LIZIETT - pytanie o opinię na temat LKK było skierowane głównie do LYSS, ponieważ nie widzialam jej wcześniej w tym temacie a zaczęłam odpisywać i pytała o "Wrzesień". Ale to co napisałaś bardzo mnie podniosło na duchu. Muszę sie przyznać, że sama ostatnio teś się do nich cofnęłam, a raczej wróciłam. przez "wrzesień" własnie. Uderzyło mnie tam to samo co Ciebie. Że Max przezył, że wytrzymał wszystko, i wrócił. Gdzie? Nie wiadomo. Zniknął tak jak On w LKK. A przeżył prawie to samo. Tylko nie mial szansy stać ise Nim, ponieważ nie mógł uciec. gdyby Max z "Września" uciekł - wierzę, że zmieniłby sie w Niego, w mojego Władcę, Wodza. Tymczasem 20 lat tortur zmęczyło go, ale nie złamało i nie pozbawiło nadziei i dlatego płakałam gdy dowiedziałam się co się stało. najbardziej bolesne było to, że ... tam, za zakrętem, za tym uśmiechem Liz, czekała ich śmierć i koniec. Wszystkich, prócz niego. Jemu nie pozwolono nawet umrzeć...
LKK i DIUNA teraz musisz wyobrazić sobie mnie fruwającą pod sufitem. Własnie porównałaś moje wypociny do historii, którą uwielbiam i która wg mnie nie ma sobie równych. oczywiście LKK nie sięga jej nawet do połowy pięty, o całej nie wspominając. Moze klimat jakoś się odbija echem, ale ON nie jest podobny do Leto. ma sojuszników, nie jest wieczny.
Diuna aż sie prosi o inny temat, ale skoro tyle razy już tu wypływa, to czemu nie Przyznam się szczerze, że o ponownej ekranizacji Diuny dowiedzialam sie z miesięcznika Film bodajże i pobiegłam natychmiast to videoteki zamówić kasetę zanim jeszcze weszła do dystrybucji No, fakt faktem ,ze mój Duncan, to inny Duncan, To faktyczny "władca" i bohater sześcioksięgu. Tylko, że film o tym nie wspomina. jeśli chodzi o efekty specjalne - muszę się przyznać, że tak zostały opisane, czyli są w miarę wierne (ja wolałabym ich tak bardzo dokładnie nie widzieć, ponieważ dla mnie Diuna to fantasy w przyszłości ) natomiast reszta... obrazy są kolorowe, przepełnione jakimś pietryzmem, ale stroje.. Irulana wygląda jak motylek, Piter jak narkoman ( o ile go nie pomyliłam z kimś), może tylko Harkonnen jest wiernie oddany z tą swoją otyłością i złośliwością. Jednak nie mogłam sie oprzeć wrażeniu, że to bezkrwawa bajka dla dzieci. a tymczasem Diuna to nie tylko krwawa wojna ale i olbrzymia miłość ponad wszystko. Nie tylko do kobiety, ale do władcy, do planety. Może kiedyś ktoś pokusi się i przeznaczy olbrzymie fundusze i znakomita obsadę dla realizacji zamysłów herberta... tylko nie tykać mi Duncana bez konsultacji ze mną Bo jak mi zrobią z niego jakiegoś "gwaizdora" to z miejsca pogryzę!
a tak poza tym, to ja jestem grzeczna
Legendy Kamiennych Komnat
Moderator: LEO
ELU! już miałam dać sobie spokój z netem na dzisiaj, ale jak zobaczyłam Cię tutaj, to musiałam napisać coś, żebyś wiedziala jak się z tego ucieszyłam! I mówisz to samo co Liziett, to jest niesamowite. Czemu ja nie widzę podobieństw tak bardzo jak Wy? ELU, gdzie je wychwyciłaś?
"...I'm a member of that group of... outsiders. So... thank you, Roswell... Thank you for... for letting me live among you...Thank you for giving me a home... "
He,he LEO, bo my z Lizziett ...jak to się mówi ?... nadajemy na tych samych falach .
A podobieństwa do Legend...Przede wszystkim magia, nastrój jaki tym opowiadaniom towarzyszy. Nie znam Diuny - jakoś nie porwała mnie wersja filmowa a nie czytałam książki i mówię tylko na podstawie Dzieci Diuny, który jest podobno jego kontynuacją, więc napewno ma coś wspólnego z pierwowzorem.
W "Dzieciach..." także występuje postać samotnego władcy, niezrozumiałego przez najbliższych, zakochanego w kimś kogo traci. Życie po tym nie jest juz dla niego takie samo, opuszcza swój kraj i samotny, zamknięty w swoim bólu, odchodzi...
Temat zresztą nie jest istotny, ważny jest specyficzny klimat , towarzyszący obu historiom...a ja dostrzegam coś, co je łączy. Samotność i ból po stracie...
Jestem pewna, LEO, że jednak Diuna troszkę Cię inspirowała przy pisaniu Legend, nawet jak nie zdawałaś sobie z tego sprawy. Często zostają w nas takie maleńkie okruszki czegoś, co nas porwało, zauroczyło a potem jakoś znajdują sobie ujście. .
A podobieństwa do Legend...Przede wszystkim magia, nastrój jaki tym opowiadaniom towarzyszy. Nie znam Diuny - jakoś nie porwała mnie wersja filmowa a nie czytałam książki i mówię tylko na podstawie Dzieci Diuny, który jest podobno jego kontynuacją, więc napewno ma coś wspólnego z pierwowzorem.
W "Dzieciach..." także występuje postać samotnego władcy, niezrozumiałego przez najbliższych, zakochanego w kimś kogo traci. Życie po tym nie jest juz dla niego takie samo, opuszcza swój kraj i samotny, zamknięty w swoim bólu, odchodzi...
Temat zresztą nie jest istotny, ważny jest specyficzny klimat , towarzyszący obu historiom...a ja dostrzegam coś, co je łączy. Samotność i ból po stracie...
Jestem pewna, LEO, że jednak Diuna troszkę Cię inspirowała przy pisaniu Legend, nawet jak nie zdawałaś sobie z tego sprawy. Często zostają w nas takie maleńkie okruszki czegoś, co nas porwało, zauroczyło a potem jakoś znajdują sobie ujście. .
Last edited by Ela on Thu Jan 15, 2004 3:40 pm, edited 1 time in total.
Elu parafrazując Isabel "dzień w którym sie nie zgodzimy, będzie dniem ostatecznym"
Ja znam tylko pierwszy tom, ten w którym Paul przybywa na Arrakis i zaczyna sie "cała Odyseja". Fim na tv 4...nie wiem kto wyreżyserował, ale wystąpił w nim John Hurt. Jest też wersja Lyncha, ale jak mawia mój brat- jesli Diuna generalnie jest trudna w odbiorze, to u Lyncha mozna popaść w psychozę
Generalnie twoje LKK przywodzą mi na myść ten szczególny, mroczny i chlodny klimat....sama do końca nie wiem dlaczego, ale widzę te bezkresne, pustynne przestrzenie, skrywające tyle tajemnic, szepty, cienie, dalekie głosy.
No i tak jak powiedziała Ela- władca- wódz?- zimny, samotny, utkany z mitów i podań legend. I ta muzyka...zmysłowa, melodyjna, monotonna i bogata jednocześnie.
Paul działa mi na nerwy, ale nie wiedzieć czemu, chwilami kojarzy mi sie z Maxem
Ja znam tylko pierwszy tom, ten w którym Paul przybywa na Arrakis i zaczyna sie "cała Odyseja". Fim na tv 4...nie wiem kto wyreżyserował, ale wystąpił w nim John Hurt. Jest też wersja Lyncha, ale jak mawia mój brat- jesli Diuna generalnie jest trudna w odbiorze, to u Lyncha mozna popaść w psychozę
Generalnie twoje LKK przywodzą mi na myść ten szczególny, mroczny i chlodny klimat....sama do końca nie wiem dlaczego, ale widzę te bezkresne, pustynne przestrzenie, skrywające tyle tajemnic, szepty, cienie, dalekie głosy.
No i tak jak powiedziała Ela- władca- wódz?- zimny, samotny, utkany z mitów i podań legend. I ta muzyka...zmysłowa, melodyjna, monotonna i bogata jednocześnie.
Paul działa mi na nerwy, ale nie wiedzieć czemu, chwilami kojarzy mi sie z Maxem
"I know who you are. I can see you. You're swearing now that someday you'll destroy me. Far better women than you have sworn to do the same. Go look for them now." (Atia)
""You...have...a rotten soul" (Cleopatra)
""You...have...a rotten soul" (Cleopatra)
ELU - nic nie powstaje z niczego. To oczywiste. Nasze sny są zlepkiem przeszłości widzianej w popękanym lustrze, a tylko nieliczni mogą zobaczyćw nich przyszłość. Chociaż mówi się "powiedz mi swoją przeszłość a powiem ci twoją przyszłość".
Porównanie klimatu LKK do Diuny jest dla mnie prawdziwym zaszczytem. Przeczytałam wszystkie 7 ksiąg Diuny, kupiłam je, ponieważ nie wyobrazam sobie mojej biblioteki bez tej pozycji. A to, co mnie podbiło, to własnie klimat. Ludzie, których nikt nie szanował, władca, który potrafił kochać i był sprawiedliwy. Diuna wypaliła piętno na mojej duszy, ale nie postacią Leto, ale kogoś innego. Człowieka, który trwał przy nim jak skała, a w zasadzie jak diament, ponieważ nie tylko nic nie było w stanie go od Leto odgrodzić, to jeszcze dodawał blasku całemu dworowi i był chyba najcenniejszym klejnotem wśród Atrydów, choć sam Atrydą nie był...
...matko... właśnie odnalazłam odbicie Diuny w Legendach... Tym odbiciem jest właśnie Duncan...
To on jest faktycznym bohaterem. Sierota, na którego oczach zamordowali jego rodziców. Chłopiec, który poświęcił swe życie zemście i służbie dla jednego władcy. Oddał za niego życie.. nie jeden raz.
Mój Max, to Mój Duncan.
Ironiczne jest to, że dopiero gdy przeczytałam Twoją Elu opinię zdałam sobie z tego sprawę. Że szukałam w Nim własnie Duncana. Co prawda On nie był sierotą (chociaż można powiedzieć, ze psychicznie rodziców nie miał), to był wierny swym ideałom. Natomiast różnice: ich jest więcej. Sam był władcą, jego gniew i żądza zemsty uczyniła go bezwzględnym. lecz jego miłość była spełniona. Przynajmniej w częsci. Kochał wiernie i oddanie jak Duncan - jedną kobietę. I jak Duncan sypiał z wieloma. Jednak jego wewnętrzny ból i samotność była Duncanowi obca.
LIZIETT ... to piękne co napisałaś o klimacie legend. ja pisząc je widziałam zimne ściany komnat i powiew chłodnego wiatru. wiem, musze iść na sesję z dr Amosem jednak to jak opisałaś mojego Maxa... W twoich oczach, poprzez mam andzieję to co napisałam, wyrósł ponad Duncana. przez słowa "zimny", "tkany z mitów, podań i legend". Duncan był wierny a poprzez swoją wierność można było przewidzieć jak postąpi. A to było jego zgubą. Mój Max, On, z chwilą jej smierci wpadł w szał, który uczynił go stworzeniem drapieżnym, szbkim, działającym z nienacka i nie pozostawiającym nikogo, kto by ponownie spróbował podnieść rękę na jemu bliskich.
Sprawiłaś mi niesłychaną przyjemność pisząc o muzyce, którą dobrałam, bo bardzo mi zależało, by to co "myśłał" On, inni bohaterowie, było własnie oddane poprzez słowa muzyki. Jedynie ostatnia piosenka jest ogólnym podsumowaniem.
W ostatnim rozdziale jest cisza. Prawie "grobowa". I tylko słowa ludzi, którzy potrasfili powiedzieć coś, co nie tylko było mądre, ale okazało się ponadwiekową prawdą. Słowa, które określiły moich bohaterów.
po takiej autoanalizie jednak, trochę mi wstyd, że LKK wchłonęły tyle z Diuny i to po tak długim okresie przerwy i to przeze mnie ...
Porównanie klimatu LKK do Diuny jest dla mnie prawdziwym zaszczytem. Przeczytałam wszystkie 7 ksiąg Diuny, kupiłam je, ponieważ nie wyobrazam sobie mojej biblioteki bez tej pozycji. A to, co mnie podbiło, to własnie klimat. Ludzie, których nikt nie szanował, władca, który potrafił kochać i był sprawiedliwy. Diuna wypaliła piętno na mojej duszy, ale nie postacią Leto, ale kogoś innego. Człowieka, który trwał przy nim jak skała, a w zasadzie jak diament, ponieważ nie tylko nic nie było w stanie go od Leto odgrodzić, to jeszcze dodawał blasku całemu dworowi i był chyba najcenniejszym klejnotem wśród Atrydów, choć sam Atrydą nie był...
...matko... właśnie odnalazłam odbicie Diuny w Legendach... Tym odbiciem jest właśnie Duncan...
To on jest faktycznym bohaterem. Sierota, na którego oczach zamordowali jego rodziców. Chłopiec, który poświęcił swe życie zemście i służbie dla jednego władcy. Oddał za niego życie.. nie jeden raz.
Mój Max, to Mój Duncan.
Ironiczne jest to, że dopiero gdy przeczytałam Twoją Elu opinię zdałam sobie z tego sprawę. Że szukałam w Nim własnie Duncana. Co prawda On nie był sierotą (chociaż można powiedzieć, ze psychicznie rodziców nie miał), to był wierny swym ideałom. Natomiast różnice: ich jest więcej. Sam był władcą, jego gniew i żądza zemsty uczyniła go bezwzględnym. lecz jego miłość była spełniona. Przynajmniej w częsci. Kochał wiernie i oddanie jak Duncan - jedną kobietę. I jak Duncan sypiał z wieloma. Jednak jego wewnętrzny ból i samotność była Duncanowi obca.
LIZIETT ... to piękne co napisałaś o klimacie legend. ja pisząc je widziałam zimne ściany komnat i powiew chłodnego wiatru. wiem, musze iść na sesję z dr Amosem jednak to jak opisałaś mojego Maxa... W twoich oczach, poprzez mam andzieję to co napisałam, wyrósł ponad Duncana. przez słowa "zimny", "tkany z mitów, podań i legend". Duncan był wierny a poprzez swoją wierność można było przewidzieć jak postąpi. A to było jego zgubą. Mój Max, On, z chwilą jej smierci wpadł w szał, który uczynił go stworzeniem drapieżnym, szbkim, działającym z nienacka i nie pozostawiającym nikogo, kto by ponownie spróbował podnieść rękę na jemu bliskich.
Sprawiłaś mi niesłychaną przyjemność pisząc o muzyce, którą dobrałam, bo bardzo mi zależało, by to co "myśłał" On, inni bohaterowie, było własnie oddane poprzez słowa muzyki. Jedynie ostatnia piosenka jest ogólnym podsumowaniem.
W ostatnim rozdziale jest cisza. Prawie "grobowa". I tylko słowa ludzi, którzy potrasfili powiedzieć coś, co nie tylko było mądre, ale okazało się ponadwiekową prawdą. Słowa, które określiły moich bohaterów.
po takiej autoanalizie jednak, trochę mi wstyd, że LKK wchłonęły tyle z Diuny i to po tak długim okresie przerwy i to przeze mnie ...
"...I'm a member of that group of... outsiders. So... thank you, Roswell... Thank you for... for letting me live among you...Thank you for giving me a home... "
Who is online
Users browsing this forum: No registered users and 0 guests