszy ciąg będzie udanyOstatnia część najbardziej nasuwa mi określenie poetyckości/obrazowości/emocji ukazanych przez wrażenia, opisy. Mam nadzieję, iż ciąg dalszy będzie równie udany...
Chętnie też poznam te drobne szczegóły, które cię drażniły. To dla mnie wazne, bo dzięki temu w przyszłości będe mogła je poprawić i wystrzegac się ich ponownie.
Dziękuję ci lizzy Zawsze uwielbiałam deszcz. Nie wiem dlaczego. Ma on w sobie coś kojącego i mistycznego, pięknego. Za każdym razem można go opisac inaczej i z innej perspektywy. Staram się to robić, choć nie wiem czy mi się to udaje. Zobaczymy jutro, kiedy nadejdzie kolejna część deszczowego i perlistego opowiadanka...A propo's deszczu....Nie sądziłam, że można go tak pięknie opisać, jak to zrobiła _liz
"Straciła przytomność. Guerin w ostatniej chwili zdążył ją złapać. Wsunął dłoń pod jej kolana, a drugą pod jej plecy. Uniósł do góry jej ciało i wniósł do mieszkania. "
Liz znowu trafiła do Michael'a , i on się znowu będzie się nią opiekował , a może i krzyczał na nią albo i nie
eh, żeby tak człowiek był taki mądry jak Liz i wpadł czasami na taki pomysł, żeby iść do chłopada w ulewę i przeprosić go za wymierzony policzek
Liz znowu trafiła do Michael'a , i on się znowu będzie się nią opiekował , a może i krzyczał na nią albo i nie
eh, żeby tak człowiek był taki mądry jak Liz i wpadł czasami na taki pomysł, żeby iść do chłopada w ulewę i przeprosić go za wymierzony policzek
Czytaj między wierszami...
_liz, dziękuję ci za kolejne piękne opowiadanie. Na tobie zawsze można polegać Cieszy mnie to, że w tym opowiadaniu i Maria, tak szykanowana wraz z Maxem w wielku polarkach, ma swoją rolę w połączeniu Michela i Liz. Że tak naprawdę piszaąc o tej dwójce, odkrywasz prawdziwe oblicze Marii. Przyjaciółki, gotowej na wszystko by pomóc przyjaciołom. Dla której nie było żadnych barier, gdy chodziło o pomoc jej bliskim.
Jam jest kielich bez dna. Jam jest śmierć bez grobu. Jam jest imię bez imienia.
Who is online
Users browsing this forum: No registered users and 14 guests