Z pamiętnika M.G.
Moderators: Olka, Hotaru, Hotori, Hypatia
Z pamiętnika M.G.
A teraz coś troszkę innego, troszkę nowego. Nie mam pojęcia czy się to komukolwiek spodoba. Krótkie i skromne, powiedzmy, że to wstęp. Takiego ff jeszcze nie pisałam. Bądźcie łagodni. Czekam na opinie.
Z PAMIĘTNIKA M.G.
I
I znów tendencyjny wieczór. Crashdown. Czy my zawsze musimy tu siedzieć? To się robi nudne. Niektórzy twierdzą, że to tradycja, że nie wyobrażają sobie życia bez tego. Pieprzenie. Ja mógłbym równie dobrze bawić się w domu, akurat leci powtórka meczu. Tylko, co by było, gdybym nie był tu z nimi? No, przede wszystkim zebrałbym za alienowanie się. A od kogo bym zebrał? Od Maxa, od Marii. Tylko od nich, reszta ma głęboko gdzieś, co robię. I chwała im za to. Alex czasem nawet wygląda, jakby nie wiedział, że istnieję, ale co się dziwić – chłopak wpadł po uszy w sidła Isabel. W sumie lubię faceta, jest jakiś normalny. Co prawda zdrowo przewrażliwiony i ktoś go wreszcie powinien uświadomić, że słoń mu na ucho nadepnął. Ale ludzie są na tyle kulturalni, że siedzą cicho i modlą się, aby biedny Alex skończył rzępolić. O nie, przepraszam! Jest jedna osoba, która słucha go z wmontowanym na twarz uśmiechem. Isabel. Ta również tak się mną przejmuje, że jestem, wdzięczny, gdy mi powie cześć. Issy to największa paranoiczka, jaką znam. W dodatku myśli, że jest centrum wszechświata. Błąd! To ja jestem nim jestem. Mała Parker pochłonięta jest na tyle Maxem, że cudem jest, aby ktokolwiek zwrócił na siebie jej uwagę. Dziewczyna nawet całkiem do rzeczy. Drobna, zgrabna, ładna, inteligentna jak cholera i lojalna. Ma jeden mankament – kocha Maxa. Swoją drogą, co ona widzi w nim? Tak, wiem, to mój przyjaciel. Powinienem go szanować, przecież szanuję. Powinienem go podziwiać, nie przesadzajmy. Ale tak naprawdę, co ona w nim widzi. Że uratował jej życie? Dobra, drobnostka. Że ją wielbi? Stawiam wszystko, że już niedługo jej się to znudzi. Że jest przystojny? Chyba na rzęsach... A zresztą, co mnie to obchodzi. Żeby nie uchylać się od reguły, ja też z kimś jestem. E tam z kimś, z Marią. Tak, jestem z Marią De Lucą. I nie wiem czy mam z tego powodu się śmiać czy płakać. No, przyznać jej trzeba, że nawet jest ładna. Blondyneczka jak się patrzy. Miewa przebłyski inteligencji, potrafi być zabawna, jak się wysili. Ale jednocześnie jest najbardziej wkurzającą, znerwicowaną i nienormalną dziewczyną, jaką znam. Przecież jak tak dalej pójdzie to za kilka lat wyląduje na oddziale intensywnej opieki medycznej, a Prozac do końca życia będą jej aplikować. A ja znów zostanę skazany na jakąś kolejną psychiczną, która będzie mi wmawiać, ze tylko ona potrafi złagodzić moje cierpienia. Dlaczego wszystkim się wydaje, że ja jestem osamotnionym cierpiętnikiem? To niepojęte. Ja? Niech sami spojrzą w lustro, a będziemy mieli w najbliższym czasie serię samobójstw. Max poleciałby pierwszy. Gdybym wyglądał jak on albo, co gorsza, jeszcze się jak on zachowywał, już dawno bym naprawił ten świat i się zabił. Gdybym był Isabel... to najpierw popatrzyłbym na swoje ciało. Tak, to moja kosmiczna siostra i takie tam bzdury, ale ciało ma extra. Nie, ona niech się nie zabija. Ma za duże szanse na zostanie Króliczkiem Playboya, aby je marnować. Alex? On nie musi się zabijać. Ale jeżeli zaraz nie odłoży tej gitary, to pomogę mu nauczyć się latać... Liz? A co mi tam, niech zostanie, przynajmniej będzie miał kto opłakiwać Maxa. Maria?! Heh. Wiadomo. Ta nerwica sama ją wykończy, zanim zdoła sięgnąć po nóż albo tabletki. Znów zaczyna jęczeć. Zaraz mnie szlag trafi. „Michael! Powiedz coś Michael. Boże, ja dłużej z tobą nie wytrzymam” Mogłaby przynajmniej zmienić repertuar, to się robi nudne. Każdy by się znudził, gdyby codziennie wysłuchiwał tego po dziesięć razy. I nie przesadzam. Nie dalej, jak wczoraj znów zaczęła mi wyrzucać, że jestem nieczuły (bla bla bla), że jej nie szanuję (bla bla bla), że zrujnuję jej życie (bla bla bla), że powinienem się otworzyć (bla bla bla). Współczuję matce Marii. Chociaż nie. Z tego, co wiem, a przez paplaninę Marii wiem dużo, to jej matka jest taka sama. Boże, nie chcę mieć z De Lucą dzieci! Dobra, ściszyła się. Oho, teraz nasz pan i władca, Max, zaszczycił mnie swoim spojrzeniem. Chyba to zapiszę w kalendarzu. Dnia tego i tego Szanowny Max Evans zechciał łaskawie spojrzeć na swego uniżonego sługę Michaela Guerina. Pewnie powinienem się czuć zaszczycony, bo chociaż na te kilka sekund oderwał wzrok od swego bóstwa (czyt. Mała Parker). Czemu mnie nie dziwi wyraz jego spojrzenia? Bo to tez już oklepane. Jakby zaraz miał mi powiedzieć: „Michael zachowuj się. Michael źle robisz. Michael, bo cię zleję pasem”. Olać go. Gdzie by tu teraz spojrzeć? Za dużego wyboru to ja niestety nie mam. Mógłbym teraz oglądać Mike’a Modano, ale nie...bo wieczór należy do Crashdown. O Alex. Oj chłopcze, źle się do tego zabierasz. Z Isabel trzeba ostro, a nie rzewne piosenki jej śpiewać. Ziemianie. Oni nigdy się niczego nie nauczą. Królowa lodu wygląda na rozpromienioną, ale za dobrze ją znam. W niej się aż gotuje. Jak tylko stąd wyjdziemy, znów popadnie w histerię i zacznie z nami (ze mną i nieszczęśnikiem Maxem) rozmawiać, co ona ma z tym żałosnym chłopaczkiem zrobić. Powiedziałbym jej prawdę: „Przeleć go”. Ale nie jestem samobójcą. Wiem, co by się wtedy zaczęło. Wole milczeć i udawać, że jej słucham. O śmiech! Kieruję swoje spojrzenie ponownie na przyjaciół. Dobra, z tym kto tu jest moim przyjacielem a kto nie, wole dzisiaj nie rozprawiać. Maria, Max i Liz. Tradycyjnie. No proszę, teraz Czekoladowa Księżniczka na mnie popatrzyła. Dochodzę do wniosku, że wszystkie dziewczyny lubią na mnie patrzeć, co mnie nie dziwi. Mała ma figlarne oczy, to nawet pociągające. Oho, znów Blond Furia coś ma zamiar wygłosić. Radzę ewakuować mieszkańców. Trafia mnie po prostu, kiedy pomyślę, że musze tu gnić i udawać, ze się dobrze bawię. Klnę się na Boga, jutro mnie tu nie będzie.
c.d.n.
Z PAMIĘTNIKA M.G.
I
I znów tendencyjny wieczór. Crashdown. Czy my zawsze musimy tu siedzieć? To się robi nudne. Niektórzy twierdzą, że to tradycja, że nie wyobrażają sobie życia bez tego. Pieprzenie. Ja mógłbym równie dobrze bawić się w domu, akurat leci powtórka meczu. Tylko, co by było, gdybym nie był tu z nimi? No, przede wszystkim zebrałbym za alienowanie się. A od kogo bym zebrał? Od Maxa, od Marii. Tylko od nich, reszta ma głęboko gdzieś, co robię. I chwała im za to. Alex czasem nawet wygląda, jakby nie wiedział, że istnieję, ale co się dziwić – chłopak wpadł po uszy w sidła Isabel. W sumie lubię faceta, jest jakiś normalny. Co prawda zdrowo przewrażliwiony i ktoś go wreszcie powinien uświadomić, że słoń mu na ucho nadepnął. Ale ludzie są na tyle kulturalni, że siedzą cicho i modlą się, aby biedny Alex skończył rzępolić. O nie, przepraszam! Jest jedna osoba, która słucha go z wmontowanym na twarz uśmiechem. Isabel. Ta również tak się mną przejmuje, że jestem, wdzięczny, gdy mi powie cześć. Issy to największa paranoiczka, jaką znam. W dodatku myśli, że jest centrum wszechświata. Błąd! To ja jestem nim jestem. Mała Parker pochłonięta jest na tyle Maxem, że cudem jest, aby ktokolwiek zwrócił na siebie jej uwagę. Dziewczyna nawet całkiem do rzeczy. Drobna, zgrabna, ładna, inteligentna jak cholera i lojalna. Ma jeden mankament – kocha Maxa. Swoją drogą, co ona widzi w nim? Tak, wiem, to mój przyjaciel. Powinienem go szanować, przecież szanuję. Powinienem go podziwiać, nie przesadzajmy. Ale tak naprawdę, co ona w nim widzi. Że uratował jej życie? Dobra, drobnostka. Że ją wielbi? Stawiam wszystko, że już niedługo jej się to znudzi. Że jest przystojny? Chyba na rzęsach... A zresztą, co mnie to obchodzi. Żeby nie uchylać się od reguły, ja też z kimś jestem. E tam z kimś, z Marią. Tak, jestem z Marią De Lucą. I nie wiem czy mam z tego powodu się śmiać czy płakać. No, przyznać jej trzeba, że nawet jest ładna. Blondyneczka jak się patrzy. Miewa przebłyski inteligencji, potrafi być zabawna, jak się wysili. Ale jednocześnie jest najbardziej wkurzającą, znerwicowaną i nienormalną dziewczyną, jaką znam. Przecież jak tak dalej pójdzie to za kilka lat wyląduje na oddziale intensywnej opieki medycznej, a Prozac do końca życia będą jej aplikować. A ja znów zostanę skazany na jakąś kolejną psychiczną, która będzie mi wmawiać, ze tylko ona potrafi złagodzić moje cierpienia. Dlaczego wszystkim się wydaje, że ja jestem osamotnionym cierpiętnikiem? To niepojęte. Ja? Niech sami spojrzą w lustro, a będziemy mieli w najbliższym czasie serię samobójstw. Max poleciałby pierwszy. Gdybym wyglądał jak on albo, co gorsza, jeszcze się jak on zachowywał, już dawno bym naprawił ten świat i się zabił. Gdybym był Isabel... to najpierw popatrzyłbym na swoje ciało. Tak, to moja kosmiczna siostra i takie tam bzdury, ale ciało ma extra. Nie, ona niech się nie zabija. Ma za duże szanse na zostanie Króliczkiem Playboya, aby je marnować. Alex? On nie musi się zabijać. Ale jeżeli zaraz nie odłoży tej gitary, to pomogę mu nauczyć się latać... Liz? A co mi tam, niech zostanie, przynajmniej będzie miał kto opłakiwać Maxa. Maria?! Heh. Wiadomo. Ta nerwica sama ją wykończy, zanim zdoła sięgnąć po nóż albo tabletki. Znów zaczyna jęczeć. Zaraz mnie szlag trafi. „Michael! Powiedz coś Michael. Boże, ja dłużej z tobą nie wytrzymam” Mogłaby przynajmniej zmienić repertuar, to się robi nudne. Każdy by się znudził, gdyby codziennie wysłuchiwał tego po dziesięć razy. I nie przesadzam. Nie dalej, jak wczoraj znów zaczęła mi wyrzucać, że jestem nieczuły (bla bla bla), że jej nie szanuję (bla bla bla), że zrujnuję jej życie (bla bla bla), że powinienem się otworzyć (bla bla bla). Współczuję matce Marii. Chociaż nie. Z tego, co wiem, a przez paplaninę Marii wiem dużo, to jej matka jest taka sama. Boże, nie chcę mieć z De Lucą dzieci! Dobra, ściszyła się. Oho, teraz nasz pan i władca, Max, zaszczycił mnie swoim spojrzeniem. Chyba to zapiszę w kalendarzu. Dnia tego i tego Szanowny Max Evans zechciał łaskawie spojrzeć na swego uniżonego sługę Michaela Guerina. Pewnie powinienem się czuć zaszczycony, bo chociaż na te kilka sekund oderwał wzrok od swego bóstwa (czyt. Mała Parker). Czemu mnie nie dziwi wyraz jego spojrzenia? Bo to tez już oklepane. Jakby zaraz miał mi powiedzieć: „Michael zachowuj się. Michael źle robisz. Michael, bo cię zleję pasem”. Olać go. Gdzie by tu teraz spojrzeć? Za dużego wyboru to ja niestety nie mam. Mógłbym teraz oglądać Mike’a Modano, ale nie...bo wieczór należy do Crashdown. O Alex. Oj chłopcze, źle się do tego zabierasz. Z Isabel trzeba ostro, a nie rzewne piosenki jej śpiewać. Ziemianie. Oni nigdy się niczego nie nauczą. Królowa lodu wygląda na rozpromienioną, ale za dobrze ją znam. W niej się aż gotuje. Jak tylko stąd wyjdziemy, znów popadnie w histerię i zacznie z nami (ze mną i nieszczęśnikiem Maxem) rozmawiać, co ona ma z tym żałosnym chłopaczkiem zrobić. Powiedziałbym jej prawdę: „Przeleć go”. Ale nie jestem samobójcą. Wiem, co by się wtedy zaczęło. Wole milczeć i udawać, że jej słucham. O śmiech! Kieruję swoje spojrzenie ponownie na przyjaciół. Dobra, z tym kto tu jest moim przyjacielem a kto nie, wole dzisiaj nie rozprawiać. Maria, Max i Liz. Tradycyjnie. No proszę, teraz Czekoladowa Księżniczka na mnie popatrzyła. Dochodzę do wniosku, że wszystkie dziewczyny lubią na mnie patrzeć, co mnie nie dziwi. Mała ma figlarne oczy, to nawet pociągające. Oho, znów Blond Furia coś ma zamiar wygłosić. Radzę ewakuować mieszkańców. Trafia mnie po prostu, kiedy pomyślę, że musze tu gnić i udawać, ze się dobrze bawię. Klnę się na Boga, jutro mnie tu nie będzie.
c.d.n.
- Galadriela
- Zainteresowany
- Posts: 333
- Joined: Sun Jul 13, 2003 1:41 pm
- Contact:
Czy się spodoba?? _Liz przecież wiesz, że mi się podobają wszystkie twoje opowiadania_Liz wrote: Nie mam pojęcia czy się to komukolwiek spodoba.
I tak jest również w tym przypadku.Uwielbiam takie opowiadania, tzn. w których narratorem jest Michael. Przeczytała kiedyś jedno takie i mi się bardzo podobało. Czekam na dalszy rozwój wypadków.
Ps. Nie każ długo czekać na Polar Dream. Robi się doraz ciekawsze.
Tak, Maxiu jest strasznie poniewierany w większości opowiadań polarkowych. Czemu? Pewnie dlatego, iż w tak jest najłatwiej wskazać powód dla którego parą będzie właśnie Liz z Michaelem. A Maria, w polarka zazwyczaj bardzo przejaskrawia się jej główną wadę nerwowość (histeryczność). Ale nie zawsze. Są polarki, w których te postacie są przedstawione w pozytywnym świetle.
A co do tego opowiadania. Zapowiada się bardzo ciekawie. Lubię te cyniczne przemyślenia Michaela. Mimo iż jest ciutkę egoistyczny w tych swoich przemyśleniach to podoba mi się to. Sama mam czasem ochotę przestać myśleć o innych a pomyśleć o sobie, być egoistką i tak postąpić jak mi się chce nie oglądając się na efekty. Dlatego bardzo podoba mi się motyw przewodni tego opowiadania - "Świat wg Michaela G".
A co do tego opowiadania. Zapowiada się bardzo ciekawie. Lubię te cyniczne przemyślenia Michaela. Mimo iż jest ciutkę egoistyczny w tych swoich przemyśleniach to podoba mi się to. Sama mam czasem ochotę przestać myśleć o innych a pomyśleć o sobie, być egoistką i tak postąpić jak mi się chce nie oglądając się na efekty. Dlatego bardzo podoba mi się motyw przewodni tego opowiadania - "Świat wg Michaela G".
No tylu odpowiedzi to ja się nie spodziewałam. I jaka zażarta dyskusja. A teraz kilka drobnych wyjasnień:
No własnie. Coś nowego, tak dla odmiany.Różni się od innych, mało jest pisanych z perspektywy Michaela.
Ha! No to się wam niestety nie udało. Wiem, że jestem typową polarkową autorką, ale nie przesadzajcie. Napisałam tez kilka innych opowiadań i nawet obecnie zaczęłąm jedno dreamerkowe. A co się tyczy tego oto "Z pamiętnika M.G" To gwarantuję to nie bedzie polarMi też się podoba, chociaż wiem do czego to zmierza. Do polarków
Bez urazy, ale nie zawsze się jedzie. Nie wiem jak inni autorzy to tłumaczą, ale moge powiedzieć coś o swoich polarkach. Jadę Marię, bo jej nie lubię, denerwuje mnie wszystkom, wiec jeżeli już w jakikolwiek sposób wspominam o Marii to ją jadę. Max - to już inna historia. Ujmuję go tak a nie inaczej, bo mi akurat pasuje do fabuły. A w odniesieniu do tego ff to będę jechała wszystkim (oczywiście w imieniu Michaela) i Maxowi i Marii i Liz i całej reszcie. Zadowoleni?Tylko czemu zawsze w polarkach tak się jedzie po Maxie i Marii ???
Nie oszczędzajcie na komplementach i tak mam już monstrualne egoLiz przecież wiesz, że mi się podobają wszystkie twoje opowiadania
Nie każę czekać, w ciągu najbliższych pięciu minut pojawi się kolejna część.Ps. Nie każ długo czekać na Polar Dream. Robi się doraz ciekawsze.
- Graalion
- Mroczny bóg
- Posts: 2018
- Joined: Sat Jul 12, 2003 8:10 pm
- Location: Toruń, gdzie 3 małe kocięta tańczą na kurhanach swych wrogów
- Contact:
I całe szczęście. Nie to że jestem jakoś przeciw polarkom, ale tutaj to by było niepotrzebne._liz wrote:A co się tyczy tego oto "Z pamiętnika M.G" To gwarantuję to nie bedzie polar
Bardzo_liz wrote:A w odniesieniu do tego ff to będę jechała wszystkim (oczywiście w imieniu Michaela) i Maxowi i Marii i Liz i całej reszcie. Zadowoleni?
"Please, God, make everyone die. Amen."
Wieczorny pacierz Scratch'a ("PvP")
Wieczorny pacierz Scratch'a ("PvP")
I to się chwaliTo gwarantuję to nie bedzie polar
OJ, o tym można by podyskutować. Na razie przeczytałam tylko jedno opowiadanie, gdzie oszczędzono opisów Marii i Maxa...Bez urazy, ale nie zawsze się jedzie.
A tak już z innej beczki, to opowiadanie naprawdę dobrę. Ja też lubię świat widziany oczami niejakiego pana Michaela G
Jam jest kielich bez dna. Jam jest śmierć bez grobu. Jam jest imię bez imienia.
No skoro wszyscy są zadowoleni i oczekują na dalsze pozytywne efekty, to mam nadzieję, że nie zawiodę.
Z PAMIĘTNIKA M.G.
II
Piękny dzionek, ciepły i słoneczny. A mówiąc wprost: na tyle fajny, ze nie warto go marnować na chodzenie do szkoły. Ale nie, oczywiście musieli mnie tu przywlec. Czy ktoś mi może łaskawie wyjaśnić, co niby mam tu robić? Zajęcia są nudne i w ogóle nie przydatne. No rozumiem, gdyby mnie uczyli posługiwać się kosmiczną mocą, opowiedzieli coś o mojej planecie, owszem siedziałbym i słuchał. Ale oczywiście nikt nawet nie wie, że jestem kosmitą, a gdyby wiedzieli to, co by zrobili? Uciekliby w popłochu. Ludzie są naprawdę niebywale zidiociali. Gdyby posiadali choć drobną część wiedzy o wszechświecie czy o tym co się może stać, to wróciliby do jaskiń, zamurowali się i czekali cierpliwie na apokalipsę. Dla Maxa są dwie możliwe apokalipsy: oczywiście utrata jego słodkiej Liz, a po drugie to, czego ostatnio ja pragnę najbardziej, spotkanie z Nasedem. Odkąd ten obłąkany Indianin tylko o nim wspomniał, usiłuje go znaleźć. Nieźle się maskuje, ale nie ze mną te numery. Najbardziej w tym wszystkim rozbawiła mnie Isabel. A uważałem ją za choć troszkę inteligentną, myślałem, że jednak odrobinkę mnie zna. Blondyna stwierdziła, że szukam Naseda, bo uważam, ze to mój ojciec. Równie dobrze mógłbym uważać, że Marylin Monroe to moja matka i tez nic by z tego nie wyniknęło. Spodobało mi się, że Isabel jakoś troskliwie zaczęła się mną zajmować. Nie! Teraz do mnie dotarło, że to niebezpieczne. Ta histeryczka gotowa jeszcze mnie pilnować bez przerwy. Tego mi tylko brakuje. Drugiej szurniętej blondynki do kolekcji. Oho. Zbliża się tajfun De Luca. Klnę się na wszystko, że jeżeli zacznie się na mnie drzeć to zmienię jej tak strukturę molekularną, że do końca życia z domu nie wyjdzie. A jeśli znów zacznie mnie molestować seksualnie, to chyba zwymiotuję. Czy ja wyglądam na jakąś sex-maszynę? Nimfomanka... A kogóż to ja widzę? Alex Żałosny Idiota II usiłuje poderwać Isabel Lodową Zdzirę. Na co ją podrywa? Na pizzę. Powinienem go wziąć w obroty i wytłumaczyć, ze pizza to raczej nie to, o czym marzy Isabel, ale jedyne co jestem w stanie zrobić to się śmiać. No proszę, a oczywiście drugi kąt naszego „raju” zajmują Liz i Max. Ktoś im powinien nadać tytuł Pierwszej pary na widok, której mnie mdli... Tu jakaś kolejna blondynka... Zaraz, zaraz. To kociątko podeszło do Kochanków Pizzy. No chyba Isabel wkroczy do akcji. O kurde, Alex wraz ze swoją wszechpotężną pizzą został zmyty. Isabel się uśmiecha, to zaczyna być niepokojące. Jeżeli Isabel wciągnie tę małą do naszego grona, to kogoś tu zabiję. Trzeciej blondynki nie zniosę!
Dobra, idę do Maxa. Pod pretekstem pogadanki, ale oczywiście mam zamiar spenetrować mu lodówkę. Evansowie zawsze mają coś dobrego do jedzenia i nic mnie to nie kosztuje. Teraz wystarczy tylko udawać, ze słucham jak mój wspaniały przyjaciel udziela mi rad. Na jaki temat? Ha! Jak to postępować z kobietami. Znawca się znalazł. Jeżeli on robi Małej Parker to, o czym mi właśnie mówi, to współczuję tej biedaczce. Przecież on ją zagłaska na śmierć. Co by tu zjeść? Hmm... może szarlotkę? Co?! A romantyczny prezent. Ta jasne... nie mam co robić tylko kasę wydawać na jakieś bzdury? Marii powinno wystarczyć, ze ma mnie – to już ogromna nagroda. A może kawałek kurczaka, wygląda bardzo apetycznie? Co?! Kolacja? Max, jeżeli nie chcesz, żebym zaraz wybuchł śmiechem, to lepiej zamilknij. Co? Znawcy kobiet? O jasna cholera. To ta mała blondyna. Hmm. Całkiem urocza. Tylko te włosy, jakieś takie... jak u barbie. Kocica ma niezłe oczęta. Co prawda, jakby jej ktoś staw wprawiał w białko, ale przyciągają. Tylko, co ona tu robi? Isabel. Tylko ona mogła ją tu sprowadzić. Chyba będą zakładać Ligę Blondynek. Musze się stąd jak najszybciej wynieść, zanim Maxa na blond przefarbują. Ok., musze powstrzymać śmiech. Max blondynem... I do tego te jego uszy, a gdyby mu jeszcze niebieskie soczewki kontaktowe kupić? Nie no, miss universum. Lepiej stąd wyjdę, zanim będą musieli mi podać leki na uspokojenie. Wychodzę.
c.d.n.
Graalion chyba myślimy o tym samym..._liz: A w odniesieniu do tego ff to będę jechała wszystkim (oczywiście w imieniu Michaela) i Maxowi i Marii i Liz i całej reszcie. Zadowoleni?
Graalion: Bardzo
Z PAMIĘTNIKA M.G.
II
Piękny dzionek, ciepły i słoneczny. A mówiąc wprost: na tyle fajny, ze nie warto go marnować na chodzenie do szkoły. Ale nie, oczywiście musieli mnie tu przywlec. Czy ktoś mi może łaskawie wyjaśnić, co niby mam tu robić? Zajęcia są nudne i w ogóle nie przydatne. No rozumiem, gdyby mnie uczyli posługiwać się kosmiczną mocą, opowiedzieli coś o mojej planecie, owszem siedziałbym i słuchał. Ale oczywiście nikt nawet nie wie, że jestem kosmitą, a gdyby wiedzieli to, co by zrobili? Uciekliby w popłochu. Ludzie są naprawdę niebywale zidiociali. Gdyby posiadali choć drobną część wiedzy o wszechświecie czy o tym co się może stać, to wróciliby do jaskiń, zamurowali się i czekali cierpliwie na apokalipsę. Dla Maxa są dwie możliwe apokalipsy: oczywiście utrata jego słodkiej Liz, a po drugie to, czego ostatnio ja pragnę najbardziej, spotkanie z Nasedem. Odkąd ten obłąkany Indianin tylko o nim wspomniał, usiłuje go znaleźć. Nieźle się maskuje, ale nie ze mną te numery. Najbardziej w tym wszystkim rozbawiła mnie Isabel. A uważałem ją za choć troszkę inteligentną, myślałem, że jednak odrobinkę mnie zna. Blondyna stwierdziła, że szukam Naseda, bo uważam, ze to mój ojciec. Równie dobrze mógłbym uważać, że Marylin Monroe to moja matka i tez nic by z tego nie wyniknęło. Spodobało mi się, że Isabel jakoś troskliwie zaczęła się mną zajmować. Nie! Teraz do mnie dotarło, że to niebezpieczne. Ta histeryczka gotowa jeszcze mnie pilnować bez przerwy. Tego mi tylko brakuje. Drugiej szurniętej blondynki do kolekcji. Oho. Zbliża się tajfun De Luca. Klnę się na wszystko, że jeżeli zacznie się na mnie drzeć to zmienię jej tak strukturę molekularną, że do końca życia z domu nie wyjdzie. A jeśli znów zacznie mnie molestować seksualnie, to chyba zwymiotuję. Czy ja wyglądam na jakąś sex-maszynę? Nimfomanka... A kogóż to ja widzę? Alex Żałosny Idiota II usiłuje poderwać Isabel Lodową Zdzirę. Na co ją podrywa? Na pizzę. Powinienem go wziąć w obroty i wytłumaczyć, ze pizza to raczej nie to, o czym marzy Isabel, ale jedyne co jestem w stanie zrobić to się śmiać. No proszę, a oczywiście drugi kąt naszego „raju” zajmują Liz i Max. Ktoś im powinien nadać tytuł Pierwszej pary na widok, której mnie mdli... Tu jakaś kolejna blondynka... Zaraz, zaraz. To kociątko podeszło do Kochanków Pizzy. No chyba Isabel wkroczy do akcji. O kurde, Alex wraz ze swoją wszechpotężną pizzą został zmyty. Isabel się uśmiecha, to zaczyna być niepokojące. Jeżeli Isabel wciągnie tę małą do naszego grona, to kogoś tu zabiję. Trzeciej blondynki nie zniosę!
Dobra, idę do Maxa. Pod pretekstem pogadanki, ale oczywiście mam zamiar spenetrować mu lodówkę. Evansowie zawsze mają coś dobrego do jedzenia i nic mnie to nie kosztuje. Teraz wystarczy tylko udawać, ze słucham jak mój wspaniały przyjaciel udziela mi rad. Na jaki temat? Ha! Jak to postępować z kobietami. Znawca się znalazł. Jeżeli on robi Małej Parker to, o czym mi właśnie mówi, to współczuję tej biedaczce. Przecież on ją zagłaska na śmierć. Co by tu zjeść? Hmm... może szarlotkę? Co?! A romantyczny prezent. Ta jasne... nie mam co robić tylko kasę wydawać na jakieś bzdury? Marii powinno wystarczyć, ze ma mnie – to już ogromna nagroda. A może kawałek kurczaka, wygląda bardzo apetycznie? Co?! Kolacja? Max, jeżeli nie chcesz, żebym zaraz wybuchł śmiechem, to lepiej zamilknij. Co? Znawcy kobiet? O jasna cholera. To ta mała blondyna. Hmm. Całkiem urocza. Tylko te włosy, jakieś takie... jak u barbie. Kocica ma niezłe oczęta. Co prawda, jakby jej ktoś staw wprawiał w białko, ale przyciągają. Tylko, co ona tu robi? Isabel. Tylko ona mogła ją tu sprowadzić. Chyba będą zakładać Ligę Blondynek. Musze się stąd jak najszybciej wynieść, zanim Maxa na blond przefarbują. Ok., musze powstrzymać śmiech. Max blondynem... I do tego te jego uszy, a gdyby mu jeszcze niebieskie soczewki kontaktowe kupić? Nie no, miss universum. Lepiej stąd wyjdę, zanim będą musieli mi podać leki na uspokojenie. Wychodzę.
c.d.n.
No cóż, nie mogę napisać, że mi się nie podobało, bo mi się bardzo podoba. Co prawda, gdy pojawił się moment o Marii to skóra mi ścierpła, bo Maria to jedna z moich ulubionych bohaterek. Jednak szybko mi przeszło, bo rzeczywiście każdy dostaje po równo, prócz Mika oczywiście. A Max jako miss universum, fanki Maxa chyba nigdy ci nie wybaczą ...
Jam jest kielich bez dna. Jam jest śmierć bez grobu. Jam jest imię bez imienia.
Miss universum, Liga Blondynek, ogromna nagroda. Przemyślenia i skojarzenia Michaela są powalające.
Do czego zmierzasz w tym opowiadaniu? Chwila głębokiej zadumy... Wielka przemiana Michaela? Jakieś traumauczne przeżycie, które będzie niczym objawienie? A może zafundujesz mu tzw. zwyczjane życie, ktore doprowadzi go do szewskiej pasji? Mogę sobie główkować i wymyślać fabułę, a i tak pewnie napiszesz coś zupełnie nieprzewidywalnego.
Do czego zmierzasz w tym opowiadaniu? Chwila głębokiej zadumy... Wielka przemiana Michaela? Jakieś traumauczne przeżycie, które będzie niczym objawienie? A może zafundujesz mu tzw. zwyczjane życie, ktore doprowadzi go do szewskiej pasji? Mogę sobie główkować i wymyślać fabułę, a i tak pewnie napiszesz coś zupełnie nieprzewidywalnego.
Who is online
Users browsing this forum: No registered users and 64 guests