She Falls Apart [by Reena]
Posted: Mon Jul 25, 2005 11:47 pm
To tłumaczenie już znajduję się na jednym forum, ale pomyślałam, że nie zaszkodzi zamieścić go i tutaj. Wprawdzie miałam wątpliwości, no ale zobaczymy co z tego wyjdzie. To moje pierwsze tłumaczenie, nie jest wprawdzie najwyższych lotów, ale staram się
Author: Reena
Rating: Oh, ‘R’ to be safe…
Category: Future Fic, Maria&Michael
Summary: A few years into the future, Maria makes a decision that changes everything for everyone. Seven years later, it comes back to haunt her.
Spoilers: Some early Season 2 spoilers
Disclaimer: These are not my characters. Just borrowing for fun. Metz/WB owns them.
Author's Notes: This is a big, fat, angsty “little” story. Parts of the story were borrowed from other amazing fics posted on the board. I’ve “borrowed” Donna’s ‘Maria-tying-her-shoelaces’ painting from “Souls Divided” (hope ya don’t mind…) and the fairy reference…that too. Oh, and charliej having Liz smoke because it was perfect. Whatever I left out…tell me. Got to give credit where it’s due…And, of course, my beta-reader Tim who honestly made this story what it is…Thanks…
Jeśli ktoś ma ochotę przeczytać oryginał, zapraszam pod ten adres http://www.roswellunderground.com/shefallsapart.html
Komentarze mile widziane
SHE FALLS APART
część 1
Powinnam odpoczywać. Potrzebuję odpoczynku. Ale nie potrafię. Zamiast tego leżę tutaj, z otwartymi oczami, i myślę tylko o tym jak bardzo chcę, aby moje życie wróciło do normy. Zawsze się tak zachowuję, gdy jego nie ma. No cóż, wyjeżdża na swoje co pół roczne „pielgrzymki winy”, jak ja to nazywam. Ale muszę to uszanować. Zaakceptowałam go wraz ze wszystkimi wadami, kiedy go poślubiłam, i on dał mi do zrozumienia, że to jest coś, co musi robić. Tak, więc dwa razy w roku, świruję, kiedy go nie ma.
Na dodatek, niepokoi mnie pacjentka. Dwa dni temu przywieziono nam matkę i córkę potrącone w wypadku, kierowca uciekł z miejsca zdarzenia. Matkę, Lauren Barrett, zabrałam na izbę przyjęć, natomiast moja przyjaciółka zajęła się jej córką. Mała radzi sobie zaskakująco dobrze... Myślałam, że było z nią gorzej, ale Liz mówi, że szybko wraca do zdrowia. Lauren wciąż nie otworzyła oczu. Nie potrafię wyjaśnić, dlaczego chcę, żeby z tego wyszła. Już wcześniej traciłam pacjentów, ale coś w niej krzyczy do mnie. Może to dlatego, że jest mojego wieku... Nie wiem. Jest już po operacji. Chcę tylko, żeby z tego wyszła.
Godzina. Mam godzinę zanim wrócę na piętro, i zacznę obchód. Lauren będzie pierwsza, po niej jej córka. On jutro wraca do domu. Jutro będzie lepiej. Po prostu chciałabym, aby zapomniał o tym wszystkim. O poczuciu winy za zniszczenie tej kobiecie życia. Rozpaczliwie chcę mu powiedzieć, że nic nie poradzi na to, kim jest, ale on jest niedostępny. Chce naprawić to, co się stało. Siedem lat temu.
Wiem, że mnie kocha. I zawsze do mnie wraca. Chcę tylko, aby pozwolił mi z sobą pojechać, kiedy ją odwiedza. Tylko, żeby ją zobaczyć. Cokolwiek się dzieje przez tych kilka dni, zachowuje to dla siebie. Kiedy do mnie wraca, jest po prostu moim mężem. Może dlatego nie wtrącam się w to. Na kilka dni w roku, wyjeżdża, aby stać się na nowo kimkolwiek był w przeszłości. Jeśli to jest to, czego potrzebuje, aby dalej żyć, daję mu to. Kocham go wystarczająco, aby pozwolić mu na to. Bo ostatecznie, on jest ze mną.
Cholera! Czy oni nigdy nie pozwolą się wyspać?
„Dr Guerin, pani pacjentka się obudziła.”
* * * * *
Samolot powrotny do domu jest jedynym ukojeniem, jakie znajduję w tych podróżach. Dlaczego je podejmuję, nie wiem... no dobra, wiem. Ale czekam na dzień, kiedy nie będę czuł potrzeby wracania do Roswell i spotkania się z nią. Tylko, żeby się upewnić, czy sobie z tym radzi. Z powodu tego, co jej zrobiłem. Co jej zabrałem. Dzięki Bogu Katie nie wtrąca się w te podróże. Nie mam serca mówić jej, jakie to uczucie widzieć ją, jej oczy, przypominające mi, co kiedyś było.
Mimo tego, radzi sobie coraz lepiej. Na początku było jej ciężko to zaakceptować. Wszystkim nam było ciężko zaakceptować. Ale jakoś zdołaliśmy dojść do siebie. Jest teraz mężatką. Właściwie, jest mężatką od dwóch lat i on jest dla niej dobry. I w pewnym sensie ma syna. Jego syna. I on pozwala jej być dla siebie matką. To sprawia, że jest szczęśliwa i miło jest ją widzieć taką, jaką znałem ją przez te wszystkie lata.
Wciąż nie mogę uwierzyć, że minęło już siedem lat od tamtego momentu. Wiem, że Max, Liz i Iz myślą, że zwariowałem, robiąc to. Cóż, Liz chyba najlepiej rozumie. Zawsze tak było. Z jakiegoś dziwnego powodu, ona i ja dogadujemy się bardzo dobrze. Powiedziałbym, że znam ją prawie tak dobrze jak Maxa. Zaproponowała, że tym razem pojedzie ze mną, ale nie mogę mieć jej tam ze sobą. To jest mój czas z nią. Pamięć o rzeczach, jakimi były, kiedy wszyscy byliśmy szczęśliwi.
W jaki sposób czas się załamał, wciąż nie wiem. Dlaczego do tego doszło... ponieważ byłem Drugim. Pamiętam, jak powiedziałem Maxowi, że tylko bycie tym, kim jestem... sprawi jej ból. Miałem rację. Słowa wciąż czasami dźwięczą w moich uszach. Moje życie skończyło się tamtej nocy. Powinienem od razu wiedzieć, że coś jest nie tak. Nasedo wyglądał prawie... współczująco.
„Przykro mi, Michael. Maria nie żyje.”
Umarłem tamtej nocy. I trwałem w tej matni przez cztery lata.
Author: Reena
Rating: Oh, ‘R’ to be safe…
Category: Future Fic, Maria&Michael
Summary: A few years into the future, Maria makes a decision that changes everything for everyone. Seven years later, it comes back to haunt her.
Spoilers: Some early Season 2 spoilers
Disclaimer: These are not my characters. Just borrowing for fun. Metz/WB owns them.
Author's Notes: This is a big, fat, angsty “little” story. Parts of the story were borrowed from other amazing fics posted on the board. I’ve “borrowed” Donna’s ‘Maria-tying-her-shoelaces’ painting from “Souls Divided” (hope ya don’t mind…) and the fairy reference…that too. Oh, and charliej having Liz smoke because it was perfect. Whatever I left out…tell me. Got to give credit where it’s due…And, of course, my beta-reader Tim who honestly made this story what it is…Thanks…
Jeśli ktoś ma ochotę przeczytać oryginał, zapraszam pod ten adres http://www.roswellunderground.com/shefallsapart.html
Komentarze mile widziane
SHE FALLS APART
część 1
Powinnam odpoczywać. Potrzebuję odpoczynku. Ale nie potrafię. Zamiast tego leżę tutaj, z otwartymi oczami, i myślę tylko o tym jak bardzo chcę, aby moje życie wróciło do normy. Zawsze się tak zachowuję, gdy jego nie ma. No cóż, wyjeżdża na swoje co pół roczne „pielgrzymki winy”, jak ja to nazywam. Ale muszę to uszanować. Zaakceptowałam go wraz ze wszystkimi wadami, kiedy go poślubiłam, i on dał mi do zrozumienia, że to jest coś, co musi robić. Tak, więc dwa razy w roku, świruję, kiedy go nie ma.
Na dodatek, niepokoi mnie pacjentka. Dwa dni temu przywieziono nam matkę i córkę potrącone w wypadku, kierowca uciekł z miejsca zdarzenia. Matkę, Lauren Barrett, zabrałam na izbę przyjęć, natomiast moja przyjaciółka zajęła się jej córką. Mała radzi sobie zaskakująco dobrze... Myślałam, że było z nią gorzej, ale Liz mówi, że szybko wraca do zdrowia. Lauren wciąż nie otworzyła oczu. Nie potrafię wyjaśnić, dlaczego chcę, żeby z tego wyszła. Już wcześniej traciłam pacjentów, ale coś w niej krzyczy do mnie. Może to dlatego, że jest mojego wieku... Nie wiem. Jest już po operacji. Chcę tylko, żeby z tego wyszła.
Godzina. Mam godzinę zanim wrócę na piętro, i zacznę obchód. Lauren będzie pierwsza, po niej jej córka. On jutro wraca do domu. Jutro będzie lepiej. Po prostu chciałabym, aby zapomniał o tym wszystkim. O poczuciu winy za zniszczenie tej kobiecie życia. Rozpaczliwie chcę mu powiedzieć, że nic nie poradzi na to, kim jest, ale on jest niedostępny. Chce naprawić to, co się stało. Siedem lat temu.
Wiem, że mnie kocha. I zawsze do mnie wraca. Chcę tylko, aby pozwolił mi z sobą pojechać, kiedy ją odwiedza. Tylko, żeby ją zobaczyć. Cokolwiek się dzieje przez tych kilka dni, zachowuje to dla siebie. Kiedy do mnie wraca, jest po prostu moim mężem. Może dlatego nie wtrącam się w to. Na kilka dni w roku, wyjeżdża, aby stać się na nowo kimkolwiek był w przeszłości. Jeśli to jest to, czego potrzebuje, aby dalej żyć, daję mu to. Kocham go wystarczająco, aby pozwolić mu na to. Bo ostatecznie, on jest ze mną.
Cholera! Czy oni nigdy nie pozwolą się wyspać?
„Dr Guerin, pani pacjentka się obudziła.”
* * * * *
Samolot powrotny do domu jest jedynym ukojeniem, jakie znajduję w tych podróżach. Dlaczego je podejmuję, nie wiem... no dobra, wiem. Ale czekam na dzień, kiedy nie będę czuł potrzeby wracania do Roswell i spotkania się z nią. Tylko, żeby się upewnić, czy sobie z tym radzi. Z powodu tego, co jej zrobiłem. Co jej zabrałem. Dzięki Bogu Katie nie wtrąca się w te podróże. Nie mam serca mówić jej, jakie to uczucie widzieć ją, jej oczy, przypominające mi, co kiedyś było.
Mimo tego, radzi sobie coraz lepiej. Na początku było jej ciężko to zaakceptować. Wszystkim nam było ciężko zaakceptować. Ale jakoś zdołaliśmy dojść do siebie. Jest teraz mężatką. Właściwie, jest mężatką od dwóch lat i on jest dla niej dobry. I w pewnym sensie ma syna. Jego syna. I on pozwala jej być dla siebie matką. To sprawia, że jest szczęśliwa i miło jest ją widzieć taką, jaką znałem ją przez te wszystkie lata.
Wciąż nie mogę uwierzyć, że minęło już siedem lat od tamtego momentu. Wiem, że Max, Liz i Iz myślą, że zwariowałem, robiąc to. Cóż, Liz chyba najlepiej rozumie. Zawsze tak było. Z jakiegoś dziwnego powodu, ona i ja dogadujemy się bardzo dobrze. Powiedziałbym, że znam ją prawie tak dobrze jak Maxa. Zaproponowała, że tym razem pojedzie ze mną, ale nie mogę mieć jej tam ze sobą. To jest mój czas z nią. Pamięć o rzeczach, jakimi były, kiedy wszyscy byliśmy szczęśliwi.
W jaki sposób czas się załamał, wciąż nie wiem. Dlaczego do tego doszło... ponieważ byłem Drugim. Pamiętam, jak powiedziałem Maxowi, że tylko bycie tym, kim jestem... sprawi jej ból. Miałem rację. Słowa wciąż czasami dźwięczą w moich uszach. Moje życie skończyło się tamtej nocy. Powinienem od razu wiedzieć, że coś jest nie tak. Nasedo wyglądał prawie... współczująco.
„Przykro mi, Michael. Maria nie żyje.”
Umarłem tamtej nocy. I trwałem w tej matni przez cztery lata.