Page 1 of 4
Wirtualne Opowiadanie II
Posted: Sun Feb 08, 2004 7:14 pm
by Graalion
Chcieliście nowego Wirtualnego Opowiadania, to je macie. Miłej zabawy
Słońce wyszło zza chmur rozświetlając mroki poranka. Natura budziła się do życia, słoneczne promienie wlewały życie w krajobraz otaczający miasteczko Roswell. Światło prześlizgnęło się pieszczotliwie po skupisku skał porzuconych na pustyni. Niezwykłych skał. Choć o tym wiedzieli tylko nieliczni. O tajemnicy skrywanej wewnątrz. Dziś jednak to nie tajemnica wewnątrz owych skał miała przykuć uwagę kilku nie do końca zwyczajnych nastolatków. Dziś inna tajemnica rozłożyła się na powierzchni jednej ze skał, ukazując swe oblicze całemu światu. Tam, ze szklanym wzrokiem wbitym w niebo, leżały zakrwawione zwłoki Jeffa Parkera.
A teraz ... do klawiatur. Zapraszam wszystkich do pisania.
Posted: Sun Feb 08, 2004 10:11 pm
by Nan
Suuuper...
-Zabrałeś!
-Nie zabrałem!
-Zabrałeś!
-Nie zabrałem!
-Peterze Hopkins, nie udawaj głupka! - zawołała ze złością niska, jasnowłosa dziewczyna.
-Nie zabrałem - mruknął pod nosem Peter, patrząc spod oka na Kate. Jego siostra była koszmarna i szczerze jej nie lubił. Przynajmniej w tej chwili.
Oboje byli wćsiekli - noc spędzona na pustyni nie była zbyt miła. Każde z nich obwiniało o to drugie.
-Kiedy ja mówię ci, że zabrałeś, to mam na myśli... - Kate nagle urwała, zatrzymała się w miejscu a jej oczy powiększyły się z przerażeniem.
-Nie zabrałem - upierał się Peter, a gdy siostra nic nie odpowiedziała, popatrzył na nią zaskoczony. Kate zawsze musiała mieć ostatnie słowo, w każdej dyskusji. Każdej.
-Kate, dobrze się czujesz? - zapytał lekko zaniepokojony. Może ta noc na pustyni źle na nią podziałała albo coś...
Kate milczała, jej twarz nagle pozieleniała gdy wyciągnęła przed siebie drżącą rękę. Peter spojrzał we wskazanym przez siostrę kierunku i osłupiał.
Na skale leżały zwłoki mężczyzny.
Peter naoglądał się wystarczająco dużo filmów by nie mieć wątpliwości, że ten człowiek był martwy.
Żadne z nich nie zauważyło wysokiej blondynki z niebieskimi oczami, która wyszła właśnie z ukrytej jaskini w skałach wycelowanych w niebo...
Who next?
Posted: Sun Feb 08, 2004 10:38 pm
by PySiA
Super
) Może jak uporam się z wszystkimi sprawdzianami w tym tygodniu to na feriach sama coś skrobne
Pozdrofionka dla twórców
Posted: Mon Feb 09, 2004 12:02 am
by aras
"Przecież miał tylko zabrać latarkę z auta i zaraz tu przyjść gdzie on się podziewa, coś za długo to trwa robi ją czy jak..."
Tess, przyszywana córeczka Jeff'a Parker'a zdecydowała się wreszcie pokazać tatusiowi miejsce gdzie przyszła na świat, ale jemu się chyba do tego nie paliło. Nawet nie przygotował sobie głupiej latarki. Ona nie miała takich problemów, doskonale widziała w ciemności. Zrezygnowana wyszła z jaskini, wiedziała że jej tatuś jest rozgarnięty ale żeby aż tak...
nie wiem czy wam się to podoba najwyżej to usuniecie, prawda jest taka, że ja nigdy nie pisałam
Posted: Mon Feb 09, 2004 12:17 am
by Guest
-Nie musiałaś tego robić-powiedział do blondwłosej bogini.
-Nie rozumiesz? Ona jest kluczem do władzy! Bez niej zginą, bez niej nie mają szans.
-Ale po co go zabiłaś?
-Nie słyszałeś o czymś takim jak zemsta?
"zemsta za te wszystkie lata spędzone na wygnaniu."
-Poza tym-ciągnęła dalej-to ją osłabi. Będzie jak małe, bezbronne dziecko.
-Nie byłbym taki pewien czy bezbronne. Nie pamiętasz co zrobiła z Galdorem?
-Ale to było dawno. Teraz nawet nie wie jak wielką moc posiada.
-Jesteś pewna, że to ona?
-W 100%.
-Więc przynajmniej ty powinnaś docenić jej moce. Jest potężna.
-Ale nie niepokonana. Skopojnie, dam sobie z nią radę.
-Tak jak wtedy?
Dziwny chłód opanował jej spojrzenie na wspomnienie wydarzeń sprzed ponad stu lat.
Mam nadzieję, że nie gniewacie się, że dołączyłam się do pisania
A czy to się tyczy Liz(jeżeli ona w ogóle będzie w tym ff, czy Tess, to wasz wybór.
Posted: Mon Feb 09, 2004 12:21 am
by Luthien
Nie zalogowało mnie...
napiszcie kolejny kawałek, a może ja coś wymyślę...
no chyba, że nie chcecie
Posted: Mon Feb 09, 2004 12:27 am
by Lyss
hmm ja bym chciala cos napisac ale moglby ktos pokrotce opowiedziec mi tamto wirtualne opowiadanie bo naprawde nie chce..mi sie za bardzo czytac..a chetnie bym popisala w tym pozdrawiam
Posted: Mon Feb 09, 2004 12:41 am
by aras
Lyss przeczytaj, uwierz mi naprawdę warto
Posted: Mon Feb 09, 2004 12:48 am
by Graalion
A do pisania tego ficka nie trzeba znać poprzedniego. Bo to przecież zupełnie inny fan-fic. Więc nie przejmuj się, Lyss, tylko pisz, a w wolnej chwili przeczytaj tamtego ficka (bo warto)
Posted: Mon Feb 09, 2004 12:51 am
by Kes_ALF
Posted: Mon Feb 09, 2004 3:45 pm
by Graalion
Tess rozejrzała się z irytacją. I zamarła. Powoli, jakby niedowierzając, podeszła do ciała swego przybranego ojca. Stała nad nim przez chwilę, gorąco pragnąc by to oczy ją myliły, by wzrok płatał jej okrutne figle. Zacisnęła powieki pragnąc, by po ich otworzeniu to wszystko okazało się tylko złym snem. Jednak ciało Jeffa Parkera nie zniknęło, wciąż leżało bez życia u jej stóp. Pochyliła się, zaś jej oczy wypełniły się łzami. Blondynka stojąca kilka metrów nad nią, na skałach, uśmiechnęła się okrutnie. Jej towarzysz miał za to dość niewyraźną minę. Jego palce nerwowo zbliżyły się do przełącznika ukrytego na pasie. Blondynka obok niego zmarszczyła nagle brwi. Tess klęczała przy ciele swego ojca, a powietrze wokół niej zaczęło nagle drżeć. I wybuchnęło ogniem. Przestrzeń w promieniu kilkunastu metrów wypełniła się płomieniami, gorętszymi niż wnętrze gwiazdy. Peter i Kate Hopkinsowie spłonęli w jednej sekundzie, nie zdoławszy nawet otworzyć ust do krzyku. Wysoka blondynka z przerażeniem sięgnęła do pasa. Zbyt późno. Płomienie pochłonęły ją i zamieniły w popiół unoszony żarem. Po kilkunastu sekundach wypełnionych ognistym piekłem wszystko zniknęło tak szybko jak się pojawiło. Tylko stopiona powierzchnia skał świadczyła o temperaturze jakiej jeszcze przed chwilą była świadkiem. Jedynymi nienaruszonymi obiektami w otoczeniu byli Tess i martwe ciało Parkera. I jeszcze ktoś. Towarzysz (przynajmniej do niedawna) blondynki ostrożnie wyłączył pole siłowe. Rozejrzał się w osłupieniu. Jego wzrok spoczął na miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą stała blondynka. Następnie spojrzał na Tess. Ze strachem w oczach odwrócił się i zeskoczył z drugiej strony skał, po czym ruszył szybko przed siebie oddalając się od osoby, która tutaj zwana była Tess. Jak najdalej od niej.
Posted: Mon Feb 09, 2004 4:02 pm
by Nan
No i znowu zaczyna się wszystko od początku. A tak z ciekawości - naprawdę uważacie, że Tess jest wysoka?! Dobra, ja myślałam o Isabel, może ona nie ma niebieskich oczu, nigdy nie sprawdzałam... I tym raziem chciałam wkopać Isabel, no, ale jeszcze wszystko przed nami...
Posted: Mon Feb 09, 2004 5:23 pm
by Luthien
Wysoka była blondynka, która zabiła Parkera..Tess raczej trudno nazwać wysoką
Posted: Mon Feb 09, 2004 6:11 pm
by Graalion
Mam niejasne wrażenie, że na początku to nie miała być Tess, później jednak miała, a w końcu nie była
Najważniejsze że koniec końców wyszło że to był ktoś zupełnie inny (teraz już nie żyje, więc nie ma się co przejmować
).
Zrobiłem taki mały resecik, bo jakoś tak dużo postaci się pojawiło, w dodatku spoza głównych bohaterów. Mam nadzieję że nie macie pretensji
Posted: Mon Feb 09, 2004 6:20 pm
by ALEX_WHITMAN
Hejka. ja sę włączę za dwa dni, bo nie liczyłem,że tak szybko ten temat wejdzie a mam juz plan z Isabel
"
dobrze znowu być z wami i wieczorem i rano na śniadanie forum sobie czytac..."
to miała być song
Posted: Mon Feb 09, 2004 6:30 pm
by Guest
a jednak nie wyrzuciliscie moich wypocin
dziękuje bardzo
Posted: Mon Feb 09, 2004 6:37 pm
by Lyss
witaj Alex
teraz moze ja cos skrbone
Tess cicho pojekiwala nad cialem ojczyma. Obwiniala siebie za to co sie stalo. W jednej chwili w jej cialo "wladowala" sie sila ktora pchnela ja do dzialania.
Zostawiajac cialo Jeffa biegem puscila sie w pogon za uciekajacym towarzyszem blodnynki.
Biegnac czula powiew wiatru na twarzy. Orzezwialo ja to i dodawalo energi potrzebnej do dalszego poscigu. Sylwetka mezczyzny byla coraz blizej.
Posted: Mon Feb 09, 2004 7:02 pm
by Luthien
Graalion zabiłeś mi bohaterkę
znowu rozpoczyna się rzeź?
Teraz mały przerywnik.
Maria pracowała w Crashdown. Było mnóstwo klientów i nie miała chwili wytchnienia. Nagle pociemniało jej w oczach, zachwiała się. Upadłaby, gdyby nie blat stolika.
-Maria, pobódka!-krzyknął z kuchni Michael. Dziewczyna nie zareagowała.-Hey, Ziemia do Marii.
Spojrzała na niego tępym wzrokiem i powiedziała:
-Mój ojciec nie żyje...
No to już trzecia blondynka...a możeby tak wprowadzić Liz?
Posted: Mon Feb 09, 2004 7:07 pm
by Olka xcom
- Stój! - krzyknęła Tess do mężczyzny wyciągając swoją dłoń do przodu i przygotowując się do ataku.
Mężczyzna nagle się zatrzymał, jakby jakaś niewidzialna siła sparaliżowała jego ciało. Tess zdziwiła się gdyż nie zdążyła jeszcze użyć swojej mocy.
- Kim jesteś? - spytała.
Mężczyzna nie odpowiedział. Wpatrywał się w nią jedynie z dziwnym wyrazem w oczach.
- Nie chcesz mówić? - spytała w złości. - A więc walcz - dodała. Zawsze była porywcza i w zasadzie wszystkie konflikty wolała rozwiązywać bez pomocy słów. Nawet teraz, kiedy mężczyzna zamieszany w śmierć jej ojca, wydawał się nie być zwykłym człowiekiem.
Jego reakcja była natychmiastowa, jakby wykonywał rozkaz. Dobył zza paska jakiś dziwny przedmiot, z którego wysunął się cienki jak żyłka metalowy pręt. Nie czekając ani chwili ruszył w stronę Tess...
Miał być świetlisty miecz, ale pewnie ktośby wpadł na pomysł, że facet nazywa się Skywalker i byłby klops
Posted: Mon Feb 09, 2004 7:12 pm
by Olka xcom
sorry Luthien ale twoja część pojawiła się w momencie kiedy ja pisałam swoją i nie zauważyłam jej. Dlatego właśnie nie pociągnęłam tego wątku. Ale myślę że ktosik inny to nadrobi