To Find Michael (wydzielone)
Moderators: Olka, Hotaru, Hotori, Hypatia
Nie chcąc nadużywać waszej cierpliwości i nie chcąć się narzucać postanowiłam umieścic tu kolejne moje opowiadanie , z tych krótszych, dawniej napisanych i zresztą- zapowiadanych.
Tytuł : To Find Michael , po polsku Odnaleźć Michaela
Kategoria : Trójkąt z 14 w środku.
Negacja : Nie posiadam praw do serialu Roswell jak również do wszelkich serialowych bohaterów- te należą do Jasona Katimsa, pani Melindy Metz , stacji WB oraz UPN. Oczywiście niezmiernie tego żałuję, ponieważ gdybym je miała zebrałabym co poniektórych fanów i wspólnie nakręciła o niebo lepszą wersją 3 sezonu od tej, którą popełnił pan Katims i spółka.
Reszta bohaterów -oczywiście - jest tylko i wyłącznie moja.
Spoilery : Cała 1 i 2 seria , a także 3 do odcinka ‘’Who Dead And Made You King”.
Streszczenie : A dam wyjątkowo , dam…Rzecz dzieje się kilkanaście lat po WYDAMYK, ale akcja w prologu to 2 lata po WDAMYK. Ten też odcinek pozwoliłam sobie zmodyfikować, a mianowicie –pamiętacie jak w Michaela wstąpił diabeł i wsiadł razem z Marią w Jettę żeby „ dać nauczkę” panu Ramirezowi ? Otóż wszystko do momentu wyrzucenia Marii z samochodu miało miejsce tak jak w serialu, potem jednak Michael wcale nie dotarł do domu Ramirezów. Zaginął na cztery lata, w ciągu tego czasu reszta wyjechała z Roswell do Bostonu. Ale Michael pewnego dnia wrócił…
Notka od autora : Można powiedzieć, że bawię się teraz znów w krótkie, nie wymagające zbyt wiele ff, a to dlatego, że swoje dwie trylogie dopracowuję. Po pierwsze RzŻ wymaga poprawek w kwestii języka antarskiego- to naprawdę ciężka robota , dopracowania wątku kryminalnego(wiecie, chodzi o tę śmierć, o której w prologu Rzeki mówi Zan, czyli o tajemnicę śmierci Alexa), i opisu misji w Kambodży oraz jeszcze dochodzi przemiana jak zachodzi w Bonnie, a w BR- paru innych rzeczy. To jedna nie zmienia faktu, że wszelkie wątki, akcja itp.- są gotowe, w mojej głowie. Następne w kolejce-po To Find Michael- czekają cykle historyczne , które już zapowiadałam(egipskie czeka gotowe, pierwsze części już od dwóch lat ) , a także znów krótsze- „ Wake me up when September ends.”
Prolog
2005 r., Boston
Liz
„ On chce zabić Maxa ! On go na pewno zabije ! ”
Mój ledwo drgający pod powiekami sen pozwala by dotarły do mnie rozpaczliwe jęki Marii. Wolno uchylam powieki i przez moment mój wzrok nie może przebić się przez kłębiącą się wokoło ciemność. Sięgam zdrętwiałą ręką do stolika i ostrożnie wymacuję włącznik od lampki . Prawie natychmiast przytłumione połacie światła kładą się na pościeli.
Unoszę się trochę na łokciach , a następnie patrzę na sąsiednie łóżko. Maria oddycha niespokojnie i nierówno , pojedyncze , ciche jęki świszczą złowrogo w jej ustach. Pod światło widzę jak małe kropelki potu znaczą jej czoło i szyję, gnieżdżą się w rowkach delikatnych zmarszczek koło oczu. Mój Boże, to już tyle lat !
Cicho wstaję z posłania i siadam koło Marii. Biorę jej rękę i głaszczę delikatnie po odsłoniętym ramieniu.
„ Już w porządku kochanie, wszystko dobrze” przemawiam uspokajającym szeptem.
Jej umysł jednak w dalszym ciągu trwa w sennym obłędzie. Nie przestaje mamrotać o śmierci Maxa. A przecież ja wiem, że Max żyje.
„ Maria, obudź się” lekko klepię ją w dłoń „ Przestań śnić , Maria”
Wreszcie świst cichnie w jej piersi, szepty zamierają na ustach. Patrzy na mnie nieprzytomnie. Rozbiegane oczy usiłują skupić się na mojej twarzy.
„ Znów śnił ci się ten koszmar” mówię z troską w głosie „ Majaczyłaś”
Podrywa się na równe nogi i biegnie do okna. Luźne ramiączko koszulki zsuwa się jej poniżej piersi, kiedy nerwowo szarpie firankę w celu odsłonięcia jej. Staję w pewnej odległości nie spuszczając z niej oka.
„ Co się dzieje Maria ?” pytam , podchodząc nieznacznie w jej stronę. „ Znów chodzi o Michaela…”
„ To nie on Liz” zmraża mnie ton jej głosu. Jest wypełniony smutkiem , trwogą, ostatecznością. Jakby chciała zakomunikować mi, że znalazła rozwiązanie. Jedyne , od którego nie ma już odwrotu.
Łapię ją za ramiona i odwracam twarzą ku sobie. Czuję, że zaczynam panikować „ Co chcesz przez to powiedzieć, Maria ?”
Cisza.
Nachyla się do kredensu , wysuwa szafkę i szpera w niej przez parę minut. Wreszcie wyjmuje zdjęcie i pokazuje mi. Znam je doskonale. Ma zaledwie półtora roku. To ślubne zdjęcie Michaela i Marii.
„ Coś nie tak z Michaelem, z wami…?” zawieszam głos, kiedy jej oczy wypełniają się łzami.
Następny jest jej szept, który boleśnie przecina gęstą ciszę .
„ Nigdy nie odnaleźliśmy Michaela” szepcze obcym głosem .
A potem podnosi pistolet do skroni i zanim moje usta rozwiera przeraźliwy krzyk, strzela.
Część 1
8 lat później, Boston.
Liz
Idąc po bostońskim bulwarze rozmyślałam o przełomowym spotkaniu, które za parę minut mogło odmienić nasze życie . Wiedziałam, że Max nigdy nie pochwaliłby tego pomysłu, ba- że z pewnością by mnie skrzyczał, gdyby tylko się dowiedział. A potem zacząłby kolejną , męczącą dysputę o swojej misji, czyli o tym, że musi mnie chronić przed wszystkimi i wszystkim. No dobrze, może to lekka przesada, w końcu Max miał prawo do swoich wątpliwości, ale jego nadopiekuńczość bywa rażąca i nachalna , szczególnie od czasu śmierci Marii.
Maria. Była moją najlepszą przyjaciółką, jedyną osobą, z którą mogłam otwarcie śmiać się i płakać. Nasze niekończące się, nocne debaty o facetach –pod gołym niebem na moim obstawionym świeczkami balkonem, wciąż żyją w mojej pamięci i wiem, że nie zetrze ich upływ czasu.
Czasami wydaje mi się nawet, że znów siedzę tam razem z nią i zajadam się słodyczami od Lindt’a albo że rozprawiam z nią nad nowym odcinkiem „Przyjaciół”.
Wspomnienia. Przeszłość. Powrót do nich bywa bolesny, ale jest potrzebny, ponieważ pozwala przeżywać od nowa młodość, okres burz i nieokięznanych emocji, które determinują nas do walki. Tak przynajmniej jest w moim przypadku.
Ale zawsze jest też ta druga strona medalu. I teraz myślę- poraniliśmy się, tak bardzo się poraniliśmy.
Maria, dlaczego to zrobiłaś ? Dlaczego opuściłaś Apple i Michaela, dlaczego opuściłaś mnie?
Zatrzymuję się przy kamiennej bramie. Przed wypełnionym gwarem kawiarnianym ogródkiem stoi mężczyzna. Jest odwrócony tyłem, ale mi wystarczyło rzucić na niego okiem, by rozpoznać w nim Michaela . Ma nienagannie dobrane ciuchy i przyjemne perfumy, których zapach rozpylił się na sporą odległość i docierając do mnie, przyjemnie podrażnił mi nozdrza.
„ Nic się nie zmieniłeś…”zaczęłam rozbawionym tonem do jego pleców „ To buty od LaCoste ?”
Na dzwięk mojego zachęcającego głosu odwrócił się. Jego twarz jak zwykle zmarszczyła się w przewrotnym, ironicznym uśmieszku.
„ Liz…No proszę !” jego głos był dumny i pewny siebie „ Twierdzisz, że się nie zmieniłem…co w takim razie ja powiem o tobie?”
„ Może…że pięknie wyglądam ?” wywróciłam oczami. Dziwne. Dawniej mnie peszył, a dziś wyzwalał we mnie kokieteryjne i flirciarskie zapędy.
„ Och, kretyn ze mnie. Oczywiście. Jesteś olśniewająca.” rzucił lekko i złożył na mojej dłoni pocałunek. „ To co ? Wchodzimy.”
Uchylił oszklone drzwi i po chwili oboje siedzieliśmy przy dwuosobowym stoliku , okrytym wiśniowym obrusem i przyozdobionym wiązanką białych dalii. W środku panował przyjemny tłok, przytłumione odgłosy rozmów i śmiechów wypełniały pomieszczenie. Zaczęliśmy uważnie studiować menu. Po chwili zjawił się kelner.
„ Poprosimy dwa razy pieczonego bażanta z puree, bukiet sałatek i…butelkę czerwonego wina.” powiedział Michael.
Chłopak z obsługi sprawnie zanotował, ukłonił się z uśmiechem i zniknął.
Rozejrzałam się po otoczeniu i westchnęłam „ To eleganckie miejsce…”
„ Miałaś na myśli : cholernie drogie miejsce ?” roześmiał się z przekąsem.
Poniekąd –była to prawda. Teraz kiedy Michael pracował w przemyśle „medialnym” i był znanym menadżerem - przestałam patrzeć na niego jak na dawnego przyjaciela, zastraszonego chłopca z przyczepy Hanka.
„ Naprawdę nie pojmuję co widzisz w Los Angeles…ugh, zapomniałam, że tam skupia się elita filmowego światka…”
„ Hahaha…bardzo śmieszne” urwał i przypatrzył mi się uważniej „ A teraz do rzeczy, Liz…Czemu zawdzięczam to zaproszenie ?”
Poczułam, że zmraża mnie od środka. Chwila prawdy.
„ Wczoraj rano dzwonił do mnie Kyle…wiesz, z Roswell” zaczęłam powoli.
„Domyślam się, że nie z księżyca” usiłował się uśmiechnąć, ale jego usta pozostały nieruchome.
„ Zelektryzował mnie tą wiadomością…” wciągnęłam głośno powietrze. „Znaleźli Jettę, Michael. Jakiś facet przyjechał z nią do warsztatu Kyle’a”
Obserwuję jak blednie w jednej chwili, a potem na jak na jego policzki wstępują rumieńce gniewu.
„ …Właściwie nigdy nie rozumiałem, czemu poddałaś się tej złudnej i nieprawdziwej opowieści , którą zaserwowała ci Maria…Masz obsesję Liz. ’’jego głos kipiał od nienajlepiej skrywanych emocji. „ Nie mam ochoty rozgrzebywać przeszłości. ” zawahał się „ Czy Max wie, że tu jesteś ?”
Nagle poczułam się jak marka na produkcie, jak coś na co ma się patent, monopol.
„ Max nie ma wyłącznego prawa do mojego życia, skończmy nareszcie z tym mitem, który funkcjonuje od początku naszej znajomości.” odpowiedziałam jednym tchem.
„Dobra, o co ci chodzi ? Czego ode mnie oczekujesz ?” przerwał, kiedy przy stoliku pojawił się kelner z naszym zamówieniem.
Poczekałam aż czarny uniform zniknie za kontuarem i odezwałam się półszeptem. „ Michael, dlaczego ty to ukrywasz ? Chcę tylko wiedzieć. Co się wtedy stało , wtedy kiedy przejąłeś pieczęć Maxa…zrozum, to może być klucz do śmierci Marii. Przed śmiercią…”
Zamilkłam. Nie miałam siły dalej mówić. Jakby znów otaczała mnie tamta noc, jakbym stała w tamtym pokoju i jakby znów rozdzierał mnie tamten strzał.
„ Michael…proszę. Muszę wiedzieć dlaczego się zastrzeliła. To mnie prześladuje, nęka mnie…Michael…” czułam jak po broda zaczyna mi drżeć, a pod powiekami mimowolnie łaskoczą mnie łzy.
„ Cicho ” jego dłoń powoli zaczepiła o moje palce. „ Już dobrze, Liz…” przetarł oczy „ Czyli chciałabyś przeczytać tamte akta. Znowu.”
„ Wiem, ale wydaje mi się, że musiałam coś przeoczyć poprzednim razem…”
„ To starta czasu, Liz. Sam ślęczałem nad tym setki razy. I nic. Żadnych skojarzeń, kontekstów , aluzji. Kompletna pustka. Jakim cudem ty mogłabyś coś znaleźć ?”
Zastanawiałam się nad łatwością z jaką Michael odrzucał kolejne szanse na odnalezienie samego siebie. To mnie przerażało. Odzyskał swoje życie kilkanaście lat temu, a wciąż nie chciał z niego korzystać. Bo żeby w pełni żyć teraźniejszością i budować przyszłość, najpierw trzeba uwolnić się od przeszłości. A Michael i jego przeszłość wciąż byli jak oderwane od siebie części tej samej układanki.
„ Posłuchaj…ona mówiła coś o śmierci Maxa. Była pewna, że go zabiłeś. Myślę, że to się w jakiś sposób łączy z tymi twoimi snami, tymi z Ohio”
„ Śniło mi się, że ktoś podsmażył mi prawe ramię, to wszystko, to tylko głupi sen. Co to ma wspólnego z urojeniami Marii na temat Maxa ?”
„ Może przejmując jego pieczęć czułeś jego ból, może to była…jakaś wizja ?”
Oparł szyjkę butelki na krawędzi kieliszka napełniając go winem, po czym postawił przede mną. Uciekał wzrokiem od mojej twarzy.
„ Nigdy nie miałem wizji jak Isabel czy Max”
„ Co nie znaczy, że nie mogłeś ich mieć”
W oczach Michaela zapaliły się grozne błyski.
„ Widzę, że skutecznie prowadzisz swoją krucjatę” odrzekł kąśliwie. „ Przestań mnie osaczać. Nie jestem Maxem…” zerknął od niechcenia na zegarek , dokładnie obtarł chusteczką kąciki ust „ Muszę już iść, przykro mi Liz. Jutro od samego rana mam nagrania…” zatrzymał na mnie swoje przelotne spojrzenie „ Och, tylko nie rób tej swojej profesorskiej miny. Wpadnij na plan o dziesiątej. Jeśli chcesz zabierz Maxa. Apple stęskniła się za swoimi chrzestnymi .” skwitował i kiwną na kelnera.
„ Ale potem weźmiemy dokumenty i pojedziemy …do szpitala po akta , a następnie do Roswell?” uniosłam brew.
Michael w milczeniu wyłożył pieniądze na rachunek i przez moment tajemniczo uśmiechał się do swoich myśli.
„ Wygrałaś, nieznośna kobieto !” westchnął w końcu ciężko , po jego twarzy błąkał się uśmiech i sarkazm. „ Jutro, punkt dziesiąta. Tu masz adres” porwał serwetkę z widełek i niedbale nabazgrał na niej niebieskim piórem.
Kiedy zostałam sama jeszcze długo czułam w powietrzu zapach jego perfum. Dziwne. Za nic nie przypuszczałam, że Michael zamieni przyczepę Hanka na wodę toaletową od Versace.
***
Max
- Możesz się obrócić. Tak, w tę stronę. Do światła. Teraz jest ta scena, kiedy Terry mówi Joan o swojej zdradzie. Musi być mroczno. Drażniąco, niebezpiecznie. Rozumiesz ? Zaraz ona żuci się na niego z nożem…
Miarowy, głęboki głos cichnie na moment. Usta Michaela Guerina zacięły się w napięciu, a oczy wbiły niespokojnie w niewielki ekranik cyfrowy. To tam rozgrywał się teraz dramat porzuconej kobiety, to tam aktorka o pięknej, ceramicznej twarzy miała wykrzesać z siebie maksimum emocji. A on musiał nad wszystkim czuwać. To punkt kulminacyjny i jeśli coś pójdzie zle, film będzie stracony. Dla Michaela- wziętego reżysera Hollywoodu z trzema Oskarami na koncie , nie byłaby to zwykła porażka. To byłby jego koniec. Wiedziałam o tym.
- Zaczynamy.- poprawił mikrofon przy uchu- Już !
Jakaś kobieta z rozwichrzonymi włosami w jeansach i flanelowej koszuli, wyszła zza brudnej przyczepy i padł klaps :
- Na granicy , scena 9, akt 5, klaps 3057.
Wysoki chłopak z kamerą przesuną się w bok, odsłaniając dwoje ludzi. Kobietę o białej, gładkiej cerze, dużych błękitnych oczach i rudych włosach oraz mężczyznę , może trzydziestolatka , z niesamowicie wyprofilowanym, wysokim czołem. Dziewczyna przeszła jeszcze parę kroków, a następnie podniosła wzrok na partnera. W jednej chwili jej źrenice zmieniły swój charakter. Nie były już zmęczone i obojętne, a skoncentrowane, zapalone, błyszczące, jakby z czarno-białych zostały pokolorowane.
- Co chcesz mi powiedzieć Terry ? – odezwała się cicho, zwracając się ku mężczyźnie- Czy to coś ważnego ?
Facet odchrząkną. Jego oczy uciekały w bok. Nie chciał patrzeć na kobietę. Był zdenerwowany.
- Tak, to jest…to trudne. – pewniej spojrzał w dal.
Kobieta westchnęła, a jej dłonie wykonały w jego stronę opiekuńczy gest.
- Powiedz mi !
Mężczyzna spuścił głowę, wskazując na to, że ta sytuacja raczej go przygnębia.
- Odchodzę- oznajmił .- Koniec z nami.
W tym momencie Michael z głośnym jękiem zawodu wypuścił powietrze z płuc.
- Nie ! Nie, nie tak ! – zagrzmiał zrzucając słuchawki z uszu i podnosząc się z krzesała z napisem „ reżyser”.
Podbiegł do dwójki przestraszonych jego reakcją aktorów. Zaczął żywo wymachiwać rękami, potok słów wypłynął z jego ust.
- To nie ma być kolejna, żałosna opowieść o tragicznej miłostce! Być może tylko w takich komercyjnych tandetach do tej pory graliście, ale teraz gracie u mnie ! A to znaczy, że ten film ma być waszym życiem, macie na ten czas myśleć tylko o swoich bohaterach, analizować ich psychikę , wejść w nich, zrozumieć, dowiedzieć się ! Musicie ! Wy- to oni, a oni to wy ! Jesteście jednym. Czy ja się do cholery jasnej doczekam wreszcie jakiegoś efektu ?!
Zapadło długie, wymowne milczenie. Zamarł kamerzysta i wizarzystka, operator światła i dźwięku wymienili spojrzenia. Michael jeszcze nigdy się tak nie zachowywał. Znałem go całe życie i wiedziałem, że na planie był przeciwieństwem tego, kim był prywatnie. Tutaj w sztucznym świetle reflektorów słynął wręcz ze spokojnego charakteru i dużego zmysłu zrozumienia z aktorami. Nie krzyczał i nie wymyślał. Co się dzieje Michael ?
- No co tak stoicie ?! – ryknął ponownie – Ruszać się !
Ruda aktorka grająca Joan, słynna laureatka Oskara Tina Wermer, zamrugała gwałtownie.
- Słucham ?- wyjąkała.
- Powiedziałem rusz tyłek !
Twarz Tiny wykrzywiła się w kwaśnym grymasie.
- Jestem dobrą aktorką, a nie jakąś łasą na pieniądze amatorką i tylko dlatego zagram dalej. Ale więcej nie pozwalaj sobie, Mike.
- Wiesz jaki to film ?- spytała kobieta zasnuta czernią.
W pokoju panowało wymowne milczenie-uparte, stanowcze. Wobec tego ciągnęła dalej :
- To film o człowieku, który miał wszystko i wszystko stracił. Film o człowieku, który myślał że wie wszystko o ludzkiej duszy, ale nic nie wiedział o sobie. To film o człowieku, który mówił innym, że życie jest miłością, ale nigdy nią nie żył.
Michael Guerin podniósł swe ciemne oczy znad podłogi.
- W takim razie to bardzo smutny film. Dramat.
Pokiwała głową. Ale nie był to pozytywny akcent. W jej postaci kryła się rozpacz widoczna tam gdzie zwykle- w oczach. Jakaś przerażająca satysfakcja, zawód i bolesne potwierdzenie.
- Wiesz kto gra w nim główną rolę ?- głos miała drżący.
- Nie.
Podniosła się z krzesła, stając przy oknie. Winnica już dojrzała. Krzewy zaowocowały. Tylko drzewko figowe jakoś zmarniało. A przecież miało rosnąć i rosnąć jak ich rodzina, miało ich przeżyć, rozwinąć korzenie…to był symbol…
- Ty – w końcu powiedziała.
I nie usłyszała nawet jęku, żadnego protestu, idiotycznych wywodów. A zresztą dlaczego się ich spodziewała ? Całe ich życie było filmem i teraz ten film się kończy. Dawno przebrzmiały ostatnie melodie i napisy końcowe. Dawno wygasł pusty, czarny ekran. Została cisza. Tylko cisza .
„ Liz , kochanie ?” przekręcam się na drugi bok i uważnie śledzę jej twarz.
Nie śpi, ma otwarte oczy i wbija je w sufit.
„ Miałam bardzo nietypowy sen” mówi.
„ O czym ?” wtulam swoją głowę między jej włosy a ramię.
„ O Michaelu…śniło mi się, że był filmowym reżyserem” wzdycha i odwraca oczy w moją stronę „ Myślisz, że naprawdę znajdzie dla mnie czas ?”
„ Skoro obiecał…Nie widzę powodu, dla którego miałby się wycofać” poczułem, że ta rozmowa już zaczyna mnie drażnić.
„ Może. Ale on jest ostatnio jakiś dziwny”
„ Mówisz tak…od kiedy …Maria nie żyje” szepnąłem i dodałem pewniej „ Kochanie wiem, że po śmierci Alexa to był kolejny taki cios, ale…nie możemy pozwolić żeby to rządziło naszym życiem”
„ Wiem, ale ja muszę się dowiedzieć o co chodziło z nią i Michaelem”
„ Czy nigdy nie zmęczy cię rola śledczego ?” usiłowałem wydobyć z tej dyskusji jakiś przyjemniejszy ton.
„ Nie, póki kosmiczne zawirowania nie przejdą jak jakieś anomalie pogodowe” zwleka się z łóżka i idzie do łazienki.
Po upływie jakiegoś czasu wraca, ubrana i gotowa do wyjścia. Patrzę na nią wciąż zaspanym wzrokiem.
„ Tak szybko ?” mruczę, rozciągając się na łóżku we wszystkie strony „ Nie mam siły…musisz na mnie poczekać”
Nie zwraca uwagi.
„ Widziałeś gdzieś kluczyki do samochodu ? Nigdzie ich nie ma”
„ Sprawdź w kuchni pod doniczką”
„ Już patrzyłam tam. Nie ma” bezradnie staje na środku sypialni.
„ W pojemniku na igły i nici ?” rzucam kolejną ideę, a widząc zirytowaną minę Liz parskam szczerym śmiechem. „ No, nie burmusz się, chodź do mnie…”zapraszam ją do z powrotem do łóżka.
„ Nieznośny ufolud” mówi i pochyla się nade mną całując mnie w czubek nosa. „ Lepiej znajdź te klucze do mojego powrotu. A teraz idę. Nie mam już czasu, jeśli po południu mamy zajść do Michaela”
„ Idziesz ?” nie opuszcza mnie dobry humor „ Przecież ty nie cierpisz metra”
„ Czasami trzeba robić nawet to, na co nie ma się ochoty”
***
Liz , Boston
W firmie Michaela nie zobaczyłam nic wartego uwagi i podobnie jak Max plątałam się pod nogami charakteryzatorek, operatorów, ekipy technicznej, celebrity i tak dalej, i tak dalej. W porze lunchu wyskoczyliśmy z Michaelem do pobliskiej knajpy, ale tam nie dało się wcale normalnie rozmawiać, bo co chwila ktoś nam przeszkadzał i wątpię, że to były zbiegi okoliczności. Los Angeles.
Skutkiem tego było to, że wylądowaliśmy każdy z hot-dogiem w ręku w pobliskim parku. Po posiłku pojechaliśmy do domu Michaela, bo potrzebne nam zaświadczenia. Następnym naszym celem był jeden z bostońskich szpitali psychiatrycznych. Prywatna awionetka Michaela już rozgrzewała się na lotnisku.
To właśnie do bostońskiego psychiatryka trafił Michael zaraz po tym jak zatrzymano go po czterech latach , które minęły od zaginięcia, bo tutaj rzucił nas los i tutaj przywieziono go , gdyż byliśmy jego jedyną rodziną, która starała się go odnalezc . Jeśli wierzyć przeprowadzającemu akcję policjantowi , znaleźli go brudnego i cuchnącego w jakimś rowie, z bardzo dużą raną głowy. To fizyczne obrażenie nie było poważne, znacznie poważniejsze okazały się skutki obrażeń psychicznych. Michael przez pierwsze dwa tygodnie w ogóle nie mówił, a kiedy zaczął- w ogóle nie kojarzył nikogo z nas. Lekarze twierdzili wtedy, że może to być amnezja pourazowa, ale ta amnezja utrzymywała się przez rok. I nagle po jego upływie ,z dnia na dzień Michael powrócił do nas w całej swojej krasie. Czy to było możliwe ? Według lekarzy to był po prostu jakiś niezbadany wybryk natury, Maria także przyjęła to za wyjaśnienie. Ja nie. Kiedy Michael i Maria wzięli ślub nabierałam coraz więcej podejrzeń. Michael się zmienił, bardzo się zmienił. Wiedziałam, że Maria też zaczyna to dostrzegać, ale tłumiła w sobie wszystkie wątpliwości z oczywistego powodu – miłość jest ślepa.
Kiedyś, w półtora roku po ślubie Michael i Maria bardzo się o coś pokłócili. Nigdy nie dowiedziałam się o co. W każdym razie po tym co zaszło między nimi Maria przybiegła do mnie. Mieszkała ze mną miesiąc, ostatni miesiąc swojego życia.
Ani ja, ani Max nigdy nie dowiedzieliśmy się co działo się przez te cztery lata z Michaelem, ani co się stało z nim w tamten dzień, kiedy odebrał Maxowi pieczęć i moce. Wszystkie zdolności kosmiczne powróciły do Maxa z chwilą, w której odnalazł się Michael. Ale zanim to się stało, przez te długie miesiące nieustannych wyczekiwań i trosk, drżeliśmy ze strachu, co Michael-król, może zrobić , i to nie tylko na Ziemi.
Dla niektórych, wszystko powróciło już do normy, lecz nie dla mnie. Michael jest z nami. Ale nie ma z nami Marii, a Michael zachowuje się tak jakby nigdy nie było jej w naszej wspólnej historii. Dla mnie Michaela wciąż trzeba szukać.
***
Liz
Leżałam na brzuchu na podłodze i wczytywałam się w raport policyjny ze znalezienia Michaela oraz raport z oględzin lekarskich, jakie wykonano zaraz po przetransportowaniu go do szpitala. Na pierwszy rzut oka wszystko było jak należy- obrażenia, ich skutki, historia leczenia …Zatrzymałam się jednak nad pewną notatką psychologa : (…) w tym tygodniu pacjent wykazuje się dużą chęcią współpracy. Zdaje się, że przypomniał sobie ważną rzecz…Zapach hamburgerów i opaskę z czułkami, jak to określił i. Świadczy to o tym , że zaczął przypominać sobie wrażenia zmysłowe , ich wspomnienia, a to pozwala mu identyfikować miejsca i osoby. Z czasem zacznie odnajdywać w swojej świadomości całe zdarzenia(…). Przy tej notce widnieje listopadowa data. Pamiętam listopad tamtego roku. Pamiętam, bo świętowaliśmy wtedy awans Isabel na stanowisko dyrektora public-relations. Kiedy ja, Max i Isabel odwiedzaliśmy go wówczas, mówił , że nie przypomniał sobie absolutnie niczego z Roswell. Weźmy więc, że zapach burgerów mógł pochodzić z byle jakiego miejsca na tej Ziemi i nie ma w tym nic zaskakującego. Ale opaski z czułkami ? To szczegół, ale…Właśnie. Diabeł tkwi w szczegółach. Takie nakrycia głowy dla kelnerek to była charakterystyczna cecha uniformów z Crashdown. Czy zatem Michael świadomie nas okłamywał czy może naprawdę coś mu się pomieszało po tym wypadku i robił to nienaumyślnie ? Postanowiłam czym prędzej wybrać się do niego i wybadać sprawę .
***
„ Liz, wyobrażasz sobie, że mogę tak w kółko latać z Los Angeles do Bostonu tylko dlatego by dać ci możliwość zbadania czasów, kiedy mój umysł żył w próżni ?” głos Michaela naładowany był sarkazmem.
Upadłam na kanapę z ciężkim westchnieniem i przycisnęłam słuchawkę do lewego ucha, bo prawe zaczynało mi już drętwieć.
„ Nie, nie, nie. Nie wymagam od ciebie cudów-niewidów. Tylko czemu usiłujesz odgrodzić się od problemów ?”
„ Liz Parker…”zabrzmiał ostrzegawczy ton .
„ ...Parker –Evans, jak już” poprawiłam natychmiastowo.
„ Ale jakich problemów ? Czy ty lepiej wiesz o moich problemach ode mnie ?”
„ Michael…” musiałam sprowadzić rozmowę na poważniejsze tory, jeśli chciałam żeby coś z tego wyszło „ Czy ty jeszcze w ogóle pamiętasz o Marii ?” wypaliłam.
W słuchawce przez dobre parę minut słyszałam jedynie chrobotanie.
„ Jesteś tam , halo ?” sprawdziłam zaniepokojona.
„ Jestem , ale Liz…pytasz o Marię. Patrzę na nią każdego dnia . Każdego dnia widzę ją w oczach i uśmiechu Apple. Jest ze mną cały czas. Tak jak świadomość, że odeszła ode mnie dobrowolnie, że zostawiła Apple. Poddała się Liz i ty o tym wiesz. Czy powinienem o niej pamiętać ? Tak, ponieważ niezależnie od tego jaki był finał naszego związku, była i pozostanie matką mojego dziecka. Ale chyba sama rozumiesz jak to boli, gdy wciąż myślisz co takiego zrobiłeś zle , że…”
Nagle zrobiło mi się niesamowicie głupio. Zmuszałam Michaela do takich wyznań, sugerowałam, że to on jest winny śmierci Marii. A on jedynie usiłował żyć dalej. W normalności, o której zawsze marzył.
„ Wybacz, wiem…Nie, przepraszam, zachowuję się jak jakiś agent, a nie jak przyjaciółka. Zapomnij.”
„ W porządku” odetchnął z wyraźną ulgą „ A propos przyjemniejszych spraw…Dasz się zaprosić w końcu z Maxem na więcej niż weekend ?”
„ Max pracuje teraz nad trudną sprawą, ja mam też dużo roboty. W najbliższym okresie to raczej odpada”
„ Szkoda” dziwnie wyczułam, że w jego głosie nie znać wcale zawodu „ Może innym razem”
„ Tak, z pewnością”
„ Ale wtedy nie odpuszczę, pamiętaj !”
„Słowo kosmity” roześmiałam się mimo woli „Do zobaczenia”
Odwiesiłam słuchawkę. Walczyłam z własnym sumieniem. Czy naprawdę porzuciłam tę sprawę na dobre ?
***
W parę tygodni potem to Michael i Apple odwiedzili nas w Bostonie, korzystając z chwili urlopu przyznanego Maxowi za żmudny wkład w ostatnie sprawy zlecone jego kancelarii. Nie kryłam swojej wielkiej radości kiedy zobaczyłam mojego dziewięcioletniego, blond brzdąca wyskakującego z taksówki prosto w szaroburą kałużę.
„Ciociu !” wrzasnęła Apple i puściła się pędem ku naszej werandzie. Z zapału błyszczały jej oczy, a chmura jasnych włosów podskakiwała naokoło głowy.
„ Witaj skarbie” złapałam ją w ramiona i pocałowałam w zadarty , mały nosek.
„ Ja też chciałbym takiego buziaka” zza wieży walizek odezwał się głos Michaela „ Tylko proszę o tu…” zacmokał, zwijając usta w dzióbek.
Zamiast buziaka dostał ode mnie porządnego kuksańca w bok. Apple oczywiście zaraz wleciała do domu i niczym niespokojny wicher obleciała wszystkie pokoje wzdłuż i wszerz, by zameldować z wdziękiem właściwym takiemu przeuroczemu berbeciowi , że „ u cioci niewiele się zmieniło”.
Kiedy Michael i Apple poszli na górę rozpakować się, ja zajęłam się nakryciem stołu i przygotowałam małe przekąski. Przewidywałam, że Apple będzie wniebowzięta kiedy zobaczy czekający na nią placek kokosowy . Rzeczywiście nie pomyliłam się. Zjadła dwa kawałki i wyraznie miała ochotę na trzeci, ale Michael (Boże, i to on!) wychowywał ją bardzo restrykcyjnie , wyznając zasadę, że tylko odpowiednia dyscyplina może przynieść pożądane, pozytywne efekty; zatem zabronił jej tej dokładki. Faktycznie, to przyznawałam mu rację- w końcu ilu po świecie chodziło już spasionych grubasów , którym tusza tylko utrudniała życie…Niby bardzo prozaiczne , ale też niezwykle ważne w codzienności. W tej kwestii rozumiałam i popierałam Michaela, który coraz bardziej sprawdzał się jako rodzic, łącząc obowiązki ojca i matki, którą Apple straciła w pierwszym roku swojego życia.
Po południu poszliśmy przejść się po mieście, byliśmy w wesołym miasteczku, a Michael nawet dał się Maxowi namówić na watę cukrową dla małej. Daję słowo, że nie znałam do tej pory żadnego faceta, który by tak liczył kalorie kobiecie jak Michael swojej córce.
***
Pod wieczór, kiedy jasność dnia zaczęła już płowieć i powoli przelewała się w głęboki granat nocy, siedzieliśmy wszyscy z tyłu domu w naszym przytulnym ogródku, smażąc przy okazji potwornie tłuste kiełbaski , żeberka i udka. To była nasza wyjątkowo niezdrowa kolacja, ostatni niezdrowy posiłek tego dnia (ciekawe co myśli Michael na mój temat; ta, rozsądna pani biolog faszeruje małe dzieci takimi tłustościami) .
W każdym razie nasz słodki obżartuszek zasnął z głową wciśniętą pod ramię Michaela po upływie trzech godzin podjadania i biegania po drzewach na przemian, i niebawem musiałam zanieść to ruchliwe stworzenie na górę by położyło się spać. Gdy wróciłam na dół, moi mężczyźni wciągnęli się bez reszty w rozmowę o polityce, a ja przyznam- takie omijałam szerokim łukiem. Wolałam się zająć moimi kwiatami niż dysputą światopoglądową , ale chcąc-nie chcąc zerkałam na nich czasem i nie mogłam uwierzyć, że udało nam się tak naprawdę stworzyć najnormalniejszą w świecie rodzinę. Chociaż nie; wciąż na nasze życie kładła się cieniem tragedia sprzed lat. Jednak nie potrafiłam o tym zapomnieć.
Maria. Maria. Dlaczego ?
Kyle- przeleciało mi znienacka przez myśl. Jak mogłam ZAPOMNIEĆ O TYM TELEFONIE Z ROSWELL ? O TYM, ŻE ZNALEZLI JETTĘ ?!
Poderwałam się z ziemi , zostawiłam konewkę koło skalniaka i błyskawicznie pobiegłam do domu. Wykręciłam numer.
„ Tu numer 0554378967. Nie mogę teraz rozmawiać, właśnie medytuję , po usłyszeniu sygnału zostaw wiadomość” sekretarka w komórce odezwała się po pierwszym dzwonku.
„ Kyle, tu Liz…Słuchaj na śmierć zapomniałam o tej Jettcie, i mam nadzieję, że udało ci się jakoś zatrzymać ją w warsztacie, Michael i ja…”
„ Wiem, z przyjemnością wpadniecie, tak ?”zziajany głos w słuchawce świadczył o wysiłku jaki musiał być w tej chwili udziałem Kyle’a. „ Byłem na siłowni, ledwo wpadłem do domu…’’pośpieszył z wyjaśnieniem Valenti.
„ Dobrze, że cię zastałam. Słuchaj, nie mógłbyś jakoś namówić tego aktualnego właściciela żeby posiedział sobie w Roswell jeszcze trochę ?”
„ I tak jest frajerem , że godzi się na pobyt tutaj za psie pieniądze tylko dlatego byście zdążyli przyjechać…”
„ Max nic nie wie, że Michael za to płaci i że ja to wymyśliłam. Ale musiałam w jakiś sposób zmobilizować Michaela , może te pieniądze…”
„ Aż tak nisko upadł ?” Kyle zaśmiał się „ Pieniądze załatwiają u niego nawet sprawy przeszłości ?”
„ Kyle…on wciąż nie może się odnaleźć po śmierci Marii”
„ Uważasz tak ? Więc po co ta cała zabawa, po co kolejne śledztwo , w które już angażujesz mojego ojca , co ?” w jego głosie słyszałam jakby zarzut.
Nim jednak zdołałam wykrztusić z siebie słowo odpowiedzi, słuchawka wyleciała mi z dłoni i z wielką siłą uderzyła w ścianę, roztrzaskując się na części. Krzyknęłam i odwróciłam się za siebie. Naprzeciw mnie stał…Michael.
„ Zrobiłeś to ?!” krzyknęłam „ Czemu ?!”
Postąpił krok do przodu, jego otwarta dłoń była wyciągnięta przed siebie.
„ Koniec tej gierki, Liz” powiedział jakimś takim obleśnie zadowolonym głosem.
„ Co ?!” zatchnęło mnie z powodu szoku.
„ Nie mogłem dłużej ryzykować , jesteś zbyt bystra. Pojechałabyś do Roswell choćby sama i odkryła prawdę…”
Spojrzałam prosto w jego oczy i nagle zdałam sobie sprawę z tego…ze wreszcie znalazłam. Skrawki wspomnień przepłynęły przez mój umysł niczym strumień światła. Nie miałam przed sobą Michaela. Od kilkunastu lat nie widziałam go na oczy. Obcy, który stał przede mną urodził się jako hybryda, ale nie w Roswell, a w ściekach Nowego Jorku.
„ Rath” wykrztusiłam i poczułam jak nieruchomieję ze strachu.
„ We własnej osobie” zachrypiał i ponownie ujrzałam jak jego dłoń wędruje do góry.
„ Jeśli mnie zabijesz, stracisz swoją szansę , Rath” powiedziałam ściśniętym głosem. Nagle coś jeszcze zaświtało mi w głowie i poczułam się tak jakby kopnął mnie prąd. „ Co zrobiłeś Maxowi ?!”
Zmierzył mnie rozbawionym, trywialnym wzrokiem. Patrzył na mnie jak na robaka, którego można rozgnieść podeszwą.
„ Powiedzmy, że będzie mi jeszcze potrzebny…Dlatego tylko sobie troszkę pośpi”
„A…a potem ?” wydusiłam z drżeniem. Świadomość, że skrzywdzi Maxa i…
„ Boże, Apple !” szepnęłam , a on natychmiast pochwycił temat.
„ Nie” rzucił twardo „ Nie mieszaj w to Apple”
Zaskoczył mnie. Nie mieszaj w to Apple…
„ Co mu zrobiłeś ?” czułam, że za moment zemdleję „ CO MU ZROBIŁEŚ ?! I Marii…”
„ Marii…nie chcesz wiedzieć” uśmiechnął się okrutnie. Ale musiałam to przetrwać. Zyskiwałam czas i o to dokładnie mi chodziło.
„ Chcę…” zacisnęłam pięści. Miałam wreszcie poznać tę tajemnicę. Tajemnicę , która zabiła bliską mi osobę.
W momencie, w którym otworzył usta , usta, które przez tyle lat były bramą do prawdy…i właśnie w tym wyczekiwanym momencie, coś zaszamotało się przede mną , to był dosłownie ułamek sekundy. Uczulam uderzenie w głowę i na chwilę zapadła ciemność. Kiedy ponownie otworzyłam oczy pochylał się nade mną Max .
„ Max, Max !” rzuciłam się mu na szyję „ Max, nic ci nie jest, a ja…Boże, myślałam już…”
„ Ciii…już po wszystkim” uspokoił mnie, przytulając mocno do swego silnego ciała.
„ Co z nim zrobiliście ?” spytałam , wciąż przejęta .
Max rozluźnił swój uścisk i przeczesując palcami moje włosy spojrzał na mnie smutno.
„ Musiałem…Liz, ja musiałem go zabić. Inaczej on zabiłby ciebie”
„ Co z Apple ?”
„ Jest na górze…” brzmiała odpowiedz. „ z Isabel”
***
Nigdy nie dowiedziałam się, co stało się naprawdę z Marią, ani co stało się z pieczęcią i mocami Maxa, w tamten straszny dzień, kiedy w Michaela wstąpiły diabelne moce. Ale to, co przez lata nie przestanie mnie nękać to fakt, że nigdy nie odnaleźliśmy Michaela. W jaki sposób pozbawiono go życia ? Czy cierpiał, czy myślał o nas ? Na pewno. Nawet jeśli zawładnęły nim demony, jestem pewna , że nie zatracił w sobie miłości i wspomnień.
A Rath…To była ta druga storna, obca strona Michaela, która jednak ostatecznie przegrała. Nie dlatego, że Max zdołał ją zabić, nie dlatego, że to Max zatrzymał koronę. A dlatego, że Rath- tylko z pozoru przesiąknięty złem , miał w sobie to czego nie można stłamsić w nikim, kto choć trochę czuje się człowiekiem- miłość. Kochał Apple i to był prawdziwie jedyny element życia Michaela Guerina, który wtopił się w jego życie.
Teraz Apple jest z nami- ze mną i Maxem, i jest szczęśliwa. Uśmiecha się do mnie, a ja odpowiadam jej uśmiechem. Na początku zadawała dużo pytań o ojca, dziś po prostu ogląda rodzinne zdjęcia.
Kiedyś dołączą do nich inne. A my będziemy przewracać karty wielkiego albumu. Bo już zawsze będą za nami ich twarze.
KONIEC
Tytuł : To Find Michael , po polsku Odnaleźć Michaela
Kategoria : Trójkąt z 14 w środku.
Negacja : Nie posiadam praw do serialu Roswell jak również do wszelkich serialowych bohaterów- te należą do Jasona Katimsa, pani Melindy Metz , stacji WB oraz UPN. Oczywiście niezmiernie tego żałuję, ponieważ gdybym je miała zebrałabym co poniektórych fanów i wspólnie nakręciła o niebo lepszą wersją 3 sezonu od tej, którą popełnił pan Katims i spółka.
Reszta bohaterów -oczywiście - jest tylko i wyłącznie moja.
Spoilery : Cała 1 i 2 seria , a także 3 do odcinka ‘’Who Dead And Made You King”.
Streszczenie : A dam wyjątkowo , dam…Rzecz dzieje się kilkanaście lat po WYDAMYK, ale akcja w prologu to 2 lata po WDAMYK. Ten też odcinek pozwoliłam sobie zmodyfikować, a mianowicie –pamiętacie jak w Michaela wstąpił diabeł i wsiadł razem z Marią w Jettę żeby „ dać nauczkę” panu Ramirezowi ? Otóż wszystko do momentu wyrzucenia Marii z samochodu miało miejsce tak jak w serialu, potem jednak Michael wcale nie dotarł do domu Ramirezów. Zaginął na cztery lata, w ciągu tego czasu reszta wyjechała z Roswell do Bostonu. Ale Michael pewnego dnia wrócił…
Notka od autora : Można powiedzieć, że bawię się teraz znów w krótkie, nie wymagające zbyt wiele ff, a to dlatego, że swoje dwie trylogie dopracowuję. Po pierwsze RzŻ wymaga poprawek w kwestii języka antarskiego- to naprawdę ciężka robota , dopracowania wątku kryminalnego(wiecie, chodzi o tę śmierć, o której w prologu Rzeki mówi Zan, czyli o tajemnicę śmierci Alexa), i opisu misji w Kambodży oraz jeszcze dochodzi przemiana jak zachodzi w Bonnie, a w BR- paru innych rzeczy. To jedna nie zmienia faktu, że wszelkie wątki, akcja itp.- są gotowe, w mojej głowie. Następne w kolejce-po To Find Michael- czekają cykle historyczne , które już zapowiadałam(egipskie czeka gotowe, pierwsze części już od dwóch lat ) , a także znów krótsze- „ Wake me up when September ends.”
Prolog
2005 r., Boston
Liz
„ On chce zabić Maxa ! On go na pewno zabije ! ”
Mój ledwo drgający pod powiekami sen pozwala by dotarły do mnie rozpaczliwe jęki Marii. Wolno uchylam powieki i przez moment mój wzrok nie może przebić się przez kłębiącą się wokoło ciemność. Sięgam zdrętwiałą ręką do stolika i ostrożnie wymacuję włącznik od lampki . Prawie natychmiast przytłumione połacie światła kładą się na pościeli.
Unoszę się trochę na łokciach , a następnie patrzę na sąsiednie łóżko. Maria oddycha niespokojnie i nierówno , pojedyncze , ciche jęki świszczą złowrogo w jej ustach. Pod światło widzę jak małe kropelki potu znaczą jej czoło i szyję, gnieżdżą się w rowkach delikatnych zmarszczek koło oczu. Mój Boże, to już tyle lat !
Cicho wstaję z posłania i siadam koło Marii. Biorę jej rękę i głaszczę delikatnie po odsłoniętym ramieniu.
„ Już w porządku kochanie, wszystko dobrze” przemawiam uspokajającym szeptem.
Jej umysł jednak w dalszym ciągu trwa w sennym obłędzie. Nie przestaje mamrotać o śmierci Maxa. A przecież ja wiem, że Max żyje.
„ Maria, obudź się” lekko klepię ją w dłoń „ Przestań śnić , Maria”
Wreszcie świst cichnie w jej piersi, szepty zamierają na ustach. Patrzy na mnie nieprzytomnie. Rozbiegane oczy usiłują skupić się na mojej twarzy.
„ Znów śnił ci się ten koszmar” mówię z troską w głosie „ Majaczyłaś”
Podrywa się na równe nogi i biegnie do okna. Luźne ramiączko koszulki zsuwa się jej poniżej piersi, kiedy nerwowo szarpie firankę w celu odsłonięcia jej. Staję w pewnej odległości nie spuszczając z niej oka.
„ Co się dzieje Maria ?” pytam , podchodząc nieznacznie w jej stronę. „ Znów chodzi o Michaela…”
„ To nie on Liz” zmraża mnie ton jej głosu. Jest wypełniony smutkiem , trwogą, ostatecznością. Jakby chciała zakomunikować mi, że znalazła rozwiązanie. Jedyne , od którego nie ma już odwrotu.
Łapię ją za ramiona i odwracam twarzą ku sobie. Czuję, że zaczynam panikować „ Co chcesz przez to powiedzieć, Maria ?”
Cisza.
Nachyla się do kredensu , wysuwa szafkę i szpera w niej przez parę minut. Wreszcie wyjmuje zdjęcie i pokazuje mi. Znam je doskonale. Ma zaledwie półtora roku. To ślubne zdjęcie Michaela i Marii.
„ Coś nie tak z Michaelem, z wami…?” zawieszam głos, kiedy jej oczy wypełniają się łzami.
Następny jest jej szept, który boleśnie przecina gęstą ciszę .
„ Nigdy nie odnaleźliśmy Michaela” szepcze obcym głosem .
A potem podnosi pistolet do skroni i zanim moje usta rozwiera przeraźliwy krzyk, strzela.
Część 1
8 lat później, Boston.
Liz
Idąc po bostońskim bulwarze rozmyślałam o przełomowym spotkaniu, które za parę minut mogło odmienić nasze życie . Wiedziałam, że Max nigdy nie pochwaliłby tego pomysłu, ba- że z pewnością by mnie skrzyczał, gdyby tylko się dowiedział. A potem zacząłby kolejną , męczącą dysputę o swojej misji, czyli o tym, że musi mnie chronić przed wszystkimi i wszystkim. No dobrze, może to lekka przesada, w końcu Max miał prawo do swoich wątpliwości, ale jego nadopiekuńczość bywa rażąca i nachalna , szczególnie od czasu śmierci Marii.
Maria. Była moją najlepszą przyjaciółką, jedyną osobą, z którą mogłam otwarcie śmiać się i płakać. Nasze niekończące się, nocne debaty o facetach –pod gołym niebem na moim obstawionym świeczkami balkonem, wciąż żyją w mojej pamięci i wiem, że nie zetrze ich upływ czasu.
Czasami wydaje mi się nawet, że znów siedzę tam razem z nią i zajadam się słodyczami od Lindt’a albo że rozprawiam z nią nad nowym odcinkiem „Przyjaciół”.
Wspomnienia. Przeszłość. Powrót do nich bywa bolesny, ale jest potrzebny, ponieważ pozwala przeżywać od nowa młodość, okres burz i nieokięznanych emocji, które determinują nas do walki. Tak przynajmniej jest w moim przypadku.
Ale zawsze jest też ta druga strona medalu. I teraz myślę- poraniliśmy się, tak bardzo się poraniliśmy.
Maria, dlaczego to zrobiłaś ? Dlaczego opuściłaś Apple i Michaela, dlaczego opuściłaś mnie?
Zatrzymuję się przy kamiennej bramie. Przed wypełnionym gwarem kawiarnianym ogródkiem stoi mężczyzna. Jest odwrócony tyłem, ale mi wystarczyło rzucić na niego okiem, by rozpoznać w nim Michaela . Ma nienagannie dobrane ciuchy i przyjemne perfumy, których zapach rozpylił się na sporą odległość i docierając do mnie, przyjemnie podrażnił mi nozdrza.
„ Nic się nie zmieniłeś…”zaczęłam rozbawionym tonem do jego pleców „ To buty od LaCoste ?”
Na dzwięk mojego zachęcającego głosu odwrócił się. Jego twarz jak zwykle zmarszczyła się w przewrotnym, ironicznym uśmieszku.
„ Liz…No proszę !” jego głos był dumny i pewny siebie „ Twierdzisz, że się nie zmieniłem…co w takim razie ja powiem o tobie?”
„ Może…że pięknie wyglądam ?” wywróciłam oczami. Dziwne. Dawniej mnie peszył, a dziś wyzwalał we mnie kokieteryjne i flirciarskie zapędy.
„ Och, kretyn ze mnie. Oczywiście. Jesteś olśniewająca.” rzucił lekko i złożył na mojej dłoni pocałunek. „ To co ? Wchodzimy.”
Uchylił oszklone drzwi i po chwili oboje siedzieliśmy przy dwuosobowym stoliku , okrytym wiśniowym obrusem i przyozdobionym wiązanką białych dalii. W środku panował przyjemny tłok, przytłumione odgłosy rozmów i śmiechów wypełniały pomieszczenie. Zaczęliśmy uważnie studiować menu. Po chwili zjawił się kelner.
„ Poprosimy dwa razy pieczonego bażanta z puree, bukiet sałatek i…butelkę czerwonego wina.” powiedział Michael.
Chłopak z obsługi sprawnie zanotował, ukłonił się z uśmiechem i zniknął.
Rozejrzałam się po otoczeniu i westchnęłam „ To eleganckie miejsce…”
„ Miałaś na myśli : cholernie drogie miejsce ?” roześmiał się z przekąsem.
Poniekąd –była to prawda. Teraz kiedy Michael pracował w przemyśle „medialnym” i był znanym menadżerem - przestałam patrzeć na niego jak na dawnego przyjaciela, zastraszonego chłopca z przyczepy Hanka.
„ Naprawdę nie pojmuję co widzisz w Los Angeles…ugh, zapomniałam, że tam skupia się elita filmowego światka…”
„ Hahaha…bardzo śmieszne” urwał i przypatrzył mi się uważniej „ A teraz do rzeczy, Liz…Czemu zawdzięczam to zaproszenie ?”
Poczułam, że zmraża mnie od środka. Chwila prawdy.
„ Wczoraj rano dzwonił do mnie Kyle…wiesz, z Roswell” zaczęłam powoli.
„Domyślam się, że nie z księżyca” usiłował się uśmiechnąć, ale jego usta pozostały nieruchome.
„ Zelektryzował mnie tą wiadomością…” wciągnęłam głośno powietrze. „Znaleźli Jettę, Michael. Jakiś facet przyjechał z nią do warsztatu Kyle’a”
Obserwuję jak blednie w jednej chwili, a potem na jak na jego policzki wstępują rumieńce gniewu.
„ …Właściwie nigdy nie rozumiałem, czemu poddałaś się tej złudnej i nieprawdziwej opowieści , którą zaserwowała ci Maria…Masz obsesję Liz. ’’jego głos kipiał od nienajlepiej skrywanych emocji. „ Nie mam ochoty rozgrzebywać przeszłości. ” zawahał się „ Czy Max wie, że tu jesteś ?”
Nagle poczułam się jak marka na produkcie, jak coś na co ma się patent, monopol.
„ Max nie ma wyłącznego prawa do mojego życia, skończmy nareszcie z tym mitem, który funkcjonuje od początku naszej znajomości.” odpowiedziałam jednym tchem.
„Dobra, o co ci chodzi ? Czego ode mnie oczekujesz ?” przerwał, kiedy przy stoliku pojawił się kelner z naszym zamówieniem.
Poczekałam aż czarny uniform zniknie za kontuarem i odezwałam się półszeptem. „ Michael, dlaczego ty to ukrywasz ? Chcę tylko wiedzieć. Co się wtedy stało , wtedy kiedy przejąłeś pieczęć Maxa…zrozum, to może być klucz do śmierci Marii. Przed śmiercią…”
Zamilkłam. Nie miałam siły dalej mówić. Jakby znów otaczała mnie tamta noc, jakbym stała w tamtym pokoju i jakby znów rozdzierał mnie tamten strzał.
„ Michael…proszę. Muszę wiedzieć dlaczego się zastrzeliła. To mnie prześladuje, nęka mnie…Michael…” czułam jak po broda zaczyna mi drżeć, a pod powiekami mimowolnie łaskoczą mnie łzy.
„ Cicho ” jego dłoń powoli zaczepiła o moje palce. „ Już dobrze, Liz…” przetarł oczy „ Czyli chciałabyś przeczytać tamte akta. Znowu.”
„ Wiem, ale wydaje mi się, że musiałam coś przeoczyć poprzednim razem…”
„ To starta czasu, Liz. Sam ślęczałem nad tym setki razy. I nic. Żadnych skojarzeń, kontekstów , aluzji. Kompletna pustka. Jakim cudem ty mogłabyś coś znaleźć ?”
Zastanawiałam się nad łatwością z jaką Michael odrzucał kolejne szanse na odnalezienie samego siebie. To mnie przerażało. Odzyskał swoje życie kilkanaście lat temu, a wciąż nie chciał z niego korzystać. Bo żeby w pełni żyć teraźniejszością i budować przyszłość, najpierw trzeba uwolnić się od przeszłości. A Michael i jego przeszłość wciąż byli jak oderwane od siebie części tej samej układanki.
„ Posłuchaj…ona mówiła coś o śmierci Maxa. Była pewna, że go zabiłeś. Myślę, że to się w jakiś sposób łączy z tymi twoimi snami, tymi z Ohio”
„ Śniło mi się, że ktoś podsmażył mi prawe ramię, to wszystko, to tylko głupi sen. Co to ma wspólnego z urojeniami Marii na temat Maxa ?”
„ Może przejmując jego pieczęć czułeś jego ból, może to była…jakaś wizja ?”
Oparł szyjkę butelki na krawędzi kieliszka napełniając go winem, po czym postawił przede mną. Uciekał wzrokiem od mojej twarzy.
„ Nigdy nie miałem wizji jak Isabel czy Max”
„ Co nie znaczy, że nie mogłeś ich mieć”
W oczach Michaela zapaliły się grozne błyski.
„ Widzę, że skutecznie prowadzisz swoją krucjatę” odrzekł kąśliwie. „ Przestań mnie osaczać. Nie jestem Maxem…” zerknął od niechcenia na zegarek , dokładnie obtarł chusteczką kąciki ust „ Muszę już iść, przykro mi Liz. Jutro od samego rana mam nagrania…” zatrzymał na mnie swoje przelotne spojrzenie „ Och, tylko nie rób tej swojej profesorskiej miny. Wpadnij na plan o dziesiątej. Jeśli chcesz zabierz Maxa. Apple stęskniła się za swoimi chrzestnymi .” skwitował i kiwną na kelnera.
„ Ale potem weźmiemy dokumenty i pojedziemy …do szpitala po akta , a następnie do Roswell?” uniosłam brew.
Michael w milczeniu wyłożył pieniądze na rachunek i przez moment tajemniczo uśmiechał się do swoich myśli.
„ Wygrałaś, nieznośna kobieto !” westchnął w końcu ciężko , po jego twarzy błąkał się uśmiech i sarkazm. „ Jutro, punkt dziesiąta. Tu masz adres” porwał serwetkę z widełek i niedbale nabazgrał na niej niebieskim piórem.
Kiedy zostałam sama jeszcze długo czułam w powietrzu zapach jego perfum. Dziwne. Za nic nie przypuszczałam, że Michael zamieni przyczepę Hanka na wodę toaletową od Versace.
***
Max
- Możesz się obrócić. Tak, w tę stronę. Do światła. Teraz jest ta scena, kiedy Terry mówi Joan o swojej zdradzie. Musi być mroczno. Drażniąco, niebezpiecznie. Rozumiesz ? Zaraz ona żuci się na niego z nożem…
Miarowy, głęboki głos cichnie na moment. Usta Michaela Guerina zacięły się w napięciu, a oczy wbiły niespokojnie w niewielki ekranik cyfrowy. To tam rozgrywał się teraz dramat porzuconej kobiety, to tam aktorka o pięknej, ceramicznej twarzy miała wykrzesać z siebie maksimum emocji. A on musiał nad wszystkim czuwać. To punkt kulminacyjny i jeśli coś pójdzie zle, film będzie stracony. Dla Michaela- wziętego reżysera Hollywoodu z trzema Oskarami na koncie , nie byłaby to zwykła porażka. To byłby jego koniec. Wiedziałam o tym.
- Zaczynamy.- poprawił mikrofon przy uchu- Już !
Jakaś kobieta z rozwichrzonymi włosami w jeansach i flanelowej koszuli, wyszła zza brudnej przyczepy i padł klaps :
- Na granicy , scena 9, akt 5, klaps 3057.
Wysoki chłopak z kamerą przesuną się w bok, odsłaniając dwoje ludzi. Kobietę o białej, gładkiej cerze, dużych błękitnych oczach i rudych włosach oraz mężczyznę , może trzydziestolatka , z niesamowicie wyprofilowanym, wysokim czołem. Dziewczyna przeszła jeszcze parę kroków, a następnie podniosła wzrok na partnera. W jednej chwili jej źrenice zmieniły swój charakter. Nie były już zmęczone i obojętne, a skoncentrowane, zapalone, błyszczące, jakby z czarno-białych zostały pokolorowane.
- Co chcesz mi powiedzieć Terry ? – odezwała się cicho, zwracając się ku mężczyźnie- Czy to coś ważnego ?
Facet odchrząkną. Jego oczy uciekały w bok. Nie chciał patrzeć na kobietę. Był zdenerwowany.
- Tak, to jest…to trudne. – pewniej spojrzał w dal.
Kobieta westchnęła, a jej dłonie wykonały w jego stronę opiekuńczy gest.
- Powiedz mi !
Mężczyzna spuścił głowę, wskazując na to, że ta sytuacja raczej go przygnębia.
- Odchodzę- oznajmił .- Koniec z nami.
W tym momencie Michael z głośnym jękiem zawodu wypuścił powietrze z płuc.
- Nie ! Nie, nie tak ! – zagrzmiał zrzucając słuchawki z uszu i podnosząc się z krzesała z napisem „ reżyser”.
Podbiegł do dwójki przestraszonych jego reakcją aktorów. Zaczął żywo wymachiwać rękami, potok słów wypłynął z jego ust.
- To nie ma być kolejna, żałosna opowieść o tragicznej miłostce! Być może tylko w takich komercyjnych tandetach do tej pory graliście, ale teraz gracie u mnie ! A to znaczy, że ten film ma być waszym życiem, macie na ten czas myśleć tylko o swoich bohaterach, analizować ich psychikę , wejść w nich, zrozumieć, dowiedzieć się ! Musicie ! Wy- to oni, a oni to wy ! Jesteście jednym. Czy ja się do cholery jasnej doczekam wreszcie jakiegoś efektu ?!
Zapadło długie, wymowne milczenie. Zamarł kamerzysta i wizarzystka, operator światła i dźwięku wymienili spojrzenia. Michael jeszcze nigdy się tak nie zachowywał. Znałem go całe życie i wiedziałem, że na planie był przeciwieństwem tego, kim był prywatnie. Tutaj w sztucznym świetle reflektorów słynął wręcz ze spokojnego charakteru i dużego zmysłu zrozumienia z aktorami. Nie krzyczał i nie wymyślał. Co się dzieje Michael ?
- No co tak stoicie ?! – ryknął ponownie – Ruszać się !
Ruda aktorka grająca Joan, słynna laureatka Oskara Tina Wermer, zamrugała gwałtownie.
- Słucham ?- wyjąkała.
- Powiedziałem rusz tyłek !
Twarz Tiny wykrzywiła się w kwaśnym grymasie.
- Jestem dobrą aktorką, a nie jakąś łasą na pieniądze amatorką i tylko dlatego zagram dalej. Ale więcej nie pozwalaj sobie, Mike.
- Wiesz jaki to film ?- spytała kobieta zasnuta czernią.
W pokoju panowało wymowne milczenie-uparte, stanowcze. Wobec tego ciągnęła dalej :
- To film o człowieku, który miał wszystko i wszystko stracił. Film o człowieku, który myślał że wie wszystko o ludzkiej duszy, ale nic nie wiedział o sobie. To film o człowieku, który mówił innym, że życie jest miłością, ale nigdy nią nie żył.
Michael Guerin podniósł swe ciemne oczy znad podłogi.
- W takim razie to bardzo smutny film. Dramat.
Pokiwała głową. Ale nie był to pozytywny akcent. W jej postaci kryła się rozpacz widoczna tam gdzie zwykle- w oczach. Jakaś przerażająca satysfakcja, zawód i bolesne potwierdzenie.
- Wiesz kto gra w nim główną rolę ?- głos miała drżący.
- Nie.
Podniosła się z krzesła, stając przy oknie. Winnica już dojrzała. Krzewy zaowocowały. Tylko drzewko figowe jakoś zmarniało. A przecież miało rosnąć i rosnąć jak ich rodzina, miało ich przeżyć, rozwinąć korzenie…to był symbol…
- Ty – w końcu powiedziała.
I nie usłyszała nawet jęku, żadnego protestu, idiotycznych wywodów. A zresztą dlaczego się ich spodziewała ? Całe ich życie było filmem i teraz ten film się kończy. Dawno przebrzmiały ostatnie melodie i napisy końcowe. Dawno wygasł pusty, czarny ekran. Została cisza. Tylko cisza .
„ Liz , kochanie ?” przekręcam się na drugi bok i uważnie śledzę jej twarz.
Nie śpi, ma otwarte oczy i wbija je w sufit.
„ Miałam bardzo nietypowy sen” mówi.
„ O czym ?” wtulam swoją głowę między jej włosy a ramię.
„ O Michaelu…śniło mi się, że był filmowym reżyserem” wzdycha i odwraca oczy w moją stronę „ Myślisz, że naprawdę znajdzie dla mnie czas ?”
„ Skoro obiecał…Nie widzę powodu, dla którego miałby się wycofać” poczułem, że ta rozmowa już zaczyna mnie drażnić.
„ Może. Ale on jest ostatnio jakiś dziwny”
„ Mówisz tak…od kiedy …Maria nie żyje” szepnąłem i dodałem pewniej „ Kochanie wiem, że po śmierci Alexa to był kolejny taki cios, ale…nie możemy pozwolić żeby to rządziło naszym życiem”
„ Wiem, ale ja muszę się dowiedzieć o co chodziło z nią i Michaelem”
„ Czy nigdy nie zmęczy cię rola śledczego ?” usiłowałem wydobyć z tej dyskusji jakiś przyjemniejszy ton.
„ Nie, póki kosmiczne zawirowania nie przejdą jak jakieś anomalie pogodowe” zwleka się z łóżka i idzie do łazienki.
Po upływie jakiegoś czasu wraca, ubrana i gotowa do wyjścia. Patrzę na nią wciąż zaspanym wzrokiem.
„ Tak szybko ?” mruczę, rozciągając się na łóżku we wszystkie strony „ Nie mam siły…musisz na mnie poczekać”
Nie zwraca uwagi.
„ Widziałeś gdzieś kluczyki do samochodu ? Nigdzie ich nie ma”
„ Sprawdź w kuchni pod doniczką”
„ Już patrzyłam tam. Nie ma” bezradnie staje na środku sypialni.
„ W pojemniku na igły i nici ?” rzucam kolejną ideę, a widząc zirytowaną minę Liz parskam szczerym śmiechem. „ No, nie burmusz się, chodź do mnie…”zapraszam ją do z powrotem do łóżka.
„ Nieznośny ufolud” mówi i pochyla się nade mną całując mnie w czubek nosa. „ Lepiej znajdź te klucze do mojego powrotu. A teraz idę. Nie mam już czasu, jeśli po południu mamy zajść do Michaela”
„ Idziesz ?” nie opuszcza mnie dobry humor „ Przecież ty nie cierpisz metra”
„ Czasami trzeba robić nawet to, na co nie ma się ochoty”
***
Liz , Boston
W firmie Michaela nie zobaczyłam nic wartego uwagi i podobnie jak Max plątałam się pod nogami charakteryzatorek, operatorów, ekipy technicznej, celebrity i tak dalej, i tak dalej. W porze lunchu wyskoczyliśmy z Michaelem do pobliskiej knajpy, ale tam nie dało się wcale normalnie rozmawiać, bo co chwila ktoś nam przeszkadzał i wątpię, że to były zbiegi okoliczności. Los Angeles.
Skutkiem tego było to, że wylądowaliśmy każdy z hot-dogiem w ręku w pobliskim parku. Po posiłku pojechaliśmy do domu Michaela, bo potrzebne nam zaświadczenia. Następnym naszym celem był jeden z bostońskich szpitali psychiatrycznych. Prywatna awionetka Michaela już rozgrzewała się na lotnisku.
To właśnie do bostońskiego psychiatryka trafił Michael zaraz po tym jak zatrzymano go po czterech latach , które minęły od zaginięcia, bo tutaj rzucił nas los i tutaj przywieziono go , gdyż byliśmy jego jedyną rodziną, która starała się go odnalezc . Jeśli wierzyć przeprowadzającemu akcję policjantowi , znaleźli go brudnego i cuchnącego w jakimś rowie, z bardzo dużą raną głowy. To fizyczne obrażenie nie było poważne, znacznie poważniejsze okazały się skutki obrażeń psychicznych. Michael przez pierwsze dwa tygodnie w ogóle nie mówił, a kiedy zaczął- w ogóle nie kojarzył nikogo z nas. Lekarze twierdzili wtedy, że może to być amnezja pourazowa, ale ta amnezja utrzymywała się przez rok. I nagle po jego upływie ,z dnia na dzień Michael powrócił do nas w całej swojej krasie. Czy to było możliwe ? Według lekarzy to był po prostu jakiś niezbadany wybryk natury, Maria także przyjęła to za wyjaśnienie. Ja nie. Kiedy Michael i Maria wzięli ślub nabierałam coraz więcej podejrzeń. Michael się zmienił, bardzo się zmienił. Wiedziałam, że Maria też zaczyna to dostrzegać, ale tłumiła w sobie wszystkie wątpliwości z oczywistego powodu – miłość jest ślepa.
Kiedyś, w półtora roku po ślubie Michael i Maria bardzo się o coś pokłócili. Nigdy nie dowiedziałam się o co. W każdym razie po tym co zaszło między nimi Maria przybiegła do mnie. Mieszkała ze mną miesiąc, ostatni miesiąc swojego życia.
Ani ja, ani Max nigdy nie dowiedzieliśmy się co działo się przez te cztery lata z Michaelem, ani co się stało z nim w tamten dzień, kiedy odebrał Maxowi pieczęć i moce. Wszystkie zdolności kosmiczne powróciły do Maxa z chwilą, w której odnalazł się Michael. Ale zanim to się stało, przez te długie miesiące nieustannych wyczekiwań i trosk, drżeliśmy ze strachu, co Michael-król, może zrobić , i to nie tylko na Ziemi.
Dla niektórych, wszystko powróciło już do normy, lecz nie dla mnie. Michael jest z nami. Ale nie ma z nami Marii, a Michael zachowuje się tak jakby nigdy nie było jej w naszej wspólnej historii. Dla mnie Michaela wciąż trzeba szukać.
***
Liz
Leżałam na brzuchu na podłodze i wczytywałam się w raport policyjny ze znalezienia Michaela oraz raport z oględzin lekarskich, jakie wykonano zaraz po przetransportowaniu go do szpitala. Na pierwszy rzut oka wszystko było jak należy- obrażenia, ich skutki, historia leczenia …Zatrzymałam się jednak nad pewną notatką psychologa : (…) w tym tygodniu pacjent wykazuje się dużą chęcią współpracy. Zdaje się, że przypomniał sobie ważną rzecz…Zapach hamburgerów i opaskę z czułkami, jak to określił i. Świadczy to o tym , że zaczął przypominać sobie wrażenia zmysłowe , ich wspomnienia, a to pozwala mu identyfikować miejsca i osoby. Z czasem zacznie odnajdywać w swojej świadomości całe zdarzenia(…). Przy tej notce widnieje listopadowa data. Pamiętam listopad tamtego roku. Pamiętam, bo świętowaliśmy wtedy awans Isabel na stanowisko dyrektora public-relations. Kiedy ja, Max i Isabel odwiedzaliśmy go wówczas, mówił , że nie przypomniał sobie absolutnie niczego z Roswell. Weźmy więc, że zapach burgerów mógł pochodzić z byle jakiego miejsca na tej Ziemi i nie ma w tym nic zaskakującego. Ale opaski z czułkami ? To szczegół, ale…Właśnie. Diabeł tkwi w szczegółach. Takie nakrycia głowy dla kelnerek to była charakterystyczna cecha uniformów z Crashdown. Czy zatem Michael świadomie nas okłamywał czy może naprawdę coś mu się pomieszało po tym wypadku i robił to nienaumyślnie ? Postanowiłam czym prędzej wybrać się do niego i wybadać sprawę .
***
„ Liz, wyobrażasz sobie, że mogę tak w kółko latać z Los Angeles do Bostonu tylko dlatego by dać ci możliwość zbadania czasów, kiedy mój umysł żył w próżni ?” głos Michaela naładowany był sarkazmem.
Upadłam na kanapę z ciężkim westchnieniem i przycisnęłam słuchawkę do lewego ucha, bo prawe zaczynało mi już drętwieć.
„ Nie, nie, nie. Nie wymagam od ciebie cudów-niewidów. Tylko czemu usiłujesz odgrodzić się od problemów ?”
„ Liz Parker…”zabrzmiał ostrzegawczy ton .
„ ...Parker –Evans, jak już” poprawiłam natychmiastowo.
„ Ale jakich problemów ? Czy ty lepiej wiesz o moich problemach ode mnie ?”
„ Michael…” musiałam sprowadzić rozmowę na poważniejsze tory, jeśli chciałam żeby coś z tego wyszło „ Czy ty jeszcze w ogóle pamiętasz o Marii ?” wypaliłam.
W słuchawce przez dobre parę minut słyszałam jedynie chrobotanie.
„ Jesteś tam , halo ?” sprawdziłam zaniepokojona.
„ Jestem , ale Liz…pytasz o Marię. Patrzę na nią każdego dnia . Każdego dnia widzę ją w oczach i uśmiechu Apple. Jest ze mną cały czas. Tak jak świadomość, że odeszła ode mnie dobrowolnie, że zostawiła Apple. Poddała się Liz i ty o tym wiesz. Czy powinienem o niej pamiętać ? Tak, ponieważ niezależnie od tego jaki był finał naszego związku, była i pozostanie matką mojego dziecka. Ale chyba sama rozumiesz jak to boli, gdy wciąż myślisz co takiego zrobiłeś zle , że…”
Nagle zrobiło mi się niesamowicie głupio. Zmuszałam Michaela do takich wyznań, sugerowałam, że to on jest winny śmierci Marii. A on jedynie usiłował żyć dalej. W normalności, o której zawsze marzył.
„ Wybacz, wiem…Nie, przepraszam, zachowuję się jak jakiś agent, a nie jak przyjaciółka. Zapomnij.”
„ W porządku” odetchnął z wyraźną ulgą „ A propos przyjemniejszych spraw…Dasz się zaprosić w końcu z Maxem na więcej niż weekend ?”
„ Max pracuje teraz nad trudną sprawą, ja mam też dużo roboty. W najbliższym okresie to raczej odpada”
„ Szkoda” dziwnie wyczułam, że w jego głosie nie znać wcale zawodu „ Może innym razem”
„ Tak, z pewnością”
„ Ale wtedy nie odpuszczę, pamiętaj !”
„Słowo kosmity” roześmiałam się mimo woli „Do zobaczenia”
Odwiesiłam słuchawkę. Walczyłam z własnym sumieniem. Czy naprawdę porzuciłam tę sprawę na dobre ?
***
W parę tygodni potem to Michael i Apple odwiedzili nas w Bostonie, korzystając z chwili urlopu przyznanego Maxowi za żmudny wkład w ostatnie sprawy zlecone jego kancelarii. Nie kryłam swojej wielkiej radości kiedy zobaczyłam mojego dziewięcioletniego, blond brzdąca wyskakującego z taksówki prosto w szaroburą kałużę.
„Ciociu !” wrzasnęła Apple i puściła się pędem ku naszej werandzie. Z zapału błyszczały jej oczy, a chmura jasnych włosów podskakiwała naokoło głowy.
„ Witaj skarbie” złapałam ją w ramiona i pocałowałam w zadarty , mały nosek.
„ Ja też chciałbym takiego buziaka” zza wieży walizek odezwał się głos Michaela „ Tylko proszę o tu…” zacmokał, zwijając usta w dzióbek.
Zamiast buziaka dostał ode mnie porządnego kuksańca w bok. Apple oczywiście zaraz wleciała do domu i niczym niespokojny wicher obleciała wszystkie pokoje wzdłuż i wszerz, by zameldować z wdziękiem właściwym takiemu przeuroczemu berbeciowi , że „ u cioci niewiele się zmieniło”.
Kiedy Michael i Apple poszli na górę rozpakować się, ja zajęłam się nakryciem stołu i przygotowałam małe przekąski. Przewidywałam, że Apple będzie wniebowzięta kiedy zobaczy czekający na nią placek kokosowy . Rzeczywiście nie pomyliłam się. Zjadła dwa kawałki i wyraznie miała ochotę na trzeci, ale Michael (Boże, i to on!) wychowywał ją bardzo restrykcyjnie , wyznając zasadę, że tylko odpowiednia dyscyplina może przynieść pożądane, pozytywne efekty; zatem zabronił jej tej dokładki. Faktycznie, to przyznawałam mu rację- w końcu ilu po świecie chodziło już spasionych grubasów , którym tusza tylko utrudniała życie…Niby bardzo prozaiczne , ale też niezwykle ważne w codzienności. W tej kwestii rozumiałam i popierałam Michaela, który coraz bardziej sprawdzał się jako rodzic, łącząc obowiązki ojca i matki, którą Apple straciła w pierwszym roku swojego życia.
Po południu poszliśmy przejść się po mieście, byliśmy w wesołym miasteczku, a Michael nawet dał się Maxowi namówić na watę cukrową dla małej. Daję słowo, że nie znałam do tej pory żadnego faceta, który by tak liczył kalorie kobiecie jak Michael swojej córce.
***
Pod wieczór, kiedy jasność dnia zaczęła już płowieć i powoli przelewała się w głęboki granat nocy, siedzieliśmy wszyscy z tyłu domu w naszym przytulnym ogródku, smażąc przy okazji potwornie tłuste kiełbaski , żeberka i udka. To była nasza wyjątkowo niezdrowa kolacja, ostatni niezdrowy posiłek tego dnia (ciekawe co myśli Michael na mój temat; ta, rozsądna pani biolog faszeruje małe dzieci takimi tłustościami) .
W każdym razie nasz słodki obżartuszek zasnął z głową wciśniętą pod ramię Michaela po upływie trzech godzin podjadania i biegania po drzewach na przemian, i niebawem musiałam zanieść to ruchliwe stworzenie na górę by położyło się spać. Gdy wróciłam na dół, moi mężczyźni wciągnęli się bez reszty w rozmowę o polityce, a ja przyznam- takie omijałam szerokim łukiem. Wolałam się zająć moimi kwiatami niż dysputą światopoglądową , ale chcąc-nie chcąc zerkałam na nich czasem i nie mogłam uwierzyć, że udało nam się tak naprawdę stworzyć najnormalniejszą w świecie rodzinę. Chociaż nie; wciąż na nasze życie kładła się cieniem tragedia sprzed lat. Jednak nie potrafiłam o tym zapomnieć.
Maria. Maria. Dlaczego ?
Kyle- przeleciało mi znienacka przez myśl. Jak mogłam ZAPOMNIEĆ O TYM TELEFONIE Z ROSWELL ? O TYM, ŻE ZNALEZLI JETTĘ ?!
Poderwałam się z ziemi , zostawiłam konewkę koło skalniaka i błyskawicznie pobiegłam do domu. Wykręciłam numer.
„ Tu numer 0554378967. Nie mogę teraz rozmawiać, właśnie medytuję , po usłyszeniu sygnału zostaw wiadomość” sekretarka w komórce odezwała się po pierwszym dzwonku.
„ Kyle, tu Liz…Słuchaj na śmierć zapomniałam o tej Jettcie, i mam nadzieję, że udało ci się jakoś zatrzymać ją w warsztacie, Michael i ja…”
„ Wiem, z przyjemnością wpadniecie, tak ?”zziajany głos w słuchawce świadczył o wysiłku jaki musiał być w tej chwili udziałem Kyle’a. „ Byłem na siłowni, ledwo wpadłem do domu…’’pośpieszył z wyjaśnieniem Valenti.
„ Dobrze, że cię zastałam. Słuchaj, nie mógłbyś jakoś namówić tego aktualnego właściciela żeby posiedział sobie w Roswell jeszcze trochę ?”
„ I tak jest frajerem , że godzi się na pobyt tutaj za psie pieniądze tylko dlatego byście zdążyli przyjechać…”
„ Max nic nie wie, że Michael za to płaci i że ja to wymyśliłam. Ale musiałam w jakiś sposób zmobilizować Michaela , może te pieniądze…”
„ Aż tak nisko upadł ?” Kyle zaśmiał się „ Pieniądze załatwiają u niego nawet sprawy przeszłości ?”
„ Kyle…on wciąż nie może się odnaleźć po śmierci Marii”
„ Uważasz tak ? Więc po co ta cała zabawa, po co kolejne śledztwo , w które już angażujesz mojego ojca , co ?” w jego głosie słyszałam jakby zarzut.
Nim jednak zdołałam wykrztusić z siebie słowo odpowiedzi, słuchawka wyleciała mi z dłoni i z wielką siłą uderzyła w ścianę, roztrzaskując się na części. Krzyknęłam i odwróciłam się za siebie. Naprzeciw mnie stał…Michael.
„ Zrobiłeś to ?!” krzyknęłam „ Czemu ?!”
Postąpił krok do przodu, jego otwarta dłoń była wyciągnięta przed siebie.
„ Koniec tej gierki, Liz” powiedział jakimś takim obleśnie zadowolonym głosem.
„ Co ?!” zatchnęło mnie z powodu szoku.
„ Nie mogłem dłużej ryzykować , jesteś zbyt bystra. Pojechałabyś do Roswell choćby sama i odkryła prawdę…”
Spojrzałam prosto w jego oczy i nagle zdałam sobie sprawę z tego…ze wreszcie znalazłam. Skrawki wspomnień przepłynęły przez mój umysł niczym strumień światła. Nie miałam przed sobą Michaela. Od kilkunastu lat nie widziałam go na oczy. Obcy, który stał przede mną urodził się jako hybryda, ale nie w Roswell, a w ściekach Nowego Jorku.
„ Rath” wykrztusiłam i poczułam jak nieruchomieję ze strachu.
„ We własnej osobie” zachrypiał i ponownie ujrzałam jak jego dłoń wędruje do góry.
„ Jeśli mnie zabijesz, stracisz swoją szansę , Rath” powiedziałam ściśniętym głosem. Nagle coś jeszcze zaświtało mi w głowie i poczułam się tak jakby kopnął mnie prąd. „ Co zrobiłeś Maxowi ?!”
Zmierzył mnie rozbawionym, trywialnym wzrokiem. Patrzył na mnie jak na robaka, którego można rozgnieść podeszwą.
„ Powiedzmy, że będzie mi jeszcze potrzebny…Dlatego tylko sobie troszkę pośpi”
„A…a potem ?” wydusiłam z drżeniem. Świadomość, że skrzywdzi Maxa i…
„ Boże, Apple !” szepnęłam , a on natychmiast pochwycił temat.
„ Nie” rzucił twardo „ Nie mieszaj w to Apple”
Zaskoczył mnie. Nie mieszaj w to Apple…
„ Co mu zrobiłeś ?” czułam, że za moment zemdleję „ CO MU ZROBIŁEŚ ?! I Marii…”
„ Marii…nie chcesz wiedzieć” uśmiechnął się okrutnie. Ale musiałam to przetrwać. Zyskiwałam czas i o to dokładnie mi chodziło.
„ Chcę…” zacisnęłam pięści. Miałam wreszcie poznać tę tajemnicę. Tajemnicę , która zabiła bliską mi osobę.
W momencie, w którym otworzył usta , usta, które przez tyle lat były bramą do prawdy…i właśnie w tym wyczekiwanym momencie, coś zaszamotało się przede mną , to był dosłownie ułamek sekundy. Uczulam uderzenie w głowę i na chwilę zapadła ciemność. Kiedy ponownie otworzyłam oczy pochylał się nade mną Max .
„ Max, Max !” rzuciłam się mu na szyję „ Max, nic ci nie jest, a ja…Boże, myślałam już…”
„ Ciii…już po wszystkim” uspokoił mnie, przytulając mocno do swego silnego ciała.
„ Co z nim zrobiliście ?” spytałam , wciąż przejęta .
Max rozluźnił swój uścisk i przeczesując palcami moje włosy spojrzał na mnie smutno.
„ Musiałem…Liz, ja musiałem go zabić. Inaczej on zabiłby ciebie”
„ Co z Apple ?”
„ Jest na górze…” brzmiała odpowiedz. „ z Isabel”
***
Nigdy nie dowiedziałam się, co stało się naprawdę z Marią, ani co stało się z pieczęcią i mocami Maxa, w tamten straszny dzień, kiedy w Michaela wstąpiły diabelne moce. Ale to, co przez lata nie przestanie mnie nękać to fakt, że nigdy nie odnaleźliśmy Michaela. W jaki sposób pozbawiono go życia ? Czy cierpiał, czy myślał o nas ? Na pewno. Nawet jeśli zawładnęły nim demony, jestem pewna , że nie zatracił w sobie miłości i wspomnień.
A Rath…To była ta druga storna, obca strona Michaela, która jednak ostatecznie przegrała. Nie dlatego, że Max zdołał ją zabić, nie dlatego, że to Max zatrzymał koronę. A dlatego, że Rath- tylko z pozoru przesiąknięty złem , miał w sobie to czego nie można stłamsić w nikim, kto choć trochę czuje się człowiekiem- miłość. Kochał Apple i to był prawdziwie jedyny element życia Michaela Guerina, który wtopił się w jego życie.
Teraz Apple jest z nami- ze mną i Maxem, i jest szczęśliwa. Uśmiecha się do mnie, a ja odpowiadam jej uśmiechem. Na początku zadawała dużo pytań o ojca, dziś po prostu ogląda rodzinne zdjęcia.
Kiedyś dołączą do nich inne. A my będziemy przewracać karty wielkiego albumu. Bo już zawsze będą za nami ich twarze.
KONIEC
Last edited by Hotori on Sun Oct 23, 2005 7:58 pm, edited 1 time in total.
'' It is easier to forgive an enemy than to forgive a friend''
William Blake
William Blake
OMG! Wlasnie przeczytalam To Find Michaeli jestem pod wrazeniem! Opowiadanie swietnie napisane + bardzo ciekawy pomysl i rozwiazanie problemu! Hotori po prostu brak mi slow... Nigdy nie zgadlabym, ze tym Michaelem jest Rath! Wspaniale rozwiazanie i ta niepewnosc w zakonczeniu... Smutek przeplatal sie z usmiechem gdy czytalam o Apple i jej nowej rodzinie! Hotori dzieki za ten ff!
PS. Zaczynam nadrabiac zaleglosci jak widac
PPS. Banner do TFM jest super
PS. Zaczynam nadrabiac zaleglosci jak widac
PPS. Banner do TFM jest super
Teraz przyszedl czas na Wake me up when September Ends. Hmm nie przepadam za dreamerkowymi ff, ale ten z tego wzgledu, ze zaczynal sie raczej przjemnie no i potem przyniosl nam Michaela wchodzacego do pokoju Liz spodobal mi sie Jakkolwiek uwielbiam dlugie ff lubie tez te krotki, ktore pozwalaja nam oderwac sie od nieskonczenie dlugich historii heh Hotori oby wiecej takich malenkich opowiadan!
No i skonczylam kolejny fic 'Ostatni Czlowiek' nie powiem intrygujace zakonczenie! Nigdy nie bylam milosniczka pary candy wiec koncowka jak najbardziej podobala mi sie. Pozatym Ramireza tez nie lubilam
PS. To Find Michael nominowalam do Freak Awards (w 3 kategoriach!) na Komnacie Hotaru i na bank na niego zaglosuje jak juz zacznie sie konkurs!
PS. To Find Michael nominowalam do Freak Awards (w 3 kategoriach!) na Komnacie Hotaru i na bank na niego zaglosuje jak juz zacznie sie konkurs!
A wpadnie, wpadnie Trochę późno, ale jestem. To chyba dzień nadrabiania, bo odwiedziłam i Ciebie i Nan...Może Cicha wpadnie...
Na razie przeczytałam "To Find Michael" i moje odczucia pokrywają się z tym, co napisała Onarek. Opowiadanie jest naprawdę fantastyczne, a zakończenie... na początku zabrakło mi słów z zaskoczenia. Prędzej spodziewałam się Michaela z zaburzeniami psychicznymi (Nie ma to jak wiara w jednego ze swoich ulubionych bohaterów... :snort: ), niż Ratha. I mimo, że przygnębiło mnie samobójstwo Marii i do ostatniej chwili miałam nadzieję, że powstanie ze zmarłych, to wyjaśnienie całej sytuacji bardzo mi się podobało.
Kolejna kwestia, to postać Liz. O ile zwykle mało mnie interesują opowiadania napisane z POV Liz to Twojej Liz nie potrafię odmówić. Robisz z niej tak wspaniałą postać (zero perfekcji, zero młodzieńczego buntu, zero przesadnego romantyzmu i wrażliwości), że z przyjemnością o niej czytam.
Teraz, czas mi wracać do książek, ale obiecuję, że niedługo wrócę i przeczytam pozostałe opowiadania. Może nie jutro, czy pojutrze, ale w weekend na pewno.
PS. Po raz kolejny zgadzam się z Onarkiem - tym razem w kwestii banerka.
"I have never had a love like this before, neither has he so..."
Hotori mam nadzieję że dostałaś mój PM- wolę sie upewnić bo w przeszłości moje maile/PM czsami nie dochodziły i wynikały z tego...różne sytuacje
"I know who you are. I can see you. You're swearing now that someday you'll destroy me. Far better women than you have sworn to do the same. Go look for them now." (Atia)
""You...have...a rotten soul" (Cleopatra)
""You...have...a rotten soul" (Cleopatra)
Lizziett-> Jezu, tak oczywiście dostałam i zaraz odpiszę, bo już z tego wszystkiego zaczynam się gubić
Onarku- Boże, jak się cieszę, że tak ci się podoba o Find Michael...Naprawde jestem niesamowicie wdzięczna.
Cicha- ja na Ciebie liczę jeszcze w Perłach i Klątwie...A poza tym miałam taką nadzieję, że wpadniesz, w końcu naszym ulubieńcem jest Michael. No i zoabczyłam, że pojawiłaś się w Twórczości, a te krótkie opowiadanka(patrzcie daty postów) sa tu juz od jakiegoś czasu.
No i rzecz najważniejsza- ten prze-prze=przepiekny arcik do To Find Michael jest autorstwem naszej kochanej Oli, której twórczośc po prostu niedawno ( )odkryłam i ubóstwiam ją ! Buzi Oluś
Onarku- Boże, jak się cieszę, że tak ci się podoba o Find Michael...Naprawde jestem niesamowicie wdzięczna.
Cicha- ja na Ciebie liczę jeszcze w Perłach i Klątwie...A poza tym miałam taką nadzieję, że wpadniesz, w końcu naszym ulubieńcem jest Michael. No i zoabczyłam, że pojawiłaś się w Twórczości, a te krótkie opowiadanka(patrzcie daty postów) sa tu juz od jakiegoś czasu.
No i rzecz najważniejsza- ten prze-prze=przepiekny arcik do To Find Michael jest autorstwem naszej kochanej Oli, której twórczośc po prostu niedawno ( )odkryłam i ubóstwiam ją ! Buzi Oluś
'' It is easier to forgive an enemy than to forgive a friend''
William Blake
William Blake
Hotori nie ma za co dziekowac jak opowiadanie jest tak napisane jak Twoje To Find Michael moge je czytac 24h na dobe Swoja droga z checia przeczytam cos o Michaelu jeszcze raz! A jesli ktos uwielbia TFM to w listopadzie bedzie mozna glosowac na Komnacie Hotaru w konkursie Freak Awards w ktorym to TFM zostalo nominowane przeze mnie w 3 kategoriach. Znajda sie tam rowniez ff Nan i wiele innych (taka reklama )
Obawiam sie tylko, ze Klatwy nie bede czytala chiba nie moja bajka... Te czasy i w ogole...
Obawiam sie tylko, ze Klatwy nie bede czytala chiba nie moja bajka... Te czasy i w ogole...
Who is online
Users browsing this forum: No registered users and 9 guests