Roswell - Rzeźnia Tajemnic II
Forum rules
Strefa wolna - można spoilerować.
Strefa wolna - można spoilerować.
- Graalion
- Mroczny bóg
- Posts: 2018
- Joined: Sat Jul 12, 2003 8:10 pm
- Location: Toruń, gdzie 3 małe kocięta tańczą na kurhanach swych wrogów
- Contact:
- Panie dyrektorze, czy naprawdę nie ma innego wyjścia? - mężczyzna bezwiednie szarpał ciemnoniebieski krawat otaczający jego szyję.
- Chciałbym żeby było - zmęczone spojrzenie dyrektora wyrażało rezygnację. - Ale rozejrzyj się. Większość pracowników budynku już nie żyje. Ci ... "fani" wpadli w szał. Widziałeś co zrobili z Nowakiem - potrząsnął głową próbując wyrzucić z głowy obraz kolegi dosłownie rozszarpanego na strzępy przez rozszalała tłuszczę.
Młodszy mężczyzna wzdrygnął się.
- Tak, pewnie ma pan rację. Ale wypuszczenie Go ... czy to nie pewna przesada?
- Przesada? - krzyk dyrektora wspiął się na wyższe nuty zahaczając o histerię. - Oni mordują moich kolegów. Polują na nich. Zrobię wszystko żeby to zakończyć. Albo przynajmniej ich pomścić.
- A może policja ... ? - wymamrotał nerwowo mężczyzna w krawacie.
- Nie zdążą. Nie, to jedyne wyjście - nagle podniósł głowę.
Jego oczy rozszerzyły się.
- Idą tutaj - wyszeptał. Spojrzał na młodszego kolegę. - Szybko!
Podbiegli do ściany i zrzucili dwa obrazy na podłogę. Ich oczom ukazały się dwie dziurki od klucza. Spojrzeli na siebie przerażeni. Drżącymi palcami wyjęli klucze i włożyli je do otworów.
- Raz, dwa, trzy - równocześnie przekręcili klucze.
Z korytarza dobiegały ich już głosy rozszalałych fanów. W ścianie pojawiła się szpara, która szybko rozszerzyła się tworząc otwór 1 na 3 metry.
- A co z nami? - wyszeptał młodszy mężczyzna.
- Spokojnie - odpowiedział nerwowo dyrektor. - Ma zakodowane twarze pracowników, nie ruszy ich.
Kończyna wysunęła się z otworu zbyt szybko, by któryś z nich zdążył ją zobaczyć. Jednym błyskawicznym ciosem pazury rozdarły twarz dyrektora, miażdżąc i zrywając przednią część jego czaszki razem ze skórą. Mężczyzna w krawacie w szoku patrzył na mózg swego przełożonego wypływający jakby w zwolnionym tempie i spadający na podłogę. Chwilę później zwaliła się za nim reszta ciała dyrektora. Mężczyzna otworzył usta do krzyku, lecz ze ściśniętego gardła wyrwało się tylko ciche kwilenie. Powoli odwrócił twarz ku ciemnemu otworowi. Okrwawione pazury wbiły się w jego brzuch i zacisnęły na żebrach. Silne pociągnięcie wciągnęło go do ciemnego otworu.
- Chciałbym żeby było - zmęczone spojrzenie dyrektora wyrażało rezygnację. - Ale rozejrzyj się. Większość pracowników budynku już nie żyje. Ci ... "fani" wpadli w szał. Widziałeś co zrobili z Nowakiem - potrząsnął głową próbując wyrzucić z głowy obraz kolegi dosłownie rozszarpanego na strzępy przez rozszalała tłuszczę.
Młodszy mężczyzna wzdrygnął się.
- Tak, pewnie ma pan rację. Ale wypuszczenie Go ... czy to nie pewna przesada?
- Przesada? - krzyk dyrektora wspiął się na wyższe nuty zahaczając o histerię. - Oni mordują moich kolegów. Polują na nich. Zrobię wszystko żeby to zakończyć. Albo przynajmniej ich pomścić.
- A może policja ... ? - wymamrotał nerwowo mężczyzna w krawacie.
- Nie zdążą. Nie, to jedyne wyjście - nagle podniósł głowę.
Jego oczy rozszerzyły się.
- Idą tutaj - wyszeptał. Spojrzał na młodszego kolegę. - Szybko!
Podbiegli do ściany i zrzucili dwa obrazy na podłogę. Ich oczom ukazały się dwie dziurki od klucza. Spojrzeli na siebie przerażeni. Drżącymi palcami wyjęli klucze i włożyli je do otworów.
- Raz, dwa, trzy - równocześnie przekręcili klucze.
Z korytarza dobiegały ich już głosy rozszalałych fanów. W ścianie pojawiła się szpara, która szybko rozszerzyła się tworząc otwór 1 na 3 metry.
- A co z nami? - wyszeptał młodszy mężczyzna.
- Spokojnie - odpowiedział nerwowo dyrektor. - Ma zakodowane twarze pracowników, nie ruszy ich.
Kończyna wysunęła się z otworu zbyt szybko, by któryś z nich zdążył ją zobaczyć. Jednym błyskawicznym ciosem pazury rozdarły twarz dyrektora, miażdżąc i zrywając przednią część jego czaszki razem ze skórą. Mężczyzna w krawacie w szoku patrzył na mózg swego przełożonego wypływający jakby w zwolnionym tempie i spadający na podłogę. Chwilę później zwaliła się za nim reszta ciała dyrektora. Mężczyzna otworzył usta do krzyku, lecz ze ściśniętego gardła wyrwało się tylko ciche kwilenie. Powoli odwrócił twarz ku ciemnemu otworowi. Okrwawione pazury wbiły się w jego brzuch i zacisnęły na żebrach. Silne pociągnięcie wciągnęło go do ciemnego otworu.
"Please, God, make everyone die. Amen."
Wieczorny pacierz Scratch'a ("PvP")
Wieczorny pacierz Scratch'a ("PvP")
Widze Graalion ze te wszystkie lektury o wampirach mialy dosc... duzy wplyw na twoja psychike Ale doskonale to rozumiem... Ja mam takie cos od Strusia Pedziwiatra i Kojota Wilusia - na kazdym filmie w ktorym jeden z bohaterow przechodzi ulica, widze taka duza, czarna ciezarowke ktora z glosnym klaksonem zmiata biedaka z asfaltu, zabierajac jego cialo rozplaszczone na przednim grillu rozpedzonego potwora... ufff To takie male zboczenie po tych wszystkich kreskowkach Dlatego uwielbiam tak Oszukac Przeznaczenie...
Po co człowiek żyje ?Aby byćoczamiuszamii sumieniemStwórcy WszechświataTy baranie][-][ ][_][ ][\/][ //-\ ][\][
- ciekawska_osoba
- Fan
- Posts: 773
- Joined: Sun Jul 13, 2003 11:35 am
- Location: Rybnik
- Contact:
- ciekawska_osoba
- Fan
- Posts: 773
- Joined: Sun Jul 13, 2003 11:35 am
- Location: Rybnik
- Contact:
- ciekawska_osoba
- Fan
- Posts: 773
- Joined: Sun Jul 13, 2003 11:35 am
- Location: Rybnik
- Contact:
- ciekawska_osoba
- Fan
- Posts: 773
- Joined: Sun Jul 13, 2003 11:35 am
- Location: Rybnik
- Contact:
- Graalion
- Mroczny bóg
- Posts: 2018
- Joined: Sat Jul 12, 2003 8:10 pm
- Location: Toruń, gdzie 3 małe kocięta tańczą na kurhanach swych wrogów
- Contact:
Graalion, może wreszcie coś tu napiszesz? Zaraz, przecież Graalion to ja. No to idzie:
Świst noża przeciął powietrze, a samo ostrze prześlizgnęło się gładko po tchawicy. Kobieta odwróciła się i przeszła parę kroków, próbując dłonią zatamować krew obryzgującą ściany. Fan beznamiętnie wbił jej nóż w nerki. Zwiotczała i upadła na podłogę. Smuga krwi z przeciętego gardła zdążyła jeszcze prysnąć na twarz mężczyzny w marynarce. Ten wzdrygnął się odruchowo i zamarł gdy spojrzenie Fana spoczęło na nim. Noże poruszyły się lekko gdy Fan postąpił krok w jego stronę. Mężczyzna wrzasnął i rzucił się do ucieczki. Fan zrobił jeszcze jeden krok, gdy wtem się zatrzymał. Jego uwagę przyciągnęła nieduża metalowa szafka w mijanym pokoju. Przekrzywił lekko głowę. Nagle jednym skokiem znalazł się przy niej. Nóż wbił się w metal jak w masło. Ze środka dobiegł krótki, urwany jęk. Gdy Fan wyciągnął ostrze, było pokryte krwią. Uniósł broń na wysokość twarzy. Metal przebijający spod szkarłatu posoki odbijał jego twarz. Wysunął koniuszek języka i przesunął nim po ostrzu. Jego oblicze rozjaśnił okrutny uśmiech. Odwrócił się i wyszedł z pokoju.
Mężczyzna przystanął opierając się o ścianę korytarza. Oddychał ciężko. Spojrzał za siebie. Spomiędzy jego warg wydobyło się ciche westchnienie ulgi. Chyba go nie ścigał. Skierował spojrzenie w podłogę próbując złapać oddech. Przełknął z trudnością. Gdzie miał teraz iść? Ten boczny korytarz powinien go chyba doprowadzić do windy towarowej. Spojrzał jeszcze raz za siebie i serce podeszło mu do gardła. Był tam. Stał wpatrując się w niego beznamiętnie. Mężczyzna zakwilił w trwodze i rzucił się do bocznego korytarza.
Fan ruszył do przodu, gdy do jego uszu doszło nieludzkie wycie. Był to okrzyk skrajnego przerażenia, który zaraz przeszedł w rzężenie. Ciało mężczyzny, pchnięte ogromną siła, wyleciało z korytarza i z mdłym klaśnięciem uderzyło w przeciwległą ścianę. Czaszka pękła jak skorupka jajka, a substancja mózgu zaczęła wypływać na wykładzinę. Korpus mężczyzny przecinały ogromne równoległe szramy ukazujące wnętrzności, klatka piersiowa była jedną ogromną mozaiką krwi i wystających kawałków kości. Twarz Fana nie wyrażała żadnych emocji gdy przeniósł wzrok z trupa na istotę, która wynurzyła się z bocznego korytarza. Humanoidalny stwór odwrócił się do Fana. Był wielki, większy niż niedźwiedź. Stał lekko pochylony, a spojrzenie jego kocich oczu wydawało się zwiastować śmierć każdej żywej istocie jaką spotka. Potężne tygrysie szczęki najwyraźniej nie były stworzone do mowy. Budowa ciała wydawała się na poły ludzka, choć zwały mięśni pokrywające każdy jego skrawek nadawały mu przerażający wygląd. Pomimo swej masy poruszał się z naturalną lekkością. Zamiast palców wprost z dłoni wyrastały imponujące pazury, teraz zbroczone krwią. Fan mocniej zacisnął rękojeści noży. Chłopiec siedzący na ziemi kilka metrów za nim przyglądał się temu ciekawie, bawiąc się swoim naszyjnikiem. Dwie potęgi wpatrywały się w siebie przez chwilę. A później ruszyły do ataku.
Świst noża przeciął powietrze, a samo ostrze prześlizgnęło się gładko po tchawicy. Kobieta odwróciła się i przeszła parę kroków, próbując dłonią zatamować krew obryzgującą ściany. Fan beznamiętnie wbił jej nóż w nerki. Zwiotczała i upadła na podłogę. Smuga krwi z przeciętego gardła zdążyła jeszcze prysnąć na twarz mężczyzny w marynarce. Ten wzdrygnął się odruchowo i zamarł gdy spojrzenie Fana spoczęło na nim. Noże poruszyły się lekko gdy Fan postąpił krok w jego stronę. Mężczyzna wrzasnął i rzucił się do ucieczki. Fan zrobił jeszcze jeden krok, gdy wtem się zatrzymał. Jego uwagę przyciągnęła nieduża metalowa szafka w mijanym pokoju. Przekrzywił lekko głowę. Nagle jednym skokiem znalazł się przy niej. Nóż wbił się w metal jak w masło. Ze środka dobiegł krótki, urwany jęk. Gdy Fan wyciągnął ostrze, było pokryte krwią. Uniósł broń na wysokość twarzy. Metal przebijający spod szkarłatu posoki odbijał jego twarz. Wysunął koniuszek języka i przesunął nim po ostrzu. Jego oblicze rozjaśnił okrutny uśmiech. Odwrócił się i wyszedł z pokoju.
Mężczyzna przystanął opierając się o ścianę korytarza. Oddychał ciężko. Spojrzał za siebie. Spomiędzy jego warg wydobyło się ciche westchnienie ulgi. Chyba go nie ścigał. Skierował spojrzenie w podłogę próbując złapać oddech. Przełknął z trudnością. Gdzie miał teraz iść? Ten boczny korytarz powinien go chyba doprowadzić do windy towarowej. Spojrzał jeszcze raz za siebie i serce podeszło mu do gardła. Był tam. Stał wpatrując się w niego beznamiętnie. Mężczyzna zakwilił w trwodze i rzucił się do bocznego korytarza.
Fan ruszył do przodu, gdy do jego uszu doszło nieludzkie wycie. Był to okrzyk skrajnego przerażenia, który zaraz przeszedł w rzężenie. Ciało mężczyzny, pchnięte ogromną siła, wyleciało z korytarza i z mdłym klaśnięciem uderzyło w przeciwległą ścianę. Czaszka pękła jak skorupka jajka, a substancja mózgu zaczęła wypływać na wykładzinę. Korpus mężczyzny przecinały ogromne równoległe szramy ukazujące wnętrzności, klatka piersiowa była jedną ogromną mozaiką krwi i wystających kawałków kości. Twarz Fana nie wyrażała żadnych emocji gdy przeniósł wzrok z trupa na istotę, która wynurzyła się z bocznego korytarza. Humanoidalny stwór odwrócił się do Fana. Był wielki, większy niż niedźwiedź. Stał lekko pochylony, a spojrzenie jego kocich oczu wydawało się zwiastować śmierć każdej żywej istocie jaką spotka. Potężne tygrysie szczęki najwyraźniej nie były stworzone do mowy. Budowa ciała wydawała się na poły ludzka, choć zwały mięśni pokrywające każdy jego skrawek nadawały mu przerażający wygląd. Pomimo swej masy poruszał się z naturalną lekkością. Zamiast palców wprost z dłoni wyrastały imponujące pazury, teraz zbroczone krwią. Fan mocniej zacisnął rękojeści noży. Chłopiec siedzący na ziemi kilka metrów za nim przyglądał się temu ciekawie, bawiąc się swoim naszyjnikiem. Dwie potęgi wpatrywały się w siebie przez chwilę. A później ruszyły do ataku.
"Please, God, make everyone die. Amen."
Wieczorny pacierz Scratch'a ("PvP")
Wieczorny pacierz Scratch'a ("PvP")
Who is online
Users browsing this forum: No registered users and 5 guests