T: SPIN [by Incognito]
Moderators: Olka, Hotaru, Hotori, Hypatia
Jak to nie czekaliśmy, ja dałam Ci czas do wtorku...potem byłby zbiorowy jęk i bombardowanie pytaniami. Dla mnie kręciołek zaczął krecić sie podwójnie kiedy Max powiedział, że wychodzi z Tess....Scena u rodziców Maxa "przesmaczna" a komentarze Liz bezkonkurencyjne. No i ten wspaniały przekład...LEO, Słonko, nie rozważałaś możliwości wrzucania czapterków dwa razy w tygodniu ? Aż mnie skręca z ciekawości, mam ochote zaglądnąć do oryginału żeby dowiedzieć się co dalej ale nie, poczekam na polskie tłumaczenie. Bo ono jest bezkonkurencyjne
Khm... khm...
Próba mikrofonu... ktoś mnie widzi? ... dziękuję. I prosze zgasić te reflektory, bo tak dają po oczach, że 3 godziny po skończeniu wywiadu będę w drodzę do mojego Hiltona widzieć jedynie te wstrętne Osram'ówki ... I wyrzucić dziennikarzy, którzy nie mają autoryzacji... Autoryzacja u mojego menedżera ... tak... on zna konkretne kwoty...
A teraz na poważnie Kochani, poczułam się bardzo miło, kiedy się okazało, że jednak czekaliście ELU, o szantażu "do wtorku" nie pamiętam
_LIZ - co do nowego hasła... staram się jak mogę, ale powiem szczerze. Oryginał bije na głowę mój marny odpowiednik ("no glove no love" ) tak czy inaczej uważam to skromnie za konkurencję do "małpy"
ZAJAVKA -Wczorajszy dzień był dłuuuuugi i dziwny. Fakt. Kręciołek się rozkręca, tylko efekt jest dokładni taki sam jak na karuzeli. Za długo, za szybko i kończy się nieciekawie. Ból głowy to najmniejszy problem. Zaczynamy mieć problemy z utrzymaniem równowagi. I dlatego znalazłaś w kręciołku to, co zaczyna powoli wychodzić na pierwszy plan.
RENYA - Podobnie jak ZAJAVKA z tą różnicą, że obrotów zaczynamy nie - dostrzegać. Poza tym nie pięć dni tyllko o 1 mniej Z powodu awarii wklejenie pojawiło się z jedno dniowym opóźnieniem, ale kolejna część bvędzie na czas (jeśli o mnie chodzi, bo za forum nie ręczę )
GRAALION - proponuję zmienić stomatologa. Jest coraz gorzej. Jeśli to nie zgorzel, próchnica i hypoplazja, to ja już sama nie wiem. Anestezjolog i chirurg. I... po raz pierwszy nie byłeś pierwszy
ELU - czy rozważałam możliwość ? Hmmm Może już wkrótce ? I dziękuję Ci za te peany pochwalne... to przez nie ten wstęp mojego posta Ale postaram się nad soba panować (pod warunkiem ,że będzie Wam się andal podobało )
Próba mikrofonu... ktoś mnie widzi? ... dziękuję. I prosze zgasić te reflektory, bo tak dają po oczach, że 3 godziny po skończeniu wywiadu będę w drodzę do mojego Hiltona widzieć jedynie te wstrętne Osram'ówki ... I wyrzucić dziennikarzy, którzy nie mają autoryzacji... Autoryzacja u mojego menedżera ... tak... on zna konkretne kwoty...
A teraz na poważnie Kochani, poczułam się bardzo miło, kiedy się okazało, że jednak czekaliście ELU, o szantażu "do wtorku" nie pamiętam
_LIZ - co do nowego hasła... staram się jak mogę, ale powiem szczerze. Oryginał bije na głowę mój marny odpowiednik ("no glove no love" ) tak czy inaczej uważam to skromnie za konkurencję do "małpy"
ZAJAVKA -Wczorajszy dzień był dłuuuuugi i dziwny. Fakt. Kręciołek się rozkręca, tylko efekt jest dokładni taki sam jak na karuzeli. Za długo, za szybko i kończy się nieciekawie. Ból głowy to najmniejszy problem. Zaczynamy mieć problemy z utrzymaniem równowagi. I dlatego znalazłaś w kręciołku to, co zaczyna powoli wychodzić na pierwszy plan.
RENYA - Podobnie jak ZAJAVKA z tą różnicą, że obrotów zaczynamy nie - dostrzegać. Poza tym nie pięć dni tyllko o 1 mniej Z powodu awarii wklejenie pojawiło się z jedno dniowym opóźnieniem, ale kolejna część bvędzie na czas (jeśli o mnie chodzi, bo za forum nie ręczę )
GRAALION - proponuję zmienić stomatologa. Jest coraz gorzej. Jeśli to nie zgorzel, próchnica i hypoplazja, to ja już sama nie wiem. Anestezjolog i chirurg. I... po raz pierwszy nie byłeś pierwszy
ELU - czy rozważałam możliwość ? Hmmm Może już wkrótce ? I dziękuję Ci za te peany pochwalne... to przez nie ten wstęp mojego posta Ale postaram się nad soba panować (pod warunkiem ,że będzie Wam się andal podobało )
"...I'm a member of that group of... outsiders. So... thank you, Roswell... Thank you for... for letting me live among you...Thank you for giving me a home... "
Czapterek najn
Można by powiedzieć, że mam raczej zły dzień.
Pytanie za milion: co mi dolega?
Zatrzymajmy się przy wczorajszym wieczorze. Tess wróciła do domu o 5 nad ranem. Udawałam, że śpię. Chyba muszę podciągnąć się w markowaniu snu, ponieważ ona wiedziała. Lał pies, i tak udawałam, że śpię. Uklękła koło mojego łóżka tak jak małe dzieci, kiedy się modlą. Płakała, kiedy zaczęłam mówić „Wiem, że jesteś wściekła, Kyle mi nie pomoże.” I poprzez szpary moich oczu widzę, resztki siniaka na policzku.
Wolałabym się zamienić miejscami.
Kiedy tak klęczy mogłabym ją walnąć i to zdrowo. Mogłabym się na nią wydrzeć. Jej chłopak na wszystkie świętości jest synem szeryfa. Tylko parę słów z tych usteczek i byłoby po wszystkim. Zabraliby ja z tego domu bezzwłocznie a ojczulek wylądowałby w więzieniu.
Nikt nie krzywdzi księżniczki.
Nie w tym mieście.
Wiele osób mogłoby powiadomić policję. Ja, Kyle, pewnie i Max zdaje sobie z tego sprawę. Nie wiem, co ich powstrzymuje, ale do cholery wiem, czemu ja milczę.
Bo tu nie chodzi o mnie. Ja stoję na uboczu. Obserwuję. Chcę zobaczyć co się stanie. Jestem ciekawa, czy zapyta mnie. Jestem ciekawa, czy Max ją zdobędzie. Chciałabym zobaczyć jak umykają prawu mając jedynie bagaż ich wzajemnej miłości ze sobą.
Chciałabym, żeby Roswell wreszcie obudziło się z tego letargu.
Dopóty tu nie chodzi o kosmitów.
Weźcie pod uwagę moją dzisiejszą rozmowę z Marią. Zadzwoniła i chciała wiedzieć, czy dobrze się bawiłam. Odpowiedziałam „nie, to był koszmar, ale i tak byś nie zauważyła, bo byłaś zbyt zajęta trzymaniem się za rączki z Izabell.”
I zamilkła. I chciała wiedzieć, co się ze mną do cholery dzieje, i chciała wiedzieć co w ogóle się dzieje i co uczyniło mnie taką zgorzkniałą.
A ja byłam zbyt prostacka, żeby powiedzieć jak bardzo mi przykro.
A było. Było mi przykro. Bardzo przykro.
Ale pytanie pozostało. Co się do cholery ze mną dzieje.
A weźcie pod uwagę, że spędziłam cały ranek z Kyle'm próbując przekonać go, że nic się nie stało z NIM. Poszłam do niego, ponieważ, wierzcie lub nie, jestem zdolna do empatii. Jeśli ktokolwiek jest niewinny w tym pokręconym przez nas samych świecie, to właśnie on.
Plus świadomość, że słowny karawan zawierający wszystkie szczegóły poprzedniej nocy już go dopadł. I popłakał się. A cóż on złego zrobił? Zastanawiał się. A cóż zrobiłby inaczej? Kiedy jego ojciec spytał mnie, gdzie jest Barney, pomyślałam, ze mówi o psie.
A nie mówił o psie.
„Wiesz, że nie tykam broni ojca” powiedział Kyle.
Ja i Kyle jesteśmy teraz przyjaciółmi. W sytuacjach takich jak te szybko zawiązuje się przyjaźnie. Starałam się go pocieszyć po tych myślach o gorzkiej zemście. Powiedziałam mu, że kiedy Max i Tess w końcu osiądą gdzieś razem zawsze możemy spalić doszczętnie ich mały doskonały domek. Graliśmy razem w krwawe gry video i rozprawialiśmy o tym, jak chętnie wyprowadzilibyśmy się na Alaskę udając rodzeństwo. Powiedziałam mu, że powinien wyjechać razem ze mną, Marią i Alexem. Oczywiście jeśli Maria i Alex nadal chcą jechać ze mną.
Powiedziałam Kyle’owi, że nazywałam go Johnny Mistrzu sportu. Kyle odpowiedział, że zawsze zastanawiał się, co jest ze mną nie tak.
W tym momencie, nie mogę się dziwić.
Weźcie pod uwagę moją jazdę do domu Maxa w sprawie tego całego projektu.
Powód, dla którego nigdy nie powiedziałam wam jak Roswell naprawdę wygląda jak wygląda. Weźmy pod uwagę przedmieścia. Utopia przedmieści. Raj klasy średniej. W okolicy domu Maxa każdy dom wygląda identycznie. Dla odrobiny urozmaicenia firma budowlana do każdego domostwa dodała jakieś dziwactwo, żeby właściciele nie pomyśleli przypadkiem, że każdy dom jest lustrzanym odbiciem swojego sąsiada. Jeden ma werandę, jeden jest pomalowany na niebiesko, inny na czerwono, a jeden dziwne przejście.
I tak nie działa. Nadal wyglądają identycznie.
Ulice noszą nazwy takie jak „Mleczna Droga” czy „Mgławicowy dwór”. Wygląda na to, że architekci miejscy nie są pozbawienie chorego poczucia ironii. To miejsce jest wprost wymarzone do rozwoju takiej nuklearnej rodziny ja rodzinka Maxa.
Nastolatki siedzą na trawnikach lub myją swoje samochody, w ich oczach nieobecne zamyślenie świadczące o tym, jak bardzo są zaabsorbowani samymi sobą.
I oto jestem, sierdzę na przeciwko jednego z najbardziej zapatrzonych w siebie ze wszystkich: Maxa Evansa.
No taak, można powiedzieć, że mam zły dzień.
Jego powłoki leżały dokładnie wokół niego kiedy mnie zaprosił. Ani słowa nie powiedział ad zeszła noc. Naprawdę wyglądał na zmęczonego.
No więc zastanawiam się, co ON robił całą noc.
I gdy tak błogo siedzimy na jego łóżku i gdy próbuję kontynuować pracę nad projektem, on kontynuuje spanie.
A mój gniew narasta szybciej niż plotki obiegające Roswell w niedzielną noc.
Założę się, że uprawiali na tym łóżku sex. Max i cała ta jego męska gloria i Tess z tymi jej rubinowymi usteczkami i śnieżnobiałą skórą. Założę się, że wszystkie jego pieprzone sny się ziściły.
A teraz, gdy tak sobie słodko drzemie mam ochotę wyć. Chcę go skrzywdzić. Chcę wskoczyć na niego, na tę jego klatę i wydrzeć się prosto do ucha.
Chcę go przerazić na amen.
Chcę mu powiedzieć, iż mama nadzieję, że jest szczęśliwy. Że mam nadzieję, że by tak daleko nie zaszedł, gdyby nie ja. Może odrobina wdzięczności byłaby na miejscu, gdyby w ogóle pamiętał moje imię.
Chcę mu powiedzieć, że nigdy nie chciałam poznać jego sekretów. Nigdy się o to nie prosiłam. I chce mu powiedzieć, że te wszystkie jego sekrety to wszystko o czym teraz myślę. Że nie mogę wybić go sobie z głowy i przez niego mój kręcioł przyspiesza i boli coraz więcej, jakby nie było jutra. Chcę mu powiedzieć, ile czasu już straciłam na niego, zastanawiając się jak go ocalić przed Roswell.
I chcę mu powiedzieć, żeby otworzył te swoje oczki i dobrze się rozejrzał, bo Tess to czubek i że ona nigdy go nie pokocha. Że ewentualnie gdy stanie się tak bardzo nieszczęśliwa bez Kyle’a, że pożałuje, że kiedykolwiek tknął ją palcem. Ja bardzo szczęśliwy będzie z żonką krążącą na samobójczej szychcie marząc, by wreszcie powiedziała facetowi, którego kocha co w ogóle jest grane.
Bo ja bym tak zrobiła. Wskoczyłabym na tę klatę i wykrzyczała mu to w ucho. A teraz, kiedy już znam twoje sekrety Maxie Evans zedrę z ciebie każdą powłokę i zobaczymy w jakim sosie pływa ten twój perfekcyjny, mały móżdżek. Chcę zobaczyć każdy detal, muszę zobaczyć każdy detal. Chcę cię zranić i zmusić do wyznań. I chcę pogwałcić każdą z twoich fantazji i pokazać ci jak się rzeczy naprawdę mają. I chcę żebyś mi powiedział, czemu przyprawiasz mnie o mdłości, i dlaczego mnie to wszystko tak obchodzi i dlaczego chcę być Tess, by wiedzieć jak to jest być w twoich ramionach.
I dlaczego chcę wiedzieć, jaki smak ma twoja skóra.
Więc TY Maxie Evans powiedz mi, w czym mam problem.
Więc co to jest, co sprawia, że tak łatwo zapominam – to wy jesteście ekspertami.
Co, ale już tak konkretnie, jest ze mną nie tak.
Więc ja, będąc taką odważną dziewczynką, siedzę obok niego na jego łóżku, dysząc z wściekłości. Podczas gdy on śpi jak niemowlę.
Jestem leszczu. Moje plany z minuty na minutę sypią się w gruzy. Najpierw wydarzcie się mu do ucha, potem rzucenie w niego czymś i udawanie, że to był wypadek, potem to kręcenie na łóżku z myślą, że może to go obudzi z jego smacznej drzemki. A zatem oto to co robię:
Szturcham go.
W ramię.
Nie rusza się.
Zapadł w sen zimowy.
Więc pochylam się, pochylam się tak, że mój nos jest milimetry od jego ramienia. I oddycham.
Pachnie jak jego kurtka, ale lepiej, ładniej. Uśmiecham się, ponieważ wiem jak bardzo byłby zorientowany w pogwałceniu jego osobistej przestrzeni gdyby tylko nie spał. Wystraszyłby się. Zaczęłoby się krzyczenie.
„Co robisz?”
Hmmm...
Ponieważ zmroziło mnie nie mogę się ruszyć. Moje oczy nada nie mogą się poruszać. Patrzę na niego po to, żeby zobaczyć jak on patrzy na mnie. Dobre pytanie Maxie Evans?
Naruszam twoją prywatność, oto co robię.
Nie wygląda na przestraszonego, ani na wściekłego.
Ok., uda mi się. Żyję by żyć więc mogę to teraz zrobić.
„Coś dziwnie zapachniało” powiedziałam.
Uśmiecha się delikatnie „Ja?”
„Tak.” Mówię zmuszając ciało by się wyprostowało.
Przeciera oczy ze snu „No i jak pachnę?”
„Jak chłopak.”
„A jak pachnie chłopak?”
A ja na to „źle.”
Przekrzywia głowę na bok, jego włosy spadają na czoło „Właśnie brałem prysznic.”
„No cóż, może powinieneś zmienić mydło.”
I wtedy mnie uderzyło: nic nie osiągnęłam. Nadal nie wiem,co jest ze mną nie tak. Nadal nie wiem,co ze mną jest nie tak. I nadal jestem tak ponadprzeciętnie wściekła. Pragnę zniszczyć wszystko, połamać wszystko. Chcę sprawiać problemy.
Podnosi jedną z kartek, na d którymi pracowałam. „Nuda”.
Tak, zgadza się, Maxie Evans. Popatrzmy co ty masz. Patrzę mu prosto w oczy, mimo iż on nie patrzy na mnie. „Włamiemy się do biura dr Amosa.”
Doskonale. 2 pieczenie przy jednym ogniu. Sprawię kłopoty jednocześnie dowiadując się co jest ze mną nie tak w opinii eksperta, który też wie, co jest nie tak z Maxem.
Ciekawe, czy chłopak ma jaja.
Widać, że to analizuje, po tym jak nie podnosi swoich brwi, uśmiecha się tajemniczo i mówi „ok.”
To moi kochani, powinien być niezły ubaw.
Można by powiedzieć, że mam raczej zły dzień.
Pytanie za milion: co mi dolega?
Zatrzymajmy się przy wczorajszym wieczorze. Tess wróciła do domu o 5 nad ranem. Udawałam, że śpię. Chyba muszę podciągnąć się w markowaniu snu, ponieważ ona wiedziała. Lał pies, i tak udawałam, że śpię. Uklękła koło mojego łóżka tak jak małe dzieci, kiedy się modlą. Płakała, kiedy zaczęłam mówić „Wiem, że jesteś wściekła, Kyle mi nie pomoże.” I poprzez szpary moich oczu widzę, resztki siniaka na policzku.
Wolałabym się zamienić miejscami.
Kiedy tak klęczy mogłabym ją walnąć i to zdrowo. Mogłabym się na nią wydrzeć. Jej chłopak na wszystkie świętości jest synem szeryfa. Tylko parę słów z tych usteczek i byłoby po wszystkim. Zabraliby ja z tego domu bezzwłocznie a ojczulek wylądowałby w więzieniu.
Nikt nie krzywdzi księżniczki.
Nie w tym mieście.
Wiele osób mogłoby powiadomić policję. Ja, Kyle, pewnie i Max zdaje sobie z tego sprawę. Nie wiem, co ich powstrzymuje, ale do cholery wiem, czemu ja milczę.
Bo tu nie chodzi o mnie. Ja stoję na uboczu. Obserwuję. Chcę zobaczyć co się stanie. Jestem ciekawa, czy zapyta mnie. Jestem ciekawa, czy Max ją zdobędzie. Chciałabym zobaczyć jak umykają prawu mając jedynie bagaż ich wzajemnej miłości ze sobą.
Chciałabym, żeby Roswell wreszcie obudziło się z tego letargu.
Dopóty tu nie chodzi o kosmitów.
Weźcie pod uwagę moją dzisiejszą rozmowę z Marią. Zadzwoniła i chciała wiedzieć, czy dobrze się bawiłam. Odpowiedziałam „nie, to był koszmar, ale i tak byś nie zauważyła, bo byłaś zbyt zajęta trzymaniem się za rączki z Izabell.”
I zamilkła. I chciała wiedzieć, co się ze mną do cholery dzieje, i chciała wiedzieć co w ogóle się dzieje i co uczyniło mnie taką zgorzkniałą.
A ja byłam zbyt prostacka, żeby powiedzieć jak bardzo mi przykro.
A było. Było mi przykro. Bardzo przykro.
Ale pytanie pozostało. Co się do cholery ze mną dzieje.
A weźcie pod uwagę, że spędziłam cały ranek z Kyle'm próbując przekonać go, że nic się nie stało z NIM. Poszłam do niego, ponieważ, wierzcie lub nie, jestem zdolna do empatii. Jeśli ktokolwiek jest niewinny w tym pokręconym przez nas samych świecie, to właśnie on.
Plus świadomość, że słowny karawan zawierający wszystkie szczegóły poprzedniej nocy już go dopadł. I popłakał się. A cóż on złego zrobił? Zastanawiał się. A cóż zrobiłby inaczej? Kiedy jego ojciec spytał mnie, gdzie jest Barney, pomyślałam, ze mówi o psie.
A nie mówił o psie.
„Wiesz, że nie tykam broni ojca” powiedział Kyle.
Ja i Kyle jesteśmy teraz przyjaciółmi. W sytuacjach takich jak te szybko zawiązuje się przyjaźnie. Starałam się go pocieszyć po tych myślach o gorzkiej zemście. Powiedziałam mu, że kiedy Max i Tess w końcu osiądą gdzieś razem zawsze możemy spalić doszczętnie ich mały doskonały domek. Graliśmy razem w krwawe gry video i rozprawialiśmy o tym, jak chętnie wyprowadzilibyśmy się na Alaskę udając rodzeństwo. Powiedziałam mu, że powinien wyjechać razem ze mną, Marią i Alexem. Oczywiście jeśli Maria i Alex nadal chcą jechać ze mną.
Powiedziałam Kyle’owi, że nazywałam go Johnny Mistrzu sportu. Kyle odpowiedział, że zawsze zastanawiał się, co jest ze mną nie tak.
W tym momencie, nie mogę się dziwić.
Weźcie pod uwagę moją jazdę do domu Maxa w sprawie tego całego projektu.
Powód, dla którego nigdy nie powiedziałam wam jak Roswell naprawdę wygląda jak wygląda. Weźmy pod uwagę przedmieścia. Utopia przedmieści. Raj klasy średniej. W okolicy domu Maxa każdy dom wygląda identycznie. Dla odrobiny urozmaicenia firma budowlana do każdego domostwa dodała jakieś dziwactwo, żeby właściciele nie pomyśleli przypadkiem, że każdy dom jest lustrzanym odbiciem swojego sąsiada. Jeden ma werandę, jeden jest pomalowany na niebiesko, inny na czerwono, a jeden dziwne przejście.
I tak nie działa. Nadal wyglądają identycznie.
Ulice noszą nazwy takie jak „Mleczna Droga” czy „Mgławicowy dwór”. Wygląda na to, że architekci miejscy nie są pozbawienie chorego poczucia ironii. To miejsce jest wprost wymarzone do rozwoju takiej nuklearnej rodziny ja rodzinka Maxa.
Nastolatki siedzą na trawnikach lub myją swoje samochody, w ich oczach nieobecne zamyślenie świadczące o tym, jak bardzo są zaabsorbowani samymi sobą.
I oto jestem, sierdzę na przeciwko jednego z najbardziej zapatrzonych w siebie ze wszystkich: Maxa Evansa.
No taak, można powiedzieć, że mam zły dzień.
Jego powłoki leżały dokładnie wokół niego kiedy mnie zaprosił. Ani słowa nie powiedział ad zeszła noc. Naprawdę wyglądał na zmęczonego.
No więc zastanawiam się, co ON robił całą noc.
I gdy tak błogo siedzimy na jego łóżku i gdy próbuję kontynuować pracę nad projektem, on kontynuuje spanie.
A mój gniew narasta szybciej niż plotki obiegające Roswell w niedzielną noc.
Założę się, że uprawiali na tym łóżku sex. Max i cała ta jego męska gloria i Tess z tymi jej rubinowymi usteczkami i śnieżnobiałą skórą. Założę się, że wszystkie jego pieprzone sny się ziściły.
A teraz, gdy tak sobie słodko drzemie mam ochotę wyć. Chcę go skrzywdzić. Chcę wskoczyć na niego, na tę jego klatę i wydrzeć się prosto do ucha.
Chcę go przerazić na amen.
Chcę mu powiedzieć, iż mama nadzieję, że jest szczęśliwy. Że mam nadzieję, że by tak daleko nie zaszedł, gdyby nie ja. Może odrobina wdzięczności byłaby na miejscu, gdyby w ogóle pamiętał moje imię.
Chcę mu powiedzieć, że nigdy nie chciałam poznać jego sekretów. Nigdy się o to nie prosiłam. I chce mu powiedzieć, że te wszystkie jego sekrety to wszystko o czym teraz myślę. Że nie mogę wybić go sobie z głowy i przez niego mój kręcioł przyspiesza i boli coraz więcej, jakby nie było jutra. Chcę mu powiedzieć, ile czasu już straciłam na niego, zastanawiając się jak go ocalić przed Roswell.
I chcę mu powiedzieć, żeby otworzył te swoje oczki i dobrze się rozejrzał, bo Tess to czubek i że ona nigdy go nie pokocha. Że ewentualnie gdy stanie się tak bardzo nieszczęśliwa bez Kyle’a, że pożałuje, że kiedykolwiek tknął ją palcem. Ja bardzo szczęśliwy będzie z żonką krążącą na samobójczej szychcie marząc, by wreszcie powiedziała facetowi, którego kocha co w ogóle jest grane.
Bo ja bym tak zrobiła. Wskoczyłabym na tę klatę i wykrzyczała mu to w ucho. A teraz, kiedy już znam twoje sekrety Maxie Evans zedrę z ciebie każdą powłokę i zobaczymy w jakim sosie pływa ten twój perfekcyjny, mały móżdżek. Chcę zobaczyć każdy detal, muszę zobaczyć każdy detal. Chcę cię zranić i zmusić do wyznań. I chcę pogwałcić każdą z twoich fantazji i pokazać ci jak się rzeczy naprawdę mają. I chcę żebyś mi powiedział, czemu przyprawiasz mnie o mdłości, i dlaczego mnie to wszystko tak obchodzi i dlaczego chcę być Tess, by wiedzieć jak to jest być w twoich ramionach.
I dlaczego chcę wiedzieć, jaki smak ma twoja skóra.
Więc TY Maxie Evans powiedz mi, w czym mam problem.
Więc co to jest, co sprawia, że tak łatwo zapominam – to wy jesteście ekspertami.
Co, ale już tak konkretnie, jest ze mną nie tak.
Więc ja, będąc taką odważną dziewczynką, siedzę obok niego na jego łóżku, dysząc z wściekłości. Podczas gdy on śpi jak niemowlę.
Jestem leszczu. Moje plany z minuty na minutę sypią się w gruzy. Najpierw wydarzcie się mu do ucha, potem rzucenie w niego czymś i udawanie, że to był wypadek, potem to kręcenie na łóżku z myślą, że może to go obudzi z jego smacznej drzemki. A zatem oto to co robię:
Szturcham go.
W ramię.
Nie rusza się.
Zapadł w sen zimowy.
Więc pochylam się, pochylam się tak, że mój nos jest milimetry od jego ramienia. I oddycham.
Pachnie jak jego kurtka, ale lepiej, ładniej. Uśmiecham się, ponieważ wiem jak bardzo byłby zorientowany w pogwałceniu jego osobistej przestrzeni gdyby tylko nie spał. Wystraszyłby się. Zaczęłoby się krzyczenie.
„Co robisz?”
Hmmm...
Ponieważ zmroziło mnie nie mogę się ruszyć. Moje oczy nada nie mogą się poruszać. Patrzę na niego po to, żeby zobaczyć jak on patrzy na mnie. Dobre pytanie Maxie Evans?
Naruszam twoją prywatność, oto co robię.
Nie wygląda na przestraszonego, ani na wściekłego.
Ok., uda mi się. Żyję by żyć więc mogę to teraz zrobić.
„Coś dziwnie zapachniało” powiedziałam.
Uśmiecha się delikatnie „Ja?”
„Tak.” Mówię zmuszając ciało by się wyprostowało.
Przeciera oczy ze snu „No i jak pachnę?”
„Jak chłopak.”
„A jak pachnie chłopak?”
A ja na to „źle.”
Przekrzywia głowę na bok, jego włosy spadają na czoło „Właśnie brałem prysznic.”
„No cóż, może powinieneś zmienić mydło.”
I wtedy mnie uderzyło: nic nie osiągnęłam. Nadal nie wiem,co jest ze mną nie tak. Nadal nie wiem,co ze mną jest nie tak. I nadal jestem tak ponadprzeciętnie wściekła. Pragnę zniszczyć wszystko, połamać wszystko. Chcę sprawiać problemy.
Podnosi jedną z kartek, na d którymi pracowałam. „Nuda”.
Tak, zgadza się, Maxie Evans. Popatrzmy co ty masz. Patrzę mu prosto w oczy, mimo iż on nie patrzy na mnie. „Włamiemy się do biura dr Amosa.”
Doskonale. 2 pieczenie przy jednym ogniu. Sprawię kłopoty jednocześnie dowiadując się co jest ze mną nie tak w opinii eksperta, który też wie, co jest nie tak z Maxem.
Ciekawe, czy chłopak ma jaja.
Widać, że to analizuje, po tym jak nie podnosi swoich brwi, uśmiecha się tajemniczo i mówi „ok.”
To moi kochani, powinien być niezły ubaw.
"...I'm a member of that group of... outsiders. So... thank you, Roswell... Thank you for... for letting me live among you...Thank you for giving me a home... "
Co ta Liz wymyśliła? Włamanie! Pomysł na miarę zakręconego kręciołka.
Na pisałaś Leo w którymś z postów, że na początku to opowiadanie jest lekkie łatwe i przyjemne oraz śmieszne, a później zmienia nieco swój charakter. Zgadzam się z tym. Początkowe części bardziej mnie rozbawiały a te ostanie raczej zmuszają do przemyśleń. Biedna Liz myśli o jednym, robi drugie a chciałaby żeby wydarzyło się jeszcze coś innego. Samo życie.
Na pisałaś Leo w którymś z postów, że na początku to opowiadanie jest lekkie łatwe i przyjemne oraz śmieszne, a później zmienia nieco swój charakter. Zgadzam się z tym. Początkowe części bardziej mnie rozbawiały a te ostanie raczej zmuszają do przemyśleń. Biedna Liz myśli o jednym, robi drugie a chciałaby żeby wydarzyło się jeszcze coś innego. Samo życie.
Masz rację, Renya. Kręciołek przechodzi niezwykłą metamorfozę. Z opowiadania, które mnie śmieszyło przemienia w takie które mnie mówiąc krótko - przygnębia. Czekam na dalsze części, choć robię to z pewnym przerażeniem. Zaczynam coraz częściej dostrzegać w Liz i jej mieście - siebie i moje miasto
Jam jest kielich bez dna. Jam jest śmierć bez grobu. Jam jest imię bez imienia.
Zmienia się nastrój kręciołka bo zmienia się Liz. Nie tylko dlatego, że jest wściekła na siebie za uczucie do Maxa ale męczy ją nuda, powierzchowność otaczających ją ludzi, zamykanie się przed innymi i boi się że jest taka sama jak oni...
Propozycja włamania to dla niej jak włożenie kija w mrowisko, może wtedy ktoś sie odsłoni, okaże jakieś uczucia, może kręciołek ktory narazie odczuwa porwie także innych.
Dzięki LEO za kolejny, doskonały czapterek.
Propozycja włamania to dla niej jak włożenie kija w mrowisko, może wtedy ktoś sie odsłoni, okaże jakieś uczucia, może kręciołek ktory narazie odczuwa porwie także innych.
Dzięki LEO za kolejny, doskonały czapterek.
Macie czasami takie wrażenie, że nie macie już siły płakać i wtedy uśmiech wykwita wam na twarzy? Oczywiście nie uśmiech ze szczęścia, ale taki nerwowy, z zbezsilności. Moze to właśnie jest domena kręciołka? Tu nie ma dobrych, złych i brzydkich. Wszyscy mają problemy, bo wszyscy są inni.
Jesteśmy tacy sami, ponieważ każdy z nas jest inny, pragniemy mówić, ale nikt nie słucha. gdy wreszcie ktoś jest gotowy przyjąć na siebie część naszych myśli lęk powoduje, że to nas odstrasza. I zamykamy się w sobie jeszcze bardziej.
(Wiewiór. )
Jesteśmy tacy sami, ponieważ każdy z nas jest inny, pragniemy mówić, ale nikt nie słucha. gdy wreszcie ktoś jest gotowy przyjąć na siebie część naszych myśli lęk powoduje, że to nas odstrasza. I zamykamy się w sobie jeszcze bardziej.
(Wiewiór. )
"...I'm a member of that group of... outsiders. So... thank you, Roswell... Thank you for... for letting me live among you...Thank you for giving me a home... "
Who is online
Users browsing this forum: No registered users and 43 guests