Wirtualne Opowiadanie II
Moderators: Olka, Hotaru, Hotori, Hypatia
Podoba - nie podoba to nie ma tu nic do rzeczy. Na tym forum przyjęliśmy ogólną zasadę, że staramy się nie nadużywać emocionków, bo często prowadzi to do sytuacji, że ludzie nie rozumieją już np. ironii bez postawienia przy niej buźki. Ponadto forum służy, między innymi, do ćwiczenia się w pisaniu długich i zgrabnych wypowiedzi. A to na pewno przyda się nie tylko na języku polskich. Weź to pod uwagę!
- Graalion
- Mroczny bóg
- Posts: 2018
- Joined: Sat Jul 12, 2003 8:10 pm
- Location: Toruń, gdzie 3 małe kocięta tańczą na kurhanach swych wrogów
- Contact:
- Dobra, powiadomcie mnie gdyby coś się wydarzyło - rzucił obojętnie szeryf Valenti.
- Ale szeryfie - zastępca miał niewyraźną minę. - Jest pan pewien, że nie powinniśmy zrobić sekcji? Przecież ...
- Nie - szeryf gładko uciął wszelkie dyskusje. - Przynajmniej na razie. Niech pani Collins poleży sobie w kostnicy. Za jakąś godzinę powinni tu być ludzie z FBI. Podobno podobny znak na swych ofiarach zostawia jakiś seryjny morderca poszukiwany w 4 stanach. Ale nikomu ani mru-mru, zrozumiano?
Zastępca pokiwał głową z nieszczęśliwą miną. Jim Valenti odwrócił się z zadowoleniem i ruszył przed siebie. Kłamstwo było całkiem przekonujące; zresztą ostatnimi laty nauczył się bardzo dobrze kłamać. Chwilami ogrom sekretów które znał aż go przytłaczał. Myślał wówczas o żonie. Matka Kyle'a zginęła 10 lat temu. Zamordowana. A on wiedział kto był za to odpowiedzialny. I przyjdzie ten dzień, że stanie z nim twarzą w twarz. A wtedy Nasedo odpowie za to i wszystkie inne morderstwa jakie popełnił w ciągu swej ponad 50-letniej kariery.
Wszedł do Crashdown. Był głodny, a tu serwowali świetne hamburgery. Zastanawiał się też, czy by nie przepytać jeszcze raz tej Liz Parker, ale dał sobie spokój. Ona prawdopodobnie i tak nic nie znaczy. Nic nie wie. A nawet jeśli - co się odwlecze ...
Nikt prócz Liz nie zauważył reakcji Jeffa Parkera na wejście szeryfa. Paniki w oczach, nagłego pobladnięcia. Parker zaraz też znalazł jakąś wymówkę żeby wyjść tylnym wyjściem.
Kiedy nikt już go nie widział, przystanął na chwilkę. Jego twarz była pozbawiona wszelkich uczuć, tylko oczy zdradzały strach. Zaraz jednak wziął się w garść. Nie poznał go. Nie mógł go poznać. Nasedo uśmiechnął się lekko pod nosem. Miał praktykę w uciekaniu, kryciu się i maskowaniu. Robił to od ponad pół wieku. I zabijał. W tym też był dobry.
- Mogłabyś uważać jak jeździsz - brunet był najwyraźniej zirytowany.
- Przepraszam - wybąkała Serena. - Nic ci nie jest?
- Nie dzięki tobie - chłopak zmierzył ją pogardliwym spojrzeniem. - Gdzie ty uczyłaś się jeździć? W Kuwejcie?
- Hej, przecież cię przeprosiłam - w Serenie powoli zaczęła narastać złość. - Czego jeszcze chcesz?
- Chętnie bym ci powiedział czego chcę - brunet wyszczerzył zęby i zmierzył jej ciało bezczelnym spojrzeniem. - Ale nie mam teraz czasu. Po prostu uważaj na przyszłość.
Odwrócił się i ruszył w kierunku pobliskiej kawiarni. Serena zacisnęła gniewnie zęby. Miała ochotę ... ale nie, nie tutaj. Nie przy wszystkich i nie w tym miasteczku. Odporowadziła wiec tylko bruneta wzrokiem. Jakiś inny chłopak wyszedł z kawiarni i zauważywszy jej bruneta machnął mu ręką.
- Co jest, Michael? - rzucił brunet zdziwiony.
- Ech, lepiej nie gadać - drugi chłopak pokręcił głową.
- Matka Marii? - brunet pokiwał z uśmiechem głową.
- A któżby inny? - Michael wzruszył ramionami. - Ale coś ci muszę powiedzieć, Max. To ma związek z Jeffem Parkerem.
Parker - to nazwisko zawyło w głowie Sereny niczym syrena alarmowa.
- Ale szeryfie - zastępca miał niewyraźną minę. - Jest pan pewien, że nie powinniśmy zrobić sekcji? Przecież ...
- Nie - szeryf gładko uciął wszelkie dyskusje. - Przynajmniej na razie. Niech pani Collins poleży sobie w kostnicy. Za jakąś godzinę powinni tu być ludzie z FBI. Podobno podobny znak na swych ofiarach zostawia jakiś seryjny morderca poszukiwany w 4 stanach. Ale nikomu ani mru-mru, zrozumiano?
Zastępca pokiwał głową z nieszczęśliwą miną. Jim Valenti odwrócił się z zadowoleniem i ruszył przed siebie. Kłamstwo było całkiem przekonujące; zresztą ostatnimi laty nauczył się bardzo dobrze kłamać. Chwilami ogrom sekretów które znał aż go przytłaczał. Myślał wówczas o żonie. Matka Kyle'a zginęła 10 lat temu. Zamordowana. A on wiedział kto był za to odpowiedzialny. I przyjdzie ten dzień, że stanie z nim twarzą w twarz. A wtedy Nasedo odpowie za to i wszystkie inne morderstwa jakie popełnił w ciągu swej ponad 50-letniej kariery.
Wszedł do Crashdown. Był głodny, a tu serwowali świetne hamburgery. Zastanawiał się też, czy by nie przepytać jeszcze raz tej Liz Parker, ale dał sobie spokój. Ona prawdopodobnie i tak nic nie znaczy. Nic nie wie. A nawet jeśli - co się odwlecze ...
Nikt prócz Liz nie zauważył reakcji Jeffa Parkera na wejście szeryfa. Paniki w oczach, nagłego pobladnięcia. Parker zaraz też znalazł jakąś wymówkę żeby wyjść tylnym wyjściem.
Kiedy nikt już go nie widział, przystanął na chwilkę. Jego twarz była pozbawiona wszelkich uczuć, tylko oczy zdradzały strach. Zaraz jednak wziął się w garść. Nie poznał go. Nie mógł go poznać. Nasedo uśmiechnął się lekko pod nosem. Miał praktykę w uciekaniu, kryciu się i maskowaniu. Robił to od ponad pół wieku. I zabijał. W tym też był dobry.
- Mogłabyś uważać jak jeździsz - brunet był najwyraźniej zirytowany.
- Przepraszam - wybąkała Serena. - Nic ci nie jest?
- Nie dzięki tobie - chłopak zmierzył ją pogardliwym spojrzeniem. - Gdzie ty uczyłaś się jeździć? W Kuwejcie?
- Hej, przecież cię przeprosiłam - w Serenie powoli zaczęła narastać złość. - Czego jeszcze chcesz?
- Chętnie bym ci powiedział czego chcę - brunet wyszczerzył zęby i zmierzył jej ciało bezczelnym spojrzeniem. - Ale nie mam teraz czasu. Po prostu uważaj na przyszłość.
Odwrócił się i ruszył w kierunku pobliskiej kawiarni. Serena zacisnęła gniewnie zęby. Miała ochotę ... ale nie, nie tutaj. Nie przy wszystkich i nie w tym miasteczku. Odporowadziła wiec tylko bruneta wzrokiem. Jakiś inny chłopak wyszedł z kawiarni i zauważywszy jej bruneta machnął mu ręką.
- Co jest, Michael? - rzucił brunet zdziwiony.
- Ech, lepiej nie gadać - drugi chłopak pokręcił głową.
- Matka Marii? - brunet pokiwał z uśmiechem głową.
- A któżby inny? - Michael wzruszył ramionami. - Ale coś ci muszę powiedzieć, Max. To ma związek z Jeffem Parkerem.
Parker - to nazwisko zawyło w głowie Sereny niczym syrena alarmowa.
"Please, God, make everyone die. Amen."
Wieczorny pacierz Scratch'a ("PvP")
Wieczorny pacierz Scratch'a ("PvP")
Właściwie, to chyba się zawiesiliśmy z wątkiem o Tess i Kalu
Ja powiem, że nie mam ani natchnienia (ostatnio trochę mnie odroswelliowało(szkoła)) ani czasu
Zresztą moje kawałki były słabe (to się nazywa wiara w swoje możliwości:)
Ferie się skończyły, to i opowiadanko trochę podupada....ale niedługo mam rekolekcje, więc znajdę chwilkę na napisanie czegoś (jeśli coś wymyślę).
Lizzy dołączaj!!!
Ja powiem, że nie mam ani natchnienia (ostatnio trochę mnie odroswelliowało(szkoła)) ani czasu
Zresztą moje kawałki były słabe (to się nazywa wiara w swoje możliwości:)
Ferie się skończyły, to i opowiadanko trochę podupada....ale niedługo mam rekolekcje, więc znajdę chwilkę na napisanie czegoś (jeśli coś wymyślę).
Lizzy dołączaj!!!
Onen i-Estel Edain, u-chebin estel anim...
- ALEX_WHITMAN
- Redaktor
- Posts: 92
- Joined: Thu Aug 14, 2003 7:31 pm
- Location: Poznań
- Contact:
Niewidoczna kopuła powoli otworzyła się…
Erendis siedziała z zamkniętymi oczami w pozycji kwiatu lotosu. Otworzyła oczy i uśmiechnęła się.
- Ale ten Kal jest głupi – pomyślała.
- Tylko dziecko nie poznało by się na tak głupiej sztuczce. To nie ona zginęła tylko fałszywy obraz rzeczywistości. Kal nawet nie zorientował się, że rozmawiał z jej sobowtórem myślowym. Tę sztuczkę opanował będąc jeszcze w kołysce. Spodziewała się, że Tess tak się zachowa, dlatego wcześniej zamknęła się pod kopułą. Najgorsze było tylko to, że nie widziała, swoim dziewiątym zmysłem, co się stało z Kalem. Widziała tylko Tess biegnącą za nim i straciła ich z oczu.
Podniosła się. Otaczały ja skały. Zaczęła się na nie wdrapywać, by rozpocząć kolejną część planu. Czyli zabicie Sereny oraz Tess lub Kala w zależności od tego które zwyciężyło.
Wspięła się na wzniesienie i wtedy została rzucona ogromną siłą mocy o ziemię. Po chwili poleciał do góry i znów rzucono ją na ziemię.
- Zabiję Cię szmato – krzyknęła Tess.
- A ja jej pomogę zdrajczynio – dodał Kal.
Erendis, która aktualnie unosiła się w górze jęknęła ze zdziwienia.
- Co myślisz, że jesteś taka mądra. Jestem ciekaw co powie na to Serena, gdy się dowie, że chciałaś ją zabić. Własną siostrę!!!- krzyknał Kal.
W odpowiedzi na to Erendis... zniknęła.
Pozostały po niej drobne kosmyki blond włosów opadających wolno na pustynne podłoże.
Erendis siedziała z zamkniętymi oczami w pozycji kwiatu lotosu. Otworzyła oczy i uśmiechnęła się.
- Ale ten Kal jest głupi – pomyślała.
- Tylko dziecko nie poznało by się na tak głupiej sztuczce. To nie ona zginęła tylko fałszywy obraz rzeczywistości. Kal nawet nie zorientował się, że rozmawiał z jej sobowtórem myślowym. Tę sztuczkę opanował będąc jeszcze w kołysce. Spodziewała się, że Tess tak się zachowa, dlatego wcześniej zamknęła się pod kopułą. Najgorsze było tylko to, że nie widziała, swoim dziewiątym zmysłem, co się stało z Kalem. Widziała tylko Tess biegnącą za nim i straciła ich z oczu.
Podniosła się. Otaczały ja skały. Zaczęła się na nie wdrapywać, by rozpocząć kolejną część planu. Czyli zabicie Sereny oraz Tess lub Kala w zależności od tego które zwyciężyło.
Wspięła się na wzniesienie i wtedy została rzucona ogromną siłą mocy o ziemię. Po chwili poleciał do góry i znów rzucono ją na ziemię.
- Zabiję Cię szmato – krzyknęła Tess.
- A ja jej pomogę zdrajczynio – dodał Kal.
Erendis, która aktualnie unosiła się w górze jęknęła ze zdziwienia.
- Co myślisz, że jesteś taka mądra. Jestem ciekaw co powie na to Serena, gdy się dowie, że chciałaś ją zabić. Własną siostrę!!!- krzyknał Kal.
W odpowiedzi na to Erendis... zniknęła.
Pozostały po niej drobne kosmyki blond włosów opadających wolno na pustynne podłoże.
ALEX WHITMAN autor fan-ficków oraz jeden z redaktorów strony http://www.roswell.pl
uuh... dopiero się zorientowałam że tu się pisze takie coś
i powiem wam, ze niezłe to 'coś' wychodzi
pogmatwane jak... jak to szło? - "zakręcone jak ruski termos"...
może i chętnie przyłączyła bym się do tego dzieła, ale bez pomysłu, bez weny i bez kompletnego zorientowania w sytuacji to byłoby niemądre. moze ktoś, jak już przedtem... ktoś (wybaczcie, nie apmiętam, kto) , podsumował dotychczasowe fakty i zdarzenia i trochę rozjaśnił sytuacje? to zawsze pomaga...
i powiem wam, ze niezłe to 'coś' wychodzi
pogmatwane jak... jak to szło? - "zakręcone jak ruski termos"...
może i chętnie przyłączyła bym się do tego dzieła, ale bez pomysłu, bez weny i bez kompletnego zorientowania w sytuacji to byłoby niemądre. moze ktoś, jak już przedtem... ktoś (wybaczcie, nie apmiętam, kto) , podsumował dotychczasowe fakty i zdarzenia i trochę rozjaśnił sytuacje? to zawsze pomaga...
"Wszyscy leżymy w rynsztoku,
ale niektórzy z nas patrzą w gwiazdy."
ale niektórzy z nas patrzą w gwiazdy."
- ALEX_WHITMAN
- Redaktor
- Posts: 92
- Joined: Thu Aug 14, 2003 7:31 pm
- Location: Poznań
- Contact:
Hej. no może by się coś ruszyło?????? parę zdan napiszcie....
ALEX WHITMAN autor fan-ficków oraz jeden z redaktorów strony http://www.roswell.pl
- ALEX_WHITMAN
- Redaktor
- Posts: 92
- Joined: Thu Aug 14, 2003 7:31 pm
- Location: Poznań
- Contact:
I CO NIC WIECJE NIE BEDZIE. MOZE KTOŚ BĘDZIE KONTUNUOWAŁ??????? NO ROSWELLIANIE Z DUSZAMI PISARZY.... DO ROBOTY
ALEX WHITMAN autor fan-ficków oraz jeden z redaktorów strony http://www.roswell.pl
Who is online
Users browsing this forum: No registered users and 75 guests